#dieta

24
1078

Jako ze masa dalej niezbyt idzie na 3610 kcal to wchodze na 3810 kcal w konfiguracji: - B 250 - T 50 - WW 590

Dlaczego dorzucam wegle, a nie tluszcze (uprzedzajac pytanie @GazelkaFarelka) przekazuje informacje od mojego trenera/ dietetyka klinicznego: - wiecej wegli, szybszy metabolizm - z wegli produkujemy antyoksydanty - wegle stymuluja insuline, ktora pcha wiecej aminokwasow i skladnikow odzywczych do miesni - a dodajac tluszcz teoretycznie oprocz dobicia kalorycznosci nie zyskam nic

#dieta #mikrokoksy

Zaloguj się aby komentować

Anabolizm i katabolizm


O anabolizmie wszyscy zapewne słyszeli (co najmniej w kontekście np. dopingu), katabolizm to mniej znane słowo, będące przeciwieństwem anabolizmu. Są to dwa przeciwstawne procesy - anabolizm to wzrost, przyrost, natomiast katabolizm to kurczenie się, zjadanie "samego siebie".

Procesom anabolicznym i katabolicznym podlegają wszelkie organizmy żywe. Pod wpływem czynników zewnętrznych, takich jak np. temperatura, światło słoneczne, w lecie zaczynają rosnąć rośliny, rozmnażać się zwierzęta, a w zimie np. zapadać w zimowy sen. Także człowiek podlega tym cyklom (choć już zaburzonym przez cywilizację) - promieniowanie słoneczne i wytwarzana pod jego wpływem witamina D, dostępność węglowodanów w pożywieniu, większa ilość ruchu spowodowana cieplejszym i dłuższym dniem, wszystko to wpływa anabolicznie na ludzki organizm. Kto ma dzieci, ten może zauważył, że najbardziej rosną w lecie, najczęściej wtedy też rosną zęby, rośnie stopa.

Co ciekawe, większość osób budujących sylwetkę na siłowni (przynajmniej tych podchodzących poważniej do tematu) stosuje dietę anaboliczną (białko + węgle), nie zdając sobie sprawy z czego ona wynika i uważając jednocześnie, że budowanie sylwetki czy odchudzanie to wyłącznie kwestia treningu i spożytych kalorii, negując istnienie hormonów wydzielanych pod wpływem określonego makroskładnika jedzenia.


Ludzkie ciało (oraz ogólnie ciało ssaków), posiada mechanizm mTOR (mammalian target of rapamycin). Jest to kinaza, rodzaj enzymu białkowego, które reguluje przyrost nowych komórek (podział), syntezę białek i tak dalej. Cały proces jest oczywiście mocno skomplikowany, bierze w nim udział wiele różnych związków biochemicznych. Aktywacja mTOR powoduje wzrost, przyrost, tworzenie tkanek (mięśni, tłuszczowej), wzrost kości, wzmocnienie układu odpornościowego - czyli procesy anaboliczne, natomiast zablokowany/przyhamowany mTOR powoduje procesy kataboliczne, czyli chudnięcie, tracenie tkanki tłuszczowej, mięśni, wyciszanie układu odpornościowego.


Co jest aktywatorem mTOR?

  • insulina (wydzielana w trzustce pod wpływem poziomu glukozy we krwi). Poziom glukozy we krwi, a tym samym insuliny, podnoszą posiłki bogate w węglowodany.

  • nadwyżki energetyczne kalorii (zasoby energetyczne w komórce)

  • obecność białek (egzogennych, czyli dostarczanych wyłącznie z pożywieniem - leucyny, argininy)


Co hamuje (jest inhibitorem) mTOR?

  • niedobory/niskie poziomy insuliny (dlatego osoby ze zmniejszoną z jakiegoś powodu ilością wydzielanej insuliny mają drobną, szczupłą sylwetkę, często mają problem z przytyciem albo z "przypakowaniem")

  • niedobory białek

  • niedobory energetyczne

  • inne substancje, takie jak kurkumina, resweratrol, rapamycyna


Zwłaszcza panowie pewnie myślą sobie już, że anabolizm brzmi super, idę do sklepu po twaróg i bułki, a katabolizm to brzmi tak już nie bardzo. Jednak oba procesy mają swoje ciemne i jasne strony. Tak samo jak w baśniach i w fantastycznych opowieściach, wszystko ma swoją cenę - za każdym otrzymanym darem stoi jakaś ofiara, jaką trzeba poświęcić. Jak Odyn, który poświęcił oko, aby otrzymać mądrość, jak prawo niespodzianki w świecie "Wiedźmina".

Anabolizm, czyli aktywny mTOR, poza wspieraniem wzrostu czy przyrostu mięśni (jeżeli ćwiczymy), wspiera także rozwój niepożądanych tkanek - odkładanie tkanki tłuszczowej przy braku ruchu, wzrost tkanek nowotworów, może powodować "przerost" układu immunologicznego organizmu, przy predyspozycjach genetycznych prowadząc do atakowania przez niego własnego organizmu (choroby autoimmunologiczne jak stwardnienie rozsiane, Hashimoto, cukrzyca typu 1). Jednym z obecnych leków hamujących choroby autoimmunologiczne jest właśnie rapamycyna, która hamuje mechanizm mTOR. Również metformina, lek stosowany obecnie powszechnie w cukrzycy typu 2, hamuje mTOR - stąd bywa czasami nadużywany przez osoby bez cukrzycy, ale chcące schudnąć.


Hamowanie mTOR czyli wchodzenie w częściowy katabolizm jest z kolei bardzo użytecznym procesem, jeżeli chcemy schudnąć. I tak, ten proces istnieje, tak samo jak istnieje anabolizm. I tak samo jak odpowiednią dietą z odpowiednim makro, można celowo wspierać przyrosty tkanek (np. mięśniowej na siłowni, albo brzusznej na kanapie), tak samo w drugą stronę - odpowiednim makro posiłków można hormonalnie można wspierać odchudzanie, wywołując odwrotny efekt - po prostu minimalizując dopływ glukozy w pożywieniu (węglowodany), hamując w ten sposób wydzielanie insuliny i mTOR, bez konieczności załatwiania lewych recept na specyfiki, które robią to samo. Diety hamujące anabolizm (niskowęglowodanowe, z niskim indeksem glikemicznym) wydają się również mieć sens przy genetycznych skłonnościach do chorób autoimmunologicznych.

Nie ma tutaj żadnego naginania praw fizyki, czy cudów, "kaloria to kaloria" jak mawiają niektórzy. Po prostu biochemia jest trochę bardziej skomplikowana niż konstrukcja pieca na ekogroszek.


W załączniku do wpisu wklejam obrazek, który nie będę nawet udawać, że rozumiem, ale wygląda mądrze i jest bardzo kolorowy

#zdrowie #dieta #ciekawostki

c31a559d-037d-4521-ac54-c1e4d6642d9d

Zaloguj się aby komentować

Kolejny wpis odnośnie "chorób cywilizacyjnych" i "ludzie chorują przez spisek koncernów spożywczych i farmaceutycznych".


W poprzednim wpisie przestawiłam wam mumię lady Dai, która zmarła na zawał serca. Pani, choć niewątpliwie nie miała okazji być karmiona przez koncerny spożywcze i w swoim życiu nie zjadła ani grama rafinowanego cukru, miała cukrzycę, miażdżycę i zmarła na zawał serca. Miała też nadwagę, co wskazuje na nadmiar jedzenia i brak ruchu. Niestety nie wiemy, co jadła pani Dai, poza jej ostatnim posiłkiem - melonem.


Kolejna mumia, ponad 3 tys. lat starsza, znaleziona w lodowcu w Alpach - Otzi. Jego ciało również zostało gruntownie przebadane przez naukowców. Otzi zdecydowanie nie miał nadwagi - ważył ok. 50 kg przy 160 cm wzrostu, był prawdopodobnie pasterzem/myśliwym i miał w swoim życiu wiele ruchu.


A jednak, co ciekawe, tętnice Otziego również nosiły ślady zaawansowanej miażdżycy, która - gdyby nie śmierć w wyniku morderstwa - w ciągu paru lat doprowadziłaby do zawału serca i prawdopodobnie zgonu. Badania genetyczne pokazały, że był nosicielem genów, które zidentyfikowano również u współczesnych ludzi, jako związane z ryzykiem miażdżycy.


Otzi miał również próchnicę i zęby w fatalnym stanie, choć podobnie jak lady Dai, nie miał przez całe swoje życie okazji skosztować grama cukru rafinowanego. Zawartość jego żołądka i jelit wskazuje na "zbilansowaną dietę", składającą się ze zbóż, warzyw oraz mięsa, bez cukrów, konserwantów, sztucznych dodatków, pozyskiwaną organicznie, bez chemii, GMO i nawozów sztucznych.

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C401426%2Cczlowiek-lodu-mial-genetyczne-predyspozycje-do-miazdzycy.html


Chociaż otyłość i brak ruchu jest poważnym czynnikiem wielu chorób (mówiąc krótko - lepiej jej nie mieć, niż mieć, bo to pogarsza wszelkie stany chorobowe, nawet te nie wynikające bezpośrednio z otyłości), to jednak coraz częściej mówi się o tym, że to nie wyłącznie dieta, waga, ruch ale toczący się w organizmie przewlekły stan zapalny jest czynnikiem, który - w połączeniu z predyspozycjami genetycznymi - uruchamia zmiany miażdżycowe w tętnicach. Jednym z badań oceny ryzyka sercowo-naczyniowego jest hsCRP - czyli czuły test, wykrywający lekki stan zapalny organizmu.

O samym stanie zapalnym wrzucałam już tekst pani profesor Agnieszki Szuster-Ciesielskiej. We wpisie tym pani profesor wspomniała o czynnikach, które indukują stan zapalny, czyli reakcję obronną organizmu. Poza oczywistymi, jak infekcje wirusowe i bakteryjne czy pasożytnicze, przewlekłe stany zapalne mogą powstać przez długotrwałe narażenie na alergeny (grzyby, składniki pożywienia na które mamy alergię), substancje chemiczne (palenie papierosów, smog), a także rozszczelnienie bariery jelitowej spowodowane ubogą w błonnik dietą i alkoholem, czy chociażby wszelkie nieleczone infekcje jak zepsute zęby.

Zarówno wasze stany zdrowotne mogą zostać "olane" jak jesteście grubi (zamiast diagnostyki dostaniecie zalecenie, żeby schudnąć), a także jak jesteście szczupli (wszak jak człowiek szczupły to wszystko w porządku, nie załapie się na badania profilaktyczne bo nie jest "w grupie ryzyka").

#dieta #zdrowie #ciekawostki

Zaloguj się aby komentować

Przez dziesięciolecia system wmawiał nam, że jajka są niebezpieczne, że podnoszą cholesterol i zatykają tętnice. A tymczasem nauka mówi coś zupełnie odwrotnego.

Nick Norwitz, naukowiec z Harvardu, postanowił sprawdzić to na sobie. Przez 30 dni jadł 24 jajka dziennie, czyli 720 jaj w miesiąc. Zamiast katastrofy zdrowotnej, wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. Po miesiącu jego poziom LDL, czyli tzw. „złego cholesterolu”, spadł o prawie 20%, a HDL, czyli „dobry cholesterol”, wzrosł. Wątroba i nerki – bez zmian, wszystko w normie.


To nie pojedynczy przypadek. Badania naukowe od lat pokazują, że cholesterol z pożywienia nie ma istotnego wpływu na poziom cholesterolu we krwi. Organizm reguluje go sam. Gdy zjadasz więcej cholesterolu z jaj, wątroba po prostu produkuje go mniej. To precyzyjny mechanizm homeostazy, którego żaden suplement ani „fit produkt” nie zastąpi.

Jajko to jedno z najbardziej komplet­nych biologicznie źródeł składników odżywczych. Zawiera wszystkie aminokwasy, jakich potrzebuje człowiek, tłuszcze nasycone niezbędne do produkcji hormonów, witaminy A, D, E, K2, cholinę wspierającą mózg i układ nerwowy, oraz minerały: selen, cynk, żelazo. A to wszystko zamknięte w naturalnym opakowaniu, bez etykiety z listą E-dodatków.


Demonizacja jajek była jednym z największych błędów żywieniowych XX wieku. Oparta na słabych badaniach epidemiologicznych i strachu przed tłuszczem, doprowadziła do tego, że miliony ludzi zaczęły unikać najzdrowszego produktu, jaki stworzyła natura, zamieniając go na płatki, margaryny i produkty „light”.

Dziś wiemy więcej. Wiemy, że nie tłuszcz, a nadmiar węglowodanów i przewlekle podwyższona insulina prowadzą do miażdżycy i chorób serca. Wiemy też, że jajka nie tylko nie są zagrożeniem, ale mogą poprawiać profil lipidowy i wspierać zdrowie metaboliczne.

Więc nie, nie boimy się jajek.

Zjemy je z pełnym przekonaniem, że to prawdziwe, gęste odżywczo jedzenie. Takie, jakiego nasz organizm potrzebuje, a nie takie, jakie próbuje sprzedać system.


FB: Bracia Rodzeń


Więcej: https://dietly.pl/blog/jajka-a-cholesterol-obalamy-mity-i-przedstawiamy-fakty


#zdrowie #jedzenie #zywnosc #dieta #jajka #jedzzhejto

Zaloguj się aby komentować

A propos "chorób cywilizacyjnych", "przetworzonej żywności", "kiedyś to było zdrowe jedzenie, teraz to nie ma jedzenia" oraz "spisku producentów żywności i lekarzy", przypomniała mi się mumia lady Dai - zamożnej chińskiej damy, żyjącej ok. 2200 lat temu. Mumię znaleziono zachowaną w niemal idealnym stanie, wszystkie tkanki miękkie były w całości zachowane, dzięki czemu można było przeprowadzić badania, jakie można wykonać na zwłokach człowieka, który umarł niedawno.


Lady Dai posiadała nadwagę i zmarła w wieku ok. 50 lat. Bezpośrednią przyczyną zgonu był zawał serca spowodowany miażdżycą - naczynia krwionośne zmarłej były zatkane płytką miażdżycową, miała nadciśnienie i cukrzycę.


I to bez fastfoodów, masowo produkowanego przetworzonego jedzenia, słodkich gazowanych napojów oraz chemicznych dodatków do żywności.


Co ciekawe, ostatnim posiłkiem kobiety był melon, którego pestki znaleziono w jej układzie pokarmowym.


https://en.wikipedia.org/wiki/Xin_Zhui


#zdrowie #ciekawostki #dieta

bandziorek

@GazelkaFarelka Nie wiemy co jadła na codzień, na pewno nie reprezentowała diety typowej dla większości społeczeństwa tamtych czasów. Ten przykład niczego nie dowodzi ani nie zaprzecza.

szatkus

Jedyne, co musiała zrobić, żeby się tak rozpaść to urodzić się bogata.

skorpion

@GazelkaFarelka Z HUI hehehehe

XIN z HUI hehehe

Zaloguj się aby komentować

eloyard

@4pietrowydrapaczchmur nie mam zamiaru nabijać wyświetleń, zacytuję w ciemno siebie z poprzedniego tematu z tą panią:


https://www.hejto.pl/wpis/zdrowie-dieta-medycyna-bardzo-ciekawy-wywiad-z-prof-grazyna-cichosz-nt-syfu-w-je


ten wywiad jest idealnym przykładem, że profesura nie powinna być tytułem - tylko stanowiskiem. Nie ma sensu wnikać, czy pani w swoim szczycie umysłowym była bardziej ogarnięta czy nie - w tej chwili niestety zwoje zlasowane na gładko...

A najgorsze jest to, że pi⁎⁎⁎⁎li jak typowy Janusz/Grażyna "hurr durr kiedyś to było" xD

Ja pi⁎⁎⁎⁎lę. Ha tfu.

https://portalstatystyczny.pl/krotsze-zycie-w-polsce/ tak było. Blisko zeru mierzalny postęp w długości życia przez większość trwania PRLu.


dochodzi jeszcze aspekt czasu - postęp napierdala w wielu dziedzinach, zwłaszcza na szerokim świecie, że są ludzie którzy otrzymywali tytuły dawno, a potem słabo z aktualizacją wiedzy (czy brak chęci, czy znajomości języków, czy własne poglądy "ja/my wiem(y) lepiej hurr durr") to jak to się mówi: wolałbym rozmawiać z magistrem z MIT niż z profesorem polskiej politechniki...


przede wszystkim produkty nie podlegały realnej kontroli, a ludzie umierali bo nie żyli, więc często nie oczywiste powikłania po zatruciach z jednej strony, a niedożywieniu z drugiej, nie były kwalifikowane odpowiednio jako przyczyniające się do zgonu. Teraz jakość żywności stoi na wyższym poziomie i nie handluj z tym nawet. I mówię to jako gość którego rodzina była za PRL częściowo rolnicza, a częściowo z branży spożywczej na kierowniczych stanowiskach.

Masz dostęp do wysoko przetworzonej żywności, która przy złym zestawieniu diety przyczyni się do różnych schorzeń - a i tak będziesz żył dłużej i lepiej niż za komuny. A z drugiej strony masz dostęp do wysoko jakościowej żywności i pół-produktów, o które za PRLu trzeba było walczyć znajomościami/rodziną (w zakładach lub u rolnika), sklepami dla partyjniaków lub ich po prostu nie było bo nie było.

Fly_agaric

Masz pan swojego autoryteta zweryfikowanego - w przeciwieństwie do Rymanowskiego, UNB linkuje źródła:

https://www.youtube.com/watch?v=F9GRTm3bnPc

Trawienny

Niech te antynaukowe szurskie babsko spierdala na drzewo banany prostować.

Zaloguj się aby komentować

GazelkaFarelka

@bartek555 https://www.gov.pl/web/psse-kamien-pomorski/nowe-normy-zywienia-dla-populacji-polski
Strona 100, przy twoim wieku, wzroscie i PAL (założyłam najwyższy), powinieneś 115-153 g tłuszczu jeść.


Nie neguję, że przy specyficznych celach się te ilości modyfikuje (również w drugą stronę, tniesz węgle i zwiększasz tłuszcze jak chcesz schudnąć), tylko to, że rzekomo "glukoza to podstawowe paliwo organizmu" - bo to nieprawda. Komórki w mitochondriach utleniają jedno i drugie. Przy wyższym wysiłku i tętnie utleniają chętniej węgle, bo wymagają one 25% mniej tlenu, ale w trybie "standby" jadą na kwasach tłuszczowych.

GazelkaFarelka

@bartek555 Umówmy się - nie rozmawiamy już teraz konkretnie o twojej diecie - ok, masz swoje jakieś cele, starasz się żeby była zbilansowana, robisz regularne badania - dla mnie ok, przyjęłam do wiadomości że z jakiegoś powodu robisz tak, a nie inaczej.


Natomiast nie jest prawdą, że pierwszym źródłem energii jest glikogen z mięśni.

Po pierwsze, nie wszystkie komórki twojego ciała, to mięśnie.
Po drugie, glikogen z mięśni jest źródłem energii tylko dla mięśni, dla tych konkretnych komórek w których już się znalazł. On nie jest rozkładany do glukozy i nie jest uwalniany do krwi, żeby karmić inne komórki.
Po trzecie, komórka wykorzystuje energetycznie tylko to, co jest w niej w środku - musiało wniknąć najpierw z osocza krwi do środka, żeby w środku było przetwarzane na energię.
Jeżeli jest glikogen w środku, wykorzystuje glikogen, jeżeli są kwasy tłuszczowe to wykorzystuje kwasy tłuszczowe. Jeżeli są oba to wykorzystuje oba, ALE przy niższym zapotrzebowaniu na energię (niskie tętno, spoczynek) preferuje wykorzystywanie tłuszczów, a glukozę zostawia jako paliwo "extra" na jakiś większy wysiłek.

Tutaj mała dygresja - gdyby, tak jak mówisz, komórka ZAWSZE wykorzystywała najpierw glikogen i glukozę, a dopiero potem jak to się skończy - to dopiero wtedy tłuszcze, to byłby ZA⁎⁎⁎⁎STY argument za dietą keto jako jedyną słuszną na odchudzanie. Bo chudniecie (spalanie tłuszczu) zachodziłoby dopiero po odstawieniu wszelkich węgli w jedzeniu, żeby zejść z nimi do zera w komórkach. A oboje wiemy, że tak nie jest.


Po czwarte, komórka równolegle cały czas pobiera glukozę, glikogen i kwasy tłuszczowe z osocza krwi. Czyli to nie jest tak, że "o nie, skończyło już się, bierzemy nową dostawę", tylko te oba składniki energetyczne są cały czas dostarczane do wnętrza. Z kolei w odpowiedzi na spadający poziom kwasów tłuszczowych i glukozy w osoczu krwi, inne komórki wyrzucają je do krwi. Kwasy tłuszczowe są uwalniane przez komórki magazynujące tłuszcz, glukoza przez wątrobę.

Tak więc nie, glukoza nie jest "pierwszym źródłem energii", oba te źródła współpracują równolegle. A "normalna dieta" - podałam link do publikacji wyżej - to jakieś 10-20% białka, 30-40% tłuszczów i 40-60% węgli. A nie 10% z tłuszczów i 80% węgli.

pingWIN

@bartek555 matko, ile białka. Ja mam codziennie rozkminę jak 150g chociaż nabić xD

Zaloguj się aby komentować

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@bucz baba pi⁎⁎⁎⁎li jak potłuczona, a Rymanowski klaszcze uszami, bo nie był przygotowany merytorycznie. Tfu na takie dziennikarstwo. Bardzo szkodliwy podcast, który zrobi zasięgi znacznie więcej niż materiały weryfikujące twierdzenia Cichosz

Ihooj

Takie generalizowanie zero-jedynkowe jest bez sensu. Część produktów za PRL była lepszych a część gorszych niż to co dziś jemy. Poza tym ciężko zestawić własnoręcznie robione produkty z tym co oferowały wtedy sklepy.

Nie mniej jednak sporo dzisiejszej żywności to shit na czele z napompowanym wodą do granic możliwości mięsem.

don_pistachio

@eloyard Ogolem, to stopnie naukowe zawsze wiążą się z dziedziną, w której osoba jest ekspertem. I nawet jeśli nadawane były by “ze stanowiskiem”, od własnego ego zależy czy się przedstawi “profesor X”, czy “Dr X, profesor medycyny”. To drugie jest raczej mało spotykane.

BTW, ta pani jest profesorem technologii żywności, ale przemysłu mleczarskiego (info od Dawida Podsiadło). Więc to chyba od dziennikarza wymaga sie odpowiednio zaprezentować gościa, a nie podawać tyle informacji, żeby pod teorie pasowało

Zaloguj się aby komentować

Miała być w sumie do posiania na poplon, ale poczytałam o właściwościach odżywczych gorczycy oraz octu i teraz robię własną musztardę XD


Musztarda, oprócz niewątpliwych walorów smakowych jako dodatek mięs i innych potraw, zawiera dużo antyoksydantów, błonnika, działa przeciwzapalnie i wspiera mikrobiom jelit.


#dieta #ciekawostki #gotowanie

872f5749-6401-4e38-a2c8-a03920ffe683
756fcc46-d848-4790-bc92-a4bd70ee9ac9
wonsz

Ja j⁎⁎ie, na poplon to się gorczycę w worku 10kg bierze w cenie tego konfekcjonowanego kilograma. I trzeba przyznać że robi robotę musztardówa.

lagun

Musztarda to ambrozja, nie rozumiem ludzi nie jedzących musztardy

Yes_Man

@GazelkaFarelka a użyjesz octu owocowego?

Zaloguj się aby komentować

Żywieniowy przekręt

Wywiad z Prof. dr hab. inż. Grażyna Cichosz, technologiem żywności i specjalistą bezpieczeństwa zdrowotnego żywności i żywienia oraz wieloletnim wykładowcą na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Autorką wielu publikacji i opracowań naukowych.

Jej zdaniem obecne zalecenia żywieniowe nie mają nic wspólnego z profilaktyką zdrowia. Przy niedoborach białka, witamin, związków mineralnych, zwłaszcza przy nadmiarze składników o działaniu prozapalnym, zachowanie zdrowia jest mało prawdopodobne”.

https://www.youtube.com/watch?v=ksWAT3uqlWA


#zdrowie #jedzenie #dieta #medycyna #zywnosc

zakar

Idziemy po foliowe czapeczki?

Zaloguj się aby komentować

pingWIN

@bartek555 ładny spód pod skyrnik, a teraz pokaż po dodaniu masy skyrowej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Jednym z powodów, dla którego nie warto mieć nadwagi, jest to, że w przypadku jakichkolwiek problemów zdrowotnych jest duża szansa, że zostaniesz spławiony, powiedzą że to zła dieta, brak ruchu i każą ci schudnąć, zamiast zlecać jakąś szerszą diagnostykę. (Chociaż tak, oczywiście nadwaga i niezdrowy tryb życia jest przyczyną różnych chorób, ale nie zawsze. Powiedzmy, że w 90% lekarze trafią w punkt, co dla nich statystycznie jest OK, natomiast ty nie chciałbyś być w tym 10%, prawda?).


Tutaj diabetolog na podstawie tylko wyników glukozy ze krwi oraz oceny wizualnej "stara gruba baba" uznał, że to cukrzyca typu 2 i cyk, fajrant, pora na CSa. Nie zostało w ogóle zlecone choćby badanie poziomu insuliny, które od razu pokazałoby, że jest coś nie tak.


P.S. Taka ciekawostka przy okazji - kobita schudła 25 kg bez zmiany diety i trybu życia. Tak działa właśnie niedobór/niski poziom insuliny (który u pacjentki wynikał z uszkodzonej trzustki) To, o czym zawsze pisałam - aby osiągnąć efektywną redukcję masy ciała, można próbować podobny efekt symulować dietą - czyli minimalizując spożycie węglowodanów, zminimalizować poziomy insuliny w organizmie aby przyspieszyć utratę tkanki tłuszczowej.

#zdrowie #dieta #ciekawostki

4b4c0913-69d2-43b1-a564-642109098e14
SpokoZiomek

@GazelkaFarelka Mnie nawet dermatolog powiedział że mam schudnąć. ( ‾ʖ̫‾)

Enzo

@GazelkaFarelka Mnie hepatolog który pisał prace doktorskie o wątrobie najwyżej na znany lekarz w województwie odesłał i zignorował objawy a okazało się że mam genetyczną chorobę wątroby także nikomu nie można ufać. Kluczem jest robienie jak najwiekszej ilości badań i akurat coś się trafi ale tu trzeba determinacji i pieniędzy.

bartek555

Obserwuje suwale na ig, fajnie miazdzy wszelkiej masci szamanow i lekarzy nieukow

Zaloguj się aby komentować

1455 + 1 = 1456


Tytuł: Ultraprzetworzeni ludzie. Dlaczego wszyscy jemy rzeczy, które nie są jedzeniem... i czemu nie możemy przestać?

Autor: Chris van Tulleken

Kategoria: popularnonaukowa

Wydawnictwo: Marginesy

Format: e-book

Liczba stron: 448

Ocena: 3/10


Książka jest raczej słaba merytorycznie…


Już tłumaczę dlaczego: książka jest w całości pisana pod tezę, a wszystkie przedstawione informacje są tak sprytnie manipulowane żeby tylko to potwierdzić.


Co więcej, książka jest po prostu broszurką reklamową dla systemu klasyfikacji żywności NOVA, który nie tylko że jest krytykowany przez środowisko naukowe, ale nawet na pierwszy rzut oka prostego człowieka widać że coś z nim jest nie tak.


Najbardziej urzeka mnie, że w książce występują dwie praktycznie wykluczające się wzajemnie tezy które zamiennie są stosowane do wyjaśnienia tego zjawiska, w zależności od tego które akurat pasuje emocjonalnie do opisywanej anegdotki.

Są to: (będę się do nich odwoływał jako “punkt 1” i “punkt 2”)

1. “W dzisiejszych czasach jemy coś co nie jest i nigdy w historii nie było jedzeniem. Konsumujemy związki które zostały wytworzone w nowoczesnych laboratoriach, wpychamy do gęby sztuczne produkty inżynierii chemicznej, a spychamy na margines prawdziwe jedzenie, naturalne pożywienie, produkty które jedli nasi przodkowie przez miliony lat i do których wyewoluowaliśmy.” Trzeba przyznać że jest to świetnie wzbudzający emocje truizm. Włos się jerzy na głowie, ciężko się z tym stwierdzeniem kłócić, a nawet i nagle człowieka łapie motywacja pt “TO JA BĘDĘ JADŁ NATURALNIE”. Generalnie dobieranie argumentów pod takie zrywy emocji było w książce obrzydliwie nadużywane, ale poczekajcie aż przejdę do… holocaustu.

2. Skład chemiczny jedzenia nie ma ŻADNEGO znaczenia. Suma wartości odżywczych, soli, błonnika, tłuszczu, węgli - to wszytko NIC NIE MÓWI o jedzeniu które jemy, oraz na nic nie wpływa. Zwracanie na to uwagi jest błędem, używanie wskaźników które to podsumowują (jak Nutri-Score) jest błędem, i jedyne na co powinniśmy patrzeć to wskaźnik NOVA zaproponowany przez profesorka z Brazylii w sposób tak arbitralny że aż pomyślicie że upraszczam i spłycam, gdy już go przedstawię.


Więc oto przedstawiam.

Skrót klasyfikacji NOVA:

Grupa 1. Żywność nie przetworzona - owoce, nasiona, bulwy, mleko, jaja, mięso, grzyby, itp.

Grupa 2. Składniki kulinarne - W jakiś sposób obrobione, zazwyczaj spożywane z produktami grupy 1. Ta grupa jest uznawana za pozytywną… bo jeśli ktoś kupuje dużo produktów z tej grupy to znaczy że musi je zużywać do gotowania, a wiec zdrowo je xd Jest w tym jakaś logika, nie powiem xD Przykłady: cukier. No jak kupujesz dużo cukru to raczej już nie kupujesz drożdżówek, które są przetworzone, wiec to dobrze, co nie? Kolejne przykłady: oleje roślinne, masło, smalec, ocet, mąka, miód (tego ostatniego nie rozumiem w sumie).

Grupa 3. Przetworzone rzeczy z grupy 1, poddane konserwacji, oraz uzupełnione produktami z grupy 1. W sumie to większość domowego jedzenia łapie się właśnie tutaj, ale też i kupne rzeczy w puszkach, słoikach, czy butelkach.

Grupa 4. Żeby produkt trafił do grupy czwartej, oznaczanej na czerwono, musi… Składać się z pięciu składników xDDDDDD Nie, to nie żart. Dokładnie w ten sposób profesor Monteiro stworzył swoją skalę. Tak więc książka opowiada o różnych “strasznych” procesach przetwórstwa żywności żeby finalnie za złe uznać wszystko co ma pięć składników lub więcej, kropka. Dodatkowym opisem tej grupy jest że te produkty są tanie, gotowe od razu do spożycia, wyglądają apetycznie, mają atrakcyjne opakowanie, i często kampanie marketingowe. Przykłady: napoje gazowane, energetyki, ciastka, czekolada, lody, cukierki, słodycze, pizza z biedronki, hamburgery, zupki błyskawiczne.


Powiecie tak: “no zaraz, ale przecież produkty z grupy 4 to sam syf z tego co przedstawiłeś w przykładach”. Jeśli tak uważasz to masz racje, ale patrz punkt 2 powyżej: Te produkty nie są zdaniem autora szkodliwe przez to co zawierają, ani przez ilość wartości odżywczych, tylko przez sam fakt należenia do grupy 4, który może wynikać z ilości składników.


Dajcie mi wyjaśnić to jeszcze raz, bo to ważne.


Gość wpakował produkty (o których wiemy że są niezdrowe, bo chociażby dlatego że większość z nich jest zajebana cukrem, dziwnymi dodatkami i tłuszczami trans) do grupy produktów szkodliwych, i teraz mówi że są szkodliwe DLATEGO ŻE SĄ W TEJ GRUPIE. Cała podstawowa zasada forsowana przez pierwsze 150 stron tej książki to właśnie to. Że produkt szkodzi BO JEST W GRUPIE KTÓRĄ NAZWANO ULTRAPRZETWORZONĄ, CO BRZMI STRASZNIE, A NIE ZE WZGLĘDU NA JAKIEKOLWIEK WŁAŚCIWOŚCI FIZYCZNE/CHEMICZNE/BIOLOGICZNE/ODŻYWCZE. Nieźle, co?


Oczywiście tak durny system jest krytykowany w środowiskach naukowych w sposób dosyć bezlitosny. Jak sobie z tym poradzić w książce będącej bezmyślną broszurką reklamową pisaną pod tezę? Ano w sposób Goebbelsowski: wybrać te krytyczne opinie które są pisane przez osoby związane w jakikolwiek sposób z żywnością przetworzoną (np pracowali dla ha tfu Nestlé) a następnie wytknąć im to. W ten sposób można zbudować super aurę oblężonej twierdzy gdzie krytyka systemu NOVA to ostatnia desperacka próba ratowania biznesu przez złe koncerny.


Przejdźmy do rozdziału który bardzo fajnie pokazuje w jaki sposób pisana jest książka.


Żeby ładnie zdemonizować dzisiejsze dodatki do jedzenia przenieśliśmy się w czasie do drugiej wojny światowej, podczas której Niemcom zaczęło brakować tłuszczu do jedzenia. Był to ponoć poważny problem, który trzeba było jakoś rozwiązać. Na szczęście jakiś niemiaszek wpadł na pomysł jak przerabiać parafinę (będącą odpadem z produkcji ropy naftowej) w pierwszy na świecie syntetyczny tłuszcz jadalny. (Tutaj śmieszna dygresja że to było opisywane w atmosferze punktu 1, czyli jedzenia rzeczy które nigdy nie były jedzeniem, ale z tego co zrozumiałem w książce to ostateczny produkt zaliczał się do organicznych kwasów tłuszczowych tych samych co w tkance zwierzęcej, ale teraz patrz punkt 2 - to nie ma znaczenia czym był, albo z czego się składał, ważne że był zły). No więc mamy pięknie nakreślone kto tworzy sztuczne jedzenie - NAZIŚCI! I TO Z ROPY! Mało Ci? No to śmiertelność takiego masła została ustalona przez… średnią długość życia członka załogi ubota w boju, wraz z liczbą 60 dni. Nie było powiedziane wprost że “od tego masła umrzesz w 60 dni”, nie. Było mistrzowsko powiedziane że dłużej żyć nie musisz, a to rozbudza wyobraźnie nawet lepiej.


Mało? No to jeszcze dopiszmy że to masło było testowane w Auschwitz, bo nikt nie wiedział czy serio nadaje się do jedzenia.


No jeśli po takiej mieszance emocji nie czujesz wstrętu do UPF (Ultra Processed Food) to ja już nie mam sił Ci tłumaczyć. Ale czy masło to faktycznie było szkodliwe? A NIE WIEM, TEGO NIE NAPISALI XDDDD


Podoba mi się też, że w paru miejscach autor napisał że schudnięcie gdy jest się grubym jest NIEMOŻLIWE bez operacji, a nawet jak się uda to MUSI BYĆ EFEKT YOYO, a tak w ogóle to otyłość jest ZAWSZE TOTALNIE POZA ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ OSÓB CIERPIĄCYCH NA NIE, i porównał do raka.


Książka totalnie pomija możliwość… Liczenia kalorii. Tak jakby to nie istniało. No po prostu nie da się. Ale z drugiej strony po co miałbyś to liczyć skoro (punkt 2) wartości odżywcze nic nie dają, nic nie wnoszą, nie mają znaczenia, liczy się tylko czy losowy profesor z Brazylii uznał że to czwarta grupa czy nie czwarta grupa. Tylko byś czas tracił.


Generalnie pierwsze 2 części książki były dla mnie okropne i ledwo przez nie przebrnąłem.


A potem?


Potem w sumie zrobiło się nienajgorzej xd


Autor omawiał szkodliwośc różnych dodatków, przywoływał ciekawe badania (chociaż nadal manipulując nimi i np w jednym opisie wspomniał kilkukrotnie o EKSPERTACH i SPECJALISTACH poddanych badaniom podczas gdy wyszukałem na necie że byli to... studenci). Opisywał wiele zbrodniczych praktyk wielkich korporacji i generalnie sypał anegdotkami jak z rękawa.


Mam ból d⁎⁎y, bo ja naprawdę bardzo chciałem się z tą książką zgadzać. Ja nadal szczerze wierzę że śmieciowe żarcie to syf, że korporacje są jednoznacznie złe, a takie Nestle to powinno pójść do rozstrzelania. Ale no ta książka bardziej sprawiła że momentami czułem się jak ich obrońca przed totalnie źle przedstawionym ciągiem oskarżeń a nie hejter, którym w sumie chciałbym być.


Nie wiem czy polecam xD Wołam @rith bo u niego w recenzji podpatrzyłem ten tytuł.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #dietetyka #dieta

1ae1c0c7-76de-466d-9252-998567867012
Mr.Mars

@Barcol Bardzo wnikliwa ocena książki.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Barcol w sumie sam tytuł książki jest tak ch⁎⁎⁎wy, że mnie zniechęciłby do czytania.

Szara_Kaseta

Szarlatani od żywieniowego voodoo zawsze będą wmawiać że należy jeść jak w czasach kiedy średnia długość życia wynosiła 30 lat a dorosły mężczyzna ważył 40 kilo (nasi zdrowi praprzodkowie). Bo przyznanie że dzisiejsza żywność jest lepsza niż kiedykolwiek a przede wszystkim dostęp do niej i jej zróżnicowanie może i było by zgodne z prawdą, ale czy napisałbyś o tym dobrze sprzedającą się książke?

Zaloguj się aby komentować

Ponieważ po raz kolejny pod moim kolejnym wpisem na temat tego, ile w rzeczywistości cukrów prostych (glukozy) zawierają pozornie normalne, zdrowe i "bez cukrów" produkty, pojawiają się komentarze:

"Ale Gazelka, ty manipulujesz, to są węglowodany zło-żo-ne! To nie to samo! Te złożone, to się długo rozkładają, to nie to samo co cukier, który wpada do krwi natychmiast! Jest indeks glikemiczny, on mówi jak szybko się te węglowodany rozkładają i wchłaniają, słodycze to jest chwila i cukier skacze, a taka bułka czy ziemniaki to dużo dłużej".

No to sprawdzamy, przygotowałam dla was wykres z zestawieniem na podstawie badania indeksu glikemicznego ponad 4 tys. produktów w USA w 2021 roku. Produkty podzielone są na grupy i podane są uśrednione wartości dla każdej z grup. Kolorem podzieliłam je na "słodkie" i "niesłodkie".

Dietetyka od lat nie umie wykrztusić z siebie faktu, że pieczywo i produkty zbożowe, ryż i ziemniaki są gorsze pod względem "poziomu cukru" czy poziomu glukozy we krwi niż większość słodyczy. Indeksy glikemiczne oraz fakt, ze skrobia rozpada się ekspresowo na cukier prosty - glukozę - są znane od lat, ale nadal na "diecie cukrzycowej" na śniadanie w szpitalu dostaniesz dwie kromki suchego chlebka i margarynę, a opierdol od piguły, jak zobaczy że ktoś dowiezie ci kebaba na talerzu (surówka + mięso).


W świecie, gdzie połowa diety ludności to produkty zbożowe i skrobiowe, gdzie kromka chlebka, porcja ziemniaków czy ryżu jest tradycyjnym dodatkiem do każdego posiłku, dietetykom nie przejdzie przez gardło przyznanie faktu, że pod wględem poziomu "cukru we krwi" są szkodliwe podobnie jak słodzone napoje.

Na żadnej kolorowej grafice, przedstawiającej podział produkty pod względem indeksu glikemicznego, nie znajdziecie żadnych słodyczy (może poza gorzką czekoladą), jakby w ogóle były wywalone całkiem poza skalę. Gdyby je tam umieścić, to okazałoby się, że zaskakująco wiele z nich mieści się w "zielonym" zakresie niskiego indeksu glikemicznego, jak np. Nutella o IG=33.


Wybierając kajzerkę czy chipsy zamiast czekolady "bo nie zawierają cukru", wcale nie dokonujesz zdrowszego wyboru.

#dieta #zdrowie


Link do pełnego badania:

https://ajcn.nutrition.org/article/S0002-9165(22)00494-4/fulltext




7ed11e95-c666-473c-a202-b65628930b0a
fisti

@GazelkaFarelka Bardzo Ci dziękuję za codzienne/częste wpisy dietetyczne. Pomagają mi więcej rozumieć. Jeść zdrowiej. Bardzo przydatne! Dziękuję za cierpliwość do komentujących, gdzie poprawiasz ich błędy, mity i poszerzasz informacje z głównego posta.

ciemek

Dlatego szczerze polecam taką przekąskę

30971345-34ba-4db4-9f23-9192d01b1d9b
Cinkciarz

@GazelkaFarelka A teraz pokaż, jaki jest ładunek glikemiczny tych produktów w tej samej kolejności.

Bo indeks uwzględnia zjedzenie takiej ilości produktu, która będzie zawierać 100g cukru przyswajalnego, czyli np. 180g czekolady, albo 1,5kg arbuza.

Zaloguj się aby komentować

Kilka dni temu wrzucałam wpis na temat tego, jak wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że wiele "niesłodkich" potraw podnosi poziom "cukru we krwi" o niebo bardziej, niż wiele słodkich deserów. I nie mówię tutaj o deserach z serka wiejskiego, słodzonych słodzikami, tylko konwencjonalnie zwykłym cukrem stołowym (sacharozą). Mówiąc potocznie "cukier we krwi" mamy na myśli poziom glukozy, która do bycia wchłoniętą z krwi przez tkanki organizmu potrzebuje hormonu zwanego insuliną, wytwarzanego przez trzustkę i jest właśnie związana z powszechną w cywilizowanym świecie chorobą, zwana cukrzycą. Cukrzyca jest chorobą metaboliczną, związaną z problemem metabolizowania właśnie glukozy przez organizm.


Wiele osób w ramach profilaktyki cukrzycy rezygnuje ze słodyczy czy nawet czegokolwiek co ma w składzie choćby odrobinę cukru, uważając je za ekstremalnie niezdrowe, natomiast nie widzą najmniejszego problemu w codziennym jedzeniu bułek, ziemniaków, ryżu do każdego posiłku.


Kilka osób pisało mi w komentarzach, że manipuluję, bo "ale błonnik, ale wartości odżywcze". Jako, że przeliczyłam makro swojego dzisiejszego brownie dyniowego (żadne tam fit ze słodzikami, normalne ciasto uczciwie posłodzone 200 g cukru na cały placek), przygotowałam zestawienie "normalne zdrowe śniadanie" bułki wrocławskiej i "niezdrowego, kto takie rzeczy je na śniadanie" brownie.

Na zestawieniu nie uwzględniłam jeszcze, że jedna porcja (100g) tego placka pokrywa 10% dziennego zapotrzebowania na witaminę A.


Jak widać - kompletnie niesłodka bułka podnosi prawie 4x bardziej "poziom cukru" we krwi, niż jeden kawałek dość mocno słodkiego ciasta.

P.S. Powyższy wpis nie jest propagowaniem jedzenia ciasta na śniadanie, tylko zwróceniem uwagi, jak fałszywy jest uproszczony podział niesłodkie=zdrowe, słodkie=niezdrowe, a jedzenie produktów bogatych w łatwo przyswajalną skrobię do każdego posiłku (jak białe pieczywo, ziemniaki, biały ryż), w gruncie rzeczy niewiele różni się od jedzenia słodyczy do każdego posiłku - dostarcza tylko do krwi wagon glukozy i niewiele więcej ponadto. Każdy produkt należy rozpatrywać pod kątem składu i wartości odżywczych i nie ma sensu obsesyjnie zabraniać sobie wszystkiego, co ma na etykiecie chociaż odrobinę cukru, jeżeli jednocześnie bezproblemowo wciąga się bułeczki czy puree z ziemniaczków.


#dieta #ciekawostki

63e61bd6-fc19-4e17-9fff-731b44f64429
AdelbertVonBimberstein

@GazelkaFarelka chciałbym zwrócić przy tej okazji uwagę aby brać pod uwagę indeks glikemiczny całego posiłku, bo biały ryż spokojnie można skompensować połączeniem z Twarogiem.

jajkosadzone

Produkty maczne to okropne zapychacze

Marchew

3,4g cukru na 100g? Rozumiem że to dwa zupełnie różne produkty?

4723f8bc-4082-4b33-8f72-c8b5a97c3447

Zaloguj się aby komentować

#dziendobry #dieta #gotujzhejto stwierdzam ze jedyną osobą jakkolwiek odpowiedzialną za mój taktyczny kałdun jest AniaGotuje.pl i to wcale nie #heheszki

01b1afcf-50c6-4f94-8ccd-b4d94e59d723
NiebieskiSzpadelNihilizmu

@Jodzi ale za to jakie smaczne są te nieheheszki

Jodzi

@NiebieskiSzpadelNihilizmu @zomers no potrafi naklamac jednak czasem ta Anka, mialo wyjsc 12 sztuk a wyszly dwa takie talerze, wchodzcie we mnie pyszne sku....ny

PanNiepoprawny

Ja jestem zdania że j⁎⁎ać Anię i jej gotowanie. Dwa razy coś zrobiłem, dwa razy w przepisie były spierdolone proporcje. I jeszcze jak ludzie jej to w komentarzach pisali to pyskowała.

Zaloguj się aby komentować

zomers

@Trypsyna jedz, bo stygnie

vredo

@Trypsyna Musi Cię bardzo kochać skoro poświęcił jaja dla śniadania

Opornik

@Trypsyna jest masełko, widzę dziś dzień obżarstwa

Zaloguj się aby komentować

wonsz

Brakuje jednego ciemnego i jednego jasnego

ZohanTSW

Cały skład Przysmażonej Redakcji na jednym zdjęciu, no brawo

hapaczuri

Buzie widzę w tym placuszku

Zaloguj się aby komentować

Jednym wielkim dietetycznym mitem, w jaki wierzy większość ludzi, jest dzielenie żywności na "słodką niezdrową" i "niesłodką czyli zdrową" i przekonanie, że nie jedząc rzeczy o słodkim smaku, nie podnoszą sobie - potocznie zwanego - "poziomu cukru" we krwi. Zjedzenie czekolady na śniadanie uznawane jest za ekstremalnie niezdrowe i niemądre, natomiast bułka z masłem, plastrem sera i liściem sałaty jest całkowicie społecznie akceptowalnym śniadaniem, przy którym nikomu nie drgnie powieka. Znam wielu ludzi, którzy przestają całkowicie jeść słodycze w wierze, że to pomoże im schudnąć, albo jak ognia unikają cukru, odstawiając z powrotem w sklepie na półkę każdy produkt, który ma w składzie choć odrobinę cukru, wierząc, że w ten sposób dbają o swoje zdrowie. Jedni i drudzy opierdzielają bułki, ryż, ziemniaczki... Wszak to nie cukier, skoro nie słodkie, prawda?


Czym jest cukier stołowy? To sacharoza, czyli dwucukier, w procesie trawienia rozpadający się na glukozę i fruktozę, które są wchłaniane do krwi. Jak pisałam w poprzednim wpisie, tylko glukoza ma wpływ na potocznie tak zwany "poziom cukru" we krwi, jest powiązana z chorobą zwaną cukrzycą i wydzielaniem hormonu, zwanego insuliną.


Jeżeli na przykład zjemy czekoladę gorzką 60% na śniadanie, to do naszych jelit trafi 40g sacharozy, która rozłoży się na 20g glukozy i 20g fruktozy. Czyli finalnie do krwi trafi 20g glukozy, która podnosi poziom "cukru we krwi" i która wymaga insuliny produkowanej przez trzustkę, aby zostałą wchłonięta do tkanek.


Czym jest pieczywo, ryż, ziemniaczki? W większości składają się ze skrobii, która jest wielocukrem, w procesie trawienia rozpadającym się na.... tadam, samą glukozę, która trafia do krwi.


Jeżeli zjadłeś 100g bułki na śniadanie, to do jelit trafiło właśnie 60g skrobii, która ekspresowo rozłoży się na 60g glukozy (proces rozpadu zaczyna się już w ustach, w ślinie). Czyli finalnie do krwi trafi aż 60g glukozy, czyli 3 razy więcej niż po opierdoleniu całej czekolady.


Hokus pokus czary mary, nie zjadłeś nic słodkiego a "cukier we krwi" wyjebało ci w kosmos.

Twój organizm nie rozróżnia pochodzenia glukozy, czy to co zjadłeś było słodkie czy nie - glukoza to glukoza, glukoza z czekolady i glukoza z pysznej zdrowej i społecznie akceptowalnej bułeczki działa dokładnie tak samo na twój organizm - jej nadmiar w diecie długoterminowo obciąża trzustkę, powoduje insulinooporność, stany zapalne, prowadzi do cukrzycy. Tak naprawdę pieczywo i produkty mączne powinny być traktowane w takich samych kategoriach jak słodycze, czyli nie jako podstawowe, codzienne pożywienie na śniadanie, obiad i kolację, ale jako deser czy posiłek od czasu do czasu. A całkowita rezygnacja ze słodyczy przy jednoczesnym dopychaniu się ziemniakami czy chlebem w zasadzie niczego nie zmieni.

#ciekawostki #dieta

Knight

@GazelkaFarelka Zgadzam się w 90%, bo tak jak już ktoś wcześniej powiedział - słodycze to te bardzo często olej palmowy i tłuszcz kakaowy a wraz z tym duża kaloryczność

LaMo.zord

@GazelkaFarelka dobre rady. Faktycznie nie zdawałem sobie sprawy, że AŻ tak w pieczywie jest nabite cukru (w tej czy innej postaci). Ja jem "tylko" pieczywo razowe z ziarnami przeróżnymi.

A możesz napisać w takim razie czym zastąpić ten chleb nieszczęsny?

Bo "kromka" z plastra sera posmarowaną serem i zagryziona rybą to tak średnio mi się widzi XD, a jednak czymś pasuje "sytość" osiągnąć. Tym bardziej, że ją jestem przyzwyczajony do "wpierdalania"

Yes_Man

@GazelkaFarelka jak Ty mi teraz zaimponowałaś

e83a0f4f-8270-47be-939b-b1035f549492

Zaloguj się aby komentować

Sezon chorobowy się zaczyna...

Ponoc imbir wzmacnia odporność, i dobrze było trochę się wzmocnić przed zimą.

Do rzeczy,

Znacie jakieś dobre piwa imbirowe?

Bo GINGER już dawno nie widziałem...

#zdrowie #dieta #zima #piwo #heheszki

ciszej

@RACO ginger to było moje pierwsze piwo, szkoda że już nie ma w sklepach

ruhypnol

"Ponoć imbir wzmacnia odporność"

[potrzebe źródło]

ciemek

Warto jednak dodać, że analizując wpływ cukru czy ogólnie węglowodanów, trzeba też wziąć pod uwagę poziom aktywności fizycznej danej osoby. W przypadku osób prowadzących siedzący tryb życia nadmiar glukozy faktycznie może prowadzić do insulinooporności, stanów zapalnych i odkładania tkanki tłuszczowej.


Natomiast u osób aktywnych fizycznie – szczególnie tych regularnie trenujących – zwiększona podaż węglowodanów ma już konkretne uzasadnienie. Glukoza staje się wówczas podstawowym i najszybciej dostępnym paliwem dla mięśni, ułatwia regenerację powysiłkową i odbudowę zapasów glikogenu. W takim kontekście nawet produkty bogate w cukry proste mogą być w określonych momentach (np. po treningu) korzystne dla organizmu.


Czyli jak zwykle – kontekst i indywidualne potrzeby mają kluczowe znaczenie

Zaloguj się aby komentować