Zdjęcie w tle
RobertVanPlitt

RobertVanPlitt

Gwiazdor
  • 81wpisy
  • 507komentarzy

Follow up do poprzedniego wpisu:


Dzisiejszy push, priorytet na włókna obojczykowe klatki, tył naramiennego i głowę długą tricepsa:


  1. Hammer Strength ISO-Lateral Seated Incline Press, false grip (Main lift; osobiście mój fawory na klatkę); 1x12 ok. 2-3 RIR, warmup; 1xFailure + Rest-Pause + Forced Reps w obu podejściach; 1xFailure + Dropset + Forced Reps w pierwszym podejściu (backoff set), 2x2x0 RIR, 6-12, po 2 wymuszone w obu seriach, 1120

  2. High-To-Low Cable Crossover, 1xFailure + Dropset + Rest-Pause, 3x0 RIR, 10-20, 1140

  3. Pec Deck, 1xFailure + Forced Reps, 0 RIR, 8-16, 2 wymuszone, 1130

  4. Reverse Pec Deck, 1xFailure + Rest-Pause, 2x0 RIR, 10-16, 1130

  5. Incline Rear Delt DB Flye, 1xFailure + Dropset, 2x0 RIR, 15-30, 1120

  6. Egyptian Cable Lateral Raise, 1xFailure + 2xRest-Pause, 3x0 RIR, 12-25, 1140

  7. Overhead Cable Tricep Extension, 1xFailure + Dropset + Rest-Pause, 3x0 RIR, 10-15, 1130

  8. Single Arm Tricep Pushdown w/ Long Head Bias, 1xFailure, 0 RIR, 1130

  9. Kneeling Cable Crunch, 1xFailure + Dropset, 2x0 RIR, 12-20, 1130


41 minut, 10 serii, wszystko w pełnym ROM, z akcentem na ekscentrykę.

Wszystko poza spięciami brzucha w pasie, wznosy z linką w opaskach celem eliminacji chwytu.


Na ~30 minut przed treningiem ok. 50g cukierków - nadkompensacja glikogenu, nabicie mięśniowe, energia - 50g WW

Bezpośrednio, do 15 minut po, 2 jogurty pitne proteinowe - 52g B, 40g WW, 10g T


Makro bez zmian, jakieś 96,3 na budziku na czczo. Progress siłowy w praktycznie każdym ruchu względem poprzedniej jednostki. Umiarkowana aktywność aerobowa w ciągu dnia.


#hejtokoksy #kulturystyka #silownia #trenujzhejto #trening

07379c16-219c-4ba3-bc8d-b90be84ad31e
bartek555

Hammer Strength ISO-Lateral Seated Incline Press, false grip

<br />

To zlepek jakis randomowych slow xD

saradonin_redux

Overhead Cable Tricep Extension

To jest sztosik ćwiczenie, nawet lepiej czuć spinkę długiej głowy niż w skulkraszerach

bartek555

A swoja droga reverse pec deck, przy dniu push to wg mnie taka niestandardowa kombinacja, bo ten miesien (rear delt) to jednak uzywamy do ciagniecia, razem z plecami.

Zaloguj się aby komentować

Dla ciekawskich - dzisiejszy pull, priorytet na pionowe włókna najszerszego i tył naramiennego:


  1. False Grip Overhand Lat Pulldown (Main lift); 1x12 ok. 2 RIR, warmup; 1xFailure + 2x Dropset, 3x0 RIR, 8-12, 1130

  2. Single Arm Half-Kneeling Lat Pulldown, 1xFailure, 0 RIR, 8-15, 1130

  3. Single Arm Half-Kneeling Lat Pullaround, 1xFailure, 0 RIR, 8-15, 1130

  4. Single Arm Vertical Lat Pulldown, 1xFailure + Rest-Pause, 2x0 RIR, 8-12, 1140

  5. Single Arm Bent-Over Lat Prayer, 1xFailure + Rest-Pause, 2x0 RIR, 8-12, 1140

  6. Single Arm Cable Rear Delt Flye, 1xFailure + Rest-Pause, 2x0 RIR, 10-20, 1140

  7. Incline DB Rear Delt Flye, 1xFailure + Rest-Pause + partiale w rozciągnięciu, 2x0 RIR, 15-25, 1120

  8. Seated Bent Over Raise, 1xFailure + partiale w rozciągnięciu, 0 RIR, 12-20, 1120

  9. Plate Loaded Preacher Curl, 1xFailure + 2x Rest-Pause, 3x0 RIR, 10-16, 1130


Łącznie 9 serii, 42 minuty.

Co do akcesoriów - cały trening w pasie (większa tłocznia brzuszna, wyłączenie skosów i prostowników - dbam o talię), wszystkie ruchy od 1 do 4 w paskach (eliminacja faktora chwytu), 5 i 6 w opaskach do wyciągów (jak te, z którymi niektóre kickbacki robią, wyłączenie chwytu z pracy).


Bezpośrednio po, ~10 minut, jogurt pitny proteinowy - 26 B, 20 WW, 5 T

~ 45 minut po postworkout - 400g piersi z kurczaka w przyprawie gyros, jogurt proteinowy (stały), Monster 500 ml - 96 B, 86 WW, 30 T


Łączne makro w DT: 220B, 400-440WW, 80-110T (~3500-3600 kcal), luźny IIFYM, duży postworkout + 3-4 porcje pełnowartościowego białka i węgli dla maksymalnej MPS i odbudowy glikogenu.


#hejtokoksy #kulturystyka #silownia #trenujzhejto #trening

3a801a98-06d2-48c8-a560-4480ddcb857b
rogi_szatana

@RobertVanPlitt zawsze mnie ciekawiło jaka formę prezentują osoby które używają angielskich nazw ćwiczeń i wiedzą dokładnie ile spożywają makroskładników w posiłkach.

Zaloguj się aby komentować

owczareknietrzymryjski

wygenerowanie jak największego bodźca


@RobertVanPlitt

7c41b223-2ee0-4957-befd-f9dfeb556f6e

Zaloguj się aby komentować

Hot take - problemy zdrowotne praktycznie nigdy nie są wypadkową stricte jedzenia określonych produktów (wykluczając przypadki zepsutej żywności czy zanieczyszczenia np. pasożytami) tylko nadmiaru tkanki tłuszczowej, zwłaszcza trzewnej. Nie ma ludzi, u których utrata tłuszczu do poziomu 10-18% z poziomu rzędu 25+% nie skutkowałaby poprawą markerów zdrowotnych bez względu na spożywane pożywienie. Przykładem tego jest eksperyment amerykańskiego profesora żywienia Marka Hauba (dla zainteresowanych - twinkie diet), który na diecie bazującej na ciastkach i batonach proteinowych raz schudł, dwa poprawił markery zdrowotne. Rzecz jasna łatwiej o zatłuszczenie w przypadku produktów ultraprzetworzonych, ale nie to jest clue. Ludzkość przez tysiąclecia niedoborów żywności i ciągłego głodu wykształciła zdolności adaptacyjne i możliwość przetrwania na byle czym - generalnie w czasach sprzed kilku wieków było to konieczne celem przekazania genów dalej. Tak długo jak jesteś zdrowy, aktywny fizycznie, o dobrej kompozycji ciała, tak długo podejście typu IIFYM i jedzenie 'byle czego' nie powinno nieść dramatycznych skutków zdrowotnych przy odpowiedniej podaży białek i tłuszczów odzwierzęcych oraz braku skrajnych niedoborów niezbędnych minerałów i mikroskładników. Gloryfikacja niektórych systemów żywienia i wynoszenie ich niemalże do rangi religii (keto, carnivore, vege) to nonsens i łowienie naiwniaków, którym można opchnąć gównosuplementy.


#dieta #odzywianie #chudnijzhejto #hejtokoksy #niepopularnaopinia

AdelbertVonBimberstein

@RobertVanPlitt ale wyższość twarogu nad innymi produktami jest bezdyskusyjna.

WujekAlien

Można schudnąć jedząc tylko KFC i kebeba, tylko trzeba się do tego sporo ruszać

ZohanTSW

Czyli w zasadzie według tego co napisałeś "żryj co chcesz i ile chcesz, bylebyś był chudy"

Zaloguj się aby komentować

Każde ćwiczenie wprowadzające do danego wzorca ruchowego faktor niestabilności jest z automatu do kosza, bezdyskusyjnie.


Ruch stabilniejszy to ruch bezpieczniejszy i efektywniejszy, gdyż stabilność minimalizuje ryzyko kontuzji wynikającej z wprowadzania faktoru niestabilności oraz pozwala na jeszcze mocniejszy angaż targetowanego mięśnia poprzez wyłączenie mięśni stabilizujących, co w efekcie pozwala na wykonanie jednego, dwóch powtórzeń efektywnych, czyli na granicy upadku mięśniowego, gdyż mamy po prostu więcej siły.


Angaż stabilizatorów NIE JEST argumentem na rzecz ćwiczeń na wolnym ciężarze, gdyż kulturystyka polega na rozwoju targetowanego mięśnia, a nie stabilizatorów.


#hejtokoksy #silownia #kulturystyka

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@RobertVanPlitt oj tam, pierdolisz. Nie ma to jak ohp albo siady na bosu ball xD

Zaloguj się aby komentować

Przestań wyciskać leżąc


Od dekad niekwestionowanym dogmatem w świecie treningu siłowego stało się uważanie wyciskania leżac za swoistego króla ćwiczeń klatki piersiowej. Dogmat ten niewątpliwie spopularyzował, tak jak i wiele innych bzdur, ale to nie temat na dziś, Arnold Schwarzenegger. I jak jeszcze do niedawna kwestionowanie tego było proszeniem się o zostaniem banitą, tak w ostatnich latach wiele w kontekście wiedzy poszło do przodu, ale nadal są ludzie żyjący przeszłością i z tego powodu warto byłoby się pochylić nad tym, dlaczego wyciskanie leżąc jest, ujmując kolokwialnie, do d⁎⁎y.


Biomechanika

Głównym zadaniem mieśnia piersiowego wielkiego jest przywodzenie ramienia do tułowia. W przypadku wyciskania leżąc nie ma o tym mowy, gdyż jest to ruch wertykalny (właściwie po semiparaboli), w którym prime moverami są tricepsy i przednie aktony mięśnia naramiennego, nie klatka. Z tego właśnie powodu wiele osób skarży się na to, że owe mięsnie przejmują wiele pracy względem klatki w tym wzorcu ruchowym. Z tego powodu o wiele sensowniejszym wyborem będzie wariant rozpiętek/krzyżowania linek czy pec deck, gdyż ruchy te w całości opierają się na przywodzeniu ramienia, w wyniku czego wyłączają z pracy tricepsy umożliwiając pełną pracę klatki piersiowej. Benchpress, tak jak każde ćwiczenie z wolnym ciężarem, nie generuje stałego napięcia mięśniowego w fazie ekscentrycznej ruchu, gdyż maksymalne napięcie osiągamy w fazie szczytowego napięcia, a jak wiadomo, napięcie w fazie ekscentrycznej, czyli rozciągania, jest kluczowe w kontekście rozwoju masy mięsniowej, albowiem w fazie opuszczania jesteśmy najsilniejsi, zwłaszcza w zestawieniu z fazą pozytywną (spinania), w której jesteśmy najsłabsi. Więcej możemy opuszczać pod kontrolą niż wypychać.


Zakres ruchu

Wyciskanie leżąc nie pozwala nam na pełne rozciągnięcie mięśni piersiowych z racji tego, iż trzymana w dłoniach sztanga jest fizyczną barierą - szybciej dotkiemy nią klatki niż rozciągniemy mięsień. W BP rozciągamy klatkę na około 50-60%, co moim zdaniem absolutnie dyskwalifikuje ten ruch w kontekście rozwoju mięśni klatki. Nauka dowodzi, iż za największy stymulus do wzrostu odpowiada faza rozciągania, zwłaszcza pod napięciem mechanicznym, z powodu chociażby obciążenia zewnętrznego. Między innymi z tego powodu doświadczeni kulturyści stosują w swoich treningach lengthened partials (ruchy cząstkowe), które pozwalają wykonać kilka dodatkowych mikropowtórzeń w fazie negatywnej ruchu, po dojściu do upadku w fazie pozytywnej - jest to po prostu większy bodziec. Przy wyciskaniu leżąc nie ma o tym mowy. Z tego powodu ruchy ze sztangielkami będą o wiele lepszym wyborem niż wyciskanie sztangi, albowiem sztangi rzeczywiście umożliwiają nam pełne rozciągnięcie klatki.


Angaż piersiowych większych

Wyciskanie w poziomie w minimalnym stopniu angażuje do pracy włókna obojczykowe mięśnia piersiowego większego, które w głównej mierze są odpowiedzialne za równomierny rozwój klatki oraz jej pełen i wypukły wygląd. Ruchy poziome głównie angażują włókna mostkowe i żebrowe, które większość trenujących ma nadmiernie rozwinięte w stosunku do włókien obojczykowych, w wyniku czego klatka wygląda niekorzystnie od boku - u dołu jest pełna i wypukła, a u góry płaskawa. Przekłada się to na nieatrakcyjny, obwisły wygląd (man boobs). Generalnie każdy ruch poziomy niedostatecznie angażuje górę klatki, natomiast ruchy na skosie dodatnim, rzędu 30-45 stopni, nie dość, że kładą większość biasu na zaniedbywaną część obojczykową, to jeszcze w tym samym stopniu co ruchy poziome angażują część mostkowo-żebrową klatki.


Bezpieczeństwo

Wyciskanie leżąc jest ruchem skomplikowanym i ryzykowym, o zbyt dużym stosunkiem ryzyka do korzyści, co moim zdaniem jest kolejną przesłanką na rzecz wyrzucenia tego wzorca ruchowego z planu. Sama technika jest skomplikowana i jej nauka, z wszystkimi jej niuansami, to długie lata treningu. Przede wszystkim dolna faza ruchu umieszcza zarówno stożki rotatorów jak i przyczep piersiowego na kości ramiennej w newralgicznej, nienaturalnej i ryzykownnej pozycji, co może skutkować urazem. Praktycznie każde zerwanie klatki od tej strony, u zaawansowanego zawodnika, miało miejsce przy wyciskaniu leżąc. Taki uraz to nie tylko konieczność długiej rekonwalescencji ale także ryzyko wizualnych deformacji jak i końca kariery, a ktoś kto traktuje ten sport poważnie i z niego żyje nie może pozwalać sobie na lekkomyślność. Sam ruch, jak już wspominałem, niewspółmiernie obciąża stożki rotatorów i wielu ludzi skarży się na ich obolałości w przypadku forsowania wyciskania leżąc. Między innymi sam z tego powodu wyrzuciłem z planu wszystkie wyciskania poziome. Ponadto wielu trenujących ma tendencje do egoliftowania tego ruchu, byleby podnieść jak największy ciężar, przez co nie dość, że odciążają klatkę, to proszą się o poważny uraz.


Intensywność

Praca do upadku w przypadku BP jest praktycznie niemożliwa, a jak już, ryzykowna i niebezpieczna. Trening do upadku mięsniowego to najskuteczniejszy sposób wywoływania adaptacji nadkompensacyjnych z racji maksymalnego angażu wysokoprogowych jednostek motorycznych oraz napięcia mechanicznego. W przypadku wyciskania sztangi i treningu samemu, po osiągnięciu upadku mięśniowego, po prostu przygniecie go gryf, gdyż układ nerwowy nie będzie zdolny wygenerować tyle siły, aby go odłożyć na stojaki. Ewentualnie będziemy zmuszeni zrzucić talerze na stronę, a to dorzucanie dodatkowego czynniku niestabilności do i tak niestabilnego ruchu, czyli ryzykowanie urazem. Ponadto przy wyciskaniu leżąc niemożliwym jest praca ponad upadek, chociażby poprzez dorzucanie intensyfikatorów do serii, co w przypadku maszyn typu Hammer jak najbardziej jest możliwe. Sam czynnik niestabilności i konieczność utrzymania sztangi ogranicza naszą siłę uniemożliwiając wykonanie kilku dodatkowych ruchów efektywnych, czyli na granicy upadku mięśniowego.


Jeżeli twoim celem jest rozwój masy mięśniowej, zastanowiłbym się nad wybraniem innego ćwiczenia. Osobiście za króla ćwiczeń na klatkę uznałbym maszynę typu Seated Incline Press, w stylu Hammera, która pozwala nam pracować do i ponad upadku, jest bezpieczna, umożliwia łatwą progresję, gwarantuje stałe napięcie oraz pełen zakres ruchu, zwłaszcza, gdy uchwyty maszyny oprócz ruchu góra-dół jeszcze zbliżają się do siebie. Alternatywnie, jeżeli ktoś nie ma dostępu do takiej maszyny, za główne ćwiczenie mógłby wybrać wyciskanie na skosie dodatnim na maszynie smitha (30-45 stopni) bądź wyciskanie sztangielek leżąc, na tym samym skosie, z mocnym akcentem na rozciągnięcie. Jedna-dwie serie do upadku na główny ruch 2x w tygodniu, w równym odstępie od siebie, wystarczą


Dla przykładu, mój trening klatki (2x w tygodniu, w ramach jednostki PUSH, każda seria i każdy intensyfikator są wykonywane do całkowitego upadku mięśniowego, tj. 2-3 upadki w ramach serii) wygląda następująco:


1.Hammer Incline Press


  • 1x8-10 WARMUP 2-3 RIR, 1xFAILURE+2xDropset, 8-12; 1xFAILURE + Forced Reps, 6-8 + 3-4 wymuszone; 2x1120; 2x0 RIR

2.Pec Deck


  • 2xFAILURE + Rest-Pause (15 sekund) w każdej serii, 10-16, 1130, 0 RIR

3.Cable Crossover (Góra-Dół lub Dół-Góra)


  • 1xFAILURE + 3xDropset, 12-25, 1140, 0 RIR

Ze wszystkim zamykam się w 20-25 minut i jest to bodziec o wiele większy od 10 śmieciowych serii wyciskania leżąc. W zasadzie cały trening klatki możnaby zamknąć w DWÓCH seriach, przykładowo jedna seria na Hammerze na skosie + jedna seria rozpiętek na skosie z linkami w bramie, obie do upadku i to absolutnie przetrenuje całą klatkę.


#hejtokoksy #silownia #kulturystyka #trening


https://www.youtube.com/watch?v=El6E4bJ4RW0

LondoMollari

@RobertVanPlitt Zainspirowany Twoimi radami z poprzednich wpisów zwykły bench press zacząłem robić do upadku, przy czym mam ten komfort, że w stojaku mam zabezpieczenia z dobrą regulacją, i ustawiłem sobie tak, aby na wdechu były tuż poniżej wysokości klatki piersiowej, a przy wydechu tuż powyżej (więc się nie przygniatam, kiedy nie daję rady). Czy warto w takim setupie kombinować z ustawianiem ławki na 30 lub 45 stopni, czy to Twoim zdaniem wygłupi/proszenie się o kłopoty?

Zaloguj się aby komentować

Alembik

@RobertVanPlitt Nie wolno ani pieska ani kotka krzywdzić! Ani kraba, ani ptaszka!

Jedyna istota jaką można to somsiad

Zaloguj się aby komentować

>Big Pharma chce nas szprycować szczepionkami i chemią! Obudź się!

>Shilluj Ozempic od je⁎⁎⁎ej Big Pharmy, bo dzięki niemu możesz schudnąć, a legacy media sztucznie pompuje popyt


#bekazszurow #hejtokoksy #odchudzanie #ozempic

e76cceaa-3fec-4c9e-8ef8-38344c3ae52c
Trypsyna

No bo to nie fair, że inni jedzą dużo i są szczupli, a ja jem mało i tyje. Mam po prostu ch⁎⁎⁎we geny ( ͡° ͜ʖ ͡°)

SpokoZiomek

>nie wezmę szczepionki na covid bo za krótko ją testowano

>będę szprycował się duńskim lekiem na cukrzycę mimo jego krótkiego testowania i ryzyka ślepoty bo jestem leniwy


Niech ten meteoryt wreszcie walnie w tą planetę spierdolenia.

Zaloguj się aby komentować

AdelbertVonBimberstein

@RobertVanPlitt ech, przepraszam nie mówię po koxowemu jeszcze

Zaloguj się aby komentować

Mit "lewicowości" faszyzmu


W polskim dyskursie historiograficzno-politycznym krąży widmo, widmo lewicowości faszyzmu i ruchów pokrewnych, które jak bumerang wraca każdorazowo kiedy kanapowy ideolog w dyskusji na temat powyższych poczuje się upoważniony do pouczania wszystkich o "lewicowości" faszyzmu. I jak retoryka ta powoli ucicha z racji postępującej faszyzacji ruchów prawicowo-populistycznych, toteż nadal istnieje na niektórych odłamach prawicy.


Na początek warto pochylić się nad Trzecią Rzeszą i Hitleryzmem - synonimem tego, co przeciętny człowiek widzi oczyma wyobraźni słysząc słowo "faszyzm", a zarazem częstym obiektem ahistorycznej retoryki o rzekomej lewicowości nazizmu, która spłyca się do pustej semantyki i wskazywania obecności członu 'socjalistyczna' w nazwie partii. Przede wszystkim wynika to z niezrozumienia zasadności obecności tego niefortunnego członu w nazwie NSDAP oraz konotacji jakie słowo "socjalizm" niosło ze sobą na niemieckiej prawicy volkistowskiej. Primo - nazistowski "socjalizm" semantyczny był zabiegiem PRowym mającym na celu oderwanie rozczarowanego niestabilnością kapitalizmu Republiki Weimarskiej robotników od komunizmu i ruchów autentycznie zagrażających ekonomicznej supremacji junkrów i industrialistów, którzy od wielkiego kryzysu sowicie wspierali ruch nazistowski olbrzymimi sumami, gdyż Hitler jawił im się jako wybawca na białym koniu, który pogromi wizję rewolucji i utraty wpływów. Rzecz jasna wiązało się to z wewnątrzpartyjnymi walkami, ale do tego wrócimy. Secundo - "socjalizm" nie zawsze jest równoznaczny z socjalizmem naukowym, czyli marksizmem, który zakłada dyktaturę proletariatu i socjalizm jako okres przejściowy w stronę społeczeństwaa bezklasowego, czyli komunizmu, którego nazizm był wrogiem numer jeden. Ten socjalizm w nazwie partii można interpretować jako tzw. socjalizm pruski, czyli coś w rodzaju pseudokeynesizmu, który wykrystalizował się za Bismarcka, a miał za zadanie, ku zaskoczeniu nikogo, rozbić wpływy SPD i odciągnąć robotników od niej za pomocą zasiłków oraz zabezpieczeń socjalnych. Sorelianizm, duchowy pradziadek włoskiego faszyzmu poniekąd również czerpie z socjalizmu marksistowskiego czy heglizmu ogółem, ale na początku XX wieku, kiedy Cercle Proudhon rozwijało się, walka klas i ponadnarodowa rewolucja już dawno została zarzucona na rzecz nacjonalizmu. Socjalizm ten nie był egalitarny, lecz był eufemizmem na tzw. Volksgemeinschaft, wspólnotę ludową, volkistowski koncept oparty na hierarchii rasowej, nie równości.


Wracając do autentycznej polityki gospodarczej Hitlerowskich Niemiec - mianowanie przez Hindenburga Hitlera kanclerzem Niemiec 30 stycznia 1933 (ostatni z tzw. gabinetów prezydenckich obok Von Pappena czy Schleichera) wiązało się z coraz głębszą alienacją autentycznie socjalistycznych odłamów partii (Strasserowcy, Roehm, SA) z ogólnego jej nurtu, którą przypieczętowało opowiedzenie się Goebbelsa za wizją hitlerowską na zlocie NSDAP w 1925, a której pokłosiem była Noc Długich Noży. Hitler i jego polityka gospodarcza w pierwszych latach rządów przyczyniła się do wykształcenia przez brytyjską prasę terminu "prywatyzacja", który jednakże nie dotyczył przemian własnościowych w stylu terapii szokowej rodem z postanowień konsensusu waszyngtońskiego, lecz dotyczył przekazania publicznych spółek i firm pod prywatny zarząd lojalnych partyjnych oficjeli. Ponadto, dojście NSDAP do władzy położyło kres niemieckiemu ruchowi komunistycznemu, socjaldemokratycznemu czy robotniczemu. Pierwszymi wieźniami obozów koncentracyjnych, takich jak KL Dachau, byli socjaldemokraci i komuniści zwłaszcza, a dobrym do tego pretekstem było spalenie Reichstagu w lutym 1933, które pozwoliło Hitlerowi na zawieszenie konstytucji i praw obywatelskich, przy wsparciu Zentrum oraz DNVP, oficjalnego koalicjanta. 2 maja 1933 partyjni bojówkarze wtargnęli do siedzib niezależnych związków zawodowych, w miejscu których powołano kierowany przez Roberta Leya Niemiecki Front Pracy (DAF), co było pokłosiem hitlerowskiej polityki ujednolicenia (Gleichschaltung). W rzeczywistości organizacja ta była pretekstem do dalszej supresji praw pracowniczych i obniżania wynagrodzeń i tak jak cały reżim hitlerowski, była na rękę wąskiej garstce industrialistów.


Kolejnym ważnym etapem rządów NSDAP była remilitaryzacja Niemiec, na której zyskali lojalni władzy industrialiści - Porsche, IG Farben, Daimler-Benz, etc. Lukreatywne zamówienia publiczne oraz ordynarne przekręty jak weksle MEFO były genezą ekspresowego wzbogacania się wąskiej garstki milionerów, w sytuacji gdy standard życia przeciętnego Niemca pozostawał w miejscu, wbrew temu co mówiły zmanipulowane statystyki. Gdyby hitleryzm był rzeczywiście lewicowy i socjalistyczny, to majątki i przedsiębiorstwa tych ludzi zostałyby uspołecznione, a oni sami utraciliby wpływy. Gdyby nazizm serio taki był, oni nigdy nie wsparliby partii sowitymi datkami. Samo oparcie gospodarki na armamentach jeszcze przed II WŚ postawiło Niemcy na skraju bankructwa, a przyłączanie coraz to kolejnych terytoriów było jak kroplówka mająca na celu przedłużyć agonię tej ogólnokrajowej, mafijnej, piramidy finansowej. Ta sama polityka była kontynuowana także podczas wojny, gdzie Niemcy prowadziły rabunkową gospodarkę podbitych terytoriów, na której osobiście zyskiwał szef Luftwaffe, a zarazem lider Reichswerke nazwanego jego nazwiskiem, czyli Hermann Goering. Gdyby skończyły się terytoria do okradania, cała ta struktura runęłaby jak domek z kart pod ciężarem swojej własnej niewydajności. Samo odwlekanie w czasie przejścia na gospodarkę wojenną (1942) celem utrzymania iluzji konsumpcji również przyczyniło się do nieuchronnej klęski Niemiec na wojnie.


I jak prawdą jest, że nazizm prowadził do supresji mechanizmów rynkowych czy nie był wymarzonym libertariańskim leseferyzmem, tak nazywanie go "socjalistycznym" w zamyśle marksizmu jest ahistorycznym wypaczeniem. System ekonomiczny III Rzeszy był mocno eklektyczny i najlepszym określeniem byłaby ekonomiczna schizofrenia - niespójny mariaż autarkii, pseudo-antykapitalizmu o podłożu ściśle antysemickim, wypaczonego korporacjonizmu, elementów kapitalizmu, średniowiecznego systemu gildyjnego oraz gospodarki rabunkowej w ramach państwa, które u swojego zarania funkcjonowało jak mafia. Przede wszystkim socjalizm, w najszerszej definicji, oznacza uspołecznienie środków produkcji, a byłoby to absolutnym zanegowaniem nazistowskiego socjaldarwinizmu. W świetle ideologii nazistowskiej owymi Ubermenschami nie byli tylko niebieskoocy SS-manii stawiający czoła bolszewii czy aryjscy kolonizatorzy wschodu. Tymi nadludźmi byli także Junkrzy, industrialiści i wielcy kapitaliści. Jawna, surowa i niemalże skodyfikowana hierarchia klasowa, żaden socjalistyczny egalitaryzm.


Teraz dla odmiany warto by się pochylić nad bardziej spójnym i mniej eklektycznym przykładem systemu ekonomicznego w ramach faszyzmu, czyli Włoszech. Prawdą jest, że faszyzm pierwotny (Sansepolcrismo) wywodził się z myśli wspomnianej Cercle Proudhon oraz był współtworzony przez Mussoliniego, o socjalistycznym rodowodzie i głosił poniekąd progresywne hasła - antyklerykalizm, republikanizm, antykapitalizm oraz odwoływał się do futuryzmu, aczkolwiek wzrost popularności ruchów lewicowych (czerwone dwulecie 1919-21) doprowadziło do reakcjonizacji rozwijającego się ruchu i jego walki zbrojnej z owymi ruchami komunistycznymi i socjalistycznymi, które zagrażały ładowi, który faszyzm zamierzał bronić, a za czym się opowiedział. Mianowanie Mussoliniego premierem przez króla Wiktora Emmanuela II w 1922, po marszu na Rzym, było ostatecznym zerwaniem z lewicowością ruchu, którą przypieczętowały sojusze wyborcze z liberałami w wyborach do parlamentu w 1924 i 1921. Odbitką tego były pierwsze lata polityki ekonomicznej faszystów włoskich, która podobnie jak w III Rzeszy, polegała na prywatyzacji państwowego majątku, ale też na poszerzaniu zakresu mechanizmów rynkowych, za którymi optował minister finansów w pierwszym rządzie Il Duce, Alberto De Stefani. Polityka ta trwała mniej więcej do końca lat '20 XX wieku, kiedy to Mussolini oficjalanie zerwał z pozorami demokracji przekształcając Włochy w państwo totalitarne, co wiązało się z baardziej populistyczną polityką gospodarczą czego przejawem były cztery bitwy ekonomiczne (o zboże, lirę, demografię, ziemię) mającą na celu zbliżyć Włochy w stronę gospodarczej autarkii i samowystarczalności.


Jednakże najważniejszym dokumentem, a zarazem kontrartumentem burzącym tezę o lewicowości faszyzmu jak kula wyburzeniowa pozostaje Carta del Lavorno z 1927, przyjęta przez Wielką Radę Faszyzmu, która głosiła ochronę oraz prymat własności i inicjatywy prywatnej celem utrzymania poparcia bogatych industrialistów. Dokument ten także głosił, że interwencja państwowa jest uzasadniona tylko wtedy, kiedy dziur na rynku nie może załatać prywatna inicjatywa. Jest to absolutna negacja tego, czym socjalizm jest u zarania, a mianowicie dążeniem do ograniczenia, jak nie abolicji własności prywatnej. To jak i udział liberałów w kształtowaniu się reżimu niszczy zasadność jakichkolwiek twierdzeń o socjalistycznym charakterze faszyzmu, a to, że liberałowie, którzy dziś tworzyli ustawodawstwo, a jutro pili olej rycynowy niczego nie zmienia, udowadnia jedynie inherentnie kanibalistyczną naturę faszyzmu, która zdepcze swoich sojuszników i kolaborantów jak przestaną być użyteczni.


Przede wszystkim zrozumienie faszyzmu w polskim dyskursie politycznym nie polega na analizie polityki faszystów, lecz na analizie sloganów i frazesów, które były pustą demagogią. Analiza czynów albowiem mogłaby rzucić niewygodne światło na faszyzm - faszyzm nie był "błędem szaleńców", "aberracją" - faszyzm był tym, czym stałby się każdy nieregulowany i popuszczony w samopas kapitalizm, zwłaszcza jeżeli system poczułby się zagrożony widmem rozwoju ruchów klasowych. Faszystowska demagogia miała i do dziś ma za zadanie odciągnąć rozczarowany kapitalizmem proletariat od ruchów, które realnie mogłyby zakontestować jego zasadność, a zarazem przekierować ten gniew na coś, co nie zburzy ładu. W gruncie rzeczy faszyzm to kapitalizm w rozkładzie, deska ratunku dla kapitalistów i industrialistów. Supresja mechanizmów rynkowych tego nie podważa - kapitalizm z racji swojej natury, która polega na jak największej akumulacji kapitału w jak najwęższym gronie sam z siebie zniszczy idealistyczną konkurencję i wolny rynek, która paradoksalnie może istnieć wyłącznie w warunkach dostatecznie silnych regulacji państwowych.


Na koniec cytat z Il Duce, jakże wymowny, albowiem równie dobrze mógłby go wypowiedzieć konfederata, którego niechęć do faszyzmu zamyka się w tym, że nie był to czysty leseferyzm rodem z fantasmagorii Friedmana:


"Państwo dzisiaj jest tytoniarzem, listonoszem, kolejarzem, piekarzem, ubezpieczeniowcem, agrariuszem, kafejkarzem, cukiernikiem, torciarzem itd. itd. Każdy zarząd państwowy jest klęską ekonomiczną."


#antykapitalizm #polityka #historia #faszyzm #revoltagainstmodernworld

Alembik

Ja zawsze będę powtarzał, że faszyzm/nazizm był centrowy, dzięki czemu znienawidzą mnie zarówno lewica, prawica i centrum

Zaloguj się aby komentować

Skoro Konfederaci czy ogólnie pojmowani fundamentaliści rynkowi optują za prywatyzacją edukacji, co z porozu nie jest sprzeczne z ich doktryną, to dlaczego ci sami ludzie zarazem forsują koncepcję "bonu edukacyjnego", która jest de facto zrzucaniem się podatników na to, aby ktoś mógł korzystać z prywatnych usług? Bon mieszkaniowy czy żywnościowy byłby przez tych samych ludzi okrzyknięty 'socjalizmem', ale w przypadku edukacji już nie widzą tej sprzeczności. Analogicznie z bonami turystycznymi, którym się sprzeciwiali, ale popierają dokładnie IDENTYCZNE rozwiązanie w edukacji. Z czego to wynika?


#bekazkonfederacji #bekazprawakow #antykapitalizm #polityka

Thereforee

@RobertVanPlitt Bo to populistyczny postulat, tyle i aż tyle. Ma dobrze brzmieć i wyrózniać się wobec dyskusji "obniżać czy nie obniżać składek". ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

matips

Wydaje mi się, że to rozwiązanie przejściowe - cel bardziej osiągalny niż całkowita prywatyzacja od strzała. Ale podobnie jak podnosi @pacjent44 , to chyba źle zaadresowane pytanie bo Konfederacja nie ma tu silnej reprezentacji, a już na pewno nie takiej która łapie się w zawiłościach ich poglądów.


Inna sprawa, że Bon Edukacyjny właściwie istnieje w Polsce. Prywatne szkoły otrzymują państwowe pieniądze za każdego ucznia - w wysokości subwencji oświatowej. Innymi słowy, samorządy otrzymują pieniądze na każdego ucznia, a jeśli uczeń jest w prywatnej szkole, to do niej wędruje cała subwencja.

Fulleks

Miało by to służyć konkurencji. Obecnie szkoły dostają kasę, niezależnie od poziomu kształcenia, a rodzice posyłający dzieci do prywatnego sektora są podwójnie poszkodowani - nie odbierają pieniędzy które są przeznaczone na naukę ich dzieci oraz muszą za nią dodatkowo płacić.


Dodatkowo forma płacenia za usługę edukacji dziecka stawia szkołę w pozycji sprzedającego, który odpowiada przed kupującym i wytwarza zdrowe podejście "płacę, więc mogę wymagać"

Zaloguj się aby komentować

Dekady badań, nauki i dietetyki: bez deficytu kalorycznego utrata tłuszczu nie jest możliwa

Losowa Julka z Facebooka bez żadnej wiedzy w temacie:


#odchudzanie #chudnijzhejto #hejtokoksy #dieta

970fe71c-9d7d-4fb4-af95-68ddd9d2fb54
Trypsyna

Ja kocham przy tematach okołodietowych ten argument, że skoro mamy mocną chęć na coś konkretnego (np cukierki/czekolade), to znaczy, że NASZE CIAŁO TEGO POTRZEBUJE


Alkoholicy lubią to 🤠

Barcol

@RobertVanPlitt pierwsza zasada termodynamiki przegrywa na facebooku z tarczycą

GazelkaFarelka

@RobertVanPlitt jak już pijesz do kogoś, to wołaj


@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

macie tutaj link do np. badania, które wykazuje że dieta keto nawet bez ćwiczeń jest ZNACZĄCO lepsza dla osób z insulinoopornością czy cukrzycą niż inne diety czy diety połączone z ruchem


https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/28433617/


"Grupie 30 dorosłych, u których lekarz pierwszego kontaktu zdiagnozował wcześniej zespół metaboliczny, przydzielono losowo jedną z trzech grup: dieta ketogeniczna bez ćwiczeń, standardowa dieta amerykańska (SAD) bez ćwiczeń lub SAD z ćwiczeniami przez 3–5 dni w tygodniu (30 min.). Wyniki wykazały, że zmiana w czasie od tygodnia 0 do tygodnia 10 była istotna (p = 0,001) w grupie ketogenicznej pod względem masy ciała, procentowej zawartości tkanki tłuszczowej, BMI, HgA1c i ketonów. Wszystkie zmienne w grupie ketogenicznej przewyższyły zmienne w grupie ćwiczącej i niećwiczącej, przy czym pięć z siedmiu wykazało istotność statystyczną."


A także o tym, że dopasowanie właściwej diety prawdopodobnie zależne jest od genów - bardziej narażeni na insulinooporność są ludzie mający geny "łowców-zbieraczy" i dla nich lepsze będzie unikanie węgli.


"Badanie przeprowadzone przez Fumagalli i in. [58] analizowało profile genetyczne pacjentów i badało wpływ na metabolizm. Przyjrzeli się w szczególności ludzkiemu klatrynowi CHC22, który odgrywa kluczową rolę w wewnątrzkomórkowym transporcie insulinowrażliwego transportera glukozy 4 (GLUT4). Szlak GLUT4 jest dominującym mechanizmem używanym przez ludzi do usuwania glukozy z krążącej krwi po posiłku. Znaleźli dwa główne warianty genu, jeden, który występuje częściej w populacjach rolniczych niż u łowców-zbieraczy. Łowcy-zbieracze mają gen, który umożliwia skuteczniejsze sekwestrowanie GLUT4, a zatem mają wrodzone zwiększone ryzyko insulinooporności. Postawiono hipotezę, że wraz ze wzrostem spożycia glukozy przez ludzi, korzystne było łatwiejsze obniżanie poziomu cukru we krwi dzięki nowszej formie CHC22. Tak więc osoby z różnymi formami CHC22 prawdopodobnie różnią się pod względem zdolności do usuwania cukru we krwi po posiłku. Osoby z formą, która pozwala na utrzymywanie podwyższonego poziomu cukru we krwi, mogą ostatecznie doprowadzić do cukrzycy w obliczu obciążenia dietą bogatą w węglowodany. To nowe odkrycie może wyjaśniać, dlaczego niektórzy pacjenci odnoszą sukcesy na diecie wysokowęglowodanowej i niskotłuszczowej, podczas gdy inni wolą utrzymać wagę dzięki diecie niskowęglowodanowej i wysokotłuszczowej [58]."


https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC8153354/

W samym badaniu macie zresztą mnóstwo odnośników do badań.

Więc to raczej wy jesteście "Sebkami" z chłopskim rozumem "hehe, nie żryj tyle to schudniesz, hehe insulinooporność bo jesteś gruby" - nie, nie jesteś, jest korelacja z tłuszczem trzewnym, ale nikt do tej pory nie potwierdził, co jest przyczyną a co skutkiem. A markery insulinooporności, znajdowano w badaniach także u osób młodych, z prawidłowym BMI.


To że wy dorobiliście się nadwagi bo jedliście fastfoody, piliście dwa litry coli i czteropak piwa dziennie, to nie znaczy że każdy tak ma.

Zaloguj się aby komentować

Nie porzucaj długoterminowego sukcesu na rzecz krótkotrwałej gratyfikacji


Ostatnio w kręgach osób pragnących utraty nadmiaru tkanki tłuszczowej popularne są analogi GLP-1 takie jak Ozempic. Abstraahując od faktu, iż głównym zamysłem tego nie jest redukcja masy ciała, popularyzacja tego rodzaju remediów świadczy o kondycji większości ludzi.


Większość ludzi nie tylko nie ma psychiki umożliwiającej ciężki, czyli wykonywany do upadku mięśniowego, trening siłowy. Ci ludzie nie mają też psychiki do trzymania deficytu kalorycznego celem utraty tłuszczu i poprawy kompozycji ciała. I tak jak frustracja związana z brakiem progresu na siłowni jest wylewana na brak stosowania dopingu, złą genetykę, etc, tak frustracja związana z niemożliwością utraty tłuszczu z racji nie bycia w deficycie spotyka się z bullshitowymi wymówkami o insulinooporności, zaburzeniach tarczycy i innych bzdurach, które zazwyczaj są wymówką ludzi niezdolnych przetrzymania chwilowego dyskomfortu. Ludzie porzucają długotrwały, ale okupiony niewygodą sukces na rzecz krótkotrwałej gratyfikacji oraz drogi na skróty - nie tędy droga, nie ta mentalność.


Nie naprawisz 10+ lat dietetycznych nadużyć, złych nawyków oraz jedzenia ultraprzetworzonych, kalorycznych śmieci Ozempikiem. To nie jest remedium na wszystkie bolączki. Obżeranie się syfem i próba mitygowania nieuniknionej nadwyżki Ozempikiem jest jak chodzenie na terapię AA, aby po spotkaniu wypić czteropak. Ponadto poleganie na analogach GLP-1 może przynieść więcej szkód niż pożytku z racji utraty LBM co paradoksalnie sprawi, że znajdziemy się w jeszcze gorszym położeniu niż na początku kuracji, gdyż redukcja nie polega na utracie masy ciała per se, lecz na poprawie jego kompozycji - utrata bodyfatu przy co najmniej utrzymaniu suchej masy, czyli wszystkiego co nie jest tłuszczem, w tym masy mięśniowej.


Większości nie chce trzymać się deficytu, odżywiać się głównie małoprzetworzonymi, pełnowartościowymi produktami jak i trenować siłowo, bo wymaga to dyskomfortu, wyjścia ponad to, do czego jest się przyzwyczajonym, siły woli, determinacji, a ich ogląd na jedzenie nie jest utylitarny, zwłaszcza jeżeli całe życie traktowali jedzenie, zwłaszcza małosycące, objętościowe kalorycznie i ultraprzetworzone jako sposób na nudę albo wyrzut dopaminy. 90% mieszkańców Zachodu, jeżeli nie wywodzi się ze skrajnego ubóstwa, NIGDY w życiu nie doświadczyła PRAWDZIWEGO głodu będącego rzeczywistym, fizjologicznym zapotrzebowaniem organizmu na makroskładniki i wartości odżywcze. Jak to sprawdzić? Następnym razem przy ochocie na jedzenie zastanów się, czy zjadłbyś coś głównie białkowego - pierś z kurczaka, mięso, jajka, twaróg, etc. Jeżeli nie brzmi to zachęcająco, bo masz ochotę na pizzę czy coś słodkiego, nie jesteś głodny. To jest zachcianka, której nie musisz spełniać.


Przede wszystkim deficyt kaloryczny nie jest równoznaczny z głodzeniem się czy ortoreksją. Możesz zjeść to na co masz ochotę, byleby zmieścić się w zapotrzebowaniu. Możesz jeść same śmieci i chudnąć, tak długo jak będziesz w deficycie. Problem w tym, że większość ludzi ma niski BMR z racji niskiego LBM, co jest skutkiem ubocznym siedzącego trybu życia i braku treningu siłowego. Trening siłowy to niewątpliwie najlepsza forma aktywności fizycznej jaką można wykonywać, a FBW 3x w tygodniu nie zrobi z nikogo zawodowego kulturystym, tak jak wejście na 10% deficyt nie jest równoznaczne kacheksji. Głównym faktorem utraty tłuszczu jest DEFICYT KALORYCZNY, nie hormony, tarczyca, insulinooporność i inne wymówki od czapy lansowane przez internetowych szarlatanów szukających naiwnych frajerów do odchudzenia z nadmiaru pieniędzy.


#hejtokoksy #silownia #dieta #odzywianie

GazelkaFarelka

@RobertVanPlitt Dla mnie to śmieszne, jeżeli medycyna daje jakieś możliwości farmakologiczne, to czemu nie? W imię czego, bo szczupła sylwetka może być jedynie wynikiem siły charakteru i hartu ducha oraz czasu na treningi? Coś jak brak znieczulenia przy porodzie, bo w Biblii jest napisane że "będziesz rodzić w bólu swoje dzieci"?


Insulinoodporność utrudniająca spalanie tłuszczu to naukowy fakt, a nie wymówka. Spalanie tłuszczu nie nastąpi, dopóki nie pozbędziesz się insuliny z krwi, bo ten hormon blokuje lipolizę. A insuliny się nie pozbędziesz, dopóki masz cukier we krwi. Pięć posiłków ze zredukowanymi kaloriami, nic takiej osobie nie da, poza, chodzeniem głodnym, apatycznym i sennym, sfrustrowanym i z ogólną demotywacją i przekonaniem o nieskuteczności diet.


Zamiast liczyć kalorie, takie osoby powinny odstawić całkowicie węglowodany a nie j⁎⁎ać się w jakieś deficyty kaloryczne. To da sensowne i szybkie efekty jak po Ozempicu, który działa dosłownie tak samo - czyli pozwala ci jeść, być najedzonym ale mimo to chudnąć oraz mieć motywację do kontynuacji.

wombatDaiquiri

@RobertVanPlitt sranko w banko, mam w życiu ciekawsze rzeczy niż doktorat z żywienia i trzymanie michy żeby się zesrać a nie przytyć. Strzykawka robi brrrrr

Trypsyna

@RobertVanPlitt Bardzo dobry wpis, zgadzam się z nim w 100%

Zaloguj się aby komentować

Sugerowanie bezużyteczności maszyn w kontekście treningu siłowego i powoływanie się na wolne ciężary jest jak wyśmiewanie się z kogoś kto pokonuje kilkuset kilometrową trasę samochodem, bo przecież może jechać tam konno. Każda dyscyplina sportu idzie do przodu i jest to nieuniknione i wraz z tym rozwija się know-how, metodologia, podejście. I tak jak odeszliśmy od manufaktur na rzecz produkcji masowej, tak w kulturystyce odeszło się od kultu wolnych ciężarów. Maszyny i linki hipertroficznie deklasują wolne ciężary i nie podlega to dyskusji.


Rzecz jasna jeżeli ktoś nie ma do nich dostępu to trening z wolnym obciążeniem byłby lepszy niż brak aktywności, ale mając do nich dostęp nie widzę sensu w ograniczaniu swojego repertuaru. Przede wszystkim należy zrozumieć, że jest to narzędzie i to jak je wykorzystamy zależy od naszej wiedzy i doświadczenia.


#hejtokoksy #kulturystyka #silownia

bartek555

przeciez maszyny sa za⁎⁎⁎⁎ste. nic ci nie da tak liniowego oporu jak maszyna. wezmy na przyklad rozpietki. liniowy opor, legancko i bezpiecznie. a hantlami? szkoda szczempic ryja


tylko dzbany moga twierdzic inaczej

saradonin_redux

Stricte hipertroficznie całkowicie się zgadzam, zarówno krzywa oporu jak, stabilizacja jak i mniejsze obciążenie CNS pozwalają bezpiecznie pocisnąć do upadku. Ostatnio bardzo doceniam maszyny iso-lateralne (hammery), w których tor ruchu jest lepiej dopasowany do naturalnej geometrii. Są ruchy, w których ta przewaga maszyn lub kabli jest rażąca.


Natomiast uważam też, że wolne ciężary dzięki zaangażowaniu stabilizarotów dają jakąś tam namiastkę funkcjonalności, która może się przełożyć na codzienne aktywności i dlatego lubię łączyć oba podejścia.


nie widzę sensu w ograniczaniu swojego repertuaru.

I tu jest sedno wypowiedzi, bo nie widzę też sensu w ograniczaniu się wyłącznie do maszyn, jeśli chcemy zachować jakąś tam ogólną sprawność. Najlepiej to widać u osób ćwiczących nogi wyłącznie na maszynach, kiedy spróbują ruchów unilateralnych z wolnym ciężarem i nie potrafią nawet utrzymać stabilnej miednicy nie wspominając kolan latających jak podczas ataku padaczkowego. Trochę kalectwo.

jedikk

@RobertVanPlitt a co to są te linki hipertroficzne?

Zaloguj się aby komentować

Gdyby typowy Konfederata, nawet typu 'soft', miał pod lufą przy skroni wybierać między socjaldemokracją, a faszyzmem, to wybór zawsze padłby na to drugie, mimo powtarzania ad nauseam ahistorycznych banialuków o "lewicowości" faszyzmu czy nazywania tym epitetem każdego, kogo nie lubią, o co paradoksalnie zawsze oskarżali lewicę. Podobnie z Platformą - gdyby Platforma miała wybierać między prawdziwą, klasową, a nie idpolową lewicą, a Konfederacją to wybór zawsze padł by na Konfederację, bo Platforma i Konfederacja mają za sobą więcej wspólnego niż Platforma z lewicą. Różnica jest taka, że Platforma chce kapitalizmu z unijną flagą, a Konfederacja z białoczerwoną, ale koniec końców zawsze służą oni interesom kapitału i najbogatszych.


To samo tyczy się Konfederaty zmuszonego do wyboru - prawicowy populizm zwykle ma poparcie drobnomieszczańskie i niezadowolnego proletariatu o znikomej świadomości klasowej, a sam bazuje na grifcie i przekierowywaniu niezadowolenia z funkcjonowania systemu na nieznaczące bzdety i dystrakcje. Prawicowi populiści nie mają problemu w sprzedaniu swoich ideałów czy zaplecza poparcia na rzecz legitymizowania pozycji wielkiego kapitału, nawet jak deklarują się, że chcą rzucić mu rękawicę, to chęć ta nigdy nie wynika ze sprzeciwu wobec mechanizmów kapitalizmu, przynajmniej na poziomie doktrynalnym.


Przede wszystkim konfederacki wolnorynkowy dogmatyzm nie opiera się na żadnej merytorycznej wiedzy, a raczej powtarzaniu demotywatorów z pamięci i innych sloganów o tym jak to "komunizm zabił sto tryliardów", a podczas konfrontacji z rzeczywistością rozpada się pod ciężarem własnych sprzeczności, a jego głosiciele zmuszeni są wycofać się ze swoich obietnic słowami o tym, że "to żart". Ci ludzie w życiu nie czytali żadnej literatury o wolnym rynku i w gruncie rzeczy nie różnią się od kuców, których światopogląd to powtarzanie bon motów Mentzena.


#revoltagainstmodernworld #antykapitalizm #polityka #bekazprawakow

ataxbras

@RobertVanPlitt Zarówno konfa z ich niby-wolnościowością, jak i towarzystwo lewicowe pod przeciwną ścianą są ekspresją tego samego zjawiska - sprzedawania bredni w ładnej oprawie. Różnica jedynie w tym, czy sprzedaje się gościom w zarękawkach, czy w gumiokach.

kdjswq25

@RobertVanPlitt "Gdyby typowy Konfederata, nawet typu 'soft', miał pod lufą przy skroni" ------> Uwaga: Ze-s-r-ałby się w majty i popłakał. Dziękuję za uwagę. Typowy "konfederata" to młody pryszczaty dzieciak płci męskiej lub identyfikujący się jako mężczyzna. Nie polecam znajomosci z takimi jednostkami.

jimmy_gonzale

Antykapitalizm xD

Wszystko w temacie.

Zaloguj się aby komentować

Nie powinieneś jeść 500g węglowodanów dziennie


W szeroko rozumianym świecie siłowni, kulturystyki czy ogólnej aktwności fizycznej przyjęło się, że węglowodany powinny stanowić gros dostarczanej organizmowi energii, i o ile takie podejście w niektórych przypadkach jest zasadne, a stoi za nim logiczne, racjonalne rozumowanie, tak nie jest to podejście właściwe dla każdego z kilku powodów.


Przede wszystkim podejście HCLF (wysokowęglowodanowe-niskotłuszczowe), upowszechniło się wśród kulturystów na przełomie lat '80 i '90, kiedy do użycia zaczął wchodzić bezpieczniejszy, tańszy i łatwiej dostępny hormon wzrostu, łączony z insuliną. Praktycznie każdy PRO w Open, zwłaszcza przekraczający 100kg w dyspozycji scenicznej, od czasów Doriana Yaesa (1992) używa tej kombinacji z racji jej potencjału antykatabolicznego oraz anabolicznego, w połączeniu z bazą androgenową (test, primo, deca, tren, etc.) (sam GH jest hormonem peptydowym, nie androgennym, ergo solo nie daje sporych przyrostów). Kombinacja ta ponadto zwiększa przyswajalność i biodostępność mikroskładników z pożywienia co pozwala zbudować jeszcze więcej masy mięśniowej przy stosunkowo wysokiej kaloryce. Z tego powodu diety takich zawodników opiewają niekiedy na ponad 5000 kcal w okresie przygotowawczym, które jest rozbite na 5-6 regularnych posiłków, zwykle według schematu HCLF. Timing ten ma na celu mitygować ryzyko występienia hiperinsulinemii, która stwarza ryzyko śpiączki cukrzycowej lub i śmierci. Jest tu wysoki stosunek ryzyka do korzyści, ale przy odpowiednich protokołach, opiece, higienie stylu życia oraz właściwym stacku złożonym z kilku compoundów anabolicznych oraz odpowiedniej podaży GH z insuliną można z takiego podejścia wyciągnąć maksimum korzyści, rzecz jasna zakładając odpowiedni response genetyczny na środki oraz właściwy bodziec treningowy. Z tego właśnie powodu diety zawodników złotej ery (1965-1991) częściej opiewały na tłuszczach i białkach odzwierzęcych, nie węglowodanach stricte.


I jak takie podejście ma sens w przypadku omawianego powyżej przypadku, tak dla ~90% trenujących amatorsko i naturalnie nie ma sensu. Głównym zadaniem węglowodanów, czy to złożonych, czy cukrów prostych, które metabolizowane są do glukozy, w diecie jest dostarczanie energii oraz odbudowa i gromadzenie glikogenu w mięśniach, co nie jest jednoznaczne z tym, że są one niezbędne do życia, gdyż niezbędnymi do życia są białka oraz tłuszcze. Tłuszcze, przy odpowiedniej adaptacji, mogą być równie skutecznym, a nawet bardziej efektywnym źródłem energii niż węglowodany. Wynika to z tego, że tłuszcze są gęstsze energetyczne od węglowodanów (9 kcal w 1g vs 4 kcal w 1g dla T i WW odpowiednio) oraz nie mają wpływu na wahania poziomu glukozy we krwi i insuliny, co wpływa na psychologiczne poczucie sytości, przez co łatwiej o utrzymanie właściwej podaży kcal, zwłaszcza w okresie redukcji tkanki tłuszczowej. Tłuszcze ponadto nie wpływają na retencję wody podskórnej (1g WW wiąże 4g wody), co w okresie redukcji BFa pozwala na stosunkowo większą utratę wagi z racji wypłukania wody podskórnej, co nie jest równoznaczne z utratą tkanki tłuszczowej, aczkolwiek powinno mieć pozytywny wpływ na wygląd sylwetki przez zwiększenie ostrości. Problemem przy takim podejściu może być jednakże glikogen mięśniowy, który może wpływać w pewnym stopniu na performance treningowy, aczkolwiek jest to problem przede wszystkim wizualny, z racji optycznego wypłaszczenia mięśni. Przy odpowiedniej rotacji WW w DT i DNT oraz przy strategicznym przyjmowaniu cukrów prostych przed (30-60 minut), w trakcie jak i po treningu powinno temu zaradzić i pozwolić na odłożenie i regenerację dostatecznej ilości glikogenu. Osobiście trzymałbym się 1-1,5g WW/kg LBM dla większości trenujących naturalnie bądź zakresu 25-35% łącznej ilości dostarczanej energii. Generalnie przy spożywaniu minimum 1,5g B/kg LBM oraz systematycznym treningu do upadku z progresją i możliwością odpowiedniej nadkompensacji jak i nadwyżce kalorycznej rzędu 10% nad zapotrzebowanie w skali tygodnia przyrosty masy mięśniowe powinny być mocno zbliżone bez względu na stosowane podejście, abstrahując od zmiennych jak genetyczny response na bodziec. Dla trenujących naturalnie odpowiednia podaż tłuszczu jest niezbędna, gdyż hormony androgenne, jak testosteron, są lipofilowe, a ich optymalna podaż wymaga odpowiedniej ilości BF (10-20%) oraz cholesterolu.


Podejście wysokowęglowodanowe jednakże nie ma żadnego sensu w przypadku osób nietrenujących, nieaktywnych fizycznie i o siedzącym trybie życia. Osoby takie, z racji stosunkowo niskiego LBM z racji słabo rozwiniętej masy mięśniowej mają niskie BMR i ogólne zapotrzebowanie w ciągu dnia, po wliczeniu NEATU, termogenezy i innych aktywności, toteż bazowanie diety na węglowodanach, których głównym zadaniem jest odbudowa glikogenu nie ma sensu. Przede wszystkim wziąć pod uwagę należy też fakt, że większość spożywanych węglowodanów u takich osób to cukry proste, zazwyczaj dostarczane z ultraprzetworzonego, gęstego energetycznie, małosycącego i wysoce smakowitej żywności. Taka dieta w połączeniu ze znikomym zapotrzebowaniem pozwala na bardzo łatwe i bezproblemowe przekroczenie dziennego zapotrzebowania, zwłaszcza przy dostarczaniu kalorii płynnych (np. napoje słodzone) to szybka droga do nadwagi czy też otyłości i różnych zaburzeń hormonalnych, chociażby insulinooporności, której genezą jest nadmiar tkanki tłuszczowej w stosunku do LBM. Ultraprzetworzona, gęsta kalorycznie, małosycąca i wysoce smakowita żywność w połączeniu z minimalną inicjatywą do mimowolnej aktywności fizycznej w ciągu dnia jest główną genezą problemów z otyłością w świecie Zachodnim, a modne ostatnimi czasy analogi GLP-1 (semaglutyd) to tylko dolewanie benzyny do ognia. Analogi GLP-1 to supresory apetytu, stosowane głównie w leczeniu cukrzycy typu 2, a ich nieumiejętne stosowanie (brak deficytu kalorycznego) przełoży się na atrofię LBM, co paradoksalnie poskutkuje jeszcze gorszą kompozycją ciała niż przed rozpoczęciem kuracji. Osobiście jestem zdania, że jest to refleksja mentalności zakładającej wszystko natychmiast jak i niezdolności do tymczasowego dyskomfortu (trzymanie deficytu kalorycznego i trening siłowy) skutkującego długotrwałym sukcesem, bo wizja tymczasowej, ale nietrwałej gratyfikacji jest bardziej kusząca.


Warto się przy okazji pochylić nad gloryfikacją owoców, która zwykle opiera się na błędach logicznych w postaci odwołań do natury. Większość owoców składa się głównie z wody (50-90+%), błonnika, cukrów prostych rozkładanych do postaci glukozy (fruktoza) oraz znikomych ilości słaboprzyswajalnego białka oraz witamin. Błonnik nie odpowiada za uczucie sytości, bo jedynie fizycznie odkłada się w układzie trawiennym i w przeciwieństwie do białek i tłuszczy, które sycą, nie dostarcza żadnych wartości odżywczych. Same owoce nie są szczególnie gęste energetycznie, więc aby dostarczyć jakąkolwiek sensowną ilość kilokalorii należałoby ich zjeść dość dużo, co byłoby fizycznie niemożliwe. To samo tyczy się warzyw, aczkolwiek one zawierają wartości antyodżywcze (antinutrients), które zaburzają przyswajanie mikro i makroksładników przez organizm. Po ciężkim (do upadku mięśniowego) treningu siłowym o wiele lepszym wyborem byłby dobrej jakości baton proteinowy (minimum 20g białka pochodzenia zwierzęcego, słodzony słodzikami, nie cukrem, przy rozsądnej ilości WW i ich stosunku do B) niżeli owoce, które są de facto wodą z cukrem. Ponadto fruktoza trafia do wątroby, a nie mięśni, jak inne cukry proste. Ponadto czerwone mięso, a zwłaszcza podroby, deklasują rośliny pod względem ilości i liczby dostarczanych minerałów, mikroskładników i witamin.


Najważniejsze - nadmiar żywności ultraprzetworzonej i roślin w diecie + spora ilość cukrów prostych i węglowodanów + niedobór produktów odzwierzęcych + zerowa aktywność fizyczna, a przede wszystkim brak treningu siłowego = sylwetka skinnyfat, która mimo "normalnego" BMI (które jest kiepskim indykatorem, lepszym jest skład ciała) ma zachwiany stosunek LBM do BF na korzyść tego pierwszego.


#hejtokoksy #kulturystyka #silownia #dieta #odzywianie

lagun

To co ja mam kuźwa teraz jeść???

Cinkciarz

@RobertVanPlitt Pierwsze widzę że owoce i warzywa są niezalecane w diecie a wręcz niezdrowe. Masz jakieś badania na to pod ręką?

RobertVanPlitt

@Cinkciarz Potem mogę poszukać.

Capo_di_Sicilia

@RobertVanPlitt Ja zauwazylem, ze lepiej mi idzie masa na diecie wysokotluszczowej i wysokobiałkowej, a węgle glownie z ciemnego pieczywa wbrew obiegowym opiniom.


Nigdy nie rozumialem mechanizmu jak mozna się upaść. Po ciężkim treningu mam ssanie na głód ok 1.5 dnia i potem po prostu przestaje byc glodny i juz mi sie wiecej nie zmiesci xd

Zaloguj się aby komentować

Śmieszą mnie absolwenci Uniwersytetu Dunninga Krugera i Akademii Chłopskiego rozumu, którzy powtarzają jak zdarta płyta bzdury pt. 'od towaru samo rośnie" vel 'na sterydach rośniesz od podcierania się'. Oczywiście każdy z takich ekspertuf powołuje się na badanie z d⁎⁎y, gdzie wyznacznikiem było LBM, a nie sama masa mięśniowa - LBM to nie masa mięśniowa, LBM to wszystko poza tłuszczem, czyli także glikogen, woda podskórna, treść jelitowa, masa kostna i mnóstwo innych zmiennych toteż wzrost LBM nie zawsze równa się wzrostowi masy mięsniowej, ale wzrost masy mięśniowej to wzrost LBM.


Po drugie - badanie, na które oni powołują się, czy raczej infografika, bo wątpię, żeby którykolwiek ze stawiających śmiałe tezy zajrzał do literatury, nie bierze pod uwagę niczego poza wzrostem LBM i zakłada, że badani nie trenowali. SAA, głównie androgeny, a konkretnie testosteron powodują retencję wody, a nieumiejętnie mitygowanie sajdów czy protokoły poskutkują aromatazą i konwersją w estradiol, zwłaszcza przy wyższym bodyfacie (im więcej tym mocniej aromatyzuje, 20% BF to umowna granica). Nigdy nie spotkałem się, żeby ktokolwiek z wklejajacych bzdurne infografiki podawał jakieś konkretne informacje dot prodokołów, mitygowania sajdów, supresji aromatazy i innych zmiennych, które mają wpływ na retencję wody podskórnej, czyli wzrost LBM, bo woda to nie tłuszcz. Z badań tych wynikał tylko wykładcniczy wzrost LBM wraz ze zwiększaniem dawki, co zarazem mocno ze sobą korelowało - biorąc pod uwagę brak bodźca w postaci treningu jedyną logiczną konkluzją jest odkładanie się wody podskórnej z racji chociażby aromatazy i konwersji do estradiolu.


Ponadto nigdzie nie było mowy o fizjologii i responsie genetycznym badanych na SAA jak i o samej próbce, na której przeprowadzano badanie, a to wiąże się z tym, że badanie mogło być niemiarodajne z racji biasu badaczy czy dużej amplitudy wrażliwości receptorów androgenowych badanych osobników. Sama zbitka "bez treningu" także zbyt wiele nie mówi, bo nie mówi czy ci ludzie nigdy nie mieli styczności z treningiem siłowym czy może jednak mieli jakiś staż, ale na czas badania zrezygnowali z wysiłku. Sama długość stażu, rozumianego jako czas systematycznej, intensywnej pracy (do załamania mięśniowego) również ma pozytywny wpływ na wrażliwość receptorów androgenowych, która jednak w głównej mierze jest determinowana genetycznie - to dlatego tylko garstka na wspomaganiu może dojść do poziomu PRO, abstrahując od zmiennych jak regeneracja, dieta, trening, dawki, compoundy, staż, higiena stylu życia, profilaktyka, etc.


Androgeny egzogenne pozytywnie wpływają na środowisko anaboliczne organizmu co nie zmienia, że samo środowisko anaboliczne wynikające z odpowiedniej ilości testosteronu wolnego i całkowitego oraz jego stosunku do E czy prolaktyny nie poskutkuje hipertrofią mięśniową jeżeli mięsień nie będzie otrzymywać systematycznego, progresywnie wzrastającego bodźca w postaci submaksymalnego angażu wysokoprogowych jednostek motorycznych jak i odpowiednio dużego napięcia mechanicznego w warunkach nadwyżki białkowo-węglowodanowej. Samo branie towaru nie zrobi z nikogo kulturysty. Doping w postaci SAA nie jest domeną tylko kulturystów - praktycznie każda dyscyplina oparta na wysiłku fizycznym (eliminujemy więc szachy, NASCAR i podobne dyscypliny) dopingiem stoi, zwłaaszcza na wysokim poziomie profesjonalny, wymagającym codziennego wysiłku na absolutnej granicy zdolności organizmu, chociażby z racji szybszej regeneracji z powodu przyspieszonej syntezy białek mięsniowych. MMA, zapasy, sporty walki, kolarstwo, etc. - zawodnicy tych i innych dyscyplin przyjmują doping, ale żaden z nich gabarytowo nie zbliża się do kulturystów PRO. Samo środowisko anaboliczne bez dostatecznego bodźca nie jest dostateczne do zastymulowania przyrostów masy mięsniowej.


Nawet jeżeli mielibyśmy, całkowicie poważnie, analizować ruch podcierania się i jego wpływ na hipertrofię to jest to ruch o minimalnym angażu jednostek motorycznych i minimalnym zakresie ruchu czy samym zbliżaniu się do siebie przyczepów bicepsa. Ruchy codzienne są wykonywane na 1 RPE, więc są bardzo dalekie stymulowaniu mięśni do wzrostu.


Przede wszystkim kulturystyka nie polega na forsowaniu dawek lecz wyciąganiu jak największych korzyści z możliwie najmnniejszej dawki. Jeżeli nie jesteś predysponowany genetycznie, a rzucisz się na mocny stack to co najwyżej skończysz jak Dave Palumbo.


TL;DR - Od samego towaru nie zbliżysz się poziomem muskulatury do twojego ulubionego kulturysty, a 'infografiki' wklejane z uporem maniaka przez fanów 2703 można o kant d⁎⁎y rozbić. Suprafizjologiczny profil hormonalny umożliwia rozwój suprafizjologicznej masy mięśniowej, ale przy odpowiednim responsie genetycznym organizmu na wszystkie bodźce, którym jest poddawany.


#hejtokoksy #silownia #kulturystyka #sterydy #doping #sport

saradonin_redux

No i teraz przez Ciebie moje skłonności obsesyjne zmusiły mnie do poczytania o 'palumboizmie', ech

RobertVanPlitt

@saradonin_redux A propos - wielu ludzi myli GH gut z palumboizmem. To nie to samo mimo identycznej etiologii - palumboizm to wypadkowa przerostu i otłuszczenia trzewiów z racji wieloletniego nadużywania sporych dawek GH z insuliną oraz atrofii kończyn górnych i dolnych, z reguły widać to u zawodników po 40. GH gut to przerost midsection bez atrofii kończyn oraz ogólnego zachwiania proporcji i jest jeszcze do zamaskowania przy odpowiednim pozowaniu scenicznym, do pewnego stopnia można to jeszcze wyciofać przy downsizingu czy zejściu z dawek albo odstawieniu GH. Nadużywanie insuliny oraz starzenie się przekładają się na odkładanie się trzewnej tkanki tłuszczowej.

rith

@RobertVanPlitt fajna pasta, skąd to masz? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

RobertVanPlitt

@rith Napisane przed chwilą na spontanie, bo autentycznie zaczęło mnie skręcać od czytania wypocin januszy i fanów pastowanego, którzy nie potrafią interpretować jakiegoś gównobadania.

saradonin_redux

@RobertVanPlitt serio przejmujesz się zdaniem januszy?

Ten podgatunek homo sovieticusa pluje jadem pod dosłownie wszystkim:

naturalna atletyczna sylwetka - powiedzą, że chyba w szachy grał zamiast ćwiczyć i za łopatę by się wziął

wyraźnie umięśniona - nazwą sterydziarzem, który sam rośnie po zastrzyku

W dodatku sami to napiszą błędną polszczyzną siedząc na kanapie z harnasiem w łapie i kałdunem jak napity kleszcz.

Kronos

No proszę, koksy raczej się kojarzą z tępymi osiłkami a tu typ się zaraz będzie doktoryzował z metaboliki

Zaloguj się aby komentować

saradonin_redux

No dobra, ale wiele ćwiczeń wielostawowych u osób mniej zaawansowanych zanim doprowadzi do rzeczywistego upadku mięśniowego to najpierw doprowadzi do upadku technicznego lub upadku grup wspomagających. W tym momencie pchanie na chama przysiadu złożony jak scyzoryk czy ciągu wygięty jak wędka pomimo upadku formy przestaje być bezpieczne.


Większość osób (pomijam zaawansowanych powerlifterów) do upadku, a nawet zrobić pauzę i ponad, to może sobie doprowadzić mięśnie w stabilizowanej pozycji np. hack squat (dzięki tej maszynie zobaczyłem obszerny boczny), czy wyprosty na maszynie.

RobertVanPlitt

@saradonin_redux Im wcześniej nauczysz się trenować do upadku tym lepiej, bo jak nie nauczysz się tego mając 3 miesiące stażu to tymbardziej nie nauczysz się tego mając 10 lat. Co do upadku techniki czy antagonistów - pełna zgoda. Generalnie upadek techniczny też można zakwalifikować jako upadek, gdyż jesteś niezdolny do kontynuowania ruchu przy zachowaniu pewnych parametrów.


Przede wszystkim do upadku należy trenować tam, gdzie jest to bezpieczne - izolacje, linki, maszyny, etc, toteż ruchy trójbojowe na wolnym ciężarze odpadają (1 RIR jeszcze ujdzie, ale osobiście wyrzuciłbym je z planu, jeżeli celem jest hipertrofia) i tu też zgoda. Właśnie dlatego praktycznie każdy kulturysta bazuje na Hammerach, Maszynie Smitha, linkach, etc - tak długo jak wygenerujesz odopowiednie napięcie i intensywność, będziesz rósł, bo mięsień nie widzi czego podnosi.


Jeszcze co do ruchów sztangowych - konieczność utrzymania stabilizacji czy toru ruchu sztangi zużywa dużo siły, którą możnaby przeznaczyć na kilka wysokostymulujących powtórzeń. Jak ogarniasz fundamenty ruchów podstawowych, a celem samym w sobie nie jest windowanie totalu, nie widzę sensu w forsowaniu trójboju, zwłaszcza biorąc pod uwagę risk to benefit ratio w tych ruchach. Osobiście od 1,5 roku nie ruszam w ogóle wolnych obciążeń, a progres robię zadowaalający.


Seria na linkach z kilkoma dropami/pauzami na kilka upadków zawsze da mocniejszy bodziec niż 4-5 serii na wolnym ciężarze z zapasem każda.

Enzo

A to nie jest że właśnie do upadku nie powinno się stale ćwiczyć tylko co któryś trening?

RobertVanPlitt

@Enzo Kwestia częstotliwości i objętości.

Modnar

@RobertVanPlitt Ale taguj # polityka! Ok!?

Zaloguj się aby komentować

Jedyne ćwiczenie na brzuch, które ma sens to allahy (czy jak kto woli skłony z linką wyciągu górnego), obojętnie czy stojąc czy klęcząc, byleby pracować zbliżaniem mostka do miednicy. Dlaczego? Bo jest to jedyne ćwiczenie, w którym oprócz zbliżania do siebie przyczepów pracujemy z obciążeniem i możemy trenować do upadku i ponad upadek oraz mamy możliwość prostej progresji w skali czasu. Wszystkie izometrie i inne breakdance na podłodze nie mają sensu i są do wyrzucenia z planu, przez braak możliwości progresji i pracy na sensownej intensywności w rozsądnym zakresie ruchu, podobnie z ruchami na skośne brzucha, chyba, że ktoś chce mieć klocowatą talię (kośćca nie przeskoczysz, ale możesz pogorszyć sprawę przerośniętymi skosami).


#silownia #hejtokoksy

31c513a7-9262-479e-95b3-54b78f136233
BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@RobertVanPlitt nie byłbym aż tak kategoryczny, ale Allah Akbar.

Zaloguj się aby komentować