Grozę sytuacji zrozumieliśmy, gdy nastała epoka koronawirusa, a minister Błaszczak zaczął podejmować już naprawdę dziwne decyzje bez pytania kogokolwiek o zdanie. Wtedy do nas dotarło, że jest źle, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo narodowe, o armię. Mało, że na tym okręcie nie było kapitana, to jeszcze po pokładzie biegał majtek i przestawiał wajchy jak szalony. Może doły jeszcze tego nie widziały, ale z punktu widzenia wysokich sztabów zaczęliśmy to dostrzegać już bardzo wyraźnie. Próbowaliśmy ratować, co się da. Gen. Andrzejczak walczył z głupotą Błaszczaka i jego ludzi. Robił, co mógł, by stawić temu tamę. Nie mogliśmy jednak tego konfliktu przenosić na zewnątrz. Ze względu na morale wojska staraliśmy się, by to nie wyciekło na dół do żołnierzy czy do opinii publicznej. W sumie słabo wyszło. W całej armii aż huczało na temat konfliktu ministra obrony z szefem sztabu.
Podczas odprawy na temat Izraela i Strefy Gazy poszło o wojskowy kontyngent libański, który miał przy wykorzystaniu naszych transportowych herkulesów ewakuować polskich obywateli z Izraela, kiedy zaczęła się tam wojna. To była kulminacja konfliktu na linii MON – Andrzejczak. Ustawowo kontyngentami wojskowymi dowodzi dowódca operacyjny, a minister Błaszczak, wbrew ustawie, dowodzenie kontyngentem dał gen. Kukule. Sprawa jest bardzo poważna. Gdyby Andrzejczak i Piotrowski nie złożyli wypowiedzeń, a nie daj Boże coś by się tam stało, oni odpowiadaliby za to głowami.
Druga sprawa – powołano kontyngent, który jest jednostką wojskową z numerem. Jedyną osobą, która może podpisać decyzję powołującą nową jednostkę z numerem, jest szef sztabu generalnego, a nie minister. Tymczasem – i tu leży pies pogrzebany – szef sztabu, czyli gen. Andrzejczak, takiego rozkazu nie podpisał. Nawet nie dostał go do ręki. W tej sytuacji, co oni mieli zrobić? Wypisali się z interesu. To było jedyne wyjście.
Są rzeczy, które można tolerować, ale tu ewidentnie czara goryczy się przelała. Jedna osoba w kraju może podpisać rozkaz o powołaniu jednostki wojskowej. Tą osobą jest szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Nie minister. To dla laika może wydawać się mało istotne, ale w wojsku procedury są święte, inaczej zapanowałby niebezpieczny chaos.
Co miał zrobić Andrzejczak? On liczył na to, że jego dymisja i dymisja Piotrowskiego wstrząsną opinią publiczną, że ludzie się obudzą. Wiedział, że to ryzykowny ruch, bo podejmują decyzję na pięć dni przed wyborami. Zdawał sobie sprawę, że obaj mogą zostać za to obrzuceni błotem, co się zresztą stało. Moim zdaniem oni się poświęcili dla dobra sprawy i sił zbrojnych. Dobrze zrobili. Gdyby podczas ewakuacji ludzi z Izraela coś się stało, to nie tylko oni, ale całe nasze państwo zostałoby skompromitowane na arenie międzynarodowej. Cały świat by się dowiedział, jak nasza władza traktuje siły zbrojne, generałów, przepisy i procedury.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/zaskakujace-kulisy-dymisji-na-szczytach-armii-to-dlatego-odszedl-gen-rajmund/9fvwxs8,79cfc278
#polityka #wojsko