No i poświętowane młody wrócił z przedszkolnej Wigili i gotowy. Jasny hu... gwint. Rok temu zapalenie płuc przed Mikolajem, teraz przed wyjazdem do tesciów sie rozłożył.... no tak przed świetam nie moze byc normalnie.
#rodzicielstwo #zalesie

No i poświętowane młody wrócił z przedszkolnej Wigili i gotowy. Jasny hu... gwint. Rok temu zapalenie płuc przed Mikolajem, teraz przed wyjazdem do tesciów sie rozłożył.... no tak przed świetam nie moze byc normalnie.
#rodzicielstwo #zalesie

@Spider jak tak czytam teraz te wasze wpisy jak pociechy chorują to jest jakieś pocieszenie w tym że młody nie chciał uczestniczyć w przedstawieniach jasełkowych i siedział w domq :D
@Spider te chińskie termometry potrafią pokazywać takie głupoty, że szkoda czasami brać to w ogóle do ręki.
Pytanie: kiedy ostatnio był kalibrowany ten termometr? Czy ma pełne baterie? (na wpół lub rozładowanych pokazuje cuda).
Badaj temperaturę dziecka w wielu miejscach, nie tylko na czole. Np. na szyi 2 cm pod uchem.
Nie badaj temperatury dziecku, gdy jest przykryte kołdrą i leżał głową do poduszki. Odkryj dziecko, jak się uda: każ mu usiąść na łóżku, odczekaj 5 minut, zbadaj temperaturę.
Moja teściowa kiedyś tak "badała" mojemu dziecku temperaturę: dziecko pod kołdrą, godzinę głową w poduszce, przy grzejniku... pach! 39,5! Pojechałem, wymieniłem baterię w termometrze, kazałem dziecku chwilę pochodzić po pokoju, sprawdziłem termometr na sobie i teściu czy nie pokazuje głupot (pokazywał.. zawyżał u nas tem. o 0,5). i co? Dzieciak miał 37,4.
W miarę możliwości spróbuj zaopatrzyć się w termometr, który mierzy temperaturę w dole pachowym.
A jak chcesz być super dokładny to zmierz dziecku temperaturę w odbycie. To jest właściwie jeden z najlepszych sposobów.
ps. między jednym a drugim pomiarem odczekaj 2 minuty. Termometr i badany muszą znajdować się w tym samym miejscu (temp. pomieszczenia) przez co najmniej 20 minut. Nie badaj temperatury osobie, która przyszła "z dworu" od razu, odczekaj aż temperatura otoczenia zejdzie się z temperaturą, w której był przechowywany termometr.
@Spider Łączę się w bólu. U nas grypa tydzień przed Świętami. Aczkolwiek już się kończy i istnieje ryzyko, że jednak uda się gdzieś pojechać.
Zaloguj się aby komentować
A jak minal twoj tydzien?
#barteknamorzu #bartekwdupie #marynarz #podroze #heheszki
Z obywatela Krakozji awansowałeś na Willy Foga (☞ ゚ ∀ ゚)☞
@bartek555 Od dzisiaj masz ksywę Taylor
@Moderacja @bojowonastawionaowca proszę jakąś odznakę specjalną dla Bartka, mały podróżnik albo coś. ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Zaloguj się aby komentować
Może małe rozdajo?
Zasady:
-konta utworzone przed napisaniem tego wpisu,
-nie możesz być toksycznym dupkiem, przejrzę kilka twoich ostatnich wpisów i komentarzy, więc zrób rachunek sumienia,
-musisz zapiorunować ten wpis,
Do rozdania:
Frostpunk (STEAM)
Ghostrunner (STEAM)
Jeżeli posiadasz już, którąś z gier lub nie chcesz jej mieć a wygrałeś- zrób z nią co ci się podoba: rozdaj dalej, sprzedaj, oddaj biednym dzieciom z Afryki- tylko postaraj się nie zmarnować.
Losowanie jutro około 20.
#rozdajo #nowywlascicielhejto #dostalemzadarmo #tomamgest


@AdelbertVonBimberstein nawet w miniaturce mam "don't be a dick"
@AdelbertVonBimberstein nie wiem czy to wyjdzie w ostatnich wpisach, ale zdecydowanie bywam 2. xD Ale i tak chyba mam obie to po prostu zrobiłbym kolejny wpis.
@AdelbertVonBimberstein Cisnę pioruna, ponieważ porady psychologiczne są dość drogie, a chciałbym, żeby ktoś sprawdził moje posty i wydał wstępną diagnozę z tą toksycznością.
Zaloguj się aby komentować
Mój drugi dzień w Limie miał być krótki, bo już wcześniej kupiłem sobie na późne popołudnie bilet lotniczy do Cuzco, stanowiącego bazę wypadową do Machu Picchu czy Tęczową Górę Vinicunca.
Nie mając specjalnych planów zdecydowałem się udać na "bezpłatną" wycieczkę z przewodnikiem po centrum miasta, którą to polecali mi w hostelu. Gdzieś o 9 rano pod drzwiami hostelu zjawił się wspomniany przewodnik i podążyłem za nim na autobus jadący w stronę centrum.
Żeby skorzystać z autobusu należało mieć specjalną kartę pasażera, ale przewodnik uświadomił mnie, że powszechnym jest poproszenie kogokolwiek miejscowego o zapłacenie swoją kartą przy bramkach i danie mu odliczonej kwoty w gotówce. Gdy dotarliśmy do historycznego centrum, przewodnik skołował skądś dodatkowych turystów i po kilkunastu minutach ruszyliśmy oglądać starówkę.
Niezbyt pamiętam historie, które opowiadał. Może najlepiej tę, w której powiedział, że wbrew obiegowej opinii to Peru, a nie Kolumbia jest największym producentem kokainy na świecie. Albo już zupełnie niezwiązany z Peru fakt, który uświadomił mnie jak świat jest mały - w autobusie podpytał mnie skąd dokładnie jestem i powiedział, że zna jedną osobę z Poznania, bo uczy ją hiszpańskiego na Skypie.
Nigdy się nie widzieli na żywo, ale wie, że ta dziewczyna przeprowadziła się na Maltę, bla bla bla. No i cyk - okazało się, że znam tę dziewczynę
Co mogę powiedzieć o samym centrum historycznym? Pewnie niewiele. Niespodzianką było to, że główny plac nie nazywał się tutaj Plaza de Armas jak we wszystkich pozostałych miejscach, które odwiedziłem, tylko Plaza Mayor del Lima. Z wycieczki pamiętam jeszcze, że weszliśmy na chwilę i dosłownie na kilkanaście metrów wgłąb dzielnicy Rimac, sąsiadującej ze starówką i będącą obszarem niezbyt bezpiecznym dla turystów - ot taki odpowiednik faveli.
Na koniec "darmowej" wycieczki przewodnik zabrał nas pod zaprzyjaźnione stragany z lokalnymi specjałami (co było do przewidzenia). Nie zamierzałem nic kupować, ale chciałem gościowi wcisnąć w rękę jakieś 20 soles (nieco ponad 20 zł) za poświęcony czas. Zanim to jednak zrobiłem, przewodnik powiedział całej grupie, że o ile wycieczka była darmowa, to jednak on żyje wyłącznie z tego i że ludzie zazwyczaj dają mu 50 soles od osoby za poświęcony czas. Trochę mi zrzedła mina, bo trochę to było naciąganie - wycieczka trwała niecałą godzinę, więc jakieś 5 stów jakie chciał za to wyciągnąć od naszej grupy to było trochę sporo. Widziałem, że niektórzy dawali mu 50 soles od pary albo jeszcze inne kwoty. Koniec końców dałem mu 40 i pożegnałem się.
Powrót do hostelu zajął mi więcej niż początkowo zakładałem, bo nie do końca czaiłem, który przystanek autobusowy jest mój. Autobusów jeździło tam co niemiara i przystanków na odcinku 100 metrów można było zliczyć ze 3 - każdy dla innego zestawu autobusów. Prawie wsiadłem do autobusu jadącego w przeciwnym kierunku, ale ostatecznie udało się. Swoją drogą, co godne uwagi, główne arterie metropolii miały 2 wydzielone buspasy, w tym jeden dla linii ekspresowych. Pomyślicie, że co za marnotrawstwo ulic, ale autobusy kursowaly tam serio co chwilę. Nie wiem ilu ludzi dziennie podróżuje w Limie komunikacją zbiorową, ale są to na pierwszy rzut oka olbrzymie ilości.
Miałem lekką obsuwę czasową i już się nieco zacząłem martwić, że mogę nie zdążyć na samolot, ale koniec końców udało się. W tym całym pośpiechu zapomniałem jednak oddać w hostelu kluczy do mojego pokoju i zorientowałem się w tym dopiero przechodząc przez kontrolę bezpieczeństwa. Zastanawiałem się, czy obciążą moją kartę, czy może wezmą to na siebie, bo w sumie przy wymeldowaniu najwyraźniej też zapomnieli o nie poprosić - w przeciwnym wypadku wyjąłbym je z kieszeni. A może o nie poprosili i wyjąłem je z kieszeni, ale później odruchowo schowałem je z powrotem? Ciężko stwierdzić. W każdym razie miałem wyrzuty sumienia i postanowiłem, że jeśli będę jeszcze przejeżdżał przez Limę, to im je podrzucę.
Tymczasem jednak leciałem do Cuzco, w którym miałem spędzić łącznie co najmniej tydzień. A może nie tyle w samym Cuzco, co w okolicach - miałem przecież w planach kilkudniowy trekking w kierunku Machu Picchu - Salkantay Trek. Ale o tym w kolejnych wpisach.
#polacorojo #podroze #lima #peru





@Sniffer świat jest mały, wiele razy słyszałem o tym, że ludzie znają te same osoby będąc na innych kontynentach.
Lima bez chmur i mgły? Jaki farciarz.
Peru to najladniejszy kraj w jakim bylem. Szczególnie Nazca i okolice ❤️
Lima Balls
Zaloguj się aby komentować
Dziecko dostało skierowanie do poradni - pilne.
Tak wygląda pilne.
#gorzkiezale #sluzbazdrowia #zalesie

No i elegancko, co będzie sam chorowal, niech zakazi samolub przez rok kogo się da.
Chlew obsrany gownem
@Banan11 przynajmniej dali na laptopy i 14stki
Zaloguj się aby komentować
cześć
Zapraszam Was dzisiaj do Olsztynka położonego w województwie warmińsko-mazurskim. Zachowały się tam mury obronne, dlatego włączam to miasteczko do mojego projektu "Miasta stojące murem".
Kilka słów o Olsztynku:
Pierwotna długość murów wynosiła około 1000 metrów, grubość obwarowań dochodziła do 2 metrów, a wysokość do 9 metrów. Obecnie przetrwało około 400 metrów, może trochę więcej. Obwarowania są znacznie obniżone, a spora część z nich wkomponowana w zabudowania, szczególnie od północno-zachodniej części.
Zamek krzyżacki w Olsztynku zbudowano w połowie XIV wieku. W połowie XIX wieku zaczęła działać w nim szkoła, która pozostała w nim aż do czasów współczesnych.
Pomiędzy rynkiem a zamkiem krzyżackim stoi dawny kościół, który kiedyś służył ewangelikom. Zbudowano go w połowie XIV wieku, ale niestety w 1685 roku świątynia została zniszczona w wyniku pożaru. Odbudowano ją potem w stylu barokowym. Kolejne zniszczenia przyniósł pożar na początku XIX wieku, po którym ponownie kościół odbudowano. Druga wojna światowa również nie obeszła się z nim delikatnie, a finalna odbudowa miała dopiero miejsce w latach siedemdziesiątych XX wieku, po której miejsce nie pełniło już funkcji sakralnych. Aktualnie znajduje się tam muzeum.
Na tyłach kościoła znajduje się dom, który zbudowano wykorzystując średniowieczną basztę wykuszową. W 1764 roku urodził się w nim Krzysztof Celestyn Mrongowiusz, który był ewangelickim duchownym, filozofem i pisarzem. W jego wnętrzach znajduje się niewielkie muzeum.
Nieopodal centrum miasta znajduje się zabytkowa wieża ciśnień o wysokości 34 metrów, z której można podziwiać panoramę miasta. Na górę wjeżdża się windą. Wstęp jest bezpłatny.
W Olsztynku znajduje się Muzeum Budownictwa Ludowego, czyli ciekaw skansen, gdzie można zobaczyć wiele ciekawych obiektów. Są to między innymi drewniany kościół oraz liczne chaty i pomieszczenia gospodarcze z regionu.
#antekpodrozuje #polska #olsztynek #warminskomazurskie #podroze #podrozujzhejto #turystyka #wakacje #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #zainteresowania
-------------------------------------------
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje
Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej





Jeśli chcesz, żebym wołał Cię w przyszłości, to spiorunuj ten komentarz
Wywołuję obserwujących i zainteresowanych:
@IceXXX @mrololl @Kolej_na_drony @jordan @lluke @Ralfralf @Gruby @robaczek @Anabel2023 @SzaloneWalizki @mateoaka @Wobiektywie @Rudeiczarne @places2visit.pl @lukasz-piernikarczyk @Grubas @polaczkropki
@Atarax @Dzikie_oregano @Boltzman @kbk @Lemmy @schweppess @4Sfor @dybtas @DOgi @dasistfubar @Nirvash @Geratius @Kruczek555 @Sofie @gaga262 @Patalizator @mikeku @SuperSzturmowiec @gingerowl
@Parowkowy_Skrytozerca @Venfi @Roci @krzysztof-k-d @Duvel @Misiasio @Lime @kejdzu @Sorokawojcie.ch @Atexor @Huxley @Warus @Damdzior @_wojti @bbwieli17 @shack_my_kak @cyberpunkowy_neuromantyk
@Qwapi @tyci_koks @Wlacza @3cik @alaMAkota @Roche @Barabarabasz7312 @e5aar @zuchtomek @Lawyerish @razALgul @Lurker69 @konto_na_wykop_pl @anervis @Ewcias @koniecswiata
@Minotaur_Kebabowy @AndrzejZupa @wozny87 @cejaczek @Icon_of_sin @SzwarcenegerKibordu @Jarosuaf @ddhadq @Farmer111 @Villdeo @Pawelvk @Maciej_Amadeusz @mahoney
@antekwpodrozy Ooo jak już byłeś tak blisko to mogłeś do Lubawy na zamek zajechać, też mamy jakieś szczątki murów, a sam zamek został w ostatnich latach ładnie zaadaptowany na centrum aktywności społecznej
Zaloguj się aby komentować
Szanowne grono Hejterów, oto pytanie:
Poszukuję producenta koszulek dobrej jakości. Takich, których nie wyrzuca się po roku. Zwykłe koszulki - bez marki, bez logo, bez wzorów, bez napisów, z wysokiej jakości materiału. Coś jak Fruit of the Loom 15-20 lat temu.
Ktoś coś?
Stalin dla zasięgu.
#kiciochpyta #modameska #cebuladeals

Zaloguj się aby komentować
Aby tu dotrzeć, trzeba trochę pokombinować. Najpierw 55 minut rejsu po bajecznym Königssee (bilet kosztuje 29€ za osobę). Powiedzmy godzina wędrówki i jestem nad Obersee, czyli jednym z najpiękniej położonych jezior, jakie w życiu widziałem.
Wokół tylko góry, cisza i spokój. Wbrew pozorom w weekend nie ma tu zbyt wielu ludzi.
A jakby tego było mało to tuż obok spada sobie z 470 metrów najwyższy wodospad w Niemczech. Rothbachfall.
#podroze #podrozujzhejto #wieczniewolni

Zaloguj się aby komentować
Wszystko pięknie i ładnie, pozdrawiam z hotelu Panorama w górach Kolorado gdzie dziecięcy śmiech niesie się po korytarzach.
#podroze #hotel #lsnienie

Zaloguj się aby komentować
Myślałem, że zdechnę na tym podbiegu, ale się jakoś udało
#piechurnatrasie
#gory #wycieczka #bieganie #beskidwyspowy

@Piechur
Fajny zegarek ;)

@Piechur
Zastanawiałem sie nad Instinct 3 ale prócz mini zmiany wyglądu i większej efektywności panelu nie warto dopłacać. Wersja Amoled znowu nie ma solara wiec nie dla mnie....
Mi bateria trzyma minimum miesiąc a w ciepłych miesiącach nawet 45+ dni więc upgrade niezbyt potrzebny.
Będąc w Hiszpanii na urlopie na dzień mialem jakies +1% baterii więc teoretycznie ladowanie było by zbędne.
Ciecień? Mamy już maj
Zaloguj się aby komentować
@Piechur dla takich widokow warto odpuscic sen
To wschód, czy zachód?
@Piechur gdzie to kolego? Chyba moje strony
Zaloguj się aby komentować
Młode od kiedy poszło do przedszkola to ma angielski. Wkręta straszna i co chwilę pyta "a jak jest widelec po angielsku?", "a jak jest krzesło po angielsku?" itp. No i generalnie mój poziom angielskiego powinien wystarczyć na pytania zadawane przez trzylatka.
Jednak dzisiaj podczas zasypiania, kiedy to młode się najbardziej rozgaduje, usłyszałem "a jak jest bufor kolejowy po angielsku?".
Ustaliliśmy, że sprawdzimy jutro.
Railroad buffer, jakby też miał ktoś pod dachem fana kolei i języków obcych.
#rodzicielstwo
@emdet ojej jakie ono mądre
@emdet co to jest bufor kolejowy?
@emdet I prawidłowo. To nie wstyd powiedziec dziecku że się czegoś nie wie. Potem można sprawdzić, a nie udawać wielkiego uczonego i budować w dziecku przeświadczeni, że wszystko wiesz
Zaloguj się aby komentować
Pociąg Intercity jadący gdzieś w Polskę. Trzy laski bez biletów zamknęły się w kiblu myśląc, że uda im się pojechać ma farcie. Załoga konduktorska zainterweniowała zastanawiając się, czy nie wezwać karetki. W tej chwili dzwonione jest na 997 #pociagi #pkpintercity

Porażka xd no ale wciąż ludzie próbują
@Miedzyzdroje2005 Grzegorz postanowił, że też spróbuje sił w gastronomii
Wysiadł na Wschodnim zadowolony, że za bilet nie zapłacił frajerowi
C⁎⁎j, że kawał drogi siedział w kiblu pociągowym, walił klocem, miał zdrętwiałe nogi trochę
Ale cieszył się, że się ostały polskie złote, proszę Cię...
W sumie to nie rozumiem dlaczego można wejść do pociągu bez biletu. Powinno być tak jak w Japonii gdzie na peron wchodzi się po zeskanowaniu biletu który kupuje się na dworcu (lub używa specjalnej karty) albo jak w Chinach gdzie aby wejść na dworzec trzeba kupić bilet a kupuje się je przez internet ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
Zaloguj się aby komentować
Podobnie jak kiepscy aktorzy tragiczni nie potrafią śpiewać w pojedynkę, lecz wyłącznie razem z innymi, tak i niektóre osoby nie potrafią chodzić, gdy nikt im nie towarzyszy. Człowieku, jeśli jesteś cokolwiek wart, chodź w pojedynkę, mów do siebie i nie kryj się w chórze. Przeznacz choć trochę energii na dociekania, rozejrzyj się wokół siebie i potrząsanij sobą, a może dowiesz się, kim jesteś.
Epiktet, Diatryby
#stoicyzm

Sobą, zawsze sobą
O to fajne.
@splash545 niby spoko, ale z drugiej strony trochę takie egoistyczne. Myślenie, że nie potrzebujemy innych, bo jesteśmy tak wybitni potrafi być zgubne.
Takie moje zdanie.
Zaloguj się aby komentować
Nie marnuj życia, jakie ci pozostało, na rozmyślania o innych, jeżeli nie ma to związku z jakąś sprawą użyteczności publicznej. Bo nie spełniasz w ten sposób innego zadania, jeśli wyobrażasz sobie, co ten czy ów robi, po co to robi, co mówi, co myśli, co knuje, i wszystkie inne sprawy wprawiające cię w wewnętrzny zamęt
Marek Aureliusz, Rozmyślania
#stoicyzm

@splash545 i to jest akurat bardzo głupia postawa, bo np. wyklucza myślenie i troskę o bliskich, rodzinę, kochane osoby. Niech mi ktoś wytłumaczy, co w tym dobrego.
Zaloguj się aby komentować
Bo i co właściwie znaczy, że z ciebie szydzą? Stań i ty obok skały i wymyślaj na nią szyderstwa! No i co wskórasz? Gdyby ktoś zatem na ludzkie języki był tak nieczuły jak skała, jaki pożytek miałby szyderca?
Epiktet, Diatryby
#stoicyzm

O, to dobre - mamy też polski odpowiednik: Psy szczekają, karawana jedzie dalej.
Zaloguj się aby komentować
Moja druga wyprawa na Pedra da Gavea okazała się pełnym sukcesem. Tak jak dzień wcześniej ostatnie 200 metrów szczytu spoczywało w chmurach i nic nie dało się zobaczyć, tak za drugim razem widoki powalały dzięki doskonałej pogodzie. Chyba zresztą widać to na zdjęciach.
Pedra da Gavea jest położona właściwie w ramach metropolii samego Rio de Janeiro - raptem 10km od plaży Ipanema, a więc da się tam dojechać dość tanio Uberem lub jeszcze taniej, jeśli najpierw wsiądziemy w kolejkę podmiejską a w Ubera wsiądziemy dopiero po wyjściu na stacji Jardim Oceanico. Za pierwszym razem stosowałem kombinatorykę w celu przyoszczędzenia, ale za drugim razem miałem towarzystwo w postaci kolegi z hostelu, więc zdecydowaliśmy się na opcję wygodniejszą, acz minimalnie droższą. Wybór nie wydawał się aż tak oczywisty, jako że ja jestem rodowitym poznaniakiem, a kolega był z Izraela (he he, rozumiecie).
Wchodząc na teren parku znów trzeba było wpisać się przy bramie do księgi wyjść - szlak ma niby tylko 5 km w jedną stronę, ale pokonuje się jakieś 750 metrów przewyższenia i niektóre odcinki są tak strome, że nie da się ich pokonać bez używania rąk. Tak na dobrą sprawę, to absolutna większość ludzi chodzi tam z przewodnikami i na tych kluczowych odcinkach używają uprzęży i lin - strata równowagi lub poślizgnięcie się faktycznie mogłoby oznaczać śmierć. Mnie i koledze niestraszna była jednak wspinaczka po eksponowanym terenie, więc wybraliśmy się tam samodzielnie.
Ogólnie mieliśmy bardzo dobre tempo - lubię, gdy towarzysze marszu nie odstają pod względem szybkości i kondycji, więc bardzo spoko mi się z tym ziomkiem szło. Wyprzedziliśmy po drodze z 3 lub 4 duże grupy z przewodnikami i pod najtrudniejszy odcinek dotarliśmy jako pierwsi. To dobrze, bo spodziewałem się tam zatorów - ekspozycja oraz trudności techniczne mogły paraliżować osoby mniej obyte w takim terenie (o czym przekonałem się przy zejściu, ale o tym później).
Czmychnęliśmy w górę i po niedługim czasie dotarliśmy na płaski i bardzo szeroki szczyt tego skalnego monotlitu, który wystrzeliwuje w pionie praktycznie bezpośrednio z oceanu na wysokość 844 metrów (jest to jedna z najwyższych, jeśli nie najwyższa góra o tej charakterystyce na świecie). Przed naszymi oczyma rozpościerała się 360-stopniowa panorama całego Rio de Janeiro. Widoki zapierały dech w piersi, więc chłonęliśmy je długimi minutami. Siedzieliśmy tam chyba ponad godzinę i dopiero pojawiające się dookoła wyprzedzone wcześniej grupy ludzi powoli skłoniły nas do odwrotu.
Zanim jednak zeszliśmy, zobaczyłem na mapie, że inny fragment tego bardzo szerokiego szczytu też jest oznaczony jako punkt widokowy. Nie spodziewaliśmy się innych widoków, ale stwierdziliśmy, że co nam szkodzi się przejść tych 5 minut.
Okazało się, że żeby dostać się na ten drugi punkt trzeba było pokonać nieco skomplikowany technicznie odcinek, wymagający zejścia po pionowej, dwu-trzymetrowej ścianie, przy użyciu liny z związanymi supełkami - to też pewnie tłumaczyło dlaczego niewiele osób tam docierało. A na miejscu docelowym znajdował się jeszcze naprawdę niełatwy do wdrapania (a jeszcze trudniejszy w zejściu) duży głaz, na którym można było sobie zrobić bardzo fajną fotkę à la Cristo Redentor, którą zresztą dorzucam do tego wpisu.
W końcu zaczęliśmy schodzić ku wyjściu z parku. Najpierw podeszliśmy po linie w w stronę głównego szlaku, a później skierowaliśmy się w dół. Przed nami był jeszcze ten jeden nieco bardziej skomplikowany fragment szlaku, gdzie było tak stromo, że konieczne było używanie rąk. Będąc na górze tego odcinka zauważyliśmy wspinaczkowe stanowiska zjazdowe oraz przyszykowane uprzęże oraz liny dla zorganizowanych grup, które jeszcze były na szczycie. Najwyraźniej przewodnicy zamierzali ich opuszczać w sposób kontrolowany, zamiast kazać im schodzić skalnymi kominami i stopniami które stanowiły nominalną drogę wejścia. Na dole czekało dwóch przewodników i gdy tylko nas dostrzegli, spytali czy chcemy skorzystać z asysty przy zejściu. To nie było konieczne, bo w takim terenie zarówno ja jak i kolega czuliśmy się bardzo pewnie.
Gdy już prawie doszliśmy na koniec tego technicznego fragmentu, wspinaczkę z dołu rozpoczynała trzyosobowa grupa turystów bez przewodnika. Od razu rzuciło mi się w oczy, że idą bardzo ostrożnie i myślą nad każdym krokiem. Po kilku metrach stanęli, a w głosie idacej przodem dziewczyny dało się usłyszeć dużą nerwowość - nie wiedziała gdzie zrobić kolejny krok. Jej (prawdopodobnie) chłopak i ich kolega też wyglądali na mocno niepewnych, więc pospieszyłem w ich stronę. Pokazałem im gdzie postawić stopy i czego chwycić się rękoma na kolejnych kilku metrach i zasugerowałem dalszą linię wejścia. Widać było jednak, że potrzebują dalszej pomocy, więc postanowiłem wprowadzić ich na samą górę tego trudniejszego fragmentu, czyli kolejne kilkanaście metrów w pionie. Powiedziałem do kumpla, żeby na mnie poczekał na dole i zabrałem się do mojej pseudoprzewodnickiej roboty.
Najważniejszym było odbudowanie spokoju dziewczyny, która ewidentnie zaczęła już trochę panikować - kurczowo trzymała się skał, była cała spięta i zaczęła już wręcz krzyczeć, że brakuje jej sił. Pokazałem jej miejsce, w którym ma stanąć i kazałem jej po prostu oprzeć się o ścianę na samych nogach, dać odpocząć rękom i uspokoić oddech. Gdy była gotowa iść dalej, pokazałem jej stopień po stopniu i chwyt po chwycie, z jakich punktów podparcia ma korzystać, żeby czuła się na tyle komfortowo na ile się dało (na górę tej ściany pewnie dało się wleźć na 15 sposobów, ale szukałem dla niej zdecydowanie najłatwiejszego). Gdy już dotarliśmy na górę, gdzie zaczynała się normalna ścieżka, z dziewczyny wylały się nagromadzone emocje - jej brwi i usta nagle zaczęły drżeć, jak gdyby miała się zaraz rozpłakać. Usiadła i skryła twarz w dłoniach na krótką chwilę, po czym podziękowała mi za pomoc. Pochwaliłem ją za dobrą robotę, żeby poczuła się trochę pewniej. Jej chłopak szedł po naszych śladach i chwilę później pojawił się u jej boku. Trzeci gość miał jeszcze kilka metrów do przejścia i nieśmiało spytał, czy jemu też pokażę gdzie stawiać stopy. Wprowadziłem więc i jego.
- Stary, my tu prawie zawał serca mieliśmy, a ty wyglądasz, jakbyś się na tym odcinku świetnie bawił - powiedział na końcu.
- Bo tak jest - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - Zresztą to nie jest aż taki trudny odcinek, tylko trzeba przede wszystkim zachować spokój.
Prawdopodobnie popełniłem wtedy błąd. Zarówno mówiąc im, że ten odcinek nie jest trudny, jak i nie doradzając im odwrotu, widząc że ta ściana przerasta ich możliwości samodzielnego wejścia po niej. Wtedy jednak byłem po prostu przekonany, że to jest łatwe i wystarczy patrzeć pod nogi. Dopiero kilkadziesiąt minut później pomyślałem sobie - a co jeśli ta trójka będzie wracać ze szczytu, gdy tych przewodników z linami już tam nie będzie? Przecież zejście po prawie pionowej ścianie zawsze jest trudniejsze niż wejście - nie widać dobrze gdzie można postawić stopy, więc jeśli oni panikowali idąc w górę, to przy zejściu może ich całkowicie sparaliżować strach i może dojść do wypadku. Nie ukrywam, do tej pory się zastanawiam, w jaki sposób zeszli. Jeśli zeszli. A może zeszli podczas zejścia. He he.
Tak, wiem, wyjątkowe suchary dziś serwuję
Podsumowując, Pedra da Gavea mnie zachwyciła. Widoki były warte każdej kropli wylanego potu, a możliwość pohasania wszystkimi czterema kończynami po skałach zapewniła mi świetną rozrywkę. Zdecydowanie nie jest to wyprawa dla każdego, bo jest co iść. Dodatkowo, trudności techniczne i ekspozycja mogą być zbyt wielkie dla osób bez obycia w podobnym terenie, żeby udać się tam bez przewodnika. Jeśli ktoś właził na Rysy lub robił Orlą Perć, to powinien dać sobie tam radę samodzielnie. Reszcie zalecałbym pójście z przewodnikiem.
Chciałbym się tam jeszcze kiedyś wybrać, zwłaszcza w celu prawdziwego wspinania skalnego z instruktorem. Widziałem nawet opcje wykupienia takiego wejścia na szczyt drogą sportową nad stukilkudziesięciometrową przepaścią, ale w wymaganiach mieli doświadczenie we wspinaczce wielowyciągowej, którego niestety nie posiadam. Może kiedyś się uda.
To tyle. Tym wpisem kończę relacjonować mój brazylijski odcinek podróży. Kolejny przystanek - Lima.
#polacorojo #podroze #riodejaneiro





Dorzucam fotki:
Z tego nieco bardziej pionowego fragmentu, który prawie doprowadził wspomnianą we wpisie dziewczynę do łez (niestety jak to tradycyjnie bywa, fotka niewiele oddaje
Skaczącego jak po⁎⁎⁎⁎ny z drzewa na drzewo zwierzaczka, którego spotkaliśmy w niższych partiach szlaku i który to ewidentnie liczył na to, że damy mu coś do żarcia (najwyraźniej niestety niektórzy ludzie to robią, bo by nie był taki nachalny).
Skalnej płyty opisywanej w poprzednim wpisie (już teraz nie pamiętam, czy dorzucałem wtedy zdjęcie z tego drugiego, bezchmurnego dnia).



Ale niesamowicie to wygląda
@Sniffer Piękna wyprawa
Zaloguj się aby komentować
Tomeczku!
Czy badasz swoje jądra regularnie?!
Niestety co roku odnotowuje się ponad 1000 nowych przypadków raka jądra w Polsce, a zachorowalność na ten typ nowotworu w ciągu ostatnich 30 lat wzrosła aż trzykrotnie.
Załączam instrukcję i przypominam o akcji Movember - można zapisać się na profilaktyczne badanie USG jąder.
Dodatkowe informacje na stronie MZ
@bojowonastawionaowca proszę o promocję wpisu jeśli masz taką możliwość
#zdrowie #profilaktyka #lifestyle #movember


Zaloguj się aby komentować
To jeszcze 36 piorunów brakuje, a zostało 8h to wrzucam jeszcze ze dwa zdjęcia.
3/2 tutaj np. Nazi buddha #pdk
#podroze #podrozujzhejto #wietnam

Zaloguj się aby komentować
Takie tam z #wlochy #riwiera zwiedzane wraz z @Patkapsychopatka i @qbuch
Oświadczam, że nie ma kotów na Ligurii.
#podroze





@splash545 Jezusicku, jakie widoki. Niech ja już wreszcie będę na tych moich wymarzonych włoskich wakacjach. Jeszcze tylko trzy tygodnie w korpo-januszexie.
Zaloguj się aby komentować