#podroze

39
2511
15 dniowa wycieczka objazdowa autobusem, w ciepłym klimacie. Przyjmę wszystkie rady i protipy. Co poza mini wiatraczkiem zabrać? Co z gadżetów zabrać? Co wam taką podróż jakoś ułatwiło?
Na razie mam same rzeczy oczywiste typu wziąć plecak zamiast walizki, przewiewne ciuchy, małe podszuki do spania w drodze.

#podroze #podrozujzhejto #pytanie
jimmy_gonzale

Stopery do uszu i takie coś na oczy do spania.

MoralneSalto

@jimmy_gonzale dziekuje! W tym śpię na co dzień, ale dopisałam do listy, żeby wziąć duzy zapas zatyczek

VonTrupka

Jeśli dużo łażenia i będzie wilgotno to talk do stóp i ... no... no między jajca.

Porządny ale lekki termos. Albo do niego wlewaj zimny napój albo trzymaj w nim lód.

Nawilżany papier i żel antybakteryjny do rąk to przydatna sprawa.

Jeśli będziesz jadł coś ekscentrycznego czy dania lokalnej kuchni, z czym nie miałeś do czynienia to dwuseta czystej na podróż wskazana, celem małego kielicha po obiedzie.

Latara, powerbank itp to chyba oczywiste?

TheLikatesy

@VonTrupka wszystko w punkt, poza tymi jajcami xD

VonTrupka

@TheLikatesy ale nie pomiędzy jedno jajco a drugie, tylko do przypudrowania udek xD

Zaloguj się aby komentować

Rumaki dwa, a koni z 80 ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Mówią że motocykliści to koniary wśród mężczyzn, tutaj mamy combo breaker 😁
#motocykle #podroze
69cf34bf-5f4d-4685-8162-110cb754563a
Orzech

@cfaniaczeQ Nie brakuje Ci mocy z 80KM?

cfaniaczeQ

@Orzech absolutnie nie, nie jestem miłośnikiem zasuwania po prostej, a po zakrętach to umiejętności robią robotę. Niewiele jeździłem w grupie a jak już się zdarzyło to właściciele potężnych motocykli nie potrafili wykorzystać ich potencjału - pomijając fakt że na publicznych drogach byłoby to głupotą. Jedyne czego mi brakuje to zawieszenie - nie jest w stanie uciągnąć mojego potężnego bebzona i plecaczka :(

pushack

@cfaniaczeQ nie wiem jak ten motocykl, ale koń to przeciętnie ma 12 koni mechanicznych.

cfaniaczeQ

@pushack Liczyłem że 4, więc zbliżamy się do 90 :D

Rafau

@cfaniaczeQ kocham motocykle, nie znoszę koni

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje Znowu Mogielica? Znowu. W komentarzu więcej zdjęć - zachęcam do oglądania
---------
Szczyt: Mogielica (Beskid Wyspowy)
Data: 6/7 lutego 2023 (poniedziałek/wtorek)
Staty: 12.5km, 6h45, 600m przewyżyszeń

Czasem człowieka najdzie uporczywa myśl, która mimo starań nie chce odpuścić. Na początku lutego tą myślą była dla mnie nocna eskapada na Mogielicę. Według prognoz temperatura w tamtym czasie miała wynosić poniżej -10°C, śniegu również miało być sporo, zachmurzenie małe, także warunki wydawały się idealne. Szybki telefon do taty i już miałem ochotnika na wspólne wyjście.

Na parking w Gryblówce dojechaliśmy o 20. Okolicę pokrywała gruba warstwa śniegu, także nasze twarze od razu rozpromieniły się w uśmiechu. Wysiedliśmy z ciepłego samochodu i momentalnie zaatakował nas mróz. Szybko zaczęliśmy pakowanie, ubieranie stuptutów i mocowanie do plecaków rakiet śnieżnych, które tata tego samego dnia wypożyczył. Wszystko to trwało ledwie 10 minut, ale wystarczyło, żeby zimno stało się nieznośnie dotkliwe: dłonie zaczęły grabieć i szczypać, chłód ogarniał całe ciało. Nie było na co czekać - ruszyliśmy w drogę.

Udaliśmy się niebieskim szlakiem, który prowadził stromym zboczem, na którym stało kilka domów. Ten krótki, ale męczący odcinek, zapowiadał jak miała wyglądać reszta drogi: śniegu było po kolana, szło się ciężko, ale dzięki temu krew zaczęła sprawniej krążyć po organiźmie i niebawem znów poczułem w dłoniach ciepło.

Weszliśmy w końcu w las, w którym warunki nie były lepsze. Za to widoki... Księżyc świecił intensywnie rozświetlając drobinki lodu pokrywające grubą warstwę śniegu, sprawiając, że skrzył się on jak gdyby na jego powierzchni rozsypane były niezliczone ilości małych brylancików. Niesamowity widok.

Doszliśmy do polanki, z której końca mogliśmy podziwiać dalej ten wspaniały zimowy pejzaż. Następnie ruszyliśmy dalej, powoli przedzierając się przez zaspy. Nachylenie nie było wielkie, jednak warunki na trasie bardzo nas spowalniały. W końcu, po sporym kawałku, stwierdziliśmy, że warto założyć rakiety. Ciężko opisać jak zwiększył się komfort chodzenia, gdy to zrobiliśmy: nie zapadaliśmy się już tak bardzo, a dzięki szerokiej podstawie kwestia wyciągania nóg ze śniegu odeszła w zapomnienie. Mam nadzieję, że uda mi się wrzucić film w komentarzu, który to pokaże.

Dzięki rakietom nasze tempo nieznacznie wzrosło i w końcu doszliśmy do przełęczy pod Małym Krzystonowem. Od tamtego miejsca druga była już ubita pod trasy narciarskie. Spróbowałem zdjąć rakiety, ale buty przebijały wierzchnią warstwę lodu i zapadały w znajdujący się pod spodem śnieg, co utrudniało chodzenie. Założyłem je więc ponownie i ruszyliśmy dalej.

Księżyc cały czas lśnił na niebie, a wokół niego lśniły gwiazdy, widoczne na ciemnym niebie jak na dłoni. Przeszliśmy przez małą polanę, która migotała wesoło kryształkami lodu. Tuż za nią teren zaczął wznosić się bardziej pod górę, ale nie odczuliśmy tego znacząco dzięki temu, że droga była twarda. Niebawem weszliśmy na Polanę Stumorgową, na końcu której widać było nasz cel: przykryty chmurą szczyt Mogielicy. Klimat był nierealny.

Przed końcowym podejściem znajdowała się wiata z ławą, więc postanowiliśmy zatrzymać się przy niej na chwilę w drodze powrotnej. Zaczęliśmy wspinaczkę, która była bardzo męcząca: było stromo, a śniegu znowu było po kolana. Udało się nam jednak dotrzeć pod wieżę, która w tamtych warunkach wyglądała jak wyjęta z jakiejś powieści fantastycznej. Ostrożnie weszliśmy na górę po jej oblodzonych stopniach. Oczywiście nie liczyliśmy na żadne widoki, jednak sama wieża, obrośnięta lodem, kusiła swoim wyglądem, przynoszącym skojarzenia z kopalnią soli.

Po zejściu postanowiłem spróbować przybić pieczątkę do #diadempolskichgor , a że mróz był bezlitosny, umówiliśmy się z tatą, że zejdzie już do wiaty i odpali kuchenkę, aby przygotować kawę. Z przybijania pieczątki nic nie wyszło: co prawda tusz był, jednak gąbka zamarzła, więc stempel nie został odpowiednio odsądzony i zamiast ładnego rysunku wyszła ogromna plama. Straciłem na tej zabawie zbyt dużo czasu i powoli przestałem czuć palce, więc zabrałem bety i zszedłem do umówionego miejsca. Taty jednak tam nie było.

Od razu domyśliłem się, co się stało - schodząc tata nie odbił w prawo na niebieski szlak, tylko poszedł na wprost żółto-zielonym. Ręce drżały mi już z zimna i ledwo udało mi się wykręcić do niego numer. Na szczęście odebrał i potwierdził, że źle idzie i musi zwrócić. Wyciągnąłem z plecaka koc termiczny, owinąłem się nim jak się dało i czekałem. Było wręcz okrutnie, a ja miałem na sobie bieliznę termoaktywną, podkoszulek, cienki sweter i cienką kurtkę - odpowiedni ubiór do wędrówki, beznadziejny przy długich postojach.

Tata w końcu dotarł, ale zrezygnowaliśmy z robienia kawy, zamiast której rozgrzaliśmy się herbatą z termosa, po czym udaliśmy się w drogę powrotną. Część trasy mieliśmy schodzić czerwoną ścieżką dydaktyczną, która odbijała od żółtego szlaku z polany Stumorgowej. Żadnej ścieżki jednak nie było, bo wszystko przysypane było grubą warstwą śniegu. Kolejny raz dziękowaliśmy za cud w postaci rakiet śnieżnych; nie wiem, jak poradzilibyśmy sobie bez nich.

Schodzenie było już samą przyjemnością. Las wyglądał obłędnie, co chwila widzieliśmy bałwanki stworzone z obsypanych białym puchem niskich drzewek, gałęzie wysokich uginały się natomiast tworząc jak gdyby bramy. W pewnym momencie zeszliśmy ze znakowanej ścieżki i skręciliśmy w jedną z oznaczonych na mapach dróżek. Chyba byliśmy pierwszymi osobami, które szły nią od długiego czasu, bo nie było na niej widać żadnych śladów. Rakiety sprawowały się perfekcyjnie, ułatwiając marsz i dając sporo radości.

Wkrótce doszliśmy do utwardzonej już drogi biegnącej wzdłuż Mogielicznego Potoku, którą też trafiliśmy na parking, gdzie czekał na nas oblodzony, gotowy do skrobania samochód. I teraz podsumowanie: według map ta trasa miała nam zająć 3h50, co w latem zajęłoby pewnie 3h. W ciężkich zimowych warunkach trwała jednak 6h45 i to z odpowiednim sprzętem (kijki, rakiety). Wybierając się w góry zimą trzeba mieć zawsze na uwadze, że planowana droga zajmie dłużej, niż może być to pokazywane na mapach turystycznych. Dobrze dobrany sprzęt oraz kondycja to podstawa, żeby taka wycieczka zakończyła się sukcesem.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #wycieczka #zima #fotografia #beskidwyspowy #noc
8010fe9e-1679-4adc-8e21-550fe2815424
03dccce1-1c16-4bea-84ce-35301e66dad7
bdac6a8a-f244-4d06-8fa1-c1a0c3f13038
0843650d-3d77-4daf-ae04-cb7fefb22567
c5fc15d9-2cf9-4101-94dd-217105cbbb50
Piechur

Tutaj tata pokazuje kijkami grubość pokrywy śnieżnej.


https://streamable.com/3jikky

moderacja_sie_nie_myje

@Piechur Fajny trip. W plecakach to coście nosili? Jedzonko jakieś? Czy to atrapa żeby wygląało na poważne wyjście w góry jak w paście?

Piechur

@moderacja_sie_nie_myje Tata miał w swoim prowiant i chyba pół szafy na wszelki wypadek. Ja zwykle chodzę z 20l plecakiem, mieści się w nim wszystko, czego potrzebuję.

Felonious_Gru

@Piechur tym razem nie dam się nabrać

Zaloguj się aby komentować

Jak powiedział tak zrobił - wsiadł na motur i pojechał do Rumunii. Baia Mare przywitało mnie przepięknym zachodem słońca a jutro 350km szczęścia przez góry.
Jaram się ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ
#motocykle #podroze
55da3d0b-282d-4e50-a975-a011cffc171a
SunSenMeo

Widziałeś już Rumuna?😆

cfaniaczeQ

@SunSenMeo nawet jeden uwalił mnie do spania swoim bimberkiem, ale nieśmiały był i uciekał od obiektywu. Co ciekawe - siedzieliśmy sobie ponad godzinę rozumiejąc co 10 słowo i każdy z nas świetnie się bawił 😀

1ea459df-0ea9-4c12-8da0-6fccbe81b7d8

Zaloguj się aby komentować

Majówka? Jak wszyscy to wszyscy. Biwak tym razem wśród #urbex
Jak zwykle żarciowo jesteśmy przygotowani. Opuszczeksy już pozwiedzane. Więc jak wrócę, będzie mikrorelacja. (° ͜ʖ °)
#podroze #ciekawostki #podrozujzhejto
5d6a01c7-3416-4136-9374-ce7ce9acbbec
c06341c2-571f-4e98-a835-40f8290c8bcf
c10d2317-926e-49fd-9fa2-11fcd14c35db
22e1f397-c1cb-4053-a777-47c7b95184ac
9f760c3e-003e-4c25-b699-d507cec3b086
mk-2

@Okrupnik no właśnie skąd oni go wzięli takie ładne

Klamra

@Okrupnik @mk-2 kilka lat temu wyciągnięty z krzoków, żeby na daily służył do roboty, a okazał się niezdzieralny i dzielnie za nami ciągnie po dziurach. No… do pewnego momentu oczywiście (° ͜ʖ °)

Zaloguj się aby komentować

360 252,8 - 19,1 - 50,1 - 45,9 = 360 137,7

Zielony szlak Niemojów - Bardo🟩

Dzień pierwszy (46km)

Zakładam plecak ważący niemal 10 kilogramów i w ponad 3 godziny pociągiem i taxi docieram do wsi Niemojów. Tutaj klikam kropkę rozpoczynającą szlak i ruszam w 106 kilometrową trasę.

Początkowo asfaltem potem łąkami i pagórkami docieram do przejścia granicznego w Boboszowie gdzie czeska straż graniczna zagląda co to za imigrant idzie😁. Po 22 kilometrach w zaczynam czuć w nogach, że zaczęło się konkretne podejście🥵. Po drodze uzupełniam wodę w źródełku, jeszcze godzina wspinaczki i docieram na Trójmorski Wierch i następnie po schodkach wchodzę na znajdującą się tutaj drewnianą wieżę widokową🗼. Przez szczyty Puchacz i Mały Śnieżnik docieram do schroniska, mimo iż kuchnia jest już zamknięta udaje mi się zamówić kwaśnicę z chlebem. Popijam colą czuję jak zyskuje nowe pokłady energii 😁. Na Śnieżniku robię kilka zdjęć zachodzącego słońca w tle z wieżą widokową prześmiewczo nazywaną blenderem 😆.

Długim zejściem przy swietle czołówki docieram do Przełęczy Płoszczyna. Jest godzina 21:45, we wiacie rozkładam śpiwór wypijam szejka proteinowego, zawijam się w mumię i zasypiam w mgnieniu oka😴.

Dzień drugi (50km)

Otwieram oczy, słyszę jak głośno lata jakiś owad🐝. Jest 5:44, wychodzę że śpiwora i odpalam kuchenkę gazową. Dzisiaj na śniadanie bułka z konserwą i gorący kubek pomidorowa z makaronem 👨🏻‍🍳.

Wejście na Rudawiec zajmuje mi dwie godziny, jest to najwyższy szczyt Gór Bielskich⛰️. Pamiątkowe foto z zalesionego szczytu i schodzę w dół po drodze uzupełniam zapasy wody w źródełku. Na szlaku pustki, docieram do wsi Bielice gdzie chwała się całkowitym brakiem zasięgu😆. Skręcam w prawo wchodząc w pasmo Gór Złotych. Rozpoczynam kolejne podejście, myślę o założeniu krótkich spodenek ale zimne podmuchy wiatru studzą mój pomysł 🤷🏻‍♂️. Melduję się na Kowadle najwyższym szczycie tego pasma górskiego. Raz mniejszymi raz większymi górkami docieram na Przełęcz Gierałtowską. Tutaj robię sobie małą przerwę na posiłek i chwilę odpoczynku. Zakładam krótkie spodenki, nie ma to jak poczuć wiatr we włosach 😆. Mijam kolejne zalesione szczyty, cały czas hula zimny wiatr ale najważniejsze, że ludzi brak 😁.

Na Przełęczy Zamkowej odbijam ze szlaku i wchodzę do Lądka Zdroju. Zamawiam zupę pomidorową i kluski z gulaszem😋. Odwiedzam sklep i uzupełniam zapasy. Obżarty wracam na zielony szlak. Ponad trzy kilometry człapania i docieram na Borówkową⛰️. Zaczynam mozolne zejście po drodze schodząc na chwilę do Czech by w kolejnym źródle uzupełnić wodę. Stromym podejściem na Jawornik docieram do następnej przełęczy, gdzie schodząc w dół docieram do kopalni złota w Złotym Stoku. Ktoś we wiacie zakosił drabinę na górne piętro🙆🏻‍♂️. Wciągam się powoli po belkach, rozkładam swój zestaw małego śpiocha i przy dźwiękach płynącego potoku zasypiam po godzinie 21🥱.

Dzień trzeci (19km)

Pobudka o 4:45, wynurzam się z wiaty. Odpalam kuchenkę, dzisiaj w menu na śniadanie bułka z konserwą, gorący kubek i herbata na koniec😁. Ruszam powoli, jest dość ciepło. Przechodzę przez cichy i śpiący Złoty Stok, niestety złota nie ma nigdzie po drodze😉. Mijam kilka wsi i zalesionych pagórków pagórków.

Dociera do mnie szum jadących aut na drodze krajowej numer 8🛣️. Rozpoczynam ostatnie podejście, po blisko godzinie solidnego napierania docieram na obrys skalny🥵. Znajduje się tutaj platforma widokowa z charakterystycznym białym krzyżem widzianym z dołu. Po obejrzeniu panoramy Barda schodzę w dół. Odświeżam się z fajnym zimnym źródełku i wchodzę do miasta. Chwilę szukam kropki oznaczającej koniec szlaku, klik i pozostaje udać się na dworzec kolejowy🚂.

#gory #trekking #podroze

#ksiezycowyspacer

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/ksiezycowyspacer/
6b75fc13-d028-4cdf-89dd-1efb4469f2ed
0fb621f2-0d65-4d9b-8181-5c04168cb1aa
df7ee83c-2138-4dc0-a3da-036ba0093feb
0fc9585c-2e4d-40de-b92d-ff0cd0a3fcad
1bd3f3eb-3052-48ce-9862-10dea23c2be6
Ragnarokk

@Z_buta_za_horyzont 

Wejście na Rudawiec zajmuje mi dwie godziny, jest to najwyższy szczyt Gór Bielskich. Pamiątkowe foto z zalesionego szczytu i schodzę w dół po drodze uzupełniam zapasy wody w źródełku. Na szlaku pustki, docieram do wsi Bielice gdzie chwała się całkowitym brakiem zasięgu. Skręcam w prawo wchodząc w pasmo Gór Złotych. Rozpoczynam kolejne podejście, myślę o założeniu krótkich spodenek ale zimne podmuchy wiatru studzą mój pomysł . Melduję się na Kowadle najwyższym szczycie tego pasma górskiego.



Ani Rudawiec ani Kowadło nie są nawet blisko bycia najwyższymi szczytami, niezależnie jak próbujemy (i czy, IMO bez sensu i Czesi tego nie robią) dzielić Góry Złote i Bialskie. To co KGP tam zrobiło to chyba wynikało z grubej imprezy i rzucania strzałkami w mapę

Z_buta_za_horyzont

@Ragnarokk Kiedyś robiłem KGP dla siebie bez tych odznak itp. i nie pisząc na szybko zapomniałem o tym, że to najwyższe szczyty z ich listy.

Zaloguj się aby komentować

Templin jest ciekawym miastem położonym w Niemczech na północ od Berlina. Odwiedziłem je w ramach projektu “Miasta stojące murem”, z uwagi na zachowane tam mury obronne. Samo miasto położone jest nad jeziorem, a dodatkowo zobaczyć tam można ponad 40 domów z muru pruskiego.

Zapraszam do artykułu

  • Mury obronne powstały pod koniec XIII wieku, a ich długość wynosiła 1735 metrów Miały do 7 metrów wysokości.
  • Na terenie miasta zachowało się starych 48 domów z muru pruskiego. Niektóre z nich pochodzą z XVIII wieku.
  • Do ciekawszych zabytków można zaliczyć gotycką kaplicę św. Jerzego z XIV lub XV wieku, która została uszkodzona podczas pożaru w XVIII wieku i odbudowana.
  • Miasto położone jest malowniczo nad jeziorem.
  • Wokół miasta znajduje się wiele ścieżek rowerowych.

#antekpodrozuje #podroze #podrozujzhejto #niemcy #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #zainteresowania

-------------------------------------------
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje
Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej 
ce0f79c3-8236-4fe1-ba06-10339bdea2d5
d2d893e6-53a6-43cf-9460-db216c1e33ca
84cd922c-4235-4076-b342-4e957f442ab8
6adfae7b-02d8-4fe1-9326-860003246809
8ab2295d-6837-42fd-8192-f776514328de
antekwpodrozy

Jeśli chcesz, żebym wołał Cię w przyszłości, to spiorunuj ten komentarz 

antekwpodrozy

Wywołuję obserwujących i zainteresowanych:

@IceXXX @mrololl @Kolej_na_drony @jordan @lluke @Ralfralf @Gruby @robaczek @Anabel2023 @SzaloneWalizki @mateoaka @Wobiektywie @Rudeiczarne @places2visit.pl @lukasz-piernikarczyk @Grubas @polaczkropki

@Atarax @Dzikie_oregano @Boltzman @kbk @Lemmy @schweppess @4Sfor @dybtas @DOgi @dasistfubar @Nirvash @Geratius @Kruczek555 @Sofie @gaga262 @Patalizator @mikeku @SuperSzturmowiec @gingerowl

@Parowkowy_Skrytozerca @Venfi @Roci @krzysztof-k-d @Duvel @Misiasio @Lime @kejdzu @Sorokawojcie.ch @Atexor @Huxley @Warus @Damdzior @_wojti @bbwieli17 @shack_my_kak @cyberpunkowy_neuromantyk

@tyci_koks @Wlacza @3cik @alaMAkota @Roche @Barabarabasz7312 @e5aar @zuchtomek @Lawyerish @razALgul @Lurker69 @konto_na_wykop_pl @anervis @Ewcias @koniecswiata @Dzban3Waza

@Minotaur_Kebabowy @AndrzejZupa @wozny87 @cejaczek @Icon_of_sin @SzwarcenegerKibordu @Jarosuaf @ddhadq @Farmer111 @Villdeo @Pawelvk @Maciej_Amadeusz @mahoney @Odczuwam_Dysonans

@Buendia @stimmhorn @ataxbras @m-q  @Bukuria @Tino @meinigel @bagela @suseu @ovoc @rakokuc @Koloalu @Bjordhallen @bielak1212 @Cybulion @Kulfi_89 @lucabianco @Berdonzi @Taxidriver @szymek @nazwa_uzytkownika @Siejek @Tyglys @cyber_biker @epsilon_eridani @teetx @Rudolf @BND @oromek @Wojciechpy @HerrJacuch @Chunx @galencjusz @Arxr

Magnifice

@antekwpodrozy Jeżeli nie widziałeś do tej pory to polecam Nördlingen - miasto przy granicy Badenii i Bawarii. Niesamowity urok miasta, które wygląda jakby zatrzymało się w czasie na setki lat. Niedawno sieć obiegł news o mieczu tam znalezionym sprzed 3 tys. lat - https://historia.dorzeczy.pl/archeologia/451389/miecz-z-epoki-brazu-znaleziony-w-bawarii-ma-3-tysiace-lat.html


Jako bonus - całe okrągłe stare miasto można dookoła przejść murem

antekwpodrozy

@Magnifice nie widziałem, dzięki

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Ostatnio była Mogielica, więc dziś dla odmiany Mogielica. Zachęcam do czytania i obserwowania #piechurwedruje
---------
Szczyt: Mogielica (Beskid Wyspowy)
Data: 1 kwietnia 2024 (poniedziałek)
Staty: 8km, 3h50, 360m przewyżyszeń

Ten wypad wisiał w powietrzu już od długiego czasu. Po 3 miesiącach bezruchu spowodowanego pojawieniem się małego Robaczka oraz ciągłymi chorobami Myszy, nareszcie trafiła się okazja na krótką trasę: na święta przyjechali do nas teściowie, więc postanowiłem to w niecny sposób wykorzystać. Jak zwykle zadzwoniłem do taty z informacją, że mam zielone światło na wyjście, także pierwszego członka ekipy już miałem.

Żeby jak najkrócej zostawiać żonę i teściów z dzieciakami, postanowiłem iść gdzieś niedaleko na wschód słońca tak, aby wrócić do domu jak najwcześniej. W głowie miałem kilka szczytów, lecz gdy dość niespodziewanie na wyprawę wyraziła chęć również moja babcia, to obciąłem je do tych, które nie będą ponad jej możliwości. Stanęło na Mogielicy, na którą mieliśmy wejść z parkingu Zalesie-Wyrębiska. Trasa ta była nam znana, ponieważ dwa lata wcześniej szliśmy tam razem z Myszą (opowiadałem o tym w jednym z wcześniejszych wpisów).

Poniedziałkowym rankiem, około 2 w nocy, wyruszyliśmy z Krakowa. Z poprzedniego wypadu pamiętałem, jak wyglądała droga prowadząca na parking: szerokości jednego samochodu, kręta, prowadząca ostro pod górę. Nastawiona na mapach Google nawigacja kazała mi się kierować na Szczawę i w jej okolicy skręcić w bardzo nachyloną drogę. Była gorsza niż pamiętałem i ręce miałem spocone z nerwów, wyjeżdżając większość czasu na jedynce. W pewnym momencie dojechaliśmy pod jakiś dom, spod którego nawigacja kazała jechać na wprost. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i wysiadłem z auta, jednak wzrok mnie nie mylił: przede mną była zwykła, błotnista, leśna droga ze sporymi koleinami po traktorach. Mapy postanowiły zrobić mi psikusa na Prima Aprilis.

Jakoś udało się zawrócić i równie powolnie zjechać z powrotem do drogi głównej. Tata w międzyczasie szukał prawidłowej trasy prowadzącej na parking. Wjechaliśmy w ciasne osiedle domków jadąc tak, jak kierowała nas nawigacja, i znowu okazało się, że poprowadziła nas nie do końca właściwie, ponieważ przed nami pojawił się znak zakazu wjazdu z wyłączeniem mieszkańców. Czas naglił, więc licząc na to, że nikt nie będzie tamtędy zjeżdżać w świąteczny poranek, pojechałem dalej. Po kilkunastu minutach stresującej jazdy byliśmy już na miejscu. (Dla zainteresowanych: na parking powinno się wjeżdżać od Przełęczy Słopnickiej.)

Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy przygotowania. Babcia dostała dwie latarki (jedną na pas, drugą na głowę) oraz kijki, i gdy mieliśmy pewność, że niczego nie zapomnieliśmy, wyruszyliśmy w drogę. Trasa prowadzącą zielonym szlakiem trochę się zmieniła od czasu, gdy szliśmy nią poprzednio - po sam krzyż partyzantów wylany został asfalt i wszystko wskazywało, że w planach jest kładzenie go również dalej. Niestety, w niedalekiej przyszłości Mogielica najpewniej straci swój urok, bo jeśli dobrze pamiętam na Polanie Stumorgowej znajdującej się pod samym szczytem ma pojawić się jakiś kompleks wypoczynkowy (w internecie można znaleźć określenie "bacówka", ale wiemy, jak to w Polsce wygląda).

Spod krzyża rozpoczęliśmy podejście na Przehybę. Babcia złapała lekkiej zadyszki, więc robiliśmy co jakiś czas krótką przerwę. Nie czuła się jednak słabo i chyba spodobał jej się klimat nocnej wyprawy. Na ścieżce pojawiły się kamienie, na których poprzednim razem babcia się wywróciła, więc razem z tatą szliśmy w niedalekiej odległości, żeby móc ją skutecznie asekurować.

Dość szybko złapaliśmy wszyscy dobry rytm i kontynuowaliśmy marsz. Trasa nie była wymagająca i trochę ostrzej zaczęło się robić dopiero kawałek za Przehybą, chwilę przed połączeniem się ze szlakiem żółtym. Wkrótce szliśmy już Rezerwatem, podziwiając rozjaśniające się niebo, które raczyło nas pięknymi kolorami widocznymi spomiędzy nagich jeszcze drzew. Wiedziałem już, że nie zdążymy zobaczyć wschodu na wieży, jednak najważniejsze było to, żeby babcia szła swoim tempem (które tak czy siak było dobre).

Przed samą Mogielicą kawałek trasy prowadził ostrzej pod górę po wystających z ziemi skałach, więc szliśmy bardzo ostrożnie, uważając cały czas na każdy krok. Po tym krótkim odcinku dotarliśmy w końcu pod okazałą wieżę, która niedawno została ponownie oddana do użytku. Weszliśmy na nią licząc na ładne widoki, jednak trochę się rozczarowaliśmy, bo pył z Sahary, którego w tamtych dniach naniosło sporo nad Europę, skutecznie ograniczał widoczność. Ledwo było widać sąsiedni Ćwilin, a Tatry pozostało nam sobie wyobrazić.

Pod wieżą zrobiliśmy przerwę na posiłek i odpoczynek, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymując się jeszcze przy punkcie widokowym z Krzyżem Papieskim. Następnie kontynuowaliśmy zejście pięknie oświetlonym lasem. Humory mieliśmy fantastyczne, poranny spacer dobrze nam zrobił. Idąc tą samą ścieżką odkrywaliśmy ją na nowo, tym razem mogąc w pełni docenić jej walory estetyczne. Często zatrzymywaliśmy się, żeby po prostu posłuchać lasu i poczuć wiatr na policzkach.

Zejście minęło raz dwa i bardzo szybko znaleźliśmy się z powrotem na parkingu. Zapakowaliśmy rzeczy do bagażnika i ruszyliśmy do domu. Wycieczka była bardzo udana i cieszyłem się z tego, że udało nam się spędzić wspólnie czas w tak przyjemny sposób. Coś czuję, że babcię uda się namówić w tym roku na jeszcze jeden wschód.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #beskidwyspowy
2e1d6699-09e8-49ff-a308-6b90d23d0341
ccfb210e-d809-4af6-a988-1a680b291c02
926a7f02-3757-4b28-ad09-efe35c3e3294
31b1f331-aed9-466c-a2b5-095897f3bc23
5dec2486-b01a-4ff9-803c-6ac415c9d7d5
Pouek

Wchodziłem na Mogielicę tym żółtym szlakiem od zachodniej strony na ciężko, tj z plecakiem 120l. Nigdy nie zapomnę tej pionowej ściany na ostatnim odcinku, część mnie tam została xD

Piechur

@Pouek Przez Polanę? No to szacun, ten ostatni kawałek to morderca

Pouek

@Piechur wróć, skłamałem. To był niebieski szlak, konkretnie picrel, przed spankiem na Polanie. Gdybym miał ująć jednym słowem charakter tej niepozornej, niebieskiej nitki byłby to "ból"

22ac92c3-6aa0-437d-ba29-1d4dbd5b8791

Zaloguj się aby komentować

Następna