#gazetawyborcza

0
38
Minister Bartłomiej Sienkiewicz odwołał dziś prof. zw. Jana Żaryna z funkcji dyrektora Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej..., a powołał na to miejsce prof. SWPS Adama Leszczyńskiego.

Janowi Żarynowi, historykowi i politykowi Prawa i Sprawiedliwości zarzucano, poza przekrętami finansowymi, również brak obiektywizmu w dziedzinie prowadzenia badań naukowych. Fajnie, że za "odpolitycznienie tej instytucji" odpowiadać będzie teraz profesor wcale nie lewackiej uczelni, współpracownik także wcale nie lewackiej Gazety Wyborczej, Oko.press oraz Krytyki Politycznej. Na ten nowy obiektywizm wszyscy czekaliśmy #bekazpo #bekazpisu #polityka #gazetawyborcza #krytykapolityczna #janzaryn #adamleszczynski #swps #bekazlewactwa #lewackalogika
Miedzyzdroje2005

@Cybulion - jak już do mnie coś piszesz, to mnie odblokuj, żebym to widział

wombatDaiquiri

@Miedzyzdroje2005 za idmn.pl;


Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej

im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego

państwowa instytucja kultury powołana 17 lutego 2020 r. przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego. Instytut w swojej działalności koncentruje się na ochronie, kultywowaniu, badaniu oraz prezentowaniu myśli narodowej i chrześcijańsko-demokratycznej.


Kogo Ty chcesz apolitycznego wsadzić do zarządzania organizacją z tak zdefiniowanym i nacechowanym politycznie celem? Ja osobiście nie rozumiem czemu służy istnienie tego instytutu.

libertarianin

SWPS to lewacka uczelnia? A czemu? Myślałem że każda nauka jest lewacka

Zaloguj się aby komentować

Po śniadaniu, które jak wiadomo w #berlin kończy się około 17, można od razu iść na melo. Pola Dwurnik, berlinka z wyboru, w innym felietonie opisała jak bawią się w najlepszych berlińskich klubach. Drugi felieton jest jeszcze bardziej memiczny od tekstu o śniadaniach xD

Noc w Monarch - [POLA DWURNIK Z BERLINA]

Jestem niedopieszczona, niedoedukowana, niewypromowana i niespokojna i nie ma sensu udawać, że jest inaczej, wracać do domu, zamykać czerwonych butów w szafce i walić głową w komputer. Należy wreszcie ucieszyć się berlińską nocą i z pokorą przyjąć jej gorącą cielesność.

Jest początek lata 2010 roku, czerwiec, wczesny, radosny upał. Siedzę w pracowni i nie mam ochoty wychodzić, ale trójka znajomych od godziny uparcie dobija się do mojego telefonu. No, chodź. Chodź z nami w czarną, dziką noc. Tak ich lubię, ich bezwstydne spojrzenia, surrealistyczne poczucie humoru, błyszczące czubki nosów. Dzwonią i dzwonią, gdzie będziesz tam siedziała w swojej złotej pracowni, zejdź z tronu w mrok, do tłumu, bliżej ciała.

Mają rację, zaczynam myśleć i po chwili wsiadam w U1, które furkocząc i sapiąc niechętnie przewozi mnie z pachnącego Rolexem Charlottenburga do ociekającej moczem stacji Kottbusser Tor. W samo knajpiane centrum Kreuzbergu. Joasia, Roman i Tomek stoją pod sklepem Kaiser's i kręcą się niecierpliwie, gotowi odpalić bombę. Żadnych złudzeń, emaliowych obrazków, miętowej gumy do żucia i cukrzonego soczku. Ma być ostro; papierosy, wódka, pot, krew i szałowy taniec do rana w jednym z obskurnych klubików na ostatnim piętrze przy wiadukcie metra.

Wiecie, trochę jestem nieprzygotowana, nie zjadłam kebabu, nie zrobiłam sobie makijażu, buty mam niewygodne i przesadnie strojne, zapomniałam kurtki. No co ty? Moim kompanom w to graj - poliamoryczna cholerna ich wspólnota - podają mi otwartą butelkę wina (w Berlinie można spożywać alkohol w przestrzeni publicznej) i cmokają na moje czerwone szpilki, które służą do siedzenia na krześle, i nie można w nich po prostu sobie odejść. Nie ma co, nie ucieknę, grzecznie podaję dziubek butelce, a potem Joasi, która kładzie na nim lepki błyszczyk, dobranockowo migoczący na ustach. Chłopaki kończą wino i wspinamy się po szkaradnej, szaro-burej klatce schodowej prosto w paszczę klubu Monarch. Spryciarze! Jest dopiero po dziesiątej, jeszcze nie płaci się za wjazd.

Za godzinę tę najohydniejszą klatkę schodową Berlina po brzegi wypełni kolejka złaknionych imprezy za dwa euro. Część z nich zrezygnuje i spróbuje sił w kolejce do bliźniaczej Palomy, w drugim skrzydle budynku. Wszyscy się nie dostaną, bo miejsca w obu klubach jest tylko na sto osób. Na razie w Monarch kilka grupek sączy drinki i wciąga papierosy. Palą wszyscy, od drzwi dym uderza nas w oczy jak piasek. Porozstawiane po kątach stalowe popielniczki świecą jak kły groźnych zwierząt. Głęboko wciągam powietrze. Spod nikotyny przebija zapach wczorajszej imprezy, która skończyła się kilka godzin temu. Wnętrze przewietrzono bryzą znad zakorkowanego ronda, które widać za oknem. Tak, jest już po mnie.

Jestem niedopieszczona, niedoedukowana, niewypromowana i niespokojna i nie ma sensu udawać, że jest inaczej, wracać do domu, zamykać czerwonych butów w szafce i walić głową w komputer. Należy wreszcie ucieszyć się berlińską nocą i z pokorą przyjąć jej gorącą cielesność. Zblazowany didżej z pokerową miną puszcza Dawida Bowie'ego, Roman stawia tequilę, Tomek zdejmuje bluzę. Ma na sobie podkoszulkę w granatowe paski, na której widok razem z Joasią lekko omdlewamy (już jestem trochę wstawiona). Roman na wszelki wypadek też zdejmuje, co ma na sobie, a pod spodem nie ma nic. Jestem więc w najseksowniejszym towarzystwie w stolicy. Ruszamy w taniec (w Monarch nie ma parkietu, tańczy się, gdzie się stoi), didżej udaje, że nie widzi, ale zaraz nastawia stary rock and roll i obraca winylową płytę jak ciasto na pizzę. Ma dobrą intuicję, to czwórka Polaków rozkręca mu imprezę, za chwilę nastawi Izabelę Trojanowską. Skąd on to wziął?

Ale nie dopchamy się już do niego, wokół urósł tłum, szyby zaszły parą, dym stanął w powietrzu jak weselna dekoracja z szarej waty. Odrzucam w kąt szpilki, porywa mnie czarnoskóry wysoki chłopak w białych spodniach, coś mówi, że jest z Tanzanii, ale nic nie słyszę, prawie uderza głową w dyskotekową kulę. Teraz rumiana dziewczyna z równą jak od linijki grzywką obraca się dookoła mnie jak bączek.

I znów Joasia, Tomek, Roman, niczym trójgłowy smok-ladaco, wiją się wokół lubieżnie. I jak to jest, że w berlińskich barach nigdy nie czeka się na swoją kolejkę, nie trzeba kusić zwitkiem banknotów i roztrącać innych łokciami, barman od razu do ciebie podchodzi? Mniejsza o to, jeśli kochasz Kraftwerk i Bowie'ego, szalej w mroku na Kreuzbergu, bo nie zapamiętasz samotnych godzin przed komputerem ani pancernej witryny na Charlottenburgu, za to żar rozkołysanej nocy zostanie ci w sercu jak oblana miodem gruszka; lepka i niesamowita, soczysta i krucha. O, już jej nie ma.

#pasta #heheszki #logikarozowychpaskow #gazetawyborcza
PaczamTylko

Większość zdań aż się prosi żeby wpisać do jakiegoś generatora obrazów AI

Zaloguj się aby komentować

Wpisy na tagu #pasta zainspirowały mnie do odświeżenia sobie i wrzucenia dla potomności kilku tekstów #gazetawyborcza którym, wbrew intencjom autorów, najbliżej do past, a nie felietonów publikowanych w poważnym dzienniku.

Jako, że jest jeszcze rano, to pewnie niektórzy jedzą teraz #sniadanie . A jak prawdziwe śniadanie, to tylko w #berlin

Pola Dwurnik - Śniadanie na Oranienstrasse, czyli czemu Pola wybiera Berlin.

Z Warszawy do Berlina przeprowadziłam się z kilkudziesięciu różnych powodów i każdemu z nich poświęcę jeden felieton. Od którego zacznę? Wiadomo. Ab ovo - od śniadania.

Bez niego nie umiem funkcjonować i nie mogłabym żyć w miejscu, w którym po przetańczonej lub przepracowanej nocy i przebudzeniu się w południe nigdzie nie można już zjeść śniadania. W stolicy Niemiec serwowanie tego posiłku w drugiej połowie dnia jest standardem, a w Bateau Ivre śniadanie podawane jest do godziny siedemnastej. Stricte berlińska, niedbale chybocząca się pod papierowymi lampionami knajpa o obdrapanych, jasnozielonych ścianach znajduje się w klubowo-barowym zagłębiu północnego Kreuzbergu - na rogu Heinrichplatz i kultowej Oranienstrasse, po której w 1987 roku chodziły anioły w "Niebie nad Berlinem" Wima Wendersa. Do Bateau nie wolno przynosić laptopów i nie działa wi-fi, ale pomimo tego prawie nigdy nie można znaleźć wolnego stolika.

Tak też było w duszne, majowe południe 2010 roku, gdy trafiłam tu zataczając się niczym rower bez koła, prosto z łóżka kolegi, który tej nocy okazał się moim kochankiem. Albo pseudokochankiem, bo miłość po dwóch butelkach wina jest raczej przedłużeniem alkoholowej euforii; mechanicznym, bezmyślnym i beznadziejnym. Oboje o tym wiedzieliśmy i czuliśmy się fatalnie, szarzy na twarzach i utykający na słabszą nogę.

Dochodziła pierwsza po południu. Zaczerwienionymi oczami próbowaliśmy wyświetlić sobie wolne miejsce, aż wreszcie padliśmy obok pary młodych Duńczyków, którzy uprzejmie oddali nam połowę solidnego, drewnianego stołu. Chwyciłam się jego krawędzi, żeby poczuć masywność drewna i urealnić własną obecność - stary trik zalecany przy napadach paniki. Przed Duńczykami dumnie prężyła się ogromna deska serów i pomyślałam, że dobre śniadanie odwróci nurt złych wydarzeń. Od śniadania zacznie się nowy, lepszy dzień. Będzie to musli z owocami i jogurtem, a towarzyszyć mu będzie prawdziwe, włoskie latte machiatto z gęstą, zwartą pianą. Mój pseudokochanek zamówił piwo (mnie na klin zabrakło śmiałości) oraz talerz wędlin (później powie, że przecież jest wegetarianinem i nie rozumie, dlaczego wcina mięso, gdy jest pijany lub ma kaca).

Wiedzieliśmy, co robimy. Wkrótce w czeluść naszego poimprezowego rozstroju wjechał lunapark - ogromny talerz kolorowych owoców, śmiejących się do nas szeroko znad białego jak śnieg jogurtu i chrupkiego musli oraz wesoło kręcąca się na nóżce okrągła taca zachwalająca błyszczące, różowe wędliny pachnące ziołami. Od razu zabłysły nam oczy i zapomnieliśmy o przeszłości, jak przystało na wprawnych członków konsumpcyjno-klubowej wspólnoty. Ananas, kiwi, winogrona, jabłka, granat, orzechy, szynka parmeńska, salami i płatki kukurydziane szczelnie wypełniały wszystkie opustoszałe w nas miejsca, niczym słodkie cukierki buzie zapłakanych dzieci. Łapczywie połykaliśmy dary śniadania i nie zauważyliśmy momentu, kiedy nieprzyzwoicie trzeźwa duńska para opuściła nasz stolik. Pozostawiła siedem lekko tylko nadkrojonych francuskich serów, jak siedem nie całkiem popełnionych grzechów. Spojrzeliśmy po sobie i bez cienia wątpliwości sięgnęliśmy po nie swoje dobra, podobnie jak noc wcześniej zgodnie wpadliśmy sobie w ramiona.

More is more, do złupionych serów zamówiliśmy wino i sałatę oraz kolejną kawę. W milczeniu i bezczasie pozwalaliśmy smakom panować po horyzont i dopiero kiedy poczuliśmy nagłą, obezwładniającą senność, zorientowaliśmy się, że minęło sześć godzin. Czym prędzej zapłaciliśmy i uciekliśmy do domu. Przez cały ten czas nikt nas nie pośpieszał, nie przynosił rachunku, nie proponował lanczu ani kolacji i nie pytał, czy mamy rezerwację na wieczór. W Berlinie długo się tańczy i długo się śpi, a po długiej nocy je się długie śniadanie.

#heheszki #logikarozowychpaskow
DiscoKhan

@AndzelaBomba opiniotwórcza gazeta, taa... Xd

8addace2-1482-4f65-9c42-ddabcbd49035

Zaloguj się aby komentować

Dzielą się spółki i spółeczki w tej Agorze. Jakaś nowa Wyborcza sp. z o.o. powstała. Nawet nie pamiętam, żebym kiedykolwiek to prenumerował (może bezpłatne promki były) #agora #media #gazetawyborcza

* Chodzi teoria, że akcjonariusze uznali gazetkę Michnika i Kurskiego za zbyt duży wydatek komercyjny.
38d1690d-29d9-44b9-be0d-faeee08cde8e

Zaloguj się aby komentować

Historia Simona Mola przypomina o sobie po latach #bekazlewactwa #gazetawyborcza
3f0161b9-491e-4e22-bf1b-adeeab764010
c2bc1259-afda-4f81-8d45-0f6c778aabf7
0ddf566c-7957-49f4-a256-9333ed10b23d
4fd6799c-0287-429e-aaf4-714e86859be7
wonsz

@Miedzyzdroje2005 dobry sposób na radzenie sobie z niebezpiecznymi nałogami - pójść w surogatkę za pieniądzę (kurwa co ja właśnie przeczytałem XD )

AndzelaBomba

@Miedzyzdroje2005 wygląda to na kolejną historię wyssaną przez pismaka z dupy, surogacja jest nielegalna w PL

Zaloguj się aby komentować

To ta trochę wścibska z Wyborczej. Ciekawe ile w tym prawdy #polityka #gazetawyborcza #cba #justynadobroszoracz
c4550e1e-f4f8-4e89-9ce9-18398d0d8bca
pinbecker

Patrząc co robi pupil ,,agent Tomek " jest wysokie prawdopodobieństwo odnoszenia na byłych mocodawców

bejonse

Ogólnie przydatna postać. Ostatnio ma fazę na brauna ibiega za nim, sprawdza czy z klamką lata i czy nie knuje czegoś w kiblu. Zawsze coś?


Nie może zabraknąć.

48fcaf63-f6e5-4f66-86d9-b12654ed6284
jimmy_gonzale

Ona jest straszna i paskudna.

Zaloguj się aby komentować

Posiada z Was ktoś abonament na #gazetawyborcza #wyborcza i mógłby mi wrzucić ten materiał?
Widziałem, że ktoś wrzucał na #hejto już kiedyś jakąś prasę w pdf.
Będę zobowiązany dozgonnie za pomoc.

https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,30561476,zadzwonilem-do-wszystkich-kobiet-ktore-skrzywdzilem-wlacznie.html
#gazety #pytanie #kiciochpyta #pomoc #internet #czytajzhejto #hejtoczyta #prasa #wiecejtagowniepamietam
Rodamir

@rebe-szunis wklej link w bing i poproś o streszczenie artykułu za paywallem

Zaloguj się aby komentować

#gazetawyborcza
Jakby komuś umknęło. Grety już nie trzeba słuchać.
8601410c-5863-4051-a59f-fd3104706be0
wombatDaiquiri

@LordWader ja to myślę że powinno się bardziej słuchać osób z autyzmem, także argument nietrafiony.

redve123

@wombatDaiquiri czemu tak uważasz?

wombatDaiquiri

@redve123 za https://polskiautyzm.pl/autyzm/


zainteresowanie wąską dziedziną wiedzy np. rozkłady jazdy tramwaju, dinozaury, liczby, odkurzacze określonej marki


Uważam, że bardzo dobrze by było, gdyby np. układaniem grafiku pracownikom zajmował się fanatyk układania grafików. Chciałbym, żeby operował mnie chirurg, który jest pasjonatem szycia tkanek. Byłoby w pytę, gdyby moim prawnikiem była osoba która dla relaksu czyta po godzinach orzeczenia sądu najwyższego. Nie musi mnie reprezentować w sądzie - tam pewnie powinien pójść ktoś z charyzmą - ale byłoby super gdyby pomógł ułożyć plan i linię argumentacji.

Johnnoosh

Greta jest już w odwrocie, już nie trzeba jej się bać ;)

Zaloguj się aby komentować

Zmiany, zmiany w społeczeństwie lecą
https://twitter.com/PBPaszportu/status/1691553592581275930?s=20
#nicciekawego #gazetawyborcza
55d88648-31fe-407c-b1cd-49e77cb98172
highlander

Wyborcza tylko na papier do toalety

PanNiepoprawny

Nie chcę dotykać wyborczej nawet dupą

PanGargamel

Wyborcza nadal trzyma swoich takich trochę odklejeńców, defilady urządzało się wręcz od starożytnego Rzymu (triumf). Spuszcza to powietrze 5% społeczeństwa ale osobną kwestią jest wczorajsza defilada w kontekście temperatury. Zamiast ograniczyć przemówienia to gadali, no i co gadali;)

Anty_Anty

@PanGargamel nie wiem, nie oglądałem

Zielczan

@PanGargamel @Anty_Anty dosłownie naokoło mnie zemdlały 3 osoby w 45 minut, a ja byłem tylko małym wycinkiem tłumu, pewnie były dziesiątki ludzi, którzy nie dali rady

ColonelWalterKurtz

Durny mem. Wiadomo że wyborcza ma swoje za pazurami ale robienie jakiejś turbo szopki w sytuacji gdy nie potrafią zarządzić powtarzającymi się naruszeniami naszej przestrzeni powietrznej to jednak jest nieśmieszny żart. Inaczej kompromitacja. I to jeszcze w kontekście kampanii wyborczej.

Zaloguj się aby komentować

Wyborcza to stan umysłu. No witki opadają.
Jakbym czytał manifest Międzynarodówki. Patriotyzm nie ma uzasadnienia, jest reliktem przeszłości...

#media #gazetawyborcza
MiernyMirek userbar
b2cf2c75-4e50-4393-b0d8-6358b0b48ca3
cc98b6ca-da36-4dee-a120-7791bb684bf8
b4530c70-bcfe-4f24-b61c-368007d2617d
maximilianan

Starszych felietonów nie było?

pokeminatour

Pełnoletnie artykuły.

Co do pogladów na patriotyzm to każdy ma prawo mieć rózne poglądy a media mają prawo je promować.


Z mojego punktu widzenia patriotyzm jest dla zwykłej szarej jednostki niekorzystny. Polega na wmówieniu jednostkom że jest to jakaś wyższa wartość za która trzeba złożyć jakąś daninę np krwi otrzymując za to pamięć przyszłych pokoleń czyli jedno wielkie gówno.

Janusz_Nosacz

@pokeminatour pewnie, takie podejście za okupacji wyznawali volksdeutsche.

60a40547-2003-4e83-8d2d-0c2f3ce446ae
jiim

Brawo, tylko 10 lat zajęło odszyfrowanie artykułu!

MiernyMirek

@jiim @pokeminatour @maximilianan

to tylko pokazuje, jak długo GW pracuje nad taką tematyką. Widać, kiedy zaczęły kończyć się jakiekolwiek standardy dziennikarskie.

maximilianan

@MiernyMirek nie, to pokazuje, że nie odróżniasz artykułu od felietonu i czyjejś opinii.

Zaloguj się aby komentować

https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114526,30063262,kupilam-bilet-bez-widoku-na-koncert-the-weeknd-na-narodowym.html#s=BoxOpMT

GW w formie xD
Kupuje taka bilet, gdzie jest napisane, że z miejsca nie widać sceny i pisze zniesmaczona artykuł o tym, że...nie widziała sceny. xD
Na całym świecie sprzedaje się miejsca "bez widoku" - wiem, bo jestem cebulakiem i kupowałem takie w Operze Wiedeńskiej czy tanie miejsce "przed słupem" w Londynie na balecie xD. Ale ja się z tym liczyłem, że mogę nie widzieć. Miałem farta akurat, bo były miejsca obok wolne i obsługa pozwoliła się przesiąść. "chciwy kapitalizm" - określa to autorka. xD Brak słów.
#dziennikarstwo #gazetawyborcza
zboinek

@lactozzi te ludzie to za grosz szacunku do samego siebie nie mają.

Zapłaciłem za zabawkę bez baterii i tam faktycznie nie było baterii xD


Inna sprawa, jak już mamy taki wątek, że nawet mając widok na scenę z bocznej trybuny koncertu nie da się słuchać. słyszysz wszystko potrójnie. Ze sceny, odbite od sciany za twoimi plecami i odbite od trybuny. Byłem raz na Rogerze Watersie i całe szczęście można było się przejść i słuchać na stojąco z trybuny na wprost

grv

Na tych górnych sektorach naprzeciwko sceny dobrze słychać?

argonauta

przez ludzi którzy to kupują nadal takie miejsca są w ofercie. nawet mi was nie żal...

Zaloguj się aby komentować

Następna