Jakiś czas temu odwiedziłem Park Tulipanów w Keukenhof w #holandia , coś pięknego 🙂w tym roku akurat obchodzą 75 lecie istnienia. Swoje ekspozycje pokazało 100 wystawców, nasadzono 800 różnych rodzajów tulipanów (łącznie 1600 odmian roślin cebulowych), w ilości ponad 7 milionów 😮to wszystko na 32 hektarach. Park jest otwarty każdego roku przez około półtorej miesiąca, kiedy jest sezon na tulipany, wiadomo, w tym roku 21.03-12.05. Polecam każdemu kto mieszka w NL i każdemu kto lubi zwiedzać ciekawe miejsca. Gdzieś czytałem, że w sezonie Park odwiedza codziennie 22 tysięce osób i od razu proponuje wybrać się z samego rana, bo w samym już mieście stałem autem 2h w korku 😮‍💨 a do zobaczenia oprócz parku są jeszcze pola tulipanów oraz niedaleko jest również mały zameczek, w którym żyli założyciele Parku.
#kwiaty #wycieczka #ciekawemiejsca #zwiedzanie w sumie, do końca #niewiemjaktootagowac 😉
99ee7783-4e3c-4ed2-bc7e-9bdd25adb037
8cc646c5-32dd-4603-ad9f-0acfebf886a2
34ea8951-5392-4011-9ba4-8644d8a59db2
4255e210-dd39-4718-8641-cf5ab97f1e7d
16e5d2b9-8cea-44ed-b312-38b6af69ebdb
szukajek

a po zwiedzanku zapraszaja na pole na zbieranko

Bercikk

Polecam też północną Holandię gdzie mamy całe pola pięknych kwiatów :)

91e0e7ed-4aac-4786-97b9-08e40464a9d1
WilczyApetyt

20 kwietnia nie dało się przejechać obok Keukenhof (akurat był festiwal kwiatów w Lisse), ludzi była taka masa, że zrobili ze ścieżki rowerowej sobie chodnik. No i bratku, zapomniałeś, że całkiem ładny zameczek też tam się znajduje. Świetne miejsce, również polecam.

qqterens

@WilczyApetyt wspominałem o korkach, to naprawdę dramat; ja byłem tam dokładnie 06.04; a no i o zamku też pisałem 😉

WilczyApetyt

@qqterens a faktycznie, jest wspominka o zamku. 😅

Zaloguj się aby komentować

Jeżeli ja nazwę coś łatwym, ty będziesz obstawał, że jest niezwykle trudne. Boć dobrze wiem, że jedni śmieją się nawet pośród uderzeń bicza, a drudzy jęczą po otrzymaniu lekkiego policzka. Zastanowimy się później, czy rzeczy te oddziaływają tak ze względu na własną swą siłę, czy też wskutek naszej słabości.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
#stoicyzm
4285b8d6-81f3-48c2-9ec4-5a98e8dd48eb
znany_i_lubiany

ma ktoś dostęp do wypożyczalni Przemyślenia -Marka Aureliusza?

#kurdegdziemojakawa

znany_i_lubiany

[̲̅$̲̅(̲̅ ͡° ͜ʖ ͡°̲̅)̲̅$̲̅]

Dudleus

Akurat łatwość robienia rzeczy jest chyba dość uniwersalna, można dać przedziały czasowe ile zajmuje średnio zajmuje. Jeżeli nie jest się chorym to wszystko jest do nauczenia, a odczuwanie bólu jest kwestią indywidualną choć też do nauczenia bo jak ktoś dźwiga duże ciężary czy bije się w oktagonie będzie miał wyższy próg bólu niż osoba z ulicy.

Zaloguj się aby komentować

Walia jest niesamowitym miejscem, a zwiedzając ją koniecznie trzeba zajrzeć do Snowdonia National Park, na terenie którego znajduje się najwyższy szczyt Walii Snowdon o wysokości 1085 m n.p.m. Teoretycznie nie jest to wysoko, ale wystarczy wybrać najtrudniejszy możliwy szlak przez grań Crib Goch, która jest bardzo wąska i już robi się bardzo ciekawie.

Zapraszam do tekstu na blogu

  • Na najwyższy szczyt Walii Snowdon wszedłem dwukrotnie. Pierwszy raz miało to miejsce w 2018 roku podczas podróży do Walii, a drugi raz w październiku 2023 roku, gdy z grupą przyjaciół odwiedzałem angielskie Chester. Podczas pierwszej wizyty wszedłem najtrudniejszym szlakiem Crib Goch, natomiast podczas drugiej wędrówki pogoda była bardzo kapryśna, padał deszcz i ze względów bezpieczeństwa zdecydowałem się na łatwiejszy Pyg Track.
  • Przełęcz Pen-y-Pass (300 metrów n.p.m.) jest miejscem, w którym zaczyna się kilka szlaków na Snowdon. Możecie zaparkować tam samochód i rozpocząć swoją wędrówkę, należy jednak wziąć pod uwagę, że znajdujący się tam parking jest mały i trzeba go wcześniej zarezerwować.
  • Crib Goch jest granią, przez którą prowadzi najtrudniejszy szlak na Snowdon. Idąc w górę postanowiłem, że pójdę właśnie nim. Mimo iż wiedzie on na wysokości zaledwie 900 metrów to jest bardzo eksponowany. Osoby z lękiem wysokości lub przestrzeni mogą mieć w tym miejscu spory problem. Początkowo ścieżka pnie się bardzo ostro w górę, właściwie można powiedzieć, że mamy do czynienia ze wspinaczką. Szlak wymaga angażu nie tylko nóg, ale również rąk. Gdy osiągniemy grań to dopiero zaczyna się zabawa. Grań ma mniej niż kilometr długości, ale jest tak eksponowana, że momentami musimy przejść po jej grzbiecie bardzo wąską ścieżką mając po obu stronach głęboką przepaść. Widziałem ludzi, którzy widząc to szli na czworakach, bo w wielu miejscach nie ma się czego złapać.

#antekpodrozuje #walia #podroze #podrozujzhejto #wakacje #turystyka #ciekawostki #zainteresowania #wielkabrytania

-------------------------------------------
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje
Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej 
517679e7-1c2a-4b9f-a897-3a0e3e27a9b0
7c7c51f3-69db-424a-bed1-6bfc6f99ed24
52aed120-5834-40e4-b3c0-8f7ff5614f79
d50ee9ca-6e7d-49ee-b467-cb20fbbadfda
005469b0-4924-46e4-9df1-973688c78494
Mazski

Mój kumpel zginął na crib goch. Poślizgnął się i poleciał

Nemrod

Dla nieznających UK warto dodać, że oznakowanie szlaków jest bardzo symboliczne lub wręcz znikome. Wchodziłem na Snowdon ciężko powiedzieć jakim szlakiem, raczej własną ścieżką, czasem się kogoś spotykało i szło za nim, a czasem ktoś mnie spotykał i szedł za mną, bo myślał, że wiem jak biegnie szlak. Schodzenie podobnie - wybrałem inną drogę, też trudno powiedzieć, czy to był właściwy szlak, może początkowo. Jak ktoś narzeka na oznakowanie szlaków w PL, to w UK po prostu może zapomnieć, że jakiekolwiek oznakowanie istnieje.

Today

@antekwpodrozy ja niestety nie posiadam dobrego balansu i chodzenie po wąskim u mnie odpada. Dlatego nie wchodzę w ogóle na takie szlaki byłam na Snowdon w poniedziałek jak był pogrzeb Elżbiety 2. W weekend ciężko ten parking zarezerwować bo jest obłożenie na 2-3 tygodnie do przodu

Zaloguj się aby komentować

«Poznanie błędu jest początkiem wyzwolenia się z niego». Wybornie, moim zdaniem, powiedział to Epikur. Kto bowiem nie wie, że popełnia błędy, nie może chcieć poprawy.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
#stoicyzm
d2fd4ad2-1de8-491f-9bcf-9c0da3ebf004
pol-scot

@splash545 niestety niektórzy myślą, że są nieomylni i do błędu nigdy się nie przyznają...

moll

@splash545 raczej "może być". Można wiedzieć, że robi się źle i nadal to robić

CzosnkowySmok

@moll czasem lepiej nie wiedzieć

moll

@CzosnkowySmok kiedy na przykład?

JakTamCoTam

To stoickie podejście wydaje się być rozsądne. Gdzie jest haczyk. Trzeba być bogaty?

splash545

@JakTamCoTam 

Nie trzeba. Podstawą stoicyzmu jest podział na rzeczy zależne i niezależne. Skupienie się na rzeczach zależnych od Ciebie a są to Twoje myśli, przekonania, wewnętrzna narracja, ogólnie rozwój wewnętrzny. Szukanie szczęścia, harmonii w sobie bez względu na to co się dzieje, w każdych okolicznościach. Uznanie rzeczy niezależnych jako obojętne a jest to między innymi bogactwo.

Stoicy nie nakazują ascetycznego życia, żeby się tego bogactwa wyrzekać. Uznają, że jest to rzecz dogodna, godna wyboru i jeśli się uda ją mieć to jak najbardziej można korzystać lecz na pewno nie należy się skupiać na dążeniu do bogactwa i uznawać je za coś koniecznego do szczęścia. W pierwszej kolejności idzie zawsze rozwój wewnętrzny. Stoicy uczą, żeby akceptować swój los i czy będziesz bogaty, czy biedny to zawsze możesz to szczęście odnaleźć w sobie bo wszystko jest kwestią podejścia.

Bo gdy masz gorszy okres w życiu i np masz kiepską sytuację finansową stoickie podejście będzie polegało na tym, żebyś tego nie osądzał jako coś złego tylko potraktował tę sytuację jako szansę do treningu swojej woli, możesz się uczyć cieszyć z małych rzeczy, takich których nikt Ci nie odbierze jak spacer, dobra książka.

Bo też nigdy nie wiesz czy dana sytuacja, którą teraz oceniasz jako złą czy nie zadziała na Twoją korzyść w przyszłości.


Ktoś może stwierdzić, że jeśli zajmie się takimi rzeczami jak ja, podobnie jak ja nie będzie miał majątku, srebrnej zastawy ani pięknych zwierząt. W odpowiedzi na te słowa wystarczy przypuszczalnie powiedzieć, że nie potrzebuje tych rzeczy.

Jeśli jednak posiadasz wiele rzeczy, wciąż potrzebujesz czegoś jeszcze: niezależnie od tego, czy jest to zgodne z twoim wyborem, jesteś biedniejszy ode mnie. "Czego zatem potrzebuję?". Tego, czego nie masz - stanowczości, umysłu pozostającego w zgodzie z naturą oraz wolności od niepokoju.


Epiktet, Diatryby


Tu masz cytat od Epikteta, który w swoim czasie pewnie i był majętny bo przychodzili do niego na naukę bogaci Rzymianie. Ale miał też okresy w życiu kiedy był niewolnikiem, kiedy był wygnany i kiedy nie miał nic i w każdej z tych sytuacji był stoikiem i potrafił się odnaleźć i nie potrzebował bogactwa, żeby być stoikiem.


A gdzie jest haczyk? Trzeba dać coś od siebie i naprawdę skupić się na tym rozwoju wewnętrznym. Poświęcić na to trochę czasu, być systematycznym i codziennie wdrażać w życie stoickie podejście i techniki. Nie zrażać się początkowymi niepowodzeniami. Czytać stoickie teksty, pisać swój dziennik i zastanawiać się nad sobą i tym co przydarza Ci się w życiu. Żyć rozumnie, mieć jakiś cel i iść tam gdzie się chce a nie gdzie życie poniesie. Jakby nie patrzeć to wszystko wymaga wysiłku i nie każdemu się chce. Nie wystarczy przeczytać sobie cytat od czasu do czasu

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W poniedziałkowym #piechurwedruje Gorcowy klasyk. Zapraszam i zachęcam do obserwowania tagu
---------
Szczyty: Turbacz, Kiczora (Gorce)
Data: 11 listopada 2021 (czwartek)
Staty: 17km, 6h25, 790m przewyżyszeń

Święto Niepodległości zapowiadało się idealnie pod względem pogody, także oczywiście zacząłem myśleć o wyskoczeniu gdzieś na szlak. Na całe szczęście moja mama ofiarowała swoją pomoc w opiece nad Myszą, dzięki czemu nadarzyła się okazja aby pójść razem z żoną. Dołączyła do nas również koleżanka, z którą poprzedniego miesiąca byłem na Pilsku.

Naszym celem stał się Turbacz, ze względu na przynależność do #koronagorpolski , do której dziewczyny potrzebowały pieczątek. Jako, że jest to jeden ze szczytów, na którym byłem już sporo razy i trochę mi się znudził, poszukałem trasy, którą jeszcze nie wchodziłem. W ten sposób o godzinie 8 znaleźliśmy się na osiedlu Zarębek Niżni w miejscowości Łopuszna, skąd niebieskim szlakiem mieliśmy dojść do schroniska.

Poranek był dość chłodny, więc naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w kurtkach i czapkach. Początek trasy prowadził asfaltową drogą, po czym skręcał w las, gdzie nachylenie zwiększało się momentalnie. Trochę zasapani doszliśmy do osiedla Zarębek Wyżni, skąd kontynuowaliśmy marsz. Koleżanka trzymała się z przodu i w pewnym momencie w ogóle znikła nam z oczu, natomiast ja towarzyszyłem żonie, która kondycyjnie była gorzej przygotowana.

Niebieski szlak, którym wchodziliśmy, nie zachwycił mnie za bardzo, ale może była to wina pory roku. Las wyglądał ponuro, liście już dawno opadły i gniły na ściółce, a łyse gałęzie wyglądały smutno. Dodatkowo droga była bardzo błotnista, więc na podeszwie mieliśmy po 2 centymetry dodatkowej, niechcianej warstwy. Z plusów: zrobiło się na prawdę ciepło, więc kurtki i czapki wylądowały w plecakach.

Doszliśmy do Bukowiny Waksmundzkiej, z której nareszcie można było zobaczyć Tatry. Od razu zrobiło się ładniej. Jak to w Gorcach, na trasie było jeszcze kilka innych polan, z których rozpościerał się fajny widok na bliskie i odległe szczyty, dzięki czemu marsz był przyjemny. Minęliśmy krzyż poświęcony partyzantom, pod którym znajdowało się kilka zniczy, a obok na proporcach wisiały biało czerwone flagi. Do schroniska został już tylko kawałek i wkrótce się przy nim znaleźliśmy.

Gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg, który padał niewiadomo kiedy. Błotnistą ścieżką poszliśmy w końcu zdobyć szczyt, przy którym czekała na nas koleżanka. Na Turbaczu zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie pod obeliskiem, po czym usiedliśmy na chwilę na ławeczce rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Chwilę później poszliśmy do schroniska, w którym dziewczyny przybiły pieczątki do książeczek, a później zrobiliśmy przerwę na bułę i herbatę.

Powrót zaplanowałem czerwonym szlakiem, którym udaliśmy się po uzupełnieniu zapasów energii. Idąc przez Halę Długą przez spory kawał czasu mogliśmy podziwiać Tatry, które jak zawsze kusiły swoją pozorną bliskością. Rozpoczęliśmy ostatni odcinek, który prowadził pod górę, wchodząc na znajdującą się na szlaku Kiczorę. Na drodze w niektórych momentach był zrobiony trakt z drewnianych desek, z których część była już mocno spruchniała. Las był ładny, choć widać w nim było placki uschniętych drzew.

Na Kiczorze znowu zrobiliśmy krótki postój, bo było przyjemnie. Następnie zaczęliśmy schodzić w stronę polany Rąbaniska, skąd mieliśmy odbić na czarny szlak. Droga szła przez inne polany, także ładnych widoków s dalszym ciągu nie brakowało: można było dostrzec m.in. błyszczące słońcem jezioro Czorsztyńskie. Mi natomiast udało się wypatrzeć dzięcioła, co zawsze powoduje u mnie radość.

Czarny szlak prowadził początkowo pięknym lasem, który w promieniach słońca nie był już taki smutny, a opadłe liście tworzyły cudowny pomarańczowy dywan. Po jakimś czasie przestałem jednak na to zwracać uwagę, bo znowu zrobiło się błotniście, ślisko, a kolana zaczęły mi dokuczać. Gdzieś przy polanie Chłapkowej zanurzyliśmy jeszcze z żoną stopy w lodowatym potoku i wkrótce potem dotarliśmy do auta.

Wypad był fajny, ale uważam, że są ciekawsze podejścia na Turbacz. To było po prostu ok. Może inną porą roku spodobałoby mi się bardziej, kto wie - trzeba to będzie przetestować.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #gorce
d6db21b6-271a-442d-89e6-b6271ff4d562
ee70dc82-4205-41ac-bc87-1e44bd675bd4
3b4fc233-df4d-499b-a11c-d5283edf64e6
e11998de-76f8-4ba2-bb6f-0fc2a0ad5f52
e351e0c6-716f-4d56-822b-e4c45a63418a
Mara

@Piechur uważam, że są ciekawsze podejścia na Turbacz


Które są ciekawsze?

Piechur

@Mara Mi osobiście bardziej podobała się trasa z Przełęczy Knurowskiej przez Kiczorę, albo niebieskim z Koninek. Czerwony z Rabki też fajny, tylko długi. Z Obidowej wchodziłem w nocy, więc nie wiem jak się prezentuje w dzień.

Mara

@Piechur o właśnie, myślałam o wynajęciu czegoś w Koninkach i połażeniu po Gorcach przez kilka dni. Myślisz, że to dobry punkt wypadowy, żeby nie trzeba było się ruszać samochodem, tylko wyjść rano na wycieczkę, bez powtarzania tych samych tras?

Zaloguj się aby komentować

Pierwsza wyprawa solo z Robaczkiem

#piechurnatrasie

#gory #wycieczka
94f43bd7-0a3a-4ae4-833f-e014cf5a6de6
3t3r

@Piechur taki wypad solo z robaczkiem to ciekawe doswiadczenie, ja ze swoja bylem na Catbells Teraz juz w miare sama smiga

Moody

@Piechur no proszę, Diableski Kamień moje rejony

Piechur

@Moody Bardzo urokliwy las przy tym żółtym szlaku

Zaloguj się aby komentować

Takie ciekawe miejsce znalazłem podróżując palcem po Google Maps: most nad kanałem nad torami.
Three Bridges on Windmill Lane in Hanwell actually only consists of two bridges: a road bridge and an aqueduct conveying the Grand Junction Canal. The railway part of the trio sits more than 30ft below road level, on solid ground — constructed that way in the 1850s to avoid obscuring views of Osterley Park to the south (something the M4 now does instead).
https://londonist.com/london/features/three-bridges-windmill-lane-hanwell-southall-brunel
https://maps.app.goo.gl/icpdjnZtbtQ96AFt6

#ciekawostki #palcempogooglemaps
812da1fb-d4a6-4484-aaed-dd83311f73e8
34fc31a9-028a-4950-9c7e-909e8c7f14ad
tosiu

@vrkr musiałem chwile się zastanowić co tu sie dzieje

FoxtrotLima

@vrkr ciekawe znalezisko.

A co powiesz o windzie dla statków?

4a3cc945-f14f-4f19-a07c-a966904e9bbe
swrscyk

Cudze chwalicie itd. Jedyne miejsce w Polsce gdzie most kolejowy i drogowy krzyżują się nad rzeką xD https://maps.app.goo.gl/wDJxWynembTjXB3T9

Zaloguj się aby komentować

Chciwość wyklucza jakąkolwiek wdzięczność. Nieumiarkowanych bowiem roszczeń nie zaspokoją nigdy żadne dary, i tym więcej pożądamy, im otrzymaliśmy więcej; chciwość, zgromadziwszy już wielkie stosy bogactw, staje się coraz bardziej nienasycona, podobnie jak nieskończenie rośnie gwałtowność płomienia, im większe jest źródło ognia. Tak samo ambicja nie pozwala człowiekowi zadowolić się taką miarą zaszczytów, jaka niegdyś była dla niego jedynie przedmiotem zuchwałych pragnień.

Seneka, O dobrodziejstwach
#stoicyzm
fdd834e1-e86f-4e2e-8ca4-13915eff3d02
JakTamCoTam

@splash545 trzeba umieć powiedzieć „stop” w odpowiednim momencie.

Zaloguj się aby komentować

Cóż bowiem wstrętniejszego, niż jeśli kto oblicza, za ile opłaci się być uczciwym człowiekiem (...)

Seneka, O dobrodziejstwach
#stoicyzm
79a2c385-a177-4515-bdcd-0336b0b1f6a4
LondoMollari

@splash545 Każdy oblicza, tylko w tym obliczeniu nie musi chodzić o zysk materialny czy nawet jakikolwiek inny namacalny.


Nawet jeśli o naszym dobrym uczynku nikt nie będzie wiedział, to sam fakt, że poczujemy się ze sobą lepiej wskutek dobrego uczynku, też jest dla nas zyskiem.

Zaloguj się aby komentować

Nas to popycha ślepa pożądliwość ku temu, co szkodzi, a na pewno nigdy nie nasyci; nas, którym jeśliby mogło coś wystarczyć, to byłoby wystarczyło;
którzy nie zastanawiamy się zgoła, jak błogo jest niczego nie pożądać, jak wspaniale jest czuć się nasyconym i nie zależeć od zmiennego losu. Niekiedy więc przypomnij sobie, Lucyliuszu, jak wiele osiągnąłeś.
A kiedy zobaczysz, ilu cię wyprzedziło, uświadom sobie, ilu kroczy za tobą. Jeśli chcesz wzbudzić w sobie wdzięczność dla bogów i dla swojej duszy, pomyśl, jak wielu już prześcignąłeś. Zresztą, co ci zależy na drugich? Prześcignąłeś siebie samego.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
#stoicyzm
abf4c33b-3673-4bfc-80da-555e02b0591d
tmg

Tyle już cycatów z tych listów moralnych widziałem, że aż z ciekawości looknąłem kimże był ów Gejusz Lucyliusz ... byście nie musieli sami sprawdzać to informuję że rzymskim poetą był. Nie dziękujcie

conradowl

@tmg nie dziękuję zatem

Zaloguj się aby komentować

Otóż takich rzeczy, które nas tylko przestraszają, jest więcej, Lucyliuszu, niźli takich, które istotnie uciskają;
i częściej trapimy się urojeniem aniżeli czymś rzeczywistym.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
#stoicyzm
7b8c80d2-8b4e-4a77-894d-c8dbc4cb73e6
DiscoKhan

@splash545 jak kurna się tutaj pytam dlaczego jak ktoś telefonem hałasuje to nikt nie zwraca uwagi, a najczęstszy powód, że ktoś za to może nożem dźgnąć xD


Normalnie życie na krawędzi, nie policzę ile razy to robiłem, medal hardkora mi się należy xDD

splash545

@DiscoKhan xd ja nie wiem czy tam medal od razu ale dyplom to powinien Ci ktoś wydrukować

DiscoKhan

@splash545 ja to bym wolał żeby innym czasem się po prostu chciało dupę pofatygować w takich błachych w sumie sprawach, ech.... xd

Zaloguj się aby komentować

#nostalgia
Ehh.. ale to był fajny odtwarzacz MP3, spisywał się bardzo fajnie do umilania czasu spędzonego w busie na dojazdach do szkoły, na studia. Działa u mnie do tej pory ale już obudowa sparciała i aku można by było wymienić na świeży. 15 lat temu oferował:
-8 GB pamięci na muzyczkę + możliwość dołożenia 16 GB w slot micro SD
-działał oczywiście jako pendrive (w gimnazjum-liceum to był zajebisty bajer, tylko mus było kabelek ze sobą mieć)
-70 godzin muzyczki na jednym ładowaniu (ale to pewnie przy świeżym aku na 50% głośności)
-prosty, kontrastowy wyświetlacz OLED
-Radio FM
-Dyktafon
-TRANSMITER FM - bardzo ciekawy bajer, do starszego radia / auta bez AUX czy innego blutut - można było muzyczkę swoją puszczać po FM
-Czytnik TXT xD
-oczywiście equalizery, SRSy, true bassy, playlisty, albumy i inne mumbo-jumbo
-nawet tekst piosenki mógł wyświetlać - tylko formaty plików do tekstów były raczej rzadko używane i kończyło się na tym, że samemu trzeba było taki pliczek przygotować.

Jak komuś się wala po szufladzie PENTAGRAM VANQUISH VOLT wersja 8 GB - niech da znać, z chęcią odkupię bo jak ten co mam mi padnie to wtedy smutek tylko pozostanie..
3fdbbdae-f8e2-4b18-9c8a-63e799e5d280
szponovic

@Dalmierz_Ploza 

Miałem i pamiętam że transmiter był dość słaby. Przy radiu się jeszcze sprawdzał, ale do auta był za słaby i ciągle trzeszczało przy odtwarzaniu muzyki.

irbis9

Gdzieś tam walą mi się iriver t10 i sony nw-a3000

t0mek

@Dalmierz_Ploza przypomniałeś mi mój telefon Sony Ericsson, który miał bardzo dobry, rozbudowany odtwarzacz muzyki, z equalizerem, miał kompozytor muzyki, (skomponowany kawałek można było użyć np. jako dzwonek), kartę pamięci dostępną jednym prostym ruchem w obudowie (można było wyjąć, włożyć do gniazda w kompie, kopiuj-wklej empetruchy z chomikuj.pl i z powrotem do telefonu - i od razu słuchać. Jakie to proste było.). Karta jak to karta, można było zapisać na niej wszystko jak na pendrive, albo przez czytnik kart, albo bezpośrednio z kompa. Wszystkie pliki widoczne, wszystko proste, użyteczne, niepotrzebujące dodatkowych aplikacji, poszukiwań, nieobciążające pamięci i baterii...i komu to przeszkadzało....

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje Znowu Mogielica? Znowu. W komentarzu więcej zdjęć - zachęcam do oglądania
---------
Szczyt: Mogielica (Beskid Wyspowy)
Data: 6/7 lutego 2023 (poniedziałek/wtorek)
Staty: 12.5km, 6h45, 600m przewyżyszeń

Czasem człowieka najdzie uporczywa myśl, która mimo starań nie chce odpuścić. Na początku lutego tą myślą była dla mnie nocna eskapada na Mogielicę. Według prognoz temperatura w tamtym czasie miała wynosić poniżej -10°C, śniegu również miało być sporo, zachmurzenie małe, także warunki wydawały się idealne. Szybki telefon do taty i już miałem ochotnika na wspólne wyjście.

Na parking w Gryblówce dojechaliśmy o 20. Okolicę pokrywała gruba warstwa śniegu, także nasze twarze od razu rozpromieniły się w uśmiechu. Wysiedliśmy z ciepłego samochodu i momentalnie zaatakował nas mróz. Szybko zaczęliśmy pakowanie, ubieranie stuptutów i mocowanie do plecaków rakiet śnieżnych, które tata tego samego dnia wypożyczył. Wszystko to trwało ledwie 10 minut, ale wystarczyło, żeby zimno stało się nieznośnie dotkliwe: dłonie zaczęły grabieć i szczypać, chłód ogarniał całe ciało. Nie było na co czekać - ruszyliśmy w drogę.

Udaliśmy się niebieskim szlakiem, który prowadził stromym zboczem, na którym stało kilka domów. Ten krótki, ale męczący odcinek, zapowiadał jak miała wyglądać reszta drogi: śniegu było po kolana, szło się ciężko, ale dzięki temu krew zaczęła sprawniej krążyć po organiźmie i niebawem znów poczułem w dłoniach ciepło.

Weszliśmy w końcu w las, w którym warunki nie były lepsze. Za to widoki... Księżyc świecił intensywnie rozświetlając drobinki lodu pokrywające grubą warstwę śniegu, sprawiając, że skrzył się on jak gdyby na jego powierzchni rozsypane były niezliczone ilości małych brylancików. Niesamowity widok.

Doszliśmy do polanki, z której końca mogliśmy podziwiać dalej ten wspaniały zimowy pejzaż. Następnie ruszyliśmy dalej, powoli przedzierając się przez zaspy. Nachylenie nie było wielkie, jednak warunki na trasie bardzo nas spowalniały. W końcu, po sporym kawałku, stwierdziliśmy, że warto założyć rakiety. Ciężko opisać jak zwiększył się komfort chodzenia, gdy to zrobiliśmy: nie zapadaliśmy się już tak bardzo, a dzięki szerokiej podstawie kwestia wyciągania nóg ze śniegu odeszła w zapomnienie. Mam nadzieję, że uda mi się wrzucić film w komentarzu, który to pokaże.

Dzięki rakietom nasze tempo nieznacznie wzrosło i w końcu doszliśmy do przełęczy pod Małym Krzystonowem. Od tamtego miejsca druga była już ubita pod trasy narciarskie. Spróbowałem zdjąć rakiety, ale buty przebijały wierzchnią warstwę lodu i zapadały w znajdujący się pod spodem śnieg, co utrudniało chodzenie. Założyłem je więc ponownie i ruszyliśmy dalej.

Księżyc cały czas lśnił na niebie, a wokół niego lśniły gwiazdy, widoczne na ciemnym niebie jak na dłoni. Przeszliśmy przez małą polanę, która migotała wesoło kryształkami lodu. Tuż za nią teren zaczął wznosić się bardziej pod górę, ale nie odczuliśmy tego znacząco dzięki temu, że droga była twarda. Niebawem weszliśmy na Polanę Stumorgową, na końcu której widać było nasz cel: przykryty chmurą szczyt Mogielicy. Klimat był nierealny.

Przed końcowym podejściem znajdowała się wiata z ławą, więc postanowiliśmy zatrzymać się przy niej na chwilę w drodze powrotnej. Zaczęliśmy wspinaczkę, która była bardzo męcząca: było stromo, a śniegu znowu było po kolana. Udało się nam jednak dotrzeć pod wieżę, która w tamtych warunkach wyglądała jak wyjęta z jakiejś powieści fantastycznej. Ostrożnie weszliśmy na górę po jej oblodzonych stopniach. Oczywiście nie liczyliśmy na żadne widoki, jednak sama wieża, obrośnięta lodem, kusiła swoim wyglądem, przynoszącym skojarzenia z kopalnią soli.

Po zejściu postanowiłem spróbować przybić pieczątkę do #diadempolskichgor , a że mróz był bezlitosny, umówiliśmy się z tatą, że zejdzie już do wiaty i odpali kuchenkę, aby przygotować kawę. Z przybijania pieczątki nic nie wyszło: co prawda tusz był, jednak gąbka zamarzła, więc stempel nie został odpowiednio odsądzony i zamiast ładnego rysunku wyszła ogromna plama. Straciłem na tej zabawie zbyt dużo czasu i powoli przestałem czuć palce, więc zabrałem bety i zszedłem do umówionego miejsca. Taty jednak tam nie było.

Od razu domyśliłem się, co się stało - schodząc tata nie odbił w prawo na niebieski szlak, tylko poszedł na wprost żółto-zielonym. Ręce drżały mi już z zimna i ledwo udało mi się wykręcić do niego numer. Na szczęście odebrał i potwierdził, że źle idzie i musi zwrócić. Wyciągnąłem z plecaka koc termiczny, owinąłem się nim jak się dało i czekałem. Było wręcz okrutnie, a ja miałem na sobie bieliznę termoaktywną, podkoszulek, cienki sweter i cienką kurtkę - odpowiedni ubiór do wędrówki, beznadziejny przy długich postojach.

Tata w końcu dotarł, ale zrezygnowaliśmy z robienia kawy, zamiast której rozgrzaliśmy się herbatą z termosa, po czym udaliśmy się w drogę powrotną. Część trasy mieliśmy schodzić czerwoną ścieżką dydaktyczną, która odbijała od żółtego szlaku z polany Stumorgowej. Żadnej ścieżki jednak nie było, bo wszystko przysypane było grubą warstwą śniegu. Kolejny raz dziękowaliśmy za cud w postaci rakiet śnieżnych; nie wiem, jak poradzilibyśmy sobie bez nich.

Schodzenie było już samą przyjemnością. Las wyglądał obłędnie, co chwila widzieliśmy bałwanki stworzone z obsypanych białym puchem niskich drzewek, gałęzie wysokich uginały się natomiast tworząc jak gdyby bramy. W pewnym momencie zeszliśmy ze znakowanej ścieżki i skręciliśmy w jedną z oznaczonych na mapach dróżek. Chyba byliśmy pierwszymi osobami, które szły nią od długiego czasu, bo nie było na niej widać żadnych śladów. Rakiety sprawowały się perfekcyjnie, ułatwiając marsz i dając sporo radości.

Wkrótce doszliśmy do utwardzonej już drogi biegnącej wzdłuż Mogielicznego Potoku, którą też trafiliśmy na parking, gdzie czekał na nas oblodzony, gotowy do skrobania samochód. I teraz podsumowanie: według map ta trasa miała nam zająć 3h50, co w latem zajęłoby pewnie 3h. W ciężkich zimowych warunkach trwała jednak 6h45 i to z odpowiednim sprzętem (kijki, rakiety). Wybierając się w góry zimą trzeba mieć zawsze na uwadze, że planowana droga zajmie dłużej, niż może być to pokazywane na mapach turystycznych. Dobrze dobrany sprzęt oraz kondycja to podstawa, żeby taka wycieczka zakończyła się sukcesem.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #wycieczka #zima #fotografia #beskidwyspowy #noc
8010fe9e-1679-4adc-8e21-550fe2815424
03dccce1-1c16-4bea-84ce-35301e66dad7
bdac6a8a-f244-4d06-8fa1-c1a0c3f13038
0843650d-3d77-4daf-ae04-cb7fefb22567
c5fc15d9-2cf9-4101-94dd-217105cbbb50
Piechur

Tutaj tata pokazuje kijkami grubość pokrywy śnieżnej.


https://streamable.com/3jikky

moderacja_sie_nie_myje

@Piechur Fajny trip. W plecakach to coście nosili? Jedzonko jakieś? Czy to atrapa żeby wygląało na poważne wyjście w góry jak w paście?

Piechur

@moderacja_sie_nie_myje Tata miał w swoim prowiant i chyba pół szafy na wszelki wypadek. Ja zwykle chodzę z 20l plecakiem, mieści się w nim wszystko, czego potrzebuję.

Felonious_Gru

@Piechur tym razem nie dam się nabrać

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj święto Pracy więc pracowałem w ogrodzie. Dziś święto Flagi więc się oflagowałem i w góry. Nie będę Żony jak jakiś Łoś się słuchał. Rysianka na krechę i z powrotem szybciutko bo tunele się same nie przekopią. Hop, hop, hop, hop....!
81507cf9-eeb7-4be0-ab53-cf69030467ae
013fb5bf-b34e-4c11-832c-c4bf9f46239f
f0c0e345-c7da-4e3b-af56-35d258b7e112
fe760f04-767e-434e-a9cb-3edc014014cb
af84a360-e4ab-4aa5-ad03-e0a6f087d264

Zaloguj się aby komentować

Szanowni Państwo,
majówka powoli dobiega końca. Z jakimi refleksjami powinniśmy z niej wrócić?

Turystyka rzekłbym elementarna

Majówka to dla wielu z nas czas wyjazdów, ale często wyjazdów niedalekich. Grille i działeczki, Polska bliska i powiatowa, ta, której często nie umiemy docenić na co dzień.

Ci z Państwa, którzy śledzą moje social media (polecam! Facebook i LinkedIn), wiedzą, że od jakiegoś czasu (mówiąc wprost: od pandemii) staram się być pasjonatem outdooru. W szczególności zaś, długich wycieczek pieszych odbywanych blisko, w Polsce, z reguły nie dalej niż godzinę drogi od domu. Majówkę tegoroczną zaplanowaliśmy trochę inaczej, ale idealnym wzorem-konspektem tych wypraw jest majówka równo sprzed roku. Zrobiliśmy wtedy okrągłe 40 kilometrów po lasach między Płockiem a Włocławkiem.

O wspaniałości takich wypraw regularnie piszę i opowiadam (linki niżej!), a dzisiaj chciałbym skupić się na jednym tylko aspekcie. Tym mianowicie, że to właśnie Płock i Włocławek, a nie żadne Himalaje, czy inne Malediwy. Turystyka rzekłbym elementarna, realizowana w sąsiednim województwie. Głęboka prostota, ograniczenie warunków wstępnych do absolutnego minimum.

I nie muszę chyba dodawać, że taka wyprawa jest radykalnie tańsza i prostsza w organizacji (pozdrowienia dla innych rodziców kilkulatków!) niż cokolwiek dalszego. A jest równie korzystna dla duszy! Dwa dni w majowych lasach doskonale strzepują z duszy smutek życia miejskiego. Kontakt z naturą, zielenią, zdrowe zmęczenie pod niebieskim niebem — to jest antidotum na połowę naszych cywilizacyjnych chandr.

Zacząć patrzeć

Cywilizacja wpędziła siebie i nas w półślepy zaułek. Media społecznościowe i klasyczne, przemysł turystyczny i w ogóle kultura w której żyjemy, wmawiają nam, że jedyne wyjazdy, które prawdziwie się liczą, jedyne, o których warto mówić, i jedyne, które są „na serio”, to te na dalekie kontynenty i nad południowe morza. I to jest oczywiście nieprawda, błąd, pomyłka. Bolesna tak dla portfela, jak i głowy. Nie mówiąc już o śladzie węglowym z dalekobieżnych odrzutowców.

Trzeba się otworzyć na minipodróże i nanowyprawy, na wyjazdy w miejsca bliskie, a nieoczywiste. Paradoksalnie pomogła tu pandemia, która niejedno nam kazała przemyśleć. Wiele się o tym mówiło pierwszym latem covidowym, w 2020 roku. Przyzwyczaiwszy się już do otwartych granic i tanich lotów musieliśmy na nowo się uczyć podróży bliskich, krajowych i swojskich.

Tej postawy warto się trzymać, nie tylko w covidzie. Tak jest taniej, prościej, ekologiczniej i poniekąd uczciwiej. Bowiem to, co bliskie, małe i pozornie niepozorne, jest nie mniej wspaniałe i ciekawe niż to, co dalekie i odległe. Świat jest pełen świateł i tajemnic, które mamy tuż pod nosem — trzeba tylko umieć je dostrzec. To dostrzeganie nie jest zaś żadną wielką sztuką: trzeba po prostu zacząć patrzeć.

Panteizmu naszego powszedniego

Tradycyjny stoicyzm jest filozofią panteistyczną. Mądre słowo, spieszę wyjaśnić. W przeciwieństwie do tradycyjnych religii, które lubią umieszczać Boga czy bogów gdzieś „poza światem”, w przeciwieństwie do ateizmu, który Boga w ogóle ze świata usuwa, panteizm to stanowisko, że boskość jest niejako „rozpuszczona” w świecie, że jest wszędzie obecna, tożsama ze światem. Wszędzie są te boskie iskry, wszędzie jest żywa materia, trzeba tylko ją umieć docenić.

O religijnych konotacjach stoicyzmu piszę Państwu rzadko, ale tę tradycję warto podkreślić, jest bowiem bardzo optymistyczna. Wynika z niej bowiem, że każde miejsce i każda sytuacja, każda rola w życiu i każdy zawód, każda wreszcie okolica, bliższa lub dalsza, mogą być dla nas równie dobre. Nie trzeba rzucać wszystkiego i szukać sensu życia w Tybecie, bo ten sens jest wszędzie dostępny tak samo. Również pod Włocławkiem.

Małe i duże, czyli nic zamiast

Ale uwaga! Żeby realnie i długofalowo czerpać radość z małych rzeczy, trzeba zarazem pamiętać, że one nie mogą być „zamiast”. Trzeba zrobić ten krok myślowy: umieć cieszyć się tym, co małe, nie dlatego, że jest zamiast tego, co duże, ale cieszyć się tym tak po prostu. Trzymając się naszego przykładu: te lasy gostynińsko-włocławskie mają być fajne nie dlatego, że są chwilowym zastępstwem wyprawy do puszczy amazońskiej, którą kiedyś zrobimy. One mają być fajne po prostu.

Na rzeczy wielkie zorientować się łatwo. Teraz chodzi o to, żeby nauczyć się orientować, zwracać się ku każdej rzeczy. Małej też. To jest właśnie ten ruch panteizmu: boskość jest wszędzie, trzeba ją tylko zobaczyć i wydobyć.

ze stoickim pozdrowieniem!

Piotr Stankiewicz, Newsletter
#stoicyzm
ten_kapuczino

Trochę się przypieprzę, jak jakiś frustrat, bo generalnie zgadzam się z kierunkiem myślenia Stankiewicza i stoicyzmem w ogóle, ale jest coś takiego w stylu wykładania zasad stoickich przez Stankiewicza, co odpycha... Jakieś takie poczucie zmęczenia (a może udręki) wykonywaniem zasad, które wylewa się z tych porad. Często jak widzę jego fragment, to mam wrażenie, jakby to był wycinek z jakiegoś kazania od księdza z ambony. Nie do końca wiem, z czego to wynika, ale może z tego schematu - jak zrobisz X, to czego cię nagroda (~zbawienie od trosk, znalezienie sensu itp.). Jedyną przeszkodą w szczęściu jesteś ty sam, bo przecież lasy gostyńskie są na wyciągnięcie ręki. Inne praktyki stoickie tak sam oczywiste i proste - tylko MUSISZ (w tym słowie chyba leży pies pogrzebany) sam chcieć.

splash545

@ten_kapuczino Nie wiem, ja tam nie mam takich odczuć i lubię go słuchać i czytać ¯\_(ツ)_/¯

tmg

@ten_kapuczino wszystkie podkasty stoickie sa wybitnie usypiajace, tego sie po prostu nie da sluchac. A juz najgorszy jest "Ze stoickim spokojem" Tomasza Mazura. Stankiewicz ma wybitny talent pisarski, portafi krotko i precyzyjnie przelewac na papier swoje mysli. W zasadzie po "Sztuce zycia wg stoikow" to nie spodziewam sie czy wyjdzie cos lepszego. Wystarczy kupic, przeczytac i stosowac i 80% stoicyzmu ma sie obczajone.

tmg

@splash545 laczenie panteizmu ze stoicyzmem jest wg mnie zupelnie niepotrzebne. Stoicyzm to sztuka zycia a nie szukania boskosci w jakiejkolwiek postaci. Co wiecej, powstal on w opozycji do szukania szczescia i sensu w teizmie.

Statyczny_Stefek

@splash545 czyli gość pojechał do lasu pod Włocławkiem i stara się uzasadnić, jaka to wspaniała wycieczka, bo za granicę be?


Ale po co w ogóle jechał na majówkę do lasu? Mógł siedzieć w domu włożywszy nos w kwiatka albo chodzić codziennie do lasu opodal.

Zaloguj się aby komentować

#majowka schronisko Szwajcarka. Najstarsze schronisko w Polsce.
7c7c60b4-16a8-468f-83b7-309595b79597
kodyak

Przyszła laska do schorniska z kupa na głowie

Nikt jej nie poratuje nikt jej nic nie powie

Tylko się każdy gapi

Tylko się każdy gapi i nic…

Kamil_Zdun

Warto tylko uważać gdzie się tam zostawia auto, miejscowi okradają to co w srodku (+stłuczoną szyba), ew kradną/dziurawia koła

Filip

@Kamil_Zdun coz to za kulturalny zakątek?

Kamil_Zdun

W zasadzie to wszystkie wioski okolicy sokolików i rudaw janowickich

lagun

Mnie nikt z niczego nie okradł 😃

Zaloguj się aby komentować

Następna