@Fanatyk_Wedkarstwa jak byłem młody to co roku jeździliśmy pod namioty. Ciocia miała taki wielki że oprocz sypialni mial jeszcze dużą komorę która byla otwarta i wysoko, moglem w niej normalnie chodzić. Tam gotowaliśmy na butli bo nie wiało i siedzieliśmy jak padało (np te deszcze w 1997r).
Rozstawialiśmy się u chłopa za domem. Do jeziora 400m i lasy mazurskie. Chłop dostał z 500zl a namiotow tam było ze 6. Czytaliśmy książki, chodziliśmy na poziomki do lasu, całe dnie nad wodą. Grało radio i graliśmy w tysiąca. Potem ośrodek nad jeziorem. 1.5km z buta. Na ośrodku wypożyczalnia kajakow itp. Gofry, pizza, piwko, dyskoteka.
I to bite dwa tygodnie.
My mieliśmy z kumpel taki maly namiot 4 osobowy (takie ala iglo okrągłe) ale tylko tam spaliśmy.
Samo to, że byliśmy poza domem było fajne. Świerże powietrze, Mazury i kąpanie /opalanie się cały dzień.
Wtedy nie było mnie stać na coś innego (w sensie moich rodziców).
W tamtym roku byliśmy na tzw glampingu. Namioty już stały, kuchnia z wyposażeniem itp. Niby spoko ale już chyba za stary jestem. Wolę wynająć domek lub apartament. Musi być kuchnia bo na żadne all inclusive od lat mie jezdze. Żarcie kiepskie i nie masz wyboru co zjesz. A tak gotujesz sam, pijesz lokalne winka itp. Np 4 lata temu mieszkanie pod Sevillą kosztowało 1500zl za 10 dni (był dostęp do osiedlowego basenu z lokalsami). Takie wyjazdy lubię. Wolność.