#autyzm

22
125

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Są cechy ZA, które w moim dziecku zauważałam od początku, tylko nie wiedziałam, że ta właśnie charakterystyczna kompozycja cech i ich nasilenie ma swoją nazwę. Ale jest jedna rzecz, którą zaobserwowałam po długim czasie, w momencie, gdy już mi się wydawało, że o ZA wiem całkiem sporo. Ale to mnie zaskoczyło. Nigdzie wcześniej w literaturze specjalistycznej się z tym nie spotkałam.


Gdy syn był już w drugiej klasie, gdy szliśmy gdzieś razem, zaczął krzyczeć do jakiegoś chłopca na ulicy: "Maks! Cześć Maks! Heeej Maks, cześć!!" Chłopak nie reagował. Zapytałam go, skąd go zna. Syn odparł, że to przecież Maks z jego klasy. Popatrzyłam raz jeszcze, żeby się upewnić, ale to nie był on. Znałam już większość dzieciaków z jego klasy. To totalnie nie był Maks, może miał odrobinę podobna sylwetkę, ale poza tym, zupełnie inną twarz, nawet nie był podobny!

Zdarzyło się to jeszcze parę razy. Wystarczy, że dziewczynka miała długie blond włosy i okulary, i to mojemu synowi wystarczało, aby uznać, że to Agata z jego klasy. To była już druga klasa, widział się z tymi dzieciakami codziennie już drugi rok. Trochę mnie to zaskoczyło. Odpaliłam więc grupy na portalach społecznościowych, które zrzeszają rodziców dzieci z ZA i pytam. Uruchomiła się lawina komentarzy "moje dziecko ma to samo".


Dopiero po zastanowieniu i rozmowie z innymi, dotarło do mnie, że to jest przecież bardzo logiczne. Nasze dzieci mają problem z rozpoznawaniem twarzy, bo nie zwracają na twarze uwagi. Tym bardziej, kiedy spotykają znajomą osobę w innym niż zazwyczaj otoczeniu.

Syn może dokładnie opisać, jaki nadruk na koszulce miało jakieś dziecko, w jakim kolorze, jaki był napis, i będzie to pamiętał latami. Ale na twarze ludzi nie zwraca uwagi. Nie ma w zwyczaju badać, jaką reakcję jakieś zachowanie wywołuje na czyimś obliczu, nie sprawdza, jaki ktoś ma nastrój, próbując to wywnioskować z jego mimiki. Nie śledzi czyjegoś poziomu zainteresowania rozmową, czasem nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. Nie pamięta zatem, jak ludzie wyglądają. Uświadomiłam sobie wtedy, że jeśli syn nie ma odruchu patrzenia na twarze, to w pewnym stopniu postrzega wszystkich innych ludzi, jak my Azjatów. Wszyscy są tacy sami Bo jego mózg od urodzenia nie uczył się badać niuansów na ludzkich twarzach.


A ponieważ jest dzieckiem otwartym i lgnie do innych, to najczęściej właśnie drze się do nieznajomych biorąc ich za kolegów, niż nie rozpoznaje faktycznych kolegów.


Ciekawe to było odkrycie.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #autyzm #asperger


Jak często występuje spektrum autyzmu u dzieci?


Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale przytoczę odpowiedzi, które mogą nam dać jakiekolwiek wyobrażenie na temat powszechności tego zjawiska.


Co mówi WHO?

Oficjalnie WHO podaje szacunkową wartość: 1/100 dzieci. Jednak w kolejnym zdaniu od razu pojawia się informacja, że jest to wartość uśredniona i że w poszczególnych badaniach raportowana częstotliwość występowania spektrum autyzmu znacznie się różni, a niektóre, dokładnie kontrolowane badania wykazały, że liczby te są znacznie wyższe.

WHO informuje także, że częstotliwość występowania autyzmu w krajach o niskich i średnich dochodach jest nieznana.


Źródło: https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/autism-spectrum-disorders


Świadomość społeczna na temat autyzmu powoli rośnie, jednak wciąż na diagnozę swoich dzieci decyduje się tylko część osób. Niektórzy rodzice nie wyłapali żadnych sygnałów, że dziecko może się rozwijać niestandardowo, nigdy też nie usłyszeli jakichkolwiek sugestii (np od lekarza, nauczyciela czy przedszkolanki), że warto to sprawdzić, bo zaobserwowali pewne zachowania typowe dla spektrum. Spora część tych rodziców, którzy takie sugestie usłyszeli, nie zgadza się z nimi i do diagnozy również się nie stawią. Duża część rodziców nie może sobie pozwolić na ścieżkę diagnostyczną w prywatnych poradniach, u płatnych specjalistów. Diagnoza na NFZ to baaardzo długie terminy oczekiwania (liczone w latach), a psychiatria dziecięca w tym kraju ma się bardzo, bardzo źle.

Dostęp do diagnostyki - czy to płatnej, czy na NFZ - w wielu obszarach naszego kraju jest znikomy, żeby nie powiedzieć - żaden.

Jeśli pomyślimy o tym w ten sposób, że do statystyk liczą się raportowane przypadki, to daje nam to wyobrażenie, jak bardzo niedoszacowane są to liczby.

Te przemyślenia skłoniły mnie do poszukiwania danych z najbardziej rozwiniętych regionów świata, gdzie świadomość społeczna jest wysoka i dostęp do diagnostyki łatwiejszy. Tak trafiłam na dane CDC (Centers for Disease Control and Prevention) - rządowej agencji USA, wchodzącej w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej.


Co mówią dane z CDC?

The Autism and Developmental Disabilities Monitoring (ADDM) jest to specjalny program, który monitoruje częstotliwość występowania ASD (Autism Spectrum Disorder) wśród dzieci w wieku 8 lat. Program uruchomiony został w roku 2000, od 2006 uczestniczy w nim co najmniej 11 jednostek administracyjnych rozlokowanych w różnych częściach Stanów (w 2020 były to stany: Arizona, Arkansas, Kalifornia, Georgia, Maryland, Minnesota, Missouri, New Jersey, Tennessee, Utah i Wisconsin).

Wyniki badań publikowane były co dwa lata, najnowsze dane są z 2020 roku. W 2000 roku dane wskazywały na częstotliwość 1/150, jednak każdy kolejny raport wskazuje na znacznie większe liczby:


rok 2000 – 1/150

rok 2002 – 1/150

rok 2004 – 1/125

rok 2006 – 1/110

rok 2008 – 1/88

rok 2010 – 1/68

rok 2012 – 1/69

rok 2014 – 1/59

rok 2016 – 1/54

rok 2018 – 1/44

rok 2020 – 1/36


Źródło: https://www.cdc.gov/autism/data-research/?CDC\_AAref\_Val=https://www.cdc.gov/ncbddd/autism/data.html


Dane z 2020 roku mówią o częstotliwości 1/36. Przypominam, że tutaj program dotyczy tylko ośmiolatków.

Jeden na 36 ośmiolatków jest w spektrum. Od ostatniego raportu minęły cztery lata, tak duża tendencja wzrostowa na przestrzeni lat daje nam prawo przypuszczać, że dziś, po czterech latach od ostatniego raportu, ta liczba jest jeszcze większa.


Można powiedzieć, że niemal w każdej klasie ośmiolatków jest jedno dziecko w spektrum autyzmu.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Interesujący niezwykle dla mnie jest aspekt braku umiejętności kłamania, konfabulowania u osób ze spektrum autyzmu. Czy u wszystkich to występuje? Nie wiem. U mojego syna obserwuję to zjawisko od najmłodszych lat. Syn w sytuacji, gdy coś nawywijał i został skonfrontowany z faktami, nigdy nie miał odruchu, by wybronić się kłamstwem. Bronić się oczywiście zawsze usiłuje. Ale postawiony przed obiektywnymi faktami nigdy im nie zaprzeczy. Wiem to, bo przyznawał się już naprawdę do bardzo pogrążających go rzeczy, zawsze się rozpaczliwie tłumaczy, ale nie kłamie! Kiedyś w pierwszej klasie w szkole zamachnął się na nauczycielkę. Kiedy ona to zauważyła, zapytała, czy chciał ją uderzyć. Powiedział, że tak, chciał, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Przyznam, że zaimponowało mi to wtedy.


Wielokrotnie syn tą postawą mimo popełnienia jakiegoś niecnego czynu - zyskiwał uznanie w oczach dorosłych osób usiłujących daną sytuację rozwiązać, bo jednak przyznanie się wymaga odwagi.


Z biegiem lat nauczył się, że można nie powiedzieć całej prawdy i taką technikę czasem stosuje, gdy chce ukryć jakieś fakty.

Np: Syn razem z kolegami coś przeskrobał. Potem rozmawiamy i próbuje od niego wciągnąć dokładny ciąg wydarzeń. Pytam z kim był. Mówi: "Z Bartkiem i Wojtkiem". Dopytuje potem o dalszy ciąg historii, próbuje to sobie skleić do kupy, ale coś mi nie gra. Dopytuje więc dla pewności: "Na pewno byłeś tylko z Bartkiem i Wojtkiem?" "Nie, był jeszcze Tomek, ale z Bartkiem i Wojtkiem też byłem". Więc to technicznie rzecz ujmując w jego rozumieniu nie było kłamstwo.


Nauczyłam się już, że jak chcę znać dokładny przebieg wydarzeń, to muszę zadawać pytania z matematyczną precyzją. Młody może ściemniać co do swoich intencji, może pomijać pewne niuanse, ale obiektywnym faktom nie zaprzeczy.


To jedna z cech mojego syna, która naprawdę budzi we mnie podziw i aż wstyd mi, kiedy przypomnę sobie, jak w dzieciństwie ze strachu potrafiłam łgać w żywe oczy, nawet złapana za rękę.

Zaloguj się aby komentować

A wrzucę Wam coś z #integracjasensoryczna Może będziecie chcieli spróbować sami lub z własną dzieciarnią - neurotypowym dzieciom takie rzeczy nie szkodzą, za to zawsze jakaś "odmiana".


Jeśli chce się pobawić w stymulację dotykową różnych części ciała, fajnym patentem do tego są wielorazowe zmywaki do naczyń - gładka i szorstka strona, którymi "miziacie" różne części ciała. Przy okazji można odkryć dziwne miejsca na łaskotki xD


#domowesi (jeśli będziecie zainteresowani innymi takimi patentami lub sami będziecie chcieli wrzucić coś od siebie) #dzieci #rodzicielstwo #autyzm

56f6adfa-d195-460d-861f-cffa8b3dca10

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

zapytam też tu


Czy ktoś jako dorosły diagnozował u specjalistów autyzm? Chciałbym się dowiedzieć ile to kosztuje i jakie były poszczególne kroki


można na priv


głupie komentarze usuwam


#psychologia #pytanie #autyzm

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Ostatnio było długo i ciężko, więc dzisiaj spróbuję trochę śmiesznie i krócej


Mój pierworodny, jak już wspominałam w poprzednich wpisach, ma problem z koncentracją na zadaniu, na celu. Czasem nawet tym najbliższym celu, jak pokonanie drogi z punktu A do punktu B. W drodze do szkoły nigdy nie wiadomo, co może go rozproszyć na tyle, że pochłonie całą jego uwagę, że zapomni o bożym świecie i jakimkolwiek planie dnia, a wszystkie zmysły wyostrzą się tylko na tu i teraz. Skutek tego jest taki, że ma niezliczoną ilość spóźnień i nieobecności w szkole. Zimą w drodze do szkoły jego uwagę przykuwa rozbijanie zamarzniętych kałuż, zgarnianie śniegu z masek samochodów. Jesienią -"chrupiące" pod butami liście. Ale najlepsza jest wiosna. Wiosną ludzie biorą się za remonty i wystawiają przy osiedlowych wiatach śmietnikowych wielkogabarytowe śmieci. Takie wiaty syn po drodze do szkoły mija dwie. Jak przejść obojętnie, gdy po drodze do szkoły mijasz całkiem dobry telewizor wystawiony obok chodnika?

Najlepsza w tym wszystkim jest jego cudowna i rozbrajająca szczerość. Chłopak zapytany przez nauczycielkę w szkole, dlaczego spóźnił się 30 minut na lekcję odpowiada, zgodnie z prawdą, że znalazł telewizor i próbował go dotaszczyć do domu kolegi, żeby potem uatrakcyjnić bazę, którą budują sobie w krzakach XD


Kiedyś długo nie wracał ze szkoły, a telefon mu się rozładował. Zaniepokojona, w deszczu, wyszłam go szukać. Po pewnym czasie w oddali zobaczyłam jakąś sylwetkę ciągnącą z mozołem coś wielkiego przez trawnik. Już byłam spokojna Oto moje dziecko wlokło przez osiedle pół wersalki. Rogiem tego wersalkowego siedziska rył w trawniku rów, co chwilę poszukując wygodniejszego chwytu do transportu.

Potem opowiadał, że jakaś miła pani zapytała go, gdzie to ciągnie. Powiedział, że do bazy, na co ta kobieta: "A, do bazy! Wiem, o co chodzi. To daj, pomogę Ci to przenieść przez ulicę" co też uczyniła.


Czasami jestem w stanie wytypować bez pudła, co go mogło zatrzymać. Kiedy postawili na osiedlu nowy paczkomat, nawet się długo nie zastanawiałam, skąd kolejne spóźnienie w dzienniku elektronicznym.

Zaloguj się aby komentować

W jaki sposób rozwiązujecie wasze problemy, jakie one są ? Jaka scieżka i drogą podążacie ? Jaki jest wasz cel ? Jaka myśl filozoficzna/religijna ? Jakie ksiazki w temacie waszych mysli filozoficznych/religijnych polecacie ?


Miałem odpisać pod postem @Krzakowiec odnośnie jego problemów ale jak zwykle wyszedł mi wysryw formatu A4 lub A3, o wszystkim i o niczym referat godny @Fafalala tylko nie ze szpitala a z samotni kogoś kto ma zbyt dużo czasu do namysłu . Więc tworze nowy temat.


Może i na małej próbce, ale nie znam nikogo kto miałby normalne dzieciństwo, albo przemoc albo nadopiekuńczość ze strony przynajmniej jednego z rodziców. Nie mówie tego żeby bagatelizować ten problem, ale skoro jest tak popularny a nie mamy aż tak tyle samobójstw to oznacza ze ludzie z tym żyją.


Nie ma jednej jedynej prawidłowej metody która rozwiązuje dany problem. Jedną i chyba najbardziej popularną jest to aby problem przepracować, sprawić by ten problem jakoś zniknał. Jeżeli sie uda to spoko, ale jeżeli nie to są też inne. Takimi metodami może być odwrócenie uwagi lub akceptacja.


Lubie czytać rózne filozoficzno/psychologiczne ksiażki i w taki sposób oprócz leków radze sobie z zaburzeniami lękowymi (na to są leki), ze spektrum autyzmu i fobią społeczną. Nie chłonie jednego nurtu, wybieram to co mi pasuje z każdego i póki co trafia do mnie to że:


Wszystko przemija (buddyzm) - to że teraz "jesteś w kropce" nie oznacza że będziesz w niej zawsze, to jakiś czas potrwa ale nie będzie stałym stanem, albo nastapi rozwiazanie, albo jakas akceptacja/odwrócenie uwagi a jeżeli nie to ludzki organizm ma bardzo silne zdolności adaptacyjne i człowiek jest w stanie przetrwać wszystko, nawet obozy koncentracyjne jeżeli ma określony cel, wie że coś na niego czeka (Logoterapia, ksiązka Człowiek w poszukiwaniu sensu).


Liczy sie tu i teraz (buddyzm) - obecne teraz za chwile będzie dniem wczorajszym, nawet jezeli teraz sie czymś zamartwiasz to za niedługo będzie to czasem przeszłym, wiec nie ma co do tego przykładać dużej wagi.

Nasze podejscie do własnej osoby i własnego stanu nie jest obiektywnym faktem, lecz nacechowaną opinią (stoicyzm), tą opinie trudno jest zmienić, ale warto o tym wiedzieć, probować postawić sie z perspektywy trzeciej osoby dla której te problemy byłyby bardziej błahe.


Zgadzam sie też z nihilizmem odnośnie braku celu i sensu życia, brakiem boga, zgadzam sie też z tym że powinniśmy dążyć do nadczłowieka - człowieka który pokonywać będzie własne ograniczanie i będzie stawać się bogiem sam dla siebie - jeżeli sie stanie to jako bóg nie bedą go obchodzić ludzkie ograniczenia w stylu potrzeba sensu i celu, ale uważam to za nieosiagalne, wiec skłaniam sie ku logoterapii - nadanie zyciu celu jakkolwiek obiektywnie głupi by on nie był. Zgadzam sie już nie pamietam czy z buddyzmem czy stoicyzmem że drogą powinno być unikanie cierpienia i akceptacja stanu neutralnego, ale nie zgadzam sie z jakimikolwiek formami ascezy ani przesąda w drugą stronę - nadmierną konsumpcją, zamiast akceptacji stanu neutralnego mogłbym dać dązenie do szczescia. Według mnie szczescie i nieszczescie jest jak huśtawka, wychylenie w jedną strone powoduje nastepnie wychylenie w drugą, ale całość dąży do stanu neutralnego. Z punktu widzenia biochemii mówi o tym ksiażka "niewolnicy dopaminy", kilka przykładów z życia to zadawanie bólu powodujące przyjemność jak bieganie i morsowanie, a w drugą strone to narkotyki.


Wierze też w wyjątkowo mała, lub nawet brak wolnej woli. Jesteśmy zaprogramowani poprzez geny i społeczeństwo, nasza osobowość kształtuje się do określonego wieku, a pózniej cokolwiek zmienić jest bardzo trudno lub jest to niemożliwe.

Na moim konkretnym przykładzie. Mam zdiagnozowane spektrum autyzmu, fobie społeczną i zaburzenia lękowe. Tkwie w błednym kole że jestem autystyczny więc zachowuje sie dziwnie ludzie reagują skrzywionymi minami, śmiechem a wcześniej dokuczaniem co powoduje izolacje i fobie społeczną która poteguje moje dziwne zachowania. Mogę działać wbrew sobie i wychodzić do ludzi, zdarzaja sie sytuacje że nawet wychodzi dobrze, tylko że ja ze strony układu hormonalnego nie mam żadnej pozytywnej reakcji na takie sukcesy a poza tym nie potrzebuje wiekszej ilosci ludzi niż garstki która wokoł siebie posiadam. Przygode z lekarzami zaczynam teraz, w wieku 27 lat, bardziej ze wzgłedu na potrzebe leków -bo lęki zaczeły się pojawiać bez kontaktu z ludzmi, zupełnie od czapy, potencjalne skorzystanie z benefitów związanych ze stopień niepełnosprawności, a reszte traktuje bardziej eksperymentalnie, za jakis czas (pewnie za 2 lata na NFZ, bo nie będe ładował w to własnych pieniedzy) trafie na terapie poznawczo behawioralną.


Teoretycznie mogę chodzić na terapie, a nawet wychodzić do ludzi wbrew sobie ale szanse że stane sie miłosnikiem ludzi bliskie są zeru, dopóki ludzie nie zaczna sprawiać mi przyjemności to będę siedział w samotni swej, tyle w temacie wolnej woli. Nie oczekuje zatem rozwiazania moich rzeczy, które z punktu widzenia innych osób nazywane są problemami, z mojego punktu widzenia, to standard. Poza tym zbytnie rozmyslanie i analiza swojego stanu powoduje u mnie problemy ze snem a z rzadka też kołatanie.


To wszystko powoduje ze prowadze tryb życia który obiektywnie można ocenić jako wegetacje - praca na pół etatu 3 dni w tygodniu za mniej niz minimalna, na szczescie z ludzmi którzy mnie tolerują a zwłaszcza to że na tematy poza zawodowe w ciagu 9 miesiecy zamieniłem z nimi dwa zdania. Z racji wczesniejszej pracy w IT - mam własna kawalerke wiec starcza mi na zycie, a nawet i cośtam odkładam. Przebywam w samotni z konktaktami ograniczonymi do dwóch osób. Partnerki brak ze wzgłedu na to że z ludzmi fizycznie wytrzymuje max 3h raz na 2 tygodnie, nie wytrzymam codziennego dłuższego pisania już nie mowiąc o spotykaniu sie do tego aseksualizm (albo uzaleznienie od porno, efekt jest jeden - seks z kobietami nie sprawia mi wiekszej przyjemności niż masturbacja). Wszelkie aktywności poza domem ograniczone do biegania (aby narwać królikowi trawe) i robienia zakupów - w godzinach i dniach gdy miasto jest puste. Aktywności w domu to jedzenie od 9 miesiecy tego samego i przewijanie czasu za pomocą tego co sprawia mi drobna przyjemność a są to gry komputerowe, filmy i audiobooki oraz .... króliki, od wczesnego dzieciństwa upodobałęm sobie te zwierzeta, może dlatego że są ciche i dystansują się od ludzi, ale jednak kontakt z ludzmi mają. Ich język, oparty na strachu jest dla mnie bardziej zrozumiały niż język ludzi, a w szczególności kobiet który jest operaty na emocjach.


Poniekąd króliki stanowią mój cel w zyciu i motywacje- dać im azyl w miejscu z dala od ludzi, którzy w wiekszości ich języka nie rozumieją. Dużo też z królików czerpie, one pomimo nienaturalnego i niedogodnego dla nich świata, żyją w nim, w wiekszości przypadków bez zaburzeń psychicznych, bez rozważań na temat sensu i celu istnienia, robią to do czego zostały stworzone, czyli kicanie jedzenie i realizacja innych króliczych potrzeb, myśle że od zwierząt możemy się dużo nauczyć.


Mimo wszystko ten styl zycia nie sprawia mi problemu, objawy fobii społecznej blokują tylko tą aktywność która jest długoterminowa typu zapisanie się do fundacji pomagającej królikom, z krótkoterminową typu jazda autobusem, załatwienie czegoś na mieście (innego niż zakupy) radze sobie albo poprzez odwrócenie uwagi muzyką albo poprzez myślenie "no i co z tego że teraz kołacze ci serce, skoro za 20 minut wysiądziesz i już nie będzie" , "no i co z tego że jesteś zmeczony praca i dojazdami, skoro odpoczniesz i nic ci nie bedzie, a poza tym to tylko 3 dni w tygodniu" problemem są nowe sytuacje i nowe miejsca, tego unikam jeżeli mam taka możliwość . Z innymi rzeczami w tym ze spektrum radze sobie głównie dlatego że nie porównuje się do innych ludzi tylko do siebie, jeżeli mi przyjemność sprawia życie pustelnika to dlaczego miałbym tak nie żyć.


Najwiekszym problemem dzisiejszych 30-40 latków jest to że zbyt bardzo chcą wpisywać się w standardy społeczne - chcą mieć dom/blizniak, suva, dzieci i wakacje kilka razy do roku a to wszystko za polską pensje za prace w korpo. Do tego stawianie sobie innych wygórowanych celów, cheć rozowoju i parcia do przodu bez czasu na nic nie robienie, które jest myśle bardzo ważne, a tak naprawde można żyć obojetnie jak, nawet jak szczur, wystarczy że ten sposób życia wpisuje sie w nasze potrzeby, nasze a nie te które narzuciło nam społeczeństwo, wmawiając że rozwijaj się, kupuj, konsumuj a będziesz szczesliwy - no nie koniecznie, nie ma jednej defincji szczescia, a poza tym dziwnym trafem wpisuje sie to w napędzanie obecnego systemu gospodarczo-społecznego. Brzmi to jak kontrola tłumu jak religia która mówi że bieda i cierpienie uszlachetnia, w czasach gdy biednych i cierpiących nie brakowało. Nadmierna konsumpcja za pensje Polaka nie da wam szczescia długofalowo, tylko krótkofalowo, im mniejszy będzie postęp w realizacji długofalowych potrzeb daną konsumpcją tym i radość będzie krótsza, za to taka konsumpcja tylko uwiezi was w pracy i kredytach. To co dla jednych jest szczesciem dla innych jest cierpieniem, w tym również czytanie tego posta, jedni mogą być szczesliwi że dotarli do końca tego wysrywu, drudzy mogą odczuwać cierpienie za zmarnowane kilka minut na jego czytanie.


#psychologia #filozofia #filozofiadlajanuszy #buddyzm #stoicyzm #autyzm #asperger

Atexor

@pokeminatour widziałem parę wpisów w temacie butów psychologicznych, ale jesteś pierwszą osobą (poza mną), która wspomniała o logoterapii Franka - czytałeś jego "Człowiek w poszukiwaniu sensu"? Pół książki o jego przeżyciach i obserwacjach w Auschwitz, a drugie pół o wykorzystaniu logoterapii w praktyce. Dość sprytne łamanie schematów, szkoda że jak to z życiem ciężko mi wcielić w życie.


Ja bym dodał jeszcze jedną książkę, tym bardziej po tym jak wspomniałeś o królikach, nie jest w ogóle z nurtu psychologicznego ale mega budującą - "Kot Bob i ja" - historia pisana w pierwszej osobie, autobiografia byłego grajka i narkomana, który dzięki kotowi wyszedł na ludzi.


Moze te izolujące, ale dobierające się króliki w pary będą i dla Ciebie wskazówką?


W sumie u mnie występuje podobny strach przed czymś bardzo noeoym (pierwsza delegacja i podróż do Niemiec - nie spałem dosłownie 4 doby, 0 minut. Same kawy mnie utrzymywały). Mam swoje rutyny i schematy, ale staram się ciut łamać - czasem inna droga, albo spróbuję coś innego do jedzenia, mimo że od 2 lat prawie w każdy dzień roboczy jem skyra z Piątnicy. Tak, też mam ZA. Trochę się obawiam ludzi, z drugiej mi ich brakuje. Takie skrajności. Dlatego myślę nad hejto piwem dla przełamania. Może też spróbuj takie małe kroczki? Zobaczyć jak to jest? Strach będzie przed tym pewnie spory, może i sama sytuacja niekomfortowa ale potem się okaże, że było nawet fajnie.


Trzymam kciuki

ytilibuuun

Dla mnie najlepszą receptą na problemy jest granie na czas/przeczekanie. Nauczyłem się nie podejmować pochopnych decyzji i ma to u mnie realny wypływ na otoczenie. Oczywiście jest to składowa kilku czynników, tj samodyscyplina, cierpliwość, upór, OPTYMIZM oraz powściągliwość emocji.

Najgorszym doradcą są według mnie emocje - warto ochłonąć i przeczekać (porównam to do burzy)

splash545

@pokeminatour Widzę, że dosyć dobrze masz to wszystko przemyślane. Z wieloma rzeczami się zgadzam, z kilkoma nie.

Jakie ksiazki w temacie waszych mysli filozoficznych/religijnych polecacie ?

Z wpisu widać, że jakieś podstawy stoicyzmu znasz to może polecę Ci coś bardziej zaawansowanego w tym kierunku:

Pierre Hadot - Twierdza wewnętrzna. Wprowadzenie do "Rozmyślań" Marka Aureliusza


trafie na terapie poznawczo behawioralną.

Jeśli masz chęć spróbować to możesz sobie zrobić autoterapię przy pomocy stoicyzmu. Nie wiem czy Ci to polecać bo piszesz o różnych schorzeniach, kołataniu serca przy próbie analizowania. Może lepiej jakby Cię prowadził terapeuta. Ale może tu właśnie wchodzi nadmierna analiza i stąd lęki, a w stoicyzmie są metody, żeby temu zaradzić. Terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym wywodzi się właśnie ze stoicyzmu i stosuje się w niej też stoickie bądź okołostockie techniki. Możesz sobie sprawdzić bloga prowadzącego przez 2 psycholożki - forma minimalna. Łączą tam właśnie stoicyzm i nurt poznawczo-behawioralny. Jednak nie ma tam zbyt wiele treści.

A gdybyś był zainteresowany taką autoterapią to polecałbym Ci podcast 'Ze stoickim spokojem' i może przy jego pomocy mógłbyś sobie taką autoterapię zrobić. Ja osobiście właśnie dzięki słuchaniu tego podcastu zrobiłem sobie taką autoterapię i zmieniłem się w bardzo dużym stopniu. Przede wszystkim pozbyłem się lęków i niepokoju w moim życiu i dzięki temu żyje jak chcę.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Miało być czasem śmiesznie, postaram się następnym razem! Dzisiaj raczej śmiesznie nie będzie, bo chcę napisać parę słów o szkole, a konkretnie - o Nauczycielach Wspomagających.

Kiedyś przeczytałam takie zdanie, które dało mi do myślenia: Jakby ktoś miał za zadanie wymyślić najbardziej nieprzyjazne środowisko dla dzieci w spektrum autyzmu, wymyśliłby szkołę.


Kto nie jest w temacie, może nie wiedzieć, jakie narzędzia daje system edukacji, by wspierać dziecko z ZA. Dziecko, kiedy ma diagnozę, może starać się (a raczej rodzice) o wydanie Orzeczenia o Potrzebie Kształcenia Specjalnego. Takowe Orzeczenie, w zależności od tego, jakie zapisy się w nim znajdą, uruchamia całą machinę wsparcia dla potrzebującego ucznia. Organ prowadzący, któremu szkoła podlega, przekazuje subwencje - specjalną pulę pieniędzy dla szkoły na realizację zaleceń z Orzeczenia. A więc jeśli w Orzeczeniu jest zapis o potrzebie zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego, to szkoła otrzymuje pieniądze na zatrudnienie takiej osoby. Fajnie to brzmi, ale jak zwykle - papier wszystko przyjmie, gorzej z realizacją. Często jest tak, że Orzeczenie sobie, a rzeczywistość sobie.


W Orzeczeniu mojego syna, poza różnymi wyszczególnionymi formami wsparcia, jest zapis o konieczności zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego.


Kim jest Nauczyciel Wspomagający?


Jest to dodatkowy nauczyciel w klasie, który w razie potrzeby pomaga uczniowi. Tłumaczy mu niezrozumiałą dla niego treść zadania, przywołuje jego uwagę, gdy się rozproszy, jeśli dziecko ma silną potrzebę przerwy w trakcie lekcji, NW może wyjść z nim na korytarz. Gdy dziecko z powodu problemów z koncentracją nie jest w stanie napisać sprawdzianu w tym samym czasie, co pozostałe dzieci, NW zostaje z nim dłużej, albo w porozumieniu z nauczycielem prowadzącym ogranicza zakres sprawdzianu.

Ważnym aspektem pracy NW w kontekście dzieci w spektrum autyzmu jest wsparcie w sytuacjach społecznych. Powinien on, zwłaszcza na wczesnych etapach edukacji, dbać o to, by dziecko nie było wykluczane z grupy. Gdy pojawi sie konflikt miedzy rówieśnikami, powinien tłumaczyć podopiecznemu sytuację, perspektywę innych osób, wyjaśniać zawiłości różnych społecznych niuansów.

NW może i powinien wymyślać i dostosowywać metody do bieżących potrzeb. Z zasady powinna to być osoba cechująca się dużą elastycznością myślenia, będąca dobrym obserwatorem. Absolutnym warunkiem koniecznym do dobrej współpracy z dzieckiem jest nawiązanie fajnej relacji między takim NW a uczniem. Powinien od początku budować tę relację w oparciu o atmosferę wsparcia, pewnego rodzaju komitywy. Powinien zjednać sobie przede wszystkim zaufanie i sympatię dziecka, wejść trochę w jego świat, by potem łatwiej było mu dogadać się z nim, ustalić pewne założenia i mieć większą siłę wyegzekwowania rzeczy, na które się z dzieckiem umówił.


Kim Nauczyciel Wspomagający okazał się być w przypadku mojego syna?


Syn do tej pory (a jest w klasie 4.) przerabia trzeciego NW. O Nauczycielach Wspomagających mojego syna mogłabym napisać książkę. Byłby to dramat. Albo groteska. Nie chcę tutaj szczegółowo opisywać wydarzeń z udziałem NW syna, ale zapewniam Was, że poziom niezrozumienia tematu, niezrozumienia swojej roli przez osoby, na które trafił mój syn, to jest naprawdę coś szokującego.


W pierwszej klasie synowi przydzielono starszą panią, która biegała za nim i wycierała mu nos, chowała wystającą metkę, wyciągała za niego piórnik z plecaka i pakowała go po lekcji. Syn bynajmniej nie wymaga takiego wsparcia. Co najwyżej zwrócenia uwagi, aby to zrobił, bo stale jest rozkojarzony i o tym nie myśli. Rozumiecie - pierwsza klasa, gdzie dzieci uczą się w ogóle, jak wygląda szkoła, że to już nie przedszkole, są jakieś obowiązki, każdy siedzi w ławce, ma swój plecak i piórnik, których musi pilnować. Wszystkie te rzeczy pani robiła za niego, jednocześnie unosiła się honorem za jego nietaktowne zachowania (o których on nawet nie miał świadomości, że są nietaktowne). W moim odczuciu pani nie rozumiała kompletnie swojej roli i zamiast pomóc zbudować mu jakieś rytuały związane z funkcjonowaniem w szkole, zamiast go usamodzielniać, robiła coś zupełnie odwrotnego.


W drugiej i trzeciej klasie syn miał nową panią. Ta z kolei wytrwale usiłowała go "złamać", wyleczyć, sprawić za wszelką cenę, że będzie funkcjonował tak, jak inne dzieci. Jak miał ułożone kredki w piórniku kolorami, to dla zasady mu je mieszała, by przełamywać jego schematy, które pomagają mu funkcjonować. Karała go za to, że coś go zdekoncentrowało. Karała go za to, że odczuwał dyskomfort sensoryczny i szukał ucieczki od uciążliwego bodźca. Nie wiem, co też tę kobietę skłoniło do pracy w szkole, mogłaby zrobić zawrotną karierę prowadząc musztrę wojskową. Wszystko od kreski do kreski, cokolwiek wystaje poza ramy, ciosamy tak, by pasowało do reszty.


Podsumuję tylko, że osoby przyjmowane na stanowisko Nauczyciela Wspomagającego (czy też wg obowiązującej nomenklatury - Nauczyciela Współorganizującego proces kształcenia), są to osoby, które ukończyły studia z pedagogiki specjalnej lub osoby, które ukończyły inne studia magisterskie i zrobiły dodatkowo studia podyplomowe z pedagogiki specjalnej. Tak, ci ludzie specjalnie kształcą się z tego, jak wspierać autystycznych uczniów.

Tymczasem w środowisku szkolnym syn oprócz tego, że musi mierzyć się z trudnościami wynikającymi z jego zaburzenia, to musi mierzyć się z niezrozumieniem jego trudności przez osoby, które są tam TYLKO po to, by go wspierać.


Niestety o dobrego Nauczyciela Wspomagającego trudno. Zwłaszcza w zwykłej, publicznej szkole ogólnodostępnej. W szkołach integracyjnych nauczyciele dostają dodatek za trudne warunki pracy, w masowej szkole nie, mimo że na stanowisku NW wykonują taką samą pracę. NW w szkole masowej są słabo opłacani, więc jak tylko ktoś nabędzie potrzebne kwalifikacje, ucieka do szkół integracyjnych albo prywatnych. A więc chętnych jest jak na lekarstwo, a już jak się ktoś znajdzie, to często (przynajmniej w naszym przypadku) okazuje się, że nie ma totalnie pojęcia o co chodzi w ZA.


Szkoda, że cierpią na tym dzieci, które mierząc się w środowisku szkolnym z przebodźcowaniem, dekoncentracją, niezrozumiałymi zawiłościami społecznymi, dyskomfortem sensorycznym, przeciążeniem swojego "procesora", przemęczeniem muszą dodatkowo walczyć o krztę zrozumienia z nauczycielami - zwłaszcza tymi "wspomagającymi".

PanW

Moja mama jest nauczycielką na emeryturze od jakiś 3 lat. Tak na oko z 15 lat temu poziom nowych pracowników w oświacie spadł na mordę. Wcześniej większość przychodziła z mniejszym lub większym powołaniem. Teraz po znajomości jakieś odpady ludzkie wychowują i kształcą dzieci. Sama ledwo wytrzymała przed odejściem, bo mimo wieku jeszcze jej się chciało ale ostatnie 5 lat to nie robiła nic ponad to co było w jej obowiązkach, bo na końcu i tak wszyscy dostawali takie same premie, bo przyszli "swoi" od burmistrza czy tam sołtysa.

Z dzećmi niepełnosprawnymi też pracowała, na początku mimo tego, że szkoła wiejska było dobrze. Potem często nawet sama musiał do dzieciaka dojść kawałek, bo koleś co miał ją dowieźć do ucznia siedzi sobie na L4. Potem miała już tylko takich uczni w klasie z NW właśnie ale bez dojazdów, o ile mnie pamięć nie myli, tylko ta pierwsza dziewczyna prosto po studiach dawała radę psychicznie, fizycznie było czasami gorzej, bo dzieciak większy niż ta drobna kobieta. Potem przyszła jakaś typowa stara baba z nadania z góry i połowa lekcji w piach, bo nie ogarniała.

Trzymaj się!

Orzech

@Musztarda Z NW, podobnie jak z innymi nauczycielami, to kwestia popytu i podaży, jak na każdym innym rynku. Mówię to, bo sam byłem/jestem nauczycielem.


Najlepsi się cenią, biorą często po 200-300zl/h, miernoty idą "do roboty", nie znają się i dają z siebie całe 30%. Znałem dwa wyjątki od tej reguły, ale te kobiety były naprawdę wyjątkowe (pracowały właśnie z dziećmi z autyzmem).

Shivaa

I tak dobrze że dostaliście takiego nauczyciela, u nas się to w ogóle nie udało

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Gdy mój syn miał 6 lat, pasjonował się astronomią. Oglądał filmiki, książki, albumy, łapczywie chłonął wiedzę. Potrafił wymienić np księżyce planet karłowatych, obudzony w środku nocy wyrecytowałby średnicę Ziemi, odległość do Słońca lub nazwę największej gwiazdy w naszej galaktyce.


Jego supermoc polega na tym, że cokolwiek przeczyta w życiu, mam wrażenie, że zapamiętuje na zawsze. Jego mózg działa jak komputer. Jak zapisze coś na twardym dysku, to ta informacja tam po prostu jest. Jego zainteresowania się zmieniają co jakiś czas (była astronomia, potem anatomia, dinozaury, gady i płazy, wulkany, chemia i pierwiastki, fizyka, flagi, dzisiaj - gdy ma 10 lat - geografia i geopolityka), ale to, co przeczytał te kilka lat temu, pamięta do dziś.


Potęga jego umysłu zapiera dech w piersiach i onieśmiela mnie samą. Gdybym poszła do milionerów, zdecydowanie ten młody człowiek byłby moim przyjacielem pod telefonem W naszej rodzinie stało się już zupełnie normalne, że w ogniu dyskusji, kiedy pojawi się potrzeba sprawdzenia jakiejś informacji z kręgu zainteresowań młodego, często odwołujemy się do autorytetu tego 10-latka


Zastanawiam się czasem, jak to jest, mieć większą wiedzę, niż własny rodzic.

Pamiętam jak w dzieciństwie mój tato imponował mi wiedzą, zwłaszcza z geografii. Mój syn nie może tego samego powiedzieć o mnie Nie mam z tego powodu kompleksów, zastanawiam się jedynie, jak to jest z perspektywy dziecka, gdy widzisz, że rodzic tylu rzeczy nie wie, a które dla ciebie wydają się wiedzą podstawową


Kiedy miał 6 lat, jednego wieczoru podczas usypiania opowiadałam mu wymyślaną na bieżąco historię. Oczywiście o kosmosie. Ekspedycja z Ziemi wyruszyła w kosmos i wylądowali na Jowiszu.

- Mamo, nie da się wylądować na Jowiszu! To gazowy olbrzym!

- No to rakieta zaczęła się zanurzać w warstwie gazu aż dotarła do jądra planety, na którym wylądowała.

- To niemożliwe, jądro Jowisza pokrywa ciekły wodór, nie mogliby wylądować! - Błagając w głowie o dodatkowe zasoby cierpliwości pytałam go w końcu, gdzie da się wylądować i po ustaleniu konkretów, składu atmosfery, temperatury i ciśnienia, mogłam dopiero kończyć historię, jednak trzymając się jakichś podstawowych chociaż zasad fizyki, a nie pleść farmazony jak ostatni ignorant


Domyślam się, że to, co piszę brzmi trochę jak "fajnie, ale moja córka studiuje prawo", mimo, że nie tu leży sedno moich przemyśleń. Dla mnie, osoby, która jako dziecko miała problem z nauczeniem się tabliczki mnożenia, taki potencjał mózgu jest czymś niewiarygodnym, a ponieważ mam okazję obserwować jego funkcjonowanie każdego dnia, to od lat nieustannie nie mogę się temu nadziwić i tymi zaskoczeniami chcę się z Wami dzielić.


Równolegle, syn dostał w pakiecie trudności, które są naprawdę nie do pozazdroszczenia. Cześć mózgu odpowiedzialna za procesy poznawcze i pamięć rozwinęła się ponadprzeciętnie, ale kosztem kompetencji społecznych i umiejętności regulowania emocji. Te dwie garści mięcha w naszej czaszce potrafią się tak różnie rozwinąć u każdego z nas... Niezwykłe.

emdet

@Musztarda jeśli pamiętasz - jak to wyglądało, kiedy miał 2-3 lata? Były jakieś "niepokojące" objawy które dopiero z perspektywy czasu podpięłabyś pod spektrum? Jak sobie wtedy radziłaś z trudnościami emocjonalnymi, kiedy młode jeszcze nie do końca jest w stanie rozmawiać? Miałabyś jakieś porady na taki etap?

Pan_Buk

@Musztarda Skoro tak pamięta, zapytaj go jakie ma pierwsze wspomnienie ze swojego życia. A jak powie, że przeciskał się przez kanał rodny, to może pamięta jeszcze co było wcześniej?

Wbrew pozorom taka super-pamięć to nie do końca jest coś fajnego, bo umysł usuwa męczące wspomnienia. A tak obejrzysz wideo z wojny na Ukrainie i potem przypominają Ci się okropności.

Mor

Najważniejsze to nauczyć go, że cały świat nie dostosuje się do niego i nawet jak ma rację - a będzie zwykle miał - to musi czasem odpuścić.

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm


[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]


Mój syn, gdyby miał być którymś ze smerfów, byłby zdecydowanie smerfem Ważniakiem. W dzieciństwie ten smerf z bajki wkurzał mnie niesamowicie. Teraz wiem, że Ważniak miał Aspergera Mój syn to taka mała, chodząca encyklopedia. W dziedzinach, które go interesują, potrafi wypowiadać się bez końca. Niech no tylko usłyszy słowo klucz, które go uruchomi... Nie potrafi wybrać ogólnych, najważniejszych informacji, którymi można zanęcić, kupić czyjeś zainteresowanie, aby zgłębiać temat z rozmówcą w harmonijnym dialogu, lecz od razu tak zatraca się w szczegółach i szczególikach, w pęczniejących dygresjach, które też trzeba rzetelnie omówić, że zapomina czasem wrócić do meritum. A częściej - wraca do tego meritum, ale okazuje się, że słuchacz już dawno się wyłączył i po dwóch zdaniach nie starał się nawet dalej nadążyć.


Syn nie potrafi monitorować stanu emocjonalnego drugiej osoby. Nie rozpoznaje sygnałów, które oznaczają, że zaczyna kogoś zanudzać. Nie czuje, kiedy staje się męczący. Uczy się tego, trenuje, ale nie ma tej wbudowanej intuicji. Zdarza się, że gdy bardzo chce coś powiedzieć, a ktoś mu zabrania (np nauczyciel podczas lekcji), to syn reaguje wzburzeniem. To jest właśnie objaw braku kompetencji do regulowania emocji. To wynika wprost ze specyficznej budowy mózgu i dysfunkcji takich obszarów mózgu jak ciało migdałowate czy płat skroniowy. To nie wynika z bezczelności, braku szacunku, ani braku wychowania!


Żeby go lepiej zrozumieć, staram się wtedy przywołać sobie z pamięci siebie i to, co czułam w sytuacji, gdy koniecznie chciałam zabrać głos. Np w towarzystwie, gdy poruszony zostaje jakiś temat, a ja mam idealnie pasującą anegdotkę. Wiem, że jak ją opowiem, to wszyscy będą ze śmiechu klepać się po kolanach. No muszę to opowiedzieć! I szukam tylko pauzy w rozmowie, żeby wtrącić swoją historię. Wiem, że to właśnie czuję mój syn, tylko kilkukrotnie intensywniej.


Kiedyś przeczytałam, że ten "Infodumping" może być jednym ze sposobów okazywania sympatii przez osoby w spektrum. Jestem więc wdzięczna, że syn okazuje mi sympatię. W ten czy inny sposób


Jest to jednak równocześnie jedną z przyczyn, dlaczego mój syn i wiele dzieci z ZA ma tak mało przyjaciół wśród rówieśników lub nie ma ich wcale. Ciężko od dzieci oczekiwać takiego poziomu cierpliwości, nam dorosłym także często jej brakuje.


Cierpliwość otoczenia doskonale obrazuje finałowa scena każdego odcinka Smerfów, kiedy to Ważniak zawsze dostawał bęcki i lądował poza murami wioski smerfów z wykrzywionymi okularami na nosie.

Ważniaku, w ramach zadośćuczynienia za moją niechęć do ciebie w młodości, teraz wbijam z buta do wioski i staram się szerzyć wśród pozostałych smerfów świadomość o Zespole Aspergera.

piksel169

@Musztarda Hej, ZA here (chociaż to już niepoprawne nazewnictwo tak naprawdę), jeszcze nie znalazłem kogoś z dziwniejszą pasją od mojej, a mam bzika na punkcie opuszczonych torów i archeologii kolejowej, jednocześnie lubiąc jedynie tramwaje (co już z ZA jest bardziej kojarzone) xd Przekazuję pozdrowienia i mocy sił, bo jesteśmy faktycznie inni

piksel169

@Musztarda Hej, ZA here (chociaż to już niepoprawne nazewnictwo tak naprawdę), jeszcze nie znalazłem kogoś z dziwniejszą pasją od mojej, a mam bzika na punkcie opuszczonych torów i archeologii kolejowej, jednocześnie lubiąc jedynie tramwaje (co już z ZA jest bardziej kojarzone) xd Przekazuję pozdrowienia i mocy sił, bo jesteśmy faktycznie inni

maly_ludek_lego

Dzięki za wpis, ciekawy. Na polibudę będzie pasował jak znalazł 😅 Tylko proszę nie pokazuj mu Korwina 😅😅

Zaloguj się aby komentować

redve

@Deykun u mnie właśnie high school to był moment gdzie zaczynałem jakkolwiek ogarniać relacje z innymi. Podstawówka to był koszmar który na szczęście zapomniałem, a gimnazjum było "znośne", ale było też za⁎⁎⁎⁎ście małe więc może dlatego

Zaloguj się aby komentować

pokeminatour

"Co wielkiego jest w Tobie to własnie jadem napawać ich będzie i muchy z nich czynić, UCIEKAJ BRACIE DO SAMOTNI SWEJ, nie twoim to udziałem być oganką (klepką) na muchy"

Tako rzecze Zaratustra -Nietzche

Zaloguj się aby komentować

#musztardoweasd #asperger #autyzm

Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.


To było już chyba około trzy lata temu. Szłam z synem do sklepu. Z naprzeciwka minął nas sąsiad. Dopiero jak się z nami zrównał, mój syn powiedział mu "dzień dobry". Potem sytuacja się powtórzyła, znowu zauważyłam, że syn mówi "dzień dobry" dokładnie w momencie mijania się z osobą z naprzeciwka. Powiedziałam mu wtedy, że musi się przywitać wcześniej, jak widzi jeszcze twarz tej osoby. Ale dało mi to do myślenia. Czy to możliwe, że kiedyś ucząc go właściwego zachowania użyłam sformułowania :"kiedy mijasz się z kimś znajomym, powiedz dzień dobry"? "Kiedy MIJASZ SIĘ..."? I on to zrozumiał dosłownie? Bardzo możliwe, że tak to ujęłam. Mój błąd.

Ale rozważania o tym, w którym dokładnie momencie należy powiedzieć "dzień dobry", toczyliśmy jeszcze długo.

Z jakiej odległości - metr? Dwa? Kiedy nasze spojrzenia się spotkają? A jak się spotkają, kiedy jest między nami 10 metrów?? No bo nie ma wyraźnych wytycznych. Skąd ludzie to wiedzą?

Przecież serdecznego przyjaciela, którego na dodatek dawno nie widzieliśmy, to nawet z drugiego końca ulicy zawołamy, podbiegniemy do niego zbić pionę. A zdarza się i tak, że ludzie mimo że się znają, to mijając się na ulicy, odwracają wzrok. Jak tu się rozeznać, kiedy nie ma jasno ustalonych zasad, a przegięcie w którąś ze stron grozi uzyskaniem łatki creepa albo aspołecznego mruka?

Nigdy nie sądziłam, że będę dziecko uczyła, w którym dokładnie momencie, w zależności od jakich czynników, przyjmuje się zwyczajowo mówić "dzień dobry".


Za to byłam pewna, że kiedyś nadejdzie moment, gdy będę syna uczyć czytać. To z kolei nigdy się nie wydarzyło. Jako rodzic nie znam tego doświadczenia. Mój syn sam nauczył się czytać, zanim w ogóle o tym pomyślałam. Miał niecałe cztery lata, kiedy zorientowaliśmy się, że potrafi czytać. Na spacerach czytał szyldy sklepów, nazwy przystanków.

Bardzo szybko tę umiejętność rozwinął do tego stopnia, że nie nadążaliśmy z dostarczaniem mu świeżej literatury! Zauważyłam wtedy, że wcale nie tak latwo jest znaleźć książkę, która tematyką odpowiadałaby 5-latkowi, ale miałaby trochę więcej tekstu, niż dwa zdania na stronę + wielką ilustrację. Gdy miał 6-7 lat i nie było nowych książek, to czytał kolejny raz to samo (niektóre swoje książki przeczytał po kilkanaście razy), aż pewnego dnia sięgnął do naszej półki. Zaczęłam wtedy chować nasze książki, które nie były odpowiednie dla tak młodego czytelnika. Musiałam pochować wszelkiej maści kryminały, biografię kobiety z haremu Kaddafiego, "Tatuażystę z Auschwitz" itp.

Chowałam przed dzieckiem książki nie mogąc sama uwierzyć w poziom absurdu tej sytuacji.

Shivaa

Moja z ZS też bardzo szybko nauczyła się czytać, niestety teraz w wieku prawie 15 lat nie czyta w ogóle, co dla mnie nałogowej czytelniczki jest smutne 😢

Dosłowne rozumienie poleceń też jest mi dobrze znane, niestety nie tylko na jej przykładzie, sama jestem chyba trochę autystyczna bo brak zrozumienia w komunikacji z innymi jest moim życiowym problemem, dlatego też zawsze wolałam nauki ścisłe gdzie liczą się konkrety i nie ma niedomówień. Aspergerowcy zazwyczaj są umysłami ścisłymi

Shivaa

W ogóle to fajnie że o tym piszesz bo lepiej jest na sercu jak można się podzielić 'problemem' z kimś kto rozumie

Meverth

@Musztarda 3maj się tam. Mój syn ma trochę głębszy ZA, prawie nie mówi. Dopiero teraz, w wieku 7 lat odpowie na pytanie, jeśli jest zamknięte i daje 2 wybory, typu: chcesz pić, czy nie chcesz pić?

Ale też fascynacja liczbami, porządkiem. Gorzej, że nie mówi, chociaż czyta. Sam się nauczył, zapamiętawszy litery z filmów na YT (np. alphabet lore). Także zazdro.

Zaloguj się aby komentować

#MusztardoweASD #asperger #autyzm


Jestem mamą asper-dzieciaka.

Potrzebuję spisywać swoje emocje i refleksje w ramach autoterapii.

Uwielbiam czytać wpisy @Fafalala, doskonale rozumiem, jak pisanie pozwala porządkować myśli. Może i dla mnie znajdzie się tu miejsce? A jeśli nawet nikt tego nie będzie czytał, nie szkodzi. Nawet nie wiem jeszcze, czy będę i chcę pisać o tym więcej publicznie.


Moje macierzyństwo wygląda zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam, że będzie. Co do zasady, ciężko jest wyobrazić sobie ludziom bezdzietnym, jak bardzo życie się zmienia po przywitaniu potomstwa. Jednak jak już się dziecko pojawia, jesteśmy po pierwszym szoku niewyspania, zaczynamy łapać, o co w tym wszystkim chodzi. Sami uczymy się być rodzicami.


Pamiętam, jak ja uczyłam się być rodzicem. Pamiętam, jak często spotykało mnie zaskoczenie, że inni rodzice postępują inaczej. Kiedyś, na 5. urodziny syna przygotowałam w sali zabaw stolik dla dzieci i drugi, dla rodziców. Przy tym drugim siedziałam sama. Rodzice poprzyprowadzali dzieci i zapowiedzieli, że wrócą po nie za dwie godziny. Pamiętam mój szok, że tak się da. Że można dziecko zostawić na przyjęciu i iść na zakupy. Nigdy na to nie wpadłam, bo mój syn był na tyle wymagający, że nawet mi to nie przyszło do głowy. Zawsze musiałam być obok. Niekoniecznie TUŻ obok, ale w zasięgu, żeby w razie, gdyby coś było nie tak, móc zareagować.


Mój syn jest wysokofunkcjonujący, a więc to jeden z tych, którzy "nie wyglądają" na ZA. Zatem i ja długo nie wiedziałam. Długo trwało, zanim uświadomiłam sobie, że nie jestem szurniętą, nadopiekuńczą matką. To moje dziecko potrzebuje mnie bardziej, niż inne dzieci swoich rodziców. W zasadzie, to on nawet nie potrzebuje konkretnie mnie. Potrzebuje kogokolwiek, kto go zrozumie, zatrzyma się czasem z nim na chwilę.


Dzisiaj syn jest w szkole podstawowej. Jest świetnym chłopakiem, swoją wiedzą ogólną lub specjalistyczną z kilku ulubionych dziedzin przerósł mnie już parę lat temu. To jest coś absolutnie fascynującego obserwować jego rozwój, inny sposób rozumowania z tak bliskiej perspektywy. Nieustannie nie mogę się mu nadziwić, podziwiam mojego syna pod wieloma względami. Każdy z nas mógłby się tyle od autystów nauczyć! Ja sama staram się czerpać od syna dla siebie jak najwięcej.

Shivaa

Moja też ma Aspergera, 14 lat. Wiem jakie to trudne

Erebus

@Musztarda a jak to się stało, że ma autyzm? jaka jest przyczyna?

maximilianan

@Musztarda jakbyś potrzebowała info prosto od dorosłego z aspergerem to uderzaj do mnie śmiało

Zaloguj się aby komentować

Jest tu ktoś z orzeczeniem o stopniu niepełnosprawności ?


Składam wniosek i póki co załaczyłem diagnoze spektrum autyzmu (Zespół Aspergera w papierach) planuje jeszcze donieść nowe diagnozy które udało mi sie osobno zdobyć - fobia społeczna i zaburzenia lękowe. Dokumentacja jest skromna - przy fobii społecznej i zaburzeniach lękowych to mam zaświadczenie z napisanym rozpoznaniem i opisem "stwierdzam jak wyżej" bez opisu specyfiki fobii i zaburzeń, wszystkie dokumenty i rozpoznania są swieże, a zbliżam się do 30stki - Czy to stanowi jakaś przeszkode ? Generalnie w spektrum autyzmu psychiatra napisał "wymaga dostosowania środowiska pracy" - co spełnia ustawowe przesłanki do umiarkowanego stopnia.


Czy przy nastepnych komisjach przynosi się te same dokumenty ? Czy tylko te z bieżacych wizyt u lekarzy pomiedzy orzeczeniami ?


Mam jeszcze dwa rozpoznania - jaskre bez ubytków pola widzenia, i uszkodzenie nerwu łokciowego bez zaleceń do operacji I pytanie czy dołaczać skoro ja wnioskuje o orzeczenie na spektrum autyzmu ? Wiem że im wiecej tym lepiej tylko czy pózniej nie będe miał problemów z tym że będe musiał latać do rodzinnego po zaświadczenie o stanie zdrowia tak żeby zebrał w kupe te choroby zamiast do psychiatry ? Albo czy nie bedą sie czepiać że nie przynosze nowych dokumentów na te rozpoznania ?


#autyzm

dsol17

@pokeminatour Ale PO CO ci to - nie mam nawet diagnozy i nie zamierzam - ani ci renta ani na życie nie starczy ani nie załatwi ci porządnej pracy. Zakłady pracy chronionej itd to najgorsi janusze przecież a reszta tych co zatrudniają przez ulgę nie lepsza.


Z grupą niepełnosprawności to albo zagonią cię do ciężkiego tyrania w kołchozie gdzie pracę dostanisz "bo janusz biznesu ma ulgę", albo dostaniesz gównopracę na jakiejś portierni/stróżówce w firmie pseudoochroniarskiej i będzie ci się przewalać tłum przy wejściu i wyjściu oraz co gorsza d⁎⁎ę ci będą zawracać ZUPEŁNIE OBCY kierowcy (chyba cały czas nowi ludzie k⁎⁎wa !) itd.

Warto ?!


Dostosowanie środowiska pracy... To jest Polska.

Zaloguj się aby komentować

PlastikowySmith

Na początku XX wieku leworęczność przestała być stygmatyzowana. Nagle okazało się, że z roku na rok przybywa mańkutów. Nie rodziło się ich więcej; po prostu ludzie mogli otwarcie przyznawać się do bycia leworęcznymi i nie byli za to wyszydzani. Również starali się dostosować.


To tak, jakby nakazano mu chodzić w butach rozmiaru 39, podczas gdy miał stopę w rozmiarze 45. Pewnie pochodzi, ale będzie go bolało, a po paru latach stopa ulegnie deformacji na tyle, że problem zniknie.


Pytanie, co daje im to ignorowanie i narzucanie cierpienia związanego z przymusowym dostosowywaniem się. Chyba tylko subiektywną satysfakcję autora, że nie musiał podejmować minimalnego wysiłku w akceptacji innych ludzi.

bdf73714-0442-4cf4-b2aa-5018b97c5a92
jajkosadzone

K⁎⁎wa kiedys to bylo,nie to co teraz

deafone

@maximilianan jud czyta... co z nim nie tak(?)

Zaloguj się aby komentować

Czy uważacie się za NPC ?

Że jesteście niewyrózniająca się postacią, która ktoś mogłby z łatwością zaprogramować taką jak inne NPC.

Czy może uważacie że nie jestesteście NPC, wasze cechy i zachowania są mocno niestandardowe, trudno przewidywalne i mało popularne, mocno wyrózniacie sie na tle reszty ?


Generalnie uważałem się za wyjątkowego (płatka śniegu ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) dopóki nie otrzymałem diagnozy spektrum autyzmu a pozniej nie zaczałem czytać o tym, ostatnio znalazlem wykaz 16 kryterium z których spełniam ..... 16. To dało mi do myslenia że jestem łatwym do zaprogramowania NPC.

#psychologia #autyzm

8ccaac40-65cf-4f5a-8611-9e37db6c7e86

Czy jesteś NPC ?

299 Głosów
Szpadownik

Jeśli jestem NPC, to ktoś nie mógł się zdecydować na konkretny zespół/zaburzenie, tylko mam z każdego po trochu, ale za mało żeby zdiagnozować coś konkretnego xD

GrindFaterAnona

@pokeminatour ale mi twoj post namieszał w głowie. wcześniej nie ale byłem w sobotę na meczu jako kibic i zdałem sobie sprawę, że totalnie tak. w pewnym momencie zacząłem nawet się zachowywać jak publiczność w dowolnej grze EA sports i nie było różnicy.

Zaloguj się aby komentować