Mit "lewicowości" faszyzmu
W polskim dyskursie historiograficzno-politycznym krąży widmo, widmo lewicowości faszyzmu i ruchów pokrewnych, które jak bumerang wraca każdorazowo kiedy kanapowy ideolog w dyskusji na temat powyższych poczuje się upoważniony do pouczania wszystkich o "lewicowości" faszyzmu. I jak retoryka ta powoli ucicha z racji postępującej faszyzacji ruchów prawicowo-populistycznych, toteż nadal istnieje na niektórych odłamach prawicy.
Na początek warto pochylić się nad Trzecią Rzeszą i Hitleryzmem - synonimem tego, co przeciętny człowiek widzi oczyma wyobraźni słysząc słowo "faszyzm", a zarazem częstym obiektem ahistorycznej retoryki o rzekomej lewicowości nazizmu, która spłyca się do pustej semantyki i wskazywania obecności członu 'socjalistyczna' w nazwie partii. Przede wszystkim wynika to z niezrozumienia zasadności obecności tego niefortunnego członu w nazwie NSDAP oraz konotacji jakie słowo "socjalizm" niosło ze sobą na niemieckiej prawicy volkistowskiej. Primo - nazistowski "socjalizm" semantyczny był zabiegiem PRowym mającym na celu oderwanie rozczarowanego niestabilnością kapitalizmu Republiki Weimarskiej robotników od komunizmu i ruchów autentycznie zagrażających ekonomicznej supremacji junkrów i industrialistów, którzy od wielkiego kryzysu sowicie wspierali ruch nazistowski olbrzymimi sumami, gdyż Hitler jawił im się jako wybawca na białym koniu, który pogromi wizję rewolucji i utraty wpływów. Rzecz jasna wiązało się to z wewnątrzpartyjnymi walkami, ale do tego wrócimy. Secundo - "socjalizm" nie zawsze jest równoznaczny z socjalizmem naukowym, czyli marksizmem, który zakłada dyktaturę proletariatu i socjalizm jako okres przejściowy w stronę społeczeństwaa bezklasowego, czyli komunizmu, którego nazizm był wrogiem numer jeden. Ten socjalizm w nazwie partii można interpretować jako tzw. socjalizm pruski, czyli coś w rodzaju pseudokeynesizmu, który wykrystalizował się za Bismarcka, a miał za zadanie, ku zaskoczeniu nikogo, rozbić wpływy SPD i odciągnąć robotników od niej za pomocą zasiłków oraz zabezpieczeń socjalnych. Sorelianizm, duchowy pradziadek włoskiego faszyzmu poniekąd również czerpie z socjalizmu marksistowskiego czy heglizmu ogółem, ale na początku XX wieku, kiedy Cercle Proudhon rozwijało się, walka klas i ponadnarodowa rewolucja już dawno została zarzucona na rzecz nacjonalizmu. Socjalizm ten nie był egalitarny, lecz był eufemizmem na tzw. Volksgemeinschaft, wspólnotę ludową, volkistowski koncept oparty na hierarchii rasowej, nie równości.
Wracając do autentycznej polityki gospodarczej Hitlerowskich Niemiec - mianowanie przez Hindenburga Hitlera kanclerzem Niemiec 30 stycznia 1933 (ostatni z tzw. gabinetów prezydenckich obok Von Pappena czy Schleichera) wiązało się z coraz głębszą alienacją autentycznie socjalistycznych odłamów partii (Strasserowcy, Roehm, SA) z ogólnego jej nurtu, którą przypieczętowało opowiedzenie się Goebbelsa za wizją hitlerowską na zlocie NSDAP w 1925, a której pokłosiem była Noc Długich Noży. Hitler i jego polityka gospodarcza w pierwszych latach rządów przyczyniła się do wykształcenia przez brytyjską prasę terminu "prywatyzacja", który jednakże nie dotyczył przemian własnościowych w stylu terapii szokowej rodem z postanowień konsensusu waszyngtońskiego, lecz dotyczył przekazania publicznych spółek i firm pod prywatny zarząd lojalnych partyjnych oficjeli. Ponadto, dojście NSDAP do władzy położyło kres niemieckiemu ruchowi komunistycznemu, socjaldemokratycznemu czy robotniczemu. Pierwszymi wieźniami obozów koncentracyjnych, takich jak KL Dachau, byli socjaldemokraci i komuniści zwłaszcza, a dobrym do tego pretekstem było spalenie Reichstagu w lutym 1933, które pozwoliło Hitlerowi na zawieszenie konstytucji i praw obywatelskich, przy wsparciu Zentrum oraz DNVP, oficjalnego koalicjanta. 2 maja 1933 partyjni bojówkarze wtargnęli do siedzib niezależnych związków zawodowych, w miejscu których powołano kierowany przez Roberta Leya Niemiecki Front Pracy (DAF), co było pokłosiem hitlerowskiej polityki ujednolicenia (Gleichschaltung). W rzeczywistości organizacja ta była pretekstem do dalszej supresji praw pracowniczych i obniżania wynagrodzeń i tak jak cały reżim hitlerowski, była na rękę wąskiej garstce industrialistów.
Kolejnym ważnym etapem rządów NSDAP była remilitaryzacja Niemiec, na której zyskali lojalni władzy industrialiści - Porsche, IG Farben, Daimler-Benz, etc. Lukreatywne zamówienia publiczne oraz ordynarne przekręty jak weksle MEFO były genezą ekspresowego wzbogacania się wąskiej garstki milionerów, w sytuacji gdy standard życia przeciętnego Niemca pozostawał w miejscu, wbrew temu co mówiły zmanipulowane statystyki. Gdyby hitleryzm był rzeczywiście lewicowy i socjalistyczny, to majątki i przedsiębiorstwa tych ludzi zostałyby uspołecznione, a oni sami utraciliby wpływy. Gdyby nazizm serio taki był, oni nigdy nie wsparliby partii sowitymi datkami. Samo oparcie gospodarki na armamentach jeszcze przed II WŚ postawiło Niemcy na skraju bankructwa, a przyłączanie coraz to kolejnych terytoriów było jak kroplówka mająca na celu przedłużyć agonię tej ogólnokrajowej, mafijnej, piramidy finansowej. Ta sama polityka była kontynuowana także podczas wojny, gdzie Niemcy prowadziły rabunkową gospodarkę podbitych terytoriów, na której osobiście zyskiwał szef Luftwaffe, a zarazem lider Reichswerke nazwanego jego nazwiskiem, czyli Hermann Goering. Gdyby skończyły się terytoria do okradania, cała ta struktura runęłaby jak domek z kart pod ciężarem swojej własnej niewydajności. Samo odwlekanie w czasie przejścia na gospodarkę wojenną (1942) celem utrzymania iluzji konsumpcji również przyczyniło się do nieuchronnej klęski Niemiec na wojnie.
I jak prawdą jest, że nazizm prowadził do supresji mechanizmów rynkowych czy nie był wymarzonym libertariańskim leseferyzmem, tak nazywanie go "socjalistycznym" w zamyśle marksizmu jest ahistorycznym wypaczeniem. System ekonomiczny III Rzeszy był mocno eklektyczny i najlepszym określeniem byłaby ekonomiczna schizofrenia - niespójny mariaż autarkii, pseudo-antykapitalizmu o podłożu ściśle antysemickim, wypaczonego korporacjonizmu, elementów kapitalizmu, średniowiecznego systemu gildyjnego oraz gospodarki rabunkowej w ramach państwa, które u swojego zarania funkcjonowało jak mafia. Przede wszystkim socjalizm, w najszerszej definicji, oznacza uspołecznienie środków produkcji, a byłoby to absolutnym zanegowaniem nazistowskiego socjaldarwinizmu. W świetle ideologii nazistowskiej owymi Ubermenschami nie byli tylko niebieskoocy SS-manii stawiający czoła bolszewii czy aryjscy kolonizatorzy wschodu. Tymi nadludźmi byli także Junkrzy, industrialiści i wielcy kapitaliści. Jawna, surowa i niemalże skodyfikowana hierarchia klasowa, żaden socjalistyczny egalitaryzm.
Teraz dla odmiany warto by się pochylić nad bardziej spójnym i mniej eklektycznym przykładem systemu ekonomicznego w ramach faszyzmu, czyli Włoszech. Prawdą jest, że faszyzm pierwotny (Sansepolcrismo) wywodził się z myśli wspomnianej Cercle Proudhon oraz był współtworzony przez Mussoliniego, o socjalistycznym rodowodzie i głosił poniekąd progresywne hasła - antyklerykalizm, republikanizm, antykapitalizm oraz odwoływał się do futuryzmu, aczkolwiek wzrost popularności ruchów lewicowych (czerwone dwulecie 1919-21) doprowadziło do reakcjonizacji rozwijającego się ruchu i jego walki zbrojnej z owymi ruchami komunistycznymi i socjalistycznymi, które zagrażały ładowi, który faszyzm zamierzał bronić, a za czym się opowiedział. Mianowanie Mussoliniego premierem przez króla Wiktora Emmanuela II w 1922, po marszu na Rzym, było ostatecznym zerwaniem z lewicowością ruchu, którą przypieczętowały sojusze wyborcze z liberałami w wyborach do parlamentu w 1924 i 1921. Odbitką tego były pierwsze lata polityki ekonomicznej faszystów włoskich, która podobnie jak w III Rzeszy, polegała na prywatyzacji państwowego majątku, ale też na poszerzaniu zakresu mechanizmów rynkowych, za którymi optował minister finansów w pierwszym rządzie Il Duce, Alberto De Stefani. Polityka ta trwała mniej więcej do końca lat '20 XX wieku, kiedy to Mussolini oficjalanie zerwał z pozorami demokracji przekształcając Włochy w państwo totalitarne, co wiązało się z baardziej populistyczną polityką gospodarczą czego przejawem były cztery bitwy ekonomiczne (o zboże, lirę, demografię, ziemię) mającą na celu zbliżyć Włochy w stronę gospodarczej autarkii i samowystarczalności.
Jednakże najważniejszym dokumentem, a zarazem kontrartumentem burzącym tezę o lewicowości faszyzmu jak kula wyburzeniowa pozostaje Carta del Lavorno z 1927, przyjęta przez Wielką Radę Faszyzmu, która głosiła ochronę oraz prymat własności i inicjatywy prywatnej celem utrzymania poparcia bogatych industrialistów. Dokument ten także głosił, że interwencja państwowa jest uzasadniona tylko wtedy, kiedy dziur na rynku nie może załatać prywatna inicjatywa. Jest to absolutna negacja tego, czym socjalizm jest u zarania, a mianowicie dążeniem do ograniczenia, jak nie abolicji własności prywatnej. To jak i udział liberałów w kształtowaniu się reżimu niszczy zasadność jakichkolwiek twierdzeń o socjalistycznym charakterze faszyzmu, a to, że liberałowie, którzy dziś tworzyli ustawodawstwo, a jutro pili olej rycynowy niczego nie zmienia, udowadnia jedynie inherentnie kanibalistyczną naturę faszyzmu, która zdepcze swoich sojuszników i kolaborantów jak przestaną być użyteczni.
Przede wszystkim zrozumienie faszyzmu w polskim dyskursie politycznym nie polega na analizie polityki faszystów, lecz na analizie sloganów i frazesów, które były pustą demagogią. Analiza czynów albowiem mogłaby rzucić niewygodne światło na faszyzm - faszyzm nie był "błędem szaleńców", "aberracją" - faszyzm był tym, czym stałby się każdy nieregulowany i popuszczony w samopas kapitalizm, zwłaszcza jeżeli system poczułby się zagrożony widmem rozwoju ruchów klasowych. Faszystowska demagogia miała i do dziś ma za zadanie odciągnąć rozczarowany kapitalizmem proletariat od ruchów, które realnie mogłyby zakontestować jego zasadność, a zarazem przekierować ten gniew na coś, co nie zburzy ładu. W gruncie rzeczy faszyzm to kapitalizm w rozkładzie, deska ratunku dla kapitalistów i industrialistów. Supresja mechanizmów rynkowych tego nie podważa - kapitalizm z racji swojej natury, która polega na jak największej akumulacji kapitału w jak najwęższym gronie sam z siebie zniszczy idealistyczną konkurencję i wolny rynek, która paradoksalnie może istnieć wyłącznie w warunkach dostatecznie silnych regulacji państwowych.
Na koniec cytat z Il Duce, jakże wymowny, albowiem równie dobrze mógłby go wypowiedzieć konfederata, którego niechęć do faszyzmu zamyka się w tym, że nie był to czysty leseferyzm rodem z fantasmagorii Friedmana:
"Państwo dzisiaj jest tytoniarzem, listonoszem, kolejarzem, piekarzem, ubezpieczeniowcem, agrariuszem, kafejkarzem, cukiernikiem, torciarzem itd. itd. Każdy zarząd państwowy jest klęską ekonomiczną."
#antykapitalizm #polityka #historia #faszyzm #revoltagainstmodernworld