#rozkminy

7
1357

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie


TLDR: Psychiatryk to mój nowy dom, i o tym jak moja jedna historia znajdzie się w komiksie.


40.

To mój kolejny okrągły post, a będzie tak nudny. Spada mi motywacja do pisania, a właściwie nie wiem co mogłabym więcej Wam napisać. Nadal jestem tutaj gdzie byłam. Już minął mi 6 tydzień. Niepokoję się, bo zaczynam się tutaj zadamawiać. Mam już ogarnięte aktywności, kontakty z pacjentami i personelem, sympatię i antypatie. Rzeczy coraz więcej, zamiast odwrotnie. Jednym słowem niedobrze. Pamiętam, że jak przybyłam to była taka pacjentka, która już prawie 2 miesiąc w szpitalu odhaczała. Miała masę rzeczy, ciuszki, ręczniki, mydełka, gąbeczki do mycia naczyń i milion innych szpargałów, które wtedy wydały mi się niepotrzebne i na wyrost. Teraz ja nią jestem, dla nowych osób w sali, pomimo tego że staram się to wszystko trzymać we względnym porządku.


Jestem nadal na etapie górek i dołków. Cykle zmieniają mi się z podobną dynamiką co rozprzestrzeniający się ogień w centrum handlowym na Marywilskiej. Nie idzie tego ogarnąć. Teraz jestem na górce, ale jak to jest nie będę już po raz kolejny pisać, tańczę, śpiewam, robię fikołki. Próbują ogarnąć to lekarze jak i ja sama. Już chciałabym we względnym spokoju wrócić do domu, do tego szykującego się nudnego życia bez używek, wariactw, czy zmian. Rutyna, rutyna i jeszcze raz nuda. Nie wiem czy to uniosę, ale może to przez hipomanie wydaje mi się to mało atrakcyjne. Jestem przecie królową życia. Zresztą juz sama nie wiem czy to jest to, co mi dolega. Tak, właśnie kwestionuję diagnozę. Może ja jestem zwyczajnie mocno pie⁎⁎⁎⁎⁎ięta.


Widzę moc leków gdy patrzę na progres innych ludzi. Pamiętacie babeczkę, co mnie pytała o to na jakiej planecie żyjemy? Teraz jest osobą, która miluje dokształcanie się w zakresie psychologii i jest w tym dobra. Sama nie dowierza, że takie maniany odwalała jak tutaj przyjechała. Gdy jej to opowiadałam, kazała mi przysiądz że nie kłamie. Baa nawet jakbym chciała, nie dałabym rady wymyślić takich barwnych i szalonych kłamstw. Albo Pani Alina - wcześniej bawiła się swoim kałem, ale po paru sesjach elektrowstrząsów opowiada na ogródku o swoim gospodarstwie rolnym i wnukach. Z wieloma pacjentami tak jest, że się wyciągają z czasem. Może i ja jestem jedną z nich. Chciałabym, ale aby to wszystko szybciej przebiegało, to miejsce nie ma być moim domem.


Z ciekawostek dodam, że moja historia z zakresu autoagresji zostanie użyta w komiksowej antologii na temat tego problemu. Rok temu na festiwalu komiksu w Łodzi po prelekcji nt. pierwszego komiksu z cyklu "Przerysowani" dotyczącym problemu narkomanii, po usłyszeniu informacji że kolejny ma być o wyżej wspomnianym temacie podeszłam na luzie do inicjatora akcji mówiąc że mogłabym chyba coś dodać od siebie w tym temacie. Taki życiowy spontan. Wymieniliśmy się kontaktami i byłam pewna że temat umarł śmiercią naturalną. O dziwo nie. Jakiś czas temu osoba z fundacji Gildia Superbohaterów odezwała się, pytając czy jestem nadal zainteresowana uczestnictwem w projekcie. Powiedziałam, że no ba, kurde, jaha ziom. Znam to piekło od podszewki. Dałam mu link do mojego wpisu pod fafatagiem gdzie opisuje wszystko z własnej perspektywy. Możecie jego poszukać, to 13 wpis, ale ostrzegam delikatniejsze osoby, że jest mocny. Pan Michał zapoznał się z tym wpisem i krótko napisał, że jest jest on dosadny, poruszający i właśnie takich historii poszukują. Później już umówiliśmy się na wywiad, bardzo ciężki bo trzęsłam się z samego powodu powrotu do tego wszystkiego. Usłyszałam że jestem bardzo dzielna w tym wszystkim i w ogóle często to słyszę ostatnio, to dodaje mi skrzydeł chociaż i to kwestionuje. Syndrom oszusta alert! No dobra, podsumowując, za niedługo będę mogła poszerzyć fafalowe uniwersum o komiksową historię z życia wzietą. Dam Wam znać jak już będzie gotowa. Z chęcią się pochwalę. :)


W sumie nie najgorszy ten wpis. Dziękuję że jesteście ze mną już tak długo i trzymajcie kciuki abym pisała dalej, bo kocham to bardzo. Zarówno sam proces, jak i to co się dzieje po publikacji. Jesteście najlepsi!

3357568d-022b-4b62-a92e-d3aec6a4bdbe

Zaloguj się aby komentować

Wiecie, przy okazji matur ustnych z polskiego (nie moich, ja już mam pozaliczane), przypomniało mi się "Wesele", jeden z Wielkiej Trójcy pogromców maturzystów (do której chyba można też zaliczyć Dziady cz. 3 i chyba jeszcze pana Tadeusza). Pamiętacie pewnie, chłop z miasta żeni się z kobietą ze wsi i wszyscy znajomi pana młodego żrą się ze wszystkimi znajomymi panny młodej. I doszło do mnie, że teraz w kwestii polityki mamy podobnie. Wiecie, w miastach jest "hehe, nieudaczniki ze wsi głosują na, hehe PiS", a na wsi jest "uśmiechnięta Bolzga, für Dojczland" i tak dalej. Jestem świadomy że nie wszyscy w miastach krzyczą że j⁎⁎ać PiS i nie wszyscy na wsi oglądają TV Republika, ale no z grubsza tak wyglądają postawy większości społeczeństw "Polski A" oraz "Polski B-XXX". I w konsekwencji mamy to, co mamy. Ludzie podzieleni, nie potrafią się dogadać a politycy tylko korzystają na tym i jeszcze bardziej dzielą naród. Szkoda. ://

#polityka #rozkminy

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie


TLDR: Przeprowadzka... znowu, więcej pierdololo o depresji, moje filozoficzne wybory i brzemię traumy.


39.

Po obserwacji na oddziale B, wróciłam na oddział C. Dzięki bogu, a właściwie dzięki mojej lekarz prowadzącej która wyprosiła to na lekarce specjalistce. Na tym oddziale odwalały się takie maniany, że wprost mówiłam, że ja w tym środowisku czuje się znacznie gorzej i nie ma opcji abym miała tutaj zdrowieć. No wyobraźcie sobie funkcjonowanie ze współlokatorką schizofreniczką która napierdzielała jakieś pasjonujące rozmowy z bogiem po nocy i która zadawała mi pytania stojąc nade mną typu: na jakiej planecie żyjemy? To pierwszy raz kiedy ktoś mnie o coś takiego nieironicznie pytał. Czy mogę to sobie oznaczyć jako achievement?


Nie jestem stabilna, czuje się jakbym nigdy miała już nie być szczęśliwa. Otacza mnie pustka zewnętrzna, a wszystko wewnatrz mnie jest jałowe, płaskie i złużyte. Nie mam na tak wiele rzeczy siły, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu. To wpędza mnie w większy dół. Na pocieszenie swoje i Wasze czuje ze robię małe kroczki ku lepszemu, przykładowo mogę się skupić na czytaniu chwilę dłużej, albo zasypiam bez potrzeby dodatkowego leku nasennego. Relanium wystarcza. Myśli o zrobieniu sobie krzywdy mam prawie codziennie. Nie mogę od żałować, że kiedy miałam okazję to mocniej nie przeciągnęłam tą żyletką. Samo patrzenie na nowo powstałe blizny generuje we mnie osobliwą mieszankę frustracji i ekscytacji. To nie jest normalne, bo przecież mam i chcę dla kogo żyć.


Czuję też wielkie poczucie winy wobec rodziny i partnera, którzy dwoją się i troją aby mi dogodzić i aby mnie uszczęśliwiać. W tym miejscu czuje, że stoję przed wyborem najwyższego rzędu i muszę zadać sobie za⁎⁎⁎⁎scie, ale to za⁎⁎⁎⁎scie ważne pytanie: czy wybieram drogę życia, czy śmierci? Czy chce dążyć do zdrowienia, czy unicetwienia? To bardzo trudny wybór dla osoby w moim położeniu, ale jest na tyle fundamentalny i kluczowy, że jak najszybciej muszę sobie na to odpowiedzieć. Czy ja chce żyć tak sama dla siebie, czy wybieram powolną (albo nie) drogę zniszczenia lokując wolę istnienia w innych. Mam tak dobre życie, tak wspaniałych ludzi wokół, sama w sobie mam ogromny potencjał, ale z drugiej strony skrywam w sobie kosmiczne pokłady bólu i tyle ran nie tylko na ciele od których chciałbym uciec, których nie umiem zaakceptować, unieść z godnością. Słyszę od tak wielu osób, że jestem dzielna, ale ja tego w ogóle nie czuje, wręcz przeciwnie czuje się słaba i niewystarczająca. Jakbym zawalała jedną rzecz po drugiej.


Cierpię bardzo, tak wiele złego wydarzyło się w moim życiu, a ja nie mogę tego przetrawić jakoś należycie. Miotam się w tym wszystkim jak komar złapany w pajęczą sieć. Dzisiaj po rozmowie z mamą, która totalnie nieświadomie użyła słowa klucza do aktywacji traumy doprowadziłam się do skrajnej histerii. Wyparcie przestało w tamtym momencie działać. Ale nie nie nie, nie mogę o tym pisać, myśleć, wszystko na raz w mojej głowie, sceny jedna za drugą. To się nie wydarzyło, to się nie wydarzyło. Nie nie nie. Nie wytrzymam tego.


Chwała, że są silne leki które są w stanie położyć mnie raz za razem na łopatki, tak abym mogła zapomnieć i stucznie się wyciszyć. Nadal walczę, ale na wspomaganiu.


Wołam @ZygoteNeverborn, bo dopytywał co tam u mnie, więc proszę. :)

8db39da8-4542-41b2-a4ff-56576310b937

Zaloguj się aby komentować

Czemu to zawsze tak jest, szumny tytuł wskazuje, że"Para remontuje stary dom...". Na każdym zdjęciu z budowy urobiony, brudny facet, a jedyne zdjęcie które mają razem - on ujebany jak robol, a ona odstrojona, jak na gminn odpust. I co ona niby tam wyremontowała? Ileż to bab się podpisuje pod ciężką pracą mężczyzn, to się w pale nie mieści...A potem zdjęcia na sociale, "zbudowaliśMY, wyremontowaliśMY".

#rozkminy

a2503bfd-6f51-48d1-8a0f-e68980a516d5
713f351f-5ee6-450b-bafb-de2a94fe0503

Zaloguj się aby komentować

Tajemnica powstania tego świata i czy nasze życie to symulacja czy też nie, to jedyny z tematów w których, jak zaczniesz myśleć to końca nie ma 😒


#takaprawda #rozkminy

Zaloguj się aby komentować

Jestem u dziadków, mieszkają w miasteczku powiatowym. Kiedyś miałem taki dziwny sen, którego akcja dzieje się właśnie w tym mieście powiatowym, gdzie oni mieszkają, był wtedy jakoś maj albo czerwiec. Nie było tam telefonów ani niczego takiego, co za chwilę będzie miało znaczenie. W rzeczywistości, jakieś dwadzieścia albo trzydzieści metrów od domu dziadków jest miejsce gdzie stoi piekarnia a w tym śnie stały tam takie trochę szeregówki trochę bloki. W innym miejscu stoją (w rzeczywistości) czteropiętrowe wielkopłytowce a koło nich idzie linia kolejowa.we śnie był tam generalnie pusty, wysypany żwirem plac a na nim były ruiny jakiegoś małego domku nie ogrodzone żadnym płotem ani niczym. No i generalnie to w tym śnie mieszkałem u dziadków i poznałem dziewczynę. Była fajna, bardzo miła, ładna, miała blond włosy i ogólnie to się zaprzyjaźniliśmy. Spędzaliśmy razem czas jeżdżąc na rowerach, siedząc w słońcu na ławeczce, która stała na przeciwko tych szeregówko-bloków. Ta ławeczka istnieje w rzeczywistości w tym samym miejscu w którym stała we śnie (czyli z rzeczywistości została przeniesiona do tego snu). No i po jakimś czasie (bliżej nieokreślonym) pocałowaliśmy się z tą dziewczyną. Dajmy jej na imię "Ania". W ten sposób zostaliśmy parą. Bardzo ją kochałem, jej towarzystwo dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Po tym naszym pocałunku nie zmieniło się jakoś dużo. Ciągle spędzaliśmy czas że sobą spacerując po okolicy, leżąc razem na trawie, przytulając się. Nie pamiętam żebyśmy się seksili. Generalnie to byłem z Anią bardzo szczęśliwy, kochaliśmy się, dawała mi dużo bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Spotykaliśmy się ze sobą codziennie i całe dnie mijały nam na wspólnym spędzaniu czasu. Była zawsze pogodna i ślicznie wyglądała ale jak się uśmiechała to po prostu no czułem takie ogromne szczęście... Było mi z Anią bardzo, bardzo dobrze, ponieważ darzyła mnie bezinteresowną miłością i dawała to poczucie bezpieczeństwa. W końcu któregoś dnia wyszedłem rano z domu i poszedłem do tej ławeczki przed tą szeregówkę w której mieszkała Ania i usiadłem na tej ławeczce, czekając aż z domu wyjdzie moja ukochana. Długo czekałem, ale Ania się nie pojawiała. Zapadł wieczór, ja cały dzień spędziłam na ławeczce oczekując na ujrzenie twarzy dziewczyny, którą tak bardzo kochałem, jednak bezskutecznie. Noc nadeszła, ulicę oświetlało pomarańczowe światło lamp ulicznych, jednak Ani nie było. Następnego dnia znowu czekałem na tej samej ławeczce na moją ukochaną, ale znowu się zawiodłem. Przez następne kilka dni siedziałem naprzeciwko drzwi przez które Ania wychodziła z domu lecz to oczekiwanie nie przyniosło rezultatów. W końcu wszedłem na klatkę tego "bloku" i po kolei pukałem do wszystkich drzwi pytając o Anię. Nie miałem pojęcia pod którym numerem ona mieszkała, dlatego właśnie tak robiłem. W końcu na trzecim, ostatnim piętrze otworzył mi facet koło czterdziestki. Wszyscy ludzie których wcześniej nachodziłem nie znali żadnej Ani. A gdy spytałem gościa czy zna Anię, powiedział mi że tak, że jest jej ojcem. Powiedziałem mu że jestem przyjacielem Ani i jakiś tydzień temu mieliśmy się spotkać, ale nie przyszła i się martwiłem. Facet odpowiedział że domyśla się że jestem chłopakiem jego córki i że od jakiegoś czasu spotykała się ze mną codziennie. Skoro miał tego świadomość to nie było co zaprzeczać, więc potwierdziłem. I wtedy gość powiedział "Ania już tutaj nie mieszka". Nie zrozumiałem tego wydawałoby się prostego komunikatu. Więc próbowałem się dowiedzieć więcej, że jak to, gdzie w takim razie teraz mieszka albo gdzie mógłbym ją znaleźć. Już nie pamiętam co mi odpowiedział, wydaje mi się że powiedział że albo Ania mieszka ze swoją matką w jakimś innym mieście albo nic nie powiedział. Bałem się że coś złego się jej stało albo że może miała jakiś wypadek i umarła. Jezu, tak strasznie się bałem, że faktycznie mogła umrzeć. Teraz mi przyszło do głowy, że może była na coś chora, tylko że w ogóle nie było niej widać jakiejkolwiek choroby. Ale prawie na pewno umarła, tylko nie miałem pojęcia z jakiej przyczyny. Byłem załamany, naprawdę czułem się strasznie, dużo płakałem. Pierwsza dziewczyna (mamy i sióstr nie liczę z oczywistych powodów) w moim życiu, która tak bardzo podniosła mnie na duchu (pamiętam, że w tamtym okresie miałem potworne samopoczucie i moje życie było bardziej taką przepełnioną smutkiem i rozpaczą wegetacją), sprawiła, że chciałem żyć, chciałem z nią i dla niej żyć... Nagle straciłem ją na zawsze i nawet nie miałem za bardzo pojęcia dlaczego. Dni mijały mi na przypominaniu sobie wspólnych chwil z moją kochaną Anią, przypominałem sobie jak bardzo z nią byłem szczęśliwy, czułem się wtedy bezpieczny, kochany, zaopiekowany. W ostatnim dniu, w którym ją widziałem i z nią byłem nie miałem przecież pojęcia, że to ostatni taki dzień. Zresztą skąd mogłem o tym wtedy wiedzieć? Tak więc no dni po rozmowie z ojcem Ani mijały pod znakiem nawrotu depresji (na dodatek takiego jakby wziął pięciokilowy młot i nim pierdolnął mi w głowę), płaczu i potwornego żalu. Aż w końcu się obudziłem. Cała opisana wcześniej historia była wytworem mojego okrutnego śniącego mózgu. A ja dalej czułem rozpacz i żal.


***


Mam właśnie tak, że część (i to całkiem duża, bo co najmniej 30 a może nawet 60 procent) moich snów bywa strasznie realna. Czasem nawet tak, że potem nie jestem w stanie powiedzieć, czy jakieś moje wspomnienie faktycznie wydarzyło się w rzeczywistości (tej, w której mamy telefony, hejto i robiącego swoją grę @MrGerwant), czy jest to jeden z moich snów (jak właśnie historia z Anią albo inne rzeczy) czy może jest to atak lęków/stresu (w którym doświadczam deja vu, nawrotu wspomnień z rzeczywistości, snów lub innych wytworów mojego mózgu). Więc no możecie to wszystko podsumować zdaniem "wiesz Zjedzonku, wydaje mi się, że jest to problem".


Dzisiaj byłem u dziadków i jak siedziałem sobie na tej ławeczce, która też pojawiła się w "Śnie o Ani", przypomniałem sobie tą historię i zrobiło mi się smutno. W tej chwili siedzę na peronie dworca kolejowego i przy pisaniu tego posta i opisywaniu tego snu zaczęły wracać kolejne kawałki tego snu (które już są opisane) i naprawdę poczułem ten smutek i żal, które poczułem wtedy po wybudzeniu się i powrocie do rzeczywistości. Tej rzeczywistości. #pdk

Ehhh akurat w tej chwili (16:38 dnia bożego 14.05.2024) dostałem kolejnego przebłysku deja vu, ale na szczęście lęk nie jest jeszcze duży. W każdym razie, kochani, osobom, które myślały że nie żyję albo coś pokazuję, że żyję. Chciałem się z Wami podzielić jakoś tym snem i tym jak zareagowałem gdy sobie ten sen dzisiaj przypomniałem. Pozdrawiam.


#zjedzonwszpitalu #psychologia #psychiatria #depresja #rozkminy #smierc i trochę też #przegryw

Wołam @ICD10F20, może Ci się spodoba.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie


TLDR: Koniec zabawy, czas na depresję.


38.

Zdegradowali mnie z odcinka C na odcinek B, tak zwany obserwacyjny. Mój stan się znacząco pogorszył, więc ograniczyli mi wolność i zabrali większość rzeczy, łącznie z ubraniami. Siedzę tutaj sama i zamulam. Nawet pobrali mi mocz aby sprawdzić, czy przypadkiem nie biorę narkotyków - taką świruską jestem. Myśli samobójcze i autoagresywne wywołały silny przymus zrobienia sobie krzywdy, co w dalszej kolejności doprowadziło do myślenia tunelowego. Zupełnie jakby nic innego nie mogło się już wydarzyć poza zranieniem się. Teraz żałuję tylko ze nie odważyłam mocniej się zranić. To jest k⁎⁎wa chore, bo mam dla kogo żyć poza sobą. Nie daje już sobie rady, znów spadłam w dół i wyjebałam się na ten swój głupi ryj. Nie mam już sił do siebie i tych paskudnych zmian nastroju. Już tracę nadzieję.

b7067881-39a2-40cb-80c1-7f95380d817f

Zaloguj się aby komentować

Co sądzicie o napiwkach w restauracjach?


#gastronomia #rozkminy

Czy dajesz napiwki?

1164 Głosów

Zaloguj się aby komentować

#jezykpolski #rozkminy #pytanie


Skąd w języku polski i kiedy to się stało, że w internecie ludzie zamiast słowa "Ponieważ" zaczęli używać "Jako że"...?!

Co to za moda?

Zaloguj się aby komentować

Solevita - producent soków, napoi, które można kupić w Lidlu.

Nie posiada przytwierdzonej nakrętki 🙄

Mają wyjebane na prawo unijne czy jaki uj


#rozkminy #lidl

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie


TLDR: Dzień z życia w psychiatryku tym razem w trybie manii.


37.

W kontrze do poprzedniego wpisu dodaje wpis jak wygląda dzionek w czubkowie gdy ma się zbyt dużo chęci i mocy


0:00 Nie mogę spać, myśli kłębią się jedna za drugą. Nie odczuwam ani grama zmęczenia. Najlepiej jakbym mogła teraz wstać i zacząć sprzątać, albo tańczy, albo cokolwiek. Na nocnym obchodzie dostaje tabletki nasenne, więc chcąc nie chcąc odpływam.

7:30 Wstaje z budzikiem- lecę po poranne leki. Myślę o tym, że może pójdę spać, ale w ostateczności póki nie ma tłumów na sali pierdolne sobie taką jogę jakiej świat nie widział. Tak mi leci pół godzinki, wołają na śniadanie.

8:00 Czas na szamkę i leki, stanie w kolejce generuje we mnie tonę frustracji, przeskakuje z nogi na nogę czekając na dojście do okienka. Słyszę komplement, że bardzo radośnie wyglądam od Pani kucharki. No baa, Pani nie wie nawet jak bardzo. Śniadanie zjadam w pośpiechu, nie mam na to czasu. Jedna kanapka wystarczy w zupełności. Biegnę na rowerek stacjonarny. Jakoś trzeba spożytkować tę energię.

8:30 Rowerek wieje już nudą, muszę pochodzić zanim zacznie się obchód. Rozpoczynam korytarzowe turnusy z hardbassami na słuchawkach. Teraz tylko one mnie rozumieją.

9:00 Próbuje grzecznie wyczekać na lekarz w łóżku, nie ma bata muszę wrócić do chodzenia. Bezruchu generuje we mnie niepokój i drazliwość. Zreszta jak będzie coś chciała to złapie mnie jakoś. Wychadzam kolejne kroki, a moja postać dreptająca w tę i z powrotem powoli wpisuje się w krajobraz oddziału.

10:00 Gadka z moją lekarz prowadzącą odbywam w trakcie marszu. Pyta jak tam zyciu mija i inne takie takie. Mówię, że ciężko i wspaniale, nudzi mnie to chodzenie, ale nie widzę innych perspektyw dla siebie w tym miejscu, drażnią mnie nawet Ci co chodzą wolniej ode mnie. Dodaje że mogłabym podbić świat, ale nie tutaj. To generuje kolejną fale złości. Zostaje mi przypisana kolejna dawka relanium.

11:00 Spotkanie społeczności, każdy mówi jak się czuje, co osiągnął w tym tygodniu i jakie rzeczy sprawiły mu radość. Słucham z 20 pacjentów, odpowiedzi są różne. Odchodzę raz bo nie jestem w stanie wysiedzieć, kolejka dochodzi do mnie, więc się chwalę, że czuję się przewspaniale, bosko i wzzechmocnie. Dodatkowo rozdzielanie są obowiązki oddziałowe na pacjentów typu: wycieranie stołów po posiłkach, odpowiedzialność za bibliotekę, czy dołączenie do komisji czystości, która sprawdza i ocenia pierdolnik we wszystkich salach (dla najbardziej schludnego pokoju jest słodka nagroda, zupełnie jak w jakimś teleturnieju). Ja bym się mogła zgłosić do wszystkiego, ale nie pozwolili mi. Ach ta moja chorobową nadgorliwość. Wybieramy również rodzaj ciasta na spotkanie przy herbatce. Wygrało jebane ciasto czekoladowe, ja wolałam rabarbarowe. Czekoladowe można jeść zawsze, rabarrborowe już nie. Jestem tym zdruzgotana. Resztę czasu do 12 spędzam na chodzeniu.

12:00 Czas na zajęcia plastyczne. Koloruje sobie ptaszki, było fajnie. Nawet godnie wysiedziałam ten czas. Koleżanka zwróciła uwagę, że pierwszy raz widzi mnie taką spokójną. Samą mnie to zdziwiło, bo kobita ma rację.

12:30 Powtórka z rozrywki, nie mam czasu na jedzenie. Zjadam w pośpiechu połowę papryki z farszem i zmykam.

13:00 Ruszamy na spacer, który ja bym raczej nazwała konduktem pogrzebowym, bo zamiast chodzenia mamy człapanie. Dobija mnie to do reszty, bo ja wolę chodzić sama i własnymi ścieżkami. Tutaj nie mogłam z powodu ryzyka, że ktoś uzna, że próbuje zwiać. Wymęczyłam się na nim, pomimo wolnego tempa.

14:00 Wkurw rośnie, za mało miejsca, dobijający ludzie, czekam do 15 na relanium. Wciąż chodzę, a bity nierozłącznie ze mną.

15:00 Zegar wybił, It's relanium time! Po pół godziny mój umysł zwalnia. W końcu siadam sobie na łóżku i czytam na spokojnie komiks. Ten proszek był dla mnie niczym melisa. Więc to tak jest, jak można skupić myśli i coś zrobić bardziej statycznego. No nie powiem nawet fajnie.

Do 16:00 korzystam z klarownego umysłu. Czytam, rozmawiam na spokojnie, puzzelki sobie ułożę nawet i odpoczywam, w końcu odpoczywam.

16:30 Kolacja, zjadam nawet więcej niż zazwyczaj. Zaczynam odczuwać głód, jak ludzki człowiek.

17:00 Mam odwiedzinki siostry, miałam mieć przepustkę na wyjście z nią, ale z powodu środowego ataku furii na cały świat, lekarze cofnęli mi ten przywilej. No cóż. Wzamian możemy wyjść na ogródek, gdzie zawsze jest łatwiej uzewnętrznić się niż w socjalnym. Siedzę prawie spokojnie, ale to i tak niebo w porównaniu z tym co wcześniej.

18:30 Siostra wychodzi, a ja zostaje w najgorszym możliwym czasie. Wiem, że nie tylko ja czekam na leki.

19:00 Ni c⁎⁎ja nie wiem co się działo od 19, ale wiem że dobiłam w krokomierzu 12 km. Nie wiem czy mam się czuć z tego powodu dumna.

20:00 Znowu umysł mi przyspiesza, chcę iść na rolki. Błagam. Potrzebuje złapać oddech. Wciąż chodzę.

21:00 Leki, chwała Bogu leki! To dla mnie nadzieja na chwilę wytchnienia. Wjeżdża lit, lamitrina, relanium i c⁎⁎j tam jeszcze co. Jestem królową życia, ale nadal zamknięta w swojej wieży. Do 22 siadam z paroma innymi pacjentami do gry w uno. Nawet ten czas jakoś zleciał.

22:00 Wyłączamy światło, cisza nocna moi drodzy. Nie ważne że jesteś dorosłym człowiekiem z pełnia praw obywatelskich, sio do łóżka, raz dwa! Czasami ludzie chowają się do palarni, by sobie pogadać na intymne tematy typu jak ktoś chciał się zabić i dlaczego, ale ja tym razem w tym nie partycypuje. Mam już wenę aby coś kolejnego dla Was napisać.

23:00 Powoli kończę, powoli zasypiam. Może dzisiaj zasnę bez dopalaczy. Życzę tego sobie. Zwłaszcza miło wstać bez porannej zamułki. Dobrej nocy wariatuńcie. Czas przytulić się do podusi.


To jeden z dni w oddziale. Ogólem zajęć i konsultacji jak np. z psychologiem jest więcej, ale nie miało to miejsca tego dnia. Powiem Wam że nie wiem jak się czuje czasami, to bardzo trudne do opisania. Może jak się ustabilizuje łatwej mi będzie złapać większą perspektywę. Zresztą jak to myślałam o poprzednim poście tego typu, to uznałam że w sumie spanko i myślenie o śmierci zamieniłam na zapierdalanko i napęd na robienie wielu rzeczy na raz. To nie brzmi zdrowo. Ch⁎⁎⁎we są te choroby psychiczne. Nie polecam.


Dziękuję bardzo, bardzo i nie na podziękuję się Wam za Waszą obecność i wsparcie pod wieloma kątami, a hasełko na dzisiaj dla wytrwałych czytających to Relanium, a co mogło być innego. Fajnie ze to przeczytaliście. :) Buziaczki i miłej niedzieli.

9e832835-984c-4155-bf4c-371840f0f64f
Opornik

@Fafalala To myślenie o śmierci ma jakieś podłoże, poza traumatycznym dzieciństwem, czy to takie napady podczas dołka, gdy jesteś na dole krzywej? Wydawać by się mogło że nie masz tak źle, skoro jest partner i robota... (tak ja wiem że można mieć super życie a w środku depresję, ale mimo wszystko).


Zdróweczka.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie


TLDR: Pierdololo, niespełnione pragnienia, potyczka z oddziałowym goliatem i fantazje na temat masego mordu.


36.

Możliwe, że dzisiejszy post będzie jednym wielkim bełkotem. To też dobrze, czasem w życiu się pi⁎⁎⁎⁎li. Chociaż znając siebie i tak przed publikacją będę go redagować z dziesięć razy. Ach i sorka, za bombardowanie Was moimi postami w ostatnim czasie, wiem że już wiele osób przewraca oczami widząc na tablicy moje kolejne wypociny, ale jak już wiele razy pisałam, bardzo mi to pomaga i jest to jedna z niewielu rzeczy, które mogę robić w skupieniu. Zresztą kto jest tym zmęczony, polecam dać tag do czarnej listy i problem się szybciutko rozwiąże. A teraz wracamy do sedna!

<br />

Pędzi wszystko w mojej głowie jak starlinki wypuszczone w niebo. Nawet nie jestem stanie wyłapać tej jednej konkretnej. Jest wszystko i nic zarazem. Gdyby tylko moje ręce nadąrzały za tym co chcę Wam przekazać, ten post miałby już z 3 nowe akapity. Oficjalnie jestem w manii, nie ma przelewek. Maszyna nazywana moim ciałem jest w takiej matni, że to się nawet filozofom nie śniło. Tańczę, chodzę znaczy sorki, zapierdalam po korytarzu robiąc 10 km w ciągu 4 godzin. Jak myślicie ze to pikuś to zapraszam do siebie na oddział, to zrozumiecie ile kółek musiałam zrobić, aby osiągnąć taki szałowy wynik. Potem chwilka rowerku. Pedałuje jakby wściekły nosorożec mnie gonił na safarii. Później joga na korytarzu, moje ciało gibkie jak u węża napierdala najtrudniejsze dla mnie pozy, bez żadnej asekuracji. Mi się nie uda?! Weź tylko potrzymaj mi psychotropy. Niby wszystko fajnie, bo działam w myśl zasady źle Ci, to idź pobiegać tylko problem jest w ilości, wytrzymałości, oraz tym, że znacznie więcej spalam niż przyjmuje energii w jedzeniu. Nie mam czasu na jedzenie, nawet to robię szybko. Zobaczymy ile jeszcze pociągnę na takim speedzie.


Męcze się, strasznie się męczę. Mam milion nowych koncepcji na siebie: tatuaż, lekcje tańca, trening rolek, pisanie książki, powrót do jogi, praca wykonywana na 120% i milion nowych niepotrzebnych, materialnych pierdół jak pędzel do czyszczenia klawiatury, wielki plecak od chińczyków, czy ostrzałka od noży. A jeszcze był skorpion, bo przecież tylko on jest mi potrzebny do życia. Bez skorpiona się nie obędzie. To zbyt dużo jak na jeden raz, szybko by to mnie wyczerpało, albo potem bujała bym się z konsekwencjami swoich wyborów (skorpiony potrafią bardzo długo żyć o dziwo). Wszystkie pomysły za sugestią lekarzy zapisuję i mam je rozpatrzeć po tym jak już ustabilizuje mi się nastrój, bo do tego trzeba na spokojnie przysiąść. A że tutaj nie ma miejsca na to bym realizowała swoje cele, a partner już niechętnie odbiera za mnie kolejne paczki, to chodzę, piszę, tańczę i znów chodzę. Jak w jakimś koszmarze w stylu filmowego Dnia Świstaka.


Wczoraj do tego wszystkiego dostałam ataku furii. Wspominałam Wam, że w manii stany rozdrażnienia mogą być tak silne, że człowiek czuję iż jest od krok od popełnienia masowego morderstwa? Nie?! To już wiecie. Miałam tak właśnie wczoraj. Zaczęło się od spaceru, bo grupa za wolno chodziła, a skończyło się na grożeniu największemu bysiorowi na oddziale cedzac przez zaciśnięte zęby, że rzucę się na niego jak będzie do mnie teraz mówił. Ziomuś zapytał tylko przyjaźnie co tam u mnie, więc należało mu się c'nie? Po chwili patrząc na jego szerokie bary, szybko zreflektowałam się i dodałam, że może bym przegrała, ale i tak się bym się na niego rzuciła. Oczywiście przeprosiłam go za to dzisiaj i już w spokoju, oraz zgodzie pogadaliśmy sobie w palarni. Poprosiłam lekarz prowadzącą o pomoc warcząc i krzycząc, że ja nie wytrzymam tutaj ani minuty dużej i rozpierdolę to miejsce i każdego z osobna. Wcale moje słowa nie były na wyrost. Znaczy były, ale nie dla mnie przekonanej w tamtym momencie o własnej wyższości. Spacyfikowała mnie czymś, co sama określiła że mnie rozłoży na łopatki i pójdę spać. Rzeczywiście rozłożyło mnie na łopatki na parę dobrych godzin i przyznaje, że wtedy przyjęłabym cokolwiek, byle to uczucie mnie opuściło.


Dobra, lecę po mojego czasowego rozluźniacza w postaci relanium i klasycznie na papieroska. Może będzie fazka. Do następnego!


PS Na zdjęciu widać rękę Pana Edzia z demencją, który chciał mi pomóc w układaniu 1000 puzzli. Ta sterta losowych elementów w rogu to jego robota. Daliśmy mu promil procenta, bo statystycznie istniała szansa, iż jeden element w końcu znajdzie się na właściwym miejscu. Niestety nie tym razem, ale było widać wysiłek intelektualny na twarzy Pana Edzia. Nie miałam serca mu tego odbierać, ale konieczność ponownego sortowania tego wszystkiego sprawiła że odpuściłam dalszych prób skończenia. Tak to jest jak bierzesz się za coś większego w szpitalu.

d09e20f2-d4ca-4775-8ea0-055023d96211
Okrupnik

@Fafalala zawsze czytam, gratulację dla wytrwałości

Byk

Pisz, pięknie się uzewnętrzniasz i pokazujesz ,,normalsom" z czym się musisz mierzyć.

Kto wie, może nawet dzięki Twojemu pisaniu, ktoś zauważy u kogoś bliskiego podobne objawy i szybciej ta osoba otrzyma pomoc.

UbogiKrewny

@Fafalala zawsze chętnie się czyta twoje wpisy, dziś mądrego już nic nie powiem, bo wszyscy w komentarzach już powiedzieli mądrzejsze rzeczy. Najważniejsze abyś się trzymała i nikogo nie zagryzła

Zaloguj się aby komentować

A co jeśli to @moll likwiduje konkurencję i nie zobaczymy więcej wpisów @UmytaPacha tak samo jak już nie zobaczymy @Suodka_Monia ?

#gownowpis #hejto #rozkminy

Whoresbane

@Felonious_Gru Muszę się szybciej decydować by pisać do wszystkich fajnych użytkowniczek Hejto, zanim je @moll polikwiduje ( ͡° ͜ʖ ͡°)

plemnik_w_piwie

@Felonious_Gru @bojowonastawionaowca @splash545 @CzosnkowySmok a swoją drogą, z @moose co się stało?

moll

@Felonious_Gru ಠ_ಠ

Zaloguj się aby komentować

Żyjemy w czasach kiedy możemy z człowieka usunąć wiele elementów: nogi, miednice, ręce. I dalej taką osobę nazywamy człowiekiem.

Człowiek może żyć bez nerek (robimy dializy), bez tarczycy (dajemy tabletki), żołądek, organów rozrodczych, bez serca (płucoserce na chwile). Dalej kogoś takiego nazywamy człowiekiem.

Idąc dalej tą analogią usuńmy oczy, nos, uszy, język. Skoro usunęliśmy te fragmenty, po co trzymać obszary mózgu odpowiedzialne za ich funkcjonowanie? Też teoretycznie można je usunąć. I dalej tak upośledzony organizm możemy nazywać człowiekiem: DNA człowieka, ciało człowieka, mózg też człowieka.

Jeżeli usuwamy fragmenty mózgu, usuńmy fragmenty np odpowiedzialne za mowę (ośrodki Brokiego i Wernickiego). I chyba też możemy nazwać taką osobę człowiekiem. Jesteśmy w momencie kiedy ktoś taki nie ma kończyn, nie może wyrażać myśli, odbierać bodźców, więc rozdzielmy półkóle mózgu rozcinając spoidło wielkie (wtedy wykształcą się najpewniej dwie osobowości).


Stąd nasuwa się pytanie: ile możemy usunąć ze zdrowego człowieka zanim przestanimy go nazywać człowiekiem?


A teraz przeprowadźmy rozumowanie w drugą stronę.

Piercing, tatuowanie, skaryfikacja stały się już normą. Wiemy że możemy modyfikować ciało w celu zmiany jego wyglądu. Prostowniki serca, endoprotezy, pompy insulinowe też nikogo nie dziwią.

Można powiedzieć że żyjemy w czasach kiedy to każdy z nas jest przyszyty do telefonu i internetu. Może zamiast kupować nowe modele poprostu wszyjemy sobie taki moduł do ciała?

Jeżeli technologia pójdzie do przodu możemy stworzyć organy które będą odbierać sygnały radiowe oraz ze spetkrum elektromagnetyzmu których nie widzimy. Może jak gołębie będziemy widzieć pole magnetyczne.

Teraz na scenę wchodzi Elon Musk z neuralinkiem: połączmy mózg bezpośrednio do sieci. Dodajmy nowe elektroniczne kończyny, nowe oczy, nowe organy.


I teraz kolejne pytanie: Ile i czego możemy dodać do człowieka zanim przestaniemy go nazywać człowiekiem?


A k⁎⁎wa, powinienem mniej pić na wieczór...


#rozkminy

Cinkciarz

@m_h to po części problem okrętu Tezeusza. Już starożytni to rozkminiali.

Orzech

@m_h Podobne pytanie, zakładamy, że wpinamy Ci w rdzeń kręgowy sieć neuronowa, która uczy się być Tobą i zostawiamy ja np. na 10 lat. Po tych latach dla tego samego inputu (tych samych impulsach elektrycznych) sieć nauczyła się dawać ten sam output (te same słowa, gesty, spojrzenie etc.). Następnie wycinamy Ci mózg i dajemy tam ten komputer. Znajomi i rodzina nie zauważyli żadnej zmiany. Czy to nadal jest człowiek? Czy to nadal jesteś Ty? Jak dołożymy np. więcej pamięci to nadal będziesz Ty?

Zaloguj się aby komentować

Kaligula_Minus

UNITRA czarno-biały . Tyle pamiętam

Eternit_z_azbestu

Clatronic z niemieckiej wystawki xD Służył dzielnie kupę lat póki go przepięcie w sieci od pioruna nie załatwiło.

Zaloguj się aby komentować

Całkowita biomasa planety wynosi około 550 miliardów ton węgla. Blisko 82% całkowitej biomasy stanowią rośliny (450 miliardów ton). Drugą grupę stanowią bakterie – 70 miliardów ton (13%). Udział ten może być wyższy, gdyż bakterie prawdopodobnie w sporej ilości występują głęboko pod ziemią, w skałach litosfery.


A co, jeśli - biorąc pod uwagę, że jelita 'są drugim mózgiem', w sporej części decydują o naszych emocjach, decyzjach i ogólnym samopoczuciu emocjonalnym i psychicznym (a to wynika z odpowiedniej flory bakteryjnej) - co jeśli jesteśmy jakąś tam iteracją ewolucyjną bakterii? Co jeśli jesteśmy k⁎⁎wa BAKTERIAMI?


#rozkminy #przemyslenia #nauka #biologia

dzangyl

@Michumi nic, nasze istnienie nadal pozostaje bez jakiegokolwiek znaczenia i sensu.

m-q

Nie jesteśmy bakteriami, tylko bio-mechami sterowanymi przez bakterie

VonTrupka

My bakteriami?


Prędzej pasożytami (´・ᴗ・ ` )

Zaloguj się aby komentować

Czy znacie swoich telefonicznych sąsiadów. Mam swój numer telefonu od bardzo dawna, ale nigdy nawet smsa nie posłałem na numer o jeden mniej i więcej. Czy jestem przez to nieuprzejmy?


#rozkminy

green-greq

@dotevo mój jeden z sąsiadów co jakiś czas dostaję informacje o rezerwacji biletów w Multikinie bo podałem zły numer i zawsze sobie przypominam o tym jak po fakcie rezerwacji

Kronos

Ja mam telefon od korpo (prywatnego nie posiadam i nigdy nie posiadałem) i znam obu "sąsiadów". Jeden to mój szef a drugi to mój podwładny

serotonin_enjoyer

Ja regularnie pisze z jednym z sąsiadów bo to mój ślubny.

Zaloguj się aby komentować

Nurtuje mnie jedno pytanie w temacie majówki. Jaki procent z Was wywiesza flagę narodową na święta majowe? A ci, co wywieszają - w jaki dzień to robią?


Wiem, że wielu z Was aktualnie przeszlo lub przechodzi w tryb urlopowy, niemniej zapraszam do udziału w ankiecie. Mile widziane uzasadnienia w komentarzach

#rozkminy #pytanie #majowka #dzienflagi

Czy wieszasz flagę narodową na majówkę?

557 Głosów
Intruz

Ja mam wywalone. Jak przestaną nas politycy dymać, to może wtedy ją wywieszę.

Drukarka666

Ja mam wywieszoną flagę cały rok, ale w weekend majowy nakrywam sobie głowę bialo-czerwoną jarmułką.

libertarianin

Wieszał bym jakbym miał swój dom ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Jedno z moich wspomnień z dzieciństwa to wejście Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004. Chodziłem wtedy sobie do 1 klasy szkoły podstawowej, i jako że byłem dość oryginalnym dzieckiem to nie pasjonowałem się Pokemonami tylko wejściem Polski do Unii Europejskiej. Pamiętam te wszystkie debaty w TVP z Lepperem (najmocniej mi się wrył z tego okresu) który straszył naród że wszystko podrożeje a najbardziej cukier, nie mieliśmy wtedy kablówki więc do wyboru była telenowela ''Zbuntowany anioł '' na Polsacie albo programy publicystyczne w publicznej więc wybór jak mamuśka nie siedziała przed ekranem był dla mnie oczywisty TVN wtedy w naziemnej w okolicach Radomia nie było więc mieliśmy 4 kanały ale i tak było fajnie.


4 lata później doceniłem możliwość jaką nam dała Unia Europejska, pojechaliśmy w ciemno do życia do obcego kraju, nie trzeba było żadnych papierków, wiz, można było sobie przywieźć co dusza zapragnie, przebitka funta do złotego i ówczesnych zarobków w radmskiem (a i pewnie w całym kraju) oznaczała tyle że rodzice mogli spłacić wszelkie kredyty i pożyczki które zostawili w Polsce jedną angielską miesięczną wypłatą. Wspaniałe czasy w sumie. Dzięki temu mogłem też skończyć studia w UK , należały mi się te same świadczenia co rodowitemu anglikowi i traktowali mnie jak swojego w urzędach. Tak to jakbyśmy nie byli wtedy w Unii kto by miał mi dać po 50 tysięcy złotych za rok studiowania? Chyba jakbym się urodził jako Rockefeller to bym dostał.


Oczywiście 20 lat poźniej jesteśmy już w innym miejscu, w UE nie ma już niestety Zjednoczonego Królestwa, która to decyzja brytyjczykom odbija się coraz większą czkawką, dla mnie nie zmieniło się nic bo dalej mogę żyć w całej Europie bez ograniczeń + do tego mam jeszcze papiery na Anglię ale tak czy tak nie byłbym dzisiaj w miejscu w którym jestem gdyby nie decyzja moich rodaków z 2003 roku i przystąpienie do UE.


No i zawsze jak ktoś mówi jaka to Unia zła przypominam sobie jak wyglądała Polska przed UE - szaro, buro, brudno, ponuro, wszędzie widać postkomunę i chroniczne wręcz niedoinwestowanie czy to taboru autobusowego, dziurawych niebezpiecznych dróg czy nawet braku głupich komputerów w szkołach a tu po 20 latach Polska wygląda nierzadko lepiej niż nie jeden kraj starej Unii - serio wykorzystaliśmy tą szansę na rozwój jak mało który kraj I oby nikt nam tej Unii w Polsce nie odebrał bo i takie głosy się pojawiają . Oczywiście są jakieś absurdy typu ślimak to ryba, marmolada to wyłącznie z pomarańczy czy oficjalna instrukcja podcierania się ale mimo wszystko wydaje mi się że bilans tych ostatnich 20 lat jest zdecydowanie na korzyść.


#polityka #rozkminy #uniaeuropejska

libertarianin

Pięknie napisane. Unia Europejska to dużo wolności której nie doceniamy i nawet nie zauważamy bo mówimy tylko o ograniczeniach.

Rafau

@MarianoaItaliano oj piękny wpis. Sam pamiętam, że byłem strasznie dumny z mojego kraju, że wchodzimy do Unii. A pierwsze wakacje w Grecji? Tych aromatów gajów oliwnych, ziół, morza, kuchni został ze mną na zawsze.

A teraz, gdy widzę komentarze w internecie, że powinniśmy wyjść z UE, które wrzucają boty i debile, to mnie po prostu krew zalewa. Gdyby nie unia robiłbym dalej w telekomunikacji polskiej za psie pieniądze bez możliwości pięcia się w górę, a nie w międzynarodowej korporacji gdzie wciąż napierdalam karierę za pieniądze, które we wczesnych latach '00 były po prostu niewyobrażalne.

Adonix

@MarianoaItaliano z tym wykorzystaniem szansy, to jak to się ma do informacji, że mało efektywnie wnioskuemy o dotacje

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować