Zdjęcie w tle
Fafalala

Fafalala

Osobistość
  • 69wpisy
  • 1159komentarzy

Staram się nie smutać za bardzo.

#heheszki #kreatywnabudowlanka #placesmierci

Niedaleko swojej ośki znalazłam zjeżdżalnię, która chyba ma na celu pozbywania się bombelków poprzez rozpędzędzenie je na wylocie do prędkości bolidu F1 wprost do kanału, który znajduje zaraz naprzeciwko.

Kto użyczy dzieciaka do testów zderzeniowych? XD

PS Plac jeszcze nie zdany do użytku, ale to chyba dobrze. Pozwy przyjdą później.

PS2 To serio jest bardzo wysokie. Popatrzcie na drzewa wokół. XD
786fd193-5e45-4345-9641-7f6e2b2901b9
e12909b7-20a1-4991-9105-70c94adb7d02

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: Zapraszam na wywiad że mną.

52.
Dzisiaj króciutko.
O 16:30 w radiu Pik będziecie mogli posłuchać wywiadu ze mną w którym opowiadam o swoich zmaganiach z tematem samookaleczeń i procesem tworzenia komiksu "Przerysowani", gdzie użyczyłam swojej historii.
Wywiad w sumie nie wiem jak wyszedł, raz nas rozłączyło bo w pracy mam okropny zasięg. :p Gadałam też trochę od rzeczy, tak jak mam to w zwyczaju, ledwo powstrzymałam się o opowiadaniu o kozach, albo mówiłam o tym, już nie pamietam. XD
Jezeli ktoś jest ciekawy tego tematu to zapraszam, chociaż wydaje mi się że wyszło trochę dziwnie.
I CO NAJWAŻNIEJSZE, jeżeli ktoś w waszym otoczeniu zmaga się, albo zmagał z tym tematem może warto dać im cynk o tym. Temat jest wyjątkowo niszowy, więc tym bardziej warto w ten sposób komunikować o tym problemie. Dodam, że nie traktuję się jako jakiś autorytet w dziedzinie rozcinania swojej skóry, ale chciałabym, tak bardzo bym chciała choć trochę ulżyć i uświadomić tych, którzy myślą, albo już działają w tym zakresie.

No i teraz widzę, że znów nie wyszło mi to krótko. Zdecydowanie jestem bardziej into pisanie, niż gadanie. XD
d6d2a13d-e81a-4814-80f3-6b2b7c68e7d6

Zaloguj się aby komentować

#naczteryrymy #zafirewallem

Dziękuję tutaj wszystkim obecnym za tak cieplutkie i grzmotnięte na cztery baty przyjęcie. Jak się rzekło, zapodaje temacik, liczę że idzie coś z tego ulepić i mam nadzieję, że zrozumiałam konwencję zabawy. Tak też więc...

Temat: Awaria
Rymy: Rury- postury- ampulaki- świstaki

Zaloguj się aby komentować

#heheszki #leki #psychologia #psychiatria

Tak sobie pomyślałam - na co mi jakieś tam klocki duplo za milion monet, jak mam swoje dropsy, więc przy najnowszej dostawie stanęłam przy blacie i stworzyłam taki oto zameczek, królestwa wiecznej szczęśliwości. XD

Podoba się? 😄
d96e1fd6-6cb0-4de6-b8b3-bbc458b2c8b1

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #chad #psychologia #nowyroknowyja

TLDR: Jak mi minął ten dziwny rok i czy zmiany w zdegradowanym mózgu są jeszcze możliwe.

51
Gdy tak sobie myślę, to ten rok był wysoce kluczowy dla kolosalnych zmian w mojej głowie i aby to zapamiętać i uporządkować, połasiłam się na ten wpis.

- Styczeń: Raz dołeczek, raz góreczka. Jeszcze wtedy nie wiedziałam co to oznacza.

- Luty: Odrwa mnie coraz bardziej, ale jeszcze na poziomie jest chujowo, ale stabilnie.

- Marzec: Przestaje powoli kojarzyć co się wokół mnie dzieje. Utykam na kanapie śpiąc po 13h i marząc o śmierci, albo latam pięć metrów nad ziemią śpiąc po 3h dziennie. Kolory, muzyka, emocje - wszystko jest bardziej intensywne. Problemy się nawarstwiaja, biorę kredyty, unikam obowiązków. Jest w pytę.

- Kwiecień: Mam tę moc!! Mańka wjechała na pełnej. Tańczę na ulicy, wyzywam obcych ludzi, rzucam pracę, biorę narkotyki i mówię że mam nadludzkie moce. Karuzela kręci się już tak mocno, że zaraz odkręci się śruba i wszystko poleci w kosmos. Pierwszy raz dzwonię na telefon zaufania, gdy zaburza mi się poczucie rzeczywistości świata. Potem do psychiatry, a po wizycie już nie wróciłam do domu. Pierwszych tygodni nie pamiętam, wciąż jechałam na benzo i spałam, spałam, spałam prosząc w przebłyskach aby mnie zabili.

- Maj: Wkręcam się już w psychiatryczny wir. Chodzę w kółko całe dnie, biegam zamiast chodzić, bawię się i cierpię. Próbuje się zabić, bo już nie mogę tego wytrzymać. Po próbie trafiam na oddział intensywnej obserwacji. Zaraz po tym opowiadam lekarzom o skorpionach. No pojebane. Czytam z pasją o stolicyzmie- dzięki za inspirację @splash545. Słoneczka doświadczam tylko na spacerniaku i świrko-wycieczkach do lasu raz w tygodniu, ale to jak się było grzecznym. Do teraz nie mogę sobie poradzić z niektórymi rzeczami, które się tam działy, a najgorsze z tego wszystkiego było zniewolenie. To że jesteś uwiazany do miejsca, z którego zwyczajnie nawet jak chcesz to nie wyjdziesz. Wola należy do ludu wszech lekarzy. Ludzie przychodzą i odchodzą, najróżniejsi i najdziwniesi, a ja nadal jestem. Tylko Franek i Tomek byli że mną zawsze. Dzięki chopaki!

- Czerwiec: Wychodzę na prostą, leki zaczynają mnie skutecznie stabilizować, nie czuje musu aby opowiadać ordynatorowi oddziału na obchodzie o swoich snach. Szacun dla niego, że zawsze mnie uważnie słuchał. XD Jakoś pod koniec miesiąca wychodzę, po 2,5 miesięcznym pobycie w czubkolandi, z diagnozą zaburzeń afektywnych dwubiegunowych i cPTSD. Wszystko to co się działo było straszne i zabawne zarazem. Czułam się jak zwierzak z zoo wypuszczony na wolność, ale musiało być przypałowo nie raz, w końcu trafiło się na swoich.

- Lipiec: Od razu idę do nowej pracy, a to był błąd. Byłam zagubiona, zagubiona i jeszcze mocniej zagubiona. W tym miesiącu była walka aby nie pogrążyć mojej reputacji w pracy. A Pani Doktor mówiła, żebym sobie odpoczęła, no i kurde miała rację. Ale cóż, walczyłam, przynajmniej za dobre pieniądze. Nawet łyknełam wakacji. Odhaczyłam Pol'and Rock i Uroczysko. Było zajebiscie. Zaczynam też terapię grupową dla osób z CHAD. Dzięki temu przestałam się czuć tak wyobcowana w swoich doświadczeniach. To też pozwoliło mi się poczuć mniej poza społeczeństwem. No i leki, leki trzeba brać, bo Pan Krzysio byłby rozczarowany.

- Wrzesień: Chodzę na terapię, PTSD chce mnie zabić. Ale nie dam się. Nie po tym wszystkim. Leki pomagają, otoczenie też mimo że nadal widać widmo wcześniejszych wydarzeń.

- Październik: Stabilizuje się, rosnię w siłę. Ogarnia mnie osobliwe uczucie, że jestem silna i że warto walczyć o siebie samą. Nie wiem czy kiedykolwiek tak miałam. Zaczynam dbać o siebie i idę pierwszy raz na paznokcie. Niby głupota, ale w końcu przestałam brzydzić się swoich dłoni. Zaczynam być w swoim rozumieniu kobietą. Pozdro @szkocka.

- Listopad: Zaczynam wiedzieć kim jestem, że to moja wola kształtuje rzeczywistość i że złość nie może być na cenzurowanym. Kończę 2 letnią terapię, z dwóch powodów: wyciągnie brudów zaburzało mój spokój, na co nie jestem gotowa i zaczynała mnie wkurwiać moja zbyt metodyczna terapeutka. Mój związek przechodzi potężny kryzys, ale o dziwo nie myślałam o śmierci. Za to przybiła bym sobie piątkę. Nowe koleżanki z pracy dostarczają mi wiele radości. Śmieje się nim tak jak dawno się nie śmiałam. To im pierwszy raz wyznałam, z jaką chorobą się mierzę. Wyszło naturalnie i bez wstydu. W końcu to cześć mnie. Trochę niechciana, ale wciąż ja. Moja dziwna, trzecia ręka.

- Grudzien: Czasem walczę z demonami, ale trzymam fason. Wiem, że czasem może boleć i pewnie będzie, ale nie muszę już z tym walczyć gdy nie mam sił, a tym bardziej się tego wstydzić. Jestem z marmuru, przynajmniej z zewnątrz, ale czuję się wspaniale. Przeszłam wielką drogę i jestem z siebie bardzo, bardzo dumna, chociaż gdybym mogła pominęła bym pewne elementy if u know what I mean. Rok kończę słuchając muzyczki pod kocykiem, pełna spokoju i zdrowej radości. Piszę sobie do Was Hejciaki na sam koniec, bo bardzo to lubię.

Wszystkim najlepsiejszego i jeżeli tego potrzebujecie, to wiedzcie że z każdego gunwa da się jakoś powoli wypełzać, chociaż 12 miesięcy temu na coś takiego za śmiałabym się w głos.

Dobra, już przestaje produkować dalej ten dlugaśny tekst. Bawcie się dobrze tak jak lubicie i bezpiecznie. Do usłyszenia w nowym roku. 🙂
624c1423-1061-4738-8975-120291a48937

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #ptsd #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

WARNING: Wpis porusza wiele trudnych tematów, więc żeby sobie nie psuć nastroju w ten piękny, poniedziałkowy poranek, jeśli chcesz czytać to polecam zostawić sobie lekturę na wieczór. Piszę o tym, tak na zaś, bo nie chcę aby było komukolwiek gorzej, przez moje literackie maziaje.

TLDR: Cierpiałam, cierpię i będę cierpiała, ale to nie znaczy że nie mogę być szęśliwa - czyli nie praktyczny przewodnik po cPTSD cz. 1.

50.
Patrzcie! Właśnie wypuszczam w swojej karierze 50 album! Nie wiem jak do tego doszło, ale jestem dumna z siebie i ze swoich czytelników. Poza tym, że jesteście niesamowitymi i mądrym w swoim podejściach ludźmi, to jesteście dla mnie zwyczajnie dobrzy robiąc mi najlepszy grunt pod moje wyznania i zmiany. Dziękuję Wam ludziska, jesteście Wielcy!
Kocham Cię również hejto, za to że dałeś mi idealną przestrzeń do rozpoczęcia procesu pisemnej autoterapii. Gdyby nie Wy i miejsce w którym jesteśmy tutaj wspólnie, w wielu sytuacjach wybrałabym inną ścieżkę, która być może doprowadziła mnie do innego, być może gorszego miejsca, a na ten moment cieszę się będąc tu gdzie jestem.

Wybaczcie również że milczałam, dając Wam wyłącznie strzępki informacji, ale powodów ku temu jest wiele, ale głównym z nich jest to, że bałam się, że znów zacznę pisać i zacznie się robić ze mną gorzej. Mimo tego strachu, czuje się w końcu gotowa, aby choć trochę zacząć się z tym zmierzać. Mam coraz stabilniejszy grunt pod nogami i to mnie niesamowicie cieszy. Do tej pory próbowałam zapomnieć o pewnych rzeczach, ale to zwyczajnie nie działa. One nadal dobijają się z podświadomości do świata w którym obecnie jestem. Trują mnie i zaburzają rzeczywistość. Karzą mi być i tu, i tam zarazem, wpływając na umysł i ciało. Każdy atak flashbacków, to jak dostanie fajerwerkiem prosto w goły tyłek- boli tak mocno, że aż odcina Cię od rzeczywistości.

Zaczynając pisać i wiedząc już o czym pocę się i jest mi tak strasznie gorąco. Pojawia się, ten charakterystyczny ścisk w klatce piersiowej, a ja zawieszam się raz za razem w reakcji obronnej na zbyt dużą ilość stresu. Wszystko sygnalizuje mi to, że wchodzę na niebezpieczny teren. Nie chcę, ale trochę muszę. Tym razem to ja chcę być górą, więc aby to osiągnąć muszę pisać, mówić, wypluwać treść, w nadziei że zadziała to równie oczyszczająco, jak bełt po zbyt mocnej libacji. Tylko to będzie taki paw, że wanna nie starczy, aby go pomieścić. Takie duże to będzie ptaszysko. Okej, odleciałam, czas wrócić do tematu...

Dopadają mnie wspomnienia, zawarte w jakimś zagmatwanym łańcuszku:

- pierwszy upadek- osoby, które powinny mnie zbudować najlepiej jak mogą na resztę czasu bytowania na świecie spieprzyli sprawę po całości. Znając od podszewki tajniki rozwoju psychospołecznego człowieka, również pod tym neurologiczny kątem, wiem że jestem zrujnowana w każdym aspekcie i to już tak nieodwracalne. Przegrałam w loterii życia już na starcie. Tak jak wielu z nas. Wyrywane ucho, trzaśnięcie pasa, ucieczki z domu, ciemno, zimno, ławki na których spędzaliśmy czas, prześladowania, groźby odebrania sobie życia. To są niektóre z klatek, które budzą się jak diabły o 3 w nocy.

- drugi upadek- obcy człowiek, wykorzystujący naiwność małego dziecka, zabił mnie, zabił małą mnie. Deklaracja, słowa, rury, ból, smród piwnicy, to do mnie wraca jak bumerang, który za każdym razem jak nawraca napierdala mnie prosto w twarz. To boli najmocniej.

- trzeci upadek - szkoła, która gnebiła mnie tak wiele lat w obliczu niezrozumienia tego, jak bardzo mało wydajny jest człowiek będący stale w trybie przetrwania. Ja walczyłam o życie, to czym dla mnie ma być walka o oceny?! Kolejne klatki, kolejne bolesne emocje, porażki które niszczą powolutku poczucie własnej wartości.

- czwarty upadek- samookaleczenia, jako próby urealnienia bólu fizycznego. Jak mogło być dobrze na zewnątrz, kiedy w środku byłam płonacym wysypiskiem? Tak nie mogło być. Ból ranionego ciała, mięso, otwarte rany, kąpiele we własnej krwi, opatrywanie i ukrywanie aktów brutalności w stosunku do własnej siebie, blizny rosnące jak grzyby po deszczu w szczycie sezonu pokazujące rosnący poziom degradacji. Czuję wstęt i żal z tego powodu, ale wiem że nie mogło być inaczej. Niestety.

- piąty upadek - procesy sądowe, które wytaczalam ja sama, jako młoda dorosła przeciwko mojemu ojcu. To ruszyło kolejkę pędzącą ku zmian. Pozew pisałam razem z przyjaciółką, dzień przed maturą z polskiego. Nasze przygotowania skupiały się na googlowaniu treści sądowych, a nie na przypominaniu sobie "Lalki". That's fucking normal. Czekanie przed salą sadowa w epogeum stresu, niepewności co do własnych racji, widok twarzy oprawcy, gdzie wciąż zwyczajnie się go bałam i te głupoty, które z pokorą musiałam wysłuchać.

- szósty upadek- uzależniona przyjaciółka, która dzwoniła do mnie o każdej porze prosząc o kasę na kolejną działkę, bo się zabije na zejściu. Nigdy nie sądziłam, że można mieć objawy odstawinne, bez zażywania. A jednak. Z każdym telefonem, trzęsłam się i automatycznie zalewałam zimnym potem. Pomaganie przy wkłuwaniu się, słowotok, trzęsące ręce, jej zdesperowana twarz i próby utrzymania jej przy życiu, to że mną zostanie.

Później upadłam raz za razem, tym razem wtórne. Te klatki, te upiorne klatki ranią jak ostrza. Staram się sobie z nimi radzić, ale momentami nie mam sił, dlatego muszę tutaj przerwać. Jak będę gotowa napiszę resztę.

PS Miłość wygrała, tak po prostu. Bolało, ale tak kurawsko ale teraz jestem szczęśliwa z osobą, którą kocham i która kocha mnie. Muszę zmienić parę rzeczy, ale to jest proces, który idzie w dobrą stronę. Czuję się, też mocniejsza sama ze sobą, więc łatwiej, a zresztą! Jest po prostu okej. Nie będę się rozpisywać w kolejnym wątku, i tak ten wpis jest przeraźliwie długi.

Gratuluję jeżeli tutaj dotarłeś i dziękuję, że jesteś, bo przyznaję- nie piszę tego tylko dla siebie. Piąteczka!
28bbb26f-d3db-44cd-b0db-b056ea2b5b8f

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza

49.

25.11 skończyłam 2 letnią terapię, bo byłam na to gotowa.

2h później skończył się mój 11 letni związek, na co już nie byłam zupełnie gotowa.

Ja tylko chcę, aby było choć trochę okej.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: Próbuje się odnaleźć, wciąż i wciąż i wciąż.

48.
Wybaczcie, że tyle milczałam, nie miałam przestrzeni ani chęci by pisać. Chyba trochę umarł we mnie ten pisarski sznyt. Jeszcze go spróbuję reanimować...ale nie tym razem, bo będzie krótko, chyba.

Szukam się, szukam się na milion sposobów. Na terapii, na grupie, u lekarzy, przy dobieraniu leków, rano gdy wstanę szykując się do pracy, aż do momentu gdy zasypiam i topię się w swoich myślach. Nie jest łatwo Wam powiem. Czuję tę górę lodowcową sam szczyt i może lekko pod powieszchnia, ale głębiej nadal ciemno. Daje sobie czas, bo podobno czas nie goni nas. Podobno.

W ostatnim też czasie, przymuszona swoją sytuacją życiową powoli zaczynam budować swoją autonomię tak na zdrowo. Czuję coraz bardziej co jest moje, a co innych. Nie zawsze udaje mi się wybrać czy nawet sobie uświadomić odpowiedni wybór, ale lekko coś tam w środku kiełkuje. Obciążona ciągłym strachem przed odrzuceniem, popełnieniem pomyłki czy bolesną ocena coś we mnie kliknęło, że nie muszę się tak płaszczyć i błagać o miłość, bo przecież mam ją w sobie. Brzmi to jakbym wyrwała kilka losowych słów z akapitu słabego romansidła, ale może i w nich jest trochę prawdy. Gdy już to poczułam trochę rzeczy w mojej głowie stało się jakby jaśniejsze. Mam szczerą nadzieję, że i w Was znajduje się taka potężna wewnętrzna energia zwana miłością.

Anyway zaczynam czuć, że idę dobrą drogą.

PS Ja chyba jednak nie umiem w krótko.
68987da6-4c3c-44ee-9067-c384c0b25c39

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie #rozkminy

TLDR: Nie mam dobrych wieści, czuje że jestem zepsuta.

47.
Jestem zmęczona, jestem zmęczona sobą. Swoimi rozkinami, lękiem jaki się z tym wiąże. Tego że nie wiele jestem w stanie coś ze sobą zrobić, bo w kółko blokuję mnie nie tylko głowa ale i ciało. Jestem jednym i drugim zawiedziona, żałuję że taka jestem i nienawidzę się. Nawet już nie wiem co mogę zlokalizować przyczyny aby z tym walczyć. Czyje się przegrana na całej lini. Boli mnie to i zabiera chęć do działania ze sobą, tak aby o siebie zadbać, zainwestować, zaangażować się w coś nowego.

Czy jest jeszcze dla mnie nadzieja?

Wiem że nie powinnam tak o sobie myśleć na poziomie racjonalnym, ale w środku czuje coś zupełnie innego. Trujacego i paraliżującego. Gdy mam natarczywe myśli moje serce przyspiesza, ciało sztywnieje, mózg z produkcją lękowych myśli pracuje na najwyższych obrotach. Nie umiem tego zatrzymać. Męczę się i wręcz boli to wszytko. Nie chcę tak żyć.

Przy lekach emocje te nie były tak silne, ale nie czułam nic i bolało mnie to również. Funkcje poznawcze i społeczne spadły do minimum. Nie mówiąc już o skutkach ubocznych, które czułam na ciele. Nie widzę dla siebie dobrego wyjścia z tej sytuacji co dodatkowo obniża poziom motywacji aby o siebie zawalczyć.

Nic mi się nie chce, nawet oddychać. Działam wbrew zmęczeniu. Na tym etapie uważam to za czyn heroiczny. Tak proste rzeczy mnie wykańczają i czuje że więdnę. Ale walczę, nadal walczę, chociaż jestem już tym bardzo zmęczona. Muszę to przetrwać i utrzymać się na powierzchni. Trzymajcie za mnie kciuki.
8bd311f4-c1ac-4f06-929c-9e7e7f959605

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie #rozkminy #przemoc

TLDR: Cisi bohaterowie.

46.

Hej Wam. Ciągnie mnie do pisania, chociaż mam wrażenie że nie mam o czym. Żaliłam się na to siostrze, która mi zasugerowała abym pisała o czymkolwiek. Tak więc, to jest wpis o wszystkim i niczym.

Mam ogromne problemy z samooceną- zaskakujący zwrot akcji. Jestem uzależniona od opinii innych, a zarazem gdy słyszę coś miłego odpieram to jakbym została zaatakowana nieprawdą. Mój mózg nie przyjmuje komplementów. Ma zepsuty software przy samych fundamentach. Praca nad tą degradacją wartości, rozpoczęła się już we wczesnym dzieciństwie - kolejna prawda objawiona. Dla mnie to było trochę odkrywcze, gdy siostra przypomniała jak byłyśmy zmuszane do przepraszania ojca za wszystkie "przewinienia". Opisała mi sytuację gdy moja najstarsza siostra stała pod piwnicą 10h za wypaloną żarówkę. Człowiek zwany ojcem powiedział, jej że będzie mogła wrócić dopiero jak szczerze przeprosi. Wyobrażacie sobie, jak można przepraszać za złuzytą żarówkę? W międzyczasie wpadała do niej mama, mówiąc "no przeproś go", na co natrafiała na trafne pytanie "ale za co?!", "przeproś go i już" - naciskała mama. Nie było niczego takiego, aby zeszła i mówiła, że wie że niczego złego nie zrobiła, żeby się nie przejmowała, że jest z nią i wspiera ją w tej trudnej chwili. Taka była jej rola. Natomiast moja siostra miała przeprosić i już, dla świętego spokoju. Kolejna z rodzeństwa uciekła z domu po tym jak dostała rurą od odkurzacza w udo tak mocno, że powstały krwiak rozerwał jej spodnie. Mieszkała pokątnie u znajomych, w pożyczonym od kolegi śpiworze i unikając ich rodziców. Wpadała do domu, by szybko się umyć. Mama nie okazała jej wsparcia, naciskała tylko, aby się spieszyła, bo uwaga "ojciec wróci". To chyba był najbardziej oklepany szlagier w domu. "Ojciec wróci" wybrzmiewa w naszych głowach jak jakiś reklamowy dżingiel. Opisuje nie swoje sytuację, bo do swoich nie mam dojścia, ale na tę historię otworzyły się jakieś dziwi w mojej głowie. Też musiałam przepraszać i poniżać się za wszystko. Nie było niczego w kontrze, tylko idea świętego spokoju i unikania. Po tym wszystkim czuje wszechogarniajacy żal, że życie musiało aż tak nas doświadczać.

Wchodze w etap przeżywania złości na mamę. Do tej pory ją idealizowałam, widząc jaką przemianę przeszła, ale też nas zawiodła na całej linii. Rzadko była dobrym głosem w morzu psychopatii. Również dołożyła swoją cegiełkę. Wolała unikać, kłamać i odpuszczać, wplątujac nas w to samo. Weź wzrastaj w takim domu, nie doprowadzać swojej somooceny do krytycznego minimum.

Atakowani z dwóch frontów w najważniejszym okresie życia każdego człowieka odradzamy się pełni sił, jak feniksy żyjąc, budując relacje i kształtując coś zupełnie nowego, zdrowszego. Powiem nieskromnie, myślę że ja i moje rodzeństwo jesteśmy bohaterami.
0a9306e1-794a-4b4c-93e6-161660595bbd
Krzakowiec

Jesteście bohaterkami i jednocześnie cholernie twardymi osobami i zyczę Ci zebyś w to naprawdę uwierzyła.


Sam fakt, że robisz coś z tymi traumami, przeżywasz je na nowo nie chowając się przed nimi to naprawdę duża próba charakteru, dobrze słyszeć że idziesz do przodu :)


A rodzice? Nie komentuje, bo nie ma sensu - każdy ma swoje traumy i oni odwrotnie od Ciebie nie poradzili sobie z nimi, więc wzrastaj dalej i życzę duuuzo empatii do samej siebie, bo jesteś zajebista a na pewno często i niesłusznie o tym zapominasz.


Trzymam kciuksy!

Farmer111

Jesteś dzielną Kobietą. Ty i siostra możecie być trenerkami uczącymi jak walczyć z psychopatami. Dajesz radę mimo zaorania psychicznego. Jeśli chcesz pogadać pisz na priv. Myślę, że każda forma kontaktu z normalnymi ludźmi będzie terapią. A kiedyś uwierzysz, że Jestes wartościową i ładną kobietą.

dez_

@Fafalala zauważam pewną prawidłowość w zdiagnozowanym Chad'zie, a trudnymi relacjami w domu, z ojcem zwłaszcza. W bliskim otoczeniu mam taki przypadek i też był związany z ojcem (w tamtym przypadku despotą i alkoholikiem zarazem, nie wiem jak z tym alkoholem u Ciebie). Wiem natomiast że dobrze dobrane leki przy chadzie potrafią działać bardzo dobrze, do tego stopnia, że owa osoba może całkowicie wrócić do zwykłego życia. Mało tego, zdecydować się na prowadzenie własnej działalności (z sukcesem) !


Trzymam kciuki!

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie

TLDR: Afirmacja na pokochanie siebie.

45.
Jestem wartościową osobą, która przeszła piekło ale nadal utrzymuje się na powierzchni. Czas wymaga zmian i sama chce zmian. Potrzebuję ich jak powietrza, już nie chce żyć jak wcześniej. Zasługuje na coś lepszego. Wiele barier stawiam ja sobie sama. Nie zawsze rozumiem rzeczywistości. Obrazy są zdewaluowane, niewyraźne, krzywe. Czasem całkowicie pozbawione sensu. Wszystko to wytwarza mi się w głowie. Życie to gra, można się bawić, a ja chce pozbyć się blokad w głowie.

Jestem wartościową osobą, pełna ciepła, czułości, chęci działania i zmian. Nie mogę więcej żyć w trybie przetrwania, podkładając się przy każdej próbie konfrontacji. Pozbądź się stresu, który rujnuje Cię stopniowo jak blachę rdza. Zaufaj sobie, że uniesiesz wszelkie trudności, tak jak do tej pory unosiłaś. Pozwól sobie poczuć radość niezależności pozwalając na głębsze poznanie się samej sobie. Nie bój się, wyluzuj, a wszystko będzie dobrze.

Tę litanię wznoszę na cześć samej siebie i swoich sukcesów w dotychczasowym i przyszłym życiu. Jestem wspaniała, więc mam o co walczyć.
6a2fe866-bcbc-44c1-9dce-5dd0e2fccee2
lagun

@Fafalala trzymaj się, nic nie jest w stanie ci przeszkodzić, ryjem do przodu, zawsze

M4G33k

Tak jestem Ci wdzięczny że się tym podzieliłaś że aż wysłałem Ci napiwek na Suppi, daj znać czy dotarł bo nie wiem jak to działa :)

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: Festiwalowe przemyślenia.

44.

Piszę ten tekst będąc na festiwalu przyjemnie określany festiwalem kultury psychodelicznej. Wy już wiecie co można doświadczyć w tego typu miejscach. To to wszystko mnie omija, gdzie wcześniej lubiłam zapodać sobie jakieś grzyby czy inne 2C-B. Nowym dla mnie poza okresami maniakalno depresyjnych jest życie w trzeźwości. Jedyne co teraz sobie zapodaje to duże dawki nikotyny i minimalne zioła, tak aby nie było zbyt jasno w głowie.

Dzieki tym wszystkim zmianom o wiele lepiej korzystam z terapii. To jedyny plus brania leków i nie picia alkoholu. Nawet ostatnio udało mi się szczerze zapłakać nad moim losem. Tak spontanicznie i żywo jak dziecko. Po chwili dopiero dostał się ten spaczony dorosły do głosu, który kazał mi przestać bo: A) po co to taki cyrki odstawiać, B) musisz mieć nad sobą kontrolę. Czyli to co wszystkie misie auto destrukcji lubią najbardziej.

Uczę się nadal mówienia o sobie i swoich stanach. Doszliśmy na ostatniej terapii do źródła problemów z komunikacją z mojej strony. O tuż mam niezaspokojoną potrzebę tego aby ktoś drążył temat, dopytywał, narzucał się mi. Zupełnie tak jak potrzebowałam za dziecka, aby ktoś zaczął wnikać w problemy z którymi mierzyłam się w dzieciństwie. Potrzebuję natarczywego zaintersowania mną. Czy to już oznaka wybujałego ego?

PS Właśnie kończę ten wpis siedząc na worku z sianem pod sceną z chillową ambientową muzyka w bajecznej leśnej scenerii. Za niedługo się zbieramy. Oceniam, że dobrze spedzilam czas. Nawet bardzo dobrze. Mega korzystnie pobyt tutaj wpłynął na moją głowę. Minęły mi te wszechogarniajace lęki i paranoje i jestem bardzo ciekawa jak będzie po powrocie. Trzymajcie kciuki aby było dobrze. Wszystkiego dobrego w tą magiczną niedzielę.
cbb5c565-e777-43e9-b7b5-705c3802c633
RogerThat

@Fafalala wygląda jak Uroczysko. W ogóle świetne są te festiwale, lubię, ale już nie mam sił.

splash545

@Fafalala fajny taki festiwal, a skoro dobrze wpłynął na Ciebie to tym lepiej. Widać, że dobry klimat

wozny87

@Fafalala marzy mi się trio po LSD, ale brak dostępu + strach

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychiatria #psychologia #iinnetakietakie

TLDR: Wstaje z martwych.

43.
Jakoś ciężko było mi usiąść do pisania. Czułam się, jakbym nie miała nic ciekawego do przekazania, czy to Wam, czy komukolwiek innemu. Moja rzeczywistość się zmieniła po szpitalu i po diagnozie. Ale po kolei.

Zostałam wypisana ze szpitala pod koniec czerwca po 2,5 miesięcznym pobycie. Myślę że byłoby dłużej gdyby nie mój nacisk na chęć powrotu do pracy, chociażby na ostatni tydzień kończącej się umowy. Diagnoza: choroba afektywna dwubiegunowa z ultra szybką zmianą faz, PTSD i zaburzenia dysocjacyjne. Trochę tego jest. Jeszcze trochę a zacznę odhaczać kolejne jednostki chorobowe zupełnie jak numerki w bingo. Jestem w dodatkowo w trakcie diagnozy complex PTSD. Na pożegnanie wręczyłam trzem osobom z oddziału, które mi najbardziej pomogły mały podarunek w postaci bransoletek z minerałów i małego bileciku z podziękowaniem. Usłyszałam dużo miłych słów od nich, co do mojej osoby czy mojego oddania i zaufania w proces leczenia. Usłyszałam nawet od lekarki prowadzącej, że zżyła się już ze mną, chociaż nie jest to co się chce słyszeć od osoby, która warunkuje Twój wypis.

Nie mogę się pogodzić z diagnozą i lekami które muszę brać aby nie oszaleć. Jeszcze w szpitalu dopytywałam z nadzieją, że może jest cień szansy, że ta diagnoza może nie być prawidłowa. Usłyszałam, że takowej nie ma i mój przypadek jest klarowny. Nie wiedziałam co powiedzieć, tak wiele osób na oddziale miało tą samą diagnozę i wracały tam mniej lub bardziej regularnie. Nie chcę być jedną z nich. Aby nią nie być muszę brać leki. Natomiast one sprawiają, że nie czuje się w pełni sobą. Ani nie odczuwam wielkiej radości, ani wielkiego smutku. Jestem na dennej medianie. Wiadomo, one mają tak działać, więc to raczej sukces, ale nie w momencie, kiedy czuje się że tracę w tej stabilizacji siebie. Mam wrażenie, że nie mam już nic ciekawego do przekazania, że moja osobowość wypłaszcza się jak kartka, że nie mam tego cienia szaleństwa, które po części kochałam w sobie i nienawidziłam. Trudno jest kiedy musisz wybierać między zdrowiem, a jakimkolwiek wymiarem własnej osoby. Nie wiem czy udało mi się to Wam wyjaśnić, mam problem ze złapaniem właściwych myśli, czuję się zagubiona… znowu.

Ach i czuję lęk, wszechogarniający lęk, który poraża mnie na całej linii. W psychiatrii nazywają to zacnie lękiem uogólnionym. Boję się raczej większość czasu. Tego że zaśpię, tego, że nie zdążę, tego że zgubiłam klucze, telefon, że nie podołam wyzwaniom pracowym, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia ludziom wokół, że moja praca terapeutyczna nie jest już tak efektywna jak wcześniej, że nie umiem jeździć już autem tak dobrze jak wcześniej, że zabiję się śmigając na rolkach, że stracę miłość. Dużo tego i to mi tak magluje się w koło w mojej głowie. Rzeczy z którymi nie miałam problemu wcześniej, teraz mnie porażają. Nie umiem sobie z tym poradzić, bo przełamywanie lęku nie zdaje się na zbyt wiele, bo zniknie jeden lęk, a pojawi się drugi. Oszaleć można.

Aby nie było tak ponuro powiem, że bałam się też wrócić do pisania, że to nie wyjdzie, że nie ma o czym, że zacznę i nie będę wiedziała jak skończyć, a tu okazuje się, że mogłabym pisać i pisać bez ustanku, bo tyle myśli i zdarzeń przewinęło się w mojej głowie przez te dwa miesiące. Cieszę się, że do Was wróciłam. Tęskniłam i dziękuję za to, że i Wy dalej o mnie pamiętacie. To mega uradowało moje zlęknione serduszko.

PS. Już miałam pierwszy wgląd do komiksowej historii nt. mojego etapu z samookaleczaniem. Niestandardowe i czułe podejście autora do przedstawienia mojego epizodu z życia bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że ta historia pomoże chociaż jednej osobie ustrzec się przed tym piekłem. Zarys historii już jest, teraz tylko ilustracje i będzie cud malina. Fajnie jest mieć na coś takiego wpływ, zwłaszcza kiedy artystyczny półświatek nigdy nie był mi bliski, tak aby aktywnie uczestniczyć w procesie twórczym.
4cb699f3-93d6-440e-80df-e4ec8ec69b14
OjciecCiesli

Mam kumpla z podobnymi problemami. Sporo ćpa, z ciekawości jak to wyglądało u Ciebie?

splash545

@Fafalala sorki, że dopiero teraz piszę komentarz ale to hejtopiwo wybiło mnie z rytmu na kilka dni

A tak co ja Ci tu będę pisał, już kilka osób zawarło trafne myśli w komentarzach. Napiszę tyle, że Twój wpis czytało się bardzo dobrze i wcale nie miałem wrażenia, że jest w nim mniej Ciebie. Jeśli już to właśnie więcej, teraz właśnie zaczniesz poznawać jaka naprawdę jesteś a nie jadąc na dopalaczach i autopilocie. No i co z tymi drobiazgami, które Cię przerażają to tak już bywa, że życie potrafi być straszne i czasem byle pierdoła potrafi wybić z rytmu i sam się temu dziwię odkąd zacząłem żyć odrobinę bardziej świadomie niż kiedyś.

Praktycznie wszystkie zmiany w życiu są ciężkie i przerażające - fajny odcinek o tym ma Niedźwiedzka w swoim podcaście. Ale z czasem będzie lepiej i łatwiej a ja wiem, że dasz radę bo jesteś mega ogarnięta

Fajnie, że mogłaś wziąć w procesie kreacji tego komiku, bardzo mnie ciekawi jaki będzie efekt końcowy.

Yossarian

Nie chcesz wracać do szpitala, ale buntujesz się przeciwko lekom?


Ci wszyscy, którzy wracają, robią dokładnie to samo.


Skąd ta awersja do leków?


Mam nadciśnienie, biorę leki. Do końca życia.


Mam raka - biorę chemię, i cieszę się, że żyję.


Mam cukrzycę, mierzę cukier i biorę insulinę.


Jesteś kolejną osobą z chad, która ma tako sprzeciw do leków? Czy to jest część tej choroby?


Jesteś jakąś wyjątkowa, że wymagasz od wszechświata, żebyś Ty jedna była zdrowa bez leków? C'mon...


Mój kolega zachorował na cukrzycę na studiach = całe życie na lekach. No i?

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #farmakologia #iinnetakietakie

TLDR: Kryzysowy freestyle, czyli ściana tekstu pełna dziur i kwiatów.

42.
Mówię do siebie czule. Z wyrozumiałościa i ciepłem. Staram się odpuścić ciągłym pretensjom pod szyldem popełnionych błędów (albo i nie) tłumacząc sobie, że wykorzystywałam wszystkie zasoby jakie miałam na tamtą chwilę. A to że było ich niewiele i były mało przystosowawcze to nie jest moją winą. Pracuje i pracowałam na tym co mam. Dodatkowo pragnę odpuścić w zakresie kontroli trudnych uczuć. One będą, a koncepcja bezkresnego szczęścia jest ulotna, nierealna wręcz utopijna. Będziemy czuć ból, rozczarowanie, odrzucenie nie raz nie dwa. Akceptacja tego jest nieziemsko trudna, zwłaszcza gdy życie już doświadczyło Cię na tyle boleśnie, że masz wrażenie iż los napierdalał Cię kijem po głowie prawie całe dzieciństwo.

Już mam dosyć kopania z życiem. Dosyć! Dosyć! Ja chcę dobrze żyć, a nie jakkolwiek.

W nocy pod natłokiem pozytywno-negatywnych myśli, przeżyłam najgorszy atak paniki jaki miałam. Próbowałam się odnaleźć w ilości zagadnień które chce i potrzebuje ogarnąć skoro wybieram świadomie życie, a nie unicestwienie. Ilość tego sprawiła, że poczułam lęk w każdej komórce swojego ciała. Myślałam że tracę zmysły, że tak mi już zostanie. To było jak żywy koszmar. Nie wiedziałam czy pójście do dyżurki po leki nasenne było wytworem mojej wyobraźni, czy prawdą, bo byłam w takim zawieszeniu między światami. Ale ogarnęłam to, zasnęłam. Udało się z farmakologiczną pomocą, ale zdołałam o nią poprosić. To już jest sukces.

Mam wrażenie że mój mózg jest w jakimś osobliwym stanie emocjonalnego limbo. Nie wiem czy to wina leków, czy stan chorobowy, albo taka już jestem. Czuję się przezroczysta, mdła, a zarazem rozemocjonowana w środku. Jak ktoś by mnie zapytał jak się czuje, wzruszyła bym ramionami i odpowiedziała "uj tam wie", a takie pytania padną zarówno od lekarzy, jak i bliskich. Nawet nie bardzo wiem, po co ja to wszystko piszę. Czuję że jakość tego wszystkiego spada, że mniej ognia jest w tym co tworzę. Nie podoba mi się to. Ale mam do siebie mówić czule. Piszesz jak czujesz Fafalala, z serca jak zawsze nie tylko z głowy. To wspaniałe, że pomimo lęku, apatii, trzesących dłoni i problemów ze wzrokiem nadal piszesz zarówno dla siebie, jak i dla innych, którzy też niewątpliwie powinni się częściej mentalnie przytulać.

To nie działa, nadal jestem rozczarowana, ale nie mogę oczekiwać, że to zadziała od razu. To proces, który już trwa i będzie trwał do końca życia. A ja nie chcę malować trawy na zielono, wciskając że parę zdań napisanych w jakimś psychologicznym zrywie zmieniło moje wieloletnie spaczone myślenie, które stawia mnie jako największego demona i kata dla samej siebie. Nawet nie chcę tego czytać. Czuję wstyd. Dużo się dzieje we mnie, i jak jeszcze nie wiele rozumiem aby móc to zmienić, jednego jestem pewna - muszę się bardziej polubić.
16a4ab78-59b2-4bf6-a4c2-4768435fce5f
ErwinoRommelo

Pewien umarly poeta z kawiarenki #zafirewallem napisał kiedyś « Na końcu sam siebie za wszystko przeproszę. », też tak musisz, przeprosić nawet jak niema za co, odpuścić i sama siebie polubić tak jak mu lubimy ciebie, ale jak to zrobić to niewiem. Pozdrowionka i przytulasy!

https://open.spotify.com/track/2l9HDZnaCCaPxhL4fPWScK?si=ztE2oZjaRDiT4COUDl4cgA&context=spotify%3Asearch%3Awond

ZygoteNeverborn

@Fafalala Nie widzę powodu do wstydu, nie zrobiłaś sobie tego sama ani się o to nie prosiłaś. Dla mnie twoje wpisy są bardziej interesujące niż znakomita większość produkcji tutaj.

daniel-chmielewski

Cześć, tu Daniel od Przerysowanych. Cieszę się, że czekasz na komiks, jestem w trakcie pracy nad nim. Chciałbym z Tobą skonsultować szkice, jeśli zdążysz odpowiedzieć w tym tygodniu. Mój mail: zerodc [at] wp.pl Pozdrawiam!

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #farmakologia #iinnetakietakie

TLDR: Na szybko co u mnie.

41
Mijają mi dzisiaj 2 miesiące na oddziale. Tak, tak, nadal nie wyszłam i jeszcze się na to nie zapowiada. Mam ciężką odmianę Chad, z szybką zmianą faz. Co tydzień jak z zegarkiem w ręku zmienia mi się faza z depresyjnej na manię/hipomanie i odwrotnie. Co się Profesor, który robi kontrolne obchody co wtorek, na oglądał moich różnych oblicz to jego. Lekarze też już zaczęli załamywać ręce, nade mną, bo co parę dni to inna ja. Nawet niedawno myśleli o zmianie leków, które biorę od samego początku, bo widzieli niską efektywność, co tym samym oznaczałoby dla mnie wydłużenie pobytu o co najmniej kolejne parę tygodni.

Zaczynam czuć, że dochodzę do siebie. Że zaczynam lądować na ziemię. Jest to dla mnie dziwny stan, bo już dawno nie czułam się normalna, ustabilizowana. Zadziwia mnie, bo przez długi czas był mi obcy. Czuję, że neurony lepiej łączą wątki, wolniej mówię, odczuwam zmęczenie, ale nie na poziomie "chcę wzrosnąć w łóżko". W końcu też czytam, bo koncentracja mi na to pozwala. Jest mi dobrze, dziwnie ale dobrze. Jeszcze trochę brakuje do pełnej stabilizacji, bo nadal męczę się z akatyzjami (niepokojem ruchowym), gonitwą myśli, wraz z mgłą myślową, czy poczuciem rozgorączkowania w ciele, na poziomie dziwnej ekscytacji, ale jestem bliżej normy niż kiedykolwiek.

Chciałabym więcej napisać, znacznie więcej bo materiału w głowie mam od groma, ale drżenie rąk uniemożliwia mi na bezproblemowe stukanie w literki na ekranie telefonu. Być może to efekt uboczny leków, które biorę i liczę, że niedługo odzyskam władze w dłoniach. Trzymajcie kciuki, by to było w końcu to. Abym już zdrowiała tylko, bo nieźle mnie przetrzepało te 8 tygodni w szpitalu. Bardzo bym ciała wrócić do domu.
b2c98cab-d0aa-4080-9d6f-b8d46eb4fc19
GrindFaterAnona

@Fafalala co to jest mgła myślowa?

drift4lajf

Trzymam kciuki za ciebie!

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Psychiatryk to mój nowy dom, i o tym jak moja jedna historia znajdzie się w komiksie.

40.
To mój kolejny okrągły post, a będzie tak nudny. Spada mi motywacja do pisania, a właściwie nie wiem co mogłabym więcej Wam napisać. Nadal jestem tutaj gdzie byłam. Już minął mi 6 tydzień. Niepokoję się, bo zaczynam się tutaj zadamawiać. Mam już ogarnięte aktywności, kontakty z pacjentami i personelem, sympatię i antypatie. Rzeczy coraz więcej, zamiast odwrotnie. Jednym słowem niedobrze. Pamiętam, że jak przybyłam to była taka pacjentka, która już prawie 2 miesiąc w szpitalu odhaczała. Miała masę rzeczy, ciuszki, ręczniki, mydełka, gąbeczki do mycia naczyń i milion innych szpargałów, które wtedy wydały mi się niepotrzebne i na wyrost. Teraz ja nią jestem, dla nowych osób w sali, pomimo tego że staram się to wszystko trzymać we względnym porządku.

Jestem nadal na etapie górek i dołków. Cykle zmieniają mi się z podobną dynamiką co rozprzestrzeniający się ogień w centrum handlowym na Marywilskiej. Nie idzie tego ogarnąć. Teraz jestem na górce, ale jak to jest nie będę już po raz kolejny pisać, tańczę, śpiewam, robię fikołki. Próbują ogarnąć to lekarze jak i ja sama. Już chciałabym we względnym spokoju wrócić do domu, do tego szykującego się nudnego życia bez używek, wariactw, czy zmian. Rutyna, rutyna i jeszcze raz nuda. Nie wiem czy to uniosę, ale może to przez hipomanie wydaje mi się to mało atrakcyjne. Jestem przecie królową życia. Zresztą juz sama nie wiem czy to jest to, co mi dolega. Tak, właśnie kwestionuję diagnozę. Może ja jestem zwyczajnie mocno pierdolnięta.

Widzę moc leków gdy patrzę na progres innych ludzi. Pamiętacie babeczkę, co mnie pytała o to na jakiej planecie żyjemy? Teraz jest osobą, która miluje dokształcanie się w zakresie psychologii i jest w tym dobra. Sama nie dowierza, że takie maniany odwalała jak tutaj przyjechała. Gdy jej to opowiadałam, kazała mi przysiądz że nie kłamie. Baa nawet jakbym chciała, nie dałabym rady wymyślić takich barwnych i szalonych kłamstw. Albo Pani Alina - wcześniej bawiła się swoim kałem, ale po paru sesjach elektrowstrząsów opowiada na ogródku o swoim gospodarstwie rolnym i wnukach. Z wieloma pacjentami tak jest, że się wyciągają z czasem. Może i ja jestem jedną z nich. Chciałabym, ale aby to wszystko szybciej przebiegało, to miejsce nie ma być moim domem.

Z ciekawostek dodam, że moja historia z zakresu autoagresji zostanie użyta w komiksowej antologii na temat tego problemu. Rok temu na festiwalu komiksu w Łodzi po prelekcji nt. pierwszego komiksu z cyklu "Przerysowani" dotyczącym problemu narkomanii, po usłyszeniu informacji że kolejny ma być o wyżej wspomnianym temacie podeszłam na luzie do inicjatora akcji mówiąc że mogłabym chyba coś dodać od siebie w tym temacie. Taki życiowy spontan. Wymieniliśmy się kontaktami i byłam pewna że temat umarł śmiercią naturalną. O dziwo nie. Jakiś czas temu osoba z fundacji Gildia Superbohaterów odezwała się, pytając czy jestem nadal zainteresowana uczestnictwem w projekcie. Powiedziałam, że no ba, kurde, jaha ziom. Znam to piekło od podszewki. Dałam mu link do mojego wpisu pod fafatagiem gdzie opisuje wszystko z własnej perspektywy. Możecie jego poszukać, to 13 wpis, ale ostrzegam delikatniejsze osoby, że jest mocny. Pan Michał zapoznał się z tym wpisem i krótko napisał, że jest jest on dosadny, poruszający i właśnie takich historii poszukują. Później już umówiliśmy się na wywiad, bardzo ciężki bo trzęsłam się z samego powodu powrotu do tego wszystkiego. Usłyszałam że jestem bardzo dzielna w tym wszystkim i w ogóle często to słyszę ostatnio, to dodaje mi skrzydeł chociaż i to kwestionuje. Syndrom oszusta alert! No dobra, podsumowując, za niedługo będę mogła poszerzyć fafalowe uniwersum o komiksową historię z życia wzietą. Dam Wam znać jak już będzie gotowa. Z chęcią się pochwalę. :)

W sumie nie najgorszy ten wpis. Dziękuję że jesteście ze mną już tak długo i trzymajcie kciuki abym pisała dalej, bo kocham to bardzo. Zarówno sam proces, jak i to co się dzieje po publikacji. Jesteście najlepsi!
3357568d-022b-4b62-a92e-d3aec6a4bdbe
Opornik

@Fafalala


progres

Postęp!

(sorry musiałem )


Niech to motyla kolonoskopia, aż musiałem sprawdzić czy nie ściemniasz i nadal stosuje się elektrowstrząsy.


https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Terapia_elektrowstrz%C4%85sowa

daa59d8e-599e-47e3-aea6-1c0c0a54844e
dsol17

@Fafalala No i oczywiście w komiksie.... papieros


po staremu życzę zdrowia i żebyś się tam trzymała.


Jak człowiek się czymś zajmie to trochę to odwraca uwagę od sytuacji. No dopóki nie problemy nie wracają i nie walą sierpowego między oczy... U mnie deprecha złagodzona pracą. Co prawda na czarno,ale nie mam czasu myśleć - ot przerobie,szukam w międzyczasie i choć nie mam czasu zauważyć że nie znajduję i że nadal jest jednak do dupy... No dopóki koledzy z roboty nie włączą radia z tymi cholernymi radosnymi piosenkami o tych cholernych szczęśliwych ludziach żyjących normalniejszym życiem. Wtedy trzeba się mobilizować by mimo wszystko działać dalej.

Ja powoli zaczynam sobie uświadamiać, że być może właśnie nadmierne ciśnienie na rozwiązanie każdego problemu może mi bardziej utrudniać życie nić pomagać.

@LondoMollari : Zaraz zaraz, to można nauczyć się tak nie robić ?

Mr.Mars

@Fafalala Próbowałaś już chodzić z lekarzami na obchód i diagnozować pacjentów?


Podpowiem jeszcze tylko, że na korytarzu można grać w badmintona.


Trzymaj się tam!

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Przeprowadzka... znowu, więcej pierdololo o depresji, moje filozoficzne wybory i brzemię traumy.

39.
Po obserwacji na oddziale B, wróciłam na oddział C. Dzięki bogu, a właściwie dzięki mojej lekarz prowadzącej która wyprosiła to na lekarce specjalistce. Na tym oddziale odwalały się takie maniany, że wprost mówiłam, że ja w tym środowisku czuje się znacznie gorzej i nie ma opcji abym miała tutaj zdrowieć. No wyobraźcie sobie funkcjonowanie ze współlokatorką schizofreniczką która napierdzielała jakieś pasjonujące rozmowy z bogiem po nocy i która zadawała mi pytania stojąc nade mną typu: na jakiej planecie żyjemy? To pierwszy raz kiedy ktoś mnie o coś takiego nieironicznie pytał. Czy mogę to sobie oznaczyć jako achievement?

Nie jestem stabilna, czuje się jakbym nigdy miała już nie być szczęśliwa. Otacza mnie pustka zewnętrzna, a wszystko wewnatrz mnie jest jałowe, płaskie i złużyte. Nie mam na tak wiele rzeczy siły, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu. To wpędza mnie w większy dół. Na pocieszenie swoje i Wasze czuje ze robię małe kroczki ku lepszemu, przykładowo mogę się skupić na czytaniu chwilę dłużej, albo zasypiam bez potrzeby dodatkowego leku nasennego. Relanium wystarcza. Myśli o zrobieniu sobie krzywdy mam prawie codziennie. Nie mogę od żałować, że kiedy miałam okazję to mocniej nie przeciągnęłam tą żyletką. Samo patrzenie na nowo powstałe blizny generuje we mnie osobliwą mieszankę frustracji i ekscytacji. To nie jest normalne, bo przecież mam i chcę dla kogo żyć.

Czuję też wielkie poczucie winy wobec rodziny i partnera, którzy dwoją się i troją aby mi dogodzić i aby mnie uszczęśliwiać. W tym miejscu czuje, że stoję przed wyborem najwyższego rzędu i muszę zadać sobie zajebiscie, ale to zajebiscie ważne pytanie: czy wybieram drogę życia, czy śmierci? Czy chce dążyć do zdrowienia, czy unicetwienia? To bardzo trudny wybór dla osoby w moim położeniu, ale jest na tyle fundamentalny i kluczowy, że jak najszybciej muszę sobie na to odpowiedzieć. Czy ja chce żyć tak sama dla siebie, czy wybieram powolną (albo nie) drogę zniszczenia lokując wolę istnienia w innych. Mam tak dobre życie, tak wspaniałych ludzi wokół, sama w sobie mam ogromny potencjał, ale z drugiej strony skrywam w sobie kosmiczne pokłady bólu i tyle ran nie tylko na ciele od których chciałbym uciec, których nie umiem zaakceptować, unieść z godnością. Słyszę od tak wielu osób, że jestem dzielna, ale ja tego w ogóle nie czuje, wręcz przeciwnie czuje się słaba i niewystarczająca. Jakbym zawalała jedną rzecz po drugiej.

Cierpię bardzo, tak wiele złego wydarzyło się w moim życiu, a ja nie mogę tego przetrawić jakoś należycie. Miotam się w tym wszystkim jak komar złapany w pajęczą sieć. Dzisiaj po rozmowie z mamą, która totalnie nieświadomie użyła słowa klucza do aktywacji traumy doprowadziłam się do skrajnej histerii. Wyparcie przestało w tamtym momencie działać. Ale nie nie nie, nie mogę o tym pisać, myśleć, wszystko na raz w mojej głowie, sceny jedna za drugą. To się nie wydarzyło, to się nie wydarzyło. Nie nie nie. Nie wytrzymam tego.

Chwała, że są silne leki które są w stanie położyć mnie raz za razem na łopatki, tak abym mogła zapomnieć i stucznie się wyciszyć. Nadal walczę, ale na wspomaganiu.

Wołam @ZygoteNeverborn, bo dopytywał co tam u mnie, więc proszę. :)
8db39da8-4542-41b2-a4ff-56576310b937
moderacja_sie_nie_myje

@Fafalala Trzymaj się cieplutko wśród tych wariatów, a my tu trzymamy kciuki żebyś wyzdrowiała

ErwinoRommelo

Ehh szkoda ze tak ci zle ostatnio, te blizny w glowie sa najgorsze bo nigdy nie przestaja bolec, a drapac je mozna kazda mysla. Zchowaj sie pod kocyk tam gdzie nikt i nic cie nie znajdzie, ta faza przeminie, trzeba ja przespac, czy oczy otwarte czy szeroko zamkniete trzeba przeczekac az wszystko stanie sie znosne. Wiem o co biega, blizcy by wszystko zrobili ale wszystko to i tak za malo, oni nie wiedza ze do szklanki bez dna nie wlejesz nic mimo staran. Badz silna trzymaj sie tam, patrz sie na wschod, nadzieja wroci 5ego dnia o swicie.


« Niewolnicy na bazarach namiętności

Pełno sznyt na nadgarstkach

Najmniejszych wątpliwości

Chyba mnie rozumiesz źle

Przecież nie winię Cię o rzeczy

Na które nie masz wpływu

Pomyśl nim zaprzeczysz »

dsol17

Tak jakoś przeoczyłem twój wpis bo tyle się działo. Nieodmiennie zdrowia życzę.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Koniec zabawy, czas na depresję.

38.
Zdegradowali mnie z odcinka C na odcinek B, tak zwany obserwacyjny. Mój stan się znacząco pogorszył, więc ograniczyli mi wolność i zabrali większość rzeczy, łącznie z ubraniami. Siedzę tutaj sama i zamulam. Nawet pobrali mi mocz aby sprawdzić, czy przypadkiem nie biorę narkotyków - taką świruską jestem. Myśli samobójcze i autoagresywne wywołały silny przymus zrobienia sobie krzywdy, co w dalszej kolejności doprowadziło do myślenia tunelowego. Zupełnie jakby nic innego nie mogło się już wydarzyć poza zranieniem się. Teraz żałuję tylko ze nie odważyłam mocniej się zranić. To jest kurwa chore, bo mam dla kogo żyć poza sobą. Nie daje już sobie rady, znów spadłam w dół i wyjebałam się na ten swój głupi ryj. Nie mam już sił do siebie i tych paskudnych zmian nastroju. Już tracę nadzieję.
b7067881-39a2-40cb-80c1-7f95380d817f
Sofie

@Fafalala trzymaj się tam, jesteśmy z Tobą! Spróbuj się nie poddawać. Wierzę w Ciebie i wiem, że wygrasz ta nie równą walkę z umysłem. Pamiętaj, że wzloty i upadki będą mniejsze bądź większe grunt żeby się nie poddawać

GrindFaterAnona

@Fafalala dajesz rade w tym szpitalu! Pozdrawiam

dsol17

Sorki za brak kontaktu - działo się (i znów się na ryj wyjebało ech...) 3maj się tam. Życie jest jak papier toaletowy ale ta #depresja to i tak wredna kurwa. Trzeba ciągnąć do przodu,kiedyś i tak umrzemy więc póki jesteśmy głupi musimy wierzyć,że skoro nadzieja jest naszą matką to może jednak ta zdzira kocha swe dzieci i że może ma to jakiś głębszy sens

Zaloguj się aby komentować

Następna