#rozkminy

7
1348

Ludzie czasem mówią, że ludzkie problemy, egzystencja są tylko kroplą w morzu kosmosu, pyłkiem zaledwie. I że to napawa ich czasem przerażeniem, poczuciem nic nie znaczenia, może wręcz bezsensu. Pewnie są też bardziej pozytywne opinie i punkty patrzenia. Ale

Ja sobie lubię czasem wyobrazić i uświadomić, że na planecie Ziemia są miejsca takie jak losowy środek oceanu, gdzie wieje wiatr, burzy on fale, wydają one dźwięki i nikt ich nie słyszy. Wybrzeża Szkocji czy Argentyny o podobnej charakterystyce. Tajga syberyjska, las tropikalny, środek pustyni i zbocze góry w Andach, gdzie nie ma nikogo, niczego, czasem może jakieś mikroorganizmy. A czasem bujne życie, poza wzrokiem człowieka. I napawa mnie to spokojem. To tam jest i istnieje, manifestuje swoją obecność. Nieważne, że nikt nie patrzy.


#przemyslenia #rozkminy

onpanopticon

@RogerThat Ja bym dodał całą masę rzeczy, które są, z którymi wchodzimy bądź nie wchodzimy w interakcje, ale ich nie widzimy. Nie dostrzegamy. Bez specjalistycznych narzędzi - nie obserwujemy.


To wszystko czego nasze zmysły i tak nie odbierają. Nawet i pośród tych które mamy, są ograniczenia. Nie słyszymy całej skali dźwięków, nie widzimy całej masy fal światła. Ba, fal czy promieniowania to my niemal żadnych nie notujemy, a jest nimi wypełniony cały Wszechświat.


Nie mówię już nawet o możliwości istnienia dodatkowych wymiarów. Całego świata w skali mikro. Czy tym, że ogólnie ogarniamy tylko materię barionową czyli 5% masy wszechświata.


My nawet jak obserwujemy, to tak naprawdę niewiele widzimy/czujemy/słyszymy. Tak jak przelatują przez nas biliony cząstek, tak i 10 centymetrów pod ziemią swoje żyćko prowadzą jakieś istotki


Bezkres tych wszystkich interakcji i rzeczy - których nikt nie zanotuje jest tak ogromny, że ten środek oceanu wydaje się aż tak przyjemny i dziwnie znajomy w takim kontekście

Zaloguj się aby komentować

Tak sobie tu weszłam i pierwsze na co się natknęłam to wpisy dotyczące tego jak rodzicielstwo jest trudne. Nie ma czasu dla siebie, na rozrywkę, a odpoczywa się w zasadzie w pracy (czyli kobieta w ogóle nie odpoczywa, bo najczęściej to ona rezygnuje z pracy na rzecz wychowania dzieci). Ja to się już zbliżam do ściany wieku płodności powoli, a jednak nic we mnie się nie uruchamia. Choć mówili, że z wiekiem przyjdzie, to jedyne co przychodzi to świadomość, że data mojej przydatności mija i zaraz może przepadnie xD. Jak ja mam sobie wytłumaczyć, że warto mieć dzieci i fajnie mieć dzieci, jeśli sama tego nie czuję, a wszyscy i wszystko wokół pokazuje mi, że to męka? Lubię sobie czilować przy komputerku i grać w jakieś badziewie i na rower swobodnie wyskoczyć, urwać się na nieplanowaną wycieczkę, a później się nie da. Niby ktoś tam rzuci, że ta cała męka jest tego warta, bo później to dziecko się uśmiechnie i przytuli i grzechy odkupione, no ale nie wiem. Widząc tyle narzekań rodziców jakoś nie jestem przekonana. To brzmi trochę jak robienie dobrej miny do złej gry, no bo co powiedzieć... xD. Jak to Wy, rodzice, widzicie? Gdyby można było cofnąć czas to Wasze życie wyglądałoby inaczej ( ͡° ͜ʖ ͡°)?

#rodzicielstwo #pytanie #rozkminy

DexterFromLab

@Minoretta ok to wszystko prawda. Mam dziecko. Bywa trudno i bycie rodzicem nie jest łatwe. Czasami bywa krytycznie trudno. Ale to jest moje życie. Moje dziecko to osoba która kocham. Moja rodzina i w zasadzie cały świat. Bez wachania oddał bym za nią życie jeśli przyjdzie taka potrzeba. Więc granie na komputerze kiedy się chce czy jazda na rowerze albo spontaniczne wycieczki to cena która się płaci za kogoś kogo się kocha. W takim układzie rodzi się odpowiedzialność. Życie to poważna sprawa, trzeba ciężko pracować i podejmować trudne decyzje które czasem rozdzierają serce. Czasami trzeba pożegnać kogoś kto oddał wszystko dla nas. I wtedy kiedy rozumie się że jest się czescią wielkiego cyklu życia, że to walka o przetrwanie i poważna sprawa a nie granie w gry i wycieczki to nie mam takich dylematów. Tak ja to widzę. Jesteśmy częścią czegoś większego niż my sami i wszyscy razem to tworzymy. A dziecko to kolejny bardzo ważny element w tym łańcuchu. Przymusu nie ma, więc każdy decyduje

sam. A odpowiedzialność jest potwornie duża i ryzyko z tym związane też.

esqu

@Minoretta Adoptowałem 2kę. Jest ciężko - cofam czas - robię dokładnie to samo. Jeżeli Ty nie czujesz tego, nie rób.

rmbobster

Zamroź komórki jajowe. Jak będziesz pewna, że chcesz być mamą to z nich skorzystasz.

Zaloguj się aby komentować

Pierwszy listopada, mam takie przemyślenie na temat przemijania.


Tak robienie tych wszystkich nagrobków i cmentarzy jest jak dla mnie marnowaniem zasobów.


Ja mam takie przemyślenie, chcę żeby mnie spalili po tym jak donacje zwłok bym zrobił na naukę anatomii a później posadzili dęba na urnie glinianej by drzewo rosło. Taki krąg życia


#gownowpis #oswiadczenie #rozkminy #1listopada

Yes_Man

@starebabyjebacpradem +1

skorpion

@starebabyjebacpradem żona mnie straszy dwoma rzeczami:

  1. jak umrę pierwszy, to mnie nie spali, tylko zrobi katolicki pogrzeb

  2. jak ona umrze pierwsza, to mnie będzie straszyć zza grobu

jak żyć?

mehdnpl

to co wyżej, i jeszcze te tony plastikowych śmieci co roku, teraz jeszcze te bateryjkowe światełka...

Zaloguj się aby komentować

Pewnie część z nas była już u fizjoterapeuty. Jedną z metod terapii jest technika polegająca na ucisku bolesnego obszaru i utrzymanie bodźca, aż mózg wobec jego nieustępliwości uzna, że jednak ten mięsień należy rozluźnić.


Nie mogę od siebie odrzucić podobieństwa między tym, a uspokajaniem się umysłu podczas medytacji.


Codzienność, różnego rodzaju bodźce, mniejsze lub większe FOMO, obowiązki, zaległości, sprawy z ostatniej chwili, ale i zwykłe przyjemności dnia codziennego powodują, że mózg chętnie przeskakuje z chwili obecnej do listy spraw do zrobienia, do najbliższego relaksującego zadania ("jeszcze tylko pół godzinki i idę obejrzeć odcinek", "jeszcze tylko powiesić pranie, wrzucić rzeczy do zmywarki, wynieść śmieci i od razu pójdę na spacer") albo po prostu błądzi po różnych wydarzeniach z mniej lub bardziej realnej przyszłości albo analizuje przeszłość.


Taki rozpędzony umysł, zostawiony sam sobie, będzie żarłocznie szukał nowych punktów zaczepienia, nowych tematów do analizy, nowych bodźców, nowych "o, to jest fajne"; to błędne koło (Samsary, hehe) nie kończy się nigdy, bo jeśli skończymy jedno "przyjemne", zawsze można skupić się na czymś kolejnym - lub na drodze do niego.


W kontekście medytacji (tej regularnej, codziennej) mówimy o skali mikro: nie ma tu wielu analizowanych bodźców, ale może być myślowy szum: lista zadań na dziś, jutro i za miesiąc, tematy z pracy, wyrzuty sumienia z powodu zaległej książki, obowiązki domowe...


...i w to wszystko wchodzi to przyjemne uczucie, gdy siadamy (lub idziemy) i zapodajemy sobie stały bodziec: "jestem tutaj", "nie myśl", "nie szukaj". Skupienie na oddechu, na krokach, liczenie ich do czterech lub dziesięciu (zawsze zaczynam od tego, żeby mieć jakąś "kotwicę", która usadzi mnie w bezruchu pośród potoku moich myśli) i po chwili mózg, który próbował się wyrwać z pluszu niemyślenia... nagle przestaje i uspokaja się, niczym mętna woda w wiadrze, pozostawiona bez ruchu przez jakiś czas.


Wystarczy cierpliwie poczekać, aż umysł sam odpuści i pozwoli nam istnieć.


W mętnej wodzie nie ujrzysz swego odbicia, wyraźny obraz da tylko spokojna woda. A gdy woda się uspokoi, odbicie staje się jasne. Gdy umysł się uspokoi, wszystko staje się takie, jakim zawsze było.


#buddyzm #zen #rozkminy #medytacja

Statyczny_Stefek userbar
splash545

@Statyczny_Stefek fajnie napisane i ciekawe porównanie. Przemawia to do mnie.

Zaloguj się aby komentować

kodyak

@Eber hmm. Nie nie wiem. To raczej przykład że sami się uczyli a my nie o stąd oni teraz są na świeczniku a nie my

Zaloguj się aby komentować

AndrzejZupa

Ja mam tak zjebanych Jareckich, ze podpisuję sie pod tym memem. 🙃

Zaloguj się aby komentować

#rozkminy #ciekawostki #jezykpolski

Ha, a wy jak używacie myśląc o odpadkach: śmieci czy śmiecie? Od razu powiem, że ja wybieram pierwszą formę, bo zawsze wolę krótsze słowa określające to samo

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Smieci-czy-smiecie-Nic-o-tym-nie-wiem;3966.html

Śmieci czy śmiecie? – Nic o tym nie wiem! - Słownik języka polskiego PWN

Ze śmieciami jest śmiesznie. Mamy liczbę pojedynczą: ten śmieć (jakiś jeden odpadek, czasem niestety przenośnie i wyjątkowo agresywnie o czymś lub nawet kimś, czyli człowieku – stanowczo odradzam!), od którego liczba mnoga to zarówno te śmieci, jak i te śmiecie. W użyciu bezpośrednim, gdy mówimy o odpadkach, obie formy liczby mnogiej są poprawne, gdy używamy tego słowa przenośnie, wtedy raczej śmiecie. Oprócz tego mamy jeszcze słowo śmiecie, rzeczownik pojedynczy rodzaju nijakiego, bez liczby mnogiej (tzw. collectivum, odnoszący się do zbioru, podobnie jak np. listowie) – więc to śmiecie. Oznacza, oczywiście, też resztki i odpadki. Możemy więc powiedzieć „Leżały tam śmieci”, „Leżały tam śmiecie”, „Leżało tam śmiecie” – i będzie to mniej więcej to samo. No i jest wreszcie czasownik śmiecie, czyli 'macie odwagę'. Trochę to skomplikowane, ale i na tym urok języka polega. Pozdrawiam — Jerzy Bralczyk, prof., Uniwersytet Warszawski PS. Zastanawiałem się, czy o czymś nie zapomniałem. Oczywiście, zapomniałem o niczym. Nie mogę widzieć nic ani wiedzieć nic, co jest w pewnym sensie logiczne, bo jak tu nic zobaczyć? Przy przeczeniu możemy zarówno mówić „Niczego nie widziałem”, jak i „Nic nie widziałem”; „Niczego nie wiem” i „Nie wiem nic”. Można znaleźć pewna różnicę: nic odnosi się do ogółu raczej niż do jakiegoś bardziej konkretnego zbioru, gdy zaś mówimy „Nie widziałem niczego” – częściej mamy na myśli, że nie widziałem żadnej z możliwych do zobaczenia rzeczy. Ale to drobne, mało wyczuwalne rozróżnienie.

Pwn
Felonious_Gru

@JackDaniels śmieci to przedmioty, a śmiecie to ludzie

Zaloguj się aby komentować

Po zrobieniu w tym tygodniu około 1k km po Polsce widzę że kierowcy ciężarówek wrócili do starych zwyczajów wyprzedzania się przez kilka minut. Odcinek Łódź-Wwa chyba najgorszy choć na a4 też jest ciekawie. Przez jakiś czas po zmianie przepisów się trochę hamowali ale dziś wszystko jest po staremu. Odległości oczywiście też nie są zachowane.


Jeżeli komuś mało wrażeń to UE pracuje nad dopuszczeniem do zawodu ludzi od 18 lat a nie jak obecnie od 21. Wszystko to z powodu braku kierowców. Według mnie zamykają oczy na prawdziwe przyczyny braków tworząc iluzję robienia czegoś w tej sprawie.


#rozkminy #bekaztransa

0ddb6e46-f826-4169-a21a-d3611a9777cd
zomers

@Enzo a kiedyś z nich zrezygnowali? (w sensie z zwyczajów wyprzedzania)

Shagwest

@Enzo Tak samo było po podniesieniu kwot mandatów kilka lat temu. Przez miesiąc wszyscy jeździli równe 50 tam, gdzie wolno 50. Po miesiącu sytuacja wróciła do normy.


Aczkolwiek co do tego zakazu wyprzedzania, to nigdy przekonany nie byłem. Generalnie cierpliwy na drodze jestem, jak utknę na wyścigami słoni, to dramat mi się nie dzieje. Natomiast wyjazd z MOPu, gdy trafiałem na kolumnę kilkudziesięciu tirów zajmujących prawy pas i nie miałem innego wyboru jak wbić między nie, to już mi skutecznie podnosił ciśnienie z emocji.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Enzo pewnie z za jakieś paręnaście lat i tak autonomiczne ciężarówki zajmą miejsce "zawodowych kierowców", więc sytuacja się poprawi.

Zaloguj się aby komentować

Czy macie wypróbowane jakieś oprogramowanie do katalogowania/przechowywania książek papierowych, plików multimedialnych, dokumentów itp?


Wymyśliłem, że zrobię sobie serwer do ogarnięcia tematu, ale sprawa nie jest prosta.


Założenia są takie:

  • program katalogujący książki papierowe musi obsługiwać format MARC21, wyszukiwać i czytać fiszki z Biblioteki Narodowej lub innych wskazanych..

  • program katalogujący dokumenty elektroniczne powinien je przechowywać w czytelnej strukturze katalogów w pamięci masowej, a nie w bazie danych, żadnych BLOBów czy innej patologii. Plusem byłby wbudowany OCR, słownik, konwerter, edytor i podobne bajery.

  • program do muzyki musi obsługiwać playlisty bezstratnych dumpów całych płyt, okładki, teksty itp. Fajnie jakby miał wbudowany serwer DLNA

  • do filmów powinien pozwalać na zarządzanie/edycję plików napisów i mieć możliwość streamowania.


Poszukałem w necie i jest parę ciekawych, otwartoźródłowych pozycji, ale żadna nie obrabia wszystkiego.


KOHA - obsługa biblioteki papierowej https://koha-community.org/

CaLibre - obsługa dokumentów elektronicznych https://calibre-ebook.com/about

Clementine - obsługa plików audio https://www.clementine-player.org/pl/

VLC media player - odtwarzanie plików video https://www.videolan.org/


Instalacja KOHA na Debianie 12 idzie prawie bezproblemowo, apache2 to jakieś zło i sadyzm

Reszta wskakuje z pakietów.

Możliwe, że Calibre można użyć jako hub dla audio i video, a klementynkę i VLC traktować jako odtwarzacze.

Zima idzie, wieczory długie, trza posiedzieć nad tematem, może się uda wszystko zintegrować w jeden kombajn.


#diy #domowabiblioteczka #filmy #audio #rozkminy #programowanie #programista15k

f55722d6-1c4e-4f77-94be-d3a81346967a
BiggusDickus

@UncleFester co do dokumentów to polecam Paperless-ngx. Edytora chyba nie posiada, ale OCR jest, ładnie przechowuje pliki lokalnie, dobre możliwości wyszukiwania

Krzysztof_M

Na książki papierowe to bym taki program polecił. Program biblioteczny.

Pozdrawiam Serdecznie

76afc1be-03ce-4633-b3ba-5e44bce48320
KatieWee

@UncleFester koleżanki pracują na systemie koha i klną w żywe kamienie

Zaloguj się aby komentować

Niedawno natknąłem się na bardzo ciekawe przemyślenia odnośnie mężczyzn padających ofiarą "drapieżników" dużo od siebie młodszych. Choć na pierwszy rzut oka teza wydaje się być absurdalna, a czytając to zapewne zastanawiasz się czy to są jakieś heheszki, ofiarą może być nierzadko osoba po prawej a nie po lewej.


Już wyjaśniam. Wyobraźmy sobie sytuację i przykładowego bohatera, 50-latka. Sytuacja polega na tym, że zbudował on sobie życie przez 30 lat, kształcąc się, pracując i awansując. Spłacił kredyt na dom, wychował dzieci. W tym momencie następuje epizod nazywany powszechnie "kryzys wieku średniego" czyli zjawisko polegające na tym, że mężczyzna zdaje sobie sprawę z ważnego faktu. Gdy miał 20 lat to chciał imprezować ale nie miał kasy. Chciał mieć dziewczynę cheerleaderkę ale ta leciała na kapitana drużyny z bogatej rodziny. Marzył o Porche 911 Turbo, ale stać go było ledwo na bilet miesięczny albo pożyczał Passata od starego.


Teraz ma 50 lat, spłacone kredyty, odchowane dorosłe już dzieci, dobrze płatną pracę. Pojawia się ten słynny kryzys wieku średniego i chłop zdaje sobie sprawę, że teraz to go stać na to wszystko co to go nie było stać jak miał 20 lat. Zapisuje się na siłownię i zrzuca brzuszek. Pyta się pokaźnie umięśnionego Adonisa co robi, że tak wygląda. Adonis mówi, że chłop też tak może wyglądać tylko musi odpowiednio się odżywiać, ćwiczyć, brać takie tam specyfiki tylko to kosztuje a on jest trenerem personalnym i ma całą tą wiedzę no ale nie gratis. 50-latek ma pieniążki więc już po krótkim czasie uzyskuje wymarzoną budowę ciała za pomocą diety, suplementów, odpowiednich ćwiczeń no i tego sekretnego "wspomagacza" Adonisa, czyli kucia dupska.


Po tym gdy 50-latek spełnił swoje marzenie czyli kupił pięknego czerwonego Porszaka stał się pośmiewiskiem rodziny i znajomych. Jego "środowisko" zaczęło go postrzegać jako klauna. Po co ćwiczysz i kujesz dupsko, żeby wyglądać jak jakaś postać z wrestlingu? Boisz się, że cię ktoś napadnie? Po co ci ten stary, mocno już używany samochód co się ciągle psuje i więcej spędzasz czasu naprawiając go w garażu niż nim jeździsz? Byś sobie cztery elektryki za niego mógł kupić, tak przepłaciłeś za starego benzynowca. W ogóle jak ty się ubierasz? No właśnie, jak? Inaczej niż pierdziele w jego wieku. To ich boli.


W pewnym momencie pojawia się Ona. Czyli drapieżniczka. Wykorzystuje trudną sytuację psychiczną i społeczną chłopa. Wie, że mentalnie jest on w niemiłym miejscu. Niedawno miał przyjaciół ale teraz jest wśród nich pariasem, nie rozumieją jego hobby, jego celów, ambicji. Drapieżniczka zdaje sobie też sprawę z tego, że jest dla tego faceta obiektem pożądania, co wykorzystuje.


Wkrótce żona dowiaduje się o romansie męża. Kto tu jest ofiarą? No żona. Została zdradzona przez męża. Kto zdradził? Mąż. Kto bierze stronę żony? Wszyscy. Dzieci, znajomi, sąsiedzi. Chłop zachował się jak śmieć, bo zdradził. Bo podążył za chucią i został złapany w sidła Drapieżniczki. Ale tutaj jest jeszcze jedna perspektywa, bardzo dziwna. Biedna, młoda i głupia dziewczyna została wykorzystana przez 50-latka. Czy faktycznie tak było? Tutaj to już jest naturalnie indywidualna perspektywa odnośnie jakie były okoliczności poznania, jak to się rozwinęło i kto zainicjował. No ale właśnie. Jeśli to zainicjowała ta 20-latka, w celu posiadania tego co sobie wypracował ten 50-latek przez wiele lat, to czy nadal jest ofiarą?


Ciekawa rozkmina, bo jest dużo takich przykładów i człowiek faktycznie zastanawia się jaki to jest procent przypadków takich romansów 20-latka i 50-letni żonaty chłop. #zwiazki #rozkminy #psychologia

b7887ba8-a244-4abc-bfff-839d4f9136db
Pirazy

@Rimfire pan nowy w swiecie chujowatosci? Tak naprawde to mozna ten wywod skrocic do jednego a wlasciwie dwoch - toksyczne otoczenie i brak akceptacji dla chlopa. Z tego punktu cokolwiek bys nie zrobil to dla otoczenia zawsze bedzie zle. Osiagniesz sukces - zle, ty pierdolony farciarzu, nie zasluzyles na sukces. Spierdolisz cos - zle, ty pierdolony nieudaczniku, jak ci nie wstyd. Pojdziesz za swoim pozadaniem - o ty skurwesynu niemyty, bandyto wsciekniety.


Tak to juz jest

michal-g-1

Wykorzystuje trudną sytuację psychiczną i społeczną chłopa

Xd

Biedny huop, baby takie zue

Vampiress

@Rimfire ciekawa teoria, tylko że to wcale tak nie wygląda. Zrób na Badoo profil 20-letniej Juleczki, nie musisz nawet pisać w opisie, że szukasz dojrzałego partnera, oni sami będą pisać. Zabawne jest to, że większość tych poszukiwaczy przygód nawet nie kamufluje się za mocno z posiadaniem żony i dzieci w wieku zbliżonym do tego, jaki masz wpisany na profilu, czasem nie trzeba nawet odpalać fejsbukowy stalker mode, by się o tym dowiedzieć.

Zaloguj się aby komentować

skorpion

to ten od satanistycznego "zeus deus kosmateus"

Zaloguj się aby komentować

Takie wspomnienie co jakiś czas wraca do mnie:

Miałem wtedy 16 czy 14 lat chyba, na wakacjach latem to było i taka pani do teściowej mojej cioci przyszła na podwórko na ławkę pogadać, pamiętam że zbierała podpisy pod listą poparcia do wyborów dla PSLu. No to ta teściowa cioci podpisała, jej chłop przyszedł z pola, wujek, ciocia i mnie się pyta a ten kawaler ile ma lat no to mówią jej że ja jeszcze niepełnoletni, że 1996 rok urodzenia, no to podpytała mnie o dokładniejszą datę urodzenia, w głowie wyliczyła sobie że jestem ''dziewiąteczka'' czyli o, wrażliwy i w ogóle, no jak zaczęła wymieniać te cechy to jakby o mnie opowiadała xD


Potem się spytałem jak poszła a kto to był, no to mówi że taka pani co wie jak ludziom pomóc, po latach skojarzyłem że to musiała być jakaś szeptucha czy coś, ludzie się jej bali pewnie odmówić podpisać żeby klątwy nie rzuciła xD Właściwie to nigdy o to tej teściowej mojej cioci potem nie pytałem, a w sumie muszę kiedyś zapytać że mi się przypomniało i czy to pamięta xD No bo ja generalnie to z tych horoskopów zawsze miałem bekę, babcia czy mama namiętnie to czytały w tych babskich gazetach ale im starszy jestem to nie wiem, może coś w tym jest xD


#rozkminy

Taxidriver

Ja przestałem się śmiać z zabobonów po seansie voodoo.

onpanopticon

@MarianoaItaliano to są tego rodzaju ogólnikowe brednie i ubrane w taki sposób, że praktycznie każdy w tej gadaninie odnajdzie "siebie". Pogadaj sobie z jakąś cyganką co łazi i żebrze za pieniążek. A później z drugą. Usłyszysz tą samą śpiewkę, albo wyjątkowo zbliżoną. Pójdę ja, usłyszę to samo.


To działa na podobnej zasadzie do "a mieliście tak kiedyś?". Czyli normalnie się raczej nie gada, ale każdego spotyka. A te gadaniny mają to właśnie co łatwo trafić, że taki mądry, ale trochę skryty, a że jest taka panna co mu się podoba, ale on nieśmiały, ale jednak mądry wyjątkowo, tylko nie doceniają i bla bla bla blaaa.

NiebieskiSzpadelNihilizmu

Szeptucha, prędzej bym powiedział że jakaś stara naganiaczka psluchów wysłana po rolasach 😆

Zaloguj się aby komentować

Czacie, że (oczywiście w dość dużym uproszczeniu, ale nie do końca) całe nasze Państwo, Wymiar Sprawiedliwości, Urzędy itp. opiera się na tym czy jakiś pan listonosz przyniesie Wam analogowy list? A jak Wam nie przyniesie i nie zostawi awizo to nie macie nawet tego jak udowodnić? Co wyślecie zdjęcie pustej skrzynki na dowód? A terminy lecooo...

#pocztapolska #rozkminy

Mikel

@dilersasiad O czym Ty mowisz? Pisma słane do osoby fizycznej są skuteczne dopiero po potwierdzeniu doręczenia. To listonosz musiałby podrobić podpis żeby było jak piszesz.

szatkus

Kiedyś w ten sposób skarbówka mi wlepiła karę na parę koła. Jak tylko dowiedziałem się o doręczeniach elektronicznych to je aktywowałem

ciszej

@dilersasiad art 44 §4 KPA Doręczenie uważa się za dokonane z upływem ostatniego dnia okresu, o którym mowa w § 1, a pismo pozostawia się w aktach sprawy. i ELO.

Do mnie przyszedł tak list z sądu - jakiego? Nie wiem XD Listonoszowi nie chciało się wpisać numeru przesyłki na awizo, czy nakleić naklejki, po tygodniu list został odesłany z placówki bo awizo było błędnie datowane 7 dni wstecz i nie wiadomo czego dotyczył - domniemuję że ktoś z mojej dalszej, menelskiej rodziny umarł i toczy się sprawa spadkowa.

Fikcja doręczeń jest absolutnie prymitywna.

Zaloguj się aby komentować

"Mamy model oparty na samotności w jak najmniejszych gospodarstwach domowych, które będą zaludniać użytkownicy różnych platform internetowych. W tym modelu ludzie zamiast seksu będą korzystać z pornografii, a zamiast prawdziwej miłości będą szukać przelotnych znajomości na tinderze, a zamiast obiadów z rodziną korzystać z aplikacji, gdzie migrant dowiezie im jedzenie.

Model ten jest wyjątkowo opłacalny dla globalnych korporacji. To nie jest teoria spiskowa, to jest model akulturacji nas wszystkich do życia w tym cyfrowym kapitalizmie jako jednostki, ponieważ samotna jednostka jest konsumentem wymarzonym - nie mając wokół siebie rodziny, bliskich, przyjaciół, musi zaspokajać wszystkie potrzeby emocjonalne poprzez rynek."


#takaprawda #demografia #antykapitalizm #samotnosc #przemyslenia #spoleczenstwo #zalesie #rozkminy

Marchew

@4pietrowydrapaczchmur

Utopijna wizja korpo gdzie nie ma żadnych regulacji tylko ten mityczny wolny rynek.

Zaloguj się aby komentować

HISTORIA O CZŁOWIEKU, KTÓRA ODPOWIADA NA PYTANIE: "czy warto ciężko pracować?"


"BĘKART" - Piękny film co tu dużo mówić, na pewno warto obejrzeć, jak nie dla ładnych obrazków i Madsa Mikkelsena to dla wolnych przemyśleń, które ten film serwuje.


Jak w tego typu filmach bywa, nie trzeba znać historii, by się domyśleć, że została ona ubarwiona i nadano jej życia opierając sie na wyobraźni, w tym przypadku pisarki Idy Jessen. Jest ona okraszona romansami, dramatem i ckliwością. Jednak to co w tym filmie wydaje się być w miarę wierne, to tło historyczne. Dzięki temu można wyciągnąć z filmu parę spostrzeżeń, które sie nasuwają, w kontekście tego, czy cieżka praca i dążenie do celu to sposób na sukces.


Po filmie starałam sie na tyle mogłam poszperać w internetach, na temat prawdziwej historii wspomnianego w tytule Kahlena, to co potwierdzają źródła to; Był to zdolny bękart wojskowego i służącej, który uporem i talentem mimo niskiego urodzenia, zdobył w wojsku tytuł kapitana(zajęło mu to 20 lat, szlachcie taki tytuł dostawali od ręki). W imię ambicji zdobycia tytułu szlacheckiego, wziął się za najcięższe wyzwanie jakie mógł na tamte czasy, czyli spróbował urolonić jałowe wrzosowiska Jutlandii. Zadanie przy którym wszyscy poprzednicy polegli, a było to marzeń króla by nieużyteczne ziemie zostały zasiedlone. W tym wyzwaniu Kahlen zauważył szanse na osiągniecie swojego celu. Wiemy, jednak, ze za pomocą ciężkiej pracy i zdobytej wiedzy agronomicznej, udało mu się użyźnić ziemie i zebrać plony, na jakiś czas zebrać osadników. Jednak zyski były na tyle mało dochodowe, ze Król nie uznał tego za sukces, a tytuł szlachecki nie został mu przyznany, sam zmarł po 20 latach uprawienia ziemi, bez tytułu, bez rodziny, bez potomstwa. Jego gospodarstwo przetrwało jeszcze parędziesiąt lat, po czym zostało opuszczone i z powrotem zarosło wrzosem. Jednak mimo nieosiągnięcia celu, udało mu się zostać postacią historyczną. Symbolem duńczyków, jako człowiek który był pionierem w uprawieniu jałowej gleby i modernistycznego podejścia do rolnictwa.


Wydaje mi się, że film jak historia jego bohatera, dotyka tematu, który dzieli ludzi na dwie grupy, tych którzy wierzą, że ciężką praca można osiągnąć wszystko i żyć jak "król", a biedni sami sobie zasłużyli na ich los i drugą, która uważa, ze "Ciężka praca nie popłaca". Dla mnie Kahlen jest właśnie przykładem, który moim zdaniem odpowiada na pytanie "Czy warto sie starać?". Myślę, że tak warto, ale trzeba pamiętać o jeden ważnej kwestii, że gramy wg określonych zasadach i praw. Możemy grac tylko tymi kartami jakie mamy w ręku. Jak je wykorzystamy już zależy od nas, ale jaki skutek będą mieć nasze ruchy i decyzje? Nie wiemy, możemy się tylko domyślać.


Historia Kahlena jest bardzo skąpa, ale jeżeli sugerując sie tym co mówią zródla, mozna wysunąć wniosek taki, że Kahlen chciał zagrać w lidze, która nigdy nie była dla niego. Tytuł szlachecki w 17 wieku był bardzo trudny do uzyskania, podejrzewam, że zabrakło mu paru kart w postaci znajomości, czy choćby urodzenia się z prawego łoża(bękarty były bardzo zle postrzegane), ale czy nie osiągnął sukcesu? Myślę, że osiągnął i to bardzo duży. Karty, które miał w ręku rozgrywał bardzo sprytnie.


Sama uważam, że sukces(w zależności od definicji), jest mieszaniną; pracy, szczęścia i znajomości/urodzenia. Nikt nie startuje z tej samej pozycji, każdy dostaje inne karty do dłoni, jednak zawsze dla większosci, widoczny jest końcowy efekt jak w przypadku Kahlena, czy tez osób nam znanych i cenionych za pozycje ją zajmują w społeczeństwie. Nie jest widoczne to co jest pomiędzy, dlaczego ktoś skończył na ulicy czy dlaczego ktoś jeździ Porsche. Popada się przez to często w odklejenie i mimowolne kategoryzowanie ludzi na tych lepszych i gorszych, zapominając, że żyjemy w chorym świecie, którym rządzą niesprawiedliwie zasady.


#filmy #filozofia #rozkminy

f4a3b7c6-7116-4422-af70-4e6bcc201b3e

Zaloguj się aby komentować

Statyczny_Stefek

@Eber chyba że umiera w ciagu kilku tygodni po urodzeniu. ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

Trismagist

Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową.

Zaloguj się aby komentować

Ten, kto nie jest szczęśliwy z odrobiną szczęścia, nie będzie szczęśliwy z jego mnóstwem. (Laozi)

Nawet jeśli osiągniesz jakieś szczęście, jak długo jesteś w stanie je utrzymać? (Seung Sahn)


Pytanie zadanie ostatnio przez @Hoszin: "jak to robicie że jesteście szczęśliwi?" popchnęło mnie do spojrzenia na to pytanie z innej strony, tej, o którą pewnie autor nie pytał. Pozwoliłem sobie napisać szersze opracowanko dotyczące tego, jak widzę to z poziomu mojego mizernego zrozumienia #buddyzm #zen


Według mnie szczęście można osiągnąć tylko wtedy, gdy dotrze do nas, że ono nie istnieje.


Nasze życie polega na nieustannych zmianach. Dziś jesteśmy innymi ludźmi niż byliśmy wczoraj i innymi, niż będziemy jutro. Każdy stan "szczęścia" jest przez to zawsze przejściowy: stan, który dziś jest pożądany, jutro może stać się irytującym. Do tego definiowanie "szczęścia" jako stanu do którego dążymy, definiuje również "nieszczęście" jako stan, którego unikamy. To od razu wpuszcza nas w dualistyczne myślenie i generuje myśli oceniające: "dobrze-źle", "szczęśliwy-nieszczęśliwy". Pułapka tego myślenia polega na tym, że generuje przywiązanie do dążenia albo do utrzymania oczekiwanego, "dobrego" stanu.


Druga szlachetna prawda o cierpieniu mówi: Cierpienie ma swoją przyczynę, tą przyczyną jest pragnienie. Dążenie do szczęścia nigdy się nie kończy: jeśli nie można już dążyć do "tego mi jeszcze brakuje", to zawsze pozostaje "oby ten stan się utrzymał". Ta droga nigdy się nie kończy, to koło nie ma końca, a do tego poszukując i dążąc - gubimy to, co najważniejsze "tu i teraz".


"Tu i teraz" to jedyne o czym możemy - w naszej percepcji ograniczonej do czterech wymiarów i kilku zmysłów - powiedzieć, że jest prawdą. Przeszłość już nie istnieje, przyszłość - jeszcze nie istnieje i nie wiadomo czy zaistnieje. Przywiązania, obrazy, nadzieje, które tworzymy w umysłach, odrywają nas od "teraz", wrzucają nas w nurt oczekiwań, analiz, niekończących się "co by było" i "teraz to już na pewno".


Żeby zorientować się jak "teraz" jest, trzeba wysiąść z tego pojazdu, który pędzi w przyszłość na kilka minut-godzin-lat przed chwilą obecną. Przestać myśleć, analizować, katalogować, oceniać. Mistrz Zen Seung Sahn nazywa to umysłem przed-myśleniem. Gdy patrzę na trawę, widzę że jest zielona. Nie myślę o tym, czy mi się podoba, czy nie, czy bym sobie na niej usiadł, czy są w niej kleszcze, czy potrzebuje wody - po prostu: trawa jest zielona, niebo jest niebieskie, jeśli mam chęć usiąść, to siadam.


To jest stan ulotny jak moment zasypiania - gdy zorientujemy się, że zasypiamy, to przestajemy zasypiać. Jest on jednak możliwy do uchwycenia podczas medytacji, gdy wszystko jest sobie samo, życie płynie, zegar tyka, nie ma przywiązań, nie ma "co by było gdyby", nie ma "w razie czego". Jest tylko Teraz.


Sutra Mahaparanirwany (cytowana w "Kompasie Zen") mówi: "kiedy znika zarówno pojawianie się, jak i znikanie, ten spokój jest błogością". Ten stan możliwy jest do osiągnięcia po jakimś czasie praktyki, ale - w konsekwencji - również możliwy do utrzymania na co dzień, w ramach praktyki utrzymywania nieporuszonego umysłu.


Czy wobec tego tu się kończy historia? Cyk, medytacja, błogość i hop, żyjemy sobie? Otóż nie: przywiązanie do błogości jest też przywiązaniem, a nie do tego dążymy. Chcemy osiągnąć ten stan i przejść krok dalej: nie chcesz przecież zostać przywiązany do pustki, a funkcjonować w świecie nazwy i formy. Osiągnięcie pustki pozwala wykorzystać ją do powrotu do "tu i teraz", do dalszej pracy nad jednym pytaniem: "kim jestem?". Jeśli nie wiesz nawet kim jesteś, to dlaczego oczekujesz, że wiesz, co da Ci szczęście?


Na koniec cytat z "Kamiennego Mostu":

Mnich zapytał: "Kim jest mój mistrz?"

Chao-chou powiedział: "Chmury unoszą się nad górami, strumienie bezszelestnie wpływają w dolinę."

Mnich powiedział: "Nie o to pytałem."

Chao chou powiedział: "To natura jest twoim mistrzem. Ty jej tylko nie rozpoznajesz."


Nie wiem, czy nie zagmatwałem, pewnie tak. Z drugiej strony z Zen jest jak z opisywaniem smaku wody w szklance: mogę opisać jej wszystkie cechy, parametry fizyczne, porównać smak do innych - ale przecież najlepiej jest po prostu podać Ci tę szklankę, zorientujesz się sam(a) gdy się napijesz.


Gdzieś w tym wszystkim jest sens, który trzeba znaleźć samodzielnie - i wtedy będzie jak w pogańskiej Polsce.


#rozkminy


#108stefkow

b745c349-7d51-467f-a659-0a5bd189c67c
Statyczny_Stefek userbar
Rashan

@Statyczny_Stefek bardzo ładnie opisane. Zwróciłbym jeszcze tylko uwagę, że przywiązujemy się i pragniemy rzeczy, które są nietrwałe i cierpimy, gdy je stracimy. Warto to też sobie uświadomić, że to też prowadzi do cierpienia.

splash545

@Statyczny_Stefek czekałem na to i przeczytam za jakąś chwilę.

splash545

@Statyczny_Stefek dzięki praktykowaniu stoicyzmu jedną z wyraźniejszych zmian w moim sposobie myślenia było pozbycie się uciekania myślami w jakieś wyobrażone światy, dziwne rozkminy na temat rzeczy, które nigdy nie będą miały miejsca. Planowanie przyszłości, jasne, jednak robienie tego konkretnie i w określonych ramach czasowych. Bo takie bezsensowne wybieganie w fantazje jest po prostu nieposzanowaniem tu i teraz, próbą ucieczki od siebie i świata i prostą drogą do poczucia nieszczęścia. Tu i teraz jest wystarczające, a gdy skutecznie odetniemy się od przeszłości i przyszłości nie ma niczego, czego byśmy w chwili obecnej nie byli w stanie znieść.

Codziennie staram się wygospodarować te 20-30min na intencjonalną kontemplacje chwili obecnej w trakcie spaceru i coraz częściej w trakcie dnia zdarzają mi się momenty gdy złapie się na tym, że zaczynam odpływać myślami gdzieś w przyszłość wtedy upominam się, żebym szanował bardziej chwilę obecną, pomaga mi to zapanować nad swoimi emocjami i udaje mi się utrzymać dzięki temu przez dłuższy czas wewnętrzny spokój.

Zaloguj się aby komentować

onpanopticon

@libertarianin zawsze taki był, tylko chwilowo akurat nas to tak mocno nie dotyczyło.

libertarianin

@onpanopticon wyjebali w mojej robocie sporo osób, mnie omineło ale w nagrodę jestem przeniesiony na stanowisko którego do końca nie wiem czy chce. W chuj firm ma teraz zwolnienia, a te AI korporacje reinwestują w siebie wzajemnie.

ekonomia się zesrała

cebulaZrosolu

@libertarianin siedziałeś po prostu w ciepłym kurwidołku i Cię to nie dotyczyło, codziennie od zawsze setki ludzi było zwalnianych, po prostu nie zwracałes na nich uwagi bo Cię to nie dotyczyło.

Zaloguj się aby komentować

Telewizja i internet – to dwa największe okna na świat – zamiast otwierać nas na wiedzę i pogłębiać horyzonty, coraz częściej zamieniają się w lustra odbijające powierzchowność. To, co kiedyś miało być narzędziem rozwoju i edukacji, stało się widowiskiem taniej rozrywki. Migające obrazki, krzykliwe nagłówki i błyskawiczne filmiki karmią nas szybkim pokarmem dla oczu, ale nie dla umysłu.


Telewizja, kiedyś niosąca ambitne filmy, dyskusje czy teatry telewizji, dziś chętniej podsuwa reality show i tanie sensacje. Internet, zamiast łączyć ludzi w prawdziwej debacie, zamyka ich w bańkach, gdzie każdy słyszy tylko to, co chce usłyszeć.


Algorytmy – niczym niewidzialni reżyserzy – serwują nam wciąż to samo: więcej emocji, więcej krzyku, mniej treści. Nie chodzi już o to, byśmy zrozumieli, lecz byśmy kliknęli. A człowiek klika. Zamiast się zatrzymać, biegnie od obrazka do obrazka, od mema do mema, od plotki do kolejnej sensacji. W tej gonitwie zanika cierpliwość, umiejętność skupienia, refleksja. Zamiast czytać – scrollujemy. Zamiast pytać – lajkujemy. Zamiast myśleć – powtarzamy.


Perspektywa? Niezbyt optymistyczna. Nadchodzi pokolenie krótkiego wideo, pokolenie, które przyswaja wiedzę w trzydziestosekundowych dawkach i znużone odrzuca wszystko, co wymaga wysiłku. Sztuczna inteligencja zaczyna pisać za nas, tworzyć obrazy i filmy, a my – zamiast rozwijać wyobraźnię – oddajemy ją maszynom. Jeszcze chwila, a stanie się naturalne, że zamiast rozmawiać, wysyłamy emotikon; zamiast się spierać, odcinamy inne głosy jednym kliknięciem.


Czy jest nadzieja? Tak. Zawsze tam, gdzie pojawia się przesyt, rodzi się też bunt. Może część ludzi odwróci się od migających ekranów, wybierze ciszę książki, głębię artykułu, rozmowę bez pośpiechu. Może powstanie nowa elita – nie z pieniędzy, lecz z umysłów – ci, którzy potrafią jeszcze myśleć samodzielnie i odróżniać prawdę od fałszu.


Bo telewizja i internet nie są z natury złe. To tylko narzędzia. To my decydujemy, czy użyjemy ich do budowania, czy do ogłupiania. A dziś, niestety, coraz częściej wybieramy łatwość – a łatwość zawsze bywa złudna.


#telewizja #internet #socjologia #perspektywa #przyszlosc #rozkminy #eber #felieton #hejtoporanek

b6547dde-4d0e-4646-b5ce-1354d073052b
Eber userbar
gedzior84

Zgodnie z ostatnim akapitem - sami wybieramy co chcemy oglądać i czym być karmieni. Wystarczy po prostu poklikać nieco głębiej niż facebook, youtube czy tiktok, a nagle okazuje się że jest masa treści o ktorych nie mieliśmy pojęcia. Algorytmy to niestety plaga dzisiejszych serwisów, ale jest to niezbędne do utrzymania uzytkownika przy sobie.

Eber

@gedzior84 o, to, to - trzeba poszukać, dokładnie, myślę, że będzie to coraz bardziej charakterystyczne dla wszystkich tych co będą szli pod prąd A nie znurtem Big Tech...

Paciu06

@Eber już 15 lat temu miałem oddzielne ćwiczenia na studiach dotyczące tylko wyszukiwania informacji w Googlach a na innych ćwiczeniach prowadzący kazał przygotowywać prasówkę z wyszczególnieniem, które portale manipulują. Myślę, że to jedne z ważniejszych umiejętności w tych czasach. Teraz Google możemy zamienić na prompty dla AI Internet to potężna usługa, która zjednoczyła świat IMO, a że co mądrzejsi wykorzystują to do golenia owiec to inna sprawa.

Zaloguj się aby komentować