#azja

2
433

Najmniejszy nietoperz świata Najmniejszym nietoperzem, a zarazem najmniejszym ssakiem świata pod względem długości ciała, jest świnionos malutki (Craseonycteris thonglongyai), zwany też ryjkonosem malutkim. Mierzy od 2,8 do 3,4 cm, a jego waga nie przekracza 3,2 g.


Jak wskazuje jego nazwa, świnionos malutki ma podobny do świńskiego ryjek. Żeruje o zmierzchu i przed wschodem słońca - poluje na małe owady i inne stawonogi, które chwyta w powietrzu lub wyłapuje z okolicznej roślinności. Żyje wyłącznie w Tajlandii i Mjanmie, w niewielkich jaskiniach krasowych w tropikalnych lasach monsunowych, a z uwagi na bardzo ograniczony zasięg występowania należy do najbardziej zagrożonych ssaków na świecie. Jego populacja w Tajlandii liczy około 2300 osobników, a w Mjanmie około 1300.


#ciekawostki #przyroda #natura #zwierzeta #zwierzaczki #ssaki #nietoperze #azja

tag serii: #7ciekawostekprzyrodniczych

7c3c9792-4750-4bf6-bc28-0103049f0820
9b77214b-eb2c-45ad-93cb-233679635147
t0mek

Nie pisałem, bo jestem z natury powściągliwy i raczej wycofany, ale dziś napiszę. Bo #zyciejestdobre

Mam właśnie zjazd absolwentów mojej budy, odbywa się regularnie co kilka lat. Specyfika i atmosfera takich zjazdów jest niesamowita. Zwykle jest tak, że już na koniec jednej takiej imprezy odlicza się czas do kolejnej. Byliśmy zżyci, bo przez 5 lat mieszkania w internacie dorastaliśmy razem, bardzo często rówieśnicza grupa zastępowała rodzinę; różności przeżywaliśmy wspólnie, z jednego jedliśmy i w jedno sraliśmy. To zbliża Znamy się, powiedzmy, ponad 30 lat, przeorało nas życie. Są tacy, których nie widziałem 3 miesiące, są tacy, których nie spotkałem 20 lat. Trzymamy kontakt i właśnie powoli uzupełniamy obecność. Najpierw było przebieranie nogami i od dobrych 2 miesięcy oczekiwanie na spotkanie. Jedni już trzeci dzień są na miejscu, drudzy mają jeszcze dziś i jutro przed sobą. Wczoraj dobiłem do swoich, posiedzieliśmy, pogadali, ucieszyłem się nimi i tym spotkaniem. Potem długo w noc nie umiałem wyłączyć głowy, leżałem w łóżku i myślałem o nich, a po 4 godzinach snu mój mózg mnie zerwał na równe nogi. Dziś ciąg dalszy. Bardzo mi z tym dobrze.

fisti

@t0mek coś się tutaj wydarzyło. Albo pomyliłeś tematy, albo znowu jest błąd na hejto, że wstawia posty w niewłaściwy wątek.

t0mek

@fisti o fak. Nawet nie otwierałem postu z tym nietopyrzem zawołam @bojowonastawionaowca , może przeniesie, bo to zupełnie nie ma sensu

Apaturia

@Alembik Basically, very smol

Zaloguj się aby komentować

Powrót do Azji część trzecia i ostatnia...


Ostatnim przystankiem był Singapur. Planując podróż do Kuala Lumpur wiedziałem, że nie mogę pominąć tego miasta-państwa, które jest oddalone o zaledwie godzinę lotu.


Dotarłem tam liniami AirAsia, które są takim azjatyckim RyanAirem. Po raz pierwszy od dawna mój bagaż podręczny był sprawdzany pod względem wagi (dozwolony limit to 7kg) ale nie było żadnych problemów. Malezja i Singapur mają nieco inne zasady na lotniskach.

Nasz bagaż podręczny przechodzi przez skaner dwukrotnie. Z czego drugi skaner a więc właściwy security check jest dopiero pod naszą bramką, podczas boardingu. Jest on tylko dla pasażerów tego konkretnego lotu, co powoduje że nie ma kolejki wszystkich odlatujących pasażerów do jednego security. Nie trzeba niczego wyjmować z torby.


Lotnisko Changi to niesamowite miejsce. Tutaj nawet hala odbioru bagażu jest pięknie zaprojektowana, z zielenią i nie wygląda jak jakiś magazyn tak jak na innych lotniskach. Wylatując stamtąd można zobaczyć wiele imponujących miejsc. Mają nawet mały ogród z motylami. Changi to nie jest tylko lotnisko. To jedna z atrakcji Singapuru. Nic dziwnego, że od wielu lat zgarniają nagrody dla najlepszego lotniska w Azji i na świecie.


Sobotnie popołudnie w Singapurze przywitało mnie pięknym słońcem. Było opresyjnie gorąco i duszno. Nic dziwnego. Jestem przecież tylko 137 km na północ od równika. Tutaj lato trwa 365 dni.


Przed przylotem warto zainstalować sobie apkę Grab. To taki Uber dla południowo-wschodniej Azji. Przejazd taksówką do hotelu trwał jakieś 15 minut. Singapur jest bardzo kompaktowy ale za to wszędzie jest dużo ludzi bo 6 milionów tłoczy się na wyspie dwukrotnie mniejszej od Londynu. Na świecie tylko Monako i Macau mają większą gęstość zaludnienia.


Zatrzymałem się w dzielnicy Katong, która mi się bardzo podobała. Fajna architektura (kolorowe budynki) i klimacik. Centra handlowe, knajpki, 7-Eleven, stacja metra wszystko było blisko. Być może niektórzy wolą być gdzieś bliżej centrum ale tutaj było spokojniej i mniej ludzi. Pokój w moim hotelu (Indigo) był pięknie udekorowany w stylu Peranakan (grupa etniczna, potomkowie chińskich osadników z 16-17 wieku).


Wybrałem się metrem do centrum. W Singapurze nie trzeba karty transportowej. Można się odbijać zwykłą kartą typu VISA czy Mastercard. Na początku pobierze nam jakąś niewielką opłatę a potem nie będzie niczego ściągać z karty. Dopiero po jakimś czasie ściągnie całą sumę za wszystkie przejazdy.

Metro nadal się rozbudowuje. Planowane są kolejne odcinki. Gdyby linia, którą obecnie przedłużają była ukończona, to miałbym bezpośredni dojazd metrem z lotniska do hotelu.


Jako że była sobota, to Marina Bay było zatłoczone miejscowymi i turystami. Niesamowita architektura tego miejsca to jeden z dowodów osiągniętego przez Singapur sukcesu. To miasto-państwo na każdym kroku pokazuje, że tutaj są duże pieniądze. Oczywiście, to oznacza że ceny też są wyższe. Trzeba się przygotować, że nie będzie tak tanio jak w innych państwach Azji Południowo-Wschodniej.


Po przejściu przez most nad rzeką Singapur jest duża hala koncertowa. Jest też miejsce do występów na zewnątrz i akurat grał tam jakiś lokalny zespół z żeńską wokalistką. Całkiem fajne jest patrzeć na te wszystkie wieżowce z muzyką na żywo w tle.

Stamtąd już niedaleko do obserwatorium SkyPark na 56 piętrze. Rzecz jasna, tutaj też obowiązkowo trzeba kupić bilet z wyprzedzeniem.

Nocny widok na Singapur jest niezapomnianym doświadczeniem. Do tego o 20:00 i 21:00 (i 22:00 w Piątki/Soboty) jest jeszcze Spectra, czyli 15 minutowe show z muzyką, laserami i fontannami.


Na drugi dzień wybrałem się na wysepkę Sentosa. Pogoda była kiepska, padało już od godzin nocnych ale potem deszcz się uspokoił. Warto dodać, że deszcz w tej części świata nie przynosi jakiegoś ochłodzenia tak jak u nas. Nadal jest duszno i gorąco. Sentosa to miejsce stworzone pod turystów ale ja ominąłem te wszystkie parki rozrywki i pojechałem prosto na plażę. Jeśli ktoś liczy na rajską plażę, to może się zawieść bo Singapur to jeden z największych portów świata. To oznacza duży ruch statków na pobliskich wodach. Mimo to fajnie jest odwiedzić Sentosę, bo można na chwilę uciec od tłumów.

Co do tłumów, to centra handlowe są pełne ludzi. Jest tam klimatyzacja, która pozwala odpocząć od duchoty jaka panuje na zewnątrz.


Obowiązkowa wizyta w Gardens by the bay. Pogoda znowu deszczowa, więc kupiłem bilety tylko na Cloud Forest i Flower Dome bo tam jest wszystko pod dachem. Cloud Forest był zrobiony na styl z Jurassic Park. Natomiast Flower Dome był w stylu alpejskim. Naprawdę fajne atrakcje.


W Little India (hinduska dzielnica) mają taki dom towarowy, Mustafa Centre. Jest tam mydło i powidło tylko że strasznie ciasno pomiędzy półkami. Dosłownie wszystko tam można znaleźć na kilku piętrach ale jest chaotycznie. Ja miałem plecak i na wejściu ochroniarz założył mi plastikową trytytkę na zamek w plecaku. Takie zabezpieczenie przed kradzieżami lol. Po zrobieniu zakupów kasjer zakłada swoją trytytkę na reklamówkę z naszymi zakupami. Po wyjściu poprosiłem ochroniarza żeby mi ją przeciął.


Singapur, podobnie jak Malezja to kraj bardzo zróżnicowany kulturowo. Wszystko jest przetłumaczone na 4 języki: angielski, malajski, mandaryński i tamilski.

Tak jak napisałem jest drogo ale panuje porządek, jest bezpiecznie, czysto, wszystko jest utrzymane w dobrej kondycji.


Raz skorzystałem z czynnej 24/7 pralni na monety i tam był plakat ze zdjęciem jakieś miejscowej baby, która podobno przychodzi wieczorami żeby sobie spać na krzesłach i chlać. Prosili żeby dzwonić na policję jak ktoś ją tam zobaczy.


Znalezienie w Singapurze kogoś palącego na ulicy lub używającego e-papierosów, to niełatwe zadanie. Wszystko dlatego, że Singapur zabronił używania e-papierosów a wyznaczonych miejsc do palenia zwykłych papierosów nie ma zbyt wiele. Można zwiedzać miasto bez smrodu i jako niepalącemu bardzo mi się to podoba.


Co mi się jeszcze podobało? Maszyny wyciskające świeży, zimny sok z pomarańczy albo z trzciny cukrowej. Przykładasz kartę (kosztuje to jakieś 2 dolary singapurskie, czyli 5-6 zł) i za chwilę patrzysz jak twój sok jest wyciskany.


Podobało mi się też jak pomimo tego wszechobecnego betonu i szkła jest miejsce na zieleń. Dużo biurowców ma ogrody na dachu, jakieś rośliny obrastające fasadę budynku itp.


W tym roku mija 60 lat odkąd Singapur został niezależnym państwem. Porównując go z sąsiednią Malezją z której został 'wyrzucony' w latach 60-tych jasno widać, że niezależność przyniosła Singapurowi ogromny sukces ekonomiczny. Dzięki strategicznemu położeniu, mądrym decyzjom, dobremu gospodarowaniu i wykorzystaniu pieniędzy stał się kosmopolityczną potęgą i jednym z najzamożniejszych państw świata. Przy tym jest miastem-państwem bezpiecznym, czystym, łatwym i przyjemnym do zwiedzania. Jedyny mankament to opresyjna pogoda no i dużo ludzi.


#podroze #singapur #azja #hobby #chwalesie #fotografia

72e79422-26bb-4402-b391-2845fd04e529
255c574d-da5a-4886-85e7-e7c9e57b83ec
f8b25ea5-fc49-4bb0-badd-c3ee6ed1e1f6
5dbe19e1-9fd0-4994-a292-2cf1a261c2dd
35a3228d-74de-4e03-8c1d-073208eb43b1

Zaloguj się aby komentować

Powrót do Azji część druga...


Cały tegoroczny wyjazd zaczął się od stolicy Malezji, Kuala Lumpur. Poleciałem tam bezpośrednim lotem z Heathrow. Wybrałem narodowego przewoźnika, Malaysia Airlines. British Airways też lata do Kuala Lumpur ale azjatyckie linie lotnicze, to jest inna liga w porównaniu do europejskich. Podobają mi się stroje żeńskiej załogi. Urodziwe panie z Malezji noszą tradycyjne stroje Sarong Kebaya.


Po 13 godzinnym locie dotarłem na miejsce. Pilot przywitał pasażerów-turystów: witamy w Malezji. Z kolei do pasażerów z Malezji powiedział: witamy w domu. Bardzo to miłe

Na lotnisku automatyczne bramki, więc poszło szybko a potem niespodzianka. Nasze torby muszą przejść przez skaner zanim wyjdziemy z budynku terminalu.


Zatrzymałem się w 5 gwiazdkowej Crowne Plazie. Miałem 10 minut pieszo do stacji metra połączonej z galerią handlową i taki sam dystans do słynnych wież Petronas. Po zmroku okolice Petronas Towers są pełne turystów szukających najlepszego kąta/ujęcia i lokalsów ze statywami do telefonu oferujących zrobienie ci zdjęcia na tle wież, rzecz jasna za opłatą. Wieże mimo że już od dawna nie są najwyższymi budynkami na świecie, to nadal robią piorunujące wrażenie. Swoją konstrukcją i rozmiarem przytłaczają całą okolicę. Bilet na wieże trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem (zrobiłem to jeszcze zanim wsiadłem do samolotu) bo inaczej nie ma szans żeby kupić tego samego dnia.


Niedaleko jest Merdeka 118, czyli drugi najwyższy budynek świata. 678 metrów. Ponad 200 więcej niż Petronas Towers. Niestety, obserwatorium w Merdece nadal czeka na swoje otwarcie.


Kuala Lumpur to miasto samochodów i motorów przez co są wieczne korki. Poruszanie się pieszo nie jest jakąś specjalną przyjemnością. Za mało przejść, zbyt wąskie, często słabej jakości chodniki. Trzeba się bacznie rozglądać.


Już po wyjściu ze stacji metra na duszną po zmroku ulicę pod najsłynniejszą budowlą w mieście, czyli wieżami Petronas moje nozdrza zaatakowało coś mocno śmierdzącego. Nie byłem pewien co to jest i dopiero po chwili zobaczyłem, że to knajpa serwująca Durian. Owoc, który jest bardzo popularny w Malezji ale jednocześnie kontrowersyjny ze względu na ostry zapach, który przypomina coś zgniłego, ścieki. Z durianem można kupić ciastka, cukierki czekoladowe, lody i wiele innych. Zakazane jest wnoszenie tego owocu do środków transportu publicznego właśnie ze względu na zapach.


Kuala Lumpur tak jak cała Malezja to malajsko-chińsko-hinduski miks, muzułmanie ale w wersji light. Jest tanio dla kogoś kto przyjeżdża z europejską walutą. Nigdzie ma problemu z płatnością kartą ale jak zwykle warto też mieć trochę gotówki na wszelki wypadek. Metro działa całkiem sprawnie. Jako że jesteśmy w tropikach, to pogoda niemal codziennie wygląda tak samo. Upał, duchota, czasami burza w połączeniu ze ścianą deszczu.


Miasto wygląda imponująco z tymi wszystkimi drapaczami chmur i cały czas powstają nowe. Mimo betonu i szkła jest też dużo terenów zielonych. Jest bezpiecznie, choć w kilku miejscach natknąłem się na bezdomnych śpiących gdzieś na ławeczce. Nikt nie zaczepia o pieniądze czy coś. Jedyne co to facio koszący trawę na placu Merdeka poprosił mnie żebym mu zrobił fotkę z kosiarką


Ciekawym doświadczeniem była wizyta w hinduskich Batu Caves. Można się było trochę poczuć jak w Indiach. Już po wyjściu ze stacji kręcą się bezdomne psy a cwany facet pokazuje turystom zły kierunek. To znaczy kieruje ich do świątyni, tyle że płatnej. Podczas gdy ta słynna, główna jest w drugą stronę i tam nic nie trzeba płacić.


Wyjeżdżając z Kuala Lumpur zamówiłem taksówkę, bo nie miałem ochoty ciągnąć torby po tych wąskich chodnikach na których mieści się jedna osoba.


Jeśli ktoś się zastanawia czy warto odwiedzić Kuala Lumpur to jak najbardziej polecam. Jest to taka nieokrzesana, mniej sterylna wersja Singapuru, któremu poświęcę osobny wpis ale to już może jutro


#podroze #azja #malezja #hobby #chwalesie #fotografia

d485ff57-7a94-4f4e-a879-a63768e4e77a
7e25b651-cce9-45bd-9d0d-38f5d899e082
b92583af-c321-4834-b8ab-c13cbf59d3b8
8867bdfd-b22a-41fc-a472-86cf872dc33f
7e954243-704c-4068-8de6-ff5dfdb6c2c1
Alembik

@Gnojokok Widzę na zdjęciu ten rodzaj oświetlenia i już wiem, że to zbudowali bajecznie bogaci Azjaci. XD

Zaloguj się aby komentować

Niedawno po raz kolejny wybrałem się do Azji. Odwiedziłem m.in. Hong Kong z myślą, że trzeba zobaczyć to miasto zanim zostanie zupełnie wchłonięte przez Chiny. Jako że jest wrzesień, to mamy sezon tajfunów w tej części świata. Ja miałem szczęście z pogodą i przez cały pobyt (4 dni) było słonecznie, gorąco i parno. Obecnie w kierunku Hong Kongu nadciąga potężny tajfun.


Czy warto odwiedzić Hong Kong? Odpowiedź jest tylko jedna: zdecydowanie warto. Świeżo po pobycie w Malezji i Singapurze zaskoczył mnie brak automatycznych bramek paszportowych po wylądowaniu na lotnisku. Trzeba odstać w kolejce do celników w okienku ale na szczęście nie trwało to długo. Mój hotel był dość daleko od centrum, na obszarze Nowych Terytoriów ale z takim transportem publicznym jak w Hong Kongu, to żaden problem. Hotel był połączony z centrum handlowym a w środku była stacja metra. W ciągu 4 dni skorzystałem z różnych środków transportu: metro, ekspres pomiędzy lotniskiem a Kowloon i wyspą HK, tramwaje, promy, autobus. W godzinach szczytu metro jest pełne ludzi podróżujących do pracy. Na szczęście nawet jeśli nie będzie miejsca, to za 2 minuty będzie następny pociąg. Jak to w dalekowschodniej Azji metro jest czyste i bezpieczne.

Warto kupić kartę Octopus, którą można używać w większości środków transportu publicznego i płacić za zakupy np. w 7-Eleven czy kupować napoje w maszynach. W metrze są bramki w których można się odbijać kartą typu VISA czy Mastercard ale czasami trzeba się za takimi bramkami rozglądać. Z Octopusem nie ma tego problemu. Uważam że ceny z punktu widzenia europejskiego turysty są przystępne zwłaszcza jak na miasto takich rozmiarów.


Na wyspie Lantau większość osób idzie tylko zobaczyć wielkiego Buddę i klasztor. Ja postanowiłem się troszkę powspinać w sumie nie wiedząc co mnie czeka.

Wspinaczka na Lantau Peak, który ma tylko 934 m dała popalić ze względu na strome podejście, mocne słońce, wilgotność i niekończące się schody ale widoki ze szczytu wynagrodziły wszystkie trudy. Przydają się dobre buty i ciuchy z oddychającego, odprowadzającego wilgoć materiału żeby nie być przemokniętym od potu. Obowiązkowo też ochrona przed słońcem bo w tamtej części świata z promienowaniem UV nie ma żartów i łatwo się poparzyć.


#podroze #azja #hongkong #hobby #chwalesie #fotografia

5b371ce5-4308-4787-bb1e-f501f762fafe
3a7ebf95-9728-42bc-bb8b-ad44b0ac699a
1b42ce1a-1849-40f6-8281-c19e9ec048f6
9120fe55-5ecd-4063-81dc-1639e51e3a57
6b037f38-4cf9-4e3a-8eaa-3e409a54a516
WilczyApetyt

@Gnojokok kusisz. Lecę na 2 miesiące w styczniu do Tajlandii i szukam jakiejś dodatkowej atrakcji, na wypadek jakbym się znudził i HK+Shenzen to coś, co bardzo mocno rozważam. 🤔

Gnojokok

@WilczyApetyt Ja do Tajlandii jadę w maju. Akurat wypadają mi okrągłe urodziny to chcę się pobawić w słynnym mieście rozpusty Z Shenzen jest taki problem że tam trzeba się bardziej przygotować bo to Chiny, czyli ich systemy płatnicze, nie działające aplikacje, które wszyscy doskonale znamy, zabawy z VPN itd. więc nie da się tak po prostu wjechać na luzie jak do Hong Kongu.

WilczyApetyt

@Gnojokok wjechać z tego co się orientuję da się bez problemu, ale owszem, trzeba się przygotować. Tajlandia w maju to chyba raczej już kiepski okres (już zaczyna się pora deszczowa o ile się nie mylę), ale ogółem mega polecam. Byłem 2 tygodnie na przełomie lutego/marca i definitywnie wracam początkiem nadchodzącego roku na dłużej. 😁

Zaloguj się aby komentować

To czego najbardziej mi brakuje w Azji to piwo bezalkoholowe, uważam że to jeden z najlepszych produktów które trafiły masowo na nasze półki sklepowe ostatnich lat, będąc w Polsce latem już ponad połowa moich znajomych na grillach czy imprezach sięgała po "zerówki" i uważam że to coś bardzo pozytywnego, z jednej strony nie jest to woda gazowana z cukrem, fajnie smakuje, gasi pragnienie, nie tyje się od tego jak od alko wersji i co najważniejsze 0% alc.


Tutaj w Malezji w tym całorocznym gorącu i wilgotności pija się herbaty z lodem i cytryną ale ileż można, no i wszędzie słodzą na potęgę. W zeszłym tygodniu poprosiłem żonę żeby przejrzała internety i mi zamówiła jakieś importowane piwo bezalkoholowe, najtańśze i najbardziej dostępne było japońskie Asahi, smakuje całkiem nieźle ale co mnie negatywnie zaskoczyło to oprócz 0% alc wszystkie wersje mają też.... 0kcal, a puszki otwierają się tak że cała góra odchodzi i pianka się wylewa z puszki! Cóż, narazie zostanę chyba przy herbatach z cytryną.


#emigracja #azja #japonia #piwo #alkoholizm #alkohol

dc780ed8-d3ca-4c3e-bbce-29732406e09c
cee06436-24a5-4898-becc-930a9f3d1538
caf80fb0-5ba8-4ce5-b2f6-918d3c5ff579
Earl_Grey_Blue

Mieszkasz w Malezji? Fajnie. Ja wyskoczyłem na 1 dzien do Kuala Lumpur i mnie deszcz zmył, takie zwiedzanie było xd Jeszcze kojarzę beznadziejną siatkę ulic i bardzo gościnnych ludzi.

mati3654

@Earl_Grey_Blue


  • deszcz - naprawdę nie ma tragedii, są bardziej deszczowe miesiące jak choćby wrzesień kiedy się trzyma w plecaku zawsze parasol na wszelki wypadek ale są też takie kiedy pada raz na dzień albo nawet i nie

  • beznadziejna siatka ulic - jak najbardziej, król kilka dekad temu rzekł że każdego ma być stać na samochód, mamy więc śmiesznie tanie samochody i subsydiowane paliwo, brak infrastruktury pieszej, i wg ostatnich badań 3. kraj od końca jeśli chodzi o ilość zrobionych kroków dziennie (bodajże 3900 kroków).

  • ludzie są gościnni, uśmiechnięci, i pozytywnie nastawieni do białych co w Azji nie jest regułą!

Earl_Grey_Blue

@mati3654 No ten deszczyk mnie złapał w listopadzie. Mało fortunna data. Gorzej, ze na pociag lotniskowy szedłem właśnie z buta. Myślałem, ze mnie pojebie, jak chodnik sie nagle kończył i musiałem w tym deszczu przeskakiwać 6 pasów na kolejny chodnik. Chętnie pojadę do Malezji jeszcze raz, ale na dłużej i w bardziej suchą porę

FriendGatherArena

@mati3654 ciekawostka - Asahi jest właścicielem Kompani Piwowarskiej czyli marek Tyskie, Żubr, Lech, Dębowe Mocne, Redd’s. Raczej spodziewałbym się po nich, że będą mieli jeakieś piwo 0%

Jestem_bart

@mati3654 z tym że się nie tyje od piwa alko i bez alko to trochę naciągane, polecam Kopyra gdzieś to tłumaczył, mimo wszystko też wolę bez alko.

mati3654

@Jestem_bart Co jest naciąganego w tym że piwo alkoholowe ma średnio 50kcal w 100ml a odpowiednik 0% ma ~20kcal w 100ml?

Zaloguj się aby komentować