Zdjęcie w tle
Spleen

Spleen

Osobistość
  • 144wpisy
  • 336komentarzy
Patrząc na to jak wiele jest roszczeń z różnych stron w różnorakich kierunkach:

  • państwa zniszczone przez II Wojnę Światową od Niemiec (lub od siebie nawzajem)
  • Polacy od Ukrainy za Wołyń
  • Czarnoskórzy od białych
  • Państwa afrykańskie od kolonialistów
  • i pewnie jeszcze wiele innych

to podejrzewam, że dożyjemy czasów, gdzie będą roszczenia wszystkich kobiet do wszystkich facetów o całe stulecia "zniewolenia".

#gownowpis
1
kodyak

Tak działa konserwatyzm. Patrzenie do tyłu to brak postępów ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem
słów: 908

"NAGO - spółka z obnażoną godnością"

- Zebraliśmy się dzisiaj jako rada dyrektorów, aby przedyskutować coraz częściej pojawiające się zapytania ze strony pracowników o możliwość noszenia ubioru w biurze. Pani Aneto, proszę w notatce zaznaczyć, że w spotkaniu nie uczestniczy pan Ryszard, który poinformował nas, że doświadcza obecnie nawrotu obrzydliwej egzemy, przez co nie czuje się wystarczająco odważny, by eksponować swoje ciało. Rozczarował mnie tym nielicho, bowiem zaprezentowanie własnych niedoskonałości jest właśnie fundamentem, na którym zbudowana została polityka nagiej równości. Nie ukrywam też, że wszyscy chętnie popatrzylibyśmy sobie, jak to wygląda z bliska. Dzięki Bogu, pozostali menadżerowie stawili się punktualnie.

Prezes wstał i zaczął przechadzać się za plecami dyrektorów i dyrektorek, siedzących przy długim stole konferencyjnym. Jako człowiek po sześćdziesiątce, dorobił się siwizny nie tylko na głowie, ale także na klatce piersiowej, plecach oraz w okolicach intymnych. Idąc, mówił i gestykulował ramionami tak dynamicznie, że jego przyrodzenie zdawało się dygotać w rytm wypowiadanych zdań. W salce zasiadały firmowe szychy, kadra zarządzająca międzynarodowej korporacji. Wszyscy byli nago.

- Jesteśmy wszyscy równi – kontynuował swój wywód prezes – nie ma zgody na wykluczenie kogokolwiek poprzez manifestację własnego statusu lub bogactwa markowymi ubiorami. Jakżeż ma się czuć komfortowo stażysta w łachmanach z lumpexu, kiedy staje naprzeciw ubranemu w ciuchy Tommiego, managerowi średniego szczebla? Jak skupić się może na pracy specjalista, kiedy kolega z zespołu szpanuje w Balenciadze? Zatrudniamy ludzi z różnych grup społecznych, biedniejszych lub bogatszych, i naszym nadrzędnym celem, jest redukowanie różnic między nimi. Każdy ma się czuć w pełni swobodnie, nieskrępowany tym, że ktoś inny ma więcej i stać go na lepsze rzeczy. Do tego, nie po to żeśmy budowali szatnię na dole, aby teraz z niej nie korzystać!

- Pan prezes pozwoli… – przerwała mu długi wywód przedstawicielka HR – doskonale rozumiemy założenia tej szlachetnej inicjatywy, ale w nadesłanych zapytaniach, mamy wyszczególnione konkretne przypadki, nad którymi powinniśmy się jednak pochylić i je zinterpretować jako zarząd.

- Niechże pani wstanie i pokaże się nam wszystkim – wciął się jej prezes - chętnie sobie popatrzymy. Tu po drugiej stronie stołu nic nie słychać, kiedy mówi pani na siedząco! 

Pani Małgosia powstała z krzesła. Była to kobieta po pięćdziesiątce z sylwetką świadczącą o lekkiej nadwadze. Kontrastujące kolorystycznie fragmenty skóry, świadczyły o tym, że niedawno była na urlopie w miejscu, gdzie słońce dobrze opala. Na biodrze miała świadectwo szaleńczego okresu młodości – tatuaż ustami i napisem „Fuck me hard, baby!”.

- Pytania, jakie otrzymaliśmy, dotyczą przede wszystkim kwestii takich jak krosty, czyraki, blizny lub znamiona. Chodzi o wyjaśnienie, czy takie elementy mogą zostać zakryte plastrem lub niewielką opaską. Bądźmy poważni, czyrak nie jest zbyt miłym dla oka widokiem, szczególnie jeśli zbiera się na nim ropa.

- Bzdura! – prezes uderzył pięścią w stół. Kilka osób podskoczyło zaniepokojonych. - Gdybyśmy wprowadzali takie odstępstwa, to zaraz połowa by chodziła oklejona plastrami. Rysiek z tą swoją egzemą, to by pewnie przyszedł cały zabandażowany, niczym mumia. Nie mamy nic do ukrycia, to jest nasze motto. Pełna transparentność procesów firmowych oraz naszych ciał. Krosty i pryszcze to nie jest nic wstydliwego. Każdy kiedyś miał jakieś wypryski!
Z krzesła podniósł się Mateusz, najmłodszy w całym pokoju kierownik, pełniący funkcję oficera BHP w firmie. Wzrok uczestników spotkania przykuwał jego solidny wzwód.

- Co jednak, w przypadku, kiedy ktoś z czyrakiem siedzi w kuchni na obiedzie, a po skończeniu posiłku pozostawia ropę na krześle? Nikt nie usiądzie tam, zanim nie przyjdzie serwis sprzątający i zdezynfekuje siedzenie. A same sprzątaczki ostatnio zaczynają się buntować, nie chcą ściągać fartucha, bo to niby ich pracowniczy uniform. A jeśli chodzi o zabrudzenia, to ropiejące czyraki nie są jedynym problemem, bowiem osoby korzystające z toalety, nie zawsze się w pełni wycierają, przez co po wyjściu z ustępów, czasami im coś skapnie. Tego rodzaju wydzieliny nie powinny być pozostawiane na siedzeniach, w miejscu, gdzie spożywa się posiłki.

- Może zwiększymy przydział papieru toaletowego? – zasugerowała szefowa działu administracji budynku, szczupła kobieta po mastektomii – albo w kuchni zrobimy same wysokie stoliki, przy których je się na stojąco? Wtedy nikt nie będzie musiał siadać po kimś na krześle i problem rozwiązany!

- Pamiętajmy, że mamy tu także osoby starsze lub mające problemy z poruszaniem się – kontrował ekspert BHP, wskazując penisem na prezesa oraz na szefa działu IT, chorobliwie otyłego mężczyznę z długą brodą.

- Wypraszam sobie! – odkrzyknął wskazany.

- Spokój! – prezes wstał z krzesła – Rzygać mi się chce, jak tylko słyszę te durne pomysły. Biedne dzieciątka, wstydzą się znamion. Nie umieją się dobrze podetrzeć, to niech się nauczą, a winą to niech obarczają swoich rodziców za luki w wychowaniu. Krzesła i sofy wymieniliśmy na żółtobrązowe, by nie było widać śladów, a oni dalej swoje. Biała tapicerka już im nie przeszkadza, to nagle jakieś kropelki i czyraki wymyślają. Rozwiążemy ten problem, to zaraz wykwitnie inny, bo nagle kogoś zacznie wkurzać, że ktoś inny gubi włosy. Czuję się czasem jak przedszkolu. Terroryści i sabotażyści – to są właśnie osoby, które konsekwentnie wysyłają zapytania i zmuszają nas do organizowania narady. Nie zdają sobie sprawy z tego, że jak nagle wszyscy zaczną nosić ubrania, to sens straci dzień swobodnej fryzury intymnej lub konkurs na najbardziej zakrzywione prącie. Co z zabawą świąteczną, kiedy to można złapać Mikołaja za wór z prezentami? Co z dniem dziecka? Po co tu sprowadzać dzieci, skoro nie będą mogły zobaczyć, jak wyglądają w pełnej krasie znajomi ich rodziców? Zamykam to spotkanie, bo nie chce mi się o tym dłużej gadać.

- Mieliśmy jeszcze w agendzie rozmowę o blokowaniu erotyki na firmowych komputerach – podniósł się z trudem szef IT.

- Zablokować wszystkie strony erotyczne, tutaj się pracuje, a nie ogląda gołe baby! Koniec spotkania!
1
pingWIN

@Spleen No no - *wstał ledwo z krzesła zostawiając za sobą brązową plamę na krześle, a jego perfumy zmieszały się z zapachem fekaliów* - takiego odwróconego prawa się nie spodziewałem, fajne xD

Zaloguj się aby komentować

#japonia #architektura

TL;DR >>> Wyczekiwana wizyta na Expo 2025 w Osace okazała się najbardziej pechowym dniem całej wycieczki - ale i tak nie żałuję!

*W tekście piszę o załączonych zdjęciach, niektóre z nich są w komentarzach.

Koncepcja wyjazdu do Japonii akurat w 2025 skrystalizowała się w mojej głowie zaraz po mającej miejsce kilka lat temu wycieczce do Dubaju. To tam po raz pierwszy zawędrowałem na międzynarodową wystawę Expo. Nie do końca wiedziałem czego się spodziewać, ale zakochałem się w tym wydarzeniu bez pamięci.

Expo to raczej spory obszar, na którym swoje pawilony budują państwa z całego świata i w tychże pawilonach robią wystawy promujące swój kraj zarówno wśród potencjalnych inwestorów, jak i turystów. Oprócz krajów, na terenie wystawy pojawiają się budynki dużych firm technologicznych oraz grup artystycznych. Cała wystawa to plac zabaw dla architektów i budowniczych. Projektanci uwalniają swoją kreatywność i nieuwiązani warunkami zabudowy lub drastycznym budżetem, jadą "na bogato". Jako, że jestem wielkim miłośnikiem architektury, wizyta w tym miejscu była bardzo ekscytująca.

Na początku o pechowych przypadkach, co by potem skupić się na pozytywach. Pogoda. Przez cały, dwutygodniowy, pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni, tego akurat dnia musiał padać deszcz. Nie była to ulewa, ale nie był to także kapuśniaczek. Przejaśniało się może na 5 minut w ciągu godziny, tylko po to, by zaraz znowu wszystko zmoczyć. Przełożyć wizyty nie mogłem, bo bilet był kupiony na konkretną datę więc pozostało brodzić w kałużach.

Drugi fail był jeszcze gorszy. Przez to, że nieświadomie wybrałem się do Japonii w Golden Week - odpowiednik naszej majówki, to w każdym interesującym miejscu napotykałem dzikie tłumy lokalsów. Wystawy w obawie przed rozniesieniem pawilonów, wprowadziły limity odwiedzin. Oczywiście chętnych było dużo więcej niż dostępnych miejsc, toteż zorganizowano loterię na wejścia do środka. Na każdym bilecie można było wziąć udział w loterii trzy razy. Zgłosiłem się jako chętny do odwiedzenia kilku miejsc, z utęsknieniem wyczekiwałem wyniku losowania. Jakaż gorycz mnie napełniła, kiedy otrzymałem informację, że nie wylosowałem wejściówki do żadnego z pawilonów. No normalnie, memowy c⁎⁎j mi w d⁎⁎ę. Ale nie zrażamy się, patrzymy na pozytywy i idziemy z dobrym nastawieniem, może gdzieś się uda wcisnąć.

Po przyjeździe metrem na teren wystawy, lekka zgroza. Szok jak wiele ludzi zebrało się w jednym miejscu. Mrowie głów, aż po horyzont. Nie wiem czy było nas tu tysiące, dziesiątki tysięcy czy setki, bo nawet nie jestem sobie w stanie tego dobrze zwizualizować. Już myślałem, że tam zakwitnę w tej kolejce, ale nastąpiło miłe zaskoczenie. Japończycy rewelacyjnie potrafią zarządzać tłumem. Cała masa osób kierujących ruchem, skutecznie rozpraszała tłok. Potok ludzi był sukcesywnie rozbijany na mniejsze przez osoby z megafonami. Państwo tu, na lewo, a wy idziecie na prawo. Początkowo wydawało mi się to nierealne, ale już po 20 minutach przechodziliśmy przez kontrolę bezpieczeństwa, po której następowało wejście na faktyczny teren Expo.

Wystawę otacza ogromna estakada o konstrukcji drewnianej. Z założenia miał to być chyba pomost widokowy, z którego można rozejrzeć się po okolicy, ale tego dnia pełnił przede wszystkim funkcję zadaszenia. Minęliśmy pawilon japoński, na którym przywieszono kartkę "no entry without reservation", co mnie próbowało demotywować, ale nadal naiwnie wierzyłem, że jednak gdzieś do środka zajrzymy. Nie trzeba było nawet długo czekać, bo kawałek dalej znajdował się garaż Yamaha, do którego nie było wymagane umówienie wizyty i nawet nie było kolejki. W środku futurystyczne motocykle w trzech wersjach - szybki & sexy / emerycki & bezpieczny / lotniskowy & pakowny. Pierwszy z nich, widoczny na załączonym zdjęciu. Każdy z pojazdów miał wbudowane zabezpieczenia przed przewróceniem się. Obsługa kopała te pojazdy, a one jedynie lekko się przekręcały i szybko wracały do pionu. Drugi to skuter miejski, a trzeci to walizka na kółkach, na którą posiada manetkę, więc można na niej usiąść i sobie pojechać.

Po prezentacji minęliśmy kilka budynków, by zauważyć, że przed pawilonem USA jest dość mała kolejka i nie ma nawet ogłoszenia, że zakaz wstępu. Zaczepiłem koleżkę z obsługi i powiedział, że luzik, możemy sobie wejść. Yeah, czyżby powrót szczęścia w tym zdominowanym przez złe dżu dżu dniu? W środku USA postawiło na motyw "TOGETHER", czyli chcemy robić wielkie rzeczy, ale chcemy je robić razem z wami. Były projekcje pokazujące różne ciekawe miejsca w USA, spektakularne piękno ichniejszej przyrody i monumentalne metropolie. Potem mały show z lotem w kosmos - pomieszczenie przygotowane jak statek kosmiczny i można było się poczuć jak na orbicie. Dalej pokazano części wysłanych w kosmos maszyn oraz przywieziony z księżyca kamień. W większości pawilonów były restauracje z kuchnią gospodarza, więc tutaj knajpa serwowała, rzecz jasna, burgery i frytki.

W tym momencie zdałem sobie sprawę że trzeba mierzyć siły na zamiary i jeśli chciałbym wrócić do domu przed nocą, to należy przyśpieszyć, bo dopiero co weszliśmy, przemierzyliśmy może z 8% wystawy, a 2 godziny minęły.

Dalej zatem szło szybko. Jak tylko zaczynało mocniej padać, szliśmy na po kawę lub jakieś smakołyki i dokowaliśmy pod drewnianym kręgiem. Jak tylko ustawało (lub gdy uznawaliśmy, ze kij z tym, idziemy dalej), to opuszczaliśmy schronienie.

W dużym, skrócie:

  • Pawilon Polski - ładny z zewnątrz, ale jakiś taki mocno orientalny styl miał. Zajrzeliśmy do środka przez sklepik - widzieliśmy wystawy z bursztynem. W sklepiku głównie biżuteria. W menu to co na załączonym zdjęciu.
  • Najlepszy pawilon wystawy: OCHIAI Yoichi's Signature Pavilion - jest to pawilon grupy artystycznej. Na załączonym zdjęciu ten chromowany, ze świecącym kółkiem. Miał klimat takiej niepokojącej maszyny. Kółko pulsowało i drgało, a z głośników leciało niepokojące trzeszczenie, coś jak czołówka Black Mirror. Mega odjechany i trochę straszny.
  • Ciekawe pawilony: zrobły na mnie wrażenie Chiny (te pionowe drewniane, zaokrąglone ściany na zdjęciu), fajna była też Tajlandia (pół chaty i lustrzana ściana).
  • Rozczarowania: Indie (z daleka wiadomo było, że się zbliżamy, tak nahajcowali kadziłem), do tego pawilon Pasona (który na wizualizacjach wyglądał obłędnie, a w rzeczywistości przypominał membranę naciągniętą na stalowy szkielet).

Około godziny 19, kompletnie przemoczeni zawinęliśmy się do metra.

Ogólne wrażenia są takie, że w Dubaju pokazali, że mają w cholerę szmalu. Poszli totalnie na bogato. Tutaj jest bardziej zachowawczo, trochę bardziej eko.

Myślałem, że nieprędko wrócę do Japonii, bo podczas wyjazdu zobaczyłem naprawdę wiele, ale okazuje się, że kolejne Expo będzie w Jokohamie, więc chyba będzie trzeba znowu wybrać się na ramen i tonkatsu.
4feaf6f4-dee4-4fb0-8094-b667932efeef
4e81a16f-5fc2-465d-92e8-37923feb7709
a36c1d72-773d-4281-933a-9a7202456a83
1efbc3db-2592-4e0e-b4d4-8dab2fcc04f4
5
Jarasznikos

@Spleen Współczuje. Też byłem w Japonii w tym roku, ale wracałem 28.04, więc zdążyłem uciec przed Golden Weekiem.

Budo

@Spleen łobaben to jeszcze funkcjonuje?

Zaloguj się aby komentować

Pojedź na zadupie rowerem, bo po wioskach fajnie się jeździ. Strzela opona. W drodze powrotnej prowadzisz rower. Jeszcze tylko 15km. Oto mój sposób na spędzenie tego pięknego dnia.

#rower
a6d1976e-e915-4622-9c56-694985562009
28
madhouze

@Spleen dobra opona z kewlarowym oplotem i nie ma szans, żebyś kiedykolwiek złapał gumę

Jarasznikos

@Spleen Zawsze łaty albo najlepiej zapasowa dentka w plecaku. No i prosty zestaw pomocny przy wymianie+pompka.

Zaloguj się aby komentować

Fen

Ja się nie znam ale chyba wpuścił bym w ETFy oszczędności.

nvrmnd

W Polsce nie ma żadnych sensownych lokat walutowych, tylko giełda wchodzi w grę jeśli chcesz cokolwiek zarobić.

MementoMori

Ja trzymam na walutowym, nie ma nic sensownego w ofercie, poprostu typowa dywerfikacja, parę procent w obcej gotówce pod ręką.

Zaloguj się aby komentować

Parigot

Bosseur - zapierdalacz, stachanowiec po francusku. Czy to dobrze? Nie mi oceniać ¯\_(ツ)_/¯

PlatynowyBazant20

Ja mam parasol firmy Parasol

WujekAlien

@Spleen miałem, spierdzieliła się równie łatwo jak zwykła z Rossmana ;)

Zaloguj się aby komentować

Bardzo fajnym patentem stymulującym turystykę w #japonia jest kolekcjonowanie pieczątek z różnych miejsc. Wg tego artykułu: https://en.m.wikipedia.org/wiki/Eki_stamp pieczątki "Eki Stamp" są dostępne głównie na stacjach kolejowych, ale podczas podróży widziałem je także w miejscach popularnych wśród turystów (świątynie, parki, wystawy i muzea).

Wzory na stęplach są śliczne. Przedstawiają obrazek związany z miejscem, w którym stacja do pieczątkowania się znajduje.

W sklepach z pamiątkami można zakupić notesy dedykowane zbierniu pieczątek. Bardzo żałuję, że dopiero pod koniec wyjazdu to odkryłem, bo pamiątka z wycieczki rewelacyjna. Jeśli się wybierasz w tamte strony, zdecydowanie polecam zakup notesu i kolekcjonowanie pieczątek.

W internecie są nawet mapki z lokalizacjami pieczątek. Zdjęcia poglądowe, znalezione w sieci
f5775a40-4b8d-4281-8096-fd276660dffe
350578b5-619d-42ed-83b7-21c6ecaf85ec
7
ColonelWalterKurtz

Ja się przygotowałem i miałem notesik na pieczątki Ale na stacjach to ich nie zauważyłem.

Poji

W grze "The Legend of Zelda - Spirit Tracks" na DSa, był taki side-quest ze zbieraniem pieczątek do notesu, korzystając z dotykowego ekranu przybijało się pieczątkę, chyba jedna z nielicznych znajdziek w grach którą chciało mi się robić.

kitty95

A mają pieczątkę z PTTK Samotnia?

Zaloguj się aby komentować

#japonia #podroze

Zobowiązałem się napisać jaki plan miałem na wyjazd do Japonii, więc oto jest proces planowania.

Nie wierzę, że komukolwiek będzie chciało się to czytać, ale jeśli ktoś wybiera się do Japonii, to może znajdzie tutaj kilka przydatnych wskazówek.

Zazwyczaj stosuję podejście bardziej w stylu yolo, ale tutaj było dużo rzeczy do zobaczenia, mało czasu, więc konieczne było prawidłowe zaplanowanie wyjazdu.

Termin

Tutaj nastąpiło już pierwsze niedopatrzenie, bowiem skupiłem się na jedynie dwóch aspektach - aby była dobra pogoda i aby zużyć jak najmniej urlopu. W maju jest tam ciepło oraz niewiele pada, dzięki długiemu weekendowi majowemu spalę mniej dni niż standardowo, a zatem jadę właśnie wtedy. Czemu tu miało miejsce niedopatrzenie? Ano dlatego, że nie sprawdziłem świąt państwowych w Japonii na ten termin. Okazało się (już po zakupie biletów i noclegów), że kiedy u nas majówka, to Japończycy mają taki jej swój odpowiednik - Golden Week. Złoty tydzień daje zapracowanym Japończykom trochę odpoczynku, bo 29 kwietnia oraz 5 maja mają dni wolne od pracy. Oznacza to tyle, że strategiczne atrakcje turystyczne będą dosyć zatłoczone, bo oprócz turystów zagranicznych, zwali się tam sporo lokalsów. Trudno, jakoś się to przeżyje. Czy były z tego jakieś trudności? Duże kolejki, ciężko znaleźć fajne miejsce w pociągu, tłumy w fotogenicznych miejscówkach.

Przelot

Lotów szukałem na skyscanner.pl - ale potem kupowałem na stronie oficjalnej przewoźnika. I tutaj mały pro-tip:

Jeśli pracujesz w firmie, gdzie są podróże służbowe samolotami, to koniecznie załóż sobie program lojalnościowy w jakiejś linii lotniczej i konsekwentnie używaj jednego przewoźnika. Nabić sobie w ten sposób można sporo punktów i potem uzyskać zniżki na bilety. Korporacje nie lubią latania tanimi liniami, więc w prosty sposób można sobie nastukać preferencyjne opcje u przewoźników typu KLM, Lufthansa czy Emirates.

Ja leciałem tym ostatnim, z przesiadką w Dubaju. 6h do Dubaju, potem 11h do Osaki.

Gdzie lecieć?

Głównym motywatorem wyjazdu do Japonii było odwiedzenie Expo w Osace. Pierwszy kontakt z wystawą miałem jakiś czas temu, kiedy miała miejsce w Dubaju. Poszedłem nie spodziewając się w sumie niczego, a zakochałem się bez pamięci. Padło postanowienie, że zaliczam wszystkie kolejne Expo. Osaka w ten sposób wskoczyła na listę do odwiedzenia.

Pozostałe miejsca wytypowałem swoim standardowym trybem, patrząc na artykuły typu "top 10 things to do in Japan" na stronach takich jak Tripadvisor, Viator, czasem też zaglądam na Atlas Obscura, bo czasami są tam interesujące podpowiedzi).

W ten sposób zidentyfikowałem miejsca do odwiedzenia: Osaka, Nara, Kioto, Tokio - a jak się uda to jeszcze fajnie zajrzeć pod górę Fuji.

Harmonogram

Zrobiłem sobie oldschoolowego Kanbana z karteczkami (zawsze chciałem zrobić sobie ściankę jak detektywi w filmach). Na ściance miałem zapisane różne miejsca do zobaczenia i pomysły do sprawdzenia, toteż na zdjęciu widać "wiza" lub "szczepienia". Wiza była niekonieczna (choć potrzebna była inna procedura), szczepień żadnych nie robiłem.

Plan wyjazdu wykrystalizował się następująco:

  • Dzień 1: lądowanie około 17:15, przejazd do hotelu, łażenie po okolicy, może jakiś pub lub restauracja
  • Dzień 2: budynek Umeda Sky, Zamek w Osace, Dotombori (dzielnica), Tsutenkaku (dzielnica)
  • Dzień 3: jednodniowa wycieczka do miejscowości Nara
  • Dzień 4: wystawa Expo 2025
  • Dzień 5: wymeldowanie w Osace, przejazd do Kioto, szwędanie się po mieście
  • Dzień 6: las bambusowy Arashiyama, Iwatayama Summit (góra z małpami)
  • Dzień 7: kompleks świątynny Fusimi Inari oraz Kiyomizu Dera oraz stara dzielnica Sannezaka
  • Dzień 8: wymeldowanie z Kioto, przejazd do Tokio, nadzieja na zobaczenie Fuji z pociągu
  • Dzień 9: skrzyżowanie Shibuya Crossing, kompleks świątynny Meiji, Tokio Tower
  • Dzień 10: dzielnica Asakusa wraz ze świątynią Senso-ji
  • Dzień 11: Tokio Skytree, okolice pałacu cesarskiego
  • Dzień 12: zakupy i wylot do Polski

Plan zakładał poruszanie się po miastach pociągami lub metrem i wyszło, że robiło się w ciągu dnia około 20k kroków.

Co było warto a co nie?

Krótka, subiektywna ocena poszczególnych atrakcji:

Osaka:

  • Umeda Sky Building - 3/5 - wyjście na taras widokowy w wieżowcu - fajna rzecz, bo można spojrzeć z góry na miasto, sam budynek jest dość ciekawy, a kolejek dużych nie ma (a jak się potem okazało, to jest ważny czynnik)
  • Zamek w Osace - 4/5 - nie wchodziłem do środka, oglądałem jedynie z zewnątrz. Dla mnie ciekawe, ale trzeba się nastawić, ze jest on dość odnowiony, więc nie ma zbyt intensywnego zapachu dawnej Japonii.
  • Dotombori - 4/5 - dzielnica rodem z Blade Runnera, wiele neonów, sklepy i restauracje. Sporo ludu, przy punktach fotogenicznych trzeba się przedzierać przez mrowie ludzkich ciał.
  • Tsutenkaku - 5/5 - inna dzielnica w takim stylu japońskim, rodem z mangi - dużo szyldów, kramy, knajpki - takie krupówki, warto bo fajny klimat
  • Expo 2025 - 4/5 - obniżam ocenę jedynie przez dzikie tłumy oraz fakt, że padał tego dnia deszcz, przez co nie mogłem się oddać beztroskiemu obcowaniu z fajną architekturą. Jeśli ktoś planuje zwiedzanie dokładniejsze wraz z wchodzeniem do wielu pawilonów, to jeden dzień to może być za mało.

Nara - daję jako osobną miejscowość, ale była to jednodniowa wycieczka z Osaki:, dojechać można pociągiem w około 40min.

  • Jelenie - 5/5 - Wielki park, w którym żyją sobie jelenie. Łażą po parku, podchodzą do ludzi. W sklepach można kupić specjalne krakersy, aby sobie pokarmić z ręki te zwierzaki. Super doświadczenie, jedno z fajniejszych!
  • Punkt informacji turystycznej - 4/5 - mają tam małą wystawę, możliwość przymierzenia sobie tradycyjnego kimona za darmo, nauczenia się origami - no po prostu bardzo przyjemne miejsce.
  • świątynia Todai-Ji oraz Kofuku-Ji - 5/5 - obie wg mnie warto. W każdej były kartki tłumaczące o co w danym budynku chodzi, komu jest poświęcony, kto tu jest najświętszy itp.
  • destylatornia sake Kasugayama - 5.5 - degustacja 4 typów sake oraz spróbowanie lokalnych kiszonek - fajne doświadczenie, szczególnie jeśli chodzi o poznanie kilku rodzajów sake.

Kioto:

  • las bambusowy Arashiyama - 4/5 - wiadomo, że następuje tu zderzenie "instagram vs. reality" - ale mimo to warto. Na wejściu do lasu jest ciasno i sporo ludu, warto przejść dalej, przez tory, las się tam dalej ciągnie i jest dużo luźniej i da się nawet zrobić zdjęcie, na którym nie widać innych ludzi. wejście za darmo
  • Iwatayama Summit - 4/5 - wejście na górę, gdzie znajduje się sanktuarium dla małp. Na szczycie można kupić smaczki i karmić małpiszony przez kratę, co jest miłe, to takie interakcje ze zwierzętami zawsze są przyjemne. 45 minut chodzenia pod górę, aby dotrzeć na szczyt, wszystko chodnikiem lub schodami, więc sprzęt trekkingowy i butle z tlenem są zbędne. Wstęp płatny.
  • miPig cafe - 2/5 - zwabił mnie szyld z kawiarnią, w której są małe świnie, z którymi można się pobawić. Małe świnie nie są zbyt przyjemne w dotyku oraz w szczególności w zapachu. Nie wiem czego się tam spodziewałem, ale znalazłem rozczarowanie
  • Fushimi-Inari - 5/5 - kompleks świątynny ze słynnymi, instagramowymi rzędami bram Torii. Przejście całej trasy może zająć 2-3h, dużo włażenia po schodach lub pod górę. Mega warto! Czuć sacrum miejsca, świetne doświadczenie. Na początku dużo ludzi, ale z czasem tłok się rozprasza. Nie warto za wszelką cenę na samym starcie zasadzać się na robienie zdjęć bramom Torii, bo dalej one nadal są, a ludzi zdecydowanie mniej, to i szansa na dobrą fotkę lepsza.
  • Kiyomizu Dera - 4/5 - duża świątynia, można wejść do środka, a nawet w ramach modlitwy walnąć kijem w dzban, co wyda dźwięk gongu. Wstęp płatny.
  • Sannezaka i Ninenzaka - 3/5 - zabytkowe dzielnice, które są wypełnione po brzegi ludźmi. Sklepy z pamiątkami, restauracje i kolejki do fotogenicznych spotów.
  • świątynia Higashi Hongan-ji - 5/5 - wielka świątynia w centrum, można się załapać na ceremonię, bo tam ciągle je odprawiają - fajne, bo takie trochę mniej zatłoczone miejsce, więc jest nawet szansa na kontemplowanie w ciszy

Tokio:

  • Fuji z pociągu się zobaczyć nie udało, bo było za chmurami, więc 1/5
  • skrzyżowanie Shibuya Crossing - 2/5 - skrzyżowanie jak skrzyżowanie, nie jestem pewien czemu stało się znane, nie dopatruję się w nim niczego nadzwyczajnego, odwiedzone po drodze do świątyni
  • świątynia Meiji-Shrine - 4/5 - jak dla mnie super, bo akurat trafiłem na koncert tradycyjnej muzyki klasztornej - więc jak się okazuje, czasem przybycie w Golden Week może zaprocentować czymś fajnym.
  • Tokio Tower - 3/5 - wieża Eiffla w Tokio, sporo ludzi
  • dzielnica Asakusa - 3/5 - sporo restauracji oraz kramów z pamiątkami, mega tłoczno
  • świątynia Senso-Ji - 3/5 - jej odbiór jest utrudniony z uwagi na dzikie tłumu, gigantyczne kolejki i gwar
  • Tokio Sky Tree - 2/5 - wieżowiec z tarasem widokowym na szczycie - makabryczne kolejki, spędziłem tam chyba z 3h, z czego spacer po tarasie to było może z 20min - reszta to stanie w kolejkach po odbiór biletu, do wejścia, wind i potem do wyjścia - odradzam, nie warto tracić czasu
  • pałac cesarski - 2/5 - nie weszliśmy do środka, bo aby tam wejść, trzeba sobie ogarnąć wycieczkę zorganizowaną i ponoć nie jest to łatwe. Z zewnątrz niewiele można zobaczyć, bo nie dopuszczają dalej niż zewnętrzne mury

Czego nie zobaczyłem, a chciałbym:

  • TeamLabs Planets - wystawa multimedialna, za późno się zorientowałem by zarezerwować, nie było już miejsc
  • Sumo - chciałem pójść na zawody Sumo, ale akurat w terminie, kiedy tam byłem, to meczów żadnych nie było, są niby takie pokazy dla turystów, organizowane przez knajpy, ale nie udało mi się tego nigdzie wcisnąć
  • Góra Fuji - przejeżdżałem obok pociągiem, była za chmurami, potem nie miałem tyle czasu, by zrobić całodniową wycieczkę (a tyle trzeba na to przeznaczyć)

Przejazdy na miejscu:

Postawiłem na przemieszczanie się pociągami i metrem. "Duże" przejazdy planowałem zarezerwować z wyprzedzeniem, ale japońskie strony www nie są łatwe w obsłudze albo po prostu się nie da na nich kupić biletów, więc stanęło na zakupie ich w automatach na dworcach.

Przejazdy:

  • Osaka >> Nara >> Osaka - jazda tak jak metrem, więc kupuje się bilet w automacie, wsiada do pociągu i to cała filozofia
  • Osaka >> Kioto - kusi użycie szybkiej kolei Shinkansen, ale nie warto. Z Osaki najlepiej dostać się zwykłym pociągiem Hankyu Kyoto Line - i jedzie się 20min dłużej niż bullet trainem.
  • Kioto >> Tokio - tutaj zdecydowałem się na Shinkansen, bo chciałem koniecznie się nim przejechać. Bilet kosztował około 380zł, jest to odległość około 470km. Bilet na Shinkansena także kupuje się w automacie, ale da się także w kasie. Nie ma potrzeby bookowania tego z dużym wyprzedzeniem, te pociągi odjeżdżają co kilka minut, więc miejsce powinno się zawsze znaleźć.

Istnieje coś takiego jak JR Pass - karta na wielokrotne przejazdy koleją, ale jak liczyłem, to kompletnie się nie kalkulowało.

Trzeba uważać na nazwę przewoźnika. Google nonszalancko podpowiada czasem trasy, które zakładają przesiadkę np. z metra na kolej JR - a to już inna firma i trzeba nowe bilety kupić. Zdarza się, że jest 3 lub więcej przewoźników w jednym mieście, więc warto zachować czujność.

Ceny

Naczytałem się, że jest drogo, a wcale tego nie odczułem. Może to w Polsce zrobiło się tak drogo, że już nie czuć tej rożnicy za granicą?

Przykładowe ceny:

  • kanapki gotowce w sieci 7eleven - około 10zł - w pełni zjadliwe, nawet smaczne
  • ramen w tańszej restauracji - 30-40zł
  • tonkatsu (ichniejszy schabowy w restauracji) - 70zł od osoby
  • sushi z taśmociągiem - 70zł za posiedzenie 2 osób
  • susji w dużej jadłodajni (Kura Sushi w Tokio) - 35zł za dwie osoby
  • stek Wagyu - lepsza restauracja, stek Wagyu ribeye, stek Wagyu polędwica, do tego wino, piwo, dodatki - 880zł za dwie osoby
  • steki Kobe - nie jadłem, bo mnie cena przerażała, 2600zł za stek (100k jenów)
  • buty (raczej z tych tańszych, w sklepie typu CCC): 285zł
  • bilet dzienny na metro: 16zł
  • bilet jednorazowy na krótki dystans: 4zł

Niestety nie wszędzie da się płacić kartą. A co gorsza, w miejscach w których wydaje się, że powinno to być oczywiste, to się nie da. Gdzie się nie dało płacić kartą: automaty do zakupu biletów, niektóre kasy przy atrakcjach turystycznych, niektóre stanowiska street food, niektóre sklepy. Trzeba zatem się przygotować na wybranie kasy z bankomatu, a więc dobrze jest mieć ze sobą fizyczną kartę. Jeśli już da się płacić kartą, to przeważnie zbliżeniowo jest to możliwe.

Telekomunikacja

Warto zakupić sobie eSim - korzystaliśmy z tego dostępnego w Revolut. Działał dobrze.
W wielu miejscach jest darmowe wifi, często wymaga podania maila i rejestracji.

Dorzucam mapki oraz mój analogowy kanban.
e809cd1b-46dc-477b-89e7-80f85ad7bc80
707b0dc2-8be5-4436-b006-8bb4da3638e6
4b6b8a81-1ad5-4991-a2cd-26085f22b7df
0b146d33-da22-46e2-9c79-1a77c016f6cc
11
Nirvash

O Dzięki, przyda się. Lecę z małolatą za 3 tyg.

Villdeo

Dziesięć lat temu podczas dwutygodniowego pobytu w Japonii spędziłam w Tokio całe cztery dni i wystarczy mi na całe życie. Za to, jak wspomniał @DonMarudo , w Kioto można by nawet żyć i mieszkać, to miasto jest niesamowicie piękne

DonMarudo

@Spleen A tak w ogóle - co Cię tak zafascynowało w wystawach Expo? Nigdy mnie nie ciągnęło do nich, ale może to błąd? Podzielisz się?

Zaloguj się aby komentować

#japonia

Po wylądowaniu w Osace, wyszliśmy przed terminal, aby odszukać autobus, który zawiezie nas do centrum. Na stanowisku piątym, zgodnie z planem, stoi pojazd, przed nim krząta się obsługa, a obok zaczyna formować się mała kolejka, składająca się obecnie z dwóch osób. Panowie zamykają już luki bagażowe i krzykiem oraz gestem oznajmiają, że odjazd. Biegniemy i machamy rękami, że jeszcze my!

W kolejce czeka parka Amerykanów. Państwo dość słusznej postawy, a obok nich dwa razy mniejszy Japończyk coś tłumaczy. Potem podchodzi do nas.
\
Jeśli chcecie jechać tym autobusem, to mamy tylko miejsca o niskim standardzie. Oni nie chcą jechać (wskazuje na Jankesów), a wy?

No jasne, że chcemy, lepiej w niskim standardzie teraz niż w normalnym za pół godziny.

Ok, wsiadajcie.

Wchodzimy do środka, wszystkie siedzenia zajęte. Stajemy w przejściu i czekamy. Czy ten niski standard to po prostu miejsca stojące? Podchodzi do nas kierowca i z oparcia jednego z zajętych miejsc wysuwa rozkładane krzesełko. Tutaj będziecie siedzieć, w przejściu.
\
Dobiega jeszcze jeden pasażer, on także decyduje się na podróż z obniżonym standardem.
c5982066-05e1-4154-8ea1-1c4e53b02251
21
fitter22

O, widzialem te krzeselka, ale jeszcze nie widzialem ich w uzyciu. Pewnie nie sa oferowane na dluzszych trasach.


Takie przemyslenia co do japonskich autobusow (miejskich glownie):


  • spozniaja sie. Na korki nawet kult zapierdolu nie pomoze, jak widac

  • jak zobaczysz busa na przystanku i zaczniesz do niego biec machajac, zeby poczekal, to nie poczeka. Kult zapierdolu wymaga bycia punktualnym xD

  • z pozytywow - po wejsciu na poklad, kierowca spoglada na pasazerow tym swoim lusterkiem i daje im chwile zeby usiedli, albo chociaz znalezli miejsce do stania i zlapali sie czegos. Ma tez mikrofon i ostrzega przed ruszeniem z przystanku/swiatel

efceka

Szanuję, bo nie wytrzymałbym takiej podróży na siedzisku bez oparcia

KonioNT

Ja używałem Papago do komunikacji z ludźmi, Google maps do połączeń pociągów/autobusów. Karta telefoniczna Airalo esim, na miejscu kupiłem kartę SUICA do płacenia za metro/pociąg/autobus/automaty z piciem. Reszta na spontana

Zaloguj się aby komentować

381 + 1 = 382

Tytuł: Bohemian Rhapsody
Rok produkcji: 2018
Kategoria: Biograficzny / Muzyczny
Reżyseria: Bryan Singer
Czas trwania: 2h 14m
Ocena: 8/10

Zespół muzyczny Queen - o powstaniu i drodze do międzynarodowej sławy aż po koncert Live Aid.

Muzyka Queen świetnie nadaje się jako akompaniament do filmu muzycznego i tutaj się to bardzo dobrze sprawdziło. Nie wiem jak z wiernością odwzorowania faktów, ale i nie wnikam. Pokazanych jest kilka konfliktów wewnątrz grupy, wierzę, że nikt niewinny nie został obrzucony błotem.

Remi Malek - nie przepadam za nim, ale trzeba przyznać, że dał czadu w spektakularny sposób. Jeśli to nie jest rola jego życia, to ciekawe co nią będzie. 

Film ogląda się super, gorąco polecam wszystkim. To dobra rozrywka nie tylko dla fanów zespołu. Jeśli ktoś nie czuje dobrego dżu-dżu w stronę filmów muzycznych, to jest to zapewne jeden z takich, które mogą zmienić ten stan.

Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app

#filmmeter #film
23ee8f38-321d-4706-abe1-6da8db1fa7ee
4
SuperSzturmowiec

Jakoś zupełnie Rami nie pasuje mi. Raczej nigdy nie zobaczę tego filmu

Zaloguj się aby komentować

#uxplakaljakuzywal - ale ze szczęścia, że wymyślili coś tak wspaniałego.

Napiszę o UX analogowym, który spotkałem w #japonia . Do tej pory jestem pod wrażeniem.

Niektóre restauracje stosują format "płacisz za wstęp i sobie jesz ile chcesz" - mają wystawione w formie bufetu jedzenie, coś jak śniadaniownie w hotelach.

Obsługa wskazuje stolik i umieszcza plakietkę na tym stoliku, że jest on zajęty. Dzięki temu goście mają pewność, że ich stół nie zostanie zajęty przez inne osoby. Można na luzaku wspólnie iść po jedzenie, bez potrzeby warowania przy stole i pilnowania, by nikt nie podsiadł.

Po zakończeniu posiłku, zabiera się plakietkę i idzie do kasy, gdzie się ją oddaje. Stół bez plakietki to znak dla obsługi, że goście zakończyli posiłek, a nie na przykład poszli po dokładkę. Wówczas serwis sprzątający czyści miejsce i w stojaku umieszcza znacznik, że stół jest umyty i zdezynfekowany. Tak plakietka to znak dla "usadzaczy", że to stanowisko jest gotowe do obsadzenia nowymi klientami.

Czyż to nie jest genialne? Może to jest jakoś powszechnie stosowane, ale ja się z tym spotkałem po raz pierwszy.
c28b5371-074a-463a-9592-6b791e12651a
6
SuperSzturmowiec

Inna filozofia życia taka japonia

Michumi

@Spleen no w każdej większej sieci hoteli w Europie (np grecki mitsis) od pewnie kilku dekad

Tyle że bez bezsensownej tabliczki

HmmJakiWybracNick

@Spleen Eleganckie rozwiązanie. Do tego widzę, że tabliczki są wielkie, kolorowe z napisem w kilku językach. U nas czasami w restauracjach są małe taliczki z "rezerwacja" lub "reservation" i wtapiają się w blat stołu np. czarna tabliczka na czarnym blacie A do tego mała.

Zaloguj się aby komentować

Nie mogę spać, bo mnie jetlag męczy, to popiszę trochę o moich obserwacjach dotyczących zarządzaniem ruchem pieszym w #japonia.

Akurat odwiedziłem Japonię podczas Golden Week - czyli takiej ichniejszej majówki, więc miałem okazję wpaść w kocioł największych tłumów.

KOLEJKI

Słynne ustawianie się w kolejce - jest stosowane i działa. Czy to na przystankach autobusowych, czy to w metrze, na ziemi są oznaczenia w którym miejscu należy się ustawiać, aby nie utrudniać wysiadania pasażerom opuszczającym pojazd oraz aby zachować prawidłową kolejność. Wiadomo, to także są ludzie i czasem zdarzy się, że ktoś zamotany próbuje się jakoś wcisnąć nieświadomie bądź świadomie, ale przeważnie się do tych zasad wszyscy stosują. Dzięki temu formują się eleganckie kolejki.

Dotyczy to także restauracji, kas biletowych przy atrakcjach turystycznych, wind, schodów ruchomych itp. Nie spotkałem się z motywem chaotycznego tłumu próbującego się wbić się w jakieś miejsce bez ładu i składu. Przed knajpami często są rozciągnięte taśmy, aby pokazać w jaki sposób należy uformować kolejkę. W porze lunchu lub około godziny 17 normalką jest, że trzeba swoje odczekać zanim wejdzie się do środka.

Oprócz samych instrukcji wizualnych, są często także głosowe, które dochodzą z głośnika lub z megafonu osoby nadzorującej porządek. I tak na przykład w tunelach przy stacjach metra, pojawiają się starsi panowie z megafonami i sterują potokiem ludzi. Powtarzają jak mantra by np. trzymać się lewej strony, że osoby przesiadające się na daną linię, proszę skręcić tutaj w prawo itp. Podobne osoby pojawiały się na dużych przejściach dla pieszych - pomimo tego, że są światła, to jeszcze stał pan który gestami rąk zatrzymywał osoby na chodniku i po zmianie na zielone dawał sygnał, że można na przejście wejść. Na lotnisku Narita przy wejściu do toalety leciał zapętlony komunikat z głośnika. "Jesteś w toalecie, jeśli zmierzasz do strefy męskiej, skręć w prawo w pierwsze drzwi, jeśli zaś do damskiej, idź do końca korytarzem i tam znajdziesz drzwi wejściowe" - i to przy korytarzu który miał może z 6m długości i wyraźne oznaczenia piktogramami.

Gdzieś kiedyś czytałem, że funkcje osób porządkowych często sprawują wolontariusze przebywający na emeryturze. Jest to swego rodzaju aktywizacja starszych osób, aby miały zajęcie i czuły się potrzebne. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak, to fajna sprawa.

NAKLEJKI I OZNACZENIA

Instrukcje i oznaczenia widoczne są w wielu miejscach. Na przykład na schodach pokazane są informacje po które stronie należy iść. Początkowo wydawało się to zabawne, ale jak się zauważy, że to działa i mrowie ludzi przemieszcza się bardzo sprawnie, to jednak zacząłem przyznawać, że ma to sens. Zdarza się, że człowiek, mimo, że nie jest upośledzony, w chwili zamyślenia idzie jak ciele przed siebie, a gdy tylko zauważy te znaki, to następuje przebłysk świadomości i ustawienie się w poprawnym miejscu, aby nie tworzyć zatoru lub zamieszania.

W metrze płaci się za konkretny dystans. Do szeregu najbliższych stacji w Tokio było na przykład 180 jenów, do tych dalej opłata rosła. Pierwszy kontakt z automatem sprzedającym bilety - zgroza. Szukanie po omacku jaki bilet i za ile mam kupić. Przełączanie na angielski pomagało, ale nadal zdawało się to skomplikowane. Po paru razach człowiek wskakiwał na tor rozumowania twórcy tego UX i wszystko zaczynało się pięknie spinać i działać sprawnie. Oznaczenia stacji i linii są bardzo klarowne. Oprócz samych kolorów, każda linia ma nazwę (np. widoczna na zdjęciu Tozai Line). Linie nazywają się w taki sposób, że każda (lub prawie każda) zaczyna się od innej litery, a same przystanki na danej linii oznaczone są pierwszą literą od nazwy linii i numerem porządkowym. Tak więc na Tozai Line mamy przystanki od T-01 do T-23 i tak adekwatnie dla pozostałych linii. Załączone zdjęcie wykonane jest na przystanku T-08 o nazwie Takebashi. Pod przystankiem T-10 pojawiają się dwa kolorowe kółka z G i A. To oznaczenia, że na tym przystanku można przesiąść się na linie Ginza Line (G) lub Asakusa Line (A). Piękna prostota.

Automaty biletowe znajdują się przy każdym wejściu do metra. Co jeśli kupisz zbyt tani albo za drogi bilet? Na stacjach, przy wyjściach, znajdują się maszyny "Fare Adjustment" - wkładasz zakupiony bilet i dopłacasz różnicę. Co ciekawe, muszą mieć chyba jakąś taryfę ulgową, bowiem zdarzyło mi się zmienić plan i pojechać dalej, a po włożeniu biletu do maszyny, pokazywała się instrukcja, aby nic nie dopłacać, tylko po prostu użyć tego biletu w bramkach wyjściowych.

Na większych stacjach wyjścia na zewnątrz też były ponumerowane. I dzięki temu wiadomo było gdzie zmierzać po wyjściu z pociągu. Plakaty podpowiadały, że jeśli zmierzasz np. do świątyni, która jest atrakcją turystyczną, idź do wyjścia "EXIT 2".
401cde06-190f-45b5-bdd0-00d49fb038fd
61c81a39-e414-416b-b96b-d0e7c159f9aa
10afc9e9-4db8-41cb-a284-ae990fed2031
73d68232-f08c-4cc0-9624-c772d59875b3
f084b548-1f2a-41a6-8059-b68399c4d71a
14
Caesium

@Spleen są tylko dwa miejsca na ziemi gdzie w tłumie czuję się w porządku - Japonia i Finlandia. Oprócz świetnej organizacji i pragmatyzmu te dwa państwa łączy jeszcze jedno - pamięć o tym, by nie przeszkadzać innym. Choćbym nie wiem w jak dużym tłumie był, nikt nigdy na mnie nie wpadł i każdy zdawał się mieć oczy dookoła głowy. Stąd myślę że oprócz świetnej organizacji to też kwestia kulturowa.

w Japonii zauważyłem i czytałem o tym, że gdy zdarza się że dwie osoby idą prosto na siebie, to Japończyk często wskazuje ręką w którą stronę pójdzie. Taki ustandaryzowany sposób zachowania też pomaga w organizacji na poziomie samych uczestników ruchu.

cweliat

@Spleen zawsze jak czekam gdzies z zona w kolejce, to ona sie na mnie denerwuje, bo zamiast z nia gadac, to stoje napiety jak struna i wypatruje, czy nie czai sie jakis cham, ktorego trzeba naprostowac, bo chce sie wepchac.


Bylem dumny jak w pandemii ustawila sie kolejka do biedry, bo ludzie czekali az sie skoncza godziny dla seniorow. Jakis seba sobie przycupnal przy wejsciu, wiec teoretycznie jeszcze Nic zlego. Ale jak tylko ochroniarz otworzyl, to seba ruszyl w strone wejscia. Alez sie wszyscy wkurwili, zaczely leciec bluzgi, ktos wystartowal z lapami. Nigdy wczesniej ani pozniej nie widzialem jak taki spoleczny chwast jest tak skutecznie i bez zawahania gaszony przez tlum zwyklych ludzi

3cik

Dobry kontent!

Piorun!

Zaloguj się aby komentować

#japonia #jedzenie

Wiele restauracji w Japonii (choć więcej tego widziałem w Osace i Kioto, aniżeli w Tokio) wystawia na witrynie plastikowe modele posiłków. Wyglądają one raczej mało zachęcająco, ale dają pogląd na to jak zamówienie będzie wyglądało i jak duże będą porcje.

Rozczarowałem się trochę sushi. Być może za bardzo przywykłem do wariantów europejskich. W kraju kwitnącej wiśni, sushi to istny gabinet osobliwości. Są rolki z mikroskopijnymi krewetkami, macki ośmiornic, dziwaczne ryby, surowa konina, surowe jaja przepiórcze lub różnorodne wynalazki jak np. "yam" - korzeń pochrzynu, który wybitnie mi nie podchodzi.

Tonkatsu - taki kotlet wieprzowy w panierce panko, podawany z posiekaną kapustą - rewelacja.

Ramen - niebo w gębie. Znacznie mniej rybny niż te, które jadałem w Polsce. Jestem totalnie zaskoczony, bo spodziewałem się, że będzie tak jak w przypadku sushi.

Wołowina Wagyu - jak dla mnie przereklamowana. Możliwe, że moje plebejskie podniebienie nie docenia waloru, ale nie czułem różnicy między tym a stekami z argentyńskiej wołowiny, które powszechnie dostępne są w ojczyźnie. Na wołowinę Kobe nie chciałem wydawać pieniędzy, bo stek z polędwicy kosztuje około 100k jenów, czyli jakieś 2600 pln. Gdybym także nie poczuł różnicy, skręcałoby mnie z powodu wydania takiej kasy.

Kultury dawania napiwków rzeczywiście nie ma, co cieszy, bo to zawsze taka strefa dyskomfortu, nigdy nie miałem pewności ile dać, by nie było to nietaktem.

Sporo lokali z ramenem lub tonkatsu wygląda jak odrapane meliny. Ściany z poodpadanym tynkiem, meble, które lata świetności mają już dawno za sobą. To jednak robi fajny klimacik i jest ciekawym doświadczeniem, szczególnie jeśli szama jest pierwszej klasy.
a516afdc-f16c-4407-8040-7aea26fb689d
f3d28095-b886-4933-b0cd-3edb6891b17b
c1e3f009-7582-4ae9-93e1-1c774e375049
0ddc7318-458b-4bbc-a130-e89bece549af
6b51632d-0ba4-412d-bd46-ae6727118efd
5
Opornik

surowa konina, wtf? to musi być strasznie twarde

Zaloguj się aby komentować

#japonia

Jedną z obowiązkowych atrakcji podczas pobytu w Japonii jest oczywiście pobawienie się zaawansowanymi opcjami w toalecie.

Początkowo sądziłem, że to zbyteczne luksusy, że przesada, ale wystarczyło tylko jeden raz tego użyć po #srajzhejto, aby zdać sobie sprawę jak prymitywnie barbażyńskim jest społeczeństwo europejskie w kwestiach higieny. Już sobie wyobrażam co sobie muszą myśleć Japończycy podczas wyjazdów turystycznych. Europa dla nich jest pewnie tym czym dla nas kraje trzeciego świata, gdzie dwójkę wali się do dołu, a papier wyrzuca do wiaderka.

Eleganckie podmywanie z przodu, z tyłu, mocniej, słabiej i pupcia tak czysta, że możnaby z niej jeść.

Wstydliwe odgłosy? Zapuszczasz nutkę i po chwili rozlega się szum wodospadu.

Tylko czyszczenie różdżki okazało się małym rozczarowaniem, bo to jedynie przepłukanie tej dyszy psikającej wodą.

Po powrocie szukam kibla w stylu japońskim do domu, bo powrót do samego papieru wydaje się wręcz upodleniem.
56dc94f1-d52b-44a6-b4d8-2b4904a231a3
2
HmmJakiWybracNick

@Spleen W PL na pewno roca oferuje takie luksusy W ofercie mają deski myjące, jak i toalety myjące - https://www.roca.pl/produkty/deski-myjace-multiclean . Sam zastanawiam się nad upgrade mojego kibla od dłuższego czasu, ale wstrzymam się jeszcze do tegorocznego wyjazdu do Japonii, aby na swoim dupsku przekonać się, czy jest mi to na pewni niezbędne


Można też taniej xiaomi, ale ja mam "standardowy" kibel z roca, więc kupując samą deskę, będę miał pewność, że będzie pasować. A jakieś xiaomi to może tu, czy tam wstawać i niezbyt estetycznie wyglądać.

Zaloguj się aby komentować

LesnyZenek

HejTown to jest genialna nazwa xD

WujekAlien

@Spleen Jastrzabek to wygląda na takiego, co nie tylko gazetek by popilnował, ale i grupy ludzi

kitty95

Można prenumeratę na Sexolatki?

Zaloguj się aby komentować

285 + 1 = 286

Tytuł: Bulwar zachodzącego słońca
Rok produkcji: 1950
Kategoria: Film-Noir / Komedia
Reżyseria: Billy Wilder
Czas trwania: 1h 50min
Ocena: 7/10

Ścigany przez komorników scenarzysta ukrywa się w (jak sądził) opuszczonej willi. Jak się okazuje, rezydencja, która zdawała się być dobrym miejscem na urbex, jest zamieszkana przez dawną gwiazdę kina niemego oraz jej lokaja. Aktorka okazuje się być trochę odklejona od rzeczywistości. Hejtuje filmy dźwiękowe, jako upadek "grania twarzą". Pragnie stworzyć wielki film niemy, który na nowo zdefiniuje kinematografię, a jej pozwoli wrócić na czerwone dywany.

Fajnie się ogląda, takie stare, czarno białe filmy mają jakiś magnetyzm, a historie w nich pokazane zdają się być bardzo rzeczywiste (czyżbym brzmiał jak bohaterka filmu?).

Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app

#filmmeter
8d7f9e79-f8d5-4199-9d89-2d3dbd2a3e4d
4
Spleen

Ps. Film jest dostępny na CDA, ale dźwięk jest na takim poziomie, że tylko prawdziwy maniak będzie w stanie to przeboleć do końca.

AndzelaBomba

Ciekawostka: początkowo reżyser chciał obsadzić w głównej roli żeńskiej Polę Negri (która zresztą była jedną z inspiracji dla postaci Normy), ale zrezygnował z pomysłu ze względu na silny polski akcent Negri.


Ech, polskim aktorom w Hollywood zawsze wiatr w oczy 🥲

Zaloguj się aby komentować

Wspaniale bekową rzeczą w czasach procesorów 386 i 486, był program antywirusowy MkS_Vir, który posiadał w sobie wbudowaną encyklopedię wirusów wraz z demonstracją co robią z komputerem. Wiele z tych wirusów miało efekty wizualne - migoczący ekran, pojawiające się jakieś znaczki itp.

Najlepszy z nich wszystkich był wirus Cysta, który generował dźwięki wulgaryzmów.

Obowiązkowym punktem spotkań towarzyskich z kolegami, musiało być odsłuchanie tych bluzgów, które ledwo co dało się zrozumieć, bo wykrzykiwane były z pierdzącego głośniczka gdzieś na płycie głównej. Ekscytacja dzieciaków była nieziemska, gdy komputer wykrzykiwał "c⁎⁎j ci w d⁎⁎ę" głosem robota.

#nostalgia #komputery
2e473d42-0a5f-4f96-b050-67b160edc0cc
6
Bigos

@Spleen Obowiązkowym punktem spotkań towarzyskich z kolegami, musiało być odsłuchanie tych bluzgów

Myślałem, ze tylko ja tak miałem

Neq

@Spleen a propos nostalgii. Nie ma już combofixa, którym czyściłem w godzinkę cały rejestr i dysk z wirusów, malware i błędów.

Fly_agaric

Ciekawa sprawa, że my z kumplami wszyscy MKSa używalim, a jakoś nikt się nie jarał tymi demonstratorami. Może dlatego, że raczej je znaliśmy z doświadczenia.

Zaloguj się aby komentować

Przy angielskiej klawiaturze, w Outlooku komenda "AltGr + S" wyzwala wysłanie maila. Tej samej kombinacji na polskiej klawiaturze używa się do napisania "ś". Rezultatem są kuriozalne maile, zawierające jedynie "cze" (ludzie próbują napisać "cześć" ale wysyłają maila omyłkowo"). Czy znacie podobne przypadki występujące w innych językach?

#programowanie #naukajezykow
3
GitHub

AMD Adrenaline otwierane skrótem alt+L

XD

koszotorobur

@Spleen - dlatego odbiorców wpisuje się po napisaniu maila

Fly_agaric

Wypadków miałem więcej i to różnych, więc teraz używam własnego układu klawiatury. Przerobiłem Polski Programisty tak, by na numerycznej była kropka miast przecinka, zamieniłem @ i " miejscami, coś tam jeszcze było i dopiero teraz mogę używać klawy z fizycznym układem UK, jak należy.

Zaloguj się aby komentować

Jednym z takich dziwacznych stanów psychologicznych, który pojawia się, kiedy człowiek ma lat około czterdziestu, jest to, że na swojej drodze zaczyna spotykać się specjalistów, którzy są młodsi.

Idzie się do lekarza, a tam siedzi taki szczawik, co ma z dychę mniej na karku. I wówczas pojawiają się myśli, które infekują umysł. Zaraz, zaraz - przecież ja co dopiero byłem nastolatkiem, to co taki młodzian może mi tutaj zaoferować swoją osobą? Pewnie dopiero co płakał na Harrym Potterze, a teraz będzie mi tu jakieś diagnozy stawiał i proponował rozwiązania, od których zależy moje zdrowie (a czasami może nawet życie)?

Policjant zatrzymuje mnie do kontroli i mówi, bym dmuchał w alkomat - no dobra, myślę sobie, gówniarza posłali, by przedmuchiwał kierowców, a jakiś doświadczony gliniarz pewnie siedzi tam w radiowozie i nadzoruje jego pracę. Po czym mija chwila i z radiowozu wychodzi jeszcze młodszy stróż prawa. Jak oni mogą nie mieć jeszcze nasrane we łbie, będąc w takim wieku? Kto dał tym dzieciakom broń?

Jeszcze trener, fizjoterapeuta, informatyk - te profesje są świeże, to i nie ma takiego dziwnego uprzedzenia. Ale radca prawny, poseł, chirurg lub psychiatra, burmistrz czy szef - tutaj potrzebuję kogoś co najmniej w moim wieku, a najlepiej tak trochę starszego (byle tylko nie jakiegoś staruszka, bo wtedy znowu poczucie zaufania spada).

#hejto40plus #przemyslenia
bab88f80-eaa3-4a5c-99a2-a3c2128a4d92
12
Spleen

@Klamra nie, ale jest to dziwne uczucie, do którego musiałem się przyzwyczaić. Ogólnie to z takimi młodszymi mam tak, że musi udowodnić, że się zna. Starszy specjalista nie musi, i na tym się niejednokrotnie przejechałem bo partaczem można być w każdym wieku.

ten_kapuczino

To jeden z fundamentów kryzysu wieku średniego - dostrzegasz osoby dużo mlodsze, które są bardziej ogarnięte i osiągnęły więcej niż ty... Pszypał, nie tak to miało wyglądać...

ZohanTSW

Pierwszy raz takie uczucie miałem gdy oglądając mecz czy inne wydarzenie sportowe na boisko wszedł zawodnik będący w moim wieku, lub co gorsza, młodszy. Milik był szokiem dla mnie, że taki młody a taki dobry.

Daleko mi do 40 ale już chyba przywykłem do takich widoków

Zaloguj się aby komentować

267 + 1 = 268

Tytuł: Crash: Niebezpieczne pożądanie
Rok produkcji: 1996
Kategoria: Erotyczny / Psychologiczny
Reżyseria: David Cronenberg
Czas trwania: 1h 40min
Ocena: 2/10

Sex i wypadki samochodowe - nic więcej w tym filmie nie ma. Ani fabuły, ani sensu, ani morału. Ocenę podwyższyła jedynie oryginalna eksploracja dziwacznego i nietypowego uniwersum osób osiągających podnietę w wyniku obcowania z kolizjami drogowymi. 

Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app

#filmmeter
63418aac-9a83-4b37-b53a-210e9b293655
1
Sofon

To Cronenberg,więc eksploracja obsesji graniczących z szaleństwem jest na porządku dziennym, poza tym ciekawie zagrane role,, jeden z filmów wczesnej młodości pokazujących mi jak świat i ludzie potrafią być dziwni

Zaloguj się aby komentować

Następna