Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

🎁 4. edycja #rozdajo na #ksiazki pod patronatem #kzp! 📘

Weź udział

Siedzę już trochę na tym hejto i (nie)śmiało wrzucam swoje prace, więc myślę, że dziś jest ten dzień kiedy zrobię #rozdajo jednej z moich kartek


Powoli wychodzę z ciągu zamówień i robią mi się luźne terminy po 5 czerwca, więc to dobra okazja na rozdanie.


Nie wiem jak takie rozdania się robi na hejto, ale każdy kto chciałby wziąć udział musi zapiorunować ten wpis. To nie jest wymogiem wzięcia udziału, ale w komentarzu możecie napisać na jaką okazję chcielibyście kartkę (nie jest to też zobowiązujące w przypadku wygranej). Do wygrania oczywiście kartka wykonana przeze mnie na wybraną okazję, z wybranymi motywami. Losowanie w poniedziałek 29 maja


Na zdjęciach moje ostatnie realizacje, a zaznaczę też, że wykonuję naprawdę różne kartki i w moim portfolio znajdują się już kartki z Papieżem Polakiem czy Walaszkiem XD Więc do koloru do wyboru czy jakoś tak XD


Inne moje realizacje tutaj -> #kartkicytmirki


Jeśli ktoś chciałby poza rozdaniem zamówić kartkę, zachęcam do kontaktu. Mam też kilka dostępnych od ręki z fajnym rabacikiem!


#rekodzielo #handmade #hobby #diy

4b880282-b6b0-4790-8b49-6cbec2f3eeb2
674adf34-87be-4f7a-8f30-1ae3d42e6926
19c26b04-119f-4c91-9dc0-401f14fb5c22
7fffc431-a59c-417e-82c5-7c47671247a2
PanRejent

@cytmirka Jakbym wygrał to bym chyba chciał na ślub przyjaciół na który właśnie dostałem zaproszenie

cytmirka

Pierwszy raz korzystałam z hejto los, ale w jakiś randomowy sposób wylosowało użytkownika @fen, którego zachęcam do kontaktu na priv I dziękuję wszystkim biorącym udział w rozdajo!

2206be83-9964-4763-822f-07916dbe254a
Fen

@cytmirka napisane!

Zaloguj się aby komentować

#rodzicielstwo to chyba najlepsze co mnie w życiu spotkało.


Nie idę z dzieckiem na spacer - idę szukać skarbów.

Nie podziwiamy przyrody - szukamy sów, patrzymy co ptaki robią na drzewach i czy odwiedzają sowy Gdzie poszedł konik polny? Do domu czy poleciał coś zjeść?

Nie wychodimy na rower/hulajnogę - My się ścigamy!

Nie bazgrzemy po kartce/na tablicy - za każdym razem wychodzi dzieło sztuki

Nawet jak jadę autem gdziekolwiek to prawie zawsze przystaniemy gdzieś pooglądać park/pomnik/dworzec PKP/cokolwiek


Czasem zapląta mi się w kieszeni jakaś zabawka, skarpetka czy miś i sporo zabawnych sytuacji w pracy też się zdarza.


Dawno taki szczęśliwy nie byłem.

MasterChef

Tak Ciebie, dokładnie Ciebie, ale jest też 8 mld ludzi na świecie i każdy jest innych, więc cieszyć się swoim "fenom" i pamiętaj że wszystko zawsze może spierdolic.

Hasti

@entropy_ Wszystko zależy od tego na jakim etapie jesteśmy. Ja w tej chwili mam dość rodzicielstwa a bunt 2 latka jeszcze przede mną.


Mi bardzo ciężko jest się pogodzić z faktem, że podobno nawet psy mają inteligencję na poziomie 2 letniego dziecka. Brak mi cierpliwości dla takiego malutkiego głupiutkiego człowieczka, nic nie mówi, nic nie kuma i ledwo chodzić zaczyna a kocham go bardzo.

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj wyszedłem ze szpitala, ciągle chodzę z prędkością przeciętnego 90 latka W brzuchu mam wszytą siatkę przepuklinową 15x15, k⁎⁎wa spora, dokładnie czuję w którym miejscu mięśni brzucha jest przymocowana.


Dzisiaj minęła trzecia doba po operacji, więc w teorii z każdym dniem powinno być lepiej. Mam zalecenie, aby w miarę możliwości się ruszać, więc podjąłem się "wyprawy" do paczkomatu, jakieś 600 - 700 metrów w jedną stronę. Przechodząc na pasach, w swoim żółwim tempie, typ z auta mnie zbluzgał, zebym się szybciej ruszał, a dokładniej "wypierdalał z drogi" xD Podniosłem trochę koszulkę i jak zobaczył gorset, to chyba skumał, że jest idiotą. A teraz leżę, kuję się w brzuch i chyba pora na regeneracyjną drzemkę, problemy są tam, a ja jestem tutaj zdrówka Kasie i Tomeczki!

27a4f84a-6acb-4181-957e-8f1244a5689a

Zaloguj się aby komentować

Cześć,


Dzisiaj bawiąc się rządowa apka mojeIKP trafiłem na coś, czego się zupełnie niespodziewanem - NFZ ma dla nas rozbudowane diety.

Podajemy swoje dane, wybieramy sobie rodzaj diety (jak np. cukrzycowa, Hashimoto, odchudzanie, rodzinna itd), następnie kaloryczność i generuje się na lista przepisów, lista zakupów itd.

Jest to dobrze zrobione. Przepisy w telefonie, lista zakupów na 2 tygodnie itd. bardzo mi się to podoba.

Aż jestem w szoku, że nas rząd robi cokolwiek dla obywateli.


A jeszcze ciekawsze są książki w formacie pdf do pobrania z przepisami, z poradami, z dietami na różne choroby.

Jestem w szoku że co takiego zrobili i chwała im za to. Tylko to trzeba trochę rozpropagować wśród ludzi.


#dieta #bieganie #ciekawostki #nfz

f84fd171-8e1b-4f0c-8c62-20247c869d54
de39b532-3060-4bdc-a4dc-fe0b44f4debe
cc80a8b7-d1d0-4355-badf-d20af5abb954
d7329cde-5fb9-460d-a6af-e08da9136b75
1b9fe23f-19df-4175-bcb7-e62252f2dbb6
Kubilaj_Khan

@libertarianin Ale ja mam ich wszystkich gdzieś dlatego nie idę na wybory. Obojętne jest mi czy będzie rządził skompromitowany pis czy skompromitowane PO. Nie mam na kogo oddać głosu

Deykun

Ja bardzo polecam jak chcecie lecieć gdziekolwiek za granicę to wbijacie "Polska za granicą Ghana" i trafiacie na:

https://www.gov.pl/web/nigeria/ghana-idp


I jest podsumowanie polityki wjazdowej, ile można być bez wizy, przykład wyżej od razu mówi, że Ghana nie ma ambasady w Polsce i trzeba jechać do Berlina żeby wizę zrobić, większość krajów ma informację czy biorąc ze sobą wnuka trzeba mieć papier od notariusza z potwierdzaniem, jak był Covid potężniejszy to były informacje o testach, kwarantannach, kto jest uważany za zaszczepionego i jaki papier trzeba mieć żeby to potwierdzić itd.


Bardzo użyteczna baza danych dla Polaków, i bardzo na bieżąco, podejrzewam, że większość jest tworzona przez ambasady RP w tych krajach, bo można zauważyć różnice w stylu, a raz gdzieś widziałem nawias [tutaj wpisać dane o covid] czyli tekst z instrukcji który nie został usunięty.

vinclav

Chłam za dwa pieesiąt napisany na kolanie, słabo strasznie, po za tym dieta DASH nie uwzględnia ewentualnych chorób. Za 300koła możnaby zrobić wymuskane narzędzie które faktycznie będzie działać.

Zaloguj się aby komentować

Zdjęcie przedstawia około 25200zł różnicy. Wątek ortodontyczny dla ciekawskich.


Tyle wydałem na leczenie zębów prywatnie. Dzięki dofinansowaniu z NFZ oszczędziłem też przynajmniej 5000zł za ekstrakcję nadmiarowych zębów pod narkozą. Przede mną wciąż kilka kilka wizyt kontrolnych i jestem na prostej do końcówki, co najmniej 1000zł czekające do wydania. 3 lata starań obecnie i kolejne 2 aby zadbać o rezultat leczenia. Prostowanie zębów kosztowało trochę mniej niż połowa dotychczas wydanej kwoty. Aczkolwiek gdybyście zaczynali dzisiaj, to w mojej klinice comiesięczna kontrola z ceny 200zł wzrosła do 250zł dla nowych klientów. W moim przypadku zrobiłoby to ponad 1000zł różnicy, nie wspominając o innych aspektach cennika. Koszta składają się na opłaty za lekarzy, osprzęt medyczny, leki w aptece, zdjęcia rtg i rozbijanie się tramwajami we Wro.


Zaczęło się od kompleksów przez całą szkołę i początek dorosłego życia, gdyż nie było pieniędzy w rodzinnej skarbonce. Próbowałem naprawić to w Czechach gdzie pracowałem, ale poza stolicą panuje pewna patologia w dostępności do usług ortodontycznych. Tam zrobiłem tylko dwa zabiegi leczenia kanałowego. Po znalezieniu pracy w Polsce poszedłem do przypadkowej dentystki. Z jednego leczenia kanałowego, przeszło przez decyzję o gotowości do prostowania u ortodonty (wybór kliniki był z polecenia dentystki), gdzie usłyszałem, że stłoczenie zębów jest tak duże, iż po 30stce mogłyby one zacząć wypadać przez wpływ starzenia się na kondycję i kształt szczęki. Po uzgodnieniu szczegółów doszła decyzja o wyrwaniu 2 zębów, montaż drutów, wiele wizyt kontrolnych, wyrwanie kolejnych 5 zębów, więcej wizyt. Pozostałem z dziurą na miejscu zęba 5 i 6 obok siebie, więc żebym mógł w ogóle gryźć prawą stroną szczęki musiałem zbierać na implanty. Teraz działam w sprawie profilaktyki zachowania efektu prostowania i jestem po wwierceniu w kość śrub na implanty.


Wyrwane zęby to wspomniana 5 mleczna, 6 źle wyleczona, nadmiarowe trzy ósemki i dwie dziewiątki osadzone zbyt głęboko aby dało się to wykonać przez zabieg na byle fotelu u chirurga.


Samo prostowanie jest bolesne, już nie mówiąc o operacji, ale stopień niewygody zależy od osobistej wytrzymałości na ból. Jadłem słomką przez pierwsze dwa tygodnie po założeniu każdego łuku, a potem bardzo miękkie rzeczy przez 2-3 dni po każdej kontroli z regulacją naciągu aparatu. Następne dni bez problemu każdy, zwyczajny obiad. Przez cały czas unikam tylko jedzenia niepokrojonych, surowych warzyw i owoców typu marchew, jabłko, czy kalarepa. Sporadyczne, wręcz rzadkie użycie środka przeciwbólowego poza Nimesilem na opuchliznę po operacji.


Różnica jest niesamowita i spowoduje o wiele wyższy komfort podczas jedzenia, gdy dokończymy korony implantów. Poza tym ułatwia dbanie o higienę zębów. Uważam, że było warto pomimo stopnienia oszczędności i zastanawiania się przy okazji ostatnich urodzin gdzie ja zmierzam w życiu po 7 latach w zawodzie i wciąż bycia gołodupcem XD, ale to inwestycja na całe życie.


Zapraszam na mój solo koncert podczas wydarzenia Marmolada w łódzkim lokalu Ignorantka 6 grudnia o godz. 20.


#ortodoncja #stomatologia #leczenie

abb02711-8f3c-45eb-9575-62367c19654c
f45bbc71-09eb-40a2-97b4-717ee77b31ad
Szuuz_Ekleer userbar

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj upłynął miesiąc, odkąd nie jem słodyczy. Tylko miód do herbaty i owoce. Czuję różnicę, czuję się lepiej.


To dla mnie duża zmiana, bo całe życie jadłem zbyt dużo cukru.


#chwalesie #zdrowie

Zaloguj się aby komentować

Turbo fajna inicjatywa

W Bydgoszczy powstała kawiarnia Miłość, w której zatrudnione są osoby niepełnosprawne w różnym stopniu. Obsługa milutka, kawa dobra, cel dobry.

Jak będziecie w mieście, warto wstąpić na chwile.

Swoją droga ja uwielbiam male, klimatyczne kawiarenki. Costa czy starbucksy są wszędzie i nic mi nie wnoszą do życia. A takie miejsca sa po prostu urocze moim zdaniem.

#bydgoszcz #kawa

d8410589-a460-4917-b792-ac8f22f87920
136d8b67-3b8d-4175-bda3-859c0423b187

Zaloguj się aby komentować

Jadę na wycieczkę do Łodzi pociagiem, tylko jeszcze nie wiem po co, bo nigdy nie byłem, pełen spontan, wstałem o 4 i złapała mnie myśl żeby jechać do Łodzi.


#wycieczka #lodz

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

W odpowiedzi do TEGO wpisu @evilonep postanowiłam zastanwić się i wypisać, co MNIE daje rodzicielstwo, czy potrafię dostrzec jego pozytywy... I mimo wszystko ja w nim widzę nie tylko aspekt finansów (rozumiany jako obiciążęnie), czasu (jego straty na babranie się w pieluchach), czy zdrowia (mimo że kręgosłup czasami mi trzeszczy tak, że nie wiem jak mam rano wstać z łóżka).

Rodzcielstwo to też dobre strony, dla mnie kojarzące się głównie ze stroną emocjonalną i samorozwoju (wiem, to nie to samo, co kilka zer więcej na koncie):


  • ukoronowanie/dopełnienie miłości dwojga ludzi - chociaż może to brzmieć tandetnie, naiwnie i kiczowato - ale na dzieci zdecydowałam się wspólnie z mężczyzną, którego kocham. One są owocem naszej miłości, są cząstką jego i mnie w innej osobie

  • cel i sens życia - skoro może to być kariera, może to być religia, to dlaczego dla mnie wartością nie może być moja rodzina?

  • miłość - prawdziwa i bezwarunkowa, nikt Cię tak nie pokocha jak własne dziecko i nikogo nie pokochasz w taki sposób, jak tą małą larwę

  • szansa na lepsze poznanie siebie (i partnera) - nic tak nie przetestowało i paradoksalnie nie umocniło naszego związku, jak dzieci - to wymaga wzajemnego wsparcia, zrozumienia, kompromisów, komunikacji, również co do własnych potrzeb

  • szansa na samodoskonalnie - dziecko to Twoje lustro, w nim dostrzeżesz swoje dobre i złe cechy, więc masz co w sobie docenić i nad czym pracować

  • weryfikuje priorytety i cele (także te zawodowe) - dziecko zmienia może nie wszystko, ale wiele, to też bodziec, który potrafi nas w końcu ustawić na to, "czego chcemy" od życia zawodowego (gdyby nie to, sama nigdy nie miałabym odwagi rozwijać się w kierunku freelacerstwa, bo zawsze brakowało mi odwagi i wiary w siebie)

  • obserwujesz i uczestniczysz w cudzie nowego życia - nigdy nie będziesz bliżej cudu istnienia, formowania świadomości i tworzenia siebie w kimś innym

  • zmiana stylu życia - teraz jest trochę "zdrowiej" i z większą świadomością, bo bardziej dbam o to co kupuję/gotuję, bo dla dzieci jestem wzorem i kształtuję w nich postawy i nawyki - jedzenie/ruch, itp., a nikt sobie nie da wcisnąć kitu, że marchewka jest smaczna, jeśli sama w tym czasie będę wtranżalała napoleonkę xD

  • otwarcie się na inne atrakcje/aktywności (i nabranie większego dystansu do siebie) - "za naszych czasów" nie było wielu rzeczy, nie tylko zabawek, więc fajnie jest razem z dzieckiem odkrywać atrakcje i aktywności. Planowanie turystyki z dziećmi też jest fajne, bo zwiedzasz miejsca pod kątem zapewnienia rozrywki wszystkim, a nie tylko dorosłym

  • to są "emocje" - nikt nie odpierdoli takiego szajsu jak własne dziecko, tylko po to, żeby za chwilę przyjść i się przytulić, więc jeśli ktoś potrzebuje emocji i huśtawki, dzieci mu to zapewnią xD (chociaż nie wiem czy to akurat dla każdego pozytyw, ale z dziećmi jest fajne to, że one nie chowają latami uraz, pogniewają się i im to mija)


To chyba tyle ode mnie (przynajmniej na ten moment). A Wy? Dostrzegacie jeszcze jakieś pozytywy dzieci i rodzicielstwa, które pominęłam i/lub na nie nie wpadłam?


#rodzicielstwo #rodzina #demografia #przemyslenia

37da9737-2252-48c4-8521-9e03a935f963

Zaloguj się aby komentować

Randy_Robinson

@mencio zrób kolego rekonesans w dalekim kraju i przywieź wieści, czy warto próbować wyprowadzki do Japonii.. udanego wyjazdu!

kjungst

@mencio napisz czy dalej rozdaja dokumenty wizowe w samolotach, gdzie trzeba zaznaczyc, ze nie wwozisz zadnych materiałów groznych dla ich kultury xDDD

senpai

@mencio chlop ma jaja to niech leci


Też bym poleciał ale nie lubię długich lotów ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Mam pewnego pro tipa związanego z wizytami u lekarzy (prywatnie).


Mało osób zdaje sobie z tego sprawę, ale jeżeli jesteście zapisani przez pracodawce do Luxmedu/Medicover albo czegoś podobnego, to w wielu przypadkach (w zależności od swojego pakietu) należy wam się częściowy zwrot kosztów za leczenie prywatne.


W moim przypadku jest to 70% u większości specjalistów (pomijając stomatologię) z limitem zwrotu 500zł na kwartał.


Jak to działa w skrócie?


- Idziecie do lekarza prywatnie


--> prosicie o fakturę z podstawowymi informacjami


--> wypełniacie formularz np. z luxmedu (akurat w przypadku luxmedu interesuje nas "swoboda leczenia")


--> wysyłacie list na wskazany adres, a w kopercie ma się znaleźć: wypełniony formularz, oryginalna faktura/faktury wykonanych zabiegów, w idealnym przykładzie wcześniejsze skierowanie np. z luxmedu (chociaż u mnie przeszło bez skierowań).


Jeżeli wszystko dobrze wypełnicie i w waszym pakiecie zwroty obowiązują, to po kilku tygodniach od wysłania koperty powinniście dostać e-maila bądź/i smsa o zaakceptowanym wniosku, a na dniach pieniądze na koncie.


Tutaj schemat na podstawie luxmedu:


https://www.luxmed.pl/assets/media/11-063-refundacja-przewodnik-swoboda-leczenia-pl-07-2017.pdf


https://www.luxmed.pl/assets/media/Wniosek_o_refundacje_wspolny_LUXMED_20190601.pdf


Polecam się potrudzić i wysłać im bezpośrednio list, z e-mailem mi kiedyś nie przeszło i wydaje mi się, że te firmy specjalnie ludziom utrudniają zwroty. Ogólnie do tych regulaminów/formularzy jest się trochę ciężko dostać a HRy u pracodawcy często nie ogarniają tematu. W idealnym świecie sam Luxmed powinien wystarczyć do badań/wizyt/zabiegów itd. ale w wielu przypadkach tak (o czym sam się przekonałem) nie jest..


Nawet gdyby te info miało się przydać tylko jednej osobie to się ucieszę


Wołam jeszcze @TheLastOfPierogi gdyby Ciebie interesowało, bo czytałem dzisiaj Twój temat o cenach psychiatry w Warszawie.


#zdrowie #protip

efb3d1a4-6023-41e1-9153-8b68963b1c3e
WujcioPafcio

A kojarzycie jak w Medicover nazywa się taka usługa?

Mowi

@nobodys ale czekaj, bo chyba jest tu pomieszane nazewnictwo. Luxmed, medi i reszta już jest prywatne. Czy skąd dostaje zwrot i za co? Z NFZ za wizytę w lux? Czy z Iux, za który place, ale oni nie mają terminu, więc idę do kolejnego specjalisty, już spoza lux - czy można powiedzieć, że to jest trzeci "etap" NFZ>lux>prywatny specjalista?

DOgi

To o tyle ciekawe, że oficjalna procedura wymaga wcześniejszego zatwierdzenia zwrotu przez Luxmed. Do tego nowe umowy (a przynajmniej te, które ja widziałem) mają ograniczoną liczbę takich zwrotów w ciągu roku.

Zaloguj się aby komentować

Kurcze, dzieciaki to jednak filtrują znajomych.


Mam (w sumie to chyba miałem) znajomych. Nasze chłopaki często bujali się razem po przedszkolu, jakieś wspólne urodziny, spacery ale ogólnie znajomość która nigdy by się nie wydarzyła gdyby nie dzieciaki, bo i jakoś nie specjalnie kleiły nam się niepowiązane z dziećmi tematy, ale w porządku ludzie. Tak mi się przynajmniej wydawało.


Ich chłopak, nazwijmy go Grześ, to człowiek-żywioł. Chłop ma baterie nie do wyczerpania. Czasem się zastanawiałem, czy muszą mu coś dawać żeby w ogóle usnął. Kilka razy widziałem na placu zabaw, jak przez to że bardzo ekspresyjnie wyładowuje swoją energię rzucił w kogoś czymś, czy obsypał piaskiem, albo na kogoś wpadł. Kilka razy oberwało się mojemu, ale uznawałem to za typowo placo-zabawową sytuację, mój bombel nie robił afery, bawili się później dalej, więc dawałem mu tylko rady jak takich sytuacji unikać, żeby mówił głośno że mu się to nie podoba, a w naprawdę kryzysowej sytuacji przybiegał.


Aż w zeszłym tygodniu wieczorem kąpię bombla i widzę że chłopak ma jakiegoś dziwnego krwiaka na udzie. Nie chciał powiedzieć o co chodzi, mówił że nie pamięta co się stało, ale widzę że coś kręci i nie ma ochoty opowiadać. Już kiedyś wykminiłem że on mi opowie wszystko ze szczegółami o ile odegramy to jako scenkę z ludkami lego, więc podpytałem go o okoliczności - czy się wtedy bawił, z kim, co robiły opiekunki, czy to było w sali czy na zewnątrz, przed obiadem itp.. Zrobiłem setup z lego i zawołałem go do zabawy. Po nitce do kłębka wyszło, że w przedszkolu mieli jakieś drożdżówki na podwieczorek, Grześ chciał się zamienić a mój młody nie, więc ten drugi wpadł w szał i użarł mojego w udo. Następnego dnia pytam w przedszkolu o tę sytuację i słyszę że no, coś tam było, ale to oni się chyba bawili, pokłócili o zabawkę, potem mój podszedł z płaczem i w sumie tyle. Nie zgadzało mi się to z tym co wyklarowałem z młodym, więc uderzyłem do ojca Grzesia i mówię mu: słuchaj, chłopaki chyba się trochę popsztykali, zależy mi na tym żeby poznać kontekst - wypytasz swojego co i jak? Powiedział że pewnie, jeszcze po południu gadaliśmy razem na placu zabaw, wszystko git.


Następnego dnia podbijam do niego i pytam czy udało mu się coś dowiedzieć, a on że zapomniał pogadać, ale uciekał od tematu. Kolejnego dnia jak tylko wszedłem z moim do szatni to on błyskawicznie pożegnał się ze swoim bomblem i uciekł jakby coś się paliło. Zaczęło mi się to nie podobać. Poprosiłem dyrektorkę o wgląd w monitoring, bo mam rozbieg z tym co mówi mój młody, a tym co słyszałem od opiekunki i pokazałem krwiaka na nodze, który już na tym etapie jest żółto-zielonym półokrągłym siniakiem jako umotywowanie wniosku. Na monitoringu pokazała się praktycznie ta sama scenka którą młody odegrał ze mną z lego. Tu dyrektorka westchnęła i powiedziała "no tak, cały Grześ". I okazało się że to nie pierwszy raz kiedy on odwala takie rzeczy innym dzieciakom, i stwierdziła że granica jest przekroczona i będzie musiała porozmawiać z rodzicami i dzieckiem, choć do tej pory były z tym duże problemy.


Następnego dnia uderzyłem znów, tym razem do matki Grzesia, że była taka sytuacja, że chciałbym o niej porozmawiać i... nawet nie dała mi skończyć, tylko wypaliła "a może weź ty się od nas odpierdol co? bo twój to święty tak?".


No nie powiem żeby był święty, ale jest różnica między użarciem kogoś w udo ze złości o rogalika z innym nadzieniem, a pokazaniem języka i rage quitem ze swoimi zabawkami z placu zabaw jak coś nie idzie po myśli, jak to czasem się mojemu zdarza.


I nagle skończyła się znajomość Już nawet na "cześć" nie odpowiadają.


Czyli jak zwykle zły nie ten co odwala manianę, tylko ten co głośno o tym powie. Najlepsze jest to że ja nawet nie chciałem tu afery robić, tylko zwyczajnie poprosić ich żeby popracowali z dzieckiem nad takimi zachowaniami. Gdybym usłyszał "no głupio wyszło, mam nadzieję że z twoim młodym ok, pogadaliśmy z naszym, będziemy go uczulać i ogarniać to z nim" to miałbym wszystko czego mogłem chcieć.


A najlepsze że oni nadal są dobrymi kumplami Od razu przypomina mi się film "Rzeź" Polańskiego.


Kiedyś mi starszy brachol powiedział że zobaczę jak mi się grupa znajomych skurczy jak kilka razy będzie jakaś afera na podwórku, to mu powiedziałem że przecież wystarczy odrobina dobrej woli, opanowanie emocji i rozmowa dorosłych ludzi żeby tego uniknąć. Będę musiał do niego zadzwonić i przeprosić że byłem głupi.


#rodzicielstwo #dzieci #przedszkole

Zaloguj się aby komentować

Po obejrzeniu wodospadów od strony argentyńskiej przyszła pora na widok z perspektywy brazylijskiej. Popatrzyłem na mapę i stwierdziłem, że może pójdę pieszo do punktu kontroli granicznej, oddalonego ledwie o 40 minut z buta i dalej złapię jakiegoś Ubera. Gość z recepcji hostelu popatrzył na mnie i beznamiętnym głosem powiedział - nie idź pieszo, to niebezpieczne. Doprecyzował potem, że w okolicach mostu, przez który miałem przechodzić, kręcą się niebezpieczni ludzie i to jest po prostu głupi pomysł, żeby ryzykować wędrówkę. Przyznam, że po kilku tygodniach spędzonych w ultra przyjaznej i bezpiecznej Patagonii moja czujność była zanadto uśpiona, więc ten komunikat przypomniał mi o moich pierwotnych obawach związanych z Ameryką Południową. W sumie to już dzień wcześniej, tuż po przyjeździe do hostelu, gdy zacząłem sprawdzać coś na telefonie idąc do sklepu znajdującego się dosłownie naprzeciw hostelu, po drugiej stronie ulicy, mój tajwański kolega spojrzał na mnie z trwogą i bardzo poważnie rzekł:


- Stary, co ty robisz? Nigdy nie wyjmuj telefonu z kieszeni, gdy jesteś na ulicy.

- No przecież idziemy jakieś 10 metrów, co się może stać.

- Zdziwiłbyś się.


Później opowiedział mi jeszcze o wyrobionym nawyku - nawet gdy musiał zerknąć w obcym miejscu na Google Maps czy dobrze idzie, zawsze wchodził najpierw do jakiejś knajpy na kilka sekund. Wydawało mi się to przesadną ostrożnością, choć z drugiej strony jakieś 20 lat temu w Polsce zachowywałem się podobnie wśród występujących gęsto rycerzy ortalionu.


Wracając do wodospadów po brazylijskiej stronie - dowiedziałem się, że można tam dojechać autobusem, który startował niedaleko hostelu, przejeżdżał przez punkt kontroli granicznej i jechał dalej bezpośrednio pod bramy parku narodowego (być może jeszcze zahaczając o lotnisko, które było tuż obok). Do autobusu wsiadałem sam, jako że mój kolega miał coś do załatwienia z rana - miał jednak dojechać niedługo później. Zastanawiałem się jak będzie wyglądać ta kontrola paszportów na granicy - jeśli wszystkich mieliby dokładnie sprawdzać, to przecież ten autobus stałby tam z godzinę. No i co jeśli ktoś jest sprawdzany trochę dłużej? Wszyscy czekają na jedną osobę? Autobus odjeżdża bez niej? Miałem poznać odpowiedzi już po kilku minutach.


Gdy dotarliśmy do punktu kontrolnego okazało się, że osoby planujące powrót tego samego dnia na stronę argentyńską miały po prostu pokazać paszport nie wychodząc z autobusu. Co innego ci, którzy w Brazylii mieli zostać dłużej lub udawali się na samolot. A tak się składało, że zaliczałem się do tej grupy, bo zaraz po obejrzeniu wodospadów chciałem udać się na lotnisko po brazylijskiej stronie i polecieć w siną dal. Musiałem więc wysiąść z autobusu i podejść do okienka w punkcie kontrolnym, a gdy tylko to się stało mój środek transportu odjechał. Zacząłem się lekko stresować, bo nie wiedziałem jak pojadę dalej. Najpierw jednak trzeba było dostać pieczątkę w paszporcie.


Przy okienku nie spędziłem zbyt wiele czasu, ale widziałem, że tuż obok jeden ze współpasażerow autobusu coś gorączkowo tłumaczył urzędnikom i łapał się za głowę. Zwróciłem uwagę na tego gościa jeszcze już wcześniej - około trzydziestoletni, dobrze zbudowany lokals z tatuażem na szyi, rozglądający się na wszystkie strony - z jakiegoś powodu nie budził mojego zaufania od samego początku. Będąc szczerym od razu typowałem go na potencjalnego złodzieja.


Gdy odprawa paszportowa zakończyła się i wyszedłem już po stronie brazylijskiej, pomyślałem sobie - no dobra, ale co teraz? Autobusu już nie było, a kolejny miał przyjechać chyba za godzinę. Nie chciałem tyle czekać. Żaden Uber jednak nie chciał zaakceptować mojego krótkiego w sumie kursu i tak stałem, nie mając pojęcia co dalej. Pomny słów gościa z recepcji hostelu, że pójście pieszo jest niebezpieczne, czułem że jestem w kropce. Przyznam, że było to delikatnie stresujące, zwłaszcza, że obok kręcił się ten podejrzany gość, którego straż graniczna mimo wszystko puściła dalej.


Przyuważyłem, że tuż obok punktu kontrolnego jacyś reporterzy właśnie skończyli nagrywać materiał i kierowali się w stronę zaparkowanego samochodu. Pospieszyłem do nich i spytałem, czy wiedzą jak mogę się stąd wydostać - liczyłem, że może mnie podwiozą na lotnisko albo gdziekolwiek indziej, skąd łatwiej byłoby łapać Ubera. Niestety rozłożyli bezradnie ręce. Widziałem jednak, że chcieli mi pomóc i może by nawet coś wykombinowali, ale nagle mój telefon zawibrował oznajmiając, że jeden z taksówkarzy zaakceptował mój kurs w stronę lotniska. Ufff, udało się.


Uber właściwie stał kawałek dalej na parkingu, więc poszedłem tam z moim bagażem. Gdy pakowałem mój duży plecak do bagażnika zauważyłem, że ten pieprzony podejrzany typ zaczął podbiegać do samochodu i wdał się w rozmowę z taksówkarzem, najwyraźniej pytając czy też może się zabrać ze mną na lotnisko. K⁎⁎wa - pomyślałem - po moim trupie! Na szczęście taksówkarz sam natychmiastowo mu pokiwał głową, coś tam odpowiedział, że nie jedziemy na lotnisko, więc tamten odszedł niepyszny.


Gdy już w końcu ruszyliśmy, zeszło ze mnie trochę ciśnienie. Taksówkarz coś tam mówił po angielsku, więc powiedziałem mu, że w sumie to jadę najpierw pod wodospady, ale jeśli dobrze zrozumiałem, to taksówki chyba nie mogą tam podjeżdżać, bo poprzedni kierowcy odrzucali ten kurs. Okazało się, że nie ma problemu i że może mnie podwieźć pod samą bramę parku - idealnie. Zwłaszcza, że cały ten kurs kosztował śmieszne 10 złotych.


Ośrodek wejściowy parku narodowego okazał się być bardzo dobrze zorganizowany i nowoczesny. Sporo uprzejmych i dobrze mówiących po angielsku ludzi z obsługi, którzy sami podchodzili, podpowiadali gdzie kupić bilety, informowali o której rusza parkowy autobus w stronę punktów widokowych itd. itp. Płatność kartą? Bez problemu. Przechowalnia bagażu? Oczywiście - w samoobsługowych szafkach będących pod nadzorem. Męczy głód? Jest bar/restauracja na miejscu. Zrobiło to na mnie bardzo pozytywne wrażenie i było miłą odmianą w stosunku do elementów chaosu zaznanych w ciągu ostatnich 2 dni.


My tu gadu gadu, a nawet nie poruszyłem tematu samych wodospadów. No więc tak jak po stronie argentyńskiej było dużo długich ścieżek prowadzących w różne miejsca, tak tutaj, po pokonaniu autobusem kilku kilometrów wysiadało się przy jednym z bodaj 3 punktów widokowych, oddalonych od siebie o może 15 minut marszu. I to wszystko.


Widoki wciąż były fajne, ale chyba jednak większe wrażenie zrobiła na mnie strona argentyńska. Po stronie brazylijskiej dochodziły jeszcze negatywne doznania związane z tłumem ludzi, którzy nie za bardzo mieli się gdzie rozproszyć na tym małym terenie.


Po spędzeniu przy wodospadach około 2 godzin uznałem, że czas ruszać na lotnisko. Podobny plan miał mój tajwański kolega, który w międzyczasie dołączył do mnie przy punktach widokowych. Nasze drogi jednak miały się rozejść - ja leciałem z Foz do Iguaçu, po stronie brazylijskiej, a on wracał do Argentyny do Puerto Iguzau, skąd miał łapać swój kolejny samolot. Jeszcze mnie trochę namawiał, żebym leciał z nim do Salty, niedaleko granicy z Oliwią, ja jednak czułem, że mój czas w Argentynie dobiegł końca i trzeba poeksplorować nowe rewiry.


No to ok, kończymy wpis, bo nic więcej już się nie miało prawa wydarzyć? Wystarczyło zamówić Ubera i podjechać te 3 kilometry na lotnisko za śmieszne pieniądze? Okazało się jednak, że wyjazd z parku okazał się nie lada wyzwaniem. Żaden z Uberów nie chciał zaakceptować mojego kursu. 20 minut próbowałem i nic - każdy odrzucał. Gdy jakieś Ubery podjeżdżały, wysadzając swoich pasażerów, każdy z kierowców rzucał mi kwotę rzędu 100 zł za podwózkę. A przypominam, że za dwukrotnie dłuższą trasę w te stronę płaciłem ok. 10 zł.


Jeździł też ten autobus publiczny, ale żeby do niego wsiąść trzeba było mieć gotówkę - reale brazylijskie, których nie miałem. Co prawda był bankomat na miejscu, ale pobierał horrendalną opłatę za wyciągnięcie gotówki. Buntowałem się przeciwko przeplacaniu, więc szukałem innej alternatywy.


Okazało się, że mojemu tajwańskiemu koledze któryś z Uberów zaakceptował trasę do punktu granicznego. Lotnisko było po drodze, więc umówiliśmy się, że po prostu poprosimy kierowcę o delikatny, kilometrowy objazd i sobie wysiądę. Podjechał samochód, zapakowaliśmy bagaże, przedstawiliśmy kierowcy naszą prośbę, a ten ku naszemu zdziwieniu nie chciał o tym słyszeć. Nie podjedzie na lotnisko, bo ma kurs do granicy. Próbujemy wytłumaczyć, że i tak aplikacja policzy za dłuższy przejazd, więc żeby się nie przejmował, ale ten twardo obstaje przy swoim. No chyba, że zapłacę mu 100 reali (około 100 złotych), to wtedy ok. Wkurzony mówię, że nic z tego, i żeby po prostu zatrzymał się po drodze na rondzie, z którego już sobie pieszo dojdę na lotnisko, ale ten gnojek tak samo nie chciał się zgodzić. Zamierzał mnie skasować tylko dlatego, że byłem gringo potrzebującym nie spóźnić się na samolot (na który, nota bene, jeszcze nie miałem biletu, ale to w tym momencie szczegół).


Skrajnie już wkurwiony wysiadłem z samochodu, wyjąłem mój duży plecak i powiedziałem koledze, że pieprzę to i pójdę pieszo na to lotnisko, a on ma już jechać, bo się spóźni na swój lot. Niechętnie, ale się zgodził. Nie chciał mnie zostawiać w takiej sytuacji, ale faktycznie się bardzo spieszył. Zdecydowanie odradzał mi pójście pieszo, ale czułem się tak wkurzony, że byłem gotów zmierzyć się z całą bandą zbójów w drodze na to lotnisko. Pożegnaliśmy się i życzyliśmy sobie powodzenia. Mieliśmy się już więcej nie zobaczyć, choć dwukrotnie byliśmy bliscy spotkania, a w jednym przypadku, w Cusco, rozminęliśmy się ledwie o 3 godziny.


Gdy ruszyłem energicznym krokiem spod parkingu drogą prowadzącą w kierunku lotniska, zaczęło trochę padać. To mnie w żaden sposób nie zmartwiło, bo byłem przygotowany na deszcz. Zaczęła mnie jednak opuszczać pewność, że nic mi nie grozi. Po paruset metrach zdałem sobie sprawę, że idę poboczem drogi pośrodku niczego i de facto jestem ultra łatwym celem dla kogokolwiek, kto chciałby się połasić na moje rzeczy lub życie. Z niepokojem obserwowałem każdy mijający mnie samochód. Było ich niewiele, ale to tylko wzmagało uczucie niepewności - wystarczyłoby, że któryś by się zatrzymał i mógłbym zostać skrojony bez żadnych świadków.


Szedłem tak przypominając sobie wszystkie obejrzane filmiki z napadów w Brazylii i przeklinałem sam siebie za głupią decyzję pójścia samotnie taką drogą. A dlaczego? Bo żal mi było stu złotych. Bo czułem, że to skrajnie niesprawiedliwa stawka. Dureń!


Starałem się iść tak energicznie i pewnie jak to było możliwe. Chciałem by moja sylwetka komunikowała jasno - oto idzie niebezpieczny skurwol - to on jest zagrożeniem, a nie wy, mierne rzezimieszki. Trochę mnie to podnosiło na duchu, ale to była tylko rozpaczliwie postawiona fasada, za którą skrywał się lekko panikujący turysta, który dałby wiele, żeby cofnąć czas i jednak dać się oskubać temu taksówkarzowi.


Ciężko opisać uczucie ulgi, którego doznałem, wchodząc w końcu do budynku lotniska. Ostatecznie jednoznacznie stwierdzam, że to była głupia decyzja, mimo przyfarcenia. Z drugiej strony mój tajwański kolega zdradził później, że po dotarciu do granicy i przejściu kontroli musiał zmieniać taksówkę jeszcze dwa razy i że zdarli z niego cholernie dużo kasy. No ale zakładam, że poza wkurwieniem nie odczuwał aż takiego strachu jak ja przez te 40 minut.


A więc byłem na lotnisku i mogłem lecieć dalej. Śmieszne, bo docierając do Puerto Iguazu zaledwie dwa dni wcześniej wciąż nie miałem pojęcia dokąd się udać. Jedyne co wiedziałem, to że w końcu chcę dostać się do Peru i zobaczyć Machu Picchu. Z tym, że można jeszcze było w sumie wpaść gdzieś po drodze. Podszedłem do kas biletowych i powiedziałem:


- Poproszę o bilet do Rio de Janeiro.


#polacorojo #podroze #brazylia #mojezdjecie

b3d9f9ac-f322-4f61-9801-129b5ca5ff15
a7ae1bbe-6d6c-4710-8772-e5c62655db73
cae0c765-bb1c-4990-813b-4546292e9526
dca68775-04fd-4984-85fd-81a9e96ba89e
1abd672e-db2d-4653-99cd-14e8430c4248
Sniffer

No i w końcu czarno na białym coś, co wiedziałem od dawna

dffa20e8-90a4-42ec-8ff3-8413f26a8ecf
moonlisa

@Sniffer Przyznam, że syfiasto teraz ta woda wygląda. Jak miałem okazję być tam ponad 4 lata temu to brazylijska strona była o wiele ładniejsza od argentyńskiej. Po argentyńskiej za to mi się podobała część parkowa i takie zakamarki z malymi wodospadami.

Zaloguj się aby komentować

ech co za chory system.


tldr; w celu wymiany zaworu musieliśmy odciąć od wody dwie spore miejscowości, pracowało nad tym 6 ludzi i zajęło to 12h.


Poszedł mi zawór główny w domu, woda sika ze sztycy, trzpienia czy co to tam jest. Niby najprościej wymiana głowicy, ale wiadomo, lepiej wymienić cały. Niemniej, przeszedł hydraulik szuka zasuwy - nie ma. Dzwonimy na alarmowy wodociągów żeby zakręcili. Przyjechali pojęczeli znaleźli w drodze żwirowej studzienkę. Żwir dosypywany do średnio dwa razy do roku przez gminę, na górkę, zerwał dekiel studzienki, wypadł do środka i złamał sztycę. Ktoś by powiedział - obkopać i zamontować nową sztycę? Otóż panowie obaj mają grupy inwalidzkie, do dyspozycji szpadel i breszkę. Nie dadzą rady. Poza tym już 15 oni jadą na bazę. Zaraz przyjadą chłopaki co do 17 robią. Nie przyjechali. Dzwoni telefon - jutro 7:30 będą na miejscu i zrobią porządnie, nawet mi mój zawór wymienią. Dobra, cieknie tak, że szkód nie powinno być, pracują czym mają, zaczekam. Godzina 8, siedzimy z hydraulikiem i nikogo nie ma. Dzwonię - mamy awarię, będziemy 8:30. O 9 przyjeżdżają Ci sami dwaj goście zaskoczeni, że mieli być o 7:30 jak oni zaczynali dzisiaj o 8:30.


-Dobra, zakręcajcie.

-Przecież się nie da.


Trudno trzeba zakręcić wcześniej/wyżej. Zakręcone, woda dalej na to samo ciśnienie. Poszukiwania hydrantu żeby spuścić wodę - hydrant będący na mapie na żywo nie istnieje. Panowie długo kursują w te i na zad szukając zasuwy, która odetnie dopływ wody do mojego domu. Aby nie przedłużać - ostatecznie zamknęli wodę w dwóch miejscowościach, spuścili wodę z jakiegoś zakładu (i tych dwóch miejscowości) i to dwukrotnie. Udało się. 8h dzisiaj i 4h wczoraj. Hydraulik chyba już będzie się zajmował wyłącznie pompami ciepła.


Chciałem się tylko wyżalić.


#zalesie


edit: wybaczcie błędy, jestem zmęczony i piszę z telefonu.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Drodzy Panowie, drogie Panie,


niespodziewanie zaczął się już listopad, a jako że na tym portalu (jak wiadomo) siedzą tylko i wyłącznie starzy ludzie, to tym bardziej zachęcam do dbania o Wasze zdrowie. Mam wrażenie, że było nieco ciszej niż zwykle w październiku o kontroli swego stanu zdrowia przez kobiety, dlatego wykorzystam okazję i zwrócę się do wszystkich: LECZCIE SIĘ! Znaczy oczywiście regularnie badajcie stan swojego zdrowia, zwracajcie uwagę na nagłe zmiany stanu Waszego ciała i dbajcie o to, by pamiętały o tym również najbliższe Wam osoby - nie tylko w zakresie raka piersi i jąder


PS. Zdjęcia wąsów przez cały listopad oczywiście mile widziane, zdjęcia jąder juz nie - tak dla jasności. A jak jakaś pani chce nadrobić październik to przypominam o obowiązkowych tagach - to tak dla odbębnienia fuchy moderatorskiej


#movember #leczo #zdrowie

#owcacontent <- do blokowania moich wpisów

b114b7da-d94b-4f94-827f-6c90656525ac
6d0a6c7f-2b73-4268-84de-1e64ebb2a62d

Zaloguj się aby komentować

Siemano wszystkim na #hejto


To mój #pierwszywpis i chciałem się przywitać ze wszystkimi!


Przykazałem tutaj za osobami które uciekły z wykopu po krzywych akcjach.


Na wykopie jakoś się nie wychylałem i nie otwierałem, ale może tutaj znajdą się osoby które będą chętne posłuchać jakiś ciekawych opowieści starego chmielusa.


Pracuje w #gamedev jako MotionCapture Animator i może jest ktoś zaciekawiony tym światkiem żeby opowiedzieć co nie co jak wygląda powstawanie gier w studiu lub technologia MotionCapture.


Chętnie rozpoczął bym śledzenie tagu #animacja i stworzył community tutaj grafikow3D.


A jak już nasza gra będzie miała premierę, to może uda mi się zrobić #rozdajo na klucze :).


Pozdrawiam Hejto!

bimberman

@onlystat a co jest złego jak ktoś chcę o tym porozmawiać? jeśli temat cię przerasta to zwyczajnie ignoruj i zostaw normalnych ludzi w spokoju

chmielus_93

@ReheatedCutlet tak, słynny Brainville. Tam Marek dobrze z MoCapem działał.


Ogólnie Drimagine polecam jak ktoś podstawy chce złapać a nie ma samozaparcia do nauki od podstaw, tylko później trzeba to rozwijać.


Ogólnie większość osób z Drimagine poszła w dobrym kierunku i działa, a niektórzy to wgl mają za sobą zajebi.. projekty

ReheatedCutlet

@chmielus_93 Brainville dopiero powstawał, my mieliśmy zajęcia na WSB NLU, większość nas mieszkała w akademiku, zajmowaliśmy jedna klatkę chyba 3 piętrowego bloku, wiec zajęcia trwały prawie 24h zgodzę się z tym, większość osób po ukończeniu nauki znalazła miejsce w branży.

Zaloguj się aby komentować

Sprawdzamy z córką wyniki testu kompetencji (córka 4 klasa):

Ja: Dostałaś 86% Córa: A na ile?

(╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻

#rodzicielstwo #dzieci #matematyka

Zaloguj się aby komentować