#gospodarka

28
2483

Przeglądam sobie katalog ogrodowy obi i dochodzę do wniosku, że na globalizacji najbardziej wyrooochany został average Joe.


Jak to się powoli wszystko zaczynało na początku wieku, to zewsząd płynęła narracja, że, he he, będzie TANIEJ i LEPIEJ.


A wyszło dokładnie odwrotnie. Jest drożej i gorzej i to z roku na rok.


#hydepark #gospodarka #globalizacja

efcdd2a7-ddd7-4b55-adbb-8183a11dd67c
PlatynowyBazant20

9k za plecionki z izolacji kabli na metalowym stelażu

slawek-borowy

ceny mebli ogrodowych to jest jakiś żart jestem przekonany, że one są dopasowane do portfeli kupujących i zupełnie nie wynikają z kosztów produkcji.

Ew. może dojść kwestia sezonowości, bo jeśli coś się nie sprzeda w sezonie, to zwykle trzeba magazynować, ale realny wybór tych mebli jest i tak marny i się w zasadzie nie zmienia co roku.

Zaloguj się aby komentować

Wzrost stawek WIBOR w latach 2021-2022, będący skutkiem podwyżek stóp procentowych przez RPP, spowodował dotkliwy wzrost rat osób spłacających kredyty o zmiennym oprocentowaniu. Tacy kredytobiorcy, motywowani przez kancelarie prawne, od tego momentu próbują podważać umowy. Niedawno pisaliśmy, że do TSUE wpłynął drugi zestaw pytań w tej sprawie, ale może się okazać, że unijny Trybunał nie wypowie się w tej kwestii.


Bank zawarł porozumienie z kredytobiorcą


Kredytobiorca, który nie był reprezentowany przez kwalifikowanego pełnomocnika, domagał się stwierdzenia przez sąd, że zapis o zmiennym oprocentowaniu opartym na WIBOR 6M powiększonym o marżę 1 pkt proc. jest niedozwolonym i niewiążącym go postanowieniem umownym. W związku z tym chciał ustalenia, że oprocentowanie kredytu jest stałe i wynosi 5,56 proc. plus 1 pkt proc. marży (czyli łącznie wyniosłoby 6,56 proc. tak jak w dniu podpisania umowy).

Z naszych informacji wynika jednak, że spór przed sądem w Przemyślu się zakończył, a to oznacza, że TSUE prawdopodobnie nie odpowie na pytania sformułowane przez sędziego Piotra Bastę.


https://businessinsider.com.pl/prawo/bank-porozumial-sie-z-kredytobiorca-drugiej-wibor-owej-sprawy-w-tsue-moze-nie-byc/e8hwy96


=================================


Tutaj chodzi o umowę kredytową z 2007r. z bankiem z lwem. Obecne umowy (np. moja w tym samym banku z 2019r.) ma konstrukcję informowania klienta czym jest WIBOR, jaki ma wpływ na ratę kredytów, oprocentowanie. Przedstawiona jest również tabela z symulacją wzrostu / obniżki wskaźnika i przełożenie na ratę kredytu. Podpisuje się również oświadczenie, że zrozumiało się mechanizm działania i rozumie się ryzyko.


#gospodarka #ekonomia #kredythipoteczny #nieruchomosci

Nemrod

@inty Na szczęście TSUE rozpatrzy pytania z Częstochowy 11 czerwca (widać mocne przyśpieszenie, bo spodziewano się rozstrzygnięcia do końca roku).

Zaloguj się aby komentować

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Placa-minimalna-w-2026-r-przekroczy-5-tys-zlotych-Resort-pracy-przebil-propozycje-zwiazkow-zawodowych-8949281.html


– Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej skierowało 27 maja 2025 r. na Stały Komitet Rady Ministrów propozycję zwiększenia minimalnego wynagrodzenia za pracę na 2026 rok o 7,6 proc. do kwoty 5020 zł – czytamy w stanowisku ministerstwa, cytowanym przez "Fakt". Przypomnijmy, że pensja w wysokości 5020 zł brutto, to 3 752 zł netto, czyli "na rękę".


 Przypomnijmy, że płacę minimalną zarabia obecnie ok. 3,5 mln Polaków (czyli co 4. pracujący!).


Inflacja 10% incoming, dojadą nas sk⁎⁎⁎⁎syny. Wszystkim równo czyli gówno.


#praca #polityka #gospodarka

JapyczStasiek

To ministerstwo to Lewica, więc to tylko propozycja bez szans na większość, są przesłuchy, że wzrost ma być tylko o poziom inflacji, ale do wyborów na pewno ta informacja nie padnie

inty

Pytanie czy takie skokowe wzrosty minimalnego wynagrodznia wpłyną negatywnie na konkurencyjność naszej gospodarki - głównie inwestycje wielkich firm i montowni to tani pracownik (nawet i inżynierowie chociaż oni na pewno nie zarabiają minimalnej).


Do tego dochodzi zjawisko wypłaszczenia wynagrodzeń i brak chęci do rozwijania własnych umiejętności.

Macer

niedlugo wszyscy beda na minimalnej

Zaloguj się aby komentować

damw

@JapyczStasiek ten dług no ale 800 + zbrojenia kosztują . Jeb..a rosja - to przez nich tyle kasy na wojsko trzeba wydawać teraz

Zaloguj się aby komentować

Zyskflacja w Polsce – jak firmy przejęły inflację i wypchnęły pracowników z gospodarki


Wbrew oficjalnym narracjom o walce z inflacją, o trudnym otoczeniu makroekonomicznym i konieczności „zaciskania pasa”, dane pokazują coś zupełnie innego: inflacja w Polsce została przejęta przez firmy jako okazja do maksymalizacji zysków kosztem realnych wynagrodzeń. To zjawisko nosi nazwę zyskflacji (ang. profit-led inflation) – i choć jego istnienie było przez długi czas ignorowane, dziś widać je czarno na białym na danych z GUS, NBP i analiz ekonomistów. W tym modelu firmy nie tylko nie ponoszą ciężaru inflacji, ale wręcz ją wykorzystują jako narzędzie do transferu wartości dodanej z pracowników na rzecz kapitału.


Udział wynagrodzeń w PKB, który w latach 2016–2021 systematycznie rósł, w 2022 roku gwałtownie się załamał. Spadł do poziomu z 2014–2015 roku, niwelując wszystkie zyski płacowe, jakie udało się osiągnąć przez ponad pięć lat. Równolegle udział nadwyżki operacyjnej brutto (czyli zysków firm) w wartości dodanej istotnie wzrósł. Inflacja, która nominalnie miała być „neutralna” dla podziału dochodów, okazała się być wehikułem redystrybucji – ale nie z góry w dół, lecz odwrotnie. Wzrosty cen finalnych były wyższe niż wzrosty kosztów produkcji, co pozwoliło firmom zgarnąć lwią część nadwyżki. W produkcji przemysłowej aż 85% wartości wzrostu cen trafiło do firm, nie do pracowników.


Zyskflacja działa według prostego mechanizmu: gdy wzrasta inflacja, firmy podnoszą ceny szybciej niż rosną im koszty. Klienci, nie mając punktu odniesienia i porównania, akceptują nowe ceny. Płace rosną dużo wolniej, a często w ogóle nie nadążają za inflacją – szczególnie w sektorach opartych na pracy fizycznej, gdzie istnieje duża podaż zewnętrzna (migranci, APT, rotacja). Dzięki temu realna wartość płac spada, a realna wartość marży rośnie. Firmy mogą utrzymać lub nawet poprawić rentowność, mimo ogólnego kryzysu – ale odbywa się to kosztem pracowników, którzy są odcinani od owoców swojej pracy.


To nie jest efekt przypadku. Firmy od dawna wiedzą, że pod pretekstem inflacji mogą przeprowadzać podwyżki cen, które nie mają pokrycia w kosztach, a służą jedynie poprawie wyniku finansowego. W sektorze przemysłowym – szczególnie w eksporcie – sytuacja jest jeszcze bardziej jaskrawa: ceny eksportowe rosną dynamicznie, ale udział płac w wartości dodanej spada. To oznacza, że polscy robotnicy przemysłowi, mimo że ich praca zasila nadwyżkę handlową kraju, nie otrzymują z niej niemal żadnej korzyści. Wzrost cen produktów nie idzie w parze ze wzrostem wynagrodzeń. Korzyści są przechwytywane przez właścicieli, akcjonariuszy, zarządy i agencje pośrednictwa.


W tym samym czasie na rynku pracy trwa ofensywa propagandowa agencji zatrudnienia i pracodawców, którzy twierdzą, że bez masowego importu taniej siły roboczej z Azji „gospodarka się zawali”. To fałsz. Problemem nie jest brak ludzi, tylko brak ludzi gotowych pracować za stawki nieadekwatne do kosztów życia, zdrowia i inflacji. Polacy po czterdziestce, mimo doświadczenia, są wypychani z rynku pracy, ponieważ nie zgadzają się na wyzysk, nie chcą mieszkać w sześć osób w baraku i oczekują uczciwego traktowania. Tymczasem cały system wynagradzania – oparty na dumpingowych umowach, pracy agencyjnej i outsourcingu – został zaprojektowany właśnie po to, by takich ludzi eliminować jako zbyt „kosztownych”.


Jeśli zyskflacja nie zostanie zatrzymana, polski rynek pracy wejdzie w fazę strukturalnego wypalenia. Zbyt wiele sektorów – od przemysłu przez logistykę po budownictwo – opiera się na intensywnym, fizycznym wkładzie pracy, którego nie da się szybko zautomatyzować. Ale przy obecnych trendach płacowych zawody te przestają być opłacalne dla pracownika. Dochodzi do momentu, w którym praca fizyczna staje się ekonomicznie irracjonalna – bo nie pozwala się utrzymać, odpocząć ani zregenerować zdrowia. Efektem będzie zapaść kadrowa, niechęć do zawodu, masowy exodus za granicę i spadek jakości usług oraz produktów.


W dłuższym okresie, jeśli trend przechwytywania inflacji przez kapitał się utrzyma, spadnie także popyt wewnętrzny. Ludzie, których płace nie nadążają za inflacją, ograniczają konsumpcję. Gospodarka, która przez dekadę opierała się na eksporcie i taniej sile roboczej, zacznie tracić konkurencyjność – bo wyczerpie się rezerwuar pracowników gotowych pracować za coraz mniej w coraz trudniejszych warunkach. Pojawi się dryf w kierunku stagnacji: firmy nie będą miały komu sprzedać, nie będą miały kogo zatrudnić i nie będą miały jak utrzymać obecnego poziomu zysków.


Zyskflacja nie jest tylko wykresową ciekawostką. To realny mechanizm redystrybucji wartości, który wyjaśnia, dlaczego mimo „świetnych danych makroekonomicznych” tak wielu ludzi nie odczuwa żadnej poprawy. To nie inflacja zabija klasę pracującą – to system, który inflację wykorzystuje jako narzędzie pozbawiania ludzi prawa do godnej pracy i uczciwego wynagrodzenia. Jeśli nie nastąpi systemowa reakcja – nie będzie pracowników, nie będzie lojalności, nie będzie wzrostu. Pozostanie tylko puste PKB i puste magazyny.


Tymczasem warto zadać pytanie: skoro udział płac w PKB spada, a zyski firm rosną, to co dzieje się z tym kapitałem? Odpowiedź przynosi analiza rynku dóbr luksusowych w Polsce. W 2024 roku jego wartość ma sięgnąć 55,6 miliarda złotych. To wzrost o kilkadziesiąt procent w porównaniu do dekady poprzedzającej. Największe wzrosty odnotowano w sektorach takich jak luksusowa motoryzacja, biżuteria, sztuka i dobra inwestycyjne. A więc dokładnie tam, gdzie bogacenie się elity wyraża się fizycznie: w przedmiotach statusowych, nieprodukcyjnych, niepowszechnych.


Pieniądze wypchnięte z systemu wynagrodzeń nie znikają. One zmieniają adresata. Są inwestowane w auta warte pół miliona złotych, kolekcjonerskie dzieła sztuki, butiki z limitowanymi kolekcjami, w penthouse’y na Wilanowie, nie w nowe linie produkcyjne czy innowacje procesowe. Przejęcie inflacji przez kapitał nie służy odbudowie gospodarki, tylko konsumpcji luksusowej – czyli z definicji wykluczającej, ostentacyjnej i oderwanej od realnych potrzeb społecznych. To konsumpcja nie po to, by żyć lepiej, ale by pokazać, że żyje się ponad innych.


Model, w którym 85% wartości inflacji zostaje przechwycone przez firmy, nie kończy się na bilansach. Kończy się na ulicach, gdzie fizycznie rośnie luka między SUV-em za 800 tysięcy a spawaczem na minimalnej, który wraca z nocki rowerem. Ekonomia ta nie skrapla się w klasę średnią. Ona dryfuje w stronę klasowej separacji, w której zyski przestają cokolwiek wspólnego mieć z produkcją, a coraz bardziej z transferem dochodu w dół: z kieszeni pracownika do portfela inwestycyjnego rentiera.


Zyskflacja w Polsce nie tylko przejmuje wartość z pracy – ona redefiniuje strukturę całego społeczeństwa. Im więcej zostaje w firmach, tym więcej kończy w kasach salonów marek premium, a tym mniej wraca na rynek jako siła nabywcza zwykłego obywatela. W tej spirali nawet 4% PKB wzrostu przestaje mieć znaczenie. Bo dla 70% społeczeństwa nie przekłada się na realną poprawę. I wtedy, jak w każdym historycznym przypadku, kiedy zysk odkleja się od pracy – zostaje tylko jeden możliwy sposób redystrybucji: kryzys, bunt albo rozpad.


#gospodarka #ekonomia #inflacja

Iknifeburncat

@inty zaraz zaraz, kapitał podejmuje ruchy w celu jego powiększania kosztem osób, które go wypracowują? Niesamowite.

sumrzeczny

Czytałem to wczoraj na konkurencyjnym portalu. Jesteś tym samym autorem, czy tylko zapomniałeś podać, skąd skopiowane?

Heyto

Gospodarka, która przez dekadę opierała się na eksporcie i taniej sile roboczej, zacznie tracić konkurencyjność

Jeśli płace rosną, to gospodarka w pewnym momencie przestaje być oparta na taniej sile roboczej. Płace rosną, jeśli jest wysoka podaż miejsc pracy na rynku. Gospodarka, która opiera się na eksporcie, a nagle ten eksport maleje, to naturalnie tnie się koszty.


Nie twierdzę, że nie ma takiego zjawiska jak wykorzystywanie inflacji do pomnażania zysków, ale żeby to był powód zwijania się gospodarki, to jest to gigantyczne nadużycie! Taki to artykuł dla ludzi z poczuciem uciemiężenia.


O kosztach surowców do produkcji i konkurencyjności prawie się nie wspomina. Przestajemy być konkurencyjną gospodarką nie tylko ze względu na wysokie koszty pracy, ale też właśnie surowców i firmy przenoszą produkcje dziś np. do Indii.

Zaloguj się aby komentować

lurker_z_internetu

Historycznie najniższe poparcie po pierwszym kwartale urzędowania amerykańskiego prezydenta.

Eliasz_Oderman

@fadeimageone swoi zarobili to zostało

Zaloguj się aby komentować

otoczenie_sieciowe

Primera była spoko, naprawdę miło wspominam

GitHub

@Yes_Man absolutnie się temu nie dziwię patrząc na ich gamę modelową

6fbfe3c7-c6ea-4a0b-aa30-c68c7f708355
hejtooszukuje

@Yes_Man robotnicza wykwalifikowana chińska miska ryżu to w przeliczeniu z yuanów na złotówki około 6000 zł netto, w polsce robotnik na taśmie to 4000 netto zarobi

Zaloguj się aby komentować

W Polsce jest 78 robotów na 10 tys. zatrudnionych. Średnia europejska to 430, w Niemczech jest średnio 429, w Chinach jest to około 470 robotów, a w Korei Pd., która jest najbardziej zrobotyzowanym krajem na świecie - 1012.


Używając innych miar, u nas jeden robot przypada na 5 januszeksów *), a w Korei każdy januszeks ma przynajmniej 3 roboty.


*) firma mała, zatrudniająca ok. 30 osób.


#ciekawostki #gospodarka #robotyka #ai


https://przemysl-40.pl/index.php/2024/12/14/robotyzacja-przemyslu-co-slychac-w-polsce-i-na-swiecie-raport-ifr-2024/

5e6050d3-f9ab-45c8-968a-615f4b603719
80352c94-6493-4a38-be37-fa8a062c3e11
b1710f20-65bf-4846-8fb9-cebd171420cb
e1e45be5-f55a-49db-b950-98c25feafd46
onpanopticon

@kitty95 Największy wpływ na to ma struktura naszej "gospodarki". Żeby robot się spłacił i opłacał, powinien względnie długo wykonywać tą samą pracę, oraz stosunkowo rzadko być reprogramowany.


Dlatego najbardziej się to opłaca albo bardzo dużym firmom, najlepiej globalnym - które jeśli robią serię produktową to ma duży wolumen, bądź są względnie stabilne co do sposobu funkcjonowania. Wystarczy jeden duży stabilny producent, aby automatyzował się również cały plankton podwykonawców - bo mają stabilnego odbiorcę z długoterminowymi kontraktami, stąd opłaca się taki zakup.


My mamy takich firm bardzo mało. Zbyt dużo lokalnych marek, które dużo kombinują. W samej strukturze dużych działalności królują takie, gdzie człowiek i tak może być nadal szybszy i sprawniejszy. Lub - jak w przypadku na przykład InPostu - paradoksalny duży wzrost nieco hamuje robotyczne rozwiązania, bo nie chcą stać na tym co teraz, a mają w planach znaczną rozbudowę pod tradycyjną kurierkę, loty, wielkie gabaryty - więc też robią to w ograniczonym stopniu. Inne jak cała budowlanka, sektory wydobywcze - tak czy owak głównie ludzie.


Sam powiem na swoim przykładzie, że z chęcią bym robotyzował i inwestował w to - bo są możliwości. Niestety, nie zwróci mi się to. Podobnie jak cała masa innych firm, które działają ale nie są wielopokoleniowe, jest masa innych rzeczy do inwestycji w pierwszej kolejności. I to też jest problem. Kapitał i koszty jego zdobywania, bo kredyty drogie jak cholera, a państwo ulg nie daje. Firmy w wielu krajach to nie są firmy jak u nas, działające 15 lat, a przykładowo 70/90 i te kilka pokoleń mogło zbudować zarówno podstawowy kapitał, jak i wyeliminować konieczność tak błahych inwestycji jak chociażby grunty.


Będzie się to zmieniać dynamicznie i ja widzę tutaj paradoksalnie szansę, a nie problem. Sądzę, że w automatyzację i robotyzację wejdziemy nieco później, ale za to już na wysokim standardzie i pułapie. Podobnie jak było z internetem i bankowością. Kiedyś patrzyliśmy z zazdrością na Niemców, a dzisiaj w tych sektorach są daleko w tyle z infrastrukturą za nami. U nas jest nowocześnie, bo wzięliśmy dojrzałe technologie, a oni do dzisiaj walczą z problemami wieku dziecięcego tychże. Tak widzę też robotyzację - wejdziemy w nią naturalnie wraz z rozwojem gospodarczym, ale w dobrym momencie, zapewne po rewolucji AI. A dzięki temu znów możemy mieć stabilną i porządną technologię kupioną i wdrożoną w odpowiednim momencie. Mogłoby być lepiej, gdybyśmy sami mieli jakiekolwiek firmy innowacyjne, technologiczne, badawcze - ale skoro nie mamy i jesteśmy tylko importerami technologicznymi, to sądzę że to nieco wymuszone przeczekanie ostatecznie wyjdzie jednak na plus. Zakładając oczywiście stabilność na świecie, ale to już inny temat.

pszemek

Byłem na rozmowie w fabryce gdzie mają roboty, bodajże montażowe i spawalnicze. Kurde jaki to jest bajer XD

I to jeszcze firma prywatna, jeden Polak właściciel, ale facet z rozmachem.

Rmbajlo

@kitty95 ale to już się dzieje. W dużych firmach magazyn jest obsługiwany przez systemy paletowe w pełni zautomatyzowane. Zamiast 40 operatorów wózka widłowego jest jeden gościu obsługujący system paletowy z tabletem. Kilka firm w mazowieckim btw.

Zaloguj się aby komentować