#originalcontent

4
20

Dzień szary, to może ta historia Wam poprawi trochę humor bo w połowie jest dobry zwrot akcji. #originalcontent #zwiazki


Historia dotyczy moich teściów, a zaczęła się dawno dawno i trwa w sumie do dziś.


Ja zacząłem w niej uczestniczyć jakieś 18 lat temu, moja żona odebrała telefon, rozmawiała cała blada a jak się rozłączyła zaczęła płakać. W mojej głowie szybkie sprawdzenie listy członków rodziny, wieku i ostatniego ich samopoczucia - "Kto umarł?" "Nikt, ojciec zdradza mamę, ona chce rozwodu". Ulżyło mi, obie córki dorosłe, niech się rozwodzą, co za problem.


Okazało się to dopiero początkiem, pewnie jak to zwykle bywa.


Wyszło że teściu od 15 lat wcześniej miał na Ukrainie kochankę, z którą spędzał raz na pół roku kilka tygodni w "sanatorium w Truskawcu". Dzwonił do niej zawsze z budki telefonicznej, to były czasy że budki jeszcze były ale że tak podobno było taniej, a on zawsze robił interesy ze wschodem to jakoś nie budziło to niczyich podejrzen. Moich na pewno bo miałem wyjebane.


Teściowa zażądała zakończenia związku pod groźbą rozwodu. Teść rozwodzić się nie chciał, chciał mieć rodzinę kompletną, więc obiecał że zakończy. Teściowa szczwana lisica na gładkie słówka się nie nabrała i podejrzewała że dalej z nią jest. Wsadziła mu po kryjomu do samochodu stara Nokie z ustawionym trybem "gdzie jest dziecko", oraz nawet, co wydawało mi się niemożliwe, pozyskała billingi z okolicznych budek telefonicznych Podejrzenia się potwierdziły.


No to już poszło do sądu o rozwód, z winy teścia oczywiście, więc teściowa kilkaset tysięcy przytuliła, mimo że całe życie na stanowisku najniższego urzędnika w gminie, a tesciu na interesach dobre pieniądze zarobił.


Teściowe mają duży dom, tesciu sprzedać go nie chciał bo "dla rodziny go wybudowałem" a z kolei mieszkać samemu też bez sensu. Ja byłem wtedy w dużym dołku finansowym, musiałem sprzedać mieszkanie więc stwierdziliśmy że się wprowadzimy do niego. Dom podzielimy na dwie części, my na górze, on na dole.


Bajka była dobra, bo on już na legalu spędzał pół roku w Polsce a pół na Ukrainie, a my cały wielki dom dla siebie praktycznie za darmo, bo on jeszcze pokrywał połowę kosztów.


Aż tu nagle pewne dnia surprise!


Teściowa jak wspominałem, była cwana, a jedyne co większe od jej cwaności to przekonanie że jako urzędnik w gminie to ona wszędzie ma znajomości, wszystko załatwi i w ogóle królowa gminy bo burmistrz jej dzień dobry mówi. Więc nie kupiła normalnie mieszkania tylko sobie "załatwiła". Wpłaciła zaliczkę na mieszkanie i się wprowadziła, a resztę miała dopłacić później jak inwestor "załatwi formalności". Trochę mu się schodzi bo do dziś nie uregulowane są sprawy tego bloku. Ale czas płynął, teściowa kasę przepierdoliła bo dalej chciała żyć na wysokim poziomie (botoks, drogie kosmetyki, nowy samochod) a nagle trzeba było nie tylko siebie utrzymywać, ale jeszcze samochód i mieszkanie ze zwykłej pensji.


Skończyło się tak, że z mieszkania kazali jej się wyprowadzić (bo nie było oficjalnie jej), kasę przepierdoliła i co zrobiła?


Wróciła do domu w którym mieszkaliśmy z teściem No bo przecież połowa jest jej, po sprawie rozwodowej... I od tamtej pory tak sobie mieszkają w pokoikach naprzeciwko siebie.


Ale oczywiście teściowa powiedziała że tamtej do domu nie wpuści, więc teściu ma drugie mieszkanie, w którym mieszkają oficjalnie z tą Ukrainką jak ona do Polski przyjeżdża. A jak wyjeżdża to teściu wraca do domu


Generalnie oprócz tego że stracił kupę pieniędzy na rozwodzie to jest wygryw po całości, bo ma rodzinę w domu jak chciał, domu nie sprzedał, z tamtą żyje już legalnie jak chce, a teściowa niedawno przyznała że ona w sumie to nie chciała tego rozwodu i żałuje że do tego doszło, ale musiała bo on nie chciał się ugiąć. A teściu mi powiedział że nie mógł się ugiąć bo do końca życia miałby przesrane.


A najlepsze że zarówno ja, jak i moja żona, bardziej lubimy tą Ukrainkę niż teściową. To zupełne jej przeciwieństwo, tamta jest ciepła, miłą osobą, teścia przytuli, dobrze mu gotuje, powie że go kocha, że jest ważny, pochwali jego męskość jaka jest teściowa to sami sobie wyobraźcie na podstawie przeciwieństwa


Dodam tylko że jak moja żona przyjechała na weekend do Polski z UK, to wolała nocować u mojej rodziny, niż w domu ze swoja.


A ostatnio miałem wpadkę, niedzielny obiadek jak zwykle mielone bo tesciowa tylko dwa dania potrafi zrobic i non stop jemy to samo, zwykle to wolimy iść zjeść na mieście niż to co ona ugotuje. Ale jem te mielone i kurde! jakie dobre! "Przepis zmieniłaś? Pyszne!", a ona zimnym głosem "To Ludmiły mielone..."

Zaloguj się aby komentować

Na dobranoc kołysanka mojego autorstwa #originalcontent


Tutaj melodia


https://m.youtube.com/watch?v=TIw8MNzZxys&pp=ygUYbmEgd29qdHVzaWEgeiBwb3BpZWxuaWth


Na Iwanka z rafinerii

Iskiereczka mruga

Chodź opowiem ci bajeczkę

Bajka będzie długa


Był sobie raz prezydent

Zamarzyła mu się szajka

Zgruzował milion orków

I skończona bajka


Była sobie Wielka Rosja

krzyczała dumne hasła

A to były same bzdury

Cyt, iskierka zgasła


Na Iwanka z rafinerii

Iskiereczka mruga

Chodź opowiem ci bajeczkę

Bajka będzie długa


Już Iwanek ci nie wierzy

Iskiereczko mała

Chwilę błyśniesz, potem zgaśniesz

rafineria spalona cała


#rosja

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Wrzucałem to w komentarzu ale się spodobało a wiadomo życie ciężkie to może przynajmniej ktoś się uśmiechnie:


To ja mam historyjkę jak to moja żona połowę Polski poruszyła aby ustalić czy żyrafa ma kopyta czy racice.


Otóż małżonka moja zna się z powiatowa lekarz weterynarii i kiedyś gadały o koniach, kowalu i nagle moja luba zapytała jej:


- tyyy a żyrafa to ma kopyta czy racice?


- eeee wiesz że nie wiem, sprawdzmy w internecie


Ale jak to baby doszły tylko do "żyrafy są parzystokopytne" i dalej nie czytały. Aha! Czyli mają kopyta!


Niedługo pozniej był zjazd lekarzy weterynarii i znajoma postanowiła zagiąć innych i zadała im to pytanie:


- żyrafa ma kopyta czy racice? Ale nie sprawdzaj w internecie!


- no racice...


- ha! A bo właśnie że nie! Bo kopyta.


I tak się to rozniosło, że tydzień później otrzymała telefon od dyrektora zoo z Pomorza żeby głupot nie gadała, bo on ma żyrafy i wie na pewno że mają racice


No i znajoma opowiada mojej małżonce jak to zrobiła z siebie głupka i że żyrafy mają jednak racice. Na co moja luba:


- hmmmm ciekawe. A wielbłądy??


- spierdalaj


#heheszki #originalcontent

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Rozmowa z moją żoną:

ONA: A kiedy znowu będą te karty do darmowego tankowania?

JA: Jakiego darmowego tankowania??

ONA: No te flotowe.

JA: To nie jest darmowe tankowanie, ja za to płacę!!


Była przerwa w kartach i wiecie co wymyśliła żeby nie było widać że jest biedakiem i tankuje za 50 zł bo więcej nie ma? Tankowała za 48,67 albo 52,44 albo coś w tej okolicy, że niby dolewała do pełna i tylko tyle się zmieściło.


A w gratisie mój autorski meme


#malzenstwo #baby #motoryzacja #memy #samochody #originalcontent

732a80f4-70e4-42cd-aa07-7ccab8c4165b

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Moj teść to dobry człowiek, dbający o rodzinę., ale dostaje jakiegoś amoku gdy może coś kupić tanio. A najlepiej kradzione.


w sumie to nie wiem czy kradzione, czy tylko tak mówią żeby go zachęcić , bo często też rzeczy to wyglądają jak ze smietnika


wiecie co przyniósł ostatnio? 4kg żółtego sera.


a wiecie gdzie to kupuje? Na bazarze z kartonu na ziemi. W 30 stopniach. A potem jeździ pół dnia po mieście. W bagażniku 40stopni albo i wiecej.


jak przywiózł ten ser to całe 4kg poszło do śmieci bo było roztopione i spleśniałe.


jak już jestem to mamy dużo roztopionych czekolad, batonów i ciastek. A także nie uwierzycie ale stopione taśmy klejące. Nie dają się odwijać całkiem się zwulkanizowaly. Może i stopione ale za to do śmieci. Przynajmniej tanio bylo


no właśnie było tanio albo i nie było. Dzwoni telefon, teściu. Halo słuchaj czy używasz dezodorantu? Tak a czemu pytasz? A bo tu mają, dzięki cześć.


i wieczorem dumny przynosi 10 dezodorantów w kulce i mówi „oddaj mi 100zl bo kupiłem ci dezodoranty, patrz jaka tu mają cenę nalepiona 50zl a ja je kupiłem po 10!”


z tymi nalepionymi cenami to kiedyś nalepiali mu z metkownicy i kupował w normalnej cenie jak w sklepie ale „patrz ile kosztowały te jeansy! 700zl a ja kupiłem je za 100zl!” No świetnie tylko na nikogo nie pasowały.


z ciekawych rzeczy to przynosił pomoc humanitarną dla Ukraińców. Rozumiecie ten absurd? Z podatków płacimy na pomoc humanitarną, oni to szabrują, sprzedają do Polski a potem mój teściu za to płaci i chce żebyśmy to jedli. Nie dość że dwa razy za to płacimy to jeszcze niedobre w ch….


czemu mu nikt nic nie mówi? Mówiliśmy, to i tak kupował tylko obrażony odkładał do swojego schowka. Ma tam z 10 par jeansów, nie mierzone ale na pewno niedobre.


kiedyś trafił na jakąś żyłę złota w papierze toaletowym, kupił chyba z 700rolek, cały pokój zawalony. Na szczęście nie chciał kasy a teraz jest zapas zawsze. Nie przesralismy jeszcze tego skarbu.


czy przeszkadza mu ze wyrzucamy to co kupuje do jedzenia? Staramy się robić to jak nie widzi, i do jakichś inny śmietników żeby nie zauważyl. Nie chcemy robić mu przykrości.


ostatnio żona wyrzucała w mcdonaldzie worek 15kg zgniłej marchewki. Kurde ledwo się zmieścił w tym otworze śmietnika przy mc drive. Tak się zaklinował, ta musiała się zaprzeć i jak w końcu poszedł to prawie głowa wpadła do śmietnika. Jestem pewien że jak otwierali śmietnik i zamiast papieru była tam zgniła marchewka, całe 15kg! To sprawdzili to na kamerach. Musieli mieć polewkę jak prawie wpadła głowa do śmietnika. Nie jeździmy już do tego McDonalda.


#prawdziwehistorie #originalcontent

NatenczasWojski

Najlepiej było jak przynosili mu etui na telefony. Kurna ja nie wiem jak można być takim nieogarem, jakiś gowno chiński pokrowiec na IPhone X a on zadowolony „patrz tu cena 70zl a ja dałem 5! Bo ukradli pewnie gdzieś! A wy macie iphony!”


tak mamy tylko kurde inne modele i nie pasuje do żadnego!


i tak mamy już z 5 etui na telefon do modeli których nigdy nie mieliśmy


kiedyś próbował kupować wkłady do drukarki, na szczęście jakoś udało mu się wytłumaczyć że nie będzie pasować bo my nie mamy atramentowej

koszotorobur

@NatenczasWojski - mojemu ojcu nie przetłumaczysz, że jak kupi 24 lody na promocji i potem z nimi w bagażniku jeździ po mieście załatwiać sprawy to one się już nie nadają do ponownego zamrożenia

Sweet_acc_pr0sa

@NatenczasWojski to dla mnie taki absurd że nie potrafię go sobie wyobrazic xD to musi być jakiś syndrom i pewnie się leczy

Zaloguj się aby komentować

Czy już mówiłem że kiedyś zrobiłem kurs hipnoterapeuty? Chodzi o #hipnoza a nie jeżdżenie na koniu


Nie zacząłem prowadzić praktyki bo to nie ten poziom ale eksperymentowałem różne metody z pozytywnym skutkiem.


Mam ścisły umysł i zawsze bardzo sceptycznie podchodzą do wszelkich voodoo bzdur. Tak samo uważałem że hipnoza to ściema, jakże się myliłem. Gdy sprawdziłem na sobie, tak mi się spodobało że zrobiłem cały kurs.


Nie zacząłem się zajmować tym na codzień bo czułem że mam chęci wykorzystywać hipnoze w złych celach, źle się z tymi chęciami moralnie czułem, więc porzuciłem tą dziedzinę.


Ale mogę odpowiedzieć na pytania, bez ściemy.


#ama #historieprawdziwe #originalcontent

NatenczasWojski

Z ciekawostek to powiem że na kursie wraz ze mną była pani anestezjolog oraz pan neurolog. Wiem że to teraz passe kierunek ale kiedyś Rosja (Związek Radziecki) bardzo rozwijał hipnozę. Zachód poszedł w farmakologię bo na tabletkach się robi biznes, a na słuchaniu jak ktoś gada, to już dużo mniejszy.


Ale były robione cesarskie cięcia ze znieczuleniem hipnotycznym i podobno efekty lepsze niż po narkozie. Jak pisałem, testowałem anestezję hipnotyczną i potwierdzam że to działa. Nie odważyłbym się kogoś po tym kroić ale działa

CzosnkowySmok

@NatenczasWojski polecisz jakąś książkę? Od czego zacząć? Jak znaleźć dobrą szkołę a nie jakieś ściemy?

Zawsze interesował mnie ten temat ale gdzieś uciekał mi.

Zaloguj się aby komentować

Witam ponownie, jest niewymownie. #originalcontent #prawdziwehistorie #przekret #oszustwo #biznes


Wracam z nowym odcinkiem, w planach jest obiecane rozdajo dildosa Shiri Zinn i opowieść o przekrętach w komisach, ale dziś mam wenę na inną opowieść. Nowych czytelników zapraszam do poprzednich cześci.


https://www.hejto.pl/wpis/przekrety-w-bankowosci-originalcontent-prawdziwehistorie-banki-biznes-policja-ni


https://www.hejto.pl/wpis/biznes-dildosowy-d-originalcontent-prawdziwehistorie-nsfw-biznes-w-ramach-przeno


https://www.hejto.pl/wpis/slyszalem-ze-lubicie-smiesznehistorie-i-prawdziwehistorie-to-mam-dla-was-cos-co-


i inne.


Dziś pojadę z tematem trochę pobocznym, bo działo się to w czasie gdy prowadziliśmy komis samochodowy. Tematem jest "Oszust zawodowy". Raz w życiu miałem dłuższy kontakt z prawdziwym zawodowym oszustem i mogłem oglądać go przy "pracy"


Na szczęście nas nie oszukał bo częściej śmierdzieliśmy trawą niż groszem a co dopiero złotówką - tylko bieda nas uratowała bo na pewno nie rozum...


Prowadząc komis samochodowy mieliśmy pomysł na sprzedaż samochodów z flot poleasingowych, ale bez kasy nie było możliwości kupić ich samemu. Potrzebowaliśmy kogoś kto ma kasę, samochody i w nas uwierzy. Zwykle trafialiśmy w 2 z 3 i do niczego nie dochodziło. Ale pewnego razu idąc tropem kilkunastu pięknych 3-4 letnich Aygo trafiliśmy do jednego z większych komisów w Warszawie.


Siedział tam... powiedzmy że miał na imię Marcinek albo Mariuszek. Wpływ mistrza mocno. Od razu zrobił na nas cudowne wrażenie, gdyż zapalił się do naszego pomysłu. Poczuliśmy się jak matka w piaskownicy której powiedziano "A Pani Piotruś to taki mądrzejszy niż mój synek". Ekstaza, radość i wizja bogactwa. Marcinek z komisu powiedział że jest nie byle kim, bo właścicielem całego interesu, że nasz pomysł jest świetny i.... podejdźcie tutaj, widzicie tego Mustanga? Jak nasz biznes wypali, to po roku tego Mustanga dam Wam w prezencie jako bonus, może być?


O żesz k... Pewnie że może być! Tylko pierwszy problem! Jak dostaniemy jednego Mustanga na dwóch, to jak się nim podzielić?? Co drugi dzień zmiana? Czy może co tydzień? W biznesie zawsze same kłopoty...


Mariuszek błyskawicznie został naszym bogiem, mesjaszem i ojcem Mateuszem w jednym. Szczególnie że widać było iż jest kimś bardzo ważnym, z koneksjami i możliwościami. Potrzebujecie samochody? Ile? 10? Będą za tydzień. Nie ma problemu. I tak było ze wszystkim. Błogosławiony dzień w którym poznaliśmy Mariuszka, naszego zbawcę i św. Piotra do bram bogactwa.


Ale już drugiego dnia był pierwszy zgrzyt. Mianowicie jak przychodziliśmy do tego komisu to inni pracownicy na nas patrzyli spode łba, a nawet zauważyliśmy że jeden z nich chodził za nami, udawał że robi zdjęcia samochodom a zdjęcia robił nam. WTF? Mariuszek szybko nas uspokoił że to dlatego iż nie jest jedynym właścicielem, jest drugi wspólnik który zazdrości nam nowego wspólnego biznesu i będzie chciał go storpedować. Achtung Achtung Hermann! Drei, zwei, ein, null, feuer! Torpedo los! Unikaliśmy więc zazdrosnego wspólnika jak ognia i na wszelki wypadek więcej się tam nie pojawiliśmy.


Mariuszek dostarczył w międzyczasie parę samochodów i ogłosił że w związku z tym iż ze wspólnikiem się nie dogaduje to otwiera swój własny komis. To był czas że na jego obrazie zaczęły pojawiać się rysy.


Przyszliśmy do niego kiedyś i mówimy "Mariuszek, miało być 10 samochodów za tydzień, minęły dwa tygodnie, gdzie te samochody?!". "Jadą z Francji, już dzwonię zapytać co się dzieje. Halo? No gdzie jesteście? A na granicy? OK to jutro będziecie? Pojutrze, ok! Będą pojutrze." Tydzień później pytamy "Mariuszek, co z tymi samochodami?" "A już są w Warszawie, jutro możemy podstawiać". Nigdy nie dojechały.


Zaprosił mnie kiedyś na jakieś pole koło Fortu Piontek, macha ręką dookoła i mówi "odtąd aż do lasu, wszystko moje".


Przyjechałem do nich do komisu, na stole stał olej spożywczy, w takim opakowaniu 0,5L a on mi go pokazuje i mówi "To z mojej tłoczni'.


Jeździł Porsche, mieszkał w wielkiej willi w Warszawie. Kiedyś przy mnie przychodzi do niego jego pracownik komisu i mówi "Panie Mariuszu, przyjechał właściciel tego Porsche" "Którego Porsche?" "No tego którym Pan jeździ". Mariuszek zrobił się czerwony jak pan Ziutek spod monopolowego w połowie miesięcznego maratonu, ale tematu nie skomentował. A ja już wtedy tylko się z niego śmiałem, nawet nie chciało mi się drążyć tematu.


Taki był skubany dobry, że jakbym na przykład sprawdził czyja ta ziemia co mi ręką machał i wyszłoby np. że to jakiejś babki, to by powiedział "No co ty myślisz że głupi jestem, nie mogę mieć wszystkiego na siebie, to moje ale zapisane na siostrę". Jakbym sprawdził że to nie jego siostra to by powiedział "No k⁎⁎wa, siostra stryjeczna!" i tak dalej i tak dalej. Nie było sensu w ogóle drążyć tematu. Jechał grubo, z wielkim przekonaniem a jak ktoś wytykał mu nieścisłości w ściemach to robił smutną minkę w stylu "zawiodłem się na tobie, nie sądziłem że mógłbyś mnie tak zranić".


Pewnego razu mówi żebym przyjechał, bo musi mi pokazać swoje najnowsze odkrycie marketingowe. Przyjechałem a tam przy bramie stoi taka wielka plastikowa palma podświetlana. Może kojarzycie, biały plastikowy pień co się świecił i liście. Całość z 4m wysoka. Mariuszek wyskakuje taki zadowolony i mówi "no i co i co? Za⁎⁎⁎⁎sty pomysł co? Te palmy to będą znakiem rozpoznawczym sieci moich komisów". Spojrzałem, uśmiechnąłem się i tylko pomyślałem "Oj Mariuszek Mariuszek, te palmy to idealny twój znak rozpoznawczy"


Innego razu Mariuszek dzwoni z kolejną dobrą wiadomością: ma nowego wspólnika! Właściciela dużej dyskoteki w Warszawie. My w panikę. Kuźwa, może koleś ma jakieś koneksje w półświatku, Mariuszek pożyczy od niego kasę, nam sprzeda samochód, jemu nie odda działki, ten do nas przyjdzie, nasze jaja są niekompatybilne z akumulatorami samochodowymi, co robic!?


Głupio było kolesiowi powiedzieć "Nie wchodź w spółkę z Mariuszkiem bo to oszust" i tak by nie uwierzył. To był czas że zorientowaliśmy się już że to samo co nam mówił na początku, pewnie powiem temu od dyskoteki. Poprzedni wspólnicy, zazdrośni, torpedują, nie wierz im. Wymyśliłem więc że zrobimy listę zasad współpracy, którą Mariuszek będzie musiał przy wszystkich podpisać. Lista niby była OK, ale tak napisane jakby Mariuszek miał 7 lat. Już nie pamiętam szczegółów, ale było to mniej więcej tak "Jeśli Mariuszek chce siusiu, musi napisać maila z informacją co najmniej 24h wcześniej. Brak pisemnej informacji zwalnia nas z odpowiedzialności za zasikane rajtuzki Mariuszka".


Przyszli do nas cała ekipą, podpisali. Disco mafiozo patrzył się na nas jak na idiotów, my czuliśmy się jak idioci, ale jeśli czytaliście poprzednie części to wiecie że nie jest mi to obce uczucie i przywykłem.


Nasza współpraca w tym okresie już zanikała. Samochody Mariuszka były coraz gorsze, biznes z Discomanem się rozkręcał, postawili nowy wielki komis samochodowy. Biuro bylo dwupiętrowe z kontenerów, w środku wielka plazma, elektryczny kominek, kanapy ze skóry no i... palma. Palma też była. Bogactwo się wylewało, my tylko mogliśmy się tam przemykać, prawie nas pilnowali żebyśmy atramentu z kałamarza nie wypili.


Co to by była za historia bez zakończenia.


Nasza współpraca umarła śmiercią naturalną, a parę miesięcy zadzwoniła do mnie adwokat discomana czy mógłbym być świadkiem w sprawie o oszustwo Poszedłem na policję, powiedziałem co wiedziałem, generalnie to staram się wiedzieć mało a myśleć jeszcze mniej, więc jakiś rewelacji nie miałem, ale podpytałem policjanta trochę o sprawę.


Okazało się że willa wynajmowana i z zajęciem komorniczym, porsche oczywiście żadne nie było jego, a modus operandi wyglądał mniej więcej tak: Mariuszek budował wokół siebie wizerunek bogatego biznesmena i szukał wspólników. I mówił tak "słuchaj, jest biznes, łatwy pieniądz, ja wkładam 2 mln, Ty wkładasz 2 mln i w rok zarobimy po pierwszym milionie a potem tylko lepiej." No i w sumie w połowie miał rację, tzn wspólnik wkładał 2 mln a Mariuszek wyciągał z tego milion dla siebie. Reszta na palmy i kominki


Po tym komisie z kominkiem rozkręcili się jeszcze bardziej. A mianowicie kupili spółkę na NewConnect i wypuścili obligacje których oczywiście później nie wykupili.


Co się z nimi dalej działo? Nie wiem, nie ma żadnych wieści w sieci ani wśród osób z którymi rozmawiałem. Być może ułożył sobie życie na nowo z kilkoma bańkami w kieszeni. A może siedzi... A może żyje dalej jak żył. Był niezłym kozakiem i teraz też jak kozak wchodzi w symbiozę z korzeniami jakiejś brzózki...

-nvm-

@NatenczasWojski chłopie, dawaj kolejne historie. A w międzyczasie pisz książkę! Może to kolejny pomysł na biznes?

onlystat

@NatenczasWojski Koniec opowiesci?

Zaloguj się aby komentować

Przekręty w bankowości


#originalcontent #prawdziwehistorie #banki #biznes #policja


Nie prosiliście, ale macie. Za cholerę nie chce mi się pracować, a czuję wenę twórczą, więc opiszę jeszcze dziś rzutem na taśmę jak to się w bankowości robiło


Rok to był chyba 2005, czy 2006, gdy szykując się do ślubu i kredytu na mieszkanie, stwierdziłem "Dość tego kombinowania ze starociami na Allegro, trzeba poszukać sobie normalnej i uczciwej pracy" I wiecie co debil pomyślał? Do banku! Uczciwa praca w banku LOL.


Akurat mój przyszły były wspólnik wyleciał z roboty za kombinowanie i stwierdziliśmy że razem pójdziemy do GetinBanku. Poszliśmy na rekrutacje, jego przyjęli, mnie nie. Nawet wiem dlaczego mnie nie przyjęli. Poległem na pytaniu:


  • dlaczego chce Pan pracować w naszym banku?

  • A ja debil odpowiedziałem zgodnie z prawdą: szykuję się do ślubu i kredytu na mieszkanie, szukam stabilnej pracy


Oczywiście prawidłowa odpowiedź była następująca: "jestem hungry kasy, za prowizje wcisnę matce kredyt z ubezpieczeniem i podwyższonym oprocentowaniem!". O, wtedy by mnie wzięli.


Minęło parę lat, kolega rozwijał się w bankowości, ja dalej swoje starocia obrabiałem, aż pewnego razu pijąc piwo w parku doszliśmy do wniosku "Te! Robimy razem byznes? Robimy! Ale co? Może kredyty? No! To za kredyty!". I zajęliśmy się kredytami.


Wynajęliśmy biuro w Panoramie, jednej z pierwszych galerii handlowych w Warszawie, ówcześnie już podupadającej ale adres robił wrażenie na klientach.


Ah, bym zapomniał napisać czemu kolega przestał pracować w banku Oczywiście robili przekręty. Mieli w ofercie kredyt dla wybranych grup zawodowych, np lekarze, prawnicy. Na lepszej stopie procentowej. Było parcie na sprzedaż to aby klientów zachęcić lepszymi kredytami to nagle wszyscy byli prawnikami czy lekarzami A dyplom? Gdzieś ksero zginęło No i nagle jak centrala zrobiła kontrolę to się okazało że taki przypadek że wszyscy klienci to prawnicy i lekarze a jeszcze większy przypadek że wszystkim kopie dyplomów zaginęły Posypały się głowy łącznie z menadżerem placówki. Menadżer też była niezła, takie robili obroty że zarabiała kupę kasy - więc co zrobiła? Wzięła u siebie kredyt na mieszkanie i nowy samochód. Jak sprzedaż spadła i prowizji nie było to przestała płacić raty u swojego własnego pracodawcy


No ale wracając do naszego biura. Biuro ładne, biurka też, tylko gdzie szukać kredytów? Nie było tak lekko.


Ja zająłem się kredytami na działalność, a kolega poszukiwał ludzi którzy by podsyłali chętnych na kredyty gotówkowe.


Takie wtedy w bankowości było parcie na wyniki, że potrafili obsługiwać przy podpisywaniu umowy klienta który ledwo na nogach stał taki pijany. W drzwiach się wy⁎⁎⁎⁎⁎olił, ale dalej "Szanowny Pan tu podpisze kredycik, dziękuję bardzo szanownemu panu!".


Kolega przy okazji korzystania z ksero, zapoznał się z pewnym panem z punktu ksero mieszczącego się w jednej z bardziej szemranych okolic Warszawy. Dziewczyna tego pana pracowała w DBanku i podsyłała klientów którzy u niej "nie przeszli". Było dobrze ale coś się pokłócili i współpraca się skończyła. Temat przejął pan z ksero. Ale tak jakoś coraz częściej słyszałem że nasi klienci wchodzą do banku sami, a wychodzą już w towarzystwie i w bransoletkach Łapani na gorącym uczynku po podpisaniu umowy kredytu.


I pewnego dnia przychodzę do pracy, a tam przestraszona sekretarka i pan z policji z panem ze straży miejskiej (brak ludzi to jego wzięli do pomocy). I trzepią nam dokumentację. Kazali wyłączyć telefon, typowy kocioł, co wpadnie to już nie wyjdzie. Na szczęście mieliśmy osobne działalności z kolegą, więc mnie to nie dotyczyło.


W biurze mieliśmy taki mały kantorek dla szefów, pytam czy mogę pracować na komputerze. Oni że tak, ale zakaz korzystania z internetu. To sobie poszedłem do siebie, biurko kolegi naprzeciwko, patrzę a tam leży jego przenośny dysk twardy. Co on tam może mieć? To debil większy ode mnie, to może lepiej coś z tym zrobię. Panowie nie patrzyli to ja hyc! dysk sformatowałem.


Jak skończyli trzepanie w sali obsługi to przyszli do mnie. Pokazałem im co jest kolegi a co moje i mowie "a tu dysk kolegi ale pusty niech pan spojrzy". "A faktycznie, to nie bierzemy". No to ja dumny z siebie, mistrz szpiegostwa i intrygi.


Kolega nie przyszedł do pracy. O tym co działo się u niego to dowiedziałem się później jak pogadałem z jego dziewczyną, która też u nas pracowała.


Otóż o godzinie 6 rano kolega miał wjazd na chatę. Łącznie z psem rasy beagle o imieniu Krakers (dopiero później się zorientowaliśmy z tego żartu) który jak strzała poleciał w kącik gdzie kolega trzymał dragi. Wylądował w areszcie (kolega, nie Krakers. Krakers był good bojem).


Śmieszna akcja była bo ta jego dziewczyna przychodzi potem do mnie i pyta się "Natenczas, czemu jak policja weszła, to powiedzieli 'Dzien dobry panie Krzysztofie, a może panie Marku?". Ja poker face, bo wiedziałem że jak d⁎⁎y na lewo bajerował to mówił że nazywa się Marek Miał telefon na podsłuchu, stąd też wiedzieli od razu żeby Krakersa wziąć bo umawiał się na kupno przez telefon.


A skąd w ogóle cała sprawa? Okazało się że pan z ksero miał dużo klientów i to takich których banki lubiły: rencistów i emerytów. Tylko że decyzje o przyznaniu renty czy emerytury to ten pan im wystawiał a nie ZUS No i zrobiła się gruba sprawa.


Kolega w areszcie, mnie przesłuchali, zgodnie z prawdą nic nie wiedziałem. Ale po tygodniu dzwonią do mnie i mówią "Panie Wojski, niech pan przyjedzie, mamy list od kolegi z aresztu". Oooo pierwszy kontakt z kolegą, ciekawe co tam pisze.


Przyjechałem, dali list, poznałem charakter pisma, śladów łez nie było, czytam "Natenczas, dogadałem się z policją, będę zeznawał, daj im dysk twardy z mojego biurka, tam są moje zapiski o klientach." Przeczytałem, oni treść listu znali, spojrzałem w górę, zrobiłem się czerwony i dukam "No wiem pani ale ten dysk no to on tak że tak powiem uległ przypadkowemu sformatowaniu..."


Pani uśmiechnęła się pod nosem i mówi "Nie będzie dysku, kolega nie wyjdzie z aresztu".


To ja geniusz informatyki zaproponowałem, że obok naszego biura jest punkt z komputerami, na pewno dane odzyskają. Pojechali ze mną, jeden moim samochodem ze mną, babka drugim. Dojechaliśmy do biura, dysk znalazłem, w punkcie powiedzieli że jak kupie pendrive i zapłacę 300 zł to mi zrzucą to z dysku.


OK, siedzimy, czekamy, a koleś z obsługi tak się patrzy i patrzy na tą babkę z policji gospodarczej. patrzy i mówi "Ja panią skadś znam!". My z gliniarzem po sobie (byli po cywilu) to będzie dobre.


On jeszcze chwilę myśli i mówi "Już wiem! Pani mnie w banku aresztowała, jechaliśmy do mnie do domu na rewizję!"


W trakcie mojego przesłuchania babka się mnie pyta o tego kolesia od ksero, czy go znałem. Mówię że raz go widziałem jak kserowaliśmy, że wiem że kolega z nim coś tam działa, że ma na imię Zdzisio itp.


A czy wiem jak Zdzisio ma na nazwisko?


Nie wiem.


Otóż on się nazywa .......... (jakieś nazwisko) - i patrzy na mnie z wyczekiwaniem, jakby miało to na mnie zrobić wrażenie.


No i? Nie kumam o co chodzi.


To rodzina tego ........... (ksywka) znanego gangstera.


Aaaaaa. No wie pani ja w branży nie jestem to celebrytów po nazwiskach nie znam


Ale to stąd był podsłuch i cała gruba sprawa, zrobili z tego zorganizowaną grupę przestępczą, już nie pamiętam ale chyba u kogoś klamkę znaleźli to wyszła uzbrojona grupa przestępcza


Kolega wyszedł z aresztu, było to prawie 15 lat temu. Do tej pory nie zapadł wyrok w sprawie pierwszej instancji Wolne sądy


A potem przyszedł rok 2008, wielki kryzys, banki na krawędzi upadku, skończyło się rozdawanie kredytów jak i nasz biznes. Zainwestowaliśmy więc w komis samochodowy, ale to już inna historia

NatenczasWojski

@sebie_juki dzięki za szczegóły

Man_of_Gx

@sebie_juki Teraz wystarczy sobie obejrzeć taki sklep, przeliczyć to i owo żeby zrozumieć skalę kosztów i dlaczego za całkiem spore pieniądze nie kupimy tam wcale wysokiej jakości.


Gx

onlystat

@NatenczasWojski 2 tygodnie mina zaraz... mozna cos naskrobac o tym komisie

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować