Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

🎁 4. edycja #rozdajo na #ksiazki pod patronatem #kzp! 📘

Weź udział

#ciekawostkihistoryczne #historia #usa #zsrr

Kontrast życia po II wojnie światowej między USA a ZSRR:


USA:

USA były jedynym państwem, które z IIWŚ wyszło wzmocnione ekonomicznie.

Po wojnie do kraju wraca ponad 7 mln mężczyzn, których zgromadzone oszczędności stwarzają popyt na dobra konsumpcyjne.

Dodatkowo wybuch wojny koreańskiej (1950) nakręcił zbrojenia i koniunkturę w przemyśle; w 1950s USA z 6% światowej populacji wytwarza 1/3 produkcji na świecie (samoloty i rakiety, wyposażenie elektryczne, syntetyki, samochody, nowinki technologiczne), spada inflacja, rośnie wzrost standardów życia.

W latach 1947-1953 9 mln Amerykanów kupuje tanie domy na przedmieściach korzystając z pomocy państwowych, nisko oprocentowanych kredytów i odpisów podatkowych.

Zarobki przeciętnego Amerykanina pozwalają na ich umeblowanie, samochód, korzystanie z weekendów i coroczne wyjazdy na wakacje. Życie konsumpcyjne społeczeństwa kształtuje reklama w mass mediach, w tym w TV.

Wzorst zamożności prowadzi też do zwiększenia liczby małżeństw i urodzeń dzieci ("Baby Boom").


ZSRR:

Po wojnie ZSRR tonie w katastrofie ekonomicznej i demograficznej, gospodarka zachodnich rejonów jest zniszczona, zginęło ponad 20mln.

Wracający z wojny jeńcy wojenni i żołnierze, którzy widzieli świat Zachodu, wysyłani są do obozów pracy pod pretekstem "kolaboracji z Niemcami"; w 1950 roku w łagrach pracuje 2,5-2,8mln więźniów.

Bezpośrednio po wojnie Stalin odtwarza wszystkie elementy państwa totalitarnego.

Pięciolatka od 1946 skupia się na potrzebach wojska, wydatki na armię pochłaniają dużą część dochodu. Robotnicy pracują niewydajnie w ciężkiej dyscyplinie tłumaczonej koniecznością odbudowy kraju.

Zaniedbywana jest produkcja dóbr konsumpcyjnych.

Standard życia w 1947 jest niższy niż w 1928.

W miastach zniszczonych przez wojnę ludzie mieszkają w jamach lub na otwartym powietrzu, brakuje podstawowych towarów, odzieży, obuwia. Ulice pełne są żebraków, sierot, grup bandyckich, inwalidów wojennych zostawionych w większości bez opieki zdrowotnej.

Na wsi dalej fukcjonuje kolektywizacja, chłopi pracują niemal za darmo. W latach 1946-1947 plony w ZSRR są najniższe w całym XX wieku, a żywność ze wsi słana jest tylko do miast co powoduje kolejną klęskę głodu m.in. na Ukrainie (głównym spichlerzu żywnościowym ZSRR), przez którą zmarło kilkaset tysięcy osób.

Ideologicznie do śmierci Stalina (1953) nasila się stalinizm i kult jednostki, trwa oczyszczanie kultury i nauki z wpływów "zgniłego Zachodu".


(źródło: "Historia powszechna. Wiek XX" J. Tyszkiewicz, E. Czapiewski)

dce2cdbe-4533-4cbf-ab52-96f33bb4500f

Zaloguj się aby komentować

Niemiecka kobieta po zobaczeniu na własne oczy setek ciał więźniów obozu koncentracyjnego, 1945


Po wyzwoleniu brytyjscy żołnierze przymusowo doprowadzali niemieckich cywilów z pobliskich miasteczek aby obejrzeli dowody niemieckich zbrodni

b843b01d-2f19-47ae-82e5-ec12354c9f43
Opornik

@Scooter Widziałem więcej tego typu zdjęć - większość niemców miała to serdecznie w d⁎⁎ie, oni wszyscy doskonale wiedzieli co się za płotem wyprawia. Teraz zgrywają "pierwsze ofiary nazizmu".

PanNiepoprawny

@Scooter ten motyw pojawił się w Kompanii Braci

Zaloguj się aby komentować

DeadRabbit

Tadek, gdzie majster? Nie wim, powiedzioł, że idzie się gdzieś kimnąć na chwila.

JackDaniels

@Ymir cooo? archeologa z własnej kieszeni? no chyba kogoś pojebało. a jak znajdziesz w ziemi złotą monetę to nawet nie jest twoja. takiego wała.

Petrolhead

Nooo, takie to już są uroki prawne xd Osobiście znam przypadek gdzie gostka odkopano jak prowadzono przyłącze wodne do wielorodzinnego. Jak się jorgnęli co to, to tak jak ktoś wyżej wszyscy mieli przykaz mordy w kubeł włożyć. Kości nikt nie chciał ruszać, bo raz, że dosłownie nikt nie chciał, dwa, że nieelegancko i niech już sobie spoczywają tam gdzie są, a trzy, że niby co mieliby z nimi zrobić? Zupy nagotować?

Wykop trochę wyprofilowano w inną stronę, rury położono z ominięciem kości, i na odbiorze przez wodociągi wszystko było git.

Teraz stoi tam piękne prestiżowe osiedle deweloperskie xd

Zaloguj się aby komentować

🐀 Rat Park – eksperyment, który zmienił myślenie o uzależnieniach


W końcówce lat 70. kanadyjski psycholog Bruce K. Alexander postanowił sprawdzić, czy to naprawdę sama heroina (w badaniach – morfina) uzależnia szczury… czy może problem leży w czymś innym.


W tamtych czasach badania nad narkotykami wyglądały tak: szczur w małej, metalowej klatce, bez towarzystwa, dostaje do wyboru czystą wodę i wodę z morfiną. Nic dziwnego, że często wybierał tę drugą.


Alexander uznał, że to trochę jak testowanie szczęścia człowieka, zamykając go w piwnicy na miesiące. Zbudował więc Rat Park – ogromną „szczurzą wioskę” (200 razy większą niż zwykła klatka), z innymi szczurami obu płci, zabawkami, kołowrotkami, jedzeniem i miejscem do swobodnego życia.


Rezultat?


Szczury z Rat Park prawie w ogóle nie piły wody z morfiną – wolały zwykłą.


Szczury w małych klatkach piły morfinę dużo częściej (męskie nawet 19x więcej niż samce z Rat Park).


Szczury, które przeniesiono z klatek do Rat Park, po początkowym zainteresowaniu słodką morfiną wracały głównie do zwykłej wody.


Nawet te, które wcześniej były zmuszone pić morfinę przez 57 dni, po przeniesieniu do lepszych warunków wybierały czystą wodę.


Wniosek? Problem nie leżał tylko w narkotyku, ale w izolacji, nudzie i braku bodźców społecznych. To środowisko może „popychać” do używek.


#nauka #psychologia #uzależnienia #ciekawostki #szczury #ratpark

e0a2c55a-23f7-40c1-804d-43c6c383fc0b

Zaloguj się aby komentować

O całkowitym upadku obozu "Solidarności", czyli pojedynek prezydencki Wałęsa kontra Kwaśniewski


O ile w 1993 roku obóz solidarnościowy poniósł porażkę, w 1995 roku poniósł całkowitą klęskę. Formacja, która tak dobrze poradziła sobie w czasach PRL, pomaszerowała prosto ku przepaści. Nie była to piękna śmierć, ale bratobójcza młócka, której efektem była śmierć bez sensu i bez klasy. Śmierć, która nie była przegraną z przeciwnikiem, ale samozniszczeniem.


Gdy się spojrzy na wydarzenia z 1989 roku bez okularów, jakie nakłada solidarnościowa legenda, zobaczymy, że PZPR wcale nie przegrała przez nokaut. Opozycja widziała swoje 99 procent w Senacie, przeoczyła natomiast to, że w tych samych wyborach kandydaci PZPR dostawali po 40 procent głosów. Analizując dawne wyniki, łatwo dostrzec, że sukces SLD w 1993 roku był bardziej naturalny, niż sądzono. Natomiast fakt, że 20 procent starczyło SLD do rządzenia, był efektem rozbicia prawicowej konkurencji.


W 1995 roku, w wyborach prezydenckich, Wałęsa był skazany na sukces. Polska solidarnościowa ciągle była liczniejsza niż Polska postkomunistyczna. Wbrew temu, co sądziły media, wbrew temu, co pisali politolodzy, Wałęsa był realnym faworytem tamtych wyborów. Swoją legendą, swoją siłą, swoją brutalną zręcznością bił rywali o głowę.


Kwaśniewski w tych wyborach występował w komfortowej roli. Nie musiał ich wygrać. Zmierzenie się z Wałęsą w drugiej turze było już wystarczającym sukcesem. Mimo to ruszył do kampanii z dziką energią. I z profesjonalizmem.


Zatrudnił sławnego francuskiego konsultanta Jacques’a Séguélę – Kwaśniewski został odchudzony, ubrany, uczesany. Ustalono, co ma mówić, jak ma mówić, jak się uśmiechać, jak patrzeć w kamerę. Kwaśniewski miał naturalny urok, świetnie przemawiał, ale gdy do tego doszły piarowskie chwyty, efekt okazał się zdumiewający. Nie sposób go było nie lubić. Na tle nudnych i sztywnych rywali wypadał rewelacyjnie. Wyglądał jak zachodni polityk: młody, wysportowany, wesoły, znający języki, mający ładną żonę. Do tego tryskający optymizmem.


Obóz solidarnościowy zareagował na tę kampanię autentycznym oburzeniem. Korzystanie z piarowskich metod potraktowano jako przejaw politycznego cynizmu, jako oszustwo, manipulowanie ludźmi. Nawet tak niewinne zachowania jak przestrzeganie diety, korzystanie z solarium czy występowanie na niebieskim tle szeroko komentowano jako coś niegodnego polityka. Łatwo się domyślić, jak w takim razie wyglądały kampanie przeciwników. Siermiężne, szare, nudne.


Kwaśniewski wygrał pierwszą turę. Zebrał 35 procent głosów, o 2 procent więcej niż Wałęsa.


Séguéla zaproponował Kwaśniewskiemu, aby wystąpił z pomysłem debat telewizyjnych. Oczywiście Wałęsa się zgodził, w przekonaniu, że zmiecie rywala.


Świadomie spóźniony Kwaśniewski wszedł do studia w ostatniej chwili i przywitał się ze wszystkimi poza Wałęsą. Chwilę potem, kiedy debata się rozpoczęła, Kwaśniewski wstał, podszedł do Wałęsy i przekazał mu swoje oświadczenie majątkowe z komentarzem


Jestem człowiekiem uczciwym i apeluję do prezydenta, by uczynił to samo”.


Kompletnie tym zaskoczył Wałęsę i całkowicie wyprowadził go z równowagi. Wałęsa stał się arogancki i stracił swoją lekkość. Na koniec debaty Kwaśniewski zadał ostateczny cios. Próbował się pożegnać z rywalem, a Wałęsa burknął, że może mu podać nie rękę, lecz nogę. Widzowie nie znali kontekstu, nie wiedzieli, że wcześniej Kwaśniewski nie podał Wałęsie ręki. Byli oburzeni chamstwem Wałęsy.


Wałęsa natychmiast zrozumiał skalę błędu. Drugą debatę telewizyjną zaczął od przeprosin:


Prowadziłem kampanię pozytywną. Dopiero pierwsza debata zburzyła ten obraz. Pan Kwaśniewski zachował się nie fair. Ale wszystkich zdegustowanych przepraszam.


Ale było już za późno. Kwaśniewski wybory wygrał. Zebrał 51,72 procent głosów.


Osobliwością sukcesu Kwaśniewskiego było to, że nie miał on wystarczająco głosów, by pokonać solidarnościowy elektorat. Został wybrany dzięki solidarnościowymi wyborcom. 40 procent elektoratu Kuronia przerzuciło swój głos na Kwaśniewskiego, 20 procent elektoratu Olszewskiego postąpiło podobnie. Po raz pierwszy ujawniły się nowe tożsamości w solidarnościowym obozie. Nowy antykomunizm, dla którego największym złem nie byli postkomuniści, lecz Wałęsa i Unia Wolności. Oraz liberalna wrażliwość, dla której prawica była czymś gorszym od postkomunistów. I te właśnie tożsamości, zbudowane przez Kaczyńskiego i Michnika, zmieniły bieg historii.


Całą władzę w Polsce przejęli postkomuniści. Imponujące było nie to, że wzięli władzę, ale to, na jakich warunkach to osiągnęli. Bez kajania się za przeszłość, bez czystek we własnych szeregach, bez odcinania się od dawnych liderów – od Jaruzelskiego, Rakowskiego, Urbana. Sojusz wziął władzę jako lojalna partia córka PZPR, nie na drodze zerwania, lecz ostentacyjnej kontynuacji.


Warto to dobrze zrozumieć. Sojusz, który z pozoru tak mocno odcinał się od przeszłości, od samego początku demokracji prowadził wielką historyczną krucjatę. Walczył w niej nie tylko o demokratyczny mandat dla siebie, lecz także o pośmiertną rehabilitację PZPR. I tę batalię wygrał. Obronił polski komunizm przed demokratycznym trybunałem. Dawni ministrowie, pracownicy aparatu PZPR, ideologowie partyjni, propagandziści – wracali do władzy za sprawą demokratycznej większości. Wracali nie dlatego, że ukryli swoje korzenie pod lewicowym sztandarem. Odwrotnie, wracali do władzy, ponieważ tych korzeni nie skrywali. Polacy, głosując na nich, wiedzieli, że są kontynuacją PZPR.


Taki właśnie był sens wydarzeń z lat 1993–1995. To nie była rekomunizacja demokracji, lecz rehabilitacja polskiego komunizmu. To był wielki sukces PZPR, symboliczna odpowiedź na porażkę z 4 czerwca 1989 roku.


I to najbardziej zabolało obóz solidarnościowy. Nie to, że stracił władzę, ale że władza wróciła do tych samych rąk. Że po sześciu latach prezydentem i premierem byli ministrowie rządu Rakowskiego, którzy przy Okrągłym Stole siedzieli po drugiej stronie. Do tego doszła symbolika przegranej Wałęsy, która porażkę zamieniła w pełne upokorzenie. Mandat historii, jaki obozowi solidarnościowemu dał upadek komunizmu, został mu przez społeczeństwo odebrany. Demokracja unieważniła historię. Politycy solidarnościowi i postkomunistyczni stali się sobie równi. W sześć lat obóz solidarnościowy stracił wszystko. I władzę, i chwałę.


#historia #historiapolski #czytajzhejto

3a7220a1-c83a-4f2a-b297-a572413688ad
radoslaw-m

@smierdakow to powinno być uczone w szkołach, a nie jakieś kacze gówno opowieści. Dla ludzi po 30 te wydarzenia są jak antyczni Grecy i Rzymianie. I zamiast poznać i zrozumieć swoją historię najnowszą, przeżywają ją w kółko.

BlackSalami

@smierdakow to materiał własny, czy cytat? Tak czy siak poczytałbym więcej

Pan_Buk

@smierdakow Krasowski pięknie to wszystko diagnozuje i podaje nam bez znieczulenia. Sama prawda - Solidarność przegrała, bo nie umiała się dogadać we własnym obozie, była wewnętrznie rozbita. I to rozbita przez kogo? Oczywiście przez Jarosława Kaczyńskiego, który w pustym pokoju potrafiłby ze sobą skłócić krzesła.

Zaloguj się aby komentować

ZohanTSW

Trudno się z tego roczytać, ciekawe czy to istotne wnioski czy jakieś pierdoły. No i ciekawe co by powiedzieli np na mój notatnik programisty za 100 lat w którym mam bazgroły pozwalające ułożyć myśli, jakieś kreski z próbami opracowania architektury, które raczej służą do tego, by odsiać nietrafione pomysły xD

No i notatki na czym skończyłem w piątek, bo przez weekend mam reset totalny, wszystko oddzielone poziomi liniami jak u naszej noblistki

Pol616

@Barabarabasz7312 Ech, zawiodłem się. Nie ma narysowanego penisa.

Zaloguj się aby komentować

JesteDiplodokie

@Suodka_Monia "nie uwierzy pan.." XDDDD

anervis

@Suodka_Monia a to bo raz strażacy z ciężkim sprzętem musieli na SOR przyjeżdżać bo pacjent niefortunnie upadł penisem na stalową nakrętkę? ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Irlandzka rodzina je posiłek złożony z ziemniaków i mleka, 1917.


Ziemniak nie pochodzi z Irlandii, ale z Ameryki Południowej (konkretnie z Peru i Boliwii), gdzie rdzenni mieszkańcy uprawiają go od tysięcy lat. Po tym, jak hiszpańscy konkwistadorzy najechali ten region w XVI wieku, sprowadzili ziemniaka z powrotem do Europy, gdzie ostatecznie stał się popularną rośliną uprawną w XIX wieku.


W latach czterdziestych XIX wieku zaraza ziemniaczana zaczęła atakować wszystkie ziemniaki w całej Europie. Irlandczycy zostali szczególnie dotknięci, ponieważ utrzymywali się prawie wyłącznie z ziemniaków. Byli to głównie dzierżawcy, którym przydzielono niewielką działkę w zamian za pracę na ziemiach ich właścicieli. Ziemniaki były łatwe w uprawie na niewielkim obszarze i były tanie, sycące i mniej podatne na psucie się, więc stały się idealnym źródłem pożywienia dla biednych.


W szczytowym momencie irlandzkiego głodu w 1847 r. brytyjscy właściciele ziemscy kontynuowali eksport żywności z Irlandii do Anglii i Szkocji, co tylko pogorszyło sytuację. Anglia odmówiła wprowadzenia jakiegokolwiek zakazu eksportu. Około 1 miliona Irlandczyków zmarło z głodu.


W tym samym roku ludowi Choctaw udało się zebrać 170 dolarów (dzisiejsza wartość 4800 dolarów), aby wysłać je do Irlandii na pomoc głodową. Zaledwie 16 lat wcześniej Choctaw zostali usunięci ze swoich ziem i zmuszeni do przejścia „Szlakiem łez”, w którym aż 4000 mężczyzn, kobiet i dzieci zmarło z powodu głodu, chorób i narażenia.


Imperium Osmańskie również wysłało statki zaopatrzone w żywność, ale zostały odrzucone przez Brytyjczyków. Musieli potajemnie przetransportować swoje zapasy do małego miasteczka, ponad 100km na północ od Dublina, aby nakarmić głodujących Irlandczyków. Sułtan Abdulmeiid I również zaproponował przekazanie 10 000 funtów brytyjskich (dzisiejsza wartość 1,3 miliona dolarów), ale królowa Wiktoria odmówiła przyjęcia, ponieważ przekazała już 2000 funtów brytyjskich i nie chciała stracić twarzy. Sułtan niechętnie obniżył swoją ofertę do 1000 funtów brytyjskich.


https://twitter.com/historyinmemes/status/1683878125321564188?t=k_BmovFdll5OGa67oulw7w&s=19


#irlandia #ziemniak #historia #ciekawostki0jcaPijo

23293444-0e9c-4e87-b408-e04da38d7b3a
Dzban3Waza

Brytole to właśnie ci zwycięzcy którzy piszą historię

panbomboni

To co Brytyjczycy zrobili w swojej historii Irlandczykom to zwykle sku.wysyństwo.

pszemek

@0jciecPijo

> 4000 mężczyzn, kobiet i dzieci zmarło z powodu głodu, chorób i narażenia.


zgaduję, że chodziło w oryginale o 'exposure', więc po polsku raczej chodzi o wychłodzenie / przegrzanie, inne czynniki środowiskowe

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj będzie więcej o XRF. A na zdjeciu jest tzw bead albo tzw penny, czyli stopiona i odlana próbka. Gotowa na analizę XRF.


Od początku - XRF to X-ray fluorescence, czyli fluorescencja roentgenowska (BTW na polskiej wiki nie ma nawet stuba, nie mówiąc już o artykule. Nie wiedziałem, że to taka nisza :D).


W każdym razie bombardujemy próbkę promieniowaniem co dostarcza energię atomom w próbce. Co sprawia, że atomy się "ekscytują". Aby się "uspokoić" muszą wyemitować tę nadmiarową energię w postaci promieniowania.


Mamy więc promieniowanie, które wydostaje się z próbki (i jest ono inne od tego, którego użyliśmy wcześniej, więc da się je rozróżnić). Wiemy, że różne pierwiastki wypromieniowują fale o różnej długości. Mierząc długości wypromieniowanych fal wiemy jakie pierwiastki są w próbce. A mierząc intensywność tych fal możemy się dowiedzieć ile danego pierwiastka jest - oczywiście po kalibracji.


OK, a teraz praktyka.

Wiemy/podejrzewamy, że w próbce jest 10 procent krzemu. Kalibrujemy więc używając standardów 3%, 7% i 15% (inne wartości też będą dobre o ile będzie to w przedziale 0%-20%, chcemy mieć prostą).

Analizujemy próbkę i mamy wynik - 12%.

Teraz, wiedząc mniej więcej co jest w próbce (powiedzmy):

~50% glinu (Al)

~20% magnezu (Mg)

Oraz 12% krzemu (Si) z wcześniejszej analizy, szykujemy kolejny standard (standard X) w którym są powyższe pierwiastki i też go analizujemy. I teraz na podstawie standardu X dokonujemy korekcji wyniku analizy próbki.

Jeżeli więc standard X pokazuje 13% Si a wiemy, że jest tam 12% Si to wynik próbki również obniżamy o 1%.


Różnica może wynikać z różnych kwestii - na przykład interferencji z innymi pierwiastkami. Standardy kalibracyjne zazwyczaj są "czyste" tzn zawierają jeden pierwiastek, natomiast próbki to mieszaniny. Dlatego trzeba uwzględnić również ten efekt.


*zaznaczam, że wiele kwestii upraszczam w swoich wpisach ponieważ jest to pop-science a nie wykłady akademickie


W razie pytań - piszcie.


#analitykachemika



#analitykachemika

6abd64e6-002a-4ab7-ae62-f08aaba021a7
rakokuc

@Kahzad i to jest content jakiego potrzebujemy.

ostry_cien_mgly

@Kahzad fajna sprawa. Analiza jest relatywnie szybka i dokładna ale trzeba się dość dokładnie spodziewać co jest w materiale mierzonym. Mieliśmy to w pracy do badania katalizatorów samochodowych.

Efekty matrycowe robią bałagan i każda krzywa kalibracyjna miała z 40 standardów xD

Próbka nie była topiona w perłę a prasowana z domieszką wosku w takim aluminiowym kapslu.

_Maniek_

@Kahzad na jakim sprzęcie pracujesz?

Zaloguj się aby komentować

I znów mamy ten dzień, kiedy Ziemia jest najbliżej Słońca w ciągu roku - peryhelium!


Dziś, tj. 4 stycznia 2025, o godz. 13:28 Ziemia będzie oddalona od Słońca o 147 103 681 km (licząc między środkami mas Słońca i Ziemi, +/- kilka kilometrów).


W tym roku, zamiast peryhelionowych ciekawostek, podzielę się małym sukcesem. Od wielu lat chciałem taką akcję, by na czas peryhelium przeróżne ośrodki na świecie (jakkolwiek luźno) związane z astronomią otrzymywały pocztówki. Zawsze jednak było "coś", co nie pozwalało mi zorganizować całego przedsięwzięcia na czas. Tym razem, żeby na pewno się udało, sprzedałem mój pomysł moim uczniom na zajęciach z Centrum Młodzieży. Jako że już nie było odwrotu, zabawę udało się doprowadzić do skutku! Z pomocą kilkorga uczniów udało się prze przygotować pocztówki, ja zadbałem o budżet, a na koniec, wspólnymi siłami pocztówki zostały wypełnione i wysłane. Łącznie wysłanych zostało nieco ponad 100 kartek :)).


I tak, uczniowie mieli sami sobie wybrać miejsce, do którego pocztówka ma trafić. Tym sposobem kartki poleciały do, oprócz klasyków, Serbii, Mongolii, RPA, Myanmaru, Reunion, Australii, Zjednoczonych Emiratów, Islandii itd.


Bonus: kartki tak zaprojektowałem, że na rewersie było miejsce z adresem zwrotnym (do Centrum Młodzieży), gdzie osoba wypełniająca kartkę mogła się podpisać. Jeśli więc instytucja, do której była adresowana kartka, zdecyduje się odpisać, to odpowiedź będzie adresowana imiennie do jednego z moich uczniów, który wypełniał pocztówkę :).


Wesołej 2025 Orbity :))


PS: Następne aphelium, tj. największe oddalenie Ziemi od Słońca, będzie 3 lipca 2025. Jeśli chcesz być zawołany tego dnia, zapiorunuj dedykowany komentarz niżej.


#badespace #astronomia #wydarzenia #peryhelium

591dd6c6-b2ad-4af3-a07f-a12eb5529b09
b43adf19-b0a0-4bd2-8cec-e9fc09ee9579
9eca91f6-c14a-4090-97a2-6b4e7f2fdb42

Zaloguj się aby komentować

Historia jednej fotografii.

"Dwudziestu z Ciężkowic"

Zdjęcie przedstawia moment rozstrzelania dwudziestu mieszkańców wsi Ciężkowice (dzisiaj, dzielnica miasta Jaworzno).

Fotografia została wykonana przez nieznanego, niemieckiego żołnierza Wermachtu.

Rys historyczny:

4 Czerwca 1940r. we wsi Ciężkowice, został zastrzelony miejscowy komendant niemieckiej policji Otto Kremlin, przez bliżej nieznaną grupę partyzantów. W wyniku tego zamachu, okupant postanowił, w zemście, spalić wieś, a mieszkańców wybić w pień.

Zadanie miał wykonać 83 Batalion Egzekucyjny Wermachtu z Katowic. Jednak za mieszkańcami wstawił się niemiecki dyrektor pobliskiej Cementowni Szczakowa, Schaudern (nie jest mi znane imię) oraz również Niemcy, mieszkający we wsi, bracia Paul i Reinholdt Novakowie (jeden z nich był Sołtysem). Za mieszkańcami wstawił się również miejscowy prałat Andrzej Mroczek. Przekonali oni okupanta, że egzekucji dokonała partyzantka z innych rejonów. Wobec tego, Naziści wybrali 14 mieszkańców wsi i sześciu Polskich więźniów przywiezionych z pobliskiego Chrzanowa, celem ich pokazowego rozstrzelania. "wybrani" najpierw zostali pobici, a potem ustawieni pod murem i rozstrzelani, co zostało udokumentowane na fotografii.

Miejscowy lekarz Adam Klaczak, który na zlecenie Niemców, miał stwierdzić zgony, spostrzegł, że jeden z mężczyzn, 20 letni Roman Pierzchała przeżył, co lekarz zataił przed egzekutorami i korzystając z chwilowego oddalenia się batalionu, tamtemu udało się uciec. Chroniąc się w lasach, wyleczony przez dr Kazimierza Stawarskiego, dołączył później do oddziału partyzanckiego Gwardii Ludowej PPS w Olkuszu. Zginął w 1944r.

Jest to dla mnie ważna fotografia, bo ta wieś to moja ojcowizna. I gdyby sprawy potoczyły się inaczej, tego wpisu mogłoby tu nie być.

Lista ofiar:

1. Barański Teofil lat 36;

2. Broda Antoni lat 23;

3. Chechelski Karol lat 32;

4. Cichy Fryderyk lat 24;

5. Ciołczyk Mikołaj lat 27;

6. Nowacki Bronisław lat 34;

7. Pazdalski Karol lat 24;

8. Sołtysek Jan lat 26;

9. Kramarczyk Jan lat 40;

10. Noris Piotr lat 27;

11. Bielik Franciszek lat 39;

12. Chechelski Franciszek lat 30;

13. Chechelski Stanisław lat 30;

14. Ciołczyk Andrzej lat 29;

15. Jakubowicz Herman lat 21;

16. Pazdalski Józef lat 26;

17. Pierzchała Jakub lat 60;

18. Życiński Tadeusz lat 33;

19. Kuca Stanisław lat 32;

20. Pierzchała Roman lat 24 (ocalony).

źródło: Muzeum Miasta Jaworzno.

#fotografia #fotografiaanalogowa #ciekawostki #starszezwoje #historiajednejfotografii

daad2762-491f-418c-ba69-be6bead9c952

Zaloguj się aby komentować

Ci, którzy dowcipkują, że nieudolnych polityków powinno się wywieźć na taczce, niech wiedzą, że 20 lat temu na taczce wywieziono burmistrza Praszki. Nie było to wcale dowcipne, tylko tragiczne. Awantura skończyła się samobójstwem dwóch ze sprawców. 


Żeby zrozumieć, co w 1993 roku działo się w Praszce, trzeba przypomnieć atmosferę tamtych czasów: gigantyczne bezrobocie, galopującą hiperinflację i wygraną w wyborach parlamentarnych postkomunistów, zaledwie cztery lata po obaleniu komunizmu.


W Praszce wrzało, ponieważ całe 8-tysięczne miasteczko żyło z zakładu motoryzacyjnego Polmo. W zakładzie nazywanym żywicielką Praszki w 1989 roku pracowało 5 tysięcy ludzi. Fabryka zaczęła upadać razem z komuną. Polmo produkowało bowiem głównie hamulce do radzieckich kamazów.


- Ostatni pociąg wyładowany hamulcami do kamaza przyjechał po prostu z powrotem do Praszki - wspomina Waldemar Droś, wieloletni pracownik Polmo. W zakładzie, który stanął na krawędzi bankructwa, rozpoczęły się zwolnienia grupowe. Z 5 tysięcy ludzi zostało 1,5 tysiąca (w dzisiejszym Neapco, następcy Polmo, pracuje ponad 800 osób).


Nie miał jednej nogi, chcieli mu uciąć drugą


Ówczesny burmistrz Praszki - Włodzimierz Skoczek (Unia Demokratyczna) wcześniej także był pracownikiem Polmo. W zakładzie przy ulicy Kaliskiej pracował jako brakarz. Należał do zakładowej "Solidarności". W 1990 roku został pierwszym burmistrzem Praszki w III RP.


Trafił na wyjątkowo trudne czasy. W połowie 1991 roku zarządzono dwumiesięczny postój zakładu i zwolniono 2,5 tysiąca ludzi. Na początek robotnicy dostali kuroniówki, ale kiedy zasiłek skończył się po roku, doszło do protestów.


Sfrustrowani ludzie zrzeszyli się w Komitecie Obrony Bezrobotnych i zaczęli współpracować z nową partią - Samoobroną. Andrzej Lepper zarejestrował Samoobronę w 1992 roku jako związek zawodowy rolników, wkrótce przekształcił ją w partię. Jedną z pierwszych głośnych akcji Samoobrona zorganizowała właśnie w Praszce.


W poniedziałek, 2 sierpnia 1993 roku, przed urzędem miejskim na placu Grunwaldzkim stanęła taczka.


- Zwykła, z budowy, powalana betonem, ale z napisem Samoobrona - wspominają mieszkańcy Praszki. - Już w ten sam dzień wszyscy gadali, że wywiozą na niej burmistrza.


Do rozruchów doszło jednak dopiero na drugi dzień. We wtorek burmistrz Włodzimierz Skoczek rano pojechał do Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie (Praszka należała wtedy do województwa częstochowskiego). Kiedy wrócił w południe, pod urzędem czekało na niego około 100 demonstrantów. Działacze Samoobrony dali mu do podpisania dymisję. Kiedy odmówił, posadzili go na taczkę.


- To był okropny widok, ponieważ burmistrz Skoczek był inwalidą, nie miał jednej nogi, tylko drewnianą protezę - opowiada jedna z mieszkanek Praszki, która była świadkiem wydarzeń. - Manifestanci nie zważali jednak na to. Jedna z kobiet krzyknęła nawet, że "powinniśmy mu drugą nogę upier..., to by więcej nie przyszedł do urzędu". Nikt nie zaprotestował.


Działacze Samoobrony upokorzyli Włodzimierza Skoczka, wożąc go na taczce po rynku. Przejechali około 80 metrów, z urzędu do sklepu chemicznego. Na miejscu był kamerzysta, ale nie wiadomo, czy do dzisiaj zachowało się nagranie. Są tylko zdjęcia, wykonane przez praszkowskego fotografa Tadeusza Olejnika.


- W moim archiwum być może mam jeszcze negatywy tych zdjęć - mówi Tadeusz Olejnik.


Liderami praszkowskiej Samoobrony byli Antoni Arndt i Bogusław Przybył, którzy jeszcze kilka lat wcześniej byli kolegami Włodzimierza Skoczka w zakładowej "Solidarności" w Polmo.


Incydent z taczką odbił się echem w kraju. Do Praszki zjechali dziennikarze z całej Polski.


- Te taczki wasze to bardzo dobra rzecz. Po prostu pochwalam to - komentował Andrzej Lepper.


Rozruchy w Praszce skomentował również Donald Tusk, wówczas lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego:


- Nie można być obojetnym na sytuację, w której rozwrzeszczany tłum bezrobotnych pomiata na taczce kalekim burmistrzem - mówił Donald Tusk. - To był zamach na demokrację i wielka hańba dla całej Rzeczypospolitej.


Dymisja i samobójstwo


W środę, 4 sierpnia, do Praszki na mediacje między władzami miasta a protestującymi przyjechała ówczesna wiceminister finansów Helena Góralska. Zwołano nadzwyczajną sesję rady miejskiej, która z przerwami trwała aż do wieczora.


- Sesja w tym dniu miała trzy części: najpierw w muzeum, później w sali domu kultury, a po południu w sali narad w urzędzie - wspomina Bogusław Łazik, aktualnie przewodniczący rady miejskiej w Praszce, a wtedy szeregowy radny. - Taczka dalej stała na miejscu, przywiązana łańcuchem do drzewa, żeby nikt jej nie zabrał. Protestujący odgrażali się, że teraz będą wozić radnych.


Taczka stała przy drzewie zapewne po południu, podczas trzeciej części obrad. Wcześniej, kiedy sesja odbywała się w domu kultury, taczka wystawała z otwartego bagażnika stojącego tam dużego fiata, została uwieczniona na zdjęciu.


Manifestanci ponownie zażądali dymisji burmistrza i radnych, a także zablokowali urząd, nie pozwalająć nikomu z niego wychodzić. Wieczorem pod presją tłumu Włodzimierz Skoczek wraz z większością radnych (11 osób) podpisał rezygnację. Premier Hanna Suchocka do zarządzania gminą Praszka wyznaczyła komisarza, którym został Zygmunt Chmielarski z Krzepic.


Na miejsce przyjechali oficerowie z Komendy Głównej Policji, którzy zainteresowali się, dlaczego policja nie reagowała, kiedy manifestanci siłą wsadzali burmistrza na taczkę. Już 5 sierpnia komendant główny policji odwołał ze stanowiska komendanta rejonowego policji w Oleśnie Krzyszofa Zarębskiego.


Jednocześnie Prokuratura Rejonowa w Oleśnie wszczęła śledztwo w sprawie czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego oraz jego znieważenia. Groziła za to kara do 3 lat pozbawienia wolności.


Policja aresztowała trzy osoby, uznane za prowodyrów: Bogusława P., Andrzeja K. i Józefa D. Śledczy podzielili postępowanie na dwie odrębne sprawy: okupowanie budynku administracji publicznej oraz naruszenie nietykalności osobistej burmistrza.


Sprawę blokowania urzędu rozstrzygnięto w trybie nakazowym na zamkniętym posiedzeniu. Sąd Rejonowy w Oleśnie skazał w sumie aż 30 osób na prace społeczne na rzecz gminy. Dwie osoby musiały odpracować po 20 godzin miesięcznie przez pół roku, 25 kolejnych osób po 20 godzin przez 4 miesiące, a trzy pozostałe osoby zostały skazane na zapłacenie grzywny w wysokości pół miliona złotych (było to jeszcze przed denominacją złotego).


W procesie za wożenie burmistrza na taczce oskarżonych zostało 8 osób. Pierwsza rozprawa miała się odbyć 28 stycznia 1994 roku. Sąd Rejonowy w Oleśnie musiał jednak ją odroczyć, ponieważ nie stawiło się dwóch oskarżonych. Jeden z nich wyjechał za granicę i nie można mu było doręczyć wezwania na rozprawę. Sąd wysłał za nim list gończy. Drugi nieobecny - 38-letni Roman P. - został odnaleziony martwy po trzech dniach. Powiesił się w swoim mieszkaniu. W marcu 1994 roku samobójstwo popełnił drugi z "taczkowiczów" - Zdzisław P. Powiesił się w łazience na sznurze od bielizny.


To był wyjątkowo ponury rok w historii Praszki. W ciągu roku - od sierpnia 1993 roku do połowy 1994 - życie odebrało sobie aż 8 mieszkańców miasta.


Burmistrz zajął się medycyną chińską


W tej historii nie ma wygranych. Sukces protestujących bezrobotnych był pozorny. Mimo 30-procentowego bezrobocia miasto nie zostało uznane za rejon dotknięty strukturalnym bezrobociem, czego domagali się manifestanci.


Na powrót do poziomu dawnego zatrudnienia w Polmo na wolnym rynku nie było szans. Kiedy w Praszce wybuchły zamieszki, zakład zatrudniał 1500 pracowników. Dzisiaj w fabryce przy ul. Kaliskiej pracuje ponad 800 osób, co i tak czyni go jednym z największych zakładów pracy na całej Opolszczyźnie.


Praszkowscy działacze nie zrobili kariery w Samoobronie. Antoni Arndt w 1993 roku dostał wprawdzie 2. miejsce na liście kandydatów do Sejmu, ale wycofał się. Bogusław Przybył wystartował w wyborach, ale otrzymał tylko 312 głosów.


Na murach w Praszce pojawiały się napisy, jedni pisali: "To "Solidarność" nas zdradza", a drudzy: "Co dalej, pachołki Samoobrony?".


Jeden z liderów protestów - Antoni Arndt już w grudniu 1993 roku narzekał na łamach "Super Expressu: - Samoobrona chciała pojechać na naszych plecach do wyborów, od sierpnia nikt od nich się z nami nie kontaktował.


Włodzimierz Skoczek próbował wrócić na stołek burmistrza Praszki. Twierdził, że rezygnację zgłosił pod przymusem, a zatem z punktu widzenia prawa jest ona nieważna. Odwołał się do Sądu Pracy, ale gminą rządził już wyznaczony przez premiera komisarz. Skoczek wystartował także w wyborach parlamentarnych w 1993 roku z listy Unii Demokratycznej. Dostał jednak tylko 112 głosów.


Dzisiaj Włodzimierz Skoczek mieszka w Łodzi, gdzie prowadzi działalność gospodarczą. Jest terapeutą Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Zadzwoniliśmy do jego gabinetu, ale były burmistrz Praszki nie chce rozmawiać z dziennikarzami.


Podczas pisania artykułu korzystałem m.in. z artykułów z 1993 roku z następujących gazet: "Trybuny Śląskiej", "Gazety Wyborczej", "Życia Częstochowy", "Rzeczpospolitej", "Ziemi Wieluńskiej", "Miliardera", "Super Expressu", "Wiadomości Dnia", "Sztandaru Młodych", "Kuriera Polskiego", "Prawa i Życia", "Gazety w Praszce" i "Polityki".


https://nto.pl/jak-burmistrza-praszki-na-taczce-wywiezli-tragiczny-final-politycznej-awantury/ar/c1-4579149


#historia #samoobrona #polityka

2ae7e7e3-500a-49f1-b9ee-2dd321b4d16c
sireplama

I jak pomyślę, że s aezisiaj kretyni, którzy gloryfikują Leppera albo Samoobronę...

dsol17

@Dzban3Waza Spokojnie tym razem nie na taczkach,tym razem jak nawywijają zostaną wywyższeni,a wieczorem będą jaśnie oświeconymi.


Ten twój artykuł to typowa systemowa narracja tak samo jak plucie na Jakuba Szelę w szkołach - który nie zrobił nic złego,a wyrównał ze szlacheckimi bandytami uciskającymi biednych ludzi rachunki gdy Austriacy stworzyli do tego okazję. Ilu szlachta pomordowała czy zagłodziła w loszkach za wydumane "przewinienia" to na historii nie uczą,tego że człowiek w "Polsce" przedrozbiorowej żył gorzej jak pies uciskany przez Pana i Żyda i że Polskiego chłopa wyzwolili dopiero zaborcy też nie uczą.

onuca

Ale ci dwaj to sami sobie to samobójstwo zrobili czy ktoś im pomógł? Było to badane?

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Wam też ten czas tak zaiwania? Mnie niesamowicie. A nie powinien. Przecież dzisiaj było peryhelium!


Tak, to dziś, o 01:38 w nocy czasu polskiego, 3 stycznia 2024 roku Ziemia była najbliżej Słońca podczas całej swojej orbitalnej, rocznej wędrówki.


Jesteśmy teraz* około 147,50 mln km od Słońca. Ziemia ogrzewana jest około 6.8% większą ilością ciepła od Słońca, niż ma to miejsce latem. Nie, to nie z tego powodu nie ma śniegu w Polsce.


Ponieważ znajdujemy się teraz bliżej Słońca, Ziemia pędzi po swojej orbicie szybciej (tak mówi trzecie prawidło Keplera). Przez szybsze pędzenie po orbicie, Ziemia musi dokonać ciuperkę więcej obrotu wokół własnej osi, żeby Słońce widziane na niebie znalazło się znów w tym samym miejscu. To jakieś osiem sekund ekstra długości doby (tzw. słonecznej). Hurra, więcej czasu na sen.


Co więcej, ze względu na nachylenie osi Ziemi względem płaszczyzny orbity, doba wydłużona jest o ekstra ~20 sekund. Bardziej hurra. Daje nam to sumarycznie niespełna 30 sekund więcej. Spokojnie, oddamy ten ukradziony dobie czas kiedy indziej. Latem na przykład.


Najdalej od Słońca będziemy już za pół roku. Aphelium nastąpi 5 lipca 2024 o godz. 07:06 czasu polskiego. Ktoś chce być zawołany, proszę zapiorunować ( ͡° ͜ʖ ͡°) specjalny komentarz poniżej.


*teraz, czyli zgrubnie mówiąc 3 stycznia


PS: tak, wiem, powinienem był zamieścić ten wpis wcześniej. Ale co zrobisz, jak ledwie teraz wróciłem do domu. Wiem że za te wpisy słono mi nic nie płacicie, więc postaram się poprawić już na aphelium :-]


--> #badespace <-- aperiodyczne wpisy astronomiczne


#astronomia #ciekawostki

c030474e-d5fa-44d8-a62b-0fd3859a79f5
GtotheG

@bade w sumie to niesamowite, ze jestesmy blizej, a nie smazymy sie jak na rożnie. Swiat jest niesamowity!

pawel-l-1

@bade Podoba mi się Twój styl pisania 😁

Qwapi

Zapomniałem, że coś takiego piorunowałem. Masz kolejnego na następny raz.

Zaloguj się aby komentować

Piątkowa noc, ludzie śpią lub balują, więc może nikt nie zauważy ( ͡° ͜ʖ ͡°) #pokazgalaktyke


Cyknąłem tę niewyraźną fotkę w 20-minutowej przerwie w pracy. Widać na niej galaktykę spiralną NGC 2683. Jej światło leciało jakieś 31 milionów lat (z naszej perspektywy), by w końcu paść na detektor. Lepiej tam, niż na trawę, na Księżyc lub na inną gwiazdę. Tak, można to zdjęcie wyraźniej obrobić, ale... nie mam czasu.


A teraz wracam do roboty :). Miłego weekendu!


--> #badespace


PS: Dołączajcie do społeczności astronomia

ff531e97-983c-44b0-aac3-644a55127231
Yakamaz

Szacun ludzi ulicy za ocalenie tych kilku fotonów - spoko fotka

PaczeIok

@bade to po c⁎⁎j wrzucać nieobrobione xd

Zaloguj się aby komentować

Początek prezydentury Kwaśniewskiego i od razu wielki kryzys - premier Józef Oleksy oskarżony o współpracę z Ruskimi


Kwaśniewski najpierw musiał walczyć z aferą związaną z jego studiami. Okazało się, że studiów nie skończył, ale twardo brnął w to kłamstwo. Sprawa niby błaha, ale o mało nie unieważniono wyborów - opozycja argumentowała, że wykształcenie Kwaśniewskiego było ważnym elementem kampanii i gdyby wyborcy znali prawdę, to by na niego nie głosowali - sędziowie po długich dyskusjach uznali jednak ważność wyborów. Ale aż pięciu sędziów – na siedemnastu – wobec wyroku zgłosiło votum separatum. Do unieważnienia wyborów nie było daleko.


Dzień później na Kwaśniewskiego spadł kolejny cios. Zjawili się u niego dwaj związani z Wałęsą ministrowie. Szef MSW Andrzej Milczanowski wręczył prezydentowi informację, że urzędujący premier Józef Oleksy jest rosyjskim agentem. Zdumiony Kwaśniewski powoli czytał papiery, z coraz większym zdenerwowaniem. Dwa razy materiały wypadły mu z rąk. Po lekturze powiedział, że nie widzi dowodów, żadnych raportów, żadnych kwitów. Milczanowski odparł sucho, że Kwaśniewski się myli, że dowody są pewne. Tak pewne, że ich ujawnienie wywoła aferę, która „od Bałtyku po Karpaty będzie miała swoje polityczne efekty”.


Po półtoragodzinnej rozmowie Milczanowski przedstawił swoją ofertę. Sprawa pozostaje w tajemnicy przed opinią publiczną, ale premier musi zrezygnować z funkcji szefa rządu oraz złożyć mandat poselski, aby prokuratura i służby mogły śledztwo doprowadzić do końca.


Po wyjściu ministrów Kwaśniewski natychmiast spotkał się z liderami Sojuszu. Marian Zacharski, oficer, który zebrał materiały przeciw Oleksemu, twierdzi, że blady Kwaśniewski podszedł do Oleksego z pytaniem: „Brałeś pieniądze czy nie?”. W odpowiedzi usłyszał soczyste: „Odpierdol się!”.


Oleksy przyznał się do znajomości z Ałganowem (radziecki dyplomata, szpieg), ale twardo zaprzeczył agenturalnym oskarżeniom. Kwaśniewski mu uwierzył, uznał, że oskarżenie jest prowokacją ze strony Wałęsy. Dzień później Kwaśniewski spotkał się z Milczanowskim i jego ofertę odrzucił. Postanowił jednak osobiście spotkać się z Wałęsą, ale ten śmiertelnie pogniewany za debatę telewizyjną, spotkania z Kwaśniewskim odmówił.


Minęło kilka dni, ostatnich dni prezydentury Wałęsy. Tuż przed odejściem Wałęsa wezwał do siebie marszałków Sejmu i Senatu oraz prezesów SN, TK oraz NSA. Powitał ich krótkim stwierdzeniem, że bezpieczeństwo państwa jest zagrożone, a potem oddał głos Milczanowskiemu. Wysłuchawszy oskarżenia, goście osłupieli. Jak opowiadał Wałęsa: „Jedni byli biali, inni czerwoni”. Sam Wałęsa powiedział tylko kilka zadań:


Proszę panów, nie mogłem z tym pojechać do Gdańska. Macie teraz taką samą informację jak ja. Proszę, zgodnie z sumieniem i prawem róbcie, co chcecie.


Milczanowski skierował sprawę do prokuratury.


Informacja natychmiast wyciekła, podekscytowani posłowie wezwali do Sejmu Milczanowskiego i zażądali wyjaśnień. 21 grudnia 1995 roku odbyło się jedno z najdziwniejszych posiedzeń Sejmu. Przy pełnej loży dziennikarskiej, w trakcie transmisji na żywo, w obecności premiera siedzącego w ławie rządowej, minister spraw wewnętrznych oskarżył szefa rządu o to, że od 1982 roku pracował na rzecz obcego wywiadu.


Głos zabrał Józef Oleksy. Był wyraźnie poruszony, ale nie było w nim śladu tremy czy paniki. Przemawiał jak człowiek śmiertelnie urażony. Materiały zebrane przez służby uznał za sfabrykowane, zaś oskarżenie Milczanowskiego nazwał polityczną prowokacją. Opowiadał, że jako polityk spotykał wielu dyplomatów, także rosyjskich. W jednym przypadku został ostrzeżony przez służby, że dyplomata jest agentem KGB, więc zerwał z nim wszelkie kontakty. Przemówienie Oleksego z obrony coraz wyraźniej zmieniało się w atak. Dlaczego Milczanowski sprawę ujawnia teraz? – pytał premier. I odpowiadał: nie dlatego, że zebrał realne dowody, ale ponieważ wraz z odejściem Wałęsy skończyło się dla niego polskie państwo.


Za premierem stanął jedynie Sojusz, cała opozycja zażądała natychmiastowego urlopu. Dwa dni później, 23 grudnia, odbyło się zaprzysiężenie Aleksandra Kwaśniewskiego. W drodze do Sejmu witały go transparenty „Ave magister” oraz „SLD = KGB”. W Sejmie nie było lepiej. Ceremonię zbojkotował nie tylko Wałęsa, lecz także prymas Glemp oraz prawicowi posłowie. To nie była wesoła uroczystość. Podobnie wyglądały kolejne dni prezydentury.


Po raz pierwszy w swojej politycznej karierze Kwaśniewski stanął w obliczu realnych problemów. Kwaśniewski zawsze był pchany przez korzystne wiatry. Nawet klęski spadające na jego formację dla niego były szczęśliwym trafem. Włącznie z tą największą, czyli upadkiem komunizmu, który dał mu władzę nad partią. Nigdy o nic walczyć nie musiał, nawet buławę dostał na tacy. Potem było podobnie, logika wydarzeń ciągle pracowała na niego. Co sprawiło, że nauczył się chować w bezpiecznym kokonie. Zostawszy prezydentem, Kwaśniewski był zatem dziwem natury. Politykiem niekompletnym, mającym rześki rozum i cienką skórę. Politykiem, który ani razu nie wąchał prochu. Jednostronności jego doświadczenia nikt jednak nie widział. W oczach świata był wielkim zwycięzcą idącym od sukcesu do sukcesu.


Zarzuty wobec premiera okazały się kłamstwem, ale dokładne wyjaśnianie trwało 10 lat. Sfałszowane dowody przekazał szpieg KGB. Rosyjskie służby przeprowadziły akcję, aby zapobiec wejściu Polski do NATO. Za kilkanaście miesięcy, pod koniec 1996 roku, Zachód miał podjąć decyzję o rozszerzeniu Paktu. Celem afery szpiegowskiej było wystraszenie Amerykanów, wywołanie obawy, że wraz z Polską wpuszczą do NATO rosyjską agenturę. I tak też było, Amerykanie byli mocno poruszeni, po wybuchu afery do Warszawy zjechali dyplomaci najwyższego szczebla. Ale po przejrzeniu dowodów uznali, że sprawa jest rosyjską prowokacją. Polska polityka na wyciągnięcie podobnego wniosku potrzebowała dużo więcej czasu.


Po oskarżeniu premier Oleksy ogłosił, że cała sprawa jest prowokacją Wałęsy, i twardo odmówił zdania urzędu. Sojusz mocno go poparł, choć już pierwsze przesłuchania przed komisją sejmową pokazały, że służby działały prawidłowo.


Po wybuchu kryzysu Kwaśniewski zrozumiał, że SLD nie może udawać, że nic się nie stało. Nie może akceptować kuriozalnej sytuacji, w której śledztwo w sprawie szpiegostwa premiera prowadzą instytucje podległe oskarżonemu. Nie tylko solidarnościowa opinia publiczna wrzała z oburzenia. Widząc te nastroje, Kwaśniewski zaapelował do Oleksego, aby się udał na urlop, jednak Oleksy odmówił.


Tymczasem na jaw wychodziły kolejne fakty. Kontakty Oleksego z pierwszym sekretarzem rosyjskiej ambasady daleko wykraczały poza oficjalną rutynę. Obaj panowie spędzali z sobą bardzo dużo czasu, razem spacerowali, razem rozmawiali, razem polowali, razem pili. Kontakty nie zerwały się, gdy Oleksy został marszałkiem Sejmu, a nawet wtedy, gdy został ostrzeżony przez polskie służby, że Ałganow jest oficerem KGB. Kiedy Ałganow wyjechał do Rosji, Oleksy nawiązał kontakty z jego następcą w rosyjskiej ambasadzie, także oficerem KGB.


Obóz solidarnościowy był wstrząśnięty brakiem elementarnych odruchów. Nawet Rakowski przyznał, że choć żył w czasach sowieckiej dominacji, nigdy by sobie nie pozwolił na prywatne kontakty z rosyjskim dyplomatą.


Oleksy ignorował wszystkie pretensje. Twierdził, że nie popełnił niczego złego, co najwyżej wykazał się „pewną nieroztropnością”. Powołano sztab kryzysowy, którym pokierował Miller. I rozwiązywał problem w swoim stylu, hardo dowodząc, że nic się nie stało. Miesiąc po wybuchu afery prokuratura wojskowa wszczęła oficjalne postępowanie. Po raz pierwszy w dziejach demokratycznej Europy śledztwo w sprawie o szpiegostwo dotyczyć miało urzędującego premiera. Lewica nie miała wyboru, Oleksy musiał ustąpić.


Wygłosił w telewizji orędzie, w którym oświadczył: „Rezygnuję, bo jestem niewinny”. Jednak lewica broniła go dalej. Nie mógł być premierem, więc zrobiono go szefem partii. Ofertę złożył mu Kwaśniewski i kilka dni potem Oleksy został szefem SdRP. Z wyboru nowego szefa lewica zrobiła wielką demonstrację, Oleksego poparło 95 procent delegatów, a Kwaśniewski z wylewną serdecznością publicznie „Józkowi” pogratulował. Polityk, przeciw któremu toczyło się śledztwo w sprawie zdrady państwa, został szefem rządzącej partii.


Solidarnościowa opinia publiczna była wstrząśnięta. Powszechnie uznano, że postkomuniści są nowym przebraniem starego zła. Miesiąc po przejęciu pełni władzy Sojusz miał gorszą reputację niż w chwili narodzin, gorszą niż w grudniu 1989 roku. Wielki wysiłek pięciu lat został zmarnowany. Kiedy po trzech miesiącach prokuratura potwierdziła niewinność Oleksego, nie było to ważne. Zapamiętano, że w ekstremalnej sytuacji, mając do wyboru interes państwa oraz interes partii, Sojusz ostentacyjnie wybrał ten drugi.


___

Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Czas gniewu. Rozkwit i upadek imperium SLD.


#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto

3162505c-6425-4cf3-85d2-d09e4caed3d2

Zaloguj się aby komentować