Nie wiem czy zauważyliście (bo ja odkryłam dzisiaj), że na Netfliksie pojawił się Grobowiec świetlików. Jeżeli ktoś ma ochotę na odrobinę traumy do końca życia to polecam.
#anime #filmy


Czytam Nad Niemnem dla opisów przyrody.
Nie wiem czy zauważyliście (bo ja odkryłam dzisiaj), że na Netfliksie pojawił się Grobowiec świetlików. Jeżeli ktoś ma ochotę na odrobinę traumy do końca życia to polecam.
#anime #filmy

@KatieWee pierwszy raz oglądałem jak miałem ze 5 albo 6 lat. Polecam.
@KatieWee Traumę do końca życia to mi zafundowały kinowe Transformersy z 1986, gdzie wyrżnięto większość starych postaci, a zamiast nich dostałem niedojebanego Rodimusa i jego grupę przychlastów.
Po tym wydarzeniu nie czuje już nic...
Wieje nudą, że nie wiem
Zaloguj się aby komentować
819 + 1 = 820
Tytuł: Życiowe eksperymenty
Autor: Louisa May Alcott
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
ISBN: 9788382410259
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10
Dawno nie szłam do domu z pracy z uczuciem radości w serduszku, że wracam, żeby czytać coś na co nie mogę się doczekać
To uczucie wzbudziła we mnie obiektywnie bardzo źle napisana książka Życiowe eksperymenty Louisy May Alcott, tej od Małych kobietek. To nie jest dobra książka i nie mogłabym jej z czystym sercem polecić nikomu, ale sprawiła mi ogromnie dużo radości.
To opowieść o młodej dziewczynie, która na kilka lat przed wojną secesyjną próbuje samodzielnie pokierować swoim życiem, a los niesie ją w różnych kierunkach.
W związku z tym, że przywiązałam się do bohaterki, to gdy zaręczyła się na sporo sporo stron przed końcem książki poczułam się jak Book Goblin:
https://youtu.be/n14hzo1PiV8?si=JzrsucteFWnhmnVs
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter

@KatieWee ten filmik to sama prawda 🥲
Zaloguj się aby komentować
Wracałam do domu z psem i dostałam od sąsiadki sadzonkę mięty
A co Wy dostaliście od swoich sąsiadów?
#czujedobrzeczlowiek #rosliny

Dwa razy mi zakleili zamek w poprzednim bloku.
> A co Wy dostaliście od swoich sąsiadów?
@KatieWee Kurwicy.
Nieraz dostałem pobudkę oraz nocną akcję policji, bo awantura, a raz do innego sąsiada straż pożarną, bo było mu zimno i podpalił fotel. Ale to stare dzieje.
Teraz jest spokojnie. Ostatnio kupiłem i zamontowałem za swoje poręcz na klatce schodowej (głównie dla dziadków i wkrótce rodziców pewni), bo ciężko im chodzić bez niej. Następnego dnia sąsiadka przyszła i mimo, że nie chciałem to mi wcisnęła 5 dych aby się "dorzucić"
Zaloguj się aby komentować
Pora na podsumowanie zeszłotygodniowych Targów Książki w Gdańsku
Przyjechaliśmy w piątek, gdy w Trójmieście prało żabami i pi*gało złem, co nie nastrajało mnie optymistycznie. Ponieważ miałam jeszcze parę godzin do zameldowania postanowiłam obejść targi, zrobić zakupy i wrócić w sobotę po te nieliczne autografy na które polowałam.
Weszłam myśląc, że spędzę tam ze dwie-trzy godziny i zawiodłam się przeokrutnie!
To były chyba najmniejsze targi na jakich byłam, chyba nawet te w Gorzowie, co się nie odbyły, to były większe! XD
Zabrakło mi lokalnych księgarń czy antykwariatów, większej liczby gadżetów okołoksiążkowych, mało też było komiksów.
Zrobiłam trochę zakupów i zwinęliśmy się pozwiedzać
Sobota upłynęła pod znakiem paneli i wywiadów, ale najlepszą jej częścią była #hejtowoda z @Wrzoo i @owczareknietrzymryjski , których pozdrawiam z całego serduszka
#ksiazki #czytajzhejto

Byłem pierwszy raz na jakichkolwiek targach, więc nie mam porównania. Pogadałem sobie z typkiem z Vespera (i dostałem zakładkę do Rozgwiazdy, bo kupiłem wydanie jeszcze bez) oraz z Radkiem Lewandowskim. Spojrzałem na jego książki i się okazało, że mam kilka w domu.
@KatieWee super było się spotkać i pogadać
@KatieWee daj znać jak Nudne słowo na N wypadło. Z ciekawostek na tytułowej fotografii, choć się nie zmieściła jest jedna kobieta. Currie.
Zaloguj się aby komentować
Lubię wycieczki szkolne, bo mam szansę poznawać takich fajnych kumpli jak ten
#zwierzaczki #zwierzeta

@KatieWee Pani na wycieczkę szkolną pojechała czy na podryw?
Ciekawe czy w np Peru maja takie ElHejto i tam moderatorem jest bojowonastawionalama i loskawiarnkowiczos pisza wiersze o ruchaniu ww osobnika.
O dzień dobry
Zaloguj się aby komentować
Dobry wieczór!
Temat na dziś: jesień
Rymy: (podbierając pomysł @moll , bo fajnie wczoraj wyszło) 4 x -ody (dowolne wyrazy z tą końcówką)
I życzę powodzenia w dzisiejszej zabawie #naczteryrymy w przecudownej Kawiarence #zafirewallem !
Za mało wody,
Za dużo wody
Wczesne zachody
Nadchodzą chłody.
Wkrótce pod sweter wpełzną pierwsze chłody,
Opadłe listowie znów nabierze wody,
Kasztany urządzą swój konkurs urody...
To jesień, mój miły, uprawia podchody.
Nie ma w moich rymowankach urody
Zmieniam zdania szyk dla pisania wygody
Oglądałem wszystkie gwiezdnych wojen epizody
Wywody pisze w stylu mistrza Yody
Zaloguj się aby komentować
Oto otwieramy nowe #naopowiesci !
Temat: dwór królewski
Kategoria: opowiadanie detektywistyczne
Liczba słów: 800 - 2500
Termin: 29 września 2024
Zapraszam do zabawy!
#zafirewallem

Niecierpie naopowiesci
@KatieWee To mnie załatwiłaś, skąd ja dwór królewski na dzikim zachodzie wezmę xD
@KatieWee Ale fota!!! To real foto czy AI?
Zaloguj się aby komentować
Moja siostra uznała, że oszalałam i że mój plan nie ma nawet najmniejszych szans powodzenia z bardzo, bardzo wielu powodów:
Po pierwsze:
Marek jest dzieckiem swojej matki, naszej sąsiadki, która karmiła swoje dzieci głównie ideologią wyniesioną z zebrań partyjnych i coniedzielnych mszy. Marek nie będzie umiał docenić tego co dla niego zrobię. Po prostu musi zjadać to co mu podano, nie zastanawiając się nawet czy mu to smakuje.
Po drugie:
Skąd ja niby wezmę składniki na wszystkie te potrawy, które zamierzałam podać mu podczas tego biwaku? Przecież ser rokpol, który występuje w co drugim przepisie jest u nas całkowicie i zupełnie niedostępny. To co piszą sobie autorzy książek kucharskich odnosi się najwyraźniej do realiów Warszawy i może kilku innych dużych miast jak Katowice. U nas takich rzeczy po prostu w sklepach nie ma.
Po trzecie:
Skąd niby wezmę pieniądze na zakup nawet tych głupich kartofli, które zamierzałam upiec w żarze ogniska w trzecim dniu biwaku (tak, miałam rozpiskę wszystkich dań jakie zamierzałam podać).
Cały ten plan powstał w związku z tym, że nasza mama zawsze powtarza “przezorny zawsze ubezpieczony” i “przez żołądek do serca”, a ja uważam, że nasza mama ma zawsze rację.
Tyrada mojej siostry, która spływała po mnie jak po kaczce została przerwana przez Mareczka, którego mama wysłała do nas po szklankę cukru. Skoczyłam rączo do kuchni gdzie stłukłam dwie szklanki i puszkę z Włocławka, w której trzymaliśmy cukier. Mareczek pogrążony w rozmowie z moją siostrą o najnowszym numerze Świata Młodych z lekkim roztargnieniem przyjął ode mnie szklankę z cukrem i pożegnał się z nami krótkim: to do zobaczenia jutro!
Te słowa uświadomiły mi, że zostało mi już naprawdę niewiele czasu na przygotowanie się do naszego biwaku. Ubrania miałam wybrane od dawna: sukienka w różyczki, nowe szorty i wystrzałowy opalacz według wykroju z niemieckiego magazynu. Siostra przycięła mi grzywkę, a mama udawała, że nie widziała, że podkradłam jej różowy lakier do paznokci. Namiot pożyczył mi stryjek, a wędki (których nie miałam zamiaru używać, a które chłopcy uznali za niezbędne wyposażenie) wujek. Obaj przekazując mi te dobra uśmiechali się pobłażliwie, co doprowadzało mnie do szału, ale czego nie robi się dla dobra dobrej zabawy?
Czekając na autobus, który miał nas dowieźć nad jezioro omawialiśmy nasze zasoby - Alinka wzięła słoik smalcu, Janek targał ze sobą pięć kilogramów cebuli, Mareczkowi mama zapakowała trzy bochenki chleba i paczkę chińskiej herbaty. Ja z moimi zapasami zdrowych (i tanich) warzyw, jajek i żółtego sera poczułam się doskonałą panią domu (biwaku), która dba nie tylko o to, żeby jej domownicy (biwakowicze) byli najedzeni, ale także aby ich zapotrzebowanie na mikro i makroelementy było w pełni zaspokojone. Musiałam trochę zmienić swoje plany i dostosować je do możliwości, ale dzięki wsparciu siostry i jej skarbonki mój plecak wypełniały wiktuały, z których miałam przygotować dania, które pokazałyby Mareczkowi, że jestem idealnym materiałem na żonę. Kiedyś. W przyszłości. Najlepiej niedługiej.
Kiedy dotarliśmy na miejsce (mój plecak niósł Janek, ja po trzech kilometrach miałam już dosyć) zakrzątnęłam się przy rozpalaniu ogniska. Ciągle mi gasło, więc z radością przyjęłam pomoc Janka, który dmuchając i podsycając ogień kawałkami suchej kory rozpalił wspaniałe ognisko. Alina zaczęła śpiewać i tańczyć wokół ognia, a ja spojrzałam na nią z dezaprobatą i zaczęłam kroić chleb i szykować jajka na jajecznicę. Chłopcy rozbijali namioty na plaży, Alina tańczyła brodząc przy brzegu jeziora, a ja smarowałam kromki masłem i starałam się postawić czajnik na kamieniach, które Janek ustawił wokół ogniska. Mareczek usiadł obok i zaczął metodycznie wciągać kanapki z pomidorami i cebulą jakie przyszykowałam - każda kanapka znikała we wnętrzu Mareczka zanim zdążyłam zrobić następną. Zrobiłam kanapkę - zniknęła. Zrobiłam następną - zniknęła. Kolejną - zniknęła! Wtedy obudziła się we mnie naukowa ciekawość. Ile kanapek da radę zjeść ? Ile będę w stanie zrobić zanim mi ręce mi omdleją? Kto wygra?
Czwarta kanapka.
Piąta kanapka.
Szósta.
Siódma.
Ostatni pomidor.
Ósma.
Dziewiąta.
Dziesiąta kanapka - już tylko z cebulą.
Jedenasta.
Dwunasta.
Trzynasta i
Tu trafił mnie szlag i pizłam Mareczka deską do krojenia przez łeb i niech sobie wybije z głowy ten cały ślub!
#naopowiesci #zafirewallem
Z wielkim buziakiem dla @moderacja_sie_nie_myje

@KatieWee pointa mnie urzekła
@KatieWee Piękne
Podsumowanie zrobię jutro bo dzisiaj mnie już sen bierze
@KatieWee myślałem, że będzie, ze ro Jacek jest jednak fany, zazdrość że Marek nie nią zainteresowany xD
A jeb przez łeb. Swietne! Śmiechłem srogo. XD
Zaloguj się aby komentować
Pff
#pffowpis #pff #kiedyssienauczetagowacwpisy
@KatieWee no I jaki tag mam Ci dokleić, ech
Zaloguj się aby komentować
Nie wiem czy wiecie, ale w przyszłym tygodniu będą Targi Książki w #gdansk Być może będziecie mieli szansę spotkania ulubionych autorów!
Koledze @splash545 miałam o tym przypomnieć w sierpniu, przepraszam, że zapomniałam
#ksiazki #hejtoczyta

@KatieWee miałem ustawione przypomnienie
Zaloguj się aby komentować
Oto #diriposta w zabawie #nasonety ze specjalną dedykacją dla @Kr0n :
Bycie nastolatkiem jest do kitu
Kompletnie nie rozumiem tego: dlaczego
Zupełnie się tego nie spodziewając
I niewiele nadziei posiadając
Spotkałem człowieka tak wspaniałego
Moi rodzice się tu pokłócili
Różne paskudne cechy jej przydając
Głównie wady paskudne jej przypisując
I każde wbiło mi po szpili
Ja musiałbym być co najmniej święty
Żeby zrozumieć ich dziwne powody
Każde wstydziło się dać mi swobodę
Ja jutro przyjmę imidż punkrockowy
A rodzice zobaczą mnie na święta
#rodzicielstwo #poezja #tworczoscwlasna

Komentarz usunięty
Zaloguj się aby komentować
Kiedy Sophie zaginęła, w naszej sypialni zawrzało. Sophie co prawda była uczennicą klasy wyższej, siódmoklasistką z sypialni trzeciej ale my przeżywałyśmy jej zniknięcie jakby była naszą najlepszą przyjaciółką. Anne i Marie, bliźniaczki próbowały udawać, że nic się nie stało, ale budziły się w środku nocy z krzykiem i jak zdołałam dosłyszeć śnili im się cyganie, którzy porywali je do cyrku. Gruba Katie spała spokojnie, dopiero rano opowiadała swoje niesamowite sny o piratach. Julie wstawała tysiące razy, żeby skorzystać z toalety, aż zgłosiłam ją do miss Hawthworne, naszej pielęgniarki, a ta obiecała się temu przyjrzeć. Ja i Frankie nie spałyśmy całymi nocami i próbowałyśmy odnaleźć Sophie bez wychodzenia z naszej sypialni. Wychodzenie z sypialni poza wychodzeniem do łazienki było surowo zakazane w naszej szkole, a wesołe "uczty o północy" o jakich zapewne czytałyście w książkach o innych szkołach z internatem były niemożliwe do przeprowadzenia z powodu nauczycielek, które całymi nocami tkwiły na korytarzach na niewygodnych krzesełkach. Nasze ciało pedagogiczne było najprawdopodobniej najbardziej wykształcone na świecie, bo całymi nocami zgłębiało książki wypożyczane w naszej szkolnej bibliotece. Panna Maud, nasza bibliotekarka, dbała zarówno o księgozbiór dla nas jak i dla znudzonych pilnowaniem nas w nocy nauczycielek. Frankie i ja należałyśmy do aktywu bibliotecznego, dlatego mogłyśmy urywać się czasami z lekcji, żeby pomóc pannie Maud w rozpakowywaniu rozkosznie pachnących paczek z nowymi książkami i dobierać się do nowości jako pierwsze. Panna Maud była miłośniczką kryminałów, więc zawsze w paczkach znajdował się nowe tomy opowieści pań Christie i Sayers, których była miłośniczką, a tę miłość przekazała też nam. Dlatego też próbowałyśmy odnaleźć Sophie metodami umysłowymi, choć nie do końca nam to wychodziło. Sophie była najlepszą uczennicą w szkole, zawsze przygotowaną i pilną. Jej przyjaciółki ją uwielbiały, nauczycielki stawiały nam za wzór. Nikt nie miał jej nic do zarzucenia, nie miała żadnych wrogów. Zawsze radosna i uśmiechnięta wnosiła radość do swojej klasy. Zawsze była pierwsza do organizowania żywych obrazów, przedstawień, akcji charytatywnych dla ubogich rodzin mieszkających w pobliżu szkoły i bezdomnych zwierząt. To dlatego tak wiele osób włączyło się w jej poszukiwania gdy okazało się, że zaginęła. Ludzie wędrowali po naszym lasku wydeptując ścieżki w śniegu, ochotnicy przeczesywali jezioro, w którym latem ćwiczyłyśmy pływanie. Na nic. Sophie nie było.
Jej ciało Frankie i ja znalazłyśmy w składziku na rzeczy używane podczas wychowania fizycznego. Leżała między obręczami a maczugami do żonglowania - panna Hazel uwielbiała tego typu ćwiczenia więc ćwiczyłyśmy takie umiejętności do upadłego. Frankie spojrzała na mnie, ja spojrzałam w oczy Frankie i od razu wiedziałyśmy, że nie powiemy dorosłym o Sophie zanim same nie zbadamy dlaczego zginęła. Dorośli wezwą policję, a ta na pewno nie tylko zadepcze ślady, ale również wskaże osobę całkowicie niewinną jako zbrodniarza. Postanowiłyśmy odkryć zabójcę a potem dopiero zgłosić dorosłym odnalezienie ciała, musiałyśmy się więc śpieszyć bo do składziku mogły zostać wysłane uczennice zarówno młodszych jak i starszych klas, które mogły wpaść w panikę i rozpaplać wszystko. Nie tak jak my.
-Ja czy ty? -zapytała Frankie.
-Ja - odpowiedziałam i poszłam zgłosić pannie Hazel, że bardzo źle się czuję, a Frankie odprowadzi mnie do pielęgniarki. Zyskałyśmy w ten sposób godzinę podczas której nikt z dorosłych nie wiedział gdzie jesteśmy.
Zmasakrowana twarz Sophie nic nam nie powiedziała oprócz tego, że zabójstwa dokonano w afekcie. Ktoś musiał naprawdę się zdenerwować, żeby zdzielić ją kilkukrotnie w twarz czymś dużym i ciężkim. Jako pierwszą podejrzaną wytypowałyśmy pannę Hazel od wychowania fizycznego, bo na pewno pod ręką miała wiele narzędzi do rozbicia głowy Sophie - jak na przykład młotki do krykieta czy maczugi do żonglowania. Odrzuciłyśmy szybko tę możliwość, bo Sophie była oczkiem w głowie panny Hazel, bo miała świetne wyniki zarówno w biegach na jedną milę jak i w tenisie. Szukałyśmy dalej, domyślając się, że ciało Sophie zostało przeniesione do magazynku, żeby zmylić ślady. Kto mógł ją zabić? Dlaczego? Była świetną uczennicą, wybijała się w przedmiotach ścisłych. Nauczycielka matematyki ją uwielbiała, tak samo jak panna Justice, która uczyła przedmiotów przyrodniczych. A panna Streatfield od angielskiego? - spojrzałyśmy na siebie z Frankie i popędziłyśmy do tego skrzydła gdzie mieszkały nauczycielki. Nie wolno na było tam wchodzić, ale nikt tak naprawdę nie tego nie pilnował, uważano bowiem, że nasze dobre wychowanie nie pozwoli nam zaglądać do pokoi nauczycielek.
Pokój panny Streatfield był zadziwiająco pusty. Nie miała nawet zdjęcia rodzinnego na stoliku nocnym, nic nie stało na wierzchu. Przekopałyśmy jej kufer i szafę wypełnioną takimi samymi sukienkami zapinanymi pod szyję, ale nie znalazłyśmy nic co wskazywałoby na jej winę.
Zawiedzione wymknęłyśmy się z pokoju. Brakowało nam pomysłów gdzie miałybyśmy szukać. Szłyśmy korytarzem w stronę holu gdy usłyszałyśmy szepty. Podziękowałam w myśli naszej dyrektorce za zarządzenie dzięki któremu po szkole chodziłyśmy w miękkich pantoflach. Te osoby, które szeptały nie usłyszały, że się zbliżamy.
-Musimy się jej pozbyć, nie może dłużej leżeć w magazynku.
-Zaraz zacznie źle pachnieć!
-Wrzućcie ją do jeziora!
-Dlaczego my? To pani ją zabiła!
-Jesteście mi to winne!
Rozpoznałyśmy te głosy. To były Margaret i Greta z siódmej klasy, które razem z nami działały w aktywie bibliotecznym. Trzecim głosem zaś była panna Maud, bibliotekarka!
Wyszłyśmy zza rogu i cała trójka nas zobaczyła.
-Wiemy wszystko - rzuciłam
-Proszę nam tylko powiedzieć dlaczego! - zawołała Frankie z oburzeniem i chyba prośbą o wytłumaczenie.
Panna Maud spojrzała na nas zrezygnowana.
-Wiecie co jest w życiu ważne, prawda? - panna Maud uśmiechnęła się.
-Sophie była świetną uczennicą, ale nie oddawała książek na czas. Dzieci czekały. Nauczycielki czekały. A ona je przetrzymywała! - głos panny Maud wzniósł się na wyżyny.
-Rozumiecie?! No i kiedy oddała nową Christie po trzech miesiącach to po prostu nie wytrzymałam. Zrozumcie mnie, proszę!
Frankie i ja spojrzałyśmy na siebie i porozumiałyśmy bez słów.
Jezioro to świetne miejsce na ostatni odpoczynek.
926 słów
#zafirewallem #naopowiesci

@KatieWee Bardzo fajne opowiadanie, straszne te bibliotekarki są
@KatieWee super opowiadanie! A te bibliotekarki to zawsze mi się takie podejrzane wydawały ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A ja wczoraj przedłużyłem książki o kolejny miesiąc.
Dorośli wezwą policję, a ta na pewno nie tylko zadepcze ślady,
A to zdanie jest fantastyczne!
Zaloguj się aby komentować
Dalej czytam Makuszyńskiego, a dzisiaj dzięki jednemu z jego opowiadań przeniosłam się w miejscu i czasie i poczułam jak na wykopie XD
Do pisarza przychodzi paskudnie wyglądający mężczyzna, no potwór wręcz - zez, zajęcza warga, okropne zęby, garb z przodu i z tyłu, ręce orangutana i nogi jak prostowane na beczce - paskudny po prostu! Opowiada pisarzowi, że ponad wszystko pragnie miłości, a która kobieta chciałaby iść za mąż za kogoś tak brzydkiego i pogardzanego?! Pisarz przytaczając mu wiele opowieści z mitologii i literatury gdy kobieta pokochała potwora wlewa w jego serce nadzieję. Mężczyzna prosi więc pisarza o napisanie mu anonsu do gazety, że szuka ukochanej. Pisarz tworzy więc piękny, wzruszający list, pamiętając aby na specjalną prośbę niezwykłego gościa umieścić tam fragment, że panna ma być tylko z posagiem.
Po dwóch tygodniach potwornie brzydki mężczyzna przychodzi do pisarza z pękiem listów, a wśród nich jest jeden, którego autorka szczerze wzruszona jego niedolą, postanawia wyjść za niego za mąż
-O, jakiż musi być pan szczęśliwy!
-To nie jest żona dla mnie… Najpierw: żadnej wzmianki o posagu, drugi powód jest na fotografii: ma ona zbyt szerokie usta! Czy pan myśli, że ja bym się ożenił z kobietą co ma taki błąd?
XD
#ksiazki #czytajzhejto

@KatieWee czyli taka mentalność wcale nie jest symbolem naszych czasów xd
@KatieWee Wykop to wkrótce będzie badany pod każdym względem. To jest temat do rozwoju kilku dziedzin nauki.
Za 100 lat będą cytować wykop jako źródło wiedzy o przeszłości.
@KatieWee ależ to naturalne że człowiek brzydki pragnie piękna :) sam tak mam (no, może jestem bez garbu ale za to biedny :)
Zaloguj się aby komentować
"Jak opowiadanie obyczajowe, to romans. Jak koza, to szatan. Jasne? Jasne." - tak napisała @Wrzoo , więc ja od razu pomyślałam sobie "o nie! @Wrzoo ma dokładnie ten sam pomysł co ja i napisała szybciej, ojej, co teraz!" A po chwili okazało się, że owszem, Wrzoo napisała o kozie i szatanie, ale miała zupełnie inne skojarzenia niż ja, bo dla mnie szatan to Szatan z siódmej klasy Kornela Makuszyńskiego, a koza to Wanda, bratanica profesora Gąsowskiego, która jak to kozy gania za fatałaszkami i rozkochuje w sobie chłopców
Kiedy mijałem wczoraj drzwi do mieszkania sąsiadki zobaczyłem przywiązaną do ich klamki kozę. Koza, jak to kozy mają w zwyczaju, patrzyła na mnie wielkimi oczami, lecz całkowicie wbrew zwyczajom swojego gatunku odezwała się cichutkim głosem:
-Czy mógłby pan mnie odwiązać?
Koza miała jasne włosy i oczy, które kolor pożyczyły chyba od nieba w letni poranek. Znałem tę dziewczynę doskonale z opowieści mojej kochanej sąsiadki:
-Ta koza, moja siostrzenica, to nic tylko wiersze by pisała, ślipi nad tymi swoimi papierami od rana do późnej nocy i tylko naftę wypala! Skaranie boskie z tą dziewczyną ma moja siostra! - tak mówiła o swojej siostrzenicy pani Grabowska, moja sąsiadka. Odpowiadałem grzecznie, że siostrzenica pewnie ma talent i sąsiadka powinna być dumna, ale pani Grabowska uważała pisanie wierszy za najgorsze zło i przyczynę wszelkich nieszczęść. Nie spodziewałem się jednak, że przywiąże swoją siostrzenicę do klamki i zostawi ją na korytarzu. Odwiązując miłą panienkę starałem się pocieszyć ją i wybadać czy potrzebuje dalszej pomocy.
-Dziękuję panu…
-Ale dlaczego szanowna ciocia wystawiła panią za drzwi? - zapytałem nie mogąc zrozumieć co kierowało starszą panią - Cóż ją przywiodło do takiego pomysłu?!
-Och, ciocia, jak pan pewnie wie, jest nieco oryginalna… Uznała, że na tym postronku nieco zmądrzeję. Przyjechałam do cioci na jakiś czas pomóc trochę, bo teraz na uniwersytecie mamy wakacje. Ciocia uznała, że jak zwiąże mi ręce to nie będę pisała, a jak wystawi mnie za drzwi to będę bezpieczniejsza niż w domu, no i Andzia mnie nie odwiąże, bo ma przykazane, żeby jak cioci nie ma to nie wyściubiać nosa za próg…
-No i jak, wybiła sobie pani z głowy to pisanie? - zapytałem.
-Chyba niezbyt, właśnie zastanawiałam się jak to zdarzenie wykorzystać w nowym opowiadaniu - panienka roześmiała się, a jej perlisty śmiech rozbrzmiał cudownie wesoło w ponurym korytarzu na trzecim piętrze warszawskiej kamienicy.
Szanowna cioteczka przywiązawszy kozę do klamki udała się z koszem w ręku na targ po zakupy, nie ufając w tym względzie ani siostrzenicy, ani służącej Andzi.
Poprosiłem stróżkę, aby otworzyła drzwi do mieszkania młodej kozie i zostawiłem ją aby w spokoju ochłonęła.
Zdążyłem już zapomnieć o całej tej historii, gdy późnym wieczorem usłyszałem cichutkie pukanie do drzwi. W progu stała koza, która w zaczerwienionych oczach miała strach.
-Bo wie pan… - zaczęła, - ciocia jeszcze nie wróciła, minęło już tyle godzin… Andzia ma wychodne, a ja nie wiem co robić i czuję się taka samotna…
O, serce męskie zawsze, ale to zawsze zareaguje na "jestem taka samotna" wypowiedziane takim cichutkim i miękkim głosikiem! Nie inaczej było z moim!
Zakrzątnąłem się wokół mego gościa, przepraszając jednocześnie za kawalerski nieporządek. Koza z zachwytem podziwiała moje półki z książkami i co raz z jej ust wydzierały się "ochy" i "achy" gdy odkrywała liczne i miłe dedykacje, które wypisywali mi moi przyjaciele-poeci. Słowami ci mili wariaci szafowali bardzo szczodrze, bo to jedna z tych niewielu cudownych rzeczy, które można dostać na tym świecie za darmo - więc dedykacje te były często wierszowane, wielopiętrowe i dla postronnych oczu wydawały się zawiłe, tajemnicze i piękne.
Odprowadziłem miłą panienkę do mieszkania i ruszyłem na poszukiwanie szanownej cioci - odwiedziłem wszelkie miejsca prawdopodobne (targ, sklep kolonialny, cukiernia), mniej prawdopodobne (kawiarnia i handelek na rogu) i zupełnie nieprawdopodobne (gdzie owszem spotkałem kilka miłych osób, jednak żadna z nich nie była ciocią).
W poszukiwaniach swoich, które zbaczały coraz bardziej w stronę miejsc mało prawdopodobnych trafiłem w końcu do pewnej nieco tylko szemranej restauracji, gdzie tego dnia jeden z moich przyjaciół świętował właśnie wydanie nowego tomiku wierszy i doznałem wstrząsu! Co i raz ktoś z emfazą odczytywał co i lepsze kawałki z cieniutkiej książeczki, której okładkę zdobiły fantazyjnie malowane gwiazdozbiory. Jednak to nie widok przyjaciela tak mnie poruszył - w końcu w naszym mieście poezja aż buchała i widok kogoś kto właśnie wydał tomik wierszy był widokiem prawie że codziennym - ale to, że u jego boku, wpatrzona w niego z miłością tkwiła szanowna ciocia!
-Pani Grabowska, siostrzenica się zamartwia o panią! - rzuciłem gromko. Ciocia spojrzała na mnie oderwawszy wzrok na chwilę od poety cieszącego się tego dnia uwielbieniem kobiet.
-Taak? -zapytała. Och tak! - i rzuciła się do wyjścia. Pognałem za nią, unosząc ze sobą jej kosz pełen warzyw, z którym nie wiadomo jak trafiła w objęcia poety.
Biegłem za nią, a księżyc przyglądał się nam z dobrotliwym uśmiechem. Nie takie rzeczy już widział i nie takie jeszcze zobaczy.
#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna
709 słów
@KatieWee Chyba nigdy tego nie powiedziałam, ale uwielbiam Twój styl. Taki literaturetro, styl klasycznych lektur i książek dla młodzieży, niepodrabialny. Zawsze, gdy czytam Twoje opowiadania, mam ekspres do dziecięcych lat.
@KatieWee związana kobieta uratowana przez jej ideał mężczyzny... Ja chcę przeczytać tę drugą część historii...
@KatieWee ogólnie to nie moja bajka ale masz taki fajny styl pisania, że wciąga i przeczytałem z przyjemnością to opowiadanko i aż szkoda, że tak krótkie
Zaloguj się aby komentować
Na fali wpisu @moll , która ma małe dzieci i może nie wie, że wraz z ich dzieciństwem wiele się traci. I tak, mając dorosłe dziecko odczuwa się pewne negatywy:
- nie mieszka już z tobą więc nie wynosi już śmieci;
- nie wyprowadza psa co go wzięłaś ze schroniska bo "dzieci lepiej rozwijają się w towarzystwie zwierząt", ale to było 13 lat temu. Teraz ty i pies śpiewacie razem pod prysznicem, a pani w mięsnym pyta przy każdych zakupach "a co dla Astrid?";
- wyprowadziło się, więc nie robi zakupów i nie wstawia kartofli zanim przyjdziesz z pracy.
A zyski to najwyraźniej:
- opowiada ci o swojej pracbazie, która jest bardziej porąbana niż twoja, więc nie możesz się przelicytować;
-telefony o dziwnych porach z najdziwniejszymi pytaniami jakie w życiu słyszałaś;
-własne opinie na każdy możliwy temat wyrażane w każdym możliwym momencie.
Brak profitu, nie polecam
#rodzicielstwo #rodzina #przemyslenia

@KatieWee a jak już dorośnie to możesz sprzedać to zgnite kombi i kupić sedana 🙂
@KatieWee nie wiem ja z ojcem robię biznes i to z mojej inicjatywy
Zaloguj się aby komentować
704 + 1 = 705
Tytuł: Śmieszni ludzie
Autor: Kornel Makuszyński
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Gebethner i Wolff
Liczba stron: 211
Ocena: 7/10
Pierwsze trzy opowiadania wywołały u mnie odczucie "Boże, co ja tutaj robię?". Były naprawdę kiepskie, a ja nawet pomimo tego, że uwielbiam twórczość pana Makuszyńskiego odczuwałam pewien niesmak. Niby to opowieści o śmiesznych ludziach, a śmiechu w tym nie było za grosz.
Ale ostatnie opowiadanie, to o poszukiwaniu panny Kizi, co ma się truć esencją octową jest absolutnie przecudowne. Trochę przypomina mi te wszystkie wspaniałe komedie przedwojenne i właśnie tak sobie wyobrażam całą tę historię - Kolumnę powinien grać Bodo, Bąkiewicza Żabczyński, a pannę Kizię Niemirzanka
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #ksiazkikatie

@KatieWee W sumie to tytuł to takie hasło reklamowe Kawiarenki.
Zaloguj się aby komentować
697 + 1 = 698
Tytuł: Kocia mama
Autor: Maria Buyno-Arctowa
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ISBN: 83-10-08498-6
Liczba stron: 94
Ocena: 9/10
Stasiu, przecież i tak co chwilę któryś wejdzie – tłumaczyła Zochna, patrząc z przerażeniem, jak czerwony z gniewu chłopiec, chowając mysz do kieszeni, chwycił Czarnuszkę i bez ceremonii wyrzucił za okno.
Dziewczynce łzy stanęły w oczach.
To opowieść sprzed ponad stu lat o dziewczynce, która kocha kotki.
Świetnie są zbudowane postaci uczestniczące w tej historii, zacząwszy od nauczycielki, której cechy osobowości przez tę całą książkę określały jej zachowania - była antypatyczna i wydawała się być wrogo nastawiona dla naszej bohaterki. Próbowała ona jednak każdym swoim gestem wzbudzić w dziewczynce chęć do nauki, co nie zawsze jest najłatwiejszym zadaniem.
Główną bohaterką, którą pokochałem od początku jest Zochna, dziewczynka, która nade wszystko uwielbia zwierzątka, a zwłaszcza - co jest jak najbardziej zrozumiałe dla każdego - kotki!
Najlepiej jednak opisaną bohaterką jest Czarnuszka - wspaniały wzór dla innych kocich matek, gładka, piękna doskonałość. Czarnuszka jest nie tylko matką idealną dla swoich kociątek, ale dba też o swoją kocią mamę - małą Zochnę.
Złym bohaterem jest tutaj najstarszy brat Staś, który do domu pełnego kotów przywozi oswojoną białą myszkę
Językowo jest tak sobie, ale czy jest to ważne? Być może stylizacja na opowiastkę dla dzieci robi tylko lepiej tej historii.
Najbardziej w całej tej opowieści podobało się mi zdanie:
-Wojtusiu, przyprowadź nam prosiaka.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

co to za awatar? a raczej go brak
Czy warto kupić dla dziewczynki 12-letniej lubiącej czytać?
No chyba jeszcze nigdy nie stałem się przedmiotem satyry! Dziękuję, miło mi ogromnie!
A już ten fragment: "Językowo jest tak sobie, ale czy jest to ważne? Być może stylizacja na opowiastkę dla dzieci robi tylko lepiej tej historii." ubawił mnie stukrotnie. Czas chyba przemyśleć jak te swoje wpisy tworzyć, bo coś chyba zaczynają zajeżdżać sztampą!
EDIT: Piękny awatar! Czy ma on jakąś symbolikę?
Zaloguj się aby komentować
Kontrola nawodnienia
Dzisiaj czwartek, ale to taka jakby sobota albo niedziela (zależy dla kogo). Nie zmienia to faktu, że czas na #codziennepiciu
Wierzę, że pamiętacie nie tylko o szklaneczce wody dla siebie, ale też dla swoich pupili, którym też może być gorąco w tym ich pięknym i puszystym futrze! Weterynarze zalecają, aby kocim pięknościom w taki upał dawać schłodzony lekko rosołek (bez soli i przypraw oczywiście!), najlepiej z dużymi soczystymi kawałkami kurczaka. Warto też zaopatrzyć się w fontannę, która może być źródłem cudownej zabawy w rozchlapywanie #woda po całej podłodze!
#kontrolanawodnienia #przypomnienie #odwodnienie

@KatieWee co tu... XD
@KatieWee no memasek porządny
Koty? Zapraszamy do zabawy

Zaloguj się aby komentować
Cytat na dziś:
Prawdziwe koty nie polują dla zdobycia jedzenia, ale dlatego że was kochają. A ponieważ was kochają, zdają sobie sprawę, że z jakiegoś powodu zapomnieliście umieścić w swoim domu te wszystkie niewielkie osobiste drobiazgi, które czynią go przytulnym. Starają się więc, by je dostarczyć. Bezgłowe ryjówki zawsze są popularne. Jeśli idzie o dodatkowy akcent kolorystyczny, nic nie przebije miniaturowego zestawu wnętrzności. Dla lepszego efektu obiekty takie najlepiej zostawić gdzieś, gdzie przez kilka dni nie zostaną wykryte, dzięki czemu zyskają szansę rozwinięcia własnej osobowości.
Terry Pratchett, Kot w stanie czystym
#uuk
@KatieWee Kochane kitki
@KatieWee oooo, mali mordercy wkraczają do świata aranżacji domowej
Parę lat temu na wakacjach dokarmiałem wsiowego kotka. Codziennie przynosił mi właśnie ryjówki. Każdego jednego dnia jak rano wychodziłem z domku na molo (obok była rzeka), to centralnie na nim był świeży trup. Ze zwierząt tylko on przychodził na działkę.
Cichy, słodki morderca.
Zaloguj się aby komentować
Wpis @entropy_ przypomniał mi o filmiku, który nagrałam dawno temu.
Czy lubię książki pana Makuszyńskiego?
Ależ oczywiście
#ksiazki
@KatieWee Skąd masz wiatrak do świeczki!?
To jest super xD
Zaloguj się aby komentować