#asperger

9
41

#gownowpis #asperger #rozwojosobisty

Przez lata siedziałem cicho jak mnie coś wkurwiało, i zwykle unikałem kłopotów.

Po latach wypracowałem jakąś pewność siebie, i dzisiaj po raz pierwszy zwróciłem uwagę chujowi który nie posprzątał po swoim psie. Zapytałem "Posprząta Pan?" a ten sie tylko popatrzył, i nic nie powiedział tylko poszedł dalej.

C⁎⁎j mu w d⁎⁎e, i też odszedłem - ale chociaż coś powiedziałem. Myślałem o znalezieniu gdzie mieszka (bo mieszka w mojej klatce) i wysmarowaniu mu klamki tym gównem, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł xD

#patologiazewsi

Zaloguj się aby komentować

Zakończyłem kurs tańca użytkowego. 2 dni po 5h za razem 2500

Konkluzje mam że jest drogo, ale chyba warto. Teraz moge iść na dowolne disco, i jakoś poprowadzić taniec.Były kroki, obroty, wychylenia i ogólnie podstawy ale wszystko szybko łapałem.


Dziewczyna się nie ocierała, dużo było gadania, jak nie wyjść na creepa oraz nie dostać w ryj. Temat randkowania był w klimacie luznej pogadanki 3 ziomków


Nie byłem w stanie sie do czegokolwiek przyczepić, jedynie będe za to bulił kolejne 2 miesiące xD

Ale akurat wiecej teraz będe zarabiał to sie zeruje.


Dla rozwoju osobistego, dużo większej pewnosci siebie i luzu z kobietami - super. Dodatkowo zrobie cos czego nie zrobi 90% facetów na imprezie, więc konkurencja maleje. Musze tylko kiedyś pójść na impreze ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Ogólnie widze za co płace, i nie czuje sie oszukany. Teraz pozostaje praktyka. Polecam zwłaszcza osobom w spektrum #asperger

#taniec #chwalesie #gownowpis

wombatDaiquiri

@redve 250zł za godzinę to nie jest kosmiczna kwota. Mądra kobieta doceni ze się starasz dla niej rozwijać (nawet jeśli się jeszcze nie znacie) a tępe cipy łatwiej odfiltrować jakby się z tego śmiały. Win-win. Do przodu kolego

Zaloguj się aby komentować

1186 + 1 = 1187


Tytuł: 1001 porad dla rodziców i terapeutów dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera

Autor: Ellen Notbohm, Veronica Zysk

Kategoria: psychologia, nauki społeczne, autyzm

Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Format: książka papierowa

Liczba stron: 384

Ocena: 6/10


Książka, o której dowiedziałem się dzięki hejto z tego wpisu 

https://www.hejto.pl/wpis/956-1-957-tytul-1001-porad-dla-rodzicow-i-terapeutow-dzieci-z-autyzmem-i-zespole za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.


Nie pamiętam już kiedy czytając tyle razy nie pomyślałem “no shit, Sherlock”. Być może tak miało być i wbrew tytułowi książka została skierowana również do osób, które nie miały kontaktu z dziećmi z autyzmem, aby uświadomić im, że nie każdy funkcjonuje tak samo jak my. A może to po prostu amerykański styl pisania poradników. Na pewno treść została podana w sposób bardzo przystępny i ustrukturyzowany, umożliwiający odnalezienie danego zagadnienia w zależności od bieżącej potrzeby. Podejrzewam natomiast, że wiele osób, które miały regularny kontakt z takimi dziećmi, czyli właśnie rodzice czy terapeuci może ocenić sporą część treści jako trywialną, gdyż wiele elementów i porad wynika nie tyle z jakiegoś specjalistycznego wykształcenia tylko z podstawowej umiejętności obserwacji i po prostu z traktowania dziecka jak człowieka. Może to brzmi niedorzecznie, ale poobserwujcie kiedyś. Gwarantuję, że będziecie w szoku jak wielu dorosłych traktuje dzieci niczym jakiegoś pieska bez samoświadomości.


Ale do rzeczy. Czy w takim razie książka jest według mnie słaba? Nie. Wśród licznych truizmów znalazły się też wartościowe i mniej oczywiste detale oraz mnóstwo cennych pomysłów na zajęcia terapeutyczne w formie zabawy, czy też na wprowadzenie drobnych modyfikacji do codziennych aktywności i to właśnie ten ostatni element wydaje mi się najbardziej wartościowy, gdyż wprowadzenie ich w życie nie wymaga rewolucyjnych zmian harmonogramu ani nawyków. W dalszej części książki można znaleźć też liczne propozycje przystosowań i modyfikacji zajęć skierowane do nauczyciela. Oczywiście, co zresztą podkreśla jedna z autorek, nie ma metod uniwersalnych, ale myślę, że wielu rodziców czy pedagogów może wyłowić coś odpowiedniego dla swojego dziecka.


#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #autyzm #asperger

2998b48b-a688-4afa-b63a-42e7aea9a5d6

Zaloguj się aby komentować

Cerber108

@redve szybko. Mnie te wszystkie fizyczne mechanizmy dobijały na studiach.

6502

@redve Kruca fuks, wracają flashbacki ze studiów. Miałem kurs pod tym samym tytułem z niesamowicie mądrym profesorem. Problem był taki, że temat jest delikatnie mówiąc trudny, a on nie potrafił przekazać wiedzy. Finalnie egzamin to była pamięciówka - laplasjany, dywergencje, pola, całki potrójne. No ja pi⁎⁎⁎⁎lę. Zdałem chyba za trzecim podejściem, sporo osób się na tym całkiem wykładało.

eef1a19c-4be4-4920-b790-4b69b3c27deb
Czokowoko

O jezu nie.. najgorszy przedmiot na studiach, tyle po⁎⁎⁎⁎nych wzorów i równań i to na 1 semestrze nam wcisnęli xD


człowiek nie wie jeszcze o macierzach a tam profesor ci mówi ze nie będzie nas tego uczył i musimy nadrobić xD

Zaloguj się aby komentować

67 + 1 = 68


Tytuł: Synu, jesteś kotem

Autor: Katarzyna Michalczak

Kategoria: Psychologia

Wydawnictwo: Wydawnictwo Cyranka

Format: książka papierowa

ISBN: 978-83-67121-20-0

Liczba stron: 174

Ocena: 4/10


Książka o relacji matki z synem w spektrum autyzmu.


Myślę, że najlepszym podsumowaniem tej pozycji jest jej krótki fragment tak z 2/3 długości.


-Mamo, brzmisz jak zupełna atencjuszka!

- Ja jestem atencjuszką, tylko mam to przepracowane i tak bardzo tego nie widać.

- To masz szczęście, bo nie znoszę atencjuszy i atencjuszek.

-No każde z nas ma w sobie części, których nawzajem nie znosimy. Ja na przykład zawsze nie znosiłam ludzi, którzy tak totalnie nie zwracają uwagi na innych.

-Czyli jeszcze raz, co mówiłaś? Że kim jesteś?


I to widać- autorka jest atencujszką. Około 90 procent książki to "ja, ja zrobiłam, myślałam, żałuję" i gdyby więcej było tej relacji, a nie emocjonalnej, czasami zbyt tkliwej i chaotycznej autoterapii polegającej głównie na użalaniu się autorki, to zdecydowanie zagrałoby na korzyść. Bo to co opowiadasz psychologowi na sesji nie zawsze będzie ciekawe i znośne dla czytelnika.

Zdecydowanie najlepiej wypadają komentarze syna i gdzieś 15-20 stron napisane z jego perspektywy. Najbardziej wartościową część tej krótkiej książki.


Chaotyczna w przedstawieniu tematów.

No i gdyby nie to, że otrzymałem ją od kolegi to cena okładkowa 42 zł to takie mocne xd


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #autyzm #asperger

1ed04239-74e3-49f2-882f-5c6a78c444b1
WujekAlien

@AdelbertVonBimberstein Czasami mam wrażenie, że takie książki przynoszą więcej krzywdy niż pożytku, przez to jak są napisane. Bo sam zamysł wydaje się dobry, mam chore dziecko, opowiem wam jak wygląda życie z autyzmem, może komuś to pomoże zrozumieć.

Dziwen

@AdelbertVonBimberstein sporo książek tego typu niestety cierpi na coś podobnego. Nawet tytuły typowo naukowe potrafią mieć więcej o autorze, niż o temacie, który omawia. W tym temacie niby to ma jakiś sens, ale podejrzewam, że autorka przekroczyła granicę między "książka o relacji", a "książka o autorce".

Felonious_Gru

@AdelbertVonBimberstein już myślałem, że ktoś docenił twórczość Katarzyny Michalak

Zaloguj się aby komentować

no halko #asperger

czy normalnym jest, że pełnoletni typ z podobno zdiagnozowanym asperem totalnie nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, drze się na pełną pusie, rzuca przedmiotami, z całej pety uderza w stół/klawiaturę pięściami, nie potrafi się wysłowić itd?

no strach przy gościu stać czy siedzieć..

Oczk

@Half_NEET_Half_Amazing może ma do tego nieleczone adhd i ma problem z impulsywnymi zachowaniami xD

Gustawff

@Half_NEET_Half_Amazing nie jest normalne. Albo dzwonić po pogotowie albo wychowawczy lep na ryj.

SilverMonkey

@Half_NEET_Half_Amazing piszesz o moim somsiedzie? (° ͜ʖ °)

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


"Spektrum autyzmu" czy "Zespół Aspergera"?


Nowa klasyfikacja chorób i zaburzeń ICD-11 zamyka pod jedną nazwą "Spektrum autyzmu" wszystkie przypadki Całościowych Zaburzeń Rozwojowych, które w poprzedniej klasyfikacji występowały w jednej grupie, ale jako odrębne jednostki (np. Autyzm dziecięcy, Zespół Aspergera, Autyzm atypowy, zaburzenia hiperkinetyczne).


Dlaczego uważam, że ta zmiana jest zła?


Absolutnie rozumiem, że z pewnością istnieje medyczne uzasadnienie, dla umieszczenia tej szerokiej gamy zaburzeń pod jednym punktem. Nie mam zamiaru się wymądrzać, bo nie mam wykształcenia medycznego. Wiem jednak, jak ta zmiana rezonuje w grupie społecznej pod tytułem rodzice dzieci w Spektrum Autyzmu.


Teraz całe Spektrum Autyzmu stało się tak szeroką kategorią, że mieszczą się w niej zarówno dzieci, po których "nie widać", które funkcjonują w społeczeństwie w miarę normalnie (oczywiście kosztem dużego wysiłku, ale jednak są w stanie się zmobilizować na jakiś czas), jak i dzieci, które mają szeroką gamę tików i stimów i duże trudności w płynnej mowie, aż po dzieci niewerbalne i takie, które nawet w dorosłym życiu nie będą nigdy samodzielne.


W relacjach międzyludzkich, wśród rodziców dzieci z szeroko pojętym spektrum, jesteśmy dla siebie nawzajem z innych światów. Tworzą się np grupy wsparcia, ale nie jesteśmy realnie wsparciem dla wszystkich siebie nawzajem. O jakim wzajemnym wsparciu możemy mówić, kiedy do grona rodziców wysokofunkcjonujących dzieci trafia rodzic dziecka niewerbalnego, niemal stale zamkniętego w swoim wewnętrznym świecie, z którym kontakt jest mocno ograniczony? Reszta pomstuje na system szkolny, na nieudolnych nauczycieli i wieczne uwagi w dzienniku elektronicznym. On chciałby mieć takie problemy. Nasze światy są zupełnie różne, nasze problemy są zupełnie różne i potrzeby naszych dzieci także.


Jednak ci rodzice pomstujący na system edukacji - mimo że ich problemy są zupełnie innej natury, może z tej perspektywy bardziej błahe, to nadal mają prawo nad nimi załamywać ręce, odczuwać swoje emocje, szukać rozwiązań i domagać się systemowego wsparcia.


Ilekroć pojawia się jakiś serial czy program z udziałem osób w Spektrum, natychmiast wybucha wojna w środowisku, na ile dobrze odwzorowane zostały realia życia rodzin i poziom funkcjonowania osób z tym zaburzeniem. Po emisji każdego odcinka "Autentycznych" na TVN obserwowałam tę dyskusję o niewłaściwie dobranej grupie uczestników programu. Był ogrom głosów mówiących, że za mało było wysokofunkcjonujących osób, przez co buduje się zakrzywiony obraz autystów w społeczeństwie.

Teraz głośny jest nowy serial na Netflixie "Matki pingwinów". I tu z kolei spotkałam się z licznymi opiniami, że przedstawiony chłopiec funkcjonuje na takim poziomie, że w ogóle nie odzwierciedla realnych - o wiele większych przecież trudności. Zawsze będzie duża grupa osób, która nie będzie w stanie utożsamić się z przedstawionym bohaterem.


Dopóki wszystkie tak różnie funkcjonujące przypadki będą wrzucone do jednego worka, dopóty nie znajdziemy porozumienia.


Myślę, że wielu z nas potrzebuje doprecyzowania, podkategorii, czegokolwiek, co pozwoli jednym słowem (a nie elaboratem) przybliżyć poziom funkcjonowania dziecka.


Kiedy rodzic zapisuje dziecko z cukrzycą na obóz, to w rozmowie z organizatorem już samo hasło "cukrzyca" wiele mówi o funkcjonowaniu dziecka. Od razu wiemy, że na pewno musi być na specjalnej diecie, możliwe, że musi od czasu do czasu przyjąć insulinę. Tu jeszcze mamy trzy grupy cukrzycy, które temat jeszcze bardziej precyzują.

Kiedy mówisz, że dziecko jest w spektrum autyzmu, to nie wiadomo w ogóle nic. I w tym miejscu stało się nawet niepoprawne politycznie używanie sformułowań "wysoko- i niskofunkcjonujący". Ja i wiele innych rodziców potrzebujemy tego lub jakiejkolwiek innego sformułowania dla uproszczenia życia i komunikowania do ludzi zakresu potrzeb mojego dziecka.


Podejrzewam, że #niepopularnaopinia, a na pewno trochę niezgodna z aktualnie forsowanym trendem politycznej poprawności.

TRPEnjoyer

Teraz całe Spektrum Autyzmu stało się tak szeroką kategorią, że mieszczą się w niej zarówno dzieci, po których "nie widać", które funkcjonują w społeczeństwie w miarę normalnie (oczywiście kosztem dużego wysiłku, ale jednak są w stanie się zmobilizować na jakiś czas), jak i dzieci, które mają szeroką gamę tików i stimów i duże trudności w płynnej mowie, aż po dzieci niewerbalne i takie, które nawet w dorosłym życiu nie będą nigdy samodzielne.


Ten słynny Elon Musk ma aspergera i funkcjonowanie w społeczeństwie nie sprawia mu dużego problemu/wysiłku. Mnóstwo "aspie" radzi sobie zupełnie normalnie nie licząc 1 sfery (patrz screen). Wrzucanie wszystkich do jednego wora to jak wrzucanie chłopa bez 1 palca i takiego sparaliżowanego od szyi w dół do kategorii "niepełnosprawność".


Podejrzewam, że #niepopularnaopinia,


Na hejto pewnie tak, oni tu bardzo nie lubią "chłopskiego rozumu", pewnie dlatego, że sami go nie mają i tylko wysryw z renomowanego czasopisma z publikacjami ma racje bytu.

85772879-d126-48c1-b8bd-b221a739f290
emdet

@Musztarda uproszczenie jest fajne pod kątem spraw nieistotnych - przy starym nazewnictwie wiele osób zupełnie nie w temacie uważało np. aspergera za zupelnie inny rodzaj zaburzenia niz autyzm.


Ale w praktyce jest to wg mnie "problematyczne" głównie w przypadku wysoko funkcjonujących, bo po powiedzeniu komuś że mlody ma autyzm ludzie głównie spodziewają się dziecka które gapi się w ścianę i nie ma z nim kontaktu, a potem się okazuje że w sumie to może być całkiem normalnie. Także jakikolwiek sposób stopniowania tego jest bardzo pomocny głównie dla ludzi którzy z dzieckiem widzą się np. po raz pierwszy.


Druga kwestia - dotacje. Sam fakt tego, że bardzo "głębokie" przypadki autyzmu dostają na szkołę tę samą kasę co dzieci które w sumie to może potrzebują jakiegoś wwr'a ale też bez większej spiny, jest dość słaby.

Kaligula_Minus

@Musztarda właśnie jestem w procesie kształcenia z zakresu rewalidacji dzieci neuroróżnorodnych, akurat dziś miałam zajęcia dot. nowej klasyfikacji ICD, choć omówiono problem pokrótce. Profesorka, która o tym mówiła, twierdziła, że jest to zmiana na lepsze, bo nie będzie już rozdrobnien i różnych nazw na to samo zjawisko. Mówiła, że teraz będą określenia typu autyzm lekki na przykład w stosunku do osób mających np. tzw. Aspergera. Plus, nazwa "zespół Aspergera" jest również wątpliwa moralnie, że względu na samego Aspergera, który był zwolennikiem akwarelisty z wąsem, a swoje badania prowadził w obozach koncentracyjnych.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Jeszcze we wrześniu, jak było trochę cieplej, w pewnej szkole w jednym z większych polskich miast miała miejsce ciekawa sytuacja. Pewnego słonecznego poniedziałku, gdy dzieci zaczęły rano schodzić się do szkoły, okazało się, że w szatni coś strasznie capi. Dwie panie sprzątające i pan konserwator przeprowadzili śledztwo, które doprowadziło ich do szafki mojego syna. Został zawezwany na miejsce i poproszony o jej otwarcie.

I tak oto buchnęła w ich stronę ściana odoru, a zaraz za nią, ich oczom ukazał się obraz martwego ptaka spoczywającego sobie na dnie szafki. Nie był to jakiś malutki wróbelek, tylko całkiem spory okaz kawki.

Syn zdeponował ją tam w piątek rano, po tym jak znalazł truchło w drodze do szkoły. Wziął w ręce, schował do plecaka, po czym zaniósł do szkoły i zapomniał, czy też nie miał pomysłu, co dalej z nią zrobić, więc sobie tam odpoczywała cały weekend.


Plecak został wymoczony, wyprany ręcznie, ale nadal od tamtej pory syn używa zastępczego, bo mam obawy. Proszę o porady można go z powrotem używać, czy spalić w pierony?

AdelbertVonBimberstein

@Musztarda ciekawe kiedy znajdziesz siusiufladę xD

bishop

Przypomniałaś mi, że jako 8-latek znalazłem w piaskownicy po drodze ze szkoły czaszkę psa XD oczywiście, nie wiedziałem wtedy, że to psia czacha. Byłem przekonany, że znalazłem szczątki dinozaura i bardzo uradowany swoim odkryciem zaniosłem ją pokazać rodzicom XD matka jeszcze w przedpokoju kazała mi ją wyrzucić do zsypu. Zupełnie nie rozumiałem wtedy jej braku entuzjazmu XD


a plecak powinien być dobry po praniu :)

DiscoKhan

@Musztarda mieć swoją szafkę w szkole, ło ja cię kręcę, Ameryka po prostu!

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Zajęcia dodatkowe

Chcę, żeby syn na jakieś uczęszczał, chociażby po to, aby miał też gdzieś alternatywne środowisko kolegów, niż tylko ci z klasy w szkole. Gdy w klasie sytuacja się skomplikuje, żeby miał kogokolwiek jeszcze innego. W rodzinie i najbliższym otoczeniu nie ma żadnego podobnego wiekowo gałgana, z którym mógłby przeżywać dziecięce przygody. Poza tym, chcę też, żeby się trochę młody człowiek ruszał. Stale szukamy jakiejkolwiek formy ruchu, która będzie sprawiała mu najwięcej frajdy. Były już różne - taekwondo, tenis, pływanie, gimnastyka, wspinaczka. Zawsze są to jedne zajęcia w tygodniu, żeby go nie przeciążać. Syn szybko się przebodźcowuje, częste atrakcje są nie dla niego. Potrzebuje i lubi siedzieć w domu, tu najlepiej odpoczywa, wraca do równowagi.


Kiedy diagnoza stała się faktem, a wszelkie niestandardowe zachowania syna znalazły swoje uzasadnienie, zaczęłam zachodzić w głowę, czy powinnam o diagnozie informować prowadzących wszelkie zajęcia, na które syna zapisuję. Uprzedzać, czy nie uprzedzać - odwieczny dylemat rodziców dzieci w spektrum.


Postanowiłam przetestować różne warianty. Czasem nie informowałam o niczym, obserwowałam tylko, czy pojawią się jakieś uwagi, pytania. Pojawiały się zawsze szybciej, niż się spodziewałam. Syn rozwala zajęcia, nie chce wykonywać ćwiczeń, przy próbie upomnienia - krzyczy. Albo robi wszystko powoli. Generuje dzwięki, cały czas gada.


Okej, no to może lepiej mówić zawczasu? Jednak streszczenie funkcjonowania dziecka w kilku słowach, gdzieś w progu, jedną nogą w szatni basenowej, na korytarzu, tuż obok przeciskających się w tę i z powrotem ludzi, to delikatnie mówiąc, niekomfortowa i trudna sprawa. Nigdy też nie wiem, jaką świadomość dana osoba posiada, jaki obraz dziecka mu się w głowie rysuje, gdy słyszy tych kilka kluczowych słów. Ile dzieci w spektrum, tyle różnych odcieni i specyficznych zachowań i triggerów.

Kiedy decydowałam się uprzedzić, jaka jest sytuacja, okazywało się często, że syn na starcie jest już "na celowniku". I kiedy inne dzieci nie zawsze podążały tokiem zajęć lub po prostu, jak to dzieci, czasem trochę urwisowały, to zdarzało się, że uchodziło im to płazem, ale syn zawsze był bardziej zauważany, bo stale obserwowany i jeszcze częściej upominany, a to rodziło w nim większą frustrację. Niezwykle często jest tak, że prowadzący zajęcia po prostu nie wiedzą, jak postępować wobec dzieci w spektrum, gdzie czasem jedno niewłaściwe słowo może podpalić lont. I co zrobić jak bomba wybucha.


Pomyślałam więc, że może najlepszą metodą byłoby zapisać go na zajęcia dedykowane dzieciakom w spektrum. Wydawało się to idealnym rozwiązaniem. Kadra przeszkolona, przygotowana na różne scenariusze. Z mojego bardzo subiektywnego punktu widzenia, tego typu zajęcia były zbawienne. Pierwszy raz czułam, że zostawiam dziecko i nie muszę w pogotowiu siedzieć na korytarzu, że nie muszę się za dziecko tłumaczyć, nie muszę starać się streścić w trzech zdaniach licznych wielogodzinnych szkoleń, książek i webinarów o tym, jak radzić sobie z trudnymi zachowaniami dziecka w spektrum. Czułam się rozgrzeszona. Cóż za ulga!

...ale szybko okazało się, że do ideału temu rozwiązaniu również daleko. Dzieciaki w spektrum wcale nie stanowią bardziej wyrozumiałego dla siebie nawzajem środowiska. Dorośli, czy młodzież prędzej, ale dzieci nie potrafiące przyjąć perspektywy drugiego człowieka, nie dopasowane w grupie, gdzie jedno ma nadwrażliwości słuchowe, a drugie potrzebę ciągłego generowania dźwięków. Jedno w danym momencie ma potrzebę schowania się od bodźców na chwilę pod stołem, a drugie w tej akurat chwili poczuło, że musi dopilnować, aby wszyscy przestrzegali zasad i pilnie uczestniczyli w zajęciach. Bywało ciężko. Niejednokrotnie kończyło się przepychankami i ostatecznie - propozycją nie do odrzucenia, aby zajęcia grupowe zamienić na indywidualne.


TUS

Jednocześnie bardzo wskazane jest, aby dzieci w spektrum, nie posiadające wbudowanej intuicji różnego rodzaju zachowań społecznych, trenowały takowe podczas Treningu Umiejętności Społecznych. Często te zajęcia przebiegają w formie gier, zabaw. Często niestety także w formie przerabiania kart pracy, przy stoliku. Zdarzało mi się słyszeć nawet (o zgrozo!) o pracach domowych. Sama idea jest słuszna - psychologowie prowadzący uczą dzieci czekania na swoją kolej, nawiązywania kontaktów, interpretacji czyjejś mimiki, czy gestykulacji, rozpoznawania intencji drugiej osoby, radzenia sobie z emocjami. Jeśli jednak ma to wyglądać jak kolejna typowa lekcja w szkole, to błagam, czy ktoś naprawdę uważa, że dzieci będą ochoczo w tym uczestniczyć?


TUS sportowy?

I teraz przechodzę do meritum mojego wpisu:

Marzy mi się fajna grupa dla syna, w której czułby się lubiany. Zajęcia, które by go cieszyły, interesowały, na które nie mógłby sie doczekać. Zajęcia ruchowe! W zasadzie taki mix: zajęcia sportowo - psychologiczno - integracyjne, wzmacniające umiejętności społeczne, ale w praktyce, przy okazji zajęć sportowych, gdzie uczymy dzieci współpracy, kompromisów, może na pewnym etapie nawet rywalizacji, przegrywania, ale nie z kartą pracy przy stoliku, tylko na sali gimnastycznej. Marzą mi się zajęcia, na których prowadzący pracowałby nad integracją grupy. Poznajmy się, polubmy się, szanujmy swoją wzajemną odmienność. Wszak dobra atmosfera w grupie ma kolosalny wpływ na powodzenie wszystkich przyszłych spotkań. By prowadzący zajęcia był nie tylko dobrym trenerem od danej dyscypliny sportowej, ale by był także psychologiem, który zagadnienia z zakresu kompetencji społecznych potrafi ubrać w grę ruchową.

Psychologowie i psychoterapeuci, którzy mają jakąś zajawkę sportową powinni coś takiego odpalać czym prędzej! Płacę każde pieniądze!


I biorę niewielką prowizję za pomysł ( ͡ʘ ͜ʖ ͡ʘ)

moll

@Musztarda dlatego podoba mi się podejście naszego aktualnego przedszkola, gdzie dzieci w grupy dobierane są pod względem wieku i podobnych zachowań/potrzeb i etapu rozwojowego. Przez to też czeka naszego młodego zmiana grupy, bo po pierwszym miesiącu na podstawie opinii są robione roszady

Zaloguj się aby komentować

Nie wiem czy kogoś to zainteresuje bo każdy #autyzm #asperger to osobny indywidualny przypadek, ale moja córka osiągnęła sądny wiek - 7 lat więc w tym roku zaczęła szkołę. 2 tygodnie nerwów i niespania z mojej strony z powodu nerwów i przyjmowania się co to będzie.

Może coś o małej, ponieważ jej sposób funkcjonowania jest ważny w tym wszystkim. Kocha schematy, uczy się bardzo szybko i chyba pamięta każdą rzecz jaką usłyszała w życiu. Na testach IQ osiąga wyniki powyżej średniej dla dzieci w jej wieku więc nie było tu mowy o żadnej szkole specjalnej bo czemu mamy jej zaniżać poziom skoro dziecko od 4 roku płynnie czyta ze zrozumieniem, pisze i wręcz naukę uznaje za świetną zabawę.

Rm-rf to gdzie ty widzisz problem? Ano problemy emocjonalne i społeczne u niej są bardzo duże - ludzi nieznajomych traktuje jak powietrze, nie odpowie na żadne pytanie ani nie spojrzy na taką osobę. Myślenie abstrakcyjne nie istnieje, jak się zapomniałem i powiedziałem "wyskakuj z wanny" to dosłownie wyskoczyła mało nie wbijając sobie zębów - bo przecież wyskocz i wyjdź to dwie inne rzeczy. Emocjonalnie też często nie potrafi ustać w kolejce czy zrozumieć, że zrobiła coś źle przez co zaczyna się płacz i lament - proste przytulenie i przeczekanie minuty rozwiązuje 90% problemów. Nie potrafi się skupić w dużych zbiorowiskach (zbyt dużo zewnętrznych bodźców). No i teraz szkoła - przecież nie dostarczę instrukcji obsługi dziecka bo wszyscy wiemy jak wygląda edukacja publiczna w szkole i każdy będzie miał to głęboko w poważaniu. Dyrektorka szkoły odpowiadającej mojemu miejscu zamieszkania wprost zasugerowała mi, że będą problemy bo i nauczycieli wspomagających nie ma i ogólnie oni to w d⁎⁎ie mają. W związku z tym zdecydowaliśmy się na szkołę prywatną dla dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu i to był strzał w dziesiątkę. Klasy 4-8 osobowe, dodatkowy nauczyciel wspomagający, szkoła przystosowana (cała kadra to psychiatrzy, psycholodzy, terapeuci, olinofrenopedagodzy, pokój wyciszen, break dzwonków, zdjęcia dodatkowe SI i terapie) i na ten moment jestem pod wielkim wrażeniem jak oni to ogarniają. A mała? Zachwycona, wszystko jej się podoba, nowi znajomi. Największym zaskoczeniem dla mnie było jak te starsze dzieciaki, które też mają różne historie edukacji pomagają tym mniejszym. W momencie gdy moja mała zaczynała dostawać napadu paniki dziewczynka z 7 klasy podeszła do niej i ją przytuliła, po chwili obie poszły sobie na spacer na przerwie.

Po co to pisze? Ponieważ #czujedobrzeczlowiek widząc tyle empatii. Mój koszmar okazał się super miejscem dla małej i na ten moment uwielbia szkołę. Jeśli macie podobne możliwości dla swoich dzieci i podobne problemy to nie ma co się zastanawiać - wiem, że to dopiero tydzień, ale przeważnie problemem w każdej placówce był brak zrozumienia problemów dziecka a tu ten problem nie występuje bo wszyscy już go znają.

Musztarda

Super czytać takie wieści. Pamiętam, jak pod moim postem w komentarzu opowiadałeś, jak dobrze się ta szkoła zapowiada po dniach otwartych.

Marzę o tym, by więcej było takich placówek, a już w ogóle, gdyby publiczne szkoły zbliżyły się choć w połowie do takiego standardu, to byłby ideał. Nawet nie chodzi o tak bardzo kameralne klasy i takie duże obłożenie kadrą, ale zwyczajne zrozumienie tematu.

Legendary_Weaponsmith

@rm-rf nie przeczytałem komentarzy, więc sorry jeśli not relevant.


Dobra robota, młoda ma szczęście, że ma takich starych. Fakt, że z nią pracujesz zamiast mieć podejście "wyrośnie z tego", znaczy, że ma szanse na w miarę normalne życie. Nawet jeżeli nie będziesz robił wszystkiego idealnie.

Shivaa

Ja i aspergerze młodej dowiedziałam się jak była w 5 albo 6 klasie, dużo zmarnowanych lat na niewiedzy jak jej pomóc. Teraz jest już w szkole średniej specjalnej i niestety wciąż nie jest lekko bo problem nie był odpowiednio rozwiązywany na wcześniejszych etapach. Jesteście w na prawdę dobrej sytuacji, życzę wam najlepszego 😊

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Czego uczę się od mojego syna i innych osób w spektrum?


Jest kilka cech i zdolności mojego syna, które są absolutnie rewelacyjne, są jego supermocą i można naprawdę mu ich pozazdrościć. Czynią z niego wg mnie superbohatera rodem z filmów Marvela. Jak choćby pamięć. Łatwość uczenia się, przyswajania danych. Tego niestety nigdy się nie nauczę, mój mózg nie przeskoczy swoich biologicznych ograniczeń. Ale są też cechy mojego syna, które mogę próbować rozwijać u siebie.


Nieustępliwość, stawianie własnego komfortu psychicznego na pierwszym miejscu.


U mojego syna oczywiście te cechy są podkręcone na full, od lat pracujemy nad tym, by wyrobić w nim elastyczność, zdolność do kompromisów i muszę przyznać, że z wiekiem przejawia coraz większą umiejętność dogadywania się. Ale wiem, że ta cecha zostanie w dużym stopniu w nim na zawsze i żywię nadzieję, że pozwoli mu to nie popaść nigdy w beznadziejny marazm jak praca, która nie daje satysfakcji. Jeśli znajdzie się w sytuacji, w której coś mu nie będzie pasowało, to jest znikome prawdopodobieństwo, że będzie w niej tkwił tracąc cenne lata swojego życia. Bardziej prawdopodobne, że będzie zaczynał kilka kierunków studiów i je rzucał, pracował po parę miesięcy w jednym miejscu, aby w końcu znaleźć coś, w czym wreszcie będzie mógł się zatracić z czystą satysfakcją.


Staram się uczyć się tego od niego. Mnie z kolei zawsze brakowało takiej życiowej odwagi, zmiana status quo jest dla mnie trudna, musi zaistnieć poważna przesłanka ku temu, abym podjęła kroki. I patrząc wstecz widzę, że wiele było sytuacji, w których naginałam jednak za bardzo swoje interesy lub choćby komfort.

Syn, który coraz częściej potrafi swoje zdanie wyrażać dyplomatycznie, asertywnie, kulturalnie, ale nadal stanowczo jest zdecydowanie moją inspiracją!


Nie przejmowanie się opinią innych.


U mojego syna wynika to z zaburzeń w zakresie kompetencji społecznych, jednak jest to niewątpliwie jego cecha, która bardzo mi imponuje i ogromnie chciałabym się również tego nauczyć.

Wiele jego zachowań można uznać za obciachowe, dziwne, nieprzystające do standardów. Ale wiecie co? Tak mu zazdroszczę tego luzu! Syn nie ma wbudowanego hamulca pt "zanim to zrobisz, zastanów się, co inni pomyślą".

Syn nie płoszy się przed autorytetem, nie zawstydza go rozmowa z kimś o wysokiej pozycji, jak np dyrektor w szkole. Nie odczuwa najmniejszego skrępowania z kimkolwiek by nie rozmawiał.

Ma znajomych wśród znacznie starszych dzieci, co w społeczności szkolnej nie jest oczywiste.

Nie powstrzymuje się przed korygowaniem nauczycieli, jeśli są w błędzie. Oczywiście są sytuacje, w których nie jest to dobrze widziane i może przysporzyć mu problemów. Jestem jednak przekonana, że kiedy wypracujemy już z nim, kiedy co wypada powiedzieć, a kiedy trzeba coś zostawić dla siebie, to będzie gotów iść przez życie z tą znakomitą pewnością siebie, nie zważając na opinie innych. Przede wszystkim w zgodzie z samym sobą i swoim sumieniem.

Nie należę do osób, które zanadto przejmują się tym, co inni powiedzą - zwłaszcza obcy ludzie, ale wspaniale jest mieć blisko siebie kogoś, kto i tak swoją postawą stale przypomina o tym, że po prostu trzeba być sobą, nie udawać i nie przejmować się


Dokładność, dogłębna analiza, nieustanne dążenie do usystematyzowania danych.


Wielu rzeczy nie przeskoczę, jak już pisałam. Nie osiągnę takiego poziomu przyswajania wiedzy, jak mój syn. Ale wciąż mogę trenować dążenie do usystematyzowania wiedzy już posiadanej, jak i uzupełniania luk. Tutaj mogę za przykład podać nie tylko syna, ale również koleżankę z pracy, która także jest w spektrum. Napotykając problem, często taki, który większość ludzi olewa i jakoś to się tam potem samo udaje (albo i nie), ona nie spocznie, póki nie dogrzebie się do przyczyny i nie dowie się, jak to naprawić. Jest mega skuteczna, uwielbiam z nią pracować w jednym projekcie, można na niej polegać. Sama też jestem fanką tabelek, "to do" list, katalogowania, ale zdarza się, że idę na żywioł dla optymalizacji czasu. Ona nie poddaje się tej czasowej presji, zdarza się, że coś robi dłużej, ale jest to turbo dokładnie zrobione od deski do deski. Podoba mi się bardzo to podejście, i staram się brać ją za wzór, kiedy czuję pokusę pójścia na skróty.


Te trzy kwestie przychodzą mi na myśl w pierwszej kolejności.

Jak to dobrze, że tak się różnimy i tymi różnicami możemy się nawzajem inspirować

Dobrego dnia!

Pan_Buk

@Musztarda Czytając ten opis mam wrażenie, że jestem Twoim synem.

maly_ludek_lego

@Musztarda

zanim to zrobisz, zastanów się, co inni pomyślą

O to to! Tyle razy czegoś nie zrobiłem np w swojej karierze, bo jakieś lęki czy obawy mnie zablokowały.

Moim zdaniem strach to jest największa blokada postępu.

Atexor

Czytałem i nieraz komentowałem Twoje wpisy. Z wieloma cechami (jako ZA) się utożsamiam, ale nie tu. Ja się bardzo przejmuję tym co kto pomyśli i analizuję wszystko aby dobrze wypaść, niczego nie zapomnieć, nic nie pominąć itp. Ma to swoje wady - gigantyczne stresowe obciążenie, czasem powodujące to że nie potrafię w ogóle zasnąć za całą noc, a czasem takie zalety że np. w pracy mam swój "schemat robienia" pewnych rzeczy i bardzo rzadko popełniam błędy. Kierownik mówi, że jestem człowiekiem który ma problem na każde rozwiązanie. Muszę wiedzieć co jak działa, bo inaczej jest niekomfortowo.


Więc z tą otwartością syna i "luzem" nie wiem czy to kwestia ZA. Raczej indiwiduwalna jego cecha

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Są cechy ZA, które w moim dziecku zauważałam od początku, tylko nie wiedziałam, że ta właśnie charakterystyczna kompozycja cech i ich nasilenie ma swoją nazwę. Ale jest jedna rzecz, którą zaobserwowałam po długim czasie, w momencie, gdy już mi się wydawało, że o ZA wiem całkiem sporo. Ale to mnie zaskoczyło. Nigdzie wcześniej w literaturze specjalistycznej się z tym nie spotkałam.


Gdy syn był już w drugiej klasie, gdy szliśmy gdzieś razem, zaczął krzyczeć do jakiegoś chłopca na ulicy: "Maks! Cześć Maks! Heeej Maks, cześć!!" Chłopak nie reagował. Zapytałam go, skąd go zna. Syn odparł, że to przecież Maks z jego klasy. Popatrzyłam raz jeszcze, żeby się upewnić, ale to nie był on. Znałam już większość dzieciaków z jego klasy. To totalnie nie był Maks, może miał odrobinę podobna sylwetkę, ale poza tym, zupełnie inną twarz, nawet nie był podobny!

Zdarzyło się to jeszcze parę razy. Wystarczy, że dziewczynka miała długie blond włosy i okulary, i to mojemu synowi wystarczało, aby uznać, że to Agata z jego klasy. To była już druga klasa, widział się z tymi dzieciakami codziennie już drugi rok. Trochę mnie to zaskoczyło. Odpaliłam więc grupy na portalach społecznościowych, które zrzeszają rodziców dzieci z ZA i pytam. Uruchomiła się lawina komentarzy "moje dziecko ma to samo".


Dopiero po zastanowieniu i rozmowie z innymi, dotarło do mnie, że to jest przecież bardzo logiczne. Nasze dzieci mają problem z rozpoznawaniem twarzy, bo nie zwracają na twarze uwagi. Tym bardziej, kiedy spotykają znajomą osobę w innym niż zazwyczaj otoczeniu.

Syn może dokładnie opisać, jaki nadruk na koszulce miało jakieś dziecko, w jakim kolorze, jaki był napis, i będzie to pamiętał latami. Ale na twarze ludzi nie zwraca uwagi. Nie ma w zwyczaju badać, jaką reakcję jakieś zachowanie wywołuje na czyimś obliczu, nie sprawdza, jaki ktoś ma nastrój, próbując to wywnioskować z jego mimiki. Nie śledzi czyjegoś poziomu zainteresowania rozmową, czasem nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. Nie pamięta zatem, jak ludzie wyglądają. Uświadomiłam sobie wtedy, że jeśli syn nie ma odruchu patrzenia na twarze, to w pewnym stopniu postrzega wszystkich innych ludzi, jak my Azjatów. Wszyscy są tacy sami Bo jego mózg od urodzenia nie uczył się badać niuansów na ludzkich twarzach.


A ponieważ jest dzieckiem otwartym i lgnie do innych, to najczęściej właśnie drze się do nieznajomych biorąc ich za kolegów, niż nie rozpoznaje faktycznych kolegów.


Ciekawe to było odkrycie.

GrindFaterAnona

@Musztarda to albo idz z nim do okulisty

maly_ludek_lego

@Musztarda A nie można mu powtarzać do skutku, patrz na ludzkie twarze, przyglądają się dokładnie, bo to nie jest twój kolega/koleżanka. To ważne i od czasu do czasu musisz się przyglądać, bo zwyczajnie mylisz ludzi i robisz z siebie posmiewisko?


Wiem, że niepoprawnie politycznie tak mówić i w ogóle brzydko, ale chyba strasznie by mnie irytowało takie dziecko, gdybym takowe posiadał. Te wszystkie historie, które tu opisujesz, budzą we mnie niesamowite poirytowanie, ciężko mi to opisać Coś jak ten mem "well achtually". Czy nie spotykasz się przypadkiem z takim zachowaniem wśród jego rówieśników jak moje a nawet z bullyingiem wobec Twojego dziecka?


Przepraszam, jeśli Cie uraziłem, nie taki był mój cel, opisuje swoje emocje, których trochę nie rozumiem. Może sam byłem takim nerdem w przeszłości

SpasticInk

@Musztarda jak się cieszę, że mam normalne dziecko. Zdrówka tam i powodzenia!

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #autyzm #asperger


Jak często występuje spektrum autyzmu u dzieci?


Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale przytoczę odpowiedzi, które mogą nam dać jakiekolwiek wyobrażenie na temat powszechności tego zjawiska.


Co mówi WHO?

Oficjalnie WHO podaje szacunkową wartość: 1/100 dzieci. Jednak w kolejnym zdaniu od razu pojawia się informacja, że jest to wartość uśredniona i że w poszczególnych badaniach raportowana częstotliwość występowania spektrum autyzmu znacznie się różni, a niektóre, dokładnie kontrolowane badania wykazały, że liczby te są znacznie wyższe.

WHO informuje także, że częstotliwość występowania autyzmu w krajach o niskich i średnich dochodach jest nieznana.


Źródło: https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/autism-spectrum-disorders


Świadomość społeczna na temat autyzmu powoli rośnie, jednak wciąż na diagnozę swoich dzieci decyduje się tylko część osób. Niektórzy rodzice nie wyłapali żadnych sygnałów, że dziecko może się rozwijać niestandardowo, nigdy też nie usłyszeli jakichkolwiek sugestii (np od lekarza, nauczyciela czy przedszkolanki), że warto to sprawdzić, bo zaobserwowali pewne zachowania typowe dla spektrum. Spora część tych rodziców, którzy takie sugestie usłyszeli, nie zgadza się z nimi i do diagnozy również się nie stawią. Duża część rodziców nie może sobie pozwolić na ścieżkę diagnostyczną w prywatnych poradniach, u płatnych specjalistów. Diagnoza na NFZ to baaardzo długie terminy oczekiwania (liczone w latach), a psychiatria dziecięca w tym kraju ma się bardzo, bardzo źle.

Dostęp do diagnostyki - czy to płatnej, czy na NFZ - w wielu obszarach naszego kraju jest znikomy, żeby nie powiedzieć - żaden.

Jeśli pomyślimy o tym w ten sposób, że do statystyk liczą się raportowane przypadki, to daje nam to wyobrażenie, jak bardzo niedoszacowane są to liczby.

Te przemyślenia skłoniły mnie do poszukiwania danych z najbardziej rozwiniętych regionów świata, gdzie świadomość społeczna jest wysoka i dostęp do diagnostyki łatwiejszy. Tak trafiłam na dane CDC (Centers for Disease Control and Prevention) - rządowej agencji USA, wchodzącej w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej.


Co mówią dane z CDC?

The Autism and Developmental Disabilities Monitoring (ADDM) jest to specjalny program, który monitoruje częstotliwość występowania ASD (Autism Spectrum Disorder) wśród dzieci w wieku 8 lat. Program uruchomiony został w roku 2000, od 2006 uczestniczy w nim co najmniej 11 jednostek administracyjnych rozlokowanych w różnych częściach Stanów (w 2020 były to stany: Arizona, Arkansas, Kalifornia, Georgia, Maryland, Minnesota, Missouri, New Jersey, Tennessee, Utah i Wisconsin).

Wyniki badań publikowane były co dwa lata, najnowsze dane są z 2020 roku. W 2000 roku dane wskazywały na częstotliwość 1/150, jednak każdy kolejny raport wskazuje na znacznie większe liczby:


rok 2000 – 1/150

rok 2002 – 1/150

rok 2004 – 1/125

rok 2006 – 1/110

rok 2008 – 1/88

rok 2010 – 1/68

rok 2012 – 1/69

rok 2014 – 1/59

rok 2016 – 1/54

rok 2018 – 1/44

rok 2020 – 1/36


Źródło: https://www.cdc.gov/autism/data-research/?CDC\_AAref\_Val=https://www.cdc.gov/ncbddd/autism/data.html


Dane z 2020 roku mówią o częstotliwości 1/36. Przypominam, że tutaj program dotyczy tylko ośmiolatków.

Jeden na 36 ośmiolatków jest w spektrum. Od ostatniego raportu minęły cztery lata, tak duża tendencja wzrostowa na przestrzeni lat daje nam prawo przypuszczać, że dziś, po czterech latach od ostatniego raportu, ta liczba jest jeszcze większa.


Można powiedzieć, że niemal w każdej klasie ośmiolatków jest jedno dziecko w spektrum autyzmu.

Dudleus

Ciekawa statystka, że u 8 latków rośnie. Sam jestem trochę sceptyczny bo współcześnie praktycznie każdy jest w spektrum, lub ma ADHD czy coś( wiem, że to co innego). Sam nie mam, lecz nie wiem czy to dobrze czy źle.


Na przestrzeni lat zmieniła się definicja, lub sposoby diagnozowania spektrum, że liczba tak rośnie?

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Interesujący niezwykle dla mnie jest aspekt braku umiejętności kłamania, konfabulowania u osób ze spektrum autyzmu. Czy u wszystkich to występuje? Nie wiem. U mojego syna obserwuję to zjawisko od najmłodszych lat. Syn w sytuacji, gdy coś nawywijał i został skonfrontowany z faktami, nigdy nie miał odruchu, by wybronić się kłamstwem. Bronić się oczywiście zawsze usiłuje. Ale postawiony przed obiektywnymi faktami nigdy im nie zaprzeczy. Wiem to, bo przyznawał się już naprawdę do bardzo pogrążających go rzeczy, zawsze się rozpaczliwie tłumaczy, ale nie kłamie! Kiedyś w pierwszej klasie w szkole zamachnął się na nauczycielkę. Kiedy ona to zauważyła, zapytała, czy chciał ją uderzyć. Powiedział, że tak, chciał, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Przyznam, że zaimponowało mi to wtedy.


Wielokrotnie syn tą postawą mimo popełnienia jakiegoś niecnego czynu - zyskiwał uznanie w oczach dorosłych osób usiłujących daną sytuację rozwiązać, bo jednak przyznanie się wymaga odwagi.


Z biegiem lat nauczył się, że można nie powiedzieć całej prawdy i taką technikę czasem stosuje, gdy chce ukryć jakieś fakty.

Np: Syn razem z kolegami coś przeskrobał. Potem rozmawiamy i próbuje od niego wciągnąć dokładny ciąg wydarzeń. Pytam z kim był. Mówi: "Z Bartkiem i Wojtkiem". Dopytuje potem o dalszy ciąg historii, próbuje to sobie skleić do kupy, ale coś mi nie gra. Dopytuje więc dla pewności: "Na pewno byłeś tylko z Bartkiem i Wojtkiem?" "Nie, był jeszcze Tomek, ale z Bartkiem i Wojtkiem też byłem". Więc to technicznie rzecz ujmując w jego rozumieniu nie było kłamstwo.


Nauczyłam się już, że jak chcę znać dokładny przebieg wydarzeń, to muszę zadawać pytania z matematyczną precyzją. Młody może ściemniać co do swoich intencji, może pomijać pewne niuanse, ale obiektywnym faktom nie zaprzeczy.


To jedna z cech mojego syna, która naprawdę budzi we mnie podziw i aż wstyd mi, kiedy przypomnę sobie, jak w dzieciństwie ze strachu potrafiłam łgać w żywe oczy, nawet złapana za rękę.

SwiatlaMiasta

@Musztarda nie znam tematu ZA i jak mówisz każdy jest inny. Czy twojemu synowi przychodzi nauka z trudnością czy wręcz przeciwnie jak na filmie Rain man

maximilianan

@Musztarda tru, kłamstwo jest dla nas bardzo "nienaturalne" xd


Ale można się tego nauczyć, a jak aspie potrafi kłamać to eloooooo

Jarasznikos

@Musztarda Wydaje mi się, że to wynika też z tego, że w mniemaniu wielu osób autystycznych to, że oni posiadają jakąś wiedze, oznacza że wszyscy tą wiedze posiadają. Z tego powodu często nie artykuują swoich potrzeb i odczuwają irytację gdy te potrzeby nie zostaną zaspokojone, a przecież to oczywiste. Jeśli odwrócimy to myślenie, to kłamstwo nie ma sensu, jeśli te rzeczy są jasne i oczywiste dla wszystkich (no ale to tylko moje gdybanie).

Zaloguj się aby komentować

worm_nimda

No spoczko. Nawet zabawny jak na Aspergera.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Ostatnio było długo i ciężko, więc dzisiaj spróbuję trochę śmiesznie i krócej


Mój pierworodny, jak już wspominałam w poprzednich wpisach, ma problem z koncentracją na zadaniu, na celu. Czasem nawet tym najbliższym celu, jak pokonanie drogi z punktu A do punktu B. W drodze do szkoły nigdy nie wiadomo, co może go rozproszyć na tyle, że pochłonie całą jego uwagę, że zapomni o bożym świecie i jakimkolwiek planie dnia, a wszystkie zmysły wyostrzą się tylko na tu i teraz. Skutek tego jest taki, że ma niezliczoną ilość spóźnień i nieobecności w szkole. Zimą w drodze do szkoły jego uwagę przykuwa rozbijanie zamarzniętych kałuż, zgarnianie śniegu z masek samochodów. Jesienią -"chrupiące" pod butami liście. Ale najlepsza jest wiosna. Wiosną ludzie biorą się za remonty i wystawiają przy osiedlowych wiatach śmietnikowych wielkogabarytowe śmieci. Takie wiaty syn po drodze do szkoły mija dwie. Jak przejść obojętnie, gdy po drodze do szkoły mijasz całkiem dobry telewizor wystawiony obok chodnika?

Najlepsza w tym wszystkim jest jego cudowna i rozbrajająca szczerość. Chłopak zapytany przez nauczycielkę w szkole, dlaczego spóźnił się 30 minut na lekcję odpowiada, zgodnie z prawdą, że znalazł telewizor i próbował go dotaszczyć do domu kolegi, żeby potem uatrakcyjnić bazę, którą budują sobie w krzakach XD


Kiedyś długo nie wracał ze szkoły, a telefon mu się rozładował. Zaniepokojona, w deszczu, wyszłam go szukać. Po pewnym czasie w oddali zobaczyłam jakąś sylwetkę ciągnącą z mozołem coś wielkiego przez trawnik. Już byłam spokojna Oto moje dziecko wlokło przez osiedle pół wersalki. Rogiem tego wersalkowego siedziska rył w trawniku rów, co chwilę poszukując wygodniejszego chwytu do transportu.

Potem opowiadał, że jakaś miła pani zapytała go, gdzie to ciągnie. Powiedział, że do bazy, na co ta kobieta: "A, do bazy! Wiem, o co chodzi. To daj, pomogę Ci to przenieść przez ulicę" co też uczyniła.


Czasami jestem w stanie wytypować bez pudła, co go mogło zatrzymać. Kiedy postawili na osiedlu nowy paczkomat, nawet się długo nie zastanawiałam, skąd kolejne spóźnienie w dzienniku elektronicznym.

wombatDaiquiri

@Musztarda ale tak na chłopski rozum - jak ma alternatywę żeby zdobyć telewizor do bazy, albo siedzieć w szkole i słuchać pierdolenia jakiegoś starego dziada/baby, to chyba logiczne że telewizor ma większy priorytet?


A w szkole poza spóźnieniami radzi sobie dobrze?

CzosnkowySmok

@Musztarda ile lat ma ta kreatywna pociecha?

quagmire_rod

@Musztarda ciekawi mnie kwestia braku koncentracji i "bujanie w obłokach". Zastanawiam się, czy diagnozowaliście młodego pod kątem ADHD. Wbrew pozorom te dwie przypadłości idą ze sobą w parze, a hiperfiksacja, utrata poczucia czasu i zaciekawienie wyłącznie tym, co podnosi poziom dopaminy to domena ADHD.

Zaloguj się aby komentować

W jaki sposób rozwiązujecie wasze problemy, jakie one są ? Jaka scieżka i drogą podążacie ? Jaki jest wasz cel ? Jaka myśl filozoficzna/religijna ? Jakie ksiazki w temacie waszych mysli filozoficznych/religijnych polecacie ?


Miałem odpisać pod postem @Krzakowiec odnośnie jego problemów ale jak zwykle wyszedł mi wysryw formatu A4 lub A3, o wszystkim i o niczym referat godny @Fafalala tylko nie ze szpitala a z samotni kogoś kto ma zbyt dużo czasu do namysłu . Więc tworze nowy temat.


Może i na małej próbce, ale nie znam nikogo kto miałby normalne dzieciństwo, albo przemoc albo nadopiekuńczość ze strony przynajmniej jednego z rodziców. Nie mówie tego żeby bagatelizować ten problem, ale skoro jest tak popularny a nie mamy aż tak tyle samobójstw to oznacza ze ludzie z tym żyją.


Nie ma jednej jedynej prawidłowej metody która rozwiązuje dany problem. Jedną i chyba najbardziej popularną jest to aby problem przepracować, sprawić by ten problem jakoś zniknał. Jeżeli sie uda to spoko, ale jeżeli nie to są też inne. Takimi metodami może być odwrócenie uwagi lub akceptacja.


Lubie czytać rózne filozoficzno/psychologiczne ksiażki i w taki sposób oprócz leków radze sobie z zaburzeniami lękowymi (na to są leki), ze spektrum autyzmu i fobią społeczną. Nie chłonie jednego nurtu, wybieram to co mi pasuje z każdego i póki co trafia do mnie to że:


Wszystko przemija (buddyzm) - to że teraz "jesteś w kropce" nie oznacza że będziesz w niej zawsze, to jakiś czas potrwa ale nie będzie stałym stanem, albo nastapi rozwiazanie, albo jakas akceptacja/odwrócenie uwagi a jeżeli nie to ludzki organizm ma bardzo silne zdolności adaptacyjne i człowiek jest w stanie przetrwać wszystko, nawet obozy koncentracyjne jeżeli ma określony cel, wie że coś na niego czeka (Logoterapia, ksiązka Człowiek w poszukiwaniu sensu).


Liczy sie tu i teraz (buddyzm) - obecne teraz za chwile będzie dniem wczorajszym, nawet jezeli teraz sie czymś zamartwiasz to za niedługo będzie to czasem przeszłym, wiec nie ma co do tego przykładać dużej wagi.

Nasze podejscie do własnej osoby i własnego stanu nie jest obiektywnym faktem, lecz nacechowaną opinią (stoicyzm), tą opinie trudno jest zmienić, ale warto o tym wiedzieć, probować postawić sie z perspektywy trzeciej osoby dla której te problemy byłyby bardziej błahe.


Zgadzam sie też z nihilizmem odnośnie braku celu i sensu życia, brakiem boga, zgadzam sie też z tym że powinniśmy dążyć do nadczłowieka - człowieka który pokonywać będzie własne ograniczanie i będzie stawać się bogiem sam dla siebie - jeżeli sie stanie to jako bóg nie bedą go obchodzić ludzkie ograniczenia w stylu potrzeba sensu i celu, ale uważam to za nieosiagalne, wiec skłaniam sie ku logoterapii - nadanie zyciu celu jakkolwiek obiektywnie głupi by on nie był. Zgadzam sie już nie pamietam czy z buddyzmem czy stoicyzmem że drogą powinno być unikanie cierpienia i akceptacja stanu neutralnego, ale nie zgadzam sie z jakimikolwiek formami ascezy ani przesąda w drugą stronę - nadmierną konsumpcją, zamiast akceptacji stanu neutralnego mogłbym dać dązenie do szczescia. Według mnie szczescie i nieszczescie jest jak huśtawka, wychylenie w jedną strone powoduje nastepnie wychylenie w drugą, ale całość dąży do stanu neutralnego. Z punktu widzenia biochemii mówi o tym ksiażka "niewolnicy dopaminy", kilka przykładów z życia to zadawanie bólu powodujące przyjemność jak bieganie i morsowanie, a w drugą strone to narkotyki.


Wierze też w wyjątkowo mała, lub nawet brak wolnej woli. Jesteśmy zaprogramowani poprzez geny i społeczeństwo, nasza osobowość kształtuje się do określonego wieku, a pózniej cokolwiek zmienić jest bardzo trudno lub jest to niemożliwe.

Na moim konkretnym przykładzie. Mam zdiagnozowane spektrum autyzmu, fobie społeczną i zaburzenia lękowe. Tkwie w błednym kole że jestem autystyczny więc zachowuje sie dziwnie ludzie reagują skrzywionymi minami, śmiechem a wcześniej dokuczaniem co powoduje izolacje i fobie społeczną która poteguje moje dziwne zachowania. Mogę działać wbrew sobie i wychodzić do ludzi, zdarzaja sie sytuacje że nawet wychodzi dobrze, tylko że ja ze strony układu hormonalnego nie mam żadnej pozytywnej reakcji na takie sukcesy a poza tym nie potrzebuje wiekszej ilosci ludzi niż garstki która wokoł siebie posiadam. Przygode z lekarzami zaczynam teraz, w wieku 27 lat, bardziej ze wzgłedu na potrzebe leków -bo lęki zaczeły się pojawiać bez kontaktu z ludzmi, zupełnie od czapy, potencjalne skorzystanie z benefitów związanych ze stopień niepełnosprawności, a reszte traktuje bardziej eksperymentalnie, za jakis czas (pewnie za 2 lata na NFZ, bo nie będe ładował w to własnych pieniedzy) trafie na terapie poznawczo behawioralną.


Teoretycznie mogę chodzić na terapie, a nawet wychodzić do ludzi wbrew sobie ale szanse że stane sie miłosnikiem ludzi bliskie są zeru, dopóki ludzie nie zaczna sprawiać mi przyjemności to będę siedział w samotni swej, tyle w temacie wolnej woli. Nie oczekuje zatem rozwiazania moich rzeczy, które z punktu widzenia innych osób nazywane są problemami, z mojego punktu widzenia, to standard. Poza tym zbytnie rozmyslanie i analiza swojego stanu powoduje u mnie problemy ze snem a z rzadka też kołatanie.


To wszystko powoduje ze prowadze tryb życia który obiektywnie można ocenić jako wegetacje - praca na pół etatu 3 dni w tygodniu za mniej niz minimalna, na szczescie z ludzmi którzy mnie tolerują a zwłaszcza to że na tematy poza zawodowe w ciagu 9 miesiecy zamieniłem z nimi dwa zdania. Z racji wczesniejszej pracy w IT - mam własna kawalerke wiec starcza mi na zycie, a nawet i cośtam odkładam. Przebywam w samotni z konktaktami ograniczonymi do dwóch osób. Partnerki brak ze wzgłedu na to że z ludzmi fizycznie wytrzymuje max 3h raz na 2 tygodnie, nie wytrzymam codziennego dłuższego pisania już nie mowiąc o spotykaniu sie do tego aseksualizm (albo uzaleznienie od porno, efekt jest jeden - seks z kobietami nie sprawia mi wiekszej przyjemności niż masturbacja). Wszelkie aktywności poza domem ograniczone do biegania (aby narwać królikowi trawe) i robienia zakupów - w godzinach i dniach gdy miasto jest puste. Aktywności w domu to jedzenie od 9 miesiecy tego samego i przewijanie czasu za pomocą tego co sprawia mi drobna przyjemność a są to gry komputerowe, filmy i audiobooki oraz .... króliki, od wczesnego dzieciństwa upodobałęm sobie te zwierzeta, może dlatego że są ciche i dystansują się od ludzi, ale jednak kontakt z ludzmi mają. Ich język, oparty na strachu jest dla mnie bardziej zrozumiały niż język ludzi, a w szczególności kobiet który jest operaty na emocjach.


Poniekąd króliki stanowią mój cel w zyciu i motywacje- dać im azyl w miejscu z dala od ludzi, którzy w wiekszości ich języka nie rozumieją. Dużo też z królików czerpie, one pomimo nienaturalnego i niedogodnego dla nich świata, żyją w nim, w wiekszości przypadków bez zaburzeń psychicznych, bez rozważań na temat sensu i celu istnienia, robią to do czego zostały stworzone, czyli kicanie jedzenie i realizacja innych króliczych potrzeb, myśle że od zwierząt możemy się dużo nauczyć.


Mimo wszystko ten styl zycia nie sprawia mi problemu, objawy fobii społecznej blokują tylko tą aktywność która jest długoterminowa typu zapisanie się do fundacji pomagającej królikom, z krótkoterminową typu jazda autobusem, załatwienie czegoś na mieście (innego niż zakupy) radze sobie albo poprzez odwrócenie uwagi muzyką albo poprzez myślenie "no i co z tego że teraz kołacze ci serce, skoro za 20 minut wysiądziesz i już nie będzie" , "no i co z tego że jesteś zmeczony praca i dojazdami, skoro odpoczniesz i nic ci nie bedzie, a poza tym to tylko 3 dni w tygodniu" problemem są nowe sytuacje i nowe miejsca, tego unikam jeżeli mam taka możliwość . Z innymi rzeczami w tym ze spektrum radze sobie głównie dlatego że nie porównuje się do innych ludzi tylko do siebie, jeżeli mi przyjemność sprawia życie pustelnika to dlaczego miałbym tak nie żyć.


Najwiekszym problemem dzisiejszych 30-40 latków jest to że zbyt bardzo chcą wpisywać się w standardy społeczne - chcą mieć dom/blizniak, suva, dzieci i wakacje kilka razy do roku a to wszystko za polską pensje za prace w korpo. Do tego stawianie sobie innych wygórowanych celów, cheć rozowoju i parcia do przodu bez czasu na nic nie robienie, które jest myśle bardzo ważne, a tak naprawde można żyć obojetnie jak, nawet jak szczur, wystarczy że ten sposób życia wpisuje sie w nasze potrzeby, nasze a nie te które narzuciło nam społeczeństwo, wmawiając że rozwijaj się, kupuj, konsumuj a będziesz szczesliwy - no nie koniecznie, nie ma jednej defincji szczescia, a poza tym dziwnym trafem wpisuje sie to w napędzanie obecnego systemu gospodarczo-społecznego. Brzmi to jak kontrola tłumu jak religia która mówi że bieda i cierpienie uszlachetnia, w czasach gdy biednych i cierpiących nie brakowało. Nadmierna konsumpcja za pensje Polaka nie da wam szczescia długofalowo, tylko krótkofalowo, im mniejszy będzie postęp w realizacji długofalowych potrzeb daną konsumpcją tym i radość będzie krótsza, za to taka konsumpcja tylko uwiezi was w pracy i kredytach. To co dla jednych jest szczesciem dla innych jest cierpieniem, w tym również czytanie tego posta, jedni mogą być szczesliwi że dotarli do końca tego wysrywu, drudzy mogą odczuwać cierpienie za zmarnowane kilka minut na jego czytanie.


#psychologia #filozofia #filozofiadlajanuszy #buddyzm #stoicyzm #autyzm #asperger

splash545

@pokeminatour Widzę, że dosyć dobrze masz to wszystko przemyślane. Z wieloma rzeczami się zgadzam, z kilkoma nie.

Jakie ksiazki w temacie waszych mysli filozoficznych/religijnych polecacie ?

Z wpisu widać, że jakieś podstawy stoicyzmu znasz to może polecę Ci coś bardziej zaawansowanego w tym kierunku:

Pierre Hadot - Twierdza wewnętrzna. Wprowadzenie do "Rozmyślań" Marka Aureliusza


trafie na terapie poznawczo behawioralną.

Jeśli masz chęć spróbować to możesz sobie zrobić autoterapię przy pomocy stoicyzmu. Nie wiem czy Ci to polecać bo piszesz o różnych schorzeniach, kołataniu serca przy próbie analizowania. Może lepiej jakby Cię prowadził terapeuta. Ale może tu właśnie wchodzi nadmierna analiza i stąd lęki, a w stoicyzmie są metody, żeby temu zaradzić. Terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym wywodzi się właśnie ze stoicyzmu i stosuje się w niej też stoickie bądź okołostockie techniki. Możesz sobie sprawdzić bloga prowadzącego przez 2 psycholożki - forma minimalna. Łączą tam właśnie stoicyzm i nurt poznawczo-behawioralny. Jednak nie ma tam zbyt wiele treści.

A gdybyś był zainteresowany taką autoterapią to polecałbym Ci podcast 'Ze stoickim spokojem' i może przy jego pomocy mógłbyś sobie taką autoterapię zrobić. Ja osobiście właśnie dzięki słuchaniu tego podcastu zrobiłem sobie taką autoterapię i zmieniłem się w bardzo dużym stopniu. Przede wszystkim pozbyłem się lęków i niepokoju w moim życiu i dzięki temu żyje jak chcę.

Fafalala

@pokeminatour przeczytałam i nie żałuję. Ani chwili. Myślisz po części nad takimi tematami jakie i mi się kołaczą w głowie. Czytam o stoicyzmie i o szczęściu według specjalistów. Natknęłam się na wiele hipotez i zdań jakie warto zapamiętać. Chyba najważniejsza rzecz jaką mi teraz przychodzi to sformułowanie że szczęście nie jest stanem stałym, lecz ulotnym momentem. Resztę uzupełniamy szarą codziennością.

Dan188

Współczuje ci chłopie, że miałeś pecha urodzić się z tymi wszystkimi schorzeniami. Ogólnie z większością twojego tekstu nie zgadzam się, ale w końcówce jest dużo prawdy. Nie musowo robić tego co mówi społeczeństwo. Społeczeństwo narzuca styl życia, który jest korzystny dla systemu, ale nie jest koniecznie korzystny dla samej jednostki. Pozdrawiam


A jeśli chodzi o zadane pytania na początku w jaki sposób sobie radzę z życiem? Podążam buddyzmem theravada. Ta ścieżka też mnie przekonała, że nie jest ważne to co wmawia społeczeństwo czy masowa kultura.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Miało być czasem śmiesznie, postaram się następnym razem! Dzisiaj raczej śmiesznie nie będzie, bo chcę napisać parę słów o szkole, a konkretnie - o Nauczycielach Wspomagających.

Kiedyś przeczytałam takie zdanie, które dało mi do myślenia: Jakby ktoś miał za zadanie wymyślić najbardziej nieprzyjazne środowisko dla dzieci w spektrum autyzmu, wymyśliłby szkołę.


Kto nie jest w temacie, może nie wiedzieć, jakie narzędzia daje system edukacji, by wspierać dziecko z ZA. Dziecko, kiedy ma diagnozę, może starać się (a raczej rodzice) o wydanie Orzeczenia o Potrzebie Kształcenia Specjalnego. Takowe Orzeczenie, w zależności od tego, jakie zapisy się w nim znajdą, uruchamia całą machinę wsparcia dla potrzebującego ucznia. Organ prowadzący, któremu szkoła podlega, przekazuje subwencje - specjalną pulę pieniędzy dla szkoły na realizację zaleceń z Orzeczenia. A więc jeśli w Orzeczeniu jest zapis o potrzebie zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego, to szkoła otrzymuje pieniądze na zatrudnienie takiej osoby. Fajnie to brzmi, ale jak zwykle - papier wszystko przyjmie, gorzej z realizacją. Często jest tak, że Orzeczenie sobie, a rzeczywistość sobie.


W Orzeczeniu mojego syna, poza różnymi wyszczególnionymi formami wsparcia, jest zapis o konieczności zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego.


Kim jest Nauczyciel Wspomagający?


Jest to dodatkowy nauczyciel w klasie, który w razie potrzeby pomaga uczniowi. Tłumaczy mu niezrozumiałą dla niego treść zadania, przywołuje jego uwagę, gdy się rozproszy, jeśli dziecko ma silną potrzebę przerwy w trakcie lekcji, NW może wyjść z nim na korytarz. Gdy dziecko z powodu problemów z koncentracją nie jest w stanie napisać sprawdzianu w tym samym czasie, co pozostałe dzieci, NW zostaje z nim dłużej, albo w porozumieniu z nauczycielem prowadzącym ogranicza zakres sprawdzianu.

Ważnym aspektem pracy NW w kontekście dzieci w spektrum autyzmu jest wsparcie w sytuacjach społecznych. Powinien on, zwłaszcza na wczesnych etapach edukacji, dbać o to, by dziecko nie było wykluczane z grupy. Gdy pojawi sie konflikt miedzy rówieśnikami, powinien tłumaczyć podopiecznemu sytuację, perspektywę innych osób, wyjaśniać zawiłości różnych społecznych niuansów.

NW może i powinien wymyślać i dostosowywać metody do bieżących potrzeb. Z zasady powinna to być osoba cechująca się dużą elastycznością myślenia, będąca dobrym obserwatorem. Absolutnym warunkiem koniecznym do dobrej współpracy z dzieckiem jest nawiązanie fajnej relacji między takim NW a uczniem. Powinien od początku budować tę relację w oparciu o atmosferę wsparcia, pewnego rodzaju komitywy. Powinien zjednać sobie przede wszystkim zaufanie i sympatię dziecka, wejść trochę w jego świat, by potem łatwiej było mu dogadać się z nim, ustalić pewne założenia i mieć większą siłę wyegzekwowania rzeczy, na które się z dzieckiem umówił.


Kim Nauczyciel Wspomagający okazał się być w przypadku mojego syna?


Syn do tej pory (a jest w klasie 4.) przerabia trzeciego NW. O Nauczycielach Wspomagających mojego syna mogłabym napisać książkę. Byłby to dramat. Albo groteska. Nie chcę tutaj szczegółowo opisywać wydarzeń z udziałem NW syna, ale zapewniam Was, że poziom niezrozumienia tematu, niezrozumienia swojej roli przez osoby, na które trafił mój syn, to jest naprawdę coś szokującego.


W pierwszej klasie synowi przydzielono starszą panią, która biegała za nim i wycierała mu nos, chowała wystającą metkę, wyciągała za niego piórnik z plecaka i pakowała go po lekcji. Syn bynajmniej nie wymaga takiego wsparcia. Co najwyżej zwrócenia uwagi, aby to zrobił, bo stale jest rozkojarzony i o tym nie myśli. Rozumiecie - pierwsza klasa, gdzie dzieci uczą się w ogóle, jak wygląda szkoła, że to już nie przedszkole, są jakieś obowiązki, każdy siedzi w ławce, ma swój plecak i piórnik, których musi pilnować. Wszystkie te rzeczy pani robiła za niego, jednocześnie unosiła się honorem za jego nietaktowne zachowania (o których on nawet nie miał świadomości, że są nietaktowne). W moim odczuciu pani nie rozumiała kompletnie swojej roli i zamiast pomóc zbudować mu jakieś rytuały związane z funkcjonowaniem w szkole, zamiast go usamodzielniać, robiła coś zupełnie odwrotnego.


W drugiej i trzeciej klasie syn miał nową panią. Ta z kolei wytrwale usiłowała go "złamać", wyleczyć, sprawić za wszelką cenę, że będzie funkcjonował tak, jak inne dzieci. Jak miał ułożone kredki w piórniku kolorami, to dla zasady mu je mieszała, by przełamywać jego schematy, które pomagają mu funkcjonować. Karała go za to, że coś go zdekoncentrowało. Karała go za to, że odczuwał dyskomfort sensoryczny i szukał ucieczki od uciążliwego bodźca. Nie wiem, co też tę kobietę skłoniło do pracy w szkole, mogłaby zrobić zawrotną karierę prowadząc musztrę wojskową. Wszystko od kreski do kreski, cokolwiek wystaje poza ramy, ciosamy tak, by pasowało do reszty.


Podsumuję tylko, że osoby przyjmowane na stanowisko Nauczyciela Wspomagającego (czy też wg obowiązującej nomenklatury - Nauczyciela Współorganizującego proces kształcenia), są to osoby, które ukończyły studia z pedagogiki specjalnej lub osoby, które ukończyły inne studia magisterskie i zrobiły dodatkowo studia podyplomowe z pedagogiki specjalnej. Tak, ci ludzie specjalnie kształcą się z tego, jak wspierać autystycznych uczniów.

Tymczasem w środowisku szkolnym syn oprócz tego, że musi mierzyć się z trudnościami wynikającymi z jego zaburzenia, to musi mierzyć się z niezrozumieniem jego trudności przez osoby, które są tam TYLKO po to, by go wspierać.


Niestety o dobrego Nauczyciela Wspomagającego trudno. Zwłaszcza w zwykłej, publicznej szkole ogólnodostępnej. W szkołach integracyjnych nauczyciele dostają dodatek za trudne warunki pracy, w masowej szkole nie, mimo że na stanowisku NW wykonują taką samą pracę. NW w szkole masowej są słabo opłacani, więc jak tylko ktoś nabędzie potrzebne kwalifikacje, ucieka do szkół integracyjnych albo prywatnych. A więc chętnych jest jak na lekarstwo, a już jak się ktoś znajdzie, to często (przynajmniej w naszym przypadku) okazuje się, że nie ma totalnie pojęcia o co chodzi w ZA.


Szkoda, że cierpią na tym dzieci, które mierząc się w środowisku szkolnym z przebodźcowaniem, dekoncentracją, niezrozumiałymi zawiłościami społecznymi, dyskomfortem sensorycznym, przeciążeniem swojego "procesora", przemęczeniem muszą dodatkowo walczyć o krztę zrozumienia z nauczycielami - zwłaszcza tymi "wspomagającymi".

PanW

Moja mama jest nauczycielką na emeryturze od jakiś 3 lat. Tak na oko z 15 lat temu poziom nowych pracowników w oświacie spadł na mordę. Wcześniej większość przychodziła z mniejszym lub większym powołaniem. Teraz po znajomości jakieś odpady ludzkie wychowują i kształcą dzieci. Sama ledwo wytrzymała przed odejściem, bo mimo wieku jeszcze jej się chciało ale ostatnie 5 lat to nie robiła nic ponad to co było w jej obowiązkach, bo na końcu i tak wszyscy dostawali takie same premie, bo przyszli "swoi" od burmistrza czy tam sołtysa.

Z dzećmi niepełnosprawnymi też pracowała, na początku mimo tego, że szkoła wiejska było dobrze. Potem często nawet sama musiał do dzieciaka dojść kawałek, bo koleś co miał ją dowieźć do ucznia siedzi sobie na L4. Potem miała już tylko takich uczni w klasie z NW właśnie ale bez dojazdów, o ile mnie pamięć nie myli, tylko ta pierwsza dziewczyna prosto po studiach dawała radę psychicznie, fizycznie było czasami gorzej, bo dzieciak większy niż ta drobna kobieta. Potem przyszła jakaś typowa stara baba z nadania z góry i połowa lekcji w piach, bo nie ogarniała.

Trzymaj się!

Orzech

@Musztarda Z NW, podobnie jak z innymi nauczycielami, to kwestia popytu i podaży, jak na każdym innym rynku. Mówię to, bo sam byłem/jestem nauczycielem.


Najlepsi się cenią, biorą często po 200-300zl/h, miernoty idą "do roboty", nie znają się i dają z siebie całe 30%. Znałem dwa wyjątki od tej reguły, ale te kobiety były naprawdę wyjątkowe (pracowały właśnie z dziećmi z autyzmem).

Shivaa

I tak dobrze że dostaliście takiego nauczyciela, u nas się to w ogóle nie udało

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Gdy mój syn miał 6 lat, pasjonował się astronomią. Oglądał filmiki, książki, albumy, łapczywie chłonął wiedzę. Potrafił wymienić np księżyce planet karłowatych, obudzony w środku nocy wyrecytowałby średnicę Ziemi, odległość do Słońca lub nazwę największej gwiazdy w naszej galaktyce.


Jego supermoc polega na tym, że cokolwiek przeczyta w życiu, mam wrażenie, że zapamiętuje na zawsze. Jego mózg działa jak komputer. Jak zapisze coś na twardym dysku, to ta informacja tam po prostu jest. Jego zainteresowania się zmieniają co jakiś czas (była astronomia, potem anatomia, dinozaury, gady i płazy, wulkany, chemia i pierwiastki, fizyka, flagi, dzisiaj - gdy ma 10 lat - geografia i geopolityka), ale to, co przeczytał te kilka lat temu, pamięta do dziś.


Potęga jego umysłu zapiera dech w piersiach i onieśmiela mnie samą. Gdybym poszła do milionerów, zdecydowanie ten młody człowiek byłby moim przyjacielem pod telefonem W naszej rodzinie stało się już zupełnie normalne, że w ogniu dyskusji, kiedy pojawi się potrzeba sprawdzenia jakiejś informacji z kręgu zainteresowań młodego, często odwołujemy się do autorytetu tego 10-latka


Zastanawiam się czasem, jak to jest, mieć większą wiedzę, niż własny rodzic.

Pamiętam jak w dzieciństwie mój tato imponował mi wiedzą, zwłaszcza z geografii. Mój syn nie może tego samego powiedzieć o mnie Nie mam z tego powodu kompleksów, zastanawiam się jedynie, jak to jest z perspektywy dziecka, gdy widzisz, że rodzic tylu rzeczy nie wie, a które dla ciebie wydają się wiedzą podstawową


Kiedy miał 6 lat, jednego wieczoru podczas usypiania opowiadałam mu wymyślaną na bieżąco historię. Oczywiście o kosmosie. Ekspedycja z Ziemi wyruszyła w kosmos i wylądowali na Jowiszu.

- Mamo, nie da się wylądować na Jowiszu! To gazowy olbrzym!

- No to rakieta zaczęła się zanurzać w warstwie gazu aż dotarła do jądra planety, na którym wylądowała.

- To niemożliwe, jądro Jowisza pokrywa ciekły wodór, nie mogliby wylądować! - Błagając w głowie o dodatkowe zasoby cierpliwości pytałam go w końcu, gdzie da się wylądować i po ustaleniu konkretów, składu atmosfery, temperatury i ciśnienia, mogłam dopiero kończyć historię, jednak trzymając się jakichś podstawowych chociaż zasad fizyki, a nie pleść farmazony jak ostatni ignorant


Domyślam się, że to, co piszę brzmi trochę jak "fajnie, ale moja córka studiuje prawo", mimo, że nie tu leży sedno moich przemyśleń. Dla mnie, osoby, która jako dziecko miała problem z nauczeniem się tabliczki mnożenia, taki potencjał mózgu jest czymś niewiarygodnym, a ponieważ mam okazję obserwować jego funkcjonowanie każdego dnia, to od lat nieustannie nie mogę się temu nadziwić i tymi zaskoczeniami chcę się z Wami dzielić.


Równolegle, syn dostał w pakiecie trudności, które są naprawdę nie do pozazdroszczenia. Cześć mózgu odpowiedzialna za procesy poznawcze i pamięć rozwinęła się ponadprzeciętnie, ale kosztem kompetencji społecznych i umiejętności regulowania emocji. Te dwie garści mięcha w naszej czaszce potrafią się tak różnie rozwinąć u każdego z nas... Niezwykłe.

Pan_Buk

@Musztarda Skoro tak pamięta, zapytaj go jakie ma pierwsze wspomnienie ze swojego życia. A jak powie, że przeciskał się przez kanał rodny, to może pamięta jeszcze co było wcześniej?

Wbrew pozorom taka super-pamięć to nie do końca jest coś fajnego, bo umysł usuwa męczące wspomnienia. A tak obejrzysz wideo z wojny na Ukrainie i potem przypominają Ci się okropności.

Mor

Najważniejsze to nauczyć go, że cały świat nie dostosuje się do niego i nawet jak ma rację - a będzie zwykle miał - to musi czasem odpuścić.

w0jmar

@Musztarda


Cześć mózgu odpowiedzialna za procesy poznawcze i pamięć rozwinęła się ponadprzeciętnie, ale kosztem kompetencji społecznych i umiejętności regulowania emocji.


O takim zjawisku pisze Autor i podmiot (w jednej osobie).


Po kilku latach, kiedy wykształcił zdolnosci społeczne ze zdziwieniem zauważył że nie rozumie idei schematów urządzeń jakie tworzył kilka lat wcześnieĵ.

Wie że działają. Doskonale. Ale nie umiałby powtórzyć lub zrobić coś równie dobrego.


Polecam Ci książke: "Urodziłem się pewnego błękitnego dnia" - z pewnością znajdziesz tam mnóstwo podobieństw i lepiej zrozumiesz synka.

Ale i tak "ogarniasz" za co szanuje, w opór.


Ps. Autor powyższej potwierdził że im bardziej rozwijał swoje zdolności społeczne tym bardziej tracił ostrość czy tam poziom inteligencji.

Coś za coś... .


Ps. Fascynujące jak on interpretował liczby! Ale tego nie zdradze - nie rozwikłanie tego będzie nagrodą za przeczytanie do czego szczerze namawiam!

Zaloguj się aby komentować

Następna