Zdjęcie w tle
Polska

Społeczność

Polska

12

wszystko co w Polsce i o Polsce

21 polskich grzechów głównych: Kozłoofiaryzm (15/21)

"Kozłoofiaryzm to przekonanie, że podstawową i najpilniejszą odpowiedzią na każdą porażkę czy katastrofę jest wskazanie konkretnej jednostki za nią odpowiedzialną. Kiedy coś się złego stanie, nikt w Polsce nie oczekuje odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego było możliwe, że to się stało?”. Wszyscy oczekują natomiast odpowiedzi na pytanie: „Kto zawinił?”. Wszyscy są przekonani, że kluczową rolę w każdym nieszczęściu odegrać musiał tylko jeden konkretny człowiek.

Nie umiemy się nauczyć, że żadna poważna katastrofa nigdy się nie zdarzy bez głębokich przyczyn, bez spirali błędów i kumulacji przeciwieństw. Uwielbiamy ciągać konkretnych ludzi po sądach, ale nie potrafimy zrozumieć, że odpowiedzialność jednostki jest, owszem, istotna z punktu widzenia prawa, ale całkowicie drugorzędna, jeśli chodzi o prewencję. Ciągle nie możemy sobie uzmysłowić, że źle działającego systemu nie naprawi ani nie powstrzyma pojedynczy człowiek, jak też, z drugiej strony, że jeśli system działa w miarę dobrze, to niekompetencja bądź zła wola jednostki nie będzie miała skutków aż tak tragicznych.

Pomyślmy dla kontrprzykładu o przyczynie technicznej. Wyobraźmy sobie, że jakąś katastrofę spowodowało coś tak banalnego jak pęknięta szyna. Czy poprzestalibyśmy na wystosowaniu aktu oskarżenia przeciwko torowisku? Oczywiście, że nie. Pytalibyśmy, kto i kiedy te szyny ułożył, jakie były standardy jakości stali, jak często i według jakich procedur szyny były kontrolowane. Nasz polski rozum działa dobrze, kiedy zawodzi materia. Kiedy jednak winny jest człowiek, wtedy coś powstrzymuje nas przed zajrzeniem pod podszewkę przyczyny. Zatrzymujemy się na winie jednostki. Nie chce nam przejść przez usta pytanie o to, co jest w naszej Polsce takiego, że umożliwiło temu człowiekowi popełnienie tego błędu."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
DiscoKhan

@bojowonastawionaowca nawet znam winnego który u nas w kraju tak mocno taką skłonność rozbudził:

e9e63870-93b2-44cd-a4a3-275aaa434fa4

Zaloguj się aby komentować

@bojowonastawionaowca pozwolę sobie zajumać tag na chwilę celem przedstawienia opisu do sposobu działania państwa zgodnie z #21polskichgrzechowglownych. Któryś wpis traktował o podejściu do obywatela.

Tak się zdarzyło, że mieszkam w miejscu niestety uczęszczanym przez różnej maści "szybko ale bezpiecznie". Traf chciał, że od jakichś 30 minut ktoś robi rundkę na rondzie pod marketem, jedzie dalej, wraca i znowu. Pisk opon rozlega się dość głośno, taka specyfika. Słyszę to będąc po przeciwnej stronie bloku do źródła.
Żeby sobie i komuś szybki i wściekły nie narobił problemów zadzwoniłem na 112. Rozmowa szybko się zaczęła, powiedziałem rejon (ulica i zakres), co się dzieje. To nie wystarczyło, bo operator chciał ode mnie jeszcze numery rejestracyjne, markę, model, kolor samochodu. Bez tego to oni tak niebardzo coś mogą zrobić.
Trochę już do mnie dotarło, że trafiłem na beton i rzuciłem, że może patrol chociaż wystraszy kierowcę. "Policja nie jest od straszenia", padło z drugiej strony słuchawki. "Poproszę pana imię i nazwisko". Nie lubię takich rzeczy podawać, bo po co im to, więc rzuciłem Janem Kowalskim i czekam na inne pytanie. Tymczasem jednak dostałem z liścia tekstem "Pan się nazywa Jan Kowalski czy tak jak mam na komputerze panie X? Bo jak pan nie chce podawać danych to mogę wpisać anonimowo".

W ten oto sposób czuję, że nie załatwiłem nic poza zgłoszeniem samego siebie. W końcu to ja byłem natrętnym petentem zajmującym gorącą linię, a przecież nie wiadomo jakiego kierowcy szukać i czy w ogóle on zrobił coś złego...

Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa i Warszawa19115.pl to też nie jest miejsca do zgłaszania. Ot utworzone wentyle do upuszczania pary przez obywateli, a zgłoszenia lądują do kosza jeśli jest to coś trudniejszego od uprzątnięcia chodnika.

#polska #warszawa
bojowonastawionaowca

@macgajster absolutnie się nie gniewam, od tego też jest ten tag :D Ukochane zasłanianie się procedurami i niemoc wobec silnych, a pokazanie mocy wobec Ciebie...

Guma888

@macgajster A ja za dzieciaka z kolei pamiętam takie zasłanianie się przez Panów w mundurach "Na każde zgłoszenie telefoniczne musimy zrobić notatkę i spisać ,dlatego proszę dokumenty." Kto dzwonił? "Nie wiemy"

Jim_Morrison

"policja nie jest od straszenia"

"To pan się nazywa Kowalski czy tak jak mi się na ekranie wyświetliło?"


Badum, tss.

Zaloguj się aby komentować

Grzmotnij jeżeli ojkofoby z RN, Izrael i inne odpady ludzko-podobne nie zatrzymają cię bycia dumnym z wielkiego polskiego patrioty Marka Edelmana!

#polska #izrael #historia #patriotyzm #drugawojnaswiatowa #powstaniewarszawskie #rigcz #chad #jebacizrael #zydzi
#polityka
fc2faca0-3096-4727-b614-67aa00ab9741
HollyMolly

O co chodzi z wątkiem izraelskim? Potępia postać Edelmana?

I w sumie o co chodzi z RNem, na jego temat też coś mądrego powiedzieli? Napisz coś więcej, bo wyczuwam aferę i chętnie się czegoś dowiem, tym bardziej, że wuja o tym panu wiem.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Przerost wiary w czynnik ludzki (14/21)

"Przerost wiary w czynnik ludzki to przekonanie, że wszystko zależy wyłączenie od człowieka na stanowisku. Uzupełnione jest ono ślepotą na przyczyny strukturalne oraz wiarą, że najważniejszym i jedynym środkiem do osiągnięcia dobrostanu świata jest umieszczenie odpowiednich ludzi w odpowiednich miejscach. Przerost wiary w czynnik ludzki wiąże się też z antyproceduralizmem. Wierzymy, że zamiast oddać władzę procedurom, lepiej jest oddać ją w ręce ludzi.

Niestety Polską nie rządzi procedura. Lubimy mówić o państwie prawa i lubimy go bronić, ale nie lubimy niestety mówić o państwie procedury. A powinniśmy zacząć. To jest następny krok, który musimy zrobić, następny etap mentalnej modernizacji, którą musimy podjąć. Udało się nam jako tako wyjść z despotii w tym sensie, że peerelowskie jedynowładztwo zastąpiliśmy jakimś przybliżeniem demokracji. Ale przerostu wiary w czynnik ludzki wciąż nie zastąpiły rządy procedury ani nawet wstępna wiara w nie.

Widać to we wszystkich naszych dyskusjach o naprawie Polski i świata. Kiedy będzie dobrze? Wtedy będzie dobrze, kiedy umieścimy właściwych ludzi na właściwych stanowiskach. Jak to ujmuje Artur Wołek, „przede wszystkim trzeba mieć po swojej instytucji i w dwa lata zrobią [porządek]”. Albo z innej strony. Dlaczego w Polsce i z Polską źle się dzieje? Dlatego, że ludzie są źli. Że politycy kradną, decydenci oszukują, a wszyscy myślą tylko o sobie. To myślenie łatwo prowadzi do skrajności. Można przecież spotkać i taką opinię, że wystarczyłoby kilkudziesięciu sprawiedliwych na kluczowych stanowiskach w państwie, żeby pchnąć Polskę na właściwe tory. I nic to, że w samej Sodomie i Gomorze nie znalazło się nawet dziesięciu.

Bardzo łatwo przychodzi nam mówienie o tym, że ludzie mają być szlachetni i bezinteresowni, ale jakoś mniej nas interesuje, skąd tych ludzi wziąć, jak ich wybrać i zweryfikować. Nie lubimy się zastanawiać nad tym, kto ma to zrobić i według jakich kryteriów. To ma się stać niejako samo, co oczywiście otwiera furtkę i daje punkt zaczepienia tęsknotom antydemokratycznym. Niejedna partia by się przecież podpisała pod tym, że kluczem do naprawy państwa jest obsadzenie najważniejszych stanowisk właściwymi ludźmi. Ci „właściwi ludzie” płynnie przechodzą następnie w „naszych ludzi”, no i mamy problem.

Z drugiej strony, przerost wiary w czynnik ludzki może wytworzyć mniej lub bardziej groteskową wiarę w męża opatrznościowego, który przyjdzie i zbawi. Pierwszy przystanek to niewiara w procedury, drugi to wiara w „kilkudziesięciu sprawiedliwych”, a trzeci to sen o Andersie na białym koniu, a przynajmniej o Piłsudskim na Kasztance. „Gdy narodowa trwa rozwałka, jakże brakuje nam Marszałka!” – śpiewał bard prawicy, a Rzeckiemu śnił się Bonaparte."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
DiscoKhan

Ja to nazywałem w rozmowach Jezusostwem. Zstąpi z nieba ktoś na kształt Jezusa i w końcu nasze wszystkie problemy naprawi. Chrześcijanie czy nie to wielu ludzi rzeczywiście ma taką mentalność.


Ciekawe czy to nie jest pochodna wbijania do łbów tego hasła o Polsce będącej Chrystusem narodów.

HolenderskiWafel

Z drugiej strony możesz mieć najlepiej zorganizowane państwo i instytucje, a wystarczy "kilkudziesięciu niesprawiedliwych" (a konkretnie to 231 posłów), żeby to wszystko rozwalić. Wszystko da się przegłosować, wszędzie wstawić swoich ludzi i wtedy najlepsze procedury nie pomogą.


Ale ogólnie się zgadzam, rozmawiałem kiedyś z nauczycielką o braku dyscypliny w szkole. Ona twierdziła, że to wina nauczycieli - że nie są charyzmatyczni i nie umieją sobie poradzić z uczniami. To prawda oczywiście, ale oczekiwanie, że znajdziemy kilkaset tysięcy charyzmatycznych ludzi i oni będą chcieli pracować jako nauczyciele jest nierealne. Nie można liczyć na czynnik ludzki, trzeba zmienić system.

Pan_Buk

@bojowonastawionaowca Ignorowanie procedur zyskało nawet nazwę "tupolewizm". 10 kwietnia roku pamiętnego złamano tam chyba wszystkie zasady i procedury.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Natręctwo porównywania (13/21)

"Natręctwo porównywania to nasza nieusuwalna potrzeba, by porównywać to, co polskie, z tym, co zagraniczne. Kompulsywnie porównujemy sami siebie z obcokrajowcami, nasze państwo z innymi państwami, a nasze standardy ze standardami zagranicznymi. Nie potrafimy samodzielnie pomyśleć, kim jesteśmy, i nie umiemy sami sobie wymyślić, kim chcemy być. Jesteśmy totalnie zewnątrzsterowni. Wolimy patrzeć na siebie oczami cudzymi niż własnymi i myśleć o sobie nieswoimi kategoriami. Co więcej, nie tylko wolimy, ale często po prostu nie potrafimy inaczej. Umiemy rozumieć siebie tylko przez pryzmat tego, co – naszym zdaniem – myślą o nas inni.

Porównujemy się z konieczności, ale również w konkretnym celu, mianowicie po to, żeby się niezdrowo pognębić albo podbudować. Nie umiemy sami siebie ocenić, zrozumieć swoich wad i zalet. Uważamy, że Polskę można dobrze zrozumieć tylko z zewnątrz i że to z zewnątrz, a nie z nas samych, musi pochodzić nasz własny obraz.

Ten obraz tworzymy sobie, przeglądając się w krzywych zwierciadłach krajów, które uważamy za lepsze i gorsze od Polski. Ta oś lepsze–gorsze pokrywa się w naszych oczach z osią Zachód–Wschód, bo z Zachodem porównujemy się po to, żeby się poniżyć i upokorzyć, a ze Wschodem po to, żeby poczuć swoją wyższość.

Zakres „Zachodu” wyznacza nam norma europejska, która geograficznie przekłada się na kraje Europy Zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Skandynawii i „starej Unii”, czyli piętnastki krajów UE sprzed rozszerzenia w 2004 roku. W szerszym ujęciu Zachód ma też kontekst transatlantycki, czyli obejmuje również USA i Kanadę, a w jeszcze ogólniejszym wymiarze – wszystkie „kraje Zachodu”, cokolwiek by to miało dokładnie oznaczać.

Jest dla nas szalenie ważne, „jak nas widzą na Zachodzie”. Jakakolwiek decyzja, która może być tam źle odebrana, jest w Polsce bardzo trudna do podjęcia. Każdemu słowu, które Zachód o nas wypowie, przysłuchujemy się jak najpilniejsi uczniowie i przyjmujemy je jak prawdę objawioną. Obowiązuje prosta zasada: jeden artykuł o Polsce napisany w Niemczech albo w Stanach waży więcej niż dwieście artykułów o Polsce napisanych w Polsce. Doczekaliśmy się już nawet wyższego stopnia przewrotności, a mianowicie tego, że portale w rodzaju „Żelaznej logiki” starają się demaskować teksty napisane w zachodnich mediach jako napisane w istocie przez polskich autorów. Abstrahując od wymiaru politycznego, jest w tym zaiste fascynująca logika. Bowiem udowodnienie, że artykuł we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” albo w „Washington Post” napisał polski korespondent, a nie „prawdziwy” Niemiec czy Amerykanin, obniża w oczach Polaków rangę tego tekstu o dwa rzędy wielkości."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
sireplama

Ten wpis to bzdura jakaś. Oczywiście, że podejmując jakieś decyzję, powinniśmy zajrzeć do innych krajów by ocenić jak u nich się udały, zastanowić się jaka byłaby ich opinia by móc niejako z zewnątrz zobaczyć jaki jest odbiór tego co robimy, no i krytyka ze strony kraju, który szanujemy lub na danym polu odnosi wielkie sukcesy może być bardzo cenna.


Dla mnie ten fragment to piorunochron.

moll

@bojowonastawionaowca a zaczyna się już w podstawówce:

-mame, dostałem 3 ze sprawdzianu

-a co dostał anon?

DiscoKhan

Porównywanie moim zdaniem nie jest złe, w ten sposób pobudza się ambicje i jeżeli spojrzeć na nasz kraj i jak się rozwinął, pomimo wad, to działa.


Ale kluczowe tutaj jest właśnie ślepe zapatrzenie się na zachód. Pisałem tutaj na Hejto, że ostatnio reputacja Polski na wschodzie rośnie związku z ostatnimi wydarzeniami jak odparcie inwazji nielegalnych migrantów na granicy w dosyć sprawny sposób, gdzie nas też porównywano do zachodu i to my wypadliśmy na tym tle jako ci lepsi. Gdzie problem jest z tych krytycznych i zła integracja kulturowa to zarzewie konfliktów na kolejne 50 lat także nawet przy Polskich, niższych zarobkach można spodziewać się niższej przestępczości w przyszłości w porównaniu do Niemiec, Brytanii czy Francji i żadne magiczne sztuczki tego nie zmienią.


Porównywać się do najlepszych to nie jest coś z samej swojej natury złego, traf chciał, że za zachodnią granicą mamy najmocniejszą gospodarkę UE także ciężko jest to nadgonić. Ale ludzie są mocno zaślepieni lokalną polityką, na świecie wiele się dzieje, jest mnóstwo okazji do tego żeby takim zdrowym polskim cwaniactwem się dorobić. Gdzie dobra reputacja znacznie ułatwia nawiązanie kontaktów, bo Polak się pozytywnie kojarzy w gospodarkach wschodu i ktoś wybierze współpracę z Polakiem, a nie z dawnymi kolonistami.


W Indiach obecnie dzieją się gigantyczne zmiany kulturowo-ekonomiczne. Silna industrializacja jest połączona z budowaniem tożsamości narodowej z prawdziwego zdarzenia po tych wszystkich latach. Raz przypadkowo natknąłem się na mema gdzie facet z Indii zarzucał Polakom, że niewdzięczni jesteśmy za ich pomoc. Trochę się zdziwił widząc ulice nazwane imieniem Dobrego Maharadży. Podstawy są żeby z Indyjskiej industrializacji Polska mogła skorzystać nieco bardziej niż inni, zwłaszcza że my możemy z nimi rozmawiać jako kraj który był pod butem zachodu (u nas Niemcy) - jak równy z równym.


Kompleksy mamy jak stąd do Europy - tego księżyca - i zamiast bardziej realistycznie patrzeć na sytuację ekonomiczno-polityczną to cały czas pokutuje to myślenie, że jak coś jest z zachodu to jest automatycznie lepsze. Psychologia na przykład, próbuje się u nas wprowadzać zachodnią psychologię pomimo, że komunistyczna była tak zaawansowana, że zachód jeszcze tej myśli nie dogonił pod wieloma względami. Kompleksy zamiast trzeźwiej oceny dziedziny i brak wiary w samego siebie. Pewnie i są elementy zachodniej psychologii z których można się uczyć ale chodzi mi bardziej o generalne trendy jak na przykład wygląda seksuologia a jak to całe gender, ludzie transseksualni istnieli i za komuny i się tym ludziom pomagało, żadnych kontrowersji z tego nie było.


Właśnie pies jest w tym pogrzebany, że to nie jest porównywanie się ale to już jest ślepe zapatrzenie się na zachód. Powoli klapki z oczu opadają i zwłaszcza jak po angielsku z innymi Polakami rozmawiałem to ludzie są bardziej świadomi wad i zalet życia w Polsce w porównaniu do innych miejsc na świecie. Jakby każdy na przynajmniej parę miesięcy wyjechał poza kraj z Polski to jestem przekonany, że te kompleksy by się momentalnie wyleczyły. Zwłaszcza, że świat się zmienia, coraz mniej jest bezpiecznych miejsc żeby wyjechać, żyć w spokoju i w szczęściu. Tylko trzeba by przejrzeć na oczy i bardziej pragmatycznie się porównywać, do innych i do Polski z dawnych lat i z taką wiedzą obierać plan działań.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Rozbieżność prawa i zwyczaju (12/21)

"Rozbieżność prawa i zwyczaju to sytuacja, w której zapisy prawa i praktyka życia różnią się od siebie, często diametralnie. Rzecz jasna, mogą one sobie wzajemnie zaprzeczać, co więcej, jeśli sobie zaprzeczają, zwyczaj bywa ważniejszy niż prawo. Nie wiadomo przy tym z góry, co obowiązuje w danej sytuacji. Dlatego też marnujemy mnóstwo czasu i energii na ciągłe ustalanie, które z nich jest które i które jest górą.

Zakaz sprzedawania alkoholu osobom nietrzeźwym, czyli ta tabliczka, która wisi nad każdym barem w Polsce, jest chyba najpowszechniejszym, najbardziej absurdalnym i najczęściej łamanym prawem w Polsce. Ten przepis jest paradoksalny już w punkcie wyjścia, bo przecież do knajpy po to się właśnie chodzi, żeby pić alkohol, względnie, żeby się upić. To zaś jest procesem. Większość z nas nie wali półlitrówek na hejnał, piąteczek jest rzeczą stopniową, a alkohole trzeba domawiać, czyli dokupywać je wtedy, kiedy się jest już w stadium przejściowym do pełnowartościowego pijaństwa. W świetle prawa stadium przejściowe jest jednak wąskim okienkiem, bo stan nietrzeźwości zaczyna się oficjalnie od 0,2‰. Innymi słowy, zamówienie każdej kolejki poza pierwszą jest nielegalne. Jest to oczywiście przepis na wskroś absurdalny, a przede wszystkim kompletnie nieprzestrzegany. Trudno nawet wyobrazić sobie przestrzeganie go, bo oznaczałoby to natychmiastowe bankructwo całej polskiej gastronomii i destabilizację budżetu państwa. Ale przepis i tak istnieje, udaje, że obowiązuje, i straszy swoim pustym zapisem.

Prawo zwyczajowe ma też często prymat nad prawem drogowym. Ograniczenia prędkości, jakie oficjalnie obowiązują na polskich drogach, to w praktyce tylko luźne sugestie dla kierowców tudzież zachęta do ogólnej refleksji nad bezpieczeństwem jazdy. Bo co mówią polskie zwyczaje o prędkości na drodze? Mówią, że na osiedlowej uliczce albo przy szkole za rogiem faktycznie nie wolno przekraczać prędkości nakazanej ustawowo. To są miejsca, gdzie zwyczaj zgadza się akurat z prawem stanowionym. Tam nie wolno przekraczać prędkości, a jeśli ktoś przekroczy i go złapią, to nie ma moralnego prawa do pretensji, że dostał mandat. Ale na większości polskich dróg sytuacja nie jest tak przyjemnie jednoznaczna. Przeciwnie, polską normą jest jednoznaczna ambiwalencja. Polską normą są takie kwiatki jak ograniczenie do trzydziestu na zakręcie wojewódzkiej dwupasmówki czy do pięćdziesięciu na nowo oddanej prostej i szerokiej drodze. To są oczywiście miejsca, gdzie zwyczaj pozwala jechać dużo szybciej, niż pozwala prawo. Z drugiej strony, na autostradach teoretycznie obowiązuje ograniczenie do stu czterdziestu, ale przyjął się przecież zwyczaj, że mamy prawo się nacieszyć tymi nielicznymi autostradami, które mamy, a „nacieszyć się” znaczy dla nas „przekraczać prędkość”. Na polskich autostradach nie ma fotoradarów ani patroli za krzakiem. I wiadomo, że policja nie będzie nas na nich zatrzymywać, o ile nie będziemy jechać dwieście kilometrów na godzinę albo nie zrobimy czegoś naprawdę głupszego niż ustawa przewiduje.

Rozbieżność prawa i zwyczaju zachodzi w Polsce na taką skalę, że często w ogóle nie wiadomo, co jest legalne, co nielegalne, a co tylko półlegalne. Ta rozbieżność podważa samą ideę, że prawo powinno być przestrzegane. Na przełomie 2015 i 2016 roku widzieliśmy to w makroskali przy sporze o Trybunał Konstytucyjny, kiedy wszyscy zaczęli się nagle kłócić, które postanowienia Konstytucji obowiązują, a które nie. Najlepiej to jednak widać w mikroskali, w rzeczach małych, codziennych i pozornie banalnych. To właśnie w nich zrastamy się z przyzwyczajeniami, to właśnie tam mozolnie wykuwa się nasza polskość. A realia są takie, że milcząca aprobata ostentacyjnej rozbieżności między prawem a zwyczajem potwornie demoralizuje. Awaryjne wejścia na perony w warszawskim metrze są często otwarte na oścież, co oczywiście sprawia, że większość ludzi chodzi właśnie tamtędy, bo nikomu nie chce się przeciskać przez bramki biletowe. Niby nic, ale jednak uczy fikcyjności praw i przepisów. Przyzwyczaja nas do tego, że jeśli państwo polskie coś ustali, to nie jest to na poważnie. Na każdym z tych awaryjnych wejść jest przecież napisane, że „nieuzasadnione otwarcie będzie karane”. Taki napis mijają tysiące ludzi dziennie i w każdym z nich po ziarenku odkłada się poczucie, że obowiązujące prawo jest fikcją."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Mikel

Przestrzeganie prawa to jedno.

Egzekwowanie prawa to drugie.


Jeżeli nie ma kultury przestrzegania prawa, wtedy potrzebny jest nacisk na jego egzekwowanie, po to żeby istniał porządek ustalony przez to prawo.

Są narody, które mimo możliwości złamania prawa tego nie zrobią. Tak jak w tym przykładzie z metrem - są miejsca gdzie ludzie mimo możliwości i tak przechodziliby przez kołowrotki. Niestety takich miejsc jest mało więc nie narzekałbym że tylko u nas nie ma kultury przestrzegania prawa.


U nas problemem jest egzekwowanie prawa. Przymykamy oczy i racjonalizujemy na potęgę. Wychowani w takim otoczeniu nie patrzymy na łamanie prawa jako coś moralnie negatywnego. Moralnie, finansowo - w żaden sposób nie ponosimy kary za to że bezczelnie łamiemy prawo. W krajach 'cywilizowanych' przestrzega się prawa, jest jakby narzucone przez moralność. Jeżeli społeczeństwo od małego ganiłoby delikwenta za łamanie prawa, wtedy miałby nauczkę że moralnie postępuje źle. A u nas każdy łamie jakieś przepisy i nic sobie z tego nie robi. Dlatego potrzebny jest inny bodziec, na przykład finansowy. Niech sypią się mandaty, może to ludzi nauczy. Jednak problem jest w tym taki że skoro jest społeczne przyzwolenie, to konsekwentne egzekwowanie prawa staje się 'walką z ludem'. Który polityk się na to odważy?

Felonious_Gru

@bojowonastawionaowca 

nieuzasadnione otwarcie będzie karane”.

Otwarcie, nie użycie. Zresztą moim uzasadnieniem jest zwiększenie przepustowości wejścia na peron i co mi zrobisz?

Skąd mam wiedzieć, że to nie obsługa stacji otworzyła tylko jakiś grubas co nie mieści się w kołowrotek? Jeśli to jednak grubas to czemu obsługa nie zamknęła?


Pomijam już sam absurd stawiania tych kołowrotków akurat w metrze - czemu nie ma ich w tramwajach albo w pociągu?


Regulamin:

https://www.wtp.waw.pl/przepisy-i-regulaminy/przepisy-porzadkowe/

Nie zabrania przekraczania otwartych bramek - nawet, jeśli uznać te przejścia za bramki.

x-ray

@bojowonastawionaowca patroli w krzakach moze i nie ma na drogach A i S, ale juz niezonakowane radiowozy z wideorejestratorami są-przynajmniej na S8 miałem przyjemność spotkać

Zaloguj się aby komentować

Sonda w Poznaniu. Czy powinniśmy w Polsce karać za małe ilości marihuany?
https://www.youtube.com/watch?v=W2XqQy00oR0
#pytanie #centrumbadaniaopiniihejto #hejtojointclub #narkotykizawszespoko #polska #poznan

Czy powinniśmy w Polsce karać za małe ilości marihuany?

Utylizejszyn

@zryyyty aż napiszę komentarz. Mała ilość na użytek własny dozwolona. Zakazanie palenia w miejscach publicznych, takich jak przystanki, komunikacja publiczna, itd.

Jestem dużym zwolennikiem używania w celach medycznych i może dlatego mam takie podejście.

gawafe1241

@zryyyty czy należy karać za małe sumy pieniędzy które zostały "uprane"?

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Fetysz jedności narodowej (11/21)

"Fetysz jedności narodowej to przekonanie, że dopiero wtedy w Polsce będzie dobrze, kiedy wszyscy będziemy się we wszystkich sprawach zgadzać. Taką powszechną zgodę uważamy za stan możliwy do osiągnięcia, więcej – za stan jak najbardziej pożądany, więcej – za jedyny stan moralnie słuszny. Każda sytuacja inna niż powszechna jednomyślność to dla nas nędzny i rezygnacyjny kompromis z marną rzeczywistością.

Niezwykle trudno jest nam zaakceptować to, że konflikt jest w życiu społecznym i politycznym nieunikniony. Różnice zdań, poglądów i interesów irytują nas, męczą, wydają się nam czymś patologicznym i niedojrzałym. Tęsknimy do świata, w którym wszyscy chcą tego samego i myślą tak samo, a w głębi duszy wciąż dziwimy się, jak to jest w ogóle możliwe, że ludzie się różnią i nie zgadzają się ze sobą. To jest dla nas błąd w kodzie, jakieś fatalne przeoczenie, pęknięcie w systemie. Tęsknimy do powszechnej jedności, a przeświadczenie, że da się ją osiągnąć, jest miarą naszego optymizmu i wiary w człowieka.

Wydaje się nam, że będziemy mogli czegoś dokonać tylko wtedy, gdy zaczniemy od zaklepania absolutnie szczelnej strategii na wszystkich frontach. Boimy się, że najmniejszy nawet podział sprawi, że wszystko nam się rozsypie, zatem wszelkie odstępstwa czy subtelności chcielibyśmy natychmiast zniwelować i zatrzeć. Nic więc dziwnego, że idea „zjednoczenia się” czy „przekroczenia podziałów”, przez jakikolwiek polityczny przypadek odmieniona, zawsze padnie w Polsce na podatny grunt. Jedność jest naszym wielkim narodowym „zamiast”."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Mikel

A jak myślicie, skąd u nas takie przekonanie, takie pragnienie jedności? Co sprawiło że mamy z tym taki problem?


IMO to trochę jak za pragnieniem za 'złotymi czasami', kiedy człowiek był w szczycie swoich możliwości. Każdy zna jakiegoś starszego człowieka który wspomina 'kiedyś to było' - a to 'kiedyś', to akurat zawsze odnosiło się do okresu kiedy ów człowiek był zdrowy i dumny ze swoich osiągnięć - zwyczajnie szczęśliwy. Potem przyszła w życiu tego człowieka stagnacja albo nawet kryzys, zdrowie podupadło i zaczęła się wspominka za dawnymi czasami, choć te obiektywnie nie były lepsze niż dzisiaj.


Jako naród mamy tak samo z czasami Solidarności, czy wcześniej Piłsudskiego. Wtedy też istniały podziały, jednak one nie były ważne kiedy wszystkim przyświecał jeden szczytniejszy cel. Każdy chciał ugrać coś bardziej dla siebie, jednak nie miał problemu schować swoich postulatów swojej racji do kieszeni, bo one nie były teraz ważne - było coś ważniejszego do załatwienia czyli walka o wolność


A jaki teraz mamy cel? Nie mamy jednego głównego. Niby każdy chce dobra Polski, jednak czy to jest cel uniwersalny? Że możemy syntetycznie stwierdzić - tak osiągnęliśmy 'Dobro Polski', tak jak można to stwierdzić że osiągnęliśmy wolność? Niestety, tak jak mieliśmy jeden w miarę zbieżny pogląd na to czym była wolność, tak nie mamy zbieżnego poglądu czym jest to całe 'Dobro Polski'.


Zawsze, kiedy coś osiągaliśmy jako naród, robiliśmy to wspólnymi siłami. To były nasz 'złote czasy' jako narodu. Dlatego, tak jak stara ciotka do lat 90'tych, tak jako naród mamy nostalgię do działania wspólnie i przekonanie że jeżeli się nie zjednoczymy to będzie w du... A to nieprawda. Cele się zmieniły - musimy indywidualnie walczyć o Polskę i z poszanowaniem innych. Jednak jak to wytłumaczyć ludziom, którzy jedyne sukcesy jakie osiągali, to osiągali wspólnie? Strach przed nieznanym jest silny, a jak zawsze nawoływali do wspólnego celu, to jak taka osoba może uszanować cele innych? Jak taka osoba może się zgodzić na aborcje, skoro jej grupa mówi że aborcja jest zła? Do tego w narracji, że jak się nie zjednoczymy i nie zakażemy aborcji to cała Polska przepadnie!


Jak teraz przekonać takich ludzi że ta jedność nie jest konieczna skoro oni przez swoje doświadczenie życiowe twierdzą że tylko jedność nas uratuje? To smutne ale oni tylko taką rzeczywistość znają.

matips

Jest dużo wariantów takiego fetyszu i są odmiany delikatniejsze niż ten opisany. Można np. być zdania, że problemem są współczesne media albo politycy. Obie te grupy mają silny interes na wzmacnianiu podziałów. Oczywiście, że różnicy zdań nie da się uniknąć w życiu publicznym. Jednak społeczeństwa mogą w różny sposób te konflikty rozładowywać.

Demokracja w PL ma tendencję do podsycania tych różnic. Po pierwsze jest to potrzebne politykom i mediom, po drugie system wyborczy jest zbudowany na zasadzie "zwycięzca bierze wszystko" - sprawia to, że połowa obywateli przez cykl wyborczy odczuwa brak wpływu na politykę.

Basement-Chad

Dlatego wielu starszych Polaków tak wzdycha do czasów komuny. Za PRL była zgoda narodowa, wszyscy politycy i dziennikarze mówili jednym głosem. W gazetach pisano tylko o sukcesach kraju i partii. A jak ktoś chciał się wyłamać i sypać piach w tryby maszyny, to szybko go uciszano. I jedyne co w tym wszystkim było niedobre, to to, że do kościoła nie wolno było chodzić, a przynajmniej oficjalnie.


Dziś smak tego daje im PiS i TVP. A do tego smak lepszy, bo solidnie doprawiony papieżem.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Wyrodne państwo (10/21)

"Wyrodne państwo to państwo, które zachowuje się wobec swoich obywateli jak podstępny gracz, oszust, a w skrajnych wypadkach – jak rzezimieszek. Wyrodne państwo i nibypaństwo uzupełniają się wzajemnie. Nibypaństwo nie działa tam, gdzie państwo działać powinno, a wyrodne państwo owszem działa, ale przeciwko własnym obywatelom. Nibypaństwo jest słabe, spuchnięte i bezsilne wobec silnych, a wyrodne państwo jest agresywne wobec słabych. Co więcej, jest ono silne wobec słabych właśnie dlatego, że jest słabe wobec silnych. Musi tworzyć pozory działania, musi poprawiać statystyki. Robi to więc tam, gdzie o to najłatwiej, a nie tam, gdzie to jest potrzebne.

Wyrodne państwo często zachowuje się tak, jakby chciało nam aktywnie zaszkodzić. Nie chodzi w tym jednak o jakiś spisek, układ czy ciemną siłę, która szuka osobistej wendety. Jest znacznie gorzej. To nie jest spisek, to jest logika systemu. Tak jak promień światła biegnie po linii najkrótszego czasu, a „woda ma to do siebie, że spływa do Bałtyku”, tak instytucje państwowe kierują się zasadą minimalizacji pracy. To nie jest niczyja wina, tak po prostu jest. Wszyscy robimy tak, żeby się nie narobić. Urzędnikom łatwiej będzie zainterweniować tam, gdzie jest łatwo zainterweniować, choć nie ma to sensu, niż tam, gdzie interwencja jest trudniejsza, ale potrzebna. I to przekłada się na fatalny obraz wyrodnego państwa.
[...]
Streszczając, polskie instytucje pomocowe nie są w stanie pomóc tam, gdzie pomoc by się przydała, natomiast tam, „gdzie nadzór kuratora, to [są] zmarnowane publiczne pieniądze, [tam] rozkręca się nowe afery, by móc uruchomić całą machinę”. A nawet więcej, specjalnie tworzy się problemy, żeby mieć po co puścić ten mechanizm w ruch. I to jest właśnie wyrodne państwo w pełnej krasie. Państwo, które stara się odebrać dzieci rodzicom tam, gdzie to jest niepotrzebne, żeby powetować sobie, że nie umie pomóc dzieciom naprawdę potrzebującym. Państwo, które unika działania w sprawach wymagających działania, ale trudnych, a odbija to sobie, działając w sprawach działania niewymagających, ale łatwych. Państwo, które całe jest jak ci strażnicy miejscy, którzy nie podejdą do grupy osiedlowych kulturystów pijących wódkę w parku, a zamiast tego bohatersko legitymują licealistki, które piją radlery trzy ławki dalej.

Bywa też, że wyrodne państwo, z całą mocą swojego prawa i orzełka na czapce, myli się i ściga kompletnie niewinnych ludzi. I nie chodzi tu o jakąś dynamiczną sytuację na ulicy, gdzie zdarza się podjąć złą decyzję, bo nie ma czasu na myślenie. Niestety, pod zły adres potrafią też trafić sprawy administracyjne, a czasem wręcz karne, które powinny przecież być prowadzone z atencją, spokojem i rozwagą. I bywa, że trudno je potem odkręcić, bo państwo zasłania się swoją bezwładnością."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
FulTun

@bojowonastawionaowca I w takim państwie chcą budować elektrownie jądrową firmami z przetargu.

Proponuję od razu reaktor 50 mega ton z prętami z odzysku.

MostlyRenegade

@bojowonastawionaowca mam pomysła: ktoś powinien nakręcić miniserial - 21 odcinków, w którym każdy poświęcony jest innemu grzechowi. Mogą nawet występować ci sami aktorzy, ale w każdym odcinku w innej roli. Mam nawet tytuł serialu: "21".


I jeszcze lepszy pomysł: druga seria traktująca o pedofilii w kościele. W tej samej konwencji, z tymi samymi aktorami. Druga seria będzie miała tytuł "37" ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Tak, już to widzę... To będzie hit. Zainteresowanych zakupem licencji zapraszam na priv. 10% zysków dla mnie.

Krx_S

Książka jest mega, łyknąłem w dwa wieczory. Polecam jeszcze My Fajnopolacy od tego autora

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Nibypaństwo (9/21)

"Nibypaństwo to państwo teoretyczne i tekturowe, państwo, które nie realizuje swoich konstytucyjnych celów. W działaniach nibypaństwa brakuje wspólnego mianownika, który spajałby je w jakąś zrozumiałą całość. Jego poszczególne struktury funkcjonują niezależnie od siebie, czasem do tego stopnia, że sprawiają wrażenie nie spójnej całości, ale luźnego zbioru instytucji.

Słynne narzekania podsłuchanego w restauracji ministra Sienkiewicza dotyczyły właśnie rozczłonkowania polskiej państwowości: „Moje pierwsze doświadczenie państwa jest dość banalne, to znaczy państwo w Polsce istnieje teoretycznie, [a] praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością”. „Nie ma kultury współpracy instytucji”, „to nas prześladuje wręcz, ten brak współpracy”, wtórował mu Marek Belka. I trafiali w sedno. Poszczególne organy naszego państwa nie umieją ze sobą współdziałać, a czasem nawet się komunikować. Rzeczpospolita Polska nie potrafi porozumieć się sama ze sobą. Owocuje to takimi osiągnięciami jak ów słynny chodnik na poznańskich Ratajach, którego część budował Zarząd Zieleni, a część Poznańskie Inwestycje Miejskie. Niestety, obu częściom nie było dane się spotkać.

Podorganizmy nibypaństwa lubią też symulować działanie. Lubią udawać, że coś w ogóle jest robione, tak żeby z zewnątrz wyglądało, że nibypaństwo to prawdziwe państwo. Udawanie staje się niejako racją stanu. Owszem, są jakieś ministerstwa i urzędy, leżą w nich jakieś analizy i strategie, ktoś nawet nosi papiery od drzwi do drzwi i przepycha z szuflady do szuflady. Ale jak tylko trochę w tym pogrzebać, to szybko się okazuje, że to wszystko jest po nic, że to wszystko tylko wygląda jak państwo. Państwo, z samej swojej natury, lubi udowadniać, że to, do czego jest powołane, niezbędnie musi być robione. Natomiast nibypaństwo potrafi się z tego kompletnie nie wywiązywać – a mimo to istnieć."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
bojowonastawionaowca

Jeszcze co do chodnika, żeby przybliżyć (rok 2015):


"Ułożony niedawno na Ratajach chodnik straszy błotną dziurą. To efekt współpracy poznańskich urzędników. Z jednej strony budował go Zarząd Zieleni, z drugiej Poznańskie Inwestycje Miejskie. Do szczęścia zabrakło 4 metrów i skuteczności Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, który nie zdążył wykupić prywatnego gruntu.


Pierwszy zaczął budować swoją część chodnika Zarząd Zieleni Miejskiej. Prace ruszyły około 2 lata temu. Jak przyznaje Tomasz Lisiecki, dyrektor ZZM, o dziurze, która może powstać między dwoma odcinkami ścieżki, wiedzieli już na etapie projektowania.


- Wiedzieliśmy, że są tam działki prywatne. W takim wypadku Zarząd Zieleni Miejskiej nie mógł poprowadzić chodnika po tym wąskim klinie terenu. Nie mamy kompetencji, aby sami próbować wykupić takie grunty. To zadanie dla Wydziału Gospodarki Nieruchomościami. Mimo wszystko, podjęliśmy decyzję aby wybudować tyle ścieżki, ile mogliśmy. Gdybyśmy mieli czekać, aż wszystko będzie dopięte, to obecnie nawet byśmy nie zaczęli robót - mówi Lisiecki."


https://tvn24.pl/poznan/blotna-luka-na-srodku-chodnika-ra509968-3291450

a6b7acc4-6044-43fd-a306-8df90ac68329

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Optymizm magiczny (8/21)

"Optymizm magiczny to planowanie działań w oparciu o założenie, że wystąpią tylko okoliczności korzystne, a okoliczności niekorzystne nie wystąpią. Jeśli okoliczności niesprzyjające już wystąpiły, wówczas wierzymy, że nie będą one miały konsekwencji. Mówiąc prościej, optymizm magiczny to postawa, w której nie przyjmujemy do wiadomości realiów, ale zakładamy, że jakoś to będzie. Niestety, całkiem często nie jest.

W ramach optymizmu magicznego uodparniamy się na fakty albo postępujemy im na przekór. Chcemy wierzyć, że będzie dobrze, mimo że wszystko wskazuje na to, że nie będzie. Wymyślamy sobie scenariusz optymalny i według niego procedujemy. Scenariuszy gorszych nie tylko nie zakładamy, ale nawet nie przyjmujemy do wiadomości. Czasem jednak bywamy mądrzy przed szkodą, ale mądrzy tylko teoretycznie. Wiemy, a nawet mówimy w mainstreamowych mediach, że coś jest bardzo źle przygotowane i że nieszczęście wisi w powietrzu. Niestety, ta wiedza nie jest jeszcze wystarczającym impulsem, żeby coś zmienić.

W optymizmie magicznym zakładamy – często wbrew twardym faktom – że nic złego się nie zdarzy i że wszystko pójdzie po trajektorii najbardziej nam przychylnej. Że deszcz nie spadnie, śnieg się roztopi, a mgła rozstąpi. Optymizm magiczny to dokładne przeciwieństwo amerykańskich podręczników o sprawnym działaniu, w których czytamy zawsze, że należy mieć nadzieję na najlepsze, ale przygotować się na najgorsze. Niestety, w Polsce realizujemy raczej zasadę „przygotuj się na najlepsze, a o najgorszym nawet nie myśl”. Konstruujemy nasze plany tak, że powieść się mogą tylko wtedy, gdy wszystkie okoliczności ułożą się po naszej myśli.

Często jest bowiem tak, że wolimy nawet nie myśleć o tym, co będzie, jeśli okoliczności ułożą się niepomyślnie. Uważamy, że nie wypada o tym mówić i myśleć, bo to sprowadzi nieszczęście. Wydaje się nam, że sama rozmowa o tym, jak się ustrzec wilka, to już wywoływanie go z lasu. Zachowujemy się tak, jakbyśmy z góry zakładali, że Polska jest w stanie działać tylko i wyłącznie tupolewicznie i tylko i wyłącznie przy sprzyjających wiatrach. Stąd też samo pomyślenie o tym, że bywają wiatry niekorzystne, pachnie niedasizmem, pachnie przywoływaniem problemu, którego nie da się w ramach polskiej cywilizacji rozwiązać. Samo pomyślenie o tym, że okoliczności mogą być niekorzystne, bliskie jest odebraniu Rzeczypospolitej Polskiej prawa do istnienia. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że ona sobie w niesprzyjających warunkach nie poradzi."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
moll

@bojowonastawionaowca nie tyle nie poradzi, co jesteśmy w dupie i zdążyliśmy się w niej urządzić...

Arientar

Jakbym czytał i podejściu mojego ojca.

michal-g-1

Zgadzam się, choć nie rozumiem dlaczego jest to polski grzech główny - w innych krajach nie występuje? Jesteśmy gorsi od innych?

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych: Norma europejska (7/21)

"Norma europejska to ideał Europy, który stanowi w naszym mniemaniu ostateczny cel istnienia Polski. Dostosowanie się do normy europejskiej jest najdalszym wyobrażalnym horyzontem naszych polskich planów i zamierzeń. Norma europejska nie odnosi się przy tym do żadnego konkretnego państwa europejskiego. Jest to raczej zbiór naszych przypadkowych, za to bardzo wyidealizowanych przekonań o tym, jaka jest Europa. W normie europejskiej przyjmujemy, że Europa jest ukończonym, zamkniętym projektem i monolitem.

Zacznijmy od samego pojęcia „Europa”. To jest dla nas pojęcie pierwotne, ideał, który jest spójny, nieskazitelny i w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla faktu, że Niemcy różnią się od Francji, a Skandynawia od Grecji. W języku polskim słowo „Europa” nie oznacza przecież kontynentu, ale mityczną krainę, w której wszystko dzieje się tak, jak powinno. W Europie rowerzyści mają swoje ścieżki, kierowcy autostrady, bezrobotni zasiłki, bogaci swoje ferrari i wszyscy są szczęśliwi. „Europa” to nie są jakieś tam Niemcy, Niderlandy czy Norwegia, ale ideał, który tkwi w naszych głowach i któremu za wszelką cenę chcemy sprostać.

Pomyślmy o przymiotniku „europejski”. W Polsce jest on często równoznaczny ze słowem „dobry”. „Zbudujmy autostrady na europejskim poziomie” nie znaczy przecież „wprowadźmy system opłat jak na autostradach we Włoszech” ani „dajmy na nich liberalne ograniczenia prędkości jak w Niemczech”, ale po prostu „zbudujmy dobre autostrady”. Czasem „europejski” to tyle co „cywilizowany”, tak jak w zdaniu „w europejskim kraju klienta traktuje się z szacunkiem”, a czasem zbliża się znaczeniowo do słowa „normalny”, tak jak w zdaniu „w normalnym, europejskim kraju ten człowiek już dawno straciłby stanowisko”.

Norma europejska jest jednym z najbardziej oczywistych i bezspornych faktów polskiego życia. Na Europę Zachodnią patrzymy z podziwem. Nie ma w Polsce argumentu silniejszego niż ten, który zaczyna się od słów „a w Europie…”. Perswazja przez odwołanie czy porównanie do „Europy”, do „normalnego” czy „cywilizowanego” kraju jest jedną z najpopularniejszych i najbardziej wrośniętych w język polski figur retorycznych czy wręcz środków stylistycznych. Jest to na tyle oczywiste, że czasem nawet tego nie dostrzegamy, a przecież jest to kryterium fundamentalne. Trudno przecenić siłę oddziaływania, jaką mają w Polsce argumenty typu: „w Szwecji to by nie przeszło”, „w Anglii to nie do pomyślenia” czy „miłe słowa »Le Monde diplomatique« o Polakach…”."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
moll

@bojowonastawionaowca ja mam zupełnie odwrotnie skojarzenie - norma europejską - unia kazała wprowadzić - więc wprowadzamy na ostatjią chwilę, wyciągając z rozwiązań państw ościennych najgorsze co się da plus własne dokręcanie śruby

HolenderskiWafel

super wpis dzisiaj

qdco

@bojowonastawionaowca Najlepsze to jest w ogóle w wykonaniu wszelakich eurosceptyków. Ci to zawsze bronią Prawdziwych Wartości Europejskich, nie mylić z tymi wyznawanymi przez europejskie narody.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych : Zarządzanie rozmyciem odpowiedzialności (6/21)

"Zarządzanie rozmyciem odpowiedzialności to celowe utrzymywanie niejasnego podziału kompetencji między ludźmi lub instytucjami. Służy to utrudnianiu wszelkiej aktywności oraz ochronie osób decyzyjnych przed konsekwencjami ich działań lub zaniechań. Innymi słowy, zarządzanie rozmyciem odpowiedzialności to rozmyślne kultywowanie ogólnego bałaganu decyzyjnego i czerpanie zeń korzyści.

Modelowym przypadkiem jest sytuacja, w której kompetencje dwóch organów państwa graniczą ze sobą i wytwarzają nieprzejrzystość na styku. Ta nieprzejrzystość jest wykorzystywana przez wszystkie zainteresowane strony do fałszywej ucieczki przed kozłoofiaryzmem. Często jest tak, że odpowiedzialność pozornie jest uregulowana, ale w rzeczywistości i w praktyce – nie. Dopóki wszystko działa, to działa. Ale potem na szarym pograniczu kompetencji wybucha lokalny pożar (w reklamie idzie złe zdjęcie, wali się dach albo rozbija samolot) i nagle się okazuje, że – wbrew szumnym zapowiedziom i rozbudowanym nadregulacjom – nikt za to nie odpowiada. Co więcej, nie tylko za to konkretne zdarzenie nie odpowiada konkretny człowiek, ale nie ma też żadnej możliwości poprawy sytuacji na przyszłość. Odpowiedzialność jest długofalowo rozmyta, więc nie wiadomo, kto i co miałby poprawiać. Sami siebie skazujemy na popełnianie ciągle tych samych błędów.

Zarządzanie rozmyciem odpowiedzialności jest ucieleśnieniem przysłowia, że porażka jest sierotą. Jak długo coś się udaje, jak długo przynosi sukcesy albo przynajmniej w miarę znośnie funkcjonuje, tak długo działamy sobie radośnie bez formalizmów i wypełniania papierów. Ale gdy tylko coś się stanie, wtedy natychmiast się okazuje, że nie wiadomo kto przedsięwzięcie organizował, kto nim dowodził i o co w ogóle chodziło. Rzeczpospolita Polska to jeden wielki system umywania rąk. Stan ten wszyscy wspólnie podtrzymujemy, bo zmiana nie leży w niczyim interesie. Zmiana oznaczałaby bowiem przyjęcie realnej odpowiedzialności."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Arxr

@bojowonastawionaowca 

Czytam te grzechy główne i wychodzi mi, że nie jestem Polakiem

Mikel

#polityka

Nie zwróciłem na to wcześniej uwagi ale czy aktualnej władzy ten chaos nie jest na rękę? Czy przypadkiem oni specjalnie nie rozmywają tej odpowiedzialności? Nie tylko żeby ochronić swoje tyłki ale żeby też zaatakować.


Czytając wpis, przypomniałem sobie o twicie oskarka, gdzie atakował trzaskowskiego za coś, za co jest odpowiedzialny PiS. Czy to był błąd oskarka, czy mimo wszystko specjalne rozmywanie odpowiedzialności? W końcu wyborcy mają pamięć złotej rybki i są zamknięci w bańce informacyjnej. Oskarek zaatakował, wyborcy wznieśli triumfalne hurra, a odpowiedź Trzaskowskiego nawet się nie przedostała przez ten wrzask, o ile w ogóle przedostała się do bańki informacyjnej wyborcy PiSu. No i można odtrąbić kolejny sukces, kolejny atak, kolejny podział. Co jak co, ale manipulację to oni opanowali prawie do perfekcji. A ja mam wrażenie że cały czas się przekonuje jak bardzo są w tym dobrzy.

651ae68a-a00b-47ba-b9e8-e635a5ec85f9
Dudleus

W prywatnych firmach też to działa. U mnie o wszystkim decyduje właściciel, ale jak decyzja okaże się zła to nie on ją podejmował a jak się pogoda z nim o organizacji pracy czy pieniądzach to nigdy nic nie wie, musi zapytać księgowej trzeba przyjść kiedy indziej.

Zaloguj się aby komentować

Deykun
Deykun
Osobistość
W ogóle teraz wchodzi na studia rocznik zawirowań początku szkoły w wieku 6 lat, wymiany gimnazjów na podstawówki etc. i są ludzie którzy mają 17 lat i status studenta. Trochę śmiesznie, że będą dzieci jechać na studia do miasta wojewódzkiego które są w praktyce nieletnimi bez opieki.

Nawet jakby się rodzic uparł, że nie pojedzie to to dziecko musi się zapisać do jakieś szkoły, bo obowiązek nauki do 18 roku życia (?).

https://wyborcza.pl/7,95891,15912608,szesciolatek-w-1-klasie-zmieni-sie-w-17-letniego-studenta.html artykuł o tym z 2014.

#edukacja
mortt

Odpowiem na Twoje pytanie z konca tresci. Obowiazek nauki dotyczy poziomow ktore te dzieci juz zdaly. Szkoly wyzsze sa nie obowiazkowe. Chodzi o to, ze jak nie zdasz po drodze to nie masz obowiazku konczyc podstawowki/liceum. Osoba z Twojego przykladu jak bedzie miala roczny poslizg to musi jeszcze rok probowac.

GtotheG

@Deykun już od dawna przyjmujemy nieletnich z Ukrainy, którzy w wieku 16-17 lat jadą na studia do Polski Także bezsensowna dyskusja.

jajkosadzone

Mysle, ze im wczesniej dziecko wyruszy w swiat i chociaz czesciowo uniezalezni sie od rodzicow tym lepiej.

Co to za roznica czy 17 czy 19 latek studiuje? Ten drugi legalnie kupi piwo...

Jak ktos ma pstro w glowie to i w wieku 50 lat bedzie duzym dzieciakiem.


W moim liceum byl internat i pelno dzieciakow 15-16 letnich z innych miast- nie bylo problemow...

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych : Antyproceduralizm (5/21)

"Antyproceduralizm to brak wiary w procedury i niechęć do nich. Jest to zarazem przekonanie, że rzeczy doraźne i improwizowane będą zawsze lepsze niż te zaplanowane i przemyślane. Antyproceduralizm każe nam postrzegać procedurę nie jako narzędzie do panowania nad rzeczywistością, ale jako zło konieczne, balast, który raczej przeszkadza, niż ułatwia. Procedury w Polsce – tam, gdzie w ogóle istnieją – są na ogół oderwanymi od życia regulaminami, których nikt nie przestrzega i które niczemu nie służą. Jedyne, do czego się przydają, to tworzenie fałszywego poczucia bezpieczeństwa. W razie czego zawsze będzie można pokazać, że o proszę, procedura była, tam, w szufladzie, leży ostemplowany wydruk. I nic to, że nikt jej nie przestrzegał, i nic to, że wszyscy o tym wiedzieli.

Pierwsze, co trzeba zrozumieć, to że procedura w Polsce nie służy do tego, żeby jej przestrzegać. Jest ona raczej ukłonem czy ustępstwem wobec przywleczonego z zewnątrz i z gruntu nam obcego wymagania, żeby procedura istniała. Procedura jest gwałtem na polskości. My po prostu nie wierzymy w schemat, racjonalność i regulamin. Nie wierzymy, że możemy się w nich odnaleźć. Uważamy, że naszym jedynym żywiołem i najwyższym wcieleniem jest improwizacja, działanie „na żywca”, rozpoznanie bojem i wymyślanie na bieżąco. Odbija się tu czkawką nasze słynne „Polak potrafi”. Bo owszem, Polak potrafi, ale nie potrafi potrafić systematycznie. Nie umiemy przenieść naszych talentów na łono metody, nie umiemy przetłumaczyć ich na standardy i na instytucjonalne zwyczaje, zwane też procedurami. Niewolniczo trzymamy się przekonania, że nasza sprawczość i twórczość mogą się mieć dobrze tylko tam, gdzie nie są ujęte w żadne ramy.

Niespecjalnie lubimy samą ideę procedury, niespecjalnie lubimy przestrzegać procedur, no i faktycznie na ogół ich nie przestrzegamy. Pomyślmy o służbiście. To piękne słowo ma w Polsce wydźwięk wyraźnie pejoratywny. Służbista to ktoś, kto nie jest życiowo elastyczny, ktoś, kto utrudnia i nie idzie na rękę, bo zbyt skrupulatnie przestrzega procedur. Ale, prawdę mówiąc, to określenie znaczy nawet więcej. Służbistą nazywamy w Polsce nie tylko tego, kto się zbyt kurczowo trzyma procedury, ale również tego, kto jej w ogóle przestrzega. Działanie zgodnie z procedurą jest w Polsce złośliwością, przeszkodą, wiecznym strajkiem włoskim. Ktoś, kto chce postępować wedle procedury, staje się służbistą czy wręcz warchołem, a w każdym razie kimś, kto robi problemy.

Antyproceduralizm sprawia, że Rzeczpospolita Polska wyczerpuje swoje możliwości w bieganiu od pożaru do pożaru i gaszeniu ich. Polska nie jest w stanie niczego zaplanować ani też naprawić i połatać na dłużej. Nie myślimy procedurami, a więc nie mamy czego naprawiać, żeby następnym razem było lepiej. Wszystko jest zawsze ad hoc, wszystko jest zawsze starciem się na świeżo i na nowo z żywiołem życia, które nieodmiennie nas zaskakuje. Nic nie jest dla nas nauczką i z niczego nie potrafimy wyciągnąć wniosków. Antyproceduralizm powoduje, że polska pamięć instytucjonalna jest dramatycznie krótka, a właściwie żadna. Świat jest dla nas wiecznie młody, a my jesteśmy w nim wiecznymi niemowlętami."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
tak_bylo

@bojowonastawionaowca jak w Rosji

kompocki

@bojowonastawionaowca Tylko jak mam mieć wiarę i chęci dla procedur w Polsce?


W przypadku problemów w pracy, wszyscy piszą "zawiadom PiP", "wal do PiP" i tak dalej. Tylko co dalej? A gówno Panie Oficerze. Sprawy utykają w martwym punkcie, kończą się mandatem na 100 zł lub zamieceniem pod dywan.


Podobnie rzecz ma się z Sanepidem czy zgłaszaniem wielu rzeczy policji. Wszędzie tam są procedury, które zawodzą. Na tyle często i powszechnie, że wykracza poza ramy dowodów anegdotycznych.


Natomiast zgodzę się, że olewamy jako naród wszelkie procedury typu: przepisy, kwestie BHP, zalecenia, nakazy. Często wynika to z tego, że jako ludzie zawiedliśmy się gdzie indziej na procedurach lub to, co zostało już wspomniane - poziom formalizmu procedury utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie określonych czynności.


Przykładowo różnica między zwykłym językiem polskim, a "prawniczym" polskim jest już olbrzymia i utrudnia szybkie oraz proste zrozumienie treści czytanej. Kluczem do dobrych procedur jest ich przejrzystość, a nie maksymalne skomplikowanie i dziwienie się, że nie działa.

Macer

@bojowonastawionaowca grzech?! co to za ojkofobiczna propaganda. to nasz ogromny atut i powinnismy byc z tego dumni, i wykorzystywac go jak najczesciej.

Zaloguj się aby komentować

21 polskich grzechów głównych : Tupolewizm (4/21)

"Tupolewizm to skłonność do robienia rzeczy bez należytego przygotowania i bez odpowiedniego zapasu czasu. Jak zwykle, nie chodzi w tym o cechy charakteru jednostek, ale o to, że społecznie rzecz biorąc, jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni do działania nieprzygotowanego, improwizowanego i na ostatnią chwilę. W ten właśnie sposób funkcjonują najczęściej nasze mechanizmy administracyjne i państwowe.

Nie ma niestety wyrazistszego i bardziej spektakularnego przykładu tupolewizmu niż lot do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Oczywiście, można się zżymać, że jest to przypadek kontrowersyjny, w tym kontrowersyjny politycznie. Pora jednak odczarować ten temat. Trzeba zdjąć z niego tabu. Nie możemy wiecznie tkwić w myślowym przedszkolu tylko dlatego, że tak jest nam wygodniej. Trudno wyobrazić sobie, byśmy mogli zrobić jakikolwiek krok do przodu, jeśli nie przyznamy sobie szczerze, że bałagan, dezorganizację i ogólne rozwłóczenie w naszym państwie doprowadziliśmy do tego stopnia, że rozbił się samolot prezydencki. Milczenie w tej sprawie jest największym powodem do wstydu."

#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
Kahzad

@bojowonastawionaowca 

"Ja z synowcem na czele,

I jakoś to będzie!"

bojowonastawionaowca

@Kahzad Jakoś to będzie to jedno z najważniejszych haseł polskiej administracji Ale temat jeszcze będzie poruszany w kolejnych wpisach

Zaloguj się aby komentować

Następna