#francja

1
740

Hej, przedstawiam wam wzgórze Mont-Saint-Michel w Normandii, słynące z bardzo szybko przypływów i odpływów, co wielu z Was pewnie kojarzy. Czas od przypływu do odpływu odbywa się cyklicznie co ok. 6 godzin. I pewnie mniej z was wie, że w tym czasie woda wdziera się na długość ok. 15km wgłąb lądu i ma nawet do 14 metrów wysokości.


Ale co ciekawe i pewnie mniej znane, nie przeszkadza to jednak stadom bojowonastawionychowiec paść się na słonych łąkach na tle wznoszącej się w oddali sylwetki Mont-Saint-Michel. Owce te cenione są za wyjątkowy smak mięsa (BEEE?!?!?!) wynikający z wypasu na słonych trawach. Są one częścią krajobrazu tak samo jak samo wzniosłe miasteczko. Miasteczko z wieloma zabudowaniami w stylu szachulcowym, nad którymi góruje benedyktyńskie opactwo, założone w roku chrztu Polski. Miejsce te, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO jest nie tylko zabytkiem, ale także żywą tradycją wiejską.


#ciekawostki #owcaspam #francja

aef2ccc9-7e51-4cce-aa00-290bf5c8749b
486dcf2e-84d0-4e10-a39c-d190d4d88115
782f9b66-3ae7-42fa-8654-e7adfb8158e3
3ef15a5e-f2bf-4d3d-af3a-a27835c87422
89713353-1d4a-4e7a-b64d-e50092cef22d
Endrevoir

Wygląda tak bajkowo że pierwsze co pomyślałem to AI.

Atexor

@Gustawff @Endrevoir pierwsze zdjęcie to z HDR raczej. Wziąłem z jednego profilu podróżniczego na fb, który obserwuję od wielu, wielu lat jeszcze przed erą AI. Jak teraz szukam historii zdjęcia to ono wzięło pewnie z Instagrama z profilu... Turystyka w Normandii, gdzie jest sporo zdjęć zbyt szczegółowych i "nieidealnych" jak na AI.


I jak przyglądam się zdjęciu to nie widzę dodatkowych kopyt, uszu ani innych. Na jednej z przodu widać nawet numery, nie losowe symbole. Wełna niektórych owiec ma ślady po strzyżeniu. W tle widać w oddali most do miasteczka. Poziom chmur jest na pewnej wysokości, nie od poziomu gleby. Z pracami AI mam bardzo dużo wspólnego, bo brałem udział w trenowaniu AI poprzez ocenę zdjęć i wideo dla przyszłych wersji AI Googla i umiem je dość rozpoznawać, dopóty, dopóki nie ma na nich krajobrazów samej natury (tj. widoczki z drzewami w tle, góry itp. - wtedy jest ciężko). Zdjęcie jest podrasowane, ale nie powiedziałbym że AI.

Atexor

@Gustawff @Endrevoir zresztą macie też porównanie - niestety nie znalazłem idealnego zdjęcia z tej samej perspektywy, niemniej widać że spady dachów, drzewa albo budynek na poziomie gruntu po lewej czy w końcu most (wiadukt???... bo czasem jest nad ziemią xD) są w tych samych miejscach.


Tu by ktoś musiał zrobić przeklejkę jakąś w Photoshopach. Za dużo roboty

Ja bym Was oszukał?

05204117-62a2-48e1-bc14-e3144ef02206
Half_NEET_Half_Amazing

muszę tam kiedyś pojechać koniecznie

Atexor

@Half_NEET_Half_Amazing miałem podobną myśl, ale samemu kijowo jechać. Mega klimacik.

Zaloguj się aby komentować

LondoMollari

@Deykun K⁎⁎wa, jak!? Przecież, żeby coś takiego zrobić, trzeba pójść do złego numeru bramki, obejść skanowanie/sprawdzenie biletu i zignorować różnicę godziny odlotu.


Nawet jakbym chciał, to nie wiem czy bym potrafił.

Nemrod

@LondoMollari Na dużych lotniskach akurat wiele lotów potrafi mieć tę samą godzinę, bramek dużo, a czasem się zmieniają w międzyczasie, więc zostaje kwestia wpuszczenia do samolotu - tu raczej się skupiają na destynacji, a często też sprawdzają w komputerze, czy jesteś na liście pasażerów (aczkolwiek Lufthansa na dwóch lotach tego nie robiła: bilet + rzut okiem na dowód). Więc w sumie zostaje kwestia bramki.

Plus w samolocie czasem mówią, że jeśli ktoś nie leci do, to niech zgłosi. Ale ci lecieli To Nice, a samolot Tunis, więc...

Deykun

@LondoMollari

Przecież, żeby coś takiego zrobić, trzeba pójść do złego numeru bramki, obejść skanowanie/sprawdzenie biletu i zignorować różnicę godziny odlotu.

AFAIK one się spóźniły na swój lot do Nicei i kupowały na lotnisku, więc trzeba być tylko głupim na tyle żeby pomyśleć, że Tunis na bilecie i na bramce na lotnisku we Włoszech zinterpretować jako "tłumaczenie". xD

Zaloguj się aby komentować

Zbierałem się do tego wpisu przez 2 tygodnie, a teraz mam chwilkę wolnego, to postanowiłem, że napiszę. Szczególnie, że wpis @splash545 został odebrany tak pozytywnie to i może mój taki będzie


W skrócie:

Moim marzeniem z dawnych lat było odwiedzenie Lazurowego Wybrzeża. Wsiedliśmy z żoną i córką w samochód, objechaliśmy 4900 km. Trasa: Podlasie - Graz (Austria, tylko nocleg) - Como (nocleg) - Bellagio - Como - San Remo (Włochy) - Antibes (3 noclegi - baza wypadowa) - Awignion - Chamonix-Mount Blanc - Sallanches (nocleg) (Francja) - Monachium (Niemcy, tylko nocleg), Wrocław (tylko nocleg) - Podlasie.


Długa wersja:

Zaczęło się w 2012 roku. Wziąłem wtedy urlop na 3 tygodnie i postanowiłem pojechać na Lazurowe Wybrzeże. To była seria fatalnych pomyłek. Stanąłem na wylocie na Warszawę z Białegostoku o 7 rano. Po chwili zatrzymał się przedstawiciel handlowy, który obiecał podwieźć 30 km dalej na stację benzynową, gdzie mogę popytać i złapać kogoś w dalszą trasę. To był błąd. Utknąłem tam na 2 godziny. Na stacji prawie nikogo nie było. W końcu udało się i dojechałem do Warszawy z kolejnym przedstawicielem.


Kolejny odcinek to kolejna pomyłka. Wybrałem nie tą wylotówkę co trzeba. Uznałem, że wszystko mi jedno czy kierunek będzie na Poznań czy Wrocław. Stanąłem więc w okolicach Powązek, gdzie krzyżują się drogi. Kolejne 2 godziny nikt się nie zatrzymał, bo... auta przed miejscem gdzie łapałem rozpędzały się na tyle, że nie warto było dla mnie hamować. Ponadto kierowcy nie wiedzieli czy jadę na Poznań czy na Wrocław.


Ostatecznie pojechałem na wylotówkę w Jankach (Kraków, Łódź). Tam skierowałem się na Łódź i złapałem dostawczaka. Dojechałem do Bełchatowa. Tam szybko złapałem TIR-a i dojechałem do Wielunia. Była już godzina 19. Straciłem totalnie cały dzień na tak krótki odcinek. Poszedłem do Biedry po kolacyjkę, a następnie zacząłem szukać noclegu. Okazało się, że Wieluń to dziura i najbliższy hotel robotniczy znajduje się w innej miejscowości. Było ciemno. Droga bez pobocza. Nie dało się tam dojść. Przyszła noc, a ja siedziałem na przystanku w Wieluniu bez pomysłu co dalej.


W końcu zacząłem łapać stopa, a nuż ktoś się zatrzyma. Zatrzymał się TIR do Wrocławia, ale po drodze musi zrobić przerwę. OK. Około 2 rano stanęliśmy na jakimś zadupiu. Kierowca zasnął, ja też. O 4 pobudka i dojazd na obrzeża Wrocławia po 5.


Zjadłem tam śniadanko na jakiejś stacji (jajecznica), potem udałem się autobusem do centrum. Tam byłem o 7 rano. Na przeciwko dworca był jakiś tani hostel, ale doba zaczynała się jakoś o 14. Morale były na dnie. Poszedłem na dworzec, by złapać jakiś pociąg, i przekimać kawałek drogi. Traf chciał, że najbliższy pociąg był do... Białegostoku. To mnie złamało. Wsiadłem i wróciłem z hehe "Lazurowego wybrzeża".


I tak przeskakujemy do 2025 roku. Tym razem nie autostopem, a własnym autem. Z rodzinką.


Pierwszy odcinek najdłuższy bo ponad 1000 km. Do Graz jedziemy przez park dinozaurów przy granicy polsko-czeskiej, gdzie robimy sobie 1,5 godziny przerwy. W 35 stopniowym upale zwiedzamy atrakcje, żeby dzieciakowi dać odpocząć jazdę. Potem kolejny przystanek to granica czesko-austriacka. Zwiedzamy tam zamek w Mikulovie i piękne ogrody. Na wieczór dojeżdżamy do Graz, od razu do hotelu.


Rano śniadanko i jazda dalej. Kierunek: Como. Teraz już "tylko" 720 km. W Como jesteśmy późnym popołudniem. Od razu idziemy na miasto. Zwiedzamy centrum i na wieczór wracamy do pensjonatu. Rano po śniadaniu jedziemy do Bellagio. Górskie, wąskie drogi wokół jeziora to piękne widoki, ale też trudna i wymagająca jazda. Po drodze chcieliśmy zobaczyć słynny wodospad i most, ale ostatecznie nie udało się to, bo ciężko było to znaleźć samochodem w plątaninie wąskich dróżek. W Bellagio o wiele lepiej. Zaparkowaliśmy i poszliśmy do jednego z portów. Potem przeprawa promem na drugą stronę jeziora i powrót do Como przez kolejne piękne miejscowości.


Jako, że wyjechaliśmy dość wcześnie, to Como opuściliśmy też w miarę wcześnie. Pogoniliśmy prosto na plażę w San Remo (311 km), gdzie zameldowaliśmy się jakoś około 17.00. To był pierwszy dotyk Lazurowego Wybrzeża. Marzenie sprzed lat spełnione


Około 21.00 zajechaliśmy pod hotel w Antibes. O ile to było zaledwie 80 km, to niemiłosierne korki wydłużyły czas podróży.


Kolejnego dnia od razu po śniadaniu pojechaliśmy na plażę w Antibes (Francja). Przyjemnie się plażowało. parę godzin do momentu aż nie przyszli Cyganie. Dwie panie, jeden pan, dwoje nastolatków (chłopak i dziewczyna). Najpierw pani wzięła bez pytania nasza matę do plażowania i zaczęła nią szarpać (bo leżała obok jej pustych od rana krzeseł). Jak wybiegłem z mordą, to było tylko gorzej. Rozsiadły się, nastolatki zaczęły zachowywać się dziwnie - niby zabawa, ale to sypnąć piaskiem, to chlapnąć wodą w moje dziecko. W obawie, że albo zaraz im wpierdolę, albo nas okradną, postanowiliśmy zawinąć się, pójść na lody, i rozłożyć w innym miejscu daleko od tej dziczy. Dalszą część dnia plażowaliśmy z przemiłymi starszymi Włochami.


Zeszliśmy z plaży popołudniu i dziecko zasnęło w samochodzie. Ruszyliśmy na wycieczkę do Cannes. Totalne korki sprawiły, że nie było jak wysiąść, więc tylko objechaliśmy główne ulice oglądając "wielki świat" z samochodu. To samo było w Nicei. Potem pojechaliśmy do Monako, a na koniec do Eze. Wszędzie było to samo - totalne korki, brak możliwości zaparkowania gdziekolwiek, obejrzenie z samochodu pięknych miast i tyle...


Generalnie następnego dnia mieliśmy do wyboru: wracać do Cannes, Nicei, Monako z Antbises, ale pociągiem, by połazić, albo jechać do Saint Tropez (100 km dalej). Wybraliśmy to drugie i to był strzał w ... korki Po godzinie stania w korku, zaparkowaliśmy na przedmieściach i doszliśmy z buta do centrum. Następnie poszliśmy na plażę, która okazała się lipna bo żwirowo-kamienna. Chwilę się tam wykąpałem i postanowiłem wracać po auto. Żona z małą zostały. Ja przebijając się przez kolejne korki dojechałem do nich później i pojechaliśmy 4 km dalej na piękną piaszczystą plażę, gdzie siedziałem w wodzie kolejne 5 godzin.


Na marginesie ciekawostka. Woda jest tam nie tylko przepięknie lazurowa od mocnego zasolenia, ale też powoduje, że będąc nawet do pasa można się położyć na tafli i leżeć. U nas od razu idzie się jak kamień na dno.


Wieczorem zahaczając o Auchan i Burger King (tu ciekawostka w Auchan nie działają inne karty niż francuskie) wróciliśmy do Antibes.


Kolejnego dnia po śniadaniu od razu ruszyliśmy do Awinion (250 km). Dawna stolica papieska była tak samo zakorkowana jak reszta. Ale na szczęście w murach zbudowano 4-piętrowy parking, toteż około 11.00 zostało ze 30 ostatnich miejsc. Zwiedziliśmy sam średniowieczny kompleks z mostem. Resztę miasta sobie darowaliśmy, bo pojechaliśmy do Chamonix-Mont Blanc (444 km).


Powiem tak, nie spodziewałem się że miasteczko wywrze na mnie takie wrażenie. Te gigantyczne góry dookoła były niesamowicie przytłaczające. Człowiek się czuł taki malutki. W lokalnej knajpce zamówiłem sobie pieczone ślimaki. Jadłem już je kiedyś, gdy był francuski tydzień w Lidlu. Te w knajpie w Chamonix smakowały podobnie.


Na wieczór zjeżdżając 40 minut z gór serpentynami nocowaliśmy w Sallanches. Rano mieliśmy piękny widok na góry.


Po śniadaniu ruszyliśmy przez Szwajcarię (na granicy z Austrią włączyliśmy internet za szybko, T-Mobile zabrało 49 zł), dojechaliśmy do Monachium. Tam poszliśmy pozwiedzać okolice. Uraczyliśmy się pizzą, a ja dodatkowo lokalnym piwkiem.


Następnego dnia dojechaliśmy do Wrocławia. W zasadzie to na obrzeża. Znów straciliśmy z godzinę na korki. Tym razem nigdzie chodziliśmy. Czilerka w pokoju hotelowym i kolacyjka na dole w restauracji.


Kolejnego dnia szybko wróciliśmy na Podlasie.


Podsumowując: spełniłem swoje marzenie, zwiedziłem Lazurowe Wybrzeże, ale z planem powrotu tam za rok samolotem, by plażować i jeździć pociągiem.


Nie udało nam się zobaczyć:

  1. Portofino (woleliśmy jechać od razu na plażę w San Remo)

  2. Chur (Szwajcaria) - chcieliśmy pojeździć pociągami po górach, ale online było brak biletów, więc ostatecznie nie chcieliśmy ryzykować tam noclegu, by spróbować kupić bilet na miejscu

  3. Cannes, Nicea, Eze, Monako - zwiedziliśmy tylko z samochodu, jest niedosyt

  4. Chamonix - nie wjechaliśmy wyciągiem na 4400 m n. p. m. bo bombelek jeszcze za mały - wrócimy tam też gdy podrośnie

#podroze #wlochy #francja #lazurowewybrzeze

c48b5818-4ebb-43c5-9db4-76f3a9b5b5a9
d97b9256-d5ca-4933-949e-edbdc7da4352
46f4c4c7-62de-4bb5-a5ef-e4c239769712
eecbe720-3a9a-4d7a-be54-7925e6139876
db8be32f-2b9e-49db-bbbd-c6b59f344b3f
splash545

@tosiu elegansior, cieszę się, że inspiruję!

ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ Fajna wycieczka, też chciałbym kiedyś się wybrać na Lazurowe Wybrzeże, ale czytałem, że fajną opcją jest baza w San Remo i stamtąd robić wypady do Francji, ponoć tak jest sporo taniej.

A co do Portofino, to nie macie czego żałować! Portofino jest fajne ale zobaczyć sobie przy okazji czegoś np. wracając z San Fruttoso, bo samo w sobie jako główny cel może jedynie rozczarować. Poza tym gdybyście nie parkowali 10km od Portofino tylko pojechali prosto na miejsce, to prawdopodobnie znów byście nie znaleźli miejsca parkingowego i tyle byście zobaczyli. Żeby zwiedzić Portofino należy pojechać do San Margherita lub Camoli i stamtąd popłynąć promem najlepiej do San Fruttoso a Portofino zostawić sobie na dokładkę, moim zdaniem tylko w taki sposób to ma sens.

splash545

Kurczę, może jednak napiszę co i jak z tą Ligurią, poza ogólnikami.

Gustawff

Daj pinezkę gdzie ta fajna plaża bez brudasów.

d.vil

@tosiu widzę, że lubisz spędzać wakacje w samochodzie

tosiu

@d.vil no pewnie! Boje się latać, więc albo jeżdzę, albo pociąg albo statek albo mix

Zaloguj się aby komentować

Delegacja we Francji. Cmentarz w Verdun. Ciary przechodzą jak się widzi tyle grobów. 16500 grobów poległych żołnierzy Francuskich. Masakra. #podroze #francja #chwalesie

9a892402-7dfc-459a-9633-41b7d3261b62
9ba04093-d30a-4eca-992b-74af8b10d916
f4eff750-68e8-45aa-95ea-157f8d6e9be5
5befbfe5-7c67-4687-9b76-6723a4906462
7a72a63d-8467-4927-ab29-b50af635a952
6502

@jakub-krol To i tak nic w porównaniu do strat. Łącznie blisko 700 tysięcy.

ErwinoRommelo

Z niemcami ponad 700 000 stracilo zycie, front nie ruszyl sie ponad 5km.

Eternit_z_azbestu

@jakub-krol 16,5k ludzi potrafili położyć tylko jednego dnia tej wojny.

Zaloguj się aby komentować

Szczyt patostreamingu we Francji. Koleś zgodził się na 10 dniowy livestream. Podczas streamu był torturowany przez kolegów. Tortury polegały na biciu, duszeniu, oblewaniu płynami, bozbawianiem snu i innymi atrakcjami. W trakcie tej miłej 10 dniowej zabawy koleś zmarł.


https://www.bbc.com/news/articles/c1mpjplk4pxo


Chyba nigdy nie zrozumiem co trzeba mieć w mózgu by oglądać taki kontent? Dlaczego tysiące nagrań z wojen nie wystarczają sadystycznym odklejeńcom i jeszcze płacą ludziom za patostreamy? Obrzydliwe.


#patostreamy #patologia #francja

AndzelaBomba

Jakby był artystą, to Francuzi by dupami klaskali, że taki odważny i nowatorski


Rytm 0 miał charakter eksperymentalny. Artystka pragnęła, aby publiczność przez sześć godzin, mając do wyboru siedemdziesiąt dwa rekwizyty, użyła ich na niej w dowolny sposób i stała się aktywną częścią performansu. Do wyboru były m.in. miód, załadowany pistolet, nóż, pióro czy szminka. Przybyła widownia przez kilka godzin mogła zrobić z Abramović, co tylko chciała – stojąca nieruchomo artystka stała się przedmiotem w rękach tłumu. Nieśmiali ludzie po jakimś czasie stawali się coraz brutalniejsi – performerka była nacinana i kłuta, ściągnięto z niej ubranie i odsłonięto piersi. Abramović o mało nie przypłaciła performansu życiem – w galerii pojawił się mężczyzna, który chciał użyć pistoletu, jednak został powstrzymany przez innych uczestników. Rytm 0 można postrzegać jako eksperyment psychologiczny, badający ciemną stronę ludzkiej psychiki. Artystka w opisie performansu zastrzegła, że bierze na siebie odpowiedzialność za jego rezultat. Co ciekawe, kiedy Rytm 0 dobiegł końca, publiczność uciekła – nikt nie miał odwagi skonfrontować się z Mariną.

maly_ludek_lego

@AndzelaBomba typowy motłoch jest typowy.

Smutne to strasznie.

Z drugiej strony nie dziwię się, że ktoś sięgnął po broń przecież w społeczeństwie istnieje spory odsetek psychopatów.

Zaloguj się aby komentować

koszotorobur

@arteczek - z takiej samej ilości powodów warto odwiedzić Paryż z jakiej go też nie warto odwiedzić

rith

@arteczek woo, dużo ludu na tych filmikach xD

Paryż jest ogólnie warty zobaczenia, tylko dobrze przyjechać zimą jak ludzi jest mniej i ceny są normalniejsze ( ͡° ͜ʖ ͡°)

arteczek

@rith od czasu jak mam duże dzieci, to jeżdżę w maju i wrześniu/październiku. Kiedyś Rzym w listopadzie nawet. Mniej ludzi, to jeden z argumentów. Natomiast mam świadomość, że wiele osób jest "przywiązanych" terminami do wakacji.

rith

@arteczek no, ja nie mam i uwielbiam turystyczne miasta na początku Grudnia. Mam zdjęcia z Wenecji, z Placu gdzie jestem tylko ja i jakieś dwie grupki na drugim końcu xD

15C i słońce btw, sobota ¯\_(ツ)_/¯

dacc91ed-e2d1-435e-9e12-3e5803347c3e
Thomash80

Paryż to moje najmniej ulubione miejsce w Afryce tudzież na bliskim wschodzie, niestety.

Zaloguj się aby komentować