@RKS_Huwdu_Hooligans szanuję, że potrafisz ubrać w słowa swój problem i przyznać się do niego tutaj - a przede wszystkim przed samym sobą, bo łatwo się wypiera takie rzeczy. Jak ubrałeś to w słowa i przelałeś na "papier", to już nabiera to znaczenia.
Sam jaram, z pewnymi przerwami oczywiście, od blisko dwudziestu lat. I chciałbym napisać że nie rozumiem twojego podejścia, bo sam mam inne podejście, no ale trochę rozumiem. Sam mam kumpli którzy jak muszą coś ogarnąć w weekend to nieraz nie biorą nic dla siebie bo, jak będzie, to będą palić aż się nie skończy.
Nie odczuwałem nigdy specjalnego ciśnienia na jaranie, tzn owszem, lubię, za małolata rozkminienie tematu było regularną misją, ale jak nie było to trudno, jak było to fajnie. A niektórzy to ciśnienie i wykopywanie spod ziemi żeby zajarać. Co ciekawe większość z tych osób dzisiaj nie pali w ogóle. Ja mam tak, że może mi leżeć 5 skitrane, jak nie palę to nie palę i może leżeć tak miesiąc czy dwa. Tak samo nie pamiętam kiedy zrobiłem "wake and bake", pewnie z 10 lat lekko - tak samo jak nie piję przez dzień tak nie jaram. Nieswojo czułbym się waląc browara przed południem, pomijam jakiś wyjazd w dobrym gronie gdzie robimy odcinkę. Ale dawno nigdzie nie wyjeżdżałem xD miałem nawet zasadę że konkretnie, zawsze, przed 20 czy 21 jestem trzeźwy, teraz nie patrzę na konkretną godzinę, ale zasada mi została.
Jak to powiedział jeden psychiatra, każda osobowość inaczej reaguje na konkretne używki. Twojej osobowości nie służy jaranie, przy czym myślę że to właśnie ta słabość do wpadania w "cugi", szczególnie kiedy kupno to żaden problem.
Albo pierdolnij tym całkowicie i po prostu nie pal, albo rób tak jak mój ziomek i pal tylko w towarzystwie - sam tak robiłem, chociaż nie będę ukrywał że teraz jak mi przychodzi wyjątkowo wolny weekendzik gdzie nigdzie nie wychodzę to biorę sobie browarki, odpalam lolo i jest git. Wieczorem. Tylko że jak przychodzi tydzień to chowam do pudełka i jest git. I to nie żebym się jakoś wybielał, że w ogóle to na mnie nie wpływa czy coś, bo oczywiście zamula i ciągnie w stronę domatorstwa (chociaż też niekoniecznie, to zależy), po przejaranej nocy nie jestem z pewnością tak sprawny intelektualnie na następny dzień xD i pierwszą noc jakość snu jest dalej kiepska. Ale taką sobie wybrałem używkę, może kiedyś rzucę całkowicie, może nie. No, ale tak jak pisałem, każdy ma inaczej i rozumiem, że ciebie bezwarunkowo ciągnie do tematu jak tylko masz. Na mnie na przykład jaranie nie działa usypiająco, tzn jestem zmulony jak zapalę indicę, ale oczy mi się nie kleją każdy ma inaczej.
Na początek, jeśliby doskwierał ci brak jarania, tak jakoś mocno, polecam kupić sobie CBD. Jak to znajoma mi osoba określiła, że dla niej "ma zalety zwykłego jarania, a brak jego wad" - jarała właśnie na spokojny sen. Też tak można, chociaż z drugiej strony to trochę oszukiwanie siebie. A rzeczywiście, jaranie akurat jest jedną z prostszych używek do odstawienia, parę dni i chęć przejdzie, no a spotykając się ze znajomymi odmówisz raz, drugi i też jakoś wejdzie w nawyk. Albo też zapal jak ktoś częstuje, ale nie kupuj sobie, możesz założyć że złotówki na to nie wydasz i cześć. Porozmawiaj o tym otwarcie z różową, niech wie co się dzieje i że ci zależy żeby tak to nie wyglądało. Wtedy jak się zapomnisz to może zamiast obojętności będzie spierdolka - to nie jest wcale takie złe jak się zdaje. Zawsze jakaś motywacja.
Nie wiem też czy w twoim przypadku ma to sens, ale ja zawsze przynajmniej raz w roku mam minimum miesiąca detoksu, tak już z 10 lat. Nie piję, nie jaram. Jeśli kiedyś będę miał z tym problem... To znaczy że mam problem jasne, z reguły jeśli ludzie stosują takie stopy to wygląda tak że 5min po upływie tego okresu chwytają za flaszkę, i tak naprawdę nic z tego nie wynika, ale mi to weszło w rutynę i właśnie działa o tyle dobrze, że udowadniam sobie okresowo tą silną wolę, i tak samo jeśli wiem że w danym okresie z jaraniem mi nie po drodze, to nie mam problemu żeby po prostu nie palić. Mimo że leży na biurku i w ogóle. Może o trenowanie tej silnej woli właśnie chodzi, może na to powinieneś zwrócić uwagę. Mówisz nie, to nie, bez wymówek. Z czasów gdzie ostro zmagałem się z deprechą i koszmarami sennymi zostało mi to, że zawsze mam skitrane trochę "w razie czego". I dziwiło mnie jak ktoś dzwonił czy mam coś odbić, bo raz że sam zawsze mam zakitrane więc jak ktoś jara na codzień to chyba też powinien mieć, a dwa że nie chciałoby mi się nawet zawracać komuś dupy bo chce mi się jarać. Ale rozumiem, że to po prostu bardziej cecha osobowości niż jakieś celowe, przemyślane działanie. Niemniej zawsze wystrzegałem się czegoś takiego, nie chciałem przekraczać bariery gdzie byłbym zdesperowany żeby zmienić mój stan świadomości - mimo że kiedyś bywało serio trudno wytrzymać samemu ze sobą. Ale to dzisiaj jak inne życie, dawno i nieprawda