#literatura

10
564

Po kilku słabych tytułach w tym roku, które po prostu musiałem odpuścić, sięgnąłem po Pieśń bogini Kali Simmonsa. Książka może nie rewelacyjna ale bardzo spodobał mi się klimat choć nie wiem czemu cały czas miałem wrażenie, że akcja toczy się w XIX a nie w XXw. Aby uniknąć kolejnych rozczarowań, pociągnąłem Simmonsa i tym razem była to Trupia otucha. Strzał w dziesiątkę. Trochę przypomina Kinga, może odrobinę zbyt rozwlekła ale wyjątkowo mi to nie przeszkadza, mam nadzieję, że utrzyma poziom do końca. Polecam.


#literatura #czytajzhejto #hejtoczyta

TheLastOfPierogi

@pol-scot jak nie znasz Simmonsa to właśnie zaczynasz super przygodę czytelniczą - IMHO "Pieśń Bogini Kali" to jego najsłabsza książka i ja byłem rozczarowany (ale czytałem jako którąś z kolei). "Trupia otucha" jest u mnie w czołówce, ale absolutnie pierwsze miejsce (ex aequ, nie potrafię wybrać, którą lubię najbardziej) to "Terror", "Abominacja", "Drood" (horrory w historycznym settingu), cykl Hyperion/Endymion.

pol-scot

@TheLastOfPierogi przygodę z simmonsem już niestety powoli kończę i tak jak świetny jest hyperion i ilion/Olimp, tak drood to najnudniejsza książka jaką kiedykolwiek czytałem

TheLastOfPierogi

„Drood” jest specyficzny, bo dobrze przeczytać przed nim „Tajemnicę Edwina Drooda” Dickensa - wtedy powieść nabiera trochę więcej rumieńców, ale to jest taki typ książki z gatunku „love it or hate it”.


Btw. próbowałeś może Neala Stephensona? Jego książki mają dla mnie trochę podobny charakter do Simmonsa (mocny research historyczny, nerdowski klimat i podobny, niespieszny sposób prowadzenia fabyły). „Cryptonomicon”, „Peanatema”, „7ew” czy cykl barokowy to świetne książki, które niedawno zostały wznowione. Zacząłbym chyba od czegoś krótszego np. „Diamentowego wieku”, bo cześć powieści ma dosyć wysoki poziom wejścia.

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 226 + 1 = 227


Tytuł:  Opowieść o dwóch miastach


Autor: Charles Dickens


Gatunek: klasyka


Ocena: 5/10


"Opowieść o dwóch miastach", czyli historia na tle Paryża i Londynu w czasach rewolucji francuskiej.


Największym dla mnie plusem tej książki były opisy scen, rozgrywających się w czasie rewolucji francuskiej, co pozwoliło mi odświeżyć sobie wiedzę o tym okresie historycznym oraz nieco ją poszerzyć (nie miałem np. pojęcia o karmanioli albo o dekrecie o podejrzanych).


Poza tym, niestety, książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Dodatkowo denerwowało mnie polskie tłumaczenie (zdaje się, że jeszcze przedwojenne),w którym nazwiska bohaterów nie były odmieniane (np. "zwróciła się panna Manette do pana Lorry, który stał obok niej"). Sporo rozwiązań fabularnych wydawało mi się dość naciąganych, choć przyznaję, że podczas lektury tej powieści ze dwa razy poczułem nutkę mocniejszego wzruszenia (na początku i na końcu).


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

48cac1a1-a89e-407f-861d-b8df435a05d8
TheLastOfPierogi

@informatyk w temacie Karmanioli nie może zabraknąć tria bardów https://www.youtube.com/watch?v=qy3bXrk0kiM Muzykę stworzył Zbigniew Łapiński mocno inspirując się oryginalną melodią/ami Carmagnole. W ogóle piosenki rewolucyjnej Francji to fajny temat, ale mało obecny w polskiej historiografii.


Dzięki za podzielenie się opinią. Wczoraj szukałem książek o rewolucji francuskiej i mam kolejną do kolekcji.

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter  217 + 1 = 218


Tytuł:  Starcie królów


Autor: George R.R. Martin


Gatunek: fantasy


Ocena: 8/10


Powróciłem do lektury Pieśni Lodu i Ognia cztery miesiące zakończeniu pierwszego tomu i po raz kolejny powieść George'a R. R. Martina dostarczyła mi świetnej rozrywki.


Podział na krótkie rozdziały, w których naprzemiennie wracamy do wątków związanych z poszczególnymi postaciami sprawia, że do książki można zasiadać w wolnej chwili niczym do kolejnego odcinka ulubionego serialu.


Jeśli chodzi o samą fabułę, że trudno mi nawet zdecydować które wątki były najciekawsze. W pewnych momentach nie mogłem doczekać się kolejnego rozdziału o Tyrionie, w innych zaś chwilach niecierpliwie wyczekiwałem fragmentów o Aryi czy Daenerys.


Ah, i tym razem nie potrafiłem sobie odmówić przyjemności rozpoczęcia kolejnego tomu PLiO od razu po zakończeniu "Starcia królów".


#ksiazki  #czytajzhejto  #literatura

f44d144b-65bd-4202-b459-be01fd92fc4f
obibok

Obejrzałem serial i staram się zabrać do książki. Ale ciężko mi idzie.

boomshakaluka

@obibok książka się faktycznie sama czyta jak napisał op. Jeśli chodzi o serial to do 2 sezonu praktycznie ksiązką oddana 1 w 1 , później serial pomija wiele wątków (wciąż nie wiadomo czy ważnych dla fabuły bo ksiązka wciąż jest nieskończona).

informatyk

@obibok: mi pewniej jest o tyle łatwiej, że serialu jeszcze nie obejrzałem, więc mam więcej niespodzianek podczas lektury.

boomshakaluka

@informatyk polecam też opowiadanie "rycerze siedmiu królestw"

kubex_to_ja

@informatyk ja teraz czytam Ogień i Krew, ale to już się czyta duuuużo gorzej niż PLiO. Nie mogę jej zmęczyć

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 214 + 1 = 215


Tytuł:  Głód


Autor: Martín Caparrós


Gatunek: reportaż


Ocena: 8/10


Książka porusza temat, o którym trudno się mówi i trudno się pisze. Autor nie popada jednak w banały, ale podchodzi do sprawy od wielu różnych stron, starając się pokazać zarówno różne formy głodu, głodowania, jak i odkryć przyczyny obecnego stanu rzeczy, a także podjąć refleksję nad możliwymi rozwiązaniami.


Chroniczne niedożywienie wśród ubogich w Afryce i Azji - dieta złożona z jednego tylko składnika - prosa lub ryżu, chorujące dzieci, niemożność wyobrażenia sobie przyszłości innej niż to, czego doświadcza się obecnie.


Niepewność co do tego, czym człowiek wyżywi się następnego dnia, podejmowanie się zajęć, urągających wręcz ludzkiej godności (jak przegrzebywanie wielkich wysypisk w Ameryce Południowej),żebranie o jedzenie w Stanach Zjednoczonych, otyłość z powodu ubóstwa.


Spekulacje cenami żywności, zawłaszczanie ziemi, globalizacja rynków, nieuczciwość władz lokalnych, bogacenie się na pomocy humanitarnej, problemy z infrastrukturą i dystrybucją jedzenia.


W swoim reportażu Martín Caparrós nie podaje jednoznacznych odpowiedzi, ale uwypukla złożoność istniejącego problemu i poddaje pod go pod zastanowienie czytelnikowi. Mimo, iż w niektórych kwestach światopoglądowych zupełnie nie zgadzam się z autorem (np. jeśli chodzi o religię i wiarę),to jednak wysoko oceniam tę pozycję, dostrzegając, że jest to książka ważna i wartościowa, choć bynajmniej nie łatwa. Polecam.





Nie nie poruszyło mnie głębiej niż uświadomienie sobie, że najokrutniejsza, najskrajniejsza nędza to ta, która odbiera możliwość myślenia w inny niż dotychczasowy sposób. Pozbawia człowieka horyzontów, marzeń, skazuje na nieuchronność.


Bogactwo polega na tym, że człowiek ma różne możliwości, w razie czego może na coś liczyć, nie musi żyć wciąż o krok od katastrofy. Porusza się w szerszym obszarze, na którym jest nawet miejsce na potknięcie. I jeśli się potyka, to ma jakieś wyjście. Nędza to życie na krawędzi, potknięcie się jest równoznaczne z roztrzaskaniem.


- Jaka jest twoja ulubiona potrawa? Co lubisz najbardziej?


- Proso.


- Tak? To lepsze niż kurczak?


- Kurczak? Kurczaka nigdy nie zjem, to po co miałby mi smakować?


W społeczeństwie rozwiniętym ludzie przestali się zajmować organizmem społecznym, a zaczęli własnym.


Przyszłość jest luksusem dostępnym tym, którzy się odżywiają.


Były czasy, w których głód krzyczał, ale głód współczesny jest przede wszystkim milczeniem, sytuacją ludzi pozbawionych możliwości wypowiedzi.


Jest wiele przyczyn głodu. Brak żywności już do nich nie należy.


#ksiazki  #czytajzhejto  #literatura

8c863481-d2b2-4ccd-8e49-af7df49d599b
inskpektor

@informatyk Dobra książka, ale mogła by być krótsza.

informatyk

@inskpektor: racja. Ja czytałem ją równocześnie z drugą częścią PLiO i starałem się iść mniej więcej łeb w łeb jeśli chodzi o postęp w obydwu lekturach.

Zaloguj się aby komentować

#dziendobry


Najwyższa pora dołączyć do społeczności Hejto! Życzę miłego wieczoru i szczęścia w miłości!


Pozdrawiam,


Stanisław Wokulski


#literatura #ksiazki #memy #heheszki #wokulski #witamsie

4a4618dd-5348-4aa1-9ec7-ac32ad4e2c5a
schweppess

@StanislawWokulski dobry wieczór, witamy

Foxington

@StanislawWokulski siemanko

Zielczan

@StanislawWokulski Łecka to coorva ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ragnarokk

@Zielczan

A Wokulski to był obleśny stary koleś co dorobił się na cudzej śmierci

Zaloguj się aby komentować

198 + 1 = 199


Tytuł: Nocna droga


Autor: Kristin Hannah


Kategoria: literatura obyczajowa, romans


Wydawnictwo: Świat Książki


ISBN: 9788382890013


Liczba stron: 456


Ocena: 6/10


To moja kolejna po "Słowiku" książka tej autorki. Tym razem fabuła jest osadzona w czasach współczesnych. W zasadzie książka ma dwie bohaterki, których oczami poznajemy wydarzenia. Pierwsza z nich to Lexi - nastolatka, która ma za sobą ciężkie dzieciństwo. Matka narkomanka, bezustanne błąkanie się po domach zastępczych z powrotami do matki, która nie chciała wypuścić córki ze swoich toksycznych objęć. Po śmierci matki dziewczyna, która całe życie żyła w świadomości że nie ma rodziny, dowiaduje się że ma cioteczną babkę, która chce ją przyjąć pod swój dach. Lexi po raz pierwszy może poczuć że komuś na niej zależy i że ma dom. 


Druga bohaterka to Jude, jest nadopiekuńczą matką dwójki bliźniaków - Mii i Zacha. Cały czas martwi się o bezpieczeństwo dzieci i szczęście Mii, która nie ma jak jej brat przebojowego charakteru a co za tym idzie i przyjaciół. Los tych kobiet splata się gdy Lexi, zaprzyjaźnia się z Mią a po pewnym połączy ją też uczucie z bratem przyjaciółki. Niestety w pewnym momencie, tuż przed ukończeniem szkoły tragiczny wypadek zniszczy życie wszystkich tych osób. Od tego czasu każde z nich będzie się zmagać ze swoim losem i tragedią samotnie aż do czasu aż ich ścieżki znowu się przetną. 


Mam trochę problem z oceną tej książki bo z jednej strony bardzo podoba mi się styl tej autorki i to w jaki sposób zagłębia się w uczucia swoich bohaterów. Jej książki są głównie o uczuciach a nie o wydarzeniach. I robi to dobrze, książki są wciągające, łatwo polubić bohaterów. Ale miałam też wrażenie przynajmniej w tej książce że trochę te postaci są za bardzo przerysowane. W "Słowiku" nie miałam takiego odczucia. Mimo wszystko oceniam tą powieść na plus, bo wysłuchanie jej sprawiło mi przyjemność, poruszała moje uczucia a tego przede wszystkim szukam w literaturze, przeżywania i współodczuwania z bohaterami. Myślę, że sięgnę też po inne pozycje tej autorki.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/


#bookmeter #czytajzhejto #literatura #ksiazki

5c89e2f2-0abf-4b4a-aa56-178af7c76bd8
wirtuoza

Jude to jedna z najbardziej irytujących postaci jakie spotkałam w literaturze. Piękny przykład toksycznej matki. W czasie czytania strasznie wkurzała mnie ta postać

serotonin_enjoyer

@wirtuoza mnie też, szczególnie jej zajadłość w stosunku do Lexi po wypadku. Przecież Zach mógł być na jej miejscu. Wydaje mi się że nawet uczucia matczyne tego nie tłumaczą. No i nie grała mi ta jej cudowna przemiana na końcu, i ta cierpiętnicza postawa Lexi też jak dla mnie trochę nieprawdziwa. Ale trzeba przyznać że książka budzi emocje

Zaloguj się aby komentować

197 + 1 = 198


Tytuł: Kraina Chichów


Autor: Jonathan Carroll


Kategoria: fantasy, science fiction


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka


ISBN: 8385661441


Liczba stron: 296


Ocena: 6/10


Kolejna w tym roku książka, która jest dla mnie powrotem do przeszłości. Dopadła mnie jakaś nostalgia i zapragnęłam w tym roku powracać regularnie do książek które kiedyś mi się spodobały. W polskich internetach książka ta jest zaliczana do cyklu Answered Preyers, natomiast w zagranicznych już nie. Ale cykl dzieje się w tym samym uniwersum co "Kraina Chichów". Postacie z książek tego cyklu często pojawiają się w innych tomach jako postacie trzecioplanowe czy tylko jako wzmianki. W młodych latach przeczytałam większość tego cyklu i chociaż bardzo mi się podobały to podobny schemat fabuły po jakimś czasie zaczynał męczyć. Teraz postanowiłam łyknąć cały na raz i zaczęłam od pierwszej/nie pierwszej części czyli "Krainy" Fabuła jest krzyżówką fantasy i realizmu magicznego. Nauczyciel Thomas Abbey postanawia napisać biografię swoje ukochanego pisarza, autora książek dla dzieci (między innymi tytułowej "Krainy Chichów") Marshalla France'a. Los stawia na jego drodze równie gorącą fankę pisarza, Saxony Gardner, która pragnie pomóc mu w tym zadaniu zbierając informacje. Para udaje się do miasteczka Galen, gdzie France za życia mieszkał żeby spotkać się z mieszkającą tam córką pisarza, Anną, która jak dotąd nie wyrażała zgody na napisanie biografii ojca. Thomas i Saxony taką zgodę od niej uzyskują a gdy rozpoczynają pisanie w miasteczku zaczynają dziać się dziwne rzeczy i zachowanie mieszkańców staje się coraz bardziej niepokojące. 


Generalnie książka zdała jak dla mnie próbę czasu, czytało mi się ją przyjemnie. Carroll ma swój styl pisania, który jest ciekawy chociaż zobaczymy czy mnie po czasie nie znuży. Generalnie polecam gorąco, fajna lektura o tym jaką sprawczą moc może mieć pisarstwo.


Może do przeczytania zachęci was cytat z "Krainy Chichów" ale tej Marshalla France'a: 


"Krainie Chichów światło dały oczy, które widziały światła, których nikt nie widział"


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/


#bookmeter #ksiazki #hejtoczyta #literatura

a3f71b2c-eb59-432d-ab96-74b4eb24aa0d
Gustawf

Rewelacyjna książka, jedna z moich ulubionych.

serotonin_enjoyer

@Gustawf Zgadza się, przyzwoita literatura. Zaraz zabieram się za następny tom czyli "Głos naszego cienia"

Zaloguj się aby komentować

Marcin Przybyłek nagrał film, w którym opowiada o redakcji dwóch powieści wchodzących w skład serii „Gamedec”, przetłumaczonych na język angielski.


Link: https://youtu.be/yAmuVJ7jkpA


Opis filmu:


„W czasie produkcji gry wideo "Gamedec", na język angielski został przełożony pierwszy i drugi tom książkowej sagi "Gamedec", czyli "Granica rzeczywistości" i "Sprzedawcy lokomotyw". Przekładu dokonał Pan Ben Koschalka. Następnie redakcją tekstów zajęła się firma Roboto. Warto nadmienić, że całość finansowała firma Anshar Studios, za co jestem jej bardzo wdzięczny. Firma Roboto zasugerowała poprawę stylistyczną tekstów oraz "modyfikacje", których celem miała być "obrona przed atakami SJW". Film ten traktuje o historii powstania sagi "Gamedec" oraz o tym, jak prace redakcyjne spowodowały, że w zasadzie nie są to już moje książki.


W skrócie: usunięto z ważnych miejsc słowo "mężczyzna", zlikwidowano wzmianki o otyłości, dodano zdania, których w moich książkach nie ma, zwłaszcza podkreślające uczucia i rolę kobiet, nawet jeśli te kobiety są postaciami NPC (czyli programami, które żadnych uczuć nie posiadają, a ich rola jest marginalna), dodano zdania zmieniające sens fraz, a jeśli kobieta widzi męską erekcję, koniecznie musi z niej zakpić (chociaż w oryginale reaguje pozytywnie).


I wiele, wiele innych, na których nie wystarczyło miejsca, bo materiał musiałby mieć pięćdziesiąt godzin, albo więcej.”


#ksiazki #literatura #czytajzhejto #hejtoczyta

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 191 + 1 = 192


Tytuł: Pielgrzym


Autor: Terry Hayes


Gatunek: kryminał, sensacja, thriller


Ocena: 9/10


Do tej pory jakoś nie za bardzo było mi po drodze z thrillerami, ale po "Pielgrzymie" chyba zacznę szukać kolejnych dobrych pozycji z tego gatunku. Problem jest tylko taki, że książka Terrego Hayesa ustawia poprzeczkę na niezwykle wysokim poziomie. Nietrywialna fabuła, niesamowicie wciągająca akcja, ciekawie poprowadzona narracja z przeskakiwaniem od bieżącej misji do wcześniejszych spraw. Naprawdę mocno polecam.


Żeby jeszcze pokrótce nakreślić wspomnianą już fabułę: historia dzieje się współcześnie, a pewnym punktem zwrotnym jest tutaj zamach z 11 września. Główny bohater jest jednym z najlepszym agentów amerykańskiego wywiadu, zaś dominujący wątek to próba użycia przez terrorystów broni biologicznej.





Pewnie ze sto razy myślałem, żeby jakoś się z tego wycofać, ale nie byłem dość mądry, by zrozumieć, że przeprosiny to oznaka siły, nie słabości.


Mamy istotną przewagę: ludzie wierzą w to, co widzą w bazach danych. Nie nauczyli się jeszcze najważniejszej zasady obowiązującej w cyberprzestrzeni: komputery nie kłamią, ale kłamcy znają się na komputerach.


Dowody to tylko lista materiałów, które udało się zabezpieczyć.


(...) miał dwadzieścia parę lat i IQ tak niskie, że pewnie musieli pamiętać, żeby go napoić dwa razy dziennie.


Nie wszystkie wyroki śmierci podpisują sędziowie czy gubernatorzy. Ten akurat miał postać intercyzy.


#ksiazki i #czytajzhejto #literatura

c5909b9d-86b2-45fd-8aa2-84f1129ab6c9
radek-piotr-krasny

@informatyk biere w ciemno Dzięki! jest audiobook a własnie mam trasę długą także kupione

michal-g-1

Fajna książka. Słuchałem audiobooka, ale zraziło mnie trochę za bardzo bohater James Bond z iq5000.

Jeżeli kogoś to nie razi bo taka jest konwencja gatunku to książka świetna.

bizonsky

@informatyk mega ksiazka

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter  188 + 1 = 189


Tytuł: Lux perpetua


Autor: Andrzej Sapkowski


Gatunek: fantastyka historyczna


Ocena: 7/10


"Lux perpetua" to zakończenie "trylogii husyckiej", będące, podobnie jak dwie poprzednie części, popisem historycznej erudycji Andrzeja Sapkowskiego. Moc cytatów, wiele autentycznych postaci i wydarzeń, poczucie humoru, które osobiście bardzo mi się podoba.


Przyznać muszę jednak, że w samą akcję nie wciągnąłem się aż tak, jak w przypadku "Narrenturmu", dlatego moja ocena tej pozycji to bardziej 6/10, ale, z uwagi na dostępność świetnego słuchowiska przygotowanego przez wydawcę, podbijam ocenę o jeszcze jeden punkcik.


#ksiazki i #czytajzhejto  #literatura

59d01743-d152-4e14-ac04-a3c69c590588
lipa13

@informatyk Słuchowisko całej trylogii jest po prostu genialne. Uwielbiam sobie włączać na długie trasy samochodem.

nielizlyzki

A ja właśnie bardzo lubię LP za życiowe zakończenie. Przy premierze było mało satysfakcjonujące. Po czterdziestce było gorzkie i prawdziwe.

Cohonez

@informatyk czytałem "Narrenturm" ze 3 razy i "Bożych Bojowników" 2 albo 3. "Lux Perpetua" tylko raz, bo pod koniec już się tak wkurzyłem, że po prostu mnie odrzuciło. Książka zaczyna się fajnie, ale im dalej w las, tym gorzej. Częśc wątków urwana, a finał to tak naprawdę 2 zwroty akcji bardzo blisko siebie, po których następuje 200 stron rozwlekłego zakończenia. Coś tu nie zagrało, a szkoda, bo ten cykl naprawdę bardzo mi się podobał i uważałem go za godnego następcę "Wiedźmina".

Ragnarokk

@Cohonez

Tutaj chyba też wina wydawcy, że kazali mu wcześniej kończyć, acz nie wiem czy tak było naprawdę


Z drugiej strony bym polemizował, że zaczyna się fajnie. Pierwsze trzy rozdziały co się dzieją we Wrocławiu możesz na dobrą sprawę wywalić i fabuła dalszej cześci by nie ucierpiała.

Cohonez

@Ragnarokk i widzisz, takie komentarze jak Twój sprawiają, że zaczynam myśleć o powrocie do tej lektury. Ale musiałbym sobie jakąś przypominajkę 2 wcześniejszych części zrobić. A samą książkę przeczytałem w momencie premiery

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter  184 + 1 = 185


Tytuł:  Pożegnanie z Afryką


Autor: Karen Blixen


Gatunek: literatura piękna


Ocena: 6/10


Jeździć konno, strzelać z łuku, mówić prawdę


"Pożegnanie z Afryką" to oparta na osobistych doświadczeniach Karen Blixen opowieść o zmierzchu kolonialnej Afryki. Kenia, początek XX wieku, prowadzone przez białych osadników farmy. Autorka opisuje swoje kontakty z miejscową ludnością (m.in. z sąsiadującego z jej terenami rezerwatu Masajów),przytacza różne anegdotki związane z wydarzeniami na farmie (leżącej u stóp góry Ngong),nierzadko uwypukla różnice między podejściem do życia wyznawanym przez Europejczyków a tym, które jest udziałem mieszkańców Afryki.


Nie jest to nic wciągającego, ale miejscami czyta się całkiem przyjemnie. Pewnie tym przyjemniej, im lepiej czytelnik jest zdolny wyobrazić sobie opisywane krajobrazy. Jeśli ktoś ma z tym pewne problemy, można wspomóc się filmem, nakręconym na podstawie powieści, którego dodatkową zaletą jest niezwykle klimatyczna muzyka.





Afryka przedestylowana przez dwa tysiące metrów atmosfery, mocno skoncentrowana treść kontynentu.


Nigdy nie jest tak, aby sąsiednie miasto nie odgrywało roli w życiu człowieka. Niezależnie od tego, czy się je lubi, czy nie, siłą jakiegoś własnego prawa ciążenia miasto przyciąga myśli.


Przyszło mi wtedy na myśl, że może oni czują się w życiu jak we właściwym żywiole - czego my nigdy nie potrafimy osiągnąć - jak ryby w głębokiej wodzie, które nie potrafią zrozumieć naszej obawy przed utonięciem.


- Czy strzelając z łuku, jesteś jeszcze chrześcijanką? Myślałem, że chrześcijański sposób to używanie karabinu.


Może pani uzna mnie za okropnego sceptyka po tym, co powiem. Ale poza Bogiem absolutnie w nic nie wierzę.


My musimy wpierw znaleźć kogoś, kto ciężko przeciw nam zgrzeszył, zanim będziemy mogli z podniesionym czołem prosić żyrafy o wybaczenie nam naszych grzechów przeciw nim.


W Afryce powietrze odgrywa w całości krajobrazu większą rolę niż w Europie. Jest pełne majaków i miraży, w pewien sposób samo stanowi scenę, na której toczą się wypadki. W południowym upale powietrze oscyluje i wibruje jak struna skrzypiec, podnosi pasy sawanny wraz z drzewami i pagórkami, a na suchej trawie tworzy rozległe zalewy wodne.


#ksiazki  #czytajzhejto  #literatura

b532aa26-90bf-4985-9c48-63d1289dd7db
ciszej

@informatyk " Chodźmy (...) zaryzykujmy niepotrzebnie życie. Bo jeżeli życie ma jakąś wartość, to polega ona na tym, że jej nie ma. Frei lebt wer sterben kann. Wolny żyje ten, kto umie umrzeć."


To w mojej opinii najlepszy cytat z tej książki - pamiętnika.


Dla mnie Pożegnanie było opowieścią o wolności, przygodzie, przeplatanej prozą życia, ale jednak podszytej duchem, potrzebą odkryć i pewnie dla tego przepadłam przy lekturze.

don_rafaello

Język tej książki jest najgorszym jaki kiedykolwiek spotkałem w jakiejkolwiek książce. Zdania składa pani Blixen jak pięciolatek. O ile wiem, to na germanistyce omawia się tę książkę w kontekście bardzo ubogiego języka. Wyjątkowo książki bardzo nie polecam, za to film był przyjemny.

ciszej

@don_rafaello tłumaczenie z lat 60' może nie pomagać w odbiorze. Trochę jak Hemingwayem który też oszczędnie dobierał słowa i którego teraz tłumaczy się na nowo.

Zaloguj się aby komentować

176 + 1 = 177


Tytuł: „Ametyst: Książęca krew”


Autor: Cezary Czyżewski


Kategoria: marynistyczne fantasy


Wydawnictwo: Wydawnictwo IX


Ocena: 7/10


Własny licznik: 3 + 1 = 4


Mamy do czynienia z marynistycznym fantasy. Głównym bohaterem jest „Ametyst” i jego załoga, nieco pechowa, bo przypadkiem (i decyzją podjętą przez przystawionego do ściany kapitana) uwikłała się w sporą intrygę. W międzyczasie poznajemy także Tharę - kobietę pochodzącą z kraju tamtejszych wikingów - która po krótkim małżeństwie z mężczyzną z Południa stara się wrócić na Północ. Przypadkiem jej losy splatają się z „Ametystem”, nie bezpośrednio, ale o tym możecie przeczytać więcej już sami. :')


Przede wszystkim dużym plusem są wyraziste i sympatyczne postacie. Załogę „Ametysta” da się polubić od pierwszych stron i szczerze, czułem się zawiedziony, gdy po paru rozdziałach spędzonych właśnie z marynarzami, akcja przeskakiwała do Thary, którą niestety mniej polubiłem. Nie, żeby było z nią coś nie tak - po prostu banda nieokrzesanych mężczyzn jest bliższa memu sercu.


Dlatego fajnym kontrastem i dopełnieniem jest Wenno - chłopak, nowicjusz jeszcze w Wielkim Klasztorze, który ani trochę nie przypomina pozostałych bohaterów. Kolejny jasny punkt w powieści.


Fantasy nie może się obyć bez magii. Tak też jest w tym przypadku. Jednakże w powieści magia pełni funkcję bardziej użytkową, opartą na władaniu żywiołów. Na przykład na pokładzie „Ametysta” znajdzie się mag wiatru, który pomaga załodze, gdy wiatr nie jest skory do współpracy. Z kolei jeden mag wody na wyspie zajmuje się odsalaniem wody morskiej i uzdatnianiem jej do picia. Oczywiście, magia może zostać wykorzystana także do walki, jednakże w moim odczuciu magowie nie są potężnymi istotami.


Wrócę jeszcze do określenia „marynistycznego fantasy”. Mamy statek, statek pływa po wodzie i to całkiem sporo. Widać, że autor zdecydowanie skorzystał ze swojego życiowego doświadczenia - wielu godzin spędzonych na żeglowaniu. Często i gęsto możemy spotkać się z opisami typowych czynności na okręcie: wybieranie żagli, oddawanie cumy, stawienie foka et cetera. Autor zna się na tym, jednakże nie widać, żeby się chełpił wiedzą - wszelkie opisy są nienachalne, pasujące do historii. Dla szczurów lądowych przewidziany jest słowniczek pojęć na końcu książki.


Na koniec mała dygresja: miałem okazję przeczytać całą historię jakoś rok przed oficjalną premierą. Autor poszukiwał betaczytelników, którzy byli gotowi przeczytać tekst i dać feedback. Cieszę się na myśl, że moja wyrażona wtedy pozytywna opinia mogła mieć chociaż niewielki wpływ na to, że „Ametyst” ujrzał światło dzienne i inni czytelnicy także mają okazję do przeczytania tej skądinąd do dobrej opowieści. Pozostaje tylko czekać na kolejną część.


Jak rozumiem poszczególne oceny:


1 - beznadziejna


2 - bardzo słaba


3 - słaba


4 - może być


5 - przeciętna


6 - dobra


7 - bardzo dobra 


8 - rewelacyjna


9 - wybitna


10 - arcydzieło 


#bookmeter #ksiazki #literatura #czytajzhejto #hejtoczyta #fantasy #fantastyka

468b80de-3477-4df8-b214-8b7a070f1c63

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 170 + 1 = 171


Tytuł:  Prawiek i inne czasy


Autor: Olga Tokarczuk


Gatunek: literatura piękna


Ocena: 6/10


"Prawiek i inne czasy" to opowieść o wsi Prawiek i wszystkim co z nią związane - ludziach, naturze, przedmiotach. Podzielona na bardzo krótkie rozdziały, w których oprócz głównego bohatera zmienia się też przedstawiany czas. Zaczynamy od czasów I WŚ, dochodzimy do okresu późniejszego o kilkadziesiąt lat. Śledzimy losy kilku mieszkających w Prawieku rodzin.


Losy te charakteryzuje przede wszystkim przemijanie - narodziny, dojrzałość, starość, śmierć. I tak w kółko. Ale wszystko to jest tu przedstawiane zupełnie bez emocji, jako zwyczajna kolej rzeczy. Przyszli Niemcy, ktoś umarł. Urodziła się dziecko, ale zmarło. Tyle. Po prostu zdarzenia w czasie.


W powieści tej, oprócz warstwy realistycznej, mamy też wydarzenia o charakterze baśniowym/fantastycznym, osnute wokół ludowości polskiej wsi. Charakter książki nieco przypomina mi "Baśń o wężowym sercu" Radka Raka (wiem - napisaną dużo później, ale przeczytaną przeze mnie wcześniej),z tym, że tam podobało mi się mocniejsze skupienie na historii konkretnej postaci oraz piękna stylizacja językowa. Natomiast powieść Olgi Tokarczuk niestety jakoś nie za bardzo przypadła mi do gustu. Jest oryginalnie, pod pewnymi względami ciekawie, ale specjalnej przyjemności ta lektura mi nie sprawiła.





A były to czasy, gdy kobiety umierały szybciej niż mężczyźni, matki szybciej niż ojcowie, żony szybciej niż mężowie. Od zawsze były bowiem naczyniami, z których sączy się ludzkość.


W przyszłym roku drzewa będą inne - większe, ich gałęzie masywniejsze, inna będzie trawa, inne owoce. Nigdy nie powtórzy się ta kwitnąca gałąź. "Nigdy nie powtórzy się to wieszanie prania - myślała. - Nigdy nie powtórzę się ja".


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

c572d941-3e5a-4526-8d8e-dda194fbeb2e
adamszuba

@tejtan "to nie ja przylecialem gdzies jak odklejeniec pod twoj losowy post tylko ty pod moj"

Tak, tak. Tag o książkach, na którym co jakiś czas coś wrzucam, więc dla mnie nie jest randomowy. A ty, zupełnie na temat książki, którą chcesz zrecenzować, albo cię zaciekawiła napisałeś w ten sposób:

"pieprzyc ta rzydowska farmazoniare".

Ale to ja jestem odklejeniec. Ale to ja jestem zły. No dobra, ok.

Oczywiście można nie zważać na interpunkcję, ale nie trzeba się obrażać, jeśli wtedy ktoś nazywa cię analfabetą. Być może potrafisz poprawnie używać języka, ale niestety nie dajesz po sobie tego poznać.

A to, że wiem na kogo głosowałeś to metafora, czyli coś, czego nie należy traktować dosłownie, aby jednak tak się stało, należy operować adekwatnym aparatem pojęciowym oraz poznawczym.

Pomijając wszystko inne, ja nie bronię Tokarczuk, bo nie jestem jej wielkim miłośnikiem (choć kilka jej książek przeczytałem. Jak wnioskuję z twoich wypowiedzi, więcej niż ty wszystkich książek w całym życiu XD). Ja zwracam uwagę, żebyś nie wypowiadał się na temat o którym nie masz bladego pojęcia. A używając twojej logiki: mam prawo pisać o tobie to co chcę (podobnie jak ty o Tokarczuk).

Ten tag jest o książkach. O czytaniu. Recenzujemy tutaj książki. Książki, czyli coś co jak rozumiem pozostaje poza zakresem twoich zainteresowań. Wpierdalasz się tutaj z absurdalnym wysrywem o autorce i dziwisz się, że się złoszczę? Odnieś się do książki w komentarzach, poleć jakąś - tak tutaj robimy.

I tak, uważam, że to jak się zachowujesz nie jest k⁎⁎wa normalne.

Jim_Morrison

@tejtan Jjjasne, tak sobie to tłumacz.

Jim_Morrison

@Morguliusz "Kariera zbudowana na modnym opluwaniu swojego narodu."

Ten naród sam się opluwa więc trudno tego nie zauważyć.

Zaloguj się aby komentować

Thomas Bernhard, Wycinka.


Tylko na chwilę wstąpiłem do sklepu spożywczo-przemysłowego, by powiedzieć, że jestem, a już właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego włożyła czarny płaszcz i udała się ze mną do Żelaznej Ręki, pełniącej funkcję sztabu podczas pogrzebu Joany. W Żelaznej Ręce, podobnie jak właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego, zamówiłem mały gulasz i wraz z właścicielką sklepu spożywczo-przemysłowego czekałem na partnera życiowego Joany. Około wpół do dwunastej partner życiowy Joany wszedł i usiadł przy naszym stole. Gdy ludzie ubrani są na czarno, sprawiają wrażenie jeszcze bledszych niż zwykle, więc życiowy partner Joany (nawiasem mówiąc, właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego mówiła za każdym razem Elfryda) miał tak bladą twarz, jakby lada moment miał zwymiotować. Skądinąd, gdy podszedł do stolika, rzeczywiście zebrało mu się na wymioty, ponieważ wracał z przykościelnej kostnicy, gdzie wstrząśnięty do głębi, jak powiedział, nagłymi wypadkami, musiał znieść widok Joany wsadzonej do plastikowego worka, bo grabarz, czyli miejscowy stolarz, jak to zwykle bywa, który aż do pojawienia się życiowego partnera przed południem nie otrzymał jednoznacznych rozporządzeń co do pochówku, wsadził zwłoki najtańszym sposobem tylko do plastikowego worka i położył na katafalku z desek w kostnicy kościoła w Kilb. Życiowy partner relacjonował w Żelaznej Ręce, że na widok plastikowego worka zrobiło mu się niedobrze i dał kościelnemu polecenie, by zwłoki ubrano w giezło i złożono w bukowej trumnie, co tymczasem przy jego udziale nastąpiło. Jedząc, podobnie jak my, gulasz, powiedział, że nie jest w stanie opisać tych czynności, a mianowicie wyjęcia zwłok Joany z plastikowego worka i obleczenia ich w giezło, bo takie to było straszne. Ostatecznie wybrał dla Joany najdroższą trumnę, jaką miejscowy stolarz miał na składzie. Zjadłszy połowę gulaszu, wyszedł na korytarz gospody, by umyć ręce; kiedy wrócił, dostrzegłem łzy w jego oczach. Joana nie miała przecież żadnych krewnych, powiedział, wszyscy jej poumierali, dlatego sprawy związane z pogrzebem spadły na niego, stwierdził partner życiowy. Myślał, że właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego zatroszczy się o zmarłą Joanę i wszystko, co nastąpiło po jej samobójstwie, ale właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego tylko pokiwała na to głową, nie mogła ani na godzinę zostawić sklepu i myślała, że on, partner życiowy, wziął, że tak powiem, sprawy w swoje ręce. Wszystko jedno. Partner życiowy jadł gulasz z takim pośpiechem, że skończył, kiedy ja dopiero zjadłem połowę gulaszu. Wykrochmaloną białą koszulę pochlapał sobie sosem, w rzeczywistości wykrochmalony biały karczek, bo, jak stwierdziłem, wcale nie miał na sobie koszuli, tylko karczek włożony na wełniany podkoszulek, myślałem w uszatym fotelu. Ten wykrochmalony karczek poplamiony sosem z gulaszu potwierdza w mniejszym lub większym stopniu, że w przypadku partnera życiowego Joany chodzi o ostatniego łachmytę, myślałem w uszatym fotelu. Gdy tylko zjadł gulasz, z niecierpliwością oczekiwał, że właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego i ja przestaniemy jeść, ale właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego, podobnie jak ja, była w stanie jeść tylko bardzo wolno. Koniec końców ja zostawiłem niemal połowę gulaszu, a właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego wcisnęła w siebie cały gulasz.


#literatura #ksiazki #czytajzhejto

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 158 + 1 = 159


Tytuł:  Na wschód od Edenu


Autor: John Steinbeck


Gatunek: literatura piękna


Ocena: 10/10


Niesamowita książka - bogata w symbolikę, piękna historia o walce dobra ze złem, o ludzkiej tożsamości i wolności do podejmowania własnych decyzji, osadzona w realiach Kalifornii z przełomu XIX i XX wieku.


Świetnie nakreśli bohaterowie, a każdy z nich może nas czegoś nauczyć. W każdym z nich toczy się wewnętrzna walka i żaden z nich nie jest postacią prostą i oczywistą.


Akcja, choć czasami, zwłaszcza na samym początku powieści, toczy się w dość leniwym tempie, w wielu miejscach staje się mocno wciągająca, dzięki czemu książkę, mimo jej sporej objętości, czyta się szybko.


Nad wszystkim zaś co jest tu przedstawione w doskonale zbudowanej warstwie realistycznej, nad urodzajnymi polami Kalifornii, nad spokojnym miasteczkiem w Dolinie Salinas, nad rodzinami Trasków i Hamiltonów, wisi motyw biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu. O bracie, który zabił brata i który stał się jednym z praojców ludzkości.


Książka obfituje w niezwykłe, zapadające w pamięć sceny, jak chociażby ta, w której po burzliwej dyskusji, dzieciom Adama zostają nadane imiona czy ta, w której konający ojciec jest proszony o udzielenie swemu synowi błogosławieństwa - są to obrazy, które potrafią wręcz przyprawić czytelnika o ciarki i łzy wzruszenia.


Wśród mądrości płynących z dzieła Steinbecka, jako rodzic dostrzegam m.in. przestrogę przed tym, co może się stać, jeśli różnicuje się podejście do swoich dzieci, dając im odczuć faworyzowanie jednego z nich. Jakie są skutki jeżeli to, co może dać rodzic - miłość, uwaga, bliskość, czas - nie są sprawiedliwie rozdysponowywane pomiędzy całe potomstwo.


Podsumowując - "Na wschód od Edenu" to w mojej opinii arcydzieło, które śmiało mogę wszystkim polecić.





Kiedy człowiek powiada, że nie chce o czymś mówić, zwykle to znaczy, że nie może myśleć o niczym innym.


Jeśli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten zazwyczaj nie będzie jej słuchał. Tutaj stawiam regułę: wielka i trwała opowieść musi mówić o każdym, bo inaczej nie przetrwa. To, co dalekie i obce, nie jest interesujące - tylko rzeczy głęboko osobiste i blisko nam znane.


Kiedy to ci mówię, sam prze­sie­wam swoje wspo­mnie­nia, po­dob­nie jak nie­któ­rzy prze­sie­wa­ją zie­mię spod pod­ło­gi szyn­ku, szu­ka­jąc zia­re­nek zło­te­go pia­sku mię­dzy szpa­ra­mi. To taka po­śled­niej­sza ko­pal­nia złota... po­śled­niej­sza. Za młody jesz­cze je­steś, Ada­mie, żeby prze­sie­wać wspo­mnie­nia. Po­wi­nie­neś do­ra­biać się no­wych, aby ko­pal­nia była bo­gat­sza, jak doj­dziesz do wła­ści­we­go wieku.


Czyż pan nie ro­zu­mie?! – za­wo­łał. – Ame­ry­kań­skie tłu­ma­cze­nie na­ka­zu­je lu­dziom trium­fo­wać nad grze­chem, a grzech można na­zwać nie­wie­dzą. Prze­kład króla Ja­ku­ba daje obiet­ni­cę w sło­wie „bę­dziesz”, co zna­czy, że lu­dzie z całą pew­no­ścią nad grze­chem za­trium­fu­ją. Na­to­miast słowo he­braj­skie, wyraz tim­szel – „mo­żesz” – daje prawo wy­bo­ru. Kto wie, czy to nie naj­waż­niej­sze słowo na świe­cie. Mówi ono, że droga jest otwar­ta.


Ada­mie nie wiem, co mo­żesz do­sły­szeć czy zro­zu­mieć. Kiedy drę­twia­ła ci ręka, a oczy od­ma­wia­ły po­słu­szeń­stwa, do­wie­dzia­łem się o tym wszyst­kie­go, co zdo­ła­łem. Ale pewne rze­czy wiesz tylko ty jeden. Moż­li­we, że tam, za swo­imi ocza­mi, je­steś w tej chwi­li czuj­ny i by­stry, a moż­li­we też, że ży­jesz w zmęt­nia­łym, sza­rym śnie. Może jak nowo na­ro­dzo­ne dziec­ko, do­strze­gasz tylko świa­tło i ruch. Mózg twój jest uszko­dzo­ny i kto wie, czy nie sta­łeś się teraz czymś nowym na tym świe­cie. Twoja do­broć może prze­mie­ni­ła się w ma­łost­ko­wość, a twoja po­sęp­na pra­wość nie jest już taka spo­koj­na i bez­względ­na. Nikt tego nie wie prócz cie­bie, Ada­mie! Czy sły­szysz mnie?


Ale Kain wyżył i miał dzie­ci, na­to­miast Abel żyje tylko w tej opo­wie­ści. My je­ste­śmy dzieć­mi Kaina. I czy to nie dziw­ne, że trzej do­ro­śli męż­czyź­ni, dzi­siaj, w stu­le­ciu o tyle ty­się­cy lat od­le­głym, dys­ku­tu­ją o tej zbrod­ni tak, jakby zda­rzy­ła się wczo­raj w King City i jesz­cze nie była roz­pa­try­wa­na przez sąd?


Sa­mu­el po­pa­trzał przy­tom­nie na Toma i po­wie­dział: „Muszę już wstać”. Spró­bo­wał i usiadł bez­sil­nie z po­wro­tem, chi­cho­cząc – co robił za­wsze, gdy po­ko­na­ła go ja­ka­kol­wiek moc na tym świe­cie. Miał prze­świad­cze­nie, że nawet po­bi­ty może skraść odro­bi­nę zwy­cię­stwa, śmie­jąc się z klę­ski. 


Pew­nej nocy, nocy gorz­kiej jak musz­tar­da, nocy, która była wczo­raj­szą, zja­wi­ła się dobra myśl i osło­dzi­ła ciem­ność, kiedy od­cho­dził dzień. I ta myśl trwa­ła od gwiaz­dy wie­czor­nej aż po Niedź­wie­dzi­cę za­póź­nio­ną na skra­ju pierw­sze­go brza­sku – o któ­rej mó­wi­li mą­drzej­si od nas. Dla­te­go sam się tu za­pro­si­łem.


Nie po­tra­fisz od­czuć, jak zimno jest w nocy sa­mot­ne­mu dziec­ku? Gdzież może ono zna­leźć cie­pło, gdzie ra­dość z pie­śni pta­ków, z po­ran­ka?


– Bez żar­tów. O, pew­nie, że bez. Opo­wiedz mi o sobie... je­że­li masz chęć, oczy­wi­ście.


– No... ja je­stem... – Urwał. – To nie takie łatwe, jak przyj­dzie co do czego – dodał.


– Ja myślę. Może nawet nie­moż­li­we. Opo­wiedz mi o swoim bra­cie.


– Co oj­ciec chce o nim wie­dzieć?


– Ano to, co ty o nim my­ślisz. Prze­cież nic wię­cej nie mo­żesz mi po­wie­dzieć.


– On jest dobry. Nie robi złych rze­czy. Nie ma złych myśli.


– Teraz mi mó­wisz o sobie.


– Słu­cham?


– Mó­wisz, że ty ro­bisz złe rze­czy i masz złe myśli.


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

06b52184-5e6c-447d-a7e5-ed6220c91811

Zaloguj się aby komentować

156 + 1 = 157


Tytuł: „World War Z”


Autor: Max Brooks


Kategoria: horror, reportaż(?)


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Tłumacz: Leszek Erenfeicht


Ocena: 7/10


Własny licznik: 2 + 1 = 3


Zagrałem w grę, obejrzałem film, to i dla dopełniania postanowiłem przeczytać także książkę - tym bardziej, że kumpel zachwalał, jakoby była o wiele lepsza niż ekranizacja czy egranizacja. I ja się z tym zgadzam.


W książce trudno szukać ogromu akcji znanej z filmu czy właśnie gry. Mamy do czynienia ze swego rodzaju reportażem - główny bohater oddaje głos ludziom, którzy przeżyli wojnę zombie. Pozwala im się wygadać, opowiedzieć swoją opowieść z różnych etapów apokalipsy.


I tak na początku mamy do czynienia między innymi z historią lekarza, który dokonywał transplantacji we własnej klinice. W przypadkowy sposób odkrył, że wirus przemieniający ludzi w zombie przenosi się także poprzez zarażone organy, wykorzystywane później do przeszczepu, co zdecydowanie pomogło w rozprzestrzenieniu się zarazy na inne kraje. Albo relację przemytnika ludzi. Albo opowieść żołnierza z samego początku wojny, kiedy jeszcze nie za dobrze radzili sobie z walką z zombie czy innego z późniejszej jej fazy, gdy dowództwo wymyśliło już sposób na przeciwnika.


Otrzymujemy strzępki informacji, które zbierane łączą się powoli w całość, pozwalając na spojrzenie na samą wojnę z różnych perspektyw. Bardzo fajny zabieg tym bardziej, że niektórzy rozmówcy wspominają o czymś, co zostaje później uzupełnione przez kolejnego. Albo zostało już opowiedziane, też zależy.


Największą wadą powieści jest to, że czasem miałem wrażenie, jakbym czytał relację tego samego człowieka, który był po prostu w różnych miejscach w różnym czasie. Brakowało mi jakiejś takiej większej różnorodności w sposobie mówienia, co czasami jednak trudno jest oddać w formie pisemnej.


Jak rozumiem poszczególne oceny:


1 - beznadziejna


2 - bardzo słaba


3 - słaba


4 - może być


5 - przeciętna


6 - dobra


7 - bardzo dobra 


8 - rewelacyjna


9 - wybitna


10 - arcydzieło 


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura

54107836-14be-4590-923d-b57fe97a2063
cyberpunkowy_neuromantyk

@franaa


Nie wiedziałem nawet.


Niestety, nie przepadam za audiobookami. Łatwo się rozpraszam, jak czegoś słucham, i potem muszę ciągle wracać do fragmentu, w którym przestałem słuchać. :')

franaa

@Niggauke wpisz world war z audiobook pl i będzie

Zaloguj się aby komentować

UWAGA: W czwartym akapicie recenzja zawiera spoiler!


#bookmeter 141 + 1 = 142


Tytuł:  Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu (Dzwonnik z Notre Dame)


Autor: Victor Hugo


Gatunek: literatura piękna


Ocena: 8/10


Chociaż "Nędznicy" zdecydowanie wciąż pozostają moją ulubioną powieścią Victora Hugo, to "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" również przypadła mi do gustu.


Największą zaletą tej książki są dla mnie ciekawie skonstruowani bohaterowie. Na przykład Klaudiusz Frollo, mimo że można by go nazwać "czarnym charakterem", bynajmniej nie jest przedstawiony w sposób jednoznacznie negatywny. Widzimy tu raczej człowieka, który toczy wewnętrzną walkę i podejmuje złe, tragiczne w skutkach decyzje.


Sama fabuła, zwłaszcza jak na literaturę mającą już swoje lata, jest dosyć wciągająca, a autor, w standardowy dla siebie sposób, między rozdziały z opisami zdarzeń, wplata swoje filozoficzne przemyślenia, tyczące się m.in. moralności czy historii ludzkości.


== SPOILER PONIŻEJ ==


Victor Hugo nie patyczkuje się ze swoimi bohaterami. Na końcu umierają: Quasimodo, Esmeralda, jej matka, Frollo i jego brat, zaś "Phoebus de Chateaupers skończył również tragicznie: ożenił się".


== KONIEC SPOILERA ==


Myślę, że książka warta jest przeczytania, zarówno ze względu na wzniosły przekaz, jak i chociażby z uwagi na obecność w kulturze masowej za sprawą disneyowskiej adaptacji, która, choć może się podobać, to z wiernością nie ma zbyt wiele wspólnego.





Był on w isto­cie zły, bo był dziki, był zaś dziki, bo był brzyd­ki: miała jego na­tu­ra wła­sną swą lo­gi­kę. Siła, tak nie­sły­cha­nie roz­wi­nię­ta, sta­no­wi­ła także jedną z przy­czyn jego zło­śli­wo­ści.


Po­twor­ny spi­żo­wiec, cały zdy­sza­ny, rżał pod nim, wów­czas nie był to już ani wiel­ki dzwon ka­te­dral­ny, ani Quasimodo: było to ja­kieś wi­dzia­dło, wir, burza; upiór pa­zu­ra­mi wpity w grzbiet na­po­wietrz­ne­go ru­ma­ka; dzi­wo­twór ba­jecz­ny — pół czło­wie­ka i pół dzwo­nu.


Po okręgach sądowych tyleż było miejsc schronienia, co placów tracenia. Było to nadużycie bezkarności obok nadużycia męczarni, rzecz zła obok rzeczy złej.


Bo też miłość jest jako drzewo: rośnie sama, głęboko zapuszcza korzenie w całe nasze jestestwo, i częstokroć nie przestaje się zielenić nawet na ruinach serca.


Brat ten ma­leń­ki bez ojca, bez matki, który spadł mu nagle na barki jak z nieba, uczy­nił zeń czło­wie­ka no­we­go. Spo­strzegł, że jest coś in­ne­go jesz­cze na świe­cie oprócz wie­dzy; że dusza ludz­ka i tkli­wych wra­żeń po­trze­bu­je; że życie bez piesz­czo­ty i mi­ło­ści by­ło­by ko­ło­wrot­kiem su­chym, skrzy­pią­cym i roz­pacz­li­wym.


Bu­dow­nic­two aż do XV wieku było głów­ną kro­ni­ką ludz­ko­ści; w tym prze­cią­gu czasu nie było ani jed­nej myśli, która by się nie stała gma­chem; każda myśl lu­do­wa jak każde prawo re­li­gij­ne miała swoje po­mni­ki; ro­dzaj ludz­ki wszel­ką swoją myśl, ma­ją­cą pewne zna­cze­nie, kre­ślił na ka­mie­niu. Dla­cze­go? Bo wszel­ka myśl, bądź re­li­gij­na, bądź fi­lo­zo­ficz­na, za­słu­gu­je na uwiecz­nie­nie, bo myśl, która po­ru­szy­ła jedno po­ko­le­nie, chce po­ru­szyć inne także i ślad po sobie zo­sta­wić. Jakże nie­pew­na jest nie­śmier­tel­ność rę­ko­pi­su! (...) Myśl ludz­ka znaj­du­je spo­sób uwiecz­nie­nia się nie tylko trwal­szy od bu­dow­nic­twa, ale jesz­cze prost­szy i ła­twiej­szy. Bu­dow­nic­two traci berło. Ka­mien­ne li­te­ry ustę­pu­ją miej­sca oło­wia­nym li­te­rom Gu­ten­ber­ga. Książ­ka ma zabić gmach. (...) Wiel­ki po­emat, wiel­ki gmach, wiel­kie dzie­ło ludz­ko­ści nie bę­dzie się już odtąd bu­do­wać — bę­dzie się dru­ko­wać.


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

1c5ffe16-6375-4a77-b7a6-9d304bb4ef5a
ErwinoRommelo

@informatyk polecam « Czlowiek Smiechu » tak samo jak w « 93 » Hugo pokazal cos bardziej mrocznego, z przyjemnoscia przeczytam recenzje, reakcje fanow « Nedznikow » sa zawsze interesojace. Pzdr

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 135 + 1 = 136


Tytuł:  Duma i uprzedzenie


Autor: Jane Austen


Gatunek: klasyka, powieść obyczajowa


Ocena: 7/10


Jest to pierwsza książka Jane Austen, po którą sięgnąłem i otrzymałem dokładnie to, czego się spodziewałem - obyczajową opowieść o małżeństwach zawieranych wśród wyższych warstw społecznych, z przekazem, który choć współcześnie jest oczywistością, to dwieście lat temu był czymś zdecydowanie godnym uwagi.


Państwo Bennet mają pięć córek w przedziale od 15 do 22 lat, a w czasie trwania przedstawionej tu historii za mąż wychodzą aż trzy z nich, co w oczach ich matki jawi się wręcz jako jej życiowy sukces. Zwłaszcza, że problemem rodziny Bennetów jest możliwość zaoferowania dość skromnego posagu.


Główna bohaterka, Elżbieta Bennet, jest osobą, która reprezentuje ideę małżeństwa z miłości zamiast, całkiem popularnego w owych czasach, małżeństwa z rozsądku. Potrafi zatem odrzucić korzystne finansowo oświadczyny i podążać jedynie za głosem swojego serca.


Fabuła nie jest zatem zbyt skomplikowana, ale zaletą powieści są całkiem ciekawie wykreowane postacie. Mamy tutaj głupiutką panią Bennet, jej inteligentniejszego i wspierającego decyzje córek męża, tajemniczego pana Darcy'ego (z którym, mimo uprzedzeń sporej części bohaterów, jak najbardziej można sympatyzować, zwłaszcza jeśli jest komuś bliski jest introwertyzm), zadufanego w sobie pastora Collinsa, niehonorowego Wickhama oraz oczywiście grono różniących się od siebie wzajemnie córek.


Nie jest jest to w mojej ocenie żadna porywająca lektura, ale czyta się dość przyjemnie; napisana jest ładnym językiem i przekazuje wartości, z którymi trudno się nie zgodzić.





Mu­sisz na­uczyć się tro­chę mojej filo­zo­fii: myśl o prze­szło­ści tylko wtedy, kiedy może ci ona spra­wić przy­jem­ność.


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

c28ee45a-9eb4-4202-a38a-73a7bb59f0ca
eR2

ale rozwaliła mnie ta grafika,


@informatyk A już myślałem, że czytanie tego powoduje raka i wiele innych chorób #pdk

6649387f-c304-4fb0-8dd2-3b5c66472c33
serotonin_enjoyer

@5tgbnhy6 Ta grafika wygląda przerażająco a w książce to wszystko było takie proste Jestem fanką Jane Austen i mi się bardzo przyjemnie jej książki czyta. Lubię te kotłujące się uczucia zduszone sztywnym konwenansem.

Zaloguj się aby komentować

#bookmeter 129 + 1 = 130


Tytuł:  Ojciec Chrzestny


Autor: Mario Puzo


Gatunek: kryminał, sensacja, thriller


Ocena: 9/10


Mario Puzo pisze o rodzinie Corleone w taki sposób, że już po kilku pierwszych rozdziałach aż chciałoby się złożyć osobiście uszanowanie Ojcu Chrzestnemu i zapewnić go o swojej dozgonnej przyjaźni.


Bohaterowie powieści przestrzegają twardych zasad, a wiele spośród tych reguł jest wartych uwagi nawet jeśli nie jest się czystej krwi Sycylijczykiem. Na kartach powieści widzimy też różnice w charakterach i temperamentach poszczególnych członków Rodziny i to, jakie rezultaty przynoszą wynikające z tego postawy.


Akcja jest tu niezwykle wartka, przez co trudno oprzeć się pochłonięciu książki w jak najszybszym czasie. Najsmutniejszym elementem w lekturze był dla mnie fakt, że zbliżając się do jej końca, zaczynałem odczuwać przykrość z powodu tego, że moja obecność w Nowym Jorku lat 40. dobiega końca i muszę rozstać się z klimatycznym światem, wykreowanym przez Mario Puzo.


Na uwagę zasługuje również to, że mafijne życie nie jest tu bynajmniej przedstawione jako ideał, który z niewiadomych przyczyn jest zwalczany przez instytucje państwa, nie radzącego sobie ze swoimi obowiązkami. Między innymi dzięki wątkowi ucieczki Michaela do Włoch możemy zobaczyć też drugą stronę medalu i to, jak działalność mafii w negatywny sposób wpływa na zwyczajnych ludzi, którzy chcieliby po prostu żyć, korzystając z przynależnej im wolności.


Bardzo polecam i cieszę się, że udało mi się przeczytać książkę, zanim sięgnąłem po ekranizację.





Włosi mają takie powiedzonko, że świat jest tak twardy, iż człowiek musi mieć dwóch ojców, żeby się nim opiekowali i dlatego ma ojca chrzestnego.


wyczuwał w tym młodym mężczyźnie coś innego: przebiegle utajoną siłę, człowieka zazdrośnie strzegącego przed wzrokiem ogółu swej rzeczywistej mocy, w myśl zasady dona, że przyjaciel nigdy nie powinien zbyt wysoko oceniać naszych zalet, a wróg powinien przeceniać nasze wady.


Żyłeś jak głupiec i spotkał cię los głupca.


Hagen ro­zu­miał, że po­li­cjant wie­rzy w prawo i ład w oso­bli­wie na­iw­ny spo­sób. Wie­rzy w nie bar­dziej niż spo­łe­czeń­stwo, któ­re­mu służy. Prawo i ład są bądź co bądź tą ma­gicz­na siłą, z któ­rej czer­pie on swoją wła­dzę, in­dy­wi­du­al­ną wła­dzę, którą ceni tak, jak pra­wie wszy­scy lu­dzie ją cenią. A mimo to za­wsze tli się w nim nie­chęć do spo­łecz­no­ści, któ­rej służy. Jest ona jed­no­cze­śnie jego pod­opiecz­ną i jego ofia­rą. Jako pod­opiecz­na jest nie­wdzięcz­na, skłon­na do obelg i wy­ma­ga­ją­ca. Jako ofia­ra jest nie­uchwyt­na i nie­bez­piecz­na, pełna prze­bie­gło­ści.


Tom, nie daj się bujać ni­ko­mu. To wszyst­ko jest oso­bi­ste, cały biz­nes od po­cząt­ku do końca. Każdy ka­wa­łek gówna, który czło­wiek musi zja­dać co dzień przez całe swoje życie, jest czymś oso­bi­stym. Na­zy­wa­ją to biz­ne­sem. Ale jest to oso­bi­ste jak cho­le­ra. Wiesz, od kogo się tego na­uczy­łem? Od dona. Od mo­je­go sta­re­go. Ojca Chrzest­ne­go. Gdyby pio­run strze­lił w jego przy­ja­cie­la, oj­ciec wziął­by to oso­bi­ście. Moje wstą­pie­nie do pie­cho­ty mor­skiej wziął oso­bi­ście. Dla­te­go wła­śnie jest wiel­ki. Wiel­ki don. Wszyst­ko bie­rze oso­bi­ście. Jak Bóg.


Nie można mówić „nie” lu­dziom, któ­rych się kocha, nie za czę­sto. To cały se­kret. A poza tym, kiedy to mó­wisz, musi brzmieć jak „tak”. Albo trze­ba ich sa­mych skło­nić do po­wie­dze­nia „nie”. Trze­ba po­świę­cić na to sporo czasu i trudu.


#ksiazki #czytajzhejto #literatura

f0e6a5d3-cda9-437d-92aa-aa7cec32e944
informatyk

@tbjoka: chyba po prostu nie oglądam zbyt dużo filmów. Wiadomo, trochę kultowych scen z filmu kojarzyłem (prośba o zabijanie za pieniądze w dniu ślubu córki albo głowa konia w łóżku), ale fabułę poznałem dopiero z książki, co zdecydowanie uprzyjemniło jej lekturę. W wieku dziecięcym próbowałem oglądać, ale pewnie byłem za mały, bo zdaje się, że nawet nie przebrnąłem do końca.

Czerwony_Stolec

Czytalem wielokrotnie. Za kazdrym razem czulem niedosyt, w dlugosci ksiazki. Zdexydowanie za krotka.

prorock

@tbjoka też najpierw przeczytałem książkę No, jakoś tak wyszło. I bardzo dobrze wyszło

Zaloguj się aby komentować