#bookmeter

121
1284
408 + 1 = 409

Tytuł: Ja, Olga Hepnarová
Autor: Roman Cílek
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Afera
ISBN: 9788394169503
Liczba stron: 280
Ocena: 7/10

10 lipca 1973 roku 22-letnia Olga Hepnarová wjechała ciężarówką w grupę osób stojących na przystanku tramwajowym Plac Strossmayera w Pradze, w wyniku czego śmierć poniosło 8 osób, a 12 zostało rannych. Dość szybko okazało się, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, jak się na początku wydawało, a zaplanowane z premedytacją masowe morderstwo, które miało być zemstą Olgi za wcześniejsze krzywdy doznane ze strony społeczeństwa. Hepnarová trafiła do więzienia i po szybkim procesie została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 12 marca 1975 roku. Olga Hepnarová była ostatnią kobietą skazaną w Czechosłowacji na karę śmierci.

Przedstawienie losów Hepnarovej od czasów dzieciństwa do dnia egzekucji. Większość reportażu stanowią materiały użyte podczas śledztwa i procesu sądowego przeciwko Oldze – zeznania świadków i samej oskarżonej, sporządzone przez nią listy i notatki, opinie biegłych zaangażowanych przez sąd, świadectwa z miejsc pracy itd., jak również nieopublikowane wcześniej listy, jakie Hepnarová wymieniała z chłopakiem gdy przebywała w areszcie. Przy ich pomocy, Cílek kreśli wnikliwy portret osoby przede wszystkim głęboko zaburzonej, u której wychowanie w dysfunkcyjnym środowisku i brak w odpowiednim momencie należytej pomocy psychologicznej zaowocowały silnymi cechami psychopatycznymi i paranoidalnymi oraz głęboką nienawiścią do społeczeństwa, jak również tendencjami samobójczymi i nieumiejętnością nawiązywania poprawnych relacji z innymi. Dzięki temu, że poznajemy wersje obu stron, autorowi udało się zachować rzetelność i względny obiektywizm, co z kolei pozwala czytelnikowi samemu określić, na ile uważa Hepnarovą za ofiarę systemu, której należała się pilna pomoc psychiatryczna, na ile zaś za zbrodniarkę, którą spotkał zasłużony koniec.

W ramach ciekawostki dodam na koniec, że w 2016 roku reportaż doczekał się ekranizacji, w której główną rolę zagrała córka Olszańskiego.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
3f25594c-057e-4279-8156-18d558dbc055
407 + 1 = 408

Tytuł: O północy w Czarnobylu
Autor: Adam Higginbotham
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: SQN
ISBN: 9788381296984
Liczba stron: 536
Ocena: 8/10
Lektor: Roch Siemianowski
Ocena lektora: 9/10

Kompletne kompendium wiedzy na temat katastrofy czarnobylskiej. Poczynając od teorii rozpadu, budowy reaktorów RBMK, przez założenia i przebieg testu, po opis akcji gaśniczej, likwidacyjnej i wieloletnich konsekwencji na podstawie m.in. wywiadów z głównymi bohaterami afery. Dużo ciekawych zakulisowych smaczków. Nie da się interesować katastrofą i nie przeczytać tej książki.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Zielczan userbar
00454cc2-56c2-4a48-a574-295e2ac8a723
Endrevoir

Kilka lat temu pochłonąłem ta książkę w formie audiobooka. Rewelacyjna książka, każdemu polecam.

Hejto_nie_dziala

@Zielczan nie cierpię tego lektora przy SF, może lepiej sobie radzi w reportażu? Dam szansę

Zielczan

@Hejto_nie_dziala bardzo mi pasował do tej książki

Pan_Buk

@Zielczan W tym temacie polecam też "Czarnobylska modlitwa" Swietłany Aleksiejewicz

Zaloguj się aby komentować

406 + 1 = 407

Tytuł: Hanka. Opowieść o awansie
Autor: Maciej Jakubowiak
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10

#bookmeter

Długo myślałem, że nie mam nic do opowiedzenia. Ani moje dzieciństwo na osiedlu z bloków z wielkiej płyty, ani sportowa nostalgia Hanki, ani wojenne historie Albiny nie pasowały mi do tego, co znałem ze szkoły i z książek.

[…] tymczasem okazało się, że najciekawsza historia, jaką mam do opowiedzenia, to ta o Hance i Albinie. I kto tu jest nikim?

Te dwa cytaty, pierwszy z końcówki, a drugi z początku książki, mówią o niej wiele. Bo autor, pan Jakubowiak, zdecydował się opowiedzieć czytelnikowi o swojej matce. Problem w tym, co sam przyznaje w pierwszym rozdziale, że jego matka była nikim. To taka pani, którą widuje się w sklepie, mówi się jej „dzień dobry”, zna się ją z widzenia, ale w zasadzie nic nie da się o niej powiedzieć. W zasadzie, jeśli ktoś mieszkał na Górnym Śląsku, to mógł nawet dokładnie tę kobietę spotkać kiedyś w przychodni, usiąść obok niej w autobusie albo minąć na chodniku. Takich „spotkań” funkcjonująca w jakiś sposób w społeczeństwie osoba co dzień przeżywa setki, jeśli nie tysiące i w zasadzie żadnego z nich nie pamięta. A może właśnie obok Ciebie siedziała przed chwilą bohaterka książki?

Jednym z tych wielkich, którzy zauważyli, że najtrudniej jest pisać o zwykłym życiu, o szarej codzienności (a przy tym i o zwykłych, szarych ludziach) był pan Umberto Eco. Bo rzeczywiście, jeśli autor nie za bardzo ma co przedstawić – kogo interesuje czytanie o normalności, kiedy dwa regały dalej jest świat do uratowania? – to albo musi nadrabiać umiejętnościami narracyjnymi, albo te szczątki historii, te anegdoty wręcz, bo Hanka to nie jest spójna fabuła, musi rozgrzebać do granic możliwości, spojrzeć na nie pod różnymi kątami, a i jeszcze jakoś jedne z drugimi powiązać. Panu Jakubiakowi obie te rzeczy udały się świetnie. Pewnie ze względu na materiał, jakim dysponował wybrał formę esejów (lubię), językiem, jako człowiek profesjonalnie zajmujący się literaturą i językiem, operował świetnie (lubię jeszcze bardziej), a na dodatek tę Hankę, swoją matkę, nikogo w sumie potrafił przedstawić w niezwykle barwny i interesujący sposób. Głównie przez to, że to był świetny portret żywego człowieka – a to to już uwielbiam.

Książka opowiada w zasadzie nie tylko o tej tytułowej Hance, matce autora, ale też o Albinie, jego babci, a przede wszystkim o nim samym. Tak ją właśnie odebrałem – trochę jako próbę zrozumienia (albo poszukania) siebie spoglądając przez pryzmat swoich przodków. I niby autor kilka razy w treści książki wspomina o rosnącym w siłę nurcie we współczesnej polskiej literaturze „historii ludowej”, o tych wszystkich Chłopkach pani Kuciel-Frydryszak (nie czytałem), Służących tej samej autorki (też nie czytałem) czy (tego akurat nie wspomina, ale czytałem i zaliczyłbym chyba do tego nurtu) Nic się nie działo pana Markiewy, to mnie przede wszystkim Hanka przypominała trzy inne książki, które zaliczyłbym do dwóch różnych kategorii. Po pierwsze przypominała mi Pokolenie '89. Młodzi o polskiej transformacji pana Jakuba Sawulskiego, bo liczba tekstów źródłowych, odwoływanie się do badań i aktów prawnych, którymi autor budował tło pozwala uzyskać jakiś obraz transformacji ustrojowej w Polsce. Dla mnie ten obraz jest o tyle bliższy niż ten przedstawiony przez pana Sawulskiego, że jest dużo bardziej plastyczny. Opowiedziany za pomocą bohaterów, a nie faktów. Może mniej przekrojowo, może mniej kompleksowo, może anegdotycznie i z pewnym nawet zafałszowaniem obrazu, ale ja tak wolę. Kolejnymi dwoma tytułami, z zupełnie innej kategorii są książki Rzeczy, których nie wyrzuciłem pana Marcina Wichy i Bezmatek pani Miry Marcinów. Czyli po prostu opowieści o matce.

Co mnie w tej książce uderzyło i co z niej zapamiętam? Po pierwsze to, czym dla Hani była praca, czym w ogóle praca jest dla ludzi w jej pokoleniu. A może nie tylko jej pokoleniu? To temat, który mam w głowie gdzieś od dłuższego czasu, pamiętam, ze w którymś z esejów zebranych w tomie Po piśmie pisał też o tym pan Jacek Dukaj. Chodzi o to, że na pytanie „kim jesteś?” często automatycznie odpowiadamy podając swój zawód: „jestem inżynierem”, „jestem piekarzem”. Tak samo było ze sportretowaną w książce Hanką. Tak jakby praca nadawała jej życiu jakiś rytm (albo może nawet sens?), a kiedy przeszła na emeryturę, kiedy praca się skończyła, to skończyła się również Hanka (nie dam głowy, czy autor nie ujął tego w taki właśnie sposób, ale tak mi się wydaje). Zwróciło to moją uwagę, bo sam potrafiłbym kilka takich przykładów podać, niekoniecznie literackich.

Drugą natomiast rzeczą, którą zapamiętam, jest to, jak wiele autor przypuszczał, zakładał czy odtwarzał. Nie jest to zarzut dotyczący konfabulacji, bo w wielu miejscach zaznacza, że są to jego domysły. Bardziej zmroził mnie wniosek dotyczący tego, jak daleko od siebie żyjemy, jak mało o sobie wiemy i jak mało ze sobą rozmawiamy. Bo jeśli tak trudno jest odtworzyć historię własnej matki, przynajmniej tę sprzed własnego nawet nie narodzenia, ale pojawienia się trwałej pamięci, to albo ona o tym nie za bardzo opowiadała (dlaczego?), albo nie za bardzo się ją o to pytało (dlaczego?).

***

Pisałem gdzieś tam wyżej, że autor świetnie operuje językiem. Doskonałym na to przykładem może być monolog Albiny z Rozdziału trzeciego, w którym uprawia się sporty (w ogóle samo tytułowanie rozdziałów jest w tej książce świetne) składający się na w zasadzie cały podrozdział Przeprowadzka. To jedno długie, ciągnące się przez kilka stron zdanie, tak wspaniale pozwala wczuć się cały wachlarz emocji i racji Albiny, które być może przeżywała i rozważała podejmując taką a nie inną decyzję, to zdanie jest po prostu wspaniałe.

Z oczywistych względów nie będę opisanego wyżej monologu cytował, na koniec zostawię jeszcze dwa cytaty, które szczególnie mi się podobały, bo i porównaniami pan Jakubowiak potrafi operować świetnie, a ja cytaty ogromnie lubię:

Na dwunastogodzinnych zmianach nudziliśmy się w sposób, jakiego nie przewidział nawet Samuel Beckett [...]

Bo i on był mężczyzną z Sèvres […]

EDIT: No i zapomniałem się odnieść do tego "awansu" z podtytułu. Ech...

EDIT 2: A i społeczność nie ta. No cóż, od jutra będę bardziej zorganizowany. Codziennie to sobie powtarzam!
e4b27b9f-fe7f-473e-8b48-e58651d47be8
serotonin_enjoyer

@George_Stark Fajna recenzja, zachęca mnie do sięgnięcia po tą książkę

George_Stark

@serotonin_enjoyer 


Dziękuję. Jeśli lubisz książki o niczym i nikim, to tak, polecam. A jeśli dodatkowo lubisz ładny, gawędziarski język i literaturę, to polecam tym bardziej. Bo trochę odniesień do literatury jest, choć to raczej smaczki, niż jakieś intelektualne szpanerstwo. Jak u mnie.

serotonin_enjoyer

@George_Stark Oj lubie, z wiekiem doceniam coraz bardziej.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
405 + 1 = 406

Tytuł: Natura Śródziemia
Autor: Carl F. Hostetter, J.R.R. Tolkien
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Liczba stron: 562
Ocena: 3/10

Oto przyszedł taki czas w którym hejtuję książkę Tolkiena...

Uwaga, będzie długo!!

Jeszcze niegdy nie skończyłem czytać książki którą czytało mi się tak źle. Gdy by nie to że to Tolkien to rzuciłbym ją pewnie gdzieś koło 50 strony. O czym jest ta książka? Jest to zbiór tekstów Tolkiena które ten pisał w ciągu swojego życia na różnych skrawkach papieru, a które to zostały zebrane i zredagowane ( xD ) przez drugiego autora tej książki. Dużo jest również o nazewnictwie świata przedstawionego. Nazwa podpowiada że jest to książka o naturze wspaniałego świata który stworzył Tolkien. Nie jest to dokładnie prawda, bo mnóstwo jest tu o elfach, początku ich historii, ich połączeniu ze światem. Jest trochę o samym świecie, jego naturze ale nie tak wiele. A teraz przechodząc do mojej opini. Tak książka ma wiele problemów, ale uporządkujmy to sobie na 2 kategorie:

1. Problem z tekstem. 1 część książki jest TAK CHOLERNIE NUDNA że szkoda gadać. Po raz pierwszy zderzyłem się z Tolkienowskim uwielbieniem do szczegółów, szczególików. Ok. 100 stron książki(nie chce mi się sprawdzać, po skończeniu ta książka będzie na wieki wieków na mojej półce) zajmuje liczenie ile osób miały pierwsze pokolenia elfów. Ciągnące się CAŁYMI STRONAMI tabele które pokolenie miało ile dzieci, w jakim wieku były one PŁODZONE(nie bez powodu to słowo podkreślam bo mogę się założyć że jest to najczęściej powtarzające się słowo w książce).Wymęczyło mnie to strasznie. Ale niestety to nie koniec, bo w następnych częściach książki Tolkien rozpisuje się nad etymologią słów, imion, znaczeń. Być może jakiegoś językoznawcę by ten temat zachwycił ale ja się wynudziłem okropnie. 
2. Problemy z redakcją, jeżeli tu w ogóle jakaś była. Sam nie wiem kto zawalił sprawę, redaktor tekstu czy polskie wydawnictwo? Ta książka to jeden wielki bałagan. Zacznijmy od tego że w wielu tekstach Tolkien sobie przeczy, po prostu jego wizja świata przedstawionego się zmieniała w czasie. Samych tabel z PŁODZENIA jest kilka. Są również przedstawione inne dzieje różnych ważnych postaci, np. Galadriela ma co najmniej 3 historie życia które się różnią, mniej albo więcej ale różnią. W książce jest 0(słownie ziobro) jakiegokolwiek komentarza na ten temat. Wersje się różnią i tyle. Pana redaktora Hostettera bardziej interesuje to na jakim papierze te teksty zostały napisane, czy długopisem, czy może piórkiem i kolorowym atramentem. Musicie bowiem wiedzieć że na początku każdego tekstu jako pierwsze jest napisane jakim kolorem tekst został napisany!!! Komedia.
Ale to nie koniec, bo pan redaktor ma na swoim sumieniu jeszcze kilka grzeszków. Ułożenie rozdziałów czasami woła o pomstę do nieba, ponieważ jest tak kurewsko nielogiczne że głowa mnie bolała jak to czytałem. Dla przykładu, pomiędzy rozdziałem o faunie i florze Numenoru a zagładą Numenoru jest… rozdział o jedzeniu grzybów przez Druedainów XDDD Ja serio nie żartuję i to nie jest jedyny taki wybryk. Kolejną humoreską jest system przypisów. Bywają rozdziały gdzie przypisy na końcu zajmują więcej miejsca niż sam rozdział xD A najbardziej mnie denerwował jeden rodzaj przypisów. W tekście jest wprost wskazane w nawiasie że coś się odnosi do np WPIII str 234 i jednocześnie jest odnośnik do przypisu na końcu strony który mówi…. tak jak w WPIII str 234! Po co taki przypis? Żebym przestał zwracać uwagę na przypisy? To się udało!

Ta książka jest proszę państwa niepotrzebna. W gruncie rzeczy dowiedziałem się że ok 75% tekstów w takim czy innym formacie pojawiła się w Niedokończonych Opowieściach albo którejś z dwunastu części HoME. Jeżeli ktoś ma ochotę sobie kupić tą książkę, to naprawdę nie warto. Dałbym 1, ale po pierwsze to Tolkien więc to nie jest gównopisarstwo, po drugie wydanie jak zwykle jest przepiękne, a po trzecie to jednak kilka rzeczy się dowiedziałem. Dosłownie kilka. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #lotr
f4471162-936f-40c4-a170-889cf545f38b
dahomej

" 100 stron książki... zajmuje liczenie ile osób miały pierwsze pokolenia elfów"


Bardzo podobnie skończyła się u mnie kiedyś dawno temu próba przeczytania biblii, gdzie w księdze rodzaju na całe strony były spisy który był kurwa synem kogo i który żył 200 a który 500 lat. Wtedy odpadłem.

Może to celowe biblia reference u Tolkiena?

Endrevoir

@dahomej Wątpię, ta książka nie powstała pierwotnie jako całość, tylko jako zbiór osobnych pism które Tolkien napisał na przestrzeni wielu lat.

l__p

@Endrevoir czyli podobnie jak biblia 🤣

Vargtimmen

@Endrevoir Tolkiena uwielbiam, ale moja przygoda z jego twórczością ogranicza się do Hobbita, Trylogii i Silmarilliona. Jest jakikolwiek sens czytania Dzieci Hurina i Niedokończonych Opowieści? Nie są to popłuczyny po Silmarillionie i rozwinięcie kilku tamtejszych wątków? Historię Turina uwielbiam, ale wszystko, co wyszło po śmierci Mistrza, widzę tylko jako skok na kasę syna Christophera. Obawiam się spotkania z tym, co Ty spotkałeś w swojej zrecenzowanej "książce".

Endrevoir

@Vargtimmen Dzieci Hurina osobiście nie czytałem, ale NO tak i powiem tak. To rozwinięcie kilku opowieści z Silmarillionu, w tym również Turina Turambara. Dodatkowo jest tam sporo o Numenorze, co dla mnie jest bardzo dużym plusem bo bardzo lubię czytać o drugiej erze. To w dużo mniejszym stopniu jest książka naukowa niż w powyższym przypadku. Jeżeli jesteś ciekawy jak to wygląda to odezwij się na pw to mogę wysłać kilka zdjęć.

TomAsh

@Vargtimmen Za gimbusa, przy okazji jak filmy wchodzily do kin, mialem jobca na punkcie Tolkiena. Kupowalem i czytalem wszystko co sie dalo (wiadomo, nie bylo tego tyle co teraz). Trylogia, Hobbit i Silmarillion. Wszystko poza tym czyta sie jak suche i nudne encyklopedie.

Cerber108

Oho, nie mogę się doczekać.

Zaloguj się aby komentować

404 + 1 = 405

Tytuł: Projekt Hail Mary
Autor: Andy Weir
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 9788328716803
Liczba stron: 509
Ocena: 8/10

Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale książka przewinęła się u kilku influencerów ze świata IT i wypowiadali się o niej pozytywnie, więc postanowiłem spróbować. Wciągnęła mnie od samego początku i dosyć sprawnie przeczytałem większą część. Później przez natłok obowiązków przeleżała odłożona na półce, ale po powrocie pochłonąłem resztę praktycznie na jeden raz. Według mnie niesamowicie wciągająca i pobudzająca wyobraźnie. Dużo w niej naukowych pojęć, ale nie stanowiło to dla mnie większego problemu, ostatecznie wszystko i tak jest w miarę prosto wytłumaczone. Polecam w sumie każdemu, kto jest odrobinę ciekawy świata i kosmosu.

#bookmeter
smierdakow

Już ja słabo pamiętam, ale według mnie to bardzo słaba książka, która powinna być kierowana co najwyżej do młodzieży, która przez płaszczyk naukowy udaje coś poważnego, tylko Marsjanin się temu autorowi udał

the_good_the_bad_the_ugly

@smierdakow pełna zgoda. Czytało się nieźle, ale bez szału. Marsjanin był super.

renkeri

@smierdakow Dla mnie to była dobra książka do przewietrzenia głowy, ale fakt - nic ambitnego. Sprawdzę też Marsjanina.

Zaloguj się aby komentować

403 + 1 = 404

Tytuł: Pieśń miecza
Autor: Bernard Cornwell
Kategoria: powieść historyczna
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375155303
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10

Ta część cyklu nie odbiega jakościowo od pozostałych. Cały czas trzyma wysoki poziom. Tym razem na Uhtreda czyha propozycja, poparta przepowiednią, zostania królem Mercji. Jakkolwiek propozycja z początku kusi Uhtreda to przeznaczenie prowadzi go i tak swoim torem. Śluby posłuszeństwa które złożył królowi Alfredowi zostają podtrzymane i earl Uhtred podejmuje się zadania odbicia Londynu z rąk Wikingów. 
W tym tomie też zaczyna odgrywać rolę nowa bohaterka Ethelfleda - córka Alfreda, wydana za mąż za kuzyna Uhtreda, który nie traktuje jej dobrze.
Po skończeniu tego tomu podtrzymuje zdanie że to cykl warty przeczytania.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literatura #ksiazki #hejtoczyta #czytajzhejto
77edb7ba-c75b-4f21-a59c-8a1653809fc1
ipoqi

Zatrzymałem się na piątym lub szóstym tomie i od dawna nie mogę pchnąć dalej. Trzeba będzie wrócić.

Kaligula_Minus

@ipoqi ja na 9 i też nie mogę ruszyć. Raz zrobiłam przerwę i teraz ciężko wrócić

serotonin_enjoyer

@ipoqi @Kaligula_Minus wiecie co, ja mam tak samo, każdego tomu słucham z dużym zainteresowaniem i po każdym tomie trudno mi się zabrać za następny Tym razem wzięłam byka za rogi i od razu następnego zaczęła słuchać

Zaloguj się aby komentować

402 + 1 = 403

Tytuł: Letnia noc
Autor: Dan Simmons
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Zyski i s-ka
ISBN: 9788381164986
Liczba stron: 727
Ocena: 7/10

Skończyłam czytać "Zimowe nawiedzenie" i pomyślałam: "czemu by nie sięgnąć po jeszcze jedną książkę Simmonsa, którego wszak lubię" i padło na "Letnią noc" Trochę się zdziwiłam jak się dowiedziałam, że właśnie skończona przeze mnie lektura to w pewnym sensie kontynuacja "Letniej nocy"
Zaczynają się wakacje 1960 roku, ostatni dzień w starej szkole. Old Central School to ogromne stare gmaszysko, które ma być zamknięte bo powstała nowoczesna szkoła do której po wakacjach wrócą dzieci. Jednakże tego ostatniego dnia szkoły jedno z dzieci nigdy jej nie opuszcza. Jednak nikogo to nie obchodzi bo to dzieciak z biednej patologicznej rodziny, żyjącej w osiedlu przyczep. Pomimo że matka żąda poszukiwań a starsza siostra twierdzi stanowczo że jej brat szkoły tego dnia nie opuścił policja zakłada że to typowa ucieczka z domu. Grupa chłopców postanawia prowadzić w tej sprawie "śledztwo" chociaż ma to być raczej zabawa na wakacyjne miesiące i chłopcy spodziewają się raczej przygody a nie realnego niebezpieczeństwa. Niestety niedługo zaczną doświadczać dziwnych zjawisk i zrozumieją że grozi im i ich bliskim realna groźba. Wkrótce jeden z nich straci życie ale przyjaciele nie będą mieli innego wyjścia jak stawić czoło złu bo z tego typu problemem nie mogą się zwrócić do dorosłych. 
Powieść jest taka w klimacie książek Kinga, serialu Stranger Things. Pomimo dziejącego się horroru to wciąż jest przygoda, mroczna przygoda, która wyciąga z bohaterów najlepsze cechy, w której bohaterowie mogą liczyć na swoich przyjaciół i z której wyjdą dojrzalsi i mądrzejsi. W przeciwieństwie do tego "Zimowe nawiedzenie" czyli kontunuacja losów Dale'a nie ma tego klimatu. Tam bohater nie może już na nikogo liczyć, jest ze swoimi problemami sam (?) i nikt nie obiecuje że to doświadczenie go wzbogaci. No chyba że o poznanie prawdy o sobie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literatura #ksiazki #hejtoczyta #czytajzhejto
38f34d4e-3358-41be-b68c-fa90f13ad8ef

Zaloguj się aby komentować

401 + 1 = 402

Tytuł: Zimowe nawiedzenie
Autor: Dan Simmons
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
ISBN: 9788381167161
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

Czytając tą książkę nie wiedziałam że to kontynuacja "Letniej nocy", której zresztą też wcześniej nie czytałam więc nie miałam pokusy żeby je porównywać. 
Bohater powieści, Dale Stewart - powieściopisarz i wykładowca po rozpadzie małżeństwa, nagłym zakończeniu romansu i nieudanej próbie samobójczej przyjeżdzą do Elm Haven, miasta w którym spędził dzieciństwo. Chce tu w oderwaniu od świata napisać książkę o lecie 1960 roku, kiedy to razem z przyjaciółmi byli uczestnikami wydarzeń, które doprowadziły do śmierci jednego z nich. Duane, który stracił wtedy życie w sposób bardzo krwawy był bliskim przyjacielem Dale'a, był też młodym geniuszem, dojrzalszym i inteligentniejszym od swoich rówieśników. Dale zatrzymuje się w opuszczonym domu, w którym niegdyś mieszkał Duane z ojcem. Sceneria jest mroczna i ponura i dodatkowo w pobliżu Dale'a zaczynają się dziać dziwne wydarzenia, pojawiają się postacie z jego przeszłości, Dale coraz częściej widuje też czarne psy. Dodatkowo wchodzi w konflikt z miejscowym gangiem neonazistów. Klimat jest ciężki i mroczny a bohater samotnie zmaga się z przeszłościa, teraźniejszością i własną psychiką. Wszystko to prowadzi do dosyć zaskakującego finału. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literatura #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta
00f97ced-0d81-4a45-817f-5977652da0eb

Zaloguj się aby komentować

400 + 1 = 401

Tytuł: Będzie bolało
Autor: Adam Kay
Kategoria: autobiografia
Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 9788367323031
Liczba stron: 326
Ocena: 7/10

Sięgając po tą książkę nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Mam trochę pozycji na czytniku, nie zawsze pamiętam co, i sięgam po nie trochę na chybił trafił. Tym razem spodziewałam się jakiejś pozycji o ciekawych bądź trudnych przypadkach medycznych a dostałam rewelacyjną, prześmieszną lekturę na temat bolączek państwowej służby zdrowia. Autor książki - obecnie komik, scenarzysta a niegdyś lekarz opisuje w zabawny sposób horror pracy w brytyjskiej służbie zdrowia. Książka ma formę pamiętnika z krótkimi rozdziałami, każdy z nich to anegdota, przeważnie śmieszna ale czasami dotycząca też przykrych tematów. 
Wydaje nam się zawsze że to nasza służba zdrowia jest chora i absurdalna ale wystarczy przeczytać tą książkę żeby zobaczyć że może być gorzej. Autor książki nie dał rady się z tym dłużej mierzyć i porzucił zawód lekarza. Sama książka pomimo trudnego tematu jest bardzo zabawna i po prostu sama się czyta. Autor ma talent komediowy. Na pewno sięgnę po jego inne książki.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literatura #ksiazki #hejtoczyta #czytajzhejto
2aa1d8db-87ad-4832-8262-335b6a5359eb
Mr.Mars

Bardzo ciekawa książka. Niestety tak wyglada medycyna. Autor ma polskie korzenie.

Zaloguj się aby komentować

399 + 1 = 400

Tytuł: Sydonia. Słowo się rzekło
Autor: Elżbieta Cherezińska
Kategoria: powieść historyczna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788382027594
Liczba stron: 584
Ocena: 7/10

Żyjąca w XVI wieku w Księstwie Pomorskim Sydonia von Bork jako młoda panienka służyła na dworze księżnej Marii Saskiej. Wtedy też wpadła w oko jednemu z synów księżnej, Ernestowi Ludwikowi. Młodzi byli nawet zaręczeni. Ponieważ jednak Sydonia była tylko szlachcianką z podupadłego rodu, a Ernest Ludwik jednym z dziedziców dynastii, rodzina księcia zadziałała i do ślubu nigdy nie doszło.
Kiedy w ciągu najbliższych dekad spadkobiercy licznego wcześniej rodu panującego zaczęli umierać bezpotomnie, przypomniano sobie o odrzuconej niegdyś narzeczonej. Tak po wielu latach, już jako staruszka, Sydonia stanęła przed sądem jako czarownica, oskarżona między innymi o spowodowanie śmierci jednego z książąt. W tamtych czasach, w podobnym procesie mógł zapaść tylko jeden wyrok. Jednak śmierć wiedźmy wcale nie odwróciła niepomyślnego dla panującej dynastii biegu wydarzeń…

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Cherezińskiej i na pewno nie ostatnie, bardzo dobra powieść historyczna. Autorka dość wiernie przedstawiła życie Sydonii, które więcej miało wspólnego ze Sprawą dla reportera, niż rozpowszechnioną przez XIX-wiecznych dramaturgów i Prerafaelitów romantyczną legendą o wywierającej zemstę femme fatale. Od razu też nadmienię, że autorka nie popada w drugą skrajność i nie interpretuje postaci i losów Sydonii według współczesnych standardów, robiąc z niej wojującą feministkę.

Wiernie wypada również obraz Księstwa Pomorskiego, miejsca unikatowego, gdzie niemiecka kultura i zreformowana wiara nie zdołały całkiem wymazać odległej, słowiańskiej przeszłości regionu i pamięci o słowiańskich bóstwach i upiorach. Jednak już za życia Sydonii coraz mocniej dało się odczuć wiatr dziejowych zmian, które niedługo po jej spaleniu zmiotły Księstwo z map Rzeszy.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
f41da2bd-0b5b-45c2-9fd3-7d0bf9ec349e
trixx.420

Gratuluje 400 wpisu na tagu :)

Zaloguj się aby komentować

398 + 1 = 399

Tytuł: Histeria sztuki
Autor: Sonia Kisza
Kategoria: sztuka
Liczba stron: 256
Ocena: 3/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5094343/histeria-sztuki

Niektóre książki powstają chyba tylko po to, żeby docenić to, co czytało się przed nimi. Ojej, Kroniki Diuny to przy tym relaksująca lektura.

Ale zacznijmy od początku, może od powierzchowności książki. Dostajemy do rąk spory format, z grubą, twardą okładką, dość tłusty. A tu pierwsza zaskoczka: pomijając bibliografię i źródła, książki zostaje 230 stron. Co więcej, mamy w treści trochę obrazów, ale przede wszystkim ogromne plansze z wycinkami z tekstu (wiecie, takie zapychacze), a marginesy bywają na pół szerokości strony. Tak między bogiem a prawdą, tekst nadawałby się na 9 nieco dłuższych artykułów z "Wysokich Obcasów".

Sięgnęłam po tę książkę trochę bezwiednie, jako że lubię współczesne opracowania dotyczące sztuki. Spodziewałam się względnie obiektywnego omówienia sztuki kobiet na przestrzeni lat, dodatkowo z nieco memicznym podejściem. Oj, srogo się zdziwiłam już po pierwszych kilku stronach.

Książka ta napisana jest w nurcie pop-feministycznym, i silnie pod tezę. Autorka nie próbuje zachować obiektywizmu czy spokoju w narracji. A szkoda, bo gdyby trochę skręcić głośność wspominania o patriarchacie czy kontrolowaniu seksualności kobiet, dałoby się wydobyć stąd trochę treści. Zamiast tego mamy naprawdę, ale to naprawdę wątpliwe wnioski dotyczące sztuki, zdominowane jednak przez pop-feministyczny krzyk, jacy to samcy są źli.

Piszę to z perspektywy kogoś, kto miał do czynienia z literaturą feministyczną i dyskursem feministycznym na poziomie. Niestety, ta pozycja jest szkodliwym utrwaleniem stereotypów o wojujących feministkach. Ale być może autorce o to chodziło - o napisanie książki dla odbiorcy, z którym już rezonuje w swoim podejściu do tematu.

Na plus: przyjemny papier, względnie dobra jakość druku, przybliżenie 2-3 wcześniej nieznanych mi nazwisk z dziedziny malarstwa. Ale nie, nie. To była trudna lektura do dokończenia (a, niestety, jestem z tych, którzy rozpoczęte książki kończą).

Ku pocieszeniu, wrócę sobie teraz do Diuny.

Prywatny licznik (od początku roku): 24/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
Wrzoo userbar
d4517763-269d-4e1a-86c2-fbac7f7ecd50
CzosnkowySmok

Uwielbiam czytać niepochlebne opinie.

Takie guilty pleasure

Zaloguj się aby komentować

397 + 1 = 398

Tytuł: Czterej pancerni i pies
Autor: Janusz Przymanowski
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10

#bookmeter

Nazywom się Jeleń. Gustaw Jeleń.

Ostatnio, w ramach przypominania sobie najgłupszych rzeczy które mnie bawiły (i dalej w zasadzie bawią), włączyłem sobie ten oto wspaniały klip . Siedemnaście sekund tej czołówki wystarczyło żeby moje życie odmieniło się całkowicie. W siedemnastej bowiem sekundzie na ekranie pojawił się napis, którego te dwadzieścia kilka lat temu, kiedy po raz kolejny oglądałem serial z wujkami, nie zauważyłem albo nie zwróciłem na niego uwagi. Napis ten głosił: scenariusz według powieści Janusza Przymanowskiego. W tym właśnie momencie okazało się, że wśród nieskończonej liczby możliwości jakie oferuje ten świat, takiej możliwości, żebym tej książki nie przeczytał, to akurat nie ma.

Jan Kos, Gustaw Jeleń, Grigorij Saakaszwili, pies Szarik i… No właśnie. Wasyl Semen, bo tak w powieści nazywał się dowódca czołgu o numerze taktycznym 102 wchodzącego w skład 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Z serialu pamiętam, że był to jednak Olgierd Jarosz. To taki pierwszy i chyba jedyny większy rozdźwięk pomiędzy tym, co kiedyś oglądałem (a przynajmniej tym, co z tego oglądania dziś pamiętam), a tym co właśnie skończyłem czytać. O ile nie lubię czytać książek, których ekranizacje widziałem, bo irytuje mnie to, że mam w głowie to, co wcześniej oglądałem – przecież ja umiem sobie lepiej wszystko wyobrazić od reżysera, prawda? – tak w tym przypadku było to jednak zaletą. No ale, gdyby nie serial, to pewnie po tę książkę nigdy bym nie sięgnął. Nawet, gdybym jakimś dziwnym przypadkiem na nią trafił.

Co do samej opowieści. Pan Przymanowski prowadzi czytelnika śladem 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte przez ostatnie mniej więcej półtorej roku II wojny światowej. Czytelnik poznaje drogę Janka Kosa (i jego psa, Szarika) z dalekiej Syberii, z Przymorskiego Kraju na zachód, gdzie formowana była 1 Brygada Pancerna, do której (choć z kłopotami, ale szybko rozwiązanymi) został wcielony. Razem z Jankiem poznajemy Gustawa Jelenia i Lidkę. Pierwszy z nich zostanie nie tylko członkiem tej samej załogi, ale i przyjacielem kosa, a dziewczyna w ten czy inny sposób będzie przewijać się przez całą powieść. Z całą 1 Brygadą Pancerną przemierzamy później szlak bojowy od bitwy pod Studziankami aż do Berlina, a nawet jeszcze kawałek dalej. Ten okres opowiedziany jest przez pryzmat historii załogi czołgu, której członkowie miewają lepsze i gorsze momenty. Choć, to trzeba przyznać, te gorsze przydarzają im się głównie z powodu własnych słabości (głównie kobiet), a jednak nie tylko potrafią się z opresji wykaraskać, ale i jeszcze przy okazji przyczynić się „ku chwale Ojczyzny”. Taki schemat w książce powtarza się kilkukrotnie i normalnie by mnie to drażniło, no ale to przecież Czterej pancerni…

Oprócz tego, że dowódca czołgu w powieści nazywał się inaczej niż w serialu, w czasie lektury zdziwiły mnie jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze język, jakim ta książka jest napisana. Daleko mu, w moim odczuciu, do wybitnego języka literackiego, ale jest bardzo przyjemny w odbiorze. Zważywszy na to, że jest to jednak powieść przygodowa, a i wziąwszy pod uwagę to, czego się o niej naczytałem, w tym zakresie byłem zaskoczony bardzo mocno na plus. Druga sprawa to to, jak pamiętam serial. Po tych dwudziestu kilku latach miałem w głowie obraz taki, że jest to wesoła opowieść o przygodach na wojnie. I tutaj nastąpiło kolejne zaskoczenie, bo choć są w książce momenty zabawne (ojciec Tomka Czereśniaka to fantastyczna postać, jeśli idzie o komizm postaci, a i król kazachstańskich szos, kapral Franciszek Wichura, któremu w czołgu duszno, wiele mu nie ustępuje), to ta wojna w powieść nie jest przedstawiona tak wesoło i różowo, jak zapamiętałem to z tego, czarno-białego jednak, serialu. Jasne, nie jest to też dogłębna analiza okrucieństwa, no ale to przecież powieść przygodowa, a nie manifest pacyfistyczny.

Rzecz jeszcze o tym, czego naczytałem się zanim rozpocząłem lekturę. Chodzi mianowicie o radziecką propagandę. Fakt, można jej trochę w książce znaleźć, można ją tropić i można się nawet nią denerwować. Ale nie miałem przecież zamiaru uczyć się z Czterech pancernych historii, więc biorąc się za lekturę byłem przygotowany na to czego się mogę po niej spodziewać. I, traktując tło historyczne z dystansem, w oderwaniu od kategorii prawda-kłamstwo, bawiłem się świetnie przeżywając (ponownie) przygody razem z załogą czołgu „Rudy”.

Podsumowując. Do książki zabrałem się z powodu ogromnego sentymentu, nie tyle do samego serialu, co do własnych wspomnień z młodości i, mimo świadomości, że arcydziełem to ona raczej nie jest (choć, z zastrzeżeniami poczynionymi wyżej, to nadal kawał solidnej lektury), mimo mojej niechęci jednak do powieści przygodowych, daję jej taką, a nie inną, lekko zawyżoną ocenę. No bo to przecież Czterej pancerni…

***

No i, jak to mi się zdarza, zapomniałem wspomnieć o tym, że ogromnie podoba mi się okładka wydania, które czytałem (Wydawnictwo MON, 1980), autorstwa pana Witolda Chmielewskiego. Zachwyca mnie ona swoją prostotą i estetyką.
38b9a076-2a82-4a52-af86-9bfa82606d3a
gawafe1241

@George_Stark "Czterej pancerni i pies" i "8/10" dobry żart, dobry ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Dzemik_Skrytozerca

@George_Stark 


Ale piosnka w wersji niemieckiej? Ależ wodzu co wódz...


Detoks ponizej (wersja pl)

https://youtu.be/F2lo8fsAOB4?si=18-Jwq213YYB23R2

Zaloguj się aby komentować

396 + 1 = 397

Tytuł: Heretycy Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 624
Ocena: 5/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4938078/heretycy-diuny

Wychodzi na to, że piąty tom Kronik Diuny szedł mi najwolniej. Nałożyło się na to parę zewnętrznych czynników, ale wreszcie udało mi się go skończyć. I to w sam raz na ostatni dzień majówki.

Poniżej spoilery, ale kogo ja próbuję oszukać - po prostu nie sięgniecie po tę książkę, zrezygnujecie na którymś z poprzednich tomów. Gdybym miała trochę rigczu, pewnie też bym to zrobiła. No ale, skoro już się podjęłam wyzwania przeczytania wszystkich 6 tomów napisanych ręką Franka Herberta, to przeboleję to.

Minęło około półtora tysiąca lat od śmierci gigaczłowiekorobala... to jest Leto II, który zmorfował w czerwia. Imperium przestało być imperium, władza się rozproszyła, za to Diuna (teraz zwana Rakis) znowu stała się domeną czerwi, pustynną planetą. 

W kosmosie walkę o dominację toczy teraz wiele "ugrupowań": są Tleilaxanie, którzy ze swoimi kadziami axolotlowymi posiedli możliwość tworzenia melanżu; są Ixanie, dostarczyciele technologii; są naturalnie Bene Gesserit, które wciąż realizują swój plan eugeniczny; są Rozproszeni, czyli potomkowie Tleilaxan, którzy powracają z wygania... a wraz z nimi Dostojne Matrony, będące mało uduchowioną, a bardzo rozseksualizowaną konkurencją dla Bene Gesserit.

Wieść niesie, że na Rakis żyje dziewczynka, która potrafi rozkazywać czerwiom - i siły walczące o władzę są nią żywo zainteresowane. Jest jeszcze do tego kolejny ghola Duncana Idaho (który wydaje się być leitmotifem całej sagi, i zastanawiam się, czy Herbert w końcu da mu spokojnie umrzeć), tym razem dość młody, ale ewidentnie coś jest z nim nie halo.

No i walki-walki, podróże-podróże, filozofia-filozofia. A, i jeden rozdział rodem z "50 twarzy Grey'a". Aj, Franku, Ty stary zwyrolu, nie wytrzymałeś.

5/10 to z mojej strony dość hojna ocena, z uwagi na ciekawe zaskoczki i wyjawienie w końcu tajemnic kadzi aksolotlowych. 
...Jak ja się cieszę, że został mi już tylko jeden tom.

Prywatny licznik (od początku roku): 23/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #diuna #czytajzhejto #ksiazki
Wrzoo userbar
520e2e5e-34bb-4641-b8f0-328cacbf0391
LondoMollari

...Jak ja się cieszę, że został mi już tylko jeden tom.


@Wrzoo Najlepsze przed Tobą. 5/10 to słaba ocena, z którą się nie do końca bym zgodził, ale rozumiem czemu. Domyślam się, że Chapterhouse Dune nie dostanie od Ciebie dużo wyższej noty.


P.S. Polskie tłumaczenia Dune są naprawdę przeciętne. Każdemu, kto może polecam czytanie w oryginale.

Wrzoo

@LondoMollari W sumie nie rozważałam czytania tej serii w oryginale (zazwyczaj sięgam po oryginały wtedy, gdy polskie tłumaczenie jeszcze nie wyszło). Wierzę na słowo Moja ocena wynika, niestety, z tego kontrastu między pierwszymi dwoma tomami a kolejnymi. Wciąż porównuję kolejne części do początku serii. Ale domyślam się tylko, że trudno jest każdemu autorowi serii dociągnąć poziom w kolejnych częściach; tak samo pewnie działa tu na mnie pewne zmęczenie czytelnicze i brak świeżości, z którą zaczynałam czytać Kroniki Diuny.

VonTrupka

@LondoMollari a czytałeś tłumaczenie Marszała czy Łozińskiego?

Adonix

@Wrzoo nie mogę przebrnąć przez dzieci diuny

Wrzoo

@Adonix Oj, Dzieci były baaaaardzo słabe. W zasadzie najsłabszy z tomów, ale jak już ktoś zauważył pod wpisem o Dzieciach Diuny - trzeba je przeczytać, żeby w pełni docenić kolejny tom i go zrozumieć. Niestety

LondoMollari

 nie mogę przebrnąć przez dzieci diuny


@Adonix Wensicia też nie mogła. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

cotidiemorior

@Wrzoo akurat sobie zrobiłem reread jedynki i mam zamiar tym razem jechać dalej, ale już się boję

Wrzoo

@cotidiemorior Trzymam kciuki i życzę powodzenia

Zaloguj się aby komentować

395 + 1 = 396

Tytuł: Historynka
Autor: Lucy Maud Montgomery
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo J. Przeworskiego
Liczba stron: 363
Ocena: 8/10

Dzisiaj przypomniałam sobie Historynkę w pierwszym przedwojennym wydaniu, w tłumaczeniu Janiny Zawiszy Krasuckiej z ilustracjami Stefana Haykowskiego

Narratorem jest trzynastolatek, który wraz z bratem przybywa na Wyspę Księcia Edwarda, aby zamieszkać z rodziną wuja. Jedną z jego kuzynek jest Sara nazywana Historynką, bo potrafi opowiadać niezwykłe historie, co w czasach przed radiem, telewizją i internetem jest niezwykle cenne.
Jak zwykle u Montgomery znajdujemy w tej książce silną bohaterkę i wspaniałe opisy kanadyjskiej przyrody. W tej książce chyba najbardziej objawia się poczucie humoru autorki, którą chyba najzwyczajniej w świecie lubi swoich dziecięcych bohaterów.

#bookmeter #ksiazki #ksiazkikatie
449fd071-db23-4c48-801e-711f9c44ffe4
smierdakow

Czyli dla bardziej obiektywnych odgrzewany kotlet z chłopakiem zamiast rudej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

KatieWee

@smierdakow nie, całkowicie nie. Historynka jest urocza, ale w całkowicie inny od Ani sposób.

Zaloguj się aby komentować

394 + 1 = 395

Tytuł: Blaszany bębenek
Autor: Günter Grass
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Kolekcja Gazety Wyborczej
ISBN: 9788389651556
Liczba stron: 572
Ocena: 8/10

Wielka historia opisana przez małego człowieka. Uwaga - będzie długo.

Oskar Matzerath, pensjonariusz zakładu dla nerwowo chorych opisuje swoje życie. W trzecim roku życia nasz bohater postanawia przestać rosnąć, co okazuje się wielce przydatne wobec wydarzeń, które nadejdą. Niedopasowany społecznie, przez większość ludzi uważany jest za niedorozwiniętego, więc nikt nie zwraca na niego większej uwagi. Posługując się blaszanym bębenkiem opisuje świat, przypomina sobie zdarzenia z przeszłości lub rozładowuje napięcie. Jego dodatkową supermocą jest jego głos, którym potrafi - wedle woli - tłuc, lub precyzyjnie wykrawać szkło. Nazywa to "rozśpiewywaniem" szkła. Spróbujmy pokrótce prześlizgnąć się po fabule książki.

Powieść składa się z trzech ksiąg. W pierwszej, która cofa się do początków XX wieku poznajemy dziadków głównego bohatera, Polkę i Kaszuba i ich historię rodzinną. Następnie akcja skupia się na trójkącie w jakim żyła matka Oskara, Agnieszka. Nasz bohater sam nie jest pewny, kto właściwie jest jego ojcem. Czy Niemiec, Alfred Matzerath, właściciel sklepu kolonialnego, z którym zamężna jest jego matka, czy też "przyjaciel rodziny" (a prywatnie kuzyn Agnieszki), Polak Jan Broński. Sytuacja jak widać jest skomplikowana. Na tym tle otrzymujemy bardzo ciekawy obraz przedwojennego, wieloetnicznego Wolnego Miasta Gdańska. Nadchodzi Druga Wojna Światowa, obserwujemy pochód nazizmu, Noc Kryształową i inne dramatyczne wydarzenia.

Księga druga rozpoczyna się wyborną sceną obrony Poczty Gdańskiej, rozpoczęła się bowiem II WŚ. Po upadku poczty, aresztowany i wkrótce stracony przez hitlerowców zostaje Jan Broński. Wkrótce przychodzi uspokojenie. Wojna niby gdzieś tam się toczy, ale w Gdańsku życie płynie swoim rytmem. Tylko mężczyzn w wieku poborowym jakby robiło się coraz mniej. Szesnastoletni już (nadal w ciele trzylatka) Oskar, z pomocą pracującej w sklepie swojego ojca Marii odkrywa swoją seksualność. Fenomenalna scena z musującym proszkiem o smaku wonnej marzanki. Niestety jego kochanka wkrótce zostaje jego macochą, rodzi syna, którego ojcostwo ponownie jest dyskusyjne (wspominałem o skomplikowanych relacjach rodzinnych? :)) W tej sytuacji Oskar, z poznanym wcześniej swoim guru i mentorem, również karłem Bebrą wyjeżdża na występy we frontowym teatrze. To jeszcze bardziej podkręca jego i tak już wybujałe ego. Po powrocie do Gdańska zostaje duchowym przywódcą gangu wyciskaczy, obwołuje się Jezusem. Po aresztowaniu gangu Oskar znowu, korzystając ze swojego wyglądu dziecka wykręca się sianem. Tymczasem zbliża się już koniec wojny. Po śmierci Matzeratha, która zbiega się z wyzwoleniem Gdańska przez sowietów, od kilku lat pełnoletni już Oskar porzuca swój bębenek i podejmuje decyzję o dalszym rośnięciu. Maria natomiast z powodu konfiskaty mieszkania w Gdańsku i ogólnych ciężkich warunków życia pakuje swój dorobek, dwójkę dzieci i wyjeżdża do siostry do Niemiec. Po drodze, w wagonie towarowym, Oskar w bólach i gorączce osiąga 121 centymetrów wzrostu, niestety z czasem zyskując gratis okazały garb na placach.

Księga trzecia to losy powojenne. Nie dzieje się tu nic szczególnie emocjonującego, ale nie jest też w żadnym bądź razie nudna. Zawiera między innymi piękny fragment w długim, włochatym chodnikiem kokosowym i siostrą Dortheą w tle, ale na tle drugiej księgi jest zdecydowanie słabsza. W skrócie - Oskar, jak na garbatego karła radzi sobie w życiu całkiem dobrze. Terminuje u mistrza kamieniarskiego znajdując zadowolenie w obróbce kamieni nagrobnych (przypomina mu to porzucony bębenek), następnie zostaje modelem w ASP. Po wyprowadzce od Marii, która znalazła nowego absztyfikanta, powraca do bębenka i wraz z dwoma poznanymi muzykami zakładają orkiestrę jazzową i dorabiają grając w specyficznej knajpie, aż jej właściciel nie żegna się z tym łez padołem. Oskar po długim namyśle przyjmuje propozycję impresaria, który widział jego występy w owej knajpie. Podpisuje kontrakt na międzynarodowe tournée i nagranie płyt. W końcu zostaje majętnym człowiekiem, ale następuje niefortunna historia z palcem serdecznym, przez którą ląduje w zakładzie dla nerwowo chorych, gdzie mając lat 30 spisuje swoje dotychczasowe życie i zastanawia się co robić dalej. Uff koniec.

Powiem tak - dawno żadna książka tak mnie psychicznie nie wymęczyła. W połowie musiałem sobie zrobić kilka dni przerwy bo czułem jak mózg mi paruje. Nie jest tak, że nic się nie dzieje - wręcz czasami dzieje się zbyt wiele. Powieść napisana jest ciekawym, naturalistycznym językiem, niezwykle plastycznym i groteskowym. Czytając ją, masz wrażenie jakbyś rzeczywiście tam był, wraz z Oskarem przemierzał przedwojenne ulice Gdańska i sycił się atmosferą powojennego Dusseldorfu. Jest dużo fragmentów nacechowanych mocno erotycznie, ale w dobrym stylu, pięknie opisanych, pełnych alegorii i niedopowiedzeń. Są ustępy naturalistyczne, dowiedzieć się można na przykład czym pachną spódnice babki Kolijaczkowej, jak najlepiej łapać węgorze albo czym nie pogardzą mewy. Najsłabszym ogniwem jest tu moim zdaniem osoba głównego bohatera, który w pierwszych dwóch częściach swobodnie i wygodnie korzysta ze swojego wyglądu i zachowuje się właśnie jak dziecko; myśli tylko o sobie choć jednocześnie jest w pełni świadomym swoich czynów. Walnie przyczynia się do śmierci obydwu swoich ojców, jest zarozumiały i przekonany o własnej wyższości. Chciało by się rzec - mały ciałem ale wielki duchem. Irytuje to dość mocno, ale warto przymknąć na to oko, bo w zamian otrzymujemy monumentalną, wybitną powieść o zagmatwanych losach Kaszubów, Polaków i Niemców w ciekawym okresie historycznym. Ja nie żałuję ani chwili spędzonych z tym dziełem, ale z drugiej strony czuję niejaką ulgę że jednak jest już za mną.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
dbe742d2-1ab7-4c86-adae-4787060b5506
Wrzoo

@trixx.420 o matko, chylę czoła. Mimo że mieszkam w Gdańsku, a „Blaszany bębenek” jest tu żywy i teoretycznie fajnie byłoby porównać opis miasta z rzeczywistością, to każda kolejna recenzja upewnia mnie, że ta książka nie jest dla mnie… tym bardziej podziwiam, że udało Ci się ją skończyć

MostlyRenegade

@trixx.420 pamiętam, że przeczytałem to chyba jako jedyny w mojej klasie. Chciałem być cwany i przeczytać zawczasu, a potem okazało się, że nie zdążymy tego omówić.

I zostałem z tą lekturą jak Himilsbach z angielskim...

SuperSzturmowiec

nie czytałem ale film polecam. Niestety trzeba premium na CDA

lub torrent https://devil-torrents.pl/torrent/290563

trixx.420

Przelecialem na szybko podczas lektury. zapowiada się ciekawie i dość wiernie. Widzę że reżyser też uznał trzecia księgę za mniej ciekawą i ją pominął. Niestety w roli Jana Bromskiego występuje olbrychski którego absolutnie nie trawię

Zaloguj się aby komentować

393 + 1 = 394

Tytuł: U-380. Okręt z koniczynką.
Autor: Michael Besler, Hans-Joachim Röll
Kategoria: inne
ISBN: 978-83-65201-87-4
Liczba stron: 259
Ocena: 6/10

W książce tej opowiedziano historię okrętu podwodnego U-380. Nie należał on do słynnych okrętów podwodnych z dużą ilością zatopionego tonażu - awarie silników, duża liczba samolotów i okrętów na morzu Śródziemnym znacznie utrudniały prowadzenie działań bojowych przeciwko okrętom wroga .
Pod kapitanami marynarki Josefem Rotherem i Albrechtem Brandem odbył tylko 10 rejsów bojowych, ale historia tego okrętu ma duże znaczenie dla poznania niemieckiej broni podwodnej

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
5d8bde40-c1f3-4c4d-9f7f-f359d0681f5a

Zaloguj się aby komentować

392 + 1 = 393

Tytuł: Wieża Jaskółki
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: SuperNOWA
Ocena: 7/10

Prywatny licznik: 26/52 (22 książki / 4 komiksy)

Bardzo dobra pozycja. Jedynie zastrzeżenie jakie mam dotyczy sposobu prowadzenia narracji. Tak jak czasami lubię zapoznać się z różnymi perspektywami narracyjnymi, tak w tym tomie Sapkowski pojechał po bandzie. Ciągłe przeskoki bardzo mnie męczyły.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #czytamponocach #sapkowski #wiedzmin
c5e8a286-1280-4cad-ba6b-d27b1078fb29

Zaloguj się aby komentować

391 + 1 = 392

Tytuł: Park Jurajski: Zaginiony świat
Autor: Michael Crichton
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Vesper
ISBN: 9788377314630
Liczba stron: 448
Ocena: 4/10

Po pierwszej części nie miałem żadnych oczekiwań. Tutaj przez jakiś czas wydarzenia były jeszcze stosunkowo sensowne, ale oczywiście im dalej w las, tym więcej debilizmów: a to dzieci ukryły się w szafce, by pojechać na niebezpieczną wyprawę z udziałem nieprzetestowanego sprzętu, a to jak zwykle większość "dorosłych" robi kurtyzanę z logiki, a to wreszcie wybierają oni wszyscy tak okrężne środki do rozwiązania problemów, byle tylko naklepać więcej stron siłowania się z pustką w przestrzeni między uszami. Malcolm postąpił tak jak Buck z Epoki lodowcowej: zginął, ale przeżył; poza tym dalej plecie trzy po trzy jak zacięte nagranie, a jego cytaty na początku każdego rozdziału przekraczają wszelkie granice pretensjonalnego bełkotu. Pewna wymiana zdań między nim i Levinem wywołała u mnie skręt kiszek: L - Nawet wielkość Boga objawia się w szczegółach, M - Być może twojego Boga, ale nie mojego, ponieważ mój Bóg jest ciągłością! Co to ma być? Thorne jako jedyny zachowuje się dosyć sensownie i nie przypominam sobie przejawów ujemnej objętości mózgu u tego pana. Dinozaury są do tego znacząco zbyt zmyślne, można u nich zaobserwować zachowania złośliwe lub wręcz okrutne, niewynikające z jakichś instynktów. Szczerze żałuję, że wszyscy nie zginęli na ostatniej stronie w zupełnie niespodziewanym zwrocie akcji - przynajmniej czułbym jakąś nutę satysfakcji.
Zupełnie nie polecam tego badziewia. Nie wiem czy chcę po tym oglądać filmy.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #parkjurajski #michaelcrichton #ksiazkicerbera
636da968-2774-4dd4-a4fe-6a7bcd56b5ce
sawa12721

@Cerber108Jeśli chodzi o filmy to jedynka jest jeszcze bardzo wporządku, ale pozostałe, a w szczególności druga część, to festiwal kretynizmu, byleby dinozaury mogly jeść ludzi.

Cerber108

@sawa12721 to było do przewidzenia.

Zaloguj się aby komentować

390 + 1 = 391

Tytuł: The Official (ISC)² CISSP CBK Reference
Autor: Aaron Kraus
Kategoria: informatyka
Ocena: 6/10

Książka przygotowująca do zadania certyfikatu CISSP. Czy to robi? Powiedzmy. Chociaż rozjaśnia wiele to trzeba poczytać inne pozycje, żeby wiedzieć co i jak.

Prywatny licznik: 38/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
d3342f8e-a7f2-4ca7-993c-c74a28167f34

Zaloguj się aby komentować

389 + 1 = 390

Tytuł: Hełmy Wojska Polskiego i organizacji paramilitarnych 1917-1991
Autor: Jacek Kijak
Kategoria: historia
Ocena: 7/10

Kompleksowa książka o hełmach w Wojsku Polskim. Tradycyjnie zaczyna się od I Wojny Światowej i mieszanki, niemieckich, włoskich, austro-węgierskich i francuskich. Nie dziwi więc fakt rozpoczęcia prac nad własnym hełmem. Łatwe to nie było. Następnie jak sugeruje druga część tytułu, przechodzimy po innych organizacji, np. straż pożarna. Zwraca uwagę spora liczba przeróbek i innych kombinacji na posiadanych już na stanie hełmów. Podobnie sprawa się ma podczas Powstania Warszawskiego. Z hełmami dla sił na Zachodzie to sprawa była prosta. Po wojnie problem rozwiązano tworząc nieśmiertelny do naszych czasów wz.67. Chociaż dla MO gdzieniegdzie do lat 50 można było znaleźć hełmy wz.31, czy poniemieckie. Całość kończy informacja o zmierzchu stalowych hełmów na rzecz kevlarowych.

Prywatny licznik: 37/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
58b04813-8666-4818-808c-11f486feb277
superhero

ostatnio orzeszki zamiast na żyletki to poszły do renowacji/ malowania

Zaloguj się aby komentować