Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

#boogiecontent

0
329
5/150 😃

Cascadia: Kraina Puzzli i Spokoju

Czy zdarza Wam się szukać gry, która jest jednocześnie prosta do nauczenia, piękna dla oka i nie opróżni portfela? Gry, którą można wyciągnąć na stół zarówno w towarzystwie planszówkowych weteranów, jak i osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tym hobby? Jeśli tak, to mam dla Was idealną propozycję: Cascadia.
Pierwsze Wrażenie: Natura w Pudełku.

Cascadia zaprasza nas do malowniczego regionu Pacyficznego Północno-Zachodniego w Ameryce Północnej. Już od pierwszego spojrzenia na pudełko, ozdobione przepiękną ilustracją autorstwa Beth Sobel, czujemy spokój i bliskość natury. A co najlepsze? Samo pudełko jest niewielkie i zgrabne. W dobie ogromnych pudeł walczących o każdy centymetr na regale, Cascadia jest jak powiew świeżego powietrza. Nie będzie niepotrzebnie zajmować cennego miejsca, a całą zawartość mieści w sposób przemyślany i kompaktowy.

Jak w to się gra? Prościej się nie da!

Jedną z największych zalet Cascadii są jej banalnie proste zasady. W swojej turze gracz robi tylko jedną rzecz: wybiera z dostępnej puli jeden zestaw składający się z kafelka terenu i żetonu zwierzęcia, a następnie dokłada je do swojego rosnącego ekosystemu. Kafelek terenu musimy dołożyć do już istniejących, a żeton zwierzęcia położyć na pasującym do niego terenie. To wszystko. Tłumaczenie zasad nowym graczom zajmuje dosłownie pięć minut.
Sercem gry jest mechanika układania kafelków (ang. "tile-laying"), którą osobiście uwielbiam. Daje ona ogromną satysfakcję płynącą z tworzenia własnej, spójnej i punktującej krainy. Obserwowanie, jak z pojedynczych heksagonalnych płytek powstaje kolorowa mozaika gór, lasów, rzek i prerii, jest niezwykle relaksujące.
Piękno tkwi w szczegółach.

Mimo prostoty zasad, gra oferuje zaskakującą głębię. A to za sprawą kart punktacji dla poszczególnych gatunków zwierząt (łosie, niedźwiedzie, łososie, sokoły i lisy). Przed każdą rozgrywką losujemy po jednej karcie dla każdego gatunku, co całkowicie zmienia sposób, w jaki będziemy chcieli układać nasze żetony. Raz łosie będą punktować za tworzenie długich korytarzy, a innym razem za bycie w parach. To sprawia, że każda partia jest inna i wymaga od nas nowej strategii. Taka regrywalność to ogromny plus!

Co więcej, rozgrywka jest naprawdę szybka. Partia w dwie lub trzy osoby zamyka się zwykle w 30-40 minutach. Nie ma tu długiego oczekiwania na swoją turę, wszystko płynie gładko i dynamicznie. Gra świetnie sprawdza się też w trybie solo, oferując sprytny system do rywalizacji z samym sobą.

Podsumowanie: Czy warto?

Zdecydowanie tak! Cascadia to gra niemal idealna.

  • Łatwe zasady sprawiają, że to świetny tytuł "wejściowy" ("gateway game") dla początkujących.
  • Przyjemna, relaksująca tematyka i piękne wykonanie cieszą oko.
  • Szybka rozgrywka i ogromna regrywalność gwarantują, że gra często będzie wracać na stół.
  • Satysfakcjonujące układanie kafelków daje poczucie tworzenia czegoś własnego.

Niewysoka cena i małe pudełko to argumenty, które trudno zignorować.

Dodałbym od siebie, że Cascadia ma w sobie coś z medytacyjnej układanki. To jedna z tych gier, po której zakończeniu czujemy się po prostu dobrze i mamy ochotę na jeszcze jedną partię. Jeśli szukasz tytułu, który przyniesie Ci wiele spokojnej radości, a jednocześnie stanowi ciekawe wyzwanie logiczne, nie szukaj dalej. Cascadia to strzał w dziesiątkę.

#gryplanszowe #grybezpradu #hobby #boogiecontent

ps. w następnym conietygodniowej recenzji, będzie Destinies. To już ostatnia pozycja z wcześniej "głosowanych", a to znaczy, że po Destinies będzie jakaś ankieta 🙂
7b6bd07f-df28-4839-88e4-d4d823a0c8ba
53a696a0-7986-48e8-ab4c-059aeb006638
1dab169a-bc19-4f6a-8a5e-bdf17f9ad163
8

@boogie jest piękna i świetna, potwierdzam ❤️

Co do tego piękna, to ja mam odmienne zdanie. Gra bardzo fajna, ale dla mnie jest strasznie brzydka - mowa tu o kafelkach. Ostatnio już wolę zagrać w Calico albo Doniczki, bo tutaj odrzuca mnie aspekt wizualny 😒

@boogie Uwielbiam ten tytuł, w sam raz na taką relaksacyjną, szybszą rozgrywkę. 😃

Zaloguj się aby komentować

3/150 🙂

Dziś na tapet biorę grę, która zajmuje specjalne miejsce na mojej półce wstydu... tfu, chwały! Mowa o Brass: Lancashire, czyli tytule, przy którym poczujecie się jak prawdziwi XIX-wieczni przemysłowcy, tylko bez konieczności noszenia cylindra i wąchania fabrycznego smogu (chyba że akurat odkurzacie).

Muszę się przyznać – to jedna z moich absolutnie ulubionych gier. Tak, wiem, mówię tak o wielu, ale tym razem to szczera prawda, jak to, że zaraz po partii mam ochotę na herbatę z mlekiem i narzekanie na pogodę. A dlaczego tak ją kocham? Cóż, zacznijmy od tego, co rzuca się w oczy jako pierwsze.

Grafika, co cieszy oko (i duszę estety)

Pamiętacie oryginalnego Brassa? Tego z grafiką, która wyglądała, jakby ktoś ją narysował w Paincie podczas przerwy na lunch? No cóż, nowa edycja od Roxley Games to zupełnie inna para kaloszy! Plansza jest mroczna, klimatyczna, a ilustracje na kartach i kafelkach to małe dzieła sztuki. Widać, że ktoś tu włożył serce (i pewnie sporo funtów szterlingów) w to, żeby gra wyglądała jak milion dolarów... a przynajmniej jak solidny brytyjski funt. Poważnie, różnica jest kolosalna – to jak przesiadka z furmanki na parowóz! Nagle budowanie tych wszystkich kopalń i portów stało się jakieś takie... bardziej epickie.

Żetony tak przyjemne, że chcesz nimi płacić za zakupy (serio!)

A skoro już przy pieniądzach jesteśmy... Jeśli mieliście szczęście załapać się na wersję z Kickstartera (lub po prostu lubicie wydawać pieniądze na rzeczy, które błyszczą), to wiecie, o czym mówię. Te ciężkie, pokerowe żetony pieniędzy! Och, jaka to jest przyjemność! Stukanie nimi, układanie w stosiki, rzucanie o stół, gdy bierzesz kolejną pożyczkę, bo przecież "jakoś to będzie"... Czysta poezja. Zwykłe tekturowe pieniążki mogą się schować. Te żetony są tak satysfakcjonujące, że czasem łapię się na tym, że chcę nimi zapłacić za bułki w sklepie. Kasjerka patrzy wtedy dziwnie, ale co ona tam wie o prawdziwym bogactwie przemysłowca!

O co w tym całym Brassie biega? (Krótko i na temat, bo zaraz fajrant)

Dla niewtajemniczonych: w Brass: Lancashire wcielamy się w przedsiębiorców w czasach rewolucji przemysłowej w Anglii. Budujemy kopalnie węgla, huty żelaza, przędzalnie bawełny, porty i stocznie. Łączymy to wszystko siecią kanałów, a później kolei. Brzmi jak praca domowa z historii? Może trochę, ale uwierzcie mi, jest w tym więcej emocji niż na trybunach podczas meczu Manchester United z Liverpoolem (a przynajmniej równie dużo strategicznego myślenia).
Gra dzieli się na dwie epoki: kanałów i kolei. Musisz mądrze zarządzać kartami (które pozwalają budować konkretne rzeczy w konkretnych miejscach lub po prostu budować), kasą (której zawsze jest za mało) i swoimi zasobami. Interakcja? Owszem, jest! Możesz korzystać z węgla czy żelaza przeciwnika (za co on dostaje punkty i dochód – sprytne!), a także rywalizować o najlepsze miejsca na planszy i dostęp do rynków. Czasem trzeba komuś podłożyć świnię... znaczy, zbudować kanał tam, gdzie on bardzo chciał. Ups!

Co jest w tym najlepsze? To, że każda decyzja ma znaczenie. Każda pożyczka to krok w stronę bankructwa albo... wielkiego zwycięstwa. Każdy wybudowany kafelek to potencjalne punkty i dochód. Gra potrafi nieźle rozgrzać szare komórki, a satysfakcja z dobrze przeprowadzonej akcji, która przynosi krocie (albo chociaż kilka punktów więcej od rywala), jest nie do opisania.

Dlaczego moja żona już nie chce w to grać?

Cóż, może dlatego, że ostatnim razem, gdy budowałem swoje bawełniane imperium, tak bardzo wczułem się w rolę, że zacząłem do niej mówić "Szanowna Pani Inwestor" i próbowałem ją przekonać do sprzedaży jej udziałów w przędzalni za symboliczną kwotę. Albo może dlatego, że gra potrafi być dość... intensywna. Planowanie, liczenie, optymalizacja – to nie jest lekka, familijna gierka przy niedzielnej kawce. To raczej ciężka artyleria dla tych, co lubią, gdy mózg paruje. Po kilku partiach, gdzie tłumaczyłem jej zawiłości rynku zamorskiego i dlaczego musi mi oddać swój węgiel, stwierdziła, że woli jednak układać pasjansa. A ja? Ja wciąż poluję na kolejnych chętnych, by pokazać im, kto tu rządzi w Lancashire!

Werdykt końcowy, czyli brać czy nie brać?

Jeśli lubisz gry ekonomiczne, gdzie trzeba trochę pogłówkować, a do tego cenisz sobie piękne wykonanie i satysfakcjonujące komponenty (te żetony!), to Brass: Lancashire jest pozycją obowiązkową. To klasyk, który w nowej szacie graficznej lśni jak świeżo wybity pens. Tylko uważajcie – może wciągnąć tak, że zapomnicie o bożym świecie. I może się okazać, że Wasi współgracze zaczną Was unikać. Ale czego się nie robi dla kilku dodatkowych punktów zwycięstwa, prawda?

#gryplanszowe #grybezpradu #hobby #boogiecontent
61b8e7c1-3972-4e24-b3d1-4559f291ba9c
b507fa9e-d960-4cbc-af3f-18a8e8feb3f2
abce9fe6-b7c8-4b6d-a5d9-bcf380e570e5
11

Mi osobiście ta gra nigdy nie podeszła, ale ja to jestem graczem Ameri i Area Control.

Niemniej feeling tej gry - za to grę doceniłem, nawet jako kompletny eurocienias.

Piorun za "tapet". Rzadkość!

Przedwczoraj zagrałem w Birmingham w 3 osoby, po dłuższej przerwie. I muszę przyznać, że z dobrą ekipą gra lekko zyskała. Ale to była jedyna partia tego wieczoru:)

Zaloguj się aby komentować

Jedzie pięciu Niemców do Włoch i na granicy zatrzymuje ich celnik.
– Przepraszam, ale nie mogę panów wpuścić
– Dlaczego?
– Bo jadą panowie Audi Quattro, a jest was w środku aż pięciu.
– Panie, to jakiś absurd! To tylko nazwa samochodu!
– Nie, to niemożliwe. Panów jest pięciu, a tutaj jest wyraźnie napisane Quattro. Nie mogę panów przepuścić przez granicę.
– Chcielibyśmy w takim razie rozmawiać z pana przełożonym.
– Niemożliwe, jest zajęty.
– A co robi?
– Właśnie przesłuchuje dwóch facetów z Fiata Uno...

#heheszki #boogiecontent
2

Zaloguj się aby komentować

Potrzebuję ⚡za komentarze :)

A teraz niech pobiegnie z jakimiś randomami z azs-u potrafiącymi biegać.

Zaloguj się aby komentować

Pracowałem na akord na winogronach i każdy kto przychodził próbował tak pracować a potem nastepnego dnia płakał że go plecy bolą xD

@boogie nie za pudełko a za zestaw pudełek czyli cała tekturę

@boogie zbierałem maliny jakoś 2006 rok - nudziło mi się w czasie wakacji.

Opakowanie płacili jakoś 50gr za 500g. Zarabialem 3zl/h


Istniała zasada jeśli malina pękła - odrzuć na ziemię albo zjedz


Przez 2 lata nie jadłem malin z przejedzenia ;D


Nie żałuję

Zaloguj się aby komentować

Fuck around and find out? Miało kitku sporo szczęścia - dobrze, że matka natura dała takie dobre czasy reakcji xDD

Arapaima to nie jest rybka z którą można "fuck around".

Zaloguj się aby komentować

Mamy tu derwisza. Gdzie anioł?

Zaloguj się aby komentować

Johann Baptist Eichelsdörfer był niemieckim oficerem wojskowym i ostatnim komendantem zewnętrznego obozu koncentracyjnego Kaufering IV – Hurlach, będącego częścią kompleksu KL Dachau.

Eichelsdörfer został przeniesiony do kompleksu obozów Kaufering pod koniec sierpnia 1944 roku, gdzie początkowo pełnił funkcję komendanta obozów Kaufering VIII – Seestall i Kaufering VII – Erpfting. 12 stycznia 1945 roku objął stanowisko komendanta obozu Kaufering IV – Hurlach, który był tzw. obozem „szpitalnym”. W rzeczywistości był to obóz przeznaczony dla więźniów wyczerpanych pracą, chorych i niezdolnych do dalszej pracy. Brakowało tam odpowiedniej opieki medycznej, a więźniowie byli wykorzystywani do eksperymentów medycznych. W wyniku brutalnych warunków życia i pracy zginęło tam około 4000 osób.

Obóz został wyzwolony przez 12. Dywizję Pancerną Armii Stanów Zjednoczonych 27 kwietnia 1945 roku. W obozie znaleziono setki ciał ofiar, które zginęły z powodu chorób, egzekucji lub podpalenia baraków. Fotografia Eichelsdörfera stojącego wśród zwłok więźniów została wykonana przez amerykańskiego oficera, pułkownika Edwarda F. Seillera, który zmusił go do pozowania w tym miejscu.

13 grudnia 1945 roku Eichelsdörfer został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w więzieniu Landsberg 29 maja 1946 r.

#historia #boogiecontent
a9110e1d-7e3a-4f8e-bb93-29c01fcb1c84
4

Zaloguj się aby komentować

@boogie to moglibyśmy być my, ale mamy zawsze powtarzają, żeby nie bawić się jedzeniem

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

@boogie Łopata prawilności +10 do respektu.😁

A może by tak wyjechać do Australii chodować aligatory?

@boogie Tak, to jest filmik z jakiejś farmy. Na farmach, szczególnie tych bardziej niskobudżetowych, gdzie panują kiepskie warunki, krokodyle i aligatory zwykle przegania się, uderzając je szpadlem po końcówce pyska, bo ta część ciała jest u nich szczególnie wrażliwa na ból.


Popularne są też podobne filmiki z karmienia - chyba głównie z azjatyckich farm - gdzie pracownik rzuca krokodylom lub aligatorom żarcie, a potem przegania te, które podejdą zbyt blisko niego, bijąc je szpadlem. Pewnie wyjdę na marudę, bo takie filmiki mają prawo wydawać się zabawne: scena jak z kreskówki, szpadel robi 'bonk', trudno się nie roześmiać, a krokodyl czy aligator zwykle nie budzi niczyjej sympatii i ludzie odruchowo myślą "a dobrze mu tak".


Ale to mimo wszystko znęcanie się nad zwierzętami 🙁 Gdyby na tym filmiku zamiast wielkich gadów były wilki czy jakieś wielkie drapieżne koty, pewnie łatwiej byłoby to wyłapać.

Zaloguj się aby komentować

@boogie W sumie.. To samo można powiedzieć o tych kabareciarzach..

Przyganiał kocioł garnkowi.

@zuchtomek mamy pierwszego fana :) Spoko, nie oceniam :) Tylko sobie żartuję. Z kebabów na YouTube :)

@boogie Nie oglądam gadających głów, szkoda życia - ani kebabożerców, ani kabareciarzy

ale, żeby tak smieszkować z Książula?

@boogie Ja czasami oglądam, ale z racji, że ostatecznie jest to kompletnie bezwartościowe daję łapki w dół zawsze. xD

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Ja to tu tylko tak zostawię...

7a640d1f-8458-4e28-8a61-e43e2da5de57

@Mati800 z tymi kaloriami to chyba jakaś ściema. Przecież w majonezie są głównie żółtka. Nie słyszałem o mniej kalorycznych żółtkach.


A skoro tu jest kłamanie to we wszystkim może być kłamstwo.


Tylko mosso 😉

@kodyak chyba, że w majonezie zastąpisz większość żółtek octem - to wtedy tak xd

Zaloguj się aby komentować

Nadal za komentarze ⚡potrzeba :)

@boogie Ty pazerny człowieku Ty :D

@boogie A miałem pioruny na rozdanie, to nie kciał.

chwile mi zajelo ogarniecie o co chodzi 😛

Zaloguj się aby komentować

Blabladorke 🥰

Zaloguj się aby komentować

@maks_kow było:-) Już zrobione 🙂 Dziękuję! ♥️♥️♥️

@boogie no to wszystko jasne

Do zrobienia, tylko gdzie ma okulary ochronne ಠ_ಠ

@boogie sprzęt oczywiście mają inny, ale to co kobitka zrobiła jest imho absolutnie wykonalne, a kwestia odrzutu to akurat kwestia amunicji.

Zaloguj się aby komentować

@boogie jeszcze lubiłem Robina Williamsa

Zaloguj się aby komentować

Następna