#prawdziwehistorie

6
23

Hej a pamiętacie afere z poboeraczek.pl ?

Do mnie do domu przyszedl list nie pamiętam w którym roku ale myśle że około 2011 bo siostra się zarejestrowała. Szukała muzyczki albo innych Simsów. Moja mama była bardzo zła ale już wtedy było o tym głośno w internecie i po zrobieniu researchu dała sobie spokój. Jakiś czas później dotarło do mnie ilu rodziców moich kolegów zapłaciło te faktury. Macie związane z tym historie? A może do was przyszedł rachunek do zapłacenia?

#internet #prawdziwehistorie #pytanie #nostalgia #oszustwa #rachunki

c1b5f7a8-4e65-443e-b0ed-9b567f58f4cc

Zaloguj się aby komentować

Bądź mną. Zaplanuj podróż do biblioteki w innym mieście. Pomyl godzinę odjazdu pociągu z godziną przyjazdu do tego innego miasta. Spóźnij się na pociąg. Pojedź następnym pociągiem do biblioteki, bądź dwie godziny po otwarciu. Weź z półki książkę, której nie można wypożyczyć (wiedziałeś o tym, więc przyjechałeś ją zeskanować, choć ma 1000 stron), weź szkolenie u bibliotekarki z obsługi nowoczesnego skanera, co świeci lampką na biurko, a ty masz tylko podkładać książkę pod światło. Zeskanuje w ten sposób 881 stron, co zajęło ci 3 i pół godziny. Na monitorze komputera komunikat, że limit stron na jeden plik wyczerpany. Wejdź do pliku, zobacz, że lampy w pomieszczeniu odbijają się od papieru i zamiast liter widzisz prześwietlone gówno w całym dokumencie (na szkoleniu próbne 2 strony wyszły w miarę ok). Zerknij na zegarek- mało czasu do zamknięcia biblioteki. Weź swój chiński telefon i rób zdjęcia w opcji "dokumenty" w tempie 10 stron na minutę, pot leci ci po d⁎⁎ie. Po dwóch godzinach masz zdjęcia całej książki. Biegnij na pociąg powrotny do domu, kupując przy dworcu precla. W domu o 21:00, obiad na mieście odpuszczony, sweter przepocony, zdjęcia czasem nie do końca wyraźne w miejscu szycia książki. Profitów brak. No może jeden, mam tą książkę, może i w lichej jakości i w 1000 plików jpg, ale mam. A jest to jedyny dostępny w bibliotekach w Polsce egzemplarz.


#ogarnijsie #prawdziwehistorie #myslenienieboli #gownowpis

Zaloguj się aby komentować

TLDR - na końcu wpisu.


W pierwszej części tej historii zrobiłem ankietę i pragnę zaznaczyć (mimo dość podejrzliwych komentarzy), że żadna z tych odpowiedzi nie jest zła na tle przedstawionego przeze mnie kontekstu. Dla kogoś kto mógłby być zainteresowany, wszystko wyglądało naprawdę obiecująco z realną szansą seksu/fbw/być może - związku. Można powiedzieć, że wrota, czy nogi, były otwarte.


Nie mniej, podobnie jak część z was, zainteresowany nie byłem. Postawiłem sprawę jasno, że do żadnych spotkań nie dojdzie i najdelikatniej jak mogłem, dałem do zrozumienia, że no... spóźniła się o kilka lat. No i spoko, podteksty ucichły, flirty tak samo. W sumie na tym temat można zamknąć, ale rozmowy się utrzymywały, co prawda rzadziej, ale były.


Po tym gdy wyznaczyłem granice tej koleżeńskiej relacji, zauważyłem ciekawe karuzele nastroju. Zacząłem dopytywać i koniec końców któregoś dnia wyżaliła się, że uczęszcza na sesje terapeutyczne, powołując się na liczne powody zerwania długoletniego związku (dużo dram). Brała leki, które mieszała z alko. I o ile ze wszystkiego da się wyjść, a w większości spraw można pomóc, tak najgorsze w tym wszystkim było to, że ma potwierdzoną, zdiagnozowaną chorobę dwu-biegunową. ;/

Także ten... Nie ukrywam, miałem niezły 'mind-fuck' po wysłuchaniu historii jej przeszłości i większości jej ówczesnych problemów. Przeczytałem dość sporo o tej przypadłości. Osobiście, po ludzku szkoda - jak zawsze z resztą, gdy człowieka dotyka nieszczęście. Wolałbym jednak zapamiętać ją taką, jaką była z czasów szkoły średniej. ;/


#prawdziwehistorie


TLDR: Nie tyknąłem bezdzietnej, zgrabnej koleżanki z problemami psychicznymi. End of story.

Zaloguj się aby komentować

Będzie ankieta. Jednakże, na początek chciałbym podzielić się pewną historią, godną zdaje się wpisu. Postanowiłem podzielić ją na dwie części, but without further ado:


#prawdziwehistorie

Pewnego dzionka, tak - ni z gruchy ni z pietruchy - po nastu-latach zerowych kontaktów, odezwała się do mnie koleżanka, rówieśniczka z czasów szkoły średniej. Po wielu, wielu rozmowach i nie wchodząc aż nadto w szczegóły, określę to w ten sposób: wszystkie znaki na niebie wskazywały, że koleżanka ta wyraźnie szuka c⁎⁎ja do d⁎⁎y.


  • wszystkie żarty, sarki i ironie śmieszne

  • wysyłanie randomowych filmików, gdzie: głaszcze pieska, pozuje do zdjęć,

  • na pytanie np. co tam porabiasz - dostaje zdjęcia jej gir jak bierze kąpiel - wtf

  • wysyłanie o różnych porach dnia wiadomości głosowych,

  • wspominanie dawnych lat i jakie to super relacje mieliśmy, rozmowy,

  • mini-gierki typu: gdybyś był w Polsce, to mógłbyś wpaść, przenocuje Cię u siebie. Przylęcę do Ciebie.

  • gdy dowiedziała się gdzie pracuje, gdzie jestem, to już w ogóle - oh, ah.


Koleżanka ładna, zgrabna i zadbana. Zdaję sobie sprawę, że miara piękna jest względna, toteż - odpowiadając na poniższe pytanie - wyobraź sobie, że ta osoba (rówieśnik/rówieśniczka) jest po prostu w Twoim typie. 


Po ankiecie dalszy ciąg historii.



#ankieta

bd242717-e89d-4a17-9468-9546f4c6dfd8

Wobec powyższych okoliczności: Czy skorzystałbyś/skorzystałabyś z okazji do przelotnego seksu z płcią przeciwną z czasów szkolnych?

251 Głosów

Zaloguj się aby komentować

Moj teść to dobry człowiek, dbający o rodzinę., ale dostaje jakiegoś amoku gdy może coś kupić tanio. A najlepiej kradzione.


w sumie to nie wiem czy kradzione, czy tylko tak mówią żeby go zachęcić , bo często też rzeczy to wyglądają jak ze smietnika


wiecie co przyniósł ostatnio? 4kg żółtego sera.


a wiecie gdzie to kupuje? Na bazarze z kartonu na ziemi. W 30 stopniach. A potem jeździ pół dnia po mieście. W bagażniku 40stopni albo i wiecej.


jak przywiózł ten ser to całe 4kg poszło do śmieci bo było roztopione i spleśniałe.


jak już jestem to mamy dużo roztopionych czekolad, batonów i ciastek. A także nie uwierzycie ale stopione taśmy klejące. Nie dają się odwijać całkiem się zwulkanizowaly. Może i stopione ale za to do śmieci. Przynajmniej tanio bylo


no właśnie było tanio albo i nie było. Dzwoni telefon, teściu. Halo słuchaj czy używasz dezodorantu? Tak a czemu pytasz? A bo tu mają, dzięki cześć.


i wieczorem dumny przynosi 10 dezodorantów w kulce i mówi „oddaj mi 100zl bo kupiłem ci dezodoranty, patrz jaka tu mają cenę nalepiona 50zl a ja je kupiłem po 10!”


z tymi nalepionymi cenami to kiedyś nalepiali mu z metkownicy i kupował w normalnej cenie jak w sklepie ale „patrz ile kosztowały te jeansy! 700zl a ja kupiłem je za 100zl!” No świetnie tylko na nikogo nie pasowały.


z ciekawych rzeczy to przynosił pomoc humanitarną dla Ukraińców. Rozumiecie ten absurd? Z podatków płacimy na pomoc humanitarną, oni to szabrują, sprzedają do Polski a potem mój teściu za to płaci i chce żebyśmy to jedli. Nie dość że dwa razy za to płacimy to jeszcze niedobre w ch….


czemu mu nikt nic nie mówi? Mówiliśmy, to i tak kupował tylko obrażony odkładał do swojego schowka. Ma tam z 10 par jeansów, nie mierzone ale na pewno niedobre.


kiedyś trafił na jakąś żyłę złota w papierze toaletowym, kupił chyba z 700rolek, cały pokój zawalony. Na szczęście nie chciał kasy a teraz jest zapas zawsze. Nie przesralismy jeszcze tego skarbu.


czy przeszkadza mu ze wyrzucamy to co kupuje do jedzenia? Staramy się robić to jak nie widzi, i do jakichś inny śmietników żeby nie zauważyl. Nie chcemy robić mu przykrości.


ostatnio żona wyrzucała w mcdonaldzie worek 15kg zgniłej marchewki. Kurde ledwo się zmieścił w tym otworze śmietnika przy mc drive. Tak się zaklinował, ta musiała się zaprzeć i jak w końcu poszedł to prawie głowa wpadła do śmietnika. Jestem pewien że jak otwierali śmietnik i zamiast papieru była tam zgniła marchewka, całe 15kg! To sprawdzili to na kamerach. Musieli mieć polewkę jak prawie wpadła głowa do śmietnika. Nie jeździmy już do tego McDonalda.


#prawdziwehistorie #originalcontent

Zaloguj się aby komentować

Wychodzę z Lidla w Grecji w Paralia Katarinis i kogo widzę? Glapę c⁎⁎ja. Za kradzione na wakacje przyjechał. Nie zdążyłem zdjęcia zrobić, tak mnie to zaskoczyło :/

#polityka #prawdziwehistorie

Zaloguj się aby komentować

Ostatnio nic bardziej polskiego nie mogłem zobaczyć. Jestem pod centrum handlowym i mam już wracać do domu rowerkiem. W międzyczasie stoi sobie gościu i przemawia przez głośnik po chrześcijańska. Opowiada o tym jakie to miał objawienie, ile ma lat itp. Boga trzeba miłować, jego życie zmienilo na lepsze i takie tam. Namawiał innych do wiary. Ludzie zaczynają nagrywać, jest powaga skupienie na to co mówi. Wtem przed nim podchodzi pijany żul i zaczyna tańczyć brejka. Przy okazji nieomal nie zrobił sobie krzywdy przy tańcu. Tak mnie to rozbawiło, że już ledwo wracając na chatę doczłapałem uśmiechając się szeroko. Tak mnie to rozłożyło na łopatki, że aż musiałem wrzucić posta. #rower #takbylo #takbyloniezmyslam #prawdziwehistorie #heheszki #gownowpis

Zaloguj się aby komentować

Masakra w dniu Świętego Walentego 1967.


Chicago, 14 lutego 1929 roku. Al Capone (Jason Robards) w końcu ustanawia siebie szefem miejskiej mafii. W położonych na północ garażach jego zamaskowani pracownicy, przebrani za policjantów, zaskakują i wysiekają za pomocą karabinów maszynowych członków rywalizującego gangu Bugsa Morana (Ralph Meeker). Film rekonstruuje historię incydentu oraz ludzi, którzy zostali w niego wmieszani, a w niektórych przypadkach przez niego zginęli.


Cda https://www.cda.pl/video/6809585d7

Filmweb https://www.filmweb.pl/film/Masakra+w+dniu+%C5%9Bwi%C4%99tego+Walentego-1967-7580


#film #truecrime #truestory #prawdziwehistorie

7397c290-bea8-4fa9-867c-eb58752eae9e

Zaloguj się aby komentować

Jak byłem mały, to mój stary zawsze jak widział takiego "dresiarza z E36" to mówił "o, przyjechał z Pcimia dolnego do miasta"


Albo jak się działo wydarzenie typu dożynki czy potańcówka przy disco polo to też się działy w pcimiu dolnym.


A już jak uważał że rząd przesądza to mówił zawsze, że na pewno wzięli eksperta z Pcimia dolnego.


Mój stary aby nie obrażać mieszkańców miejscowości wiejskich kurwił na populację Pcimia dolnego.


Otóż wójtem Pcimia był Jego Wysokość Daniel Obajtek;

https://en.m.wikipedia.org/wiki/Daniel\_Obajtek


Czy Wasi starzy też nienawidzili Pcimia? Czy tylko mój stary wiedział więcej?


#gownowpis #prawdziwehistorie #pytanie #polityka #wiadomoscipolska #teoriespiskowe

Mój stary nienawidził;

32 Głosów

Zaloguj się aby komentować

Dzwonili z administracji. 3k dopłaty za grzanie w sezonie grzewczym jednym kaloryferem xD chyba kogoś tutaj pojebało. Przed przeprowadzką to węgiel latał po 600zl. Już mniejsza o cenę ale o ilość energii z 5ton a kobita mi gada że pewnie grzałem przy otwartym oknie xD

Podobno mam rachunek większy niż cały pion czyli 4 mieszkania jak to rozegrać?

#prawdziwehistorie

Zaloguj się aby komentować

Kiedyś słyszałem jak sąsiedzi się kłócili. I chłop chciał przez okno skakać od strony mojego pokoju, ale koniec końców nie udało mu się okna otworzyć bo był na⁎⁎⁎⁎ny za bardzo.


#takaprawda #takbylo #prawdziwehistorie #gownowpis

Zaloguj się aby komentować

Kto w kołchozie pracował ten się w cyrku nie śmieje.


Pamiętam jak miałem chyba 16 lat i poszedłem do pierwszej pracy w życiu na magazyn takiej internetowej księgarni. Była tam taka szefowa i bezpośrednio nad nią była już pani prezes która była współwłaścicielem firmy z mężem. Szefowa zarabiała maks ze dwa razy więcej od nas, a my wtedy zarabialiśmy z 6.5 zł na godzinę.


Z reguły było roboty na cały dzień, trzeba było kompletować zamówienia, pakować paczki, sklejać je itp. - no typowy kołchoz. Były jakieś tam normy, za przekroczenie których dostawało się dodatkowe $$, ale nie znałem tam nikogo, kto te normy przekroczył. Oczywiście dzień w dzień były wywieszane wyniki norm z dnia poprzedniego i mowy o tym, że musimy je poprawić. Jak? No nie wiem, macie zapierdalać i już, nie może tak być xD


Jak czasami był zastój, bo np. padły serwery czy było mało zamówień to mieliśmy uwaga: wycierać książki na półkach szmatkami i wycierać kurze z półek xD nie mogło być tak, że sobie posiedzimy, postoimy, pogadamy. Robota zawsze musiała być robiona xD


Jak się chciało iść do kibla - wybicie kartą. Na przerwę - wybicie kartą. Zaczynasz robić coś innego - wybicie kartą. No za⁎⁎⁎⁎ście xD Raz miałem rozmowę bo siedziałem 10 minut w kiblu 2 razy w ciągu dnia (rano i jakoś po południu se srałem) i niby miałem chodzić do kibla w czasie przerwy xD


Żeby nie było - tam pracowali normalni ludzie ewentualnie typy co se studiowały/uczyły się i chciały dorobić na wakacje, także nie było mowy o pijakach co się opieprzają i trzeba ich kontrolować 24/7


Ta cała szefowa nic nie robiła cały dzień oprócz pilnowania, żebyśmy robili robili i robili. Dosłownie daj babie bat to będzie gorsza od gestapo. Raz mnie wzięła na rozmowę, bo niby się na nią krzywo patrzyłem cały czas. Problem był taki, że nie patrzyłem się krzywo, tylko mam nierówną wadę wzroku i jedne szkła w okularach były grubsze od drugich i musiałem tej c⁎⁎ie się tłumaczyć jako chłop 16 lat vs ona 30+ że mam wadę wzroku a nie krzywo się patrzę, bo jej ego zostało poruszone xD i tak chyba nie zrozumiała o co chodzi i na czym polega zmniejszanie oczu przez soczewki bo machnęła ręką, jakbym to ja był tym głupim w tej rozmowie


Jak na magazyn przychodziła właścicielka (przyjeżdżała porszakiem albo nowiutkim harleyem oczywiście), to trzeba było zapierdalać 2x szybciej przez te 10 minut jak była na magazynie, żeby ona widziała podczas rozmowy z szefową, jak to my zapierdalamy xD


Co najlepsze, na magazynie w ramach gestapo pracowała także matka tej właścicielki, która uważała, że szefowa i tak za mało nam dokręca śruby. Stare kurwisko siedziało na najprostszej robocie którą i tak robiła na pół gwizdka i tylko narzekało, że my się opierdalamy. Raz chciała, żebyśmy zaczęli zamiatać podłogi jak nie było akurat roboty i tej szefowej, a jak nikt się nie posłuchał to się wielce obraziła i chciała do córki dzwonić xD my mamy się słuchać jej bo to córka prezesowej xD


W pewnym momencie wydajność spadła tak bardzo, (nie spadła, tylko pierdolili farmazony) że szefowa wpadła na za⁎⁎⁎⁎sty pomysł, że ogłosi, że ci co nie wyrabiają norm, to dostaną obniżoną pensję. My młodzi byliśmy obsrani, ale był z nami taki student prawa, który poszedł do typiary z biura, poinformował ją o sytuacji i powiedział, że przecież zgodnie z prawem nie można obniżyć wynagrodzenia za zlecenie jak wszyscy robimy dobrze tylko oni mają jakieś po⁎⁎⁎⁎ne normy, które nie były nawet częścią umowy. To jak to powiedział babie z biura, to ona w ogóle nie wiedziała nawet, że szefowa nasza coś takiego ogłosiła i powiedziała że żadnych kar nie będzie


Rozumiecie? xD babisko sobie wymyśliło jakieś kary finansowe nierealne, aby nas nastraszyć do cięższej roboty xD po cichu podobno dostała opierdol w biurze i potem była na nas i na tego studenta prawa obrażona i się nie odzywała przez dwa dni, oprócz wyburkiwania komend, co nam w sumie za⁎⁎⁎⁎ście pasowało xD


Jak szefowa poszła na urlop tydzień, to kierował nami jej zastępca. No i to było el dorado - nagle człowiek nie był zestresowany pół dnia, bo nuż babie odjebie, nagle robota mogła być zrobiona na czas, a jak nic się nie działo to fajrant, nagle nikt na ciebie nie darł ryja bez powodu i mogłeś usłyszeć nawet słowo "POPROSZĘ" od kierownika. no normalnie eldorado.


Aczkolwiek ten ziomek też miał swoje za uszami, bo jego córeczkę też zatrudnili na wakacje, ale za 1.5x większy pieniądz od nas i wszyscy byli z tego powodu wkurwieni.


Pod koniec roboty na szczęście znalazłem sobie jedno miejsce w którym mnie nie było widać, wyrabiałem jak najszybciej zamówienia żeby mieć te 75% normy i w kącie czytałem sobie książki przez godzinę


Dostałem wypłatę 1200 zł za miesiąc, zadzwoniłem że pi⁎⁎⁎⁎lę te robotę i już mnie tam na szczęście więcej nie było.


Od tego momentu zawsze bałem się pracy fizycznej i stwierdziłem że idę na studia, nie dla mnie było użeranie się z wariatami.


Kto w kołchozie pracował ten się w cyrku nie śmieje.


#przegryw #pracbaza #prawdziwehistorie

bd35376a-29fb-404f-8575-45da803b8627

Zaloguj się aby komentować

Witam ponownie, jest niewymownie. #originalcontent #prawdziwehistorie #przekret #oszustwo #biznes


Wracam z nowym odcinkiem, w planach jest obiecane rozdajo dildosa Shiri Zinn i opowieść o przekrętach w komisach, ale dziś mam wenę na inną opowieść. Nowych czytelników zapraszam do poprzednich cześci.


https://www.hejto.pl/wpis/przekrety-w-bankowosci-originalcontent-prawdziwehistorie-banki-biznes-policja-ni


https://www.hejto.pl/wpis/biznes-dildosowy-d-originalcontent-prawdziwehistorie-nsfw-biznes-w-ramach-przeno


https://www.hejto.pl/wpis/slyszalem-ze-lubicie-smiesznehistorie-i-prawdziwehistorie-to-mam-dla-was-cos-co-


i inne.


Dziś pojadę z tematem trochę pobocznym, bo działo się to w czasie gdy prowadziliśmy komis samochodowy. Tematem jest "Oszust zawodowy". Raz w życiu miałem dłuższy kontakt z prawdziwym zawodowym oszustem i mogłem oglądać go przy "pracy"


Na szczęście nas nie oszukał bo częściej śmierdzieliśmy trawą niż groszem a co dopiero złotówką - tylko bieda nas uratowała bo na pewno nie rozum...


Prowadząc komis samochodowy mieliśmy pomysł na sprzedaż samochodów z flot poleasingowych, ale bez kasy nie było możliwości kupić ich samemu. Potrzebowaliśmy kogoś kto ma kasę, samochody i w nas uwierzy. Zwykle trafialiśmy w 2 z 3 i do niczego nie dochodziło. Ale pewnego razu idąc tropem kilkunastu pięknych 3-4 letnich Aygo trafiliśmy do jednego z większych komisów w Warszawie.


Siedział tam... powiedzmy że miał na imię Marcinek albo Mariuszek. Wpływ mistrza mocno. Od razu zrobił na nas cudowne wrażenie, gdyż zapalił się do naszego pomysłu. Poczuliśmy się jak matka w piaskownicy której powiedziano "A Pani Piotruś to taki mądrzejszy niż mój synek". Ekstaza, radość i wizja bogactwa. Marcinek z komisu powiedział że jest nie byle kim, bo właścicielem całego interesu, że nasz pomysł jest świetny i.... podejdźcie tutaj, widzicie tego Mustanga? Jak nasz biznes wypali, to po roku tego Mustanga dam Wam w prezencie jako bonus, może być?


O żesz k... Pewnie że może być! Tylko pierwszy problem! Jak dostaniemy jednego Mustanga na dwóch, to jak się nim podzielić?? Co drugi dzień zmiana? Czy może co tydzień? W biznesie zawsze same kłopoty...


Mariuszek błyskawicznie został naszym bogiem, mesjaszem i ojcem Mateuszem w jednym. Szczególnie że widać było iż jest kimś bardzo ważnym, z koneksjami i możliwościami. Potrzebujecie samochody? Ile? 10? Będą za tydzień. Nie ma problemu. I tak było ze wszystkim. Błogosławiony dzień w którym poznaliśmy Mariuszka, naszego zbawcę i św. Piotra do bram bogactwa.


Ale już drugiego dnia był pierwszy zgrzyt. Mianowicie jak przychodziliśmy do tego komisu to inni pracownicy na nas patrzyli spode łba, a nawet zauważyliśmy że jeden z nich chodził za nami, udawał że robi zdjęcia samochodom a zdjęcia robił nam. WTF? Mariuszek szybko nas uspokoił że to dlatego iż nie jest jedynym właścicielem, jest drugi wspólnik który zazdrości nam nowego wspólnego biznesu i będzie chciał go storpedować. Achtung Achtung Hermann! Drei, zwei, ein, null, feuer! Torpedo los! Unikaliśmy więc zazdrosnego wspólnika jak ognia i na wszelki wypadek więcej się tam nie pojawiliśmy.


Mariuszek dostarczył w międzyczasie parę samochodów i ogłosił że w związku z tym iż ze wspólnikiem się nie dogaduje to otwiera swój własny komis. To był czas że na jego obrazie zaczęły pojawiać się rysy.


Przyszliśmy do niego kiedyś i mówimy "Mariuszek, miało być 10 samochodów za tydzień, minęły dwa tygodnie, gdzie te samochody?!". "Jadą z Francji, już dzwonię zapytać co się dzieje. Halo? No gdzie jesteście? A na granicy? OK to jutro będziecie? Pojutrze, ok! Będą pojutrze." Tydzień później pytamy "Mariuszek, co z tymi samochodami?" "A już są w Warszawie, jutro możemy podstawiać". Nigdy nie dojechały.


Zaprosił mnie kiedyś na jakieś pole koło Fortu Piontek, macha ręką dookoła i mówi "odtąd aż do lasu, wszystko moje".


Przyjechałem do nich do komisu, na stole stał olej spożywczy, w takim opakowaniu 0,5L a on mi go pokazuje i mówi "To z mojej tłoczni'.


Jeździł Porsche, mieszkał w wielkiej willi w Warszawie. Kiedyś przy mnie przychodzi do niego jego pracownik komisu i mówi "Panie Mariuszu, przyjechał właściciel tego Porsche" "Którego Porsche?" "No tego którym Pan jeździ". Mariuszek zrobił się czerwony jak pan Ziutek spod monopolowego w połowie miesięcznego maratonu, ale tematu nie skomentował. A ja już wtedy tylko się z niego śmiałem, nawet nie chciało mi się drążyć tematu.


Taki był skubany dobry, że jakbym na przykład sprawdził czyja ta ziemia co mi ręką machał i wyszłoby np. że to jakiejś babki, to by powiedział "No co ty myślisz że głupi jestem, nie mogę mieć wszystkiego na siebie, to moje ale zapisane na siostrę". Jakbym sprawdził że to nie jego siostra to by powiedział "No k⁎⁎wa, siostra stryjeczna!" i tak dalej i tak dalej. Nie było sensu w ogóle drążyć tematu. Jechał grubo, z wielkim przekonaniem a jak ktoś wytykał mu nieścisłości w ściemach to robił smutną minkę w stylu "zawiodłem się na tobie, nie sądziłem że mógłbyś mnie tak zranić".


Pewnego razu mówi żebym przyjechał, bo musi mi pokazać swoje najnowsze odkrycie marketingowe. Przyjechałem a tam przy bramie stoi taka wielka plastikowa palma podświetlana. Może kojarzycie, biały plastikowy pień co się świecił i liście. Całość z 4m wysoka. Mariuszek wyskakuje taki zadowolony i mówi "no i co i co? Za⁎⁎⁎⁎sty pomysł co? Te palmy to będą znakiem rozpoznawczym sieci moich komisów". Spojrzałem, uśmiechnąłem się i tylko pomyślałem "Oj Mariuszek Mariuszek, te palmy to idealny twój znak rozpoznawczy"


Innego razu Mariuszek dzwoni z kolejną dobrą wiadomością: ma nowego wspólnika! Właściciela dużej dyskoteki w Warszawie. My w panikę. Kuźwa, może koleś ma jakieś koneksje w półświatku, Mariuszek pożyczy od niego kasę, nam sprzeda samochód, jemu nie odda działki, ten do nas przyjdzie, nasze jaja są niekompatybilne z akumulatorami samochodowymi, co robic!?


Głupio było kolesiowi powiedzieć "Nie wchodź w spółkę z Mariuszkiem bo to oszust" i tak by nie uwierzył. To był czas że zorientowaliśmy się już że to samo co nam mówił na początku, pewnie powiem temu od dyskoteki. Poprzedni wspólnicy, zazdrośni, torpedują, nie wierz im. Wymyśliłem więc że zrobimy listę zasad współpracy, którą Mariuszek będzie musiał przy wszystkich podpisać. Lista niby była OK, ale tak napisane jakby Mariuszek miał 7 lat. Już nie pamiętam szczegółów, ale było to mniej więcej tak "Jeśli Mariuszek chce siusiu, musi napisać maila z informacją co najmniej 24h wcześniej. Brak pisemnej informacji zwalnia nas z odpowiedzialności za zasikane rajtuzki Mariuszka".


Przyszli do nas cała ekipą, podpisali. Disco mafiozo patrzył się na nas jak na idiotów, my czuliśmy się jak idioci, ale jeśli czytaliście poprzednie części to wiecie że nie jest mi to obce uczucie i przywykłem.


Nasza współpraca w tym okresie już zanikała. Samochody Mariuszka były coraz gorsze, biznes z Discomanem się rozkręcał, postawili nowy wielki komis samochodowy. Biuro bylo dwupiętrowe z kontenerów, w środku wielka plazma, elektryczny kominek, kanapy ze skóry no i... palma. Palma też była. Bogactwo się wylewało, my tylko mogliśmy się tam przemykać, prawie nas pilnowali żebyśmy atramentu z kałamarza nie wypili.


Co to by była za historia bez zakończenia.


Nasza współpraca umarła śmiercią naturalną, a parę miesięcy zadzwoniła do mnie adwokat discomana czy mógłbym być świadkiem w sprawie o oszustwo Poszedłem na policję, powiedziałem co wiedziałem, generalnie to staram się wiedzieć mało a myśleć jeszcze mniej, więc jakiś rewelacji nie miałem, ale podpytałem policjanta trochę o sprawę.


Okazało się że willa wynajmowana i z zajęciem komorniczym, porsche oczywiście żadne nie było jego, a modus operandi wyglądał mniej więcej tak: Mariuszek budował wokół siebie wizerunek bogatego biznesmena i szukał wspólników. I mówił tak "słuchaj, jest biznes, łatwy pieniądz, ja wkładam 2 mln, Ty wkładasz 2 mln i w rok zarobimy po pierwszym milionie a potem tylko lepiej." No i w sumie w połowie miał rację, tzn wspólnik wkładał 2 mln a Mariuszek wyciągał z tego milion dla siebie. Reszta na palmy i kominki


Po tym komisie z kominkiem rozkręcili się jeszcze bardziej. A mianowicie kupili spółkę na NewConnect i wypuścili obligacje których oczywiście później nie wykupili.


Co się z nimi dalej działo? Nie wiem, nie ma żadnych wieści w sieci ani wśród osób z którymi rozmawiałem. Być może ułożył sobie życie na nowo z kilkoma bańkami w kieszeni. A może siedzi... A może żyje dalej jak żył. Był niezłym kozakiem i teraz też jak kozak wchodzi w symbiozę z korzeniami jakiejś brzózki...

Camelinthejungle

@NatenczasWojski szacunek. Biorąc pod uwagę Twoje historie, to że nie skończyłeś z zarzutami albo w lesie, to jest w sumie spore osiągnięcie.

-nvm-

@NatenczasWojski chłopie, dawaj kolejne historie. A w międzyczasie pisz książkę! Może to kolejny pomysł na biznes?

Zaloguj się aby komentować

A tak na fali hejtu na policję to dodam, że antyperspirant wypytywał mnie, po co mi ostre narzędzie, czyli obcinacz do paznokci(taki bez pilniczka), w kieszeni. #policja #zalesie #heheszki #takbylo #prawdziwehistorie

lIl

@razALgul nawet nie wiedziałem, że owczarek niemiecki to agresywna rasa psa lol

razALgul

@lIl przepraszam mam stare dane. W rozporządzeniu już ich nie ma. AAAAAle znalazłem takie coś i szczerze mówiąc trzecia pozycja jest zaskakująca.

976ed0e0-4458-4d3d-9335-3ddb8f3592f8
lIl

@razALgul jamniki są bardzo zawzięte, co nie powinno dziwić, skoro zostały wyhodowane, by walczyć i zabijać, a nie głównie aportować zdobycz.

Zaloguj się aby komentować

Przekręty w bankowości


#originalcontent #prawdziwehistorie #banki #biznes #policja


Nie prosiliście, ale macie. Za cholerę nie chce mi się pracować, a czuję wenę twórczą, więc opiszę jeszcze dziś rzutem na taśmę jak to się w bankowości robiło


Rok to był chyba 2005, czy 2006, gdy szykując się do ślubu i kredytu na mieszkanie, stwierdziłem "Dość tego kombinowania ze starociami na Allegro, trzeba poszukać sobie normalnej i uczciwej pracy" I wiecie co debil pomyślał? Do banku! Uczciwa praca w banku LOL.


Akurat mój przyszły były wspólnik wyleciał z roboty za kombinowanie i stwierdziliśmy że razem pójdziemy do GetinBanku. Poszliśmy na rekrutacje, jego przyjęli, mnie nie. Nawet wiem dlaczego mnie nie przyjęli. Poległem na pytaniu:


  • dlaczego chce Pan pracować w naszym banku?

  • A ja debil odpowiedziałem zgodnie z prawdą: szykuję się do ślubu i kredytu na mieszkanie, szukam stabilnej pracy


Oczywiście prawidłowa odpowiedź była następująca: "jestem hungry kasy, za prowizje wcisnę matce kredyt z ubezpieczeniem i podwyższonym oprocentowaniem!". O, wtedy by mnie wzięli.


Minęło parę lat, kolega rozwijał się w bankowości, ja dalej swoje starocia obrabiałem, aż pewnego razu pijąc piwo w parku doszliśmy do wniosku "Te! Robimy razem byznes? Robimy! Ale co? Może kredyty? No! To za kredyty!". I zajęliśmy się kredytami.


Wynajęliśmy biuro w Panoramie, jednej z pierwszych galerii handlowych w Warszawie, ówcześnie już podupadającej ale adres robił wrażenie na klientach.


Ah, bym zapomniał napisać czemu kolega przestał pracować w banku Oczywiście robili przekręty. Mieli w ofercie kredyt dla wybranych grup zawodowych, np lekarze, prawnicy. Na lepszej stopie procentowej. Było parcie na sprzedaż to aby klientów zachęcić lepszymi kredytami to nagle wszyscy byli prawnikami czy lekarzami A dyplom? Gdzieś ksero zginęło No i nagle jak centrala zrobiła kontrolę to się okazało że taki przypadek że wszyscy klienci to prawnicy i lekarze a jeszcze większy przypadek że wszystkim kopie dyplomów zaginęły Posypały się głowy łącznie z menadżerem placówki. Menadżer też była niezła, takie robili obroty że zarabiała kupę kasy - więc co zrobiła? Wzięła u siebie kredyt na mieszkanie i nowy samochód. Jak sprzedaż spadła i prowizji nie było to przestała płacić raty u swojego własnego pracodawcy


No ale wracając do naszego biura. Biuro ładne, biurka też, tylko gdzie szukać kredytów? Nie było tak lekko.


Ja zająłem się kredytami na działalność, a kolega poszukiwał ludzi którzy by podsyłali chętnych na kredyty gotówkowe.


Takie wtedy w bankowości było parcie na wyniki, że potrafili obsługiwać przy podpisywaniu umowy klienta który ledwo na nogach stał taki pijany. W drzwiach się wy⁎⁎⁎⁎⁎olił, ale dalej "Szanowny Pan tu podpisze kredycik, dziękuję bardzo szanownemu panu!".


Kolega przy okazji korzystania z ksero, zapoznał się z pewnym panem z punktu ksero mieszczącego się w jednej z bardziej szemranych okolic Warszawy. Dziewczyna tego pana pracowała w DBanku i podsyłała klientów którzy u niej "nie przeszli". Było dobrze ale coś się pokłócili i współpraca się skończyła. Temat przejął pan z ksero. Ale tak jakoś coraz częściej słyszałem że nasi klienci wchodzą do banku sami, a wychodzą już w towarzystwie i w bransoletkach Łapani na gorącym uczynku po podpisaniu umowy kredytu.


I pewnego dnia przychodzę do pracy, a tam przestraszona sekretarka i pan z policji z panem ze straży miejskiej (brak ludzi to jego wzięli do pomocy). I trzepią nam dokumentację. Kazali wyłączyć telefon, typowy kocioł, co wpadnie to już nie wyjdzie. Na szczęście mieliśmy osobne działalności z kolegą, więc mnie to nie dotyczyło.


W biurze mieliśmy taki mały kantorek dla szefów, pytam czy mogę pracować na komputerze. Oni że tak, ale zakaz korzystania z internetu. To sobie poszedłem do siebie, biurko kolegi naprzeciwko, patrzę a tam leży jego przenośny dysk twardy. Co on tam może mieć? To debil większy ode mnie, to może lepiej coś z tym zrobię. Panowie nie patrzyli to ja hyc! dysk sformatowałem.


Jak skończyli trzepanie w sali obsługi to przyszli do mnie. Pokazałem im co jest kolegi a co moje i mowie "a tu dysk kolegi ale pusty niech pan spojrzy". "A faktycznie, to nie bierzemy". No to ja dumny z siebie, mistrz szpiegostwa i intrygi.


Kolega nie przyszedł do pracy. O tym co działo się u niego to dowiedziałem się później jak pogadałem z jego dziewczyną, która też u nas pracowała.


Otóż o godzinie 6 rano kolega miał wjazd na chatę. Łącznie z psem rasy beagle o imieniu Krakers (dopiero później się zorientowaliśmy z tego żartu) który jak strzała poleciał w kącik gdzie kolega trzymał dragi. Wylądował w areszcie (kolega, nie Krakers. Krakers był good bojem).


Śmieszna akcja była bo ta jego dziewczyna przychodzi potem do mnie i pyta się "Natenczas, czemu jak policja weszła, to powiedzieli 'Dzien dobry panie Krzysztofie, a może panie Marku?". Ja poker face, bo wiedziałem że jak d⁎⁎y na lewo bajerował to mówił że nazywa się Marek Miał telefon na podsłuchu, stąd też wiedzieli od razu żeby Krakersa wziąć bo umawiał się na kupno przez telefon.


A skąd w ogóle cała sprawa? Okazało się że pan z ksero miał dużo klientów i to takich których banki lubiły: rencistów i emerytów. Tylko że decyzje o przyznaniu renty czy emerytury to ten pan im wystawiał a nie ZUS No i zrobiła się gruba sprawa.


Kolega w areszcie, mnie przesłuchali, zgodnie z prawdą nic nie wiedziałem. Ale po tygodniu dzwonią do mnie i mówią "Panie Wojski, niech pan przyjedzie, mamy list od kolegi z aresztu". Oooo pierwszy kontakt z kolegą, ciekawe co tam pisze.


Przyjechałem, dali list, poznałem charakter pisma, śladów łez nie było, czytam "Natenczas, dogadałem się z policją, będę zeznawał, daj im dysk twardy z mojego biurka, tam są moje zapiski o klientach." Przeczytałem, oni treść listu znali, spojrzałem w górę, zrobiłem się czerwony i dukam "No wiem pani ale ten dysk no to on tak że tak powiem uległ przypadkowemu sformatowaniu..."


Pani uśmiechnęła się pod nosem i mówi "Nie będzie dysku, kolega nie wyjdzie z aresztu".


To ja geniusz informatyki zaproponowałem, że obok naszego biura jest punkt z komputerami, na pewno dane odzyskają. Pojechali ze mną, jeden moim samochodem ze mną, babka drugim. Dojechaliśmy do biura, dysk znalazłem, w punkcie powiedzieli że jak kupie pendrive i zapłacę 300 zł to mi zrzucą to z dysku.


OK, siedzimy, czekamy, a koleś z obsługi tak się patrzy i patrzy na tą babkę z policji gospodarczej. patrzy i mówi "Ja panią skadś znam!". My z gliniarzem po sobie (byli po cywilu) to będzie dobre.


On jeszcze chwilę myśli i mówi "Już wiem! Pani mnie w banku aresztowała, jechaliśmy do mnie do domu na rewizję!"


W trakcie mojego przesłuchania babka się mnie pyta o tego kolesia od ksero, czy go znałem. Mówię że raz go widziałem jak kserowaliśmy, że wiem że kolega z nim coś tam działa, że ma na imię Zdzisio itp.


A czy wiem jak Zdzisio ma na nazwisko?


Nie wiem.


Otóż on się nazywa .......... (jakieś nazwisko) - i patrzy na mnie z wyczekiwaniem, jakby miało to na mnie zrobić wrażenie.


No i? Nie kumam o co chodzi.


To rodzina tego ........... (ksywka) znanego gangstera.


Aaaaaa. No wie pani ja w branży nie jestem to celebrytów po nazwiskach nie znam


Ale to stąd był podsłuch i cała gruba sprawa, zrobili z tego zorganizowaną grupę przestępczą, już nie pamiętam ale chyba u kogoś klamkę znaleźli to wyszła uzbrojona grupa przestępcza


Kolega wyszedł z aresztu, było to prawie 15 lat temu. Do tej pory nie zapadł wyrok w sprawie pierwszej instancji Wolne sądy


A potem przyszedł rok 2008, wielki kryzys, banki na krawędzi upadku, skończyło się rozdawanie kredytów jak i nasz biznes. Zainwestowaliśmy więc w komis samochodowy, ale to już inna historia

NatenczasWojski

@sebie_juki dzięki za szczegóły

Man_of_Gx

@sebie_juki Teraz wystarczy sobie obejrzeć taki sklep, przeliczyć to i owo żeby zrozumieć skalę kosztów i dlaczego za całkiem spore pieniądze nie kupimy tam wcale wysokiej jakości.


Gx

onlystat

@NatenczasWojski 2 tygodnie mina zaraz... mozna cos naskrobac o tym komisie

Zaloguj się aby komentować

Prosiliście o historyjki z barwnego życia, to proszę, pojadę ze swoim pierwszym biznesem jaki rozpocząłem około 2001 roku handel nazistowskimi pamiątkami (pozdrawiam wszystkich którzy mnie już po tym kojarzą z innych forum)


#originalcontent #biznes #nazizm #prawdziwehistorie


Byłem tuż po liceum, ale nie była to moja pierwsza praca, wcześniej pracowałem w firmie ubezpieczeniowej wieczorami, ale wkurzyli mnie jak wstecz obniżyli nam wynagrodzenie (tzn na koniec miesiąc powiedzieli że zapłacą połowę, bo za dużo zarabiamy).


Tak się złożyło, że trafiłem na bazar staroci gdzie znajomy handlował różnymi gadżetami, między innymi nazistowskimi reprodukcjami militarów: odznaki, naszywki, medale, klamry itp szpej. Słowo do słowa i wpadłem na pomysł: zacznę tym handlować w internecie. Generalnie kto pamięta te czasy, gdy jeszcze słowo allegro kojarzyło się jedynie z muzyką, w telefonach nie było aparatów, cyfrówki kosztowały kupę pieniędzy, a stałe łącze w domu to jeszcze był rarytas...


Szybko przeszedłem od słów do czynów i założyłem swój pierwszy sklep internetowy, postawiłem go sam na oscommerce. Trochę zdjęć, na GOLu zgłosił się chłopak który za 50 zł od paczki wycinał mi tła ze zdjęć żeby ładnie wyglądało (pozdro kolego!), trochę tekstów i ruszyłem. Od razu olałem polski rynek i zrobiłem tylko po angielsku, ceny w euro i dolarach, narzut +100%, grubo albo wcale. Do tego kampania reklamowa na adwords...


Strona nazywała się germanmedals.biz i oprócz niemieckich były też polskie i radzieckie, ale oczywiście najlepiej szły nazistowskie...


Pierwszym problemem były płatności:


Chciałem aby to szło automatycznie, tzn integracja z paypalem. Wszystko było OK, aż ktoś mnie po chyba roku podkablował paypalowi i się wkurzyli, kazali usunąć integracje i wszystkie wzmianki o PayPal ze strony. Pewnie Żydzi jak nic


Chciałem podpisać umowę z PolCardem, wtedy to jeszcze nie było tak jak teraz że pełno operatorów i to chwila żeby przyjmować płatności. PolCard zrobił umowę na kilkadziesiąt stron, kazali sobie zapłacić 2000 zł za uruchomienie, już było dograne i w dniu uruchomienia pisze jakis fircyk dyrektor że wszedł na stronę i się zszokował, że oni wypowiadają umowę. Trochę się pokłóciłem, ale nic nie dało. Na szczęście przynajmniej nikt nie poruszył kwestii tej kasy za uruchomienie a oni się nie upominali...


Kolejnym większym problemem był polski urząd celny.


Mniej więcej w tym czasie dostałem grzywnę za przemyt zabytków. Wkurzony byłem strasznie, bo miałem jakieś takie śmiecie: połamany medal, jakieś zniszczone guziki, pół nieśmiertelnika, wszystko sprzed 1945... Sprzedałem to na Allegro niemcowi za jakies 50 zł, wysłałem od Niemiec, a tu po kilku tygodniach wezwanie na policję: przemyt zabytków, prokurator, sprawa w sądzie. Odpowiedziałem, że to śmiecie a nie zabytki i żeby spadali. Cisza kilka miesięcy i bach, wyrok zaoczny grzywna 400 zł. Pomyślałem olać sprawę, 400 zł to nie pieniądz żeby się szarpać. O tym jak się myliłem dowiedziałem się kilka lat później jak chciałem zaświadczenie o niekaralności...


Podobny problem był z wysyłaniem tych kopii współczesnych. Co zobaczyli na cle swastyke i np. 1939 to od razu "mamy go! przemyt zabytków!". Pierwsze z dwa razy to poszło na policję, jak udowadniałem że to nie zabytek tylko reprodukcja, to oddawali i umarzali. Później na cle już mnie znali to tylko zatrzymywali i wzywali żeby złożyć zaświadczenie od konserwatora zabytków że to nie zabytek.


Byłem u konserwatora zabytków z tymi regaliami, a ten "ale ja jestem konserwatorem zabytków, a to współczesny śmieć, a nie zabytek, bardzo proszę wypierdalać". Wróciłem na cło i mówię że konserwator zajmuje się zabytkami a nie współczesnymi rzeczami i nie wystawi żadnych papierów, a ci dalej, nie puszczą tego za granice jak nie będzie papieru. Kwadratura koła.


Ostatecznie już tak mnie znali, a ja ich, że jak moja przesyłka nie dochodziła przez 14 dni do adresata, to pakowałem kolejna i wysłałem, a ta wcześniejsza wracała do mnie po paru dniach z cła zwrot. Oni wiedzieli że to ja, więc już nawet nie chcieli mnie widziec tylko je zawracali, a ja wiedzialem że mi odeślą więc jej nie szukałem. Dotyczyło to jakiś 10-15% przesyłek więc dało się żyć.


Klientów mialem z całego świata. Nawet z Makau. Babka na poczcie nie wiedziała co to jest, myslała że się wygłupiam.


Wysyłałem to jako listy polecone bo wychodziło dużo taniej niż paczka, takie małe pudełko ale potrafiło ważyć dobre pół kilo. Babki mnie nienawidziły jak musiały na formacie A5 nakleić w rogu znaczki za 50 zł A jak nie miały znaczków po 5 zł, to potrafiło wychodzić z 30-40 znaczkow Jedna wpadła na pomysł że będzie naklejać je na zakładkę, ale wpadła kierowniczka że znaczek musi być cały widoczny, czy nie jest podarty i moje listy były oklejane z każdej strony pudełka: z przodu, z tyłu, z boków


Raz nawiązałem kontakt z jakimś Niemcem który zamówił duża ilość, ale chciał odebrać osobiście w Szczecinie. Na tyle dużo że wsiadłem w pociąg Warszawa-Szczecin i mu zawiozłem. Umówiliśmy się w jakimś centrum handlowym. Już dojeżdzam, dzwoni na komórkę telefon z Polski. Jakaś przestraszona babka mówi że jest tu jakiś łysy pan z Niemiec, nie może się do mnie dodzwonić (nie ogarniał roamingu) i czeka na mnie przyszedłem na miejsce a to taki typowy wielki naziol: łysy, szelki, krótkie spodnie, glany, czerwone sznurówki, wielki taki ale sympatyczny


Zarobiłem na tym wyjeździe 2000 zł w jeden dzień więc byłem mocno zadowolony wracając...


Ostatecznie zrezygnowałem z biznesu bo... nie chciało mi się pakować paczek Zarabiałem wtedy jakieś 5000 zł miesięcznie robiąc po 15-20 godzin tygodniowo (ponad 20 lat temu! za wynajem połowy mieszkania w Warszawie płaciłem 700 zł...) i nie chciało mi się pakować paczek chciałem zatrudnić do tego przyjaciólkę z która mieszkalem, ale moja dziewczyna mówi "nieee po co jej bedziesz płacił, ja ci będę pakowała". No i tyle z tego pakowania że przesyłki leżały po 2 tygodnie bo nikomu się nie chciało ich ogarnąć...

88472a13-b00b-41a3-8626-72efca7632f0
Dalian

@NatenczasWojski Jeśli chodzi o tego typu pamiątki. Miałem w szkole takiego nauczyciela, który był bardzo podobny do towarzysza lenina (specjalnie z małej). Raz pojechaliśmy na wakacje, bodaj do Bułgarii i tam na ulicy dwóch kolesi sprzedawało różne poradzieckie pierdoły. Panu Nauczycielowi spodobała się czapka oficera radzieckiego (taka jak pic rel.) i postanowił ją przymierzyć. Wtedy ktoś z grupy podszedł i przystawił do niego figurkę lenina. Mina tych sprzedających i ogólnie ludzi, którzy tam akurat przechodzili bezcenna. Goście nawet pozwolili mu za darmo zabrać czapkę i figurkę.

53b2a774-6399-4a42-a8d0-bd4998e360b8
specyvic

Zerwałeś z dziewczyną za to, że rozwaliła Twój biznes?

Tawantinsuyu

@NatenczasWojski a jakieś szczegóły techniczne wykonywania tych replik? Warsztacik jakiś miałeś czy czym to robiłeś i jak?

Zaloguj się aby komentować

Wiecie że Poczta Polska ma wspaniałą usługę, dzięki której dostajesz smsa/maila, że na poczcie czeka na was list polecony?


Wystarczy udać się do tego skansenu PRL i podpisać umowę. Na rok. Czemu na rok? Bo za rok możesz znów przyjść na pocztę, kupić pierniczki, podpaski i książkę z przepisami siostry Bernadetty.


Nie ważne. Dzięki wspaniałej pocztowej usłudze, gdy na pocztę przyjdzie list na wasze IMIĘ i NAZWISKO otrzymacie wiadomość.


No chyba że list urzędowy przyjdzie na NAZWISKO i IMIĘ. No to wtedy nie... bo dla systemu powiadomień jest to ktoś zupełnie inny, kto tylko zbiegiem okoliczności mieszka pod waszym adresem.


@#$ mać. XXI wiek, środek Europy.


 #smiesznehistorie i #prawdziwehistorie

konrad1

@Hutterite a jest takie coś jak profil zaufany ale pp wątpię azeby wiedziała z czego by zarabiali xD

KURDEFlKSJAPIERDU

Ktos z otoczenia ostatnio integrował się z ich API, niezłe gowno na kółkach.

Zaloguj się aby komentować

Następna