"I TAK SKAZUJE SIE NIEWINNYCH LUDZI"


Miałam ostatnio silnie stresującą sytuacje, wydawało mi się, ze zgubiłam telefon lub ktoś mi go ukradł. W skrócie - zostałam podwieziona na dworzec PKP przez tatę, po czym mając spory zapas czasu, od razu po wyjściu z auta poszłam do apteki dworcowej. Będąc w kolejce do kasy sprawdziłam na swoim telefonie, która jest godzina i do odjazdu pociągu miałam jeszcze 25 min. Po kupieniu leku udałam się na główną hale, sprawdzić z którego peronu odjeżdża pociąg, udałam sie do sklepu po jakieś przekąski i potem sie zaczęło, nie mogłam znaleźć nigdzie swojego telefonu, adrenalina wskoczyła do góry, plecak przeszukany na wylot i nic po za większą paniką tam nie znalazłam.


Wiedziałam, ze miałam telefon jeszcze w aptece, od razu zapytałam kogoś czy moge zadzwonić od tej osoby na swoj telefon i nikt nie odbierał, a jedno z połączeń zostało odrzucone. Pojawiła sie mysl, ze skoro odrzucone to ktos musiał ten telefon ukraść. Rozmawiając z przyjacielem(numer telefonu jaki najłatwiej było mi znaleźć w necie, bo oczywiście żadnego nie znam na pamieć) poradził mi, żebym zadzwoniła do Taty, zeby zobaczył czy telefon nie jest czasem w aucie, wyśmiałam go bo przecież telefon miałam jeszcze na dworcu w aptece. Zadzwoniłam do Taty i ... telefon był na tylnym siedzeniu.


Oprócz poczucia wstydu, ze taką dramę zrobiłam z niczego, poczułam zażenowanie, że moj mozg spłatał mi figle i wykreował fałszywe wspomnienie sprawdzania godziny na telefonie w aptece(godzinę musiałam zobaczyć na kasie fiskalnej), które było i jest dalej żywe jak każde inne wspomnienia z tego dnia. Czuje sie z tym dziwnie bo wiem, ze nie zawsze mogę sobie ufać i swoim wspomnieniom.


Przypomniała mi sie dodatkowo historia wspomnianego przyjaciela, ktory kiedys byl oskarżony przez dwie osoby, które rzekomo widziały jak brał kluczyki do auta, które zaginęły. Mimo, ze mówił ze brał klucze od swojego auta, te uparcie oskarżały go o to ze widziały jak brał te które nie należały do niego. Nawet jak sprawa sie wyjasniła i zginione klucze byly zostawione przez oskarżającego w aucie, nie usłyszał przeprosin, a zwykle zignorowanie tematu. Po czym dodał słowa z tematu wpisu i sprawa została zamieciona pod dywan.


Obie te sytuacje dają mi do myślenia jaka jest w zasadzie wiarygodność naocznych świadków przestępstw? Wiem ze nie wystarczy tylko taki świadek, ale często są oni kluczowymi dowodami w sprawie i pewnie nie jednokrotnie ktoś został skazany bo ktoś był przekonany, ze widział to co w rzeczywistości nie miało miejsca.


#filozofia #psychologia

808e2fd4-fdb1-4fd2-9c30-20e088d2f818

Komentarze (1)