#psychologia

27
1110

Dzisiaj czytanka na dobranoc. Czytam fragmenty książki „Bezbronni dorośli w Kościele: dlaczego nie potrafimy przeciwstawić się krzywdzie”, wyd. WAM, 2024. A dokładnie rozdział dotyczący egzorcyzmów.


Ojciec Tomasz Franc, psychoterapeuta i psycholog, delegat prowincjała dominikanów ds. ochrony małoletnich i osób w duszpasterstwie, w poruszającej rozmowie z Magdaleną Dobrzyniak opowiada, w jaki sposób działają sprawcy przemocy psychicznej, duchowej i fizycznej w Kościele, i jakie zranienia powoduje ich działanie. Odsłania mechanizmy nadużyć i sposoby przeciwdziałania im. Radzi, gdzie szukać pomocy i podpowiada, jak na wyrządzone zło powinny reagować kościelne instytucje.


https://www.youtube.com/watch?v=n69WIRdUmac


#egzorcyzmypolskie #psychologia #psychiatria

Iknifeburncat

@pkostowski rozumiem, że ten Pan jest osobą duchowną, tak? Jak jego krytyka ma się do tego, że przecież egzorcyzmy są usankcjonowane w KK? On krytykuje część tych procesów, całość ogólnie czy jak? Jeżeli odpowiedź jest w filmie to przepraszam, obejrzę jutro, bo dzisiaj już nie mam możliwości.

pkostowski

@Iknifeburncat Mówi dosyć oczywiste rzeczy, gdyby nie był osobą duchowną, to w ogóle nie byłoby warto tego cytować:

-egzorcyści nie mają prawa nikogo unieruchamiać, bo to nie lekarze psychiatrzy

-nie powinno się odprawiać takich rytuałów nad osobami po traumie lub w psychozie

-egzorcyści posługują się średniowiecznymi kryteriami diagnostycznymi i powinni się douczyć kryteriów naukowych dotyczących np. zaburzeń dysocjacyjnych

-wierzący lekarz albo psycholog nie powinien rezygnować z polegania na własnych profesjonalnych kompetencjach pod wpływem autorytetu osoby duchownej

-ludzi na wsiach nie stać na profesjonalną pomoc psychiatryczną, a kolejki w NFZ są za długie, więc idą do egzorcysty

-w egzorcyzmach powinni obok księdza uczestniczyć pomocnicy z wykształceniem lekarskim albo psychologicznym, a nie świry zapatrzone bezkrytycznie w egzorcystę

Iknifeburncat

@pkostowski dziękuję za podsumowanie, z natłoku spraw zapomniałem obejrzeć materiał, a komentarz w sumie zostawiłem jako taktyczny na później.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #chad #psychologia #psychiatria


TLDR: Jak różowe ściany mogą napawać lękiem.


54.

Zastanawiam się często, czy po bólu jaki doświadczyłam w życiu wypada mi być szczęśliwą. Znacie tą wątpliwość? To tak jakby ktoś zasadził Ci bułę w ryło, a Ty zamiast płakać czy bać się zaczynasz śmiać się w głos. Zupełnie jakby oszukiwało się system i działało na przekór wszystkiemu. Jestem niezwyciężona czy niezrównoważona? Biorę 500 zł od każdej drużyny i słucham Państwa.


Przybyłam do domu rodzinnego. Obiadki na życzenie, pogaduszki przy kawie z mamą, cała sobota przebimbana w piżamie. Niebo na ziemi... teraz, ale działo się tutaj zdecydowanie zbyt dużo. Nie mogę spać w swoim starym pokoju, bo aż czuje bijącą ze ścian rozpacz. Tam widziałam diabła stojącego nademną o 3 w nocy, tam przelewałam swoją krew w prawie codziennych rytułałach w skarpetę z flagą Kanady, tam myślałam o śmierci przekładając swoje nogi za okno na 10 piętrze i tam chowałam się przed gniewem ojca, modląc się z bezsilności do wgapujacego się upiornie we mnie znad drzwi Jezusa i błagajac o to, by go uśmiercił. Nie wierzę, że to miało miejsce. Nie umiem zestawić się z przeszłością i sobą. Wiem, że mielę ten temat od jakiegoś czasu, ale dopada mnie nawrotowo takie dziwne uczucie, które sprawia że moja przeszłość jest odległa, obca. Zupełnie jakbym obejrzała film ze swojego życia, a nie realnie tego wszystkiego doświadczyła. No nie wiem, dziwne to takie wszystko. Niezrozumiałe i pomieszane.


Jak sobie radzicie z cierpieniem z przeszłości? Daję 10 gum turbo, za każdą strategię i radę.

16c946f0-b1e9-4b05-b232-5cc4c1775c7c
PaczamTylko

Nie mam podobnych doświadczeń, więc i każda rada, która pałęta mi się po głowie, brzmi banalnie. Z tego co piszesz wynika jednak, że jesteś świadoma tego co przeszłaś, wydaje mi się również że znalazłaś sposoby, dzięki którym potrafisz poradzić sobie z sytuacjami, kiedy przeszłość powraca.

Więc radził nie będę, w zamian trzymam kciuki i przesyłam pozytywne wsparcie (nie wiem czemu objawiło się ono w postaci pioruna).

Fafalala

@PaczamTylko bo piorun ma moc, zwłaszcza tutaj. To jest w sumie śmieszne, że drobna grafika połączona z animacją potrafi mieć jakieś znaczenie.

Tak, zdolność analizy i wnikania w siebie mam dosyć dobrze rozwiniętą, ale nie daje to zbyt wiele w połączeniu z tym dziwnym ścisku w klatce piersiowej, która zabiera mnie na chwilę z tego świata.

Chyba jednak powinnam się wybrać na tę terapię leczenia traumy. Najlepiej MDMA. XD

PaczamTylko

@Fafalala Ciekawe czy NFZ refunduje taką terapię


Aaaa... mam jedną radę. Weź wyrzuć tą skarpetę. Albo może spał w jakimś rytuale oczyszczenia, o!

splash545

@Fafalala

Zastanawiam się często, czy po bólu jaki doświadczyłam w życiu wypada mi być szczęśliwą.

Na świadomym poziomie wiem, że znasz odpowiedź na to pytanie. Gdzieś głęboko w podświadomości masz wątpliwości i jest to typowy błąd poznawczy. Wiesz gdzie jest problem, teraz wypadałoby się nim zająć.


dopada mnie nawrotowo takie dziwne uczucie, które sprawia że moja przeszłość jest odległa, obca. Zupełnie jakbym obejrzała film ze swojego życia, a nie realnie tego wszystkiego doświadczyła.

Bardzo dobrze, jest to zdrowe i stoicy polecają myśleć o swojej przeszłości właśnie w ten sposób. Zdejmujesz wtedy z siebie jej ciężar:

Wyobrażaj też sobie, że to, co ci się wydaje twoją przeszłością, co pamiętasz z dzieciństwa, młodości, wszystkich lat dorosłego życia, także ostatnie dni, zapisane w twojej pamięci najbardziej żywymi barwami, że wszystko jest jedynie snem albo obejrzanym wczoraj filmem - nic z tego nie jest naprawdę twoje. Twoja dziedzina, twoje jedyne królestwo, jedyna rzeczywista przestrzeń twojego życia zaczyna się w tej chwili, w chwili przebudzenia - a objęcie panowania to przepatrzenie twoich zasobów, wszystkiego, co ci przypadło w udziale, a następnie podjęcie decyzji, jak dzisiaj będziesz tym zarządzał.

Podobnie wyobrażaj sobie, że jutrzejszy i wszystkie następne dni, lata dorosłego życia, jakie cię jeszcze czekają, następnie starość i umieranie, wreszcie śmierć, czymkolwiek ta ostatnia jest, to inny sen, właściwie baśń, której ci jeszcze nie opowiedziano, a ty słyszałeś dopiero jedynie jej zapowiedź - nic z tego nie jest naprawdę twoje, nic z tego nie musi się przydarzyć tak, jak to sobie wyobrażasz, jak byś tego sobie życzył. Jeśli masz jakieś nadzieje i obawy związane z przyszłością, potraktuj je jak fantazje wokół opowieści, której ci jeszcze nie opowiedziano. Jutro przejdzie ci może nawet ochota, żeby jej wysłuchać.

Tomasz Mazur, Nieustające napomnienia

pluszowy_zergling

Mam farta, że nie miałem w życiu żadnej tego typu traumy, mi się dom rodzinny zawsze kojarzyć będzie z ciepłem, wychowywała mnie bardzo opiekuńcza i kochająca, ale samotna Mama. Ciężko mi powiedzieć @Fafalala czy lepiej unikać domu rodzinnego ? Czy warto tam przebywać ? Na bank masz choć trochę dobrych wspomnień, ale faktycznie warto unikać ruminacji, tu Ci ślicznie @splash545 Pana Mazura zacytował.


Pewno grubą krechą się odciąć nie da, ale Ja bym po takich doświadczeniach nie przebywał zbyt długo, przy czym, co Ja tam wiem.


Cieszę się, że znalazłaś odskocznię, to jest bardzo ważne!

Trzymam kciuki za Ciebie, niech Ci się wiedzie! \o/

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie


TLDR: Wracam do swojej głowy myśląc o tym kim i czym jestem.


53.

Jak to mówią mądre ludzia, najtrudniej jest zacząć. Dlatego rozpoczynam powolutku od marszu, który zaraz zamieni się w trucht, następnie bieg, by na końcu zapierdzielać na łeb na szyję w szalonym sprincie, czyli w skrócie... chciałbym się streszczać, ale ja już się znam i jak usiądę i zajrzę do tej swojej głowy, to będę miała problem by z niej wyjść. A dzieje się w niej sporo, zresztą jak zawsze.


Pomysł na treść przewijały mi się w głowie w sumie większość czasu. Chyba w jakiś sposób jestem uzależniona od pisania i analizowania siebie i swoich działań. Atencjuszka alert! Nie dzwońcie tylko po wykopków, bo mnie rozszarpią. Nie wiedziałam też do końca, czy chcę się zestawiać obecną siebie z tym co było wcześniej, ale doszłam do jedynej słusznej myśli - i ta i tamta ja, to nadal ta sama osoba, choć potrafi to zaboleć. Zwłaszcza obrazy i poczucie abstrakcyjnosci niektórych sytuacji. To, że można szaleć tak, że tak może boleć ból istnienia, że może mnie tak odcinać od świata. Psychiatryk był dla mnie trudnym doświadczeniem. Nawet wspomnienie tego białego światła, odbijającego się od jasnych ścian aktywuje jakieś dziwne obszary w głowie, doprowadzając do tego, że mnie ściska w klatce piersiowej. Nawet to mnie rusza. Powinni czasem odpalać tam jakieś kolorowe ledy, byłoby weselej, a tak smród, bród i ubustwo. I chrapiacy ludzie, wszędzie w każdej sali. Czasami wręcz łapali synchro. No nie polecam ogółem, chyba że chce się mieć dużo czasu na czytanie książek i spanie to wtedy tak.


Co do samopoczucia, to często czuje że chodzę po krawędzi. Nie wiem, czy czuje się dobrze i radośnie, czy do drzwi puka już hipomania. To wydaje mi się najgorsze, że sam nie wiem skąd wynika mój stan. Czy podejmuję się nowych działań, bo mam do tego gotowość, czy może poszukuję zwiekszonych bodźców? Czy gniew na innych wynika z potrzeby wyznaczenia granic, czy wykazuje zwiększony poziom rozdrażnienia? Czy radosny zryw tańca na ulicy jest wynikiem osobistej ekspresji i czucia muzyki, czy może znowu powoli odrywa mnie od norm społecznych? Gubię się w tym wszystkim, tego co jest moje, a co jest chorobą. Zabiera mi to osobowość. Lecz dla mnie wszystko jest okej, czuje się dobrze i tylko łykanie dzień w dzień różnorakich piguł ratuje mnie od szaleństwa, a zarazem bólu istnienia. W sumie dobrze że są.


Dobra, już widzę że nie udało mi się krótko. Bywa, z fartem. A! Dzięki że jesteście. Myślę, że tworzymy tutaj coś wyjątkowego.


PS Pochwalę się, że rozkręcamy poradnię zdrowia psychicznego i dołączyłam do zespołu orzecznictwa o niepełnosprawności dzieci. To dla mnie duży krok w karierze. Jest trudno, czasem bardzo trudno, zwłaszcza na początku, ale myślę że będzie warto. Fun fact: sposobem na określenie tego czy ktoś jest - powiem to niegrzecznie -"spierdolony" jest głosowanie. Tak też banda różnorakich specjalistów i psychiatra na komendę przewodniczącego podnoszą pokornie rączkę do góry, zupełnie tak gdy zgłaszało się do odpowiedzi w szkole. Później zlicza się głosy i większość wygrywa w pojedynku. Bawi mnie to, że tak infantylna rzecz decyduje o tak ważnym aspekcie życia innych.

4e930a2a-f960-4ba9-b9c9-c5d3bb5aff02
splash545

@Fafalala

Chyba w jakiś sposób jestem uzależniona od pisania i analizowania siebie i swoich działań.

Polecam pisanie dziennika codziennie, albo co drugi dzień byle by regularnie. Widać, że masz taką potrzebę, a może i częściej by Ci się samoistnie napisało coś fajnego czym byś się tu z nami podzieliła.

Wpis bardzo fajny, lubię ten Twój styl pisania. To dobrze, że jest dobrze, a to, że się gubisz i nie wiesz co jest od Ciebie a co od choroby, to cóż sądzę, że każdy tak ma, ale niewiele osób się nad tym zastanawia.

'Co jest moje a co mi się przypałętało c⁎⁎j wie skąd?' - Myślę, że każdy powinien sobie stawiać takie pytanie i im częściej tym lepiej. Ty to robisz i idziesz dzięki temu w stronę rozwoju samoświadomości a to jest niekonczaca się, ale też ciekawa droga.

Fajnie, że udało Ci się załapać tak ciekawą pracę. Podziel się czasem jakimiś smaczkami bo strasznie mnie interesują tego typu tematy.

Fafalala

@splash545 no jakoś z systematycznością ciężko u mnie. Próbowałam takie cuda robić, jak byłam na psychoterapii, ale wychodziło no tak w sumie... nie wychodziło. XD

Nie wiem jaki jest mój styl pisania, zastanawiam się czy w ogóle jakiś mam, ale bardzo mi miło, że komuś miło jest obcować z moimi tekstami. Ja niektóre lubię bardziej, z innych jestem mniej dumna. Zupełnie jak matka z odczuciami do swoich dzieci. 😂

No ja dzięki takiej stałej analizie, jestem tutaj gdzie jestem. Jest to przeogromny wysiłek zwłaszcza w okresie kryzysów, ale z czasem jest łatwiej. Jak z bieganiem gdy trenujesz. Czerpię satysfakcję z tego jaką osobą jestem, jakie mam zasoby. Widzę to teraz wyraźniej i sprawia, że mam ochotę czasami sama sobie przybić piąteczkę. 😄

splash545

@Fafalala Co do systematyczności no to cóż jest to coś co trzeba sobie wypracować, z nieba to nie spadnie. Zagryźć zęby pierwszy miesiąc i wyrobić sobie nawyk. Albo jest szereg książek, które proponują różne ciekawe tricki pomagające w ich wytwarzaniu np. 'Atomowe nawyki'.


Jaki jest Twój styl pisania? Przede wszystkim lubię go za to, że jest pełen dystansu i humoru, jest dosyć zabawny i potrafisz pisać lekko o poważnych i niekiedy ciężkich rzeczach.


Bardzo fajne wnioski na koniec. Piona!

DerMirker

Czy dobrze rozumiem, że wciąż jesteś chora, ale będziesz pracować z innymi chorymi?

Fafalala

@DerMirker co rozumiesz przez słowo chora/chory?

DerMirker

@Fafalala jakoś ten fragment wydawał mi się wskazywać, że wciąż cierpisz na coś:


Co do samopoczucia, to często czuje że chodzę po krawędzi. Nie wiem, czy czuje się dobrze i radośnie, czy do drzwi puka już hipomania. To wydaje mi się najgorsze, że sam nie wiem skąd wynika mój stan.

Zaloguj się aby komentować

Andrew Tate, a Nietzsche


Miałem krótki moment gdy zastanawiałem się czy Andrew Tate jest swego rodzaju nietzscheanistą. Poza jednak aspektem amoralnym raczej nie ma on jednak wiele wspólnego z filozofią Nietzschego. Jego światopogląd opiera się na potrzebie osiągnięcia osobistego sukcesu, zdobywaniu bogactwa, kobiet i życia w luksusie. Nietzsche bardziej koncentrował się na sile woli. Człowiek nawet biedny może być silniejszy pod tym względem od człowieka z wysokim statusem.


Nadczłowiek to osoba twórcza, zdolna kreować własne wartości i narzucać je innym przekształcając świat wedle własnego upodobania. Najważniejsza jest jednak jego umiejętność do nadawania swojemu życiu sensu w świecie go pozbawionym. Przezwycięża on otaczający go nihilizm i staje się równy bogom. Status i pieniądze mogą go interesować, ale nie jest to coś co wyznacza jego osobiste poczucie własnej wartości.


Choć potrafi panować nad innymi to najważniejsze aby mógł on panować nad samym sobą. Czy Andrew Tate jest tego typu twórczą jednostką? Jest to mocno wątpliwe. Wydaje mi się, że raczej uzależnia swoje poczucie mocy od rzeczy zewnętrznych. Zgodnie z jego własną filozofią to, gdyby nagle miał utracić wszystko, co osiągnął stałby się nagle nikim. Dąży on więc do uzyskania coraz większego sukcesu bo szuka potwierdzenia, że jego życie ma jakieś znaczenie.


Choć pozornie sprzeciwia się panującym normom to w praktyce jego definicja udanego życia wpasowuje się w model kapitalistyczny gdzie wszystko jest sprowadzane do posiadania luksusowych aut, własnego jachtu, prywatnego odrzutowca, dobrych garniturów, drogich zegarków, wielkiej rezydencji i kilkunastu kobiet. Filozof i psycholog Erich From powiedziałby, że taki człowiek funkcjonuje według modusu posiadania, a nie bycia. Pozornie Andrew Tate może przez to wzbudzać u wielu poczucie zazdrości, ale w praktyce taka egzystencja jest zwyczajnie pusta i płytka.


#przegryw  #filozofia  #antykapitalizm  #psychologia

f7d1a869-0d67-41fa-83e4-b2d41fb1fc11
Michot

@Al-3_x Czy tych rozważań nie dałoby się przeprowadzić w oparciu o osobę mniej prymitywną i mniej pozbawioną godności niż ta przytoczona?

Al-3_x

@Michot To miała być trochę moja krytyka jego osoby bo wiem, że dla niektórych Andrew Tate mógłby w swoim brutalizmie i amoralności być kimś w rodzaju nadczłowieka. Miałem dłuższe analizy filozofii Nietzschego na podstawie mang, książek i filmów. Łatwo je znaleźć.

Michot

@Al-3_x Czytywałem Twoje rozkminy. Film, w ostateczności nawet anime mi nie przeszkadza. Wspominając o kimś takim jak Tate, bardzo obniżasz poprzeczkę. OK, Twój wątek, twoje przykłady.

Zaloguj się aby komentować

Kilka słów o samotności bezwzględnej


W 1969 roku powstał film "The Cube" który opowiadał o człowieku uwięzionym w białym sześcianie z którego nie mógł wyjść. Co chwile spotykał on różnych, dziwnych ludzi którzy wchodzili do jego sześcianu, a potem wychodzili lecz on sam był skazany na przebywanie w tym osobliwym miejscu. Istnieje bardzo silna sugestia, że ten sześcian miał symbolizować ludzką świadomość. Nikt ostatecznie nie może wyjść poza samego siebie.


Jakiś czas temu pisałem o tym, że każdy jest bez wyjątku skazany na samotność. Nawiązywałem wtedy do konceptu Qualiów. Jest to określenie na subiektywne doświadczenia które doznaje każdy człowiek. Nikt nie ma wglądu w doświadczenia drugiego człowieka. Pod tym względem Leibniz miał racje i każdy jedynie jest samotną monadą wśród innych samotnych monad. Dlatego wszyscy ludzie są w pewnym sensie mi całkowicie obcy.


Uświadomienie sobie tego daje pewne poczucie ulgi. Nie muszę się martwić o brak poczucia bliskości bo wiem, że jest to uczucie zwyczajnie iluzoryczne. Lacan słusznie stwierdził, że gdy człowiek przejrzy niemożliwość osiągnięcia pożądanego obiektu to dostrzeże własną pustkę jednak ta pustka może być wyzwalająca.


#filozofia  #psychologia  #przegryw  #depresja

c9b7628a-ebb7-4b51-ae0b-e135a54a5f37
LeniwaPanda

@Al-3_x

Uświadomienie sobie tego daje pewne poczucie ulgi

i wolności. Nie trzeba już siebie ubierać w "słowa", bo akurat ktoś, gdzieś zrozumie nasze doświadczenia i będzie potrafił wejść w naszą skóre. Do tego pozwala to docenić ludzi którzy trwają przy nas mimo tego braku absolutnego zrozumienia naszego "ja".

Zaloguj się aby komentować

23 lutego to Światowy Dzień Walki z Depresją. Na temat tej choroby mówi i pisze się coraz więcej, bo chorych wciąż przybywa. Niestety, leczenie podejmuje tylko co trzecia osoba z depresją się zmagająca.


Według danych statystycznych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) w Polsce z depresją, najczęstszą chorobą psychiczną, zmaga się 1,5 mln osób i tylko co trzecia z tej grupy się leczy 


#wiadomosciswiat #spoleczenstwo #zdrowie #psychologia


https://dziennikbaltycki.pl/23-lutego-obchodzimy-swiatowy-dzien-walki-z-depresja-ile-osob-podejmuje-leczenie-a-ile-przegrywa-z-choroba/ar/c1p2-27291011#M%C4%99%C5%BCczy%C5%BAni%20nie%20radz%C4%85%20sobie%20z%20emocjami

c304e815-29f4-4b86-969d-704759e1042c
szukajek

a to dlatego tak mi sie dzis nie chce:/

Zaloguj się aby komentować

Psychologia sfrustrowanego przegrywa


Pragnienie jest źródłem cierpienia. Wiedział to już Budda, a po nim chociażby Schopenhauer. Francuski psychoanalityk Lacan wprowadził pojęcie "obiektu małego a” jako przedmiotu który jest źródłem nieustannego pożądania i tęsknoty u człowieka. Może to być pogoń za bogactwem, władzą, sławą, a w tym przypadku nieosiągalnymi romantycznymi partnerami. Jednostka nieustannie goni za tymi przedmiotami, mając nadzieję, że przyniosą mu satysfakcję, której pragnie.


Obiekt ten jest pożądany, poszukiwany i o którym się nieustannie marzy, ale jego prawdziwa natura pozostaje nieuchwytna i na zawsze wymyka się z ludzkiego uścisku. Wiara jednak w to, że jest to coś co człowieka dopełni, spełni jego pragnienia i przyniesie wieczne szczęście pozostaje. Jak sugeruje Lacan, przedmiot sam w sobie nie jest kluczem do spełnienia; to samo pragnienie popycha do przodu. Pod tym względem "obiekt mały a" jest integralną częścią ludzkiej psychiki, ponieważ kształtuje pragnienia, fantazje i ostatecznie tożsamość.


Kobieta więc dla przegrywa jest właśnie czymś takim i dlatego przegrywowi tak trudno odrzucić koncept by kobiety nie pożądać. Gdyby się zdecydował na tak radykalny krok to odsłoniłby własną wewnętrzną pustkę. W końcu cała jego osobowość jest zbudowana by marzyć o jakieś szarej myszce która by go chciała. Sami to przyznają w dyskusji ze mną. Co drugi piszę mi, że bez partnerki to on nie ma na nic motywacji. Ktoś kto jest niewolnikiem własnego pragnienia nie ma zdolności do samostanowienia. Dlatego woli wybrać ciągłą frustracje niż zmierzenie się z możliwością egzystencji opartej na sobie samym. Brakuje mu do tego zwykłej odwagi.


#przegryw  #blackpill  #redpill  #psychologia  #filozofia

54036e8b-5570-4841-a3d4-e7dc0840dd7e

Zaloguj się aby komentować

koszotorobur

@wiatraczeg - znam taką jedną

Zaloguj się aby komentować

Darkwood i adaptacyjna funkcja strachu


Są pewne bodźce, na które nasz mózg jest szczególnie wrażliwy.


Z reguły powodowane jest to użytecznością takiego rozwiązania – będzie wiązać się z przyjemnością lub uniknięciem potencjalnego zagrożenia, nawet jeśli te rzeczy są do pewnego stopnia prawdopodobne, a nie pewne na sto procent.


Sensowniej jest zaryzykować, jeśli efekt będzie dla nas przyjemny lub nie ryzykować, jeśli może nam się stać coś potencjalnie złego.


Przykładem takiego bodźca-informacji jest nasze imię. Nazywamy to tzw. efektem cocktail party (Pollack i Pickett, 1957). Przez większość czasu nasz mózg ignoruje większość bodźców słuchowych, które do nas trafiają, kiedy jesteśmy na przyjęciu, czy dużym skupisku ludzi.


Ale, kiedy pada nasze imię – ważna informacja – wyłapujemy je z tego całego zalewu słów, na które nasz mózg nie kieruje swojej uwagi. Znaczy naszej, wiecie, o co chodzi.


Co ciekawe, dzieje się to nie tylko w przypadku zmysłu słuchu, ale również wtedy, kiedy nasz analizator wzrokowy wyłapuje nasze imię (Shapiro i in., 1997).


Taką ważną informacją może być również nagłe skrzypnięcie schodów, ułamana gałązka albo dziwne pomruki. Takie, jakie możemy usłyszeć w Darkwood.


Jak się wtedy czujemy


Odpala nam się reakcja walcz albo uciekaj. Podnosi się poziom kortyzolu (Russel i Lightman, 2019), abyśmy byli bardziej wyczuleni, nasze zmysły muszą zarejestrować to zagrożenie, a nasze ciało i układ nerwowy czujne.

I tu wchodzi nam adaptacyjna funkcja strachu (Mobbs i in., 2015).


Jak już kiedyś pisałem – nie ma tak, że emocje są złe albo dobre. Emocje po prostu są i mają swoje określone funkcje. Gdyby tak nie było, w toku ewolucji nasze mózgi by się ich pozbyły.


Można założyć, że gdzieś w prehistorii żyli przedstawiciele protoludzi, którzy byli pozbawieniu strachu. I najpewniej z tego powodu właśnie nie byli w stanie przekazać swoich genów dalej, bo sobie poginęli po drodze.

Ale musimy tu rozgraniczyć pewne pojęcia. Wielu z nas używa słów Strach i Lęk zamiennie, a nie jest to do końca stosowne. Obie te rzeczy różnią się między sobą.


Po pierwsze – źródło. Strach odzywa się w odpowiedzi na konkretne i realne zagrożenie (np. do naszej Darkwoodowej chatki wbija nam nagle Banshee), gdzie źródło lęku bywa hipotetyczne lub abstrakcyjne.


Po drugie – funkcja. Strach jest reakcją na bezpośrednie zagrożenie, a pobudzenie organizmu, jak wspomniałem wyżej, ma na celu wrzucić nas na ofensywno-defensywne obroty. Lęk może potencjalnie przygotować nas na zagrożenie, ale jak wiecie, w przypadku zaburzeń lękowych, bywa, że funkcja ta bardziej szkodzi współczesnym ludziom, niż im pomaga.


Po trzecie – czas trwania i intensywność. Strach jest krótkotrwały i raczej intensywny, gdzie lęk może utrzymywać się dłużej, ale niekoniecznie musi prowadzić do kilkudniowych palpitacji serca.

Wiadomo, są też różne rodzaje lęków. Niektóre mogą na nas działać motywująco – jeśli czujemy lęk z powodu niskiego poziomu paliwa w generatorze, będziemy zmotywowani do przeszukiwania dalszych fragmentów mapy, aby nie mieć niemiłej niespodzianki w nocy.


W tym wypadku lęk też może być adaptacyjny. Ale w odróżnieniu od strachu, to lęk może przerodzić się w coś o rysie psychopatologicznym, gdzie w przypadku strachu takie prawdopodobieństwo jest raczej znikome.


Więcej na: https://www.facebook.com/PsychologiaGierWideo/


BIbliografia:


Pollack, I., Pickett, J. M. (1957). Cocktail party effect. The Journal of the Acoustical Society of America, 29(11).


Shapiro, K. L., Caldwell, J., Sorensen, R. E. (1997). Personal names and the attentional blink: A visual "cocktail party" effect. Journal of Experimental Psychology: Human Perception and Performance, 23(2), 504–514.


Russell, G., Lightman, S. (2019). The human stress response. Nat Rev Endocrinol 15, 525–534.


Mobbs, D., Hagan, C. C., Dalgleish, T., Silston, B., Prevost, C. (2015). The ecology of human fear: survival optimization and the nervous system. Frontiers in Neuroscience, 9.


#nauka #psychologia #gry

eeccfb32-3754-4bd2-b6cb-0ab5360f3481

Zaloguj się aby komentować

21 lutego:


  • Międzynarodowy Dzień Psychologa

  • Międzynarodowy Dzień Przewodnika Turystycznego

  • Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

  • Dzień Walki z Reżimem Kolonialnym


#nietypoweswieta #kalendarz #dziendobry #ciekawostki #psychologia

9c2f2e06-2a07-49fe-a2de-dfd225246f51

Od 2012 r. w zachodniej Polsce funkcjonuje ośrodek dla osób opętanych przez diabła. Prowadzący go ksiądz egzorcysta wypędza szatana zarówno z dorosłych, jak i dzieci. Rzecznik diecezji nie zaprzecza egzorcyzmowaniu tam nieletnich, tylko zaznacza, że odbywa się to za zgodą rodziców.


Położony na odludziu ośrodek jest zasilany z odnawialnych źródeł energii. Wszystko dzięki pieniądzom z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.


Rozmawiam z Agatą, która trafiła do tego ośrodka jako 15-latka. W tamtym czasie zdiagnozowano u niej guza mózgu. Jej ojciec to przemocowy alkoholik. Trafiła do szpitala psychiatrycznego z objawami psychozy, nerwicą i depresją. Te wszystkie okoliczności nie powstrzymały egzorcysty przez odprawianiem swoich rytuałów, które przybrały formę molestowania seksualnego.


Pomocnicy księdza trzymali Agatę za ręce i nogi, kiedy leżała na podłodze. Gdy dziewczyna była unieruchomiona, egzorcysta kropił ją wodą święconą i kładł się na niej. Szeptał jej do ucha „przegrasz, diable”. Rytuały trwały po kilka godzin.


Wspomniany ksiądz jest doktorem teologii. To znany rekolekcjonista, nagrania z jego naukami mają po kilkaset tysięcy odsłon na YT. Wypowiadał się w charakterze eksperta w prasie oraz w telewizji publicznej. Od ponad 20 lat pozostaje czynnym egzorcystą.


https://www.youtube.com/watch?v=vnHl0SD0oF0


#egzorcyzmypolskie #wiadomoscipolska #afera #psychologia

A_a

@pkostowski za każdym razem jak słyszę o egzorcyzmach, to mi się to przypomina XD


- Co to odwrócony egzorcyzm?

- to, gdy diabeł prosi księdza aby wyszedł z dziecka

DKK

Europa, rok 2025. K⁎⁎wa mać!

Marcus_Aurelius

Sekty tak właśnie działają, że szukają słabych jednostek. Potem udają że chcą im pomóc i kończy się na odprawianiu jakiś czarów

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Czytałam trochę o regresji hipnotycznej do poprzednich wcieleń i mam mieszane uczucia. Z jednej strony mega ciekawi mnie, co można zobaczyć, ale z drugiej trochę się boję – co jeśli zobaczę coś strasznego albo zostanie mi to w głowie? Ktoś ma jakieś doświadczenia? #psychologia #zdrowie #hipnoza

5tgbnhy6

a co jak w poprzednim wcieleniu byles tasiemcem?

tobon

Komentarz usunięty przez moderatora

roadie

CZY TO PRAWDA ŻE UŻYTKOWNIK TOBON MA PŁACONE ZA PISANIE POZYTYWNYCH RECENZJI W INTERNECIE?

nottige

Komentarz usunięty przez moderatora

Zaloguj się aby komentować

Tabsy i ich efekty - życie z depresją oraz nerwicą lękową.


*nie zagłębiam się czasem w szczegóły, aby chronić swoją prywatność. Nie jestem pisarzem, więc będzie może nieco chaotycznie, z pominięciem wielu kwestii, ale nie chcę zanudzać.


Złe początki złego.

[skocz do następnego rozdziału jeśli kontekst Cię nie interesuje]


To co opiszę w tym rozdziale, zrozumiałem dopiero w ostatnich latach. Przeżycia które opiszę były wtedy dla mnie nie tyle „normalne”, co nie łączyłem ich z żadną przypadłością. Pojawiały mi się myśli, że może jakieś stany depresyjne mam, albo że mam niską tolerancję na stres (w istocie tak jest), ale to wszystko. Dopiero z perspektywy czasu, wiem, że zaczęło się dosyć wcześnie tj. w w okresie dorastania, prawdopodobnie końcówka liceum i początek studiów. Wahania nastroju (często z niewiadomego powodu), które z błachego powodu powodowały nawet myśli samobójcze, czarna rozpacz bo czekam od kilku godzin na kontakt od dziewczyny… po czym uspokojenie, marazm. Niczym reset komputera, wracałem do względnego balansu, prawie jak po medytacji z Dalaj Lamą. Bardzo lubiłem ten stan, bo mogłem działać, choć na relatywnie niskich obrotach, jednocześnie miałem w sobie zdrową „wyjebkę”. Czułem się spokojny, czułem się jak prawdziwy praktyk stoicyzmu.


Te myśli samobójcze szczególnie towarzyszyły mi w okresie dojrzewania i na studiach. Tylko raz było na tyle źle, że przestudiowałem materiały w internecie o sposobach na „dobre” samobóje (ah ten internet circa 2000 rok) że po celowo nieprzespanej nocy, wykończony wziąłem dodatkowo tabletki ziołowe (:D) na wspomaganie snu, zszedłem do garażu i uruchomiłem auto. Po 15 minutach, nie mogąc zasnąć i będąc z własnymi myślami, otrzeźwiałem, że przecież ktoś tu będzie musiał w końcu wejść i od razu padnie po paru wdechach. To była jedyna próba „samobója”. Nawet trochę ciężko mi nazwać to próbą


W okolicach studiów zaczęły się u mnie rozwijać „nadprogramowe” lęki. Zwykły egzamin powodował u mnie takie natężenie emocji jakbym zaraz miał lądować na plaży Omaha. W nocy przed egzaminem nie spałem, byłem sparaliżowany, ciśnienie gigantyczne itd. Im lepiej byłem przygotowany, tym bardziej się stresowałem. Jak niewiele umiałem, to z góry pojawiała mi się „wyjebka”. I to był spory problem, bo skoro dobrze się czuję wtedy kiedy mam wyjebkę, a wyjebka jest tylko wtedy jak nie umiem… Egzamin na 11, pojawiałem się na uczelni o 6. Dopiero wtedy lęki oraz chęć zaliczenia powodowały dużą dozę skupienia (coś z czym miałem problem wcześniej) i miałem kilka godzin nauki.


Imperium upada.


Pierwsza bomba atomowa (Hiroshima) spadła na mnie na początku kariery zawodowej, gdy rozsypał się mój związek z prawdopodobnie miłością mojego życia. Nawet nie opiszę Wam tego dobrze, ale byłem w takim stanie psychicznym, że do teraz jest kilka sytuacji które nie wiem czy miały miejsce czy tylko w mojej głowie zaszły (!!!) Minęło wiele lat zanim się z tym jako-tako pogodziłem, ale więcej nie chcę o tym pisać, bo nadal czuję ból. Druga bomba atomowa (Nagasaki) spadła na mnie w pracy. Śmieszne, bo przecież moje pierwsze lata w tej bardzo fajnej firmie przebiegały dosyć dobrze (mimo sytuacji które powodowały u mnie palpitacje Doczłapałem się nawet stanowiska managerskiego z fantastycznym zespołem, a następnie po zaledwie kilku latach kolejny awans na managera „średniego” (kontrowersyjne stwierdzenie) szczebla, ale z zespołem i managerem, który spowodował lawinę. Jak tu być managerem gdy struktura ogranicza decyzyjność, przy jednoczesnych oczekiwaniach że „dowieziesz”. Mój dyrektor dobry człowiek, ale w komunikacji bardzo szorstki, czasem z dnia na dzień wymagał przygotowania podsumowań na specjalne spotkania. Zespół przejęty na miesiąc przed pandemią i całkowitą pracą z biura, więc żadnych głębszych relacji nie stworzyłem, a co więcej mój brak umiejętności czytania ludzi, oraz ich reakcji na odległość spowodowało, że przez 2 lata żyłem w ciągłym stresie. Pomijam już to, że trafiły mi się dwa gagatki które latały dwa szczeble wyżej za każdym razem gdy im się coś nie podobało. Managerowie dawali mi wsparcie, ale funkcjonowanie w ciągłym napięciu co nowego zaraz się odjebie, nie służyło mi. I pewnego dnia, siedzę sobie na podłodze w mieszkaniu, oglądam YouTube, jest piątek wieczór, a ja mam totalną pikawę w klatce piersiowej i nie wiem jak sobie z nią poradzić. Stan paniki, stan totalnego pomieszania - myślę „przecież nic się nie dzieje, przecież już weekend, czas odpocząć, wszystko ok”. Bańka w końcu prysła i wiedziałem, że zadziało się coś złego, wiedziałem, że muszę zobaczyć lekarza… oczywiście zacząłem od neurologa


Neurolog jakieś tam badania porobił, okazało się że w spoczynku mam ciśnienie 160/110, powiedziałem o częstych migrenach i bólach głowy od ciśnienia, dostałem tabletki na migreny i tekst „pójdzie Pan do psychiatry”.


To był ten moment, w którym zacząłem mocno się zastanawiać nad swoim zdrowiem, również psychicznym. Symptomy takie jak częsta pikawa w klatce piersiowej, nieprzerwany stres przeplatany stanami depresyjnymi, bóle głowy które średnio raz na tydzień wyłączały mnie z dnia, tendencje ucieczkowe, regularne wybudzanie o 5 nad ranem, no i przecież rzecz najważniejsza - potwornie obniżone libido


Leczenie czas zacząć, czyli psychiatra, psycholog i tabletki dla pojebów.


Jak dziecko we mgle zacząłem się zastanawiać jak sobie pomóc. Zacząłem od psychologa, a na początku pandemii w grę wchodziło tylko spotkanie wirtualne. Po godzinnym spotkaniu byłem w lekkim szoku jak bardzo niezainteresowana była pani prowadząca spotkanie, po czym od razu skierowała mnie na tabletki. Nawet nie zaproponowała drugiego spotkania itd. Drugie spotkanie z inną psycholog było równie owocne - kompletny brak zainteresowania. Pomyślałem - j⁎⁎ać tych „specjalistów”, idę do psychiatry. A wierzcie mi, to był ogromny krok, bałem się tabletek.


Nie wiedząc gdzie iść i jak to wygląda, wybrałem psychiatrę z dobrymi ocenami niedaleko miejsca zamieszkania. Po krótkim 5-10 minutowym wywiadzie, gdzie głównie ja mówiłem jak się czuję, dostałem Trittico CR („pan się wyśpi, uspokoi, i libido wróci”). Wbrew tego co mi mówiono i czego oczekiwałem już po pierwszej lub drugiej nocy i przyjęciu 25mg wstałem rano z drągiem i przede wszystkim życie było w innych kolorach. Moje obawy, że będę innym człowiekiem po przyjęciu tabletek dla pojebów zupełnie się nie sprawdziły. Popatrzyłem na siebie w lustrze - „ten sam człowiek” pomyślałem. Co więcej… przyszła do mnie przerażająca myśl: „To tak się czuje zdrowy człowiek? Tak normalnie?” I to uświadomienie, że żyłem okropny sposób przez ostatnie ~15 lat, a ostatnie lata wręcz równia pochyła.


Niestety Trittico CR po 2 miesiącach „przestało działać”, spróbowaliśmy Trittico XR. Przez 5 miesięcy było dobrze, ale zwiększane dawki dawały coraz więcej efektów ubocznych (np. senność w trakcie dnia) a coraz mniej korzyści. Trittico odrzuciliśmy i zaczęliśmy spokojnie… tj od Agomelatyny. Z której jestem zadowolony i nadal korzystam. Lek pierwszego rzutu tj. z tego co mi powiedziano często przepisywany osobom relatywnie zdrowym ale z „lekkim” snem - oczywiście dramatycznie upraszczam. Agomelatyna jest miła ( i nie dawała żadnych efektów ubocznych), ale niestety niewystarczająca. Czułem że kręcę się w koło, a dodatkowo zacząłem zwracać uwagę na to że w zasadzie lekarz po prostu strzela i próbuje.


U innego psychiatry przepisano mi Bupropion po 5-10 minutowym wywiadzie. Tym razem musiałem poczekać na efekty 3 tygodnie. I tylko się poirytowałem, ponieważ (ponoć nie jest to standardowa reakcja!) zwiększyła mi się senność, nie odczuwałem żadnej poprawy jeśli chodzi o nastrój, a dodatkowo moje libido sięgnęło absolutnego dna.


Zacząłem czuć pewnego rodzaju desperację, bo już wiedziałem jak się czuje zdrowa osoba i wiedziałem że tabletki mogą pomóc… Do trzech razy sztuka. Poszedłem do psychiatry dosyć młodego, być może nawet młodszego ode mnie (no zabrzmiało to jakbym był młodziakiem!) i tu po raz pierwszy poczułem różnicę w jakości lekarza. Wywiad trwał 40 minut, nie tylko mówiłem, ale pytania jakie mi zadawał psychiatra były bardzo przenikliwe, w punkt i doskonale pomagały mi wyrazić swój stan. Dodatkowo empatia z drugiej strony (nawet jak wyuczona) i jasne komunikaty jak widzi moją terapię, jakie będą wyzwania i czego się spodziewać spowodowały że się trochę uspokoiłem. Podtrzymał Agomelatynę, ale w pierwszym okresie leczenia dołączył Tianesal, który może być pomocny w przypadkach wieloletniego uporczywego stresu. Nie dawał żadnych efektów ubocznych i po wielu miesiącach mogłem odstawić czując poprawę w moich reakcjach na stres - mój system się zresetował i mózg i organizm zaczął bardziej prawidłowo interpretować i reagować na bodźce. Dostałem też pół roku temu Mozarin, który okazało się pozytywnie zaczął wpływać na stany lękowe. Spowodował że mam bardziej „normalne podejście” do życia. Nie jest to jeszcze to czego oczekuję, i mamy w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie ale to dopiero za dwa miesiące, w trakcie których również będę odstawiał Agomelatynę.


Efekty uboczne


Jeśli chodzi o efekty uboczne terapii, w zasadzie większość tabletek miała niewielkie minusy (głównie senność w trakcie dnia przy większych dawkach - aby była jasność dla tych którzy nie mają nic wspólnego z takimi tabletkami - ta senność jest taka, że jak pracujesz z domu, to w końcu nie dasz sobie rady i Twoja drzemka w trakcie dnia będzie trwała 3 godziny np. , więc nie można zignorować tego efektu).


Trittico XR: gdy testowałem większe dawki, powodował u mnie brak skupienia, „pustkę” w głowie (np. brałem książkę i nie mogłem przebrnąć jednej strony!). Efekt nieprzyjemny.

Trittico CR: większa dawka powodowała u mnie senność w trakcie dnia.

Bupropion: działał na mnie najgorzej - spowodował prawie całkowity zanik libido, przesadzony spokój (w zasadzie marazm), brak energii itd. Nie było też pozytywnych efektów więc szybko odpuściłem ten lek.

Agomelatyna - wspomaga sen, brak efektów ubocznych

Tianesal - brak efektów ubocznych - uregulował reakcje na stres.

Mozarin - brak efektów ubocznych, dobre efekty terapeutyczne, jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że polepszyło mi się trochę libido (aczkolwiek bez szału), i mogę znacznie przedłużyć stosunek (ale bez problemu z osiągnięciem orgazmu, co ponoć czasem niektórzy pacjenci zgłaszają gdy się leczą psychiatrycznie..)


O przygodach z psychologami mógłbym poopowiadać, ale i tak już przesadziłem z długością tego tekstu… dość powiedzieć, że w końcu jestem na terapii z psychologiem z którym znalazłem wspólny język i wsparcie którego potrzebuję.


Przede mną długa droga (dlatego zapodam sobie Krejzi Froga), ale jest światełko w tunelu - mam tylko nadzieję, że to nie pociąg towarowy.


#psychologia #psychiatria #depresja #medycyna #ciekawostki

DerMirker

Bardzo ciekawy tekst, pisz więcej. Mnie też zapewne czekają tabletki.

Zaloguj się aby komentować

Serious games, czyli gry poważne


Gatunek gier, o którym mogliście nie słyszeć. To taki rodzaj tytułów, których główny cel jest inny, niż wyłącznie zabawowy. Dotyczą takich procesów jak zmiana społeczna, wsparcie w procesie terapii, edukacja czy też rehabilitacja.


O kilku takich opowiadam w tym materiale, plus przechodzę przez nieduży przegląd badań nad ich wykorzystaniem.


Zapraszam do sprawdzenia


#gry #nauka #psychologia


https://youtu.be/6uRSkYidp5w

Zaloguj się aby komentować