Dobitnym symbolem nonsensu tego powstania jest pomnik dziecka z karabinem i w o wiele za dużym hełmie, zdartym z jakiegoś trupa. To symbol hańby tych, którzy wysyłali takie dzieci na pewną śmierć, nakarmiwszy uprzednio banałami i frazesami o bobie, horrorze i włoszczyźnie. Co niby takie dzieci miały poradzić naprzeciw hordom degeneratów Dirlewangera, w jaki sposób walczyć z artylerią i lotnictwem jednym pistoletem i granatem na trzech? Dzieci nie mogły tego wiedzieć, ale przywódcy wiedzieli (albo powinni wiedzieć) doskonale, dlatego tym zbrodniczym durniom nie należy się żaden szacunek ani chałwa (czekoladowa lub waniliowa, obojętnie), ale wiekuiste szczanie na groby i sranie na imiona.
Tak, czasy i realia były takie a nie inne, terror i okupacja, teraz wygodnie możemy se gadać, bla bla. No właśnie, teraz możemy i właśnie powinniśmy sobie gadać po to, by uniknąć podobnie idiotycznych rzezi w przyszłości. Kamienie na szaniec okazały się całkowicie zmarnowaną ofiarą, która niczego nie zmieniła ani niczego nie polepszyła, a tylko nowemu okupantowi zrobiła prezent.