Zdjęcie w tle
KatieWee

KatieWee

Gruba ryba
  • 438wpisy
  • 2408komentarzy

Czytam Nad Niemnem dla opisów przyrody.

687 + 1 = 688


Tytuł: Jeśli tylko potrafiłyby mówić

Autor: James Herriot

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Znak

ISBN: 978-83-7506-0539

Liczba stron: 265

Ocena: 9/10


W dniu urodzin zawsze wracam do najukochańszych książek - to zawsze jest Montgomery, ale też często zwierzolubowie Durrell lub Herriot. Książki tych autorów przesiąknięte są miłością do ludzi i zwierząt i to sprawia, że są dla mnie tak ważne. Ta miłość nie oznacza w żadnym wypadku bezmyślnego uwielbienia, ale pełne zrozumienie.

Dzisiaj wróciłam do pełnych humoru opowieści Jamesa Herriota o zwierzętach, ich właścicielach i jego pierwszym roku pracy jako weterynarz w małej miejscowości w latach trzydziestych. Autor, często śmiejąc się z samego siebie, pokazuje nam jak wyglądało życie asystenta weterynarza sto lat temu i opowiada jak piękne okolice angielskiej prowincji zwiedzał lecząc i opiekując się bydłem i trzodą okolicznych mieszkańców.

To jedna z moich najukochańszych książek, więc polecam!


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

af856025-e8a6-47b5-85e5-86429d0736c7
vredo

@KatieWee Wow, urodzinki? Osiemnaste jak się domyślam, torcik dla Ciebie

Wszystkiego najlepszego księżniczko z Doliny Muminków

l__p

Najlepszego @KatieWee! Sto lat i jeden dzień!

splash545

@KatieWee 100 lat pisania wierszy na akord w kawiarni #zafirewallem !!!

Zaloguj się aby komentować

686 + 1 = 687


Tytuł: Morderstwo w Lakeview Hall

Autor: Lynn Messina

Kategoria: kryminał, sensacja, thriller

Wydawnictwo: Znak

ISBN: 978-83-240-9414-1

Liczba stron: 345

Ocena: 4/10


Dlaczegóż, och dlaczegóż ludzie wciąż i wciąż popełniają te same błędy? Co nimi kieruje, że ciągle robią to samo oczekując odmiennych rezultatów?!


I pisząc ludzie mam na myśli konkretnie siebie i moje zamiłowanie do opowiastek w ładnych sukienkach, czyli jakichś kryminałków czy romansików, których akcja toczy się w Anglii w czasach regencji czy czasach panowania królowej Wiktorii, pisanych przez współczesnych autorów.


Czytając je staram się zawieszać swoją wiedzę historyczną na kołku, zdając sobie sprawę z tego, że aby bohater był ciekawy dla współczesnego czytelnika to ten czytelnik musi się choć trochę z bohaterem utożsamić. Bohaterowie więc często zachowują się jak ludzie z XXI wieku, odrobinę tylko spętani konwenansami. Udaje im się osiągnąć sukces dzięki sprytowi i niezwykłym zabiegom okoliczności i - zależnie od gatunku - odnajdują miłość lub złoczyńcę. Albo jedno i drugie, jak w prezentowanej książce.


Miałam od paru dni zły humor i potrzebowałam czystej rozrywki jaką dają opowiastki w ładnych sukienkach, ale zawiodłam się okrutnie. Ta książka jest tak nieprawdopodobna psychologicznie (bohaterka w kilka chwil zmienia się z zahukanej szarej myszy w zdolną panią detektyw włamującą się do męskich sypialni) i do tego jest tak bardzo źle skonstruowanym kryminałem, że to aż przykre.


I były opisane tylko ze dwie sukienki, co uważam za hańbiące dla tego typu opowieści!

Nie polecam!


#czytajzhejto #ksiazki


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

71e6fe6f-a7b8-47d4-986d-068e42e57f84
moll

@KatieWee przerzuć się na romans historyczny. Miałam czytelniczkę w bibliotece, która od lektury takich rzeczy nauczyła się jaka moda w jakiej epoce panowała

Zaloguj się aby komentować

671 + 1 = 672


Tytuł: Szninkiel

Autor: Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme

Kategoria: komiks

Wydawnictwo: Orbita spółka z o.o.

Ocena: 9/10


Nigdy w życiu nie czytałam tak dobrego komiksu jak ten. Autorzy Thorgala stworzyli arcydzieło. Opowieść o J'Onie wprowadza nas w świat gdzie od zawsze toczy się wojna i mówi o bezsensowności i potworności walki. Czym jest władza? Czym jest przeznaczenie? Czym jest wolna wola? O to wszystko pytają nas autorzy, nie dając przy tym łatwych odpowiedzi.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

7811a55c-f28c-4972-98e9-8e51255127cc
cododiaska

Flashback do lat 90... szninkiel leżał obok thorgali i profesorki antresolki nerwosolki

banan-smietana

@KatieWee pamiętam jak go w podstawówce przyniosłem do świetlicy to se panie pokazywały i podsmiechiwaly

Zaloguj się aby komentować

Miałam możliwość oglądania @CzosnkowySmok gdy po raz pierwszy czytał dzieło kolegi @George_Stark o czarodzieju i tego uśmiechu nigdy nie zapomnę


Dżordżu, uważam że Twoje teksty w tej edycji były najlepsze!


Korzystając więc z bardzo uznaniowych zasad zabawy #naopowiesci uznaję za zwycięzcę piątej edycji kolegę @George_Stark !


Gratuluję koledze z całego serca!


Opowiadania stworzyli również:


@moll Konan Bibliotekarz i przetrzymany rękopis

@KatieWee Ania Zombie

@Wrzoo Order Męstwa

@splash545 Potępieni - śladami wiedźmina


#zafirewallem #podsumowanienaopowieści

00ed7534-d091-4649-9d50-12e3aeb0df37
Wrzoo

@KatieWee a skubany myślał pewnie, że się psim swędem wymiga :D

Gratulacje, Dżorżu!

George_Stark

Dziękuję.


Bardzo mi miło i przyjemnie.

CzosnkowySmok

@KatieWee przyznaje, dzieło wyjątkowe XD i wyjątkowo mi się podobało

Zaloguj się aby komentować

Odkryć ciąg dalszy. Podczas poszukiwań zupełnie czego innego wpadł mi w ręce zeszyt, który dostałam od chłopaka, który mi się bardzo podobał, ale że i ja mu się podobam okazał o wiele za późno. Ale dał mi swój zeszyt z sonetami, żebym zamieściła je w gazetce studenckiej, której byłam wtedy redaktorką naczelną, co ogromnie doceniam.

#poezja

43f53406-9ac2-44bd-be99-b778a81b30d2
2fba5fc7-ecc7-47be-840b-86367aebcb60
995b1431-ff9f-409d-a780-7fe3e8fc5ca4
Wrzoo

@KatieWee Ciekawe, co rzeczony chłopak by powiedział na to, gdybyś mu oddała ten zeszyt.

Zaloguj się aby komentować

Szukając pewnego własnego rysunku trafiłam na swoje wiersze sprzed dwudziestu lat i odkryłam, że rymując starałam się wtedy liczyć sylaby akcentowane i nieakcentowane

Dzisiaj jeżeli w ogóle policzę sylaby do sonetu, to czuję się jak jakiś wieszcz w rodzaju Słowackiego czy innego Mickiewicza XD


#tworczoscwlasna

bd1427d0-c9ef-459c-aec7-a4dcb63e8e6e
Dziwen

@KatieWee gdyby było dłuższe, to nawet bym ci to obrobił, jak koledze @splash545 . Zwłaszcza, że ten tekst o Łodzi ma moc. XD

ten_kapuczino

@KatieWee daj coś współczesnego, bardzo ciekawe w którym kierunku poszłaś stylistycznie - zakładam że Częstochowa była tylko fazą

pluszowy_zergling

Heh pamiętam jak miałem fazę na wiersze w podstawówce, to mnie Polonistka wyśmiała przed całą klasą i to by było na tyle "mili" Ci nasi nauczyciele w latach 90tych byli, na pewno teraz jest lepiej...

Zaloguj się aby komentować

Matka


Ty wiesz, że ja nigdy nie czekam na oklaski,

Czy nawet zachwyt wyrażony jakimś słowem,

Nie czekam nawet na pełne radości mlaski,

Albo też na czerwony dywan oskarowy.


Nie czekam na bukiecik z kwiatów kolorowy,

albo na brylanty z ich zimnym, jasnym błyskiem,

lub na zapomniany prezent imieninowy,

nie czekam też nawet na przytulasek z głaskiem.


Ja sobie tak tylko tutaj obok usiądę,

By z roziskrzonym radością wzrokiem spoglądać,

Co chwila ukradkiem śledzić choć jednym okiem


Jak bez żadnej najmniejszej chociażby zachęty,

co jeden skończony, to następny zaczęty,

znika w ustach kolejny naleśnik z twarogiem.


#zafirewallem #nasonety #tworczoscwlasna

971cec99-567c-4c32-ab59-6cfb93e78a20
Wrzoo

@KatieWee Bożu drogi, masz niezwykłą umiejętność szklenia mi oczu.

CzosnkowySmok

@KatieWee noszkur... Ninja z cebulą

Zaloguj się aby komentować

Czasami kilka kroków to prawdziwa podróż, która zmienia życie.


Pomysł na to opowiadanie powstał kiedy pomagałam organizatorkom trzeciego zlotu fanów Ani z Zielonego Wzgórza w rozlewaniu lemoniady malinowej do butelek. Wszystko wokół stało się czerwone i lepkie…


Po tej historii z Nawiedzonym Lasem, kiedy Ania i Diana opowiadały sobie przerażające historie o zjawach i potworach zamieszkujących niewielki lasek między Green Gables i Orchard Slope, Maryla starała się wybić z głowy Ani bzdury o martwych dzieciach wyciągających ręce po prośbie, o szkieletach pobrzękujących kośćmi i innych strachach. Ania nieraz biegła bez tchu przez jodłowy zagajnik, w którym zawsze było ciemno, bo wysokie jodły nie przepuszczały między swoimi gałęziami nawet promyka światła. Czasami tylko we dwie z Dianą zaglądały w ciemniejsze zakątki lasku, a potem uciekały z piskiem i śmiechem. Wyobraźnia Ani podpowiadała jej wiele historii o skrzywdzonych kobietach stających się białymi damami, ofiarach morderstw i innych strachach.

Zimny dreszcz przechodził po jej plecach, gdy wymyślała lub opowiadała te historie Dianie, która trzymała ją wtedy za ręce i próbowała opanować drżenie. Dziewczynki były najlepszymi przyjaciółkami i najbliższymi sąsiadkami. Okna pokoiku Ani na facjatce wychodziły na dom państwa Barrych, więc gdy Diana nadawała odpowiednie znaki przykrywając i odkrywając świecę stojącą w oknie, Ania wiedziała co robić. Tego wieczoru szybko rzuciła Maryli - Idę do Diany, zaraz wracam! - i narzuciwszy na siebie wiszący w sieni zbyt duży sweter Mateusza pobiegła do Diany, która od kilku minut nadawała - Przyjdź jak najszybciej!

Nawiedzony Las zdawał się być jeszcze ciemniejszy niż zwykle, Ania jednak stawiając krok za krokiem powtarzała sobie, że te strachy nie istnieją, nie istnieją, nie istnieją. Szła wpatrując się w prześwit między drzewami, gdzie widać było łąkę ojca Diany. Nagle jej drogę przebiegł lis z niewielką ofiarą w pysku - spojrzał na nią bez strachu i po chwili przetruchtał na drugą stronę ścieżki. Ania zacisnęła dłonie i przyspieszyła kroku. Ciemnozielone jodłowe gałęzie zdawały się próbować zagrodzić jej drogę, smagały ją po nogach i ramionach. Widziała jednak przed sobą jasny prześwit, który dawał nadzieję. Ostatni kawałek trasy Ania pokonała wielkimi susami, zupełnie nie przejmując się tym czy ktoś ją zobaczy. Po wyjściu na porośniętą małymi, jasnymi kwiatkami polankę odetchnęła z ulgą. Ostatnie ciepłe promienie słońca barwiły na ciepłe kolory zarówno łąkę i ogród pani Barry. 

To właśnie w tym momencie gdy próbowała się przywitać z różowymi kosmosami przy furtce Orchard Slope usłyszała za sobą ciężkie sapanie. Następną i ostatnią rzeczą jaką zapamiętała był wysoki na siedem stóp mężczyzna, który chwycił ją swoimi wielkim dłońmi i ugryzł ją w  ucho. Ciamkającego z radością potwora Ani kopnęła z całej siły i wyrwawszy się z jego objęć rzuciła się w stronę Green Gables.


Stwór biegł za nią ciężko uderzając wielkimi stopami o ziemię. Ania zalana łzami biegła przez Las, którego strachy wydawały się być nierealne. Prawdziwy był tylko wielki stwór za jej plecami. Dopadła wreszcie obory i zatrzasnęła ciężkie wrota tuż przed nosem stwora. Opadła na klepisko bez sił, a jej jałówka, Dolly polizała ją po rudych włosach. Dziewczynka przytuliła się do ciepłego boku krowy, która dmuchała jej ciepło w ucho. Ania otrząsnęła się i chwyciła widły, które zwykle używał Jerry, chłopiec, którego Mateusz zatrudnił do pomocy na farmie. Z widłami w ręce ruszyła aby odbić atak nieprzyjaciela - wybiegła przez drzwi do obory i stanęła zaskoczona w miejscu. Potwora nie było - dookoła niej panowała cisza i spokój a łagodny wietrzyk chłodził jej rozgrzane czoło. Rozejrzała się, ale nie dostrzegła potwora. Zrobiła krok w kierunku domu, ale usłyszawszy dziwny dźwięk stanęła w miejscu. Wtedy właśnie potwór zeskoczył na nią z dachu obory, a Ania spodziewając się ataku wystawiła przed siebie widły. Potwór, który rzucił się na nią całym ciałem przewrócił ją i teraz leżała pod ciemnym cielskiem wstrząsanym drgawkami agonii. Potwór zacisnął pazury na jej ramieniu i zmarł, krwawiąc obficie na nową sukienkę Ani. Dziewczynka wydostała się spod niego i trzęsąc się udała do domu, gdzie Maryla szykowała na kolację kiełbaski i fasolę. Ania prześlizgnęła się za plecami Maryli, żeby ta nie zobaczyła poplamionej sukienki. Zeszła na dół odświeżona i z uśmiechem zaczęła pomagać Maryli przy kolacji. Co prawda czuła lekkie zawroty głowy, a ramię zadrapane przez potwora pulsowało bólem, ale Ania starała się nie zwracać na to uwagi. Po kolacji Ania wyjęła książki i zaczęła przygotowywać się do jutrzejszych lekcji a zręczne ręce Maryli chwyciły niedokończoną robótkę. To był jeden z tych wieczorów, kiedy siedziały obok siebie nie odzywając się nawet słowem, ale czuły się sobie bardzo bliskie.


Diana i Minnie May jak każdego poranka wyszły do ogrodu. Minnie May była już prawie tak wysoka jak fioletoworóżowe floksy. Diana nasłuchiwała kroków Ani, która po zmyciu naczyń po śniadaniu powinna pojawić się w domu Barrych. Jeżeli Ania nie przyszła wczoraj, to na pewno z jakiegoś ważnego powodu, z pewnością jednak przyjdzie dziś. Były najlepszymi przyjaciółkami i rozumiały się bez słowa i były gotowe zrobić dla siebie wszystko, jeżeli tylko mama Diany i Maryla by na to pozwoliły.


Tymczasem Ania drutem do robótek wydłubywała właśnie resztki mózgu Maryli z jej czaszki. Jej opiekunka leżała na jak zwykle wyszorowanej do czysta kuchennej podłodze. Plama krwi jaka się rozlała przy stole sprawiała, że kuchnia wyglądała nieco nieporządnie.

Ania umyła ręce, ucałowała i pożegnała pelargonię, której już dawno nadała imię Bonny i stanęła na schodkach przed domem by cieszyć się widokiem sadu, w którym tego roku jabłonie obrodziły wyjątkowo obficie i migoczącego z daleka morza. 


842 słowa


#naopowiesci #zafirewallem

5c846eae-6b7b-4aad-91bc-6e41580367bb
splash545

@KatieWee takie przygody Ani to bym czytał

CzosnkowySmok

@KatieWee hehehe


Ale to hehehe to takie hehehe a nie hihihi

https://youtube.com/shorts/9zvdMLfYFkM?si=Df3AJlsCUgSsCQED


A tak poza tym to co ci się stało w avatar

Wrzoo

@KatieWee Jeżu drogi.

Zaloguj się aby komentować

636 + 1 = 637


Tytuł: Slenderman. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek

Autor: Kathleen Hale

Kategoria: reportaż

Wydawnictwo: Czarne

ISBN: 9788381919241

Liczba stron: 360

Ocena: 6/10

Własny licznik: 86 + 1 = 87


Nie wiem kto tu bardziej zawiódł - autorka czy tłumaczka, ale to nie jest dobrze napisana książka. Temat jednak jaki porusza jest ważny i mocny, a cała historia warta opowiedzenia.

Dwie dwunastoletnie dziewczynki, które uwierzyły w creepypasty uznały, że muszą poświęcić życie przyjaciółki jednej z nich, żeby oddalić niebezpieczeństwo zabicia ich i ich rodzin przez Slendermana. I nie to co te dziewczynki miały w głowie było najstraszniejsze w tym wszystkim. Osądzono je jako dorosłe, nie miały przez to opieki psychologa i potrzebnego wsparcia. Morgan, ta która zadała dziewiętnaście ciosów nożem została później zdiagnozowana jako schizofreniczka, chociaż już dużo wcześniej było widać, że coś z nią jest nie tak. Ta choroba towarzyszyła jej od najmłodszych lat, od zawsze widziała rzeczy niewidoczne dla innych. Czuła się zagubiona i opuszczona a jedynie głosy w jej głowie wspierały ją w codziennym życiu.


Ta książka oskarża społeczeństwo oraz system sądowniczy i służbę zdrowia stanu Wisconsin o zaniedbania, szczególnie wobec małoletnich i chorych psychicznie. Nie jest jednocześnie książką wybitną a jedynie dobrą - cały czas z tyłu głowy miałam poczucie, że czytam streszczenie aktów sądowych a nie reportaż.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

20b0b1ee-8648-4a10-bdbc-43533379cfae
em-te

@KatieWee " jedynie głosy w jej głowie wspierały ją w codziennym życiu." To że choroba towarzyszy mi w codziennym życiu, to nie znaczy że mnie wspiera, przeciwnie, jest obciążeniem. Widzę współczucie dla jednej ze sprawczyń. Drugiej nie współczujemy?


okropne podejście. Zakładam, że dałaś się uwieść narracji.

Zaloguj się aby komentować

W pierwszym kawiarenkowym slamie, czyli bitwie na improwizowane wiersze na wczorajszym warszawskim #hejtopiwo zwyciężył całkowicie niespodziewanie kolega @MrGerwant, który jak dotąd nie udzielał się zbytnio w Kawiarence #zafirewallem!


A powinien!


Gratuluję koledze i wszystkim uczestnikom, którzy tworzyli swoje wiersze jak natchnieni i dziekuję Wam za wspaniałą zabawę! Mam nadzieję, że to nie ostatni slam w tak wyborowym towarzystwie

c9fc4b9b-402e-4e66-9a28-242790328110
ErwinoRommelo

Sie nie udziela bo on zajęty swoim Magnum Opus, Wir sprawiedliwości jest, razem z half lifem 3, najbardziej wyczekiwana gra na Hejto.

splash545

Noo @MrGerwant naprawdę zwycięstwo zasłużone! Dodam jeszcze, że @DiscoKhan jest mega dobry w ekspresji przy występach na żywo

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Oto proszę Państwa rozpoczynamy piątą edycję zabawy #naopowiesci ! Dzisiaj temat i kategoria to klasyka klasyków, coś co znamy i kochamy:


Temat: podróż


Kategoria: fantasy


Liczba słów: 900 - 2000


Termin: 04.08.2024 (14 dni)


Zasady:


Standardowe - zadający konkurs może ogłosić wygranego według własnego widzimisię oraz zmienić kryterium oceniania w dowolnym momencie.

Zwycięzcą zostanie osoba, której opowiadanie zdobędzie największą ilość piorunów i w nagrodę będzie miała zaszczyt ogłoszenia następnego zadania.

Za każde 100 słów poniżej lub powyżej zadanego limitu - 1 punkt.

Za znaczne rozminięcie się z tematem - 5 punktów.


Miłego pisania!


#zafirewallem

splash545

@KatieWee elegancki temat i kategoria. No to trzeba się brać za pisanie Władcy Pierścieni 2

Zaloguj się aby komentować

623 + 1 = 624


Tytuł: Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek

Autor: Hanna Ożogowska

Kategoria: literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Liczba stron: 230

Ocena: 8/10


Dzisiaj jest 120 rocznica urodzin Hanny Ożogowskiej, jednej z ważniejszych autorek książek z mojego dzieciństwa - Tajemnica zielonej pieczęci czy Glowa na tranzystorach to jej dzieła. Ja najbardziej jednak lubiłam książkę Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek, do której sobie dzisiaj wróciłam.

Już czytając ją pierwszy raz (we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, czyli trzydzieści lat po napisaniu) czułam, że coś z nią jest nie tak i stereotypy na temat kobiet i mężczyzn zawarte w niej wpływają niezdrowo zarówno na bohaterów, jak i na czytelników. Zupełnie nie przeszkadzało mi to i dzisiaj też nie przeszkadza w cieszeniu się historią Tosi i Tomka, którzy wchodzą w nie swoje role i Tosia jako chłopiec jedzie na wakacje do leśniczówki stryjka i mierzy się ze swoimi strachami a Tomek jako dziewczynka jedzie do cioci na wieś, gdzie musi zarządzać domem pełnym dzieci.

Oglądaliście serial z 1977 roku luźno oparty na tej książce? Bo ja właśnie siadam do oglądania go kolejny raz


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

678780ef-d31e-4758-bea3-22790197aff9
59b8ed79-8b29-4729-91c5-1691c1cf7cca
moderacja_sie_nie_myje

Nie słyszałem nigdy o tej autorce. To tylko świadczy o tym, że kobiety nie potrafią pisać książek.

CoryTrevor

Czy to w tej książce był Jozinek co bardzo lubił groszek?

ismenka

Jejku, moja ulubiona wakacyjna lektura Zawsze czekała na mnie w domku babci i co roku ją czytałam Ale wspomnienia odżyły. I dzięki temu, że wujostwo Tosi kazało uszy dokładnie myć, sama zaczęłam o to bardzo dbać, haha.


Serial kiedyś mi migał w tv i oglądałam wyrywkowo. Za niedługo jadę zaś na wieś i to chyba będzie najlepsza okoliczność, by go obejrzeć. Gdzie go znajdę? : ->


Dzieki za ten wpis!

Zaloguj się aby komentować

Udział w XXXIII odsłonie #nasonety wzięło troje uczestników z czterema tekstami:


@splash545 Fanatyk - 15 piorunów

@moll Letni sen o zimie - 17 piorunów

@splash545 Jego żywot - 16 piorunów

@Wrzoo Zobaczysz, jak sama będziesz mieć dzieci! - 16 piorunów


Ponieważ wyniki piorunkowe w tym tygodniu były bardzo wyrównane, po prostu sumuję pioruny kolegi @splash545 i wychodzi 31!

Co mi się bardzo podoba, bo sonety kolegi w tej edycji mnie urzekły


Oczywiście nie może zabraknąć nagród pocieszenia, którymi są:


-dyplom i nagroda Niebieskiej Maty Chłodzącej dla @moll , która nie znosi upałów (ja kocham, ale zawsze doceniam twórczość płynącą prosto z serca) oraz


-dyplom, wielki przytulas i nagroda za Twórczą Autentyczność dla @Wrzoo !


I to by było na tyle w dzisiejszym #podsumowanienasonety , do zobaczenia w kolejnej edycji, którą poprowadzi @splash545 !

#zafirewallem

Wrzoo

@KatieWee 💛🥹

@splash545 gratulacje, i to zasłużone!

splash545

@KatieWee dziękuję bardzo i jestem bardzo zaskoczony jak zazwyczaj większość zwyciezców sonetowego konkursu O kurczę nie spodziewałem się, że ta edycja była taka ekskluzywna i tylko 3 osoby brały w niej udział Ale jakby nie patrzeć towarzystwo było doborowe

( ͡° ͜ʖ ͡°) No to ten no, serio jestem zaskoczony i nie mam żadnych pomysłów to dajcie mi chwilę i coś tam zrobię na odpierdziel xd

moll

@KatieWee dziękuję gdzie można zgłosić się po odbiór maty?


@splash545 - gratulacje

Zaloguj się aby komentować

615 + 1 = 616


Tytuł: Tajni dyrygenci chmur

Autor: Wioletta Grzegorzewska

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: WAB

ISBN: 978-83-8319-687-9

Liczba stron: 270

Ocena: 7/10


Dostajemy tu opowieść o dorastaniu na wsi w latach osiemdziesiątych - z jej dziwacznym folklorem i wszelkimi mikroopowieściami jakie tworzą się w małej, raczej zamkniętej społeczności.

Jakoś tak ostatnio tkwię myślowo na peerelowskiej wsi i we wczesnych latach dziewięćdziesiątych (co widać było w moim przedostatnim opowiadaniu). Może ta pogoda jaką ostatnio mamy jakoś kojarzy mi się z pierwszymi wakacjami? Nie wiem. Ale ta książka jak najbardziej pasuje mi do mojego aktualnego humoru. Ma ona jednak swoje lepsze i słabsze momenty - czasem autorka tłumaczy najbardziej oczywiste rzeczy (czego nie lubię), a czasem zachwyca porównaniem czy niezwykłym spostrzeżeniem. Stąd też taka, a nie inną ocena tej książki - jest ona bardzo nierówna, trudna do oceny. Niektóre zdania mnie zachwyciły, inne były takie jakieś… no nie wiem jak to ująć. Kostropate? To chyba to, co najlepiej opisuje to co czułam czytając je. Nierówne, poszarpane, utrudniające czytanie w tym złym sensie.

Ale polecam, naprawdę polecam.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

027dc180-a102-43eb-a5a8-8b73233dc0ab
Wrzoo

@KatieWee też za tą wsią jakoś mi tęskno, brakuje tego cykania cykad, skwaru, tych torów kolejowych, które aż parują... Oj, pojechałoby się na wieś na wakacje

Zaloguj się aby komentować

A jednak w XXXIIII edycji zabawy #nasonety nie wystąpi pan Barańczak, ale pan Szekspir. Propostą będzie monolog Puka z zakończenia Snu nocy letniej w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego. Jeżeli ktoś będzie rymował do innych tłumaczeń to docenię to także.


Jeśli duszek źle was bawił,

Sprawcie by wszystko naprawił -

Pomyślcie, że wszyscy śnili, 

Gdyśmy tutaj z wami bawili,

A marny obrazek ten

To po prostu był wasz sen.

Więc nie patrzcie z miną gniewną,

Naprawimy rzecz na pewno.

Klnę się na Pucka uczciwość: 

Jeśli znalazł ktoś zelżywość,

Wynajdziemy sposób nowy,

By zamilkł język wężowy;

Lub "Puck łgarz" niech każdy krzyczy.

Dobrej nocy on wam życzy,

Kto zaklaszcze ten nie straci,

Robin pięknie wam odpłaci.


Zasady wyłaniania wygranych wymyślę po drodze, proszę się nie stresować;)

#diproposta #nasonety #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem


Przemilczane


Na początku pojawiła się cichutka melodyjka, jak radiowy dżingiel, który potrafi zapętlić się i grać w głowie całymi godzinami. Nie potrafiła powiedzieć gdzie usłyszała ten urywek, ale to nie było przecież nic niepokojącego. Wszystkie te baby sharki i inne takie bardzo często atakowały ją nawet całymi tygodniami, więc jeszcze jedna melodyjka w głowie nie była niczym dziwnym. Z tym, że mijały już dwa miesiące, a to uparte tamparam pam pam trochę podobne do melodyjki auta z lodami do tego czasu nie zostało wyparte jakąś głupią reklamą.

Po jakimś czasie po melodyjce pojawił się szept. Próbowała usłyszeć o czym mówi głos (a może dwa głosy? a może cały chór głosów?), ale nie mogła. Zakrywała uszy rękami, zakładała słuchawki wyciszające, wkładała w uszy zatyczki - na nic. Głosy szeptały na granicy słyszalności. Czasem pytała męża albo siostrę czy coś słyszą - a im częściej o to pytała, tym częściej spoglądali na nią z niepokojem. W nocy kiedy ciszę zakłócał tylko lekki szum padającego śniegu starała się usłyszeć chociaż słowo. Przewracała się w łóżku całymi godzinami. Mąż już od dawna sypiał w gościnnym, kłócili się o wiele częściej niż zwykle. Przynajmniej gdy w końcu udawało się jej zasnąć miała całe łóżko dla siebie i nie budził jej telefon męża, w którym alarm ustawiony był na szóstą rano. Czasami mąż przed wyjściem do pracy zachodził do sypialni, gładził ją po włosach i mówił - śpij dobrze maleńka - a ona zaciskała oczy mocniej, żeby wiedział, że śpi i stara się wypocząć. Bo ten wypoczynek stał się ostatnio bardzo ważnym tematem w ich rozmowach.

-Muszę odpocząć! - krzyczało jedno.

-Ja muszę bardziej, życie z tobą jest do d⁎⁎y! - wrzeszczało drugie.


Na terapii u psychologa i u psychiatry, do którego chodziła od jakiegoś czasu też uważali, że potrzebuje odpoczynku, ale nie mogła mieć spokoju słysząc ten ciągły szept. Była też u kilku innych lekarzy, ale uznali, że nie ma żadnych zmian laryngologicznych i neurologicznych, które mogłyby dawać taki skutek. Rozkładali tylko ręce.


Gdy było już naprawdę źle szła do klubów i tańczyła do upadłego. Ogłuszająca muzyka i alkohol trochę wyciszały to co działo się w jej głowie, ale mąż za każdym razem miał jakieś pretensje, jakby nie rozumiał, że to jedyne co jest jest w stanie pomóc chociaż na chwilę. Było lepsze niż jakiekolwiek lekarstwa od psychiatry.


Któregoś popołudnia gdy leżała w łóżku dochodząc do siebie po wyjątkowo udanej imprezie usłyszała w głowie jedno odrobinę głośniejsze słowo - nadzieja. Głos był dalej cichy, ale wreszcie zrozumiała choć jedno słówko i to była to jej własna nadzieja. Wyskoczyła z łóżka, ściągnęła szybko bluzkę, w której spała i nago odtańczyła taniec radości z wymachiwaniem ramionami i mnóstwem kręcenia biodrami. Jej ciało odbijało się w wielkim lustrze naprzeciwko łóżka i zobaczyła w nim, że pierwszy raz od miesięcy się uśmiecha. To cudowne! Nie oszalała! Ten głos naprawdę tam był i odzywał się do niej!


Przez wiele następnych tygodni nasłuchiwała tych pojedynczych słów, reszta dalej tonęła w szepcie. Często ten miękki, głęboki kobiecy głos powtarzał to samo - łono, czczę i nadzieja

Któregoś wrześniowego popołudnia gdy siedziała przy śniadaniu nagle spłynęło na nią olśnienie i wreszcie zrozumiała! Jest wybrana! To łono, które będzie czczone to jej łono! Wyda na świat nowego mesjasza, nadzieję na lepszy świat i lepsze jutro, w którym ludzie będą szczęśliwi i każdego będzie stać na to co tylko sobie zamarzy! 


-Czy ciebie dokumentnie popierdoliło? - zapytał głos w jej głowie, tak nagle i donośnie, że podskoczyła na kuchennym krześle a papieros wypadł jej z dłoni.

- Co? - tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.

- Ja tu od miesięcy tkwię w tym twoim durnowatym mózgu, staram się siedzieć cicho, ale czegoś tak głupiego to się nawet nie spodziewałam. Jakie łono, jaka nadzieja idiotko! - wrzeszczał głos.

-Jedyne co ja tu sobie powtarzam po cichu cały czas to "ale ona jest popierdolona, ja pierniczę, co to za beznadzieja"! Nie wiem w jaki sposób i za jakie grzechy znalazłam się na doczepkę w tej twojej głowie, ale mam już tego serdecznie dość! Jak można być takim głupim! Nie chcę siedzieć tu i patrzeć jak marnujesz mój czas i moje życie na robienie takich bzdur! Wszyscy bliscy się od ciebie odsuwają, twój mąż jest na skraju załamania nerwowego, siostra unika cię jak może, matka zerwała kontakty lata temu, nawet ten twój york ma cię dość! Ja też mam cię dość! Dość! Od dzisiaj ja tu rządzę, a ty nie masz już nic do powiedzenia!


***


-Kochanie…

-Tak misiu?

-Zmieniłaś się ostatnio, wiesz? Nie krzyczymy na siebie, to fajne jest... To te nowe leki, jak myślisz?

-Uhm, to chyba to. Ten psychiatra to świetny jest, wiesz? Szukał, szukał i znalazł. 

-I chyba przestałaś słyszeć te głosy? No bo nie mówisz już o nich…

-Nie, już nie słyszę. Gadały jakieś bzdury, więc kazałam im się zamknąć i teraz siedzą już całkiem cicho. Jakoś tak teraz jest mi lepiej. Pogramy w coś?

-No pewnie!


800 słów

9e02950c-946e-4a48-b86e-5bc6a067762e
splash545

@KatieWee hah, tego się nie spodziewałem

Wrzoo

@KatieWee Whoa. Genialne.

KatieWee

@Wrzoo no nie przesadzajmy

Wrzoo

@KatieWee Poważnie! Uwielbiam temat schizofrenii i osobowości wielorakich, dlatego naprawdę, naprawdę mi się podoba

George_Stark

Mam wreszcie chwilę na przeczytanie i chwalenie, a Panią należy znów pochwalić za jedno zdanie, które buduje bohatera. A chodzi mi o to zdanie znakomite:


 a ona zaciskała oczy mocniej, żeby wiedział, że śpi i stara się wypocząć.


A że wśród elementów, którymi karmi się dobra proza, w czym przychylam się do zdania pana Andrzeja Stasiuka, jest humor, pozwolę sobie wyróżnić jeszcze jeden fragment. On zresztą też tę postać jakoś tam buduje. Przynajmniej dla mnie:


nawet ten twój york ma cię dość! 


No i też świetne ugryzienie tematu. To mi się podoba w ogóle w całej kawiarence, że te pomysły są tak zaskakujące i nieoczywiste, że już samo to jest wartością i radością.

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj tanabata, znana także jako Festiwal Gwiazd, japońskie święto celebrujące romantyczne spotkanie dwóch gwiazd – Altair i Wegi, które mogą się zobaczyć tylko raz w roku. W trakcie festiwalu ludzie piszą swoje życzenia na kolorowych karteczkach i wieszają je na gałązkach bambusa, licząc na trochę kosmicznej magii. Legenda głosi, że im bardziej kreatywne życzenie, tym większa szansa, że kosmos się uśmiechnie i je spełni!

Podczas festiwalu można odwiedzić mnóstwo stoisk z jedzeniem, zobaczyć tradycyjne tańce, parady i pokazy fajerwerków.


Bóg mleczną drogę sobie po niebie raz maźnie

życie na odległość ułoży najwyraźniej

tak daleko od siebie mamy być, poważnie

Według niego ja i ty mamy żyć w marazmie


Dla nas to że chcemy być razem jest ważne

Nawet mój ojciec rozumie, że to poważne


Czy słyszysz? Tam z daleka skrzek srok się niesie

My zawieśmy nasze życzenie na bambusie


Dziś pośród gwiazd twoje wołanie się rozlega

A ja chętnie na nie na nie odpowiem - tu Wega!


My dzisiaj nie mamy czasu na żale

Spędźmy podarowane chwile wspaniale


#nasonety #zafirewallem

edd8413c-a768-4fa9-be09-85c284d2d26b
moderacja_sie_nie_myje

Jak zwykle, sonet pierwsza klasa!

KatieWee

@moderacja_sie_nie_myje dziękuję!

moderacja_sie_nie_myje

@KatieWee Bez Ciebie to ta zabawa by nie miała sensu Zawsze czekam jak się twórczo wyrazisz, a jak już coś rymowanego napiszesz to klękajcie narody.

Wrzoo

@KatieWee ależ to jest ładne 💛

Pan_Buk

@KatieWee co to za niedorzeczność? Jak gwiazdy mogą się "spotkać" na niebie? to nie planety!

KatieWee

@Pan_Buk to historia o miłości, a nie wykład z astronomii

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem


Tamtego lata gdy przeniosłam się w czasie słońce świeciło każdego dnia tak mocno, wydawało się, że asfalt paruje. Było za gorąco nawet na wyprawy nad jezioro, więc jeździliśmy tam tylko wieczorami, gdy powietrze pozwalało na złapanie oddechu. Chlapaliśmy się, rozpalaliśmy ognisko w naszym stałym miejscu, graliśmy w butelkę, chłopcy palili papierosy i popatrywali na to co ukrywało się pod naszymi kostiumami. Wychowywaliśmy się razem, chodziliśmy do jednej klasy i wspólnie tworzyliśmy front przeciwko dorosłym,

Chłopcy tłukli się, obrażali i znowu byli najlepszymi przyjaciółmi. Halina, Ania i ja obgadywałyśmy mniej lubiane koleżanki i często dostawałyśmy napadów głupiego śmiechu, najczęściej podczas powrotów ze szkoły. Ludzie idący z naprzeciwka uśmiechali się do nas zataczających się na szerokość ulicy, objętych wpół i radośnie chichoczących 

- Ot, głupie to to jeszcze - mówili. 

I to chociaż Anka miała już prawie piętnaście lat i strzelała oczami do chłopaków z liceum w miasteczku a Halina miała na głowie trójkę młodszego rodzeństwa od kiedy ich matka trafiła na wiele miesięcy do szpitala. Na ojca nie było co liczyć, co przyniósł do domu to prawie wszystko przepił. Nad Haliną i jej dzieciakami litowały się sąsiadki i coraz to któraś zachodziła do nich ze słowami: "No patrz słonko, ile mi kury jajek zniosły (krowa dała mleka, nazbierałam, wyrosło itd.) dla mnie to za dużo, weź, tobie się przyda". 

Teraz, latem Halina najmowała się do gospodarzy, było tyle pracy! Każdą zarobioną złotówkę oglądała z dwóch stron przed wydaniem.

Mnie było dużo łatwiej. Nie tylko mama pracowała w gminie, ale też nie miałam rodzeństwa. W gospodarstwie pomagała starsza siostra mamy, więc moje obowiązki ograniczały się do pomocy w sprzątaniu w domu i opiece nad kurami a mieliśmy ich tylko kilkanaście, tyle co na własne potrzeby. Pomagałam też tyle ile mogłam tam gdzie sprawiało mi to przyjemność - przy gotowaniu i pieczeniu, przy cielaczkach i królikach czy zwózce siana. Miałam się tylko uczyć, dostawać piątki, potem iść do liceum w miasteczku, a jak się uda i zbiory będą dobre przez kilka lat to nawet w Warszawie! Potem studia i dobra praca a później miły, kochający mąż i kilkoro dzieciaczków, które przyjeżdżałyby na wakacje do dziadków na wieś, gdzie pluskałyby się w rzeczce, dziadek obwoziłby je na koniu, a babcia karmiła pierogami z jagodami.

O takiej przyszłości marzyli moi rodzice.


Przyszłość była jednak zupełnie inna i przyszła prędzej niż się spodziewałam.


Pierwszego pochmurnego dnia tego lata pojechaliśmy z Anką i Władkiem do lasu na maliny i śpiewaliśmy razem głośno wszystkie radiowe przeboje w tym "Małgośkę", którą wykrzyczeliśmy kilka razy. Gubiąc się i szukając w lesie trafiliśmy w końcu w miejsce, o którym słyszeliśmy już wcześniej, ale jakoś nikt nie potrafił wytłumaczyć nam gdzie ono jest. Kilka głazów ustawionych obok siebie, a wokoło pusta przestrzeń, jakby drzewa nie chciały rosnąć w ich pobliżu. Obeszliśmy głazy z daleka i w ciszy, popatrując się tylko na siebie. Każde z nas pamiętało co o nich opowiadano - te kamienie porywają ludzi. Czasami oddają, czasami nie. Czasem tam pojawiają się obcy. Mówią obcymi językami, ale zwykle oddaje się ich służbom.

Wiedzieliśmy, że to bzdury, że to po prostu kamienie ustawione przez naszych przodków aby oznaczyć czyjś grób lub jakieś święte miejsce, ale te wszystkie opowieści jakie usłyszeliśmy za mocno działały nam na wyobraźnię.

-Wracamy? - zapytałam a Ania z Władkiem zgodzili się natychmiast. Zrobiło się jakoś ciemniej, chmury całkowicie zasnuły niebo. Zerwał się wiatr.

-Poczekajcie! - zawołałam za nimi, kiedy wysforowali do przodu.

-Łańcuch mi spadł!

Ale oni nie słyszeli, pojechali dalej. Oparłam rower o rosły dąb i sama też oparłam się o niego na chwilę, bo zakręciło mi się w głowie.


I wtedy przewróciłam się i przeleciałam głową w przód przez dąb i przez czas.


Obudziłam się z bólem głowy i spódnicą wplątaną w pedał, łańcuch i szprychy. To nie był nowy ciuch ale i tak żal bo tego smaru nie da się już sprać. Może wykroję sobie z niej modną kamizelkę, a z reszty opalacz? To dobry pomysł, materiał jest miękki i taki ładny!

No dobrze. Poprawiłam włosy, założyłam łańcuch i skierowałam się w tę stronę gdzie jak sądziłam powinien być mój dom. Na każdym kroku natrafiałam na znaki, które świadczyły o tym, że coś nie jest tak. I to dosłownie znaki w lesie jakich nie widziałam nigdy wcześniej. Czyżbym trafiła aż do drugiego województwa? Ale to ponad trzydzieści kilometrów, nawet nową drogą. I wszędzie były szlabany, jakby wjazd do lasu był zabroniony, a przecież to nie był teren poligonu.

Coraz bardziej zdziwiona zajechałam na główną drogę, którą słyszałam od dłuższego czasu. I wtedy mnie zatchnęło. Takich samochodów nie widziałam nawet w zachodnich filmach w kinie w miasteczku.

Nie wiedziałam gdzie iść, cała ta droga wydawał mi się tak obca. Stałam dłuższą chwilę zastanawiając się co robić, gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Aż podskoczyłam ze strachu i obejrzałam się za siebie. Stał tam młody mężczyzna w mundurze i uśmiechał się do mnie, a jego rude włosy połyskiwały w słońcu, które właśnie wychodziło zza chmur.

-Czy potrzebuje pani pomocy? - zapytał. 

-Tak - szukam drogi do Zielętkowa, chyba się zgubiłam - spuściłam oczy.

-Hm, chyba nie wiem gdzie to jest, ale jeżeli pojedzie pani ze mną do ośrodka, to tam na pewno ktoś panią odpowiednio pokieruje, albo nawet zawiezie. Bo ten rower to chyba dalej nie pojedzie.

-Tak, ten łańcuch…

-Nie ma problemu- młody żołnierz zarzucił sobie moją damkę na ramię i zaniósł do auta zaparkowanego niedaleko.


I tak zaczęła się moja przygoda w Ośrodku dla Zaburzonych Temporalnie. Nazwy Ośrodka zmieniały się zależnie od władzy i aktualnych trendów, ale sam Ośrodek trwa. Najpierw byłam zwykłą pensjonariuszką uczącą się obsługi smartfona (u nas na wsi był jeden telefon, u sołtysa), sposobu traktowania innych ludzi, zwierząt, kultury wysokiej, popkultury, nowych języków - polskiego, który zmienił się przez te pięćdziesiąt lat, angielskiego, języka komputerów i nowych mediów. 

Władze Ośrodka uznały jednak, że rokuję i dzisiaj jestem kierowniczką do spraw badań temporalnych i wspieram Tajne Ministerstwo w pracach skupiających się nad zaburzeniami czasu i psychologią osób z zaburzeniami czasowymi w życiorysie. Zarabiam dużo pieniędzy, mam piękne mieszkanie a ludzie liczą się z moim zdaniem.


I nikt nie wie, że co jakiś czas jeżdżę całkiem sama, odszukuję ten dąb, głaszczę go i przytulam i proszę go żeby wpuścił mnie z powrotem.


Na próżno.


1021 słów

43f1b8b3-6e3c-4526-ad32-77f64eba61f3
George_Stark

Nie wiem czy to było celowe czy nie (jeśli nie, to nawet lepiej, bo świadczy jeśli nie o talencie, to przynajmniej o wyczuciu), ale zdanie Czyżbym trafiła aż do drugiego województwa? niesamowicie buduje tę postać.

To jest w nim ekstra, ale świetne jest też to, jak wiele można jednym zdaniem zrobić w tekście.


A nazwa Ośrodek dla Zaburzonych Temporalnie to kolejny świetny pomysł? Aż przypomniało mi się przewspaniałe Biuro Ludzi Zagubionych z Małgochy pana Piotra Bukartyka.

KatieWee

@George_Stark nie jestem pewna co dokładnie masz na myśli, ale staram się przemyśleć moje postaci od początku do końca i po prostu podążać później za nimi.

Zaburzenia temporalne sugerują tak wiele rzeczy, że gdy wymyśliłam to określenie to wielki uśmiech pojawił mi się na twarzy

George_Stark

@KatieWee


Mam na myśli, że to zdanie wyjątkowo mi się podobało. To tak w skrócie.


A tak serio to dla mnie stworzyło (albo ustabilizowało) ono obraz tej postaci jako prostej dziewczyny. W najfantastyczniejszy sposób jaki znam pokazało jej pewne "ograniczenie", bo nie przez opis, ale przez wejście do jej głowy. Tak jakby sugerowało, że "sąsiednie województwo" to dla niej bardzo daleko.


A przynajmniej ja to tak odebrałem. Mam takie prawo, pan Oscar Wilde mi je dał!

ColonelWalterKurtz

Komentarz żeby przeczytać później ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

DeGeneracja

@ColonelWalterKurtz To się dodaje do ulubionych dzieciaku a nie jakieś kropki czy komentarze

patryk-pis

@KatieWee no dałaś czadu

Zaloguj się aby komentować

Zwykle o trzeciej w nocy


Wśród tysięcy wypowiedzianych przez Ciebie słów

Zapamiętałam jedynie te: "nie mam czasu",

"nie ma potrzeby", "co ty znowu chcesz", "zbędny trud",

"nie rozumiesz, głupia, że nie mam na to czasu?!".


A to tylko te delikatne spośród słów,

To właśnie tak zarażałeś mnie swoim mrokiem.

Ja sprzątnęłabym Ci ze ścieżki najmniejszy brud,

Ciągle i wciąż wodziłam za Tobą wzrokiem.


O sobie myślałam tylko i wyłącznie źle,

Obsesyjnie za to o chwilach przeżytych.


Te myśli udało mi się jednak pochować.

Czy tak czuje się ktoś żywą wodą obmyty?


A ja pogrzebałam głęboko Twoje słowa

I tylko czasem w nocy serce z bólu mdleje.


#nasonety #diriposta

Zaloguj się aby komentować