Hej hejtokoksy, krótka historia i pytanie do znawców.
Od ponad 10 lat trenuję capoeirę hobbystycznie. Około 5 lat temu dorzuciłem do tego muay thai i trening siłowy. Ogólnie wygląda to tak, że 5 dni w tygodniu (praktycznie nieprzerwanie od 5 lat - w tym czasie miałem może 2–3 tygodniowe przerwy; wiem, debil ze mnie - uzależnienie od dopaminy, endorfin - uwielbiam ćwiczyć) zaczynam od treningu siłowego (około godziny), a potem dokładam godzinę różnych sztuk walki.
Jakiś czas temu poczułem ukłucie pod łopatką - okolice mięśnia równoległobocznego mniejszego. Oczywiście zignorowałem to (patrz wyżej - debil ze mnie). Ćwiczyłem normalnie, ból nasilał się i znikał na przestrzeni lat.
W końcu, dwa tygodnie temu, podczas pracy z workiem i skrętu tułowia coś jebło. I to konkretnie. Ból był ostry, jakby ktoś wbił mi w to miejsce szpikulec. Mogłem złapać oddech tylko do połowy.
Wróciłem do domu i przez kilka dni pracowałem z piłką tenisową - trochę się uspokoiło, ale nadal to czuję. W międzyczasie byłem na masażu sportowym - masażysta powiedział, że lewa łopatka jest jakby bardziej wysunięta niż prawa.
Zrzucam to na fakt, że od wielu lat większość kopnięć z ziemi wykonuję z lewej strony opierając moje 80 pare kg na lewej ręce - eksplozywnie i na krótko ale mimo wszystko, podobnie jak stanie na lewej ręce i wszelkie jednoreczne akrobacje. Wymasował mi masę węzłów, ale ból z tyłu wciąż się utrzymuje.
Macie jakieś porady - poza oczywistą opcją kilku tygodni bez siłowni?
#hejtokoksy #silownia #zdrowie














