#psychologia

27
1137

Wywiad "Jak swiadomie towarzyszyć osobie umierającej - o dobrej śmierci i świadomym przezywaniu żałoby."


"To, co pomaga nam żyć, pomaga nam umierać, a to, co pomaga nam umierać, pomaga nam żyć"


"Gdy nie mamy kontaktu ze swoją śmiertelnością, to nie mamy kontaktu z dobrym życiem. Świadomość śmierci motywuje nas do dobrego życia"


"Śmierć, trauma i stres jest częścią natury.

To, co się dzieje w naturze, to jest naturalne. Może być częstsze lub rzadsze. Sztucznym jest wymaganie, żeby zawsze działo się tak, jak ja bym chciał."


https://simonton.pl/dokonca/

Broszura, której autorem jest Mariusz Wirga i Marta Banout - broszura opisuje emocjonalne, psychiczne i duchowe aspekty umierania.


#smierc #zaloba #umieranie #psychologia #filozofia


https://youtu.be/-XSvVd20lWA?si=k-khfloJPZyCiaQA

splash545

Bardzo ważny temat i świetnie napisana broszura. Każdy powinien ją przeczytać, bo każdy prędzej czy później ze śmiercią się zetknie, warto wtedy wiedzieć co może się dziać i co robić. Wywiad zapisany i odsłucham sobie w wolnej chwili.

A te 2 ostatnie cytaty są na maksa stoickie.

Zaloguj się aby komentować

Pisałem już kilka lat temu na wykopie, ze kapitalizm produkuje psychopatów. Wczoraj znalazłem dość ciekawy artykuł na Krytyce Politycznej w tym temacie.


Osobowość naszych czasów i pandemia funkcjonalnej psychopatii


Osobowość naszych czasów jest elastyczna i jednocześnie pokawałkowana. Dokładnie taka, jakiej wymaga neoliberalny świat: indywidualistyczna do granic możliwości, nastawiona na konsumpcję i zbieranie wrażeń, bez stałego miejsca, tworząca liczne, ale powierzchowne relacje i kruche więzi.


Autor artykuły przytacza tutaj coraz bardziej powszechne zjawisko dysocjacji i rozszczepienia osobowości.


Dysocjacja jest unikiem, pozwalającym szybko i bez problemów zdystansować się, oddzielić od konfliktu, wyjść z relacji i nie odczuwać niepokoju z powodu sprzeczności we własnych działaniach i postawach. Mówiąc krótko: przystosować się do wszystkiego, a przede wszystkim do rynku. Osobowość naszych czasów jest elastyczna i jednocześnie pokawałkowana. Dokładnie taka, jakiej wymaga neoliberalny świat: indywidualistyczna do granic możliwości, nastawiona na konsumpcję i zbieranie wrażeń, bez stałego miejsca, tworząca liczne, ale powierzchowne relacje i kruche więzi.


López Mondéjar, mówiąc o „kręgosłupie”, ma na myśli zasadę integrującą ja, wyobrażenie o sobie idealnym, które może stać w sprzeczności z tym, co rzeczywiście robimy, i ze światem, w którym żyjemy. Pozwala porównywać aspiracje i pragnienia z oferowanymi przez społeczeństwo możliwościami ich realizacji. Prowadzi to do konfliktów, co nie jest wygodne, ale pozostaje warunkiem kontaktu z rzeczywistością. Inaczej fragmenty ja współistnieją obok siebie, nie sprawiając problemów i nie wywołując poczucia winy.


W pewnym sensie to zjawisko opisał już Jung w swoich książkach gdzie jego zdaniem psychika współczesnego człowieka jest poddawana ciągłej fragmentaryzacji. Człowiek współczesny szufladkuje różne aspekty jego jaźni oddzielając je od siebie. Zdaniem Junga jednak tego typu rozczłonkowanie jest typowe dla schizofreników.


Problem polega na tym, że tego rodzaju unik nie prowadzi do rozwiązania problemów. Więcej: uniemożliwia skonfrontowanie się z nimi. Wydaje się, że nie dosięgnie nas żadne niebezpieczeństwo, ale żeby w ogóle móc coś realnie zmienić, trzeba najpierw poczuć zagrożenie. Tymczasem osobowość naszych czasów skuteczne przed tym chroni. López Mondéjar jest zdania, że mechanizm ten jest generowany przez system społeczno-ekonomiczny i jednocześnie go wzmacnia. Fantazjujemy, że oto staliśmy się niezwyciężonym Achillesem, którego nie można zranić.


Człowiek alienuje się od rzeczywistości w imię własnych fantazji na temat sprawczości. Problemy jednak przez to nie znikają tylko się pogarszają. Autor przytacza problem otyłości i tego jak współczesne społeczeństwa sobie z tym "radzą",


Kiedy otyłość zaczyna być traktowana tylko jako przejaw różnorodności, realny problem znika, a mówienie o nim okazuje się cezurą i przejawem dyskryminacji. López Mondéjar widzi w krytyce fatfobii także (choć nie tylko) gest odmowy uznawania granic stawianych przez rzeczywistość. Otyłość jest niezdrowa i to nie wszystko jedno, jak wyglądamy. Nie ze względów estetycznych, ale z powodu problemów, które się za nią kryją i z którymi należałoby się skonfrontować.


Końcowo unikanie myślenia o własnych wadach, skrajny indywidualizm, narcystyczne przekonanie o własnej wyjątkowości i rywalizacja promowana przez kapitalizm sprawiają, że obecny system dziś produkuje samych psychopatów.


Wartości współczesnego kapitalizmu i mechanizmy związane z wytwarzanym przez nie typem osobowości popychają w stronę agresji. W akcie przemocy sprawca odzyskuje zachwiane poczucie panowania nad innymi i nad sytuacją. Gwałtowne działanie sprawia, że czuje się potężny, a nie bezbronny, zależny i podatny na zranienie. Oddala w ten sposób poczucie bezsiły i w zarodku dusi budzącą się w nim frustrację. Bardzo łatwo zaprzeczyć jej istnieniu, bo naprawa obrazu ja jest natychmiastowa. Trudne emocje nie przedostają się do świadomości, za to przyjemność związana z rozładowaniem jest bardzo silna.


Towarzyszy temu zjawisko, które López Mondéjar określa pandemią funkcjonalnej psychopatii. W apokaliptycznym kapitalizmie psychopata czuje się jak ryba w wodzie, a szefowie go tylko chwalą. Twarda skóra, brak wrażliwości na ból własny i innych, instrumentalne traktowanie ludzi i relacji oraz wyobcowanie pozwalają nie przejmować się żadnymi granicami.


Ja bym powiedział, że oprócz psychopatów kapitalizm produkuje też autystów których nagły wzrost był mocno zauważalny w ostatnich latach, ludzi z depresją, paranoików i nawiązując też do francuskiego filozofa, Deleuzego, schizofreników.


#antykapitalizm #revoltagainstmodernworld #socjologia #psychologia #filozofia

koniecswiata

@Al-3_x Artykuł bardzo ciekawy, jednak chyba autor nie do końca rozumie czym jest psychopatia. W społeczeństwie rodzi się 1-2% psychopatów, tyle jest "korzystne ewolucyjnie", wiecej nie. Psychopaci maja fizycznie inne mózgi niż przeciętny człowiek, i nie, mózg nie zmienia się w ten sposób, bo ktoś coś zdysocjował. Twierdzenie, że tak jest, jest nadużyciem. Tak samo jak popularne jest teraz diagnozowanie u wszystkich narcyzmu, a to przecież jest poważne zaburzenie osobowości, i nie występuje u co drugiej osoby.

jajkosadzone

A moim zdaniem ludzie byli zawsze tacy sami- lasi na awanse,pieniadze,atencje,lekki styl zycia,podli i zlosliwi.


Teraz po prostu jest wiecej mozliwosci przekazu- dzieki social mediom i internetowi wszystko trafia na caly swiat w czasie rzeczywistym,a jeszcze 15-20 lat temu tyle tego nie bylo: internet nie byl taki powszechny,ale juz sie rodzily te problemy,ktore sa tutaj opisywane. Ile ludzi wrzuca w internet falszywy obraz swojego zycia- bardzo duzo,nie tylko w wieku maturalno-studenckim,ale glownie ludzie 40+lat!


A dlaczego rodzi sie mniej dzieci? Bo im bogatsze spoleczenstwa tym mniej sie dzieci rodzi- to nie dzieje sie od wczoraj. Ktos powie,ze w Niemczech czy Francji rodzi sie wiecej dzieci niz w kraju- tylko jak sie czlowiek zaglebi to wyjdzie na to,ze najwiecej rodzin wielodzietnych jest wsrod rodzin islamskich,a ich w Polsce jest ekstremalnie malo.


W Polsce duzo problemow rodzi sie od patologii szkolnictwa na kazdym poziomie- szkola ma placone od ilosci dzieci,a jako ze jest niz to nie ma nadmiaru chetnych! Wiec trzeba pielegnowac rozne patologie,przepuszczac z klasy do klasy roznych gamoni,wmawiac rodzicom( glownie im sie wpaja rozne pierdy odnosnie dzieci,bo rywalizacja miedzy rodzicami jest ogromna) o wyjatkowosci dzieci,bo jeszcze przepisze do innej szkoly...

Gdzies na hejto smigal artykul,ze rektor uczelni narzekal,ze niewiele ponad polowa maturzystow chce isc na studia- tak,powszechnosc edukacji wyzszej obnizyla poziom,wiec dyplom jest coraz mniej warty.A co jest dla uczelni najwiekszym problemem- spadek prestiżu czy spadek studentow( pieniedzy?).

Niestety zawala sie system i wszystko idzie w dol- nikt nie ma pomyslu co zrobic,zeby bylo lepiej!

Tylko czy nadmiar magistrow niczego cokolwiek pozytywnego wnosi do spoleczenstwa...

Co do chorob psychicznych- psychiatria sie rozwija,wiec sila rzeczy aktualnie za patologie uwaza sie rowniez zachowania,ktore kiedys byly mniej lub bardziej akceptowane.

Half_NEET_Half_Amazing

komuna to dopiero kształtuje pojebów 😉

Zaloguj się aby komentować

Half_NEET_Half_Amazing

@Afterlife

ale taguj #didaskalia

Zaloguj się aby komentować

splash545

@cebulaZrosolu dzięki, będzie czytane.

Zaloguj się aby komentować

Od 2/3 miesięcy jestem w nowym środowisku i ostatnio zaczyna mi się faza maniakalna. Od 1.5 tygodnia ludzie mnie nie poznają bo zazwyczaj prawie się nie odzywam, nic nie robię a teraz jestem dużo bardziej aktywny, wygadany. Ktoś mówi "ty to chyba borderline masz" ja z uśmiechem na ustach mówię "tak, i kilka innych rzeczy". Tylko chyba nie biorą moich odpowiedzi na poważnie, a ja wstydzę się wprost wymienić listę zaburzeń, które mam, i że teraz mam epizod maniakalny

Powinienem mówić wprost jakie mam zaburzenia?

#psychologia #psychiatria #pytanie

pol-scot

@Dudleus nie powinieneś o nich wspominać...

Zaloguj się aby komentować

Chcę Wam opowiedzieć o swoich wrażeniach z leczenia traumy metodą brainspottingu. Nie będę wrzucać nudnych definicji i wyjaśnień - przedstawię, jak to wygląda z mojej perspektywy. W razie czego w Internecie można doczytać, o co chodzi. Jeśli macie problemy psychiczne i tradycyjne terapie, leki itp. słabo działają, rozważcie przeczytanie tego postu i spróbowanie innego rodzaju leczenia. Ja póki co nie żałuję.


Wyszła kobyła i muszę podzielić to na dwie części - sesja nr 2 będzie w osobnym poście. Z góry dziękuję tym, którzy dotrwają do końca.


Jak najkrócej o mnie (można pominąć te akapity, jeśli nuda): 30+, problemy natury mentalnej przez całe życie, około 10-letnia historia leczenia - dwa krótkie pobyty w szpitalu, wiele wizyt u psychiatrów, różne leki, trzy terapie. Efekt? Jakiś tam, ale za mały, żeby normalnie żyć. Szpitale pomogły na chwilę, leki trudno powiedzieć, a co do terapii:


Pierwsza - za szybko rozkopane traumy, raptem kilka miesięcy, a ledwo uszłam z tego z życiem. Skończyło się szpitalem i gwałtownym zakończeniem współpracy. Myślałam za to, że przynajmniej wywaliłam wszystko, co mnie bolało, niestety myliłam się - po początkowym szoku wspomnienia zostały zakopane jeszcze głębiej. Siedziały w tej ciemnej otchłani przez kolejne lata, podstępnie pociągając za sznurki z ukrycia i sprowadzając na mnie przede wszystkim mnóstwo objawów somatycznych. Niejeden emeryt ma teczkę z dokumentami medycznymi cieńszą od mojej, i to znacznie. 


Druga - nauczyła mnie rozpoznawać i nazywać odczuwane emocje, przez co stała się fundamentem dla aktualnego leczenia brainspottingiem i znacznie przyśpieszyła efekty.


Trzecia - nadal trwa. Udało się dużo przepracować, ale kiedy braliśmy się stricte za traumy, natrafialiśmy na ścianę. Na przełomie poprzedniego i obecnego roku podnieśliśmy moją samoocenę nie tyle z kolan, co pomogliśmy jej przestać szorować mordą po podłodze. Na początku czułam się dobrze, nawet bardzo. Jak nigdy wcześniej. Ale wkrótce jakby otwarły się wrota piekielne.


Wspomnienia. Najpierw przypomniało mi się wszystko, co najgorsze z jednego i drugiego związku, oba zakończone wiele lat temu. Ale, o dziwo, z pomocą terapeuty szybko i sprawnie sobie z tym poradziłam. Najwidoczniej te konkretne bóle i żale nie zakotwiczyły się we mnie tak mocno, jak myślałam.


A potem jak mnie trzasło. Wizje dawno zapomnianych sytuacji z dzieciństwa - najpierw dotyczące ojca, potem matki, bo każde zgrzeszyło w inny sposób. Kompletnie nie mogłam sobie z tym poradzić. Zachowywałam się jak zastraszone zwierzę, jakbym żyła w strefie wojny i w każdym momencie mogły mi spaść na łeb bomby. Najbardziej obrywało się oczywiście partnerowi (niestety już byłemu), bo z jakiegoś powodu widziałam go jako wroga. Cały czas obawiałam się ataku z jego strony, ataku o różnej naturze. Objawów somatycznych tylko przybyło, bolało mnie absolutnie wszystko i chodziłam od lekarza do lekarza, a oni załamywali ręce. Nie potrafili mi pomóc.


Wyjaśnienia są dwa, być może oba poprawne. Jedno - organizm uznał, że stałam się na tyle silna psychicznie, by poradzić z tym, przed czym tyle lat mnie chronił. Kiedyś w końcu musimy to zrobić, nie możemy trzymać tego w sobie na wieki. Zajedziemy się, przecież już ledwo ciągniemy. Drugie - dzięki temu, że samoocena podskoczyła, przestałam widzieć siebie jako winną i mogłam ujrzeć sprawy takie, jakimi były. W pewnym momencie natrafiłam na swoje zdjęcie z dzieciństwa, z okresu, kiedy w domu było bardzo źle, i zobaczyłam na nim najsmutniejsze dziecko świata. Możecie sobie wyobrazić bladą jak ściana dziewczynkę, która ma kamienny wyraz twarzy i spojrzenie tysiąca jardów. To mi uzmysłowiło, że byłam tylko przerażonym dzieckiem i rodzina nie może tłumaczyć swoich występków tym, że źle się zachowywałam i nie dało się ze mną wytrzymać (usłyszałam to niegdyś wprost).


DO BRZEGU - BRAINSPOTTING:


Przeczytałam na reddicie CPTSD (to moje zaburzenie), że ludziom pomogła terapia metodą EMDR i postanowiłam spróbować. Terapeuta powiedział jednak, że najpierw zaczyna od brainspottingu i tak też zrobiliśmy w moim wypadku.


Najpierw porozmawialiśmy. Czułam potężne blokady na swoich wspomnieniach i emocjach. To typowe z traumą, przynajmniej u mnie. Trochę się uleje, ale gdy próbuję się z tym zmierzyć to BUM, odmowa dostępu. Masz tu ból brzucha, kołatania serca i atak astmy, żebyś nie zapomniała, że czujemy się skrzywdzeni. Nie licz jednak, że powiem ci, co dokładnie się wydarzyło - możesz tego nie przeżyć.


Pełna więc wątpliwości założyłam słuchawki, które mi wręczono, a potem obserwowałam, jak terapeuta rozwijał kija, który wyglądał jak wskaźnik do tablicy. Czekaj, co.


Gość wziął tego plastikowego patyka i zaczął przesuwać nim z wolna na boki, skosy, w górę i w dół i kazał obserwować oraz pozwolić myślom swobodnie płynąć. Myślę sobie no nie, Jerzy Zięba psychologii xDD Właśnie wystrzeliłaś niemałą kasę w kosmos, zaraz Ci weźmie i na bębnach zacznie grać xDD


W jaki sposób jakieś patrzenie na kij ma mi pomóc, o co chodzi? Nagle terapeuta zatrzymał ten wskaźnik i mówi "o, tu coś widzę". Coś tam poczułam, ale dalej zdziwiona myślę sobie "ale co widzisz", a on włączył muzykę i jakby mnie jakiś emocjonalny piorun walnął.


W słuchawkach leciały dźwięki o różnym natężeniu, szum morza, coś tam, nieistotne. Znałam tego człowieka 20 minut i rozpłakałam się przy nim jak dzieciak, co jest znamienne, bo w dzieciństwie krzykiem i ciężką ręką wytresowano mnie, żeby przy innych się nie rozklejać. Nawet oglądając filmy z kimś bliskim, zawsze chowam się, kiedy się wzruszę i powstrzymuję do ostatniego momentu. Czuję instynktowny lęk przed tego typu odsłonięciem się. A tu zero samokontroli, te uczucia były po prostu zbyt silne, nie do powstrzymania. To było jakby wziął tego kija i dostał się nim poprzez oczy do mózgu, do sedna problemu. Nie wiedziałam nawet, że to było podstawą całego mojego złego samopoczucia, trzonem tych wszystkich zaburzeń.


Zobaczyłam... nie. Znalazłam się w tym wspomnieniu, dosłownie jakby przeniosło mnie w czasie. Ten pokój, to blade światło i te same odczucia z ciała, które czuję na co dzień i których źródła lekarze nie potrafią odnaleźć, bo badania wychodzą dobre. Ból, zawroty głowy, spięte mięśnie, nudności. A potem strach. Paniczny wręcz. Uczucie znalezienia się w pułapce, bez wyjścia.


Strach to moja podstawowa emocja, towarzyszy mi cały czas, przez całe życie. Dzień w dzień muszę się z nim mierzyć. Nagle dotarło do mnie, skąd tak naprawdę się wziął, gdzie miał swój początek.


Po długiej chwili mierzonej w minutach strach przeszedł płynnie w gniew, a razem z nim przyszła chęć walki. Tyle że w tym wspomnieniu nie mogłam się w żaden sposób obronić, więc siedziałam na fotelu u terapeuty, zaciskając pięści bezsilnie. Uświadomiłam sobie, że gniew, który kierowałam na partnera, tak naprawdę nigdy nie był przeznaczony jemu. Nie on go, jak sądziłam, wywoływał. Byłam wściekła na tego, kto faktycznie zawinił, ale o tym nie wiedziałam, a to, co na co dzień czułam, te emocje, ten silny strach i idący za nimi gniew, były flashbackami z sytuacji dawno minionej (to wiem z książki "Strach ucieleśniony", autor Bessel van der Kolk, którą serdecznie polecam).


Nie powiedziałam terapeucie o tym, co widziałam, bo wcale nie musiałam - na tym ta metoda polega, że nie trzeba się otwierać, żeby działała. Skupialiśmy się za to na odczuciach płynących z ciała, bo ważnym było, żebym w końcu odzyskała z nim kontakt. Więc jedyne, co mówiłam, to np. "czuję spięte mięśnie w karku". Oczy miałam zamknięte, nie musiałam już patrzeć na wskaźnik. Mogłam też np. chodzić po pokoju czy nawet schować się pod kurtką, cokolwiek bym sobie zażyczyła.


Terapeuta wyjaśnił mi, że czas po sesji jest kluczowy dla leczenia i zalecił spisywanie wszystkiego - przemyśleń, emocji, odczuć z ciała, a nawet snów. Miałam ich kilka bardzo nieprzyjemnych i podobno to normalne. 


Po około dwóch-trzech tygodniach od sesji opowiadałam przyjacielowi o tych najgorszych swoich wspomnieniach. I nic, zero histerii, zero mocnych uczuć, ale też nie czułam istnienia tej blokady (trudno to wyjaśnić, ale fizycznie czuję, kiedy mózg odmawia mi dostępu do jakichś danych). A na kolejnej sesji (po miesiącu) moje myśli nie chwyciły się tego tematu, znalazły inny, wciąż nieprzepracowany. Ten pierwszy jakby przygasł, jego moc jakby się wyczerpała.


Nie wiem, jak to będzie wyglądać długoterminowo, ale po drugiej sesji (o której opowiem w innym poście, o ile się nie rozmyślę) jestem pełna nadziei i żałuję, że dowiedziałam się o tej metodzie tak późno. Nawet jeśli odczucia związane z tą konkretną traumą powrócą, to nadal zachowam wiedzę na jej temat. Może gdybym wiedziała wcześniej, skąd pochodził mój strach i gniew, mój związek by się nie rozpadł, kto wie.


Dzięki za przeczytanie, jeśli dotrwałeś/aś do tego zdania. Napisałam to, bo może ktoś tak jak ja odbija się od lekarza do lekarza i nie może poukładać życia i/lub umysłu. Jeśli masz podobne do mnie problemy, to życzę Ci powodzenia i żebyś próbował/a wszystkiego, co może Ci pomóc, nie poddawał/a się, jeśli wciąż istnieje choć cień nadziei.


#psychologia

MuojemuKotu

Dzięki za ten wpis - mi też proponowano tę metodę, ale po 5 sesjach przygotowawczych miałem prywatnie tak dużo stresu na głowie, że zawiesiłem temat. Troche irytował mnie "długi" czas trwania przygotowania do samego spottingu(do którego jeszcze nie doszło), ale teraz widzę, że 5 wizyt to chyba jest jeszcze nic.


Sam nie wiem, jaka jest szansa, że mi to pomoże. Problem, z którym wysłano mnie na spotting, opisałem już kiedyś na hejto:


https://www.hejto.pl/wpis/zaczne-od-konkretu-od-kilku-lat-a-konkretniej-od-czasu-upowszechnienia-sie-ledow

ismenka

Bardzo ciekawy wpis. Znałam samo pojęcie, ale nigdy się nie zagłębiałam. Tym bardziej chętnie poczytam 2. część - nie rezygnuj z niej i miałabym prośbę, aby mnie zawołać Życzę powodzenia w dalszej terapii.

Fafalala

Hejoszki, właśnie usiadłam do Twojego posta i jak czytałam Twój wstęp poczułam się jakbym czytała o sobie. Gdy dotarlam do momentu opowiadania o fotografii jak piorun uderzyło mnie wspomnienie, gdy sama znalazłam zdjęcie na którym zobaczyłam 6 letnie dziecko bez grama nadzieji w oczach. Zabolało mnie to, jak również to że Ty również tak cierpisz. Przytuliłabym Cię ciepło, bo nikt ale to nikt nie zasługuje na taki ból.

Co do terapii jestem zadziwniona tą abstrakcyjnoscią. Gdyby nie zaufanie do Ciebie, to bym pomyślała że ktoś mi tutaj kity wciska. Jak nabiorę gotowości, bo ta jest kluczowa porozglądam się, oczywiście po tym jak zbiorę milion monet.

Mi psychiatrzy polecali terapię CBT na cPTSD, ale jak mi się cholera nie chce wchodzić teraz w żadne terapię. 😄

Czekam na drugi wpis. Zawołaj jak możesz. Wszystkiego dobrego w nowym roku. Aby procesy samoleczenia były jeszcze bardziej efektywne.

Zaloguj się aby komentować

Choć uważam, że Freud miał racje i istnieje konflikt miedzy Id (pierwotne, podświadome, wyparte popędy) i superego (narzucane społecznie normy) to ten konflikt nie obejmuje wyłącznie kwestii ludzkiej seksualności. Freud też to końcowo przyznał i uznał istnienie popędu śmierci (Tanatos) któremu przeciwstawiał popęd życia (Eros) tożsamy u niego z libido. Ja jednak podobnie jak Jung nie utożsamiałbym libido jedynie z popędem seksualnym. Nietzsche utożsamiał instynkt życia z wolą mocy, która może być realizowana w sposób pozytywny (chęć twórczego artyzmu, lub przygodności o której pisał From) jak i negatywny (dosłownie faszyzm). W ramach intersubiektywnych norm tworzy się możliwość racjonalnego dyskursu co jest podstawą nowoczesnego społeczeństwa. Pojawianie się jednostek pokroju Trumpa zaburza ten dyskurs ponieważ Trump odrzuca jakąkolwiek normy społecznej debaty polaryzując ostro społeczeństwo.


W tym więc przypadku istnienie wspólnego systemu normatywnego ogranicza ludzkie, solipsystyczne pragnienie realizacji własnej woli dominacji (która ma w tym przypadku charakter pragnienia zwiększenia własnej sprawczości, a nie seksualny) nad innymi. Istnieje jednak jeszcze jeden wymiar naszych ukrytych lęków. Uważam, że każda jednostka ma skłonność do popadnięcia w paranoje. Człowiek ma możliwość popadnięcia w największe szaleństwo i bać się nawet własnego cienia, ale społeczny logos pozwala mu racjonalizować otaczający go świat co zwiększa jego poczucie bezpieczeństwa gdy kiedyś radził sobie z trwogą dzięki religii.


#revoltagainstmodernworld #filozofia #psychologia #socjologia #polityka

f7fac121-c2d9-4add-a37e-7ef698e45cfd
moll

@Al-3_x dorzuć #polityka

moll

@Al-3_x bo mieszasz w to polityczne polaryzacje

Heheszki

ergo: Trump jest waleniem konia na szubienicy.

Cheesy

Pojawianie się jednostek pokroju Trumpa zaburza ten dyskurs ponieważ Trump odrzuca jakąkolwiek normy społecznej debaty polaryzując ostro społeczeństwo.

Rozwiniesz?

Zaloguj się aby komentować

Napisałem już list do Mikołaja i czuję, że przyniesie mi coś, co "kupuje" już od dobrych 10 lat. Zacieram rączki. Mam ten egzemplarz po angielsku, choć nie lubię czytać tego typu treści w tym języku, więc nie psułem sobie zabawy.


Zwlekałem z zakupem, bo dla mnie to książka-symbol i chciałem być wystarczająco dojrzały, otwierając ją po raz pierwszy. Rzecz jasna nie jestem, ale przeczytać muszę.


#jung #ksiazki #psychologia #filozofia

db365b96-6358-4e75-94f2-2c60fe81b715
ErwinoRommelo

Wspomnienia o wykrzystywaniu seksualnym pacjentek?

Afterlife

@ErwinoRommelo Brzmi jakbys cos o tym wiedzial to podziel sie faktami.

ErwinoRommelo

@Afterlife Sabina Spielrein?

Zaloguj się aby komentować

Jak wpływa pora roku na człowieka? A no mocno. Ostatnimi czasy czuję się bardziej nerwowy, przygnębiony, brakuje mi motywacji i chęci do rzeczy, które sprawiały mi niedawno frajdę. Co prawda doszło trochę obciążeń psychicznych w ostatnim czasie, ale nie jest to nic, z czym sobie do tej pory jako-tako nie dawałem rady.


Niczym zadanie na psychoterapii, sam dla siebie zrobiłem sobie listę rzeczy, które zmieniły się na plus względem kwietnia/maja. I było tego naprawdę dużo. Właściwie mogę powiedzieć, że w większości sytuacji życiowych, idę we właściwym kierunku.


W marcu wróciłem do rodzinnego miasta. Świeżo po rozstaniu po 6,5 roku ze wspólnymi planami na życie. ZDRADZONY.... Z rozwalonym zdrowiem (łącznie 2 choroby), które utrudniało mi treningi i wysiłek fizyczny, często życie towarzyskie. Poza tym, od kwietnia do lipca nie miałem pracy, byłem rozbity psychicznie, miałem niskie poczucie własnej wartości, duża nerwowość, brak perspektyw. Gro słabszych osób wybrałoby sznur. Od tego czasu:


1.Moje zdrowie się trochę polepszyło, co pozwoliło mi na powrót do regularnych treningów, chociaż jeszcze droga przede mną. Natomiast zrobiłem naprawdę fajną formę na lato i pokonywałem swoje słabości krok po kroku


2.,Spędziłem piękne lato, obfite w wiele przygód z przyjaciółmi, moje zdrowie mnie coraz mniej ograniczało w życiu towarzyskim


3.Umawiałem się z kobietami, które były mną realnie zainteresowane

-Miałem bardzo fajną przygodę, zauroczenie, z fajną laską, z którą do dziś mam przyjacielską relację i kto wie co tam kiedyś z tego jeszcze wyjdzie

-W pewnym okresie doszedł seks podczas randkowania z jedną laską, czego mi brakowało

in general, mam kilka fajnych koleżanek i baby się mną interesują


4.Odnowiłem niektóre znajomości i zacieśniłem dotychczasowe w taki sposób, że mogę na tych ludzi liczyć


5.Zacieśniłem relacje rodzinne, które ostatnio kulały


6.Przede wszystkim - znalazłem pracę, w której mi fajnie idzie i jestem doceniany, po ostatnich zawirowaniach na drodze zawodowej, mam stałe źródło dochodu i nie muszę się martwić o przyszłość zawodową, bo mam plany


7.W owej pracy nawiązałem już trochę relacji biznesowych i ludziom dobrze się ze mną współpracuje


8.Zacząłem chodzić na psychoterapię i nauczyłem sobie z niektórymi problemami radzić


9.Wszedłem na poziom płynny z językiem angielskim, taki już mocne B2/C1 nawet


I wiecie co? No czuję się gorzej niż kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze wiele z tych rzeczy nie było bądź na nie cięzko pracowałem xD Po prostu czuję się do d⁎⁎y. Najgorsze jest to, że absolutnie wszystkiego powyższego nie doceniam. I liczę tylko na końcowy efekt "kiedy w końcu wszystko będzie dobrze". Ale poza tym, że mam do naprostowania zdrowie, to wszystko jest już prawie dobrze. Tylko wszystko siedzi w głowie....


Najbardziej martwię się o to zdrowie, ale ogólnie o przyszłość. Tylko nie wiem czemu aż nadto. W sumie sporo w tym życiu mam.


-Rodzinę, która zawsze mi pomoże. I wsparciem i finansowo w razie czego także

-Przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć i z którymi spędzam każdy weekend

-Nie jestem brzydki, jakoś z babami łapię łatwo kontakt

-Mieszkam w rodzinnym domu, w którym będę miał własne mieszkanie po babci (niedawno zmarła, ale ja nie mam głowy się do niczego przygotowywać i zostawiam ten temat na przyszły rok)

-Mam samochód, niewielkie oszczędności i spory budżet na własne zachcianki z wypłaty (nie płacę za nic poza jedzeniem dla siebie i paliwem + swoimi kosztami prywatnymi)

-Mam plany na życie zawodowe i nawiązuje coraz więcej relacji z lokalnym biznesem

-Mam swoje pasje i hobby, na które poświęcam czas.


A i tak jestem nieszczęśliwy i zalękniony o jutro....


#gownowpis #depresja #psychologia #zycie #zyciejestdodupy #zalesie #zwiazki

pizzalover

Przede wszystkim nie patrz i nie porównuj się do innych - ze tez chcesz miec to czy tamto, ze inni ustatkowani, ze maja cokolwiek czego Ty nie masz - no i co z tego? swiat jest tak skonstruowany ze wszyscy nie bedziemy nigdy miec wszystkiego - a przede wszystkim tego co nie zalezy od nas - nie rozkazemy nikomu zeby nas kochał (przykladowo). nie patrz na to jak Cie widza inni, zajmij sie tylko i wyłacznie SOBĄ, zadbaj o SIEBIE, niektóre rzeczy same przyjdą bądź nie ale nie mozemy przejmowac sie tym na co nie mamy wplywu, powodzonka :3

Zaloguj się aby komentować

Boję się przyszłości. Głównie z uwagi na zdrowie, które mi dokucza, ale to nie wszystko. Najbardziej boję się znów być w związku. Boję się braku akceptacji, boję się niewierności, boję się, że się nie nadaję, że lepiej być samemu. Boję się też, że sam nie będę nikogo umiał pokochać i będę w związku byle być. Z drugiej strony, mam ogromną potrzebę bliskości i bycia z kimś, więc to po⁎⁎⁎⁎ne.


Byłem 6,5 roku w związku i powiem tak - teraz do mnie dociera, jak bardzo byliśmy niedopasowani i ile było "redflagów", a ja to pchałem dalej. Finalnie, trochę wymuszałem w sobie uczucia i nadmiernie je okazywałem i dałbym sobie uciąć za kogoś rękę. Byłem pewny, że mimo wielu wad, to będzie to (w sumie chyba wyłącznie dlatego, że większość czasu moja ex była mocno za mną i widziała we mnie aurotytet).


Były plany na zaręczyny, dzieci, a finalnie można powiedzieć, że zostałem zdradzony (niefizycznie, ale emocjonalnie tak. Osoba 3 bardzo pomogła ex w tej decyzji + jej matka także, która mnie nie tolerowała, bo jesteśmy z różnych domów/środowisk - ja z takiej wykształconej rodziny, gdzie nigdy niczego nie brakowało, ona z rolniczej - gdzie doszli do czegoś ciężkim zapierdolem wiele lat w foliach, by na końcu przejąć gospodarstwo po rodzicach ojczyma mojej byłej). W skrócie - moja ex mieszkała ze mną w dużym mieście, ale pisała ze starym znajomym jakiś czas, który był z naszego rodzinnego, a i tak sporo siedział za granicą, bo jest marynarzem (na pewno się nie spotkali, bo my 100 % czasu wolnego spędzaliśmy razem, ale jak mnie zostawiła, to zaczęła się z nim spotykac dopiero, wiem to tez od wspólnych znajomych, no tak bywa). Dla mnie i tak jak zdrada.


Zawsze robię dobre pierwsze wrażenie, jak się z kimś spotykam, to druga osoba łatwo się wkręca. Ale mam też swoje wady, z natury jestem dość ciężki, jeśli ktoś nie ma dobrze rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, to taki związek nie wypali (jestem nadpobudliwy, mam twarde przekonania, lubię przejmować inicjatywę, bywam zapominalski i nie dbam o detale, czasem jestem bałaganiarzem, ale nigdy syfiarzem, bo jestem czyścioch).


Generalnie najbardziej boję się tego, że albo będę sam na amen, albo będę z kimś, kto mnie nie zaakceptuje i zrani, lub ja po prostu nie umiem odczuwać takich emocji jak miłość, zakochanie, chemia, z powodów blokad w bani.


Mam ziomka, który ma identycznie. Rozstał się 2 razy z dziewczyną, z którą finalnie jest nadal, bo mówił, że on nie chce, nie nadaje się, nie potrafi, ona znajdzie sobie kogoś lepszego. Tylko taki plus, którego ja sobie nie potrafię wyobrazić, że ona o niego walczyła. U mnie myślę, że nikt by o mnie nie walczył.


#zwiazki #gownowpis #redpill #psychologia #zalesie

cyberpunkowy_neuromantyk

@Lopez_


Myślę. że dobrze Cię rozumiem.


Najbardziej boję się znów być w związku. Boję się braku akceptacji, boję się niewierności, boję się, że się nie nadaję


Daj sobie czas na poukładanie tego w głowie, żebyś nie zrzucił tego na nową osobę. Taka prędzej czy później pewnie się pojawi.


lepiej być samemu


Oczywiście, że lepiej być samemu, niż w kiepskim związku.


teraz do mnie dociera, jak bardzo byliśmy niedopasowani i ile było "redflagów", a ja to pchałem dalej. Finalnie, trochę wymuszałem w sobie uczucia i nadmiernie je okazywałem i dałbym sobie uciąć za kogoś rękę. Byłem pewny, że mimo wielu wad, to będzie to


Miałem dokładnie to samo.


Generalnie najbardziej boję się tego, że albo będę sam na amen, albo będę z kimś, kto mnie nie zaakceptuje i zrani, lub ja po prostu nie umiem odczuwać takich emocji jak miłość, zakochanie, chemia, z powodów blokad w bani.


Tak, jak napisałem wcześniej, daj sobie czas. Jak rozstałem się z pierwszą dziewczyną, myślałem, że to koniec świata. Pozbieranie się zajęło mi prawie trzy lata - tyle samo, ile trwał związek. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak trudne jest rozstanie po sześciu i więcej latach.


Wiem, że to truizm, ale będzie dobrze. Nie śpiesz się z niczym. Poukładaj sobie to w głowie. Naucz się spędzać czas w pojedynkę (jeśli nie potrafisz), zrób dla siebie coś fajnego. Na przykład pojedź gdzieś albo zapisz się na jakieś zajęcia, jeśli lubisz takie rzeczy.


Ja na przykład zrobiłem właśnie zakupy w IKEI, żeby mieć jakiekolwiek własne rzeczy kuchenne - do tej pory nie miałem takiej potrzeby, a świetnie się bawiłem wybierając garnki, talerze, sztućce i inne potrzebne mi przedmioty. : D


Jakbyś chciał popisać prywatnie albo wspólnie się poużalać, to zapraszam, moja skrzynka jest otwarta. : )

Zaloguj się aby komentować

Hejka wszystkim! Jestem studentką psychologii i mówiąc krótko mega chciałabym zbadać osobę z jakąś chorobą przewlekłą. Nic poważnego, tylko nastrój, dyspozycji osobowości, stresik w życiu i takie rzeczy. Może ktoś by był chętny?? Wszystkich wyników dostarczę i wytłumaczę o co chodzi i co można zrobić by było lepiej!

Byłabym mega wdzięczna za pomoc z tym!!



#psychologia

Heheszki

@Alissss nadciśnienie tętnicze może być?

n3sk

Poka stópki, to zgodzę się na ankietę. Tu przewlekła schizofrenia paranoidalna.

Zaloguj się aby komentować

Chciałem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami w kwestii funkcjonowania w monotonii dnia codziennego, zwłaszcza w przytłaczającym okresie przełomu Listopada i Grudnia. Na wstępnie zaznaczę jedynie, że jest rzeczą wspaniałą fakt, że mam poczucie względnego bezpieczeństwa, stały dochód i ogólnie brak jakiś ogromnych życiowych zmartwień. Jednak w moim przypadku obecny okres zbiega się również z ukończeniem 45 roku życia i odczuwam to zniechęcenie o wiele dotkliwiej niż kiedykolwiek.

Jestem facetem i podpowiem, że naprawdę warto zbadać sobie hormony, bo mnie rozjechały się męskie hormony totalnie. Co z jednej strony jest naprawdę przykre i świadczy o tym, że zdolność do prawidłowego funkcjonowania organizmu jest po prostu słabsza niż jeszcze do niedawna. Jednak z drugiej strony jest to pocieszające, bo w końcu po wielu różnych badaniach udało się znaleźć przyczynę bardzo złego samopoczucia, które przez lekarzy jest klasyfikowane z marszu jako depresja. Dostajemy leki, którymi faszerujemy się przez wiele tygodni nie odczuwając żadnej poprawy, a poczucie przygnębienia i frustracji jedynie narasta. Dochodzimy do etapu, że nic kompletnie nie motywuje do tego żeby wstać z łóżka, najprostsze sprawy do wykonania zdają się być zbyt wymagające aby je ogarnąć. Nie mówiąc już o stresujących wyzwaniach dnia codziennego; pracy, obowiązków, spraw do załatwienia. Do tego spotykasz się z niezrozumieniem partnerki, która nie wiedząc dlaczego zaniechałeś aktywności i działania, torpeduje cię pretensjami, że w niczym nie pomagasz. Pojawia się syndrom błędnego koła, które jedynie pogłębia taki stan bezradności, który z kolei prowadzi do jeszcze większego wycofania i apatii. Dochodzisz do etapu, gdy zadajesz sobie pytanie: czy z tego w ogóle da się wybrnąć i choćby wrócić do w miarę stabilnego samopoczucia, bo w sytuacji gdy apatia pogłębia jedynie labilność emocjonalną, trudno jest uwierzyć, że z tej sytuacji istnieje jeszcze jakieś wyjście.

Czym można sobie pomóc? może napiszę truizm, że absolutnie nie polecam radzenia sobie za pomocą alkoholu. Nawet doraźnie i w mały ilościach. Jest to bardzo silny depresant, który wyłącznie pogłębi zły stan. Wszelkie dywagacje na temat tego, jaka jest bezpieczna ilość alkoholu, to jak zastanawianie się czy lepiej złamać sobie rękę czy nogę. Wątpię czy w takim kontekście ktokolwiek rozważałby możliwość świadomego okaleczenia się w taki sposób. Na pewno znajdziemy także obecnie mnóstwo trenerów od motywacji, rozwoju osobowości, treningu oddechu i szpagatów. Nie jestem pewien czy to pomaga. Mnie nie pomagało, a wręcz przeciwnie; czułem jedynie jeszcze większą frustracje gdy słyszałem, że jak nie wyjdziesz z toalety z co najmniej czterema pomysłami na nowe życie. Mnie w tym stanie brakowało siły na choćby jeden pomysł, więc wpadłem jedynie w przeświadczenie, że niczego nie umiem wymyślić.

Jestem po prostu ciekawy co wam pomogło w takich sytuacjach, lub co pomaga, bo przecież taki stan może się zdarzyć niejednokrotnie. Pozdrawiam. 

#mężczyzna #zdrowie #zdrowiepsychiczne #psychologia

slawek-borowy

Każdemu pomoże trochę coś innego, bo i źródła problemów często będą odmienne.

Znam ludzi, którym pomogły dopasowane leki na depresję, innym parę wizyt u psychologa, ktoś inny znów zdiagnozował sobie ADHD jako dorosły i też inaczej siebie postrzega i bierze leki, które go nieco stabilizują i czuje się lepiej.

Podstawa, to jest szukać i nie zniechęcać się, bo specjalistów mamy dookoła mnóstwo, dobrych rad od otoczenia jeszcze więcej, ale bez samodzielnego zaangażowania to trochę takie strzelanie ze śrutu, może trafisz może nie.


Ja do rzeczy które opisałeś, nie jako radę, ale wskazówkę, pomysł do zbadania, dodałbym praktykowanie stoicyzmu.

Sweet_acc_pr0sa

@dzidson-dzidek a propo alkoholu, jezeli masz silne adhd, to element depresyjny odpada i pozostaje jako czysty katalizator dopaminy xD ale bardzo łatwo się wtedy wkrecic w alkoholizm xD

ramzes

@dzidson-dzidek Keto plus sport. Po około pół roku restrykcji węglowodanów do 20-50g samopoczucie lepsze niż w podstawówce.


Polecam kanał metabolic mind na yt.

Zaloguj się aby komentować

Na tiktoku jest sporo treści edukacyjnych i jeden psycholog mówi o cPTSD, czyli traumie dziecięcej i objawach, które widać w dorosłym życiu. Wymienia następujące:


  1. Używanie poczucia humoru, żeby ukryć swój ból

  2. Nadmierne przygotowywanie się (brak spontaniczności)

  3. 3. Nadmierne [przepraszanie

  4. Nieprzyjmowanie komplementów

  5. Nadmierne tłumaczenie się

  6. Skrajna niezależność (nikogo nie potrzebujesz)

  7. Poczucie winy podczas odpoczywania

  8. Nieumiejętność w stawianiu granic

  9. Umniejszanie swoim emocjom

  10. Dajesz z siebie 150% z obawy o bycie niewystarczającym

  11. Ratowanie innych

  12. Lęk przed odrzuceniem

  13. Posiadanie wewnętrznego krytyka

  14. Nagle zmiany w rużynie potrafią wywołać skrajne emocje

  15. Większa ufność wobec zwierząt niż ludzi


Ile wam wyszło?


Gość ma na tiktoku @psychoterapiaolesiak


#psychologia #zdrowiepsychiczne #zdrowie



#ankieta

Ile masz objawów?

172 Głosów
AndzelaBomba

@RogerThat mi wyszły tylko 2 pkt, a to mam, jakiś trefny ten test 🥲

Odczuwam_Dysonans

@RogerThat brzmi jak standardowy pakiet ( ͡° ͜ʖ ͡°)

camonday

cPTSD to nie jest dziecięcy PTSD. To jest złożony PTSD występujący po traumie powtarzającej się dlugotrwale.

Tak, trauma z dzieciństwa jeśli przejawiała się dlugotrwale może być cPTSD. Ale to nie jedyny przykład

Zaloguj się aby komentować