#podroze

43
4673

Hiszpania, Tarragona i Barcelona.Bardzo tam mi się podobało.


Tarragona jest urokliwa, miasto z pozostałościami po imperium rzymskim: akwedukt, amfiteatr, klasztor wybudowany na forum. Dużo pomników, zdobionych fonttan.Jest co oglądać. Trafiliśmy na festiwal św Tekli, patronki Tarragony. Dzięki czemu była impreza, ludzie biesiadowali, orkiestra dęta chodziła i grała.

Mało kto mówi po angielsku, ale na migi się dogada. Nawet małżeństwo z Anglii mnie zagadało gdzie jest piekarnia bo tam mało kto mówił po angielsku. To jakoś udało mi się wytłumaczyć, ale droga była prosta.


W Barcelonie Gaudi robi wrażenie, klub piłkarski również. Jako większe miasto to już bez problemów dogada się po angielsku.


Naprawdę się wyluzowałem w Hiszpanii obcym miejscu, bez języka czułem spokój, mało co mnie drażniło jak już to nie dogadanie się między kolegami, nie sami tubylcy i ich obyczaje. Podoba mi się szanowanie sjesty czyli przerwy podczas, której było pusto na ulicach a nie ciągła praca i rozwój.

Ciekawi mnie jak by to było mieć partnerkę z Hiszpanii.O ludziach zrobię osobny wpis jeszcze bo na różnice kulturowe zwracałem uwagę i bardzo mnie one urzekły, odnoszę wrażenie, że na stałe mogę się tam odnaleźć.


Multikulti nie przeszkadzało mi, nikt mnie okradł, nie traktował gorzej. W Tarragonie: Azjaci, murzyni, Arabowie, Hiszpanie biali i bardziej opaleni. W Barcelonie jeszcze hindusów sporo. Z turystów: Ukraińcy, Polacy, Anglicy.


Natura cudowna. Morze mialo różne barwy, raz bardziej lazurowe innym błękitne, strasznie słone i gdy dostanie się do oczu bądź ust to lepiej wytrzeć od razu. Palmy są fajne, wcześniej tylko na filmach widziałem. Góry zachęcające do patrzenia na nie podczas jazdy.


Byłem na meczu Espanyol kontra Valencia. Widok był dobry mimo najtańszych miejsc za 30€, oraz obok byli goście. Zdziwiło mnie, że dopingiem u gości kierowała kobieta, zasmucił mnie brak oprawy u gospodarzy. Sporo dziewczyn było na meczu i jedna nawet sama obok mnie siedziała. W Polsce to co najwyżej z chłopakiem lub mężem i dziećmi przyjdą a tam były same i szczerze zainteresowane meczem.

#hiszpania #podroze

d09bf89c-c08a-4d98-8757-d6ecff7d5495
1b039f9f-e9e3-49a2-8152-a02185295e73
b72f0ade-af57-4c26-aeb6-b55e21086598
8ee39e52-a9a2-4efe-9188-4f0bf69f9596
3559cebe-142a-4b2e-978f-afc23d9a44e1
ErwinoRommelo

No mowilem ze bedzie fajnie to kreciles noskiem

Dudleus

@ErwinoRommelo kiedy tak było? Bardziej się bałem lotu samolotem, oraz że koledzy nie mogli się coś dogadać odnośnie miejsca.

Dudleus

@TheLikatesy metrem nie jechałem, unikałem naganiaczy.

Statyczny_Stefek

@TheLikatesy przeskanowałem film. Czyli gość chodzi w miejsca gdzie się nie powinno, prowokuje ludzi łatwych do prowokowania i robi z tego sensację, tak?

Belzebub

Dziewczyny piłkarzami zainteresowane a nie tam meczem

Dudleus

@Belzebub no to piłkarzami, źle interpretuje co się dzieje.

Zaloguj się aby komentować

Pamiętacie słynną latarnię we Wrocławiu, która nocą straszyła przechodniów? Roślina pokryła ją w taki sposób, że całość po zmroku przypominała przerażającą garbatą postać ze świecącymi oczami. Ciekawe w sumie, co u niej teraz słychać...

No to ja ostatnio odwiedziłem, że tak to nazwę "Coś podobnego".
Buka, z Doliny Muminków, była to tajemnicza i samotna istota, która budziła strach i przerażenie u mieszkańców doliny. Taka właśnie Buka znajduje się w niewielkiej miejscowości Krobusz na Opolszczyźnie, ale jest zupełnie niegroźna.
Utworzona jest z zielonych liści bluszczu, które zostały na słupie tak uformowane, aby przypominały bajkową postać. Potocznie wszyscy nazywają ją Buką z Krobusza i jak widać, bardzo przypomina postać z Muminków. Właściciel zarządzający terenem zamieścił nawet dwie żarówki przypominające oczy, które ponoć świecą w nocy.


#szaryburekfoto <----mój tag

#fotografia #podroze #ciekawostki

58be881b-42de-428f-aa19-1b030ac53d07
Gepard_z_Libii

Z ryja trochę jak cthulu czy jak mu tam

Precell

Wrocławską po tym jak zyskała popularność obcięli...

Trupus

Przycięli, tak wyglądała... Ale odrasta,  jak znowu ktoś nie popsuje wizerunku prezia na społecznościówkach zarośniętą latarnią, to będzie piękna.

10b93a21-147a-44d2-8369-ba2f352545e0

Zaloguj się aby komentować

Powrót do Azji część trzecia i ostatnia...


Ostatnim przystankiem był Singapur. Planując podróż do Kuala Lumpur wiedziałem, że nie mogę pominąć tego miasta-państwa, które jest oddalone o zaledwie godzinę lotu.


Dotarłem tam liniami AirAsia, które są takim azjatyckim RyanAirem. Po raz pierwszy od dawna mój bagaż podręczny był sprawdzany pod względem wagi (dozwolony limit to 7kg) ale nie było żadnych problemów. Malezja i Singapur mają nieco inne zasady na lotniskach.

Nasz bagaż podręczny przechodzi przez skaner dwukrotnie. Z czego drugi skaner a więc właściwy security check jest dopiero pod naszą bramką, podczas boardingu. Jest on tylko dla pasażerów tego konkretnego lotu, co powoduje że nie ma kolejki wszystkich odlatujących pasażerów do jednego security. Nie trzeba niczego wyjmować z torby.


Lotnisko Changi to niesamowite miejsce. Tutaj nawet hala odbioru bagażu jest pięknie zaprojektowana, z zielenią i nie wygląda jak jakiś magazyn tak jak na innych lotniskach. Wylatując stamtąd można zobaczyć wiele imponujących miejsc. Mają nawet mały ogród z motylami. Changi to nie jest tylko lotnisko. To jedna z atrakcji Singapuru. Nic dziwnego, że od wielu lat zgarniają nagrody dla najlepszego lotniska w Azji i na świecie.


Sobotnie popołudnie w Singapurze przywitało mnie pięknym słońcem. Było opresyjnie gorąco i duszno. Nic dziwnego. Jestem przecież tylko 137 km na północ od równika. Tutaj lato trwa 365 dni.


Przed przylotem warto zainstalować sobie apkę Grab. To taki Uber dla południowo-wschodniej Azji. Przejazd taksówką do hotelu trwał jakieś 15 minut. Singapur jest bardzo kompaktowy ale za to wszędzie jest dużo ludzi bo 6 milionów tłoczy się na wyspie dwukrotnie mniejszej od Londynu. Na świecie tylko Monako i Macau mają większą gęstość zaludnienia.


Zatrzymałem się w dzielnicy Katong, która mi się bardzo podobała. Fajna architektura (kolorowe budynki) i klimacik. Centra handlowe, knajpki, 7-Eleven, stacja metra wszystko było blisko. Być może niektórzy wolą być gdzieś bliżej centrum ale tutaj było spokojniej i mniej ludzi. Pokój w moim hotelu (Indigo) był pięknie udekorowany w stylu Peranakan (grupa etniczna, potomkowie chińskich osadników z 16-17 wieku).


Wybrałem się metrem do centrum. W Singapurze nie trzeba karty transportowej. Można się odbijać zwykłą kartą typu VISA czy Mastercard. Na początku pobierze nam jakąś niewielką opłatę a potem nie będzie niczego ściągać z karty. Dopiero po jakimś czasie ściągnie całą sumę za wszystkie przejazdy.

Metro nadal się rozbudowuje. Planowane są kolejne odcinki. Gdyby linia, którą obecnie przedłużają była ukończona, to miałbym bezpośredni dojazd metrem z lotniska do hotelu.


Jako że była sobota, to Marina Bay było zatłoczone miejscowymi i turystami. Niesamowita architektura tego miejsca to jeden z dowodów osiągniętego przez Singapur sukcesu. To miasto-państwo na każdym kroku pokazuje, że tutaj są duże pieniądze. Oczywiście, to oznacza że ceny też są wyższe. Trzeba się przygotować, że nie będzie tak tanio jak w innych państwach Azji Południowo-Wschodniej.


Po przejściu przez most nad rzeką Singapur jest duża hala koncertowa. Jest też miejsce do występów na zewnątrz i akurat grał tam jakiś lokalny zespół z żeńską wokalistką. Całkiem fajne jest patrzeć na te wszystkie wieżowce z muzyką na żywo w tle.

Stamtąd już niedaleko do obserwatorium SkyPark na 56 piętrze. Rzecz jasna, tutaj też obowiązkowo trzeba kupić bilet z wyprzedzeniem.

Nocny widok na Singapur jest niezapomnianym doświadczeniem. Do tego o 20:00 i 21:00 (i 22:00 w Piątki/Soboty) jest jeszcze Spectra, czyli 15 minutowe show z muzyką, laserami i fontannami.


Na drugi dzień wybrałem się na wysepkę Sentosa. Pogoda była kiepska, padało już od godzin nocnych ale potem deszcz się uspokoił. Warto dodać, że deszcz w tej części świata nie przynosi jakiegoś ochłodzenia tak jak u nas. Nadal jest duszno i gorąco. Sentosa to miejsce stworzone pod turystów ale ja ominąłem te wszystkie parki rozrywki i pojechałem prosto na plażę. Jeśli ktoś liczy na rajską plażę, to może się zawieść bo Singapur to jeden z największych portów świata. To oznacza duży ruch statków na pobliskich wodach. Mimo to fajnie jest odwiedzić Sentosę, bo można na chwilę uciec od tłumów.

Co do tłumów, to centra handlowe są pełne ludzi. Jest tam klimatyzacja, która pozwala odpocząć od duchoty jaka panuje na zewnątrz.


Obowiązkowa wizyta w Gardens by the bay. Pogoda znowu deszczowa, więc kupiłem bilety tylko na Cloud Forest i Flower Dome bo tam jest wszystko pod dachem. Cloud Forest był zrobiony na styl z Jurassic Park. Natomiast Flower Dome był w stylu alpejskim. Naprawdę fajne atrakcje.


W Little India (hinduska dzielnica) mają taki dom towarowy, Mustafa Centre. Jest tam mydło i powidło tylko że strasznie ciasno pomiędzy półkami. Dosłownie wszystko tam można znaleźć na kilku piętrach ale jest chaotycznie. Ja miałem plecak i na wejściu ochroniarz założył mi plastikową trytytkę na zamek w plecaku. Takie zabezpieczenie przed kradzieżami lol. Po zrobieniu zakupów kasjer zakłada swoją trytytkę na reklamówkę z naszymi zakupami. Po wyjściu poprosiłem ochroniarza żeby mi ją przeciął.


Singapur, podobnie jak Malezja to kraj bardzo zróżnicowany kulturowo. Wszystko jest przetłumaczone na 4 języki: angielski, malajski, mandaryński i tamilski.

Tak jak napisałem jest drogo ale panuje porządek, jest bezpiecznie, czysto, wszystko jest utrzymane w dobrej kondycji.


Raz skorzystałem z czynnej 24/7 pralni na monety i tam był plakat ze zdjęciem jakieś miejscowej baby, która podobno przychodzi wieczorami żeby sobie spać na krzesłach i chlać. Prosili żeby dzwonić na policję jak ktoś ją tam zobaczy.


Znalezienie w Singapurze kogoś palącego na ulicy lub używającego e-papierosów, to niełatwe zadanie. Wszystko dlatego, że Singapur zabronił używania e-papierosów a wyznaczonych miejsc do palenia zwykłych papierosów nie ma zbyt wiele. Można zwiedzać miasto bez smrodu i jako niepalącemu bardzo mi się to podoba.


Co mi się jeszcze podobało? Maszyny wyciskające świeży, zimny sok z pomarańczy albo z trzciny cukrowej. Przykładasz kartę (kosztuje to jakieś 2 dolary singapurskie, czyli 5-6 zł) i za chwilę patrzysz jak twój sok jest wyciskany.


Podobało mi się też jak pomimo tego wszechobecnego betonu i szkła jest miejsce na zieleń. Dużo biurowców ma ogrody na dachu, jakieś rośliny obrastające fasadę budynku itp.


W tym roku mija 60 lat odkąd Singapur został niezależnym państwem. Porównując go z sąsiednią Malezją z której został 'wyrzucony' w latach 60-tych jasno widać, że niezależność przyniosła Singapurowi ogromny sukces ekonomiczny. Dzięki strategicznemu położeniu, mądrym decyzjom, dobremu gospodarowaniu i wykorzystaniu pieniędzy stał się kosmopolityczną potęgą i jednym z najzamożniejszych państw świata. Przy tym jest miastem-państwem bezpiecznym, czystym, łatwym i przyjemnym do zwiedzania. Jedyny mankament to opresyjna pogoda no i dużo ludzi.


#podroze #singapur #azja #hobby #chwalesie #fotografia

72e79422-26bb-4402-b391-2845fd04e529
255c574d-da5a-4886-85e7-e7c9e57b83ec
f8b25ea5-fc49-4bb0-badd-c3ee6ed1e1f6
5dbe19e1-9fd0-4994-a292-2cf1a261c2dd
35a3228d-74de-4e03-8c1d-073208eb43b1

Zaloguj się aby komentować

Powrót do Azji część druga...


Cały tegoroczny wyjazd zaczął się od stolicy Malezji, Kuala Lumpur. Poleciałem tam bezpośrednim lotem z Heathrow. Wybrałem narodowego przewoźnika, Malaysia Airlines. British Airways też lata do Kuala Lumpur ale azjatyckie linie lotnicze, to jest inna liga w porównaniu do europejskich. Podobają mi się stroje żeńskiej załogi. Urodziwe panie z Malezji noszą tradycyjne stroje Sarong Kebaya.


Po 13 godzinnym locie dotarłem na miejsce. Pilot przywitał pasażerów-turystów: witamy w Malezji. Z kolei do pasażerów z Malezji powiedział: witamy w domu. Bardzo to miłe

Na lotnisku automatyczne bramki, więc poszło szybko a potem niespodzianka. Nasze torby muszą przejść przez skaner zanim wyjdziemy z budynku terminalu.


Zatrzymałem się w 5 gwiazdkowej Crowne Plazie. Miałem 10 minut pieszo do stacji metra połączonej z galerią handlową i taki sam dystans do słynnych wież Petronas. Po zmroku okolice Petronas Towers są pełne turystów szukających najlepszego kąta/ujęcia i lokalsów ze statywami do telefonu oferujących zrobienie ci zdjęcia na tle wież, rzecz jasna za opłatą. Wieże mimo że już od dawna nie są najwyższymi budynkami na świecie, to nadal robią piorunujące wrażenie. Swoją konstrukcją i rozmiarem przytłaczają całą okolicę. Bilet na wieże trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem (zrobiłem to jeszcze zanim wsiadłem do samolotu) bo inaczej nie ma szans żeby kupić tego samego dnia.


Niedaleko jest Merdeka 118, czyli drugi najwyższy budynek świata. 678 metrów. Ponad 200 więcej niż Petronas Towers. Niestety, obserwatorium w Merdece nadal czeka na swoje otwarcie.


Kuala Lumpur to miasto samochodów i motorów przez co są wieczne korki. Poruszanie się pieszo nie jest jakąś specjalną przyjemnością. Za mało przejść, zbyt wąskie, często słabej jakości chodniki. Trzeba się bacznie rozglądać.


Już po wyjściu ze stacji metra na duszną po zmroku ulicę pod najsłynniejszą budowlą w mieście, czyli wieżami Petronas moje nozdrza zaatakowało coś mocno śmierdzącego. Nie byłem pewien co to jest i dopiero po chwili zobaczyłem, że to knajpa serwująca Durian. Owoc, który jest bardzo popularny w Malezji ale jednocześnie kontrowersyjny ze względu na ostry zapach, który przypomina coś zgniłego, ścieki. Z durianem można kupić ciastka, cukierki czekoladowe, lody i wiele innych. Zakazane jest wnoszenie tego owocu do środków transportu publicznego właśnie ze względu na zapach.


Kuala Lumpur tak jak cała Malezja to malajsko-chińsko-hinduski miks, muzułmanie ale w wersji light. Jest tanio dla kogoś kto przyjeżdża z europejską walutą. Nigdzie ma problemu z płatnością kartą ale jak zwykle warto też mieć trochę gotówki na wszelki wypadek. Metro działa całkiem sprawnie. Jako że jesteśmy w tropikach, to pogoda niemal codziennie wygląda tak samo. Upał, duchota, czasami burza w połączeniu ze ścianą deszczu.


Miasto wygląda imponująco z tymi wszystkimi drapaczami chmur i cały czas powstają nowe. Mimo betonu i szkła jest też dużo terenów zielonych. Jest bezpiecznie, choć w kilku miejscach natknąłem się na bezdomnych śpiących gdzieś na ławeczce. Nikt nie zaczepia o pieniądze czy coś. Jedyne co to facio koszący trawę na placu Merdeka poprosił mnie żebym mu zrobił fotkę z kosiarką


Ciekawym doświadczeniem była wizyta w hinduskich Batu Caves. Można się było trochę poczuć jak w Indiach. Już po wyjściu ze stacji kręcą się bezdomne psy a cwany facet pokazuje turystom zły kierunek. To znaczy kieruje ich do świątyni, tyle że płatnej. Podczas gdy ta słynna, główna jest w drugą stronę i tam nic nie trzeba płacić.


Wyjeżdżając z Kuala Lumpur zamówiłem taksówkę, bo nie miałem ochoty ciągnąć torby po tych wąskich chodnikach na których mieści się jedna osoba.


Jeśli ktoś się zastanawia czy warto odwiedzić Kuala Lumpur to jak najbardziej polecam. Jest to taka nieokrzesana, mniej sterylna wersja Singapuru, któremu poświęcę osobny wpis ale to już może jutro


#podroze #azja #malezja #hobby #chwalesie #fotografia

d485ff57-7a94-4f4e-a879-a63768e4e77a
7e25b651-cce9-45bd-9d0d-38f5d899e082
b92583af-c321-4834-b8ab-c13cbf59d3b8
8867bdfd-b22a-41fc-a472-86cf872dc33f
7e954243-704c-4068-8de6-ff5dfdb6c2c1
Alembik

@Gnojokok Widzę na zdjęciu ten rodzaj oświetlenia i już wiem, że to zbudowali bajecznie bogaci Azjaci. XD

Zaloguj się aby komentować

Niedawno po raz kolejny wybrałem się do Azji. Odwiedziłem m.in. Hong Kong z myślą, że trzeba zobaczyć to miasto zanim zostanie zupełnie wchłonięte przez Chiny. Jako że jest wrzesień, to mamy sezon tajfunów w tej części świata. Ja miałem szczęście z pogodą i przez cały pobyt (4 dni) było słonecznie, gorąco i parno. Obecnie w kierunku Hong Kongu nadciąga potężny tajfun.


Czy warto odwiedzić Hong Kong? Odpowiedź jest tylko jedna: zdecydowanie warto. Świeżo po pobycie w Malezji i Singapurze zaskoczył mnie brak automatycznych bramek paszportowych po wylądowaniu na lotnisku. Trzeba odstać w kolejce do celników w okienku ale na szczęście nie trwało to długo. Mój hotel był dość daleko od centrum, na obszarze Nowych Terytoriów ale z takim transportem publicznym jak w Hong Kongu, to żaden problem. Hotel był połączony z centrum handlowym a w środku była stacja metra. W ciągu 4 dni skorzystałem z różnych środków transportu: metro, ekspres pomiędzy lotniskiem a Kowloon i wyspą HK, tramwaje, promy, autobus. W godzinach szczytu metro jest pełne ludzi podróżujących do pracy. Na szczęście nawet jeśli nie będzie miejsca, to za 2 minuty będzie następny pociąg. Jak to w dalekowschodniej Azji metro jest czyste i bezpieczne.

Warto kupić kartę Octopus, którą można używać w większości środków transportu publicznego i płacić za zakupy np. w 7-Eleven czy kupować napoje w maszynach. W metrze są bramki w których można się odbijać kartą typu VISA czy Mastercard ale czasami trzeba się za takimi bramkami rozglądać. Z Octopusem nie ma tego problemu. Uważam że ceny z punktu widzenia europejskiego turysty są przystępne zwłaszcza jak na miasto takich rozmiarów.


Na wyspie Lantau większość osób idzie tylko zobaczyć wielkiego Buddę i klasztor. Ja postanowiłem się troszkę powspinać w sumie nie wiedząc co mnie czeka.

Wspinaczka na Lantau Peak, który ma tylko 934 m dała popalić ze względu na strome podejście, mocne słońce, wilgotność i niekończące się schody ale widoki ze szczytu wynagrodziły wszystkie trudy. Przydają się dobre buty i ciuchy z oddychającego, odprowadzającego wilgoć materiału żeby nie być przemokniętym od potu. Obowiązkowo też ochrona przed słońcem bo w tamtej części świata z promienowaniem UV nie ma żartów i łatwo się poparzyć.


#podroze #azja #hongkong #hobby #chwalesie #fotografia

5b371ce5-4308-4787-bb1e-f501f762fafe
3a7ebf95-9728-42bc-bb8b-ad44b0ac699a
1b42ce1a-1849-40f6-8281-c19e9ec048f6
9120fe55-5ecd-4063-81dc-1639e51e3a57
6b037f38-4cf9-4e3a-8eaa-3e409a54a516
WilczyApetyt

@Gnojokok kusisz. Lecę na 2 miesiące w styczniu do Tajlandii i szukam jakiejś dodatkowej atrakcji, na wypadek jakbym się znudził i HK+Shenzen to coś, co bardzo mocno rozważam. 🤔

Gnojokok

@WilczyApetyt Ja do Tajlandii jadę w maju. Akurat wypadają mi okrągłe urodziny to chcę się pobawić w słynnym mieście rozpusty Z Shenzen jest taki problem że tam trzeba się bardziej przygotować bo to Chiny, czyli ich systemy płatnicze, nie działające aplikacje, które wszyscy doskonale znamy, zabawy z VPN itd. więc nie da się tak po prostu wjechać na luzie jak do Hong Kongu.

WilczyApetyt

@Gnojokok wjechać z tego co się orientuję da się bez problemu, ale owszem, trzeba się przygotować. Tajlandia w maju to chyba raczej już kiepski okres (już zaczyna się pora deszczowa o ile się nie mylę), ale ogółem mega polecam. Byłem 2 tygodnie na przełomie lutego/marca i definitywnie wracam początkiem nadchodzącego roku na dłużej. 😁

Zaloguj się aby komentować

Wrzucam zdjęcia z Godafoss (polecam każdemu, warto zobaczyć ), ciepłe źródła geosea w Husaviku i drogę do east fjords przez góry.


#islandia #podroze #urlop

c2c91580-1ee3-421b-a70a-e71d3e934c61
b7b42c69-6e81-4ef6-8b6e-fbd7b106bbe6
b543b402-b198-4310-8c31-e210a772d48a
koszotorobur

@inty - właśnie planuję jak i kiedy na Islandię wrócić bo jak dla mnie to jest lepsza niż Kanary, Baleary czy nawet Karaiby

inty

No i zapomniałem #owcacontent

f6af8c8c-ebe3-4c66-becc-3d1089bc8de5
m_h

Kusisz żeby polecieć tam jeszcze raz.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Half_NEET_Half_Amazing

ale fajne

powinna być stronka z rozkładem jazdy dla każdego kraju

RACO

Wychodzi że najlepszy miesiąc to kwiecień

RACO

@zachlapany_szczypior no ale wtedy pizdzi

Romanzholandii

Byłem w styczniu kilka lat temu

Zaloguj się aby komentować

WatluszPierwszy

@deafone Opole. Eh... tyle wspomnień mam z tym miastem.

Zaloguj się aby komentować

VULVA W PODRÓŻY ODC 1. - Słowenia

Byłem kilka dni bez internetu, więc relacje zdaje dopiero teraz.

Przez przypadek okazało się, że moja lepsza połowa zabukowała nam chatkę pasterzy. W Triglavskim Parku Narodowym. 1000m n.p.m! Na zdjęciu pierwszym, w lewym dolnym rogu widać te chatkę. Trzeba było napalić w piecu, bo zimno i napalić pod bojlerem na ciepłą wodę. I drewno trzeba było porąbać! Palce mam wszystkie, więc bawiłem się świetnie. A! Byłbym zapomniał. Na te 1000 metrów trzeba było wyjechać autem. Wąską drogą, którą ludzie jeździli w obu kierunkach. Więc po 1000km od domu (ZAPŁAĆ PAN BÓG ZA VOLVO, ZA TEMPOMAT I ZA AUTOMATYCZNĄ SKRZYNIĘ), czekało mnie 25 minut walki z górskimi drogami. Serio, bawiłem się świetnie. (jak ktoś chce sprawdzić, to droga z Poljubinj na Planinę Razor).

Z chatki prowadziło dużo szlaków turystycznych, jednak ograniczony czas sprawił, że skorzystaliśmy tylko z jednego, w kierunku Tolmina. Zrobiłem zdjęcie Bajki z widokiem na pobliskie szczyty.

W kolejnych 3 dniach weszliśmy na Visevnik (widok z okolic szczytu to zdj nr 3), odwiedziliśmy Tolminske korita, Slap Kozjak (zdj nr 4), Korita Socy i Slap Virje (zdj nr 5). A dzisiaj pisze z Chorwacji.

Pies zachwycony. Zagubiona tylko wtedy jak było za dużo ludzi. Zmęczona, ale szczęśliwa.

Ogólnie Słowacja wywarła na mnie duże wrażenie. Idealna destynacja dla osób lubiących aktywny wypoczynek

PS. VULVA to pieszczotliwa nazwa mojego auta. Od Volvo i od wiadomo czego. PS2 to konsola. PS3 w sumie też. . . PS6 - @Hoszin wołam :)

#bojowonastawionaowczarkaaustralijska #podroze #podrozujzhejto #vulvawpodrozy

eea5e28c-588d-4a2c-84f0-80d2b1d39c1a
7f55217a-6223-4ad8-8191-e54baecc84e4
d49dfaae-037f-4a87-bbfb-3eceaf1213f4
4991e586-46cb-4e58-b8cc-b2751de92bd2
7b22ec11-d664-4114-80f6-9769d2f6793d

Zaloguj się aby komentować

Byłem w Barcelonie, z znajomymi i pięknie jest. Po prostu chodziliśmy sobie trochę i patrzyliśmy co jest. Teraz nie chce za bardzo pisać co i jak jednak pozywtne odczucia mam będąc w Katalonii.


Przykro mi bo nikt po za mną nie chce zwiedzać w środku bo 30€ to za drogo. Dostałem od mamy listę by rzeczy Gaudiego napewno zobaczyć.

Najgorszy jest jeden, który by nic nie zwiedzał bo ma ADHD i to nudne wszystko, lepiej siedzieć oglądać tik toki w domu cały dzień. Do Barcelony tylko na nabożeństwo protestanckie pojechał by"lepiej zacząć dzień, a nie pogańskie zwiedzanie. Barcelona miasto jak miasto to samo jest w Warszawie". On poszedł na nabożeństwo a reszta na spacer.

Nie rozumiem takiego podejścia, jestem pierwszy raz i chcę zobaczyć jak najwięcej.

#podroze #hiszpania #zalesie

7eaf8ca4-4d55-4d68-a5fc-5dfbc244205a
bdcc43e9-eda8-410a-a384-c11734768e61
44b8e8a0-4893-472c-a3f8-69015f6a01eb
ea33ddb7-3490-4016-b9d8-fe5b58767cdf
Komenda_Miejska_Polucji

@Dudleus Dowiedz się, jak cierpią osoby z ADHD, to zrozumiesz podejście tego człowieka.

Dudleus

@Komenda_Miejska_Polucji każda osoba ma teraz ADHD, autyzm, trudne dzieciństwo. Ja mam borderline, schizofrenie i żyję, staram się funkcjonować normalnie, odkrywać świat.


Jak znasz dobry podręcznik obsługi osób z ADHD to chętnie przeczytam. Inny kolega z ADHD sam latał do Barcelony na mecze i zwiedzał, pokazywał zdjęcia.

Stashqo

@Komenda_Miejska_Polucji pytanie na cholerę jechał do Barcelony skoro nie jest zainteresowany zwiedzaniem Barcelony? Ja tam nie lubię miast, męczą mnie przeokrutnie. Dlatego nie spędzam w nich wakacji i nie truję nikomu, że nie lubię ¯\_(ツ)_/¯

mannoroth

@Dudleus dobieraj do wyjazdów osoby, które chcą zwiedzać tak jak ty. Nie bierz takich ludzi ktorzy mało ze nie dzielą z Tobą radości to jeszcze uprzykrzają Ci wyjazd.

Dudleus

@mannoroth to nie ja wybierałem tylko dostałem zaproszenie i pierwszy raz jechałem. Ja za granicą tylko ze szkoły byłem, pierwszy raz leciałem samolotem.

Adonix

@Dudleus jaka masz listę

Giban

Ja po części go rozumiem, też nie lubię zwiedzać miast, właściwie to w ogóle nie lubię miast :p Wolę zwiedzać piękno natury

Zaloguj się aby komentować