#przemyslenia

5
828
Tak mnie zastanawia, bo trochę coś tam słyszałem przez lata od ludzi.

Czy w branży kreatywnej nie ma limitu bezczelności i osoba pobierająca usługi osoby nieasertywnej, będzie eksploatowała wolontariat lub pracę na minimalu w opór?

Czy w branży kreatywnej zarabia tylko ten, kto powie "Dawaj 3x więcej albo spierdalam?"

Czy etat w branży kreatywnej to wyrok dla pracownika i oddanie się handlarzowi niewolników?

Czy w branży kreatywnej szefami zostają osoby, które przeszły szkolenia z podstaw zarządzania zespołem kogokolwiek? Czy może osoby, które potrafią spełnić każde życzenie klienta, kosztem nieograniczonej mocy przerobowej zespołu składającego się z kilku osób?

Czy rodzinna atmosfera to synonim mobbingu?

#pracbaza #przemyslenia #praca

Zaloguj się aby komentować

Zamiast poprawność polityczna powinno się raczej mówić, poprawność korporacyjna. Gdy w polityce obecnie mamy Trumpa i ogólną właśnie radykalizacje dyskursu czego winna jest zarówno prawica jak i lewica, to korporacje kładą ogólny nacisk na ugrzecznienia, inkluzywność, tolerancje, tworzenie bezpiecznych środowisk dla każdego pracownika i konsumenta. Nie powiedziałbym przy tym, że korporacje wyznają tu jakąś konkretną ideologie. One chcą po prostu tworzyć produkt dla wszystkich, który dotarłby do każdego możliwego konsumenta. To właśnie ta obsesja na byle jakości i płytkości samego przekazu przekonuje szefów korporacji do strategi która zwalczałaby wszelkie przejawy radykalizmu by nie urazić nikogo bo to zawsze potencjalny nabywca tego co firma wytwarza. Stoi za tym radykalna logika biznesowa, że produkt który dociera tylko do jednej grupy do produkt kiepski. Państwo powinno w praktyce wspierać wiele projektów artystycznych by chronić jeszcze przejawy oryginalności i otwartości przekazu co korporacje starają się zwalczać.

#revoltagainstmodernworld #antykapitalizm #polityka #przemyslenia
546ed55b-0015-4db5-bd5a-9a51561c1e5f

Zaloguj się aby komentować

O kurde, znalazłem coś fajnego, pewną fajną korelację.

W poprzednim wpisie pisałem o manipulacji na temat CO2, i znalazłem takie coś:
https://ourworldindata.org/grapher/co-emissions-per-capita
Ilość wyprodukowanego co2 per capita

Zobaczcie tą zależność na temat #atom
Polska - brak atomu - 8.1t CO2 na osobę
Niemcy - brak atomu - 8t CO2 na osobę
Francja - na atomie stoi - 4.6T
Ukraina - atom - 3.6T
Szwecja - atom - 3.6T

Jak widać, tam, gdzie jest atom w Europie, mniej produkuje się CO2.

Możemy się kłócić, o zielony ład, o zielone gówna, czy montować panele słoneczne, czy też nie... Źródła ciepła - czy pompa, czy niewiadomo co.

Nie wiem, jak ty interpretujesz te dane, ale jasno one mi pokazują, że zamiast cisnąć i zwiększać podatki i opłaty ekologiczne od ludzi - powinny być budowane elektrownie atomowe.

One realnie zmniejszają ilość CO2. Możemy mydlić sobie oczy fotowoltaiką, wiatraczkami, żarciem robaczków itp...

Ale prawda jest taka, że jedyny sposób, by zredukować CO2 to atom.

Zanim władza od nas będzie wymagała redukcji CO2, powinniśmy wymusić od władzy by porzuciła elektrownie weglowe i budowała - nie jedną - ale parę elektrowni atomowych.

To jest sposób, a nie mydlenie nam oczu. Bo z tego co widzę to władza stara się przerzucić odpowiedzialność na ludzi, niż na zjebane zarządzanie i ich błędy. A ja nie czuje się winny, bo winny jest ten, kto może coś zrobić i nie zrobił.

#atom #ekologia #przemyslenia #elektrowniaatomowa
Klopsztanga userbar
b8324c84-d91c-45b9-81f0-bb2352bde008
m-q

Biorąc pod uwagę wielkość gospodarki, uprzemysłowienie, to ten rozstrzał jest jeszcze wyraźniejszy. Zamiast per capita mogłoby być w porównaniu do PKB.

jonas

W kraju wielkości Polski i przy tej liczbie ludności już teraz powinny działać ze dwie-trzy elektrownie atomowe, a kolejne dwie-trzy być w budowie. Stabilnego systemu energetycznego nie da się zbudować w oparciu o wiatraki i panele fotowoltaiczne, hydroelektrownie na nizinach też nie wypalą w masowej skali. Zostają kopaliny - węgiel, ropa, gaz i uran. Przy czym tylko ten ostatni faktycznie jest bezemisyjny, z kominów-chłodni przy elektrowni atomowej leci tylko para wodna, a ilość odpadów radioaktywnych jest śmiesznie mała wobec równie radioaktywnych hałd żużla i popiołu z elektrowni węglowej o podobnej mocy.


No ale jak się ludzi od pokoleń tresuje strachem przed Czarnobylem i Fukushimą, to potem jest to co jest.

CzosnkowySmok

@Klopsztanga wiesz, że pieniądze z handlu emisjami trafiają bezpośrednio do budzetow państw? No ale przez ostatnie lata były zwyczajnie przejadane?

To właśnie moglo iść na budowę elektrowni atomowych.

Zaloguj się aby komentować

Kiedyś miałem swoje ulubione forum. Nazywało się www.nhl.pl i nie miało nic wspólnego z hokejem. Było to forum o laptopach, taka przybudówka to strony www.notebookcheck.pl z recenzjami laptopów. Forum umierało przez kilka lat, użytkowników ubywało, a okolice 2020-2021 to równia pochyła, gdzie nowe wpisy były wyłącznie sporadycznie. Kiedy zaczynałem moją przygodę w 2010, to forum miało tysiące tematów i komentarzy codziennie. Gdzieś na przełomie 2021/2022 forum zostało zamknięte. Strona "matka" również podupada, kiedyś miała własną redakcję i pisali własne artykuły oraz recenzje. Obecnie jedyne co robią, to tłumaczenia z niemieckiej strony www.notebookcheck.com i mam wrażenie, że nie pracuje nad tym żaden Polak, a po prostu jest używany tłumacz lub AI.

No niestety Internet się psuje, gówniany facebook pożera wszystko, ludziom szkoda czasu na dyskusje, jak mogą przewijać bzdurne filmiki na tik toku. Smutne to.

#komputery #przemyslenia #laptopy
d022c94c-e999-4a84-bc36-04dd0eb5c20f
Ragnarokk

@KierownikW10 

Ta, miałem podobne forum. Społeczeństwo dość wąskie, tak na kilkadziesiąt aktywnych, ale było bardzo aktywne. Spędziłem tam z dekadę życia, napisałem 11k posótów (a nie było to bliskie najlepszym), nauczyłem się wreszcie w miarę poprawnie pisać bo jebali za błędy, potem zmarnowałem 6 lat życia z taką jedną z tego forum, teraz zaś jest grupa na FB z jednym postem na miesiąc

Nedkely

Ja kiedys jak bylem jeszcze dzieckiem grajacym w metina i Lola to wypowiadalem sie na forum league of legends i na oficjalnym forum metina.

jajkosadzone

Pauperyzacja internetu, gorszy pieniadz wypiera lepszy- niestety, ale motloch i wielkie korpo polozyly lapy na internecie i mamy co mamy.


Tak samo jest z kazdym serwisem, ktory osiagnie popularnosc- pojawia sie gorsze tresci, trolle, polityczne boty...

Zaloguj się aby komentować

W szoku, jestem, że da radę poznać naprawdę klawych gości.

Wczoraj po boksie jeszcze chwilę pogadałem z instruktorem bo był na papierosie, ale ja nie palę to zwrócił mi uwagę bym więcej myślał i się skupił bo babole popełniam, oraz mówił, że w niedzielę grają w piłkę z dzieciaczkami z klubu i bym wpadł jakbym chciał. W tę niedzielę nie dam rady, ale następnym razem chętnie bo w zeszłe lato wychodziliśmy z kolegami dla zabawy kilka razy pograć z Ukraińcami u mnie na osiedlu.

W tym tygodniu jeszcze poznałem komputerowca, ale nie takiego współczesnego, że pracuje 2h dziennie, dźwiga ciężary, wygląda jak młody bóg, lata po świecie tylko taki klawy trochę grubszy gość pracujący zdalnie jako trochę człowiek od wszystkiego w firmie i poza pracą czasem zrobi komuś stronę. Opowiadał mi o tym dlaczego Linux to najlepszy system i w przyszłym tygodniu pomoże mi przy wirtualce gnom os, żebym sobie spróbował. Pokazał mi jeszcze parę komend na Linuxa i opowiadał bym phytona się nauczył do usprawnienia pracy w Excelu. Jeszcze będę musiał założyć LinkedIn, oraz githuba.

#przemyslenia
koszotorobur

@Dudleus - wiadomo, że Linux to jedyny sensowny OS na serwerach - bez niego nie byłoby internetu a ja bym nie miał takiej fajnej roboty

A Tobie ktoś może w końcu w realnym życiu trochę pomoże - tylko tego nie spieprz i ucz się sam też a nie tylko tyle co Ci ktoś pokaże

Jak coś to nawet możesz pytać tutaj bo jest tu parę osób które to ogarniają

Zaloguj się aby komentować

Jest 7 marca, więc pora na kolejne podsumowanie spod znaku #rainsieogarnia Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi - w dniu swoich urodzin zobowiązałam się tutaj publicznie do dokonania paru pozytywnych zmian w swoim ogólnie mówiąc "życiu". Tak więc tl:dr przez ostatni miesiąc nie wydarzyło się właściwie nic wartego odnotowania. Byłam bardzo zajęta pracą i na tym by się zamykało całe moje życie.
Dłuższa wersja:

  • Z ważniejszych rzeczy to zrezygnowałam z terapeutki. Już po drugiej rozmowie miałam wrażenie, że do niczego nie dojdziemy, a przynajmniej nie w zakresie możliwości mego portfela. Bo zapowiadało się chyba na całe miesiące rozmów. Nie chcę jednak nikomu, kto tego potrzebuje, odradzać terapii. Wręcz przeciwnie, to przecież może pomóc. Ja zaś po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie potrzebuję zmiany myślenia itd. Potrzebuję pozytywnych zmian w życiu. Nic więcej. Czy coś oprócz tego mi dało te 4 rozmowy z tą terapeutką? Nie wiem. Między kolejnymi zastanawiałam się czy tak naprawdę coś jest "bardzo" ze mną nie tak, tak jak o sobie myślałam przez lata. I być może nie. Może to tylko nadmierna skłonność do analizowania wszystkiego przywiodła mnie do szukania w sobie jakichś braków, podczas gdy jestem "normalna"?
  • Do myślenia za to dała mi rozmowa z kosmetolożką u której byłam na zabiegu na naczynka na twarzy, który to zabieg miał być częścią mego programu "ogarniania się". Przez pierwsze 3 tygodnie po nim myślałam, że nic nie dał, ale parę dni temu zorientowałam się, że już wreszcie najbardziej wkurzające naczynko wreszcie przestało być widoczne. Sukces W każdym razie - tak sobie rozmawiałyśmy potem z tą kosmetolożką i mówię jej, że wkurzają mnie blizny potrądzikowe, których trochę mam. Jej zdaniem nie są bardzo widoczne i wyglądają po prostu jak rozszerzone pory. Ale najważniejsze jest to co mi powiedziała potem - że za bardzo surowo się oceniam, że inni, którzy rzeczywiście mogliby mieć powody do poprawiania swego wyglądu się tym nie przejmują, a ja martwię się takimi małymi sprawami. I to właściwie prawda - zawsze mi się wydaje, że oceniam się tak samo jak innych, ale może jednak jestem zbyt surowa dla siebie. Oczekuję jakiejś "perfekcji", ale to jest nieosiągalne. I jakoś tak nieco lepiej o sobie myślę.
  • Gdybym miała pisać to jeszcze parę dni temu napisałabym, że regresuję jeśli chodzi o sprawy sylwetki. No bo nie było żadnych widocznych pozytywnych zmian. I ogólnie - byłam zmęczona liczeniem kalorii i wagą, która zamiast spadać utrzymywała się na tym samym poziomie, a nawet miejscami skakała. Ale jakoś udało się zwalczyć ten mały kryzys i wobec tego co było tak tydzień temu obecnie jest kilogram mniej. I w zasadzie wyglądam całkiem ok, tylko wychodzą mi żyły na rękach (czego nie lubię) i w górnej części klatki piersiowej (czego nie lubię jeszcze bardziej XD). Więc postęp jest.
  • Zaczęłam trenować 5 razy w tygodniu i na razie jest git. Ktoś by mógł powiedzieć, że to dlatego, że spodobał mi się jeden facet na siłowni, który przychodzi tam właściwie codziennie, ale nie - przecież on ma mnie gdzieś.
  • Ogólnie mam teraz lepszy nastrój, co też jest bardzo dobrą wiadomością, bo jakoś od dłuższego czasu zdarzały mi się dość regularnie fazy "doła", co jest bardzo męczące. Wydaje mi się, że ten lepszy nastrój jest związany z tym, że czekam na podwyżkę w pracy i jak już ją dostanę, to jeszcze w tym roku uda mi się zgromadzić wystarczający wkład własny by kupić sobie mieszkanie. Nie wspomnę już o tym, że moja zdolność kredytowa też trochę skoczy. Druga ze spraw, które poprawiają mi nastrój to to, że jak wynika z badań mój ojciec nie ma przerzutów raka (choć coś małego jest na żołądku i jeszcze będą badać co to jest) i już wreszcie rozpoczęto leczenie. Mam wielką nadzieję, że będzie skuteczne.
  • Myślałam, że nigdy się to nie stanie, ale mam wrażenie, że wreszcie stopniowo zapominam o facecie, którego przez lata darzyłam nieodwzajemnionymi uczuciami. Jeszcze nawet parę tygodni temu nie było dnia żebym o nim nie myślała. Ale teraz zdarza mi się to bardzo rzadko. Ale wymagało to pozbycia się jakichkolwiek nadziei i złudzeń.
  • Co więcej - starałam się w pracy, choć nadal powinnam bardziej. Ale.. jestem też po prostu przemęczona. Wczoraj np. skończyłam robić rzeczy na dzisiaj o 22. Dziś też jeszcze czeka mnie dużo roboty, której pewnie też nie skończę przed 22. I tak 7 dni w tygodniu. Polecam bycie naukowcem. It's so much fun.
  • Ale... chyba moje starania zostały jakoś docenione przez studentów. No bo dostałam zaproszenie od koła naukowego na spotkanie ich DKF-u. Nie mieli w zasadzie żadnego powodu, żeby mnie zapraszać, ale jednak to zrobili, więc to naprawdę bardzo miłe.
  • No i ostatnia rzecz - pisałam tu już, że dosłownie "na szybkości" napisałam artykuł do jednego czasopisma naukowego. I... recenzje były bardzo dobre. A nawet zaproponowano mi żeby puścić go nie po polsku, ale w tłumaczeniu na angielski. To już drugi raz jak dostałam taką propozycję. I zwiększa to szanse na to, że ktoś go przeczyta.
  • Z minusów całego miesiąca - właściwie niewiele (niemal nic) nie zrobiłam dla swego życia prywatnego. I nie zanosi się na to, by coś się tu dało zrobić w ciągu najbliższych miesięcy? lat?

That's all, folks.
#gownowpis #przemyslenia
Pawelvk

Jak byłem na studiach to człowiek na palach jednej ręki mógł policzyć prowadzących którym naprawdę się chciało. Więc super, że Twoi studenci docenili Twoją pracę.


Nie wiem jak Ty, ale ja widzę zmiany w nastawianiu porównując do poprzedniego wpisu. To dobry start i skoro też to widzisz to teraz tylko płyń dalej.


Kibicuję i cieplutko pozdrawiam

Shivaa

Myślę że jednak coś robisz dla życia prywatnego jak np siłownia czy usunięcie naczynek.

Sam fakt zrobienia podsumowania świadczy o tym że myślisz o działaniu.

Odczuwam_Dysonans

@rain filtrując to przez jakiśtam pryzmat własnych doświadczeń, sądzę że największym sukcesem jest wygaszanie myśli o tamtym facecie. Niestety, żeby zakończyć taką, nawet bardzo jednostronną, relację trzeba się odciąć od drugiej strony "na twardo". Żadnych postów na social mediach, żadnych przysług, porad, etc. Ja tak, lata temu, głównie przez chęć odizolowania się od pewnej osoby (mimo że usunęliśmy się ze znajomych, ale dalej przez niektórych wspólnych znajomych mój mózg szukałby punktu zaczepienia w komentarzach tej osoby, czy coś, chore gówno) usunąłem moje konto FB. Ale też miałem dość Facebooka i jego infinite feeda, to był dobry impuls do resetu i skupienia się bardziej na sobie. Od tamtej pory mam konto tylko pod Messengera.

Relacja kończy się dopiero wtedy (a to nawet nie moje słowa), kiedy mijając się na ulicy nie masz ochoty ani rzucać się na, ani do szyi - kiedy przychodzi prawdziwa obojętność. I to nie jest wcale tak powolny proces jak się wydaje. Mi po, nie wiem, roku? Gdzie widzieliśmy się raz przelotem ale nie wchodziliśmy w żadne konwersacje? Przeszło całkowicie. Po 2-3 to już w ogóle komfortowe było siedzenie gdzieś na imprezie w tym samym pokoju z tamtą laską, jakiś small talk, bo nawet nie myślałem o tym żeby rozpamiętywać co nas kiedyś łączyło, to było w innym życiu, dawno temu. Optyka się zmieniła razem z kolejnymi doświadczeniami. Z resztą też się starzejemy i przestała mi się jakoś specjalnie podobać - wiadomo, mózg już nie idealizuje. I tak raz na parę miesięcy się zobaczymy u wspólnych znajomych, jej chłopak to dobry ziomeczek i nawet trochę mu pomogłem z autem, i tak nawet dostałem zaproszenie na ich ślub. I fajnie, fajna para i w ogóle, niegłupi ludzie chociaż wiadomo, to nie jakaś moja najbliższa ekipa, bardziej na zasadzie znajomych znajomych. 5 lat temu jakby mi ktoś powiedział że to będzie dla mnie takie, po prostu, spoko, to bym nie uwierzył, a wręcz pomyślał że to będzie myśl nie do zniesienia, mimo że i tak było ciężko gdzieś tam z tyłu głowy. A teraz mam totalnie inną perspektywę. Nie udałoby się to pewnie jednak, jakbym miał nawet rzadki, ale regularny kontakt z tamtą osobą.

Od tamtej pory samoocena była tylko lepsza. Zająłem się swoim życiem, mózg odpuścił, odwyk od tej dopaminy, oksytocyny czy innego gówna którego podświadomie szukałem w tej relacji zrobił swoje. Jak wyjście z nałogu.


Dlatego myślę że jeżeli rzeczywiście był to człowiek o którym myślałaś, jak ja, nieomal obsesyjnie, przychodził na myśl wbrew tobie, to jesteś na dobrej drodze do takiej emocjonalnej stabilności. A jak ta podstawa jest stabilna, to nad resztą łatwiej zapanować. A i reszta osiągnięć również brzmi dobrze, bo życie to zbiór takich małych potyczek z których wychodzimy lepiej bądź gorzej, a nie jakichś wielkich bitw i czarno-białych rezultatów. Klocek do klocka i poukładasz sobie wszystko. To są większe osiągnięcia, niż to jakimi się wydają przelewając je na "papier", bo to wszystko składa się później na nas, na naszą osobowość. Ale też dobrze ubrać je w słowa. Powodzonka!

Zaloguj się aby komentować

W związku z osiągnięciem pułapu 4% przez Linuksa na Desktopach (źródło) zapragnąłem podzielić się moimi przemyśleniami na temat dlaczego udział systemu Linux na Desktopach będzie najpewniej tylko rósł przez kolejne kilka następnych lat.

Granie na Linuksie jest prostsze niż kiedykolwiek

  • Dzięki platformie Steam, konsoli Steam Deck oraz systemowi operacyjnemu SteamOS - granie na Linuksie nigdy nie było tak proste!
  • Do tego sklepy jak gog.com oferujące natywne wersje gier na Linuksa czy projekty jak Lutris oraz PlayOnLinux sprowadzające do minimum konfigurację komputera pod uruchomienie windowsowych wersji gier - tylko przyczyniają się do tego, że Linux rozważany jest coraz częściej jako platforma gamingowa.

Aplikacje desktopowe przenoszą się do chmury

  • Niektóre programy są już dostępne w chmurze przez przeglądarkę (jak Microsoft 365 czy Adobe Creative Cloud) - oznacza to, że Windows nie jet już potrzebny do uruchamiania tego specjalistycznego softu - a wymagany jest jedynie system z zainstalowaną przeglądarką internetową.
  • Ba! Nawet Windows jest już dostępny przez przeglądarkę (Windows 365 czy VDI).
  • Przyszłość pokaże czy firmom od specjalistycznego oprogramowania, do tej pory tylko dostępnego na Windowsa, nie będzie się opłacało zrobić w końcu wersji na Linuksa - zwłaszcza gdy ilość użytkowników desktopowego Linuksa wzrośnie.

Gospodarki najszybciej rozwijających się technologicznie krajów (jak Indie) stawiają na Linuksa

  • Programiści, analitycy danych, administratorzy serwerów i sieci, itp. używający Windowsa coraz częściej muszą budować, testować i uruchamiać aplikacje na serwerach z Linuksem.
  • Oczywiście Windows Subsystem for Linux (WSL) pozwala wirtualizować Linuksa na Windowsie - niemniej ta opcja ma swoje ograniczenia co do liczby dostępnych od ręki dystrybucji (chociaż na upartego można zaimportować każde distro), szybkości (zwłaszcza kopiowania plików) czy architektury (coraz częściej aplikacje budowane są pod architekturę ARM - bo na serwerach z taką architekturą będą uruchamiane - no chyba, że masz kompa/laptopa z procesorem ARM i taką wersję Windowsa sobie zainstaluje).
  • Zamiast substytutu w postaci WSL ludzie zaczynają preferować niewirtualizowanego Linuksa i liczba takich osób będzie tylko rosła (dane pokazują, że już rośnie) - nie ma oczywiście możliwości przewidzenia jaki udział w rynku Linux Desktop ostatecznie osiągnie - niemniej ja się skłaniam, że urośnie jeszcze o kilka punktów procentowych w przeciągu najbliższych 3 lat.
  • Wschodzące technologiczne gospodarki zanotowały wzrost użytkowników Linuksa na desktopach - takie Indie na przykład z około 4% w 2022 do 15% obecnie - ale trend wzrostowy jest też zauważalny w Ameryce Północnej i Azji.

Bariera instalacji oraz użytkowania Linuksa na Desktopie została prawie zniesiona

  • Jeszcze nigdy nie było tak łatwo znaleźć bezproblemową dystrybucję Linuksa z przyjaznym interfejsem użytkownika, którą można zainstalować z graficznego instalatora prosto z pendrajwa (tak samo jak Windowsa).
  • Wzrost bazy użytkowników przekłada się na bardziej dopracowane dystrybucje, lepsze sterowniki wspierające więcej sprzętu oraz więcej przydatnych programów działający natywnie na Linuksie.
  • Części profesjonalistów przechodzi na (lub używa równolegle) Linuksa na Desktopie - w tym niektórzy całkowicie nowi użytkownicy komputerów od razu zaczynają naukę i pracę z Linuksem (a nie Windowsem jak mogło to być do tej pory).
  • Linux wspiera stare konfiguracje sprzętowe o wiele dłużej niż Windows - pomaga to dłużej używać stary, ale działający jeszcze komputer, nie martwiąc się o to, że OS na nim jest przestarzały, niewspierany i dziurawy.

Microsoftowi już nie zależy na sprzedaży Windowsa na Desktopy


#technologia #linux #desktop #przemyslenia #rozkminy
VonTrupka

~300 dystrybucji wcale nie pomaga w zdobywaniu użytkowników tego ogólnie rzecz nazywając systemu

Na dodatek połowa tych większych dystrybucji to też pole minowe, co się nie wyjebie ... to nas wzmocni.

Nie ma szans dla typowego zjadacza chleba, który ledwo coś w windowsie potrafi przeklikać.

Jeśli nie ma wieloetapowego wsparcia to i windows będzie za trudny. Począwszy od producenta sprzętu, przez sprzedawcę, serwis komputerowy a skończywszy na somsiedzie czy szczylu z rodziny.


Tu musiałby się wyłamać jakiś producent sprzętu komputerowego i pójść mocno w kampanię i wsparcie pod tym kątem. Nikt nie wpompuje takich pieniędzy żeby tylko sobie problemów narobić. Bo i jak miałby promować swoje nowe produkty z linuksem by sprzedaż pokrywała koszty?




jeśli doczytałeś to końca tego nudnego wywodu to gratuluję, zasłużyłeś na 3 pioruny

pawcio__

>natywne wersje gier na Linuksa czy projekty jak Lutris oraz PlayOnLinux sprowadza


Playonlinux jest już chyba od dawna nie wspierane, chociaż do niektórych programów skrypty nadal działają i są dobre. Ale warto też rozważyć bottles

kaszalot

ja używam linuxa na desktopie od ~10 lat, ale nie jestem pewny czy linux jest dobrym systemem dla zwykłego zjadacza chleba, dystrybucji jest dużo więc i community jest podzielone pomiędzy te dystrybucje, ciężko więc znaleźć łatwo informacje, rozwiązania problemów, poradniki itd. przy pierwszym problemie tacy niedzielni użytkownicy będą mieli problem żeby znaleźć rozwiązanie, w linuxie nadal niewiele rzeczy da się zrobić bez CLI, a jak coś już się da to GUI i tak jest często zbugowane, więc musisz korzystać z CLI, a CLI odstrasza zwykłych użytkowników

Zaloguj się aby komentować

Mam nieodparte wrażenie, że nasz obserwowalny świat, w którymś bliżej nieokreślonym momencie swojego istnienia, zwrócił się w nieodpowiednią stronę i mgnie tak niestrudzenie w nieuniknioną przepaść. Kolejne pokolenia ludzkości, mniej lub bardziej świadomie, czują, że coś jest nie tak, lecz zabrnęło to już tak daleko, że żyjemy i żyć musimy w tym fikcyjnym, "narzuconym" schemacie egzystencji człowieka. Pytaniem do tego filozoficznego bełkotu jest zatem:
co ja pierdolę? hehe.

A Tak na serio...

Czy jest jakiś odpowiedni kierunek w wizji ludzkości, który dało się ustalić/obrać w odpowiednim momencie przy założeniu, że inicjatorzy (lub prekursorzy jak kto woli) mieliby dobre intencje? Inicjatore el Capitano z długą brodą i fajką, który ustawiłby żagiel naszego statku na powiew zmian. Zmian, które posiadziłyby nasz gatunek i nasz świat w lini nieco bliżej ku pełnej równowadze i harmonii ze wszystkim.

Moje spostrzeżenia opierają się jedynie na tym co już jest, co zostało zobaczone i przemyślane. Najprawdopodobniej myślałbym inaczej i opierał się na innych założeniach, gdyby rzeczywistość wyglądała inaczej niż wygląda. Opieram się na chłopskim gdybaniu przy pominięciu wielu zmiennych. Takich jak to, że ewolucja człowieka i świata niesie ze sobą niewiadome, których nie da się przewidzieć.

Esencją tego nic nieznaczącego wpisu jest myśl, że jesteśmy sterowani niczym marionetki. Poddani nowoczesnemu niewolnictwu fikcyjnego pieniądza. Zatracamy się w tym wielkim bagnie konsumpcjonizmu i materializmu, gdzie w amoku nie szanujmy, bądź nawet nie zauważamy drugiego człowieka. Mówię tu ogólnie, nie lokalnie bądź jednostkowo. Zobaczcie jak kurwa wygląda ten świat. Okłamujemy samych siebie, że jest dobrze, kiedy nawet nie urąga to definicji mierności. Ktoś zada kolejne pytanie: "no ale co mogę sam zdziałać? " lub "a co ty robisz, żeby było lepiej?". Przerzucamy się odpowiedzialnością jak bydło gównem, zachłyśnieci egoizmem. Wszystko zostawiamy kolejnym pokoleniom do rozwiązania, nie dając nowego wzorca, schematu, którym należałoby podążać. Wzorca danego oczywiście przez większość, a nie garstkę ludzi, którzy widzą, że coś jest nie tak jak miało lub mogłoby być. Najlepsze w tym to, że sam człowiek, w przeszłości, zgotował ten los człowiekowi (i nie tylko) tu i teraz. Nawet jeśli jakaś rewolucyjna zmiana usprawniała życie i przynosiła komfort wtedy, dziś za to suma wszystkich zmian przynosi efekty, które nie do końca zostawiają jakiekolwiek szanse w przyszłości na coś mogącego określić się mianem "świat utopijny". No chyba, że dla garstki rasy Panów. Tego byśmy nie chcieli zrobić naszym prawnukom prawda? Prawda?!

Coś zostało w nas zaimplementowane i pozostawione bez kontroli. Czy to autodestrukcja?

Ludzkość jest wirusem tego świata. Czasami takie odnoszę wrażenie...

Taka lekka dywagacja przy posiedzeniu na kiblu. Nothing more or less serious. Zapraszam do komentowania.

#przemyslenia #freethinking #egzystencjalizm
michal-g-1

Ludzkość jest wirusem tego świata. Czasami takie odnoszę wrażenie...

To samo można powiedzieć o każdym innym gatunku, gdyby dać mu szansę na taki rozwój.


Nie jest wirusem. Ludzkość żyje, rozwija się i to jest sensem jej istnienia.

Tabs0n

Jak uważacie, na którym etapie rozwiniętych społeczeństw gatunku ludzkiego należałoby zaprzestać tę ewolucję? Przy założeniu, że mielibyście magiczną różdżkę. To, że ewolucja pcha nas do przodu i skutkiem ubocznym rozwoju są oczywiście ofiary tej ewolucji to wiemy, ale kiedy przyjdzie refleksja, że ofiarą jesteśmy my sami?

Zaloguj się aby komentować

Zazwyczaj gdy ktoś mnie pyta, co chciałabym robić w życiu, nie potrafię odpowiedzieć. Ale gdybym mogła pracować w wymarzonym zawodzie, to zostałabym dziennikarzem motoryzacyjnym. Bo właściwie mam tylko jedną prawdziwą "miłość" w życiu - samochody. Brzmi to może zabawnie, nie pytajcie skąd mnie nagle wzięło na takie wyznania (no może stąd, że trochę więcej ostatnio, niż zazwyczaj, oglądam różnych filmów o samochodach, więc i częściej o nich myślę), no ale takie jest moje marzenie.
#przemyslenia #carboners
Enzo

@rain To nie ty szukasz chłopa? Jak umiesz wymieniać klocki i robić drobne naprawy to już Ci niepotrzebny

Odczuwam_Dysonans

@rain hmm to jest pytanie, które sprawia mi wiele problemów. Nie potrafię wybrać jednej, powiedzmy, ścieżki kariery. Przy autach robiłem z dekadę, dalej robię fuchy, głównie u znajomych na warsztatach gdzie robię za elektryka/speca od beznadziejnych przypadków. Już nie mógłbym robić normalnej mechaniki, nudy. A trafić na robotę gdzie się robi fajne projekty jest mało realne, nie na tym się najlepiej zarabia (chyba że klasyki, ale z kolei blacharka mnie nie cieszy).

Z komputerami walczę jeszcze dłużej. Ciągle czegoś się uczę, ale też takie suche IT typu support mnie nie pociąga.

Od prawie dwóch lat robię w dosyć ciekawej robocie, przy wystawach, nauczyłem się choćby przywoicie robić oświetlenie, jestem od IT i w ogóle spraw technicznych... I chyba czas iść dalej. Pomijając samozatrudnienie (które nawet prawnie nie liczy się do stażu pracy xD) nigdzie nie pracowałem tak długo i chyba trzeba będzie za jakiś czas iść dalej. Mimo że wszyscy by chcieli ze mnie zrobić kierownika działu, to w ogóle nie moja bajka. No i tak dużo różnych rzeczy liznąłem.

Również bardzo lubię pisać, i nawet na wykopie dostałem kiedyś propsy od Pani Copywriter, i nawet gdzieś się rejestrowałem gdzie można dorwać takie zlecenia. Ale, jak zwykle nic z tego nie wyszło. Pisałem skrypt do filmu na YT, to wyszedł jakiś kosmicznie długi i mimo że skończyłem i opracowałem go, to nigdy się nie wziąłem za nagranie. A teraz się zdezaktualizował. Mam jakieś problemy z, powiedzmy, perfekcjonizmem, nie zniosę źle postawionego przecinka czy formatowania, i tak jest z wszystkim, ciężko mi się zmusić do półśrodków... Ale z kolei polerowanie pracy swoje trwa i później tracę zapał. I tak to się kręci, porzucone projekty to mój chleb powszedni brak motywacji mam we krwi. W połączeniu z chronicznym brakiem czasu (no bo etat + fuchy) nic dobrego raczej nie stworzę tak dla siebie


Naprawdę trudne pytanie. Ale dziennikarz motoryzacyjny nie brzmi źle, fajny kierunek. Chociaż dzisiaj klasyczne arytkuły są w odwrocie. A szkoda. Napisz coś i wrzucaj! Może być o nudnym aucie, wszak o wszystkim można opowiadać w ciekawy sposób, pisać ze swadą i stylem. Pisz i wołaj, to może i ja coś napiszę

Pirazy

@rain sluchaj no, Corsa D 1.3 cdti, jesli chcesz spelnic marzenia pisz na priv

Zaloguj się aby komentować

Tak sobie siedzę, pije winko i przeglądam Hejto, w tle leci muzyka i się przełączyło na piosenkę, którą katowalam w kółko mieszkając jeszcze w domu rodzinnym. A teraz słyszę ją na swoim telewizorze, leżąc na swojej kanapie w swoim mieszkaniu i do mnie dotarło, że spełniło się moje największe życiowe marzenie, bo właśnie, jestem U SIEBIE. Jakoś zajęta ogarnianiem codziennego życia i maniakalnym szorowaniem mieszkania przez 2 miesiące ( z rynku wtórnego, ludzie to syfiarze, a ja jestem lekką pedantką) jakoś nie doceniłam tego, co się właśnie wydarzyło. Przeszłam do porządku dziennego, a warto się czasami zatrzymać i docenić co się osiągnęło, że jest sobota wieczór a ja sobie zamulam tak jak lubię, bo w końcu mam taką możliwość. Życie momentami jest piękne i dla mnie to jeden z tych momentów, możliwy też dzięki wsparciu przyjaciela tutaj poznanego, @Dijego , któremu bardzo dużo zawdzięczam, między innymi to, że w ogóle umiem się tak zatrzymać i doceniać.
Wasze zdrowie, hejtowicze, pijcie ze mną winko, wódkę, herbatkę z imbirem i bez i cokolwiek tam macie pod ręką!
#przemyslenia #fuckinyea #marzenia #mieszkanie
54c21a80-166e-41c7-b0c7-5b0f5dedb92b
ismenka

@Wido legancko, gratulacje mieszkanka. Obyś takich spokojnych wieczorów miała jak najwięcej - z wyłączonym autopilotem i doceniającym „tu i teraz”

pluszowy_zergling

Własne M to jest coś zajebistego, gratulacje! Ja na swoje ciułałem 7 lat i ile się nasłuchałem od rodzinki "do usranej nie uzbierasz", "bierz kredyt"... itd itp. Swoje jednak daje niezależność i spokój ducha.

Dijego

@Wido Nie ma za co mordo XD Bardzo się cieszę, że ci się udało

Zaloguj się aby komentować

Pomysł: Samochód elektryczny z baterią wystarczającą na przejechanie ~100m oraz dedykowanym miejscem na łatwo wyciągalny agregat prądotwórczy. Na czas przeglądu agregat wylatuje na parking, a po przeglądzie jest wsadzany ponownie. Zbiornik paliwa w niczym nie przeszkadza, więc może być montowany na stałe w aucie.
Zasięg samochodu spalinowego, a osiągi elektrycznego. Nie zapominajmy też o wszystkich prawnych benefitach z posiadania elektryka.

#przemyslenia #motoryzacja
SuperSzturmowiec

he he uśmiałem się . A co z "przeglądami" podczas kontroli drogowej?

Homologacji to by nie odstało.

A jak ktoś mieszka w bloku to gdzie miałby zostawić ten agregat?

LondoMollari

@shiranai Już to odkryli jakiś czas temu, i nazywa się "plug-in-hybrid". Do jazdy w większości po mieście, ze sporadyczną dłuższa trasą to całkiem niezła opcja. Dodatkowo, w odróżnieniu od auta z generatorem w bagażniku, ma przestrzeń na bagaże i pasażerów. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Konto_serwisowe

Rosjanie mieli już taki pomysł. Tylko agregat się nie wyciągał, a bateria nieco większa. Zresztą czytałem gdzieś o takim nowym koncepcie, ale nie pamiętam gdzie...

Zaloguj się aby komentować

W sumie nigdy nie miałem takiego podejścia do blika, bo mój umysł był ograniczony.

Przez blika można coś kupować po łatwości przez telefon. Mam na myśli że dzwonisz np. po pizze, i można zapłacić za nią bezpośrednio przez telefon, podając im nr blika.

Takiego wykorzystania blika jeszcze nie widziałem - i jest genialne, bo nie ma alternatywy. Karty nie podasz, bo nie bezpieczne. Przelew bankowy? 2 dni i pier#@$%@# się z tym.

Genialne #blik #przemyslenia
Klopsztanga userbar
LondoMollari

Karty nie podasz, bo nie bezpieczne.


@Klopsztanga W Stanach podawanie karty przez telefon to chleb powszedni. Dodatkowo, z użyciem kart jednorazowych (np. od Revoluta, czy analogicznych firm), jest to bezpieczne. Jedyną obiektywną zaletą Blika tutaj jest krótszy kod.


Fundamentalną natomiast wadą Blika jest brak chargebacku - eliminuje go to z wszystkich poważniejszych zastosowań. Drugą wadą jest niszowość rozwiązania - działa tylko w Polsce, i tylko z polskimi bankami (więc Revolutem tak nie zapłacisz).

bejonse

W sumie już część banków wprowadziło wirtualne karty. Polecam se założyć revoluta i korzystać do jakichś spamiarskich rzeczy czy subskrypcji ten bank i wirtualne tam.

Jest jeszcze jedna fajna opcja blika. Czyli czek.

Można przekazywać gotówkę awaryjnie komuś i se wybierze gdziekolwiek w bankomacie lub zaplacic tym czekiem.

Dobre jak ktoś ma awaryjną sytuację albo nie chce się generować "wpływów"

Wrrr

Ja używam blika nawet do przelewania kasy między moimi kontami, po prostu szybciej xD

Zaloguj się aby komentować

A co gdyby.... Polska dotowała biedne kraje poprzez stawianie Polskich szkół, gdzie się uczy po polsku, polskiej kultury jak i też przedmiotów, polskiej myśli?
Ot taka Polska szkoła przeniesiona do biednych krajów?

Pomagamy sobie jak i temu biednemu krajowi - bo jakiś % przyjedzie do Polski, by u nas pracować - a kulturowo już będzie "zaprogramowany". Po zdaniu matury - dostanie za to wizę do Polski.

Taki głupi pomysł mi wpadł do głowy xD
Bo umówmy się, rasistami na kolor skóry nie jesteśmy. Lecz mamy uprzedzenia kulturowe po prostu

Jak u nas Polacy się nie rodzą, to sobie ich zróbmy gdzie indziej ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

#przemyslenia #imigracja #polska
Klopsztanga userbar
matips

@Klopsztanga To wariacja na temat stosowanego przez niektóre kraje systemu stypendiów dla zagranicznych studentów. W okresie zimnej wojny kraje zachodnie sponsorowały stypendia na swoich (płatnych anglosaskich) uczelniach - szczególnie na kierunkach humanistyczny albo ekonomicznych. Chcieli w ten sposób wykształcić po swojemu przyszłe "elity" dla krajów bloku wschodniego. Do pewnego stopnia zadziałało, gdy spojrzysz na życiorysy polskich polityków okresu przemian, to zobaczysz epizody związane z zachodnimi uczelniami.

VanQuish

NIe no taki plan ukulturowienia to ja zasadniczo popieram XD

2fa659fd-aa3d-482a-a457-8a59f8d4e91f
AndzelaBomba

@Klopsztanga nie potrzeba już dotować szkół na miejscu. Odkąd polskie uczelnie (zwłaszcza prywatne) drastycznie obniżyły wszelkie wymagania wobec obcokrajowców żeby mieć więcej pkt w rankingach, sporo młodych z 3 świata przyjechało do PL na studia

Zaloguj się aby komentować

Żeby nie było, że się przypierdzielam... Nic nie mam przeciwko młodym "człowiekom". Jestem daleki od demonizowania i ubliżania od nierobów, nieudaczników, etc, jak to ostatnio w mainstreamowych mediach próbuje się przedstawić pokolenie "Zet"... Btw, litery się skończyły XD. Każdy z Nas jest w jakimś stopniu ofiarą czasów w jakich przyszło mu dorastać i kształtować swój światopogląd. O jedno się tylko przypierdole. Nie potraficie "na żywo" rozmawiać. O ile w necie jesteście wyszczekani jak amstaff na fecie, to w realu w większości przypadków uciekacie od merytorycznej dyskusji. Nie wiem z czego to wynika. Ze strachu, z odczucia, że nie zostanie się zrozumianym? Sami sobie na to odpowiedzcie, ale zmieńcie się bo do końca świata dziady ze styropianu i ich pocioty będą rządzić tym gównokrajem #niepopularnaopinia #gownowpis #polityka #socjologia #przemyslenia
UmytaPacha

do którego wieku jest "młody człowiek" w twoim kontekście? mam nadzieję że się zaliczam

Odczuwam_Dysonans

@eksplozymeter hm, tak zacząłem myśleć o młodych ludziach, z którymi prowadziłem jakieś głębsze konwersacje. A potem uświadomiłem sobie, że oni już nie są młodzi ಠ_ಠ

Ale może coś w tym być. I nawet by mnie to nie zdziwiło, bo jak we wszystkim, praktyka czyni mistrza, a młodzi są już wychowani w innym świecie, dysputy prowadzi się w necie, ewentualnie w gronie bliskich znajomych, w strefie komfortu. Poza nim raczej króluje small talk. Jako osoba którą small talk raczej męczy na dłuższą metę, zauważam to nie tylko u "zetek", z drugiej strony być może zawsze tak było, tylko ja dorosłem. I dla mnie, starego byka, co ambitniejsze konwersacje to również domena internetu, pomijając właśnie własne grono - chociaż oczywiście są odstępstwa od reguły, i ciężko mi powiedzieć czy u młodzieży jest to rzadsze... Pewnie tak, ale też mniej jest to im po prostu potrzebne, co nie znaczy że nie można trafić na jakiegoś oratora.

No i też zależy co masz na myśli, bo zawsze może być tak że to co jest dla ciebie warte kruszenia kopii, ktoś inny ma po prostu, z tego czy innego powodu bądź jego braku, w dupie

eksplozymeter

Napisalemten komentarz dlatego, że mam pod soba praktykantów z 4klasy technikum. Sa wyszczekani w necie że o mój boże, ale gdy próbuje coś pokazać zmusić do dyskusji do zastanowienia sie... Cisza. Podane na tacy, zanotowane, sprawdzone u ciotki G. Powtórzona formułka. Staram się być wyrozumiały, ale czasami to mam ochotę zasadzić kopa, żeby coś pomyśleli sami. Przerażający obraz przed oczami mam. Ludzi co opierają swoją wiedzę na internecie. Gorzej jak prądu zabraknie. Nie sieje apokaliptycznych wizji, tylko unaocznilem sobie jaka jest przepasc, w nauczaniu, górnolotne slowo, 20 lat temu a teraz.

Zaloguj się aby komentować

Ktoś może mi pomóc zdiagnozować co to za dziwaczny pogląd wyznaje?

  • Będąc raz na delegacji w UK miałem okazję pojechać na weekend do Londynu pokręcić się i zobaczyć muzea. Nie wiedząc czemu, pobyt nabawił mnie pesymizmu patrząc na hordy ludzi kręcące się tam i fałszywa narracja w głowie ciśnie jakie to beznamiętne.
  • Cała ta "zmasowana" turystyka, wycieczkowce, hotele all-inclusive napawa mnie jakimś smutkiem. Po prostu jakoś nie mogę się przeboleć by korzystać z takich rzeczy. Owszem, lubię mieć pokój na wyłączność i pójść coś zjeść w miejscach publicznych i raczyć się alkoholem ze znajomymi w barze, ale takie typy "wyższej masowo" rozrywki to wywołują we mnie wewnętrzne obrzydzenie, że to jest moralnie złe.
  • Z drugiej strony, chuj mi do tego kto jak chce spędzać swój czas. Być może mają zajebisty czas mając szampańską zabawę w gronie doborowego towarzystwa i masę zdjęć do przyszłych rekolekcji na następnym spotkaniu. Tym bardziej słusznie kładą lachę jak łżeelity z Davos pierdolą o samoumartwieniu się. A może i tym bardziej trzeba zaszaleć, bo może to już ostatnie takie zabawy.

#przemyslenia #revoltagainstmodernworld ?
UmytaPacha

@wielkaberta rozumiem odczuwanie chęci do zorganizowanych wycieczek, nie rozumiem poczucia obrzydzenia i moralnego zła :v

ataxbras

@wielkaberta Piramida potrzeb ludzkich zaczyna się na przetrwaniu i rozmnażaniu. Nieco wyżej są potrzeby integracji społecznej, niemal równie ważne, bo jesteśmy zwierzętami stadnymi. Ta podstawa piramidy decyduje o wszystkim, co opisałeś.

Potrzeby bardziej zaawansowane są rzadsze i jedynie opcjonalne. Stąd ich ekspresja w stadzie jest mniej zauważalna. Dużo mniej.

Stadne zażywanie rozrywki, w ten sam, standardowy do bólu sposób, z hierarchicznym podziałem standardu, jest normą, w dodatku biologicznie uzasadnioną. Nie ma tu miejsca na rozkminy moralne, bo to zły adres.

Zaloguj się aby komentować

Ostatnio pojawiło (głównie na portalu hejtopodobnym ba W) wiele postów o tym że WF w szkole to było szkalowanie, trauma i najgorsze co mogło spotkać młodego człowieka. Niestety pokrywa się to z moimi przemyśleniami na temat kondycji fizycznej młodych osób. Całe życie byłem gruby, ale lubiłem aktywność fizyczną - siatkówkę, jazdę na rowerze, wędrówki górskie. Ostatni rok upłynął mi na dużej redukcji i bieganiu. Wiecie co jest smutne? Gdy zapisuje się na jakieś zawody biegowe w okolicy i na liście startowej są sane osoby 30+ a młode osoby to głównie zawodowi biegacze z klubów. Jak widzę jakichś pięknych i młodych to nie wyglądają na jakis zalanych tłuszczem czy suchoklatesów. Czemu więc nie widuję ich na imprezach biegowych? To takie boomerskie jest? Nie potrafią biegać? Pot jest fuj?
#bieganie #przemyslenia #sport
1bea8aa0-ff68-4b3d-87ea-9bc6240b656d
Piechur

Mają lepsze zajęcia niż bieganie w takich imprezach. Dodatkowo zwykle jest wpisowe, a jak młody ma wybulić hajs, żeby pobiegać w grupie, a może za darmo sobie pobiegać sam, to raczej wybierze to drugie.

GtotheG

@grubynaszosie bo nie każdy lubi biegać? Ja nienawidzę biegać, mam krótkie nogi, nie mogę złapać tchu, a jeszcze różne kontuzje i nie mogę zwyczajnie. Do biegania trzeba być mega zdrowym człowiekiem, dodatkowo mieć dobre obuwie, technikę itd. Bo jak nie to kończysz z bólem kolan, jakimiś kontuzjami. Ludzkie nogi też nie są przystosowane oczywiście do biegania po betonie. No i jak tu ktoś napisał - nikt młody nie będzie płacił za jakiś udział w jakichś maratonach. Dla mnie w ogóle abstrakcją jest, że ktoś chce za coś takiego płacić. Płacę np. za bieżnię na siłowni, ale dlatego, że potrzebuje idealnie równego podłoża, ale idea biegania w jakimś biegu z obcymi ludźmi jest dla mnie zawsze dziwna. Ja wolę wszystko robić indywidualnie/nie lubię się ścigać.

A problemy z dzisiejszą młodzieżą pewnie są, ale przymuszanie ich do sportów, w których nie są dobrzy i ich nie lubią - tych problemów nie rozwiązują.

Co do wykopu to jest inny świat, tam zawsze wszystko źle i niedobrze i nawet ich w-f atakuje xD

mordaJakZiemniaczek

Masz mało influ-biegaczy. Na insta same dziki i laski robiące wielkie dupska. Młodzi ćwiczą i kumają, że trzeba w miarę zdrowo jeść i unikać chlania, ale sylwetka biegacza dystansowego ich nie interesuje.

Zaloguj się aby komentować

Wiecie co mnie wkurza? Że jak coś złego się dzieje na osiedlu to każdy odwraca wzrok. Ktoś kogoś obraża? Odwracamy wzrok. Dresy na osiedlu kroją typa? Odwracamy wzrok. Dresy publicznie defekują pod waszym blokiem? Odwracacie wzrok. Nawet jakby policja miała być tam w 30 sekund to odwracamy wzrok bo jest łatwiej niż zgłosić gdzieś albo zareagować.

To jest coś do czego nas przyzwyczaił świat, najczęściej poprzednie miejsce w którym mieszkaliśmy, np. poprzedni portal o wykopach z którego korzystaliśmy. Powszechnie czarnolistowaliśmy trolli zamiast ich banować i nowe osoby na osiedlu dostawały wpierdol od tych samych dresów i uznawały że nie chcą mieszkać na naszym portali.

... dlatego uważam że czarnolistowanie problemów zamiast ich wyjaśnianie to zło. Tak kontrowersyjnie chciałem to opisać żeby ludzie zrozumieli na czym polega problem z czarną listą. To nie jest problem że widzicie coś albo nie widzicie - to jest problem że to nadal istnieje w przestrzeni dla pozostałych użytkowników, i statystycznie nowi będą to widzieć częściej. Jak damy się rozhulać trollersom od partii i ruskim to nie zatrzymamy tego i portal się zesra jak wykop.

Dziękuje - to był mój ted talk na temat hejto i dlaczego czarna lista to zło.

#hejto #gownowpis #przemyslenia
libertarianin userbar
Opornik

@libertarianin Może u ciebie.

Dudleus

@libertarianin to dziękuję, że nie masz mnie na czarnej

Paulie

Czarno bym zostawił, bo ja i pewnie duża część użytkowników nie może przeglądac hejto bez niej (pamiętam jak była na początku zepsuta to odechciewało mi się czytać po paru minutach) ale można wprowadzić system, gdzie jeżeli ktoś jest na czarnej u jakiegoś procenta aktywnych userow, to nie pokazywać jego postów niezarejestrowanym, albo oznaczać je jako kontrowersyjne i niezgodne z opinią większości, żeby też ktoś po zarejestrowaniu nie dostał w pysk szambem. Albo coś na wzór community notes z X

Zaloguj się aby komentować