Zdjęcie w tle
Cori01

Cori01

Mocarz
  • 62wpisy
  • 315komentarzy

DLACZEGO PRZESTALAM WIERZYC W "EKOLOGIE"


Kiedyś bardzo przejmowałam się tym, jak moje codzienne nawyki wpływają na środowisko. Martwiło mnie jedzenie mięsa, robienie zakupów, kupowanie ubrań. Miałam poczucie, że przez to wszystko generuję masę niepotrzebnych rzeczy (mimo że to przecież nie ja je produkuję).


Ale od dłuższego czasu… delikatnie mówiąc, mam na to wywalone. Bo nieważne, jak bardzo będziesz się starać: kupować mniej plastiku, mniej ubrań, wybierać papierową słomkę zamiast plastikowej. Koniec końców i tak liczą się zyski. I zawsze pojawi się jakiś produkt, który, mówiąc wprost, nasra na twoje starania.


Dla mnie takim punktem zwrotnym było uświadomienie sobie, jak ogromną popularność zdobyły jednorazowe papierosy. Ciągle słyszymy o zielonych ładach i promowanej wszędzie ekologii, a tymczasem jakiś producent wypuszcza smakowe, jednorazowe e-fajki, które po jednym użyciu, razem z baterią lądują w śmietniku. No jedno wielkie XD.


Podobnie z opakowaniami. Na zdjęciu poniżej – zamawiasz coś wielkości paznokcia, a dostajesz papierowa paczkę kilkanaście razy większą, zapakowaną w kilka różnych opakowań. Nie wiem, kto na tym korzysta… chociaż się domyślam.


Dlatego nie zamierzam czuć się winna, kupując coś. Nie chcę już cały czas analizować, gdzie i jak coś kupić, żeby jak najmniej szkodzić środowisku. To wiedza, którą trzeba zdobyć, a przecież jeszcze trzeba być ekspertem w niemal każdej dziedzinie, żeby ktoś nie zrobił z ciebie frajera. Bo doradztwo klienta praktycznie już nie istnieje, ale to wątek na inny temat.


I właśnie dlatego uważam, że przerzucanie odpowiedzialności za produkcję śmieci na konsumenta jest bezczelne. To producent powinien martwić się o to, jak stworzyć produkty zapakowane ekologicznie i odpowiedzialnie, to oni powinni się martwić o ich bezpieczeństwo, a tymczasem tak nie jest więc skoro tak nie jest, a odpowiedzialność przerzuca się na prostych ludzi, często też niezbyt wyedukowanych, którzy często nie mają czasu dla siebie, a co dopiero na to żeby poświęcać go kombinowaniu na tym jak być zero waste. To myślę, że ta ekologia chyba nie jest taka ważna skoro najbardziej majętni ludzie, z największym wpływem na rzeczywistość mają to gdzieś.


Ps: już pomijam fakt, że poniższy produkt kupiłam, bo nowe telefony nie mają wejścia jack xd


#rozkmina #zalesie #ekologia #srodowisko

86f8e041-7eb9-4f4c-94a7-fa75a3dc4949

Zaloguj się aby komentować

YOU'RE NOT THE BOSS OF ME NOW


Wśród Dragon Balla, Pokémonów i innych popularnych seriali z dzieciństwa, tym, do którego czuję szczególny sentyment, jest "Zwariowany świat Malcolma". Ostatnio włączyłam go ponownie, gdy zobaczyłam, że jest dostępny na Disney+. I muszę przyznać, poczucie humoru z tego serialu, wciąż bawi mnie tak samo.


Być może jako dziecko nie dostrzegałam tego tak wyraźnie, ale teraz zaczynam rozumieć, dlaczego tak bardzo mi się podobał. Widzę w nim, jak wiele jest podobieństw w relacjach rodzinnych, mimo różnic kulturowych między Polską a USA. Oczywiście serial jest mocno przerysowany, ale wiele zachowań okazuje się na tyle uniwersalnych, że podejrzewam bawią niezależnie od szerokości geograficznej, nooo przynajmniej w naszym kręgu kulturowym.


Na pewno tym, co wyróżniało ten serial, było to, że mimo wspomnianego przerysowania, wydawał się i myślę, że dla wielu wciąż się wydaje, bardziej realistyczny niż słodkie, idealne rodzinki przedstawiane w innych produkcjach dla dzieci z tamtych lat. Poruszał też problemy dzieciaków i nastolatków z tamtych lat no i niestety wydaje mi się, że pod tym względem serial stał się aktualnym bo o i czasy się zmieniają i problemy się zmieniają, więc chyba taki serial nie bawiłby obecnego młodego pokolenia chodzącego jeszcze do szkoły.


#seriale #rozkminy #nostalgia

7c49460f-9757-4f8c-9247-02b26cfd675e

Zaloguj się aby komentować

EPIDEMIA SAMOTNOŚCI - MOJA POKRĘTNA TEORIA


Tak, wiem, to bardziej bóldupienie niż poważna analiza, ale zacznę od znanego stereotypu, że po trzydziestce nie ma się już przyjaciół. Zawsze myślałam, że to kwestia lenistwa towarzyskiego, że po prostu się już nie chce, a dzieci i praca to tylko wygodna wymówka, żeby nie spotykać się ze znajomymi czy nie wychodzić „do ludzi”.


Sama nie mam szczególnie silnych potrzeb towarzyskich, ale nie będę udawać, że nie zdarza mi się tęsknić za paczką znajomych z liceum czy studiów. Za wspólnym wygłupianiem się przy planszówkach, za regularnymi wyjazdami w góry. Te znajomości rozpadły się z różnych powodów. I często mnie boli, że nawet jeśli chciałabym wrócić do takich regularnych spotkań, to po prostu nie ma na to czasu(albo możliwości, odległość itp). A już na pewno nie mają go osoby z dziećmi. Kiedyś mnie to dziwiło, teraz już nie.


Takie przemyślenie przyszło mi do głowy, kiedy coraz więcej firm zaczęło rezygnować z pracy zdalnej na rzecz biurowej. Nagle człowiek traci możliwość wyspania się, spędza godziny w korkach. Do samej pracy dochodzi dodatkowe 1,5–2 godziny dziennie na dojazdy i przygotowanie się. Potem po pracy trzeba ogarnąć dom, dzieci, psa, chomika, czy tam człowiek głaszcze przed snem. Zanim człowiek się obejrzy, robi się 20:00 albo i później. A gdzie tu miejsce na hobby, samorozwój, dbanie o zdrowie, sport, zakupy? I nagle się okazuje, że cały dzień(poza weekendami) jest totalnie wypełniony. Zaczynasz więc rozważać każdą wolną chwilę: czy poświęcić ją dziecku, partnerowi, czy znajomym? A w takiej sytuacji wybiera się rodzinę, a przynajmniej tak powinno być.


Pomijając już to, że fizjologicznie nie mogę mieć dzieci, to nawet gdybym ich pragnęła, sama myśl, że nie miałabym dla nich tyle czasu, ile chciałabym poświęcić, żeby naprawdę ja je wychowywała, a nie szkoła czy internet, jest w zasadzie kolejnym powodem na nie. Bo potem w takim dziecku może się zakorzenić coś, czego ja bym nie chciała mu przekazać, a na co nie miałabym wpływu. Bo praca, obowiązki, zmęczenie po całym dniu. I nie dziwi mnie, że ludzie decydują się dziś na maksymalnie dwójkę dzieci, bo jak poświęcić każdemu z nich odpowiednią ilość czasu, kiedy się ma ich więcej (nie wspominając o kosztach), a większość życia spędza się w pracy?


Pamiętam, że powstała kiedyś książka, której tytułu niestety nie pamiętam, napisana przez pielęgniarkę opiekującą się osobami starszymi w domach opieki. Zadawała im pytanie, czego w życiu żałują i co by zmienili. W większości odpowiadali, że poświęciliby więcej czasu rodzinie i bliskim, a mniej pracy.


Nie wiem, może to naturalne, że człowiek szuka sensu w pracy i sam się w nią angażuje, nawet jeśli w głębi duszy czuje, że to go pożera. Może nawet gdyby miał więcej wolnego czasu, to i tak nie potrafiłby go docenić. Może. Ale to nie zmienia faktu, że kiedy pracodawcy zaczynają „kraść” pracownikowi dwie godziny dziennie na dojazdy, bo przecież nie każdy mieszka 15 minut od biura, to aż się nóż w kieszeni otwiera. Bo nie widzę żadnego racjonalnego powodu dla takiej zmiany. Zwłaszcza że praca zdalna, przypadkowo wymuszona przez pandemie, okazała się jedną z nielicznych pozytywnych rzeczy tego okresu. Ludzie nagle poczuli, jak to jest mieć więcej czasu dla siebie. A teraz im się to po prostu odbiera.


Tak wiem, praca w korpo to tylko mała gałązka gospodarki i większość musi chodzić do pracy, a kiedyś to też się pracowało więcej niż 40h tygodniowo. Jednak mam nadzieję że przyszłe pokolenia będą mieć więcej czasu dla siebie i technologia i rozwój jakąś ruszy w tej dziedzinie. No ale podsumowując i tak mamy dobrze w przeciwieństwie do krajów 3 świata czy koreii pld czy Japonii gdzie ludzie dosłownie żyją w miejscu pracy.


#rozkmina #zalesie #pracbaza #korposwiat

4a43c83a-2ce0-4e0c-911f-e79955749d08

Zaloguj się aby komentować

BROŃ PŁCI


Zawsze jak na światło dzienne wychodzi jakąś afera związana z oskarżeniem o gwałt, zwłaszcza jakieś osoby wpływowej lub popularnej przypomina mi się jeden motyw z czasów uczelnianych.


Na moim wydziale miałam do czynienia z profesorkiem, który zamiast egzaminu pisemnego uznawał odpowiedź ustna. Zaliczenie wyglądało tak, że do jego gabinetu wchodziły po dwie osoby i odpowiedziały na pytanie jak jedna osoba sobie nie poradziła z tym pytaniem przechodziło to na drugą osobę itp. No ale clue tego wątku jest takie, że zawsze musiały wejść dwie osoby, nigdy pojedynczo. Ja byłam jednak w takiej sytuacji, że musiałam, kiedyś o coś go zapytać w związku z jakimś zagadnieniem jak miał godziny dla studentów, wtedy kiedy weszłam sama i zamknęłam drzwi jak to kultura wymaga, on kazał mi je otworzyć bardzo szeroko, a dopiero wtedy zadać pytanie.


Wtedy przyszła mi do głowy pewna myśl, że jego zachowanie moze być uwarunkowane tym, że kiedyś mógł zostać oskarżony przez jedną ze studentek o gwałt lub molestowanie- więc znalazł sobie sposoby na to, żeby mieć "świadków".


Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy rzeczywiście takie oskarżenia miały miejsce, czy po prostu woli być przezorny.


No ale wcale mnie jego zachowanie nie dziwi. Moja koleżanka na zaliczenie poszła umalowana i wystrojona w szpilkach jakby szła na randkę albo na jakąś imprezę dla singli. Ubrała się bardzo kusząco, ale mimo to nie wyglądała jak lambadziara. Później chwaliła się, że celowo tak się ubrała bo wie, że chłopy to są proste i takie coś bardzo na nich działa. Dostała 5. Nie chce umiejszac jej wiedzy bo być może nie musiała się odjebac żeby zaliczyć. Jednak to, że ona o czymś takim pomyślała to, co jeżeli były studentki, które posunęły się o wiele dalej bez żadnych skrupułów, zwłaszcza wtedy, kiedy drzwi były zamknięte.


#logikakobiet #studia #seks #rozkminy #logikarozowychpaskow

e1bf6af8-64f7-444f-9196-01fc94e66fb7
TRPEnjoyer

W powoli staczających się kukoldystanach takich jak FR, PL czy USA rządzonych przez kondominium białorycerzy i karyn, gdzie prawo rzymskie nie obowiązuje, trzeba imać się przeróżnych rozwiązań.


I niestety piszę to w 100% poważnie. Ale "z zalet" (to zależy od punktu widzenia) za 2-3 pokolenia populacje, gdzie kobieta może oskarżyć mężczyznę o gwałt z 0 własnym ryzykiem i on musi miesiącami udowadniać nie bycie wielbłądem zastąpi populacja, która publicznie zbiczuje zgwałconą kobietę za seks pozamałżeński. Have fun.

Kaligula_Minus

U nas też takie numery odchodziły. Mieliśmy typa, który miał z nami trzy przedmioty na przestrzeni dwóch lat. Chłop wyglądał jak krzyżówka ogra z osłem, wolałabym uniknąć takich osądów, ale no... do amanta było mu w uj daleko. Ale na uczelni miał renomę kobieciarza... Niby nic konkretnego nie robił, ale popatrzeć sobie lubił. Toteż panny różnej aparycji ochoczo wdziewały spódniczki mini i wydekoltowane bluzki, żeby se facet popatrzył i jaką dobrą ocenę postawił. Różnie to z tym bywało, ale na ogół zaliczały egzaminy. Dlatego nie mam zbyt dobrego zdania o kobietach, a jak słyszę rewelacje z wielkiego świata o różnych molestowaniach, to odsuwam się od tego daleko, żeby złapać dystans

Fingal

@Cori01 nie wiem czy się zdarzyło coś takiego u mnie na studiach, ani gdy prowadziłem zajęcia, jednocześnie byłbym ekstra podejrzliwy, gdyby studentka tak wystroiła na egzamin.

Spotkałem się z czymś innym, u mnie na roku była studentka, która miała bandę orbiterów, którzy robili za nią wszystko, włącznie z projektem inżynierskim xD

Zaloguj się aby komentować

Kolorowanki dla dorosłych to najlepszy prezent jaki dostalam.


Zanim je dostałam nie byłam do nich przekonana, poniekąd uważałam, że lepiej już samemu coś narysować. Jednak kiedy samemu coś się rysuje często mocno się człowiek skupia na tym co ma narysować jak ma pociągnąć kreskę itp nie ma to wtedy efektu odstresowania, który w tym wszystkim niezwykle mnie wciągnął. Dodatkowo można się cudowanie bawić kolorami, nie ma w tym ograniczeń, plus kolorując obrazki, które nie są czymś codziennym tworzy się fantazja, pobudzająca dziecięcą wyobraźnię, a to relaksuje jeszcze bardziej 😊

#hobby #rysowanie #rozkminy #chwalesie

1de923b2-6985-4d21-9c88-3de9bd48302c
5tgbnhy6

ja od zakupu kolorowanek rozowej rozpoczalem jej faze na rysowanie, dobry gateway drug

Mr.Mars

@Cori01 Dobrej zabawy.

Agannalo

@Cori01 żona przepadła w kolorowanki, nawet nie spodziewałem się, że można tyle siana dawać za różnego rodzaju kredki i mazaczki, no ale sam miałem skromnym sumptem malować figurki do gier planszowych, a już przepadają horrendalne kwoty na 'niezbędne' przybory.

Swoją drogą to niektóre kolorowanki mają tak świetne ilustracje, że chyba sam się skuszę... oczywiście jak pomaluje wszystkie obiekty 3d w mieszkaniu xd

82d6e97a-f275-4a44-a6af-c3c20135274d
74f5047f-eeb1-4e66-b5dd-712b9d3bcb99

Zaloguj się aby komentować

"KIEDY ZWYCIĘSTWO TO ZA MAŁO"


Film - F1


Zacznę od tego, że w zasadzie nie znam się dobrze na żadnym sporcie, a tym bardziej nigdy nie wciągnęło mnie oglądanie zawodów (poza krótką zajawką na piłkę nożną i e-sport). Ale to, co potrafi we mnie obudzić ducha sportowego fana, to dobrze zrealizowany film oparty na jakiejś dyscyplinie. Zwłaszcza taki, po którym ma się ochotę zgłębiać tajniki danego sportu.


I właśnie takim filmem jest „F1”. To jeden z tych tytułów, które są stworzone do kina — no, ewentualnie w domu, ale tylko jeśli ktoś ma porządny sprzęt, a zwłaszcza dobre nagłośnienie. Nie chcę się skupiać na samej fabule, bo jest dość przewidywalna. Choć historia ma swoje przeslenie i moim zdaniem jest spójna choć miejscami splyca się relacje międzyludzkie, ale jest to mankament, na który można przymknac oko. Chcę jednak za to podkreślić emocje, jakie ten film wywołuje — a tych jest mnóstwo. Zwłaszcza, że jakieś 80% czasu akcji toczy się na torze, a nie na zbędnym "pierdololo".


To co moim zdaniem najbardziej ekscytowało to ujęcia kręcone z wnętrza bolidu — szczególnie w scenach, gdy muzyka całkowicie cichła, a słychać było tylko oddech kierowcy i pracę kierownicy. Do tego dochodzi klimat samych zawodów, zwłaszcza dźwięki tła, jak komentarze speakra czy zgrane ruchy zespołu.


Na plus — choć wiem, że nie każdemu się to spodoba — to główny bohater grany przez Brada Pitta. To dość klasyczny "złodupiec", może i oklepany, ale jak tylko wchodzi na ekran, to człowiekowi automatycznie się cieszy gęba. Brakowało mi w kinie takich postaci, których archetyp sięga filmów z lat 90.


Ah ta muzyka — Hans Zimmer jak zwykle nie zawodzi. Jego utwory wręcz hipnotyzują.


Jestem świadoma, że ten film raczej kierowany jest do laików. Osoby bardziej zorientowane w świecie Formuły 1 pewnie nie są wstanie nie czuć cringu jak tylko wyczują jakąś nieścisłość. No ale jeśli traktować ten film jako kino sensacyjny, to trudno mówić o rozczarowaniu.


Podsumowując: to jeden z nielicznych filmów, na które chętnie poszłabym do kina drugi raz. I jeden z tych, po których końcówce zadaje sobie pytanie: „Jak oni to, do cholery, nakręcili?”


#filmy #ogladajzhejto

f3eb1b13-dc8c-475a-8a16-1994f60ab4fc
cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Podsumowując: to jeden z nielicznych filmów, na które chętnie poszłabym do kina drugi raz. I jeden z tych, po których końcówce zadaje sobie pytanie: „Jak oni to, do cholery, nakręcili?


Oj tak - jest to jeden z niewielu filmów, których „making of” z czystej ciekawości bym obejrzał.

Zaloguj się aby komentować

Jedną z ciekawszych ekspozycji w muzeum sztuki nowoczesnej jest poniższy kolaż notatek. Wystawa ma charakter tymczasowy i została stworzona przez dzieci z jednej ze szkół podstawowych. Na karteczkach zapisano odpowiedzi dzieci na pytanie: co sprawia, że się uśmiechasz?


W większości były to odpowiedzi w stylu: „przyjaciele”, „koledzy”, „koleżanki” itp. Pojawiły się też hmm bardziej ambitne gdzie dzieci pierwsze o czym pomyślały to o radości z otrzymania dobrej oceny. Ale jednak to radość z relacji międzyludzkich wiedzie tutaj prym - co mnie pozytywnie zaskakuje.


Samo czytanie tych notatek wywołuje pewien rodzaj nostalgii, choć wydaje mi się że jak byłam w wieku tych dzieci (z tego co pamiętam w opisie było, że to 10latki) to bym dała odpowiedź bardzo materialistyczną, no ale z wiekiem zmienia się perspektywa w jedną bądź drugą stronę.


#sztuka #rozkminy #dzieci

9cda3e2f-04ee-49b9-bbda-c7493f5c2cd9
pacjent44

@Cori01 przyjaźń nie ma ceny

Zaloguj się aby komentować

Warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej sprawiło, że zmieniłam o nim zdanie.


Oglądając zdjęcia w internecie tego nowego dzieła architektury, byłam nim oburzona – przypominał mi, jak i wielu innym osobom, kontener pracowniczy z placu budowy. Dziś miałam okazję zobaczyć ten budynek na żywo i, o dziwo, zrobił na mnie duże wrażenie. Zdziwiło mnie to, że miałam już o nim wyrobione zdanie i zupełnie nie spodziewałam się, że można je zmienić. A jednak – czasem trzeba coś zobaczyć osobiście, by przekonać się, że wrażenia mogą być zupełnie inne, niż się spodziewaliśmy.


Być może zrobił na mnie wrażenie dlatego, że lubię tego typu brutalistyczne bryły. Ba, uważam nawet, że budynek wygląda znacznie lepiej z zewnątrz niż w środku – choć jednym z głównych argumentów jego obrońców jest to, że to właśnie wnętrze jest fenomenalne i nie należy oceniać go pochopnie.Z czym się jednak zgodzę, to to, że budynek zupełnie nie pasuje do miejsca, w którym się znajduje. Tworzy przez to dziwny kontrast, który odbiera mu majestat, a dodaje jedynie dziwności. Wydaje mi się, że odbiór byłby zupełnie inny, gdyby stanął w otoczeniu nowoczesnych osiedli, a nie w centrum – na tle komunistycznej architektury. Udało mi się również zwiedzić wystawę, która, cóż... nie trafia do mnie. Mam ogólnie problem ze sztuką nowoczesną – zupełnie nie odczytuję jej głębi.


To, co mogę jednak przyznać, to fakt, że jest to chyba najlepszy sposób na poruszanie ważnych tematów w sztuce. W tym przypadku opisy ekspozycji odgrywały dla mnie większą rolę niż samo obcowanie z dziełami. Choć było kilka prac, które swoją formą mnie zaintrygowały, to raczej nie nabrałam większej wrażliwości na ten rodzaj sztuki.


Największą uwagę w tym budynku przyciągały ogromne drzwi i okna z niepowtarzalnym widokiem na Warszawę.


**Podsumowując: **Polecam zobaczyć ten budynek na żywo. Co do wystawy – trudno mi mieć jednoznaczną opinię, bo albo jej nie rozumiem, albo nie o zrozumienie tu chodzi.


#sztuka #warszawa #muzeum

50d1ccab-38c6-444a-8df2-5ce35ccf8b5c
9eed8074-0849-4b83-8f6b-469a7a2f1692
ef33dfb1-3a22-4280-8252-03683b7fc3b0
6489896c-aa6b-42e5-b1e1-265b01fdba46
da8f0127-42eb-47ff-a74b-387c5e385513
cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


A jak ma się sprawa z toaletami?

bojowonastawionaowca

@Cori01 w sumie bardzo ciekawe jak będzie się prezentował już z TR Warszawa w komplecie - to może sporo zmienić w odbiorze

favien-freize

@Cori01 czy na 5. zdjęciu są te słynne "Abakany"?

Zaloguj się aby komentować

"JAKIE TO MA ZASIĘGI?”


Przyznam, że lubię, gdy Netflix pozytywnie mnie zaskakuje – a ostatnio robi to coraz częściej. Tym razem chodzi o serial z polskiego podwórka, czyli „Aniela”. Uwielbiam, kiedy jakaś produkcja wpływa na moje myślenie i zostawia we mnie ziarno spojrzenia na rzeczywistość, które kiełkuje po obejrzeniu – pozwala mi zreflektować się nad tym, co chciał powiedzieć autor. Choć tu akurat zreflektowały mnie dwie rzeczy: jeden poboczny wątek i jeden główny.


Zacznę od tego pierwszego. Im częściej oglądam produkcje, w których występuje młodzież, tym bardziej czuję się dziadersem – choć na razie mam dopiero „trójkę” z przodu. Szokuje mnie, jak wszystko kręci się dziś wokół telefonów, zasięgów, social mediów i pozorów, jakie się w nich kreuje. Wszystko jest nagrywane i trafia do internetu. Co ciekawe, nawet dziadersi z Facebooka zaczynają być tym poirytowani. Przykład z dzisiaj: Pod zdjęciem kobiety myjącej samochód pod maską na myjni samoobsługowej nie było już komentarzy w stylu „hahahaha, ale beka”, tylko jednogłośne „powiedziałbyś jej, że tak się nie robi, a nie od razu zdjęcie do neta wrzucasz”.Jednak w przypadku młodzieży i mojego zrozumienia ich to jest to zmiana, za którą nie nadążam – być może dlatego, że nawet jako nastolatka portale społecznościowe szybko mnie nudziły. Dość szybko zauważyłam też, jak zły wpływ mają na mój nastrój, więc ograniczyłam się do dziaderskiego Facebooka w formie „in Cogito”. Wszystko, co związane z social mediami, wydaje mi się dziś obce i odpychające, a przez to czuję się dziwnie jak w filmach czy serialach odgrywają one nie mała rolę, jakbym była zupełnie z innej epoki, ale może tak jest.


Druga rozkmina to fakt, że Netflix ostatnio ostro jedzie po „klasie wyższej” – świetnie widać to w 1670, Syrenach, a teraz w Anieli. Nawet żarty się powtarzają – te, które mają kpić z burżujów. Nie wiem, czy to tylko moda, czy rzeczywiście narasta jakaś społeczna niechęć do „bananowych” ludzi, którzy z ciężką pracą mają niewiele wspólnego, a są najbardziej widoczni w social mediach. Ciekawi mnie, jak długo utrzyma się ten trend(jeżeli można nazwać to trendem)


Wracając do oceny serialu – domyślam się, że wiele osób się od niego odbije, ale ja jestem zachwycona. Może nie scenariuszem, choć – o dziwo – poza zakończeniem, ciężko było mi przewidzieć, co wydarzy się dalej. Nie czułam dłużyzn, mimo że odcinki trwają ponad 40 minut. To, co mnie najbardziej zachwyca, to zabawa formą: mnogość technik robienia zdjęć, oświetlenie – każde ujęcie wydaje się niezwykle intrygujące i bardzo… eteryczne.


Uwielbiam to, jak przerysowany i surrealistyczny jest ten obraz. Najlepsze jest to, że twórcy nie ukrywają przerysowania postaci – wręcz przeciwnie, mocno czerpią ze stereotypów, dzięki czemu każda postać jest bardzo wyraźna i charakterystyczna. Cudowna jest tutaj Kożuchowska – nie sądziłam, że coś takiego o niej powiem, ale świetnie się bawi swoją rolą i widać, że doskonale się w niej odnalazła. W końcu Małgorzata nie gra Małgorzaty.


Scenografia – absolutnie na plus. Dbałość o szczegóły tego, co znajduje się w tle kadr. Mój ulubiony element? Menel śpiący na automacie do gier – niby nic nie wnosi do fabuły, a jednak nadaje klimat, który zostaje w pamięci na długo.


Z minusów – trochę ich jest. Przede wszystkim zbyt oczywiste rozwiązania, które psują immersję i sprawiają wrażenie leniwego pisarstwa. Wybaczam to jednak za dobrze napisane dialogi – mają swój niepowtarzalny styl. Drugi minus to gra Pazury – mam wrażenie, że zbytnio się nie starał i grał tę samą rolę co zawsze. Dla mnie to spory błąd castingowy. Zdarzały się też momenty, w których łatwo było się pogubić w ciągłości fabularnej – może to kwestia montażu, może scenariusza, ale były sceny, w których nie do końca wiadomo, co z czego wynika.


Podsumowując – bardzo polecam ten serial. Myślę, że warto dać mu szansę, bardzo ciekawe doświadczenie wizualnie już abstrahując od fabuły:)


#polecam #seriale #rozkminy

2da91c06-30e1-4d84-9466-4842008f776e
MementoMori

To masz jakieś małe wymagania jak Netflix Cię zaskakuję, przez ostatni rok to tam same gówno wypuszczają, u nich się kliknięcia liczą nie jakość.

Zaloguj się aby komentować

I TY BRUTUSIE!


Pisząc ten post nie bardzo licze na to, że zostanie on przeczytany bo będzie to dość długa wypowiedź. Jest to dla mnie pewnego rodzaju spowiedź, która chce puścić w eter internetu.


Od kad w miarę dojrzałam i rozmowa z przeciwna płcią przestała być dla mnie stresująca, zauważyłam, że dużo lepiej mi się rozmawia z kolegami, niż koleżankami. Miałam z kumplami więcej wspólnych zainteresowań, wspólne granie w LoL'a, ulubione seriale czy poczucie humoru, które dla większości moich koleżanek było zbyt "ostre". Wspomniane aspekty sprawiały, że przywiązywałam się do tych kumpli czułam więź większa niż miałam z koleżankami, z którymi ciężko było mi mieć nić porozumienia i zaufania. To co też sprawiało, że bardziej mnie ciągnęło do kolegów to, to że faceci byli dla mnie prostsi, łatwiej było mi odczytać ich intencje, a przysłowiowe fochy się nie zdarzały( no może czasem). A częste fochy w relacjach z kobietami wprowadzały mnie w niepotrzebny stres. Nie potrzebne dramy totalnie mnie życiowo roztrajaly(jak w sobie chłopy z tym radzicie to ja nie wiem xd). Wśród relacji z kumplami brak tych dram i ich bezpośredniość w komunikacji była dla mnie ukojeniem.


Jednak to co różniło moje relacje najbardziej między kobietami, a mężczyznami to to, że z żadnym facetem nie miałam nigdy relacji, której mogłabym nazwać "przyjacielską" ale do czasu... Stawiałam tą granicę, żeby nie wchodzić w ryzyko zakochania się. Nawet kiedyś jedna z koleżanek zapytała się jak to robię, że faceci chcą się ze mną kumplować, a nie mnie przyslowio tylko przelecieć. Myślę że wynikało to właśnie z tego że miałam z tymi kumpali wspólne zainteresowania, więc nieskromnie mówiąc realnie czerpali przyjemność z rozmowy ze mna, plus stawiałam granicę. Nigdy ich nie kokietowalam, nie podrywalam i nie rozmawiałam z nimi na intymne tematy, które mogłyby wytworzyć niepotrzebna bliskość. Oczywiście czasem zdarzały się wtopy ale wyciągałam z nich lekcje i im dłużej takie znajomości trwały, były one bardziej solidne i jasne.

Jednak taka sielanka w relacjach koleżeńskich kończyła się zazwyczaj w tym samym punkcie zmian w życiu tych kumpli, otóż wtedy kiedy znajdowali sobie dziewczyny. Ja z ich życia znikalam, kontakt się urywał stopniowo bądź nagle. Byłam często (choć nie zawsze) z automatu nielubiana przez partnerki moich kumpli, choć nigdy nie dawałam im powodów do zazdrości, ani ci kumple, którzy otwarcie mówili, że widzą we mnie "kumpla". Myślę, że to prostu czysto odzwierzęca terytorialnosc, która rozumiem, ale nie pochwalam.


Takie zrywanie kontaktu zawsze było dla mnie bolesne, ale nie mogłam mieć pretensji, często to też był wynik braku czasu z ich strony czy chęć uniknięcia konfliktów( no niestety często komunikacja w związkach leży), które nie były warte relacji z kumpela od gierek i wspólnego smieszkowania.


Co do tego jak podchodzę w życiu do relacji, to wiem, że sama popełniałam w nich błędy, traciłam relacje bo wykazywałam w nich za mało zaangażowania mimo tego, że były dla mnie ważne, albo pod wpływem trudniejszego etapu w życiu totalnie je olewalam licząc, że potem się to naprawi. Nie dało się naprawić. Stąd też wyciągałam lekcje i pewne refleksje, że w życiu najważniejsi są relacje, które nam sprawiają radość i satysfakcję i tak oczywiście hierarchizację się relacje i partner, dzieci, rodzina będą ważniejsze, później przyjaciele, jeszcze później koledzy, znajomi, znajomii z pracy itp. Ja ta hierarchię oceniam pod względem ilości poświęconego czasu(jak ktoś potrzebuje mojego wsparcie to hierarchia nie ma znaczenia, a ważność problemu), ale myślę, że przy dobrych checiach, da się dbać o każda relacje, która jest dla nas ważna i sprawia nam przyjemność i nas pozytywnie buduje, tak żeby nikt nie poczuł się poszkodowany.W imię zasady, że dorośli ludzie po prostu potrafią się dogadać. Uważam, że ludzie, którzy nas otaczają, również nas tworzą i bez nich bylibyśmy jak puste niezapisane karty. Dlatego z każdą utraconą znajomością, odczuwam nieopisaną stratę, a jeżeli dotyczy ona przyjaźni(czasami z takimi ludźmi jest się bliżej niż z rodziną, bo nie zawsze rodzina równa się przyjaciel)czy związku i osób którym poświęcałam dużo czasu, jest to strata której żadne słowa nie są wstanie tego opisać.


Dlatego jest i on Brutus, sytuacja, której kompletnie nie potrafię zrozumieć i sprawia że jest to coś co wyrywa kawałek mojego serca, duża część energii, emocji i całą masę zaangażowania i przyjemności z jakościowej i rozwijającej rozmowy. Jest to relacja, której końca się nie spodziewałam. Trwała 4 lata, a zakończyła się z dla mnie kompletnie niezrozumiałego powodu, powodu który był dla mnie zrozumiały w poprzednich przypadkach, ale nie w przypadku człowieka którego nazywalam prawdziwym przyjacielem (w całym swoim życiu miałam ich dwóch, teraz został 1, a partnera nie zaliczam do tej kategorii bo jest on naturalnie kimś więcej).


Słowem wstępu, moja relacja z tym przyjacielem była na swój sposób wyjątkowa, znaliśmy się tylko przez internet i przez telefon. Mieszkamy w różnych krajach i nigdy nawet nie było okazji żeby się zobaczyć, co w tej reakcji nie było dla mnie ważne, co było ważne to więź. Rozmowa na tym samym poziomie i to, że jak tylko miałam jakiś problem to zawsze mogłam do niego zadzwonić i to obgadac no i dostać realne wsparcie, a on miał to samo ode mnie. Pomógł mi niezmiernie bardzo i wyciągnął z jednego z największych dołków jakie mialam, sam twierdził, że również bardzo mu pomogłam. Więc hmm znajomość była równa? Wspaniałe się rozmawiało o książkach, filmach, wydarzeniach społecznych czy filozofii czy po prostu o jakiś odmóżdzajacych smieszkach. Uwielbialam rozmowy gdzie mieliśmy różne zdanie na jakiś temat, choć czasem powodowało to spięcia to praca nad rozmową sprawiała, że koniec końców dużo z takiego dialogu oboje wynosiliśmy. Sama uważam, że bardzo ciężko natrafić na kogoś z kim ma się wspólne flow, ja poznałam myślę w życiu wiele ludzi, ale takich z którymi czułam nic porozumienia było na tyle nie wielu, że jak się już przytrafiało taka osobę spotkać to się cieszyłam jak głupia i robiłam wszystko żeby taką znajomość utrzymać. Choć może czasem za mało, skoro efekt jest jaki jest.


Pewnego dnia dostaje wiadomość od Brutusa, która w skrócie można sparafrazować do "było fajnie, znajomość z tobą bardzo mnie rozwinęła, ale moja nowa dziewczyna jest zazdrosna, a ja dla niej zrobię wszystko, także dziękuję za współpracę nie będę już z tobą utrzymywać kontaktu, jak coś się będzie działo to pisz". Dla mnie ta sytuacja jest tak bardzo niezrozumiała, że jedyne co mi przyszło do głowy to, to że nasz wspólny kontakt zaczął go męczyć, w co zaprzeczył więc jeszcze bardziej mnie to szokuje i sprawia, że ciężko mi uwierzyć w jakie kolwiek relacje przyjacielskie(nie chce myslec to co mówi większość, że przyjaźń między facetem, a kobieta nie istnieje, bo nie jesteśmy chyba prostymi zwierzętami, które muszą się parzyć każdy z każdym i chyba kierujemy się czasem czymś więcej niż tylko instynktem). Bo prócz ostatniej przyjazni, która jest chyba dla mnie ostatnia nadzieja na wiarę w to że warto się angażować w znajomości, które nie są związkiem.


Nie wiem jak mają też inni, ale o ile osoba z którą jestem, jest dla mnie najważniejsza, to nie umiejsza to innym Choć zdaję sobie sprawę, że dla dużej grupy ludzi do szczęścia wystarczy tylko partner, a reszta osób nie ma znaczenia choć to zupełnie nie moja rzeczywistość.


Nie wiem jak ludzie postrzegają miłość, myślę że każdy ma inną definicje, ale w przypływie złości zawsze obwinialam kobiety moich kumpli i przez to w jakiś sposób kierowałam mimowolnie nienawiść w ich stronę, że to wszystko ich wina i że wredne z nich manipulantki, myślące tylko o sobie . Ale prawda jest taka, że to nie ich wina, one po prostu robią to intuicyjnie bo takie są normy społeczne. Nie do końca zastanawiając się nad konsekwencjami swoich czynów i słów. One po prostu mnie nie znają wiec właśnie jedyne czym mogą się kierować to hmm stereotypem. Winie jednak w tym przypadku tych bliskich mi kumpli czy przyjaciela. Sama nie mogłabym pokochać kogoś, kto chce ode mnie urwania kontaktu z bliskimi mi ludźmi mającymi na mnie dobry wpływ, wyraźnie widząc, że mnie to unieszczęśliwia. Choć może się mylę i miłość polega na spełnianiu zachcianek drugiej osoby bez względu na koszt własnego szczęścia bo szczęście partnera = własne szczęście. Pewnie wszystko zależy od punktu widzenia, ale szkoda tylko, że są w takich przypadkach postronych osób, ktore muszą ponosić koszty takich poświęceń.


Pewnie sama nadawalam tej przyjaźni większą wartość niż ona miała. Być może czułam w niej za duża pewność, że tak radykalnej decyzji on nie podejmie i zrobi wszystko by dogadać się z nową partnerką, gdzie jak sam mówił komunikacja jest na wysokim poziomie. Wiedziałam, że ma obiekcje, ale myślalam, że im lepiej go pozna tym dostrzeże ja jak uczciwa i dobroduszna osobę trafiła, która żadnych intryg i zdrat nigdy jej nie sprawi, więc nie ma czego się obawiać. A jak mnie pozna, bo było to w planach to jeszcze bardziej się przekona, że nie ma co wpływać na jedyna przyjaźń jaką ma jej partner. Choć może jedno stronnie kompilacja była dobra i ona mówi wyraźnie czego chce, a on nie doknca skoro nie potrafił wyjaśnić, że moja znajomość z nim jest czysto platoniczna i równie dobrze mogłabym być facetem z bardzo babskim głosem. Czuje się dziwnie, że nie była "warta" nasza przyjaźń wysiłku włożonego w dogadanie się między nimi.


No ale być może nie chodzi o to, kim i czym jestem, a o czas, który mi poświęcał nawet jeżeli to było pół godziny pisania tygodniowo czy telefon raz na miesiąc, wcześniej kontakt był dużo bardziej intensywny, ale dla mnie zrozumiałe jest to, że oboje jesteśmy w nowych związkach(poprzednia dziewczyna nie miała, ze mną problmu) więc oboje się na nich skupiamy, choć dla mnie zawsze był gdzieś czas, żeby opisać coś i podtrzymywać relacje. Sprawiło mi to radość dzielenie się informacjami, które wiem że go też ciekawily. Liczyłam że z czasem samo się wszystko unormuje. Nigdy nie wymagałam od niego atencji i nie jest to dla mnie problem jak ktoś mi na coś odpisuje po paru dniach. Nigdy też nie komentowałam jego relacji, w imię zasady, że jeżeli ktoś sam nie zapyta mnie o zdanie co do problemu związkowego to go nie komentuje. W tym przypadku, co myślę powiedziałam w emocjach w słowie na "dowodzenia". W normalnej sytuacji nigdy bym tego nie powiedziała, bo to nie mój związek nie moja sprawa. No chyba, że ktoś przez niego urywa ze mną kontakt...no ale to też nie moja decyzja, na którą wpływu totalnie nie miałam. Dla mnie jedynie liczyła się dobra intencja i dbałość o relacje tak żebym nie czuła że jest ona na przymus, ilość poświęconego czasu nie miała znaczenia. No może bardziej jestem w stanie wiele zrozumieć choć jak widać nie wszystko. Być może za dużo wymagałam, sama już nie wiem, jest to dla mnie na pewien rodzaj niedokończona i niewyjaśniona sprawa, ale też chyba sens wyjaśniania jej nie istnieje skoro decyzja zapadła. Także wszystko się kiedyś kończy, a powody końca nie mają znaczenia. Choć warto mieć ciepłe wspomnienia, to aktualnie czuję tylko zdradę i rozczarowanie, choć też pewna infantylność z mojej strony, że nadaje realacja przyjacielskim zbyt duże znaczenie w moim życiu bo nikt normalny tego nie robi, albo tylko ja odnoszę takie wrażenie.


Podsumowując, czy powinnam być rozczarowana skoro, wiedziałam jakie jest podejście Brutusa do związków, oparte na racji, że wszystko dla związku bez względu na cenę, chyba nie. Mimo to łudziłam się, że będzie inaczej. Jest mi po prostu niezmiernie żal, że moim bliskim przychodzi tak łatwo urwanie ze mną kontaktu, eh nie tylko ze mną, bo taki problem nie dotyczy tylko mnie. Jest po prostu chyba tak że ludzie dzielą się na tych co się przywiązują o tych co wystarczy lekkie podkniecie w relacji lub jakiś inny błahy, choć wygodny powód żeby tą relacje zakończyć. Myślę że w tym przypadku, gdyby realacja była solidna jak myslalam, wystarczylo by się trochę postarać by to jakaś rozwiązać, porozmawiać, być może w trójkę, być może potrzebna by była jakaś przerwa na dogadanie się między nimi w związku, a może nawet ewentualne spotkanie w czwórkę z również moim chłopakiem.


Problem w tym, że tu chyba chodziło o atencję i za duża ilość czasu, która mu zabierałam. Nie wiem jak wyglądał ich układ czy po wieksciu związek jego dziewczyna również zerwała kontakt ze znajomymi i przyjaciółmi. Wnikać nie będę. Z mojej perspektywy dało się to inaczej rozwiązać, ale do tego trzeba chęci a nie pójść na łatwiznę, co chyba tylko pokazało, mi, że nigdy nie powinnam wierzyć w przyjacielskie relacje, stąd się nie dziwię, że ludzie potrafią się czuć samotni nawet w otoczeniu masy ludzi. Eh byłam z tej przyjaźni bardzo dumna, ale cóż koniec mojego biadolenia, jedyne co mogę zrobić to po prostu się z tym pogodzić.


#zwiazki #rozkminy #zalesie

fc10e1a7-bd93-4079-9de8-4120166183a9
GazelkaFarelka

@Cori01 postaw się na ich miejscu

Alembik

@Cori01 Teraz to smutłem.

Masz przytulaka ode mnie. (づ•﹏•)づ

mannoroth

@Cori01 i jak udało mu się zamówić stolik tak, ze wszyscy siedzą po jednej stronie...

Zaloguj się aby komentować

"Co wtedy, kiedy śpiew przestaje działać?"


Na platformie Netflix pojawił się nowy serial o nazwie "Syreny", przyciągnął mnie z trzech powodów, jest krótki (ma tylko 5 odcinków), występuje w nim Milly Alcock, oraz był na pierwszym miejscu top 10, a to, że miałam ochotę obejrzeć cokolwiek do kotleta to akurat padło na ten serial.


No i bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, pomimo opinii, które w zasadzie hejtuja ten serial bo jest podobno "marna podróbką serialu Biały Lotos". Ja tego serialu nie widziałam, a jedyne co o nim wiem, to to że jest to satyryczny komentarz życia ludzi z wyższych sfer. W tym serialu też tak zwane wyższe sfery są punktem zaczepienia. Gdyż całe tło historii dzieje się w posiadłości multimilionera, ale czy jest to historia o tym jak bagatym ludziom odwala, no nie bardzo, bym powiedziała.


Co prawda są poboczne wątki, które próbują wyśmiać to jak ci turbo bogaci są snobistyczni i że mają odklejke, ale to nic nowego, nie jest to coś czym tym ten serial zachwyca, po za tym świat bogaczy jest tu pokazane w tak surrealistyczny sposób, że ciężko by było uwierzyć, że jest to pewien rodzaj prawdziwego odzwierciedlenia. W tej historii jednak moim zdaniem chodzi o to czym w zasadzie jest sam tytuł, czyli o "Syreny".


O tym jak kobiety wykorzystują swój "syreni śpiew" co można przełożyć na po prostu "manipulacje" (choć nie do końca to dobre słowo) do tego by układać sobie rzeczywistość pod ich dyktando, zwłaszcza gdy są hipnotyzująco piękne. Dla takich "syren" jednak problem pojawia się wtedy kiedy syreni śpiew przestaje działać, czy to na mężczyzn, których uwodzą czy na inne kobiety widzące w nich swój ideał do którego chciałby dążyć. Wtedy zaczarowana osoba widzi kto tak naprawdę kryje się za tym cudownym obrazkiem, widzi tam potwora czyli nikogo innego jak własne odbicie. Odbicie swoich słabości i błędów popełnionych w imię pożądania.


Choć czy z odkryciem potwora przychodzi w ofiarach syren jakąś refleksja, otóż nie. Cała wina spada na ich "oprawce". Czy to multimilioner oskarża swoją żonę o to, że dla niej urwał kontakty z własnymi dziećmi. Czy to znajomy bohaterki oskarża ja o uwodzenie i niszczenie jego życia. Czy to usprawiedliwia syreny za to, że wykorzystują swój "śpiew" żeby uzyskać to co chcą, myślę, że nie, ale robią to bo to działa (nie na wszystkich co też fajnie ten serial pokazuje), więc czemu by nie skorzystać?


Podsumowując, jak ktoś lubi krótkie historie obyczajowe, ubrane w ładny obrazek i nuta surrealizmu, to bardzo polecam, historia jest spójnie napisana, ani razu się nienudzialam, ani też nie miałam ochoty przewijać, a to co najbardziej lubię, nie jest to pusta historia i można cos z niej wyciągnąć. Również jak ktoś jest fanem Milly Alcock to się nie zwiedzie, bo jest fenomenalna w swojej roli.


#seriale #rozkminy #logikakobiet

c35fe146-ba5a-4558-8e9f-433f6b723b2c
cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Bardzo lubię Twoje opinie o filmach i serialach. Piszesz w ciekawy sposób o produkcjach, na które normalnie nie zwróciłbym nawet uwagi, a tak kolejny raz czuję się zachęcony do zapoznania się z czymś. : )

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu trafiłam na FB na profil artystki(o ile jest to prawdziwa osoba, bo w czasach AI zaczynam już wątpić w większość rzeczy, które widzę w internecie), która tworzy grafiki, również za pomocą AI, choć nie wszystko. Które są dla mnie czymś co w jakiś nieokreślony sposób trafia idealnie w poczucie mojej estetyki, wywołując we mnie uczucia nostalgii i niepokoju powiązanego z ciekawością. Nie wiem czy ten rodzaj sztuki ma swoj gatunek, ale jakby jeszcze nie miał, to nazwałabym to właśnie sztuka niepokoju. Nie jest to typowy horror, ale coś co budzi ciekawość i z chęcią weszło by się do tych obrazów sprawdzając co tam się kryje choć zdrowy rozsądek mówiłby żeby jednak zawrócić, tak jak właśnie to bywa w typowych horrorach, ale jest pewna znaczącą roznica, że patrząc na ten rodzaj sztuki, właśnie wcale nie musi się kryć tamnic strasznego nikt nie zastosuje jump scare, a wszystko to co czujemy to tylko wyobraźnia.


Profil artystki: https://www.facebook.com/share/18YN6xxdfp/


No i trochę moich ulubionych grafik, jak ktoś zna artystów tworzących podobne dzieła będę wdzięczna za polecajke!


#sztuka #rozkminy #fotografia

cf745703-d01f-416f-85c6-ca683240cfa8
3ccab07f-c5c4-4f81-aaf3-bdb9638f2fc7
ef8d94c6-a636-4111-a1b2-dcd606cd8aa0
88ae22f1-a7d2-4675-b830-f19be7c8a3ae
a2719750-30bf-4d9f-a6e9-f60535c3413d

Zaloguj się aby komentować

Jak ja uwielbiam takie produkcje! W końcu wzięłam się za oglądanie animacji "Legenda Vox Machiny", od dawna miałam to na swojej liście, spodziewałam się, że obejrzę coś co będzie dla mnie zwykłym serialem do kotleta, przyjemnym ale niczym specjalnym. Ale bardzo się pozytywnie zaskoczyłam jak z odcinka na odcinek przekonywałam się, że ten serial idealnie trafia w moje gusta.


Ma w sobie wszystko czego mogłabym wymagać od świata fantastyki. Różnorodny ale spójny świat przedstawiony. Różnorodni złoczyńcy, lecz jeden głowy boss z którym bohaterów walczą na przestrzeni 3 sezonów. Każdy z bohaterów jest ważny, co bardzo widać podczas scen walki, w których odnoszę wrażenie, jakbym oglądała mecz LoL'a gdzie najważniejsza jest współpraca, co dodatkowo podbija jakość tego serialu, że choreografia walk jest przepiękna i wciągająca, nie ma tam zwykłego machania mieczem czy chaosu na kadrach, wszystko wydaje się mieć sens i rytm. Coś co jest dla mnie nie zwykle ważne, czyli dobrze napisani bohaterowie, do których widz się przywiązuje i których realnie da się polubić. No i masa fajnego poczucia humoru. A to co skradło moje serduszko czyli dobrze napisany motyw drogi, który w świecie fantastyki uwielbiam, a zwłaszcza że mimo drużyna pokonuje razem drogę do pokonania głównego złola, to również każdy z bohaterów ma swoją własną, co jest dodatkowym smaczkiem.


Choć obiektywnie oceniając ten serial domyślam się że nie jest od dla każdego, mimo wielu trudnych walk, bohaterowie wydają się być niezniszczalni, czy czasem niektóre rozwiązania są infantylne. No ale właśnie tutaj też jest odpowiedź, jak ktoś szuka czegoś co pozwoli mu się oderwać od świata codziennego to właśnie w tej historii można to znaleźć bo nawet jak na animacje, immersja z światem przedstawionym jest na wysokim poziomie, zwłaszcza jak przedstawione są niektore kadry, ktore po prostu są przepiękne, nie wiem jak ten serial byłby odbierany przez fana świata D&D ja go prawie nie znam, więc nie mam porównania. Jednak wydaje mi się, że dusza tego uniwersum jest zachowana.


#seriale #fantastyka

54651c05-c4aa-4300-8a7d-b357534c5bea
pszemek

Moim zdaniem pierwsze dwa sezony były zdecydowanie lepsze niż trzeci, ale ogółem racja, bardzo fajny serial

cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Bardzo fajny wpis - namówiłaś mnie do dania temu serialowi drugiej szansy, ponieważ kiedyś odpuściłem po jednym odcinku.

Bjordhallen

@Cori01 jeszcze jeden zabieg lubię w tym serialu.

Każdy superbohater ma cechę negatywną - zgodnie z hasłem: super moc niesie za sobą dużą odpowiedzialność.


Podobny motyw był w serialu the boys


No i fakt, że the critical role spełniło marzenie ekranizacji swojich zapisków z sesji

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu natrafiłam na mema (inny niż poniższy), który nawiązywał do tego, że studenci sprzed ery chata gpt są "półkę" wyżej niż Ci obecni, którzy mają tak duże ułatwienie dzięki czatowi, że nijak się ma ich praca i nauka do wysiłku ich poprzedników. Przypomniało mi to krótka dygresje jednej z Pani profesor, która podczas wykładu, była pod wrażeniem, że większość studentów chodzi na wykłady z laptopem. Nawiązała do tego, że za jej czasów pracę dyplomowe pisało się na maszynie do pisania i jak popełniło się jakiś błąd trzeba było przepisywać stronę od nowa.


Doświadczenie o którym powiedziała profesor, na temat moment dało mi ulgę, że ja już jestem studentką w czasach w których nie muszę się martwić o błędy i literówki, bo Word mi je poprawi, a nieudane zdanie wystarczyło napisać jeszcze raz. Było to dla mnie totalnie nie do pomyślenia, żeby tak dużo czasu poświęcać na pisanie. Aktualnie zastanawiam się jaki to mialo wpływ na studentów, którzy wszystko musieli robić ręcznie. Czy to wymuszało na nich bycie bardziej dokładnym i czy w końcu sprawiało, że byli to naukowcy "lepszej jakości".


Ciekawa jestem jak aktualnie czują się studenci, którzy korzystają na codzien z czata i mogą nawet go poprosić o redakcję napisanego tekstu, bez wysiłku poprawiającego styl i jakość tekstu, czy daje odpowiedź na pytanie znacznie szybciej niż przeszukiwanie stron pokolei. Sama korzystałam z Googla, choć i były sytuacje gdzie informacje mogłam znaleźć tylko w bibliotece lub w rozmowie z prowadzącym zajęcia. No ale jednak czatgpt to zupełnie wyższy poziom pomocy jaką można uzyskać, zastanawiają mnie jednak konsekwencje tego w jakości kształcenia i nabytych później umiejętności i tych miękkich i twardych. Jednak sama kontaktu z ludźmi w czasach szkolnych już nie mam więc tylko mogę sobie mówić że "dzisiajsza młodzież jest jakaś taka nie taka i ze wszystkim ma łatwiej" ;)


#rozkminy #chatgpt #zalesie

2e03f186-84ec-44ce-b21f-1fa7c35e24a8
jonas

Ciuchy wyprane na tarze w pobliskiej rzece nie były bynajmniej czystsze niż te wyprane w magicznej skrzynce, do której wrzucasz brudne, dodajesz trochę magicznego proszku do szufladki, naciskasz magiczny guziczek i za godzinę wyciągasz czyste. Podobnie z naczynami, też są obecnie magiczne skrzynki działające na tej samej zasadzie - wkładasz brudne, guziczek i wyciągasz czyste. Nasze prababki oddałyby się zgrai syfilitycznych dewiantów i to na jeżu za takie magiczne skrzynki, znakomicie ułatwiające życie.


Lenistwo jest motorem postępu i przyczynkiem do ułatwiania sobie życia, a także ojcem mnóstwa wynalazków. Prace pisemne na studiach opędzlowywane czatem GPT zamiast ścibolone znaczek po znaczku na maszynie dadzą studentom o wiele więcej czasu na inne rzeczy. I kwestią osobniczą jest, czy będzie to chlanie i rozpusta, czy jednak jakaś naprawdę twórcza praca, zgodna z zainteresowaniami danego osobnika, na której wszyscy skorzystają. Poza tym nikt ocen ze studiów nie bierze pod uwagę na jakimkolwiek późniejszym etapie życia, jak też nikt poza promotorem nie czyta prac magisterskich/inżynierskich.

Czokowoko

To zależy, ja bym osobiście z czata nie korzystał przy pisaniu pracy bo potrafi niezłe bzdury tworzyć. Natomiast korzystałbym jak cholera do nauki, żeby wyjaśniał zawiłe wzory, obliczenia itd. wykładowcy często rzucali formułki które trzeba było ryć na pamięć i nie było czasu na szukanie zrozumiałej definicji.

poprostumort

To jest po prostu to co zwykle - demonizowanie nowych technologii bo są nowe i gloryfikowanie "sprawdzonych rozwiązań" bo są tradycyjne. Nic nowego. Każda z nowych technologii miała zepchnąć ludzkość w kompletną głupotę, przybliżyć idiokrację i w ogóle sprawić że się bydło nie będzie cielić a na ziemniaki stonka spadnie. A jak to wygląda? Ano jak ludzkość się rozwijała tak się rozwija, technologia jak parła do przodu tak prze a poziom życia jak rósł tak rośnie.


Czy studenci będą używać LLMów do tego żeby niskim kosztem ojebać zajęcia? Oczywiście że tak - tak samo jak przez lata używali innych rzeczy żeby zrobić ale się nie narobić. Jak wchodziły nowe matury (uprzedzając pytanie, kolonoskopia odbębniona) to było jojczenie że te stare to miały wymagania a te nowe to gówno które niczego nie wymage. Jak wchodziły/wychodziły gimnazja to było jojczenie że przed/po nich było lepiej.


A prawda jest taka że powszechny dostęp do edukacji zawsze będzie miał grupę leserów którzy zdecydują się na to żeby robotę ojebać na lewo. I to tylko i wyłącznie ich problem - bo nauka służy temu żeby zdobywać wiedzę, papierek jest dodatkiem. Jak przelecisz studia na GPT to i tak w końcu będziesz musieć nadrobić braki jeżeli ich potrzebujesz. Nie zostaniesz naukowcem bez wiedzy, lekarzem bez umiejętności czy specjalistą bez zrozumienia tematu.


Za to ten sam GPT pozwoli temu naukowcowi na przeoranie setek prac naukowych żeby znaleźć te z którymi może się zapoznać jak pracuje nad konkretnym projektem. Lekarzowi pozwoli zebrać wszystkie możliwe przyczyny danych objawów zamiast tych co pamięta. A specjaliście pozwoli szybciej przygotować konkretne rozwiązania zamiast klepać bezsensownie koło na nowo.


Postęp zawsze wydaje się straszny.

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu dzięki poleceniu natrafiłam na serial "Devs", na który właściwie gdyby nie wspomniane polecenie nawet nie zwróciłabym na niego uwagi, jest to raczej niszowy serial, a przynajmniej mi się tak wydaje. Jednak pomimo tego, ze pod wieloma względami ten serial kuleje, jak chociażby pod względem castingu czy nieprzekonywującej gry aktorskiej, która nie wiem czy wynika ze słabych umiejętności aktorowi czy ich złego poprowadzenia przez reżysera, czy jest wiele ujęć, które w zasadzie pełnią tylko role teledysku do puszczanej muzyki w tle nie wnosząc nic do fabuły, ale ma w sobie ten serial cos czego zazwyczaj szukam w dziełach, czyli myśli z która nas dane dzieło zostawia. Ten serial zostawił mnie z dwoma takimi myślami jedną z nich jest poniższy dialog


"-Co to jest?

-malowidła w jaskini we Francji

-jak dawno temu to było?

-nieco ponad 30tys lat temu

......


-Ludzie tam nie żyli w jaskini przez dekady czy stulecia a przez milenia, niektóre malunki dzieli 5 tysięcy lat, 5 tysięcy lat, te samo miejsce te same malunki, jak mogło nic sie nie zmienić przez taką ilość czasu?"


Sam ten dialog daje myśl, która jest często poruszana, o tym ze rozwój technologiczny rośnie wykładniczo i im więcej wiemy tym szybciej się cos zmienia, ale jednak daje to pewien obraz tego jak dziwne to jest, co musiało się stać i jaka myśl musiała wykiełkować w kimś kto ten rozwój popchnął do przodu i jak to się działo właśnie, że przez te 5 tysięcy lat nie wiele sie zmieniło, albo pozornie nie wiele się zmieniło?


Druga myśl dotyczy wolnej woli i tego czy ona istnieje czy świat jest zdeterminowany czy nie, serial nie odpowiada na to pytanie, została tam odpowiedz do wolnej interpretacji przez widza. Jednak autor w ciekawy sposób ugryzł ten temat tworząc myśl, iż grzechem pierworodnym człowieka właśnie była wolna wola, wyjście po za schemat przeznaczonych ścieżek. Czyli stawia tezę, że być może jest jakaś szansa na wyjście po za schemat, ale czy to coś zmienia? Czy i tak rzeczywistość dostosuje sie do określonej linii wydarzeń.


Podobną tematykę poruszał serial "Dark", ktory pod względem technicznym jest znacznie lepszym serialem, jednak to w przypadku "Devs" bardziej można sobie pozwolić na "rozkminy", jeżeli ktoś lubi tematykę związaną z fizyką kwantową i rozmienieniem pojęcia wolnej woli, może się na tym serialu dobrze bawić choć uprzedzam, ze pod względem realizacji nie do końca może to każdemu podpasować.


#seriale #rozkminy

602a1472-e376-4229-8d43-bbaf3ba964eb
cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Sam ten dialog daje myśl, która jest często poruszana, o tym ze rozwój technologiczny rośnie wykładniczo i im więcej wiemy tym szybciej się cos zmienia, ale jednak daje to pewien obraz tego jak dziwne to jest, co musiało się stać i jaka myśl musiała wykiełkować w kimś kto ten rozwój popchnął do przodu i jak to się działo właśnie, że przez te 5 tysięcy lat nie wiele sie zmieniło, albo pozornie nie wiele się zmieniło?


Nieprawdaż? : D


W 1903 roku pierwszy lot samolotem. Niecałe 60 lat później pierwszy lot w kosmos - niesamowite, jak w tak krótkim czasie ludzkość dokonała tak dużego postępu w technologii.


Też mnie to zastanawia, jak to jest, że przez wiele stuleci pozornie niewiele się zmieniło. I też mocno uderza mnie to, jak wielu zmian doświadczyła moja babcia przez całe swoje życie. W końcu urodziła się w czasach, w których telewizja była czarno-biała, telefony komórkowe nie istniały, a o internecie to nawet nikt chyba nie śnił.

Zaloguj się aby komentować

W ramach tego, ze teraz jest głośno(i słusznie) o serialu "Dojrzewanie" chciałabym napisać cos od siebie. Nie chce sie skupić na tym jak genialnie ten serial został zrealizowany, jak perfekcyjnie zostały pokazane emocje i jak bardzo ważne tematy porusza. Chciałabym jednak powiedzieć o dwóch dialogach, które dotyczą także i mnie i moich osobistych doświadczeń.


Pierwszy z nich to dialog miedzy Psycholog, a oskarżonym o morderstwo koleżanki 13 letnim chłopakiem(Jamie). Jednym z celów jakie miała pani psycholog było poznanie nastawiania Jamiego do swoich koleżanek:


"-podobasz się dziewczynom?

-Nie

-Dlaczego uważasz, ze nie?

-Bo wiadomo...

-Bo?

-Bo jestem brzydki.

-Jak się z tym czujesz?

-Nie powinna Pani zaprzeczyć?

-Dlaczego?

-Bo tak ludzie robią"


Ten dialog był dla mnie o tyle znaczący, że bardzo przypomina mi te schematy myślenia, które są powielane na Wykop na tagu przegryw. Z jednej strony jest to schemat gdzie człowiek sam siebie poniża, ale oczekuje pocieszenia od rozmówcy, zaprzeczenia tych myśli, ale jest to pułapka, bo każde pocieszenie powoduje jeszcze większe utwierdzenie sie w tym, że myśli się o sobie w "słuszny" sposób. Łatwo w nią wpaść, bo właśnie na taką patologiczną samokrytykę nigdy nie ma dobrej odpowiedzi, wtedy wpada sie w pętle kompleksów i nieudolnych prób znalezienia lekarstwa na nie(w przypadku Jamiego, było to wyzywanie kobiet pod ich zdjęciami na instagramie).


Jest to dla mnie poruszające bo sama w takie pułapki wpadałam i pewnie nie raz jeszcze będę wpadać z różnych przyczyn, choć chyba poznanie takiej przyczyny jest w tym przypadku najważniejsze, żeby z tej pułapki sie wydostać. Nikomu nie życzę takiego stanu jest on dla mnie czymś co mnie niezmiernie martwi i boli jak widzę coś takiego u innych osob, wiec dlatego tez unikam od dawna czytania wpisów z tagu przegryw bo jest to sytuacja ludzi, na której nie ma dobrej odpowiedzi i pozostaje tylko bezsilność.


____


Drugi dialog, to raczej monolog, ojca Jamiego z czwartego odcinka. Wyrzucał on z siebie, jak chciał, żeby jego syn był męski i twardy, radził sobie w sporcie i jak on nie radził sobie z tym kiedy ojcowe innych chłopców śmiali sie z jego syna kiedy ten był nieporadny w gre w piłkę czy szybko się zniechęcił do sportów walki(najprawomocniej nikt się nie śmiał, to była jego iluzja). Opowiadał to z widocznym żalem do siebie i poczuciem winy, za wymuszanie na swoim synu czegoś co uważał za słuszne.


O ile wiem, że czasy się zmieniają i teraz juz coraz mniej kładzie się nacisk na to żeby każdy spełniał swoje role pod określone dyktando i wzór, tak jednak ja jeszcze jestem z tego pokolenia, gdzie w szkole wymagano od dziewczynek zachowywania sie jak dziewczynki, a od chłopców żeby byli tacy jak to na chłopaków przystało. Jest to jeden z bardziej krzywdzących schematów, w które ja tez wpadłam i jest mi przeogromnie wstyd za to, że kiedyś(i pewnie aktualnie mimowolnie) zdarza mi sie kogoś ocenić, bo nie spełnia wymagań męskiego faceta, czy kobiecej kobiety. Choć też jest mi wstyd za ludzi, który w moim otoczeniu oceniają kogoś na podstawie "braków", które brakami nie są tylko bezmyślnym stereotypem.


Oczywiście takie "wymagania" sa absurdalne, jak choćby to, ze facet nie ma prawda płakać, musi umiec sam wszystko naprawić czy więcej zarabiać, albo do kobiet, ze jak przeklina czy pali papierosy to juz jest niekobieca i takiej to nie wypada. Tak u mnie w domu po wypowiedzeniu "k⁎⁎wa" z moich ust, były komentarze ojca w stylu "nie przeklinaj, jesteś dziewczyną, a to nie wypada". Sa to jakieś dziwne i bezcelowe przyzwyczajenia, które w moim pokoleniu (30lat) są jeszcze często spotykane, mam tylko nadzieje, ze młodsze pokolenia nie będą miały nakładane na siebie takiej presji i nie będą wpychane w poczucie winy jeżeli pewnych oczekiwań spełniać nie będą.


#przemyslenia #seriale #zalesie

3919fca1-d461-4d40-be7f-df49a219ea90
cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Tag „przegryw” to niestety bagno, które potrafi mocno wciągnąć i potem nie chce wypuścić. Jak kiedyś przeglądałem, z mniejszej lub większej ciekawości, a przez pewien czas nawet lekkiego utożsamiania się, to dość szybko zauważyłem, że to bardzo toksyczne środowisko. Licytowanie się, kto ma gorzej, obwinianie wszystkich o swoje porażki czy próby ściągania w dół, jeśli komuś się udało naprawić coś w swoim życiu.


Najgorsze jest ich podejście do kobiet, a przede wszystkim wrzucanie wszystkich do jednego wora, co jest krzywdzące dla tych fajnych niewiast. No i to wzajemne nakręcanie się.

hejno

@Cori01 moim zdaniem źle interpretujesz. Oni nie chcą żeby ktoś zaprzeczył tylko ich to wkurza i właśnie takiej odpowiedzi się spodziewali. To coś w stylu "wszystko będzie dobrze" kiedy jesteś w emocjach i wiesz że będzie chujowo tylko jeszcze się z tym nie pogodziłeś, a ktoś właśnie Ci zaprzecza swoim "wszystko będzie dobrze"

posamenkulen

@Cori01 Tag „przegryw” na WYKOP.PL to miejsce, gdzie osoby czujące się odrzucone i nisko oceniane przez same siebie szukają ujścia dla swoich frustracji. Często mają one trudne doświadczenia z relacjami – zarówno w rodzinie, jak i poza nią – co sprawia, że łatwo wpadają w pułapkę negatywnego myślenia. W praktyce oznacza to, że każda próba wsparcia czy pocieszenia może zostać źle odebrana i utwierdzić ich w przekonaniu, że są gorsi, niż są w rzeczywistości.

Z psychologicznego punktu widzenia takie zachowania to forma obrony przed bólem i uczuciem odrzucenia. Dla wielu z nich forum to miejsce do wyładowania emocji, ale też przestrzeń, gdzie negatywne przekonania o sobie są potwierdzane przez innych. W efekcie, zamiast znaleźć pomoc, pogłębia się ich izolacja i utrwala niska samoocena.

Rozpoznanie tych mechanizmów jest ważne, bo choć frustracja i bunt są zrozumiałe, warto szukać zdrowszych sposobów radzenia sobie z emocjami – na przykład przez wsparcie psychologiczne lub rozmowę z osobami, które potrafią obiektywnie spojrzeć na sytuację.

Zaloguj się aby komentować

Jednym z moich ulubionych tematów pop kultury jest sci-fi, a to, że trochę już dzieł w tym gatunku przyswoiłam(choć nie tak dużo jakbym chciała), to coraz trudniej mi trafić na coś co daje mi satysfakcje w opisie świata czy przedstawionej myśli przewodniej. Jednak w ostatnim czasie zaskoczyłam się pozytywnie w kilku przypadkach, a jednym z takich przypadków jest książka Janusza Zajdla " Wyjście z cienia". Przeczytałam kilka jego książek, które jak bym miało krótko zrecenzować powiedziałabym o nich po prostu, że są dobre, lecz na pewno nie zaspokają mojej potrzebny poznania jakieś nowej myśli, wizji czy filozofii. Ogólnie rzecz ujmac każda z tych książek wydawała mi się jedynie środkiem do celu, by skomentować komunizm, a elementy futurystyczne miały być tylko tłem. Co prawda w "Wyjściu z cienia" też się nie obyło bez ustroju, przypominającego Orwellowską wizje społeczeństwa, ale już w znacznie mniejszym stopniu kuło to po oczach. No i przede wszystkim w tej książce w końcu można powiedzieć, że to temat Scifi gra główną rolę, a nie pewnego rodzaju propaganda choć to raczej za duże słowo. To co we mnie zostawiła wspomina książka to na pewno myśl, która wiedzie tam prym czyli to, że cholernie trudno nam sobie wyobrazić istoty pozaziemskie, nie sugerując się tym co znamy tutaj na Ziemi. W zasadzie sam autor się do tego pośrednio przyznaje, że pokazanie kosmitów w "cieniu" jest po prostu łatwiejsze bo unika się nieprzyjemnej sytuacji opisywania ich w szczegółach o których nie ma się zielonego pojęcia bo wyobraźnia jak wszystko inne co znamy też ma swoje granice. Mimo to jednak uważam, że wlasnie w tej książce została szczątkowo, ale jednak! Podjęta jedna z najlepszych prób opisania obcych cywilizacji z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Więc teraz mogę w końcu powiedzieć o sobie, że udało mi się wreszcie docenić Janusza Zajdla.


#ksiazki #recenzjescifi #scifi

323b407f-73c1-4032-ae0d-1294d15199d4
lukmar

@Cori01 Jeżeli chodzi o tematykę "obcych, tak obcych, że nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić" to nie można nie wspomnieć o Solaris Lema. Zdecydowanie polecam.

Felonious_Gru

@Cori01 słuchałem niedawno, bardzo przyjemna książka.

cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Co prawda niczego od Zajdla jeszcze nie przeczytałem (a co roku interesuję się nominacjami do nagrody jego imienia...), jednakże w literaturze bardzo podoba mi się motyw naprawdę obcej cywilizacji, wykraczającej poza nasze zdolności rozumienia.


Jak gram w gierki, czytam książki lub oglądam filmy i seriale, to zawsze przeszkadza mi takie pójście na łatwiznę. „Mass Effect” - wszyscy towarzysze są humanoidalni. I kompatybilni fizycznie, gdy dochodzi do romansów. Szkoda, że nie możemy przyłączyć do siebie żadnego Elcora, których rasa choć trochę wyróżnia się spośród innych.


Tak samo w uwielbianym przeze mnie „Star Treku”. Rozumiem ograniczenia budżetowe i wyobraźni - prawie każdy serial to kilkadziesiąt czy nawet ponad sto odcinków. Trudno byłoby utrzymać poziom w każdym z nich, a tym bardziej wprowadzać nowe, wyjątkowe rasy. A szkoda, ponieważ chyba każdy odcinek z udziałem obcych Obcych oglądało mi się bardzo dobrze.


Będę musiał się zabrać kiedyś za twórczość Zajdla. Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca. : )

Zaloguj się aby komentować

Jak to jest z wami chłopami? Przyznam, ze nie interesuje sie jakąś nadmiernie psychologią, wole sobie pofilozofować, ale jest jeden aspekt w umyśle człowieka, który ciągle mnie zastanawia i budzi ciekowość, są to różnice w myśleniu miedzy kobietami, a mężczyznami. Od dziecka byłam przekonana, ze jedyne różnice miedzy płciami opierają sie tylko na różnicach fizycznych, nawet nie byłam świadomą tej różnicy w libido. No ale do brzegu, jest aktualnie jeden aspekt tych różnic, które mnie obecnie frapuje. Słowem wstępu na studiach miałam znajomego, który miał tylko przyjaciółki i zero kolegów(nie jest gejem, ma żonę) zapytałam się go dlaczego tak, on powiedział, ze rozmowa z kobieta, a facetem to dwa różne poziomy na niekorzyść facetów. Ja mam zupełnie odwrotne zdanie, które raczej bardziej docenia rozmowę z facetami, bo sa one bardziej głębokie i można sobie z nimi bardziej pofilozofować, ale po głębszych obserwacjach okazuje, ze w moim otoczeniu facet z facetem nie rozmawia na głębokie tematy, do tego stopnia ze spotkanie sie na rozmowę z kolegom sam na sam, żeby pogadać, ale nie "na⁎⁎⁎ać sie" się wódą przy okazji jest uznawane za cos nieakceptowalnego i zniewieściałego. Jest to dla mnie do zrozumienia, ale może jest tak tylko w moim otoczeniu, jak to jest u was?


PS: podkreślam brak alkoholu w takich rozmowach, bo samo umówienie sie na picie jest raczej głównym powodem spotkania, a głęboka rozmowa skutkiem ubocznym, która raczej nie jest jakościowa, bo zakrzywiona przez stan upojenia i tylko pijanemu wydaje sie, że mowi cos mądrego, o czym i tak pewnie zapomni następnego dnia.

48fc0ed8-ddc6-416f-8d9c-89e43c47092b

Pytanie tylko do mężczyzn! Wyszedł byś/zadzwonił z kolegą/przyjacielem sam na sam pogadać o życiu, spotykając się bez alkoholu?

716 Głosów
Catharsis

@Cori01 WTF, to ja mam totalnie odmienne doświadczenie. Jestem facetem i literalnie może raz w życiu udało mi się odbyć jakąś głębszą rozmowę ze znajomą a tymczasem potrafiłem rozmawiać godzinami ze znajomymi na wszelkie tematy. I nie, nie jestem gejem jakby co xD.

TRPEnjoyer

Jak to jest z wami chłopami? Przyznam, ze nie interesuje sie jakąś nadmiernie psychologią, wole sobie pofilozofować, ale jest jeden aspekt w umyśle człowieka, który ciągle mnie zastanawia i budzi ciekowość, są to różnice w myśleniu miedzy kobietami, a mężczyznami.



To masz książki od evo psych od tego.


Od dziecka byłam przekonana, ze jedyne różnice miedzy płciami opierają sie tylko na różnicach fizycznych, nawet nie byłam świadomą tej różnicy w libido


Jak się mnie pytają, gdzie jest ta lewicowa propaganda, to np tu, w szkole.


(...)do tego stopnia ze spotkanie sie na rozmowę z kolegom sam na sam, żeby pogadać, ale nie "na⁎⁎⁎ać sie" się wódą przy okazji jest uznawane za cos nieakceptowalnego i zniewieściałego.


Jak to już jeden napisał, mężczyźni spotykają się by coś wspólnie robić, wspólne gadanie tylko to nie jest wspólne działanie. Oglądanie nawet filmu razem to już jest robienie coś wspólnie.

grzmichuj_gniezno

@Cori01 W sumie ciekawy temat. Podpisuję się o tym, o czym piszą inni - od zawsze ze swoimi kumplami spotykamy się po to, żeby coś robić, a nie tylko gadać. Za gówniarza rowery, piłka i imprezy, dzisiaj (kiedy wszystkim bliżej do 40 niż 30) piłka, samochody czy ognisko. I ognisko niekoniecznie musi wiązać się z alko. Kilku z nas już w sumie nie pije w ogóle. I nigdy nie ma problemu żeby pogadać szczerze, o wszystkim. Tak dzisiaj, jak i kiedyś.


Ale to z moimi kumplami, a przecież widuje się tu i ówdzie z innymi samcami. I tu mnie uderza jedna rzecz - dużo wśród naszego gatunku jest takich "samców alfa", którzy spotkania traktują jak rywalizację. No i chwalą się jak to dobrze w życiu sobie nie radzą, jak to się nie znają na wszystkim. Tak na przykład wyglądają spotkania z rodziną mojej żony, tak samo z rodziną żony brata. I mnie to potwornie nuży, a czasem i irytuje. Z takimi ludźmi nie da się podyskutować, bo i tak nie dowiesz się nic ciekawego, a co najwyżej powkurzasz. Może w tym rzecz? Wydaje mi się że wśród facetów jest nadreprezentacja takich typów, w porównaniu do kobiet.

Zaloguj się aby komentować

BIELEFELD NIE ISTNIEJE!


Jakiś czas temu natrafiłam na niemieckiego inside joke(az dziwne z ich poczuciem humoru ), który został zainspirowany przez wpis niemieckiego studenta na jednym z popularnych forów internetowych w latach 90, głoszący, że miasto Bielefeld nie istnieje bo on nie zna nikogo z tego miasta. Teoria na tyle pochłonęła niemieckich obywateli, ze przetrwała, aż do dziś i jest ona swoistym żartem z którego smieszkowała nawet Angela Merkel, a władze miasta Bielefeld na 25-lecie teorii zaproponowały nagrodę w wysokości miliona euro dla osoby, która dowiedzie, że miasto nie istniej.

Sama teoria z biegiem czasu się rozwinęła i zaczęto dodawać do niej dodatkowe elementy jak to, że za całym spiskiem stoi organizacja SIE, która współpracuje z niemieckim rządem.


Sam wątek jest o tyle ciekawy, biorąc pod uwagę, to że zwykły żart może stać się teorią spiskową do której łatwo dorobić coraz to więcej powiazań, o ile w tym przypadku wszystko jest oczywistym żartem, o tyle w innych teoriach już tak oczywiste nic nie jest i zawsze znajdą sie wyznawcy nawet najbardziej absurdalnych wymysłów(lub nie wymysłów ).


#ciekawostki #teoriespiskowe #niemcy

b7b9f092-5560-4e8f-be5b-5ea12334fc45

Zaloguj się aby komentować

Wykupiłam Disney plus po to, żeby obejrzeć bardzo dobrze oceniany serial Shogun, jednak, ze jak juz platforma wykupiona to zaczęłam oglądać inne wysoko oceniane seriale, które można tylko tam zobaczyć i jednym z nich, a nawet wyżej oceniany niż Shogun jest serial X-Men'97. Opinie jak i recenzje są pozytywne ale w przeciwieństwie do Shoguna tym serialem sie rozczarowałam, nie całkowicie bo dalej ma on swoje zalety, ale fenomenu totalnie nie rozumiem. Odniosłam wrażenie jakby właśnie ten serial został stworzony dla pokolenia Tiktoka, za dużo sie tam dzieje, przez co ważne wydarzenia wcale nie mają swoją wagi, świat jest jakiś przebodźcowany, za dużo bohaterów, za dużo akcji. Odniosłam, tez wrażenie jakby ten serial mógł być dobrze zrozumiany dla osób znających dobrze uniwersum reszta będzie się gubić w wątkach. Sama za dzieciaka uwielbiałam seriale animowane o X-Men, późniejsze filmy, które wyszły tez w pewien sposób mnie intrygowały choć nie miały podjazdu do animacji, zwłaszcza teraz z perspektywy czasu nie licząc Logana chyba tylko pierwszy film o X-Menach miło wspominam, reszta wydaje mi się płytka i jakaś dziwna. Plusem jest to, że X-Men'97 ma w sobie coś co sprawia, że sentyment do tej serii sie odradza, plus sam wygląd animacji jest świetny i po prostu miło sie na to patrzy, ale cała reszta totalnie chaotyczna, ale być może takie były komiksy, których nie znam.


#seriale #marvel

6d03affe-4f10-476f-a012-9fda7b52b06f
koszotorobur

@Cori01 - na Disney+ jest wiele nostalgicznych seriale animowanych - wiele z oryginalnym polskimi dubbingiem: https://www.romper.com/entertainment/disney-plus-classic-cartoons


Z tych dobranockowych to polecam Gumisie i Kacze Opowieści - ale jest kilka innych jak Spiderman.

Zaloguj się aby komentować