Drodzy!
Przypomniało mi się wczoraj, że miałem kiedyś pomysł na taki tag, #wpustejszklancepomarancze , pod którym to miałem pisać sobie (z wątpliwą regularnością) o ciekawostkach językowych, które w ten czy inny sposób przykuły moją uwagę. Opublikowałem do tej pory w ramach tego cyklu całe trzy wpisy, jeśli zaś chodzi o wspomnianą wątpliwą regularność, to i owszem, została ona zachowana. Między dodaniem pierwszego wpisu (26.11.2023) a drugiego (31.12.2023) minęło trzydzieści pięć dni, między dodaniem drugiego a trzeciego wpisu (09.01.2024) minęło z kolei dni dziewięć. I oto właśnie dziś (07.02.2025) nadszedł czas na opublikowanie wpisu czwartego, który od opublikowania trzeciego dzieli dokładnie trzysta dziewięćdziesiąt pięć dni!
Powodem, dla którego siedzę sobie teraz nad klawiaturą i spisuję te moje przemyślenia, jest zdanie, które przeczytałem wczoraj w noweli (opowiadaniu?) pana Stefana Żeromskiego
Aryman mści się , a zdanie to zawiera taki oto fragment:
słońce […] szło na zachód i w czerwonych piaskach puszczy libijskiej tonęło […].
– „Nie no, kurde! Coś mi tutaj nie pasuje!” – pomyślałem. – „W Libii to, wydaje mi się, drzew jakoś tak raczej mało jest. Puszczy tam raczej
niet”. Szybki rzut oka na mapę z nałożonym widokiem satelitarnym upewnił mnie, że nie myliłem się w tej mojej niezgodzie z tym, co pan Żeromski w swoim utworze raczył był* napisać. Wychodzi mi więc na to, że to pan Żeromski popełnił błąd. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jednak niekoniecznie. Przypominał mi się wtedy fragment jednego z dwóch bezsensownych czeskich zdań, które znam, a które mój kolega, mówiący po polsku Czech (polskiego nauczył się głównie oglądając kabarety i słuchając disco-polo!) wtłoczył mi do głowy w ramach zabijania czasu w nudnej jak
Moda na sukces pracy w zamian za kilka uwag doskonalących jego polszczyznę.
Můj kamarád kadeřník se utopil v rybníku na poušti – brzmi ten fragment zdania i oznacza tyle co
mój kolega fryzjer utopił się w stawie na pustyni. I to właśnie to czeskie
poušti (czytane mniej więcej jako „pouszczy”), będące odmianą rzeczownika
poušť oznaczającego w Czechach pustynię dało mi asumpt do przeprowadzenia dochodzenia, jak to z tą
puszczą drzewiej (he, he) w języku polskim bywało. (Choć, przyznam, nazywanie przez Czechów stawu
rybník również wydaje mi się być zagadnieniem ciekawym, być może jednak bardziej w kontekście historycznym. O ile domyślam się bowiem dlaczego Czesi używają na tego typu zbiornik wodny takiego a nie innego słowa, to cała moja ciekawość koncentruje się wokół polskiego miasta zwanego Rybnikiem i jego położenia w niewielkiej jednak odległości od dzisiejszej polsko-czeskiej granicy.)
Wracając jednak do
puszczy: internetowy
słownik języka polskiego zamieszczony na stronach wydawnictwa PWN podaje:
puszcza «las o dużej powierzchni, bez śladów działalności człowieka; też: większy obszar leśny». Tak jest dziś, ani słowa w tej definicji o jakichkolwiek związkach słowa
puszcza z rozległymi piaszczystymi obszarami, jakie można napotkać na przykład w rzeczonej Libii. W
internetowej encyklopedii tegoż samego wydawnictwa jest już jednak inaczej:
puszcza, ekol. w pierwotnym znaczeniu miejsce odludne, bez względu na typ roślinności; z czasem termin przyjął się na oznaczenie rozległych lasów o charakterze pierwotnym, utrzymuje się też w tradycyjnych nazwach kompleksów leśnych (np. Puszcza Kampinoska, Puszcza Solska, Puszcza Białowieska) –
et voilà!; mamy to! Jako deser podam tutaj
link do wypowiedzi profesora Jana Miodka . Wypowiedzi w sprawie tłumaczenia biblijnego, pochodzącego z Wulgaty, frazeologizmu
vox clamanti in deserto, które dziś w mowie potocznej znamy raczej jako
głos wołającego na pustyni, a które ksiądz Jakub Wujek przełożył jednak w XVII wieku jako
głos wołającego na puszczy. Profesor zwraca również uwagę na wspólny dla obu słów rdzeń
pust-/puszcz- i właśnie z tego powodu przychodzi mi do głowy skojarzenie z innym słowem, które wywodzi się właśnie z tego rdzenia, a jest to słowo
opuszczać.
Opuśćmy więc pustynię i puszczę i przenieśmy się gdzie indziej. Przenieśmy się do Lublina. Przy okazji tych bezsensownych rozważań nad polszczyzną dawną wspomniałem bowiem spotkanie kawiarni #zafirewallem w tymże właśnie mieście. I niekoniecznie chodzi o wspaniałe dania w tamtejszej restauracji Armenia (tęsknię!) czy inne przemiłe rzeczy, które się tam zdarzyły, ale o rozmowę z koleżanką @KatieWee (być może właśnie w tej Armenii się ona odbyła – tego nie pamiętam). A rozmowa ta dotyczyła – a jakże! – dawnej polszczyzny właśnie. Mówiliśmy wtedy o liczbie podwójnej, archaizmie językowym, obecnym (jeszcze) w języku polskim, a pochodzącym z języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. O ile zgadzaliśmy się w kwestii tego, że taka konstrukcja gramatyczna w języku polskim (jeszcze) występuje, o ile zgadzaliśmy się w sprawie jej źródeł, tak nie umieliśmy podać jej przykładu. Kombinowaliśmy, próbując dopasować do tego na przykład słowa takie jak
drzwi czy
spodnie, ale to jednak jest liczba mnoga. Jeśli kogoś interesuje, dlaczego
drzwi i
spodnie (ale też na przykład
nożyczki) występują wyłącznie w liczbie mnogiej, można o tym przeczytać
tutaj , nie o tym miała być ta część wpisu.
Ta część wpisu miała być o liczbie podwójnej i przykładami użycia takiej liczby podwójnej, reliktami naszej językowej przeszłości, jest taka odmiana słów, którą wyrażamy w formach takich jak
oczyma lub
rękoma. Ta liczba podwójna wskazuje na to, że mowa jest o dokładnie dwóch elementach bo, biorąc za przykład choćby odmianę słowa
ręka, z łatwością powinniśmy móc rozróżnić, że kiedy powiemy
rękami, możemy mieć na myśli ręce kilku osób, tych rąk może być dowolna liczba; kiedy jednak powiemy
rękoma, mamy (a raczej powinniśmy mieć, bo to różnie się przecież zdarza) na myśli dwie ręce, należące na dodatek do tej samej osoby. Więcej przykładów można znaleźć
tutaj .
I to by było na tyle w tym odcinku cyklu #wpustejszklancepomarancze . Opuszczam Was teraz i idę zająć się jakimiś pożytecznymi rzeczami, które to mam zamiar wykonać własnymi rękoma. Do zobaczenia – być może – za jakiś czas!
===
*
raczył był – przykład użycia czasu zaprzeszłego, również reliktu językowego; odpowiednik powszechnie używanego w języku angielskim do dziś
used to be.