#alkoholizm

33
1114

KOLEJNY DZIEŃ TRZEŹWOŚCI (137 JUŻ) DLA JEGO


Tag do obserwowania/czarnolisto - #huopwsiowy


MORDERCZY DZIEŃ KOŁCHOZOWY

Dzisiaj święto w #kolchoz dla huopa – CUMWENTURA. Z tejże okazji musiałem wstać o godzinie 4:00 rano. Po zjedzeniu płatków owsianych i wypiciu szejka białkowego zrobiłem kanapki do pracy, ogarnąłem się i jazda na 6:00 do fabryki depresji i niedoboru pieniędzy. Dzień zapowiadał się wspaniale.


Niesamowity skwar i duchota nie dawały spokoju HUOPSKIM DŻONDROM w czarnych, długich spodniach. Dodatkowo od samego rana odbyt domagał się DELOADINGU BOŻEGO. W końcu gdzieś o godzinie 12:00 huop nie wytrzymał.


Dzierżąc w dłoniach kartkę papieru szybkim krokiem (atrybuty bycia mocno „zajętym” pracownikiem) udałem się do wychodka. Po usadowieniu mojego dupska na tronie nastąpiły narodziny typu BATON BIAŁKOWY, a co za tym idzie doszło również do rozszyfrowania transmisji typu BATĄ BATĄ. Efekty w filmiku w komentarzu.


Po udanym sraniu oczywiście przemyłem dupsko przy zlewie PASTĄ BHP (z ziarenkami piasku) i akurat przyjechał obiad, który był opłacony z kieszeni szefa. HUOP JEST HUOP – musi jeść! Udałem się czym prędzej na stołówkę i po otwarciu pudełka z jedzeniem mogłem poczuć się jak #programista15k z własnym cateringiem. Moje oczy zostały uradowane widokiem ziemniaków z cebulą. Zjadłem takie dwa obiady.


Reszta dnia w kołchozie minęła szybko na poceniu się, drapaniu po d⁎⁎ie, przemierzaniu kilometrów (zrobiłem 34k kroków). O 18:30 doszło do zamknięcia zmiany pracowniczej a ja po krótkim dylemacie czy iść na #silownia ruszyłem jednak do domu. No nie dałem rady już.


MORDOWNIA ODBYTU

Na #silownia chodzę w miarę regularnie, jest progres siłowy, ale czasem już nie daję rady i muszę odpuścić. Doprowadza mnie to do szewskiej pasji, bo mój autystyczny mózg nienawidzi jak plany się zmieniają. Nie uśmiechało mi się jednak dzisiaj iść brudny i ćwiczyć, a prysznicu na siłowni nie wezmę, bo się boję, że mnie jakiś SAM SULEK wyrucha swoim sterydowym mikrusem. Trening odbędzie się w niedzielę bo jutro mam… 12h pracy (okrzyki radości).


CUM-PIEL HUOPSKA

Za to, że odpuściłem siłownie zrobiłem sobie kąpiel typu CUMPIEL. Pierw doszło do ponownego DELOADINGU ODBYTU. Następnie do wanny, chłodna woda. Wymyłem dokładnie odbyt, wyszorowałem go wpychając lekko pumeks do środka. To pobudziło knagusa dla huopa, więc zwaliłem konia do wody. Spucha ma właściwości odmładzające dla skóry, więc umyłem się potem cały w tej wodzie. Teraz huop ma włosy mięciutkie, twarz jak niemowlak. Odżywka dla jego.


ROWEROWA AKTYWNOŚĆ

Ostatnio znowu rowerek był i to w towarzystwie łojca huopskiego. Był też z tej okazji odwiedzony #mcdonalds gdzie oczywiście huop został potężnie zmoggowany przez Julczyska i Oskariat. Przynajmniej nauczyłem tatę obsługi tego dotykowego gówna i płatności blikiem. Zjedzone było po zestawie z burgerem (nawet nie wiem jakim z tego stresu). Podczas powrotu rower mi się zjebał i musieliśmy poprosić jednego Pana z autem czy pożyczy nam klucz do śruby, na szczęście Pan miał odpowiedni klucz i dojechaliśmy jakoś do domu.


I tak to jest. Do alko nie ciągnie. Z pozytywnych zmian to poza #silownia i w miare regularnym, zdrowym jedzeniem udało mi się odstawić papierosy na rzecz epapierosa. Inb4 „to tak samo/bardziej szkodliwe”, to ja nie pod tym kątem patrzyłem. Bardziej chodziło mi o brak smrodu, mniejsze wydatki i ograniczenie palenia – wszystko udało się spełnić i obecnie wydaję ułamek kasy jak podczas palenia papierosów, nie śmierdzę, a czy zdechnę szybciej to mi to lata.


#huopwsiowy #przegryw #alkoholizm #wychodzimyzprzegrywu

cc5a681e-8381-4cec-a14f-df714cb4ba7a

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Widać że kiedyś się uczył sztuki kamuflażu. Ukryty bocian przyczajony absolwent ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#heheszki #humorobrazkowy i pewnie też #alkoholizm

559731ee-16d5-4d83-b770-2a4631c7c6d3

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Byłem na weselu bez alkoholu i bawiłem się świetnie.


Zacznijmy jednak od początku...


Kolega zaprosił na wesele. Na miejscu okazało się, że impreza jest bez alkoholu. Z trzema innymi kolegami poprosiliśmy go na stronę i pytamy, co to ma być i dlaczego wcześniej nie powiedział. On na to, że jego żona i teściowie tak zdecydowali, a nie powiedział nam, bo wtedy byśmy nie przyszli.


Przyszlibyśmy, choćby przez wzgląd na szacunek do niego i wieloletnią znajomość. Szkoda tylko, że on nie okazał szacunku nam...


Wyszliśmy w czterech na papierosa, omówić sytuację i uradzić, co robimy. Widać było, że reszta gości jest podobnie zażenowana i rozczarowana jak my.


Jesteśmy w domu weselnym na wsi. Dookoła tylko inne wsie. Kolega jednak znalazł na mapach, że kilkaset metrów od nas jest wiejski bar. Tam skierowaliśmy nasze kroki.


Widok czterech obcych, wystrojonych facetów zdziwił barmana i kilku gości tego wspaniałego przybytku. Podając piwo, zapytał, skąd się tu wzięliśmy. Opisaliśmy sytuację, a on mówi, że jak jest nas tam więcej to serdecznie zaprasza.


- W sumie - pomyślałem - czemu nie?


Wysłałem kilka wiadomości i po krótkim czasie zaczęli się schodzić ludzie z wesela. W miarę wychylania kolejnych trunków, nawet nie zauważyłem jak kilku kolegów dogadało się z barmanem, który za odpowiednią opłatą zorganizował porządne jedzenie i nawet sprzęt grający z muzyką. Nie przesadzając, impreza przeniosła się niemal całkowicie do wiejskiego baru. Ludzie pili, jedli i tańczyli. Na weselu została tylko para młoda i ich najbliższe rodziny. Według relacji gości, którzy dołączyli do nas później, atmosfera tam przypominała bardziej stypę.


My zaś bawiliśmy się w najlepsze, zwłaszcza że dołączyły do nas miejscowe dziewczyny. Chłopaki zresztą też. Zrobiła się naprawdę duża impreza, która trwała prawie do świtu. Barman i właściciel lokalu (w jednej osobie) był szczególnie zadowolony, jako że zostawiliśmy u niego kupę pieniędzy.


Wszyscy szczęśliwi, wszyscy zadowoleni. No, prawie, bo kolega od tamtego czasu się do nas nie odzywa. Może to i dobrze?

#alkoholizm #pasta

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Alkocelebryci oskarżeni. Sąd odrzucił wniosek o wykluczenie z obrad fundacji Janka Śpiewaka. Poza celebrytami oskarżeni są także producenci alkoholu i agencje reklamowe.


Czy zapadną grube wyroki? Przekonamy się już niebawem.


#alkoholizm #alkohol #reklama #prawo #polska #wiadomosciswiat

310b0d66-afbe-4a8c-bcda-244e2d99334d

Czy reklamowanie alkoholu powinno być surowo karane?

705 Głosów

Zaloguj się aby komentować

Przed chwilą młodego chłopaka z chodnika podniosłem i pomogłem mu usiąść na ławce, bo leżał na⁎⁎⁎⁎ny na środku ulicy, aż mi się młodość przypomniała, jak moi rodzice jeszcze pili. Jeszcze facet na rowerze pomógł, ale też mnie wkurzył trochę, bo palił franka, że nie widzi i chciał jechać dalej, a na zawołanie czy może pomóc odpowiedział troskliwie, że oczywiście

Chlopak maks 30 letni, a widać że już mocno zniszczony, w oczach rezygnacja i przerażenie.


Też pewnie sobie kiedyś żartował z picia, jak niektórzy na tym portalu, a dzisiaj leży na chodniku, jak ścierwo bez życia.


#alkoholizm #spacer

Zaloguj się aby komentować

5 miesiąc wolności od alkoholu jest trudny.


Emocje:

Nie wiem czy w końcu nie odkryłem emocji bez narkotyków bo naprawdę dużo ryczałem słuchając muzyki w tym miesiącu. ( Z jednej strony bym chciał napisać do czego płakałem a z drugiej się wstydzę bo przypał przez pedalstwo tych piosenek)Pisałem opowiadania strasznie płakałem i byłem wyczerpany tym płaczem. Może by pasowało " I cry a lot but I'm so productive it's an art". Wymyślam sobie nie realne scenariusze i plączę, najczęściej przy smutnych sytuacjach typu śmierć kogoś bliskiego, pożegnanie i nie pewność czy jeszcze kiedyś zobaczy się drugą osobę a wcześniej się uśmiechałem. Wczoraj akurat udało mi się nie płakać choć trochę chciało mi się.

Na pewno też czuję frustrację, że miliarderzy mogą spożywać a taki plebs jak ja nie może bo przez to nic nie osiągnę, zaraz umrę itp.

Kupiłem shota konopnego na rozluźnienie, ale nie pomaga.

Od 20 maja zapisuję swoje emocje, może po miesiącu też zrobię małe podsumowanie opisując jakie dokładnie czułem i co było głównymi zapalnikami.


Sen:

Śpię różnie raz 7 godzin potem 8, 9.5 ledwo wstając a następnego dnia 4 w pierwszym tygodniu czerwca 3 razy spałem po 4h i nie zawsze mogłem odespać następnego dnia. Wyglądało to tak, że przed północą zasypiałem wstawałem o 3:30 nie mogłem zasnąć, potem usnąłem 30 minut przed budzikiem, który był na 7:30 a ten mnie budził. Budziłem się o 6 lub trochę przed bez powodu co wcześniej nigdy mi się nie zdarzało.


Kryzys jest duży. Nie widzę sensu w wolności bo mózg mam tak zniszczony, że nie potrafię normalnie funkcjonować a nie wiem jak poprawić mój stan. Łapię się na myśli czy już nie zapić się na śmierć.

#alkoholizm

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zapowiadają się ciężkie dni dla mojego #alkoholizm , chociaż jestem dobrej myśli i mam dobre nastawienie :D


Mianowicie pierwszy raz w życiu będę na zagranicznym wypadzie w krainie wina (które bardzo lubię, to wg mnie najlepszy alkohol) i nie będę go pił... Na razie nie mam ssania ale łapie się na tym, że o tym ciągle myślę, jak sobie pije lampeczke do obiadu, albo buteleczkę wieczorem nad morzem...


Życzcie mi wytrwałości przyjaciele.

vredo

Jeśli chodzi o alko to dużo jedz - nawet jakbyś miał wyrzygać. Najlepiej coś tłustszego - nie golonkę od razu ale jedz, jedz, jedz!

Zaloguj się aby komentować

Jan Śpiewak chce nocnej ciszy alkoholowej w Warszawie. Projekt uchwały przygotowany


Niebawem głosowanie, jest duża szansa, że w Warszawie będzie obowiązywać nocna cisza alkoholowa, mieszkańcy mają już dość tej alkoholowej patologii, darcia mordy, zapachu moczu i pustych butelek na każdym rogu. Przed nami mały krok ku normalności.


Poniżej kilka słów od Roberta Rutkowskiego:


https://www.wiadomoscihandlowe.pl/prawo-i-polityka/jan-spiewak-chce-nocnej-ciszy-alkoholowej-w-warszawie-uchwala-przygotowana-2511629


https://streamable.com/ch9t4d


https://streamable.com/7tkz0k


#alkoholizm #alkohol #warszawa #polska #wiadomoscipolska #zdrowie

Czy popierasz nocną ciszę alkoholową?

321 Głosów
camonday

A gdzie cisza papierosowa?

PanNiepoprawny

Hurra, więcej zakazów dla naszego dobra!

Giban

@cyber_biker To nie kwestia alkoholu, tylko buractwa ludzi. To absolutnie nic nie zmieni

Zaloguj się aby komentować

Przeglądam gorące, i któryś raz widzę wpis który jestem pewien że już widziałem. Krótkie przejrzenie tagów wszystko wyjaśniło.


Rozumiem niechęć do #alkohol . Alkoholizm to poważna choroba która nie jednej osobie zrujnowała życie lub karierę.

Natomiast dodawanie praktycznie co tydzień (konkretnie co ok. 10 dni od pół roku) wpisów o tym, tak jak @cyber_biker podpada już chyba pod lekką obsesje. Jeszcze te komentarze i wcale nie stronnicze odpowiedzi w ankietach XD


Zastanawiam się skąd się wzięła takie zawzięcie (no bo chyba nie po to żeby się ciągle wywyższać na zasadzie "nie jestem jak te patusy co piją alkohol", prawda?). Jeżeli chcesz się pochwalić tym że nie pijesz, to na tagu alkoholizm dużo osób się tak chwali, i nikt nie ma z tym problemu. Chociażby Seweryn który wczoraj się pochwalił że od miesiąca jest czysty (i życzę sobie żebym widział jego postępy co miesiąc, przez kolejne lata). Całkiem pozytywny wpis o tym że się dobrze czuje. Nie nazywa nikogo patusem, nie pisze że marzy mu się Państwo gdzie alkohol można kupić 30km od miasta, po cenie 30zł / butelke tyskiego, i więcej za inne drinki. Z jego wpisów widać podejście: nie lubię alkoholu, to nie piję, i dobrze sie czuje.


Jest jeszcze jeden wpis kolegi cyber_biker, którego nie rozumiem, i liczę że ktoś mi go wyjaśni w komentarzach


Czekam na nazwanie mnie alkoholikiem (przyznaję sie, dwa tygodnie temu na juwenaliach wypiłem 2 piwa i shota jaegermeistera. Chyba pora na AA), popijając lecha free arbuz mięta.


Cóż, okazuje się że mam babcię patusa (kiedyś zrobiła ciasto z rumem), i koleżankę patusa (pół roku temu wypiła 3 lampki wina) ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯


I żeby nie było, to nie tak że bronię #alkoholizm . Mam kilku znajomych abstynentów, kilku którzy prawie nie piją (bo robią na imprezach za kierowców), i nikt z tym nie ma problemu. Różnica jest taka, że nie podkreślają tego na każdym kroku, i nie obrażają kogoś za to że on akurat się napije. Ot, taki podjęli wybór ale akceptują że inni podjęli inny

#hejto #niewiemjaktootagowac

19a704d1-e7c0-4ed2-8995-0f000d7d84b8
9a52bd14-be72-4420-8bd5-a57f52e29527
cc0be0a3-175a-42ef-b76a-7d459052f758
9d3ab963-efb3-46bb-9dcc-fcfe4ce96519
c9d47506-29e7-40b3-b690-2b7302ad12f3
Tapporauta

Jak mu to pomoga to niech pisze, byle nie obraźliwie. Mógłby trochę ton jednak zmienić. Jeśli to trollowanie, to w pełni zrozumiałe, jak nie, to tylko więcej ludzi nie weźmie tego problemu na poważnie kolejnym razem.

Alkohol to super używka, dostępna dla wszystkich, niestety z tego powodu ludzie nie widzą nigdy problemu i łatwo wpadają w nałóg.

GSX-R750

@redve koń co dużo szczeka mało mleka daje - czy jakoś tak

Być może takie sranie postami to rodzaj leczenia kompleksów.

Ja na lokalnej grupie mam takiego "dzieciaka" po 40ce który namiętnie przekleja linki z lokalnych gazet dodając w opisie swoje gówniane opinie. Wiem ze źródła z pierwszej ręki, że typ ma łeb przeżarty przez fete (czy inną mefe). Przykład: lokalna grupa na whatsapp o wyjazdach straży pożarnej-sarna utknęła w płocie, wypadek, otwarcie mieszkania etc. No i nagle tak z d⁎⁎y ten łeb wrzuca film z yt i tekst "kochani co sądzicie o dronach gaśniczych" albo pisze, że w lesie widział żmiję

UnknownSoldier

Chłopie, jak przestałeś po 2 piwkach i szocie to szacun, to taki rozruch po którym już ciężko

Zaloguj się aby komentować

Dlaczego wytrzeźwiałam i jak to zmieniło moje życie - Dwa lata bez alkoholu


Poruszające wyznanie osoby, które przestała pić i odkryła jak bardzo zmieniło się jej życie bez tej toksycznej używki.

Tak bardzo pozytywnie.


https://www.youtube.com/watch?v=n5uFiikf0h0


#alkoholizm #oswiadczenie #zdrowie #psychologia #motywacja #alkohol

Jaki jest twój stosunek do alkoholu?

433 Głosów
Pan_Buk

@cyber_biker Na tych zdjęciach imprezowych wyglądała na szczęśliwą, uśmiechniętą kobietę. Teraz wygląda staro, poważnie i nieatrakcyjnie. Jeszcze założyła czarny sweter i ma fryzurę na wałki. Więc to raczej nie zachęca do rzucenia alkoholu.

morrowind

Ja pijam na imprezach, sam baaardzo rzadko, jeśli już to lampka wina lub piwo z sokiem, rzadziej drinki np. mochito.

Bojowy_Agrest

Trzymam mocno kciuki za wszystkich, którzy przestali pić, nawet, jeśli to było piwko "od czasu do czasu".


Sam miałem 2x przerwę (k⁎⁎wa jak to brzmi) i totalnie zero alko.


#1 - naczytałem się jakichś książek o nawróceniu i abstynencji, więc też przez pół roku nie imprezowałem. Jakoś 17-18 lat miałem, więc trochę iks de.

#2 - brałem leki na depresję i żeby ich działanie miało więcej sensu, psychiatra zaleciła abstynencję. I o dziwo było całkiem spoko. W kieszeni zostawało więcej hajsu , nawet woodstock przeżyłem na trzeźwo i się bardzo dobrze bawiłem.


Teraz czasami napiję się piwka do filmu albo na innym grillu.


Mój ojciec na 90% ma problem z alkoholem choć tego pozornie nie widać (temat rzeka czy niestabilnie emocjonalnie matka i jej nienawiść do alkoholu były pierwsze czy nie xD), ale 15 lat temu się wyprowadziłem, mam swoje życie i 34 lata, więc trochę mnie to j⁎⁎ie.

Zaloguj się aby komentować

Nikogo to nie obchodzi, więc napiszę trzy główne zmiany na plus:


- w weekend wstaje bardzo wcześnie i bez kaca

- micha mi się cieszy kiedy ćwiczę i słucham muzyki. Endorfiny jakby lepiej mi wchodziły. Czuję się jak na⁎⁎⁎⁎ny na imprezie momentami. Zaczynam tańczyć, a ja zrobiłem tylko serię xD

- mam wrażenie, że gdzieś aktualnie idę w życiu, zamiast poczucia stania w miejscu. Tak jakbym przerwał pętle: praca w tygodniu, chlanie w weekend.


#gownowpis #alkoholizm

9724fa07-6da2-4cc4-9c90-53fd7c4792bc
Mewtyla

Ale tak na serio, nie szkoda hajsu na przelew?

Ja nie raz jadę z roboty i jak sobie pomyślę że trzeba skręcić pod sklep, zaparkować, stać w kolejce i jeszcze k⁎⁎wa płacić ciężko zarobiony piniądz to mi się tego piwa odniechciewa.

Tapporauta

Gratki, aby dalej do przodu!

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj jest taki trochę mały test dla mojego #alkoholizm . Mam weekend, wkurzyła mnie stara menda sąsiadka.

Ale jak na razie nie mam kompletnie ochoty na alkohol, nie wiem czy to nastawienie czy te magiczne tabletki, ale na ten moment nie widzę tego by sięgnąć po piwo, wino czy inne.


A tak to se jadę rowerem o i jest wporząsiu


#pszemosienaprawia

a1a0377a-eff2-44f9-b45b-64653d3e75fc
VonTrupka

Nowe chwyty? (´・ᴗ・ ` )

jedzczarnekoty

@cebulaZrosolu trzym się chłopie. Ja też ostatnio miałem taką ochotę na zimne piwerko z lodówki. Albo nalewkę. Ot, wspomnienia trudnych okresów z pracy wróciły. Ale zalałem robaka zieloną herbatą

Shivaa

Jest coś takiego jak magiczne tabletki na rzucenie picia?

Zaloguj się aby komentować

Stoicyzm zamiast terapii


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że celem tego tekstu nie jest krytyka terapii leczenia uzależnień ani często powiązanego z nią programu 12 kroków. Terapia ta przez wiele lat zdołała pomóc i w ciągle pomaga wielu ludziom na całym świecie. 

Tutaj chciałem jedynie podzielić się osobistymi doświadczeniami i pokazać, że można wyjść z nałogu również w inny sposób. Nie będę tu twierdził, że stoicyzm jest idealny i jest lekiem na całe zło naszego świata. Nie uważam też, że stoicyzm jest dla każdego, czy moze inaczej - nie do każdego trafi stoickie podejście. Jeśli zaś chodzi o skuteczność praktyki stoickiej to ma na nią wpływ szereg czynników, a są to m.in. konsekwencja w jej wdrażaniu, upór, otwartość oraz indywidualne cechy charakteru. Dlatego też nie u każdego praktykowanie stoicyzmu będzie mieć aż tak duży pozytywny wpływ na życie jak to miało miejsce w moim przypadku. Jeśli jednak ktoś zmaga się z problemem uzależnienia, a z jakiegoś powodu nie może lub nie chce skorzystać z terapii to uważam, że warto spróbować może w ten sposób. W najgorszym razie po prostu się nie uda.


Dlaczego stoicyzm a nie terapia?


W moim przypadku stoicyzm okazał się strzałem w dziesiątkę. W momencie, w którym zacząłem jego praktykowanie od kilkunastu lat byłem uzależniony od marihuany i alkoholu, a od kilku myślałem o tym, żeby pójść na terapię. Nawet znalazłem sobie terapeutę specjalizującego się w leczeniu uzależnień, do którego chciałem chodzić prywatnie. No i się tak wybierałem, wybierałem i się nigdy nie wybrałem. Blokowało mnie to ile rzeczy muszę zrobić po drodze: pójść w nieznane miejsce, uzewnętrznić się przy obcej osobie oraz zainwestować bliżej nieokreśloną kwotę pieniędzy. Niby nic takiego, ale były to rzeczy, które skutecznie mnie przed terapią powstrzymywały. Jeśli zaś chodzi o ewentualny pobyt w ośrodku leczenia uzależnień to nawet nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Była to dla mnie sytuacja kompletnie abstrakcyjna i nie do przyjęcia.

Natomiast w przypadku stoicyzmu mogłem wszystko zrobić na spokojnie, komfortowo, u siebie w domu, w swoim tempie. Nie musiałem się też przed nikim otwierać, ani wydawać żadnych pieniędzy. Pierwszą inwestycją jaką poczyniłem był zakup książki "Sztuka życia według stoików", którą kupiłem w momencie jak już byłem wolny od nałogów. Jednak na początku swojej przygody ze stoicyzmem bazowałem jedynie na podcaście "Ze stoickim spokojem", którego można posłuchać za darmoszkę na YT i Spotify.

Jaka była zatem skuteczność autoterapii stoickiej, którą sobie wtedy zrobiłem? Mogę tylko napisać, że przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Ponieważ jej efektem było to, że zaledwie w przeciągu miesiąca udało mi się wyzwolić z nałogów, z którymi zmagałem się od wielu lat. Trochę więcej o moim uzależnieniu można poczytać tutaj: https://www.hejto.pl/wpis/sto-dni-wolnosci-dzis-w-swoim-dzienniku-zapisalem-quot-100-dzien-wolnosci-quot-j


Rocznica 


Dzisiejszy wpis publikuję w rocznicę dnia, w którym rozpocząłem pracę nad sobą, swoim wnętrzem, swoim charakterem, swoimi wyobrażeniami oraz przy poznawaniu siebie. Dokładnie rok temu zacząłem przemianę w swoją lepszą wersję.

Natomiast wpisu na rocznicę wyjścia z uzależniania już nie będzie. No chyba, że symbolicznie napiszę jakiś wierszyk, jeśli najdzie mnie wena. A nie będę go robić bo już kompletnie nie utożsamiam się z tamtą uzależnioną osobą, którą byłem jeszcze rok temu. Dzisiejsza rocznica jest dla mnie ważniejsza i większa bo wyjście z nałogów okazało się jedynie trampoliną do dalszego rozwoju mojej osoby.


Licznik dni wolności 


Dziś w moim dzienniku zapisałem: 328 dzień wolności. Robię taki nagłówek w swoim dzienniku odkąd udało mi się wyzwolić z nałogów. Mój licznik jest w pewnym sensie podobny do liczenia dni, które liczą osoby po terapii. Zasadniczą różnicą jest to, że od samego początku nie liczył on dni trzeźwości. Odpaliłem go wtedy gdy przy pomocy stoickich technik ograniczyłem potrzebę używania substancji psychoaktywnych praktycznie do zera, co nie oznacza, że odstawiłem je zupełnie. 


Decyzja i zagrożenia z nią związane 


Na podstawie świadomej i przemyślanej decyzji stwierdziłem, że nie zrezygnuje całkowicie z alkoholu i marihuany. Substancji z uzależnieniem od których zmagałem się od około 15 lat, a przez ich niekontrolowane używanie przeszedłem niejednokrotnie przez psychiczne piekło.

Zanim podjąłem tę decyzję musiałem wziąć pod uwagę mechanizmy działania nałogu i zastanowić się czy decyzja ta faktycznie jest świadomym, racjonalnym wyborem, czy może jednak została podyktowana przez tego typu mechanizm. Był to mocny argument kwestionujący słuszność mojego wyboru. 

Kolejnym argumentem przeciw, który musiałem uwzględnić były ścieżki neuronowe, które powstały w moim mózgu w wyniku wieloletniego używania substancji psychoaktywnych, a ich aktywizacja mogła mieć miejsce przy okazjonalnym korzystaniu z używek. Stwarzało to potencjalne i realne zagrożenie powrotu do nałogów.


Środki bezpieczeństwa 


Stwierdziłem jednak, że jeśli będę regularnie badał swoją psychikę i wyobrażenia w niej powstające oraz postawię sobie wyraźną granicę, którą było nie korzystanie z używek kiedy jestem zdenerwowany lub gdy czuje niepokój, to nie powinienem obawiać się powrotu do uzależnień. Dodatkowym zabezpieczeniem miała być umowa, którą spisałem sam ze sobą. Umowa ta zawierała powyższe stwierdzenia oraz zapis, że zrezygnuje całkowicie z wszelkich używek jeśli zauważę, że częstotliwość korzystania z nich wzrasta. Co też nigdy nie nastąpiło, a umowa okazała się fajnym treningiem sprawczości.


Czemu nie zostałem abstynentem?


Jednym z argumentów za decyzją o okazjonalnym korzystaniu było stwierdzenie, że w pewien sposób będzie to dla mnie łatwiejsze, gdyż nie będę miał poczucia, że coś straciłem. Trochę się obawiałem tego uczucia, bo kilka lat wcześniej w sposób nieprzemyślany odstawiłem marihuanę na 8 miesięcy. Chodziłem wtedy ze 'ściśniętą d⁎⁎ą' i nie wspominałem tego okresu zbyt dobrze. Był to jednak argument poboczny.

Kluczowym było dojście do wniosków, że faktycznym problemem były moje stany emocjonalne, z którymi do niedawna nie potrafiłem sobie poradzić. Czy może raczej radziłem sobie z nimi poprzez ucieczkę od siebie, świadomego myślenia i swoich problemów, a robiłem to właśnie przy pomocy używek. Wtedy był to jedyny znany mi sposób. Skoro jednak w tym momencie przemyślałem całe swoje życie na nowo i nauczyłem radzić sobie z trudnymi emocjami przy pomocy stoickich technik, dlaczego więc miałbym zostać abstynentem? Czy jeszcze lepiej - niepijącym alkoholikiem i niebiorącym narkomanem do końca swojego życia? Taka perspektywa wydała mi się mało atrakcyjna, a same terminy negatywnie nacechowane.

Oprócz tego chciałem się przekonać czy jest to w ogóle możliwe.


Jestem Bogiem


Dziś mogę stwierdzić, że decyzja, która podjąłem była dobrze dopasowana do mojej osobowości, a wszystko poszło tak jak powinno. Przekonałem się, że stoickie techniki naprawdę działają, dzięki czemu miałem możliwość dosyć szybkiego rozwoju wewnętrznego. Dostałem wtedy solidnego kopa motywacyjnego do dalszego rozwoju ponieważ zrobiłem coś dużego. Coś z czym wcześniej przez lata mimo niezliczonej ilości prób nie potrafiłem sobie dać rady. Rzuciłem nałogi i zrobiłem to na własnych zasadach. Nie chodziłem ze 'ściśniętą d⁎⁎ą'. Nie odliczałem też, żeby wytrzymać tylko ten jeden dzień. Nic nie musiałem wytrzymywać, bo świadomie wybrałem trzeźwość uznając, że używki nie są mi do niczego potrzebne oraz, że wcale się tak fajnie po nich nie czuje jak mi się to kiedyś wydawało. Nie zawierzyłem się też Bogu czy jakiejś sile wyższej, co jest obowiązkowe w programie 12 kroków. Nie musiałem i nie chciałem uznawać, że jest coś większego ode mnie. Jestem osobą niewierzącą, raczej agnostykiem niż ateistą i muszę przyznać, że było mi bardzo na rękę, że na wzór starożytnych stoików mogę się uważać za kogoś równego, bądź nawet lepszego od Bogów. To taki bardziej żarcik, żeby nie było, że mi się w głowie tak poprzewracało, że uważam się za równego Bogom. Ale może troszeczkę? Może odrobinkę? xd

Ale mniejsza o to! W każdym bądź razie mojego wyjścia z nałogów nie zawdzięczam żadnej sile wyższej, lecz zrobiłem to samodzielnie i zawdzięczam to własnej wielogodzinnej pracy nad sobą. 


Tomasz Mazur 


Oprócz tego jest jeszcze jedna osoba, która pomogła mi w tym w sposób znaczący, bo pokazując w jaki sposób mogę to zrobić. A jest to Tomasz Mazur - współczesny praktykujący stoik, autor podcastu "Ze stoickim spokojem". 

W tym właśnie podcaście odnalazłem sposoby na wyjście ze stanu uzależnienia, a konkretnie w odcinku 83 - 'Uzależnienia i stoicyzm: analiza pogłębiona'. Przy pomocy metod i wskazówek zawartych w tym odcinku udało mi się przejść ten początkowy etap wyrwania się z nałogów, żeby po prostu przestać brać. Metody z tamtego odcinka w połączeniu ze stoickim przeglądem siebie, który też znam od Pana Mazura z 5 odcinka - 'Czym jest i jak skutecznie praktykować przegląd siebie' pozwoliły mi na wyjście z nałogów, a także były podwalinami do dalszego rozwoju wewnętrznego i mojej fascynacji stoicyzmem. To także jego postawa w podcaście Przemka Górczyka, w którym był gościem spowodowała, że tak w ogóle stoicyzmem się zainteresowałem. Za co jestem mu bardzo wdzięczny. 


Pije kiedy tylko chce! I tyle ile chce! Czyli rzadko i niewiele.


Na koniec pozostała kwestia tego jak często ćpam i pije? Czyli na ile mogę sobie pozwolić skoro nie jestem abstynentem.

Ogólnie mówiąc wygląda to w ten sposób, że mogę sobie wypić piwko na grillu, jeśli chce. Mogę też wypić flaszkę z kolegą z okazji jego urodzin, jeśli tylko będę miał na to ochotę. Tylko właśnie jeśli o tę moją chęć chodzi to prawdopodobnie nie będę jej miał. Przez ostatni rok zdążyłem bardzo polubić siebie oraz świat, który mnie otacza. Konsekwencją czego jest to, że przestałem lubić stan kiedy coś zaburza moją świadomość, a zwłaszcza jeśli robi to w tak prymitywny sposób jak alkohol. 

Natomiast jeśli chodzi o marihuanę to pod koniec marca doszedłem do wniosku, że nie nie potrafię sobie już w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć czemu miałbym chcieć ją zażywać. Powoduje ona u mnie głównie zamulenie, nieogar w głowie i spadek pewności siebie. Straciłem przez to chęć na korzystanie z niej nawet w sposób okazjonalny.

A tak konkretnie jak często korzystałem z używek przez ostatnie 11 miesięcy?

W zeszłym roku częstotliwość korzystania z używek wynosiła średnio 1,5x w miesiącu. Sytuacją graniczną było dla mnie dwa razy w miesiącu i zdarzyło się to trzykrotnie.

W tym roku wychodzi średnio raz na dwa miesiące. 


Droga, która nie ma końca (podobnie jak ten tekst)


W ramach podsumowania napiszę, że spotkałem się ze stwierdzeniami kilku stoików, którzy twierdzili, że stoicyzm może pomóc w wyjściu z nałogów ale nie zastąpi terapii. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Wiem, że stoicyzm może być równie skuteczny jak terapia, albo też i ją w pewnych aspektach przewyższać, czego jestem żywym dowodem.

Być może niektórym wydawać się, że co ja tam wiem, bo to ledwie niecały rok bez nałogów i jeszcze kiedyś powinie mi się noga i do nich wrócę. Ja jednak jestem pewien, że tak się nie stanie bo poza tym, że uwolniłem się od nałogów stałem się też zupełnie innym człowiekiem. Rozłożyłem wszystkie klocki z których byłem zbudowany i poukładałem siebie na nowo. Teraz też nie osiadłem na laurach lecz kontynuuję pracę nad swoim wnętrzem, a praca ta nigdy nie będzie miała końca. Rozwój jest to coś co daje mi spokój i nadaje sens.


PS. Miałem tu też opisać stoickie techniki, które używam na codzień, ale i bez tego ten tekst jest strasznie długi. Z tego powodu kiedyś zrobię małą serię, gdzie w każdym odcinku opiszę pojedynczą technikę stoicką z której korzystam. 


#stoicyzm #alkoholizm #marihuana #oczynieniupostepow

97bfed3c-a98a-4d3c-8afb-c8de0e19cf43
Wido

Przez Twoje wpisy na hejto zaczęłam się stoicyzmem interesować, jestem w połowie Sztuki życia, ale nie jest to książka, która się wchłania na raz, potrzeba czasu i odpowiedniego nastawienia. Chodzę też na terapię, bardziej żeby popracować nad swoimi emocjami niż uzależnieniami, bo tych chyba nie mam, ale stoicyzm i terapia behawioralno poznawcza się świetnie uzupełniają, w końcu nurt poznawczo-behawioralny w dużej części bazuje na technikach stoickich.

Ogólnie chciałbym Ci podziękować za te cytaty ze stoików i propagowanie tego nurtu, nie zlicze ile razy pozwalało to złapać dystans do bieżących wydarzeń i podjąć logiczną decyzję. Robisz dobra robotę, Tomku

Musztarda

Super wpis. Zapisuję polecane podcasty i odpalę w poniedziałek w samochodzie w drodze do pracy. A codzienne stoickie wrzutki też śledzę, więc niech Ci do głowy nie przychodzi zarzucać ten projekt

CzosnkowySmok

@splash545 dobra przeczytałem wkoncu...


Jeśli chodzi o trawę to do takich wniosków lata temu doszedłem xD ale przegiąłem za młodu i pewnie dlatego. Mam nawet takie towarzystwo, gdzie ktoś częstuje blantem i pyta sie czy coś mi jest bo nie chce. to kumpel od razu do niego, no on nie pali, odpieprz się od niego! XD taka presja społeczna xD

Zaloguj się aby komentować

TL, DR: Minęło mi 5 lat bez alkoholu, pijcie ze mną kompot!


Jest to coś, z czego jestem niezwykle dumna, dlatego pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami swoją historią i jakimiśtam przemyśleniami. Postaram się, by nie brzmiało to w żaden sposób moralizatorsko, bo to nie moja rola.


Zaznaczę: nie jestem ekspertką od uzależnień. Nie mam wykształcenia pod tym kątem. Nigdy nie byłam na spotkaniu AA. Mogę opisać tylko swoją perspektywę, posiłkując się wiedzą pozyskaną z materiałów o uzależnianiach oraz rozmów z terapeutą.


Jak to się stało, że przestałam pić


...A może zacznę od tego, jak zaczęłam. Moja "historia" nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale może to właśnie dlatego jakoś się ze mną utożsamicie. 

W moim domu alkohol był obecny od zawsze, choć nie pochodzę z domu patologicznego. Wiecie, typowa klasa średnia, rodzice wykształceni. Jedno z rodziców jest wysokofunkcjonującym alkoholikiem - jak większość osób z problemem alkoholowym. Alkohol w moim domu rodzinnym był traktowany jako pocieszacz, medium do celebrowania wydarzeń (świąt, rocznic, urodzin, imienin), wieczorny uspokajacz, rozkręcacz imprezy. 


Uzależnienie od alkoholu jest też częściowo warunkowane genetycznie. Szacuje się, że takie rodzinne obciążenie może odpowiadać za około 60% skłonności do uzależnienia się przez potomstwo.


Siłą rzeczy nie rozmawiałam z rodzicami na temat niebezpieczeństw związanych z alkoholem, jego negatywnych stron. Z ich perspektywy problem alkoholowy jest wtedy, kiedy człowiek się upadla, upija do nieprzytomności, zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki. Do tego, dlaczego ten wniosek jest szkodliwy jeszcze wrócę.

Pierwsze piwa piłam w latach nastoletnich, ze znajomymi (zarówno jako wyraz buntu, jak i chęć przynależności do grupy). Każde wyjście oznaczało 2-3 piwa, bo bez nich nie ma spotkań towarzyskich. Na tym etapie nie czułam jeszcze chyba takiej organicznej potrzeby sięgnięcia po alko, choć przyszła ona po paru latach.


Tak się złożyło, że na studiach zaczęłam szukać pracy, aby sobie dorobić. Zapytałam o możliwość w pracy w pubie, do którego lubiłam przychodzić ze znajomymi. Generalnie w pubach z kraftami przepracowałam jakieś trzy lata. Naturalnie, pracując w takim miejscu masz na bieżąco kontakt z alkoholem. Pijesz za barem, bo to normalne. Spotykasz się ze znajomymi w miejscu pracy, bo to normalne.


Przyszedł czas pisania magisterki (nomen-omen, o piwie) i przeprowadzki, który był jednym z gorszych okresów w moim życiu. Wraz z kolejnymi latami częstotliwość picia się zwiększała, na tyle, że sama spokojnie wypijałam butelkę wina wieczorem, żeby się znieczulić. Naturalnie byłam wysokofunkcjonującą osobą z depresją i problemem alkoholowym. W pracy nigdy nie zawalałam terminów i obowiązków, robiłam, co do mnie należy.


To... jak to się stało, że przestałam pić?


W pewnym momencie jednak pogłębił się mój kryzys psychiczny (i maskowanie go alkoholem oraz uśmiechem przestało działać), który rzutował na moje życie osobiste. Coraz częściej zamykałam się w sobie, dysocjowałam, pojawiło się rozdrażnienie, problemy ze snem. Poszłam do psychiatry z poczucia bezsensu swojego życia, powoli przestając widzieć nadzieję dla siebie.

Dostałam diagnozę stanów depresyjnych. Psychiatra zapytała mnie, jak wygląda moja relacja z alkoholem. I wiecie, co? Poczułam wtedy pierwszy raz taki... wstyd. Bo uświadomiłam sobie, że faktycznie piję za dużo.

Psychiatra przepisała mi antydepresanty oraz leki nasenne, i powiedziała, że nie wolno ich łączyć z alkoholem. 

Jestem z natury osobą dość obowiązkową, więc tamtego dnia przestałam pić alkohol. I mija mi 5 lat.


Czy wystarczyło po prostu przestać pić?


No nie, no. Silna wola to absolutna pułapka dla osób z problemem alkoholowym, bo ona nie jest wcale silna Na tzw. dupościsku nie da się jechać w nieskończoność. Człowiek na dupościsku w końcu powie "już się wystarczająco natrzeźwiłem, to mogę się już spokojnie napić". I cykl się zaczyna od nowa.


I tu moje przemyślenie: picie nie jest problemem samym w sobie, jest objawem większego problemu.


Oprócz farmakologicznego leczenia depresji (na które zareagowałam bardzo dobrze) podjęłam też psychoterapię w nurcie CBT (poznawczo-behawioralnym). Zasadniczo ta forma terapii ma trwać krótko, zaś moja przeciągnęła się na jakieś 3 lata. Okazało się wtedy, że psychicznie funkcjonowałam bardzo źle: spychałam swoje potrzeby na boczny tor, próbowałam uzyskać aprobatę innych, uzależniałam obraz samej siebie od tego, co inni mogą o mnie pomyśleć, nie miałam swoich marzeń czy pragnień, nie umiałam odpoczywać, miałam wiecznie zawaloną głowę strumieniem myśli, nie wyrażałam złości, byłam piekielnie zestresowana. Nie będę was zanudzać, natomiast po paru miesiącach terapii uświadomiłam sobie, dlaczego tak naprawdę potrzebowałam alkoholu. Żeby po prostu nie myśleć.


Osoby z problemem alkoholowym potrzebują go do regulowania emocji, i problemem nazywa się go niezależnie od litrażu. Jeśli potrzebują sięgnąć po alkohol, by się dobrze bawić, by się zrelaksować, by się odstresować, by o czymś zapomnieć, by zasnąć - to mają problem z alkoholem. Jeśli mówią sobie, że nie piją codziennie, ale piją w weekend "bo im się należy", "bo chcą sobie wypić i się niczym nie przejmować, zresetować się" - mają problem z alkoholem. JJeśli potrzebują alkoholu, by zrobić sobie dobrze - mają problem z alkoholem. Jeśli asocjują spotkanie towarzyskie z alkoholem jako coś całkowicie naturalnego - mają problem z alkoholem. Jeśli zastanawiają się, czy nie piją za często/za dużo - mają problem z alkoholem. 


Tu zachęcam do odsłuchania tego odcinka podkastu "Co ćpać po odwyku" , w którym chłopaki dobrze przedstawiają te aspekty. W przypadku wątpliwości i chęci rozwinięcia tematu skierujcie się tu. W ogóle gorąco polecam ten podkast.


Co po rzuceniu alko?


Terapia wzmocniła mnie, pomogła poukładać na nowo. Dzięki niej zrozumiałam przyczyny swoich zachowań, ale też przyczyny tego, dlaczego sięgałam po alkohol.


Oczywiście, antydepresanty i terapia nie były jedynymi narzędziami, po które sięgnęłam w trzeźwieniu. Były też duże ilości słodyczy (bo organizm na detoksie domaga się czegoś, co podwyższy serotoninkę, poziom endorfin, doda cukru), kofeina i nikotyna (z której udało mi się z sukcesem zrezygnować ponad 2 lata temu po wielu latach palenia).

Osoba, która odstawia alkohol, nagle zyskuje dużo wolnego czasu, który w początkowym etapie jest bardzo trudny do przetrwania. Tu potrzeba kontaktu z innymi ludźmi, najlepiej tymi, którzy poważnie podchodzą do Twoich zmagań (u mnie było to wsparcie męża), ale też czegoś, co zajmie Ci czas, a najlepiej, jeśli doda trochę endorfin i serotoninki do obiegu. Malowanie, bieganie, rower, majsterkowanie, chodzenie po górach... w moim przypadku były to książki, zgłębianie tematu uzależnień w podkastach, spacery, wędrówki oraz joga, która towarzyszy mi od 4 lat. Nie w formie uduchowionej, ale w formie odstresowującej aktywności fizycznej, dzięki której dbam o kondycję i spokój psychiczny.


Ciekawe jest to, że przy trzeźwieniu rzadko można wskazać taką bezpośrednią myśl: "chciałabym/chciałbym się teraz napić", "brakuje mi alko". Objawami domagania się organizmu o alkohol w procesie trzeźwienia są rozdrażnienie, smutek, napadowe łaknienie słodyczy, uczucie braku czegoś, problemy ze snem... przyczyn jest wiele. Dla ciekawych, zachęcam do wygooglania "Dzienniczka głodu alkoholowego", który jest używany przez AA oraz terapeutów uzależnień.


Czy zrezygnowałam z życia towarzyskiego? 


I tak, i nie. Nigdy nie byłam imprezowiczką, dlatego rezygnacja z wyjść do klubów czy pubów nie była tak dotkliwa. 


Picie alkoholu od paru lat przed jego rzuceniem było dla mnie przede wszystkim związane z samotnym jego spożywaniem, dlatego nie odczuwam presji grupowej na picie w pubie, knajpie czy na imprezie, gdzie inni piją. Nie mam problemu z tym, że znajomy w moim towarzystwie napije się alko - nie czuję, że coś tracę. Dobrze bawię się na trzeźwo. Mam w tym też wsparcie męża, które jest chyba najważniejszym elementem tego społecznego aspektu trzeźwienia. Nie lubię tylko zapachu alkoholu - odrzuca mnie tak, jak dym papierosowy.


Od razu też powiem, że wielu alkoholików jest triggerowanych piwami 0% i niealkoholami. Mnie one nie triggerują, chętnie piję piwa bezalko (choć dla swojego komfortu psychicznego unikam takich, które mają 0.5% albo kombuchy czy innych fermentowanych napojów, mogących zawierać alkohol) czy drinki bezalkoholowe. Ostatnio w Gdańsku otworzył się Dromader Dry Bar, serwujący drinki 0%, który jest wspaniałym miejscem, i do którego często przychodzę. Gorąco polecam, jeśli będziecie mieli okazję skoczyć.


Czy traktuję siebie jako osobę uzależnioną?


Tak, bo mam problem z alkoholem. On nie zniknie, będzie mi towarzyszył zawsze.

Wciąż istnieje ryzyko, że coś będzie nie tak, że spotka mnie jakiś kryzys i sięgnę po alkohol. To wpłynie na wytworzony ciężką pracą obraz samej siebie, którego jednym z filarów jest to, że jestem trzeźwa. Dlatego każdy trzeźwiejący, który traktuje sprawę poważnie, w momencie napotkania sytuacji stresowej po prostu czuje lęk: "czy ten stresor sprawi, że sięgnę po alkohol?", "czy dam radę?".

Osoby z problemem alkoholowym nie są w stanie kontrolować swojego picia. Nie da się "pić tylko trochę". To tak nie działa. Co więcej, nie ma bezpiecznej dawki alkoholu - każda, nawet najmniejsza, jest szkodliwa dla organizmu. 


Co więcej, osoba czynnie pijąca i mająca problem z alko będzie trwać w mechanizmie iluzji i zaprzeczeń. Że skoro ogarnia życie, to nie ma sobie nic do zarzucenia. Bo dla niego łatka "alkoholika" jest jednoznacznie negatywna i stygmatyzująca - jej przypięcie wywołałoby falę myśli egodystonicznych, rujnujących poczucie własnej wartości, i urzeczywistniło zinternalizowane negatywne odczucia na swój temat. 

A mi to nie robi, bo wiem, że uzależnienie od alkoholu jest chorobą (ma swój numer statystyczny w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD – 10 i jest to numer F10. 2.). Są gruźlicy, są cukrzycy, są alkoholicy. 

Nazwanie swojego problemu jasno też daje pewne poczucie wolności - uwalnia od wstydu, od potrzeby kłamania na temat swojego niepicia (alkohol jest jedyną substancją uzależniającą, w przypadku której jeśli jej nie przyjmujesz, to ktoś się pyta, czy nie jesteś chory), co pomaga w procesie trzeźwienia. 


No i, wiecie, osoba uzależniona nie przestanie pić w inny sposób, niż z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie da się "namówić kogoś, żeby przestał pić". Można mu jednak odebrać komfort picia - tak, żeby za każdym razem po sięgnięciu po alkohol wracały do niego myśli, że chyba jednak ma problem. Chyba używa właśnie alko do tego, by regulować swoje emocje. Chyba coś jest nie tak.


Co teraz?


A w sumie git. Jestem szczęśliwa. Mam dobrą relację z samą sobą, ze swoim poczuciem własnej wartości. Schudłam, dbam o siebie, chodzę na jogę. Mam pasje, w których się spełniam. Przede wszystkim robię rzeczy w zgodzie ze sobą. I ani trochę nie żałuję, że przestałam pić. 


Każdej osobie, która dotrwała do końca, dziękuję za uwagę. Cieszę się, że możecie świętować razem ze mną. :) 


PS. Zadanie dla chętnych: bardzo polecam ten odcinek podkastu "Niemyte dusze" , w którym lekarz psychiatra opisuje problematykę uzależnienia od alkoholu.


#chwalesie #alkoholizm #uzaleznienie #trzezwosc #ciagbezalkoholowy

2cabfbdc-25a9-41c3-b425-7ac883361a2e
Wrzoo userbar
Pan_Buk

@Wrzoo taka ciekawostka statystyczna:

2ca68f53-6848-466a-8531-c3598bff5750
sireplama

Mam pasje, w których się spełniam.


@Wrzoo "piję wodę" ... Zastanawiałaś się czy nie zamieniłaś jednego uzależnienia na inne? Może odstaw wodę na miesiąc, dwa - sprawdź jak radzisz sobie bez niej w swoim życiu

dolchus

@Wrzoo Jak nazywa się aplikacja ze screena?

Zaloguj się aby komentować