coś takiego przyszło
do mnie na śniadanie
witajcie wąsy
a żegnaj....
ruchanie
#wasy #wiersze #opornikrymuje


coś takiego przyszło
do mnie na śniadanie
witajcie wąsy
a żegnaj....
ruchanie
#wasy #wiersze #opornikrymuje


Tam jest chyba gay z błędem napisane.
Pasta do włosów czy brody?
@Pawel45030 do wąsów, @AdelbertVonBimberstein polecił. ostatni raz kiedy miałem wąsy jeszcze takich wynalazków nie było w Polsce.
@Opornik u mnie się sprawuje dobrze i fajnie pachnie. Miłego kręcenia!
Jak tym bydlaka napastujesz to będzie strong
Zaloguj się aby komentować
Według niektórych wierzeń źle pochowany nieboszczyk nie może udać się w zaświaty, zostaje więc na ziemi. I w związku z tym powstał tenże sonet #diriposta , który miał być o czymś zupełnie innym, ale już w pierwszym wersie przyplątał się
Dziadek
Dziś nadszedł czas by dziadka pogrzebać
Dziadek już chyba do tego dojrzał
Na wnuki po raz ostatni spojrzał
i hyc - dziadka już z nami nie ma!
Co z pogrzebem dziadka jegomości?
Została nam dziadka cała forma
Kostki, tłuszczyk, głowa niepokorna
Ciało dziadkowe w trumnie się mości
Gdzie go chować? - jawi się pytanie
Pod płotem - to najprostsza odpowiedź!
Byle nie widzieli nic sąsiedzi
Ze stryjkiem rozpoczniem pracę znojną
wyykopiem wielki dół porą nocną
żeby rano z duchem dziadka zjeść śniadanie
#nasonety #zafirewallem
@KatieWee jak dzisiaj w nocy wykopią to idealnie na jutrzejsze - nomen omen - "dziady".
@KatieWee Ależ mi się podoba taka forma przedstawienia śmierci i pogrzebu! Cudny sonecik!
@KatieWee zapisuje sobie.
@splash545 *kradnę
Zaloguj się aby komentować
Newsy książkowe od Whoresbane'a!
Wydawnictwo Znak ogłasza książkę historyczną. "Strybki. Z AK pod skrzydła NKWD" Damiana Markowskiego ma zaplanowaną premierę na 26 listopada 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie obejmie 320 stron, w cenie detalicznej 74,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.
Sprzymierzyli się z wrogiem, żeby przetrwać i obronić bliskich
Urodzili się na skrwawionych ziemiach, a wychowała ich wojna. Dorastali w piekle i już jako dzieci oglądali wywózki sąsiadów na wschód. Widzieli koszmar eksterminacji ludności żydowskiej. Tracili bliskich w pogromach UPA. I choć Sowieta szczerze nienawidzili, to bezradność, pragnienie obrony oraz chęć zemsty popchnęły ich do współpracy z komunistami.
Kim byli Strybkowie?
Przez szeregi Batalionów Niszczycielskich NKWD przewinęło się nawet kilkanaście tysięcy Polaków. Część z nich wcześniej walczyła w oddziałach AK. Książka Damiana Markowskiego opowiada ich historię – pełną paradoksów, lęków i traum. Pozwala zrozumieć, jak młodzi Polacy marzący o powrocie „malowanych ułanów” mogli wstąpić do formacji, która tych samych kawalerzystów rozstrzeliwała w Katyniu.
Doświadczyli okrucieństwa wojny, ale nie pozostali bierni. Dowodzeni przez sowieckich oficerów bronili osaczonych przez banderowców wiosek na Podolu i Wołyniu, a czasem po prostu się mścili. Oto ich historia – bez czerni i bez bieli.
Strybki, Strybkowie (z ukr. strzelcy, bojowcy) – młodzi Polacy z Kresów, często nieletni, którzy wstąpili do formacji pomocniczej NKWD, żeby walczyć przeciwko UPA.
#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #znak #historia #nkwd #damianmarkowski

Zaloguj się aby komentować
Burzum - Filosofem
Mówią, że choć surowa, to spokojna ziemia.
Mówią, że dostatek tam, gdzie byś nie spojrzał.
Z Bergen do Oslo piekną trasę będziesz miał,
taką, jak jechał Varg by zabić przyjaciela.
Połączył ich metal - muzyka pełna złości. Łączyła nienawiść do wszystkiego czym jest norma Czy poróżniły pieniądze? A może taka jest forma ciężkich, metalowych znajomości?
Rozrywką było dla nich kościołów podpalanie. Męczyli innych ludzi - ku radości gawiedzi. Choć zabił Euronymusa, Varg w pierdlu nie siedzi,
Po szesnastu latach odzyskał już wolność. Muzyk to wyborny, ale czy ma godność? Sami odpowiedzcie sobie na takie pytanie.
Postanowiłem połączyć dwa konkursy: #nasonety oraz #kacikmelomana Sonet zatem powyżej, a jego tytuł to moja propozycja w kąciku melomana.
Nieznającym tematu należy się wyjaśnienie: Twórca projektu Burzum, Varg Vikernes zabił swojego przyjaciela, wydawcę i lidera zespołu Mayhem - Euronymusa. Płytę Filosofem nagrał jeszcze przed zabójstwem (w wieku zaledwie dwudziestu lat), natomiast wydał już siedząc w pudle. Co ciekawe Varg sam nagrał całą płytę, to jest grał na wszystkich instrumentach. Co mniej ciekawe Varg to satanista, neopoganin, faszysta i mitoman, który zasłynął akcją podpalania zabytkowych kościołów w Norwegii (no debil poprostu). Podpalał on, a później ludzie zaczęli go naśladować, do czego zresztą namawiał. Lubię jednak tę płytę i wracam do niej co jakiś czas, to dziwne połączenie piekielnego jazgotu i delikatnego a zarazem mrocznego ambientu. Surowe brzmienie wokalu Varg uzyskał podłączając zamiast mikrofonu studyjnego słuchawki...

Ja pi⁎⁎⁎⁎le, jak mnie się wersy rozjeżdżają. No bez sensu zupełnie. Nie wiem, co to się dzieje. W appce spoko, a przez przeglądarkę wszystko rozjechane. C⁎⁎j. Koniec z poezją. Idę spać.
@adamszuba Jako nihilista mam tak bardzo wyjebane na to co robił. Można by powiedzieć w sumie, że był metalem pełną gębą, nie to co dzisiejsze cipki, które zesrały się, bo na Watainie chlusnęła na nich świńska krew.
@Alembik podczas koncertów zespołu Mayhem rzucano w publiczność świńskimi łbami. No, co kto lubi. Mnie podoba się muzyka natomiast to, co ci goście robili nie bardzo. To, co w świecie metalu jest kreacją i wyrazem artystycznym dla kilku gości z Norwegii stało się stylem życia, więc tak, można nazwać ich prawdziwymi metalami.
@Alembik serio komus krew na koncercie rpzeszkadzała? nawet nie ludzka?
@adamszuba ja bym jeszcze dodał, że Varg odsiedział swoje, wyprowadził się do Francji i został youtuberem. Nie wiem czy zawodowo, ale na pewno chociaż hobbystycznie pierdzieli jakieś kocopoły do kamery i wrzuca na yt.
A sonet piękny.
@splash545 dziękuję. Niestety trudny do odczytania, przez porozjeżdżane wersy. Nie potrafiłem tego wczoraj zmienić. Nie wiem, ki czort?
@adamszuba często się zdarza przy korzystaniu z aplikacji.
Zaloguj się aby komentować
Ajajaj, co mnie nie wołacie
Rymy sponsoruje Julian Tuwim, bo tak patrzy na mnie z baneru na kawiarence. Dejcie jakieś wiersze migusiem
Temat: Baby
żądze - ciałem - pieniądze -miałem
#naczteryrymy #zafirewallem #tworczoscwlasna
Stare baby budzą we mnie pewne żądze.
Chciałbym zmierzyć prąd z seniorskim ciałem,
Nie odwiodą mnie żadne pieniądze,
Gdy @starebabyjebacpradem miałem.
Jo tu żądze
kupczę ciałem
mom pieniądze
a ni jednak jestem chłopem, zapomiałem
Baba w nosie
Strasznie silne żądze
zawładnęły wnet mym ciałem
nie oprę się za żadne pieniądze
dawno tyle dłubania nie miałem
Zaloguj się aby komentować
1484 + 1 = 1485
Tytuł: Księga Herbaty
Autor: Kakuzo Okakura
Kategoria: inne
Format: e-book
Liczba stron: 92
Ocena: 3/10
"Herbatyzm jest kultem piękna, które daje się odnaleźć w codziennej, szarej egzystencji. Wdraża nam poczucie czystości i harmonii, tajemnicę wzajemnej życzliwości i romantyzmu ładu społecznego. W istocie swej jest uwielbieniem Niedoskonałości, nieśmiałą próbą osiągnięcia czegoś znośnego w naszym nieznośnym życiu."
Mimo fajnego cytatu na start, książka wypadła u mnie źle. Podobno powstała jako wstęp do japońskiej estetyki dla zachodniego czytelnika, ale ja tam za wiele z tej estetyki nie wyniosłem. O herbacie było w zasadzie niewiele.
Główny wniosek był taki że zachód robi wszystko źle a Japonia wszystko dobrze, i w ogóle straszni z nas barbarzyńcy.
Książka przeplata historie z religią, religię z estetyką, estetykę z rasizmem, rasizm z herbatą, i jeszcze opisuje, że zrywanie kwiatów to morderstwo.
W sumie próbuje sobię przypomnieć jak na nią trafiłem, ale nawet już nie wiem.
Na jej obronę, została wydana w 1906 roku.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #Ksiazki #czytanie #czytajzhejto #herbata

I moje wnioski były podobne, zwłaszcza kwiaty, które Zachód zrywa, a za to Japonia - zrywa. Choć na plus widać pewne przybliżenie różnic między tymi kulturami. Bronić można też, że Okakura zderzał już wówczas komercyjną i masową kulturę Zachodu, w praktyce USA, ze wschodu.
Zaloguj się aby komentować
@Deykun dżuma diuna jeden c⁎⁎j xD
@Deykun przeczytałbym Diunę od Camusa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@WujekAlien o epidemii świadczyłyby martwe czerwie
@WujekAlien byłoby jeszcze więcej pierdololo niż w tej od Herberta xD
Twórca dżumy i dżumandżi!
Faaraaon Mumia znów rozpierdala cały kosmos
Zaloguj się aby komentować
1483 + 1 = 1484
Tytuł: Harry Potter i Książę Półkrwi
Autor: J. K. Rowling
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Media Rodzina
Format: książka papierowa
Liczba stron: 700
Ocena: 8/10
Trochę tą część przeciągnęłam, ale nastał koniec a wraz z nim ostatni już tom 🙁
Uwaga spoiler!
Zaskoczyło mnie to, że Dumbledore został zabity pod koniec tej książki, jakoś zapamiętałam że wydarzyło się to w ostatniej części. Nie pamiętałam również, kim był tytułowy Książę Półkrwi, stawiałam na Toma Riddla 😅 czasem dobrze mieć słabą pamięć xd
Jeśli chodzi o głównych bohaterów, mocno wyrośli, zaczęły się pierwsze miłostki, a w Harrym obudził się waleczny i przekorny duch. Aż wzruszyłam się jak moje książkowe dzieci dorosły 😅
Opis przepływu informacji o śmierci Dumbledore oraz pogrzebu był wręcz wstrząsający. Aż do końca miało się nadzieję że to nie może być koniec, że w którymś momencie zmartwychwstanie i jeszcze do tej ostatniej części będzie z nami 🥲
#bookmeter

Ostatnio oglądam sobie film (książki czytałem wielokrotnie) i muszę się przyznać, że jak za dzieciaka wolałem tomy 3 i 4, tak teraz zdecydowanie wolę te późniejsze części.
A pamiętam, że jak wychodziły tomy 6 I 7 to na autorkę spadała krytyka, że zdecydowanie jest w tym świecie mniej "magicznych" elementów I swiecidełek.
Niesamowite jak przestawiła się również i mi percepcja, gdy dorosłem
@Shivaa ps Bardzo wryla mi się w pamięć scena picia tego eleksiru nad jeziorem przez Dumbledorea w sumie nie wiem czemu,, podoba mi się mrok tego świata pod koniec
Musze przyznać, że jednak wymyślić taki świat i lore, to trzeba było mieć głowę. I to pomimo sprzeczności logicznych Czy błędów
@maly_ludek_lego taak, motyw z jaskinią był bardzo mocny A co do twojego poprzedniego komentarza to widać że książka dojrzewa wraz z bohaterami
Ja chyba tylko raz czytałem i nic nie odbieram. Za to film znam dobrze
Zaloguj się aby komentować
Nigdy w życiu mi się nie zdarzyło żeby wkładając zakładkę w tym miejscu mieć nieprzeczytaną stronę po lewej. Znając życie są psychopaci co tak robią.
#ksiazki

@Deykun Ja myślałem że zawsze tak jest, domyślnie.
@Deykun Należę do tych psychopatów
@Deykun A to zależy jak się rozdział kończy/zaczyna.
Zaloguj się aby komentować
Newsy książkowe od Whoresbane'a!
Prószyński i S-ka ogłasza jeszcze jedno wznowienie Johna Steinbecka. "Dziennik z Morza Corteza" w księgarniach od 27 listopada 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie zawiera 440 stron, w cenie detalicznej 59,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.
„Dziennik z Morza Corteza” to niezwykła relacja z wyprawy Johna Steinbecka i biologa morskiego Eda Rickettsa, jaką odbyli w 1940 roku po wodach Zatoki Kalifornijskiej, nazywanej też Morzem Corteza. Jednak nie jest to tylko zapis podróży, ale przede wszystkim głęboka medytacja nad naturą, życiem i ludzką egzystencją. Steinbeck łączy obserwacje przyrody z filozoficzną refleksją i zadumą nad niezwykłością świata. „Dziennik z Morza Corteza” to także zapis pięknej przyjaźni, zachwytu barwnością życia i poszukiwania sensu poza zgiełkiem cywilizacji. To opowieść o podróży w nieznane – odbywanej nie tylko w przestrzeni, ale również w głąb samego siebie.
#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #literaturapiekna #proszynski #steinbeck

Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry wieczór się z Państwem,
Powolutku zbliżamy się do końca kolejnej edycji zabawy #naopowiesci, w której nie dość, że wystąpić miały "żywioły", to jeszcze koleżanka @KatieWee zażyczyła sobie nawiązania do halloween. Pomysłów przez moją głowę przewinęło się kilka, kilka z nich próbowałem nawet ugryźć, ale okazały się ciężkostrawne. Wiadomo jednak, że te najlepsze mają w zwyczaju przychodzić do nas w kabinach. Zazwyczaj chodzi o kabiny prysznicowe, ale w moim przypadku zbawienna okazała się kabina nieco inna - kabina windy. Stało się to kiedy wracałem z pracy. Wsiadłem do środka, nacisnąłem przycisk i właśnie jak za naciśnięciem magicznego przycisku pojawił się on - Karol. Zapraszam zatem Państwa do przejażdżki windą. Z Karolem.
Pozwolę sobie tylko przypomnieć, że na zwycięzcę czeka nagroda w postaci wybranej książki. Do końca października mamy jeszcze kilka dni, więc jeśli ktoś się zagapił to jest jeszcze trochę czasu na napisania opowiadania. Gorąco zachęcam.
--------------
Winda
Nim księżyc w trzynastym znajdzie się nowiu,
Tak się wydarzy jak Ci przepowiem,
Cztery w ofierze oddasz mi dusze,
A żywiołami im zadasz katusze!
30 października, piątek, późny wieczór, centrum Warszawy
Karol skończył pracę zdecydowanie później niż planował. Wszyscy jego współpracownicy już dawno wyszli do domu, ale on uparł się, żeby przed końcem tygodnia dopieścić raport dla zarządu. Inaczej myślałby o nim przez cały weekend, a chciał mieć wolną głowę na jutrzejszej imprezie halloweenowej.
Po raz ostatni sprawdził liczby w tabelkach, przeczytał podsumowania i swoje wnioski, zapisał plik i wyłączył komputer. Dopił ostatni łyk zimnej już kawy, rozejrzał się po pustym biurze i udał się w kierunku windy. Wyglądało na to, że poza nim na całym piętrze nie było żywej duszy. A może nawet i w całym budynku? Wsiadł do eleganckiej kabiny, wcisnął przycisk posyłając windę na parter i wyjął telefon, żeby zamówić taksówkę.
Po przejechaniu kilku pięter winda zatrzymała się z cichym, melodyjnym dźwiękiem. Wyświetlacz pokazał piętro numer 20. Drzwi rozsunęły się bezszelestnie i do środka wsiadł młody, na oko trzydziestokilkuletni, mężczyzna. Karol oderwał na chwilę wzrok od swojego ekranu i obrzucił wsiadającego krytycznym spojrzeniem. Współpasażer wyglądem zupełnie nie pasował do eleganckiej przestrzeni biurowej, w której się znajdowali. Ciemnozielone spodnie typu bojówki, bluza z kapturem i ciężkie wojskowe buty były totalnym przeciwieństwem korporacyjnego dresscode’u. Do tego krótkie, ostrzyżone na kilka milimetrów włosy, kilkudniowy zarost i nieprzyjemny kwaśny zapach potu, tytoniu i jakiegoś smaru albo oleju dopełniały niechlujnego obrazu.
– Dobry wieczór. Na dół? – zapytał szorstkim głosem mężczyzna
– Dobry wieczór. Tak, na parter – Karol przywołał uprzejmy uśmiech i zrobił krok w tył, dyskretnie zwiększając dystans od przybysza.
Kiedy drzwi windy zasunęły się, chłopak poczuł znajome i znienawidzone uczucie duszności. Zirytował się, że astma, na którą chorował wybrała sobie akurat taki moment, żeby mu dokuczyć. Pomyślał, że to pewnie z powodu całotygodniowego stresu. Jakby tego było mało, to - chociaż nie miał klaustrofobii - obecność tego surowego człowieka spowodowała, że kabina wydała mu się nagle niesamowicie ciasna. Zapach też nie pomagał.
Przygładził nerwowo klapy marynarki i wyjął z kieszeni mały inhalator. Zaciągnął się głęboko i odczekał chwilę, aż sterydy poradzą sobie z atakiem choroby. W tym momencie kabiną nagle szarpnęło. Karol zaparł się o ściany, a trzymane w rękach telefon i inhalator poleciały gdzieś pod nogi. Światło zamrugało kilka razy, po czym zapanowała całkowita ciemność.
– Co do k⁎⁎wy?! – rzucił w ciemność
Jakby w odpowiedzi na jego pytanie winda gwałtownie poszybowała w dół, a jemu żołądek podskoczył do gardła. Nawet nie zdążył krzyknąć, gdy po jakiejś sekundzie spadania, zadziałały automatyczne hamulce, a kabina zatrzymała się, kolejnym szarpnięciem wbijając go w podłogę. W niemal absolutnej ciszy, słychać było jedynie krótki szarpany oddech Karola i drugi, bardziej regularny - współpasażera.
– Nic panu nie jest? - usłyszał pytanie z ciemności
– Nie, a panu?
– Też chyba nie.
Karol stęknął podnosząc się na kolana. Zaczął po omacku szukać na podłodze telefonu, którego chciał użyć jako latarki, jednak zanim zdążył go namierzyć wyświetlacz windy ożył napisem ERROR: 666, rozświetlając przy tym wnętrze niepokojąco czerwoną poświatą.
Przez moment walczył na czworakach z oddechem, ale po kilku chwilach udało mu się w końcu trochę uspokoić i wyrównać rwaną respirację. Widać sterydy wciąż działały.
Zebrał się w sobie i usiadł pod ścianą, podciągając kolana pod brodę. Sięgnął po telefon, który leżał w samym rogu kabiny. Po przeciwnej stronie, współpasażer również siedział na podłodze z nogami skrzyżowanymi “po turecku” i przyglądał mu się z dziwnym jak na okoliczności spokojem.
– Nie denerwuje się pan? – zapytał Karol
– Trochę.
– Zadzwonię po… Chociaż może lepiej niech pan zadzwoni – pokazał mężczyźnie roztrzaskany i martwy ekran swojego telefonu
– Niestety. Zostawiłem telefon w samochodzie. Wróciłem na górę tylko na chwilę, żeby zostawić papiery.
– Pan tu pracuje? – w pytaniu Karola dało się słychać lekkie powątpiewanie
– Nie wyglądam, prawda? – zaśmiał się w odpowiedzi mężczyzna – Pracuję w obsłudze technicznej.
– Super, czyli zaraz nas pan stąd wydostanie?
– Sami się nie wydostaniemy. Ktoś z zewnątrz musi nas wyciągnąć.
– Długo to potrwa?
– Ciężko powiedzieć. Jest piątek wieczór, wszyscy już skończyli pracę, a to wygląda na jakąś poważną awarię zasilania.
Zdawszy sobie sprawę, że pewnie najbliższe kilka godzin spędzą w zamknięciu, obaj zamilkli. Mijały kolejne, długie minuty, aż w pewnym momencie mężczyzna niespodziewanie się odezwał. Mówił ze spuszczoną głową, tak że Karol nie był pewien czy ten człowiek mówi do siebie, do niego, czy po prostu po to, żeby zagłuszyć krępującą i złowrogą ciszę.
– To moja wina. Ale na szczęście to wszystko się dzisiaj skończy… – zaczął cicho, patrząc na swoje buty
– Co jest pana winą? I co się skończy? – zapytał Karol, zupełnie nie rozumiejąc
– Zaczęło się równo rok temu. W Halloween. Wracałem wieczorem do domu, kiedy po piętrach mojego bloku poprzebierane dzieciaki biegały od drzwi do drzwi za słodyczami. Na jednym z pięter spotkałem taką kolorową grupkę diabłów czy innych zombie, dobijającą się do mieszkania, które byłem pewien, że od lat stało puste. Nawet chciałem im zwrócić uwagę, że nie ma sensu czekać, ale ku mojej konsternacji drzwi się otworzyły i stanęła w nich starsza pani z miską cukierków. Dzieciaki rozszabrowały ile się dało i pobiegły dalej, a ja postanowiłem przywitać się z nową sąsiadkę. Ale kiedy tylko ich śmiechy ucichły gdzieś wyżej, kobieta złapała mnie za nadgarstki z taką siłą, że nie mogłem się oswobodzić, spojrzała na mnie oczami, które nagle nabiegły krwią, jakiś dziwny grymas wykrzywił jej twarz i głosem, który brzmiał tak, jakby ktoś gwoździem skrobał po szkle, wyrecytowała mi prosto w twarz:
Nim księżyc w trzynastym znajdzie się nowiu,
Tak się wydarzy jak Ci przepowiem,
Cztery w ofierze oddasz mi dusze,
A żywiołami im zadasz katusze!
Po czym bez słowa mnie puściła i zanim zdążyłem się otrząsnąć zniknęła, zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
– Urojenia starej baby z demencją.
– Tak samo sobie pomyślałem. Następnego dnia próbowałem nawet z nią porozmawiać, ale nikt w mieszkaniu nie otwierał, a sąsiedzi zarzekali się, że żadnej starszej pani nikt nigdy nie widział. A później zaczęły wydarzać się te dziwne wypadki.
– Wypadki?
– Bo widzi pan, niecały rok temu to ja pracowałem na budowie. Dobra fucha, dobre pieniądze. Mam… Miałem uprawnienia operatora koparki. Przygotowywaliśmy przyłącza do nowego osiedla pod Warszawą. Rutynowa robota. Kończyliśmy robić wykop. Rów jak rów… W pewnym momencie jednemu z chłopaków wydało się, że zauważył na dnie wiązkę kabli. Wie pan, jak się zerwie koparką taki światłowód to problemów od groma, przestój w robocie bo trzeba czekać aż połatają, a to zaraz pompuje koszty. I można się z premią pożegnać. Nawet jeśli to nie z naszej winy, bo na planach nic nie było. No więc zanim się zorientowałem to ten chłopak zeskoczył na dół i żeby się upewnić zaczął grzebać w ziemi łopatą. Listopad, ziemia mokra, ciężka i to, co chwilę wcześniej zrzuciłem na bok, to wszystko się w jednej chwili osypało. I zagrzebało go żywcem. Zanim zdążyliśmy go odkopać to już nie żył. Koszmarny widok. Całe usta wypełnione czarną ziemią.
– Makabryczne! Ale przecież to nie pańska wina – Karolowi zaczęło się robić gorąco, więc zdjął marynarkę, poluzował krawat i rozpiął ciasny kołnierzyk koszuli.
– Niby nie moja. Prokurator też stwierdził, że to był nieszczęśliwy wypadek. Ale takie rzeczy zostają w głowie. Człowiek się zastanawia i gryzie. Czy nie za blisko zrzucił tę ziemię? Czy koparki przypadkiem nie ruszył? Wtedy zmieniłem pracę i poszedłem do wodociągów. Też na koparkę. W lutym, jak ścięły mrozy dostaliśmy wezwanie do awarii w centrum miasta. Strzelił łącznik rewizyjny, trzeba było rozkopać ulicę i go wymienić. Wykop głęboki bo stare budownictwo, a kiedyś to głębiej rury kładli. Wodociągi wodę odcięły, stary łącznik chłopcy zdemontowali i wymienili na nowy. Jak wszystko było już na miejscu, dokręcone, to żeby sprawdzić szczelność powoli przywrócono ciśnienie w instalacji. Na szczęście wszystko było ok. Nawet cieszyliśmy się, że temat ogarnięty w niecałe trzy godziny. Teraz wystarczyło wyciągnąć koparką ten stary łącznik i zadzwonić po drogowców, żeby ulicę załatali. Ta kupa żelastwa miała ponad półmetra średnicy i ważyła ze 200kg. A że mróz, ręce zmarznięte, palce sztywne, to ktoś niedokładnie zahaczył łańcuch na łyżce koparki… A może to ja za mocno szarpnąłem… Fakt, że zawór się zerwał poleciał w dół i spadł na rurociąg uszkadzając rurę. Woda wystrzeliła, bo była już pod ciśnieniem. Z trzech, którzy byli na dole, dwóch się uratowało. Trzeci zaczepił się o coś butem… Widziałem jak strumień wody lał mu się prosto w twarz, a on się szarpał i nie mógł się uwolnić. Utopił się w tej dziurze.
– Chryste - Karol zaczął ponownie czuć lekkie duszności, aż kropelki potu wystąpiły mu na czoło.
– Wtedy przypomniałem sobie słowa tej staruchy. Wie pan, te o ofierze z czterech dusz i o zadawaniu cierpienia żywiołami. Może się pan ze mnie śmiać, ale pierwszego chłopaka zasypała ziemia, a drugi się utopił. Nie jestem ani wierzący, ani przesądny, ale myśl, że to jakaś klątwa i wszystko dzieje się z mojej winy nie dawała mi spokoju. Żeby o tym nie myśleć zacząłem zaglądać do butelki. To przez alkohol straciłem uprawnienia operatora.
Mężczyzna podniósł oczy i spojrzał na spoconego Karola, który oparł głowę o ścianę i starał się głęboko oddychać.
– Dobrze się pan czuje?
– Jakoś duszno się zrobiło.
– No tak. Wysiadło zasilanie, a akumulator na dachu kabiny podtrzymuje tylko działanie sterownika windy. Wentylacja nie pracuje, a kabina jest szczelna. Wie pan, ognioodporna - takie teraz przepisy.
Przerwał na chwilę jakby liczył na jakiś komentarz Karola. Kiedy jednak nie doczekał się reakcji ponownie spuścił wzrok i kontynuował swoją opowieść.
– Po tym jak odebrali mi uprawnienia wylądowałem w magazynie. Strasznie monotonna praca - dzień w dzień to samo. Od rana do wieczora. Ale ja dokładnie tego potrzebowałem - rutyny i spokoju. Zacząłem powoli wracać do siebie. Przestałem pić. Zresztą do dzisiaj nie biorę do ust żadnego alkoholu. Zapisałem się na szkolenia, a przede wszystkim odsunąłem od siebie te czarne myśli o tamtych wypadkach. Rozumie pan, pozwoliłem sobie zapomnieć. Aż do feralnego dnia pod koniec sierpnia. Kończyłem właśnie zmianę i jak co dzień poszedłem skontrolować poziom paliwa w wózkach widłowych. Wózki w magazynie mieliśmy takie na gaz. Z butlami. W dwóch butle nadawały się do wymiany. Procedura tak prosta, że można ją zrobić z zamkniętymi oczami. Zaciągnąć hamulec, upewnić się, że silnik nie pracuje, zakręcić zawór, odłączyć przewód, wymienić butlę, podłączyć przewód, sprawdzić szczelność i ponownie odkręcić zawór. Dałbym sobie rękę obciąć, że zrobiłem to wszystko krok po kroku i starannie. Ale albo czegoś nie dopatrzyłem, albo była jakaś nieszczelność bo przez całą noc gaz ulatniał się w garażu, a kiedy pierwszy kierowca rano przyszedł do roboty i włączył światło to jakieś spięcie albo zwarcie wywołało iskrę. I wszystko eksplodowało. Widzieliśmy jak cały w płomieniach wybiega z przed magazyn. Udało nam się zdusić ogień kocem gaśniczym, ale oparzenia były tak rozległe, że po kilku dniach biedak zmarł w szpitalu. Chciałbym myśleć, że to zbieg okoliczności, albo że rutyna mnie zgubiła… Ale to byłaby naiwność. To nie przypadek, że tym razem przyczyną śmierci był ogień.
Mężczyzna zamilkł i spojrzał na Karola, który wyraźnie miał coraz większe problemy z oddychaniem i za czymś nerwowo się rozglądał.
– Ale tak jak powiedziałem, dzisiaj to się skończy.
– Ale jak…? Dlaczego…? – Karol próbował mówić rwącym się głosem – Astma…! Respirator…!
Mężczyzna podniósł jakiś przedmiot, który do tej pory trzymał na kolanach i podał Karolowi. Chłopak, drżącymi z wysiłku rękami, odebrał go od niego. Dopiero po chwili dotarło do niego, że patrzy na całkowicie zmiażdżony i połamany respirator. Walcząc o każdy oddech i nie mogąc wydusić z siebie głosu, spojrzał z przerażeniem i niemym pytaniem na współpasażera.
– Nadepnąłem na niego kiedy winda szarpnęła podczas hamowania.
– Powietrze…?! - ledwie zrozumiale wycharczał Karol
– Przepraszam - odparł smutno mężczyzna
Bezwładne ciało Karola powoli osuwało się na podłogę. Dokładnie w momencie, w którym jego głowa dotknęła błyszczącej posadzki, w kabinie zapaliło się światło, a winda - jak gdyby nigdy nic - ruszyła w dół z cichym łoskotem. Mężczyzna wstał, spojrzał jeszcze raz na ciało Karola, po czym odwrócił się i stanął twarzą przed drzwiami. Winda zatrzymała się z cichym, melodyjnym dźwiękiem. Wyświetlacz pokazał “P”, drzwi się rozsunęły, a on wyszedł w sam środek zamieszania, w którym czekali ratownicy medyczni, straż pożarna i policja.
– Nic panu nie jest? – zapytał jakiś policjant zaglądając mu przez ramię do wnętrza windy.
– Nie.
– A ten człowiek w środku?
– Nie żyje.
– Jak to się stało?
– I tak mi pan nie uwierzy…
– W takim razie muszę pana aresztować. Do wyjaśnienia sprawy.
Nie stawiał oporu. Spojrzał tylko na zegar w hallu, który pokazywał, że jest już chwilę po północy. Halloween.
“Nareszcie wolny!” - pomyślał, kiedy kajdanki zatrzaskiwały mu się na nadgarstkach.
--------------
2035 słów
#zafirewallem #naopowiesci
@fonfi Ciekawe
Zaloguj się aby komentować
No dobra, skoro jest remis a kolega nie daje znaku to zapodaję:
Temat: Szybcy i wściekli, edycja jesienna.
Rymy:
pobocze
wyniki
osocze
techniki
#naczteryrymy #zafirewallem #tworczoscwlasna
@Kronos
Wypadłem z drogi życia, ciśniety na bycia pobocze,
Rozjechany leżę i sumuje mojego istnienia wyniki,
Nawet nie krew w piach to, a w kałużę osocze,
Sił już nie mam, ćwiczę braku oddechu techniki.
Ozdabia piękna pani pobocze
wkrótce pozna moje pompek wyniki
spływa do dołu żwawo osocze
czas aktywować miłosne techniki
Skoda dymi, pora na pobocze, Fabia robie najlepsze wyniki, W zylach pulsuje mi osocze, Fabia, najwiekszy cud techniki!
Zaloguj się aby komentować
@tschecov powtórzę się jak katarynka, ale Narrenturm to nadksiążka.
@Cerber108 owszem, jest u mnie na półce najbardziej lubianych.
@tschecov fajna byla? Zareklamuj przekonaj, probowalem niedoczytalem
@tschecov a ja odkładam caly czas jej przeczytanie... ehh
Zaloguj się aby komentować
anhedonia «niezdolność do odczuwania przyjemności»
Anhedonia (fr. anhédonie) – brak lub utrata zdolności odczuwania przyjemności (zarówno zmysłowej, cielesnej, jak i emocjonalnej, intelektualnej czy duchowej) i radości. W tym drugim przypadku chodzić może o bardzo zróżnicowane sytuacje takie jak radość wynikająca ze spotkania z bliskimi, wykonywania ulubionych do tej pory czynności czy ogólną radość życia. Jest jednym z kluczowych objawów pomocnych przy diagnozowaniu depresji. Występuje również (jako objaw negatywny) w przypadku schizofrenii oraz niektórych innych zaburzeń psychicznych.
#madreslowko
Zaloguj się aby komentować
1480 + 1 = 1481
Tytuł: Apokalipsa Z: Początek końca
Autor: Manel Loureiro
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Muza
Format: e-book
ISBN: 9788377584743
Liczba stron: 416
Ocena: 6/10
Ostatnio mam zajawke na zombie - gram w gry zombie, oglądam filmy o zombie i postanowiłem tez przeczytać coś o zombie - padło na ten tytuł. Przygody bohatera opisane w formie dziennika, który prowadzi podczas przemierzania świata opanowanego przez żywe trupy. Są momenty, w których czuć grozę, obrzydzenie i dobrze spełnia role jako horror. Przyjemnie się to czytało.
#bookmeter #czytanie #ksiazki #czytajzhejto


Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry, ja tylko na chwilkę na konkurs, ale nie wiem czy dobrze składam zgłoszenie, więc z góry przepraszam za łamanie jakichkolwiek zasad.
Busker.
Zabrzmiał donośnie strunami czterema,
I każdy dźwięk jego serce ogrzał.
Kiedy ostatni akord mu w nutach został,
zobaczył że ludzi przed nim już nie ma.
Liczył, że w całej tej swej niesmiałości,
która z zewnątrz jawi się pozorna,
dokona się jakaś drobna reforma,
lecz to już tylko pieśń przeszłości.
Mówią, że niby całe to granie -
szarpanie nylonu, kobaltu, czy miedzi -
to trochę jak pójście do spowiedzi:
Z jednej strony wolność,
z drugiej niepewność,
a tak faktycznie banalne brzdękanie.
#nasonety #zafirewallem
@Maciek Podoba mi się, zwłaszcza że trafia też w moje brzdęko-muzyczne serduszko i trochę boli
@Maciek Fenomenalne! Me gusta
A łamanie zasad jest naszą zasadą nadrzędną
@Maciek świetny!
Zaloguj się aby komentować
@Whoresbane To chyba z podpisem autora?
@bori
Nie. Po prostu nakład wyczerpany i ceny szaleją
@Whoresbane Czyli niektórzy zdecydowanie oszaleli
@Whoresbane akurat zacząłem autora zbierać. Z tego co widziałem na profilu wydawnictwa na FB, to nie wykluczają dodruków zbiorów opowiadań, na co oczywiście liczę.
@Whoresbane mogę odsprzedać w super promocji -50%, a jak będziesz się targował to możemy zejść nawet do -80% względem tej ceny
@TytusBomba ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Whoresbane umiesz się targować, niech będzie -90% ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Zaloguj się aby komentować
1479 + 1 = 1480
Tytuł: Medytacje o filozofii pierwszej
Autor: Kartezjusz
Kategoria: Filozofia
Wydawnictwo: Wydawnictwo naukowe PWN
Format: e-book
Liczba stron: 144
Ocena: 5/10
Z Cogito ergo sum przechodzimy do Cogito ergo est.
#bookmeter #ksiazki

Nie przemawia do mnie twórczość Kartezjusza, podobną ocenę bym dał
@Harpersy przyznam, że jego twórczość ciężką bywa przeprawą.
@Harpersy @LeniwaPanda podobne wnioski, nie tego się spodziewałem.
Zaloguj się aby komentować
Newsy książkowe od Whoresbane'a!
Wydawnictwo Znak przestawia nową książkę historyczną. "Polska sarmacka. Historia zwykłych ludzi" Mateusza Wyżgi w księgarniach od 26 listopada 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie liczy 816 stron, w cenie detalicznej 129,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.
Przed nami ludzie, którzy nigdy nie weszli do historii.
Teraz po raz pierwszy wychodzą z mroku zapomnienia
"Mieszczka Anna Molska odważnie staje przed sędziami i wie, że się nie podda.
Ludwik Skrzetuski tuż przed dokonaniem zajazdu na sąsiada klepie po karku swego wierzchowca i przypomina sobie, jak pierwszy raz ojciec posadził go na konia.
Michał Koźmian zakrwawioną i trzęsącą się dłonią chowa kawałek cukru do kieszeni.
Chłopka Marianna patrzy swoimi modrymi oczami zza kopki siana na pana Walentego Szomańskiego. Powoli dojrzewa między nimi miłość."
Od stawów pełnych ryb nad śląską granicą aż po bezmiar stepu, hen za Chortycę, największą wyspę Dniepru. Od nieba znaczonego mewami ponad bogatym, nadbałtyckim Gdańskiem, poza pełny szarych gołębi stołeczny Kraków, aż ku brzegom Morza Czarnego. Oto Rzeczpospolita Obojga Narodów, wyobrażona, nadwiślańska Sarmacja Polaków, Litwinów, Rusinów i innych nacji, istniejące przez kilkaset lat na równinach Europy środkowej imperium.
Niemal wszyscy są tu uzbrojeni, od szlachcianki i księdza po ostatniego parobka. Życie wisi na włosku i można zginąć każdego dnia.
Jakimś jednak cudem miliony ludzi urodzonych w Polsce sarmackiej między rokiem 1500 a 1800 nie pozabijały się, wytrwały w swej codzienności, dając nam w konsekwencji i życie, i języki, i kulturę.
Jaka była ta Polska naszych przodków? Mateusz Wyżga szuka jej tam, gdzie nikt nie szukał. W tym, co husarz robi, kiedy nie uczestniczy w bitwie, a chłopka, kiedy nie opiekuje się noworodkiem.
Przed nami historia zwykłych ludzi, utkana ze śladów, których nie zatarły upływające wieki.
#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #znak #historia #historiapolski #mateuszwyzga

@Whoresbane były chłopki to jest temat ciągnięty. Ech..
Zaloguj się aby komentować
1478 + 1 = 1479
Tytuł: Mesjasz Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Format: książka papierowa
ISBN: 9788381884532
Liczba stron: 288
Ocena: 6/10
Nie wiem za bardzo od czego zacząć. Paul sobie imperatoruje, jedni trochę na tym fakcie korzystają, inni go za to nienawidzą, niemniej najistotniejszym jest to, że w tle rodzi się nowy spisek, a uwikłani są w niego przedstawiciele wszystkich liczących się w znanym wszechświecie organizacji, w tym jednej niewymienionej w pierwszej książce. I to w sumie wszystko czego się dowiadujemy, bo nawet sami zainteresowani nie są do końca pewni konkretów. Czego by jednak nie mówić, to wprowadza to ciekawą dynamikę już na pierwszych stronach.
Dawny ideały Paula zderzają się z bezlitosną ścianą panowania nad imperium, poznaje on jego niepozorne aspekty oraz z czym wiąże się bycie centralną, wywyższaną postacią międzyplanetarnego dżihadu, a wszystko to wywołuje w nim rosnącą zgryzotę. Jego podróż/drogę można określić mianem specyficznej - moc zaglądania w strzępki hipotetycznej przyszłości doprowadza go do szału oraz paradoksalnie pozwala dalej trwać po najcięższych przeżyciach. Jednakże w bodaj najistotniejszym momencie owa umiejętność go zawodzi.
Nawet podoba mi się przemiana, jaką przechodzi pewien stary towarzysz, co stanowi jeden z lepszych i ciekawszych elementów tej książki: nie wiemy, czy nie jest przypadkiem oszustem, nie znamy jego celów itp.
Zwróciłem też uwagę na to, że tak jak "Diuna" był w pełni poważna lub wręcz teatralna, tak tutaj znajduje się kilka wymian zdań, gdzie bezsilność lub irytacja jednej ze stron przedstawiona zostaje w sposób wręcz humorystyczny. W sumie takie rozwiązanie odbieram jako plus, bo ileż można patrzyć na rasowych stoików.
Niestety autor za bardzo bawi się w puste pisanie, które niewiele do historii wnosi. Fabuła jest właściwie szczątkowa, natomiast zbyt dużo miejsca zajmuje wyolbrzymione opisywanie wewnętrznych rozterek lub rozmyślań.
Tendencja spadkowa jest aż nadto widoczna, choć to dopiero drugi tom.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #frankherbert #diuna #rebis #ksiazkicerbera

@Cerber108 Jednym z głównych problemów, jakie miałem z tą książką, było to, że trudno mi się było utożsamić z jakimkolwiek z bohaterów. W pierwszej części czytelnik nawet podświadomie trzyma kciuki za Paula, który zmaga się z przeciwnościami, a tutaj jego problemy były dla mnie chyba zbyt abstrakcyjne. Doceniam konstrukcję fabuły, która jest w ramach konwencji spójna, ale książka nie "wciągała" tak jak pierwsza część.
Zaloguj się aby komentować