Jak pewnie część osób słyszała, w krajach anglojęzycznych często wita się przez "how are you?" (lub odpowiednik) na co odpowiada się tak samo albo coś w stylu "all good, you?".
Polacy sobie z tym pytaniem często nie radzą (ot różnica kulturowa, nikogo się nie czepiam) i faktycznie mówią co u nich.
Teraz ta ciekawostka - na początku sytuacja wywoływała zmieszanie po stronie "obcej". Z czasem zaczęli również dzielić się co u nich. Teraz to już oczywiste, że rozmawiamy co u nas słychać i mimo, że mamy zespół w 100% remote z ludźmi z różnych zakątków (australia, japonia, anglia, polska i parę innych) to relacje są świetne i wszystko działa o wiele lepiej na poziomie osobowym.
Fajnie, to jest prawdziwe diversity jak dla mnie i prawdziwy pozytywny wpływ.
Nie wiem jak to otagować!
#przemyslenia #przemysleniazdupy
edit: żeby było jasne, ludzie rozmawiali ze sobą o życiu tak jak to tworzą się naturalne relacje. Po prostu teraz robią to otwarcie i wszyscy ze wszystkimi. A jak wchodzi ktoś nowy i trafia na naszą firmową "kulturę" to jest mu o wiele łatwiej znaleźć się w zespole.
@mortt
uff
dobrze (w tym przypadku XDD), że u mnie szwaby mają większość i nie narzucają tego bullshitu tylko od razu przechodzą do sedna sprawy
@mortt u nas też tak się mówi, siema, to literalnie skrót od "jak się masz".
Fajny filmik wczoraj widziałam zahaczający o temat komunikacji w różnych językach, polecam https://www.ted.com/talks/lera_boroditsky_how_language_shapes_the_way_we_think?utm_source=rn-app-share&utm_medium=social&utm_campaign=tedspread
Zaloguj się aby komentować