Wczoraj dostałem sms z banku, że zablokowali mi kartę debetową, bo "odnotowano operacje na podejrzanych stronach" i żeby po więcej informacji skontaktować się z bankiem.
Od razu zadzwoniłem do banku z pytaniem, czy to oni wysłali taką informację. Pani potwierdziła i powiedziała, że transakcja pochodziła z amazonu i została zablokowana. Dziwne, bo od miesiąca nic nie kupowałem na amazonie, płatność za prime dopiero za dwa miesiąca. A nawet jeśli, to nie mam tam podpiętej tej karty.
Sprawdziłem tez, że kilka godzin wcześniej była próba wybrania kasy z mojego konta przez paypala z informacją "przekroczony czas".
Czyli były przynajmniej dwie próby wybrania środków z konta, obie nieudane.
Fajnie że zadziałały zabezpieczenia banku, kartę już zastrzegłem i wyrobiłem nową.
Natomiast ciekawy jestem jak do tego doszło, że moje dane wyciekły.
Bo po pierwsze karta fizyczna leży schowana w domu i prawie nigdy z niej nie korzystam. Mam ją podpiętą do google pay i korzystam z niej do płatności, a nie można chyba podejrzeć jej danych od tak.
Mam Pixela, więc najnowsze poprawki dotyczące bezpieczeństwa mam dość szybko. Aplikacje aktualizuję codziennie przy porannej kupie. Nie instaluję żadnych podejrzanych aplikacji, nie daję im zbędnych uprawnień, oraz nie wchodzę na żadne "podejrzane" strony, a już na pewno nie podaję byle gdzie swoich danych, szczególnie danych karty XD
Jak już płacę gdzieś poza powszechnie zaufanymi stronami, to robię jednorazówki przez revoluta.
Jako tako o bezpieczeństwo w sieci dbam, korzystam z prywatnego dnsa/vpna i ogólnie usług, które jako tako powinny dbać o prywatność użytkownika (proton/bitwarden/signal), do każdej jednej strony mam osobnego maila, osobne hasło, jeśli jest możliwość to 2fa lub passkey.
Człowiek myślał, że jest jako tako bezpieczny, a nie jest :c
#bezpieczenstwo #cyberbezpieczenstwo #banki #pieniadze