Zdjęcie w tle
BapitanKomba

BapitanKomba

Osobistość
  • 51wpisy
  • 853komentarzy
1113 + 1 = 1114

Tytuł: Sztuka Syrii
Autor: Michał Gawlikowski
Kategoria: album, książka popularnonaukowa
Wydawnictwo: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe
Liczba stron: 302
Ocena: 7/10

Prywatny licznik 11/50

Tytuł mówi prawie wszystko. Album jest poświęcony sztuce Syrii od czasów najdawniejszych po Syrię chrześcijańską. Książeczkę kupiłem na wyprzedaży taniej książki za 2 zł. Ciekawe się to czytało, ale że nie jestem aż tak dobrze zorientowany to stosunkowo niewiele zapamiętałem. Na pewno będę w przyszłości wracać do jakichś fragmentów, np. o Palmyrze (j⁎⁎ać ISIS za zniszczenie Palmyry). Książka została wydana w 1976 roku, przez co muszę nieco ostrożnie podchodzić do informacji w niej zawartych, bo szczegóły dotyczące dat, władców, zabytków mogły się zmienić wraz z kolejnymi badaniami archeologicznymi.

#bookmeter #bapitankombaczyta #historia #sztuka #archeologia #syria #ksiazki
dc053425-6609-403a-875c-d3b628b01969
0

Zaloguj się aby komentować

dzangyl

Akurat o nim dzisiaj pomyślałem przypominając sobie Gumball 3000, z przed chyba ponad dekady, który odwiedzał Kraków. Świat jest mały.

Zaloguj się aby komentować

1052 + 1 = 1053

Tytuł: Diabelska alternatywa
Autor: Frederick Forsyth
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Amber
ISBN: 83-85779-17-3
Liczba stron: 400
Ocena: 6/10

Prywatny licznik 10/50

Na skutek bardzo słabych plonów ZSRR grozi klęska głodu na niespotykaną skalę. Świat staje w obliczu kryzysu, ZSRR chcąc za wszelką cenę zapobiec katastrofę u siebie jest gotowy na wszystko, łącznie na taktyczne uderzenie bronią nuklearną. W tym samym czasie dochodzi do morderstwa szefa KGB. Po tym jak mordercy zostają ujęci, ich mocodawca Andrew Drake, fanatyczny Ukrainiec nienawidzący ZSRR za wszystkie krzywdy, porywa norweski tankowiec wiozący miliony ton ropy naftowej. Grożąc skażeniem Morza Północnego domaga się uwolnienia swoich towarzyszy. Kryzys może rozwiązać brytyjski agent zainstalowany w Moskwie, Adam Munro.

To jest druga, po "Dniu Szakala" powieść Forsytha, którą przeczytałem. Książkę kupiłem na kiermaszu za 2 złote. Używana i brzydko wydana książka czekała wiele miesięcy, aż w końcu po nią sięgnę. W końcu się zmobilizowałem w połowie czerwca, gdy świat obiegła informacja o śmierci pisarza.

"Diabelską alternatywę" czytało się dobrze, ale muszę przyznać, że w decydującym dla opowieści momencie tempo wyraźnie siadło. Czytając łatwo można było dostrzec podobieństwa do rzeczywistych postaci (premier Joan Carpenter to oczywiście Margaret Thatcher, a Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Stanislaw Poklewski to nikt inny jak Zbigniew Brzezinski. Radzieccy generałowie to stereotypowi radzieccy generałowie. Szpiedzy jak to u Forsytha, wykonują swoją pracę, wdają się w intrygi, ale nie wzbudzają oni takiej niechęci jak błaznujący Bond. Można przeczytać, choć nie jest to powieść dorównująca "Dniu Szakala".

#bookmeter #ksiazki #bapitankombaczyta
a1e71673-da71-4521-98ef-082cb9bda9fd
0

Zaloguj się aby komentować

Super robota #nestle, nie dosyć, że wciskacie dzieciom batonik pełen cukru na śniadanie, to jeszcze apelujecie do rodziców, by to śniadanie urozmaicić kolejnymi cukrami, tym razem z mleka i owoców. Nie ma to jak faszerować ludzi tonami cukru, ohyda.

#zdrowie #cukier
3cecb3dd-1be5-4bdd-b095-b0eb27664955
1
Seele

No ale jest o smaku owocowym. A owoce są przecież zdrowe

Zaloguj się aby komentować

994 + 1 = 995

Tytuł: UFO, Däniken i zdrowy rozsądek
Autor: Janusz Gil
Kategoria: popularnonaukowa
Wydawnictwo: Wiedza i Życie
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-86805-12-9
Liczba stron: 222
Ocena: 7/10

Prywatny licznik 9/50

Zacznę od dygresji. Wyobrażacie sobie, że w tych nieszczęsnych latach 90., gdy zniesiono cenzurę, a Polskę zalała fala nieznanych wcześniej przeciętnemu Kowalskiemu ruchów religijnych, pseudonauki, kontrowersyjnych ideologii i innych dziwactw ktoś w Ministerstwie Edukacji Narodowej wpadł na pomysł, by do listy zalecanych lektur na poziomie szkoły średniej dać podręcznik profesora nauk fizycznych, który wyjaśnia błędy w książkach Dänikena, będącego ikoną pseudonauki. Co k⁎⁎wa poszło nie tak, że dzisiaj polska edukacja jest gówno warta, skoro ma głęboko w nosie nauczanie fizyki i innych nauk ścisłych i przyrodniczych, ograniczając program do absolutnego minimum?

Książka Janusza Gila to popularnonaukowa rozprawka wyjaśniająca błędy i przeinaczenia w publikacjach Dänikena. "UFO, Däniken i zdrowy rozsądek" składają się z sześciu rozdziałów, przy czym trzeba wyraźnie zaznaczyć, że tylko jeden z nich (stanowiący co prawda jedną trzecią książki, ale jednak nie większość) dotyczy stricte Dänikena. Pozostałe rozdziały poświęcone są odpowiednio: fenomenowi UFO, teorii względności i paradoksowi bliźniąt, "czym jest teoria" (o roli zdrowego rozsądku i prawidłowym stawianiu pytań w badaniach naukowych), historii Wszechświata i poszukiwaniu cywilizacji pozaziemskich. Rozdziały są tak napisane, że można je czytać w dowolnej kolejności.

Janusz Gil pisze przystępnie. Nie ukrywa, że niektóre rzeczy wymagają dokładniejszej lektury. Gdyby ktoś liczył na ostrzejsze pióro, np. w stylu Dawkinsa walczącego z kreacjonizmem religijnym, to już studzę nadzieję: Gil podchodzi do tematu na spokojnie, gdzie trzeba gani Dänikena, ale w jakiś sposób tłumaczy jego zachowanie i jest taktowny.

Książka ma trochę fajnych ciekawostek, które można byłoby wrzucić na hejto w krótkiej serii wpisów wyjaśniających błędy wokół Dänikena i jemu podobnych zwolenników paleoastronautyki. Moją ulubioną jest opis rzekomego odnalezienia UFO w górach Kaukazu, który miał wzbudzić zainteresowanie czytelników jednego ze światowych bestsellerów poświęconych pojazdom pozaziemskim. UFO okazało się być makietą zbudowaną na potrzeby filmu "Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego. Cieszy mnie polski wkład w obalanie fałszywek.

Recenzowaną książkę należy dzisiaj czytać ostrożnie. Przyczyna jest prozaiczna: książkę wydano trzydzieści lat temu i część informacji (zwłaszcza te o historii Wszechświata) są nieaktualne. Według dzisiejszej nauki wiek Wszechświata to 13,7 lub 13,8 mld lat, a nie 15 mld. Nadmienione odkrycia planet pozasłonecznych przez Wolszczana są traktowane jako coś, co znacznie wzmacnia hipotezę o istnieniu planet wokół innych "słońc". W 2022 roku znano ok. 5 tys. planet pozasłonecznych. Na pewno przez ostatnie trzy lata liczba ta wzrosła. No i Plutona zdegradowano do planety karłowatej Główne mięsko, jakim jest analiza poglądów Dänikena broni się nadal.

#bookmeter #ksiazki #astronomia #pseudonauka #bapitankombaczyta
3c019c2d-2db9-42fa-b888-0cddc99938a3
1
NiebieskiSzpadelNihilizmu

@BapitanKomba o panie, ja "odziedziczyłem" chyba z 15 książek tego mitomana. I tak, byłem już w tamtym momencie świadom tego, że Daniken tworzy sobie te wszystkie opowieści dziwnych treści i próbuje to cisnąć jako literaturę faktu (xD) i miałem to po prostu wy⁎⁎⁎ać z miejsca do śmieci, ale jakoś tak ciekawość mnie wzięła i stwierdziłem "c⁎⁎j, muszę to sprawdzić, najwyżej będzie zabawnie".


... to może tak. Gdyby poprawić warsztat pisarski, trochę zmienić styl i rozszerzyć kontekst, to spokojnie możnaby z tego zrobić jakiś nie wiem... spinoff Pana Lodowego Ogrodu, albo coś w tym stylu. Ale jeśli chcesz to czytać na poważnie to ja naprawdę nie byłem przygotowany na to. Bardzo nie byłem. Scrollowanie przez materiały na sadolu przez godzinę było mniej drenujące, niż czytanie tego... czegoś. I im dłużej to czytałem tym bardziej miałem takie uczucie, że jestem szambonurkiem w jednym z tych magicznych kostiumów, w które się ubierają jak wchodzą do pełnego szamba... tylko że będąc w środku okazuje się, że w tym kostiumie jest malutka dziurka, przez którą sączy się gówno.

Zaloguj się aby komentować

Być może ktoś to spostrzegł o wiele wcześniej, ale chyba już wiem, skąd #walaszek wziął do #kapitanbomba motyw pizzy hawajskiej dla każdego. Z nudów oglądam #swiatwedlugkiepskich gdzie jest odcinek "Biały miś" opowiadający o tym, jak Kiepscy dostają deputaty dla najuboższych, podczas gdy Paździoch i pracownice pomocy społecznej organizują się przeciwko rozdawnictwu pomocy dla takich jak Ferdek. Jest scena, jak Paździoch z Boczkiem idą do Ferdka zapytać się o zawartość paczek. Na pytanie Boczka, czy jest tam może hawajska, Ferdek złośliwie mówi Boczkowi Oj ciepło, ciepło, chcąc wywołać u sąsiada zazdrość. Hawajska jest - jest. Z taniego populistycznego programu społecznego - jest, bo pracownice z pomocy społecznej (lub jak to mówił Walduś - trumniaki) wprost przyznały, że władze rozdają pomoc tuż przed wyborami.
4
Okrupnik

@BapitanKomba podobna historia była z mariuszami z generała italii co chcieli z rurociągu napełnić butle

jimmy_gonzale

To z Tanajno i jego wyborczych obietnic.

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@BapitanKomba a ja dalej pamiętam odcinek Kiepskich jak robili pizzę z gulgulatorem Paździocha xD

Zaloguj się aby komentować

977 + 1 = 978

Tytuł: Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną
Autor: Dorota Masłowska
Kategoria: pastisz
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-89603-63-0
Liczba stron: 207
Ocena: 6/10

Prywatny licznik 8/50

(wpis dodany ręcznie, Bookmeter coś nie działa)

Miałem zacząć jakimś przemówieniem, że każdy słysz... dobra, dobra, Lewy, oddaję Ci głos:

CO K⁎⁎WA, LEJ TĄ WODĘ I STRESZCZAJ SIĘ Z #codziennepiciu PRZEZ TAGI, BO @Wrzoo CHCE SIĘ PIĆ, K⁎⁎WA, A JA NIE, TO JA TAM WEJDĘ I CI NALEJĘ, LECZ TEGO BYŚ NIE CHCIAŁ(A).

Dziękuję Lewemu za komentarz, który idealnie oddaje to, co mamy w książkę. Każdy słyszał, ale zapewne niewielu czytało, jak to z każdym przebojem bestsellerem literackim w Polsce. Książka ukazała się w 2002 roku, gdy miałem sześć lat. Przez lata słyszałem o tej książce, ale zawsze w kontekście "Co ta Masłowska pisze, to upadek języka polskiego, tania prowokacja". Pierwszy raz czytałem "Wojnę" pięć lat temu, lecz niewiele z niej rozumiałem. Eksperyment językowy mi się nawet spodobał, ale brak fabuły sprawił, że gdzieś od połowy książkę zacząłem kartkować książkę bez większego zrozumienia, byle ją "zaliczyć". Po raz drugi podszedłem do tej książki w tym tygodniu za sprawą nowego odcinka Podcastexu o Dorocie Masłowskiej.

Język, którymi posługują się bohaterowie, nadal mnie ciekawi. Nie zgodzę się jednak z opinią, że była to pierwsza powieść dresiarska, ponieważ po stereotypowych dresach nie spodziewałbym się takiego słownictwa. Niby bogatego, a faktycznie będącego literaturoznawczym odpowiednikiem zimbabwejskiej hiperinflacji. Trzeba jednak mieć głowę, by wymyślić np. takie coś: "Iż Zachód śmierdzi, ma zniszczone środowisko, które zaśmieca różnymi związkami nienaturalnymi, PCV, CHVDP. Iż panują tam żydobójcy, robotnikobójcy, mordercy, którzy utrzymują się i swe nieślubne dzieci z ucisku, z tego, że sprzedają ludziom firmowe gówna w firmowym papierku sprzedawane przez firmę Mc Donald's". Po stereotypowym dresie spodziewałbym się zdecydowanie uboższych zdań i brak jakiekolwiek własnego zdania.

Fabułę zrozumiałem, ale jest ona niezwykłe uboga. Ot Silny ma problemy z kobietami, zdycha jego pies, idzie z Lewym do baru, bije się z Lewym i trafia na komisariat. W końcu z grubsza wiem, o co chodzi w tej książce, ale sama historia kompletnie mnie nie interesuje, jest po prostu nudna. Powiedzmy jednak, że fabuła stanowi dodatek do dresiarskiego pidżynu.

Wydanie, które mam teraz na biurku, pochodzi z 2009 roku i trafiło do księgarń za sprawą zbliżającej się wówczas ekranizacji powieści. Książkę zdobią kadry lub zdjęcia promocyjne filmu (nie wiem dokładnie, nie oglądałem ekranizacji). Na stronach 110-111 jest zdjęcie grilla. Na ruszcie kiełbaski, inne mięso i ludzka głowa. Na drugim planie, za grillem, załamane małżeństwo, na około 60-latków. Ta obcięta głowa to mój stan wyjściowy po przeczytaniu książki.

Oj polska kultura pop wiele by zyskała, gdyby Walaszek nakręciłby crossover Blok Ekipy z Silnym i jego znajomymi.

#bookmeter #ksiazki #literatura #bapitankombaczyta
d2dd16f9-7459-452f-8176-d69fe69d0fbe
6
Krzysztof_M

Nie znam się to się wypowiem. Na temat książki to się nie wypowiem nie czytałem, ekranizacja za to zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, jest to jeden z niewielu filmów które mogę oglądać co jakiś czas i zawsze będzie ciekawy. Kolejna ciekawostka to rola Soni Bohosiewicz bardzo mi się spodobała i dobrze to zagrała. To co później że sobą zrobiła to jakaś pomyłka, nie rozumiem dlaczego kobiety dąrzą do jakiegoś swojego wyimaginowanego ideału. Nie rozumieją że to właśnie jakieś niedociągnięcia są ich mocną stroną. Ale odjechałem

Pozdrawiam Serdecznie

Anty_Anty

Jeżeli chodzi o film to jest jedyny którego nie trawię mając jednocześnie odruchy wymiotne. Aktorzy perfekcyjnie zagrali postacie których się nie nienawidzi ale którymi się brzydzi bo tu wszystko jest obrzydliwe.

serotonin_enjoyer

Uwielbiam styl Maslowskiej. A "wojna" to moja ulubiona z jej książek.

Zaloguj się aby komentować

968 + 1 = 969

Tytuł: Bohaterowie upodleni
Autor: Dariusz Rozwadowski
Wydawnictwo: Fortium Verb
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-953663-0-7
Liczba stron: 206
Ocena: 1/10

(sorry, ale Bookmeter nie przewiduje oceny 0/10, więc podniosłem do jedynki)

Prywatny licznik 7/50

Początkowo obiecywałem sobie, że będę wrzucać tutaj recenzje książek czytanych na bieżąco. Poniższy tytuł przeczytałem miesiąc przed dołączeniem do akcji. Obiecywałem sobie również, że nie będę uwzględniać książek, które czytam z racji pełnienia swojego zawodu. Ale kurczę, ta książka jest tak zła i dzisiaj znowu przewinęła mi się przez ręce, że uznałem dla dobra sprawy, by jednak coś o niej napisać.

Będą spoilery.

"Bohaterowie upodleni" Dariusza Rozwadowskiego to zbiór czterech opowiadań, których akcja toczy się z grubsza w I połowie XX wieku. Pierwsze opowiadanie ma miejsce podczas powstania warszawskiego i później. Młody chłopak bierze udział w powstaniu, widzi jak oddział Dirlewangera gwałci jego ukochaną (tak, powieść zaczynami od takich wątków). Jednocześnie próbuje uporządkować sobie życie po utracie ojca, którego zamordowano w Katyniu. Po wojnie chłopak dołącza do partyzantki. Ginie, jest chowany w bezimiennym grobie, jedyny ślad po nim to teczka (domyślnie w IPN), w której jest list od ojca.

Druga historia skupia się na losach trzech pilotów, którzy walczą na Zachodzie. Oczywiście piloci są niezłomni, ale Zachód ich zdradza. Tu strzelanie, tam romans, tam źli Anglicy, ogólnie chaos na papierze, który ciężko streścić. Wszyscy piloci umierają w przykrych okolicznościach, ostatni z nich w zapomnieniu jak Skalski, podczas gdy "komunistyczni oprawcy cieszyli się jesienią swojego życia w dostatku" (cytat z książki). Taka dygresja: Skalski miał przykre ostatnie lata życia, został okradziony i dożywał w domu pomocy społecznej, ale totalnie zapomniany nie został, skoro na jego pogrzebie stawili się Ryszard Kaczorowski i Andrzej Lepper. Inna sprawa, że Skalski na stare lata okazał się być nacjonalistą z krwi i kości, czym mógł zrazić wielu.

Trzecie opowiadanie jest poświęcone młodemu małżeństwu. Ona została wywieziona do robót przemysłowych, on trafił do Auschwitz. W Polsce stalinowskiej ona nie rozumie, dlaczego on podjął pracę w więzieniu mokotowskim jako strażnik. Tłem do opowieści jest historia rotmistrza Pileckiego (w powieści tylko rotmistrzem), który został zakatowany przez komunistę (też bezimienna postać, o kim nowa, akapit niżej), który handlując walutą i złotem zrabowanym przez Niemców więźniom miał bać się, że Pilecki ujawni prawdę o jego występkach. Małżeństwo popełnia samobójstwo - ona odbiera sobie życie nie mogąc pogodzić się z pracą jej męża, który biernie przyglądał się egzekucji rotmistrza. On zaś wiesza się z rozpaczy po utracie żony.

Zatrzymajmy się tutaj, bo od razu wychodzi największy problem z tą książką. Tak, wszystko jest pisane pod tezę, byle pokazać Polaków jako świętych, którzy są ofiarami Niemców, Sowietów/Rosjan, Zachodu, Ukraińców. Wszyscy patrioci kończą marnie. Ale nie, to nie jest główny problem z tą powieścią. Autor wykazał się wyjątkowym skurwysyństwem, oszukując czytelników fałszywym obrazem historii. Wróćmy do wątku rotmistrz-komunista. Na stronie 129 można przeczytać o więźniu nr 62933, który handlował złotem i miał podejrzane kontakty z gestapo. Nie wzbudzał zaufania, ale zdołał wkręcić się w ruch oporu organizowany przez rotmistrza. Po wojnie więzień nr 62933 został premierem. Bojąc się ujawnienia haniebnej przeszłości obozowej zdecydował się wydać wyrok śmierci na Pileckim. Po wpisaniu w Google "więzień + 62933 + Auschwitz" od razu dowiemy się, że autor pił do Cyrankiewicza. Skąd ta historia o jego haniebnej roli w Auschwitz? Plotkę stworzyli w 2007 roku Wprost i parę innych mediów prawicowych. Źródłem miały być jakieś nieznane wcześniej relacje więźniów oraz krewnych Pileckiego. Muzeum Auschwitz-Birkenau badając sprawę orzekło, że z zachowanych dokumentów wynika jednak, że Cyrankiewicz i Pilecki nie mieli okazji spotkać się w obozie, zaś gdyby Cyrankiewicz faktycznie należał do kolaborantów to Pilecki napisałby o tym w raporcie lub w którymś z meldunków. Sam Cyrankiewicz być może nawet nie wiedział, że Pilecki to nikt inny jak Tomasz Serafiński, pod którym to nazwiskiem rotmistrz był zarejestrowany w obozie. Cyrankiewicz to oczywiście menda zasługująca na potępienie chociażby za 1956, ale nie trzeba zmyślać dodatkowych historii, które mają go pokazać w jeszcze gorszym świetle. Zwłaszcza, że w Auschwitz faktycznie pomagał więźniom. Na tylnej okładce książki wydawca zapewnia, że cztery opowiadania sprawnie łączą fikcję literacką z prawdą historyczną. Nie chce pytać, co tutaj jest fikcją, a co prawdą. Fałszowanie historii pod płaszczem powieści, ohyda.

Czwarte opowiadanie czytałem po łebkach, oburzony tym, co przeczytałem wcześniej. Mamy historię dowódców Wojska Polskiego II RP z perspektywy orląt lwowskich. W skrócie: dzieci wykazują się odwagą, najwyżsi wojskowi tchórzą. Bzdurne i szkodliwe.

Autor tej książki jest... nauczycielem historii. Po przeczytaniu tejże książki poszukałem dodatkowych informacji o autorze. Przed "Bohaterami upodlonymi" Rozwadowski napisał książkę "Marksizm kulturowy. 50 lat walki z cywilizacją Zachodu". Jako historyk facet jest wyjątkowym szkodnikiem pokazującym czarno-biały i miejscami sfałszowany obraz historii Polski. Nie wiem do kogo adresowana jest ta książka, ale mając na uwadze wykonywany zawód podejrzewam, że dla młodzieży. Pod względem literackim czyta to się jak harlequin. Kiepskie pióro, postacie kartonowe i jednowymiarowe, dla przeciętnego czytelnika niezbyt wciągające. Historyk może się zainteresuje, ale w ramach ćwiczenia intelektualnego, by wynotować jak najwięcej absurdów i kłamstw historycznych.

Nie napiszę, że książka nadaje się do pieca, bo jeszcze autor zacznie porównywać się z niemieckimi intelektualistami, którzy po narażeniu się Hitlerowi musieli oglądać, jak ich książki są publicznie palone. Ale odradzić mogę z całego serca. Glejak intelektualny.

#bookmeter #czytanie #historia #bapitankombaczyta
eb3f5205-cb0e-4330-aca4-92a3e453e0a3
1
michal-g-1

Najbardziej lubię recenzje książek których czytać nie warto. Dzięki. Teraz jeszcze bardziej jej nie kupię

Zaloguj się aby komentować

961 + 1 = 962

Tytuł: Kosmos Einsteina
Autor: Michio Kaku
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-8352-112-1
Liczba stron: 207
Ocena: 7/10

Prywatny licznik 6/50

Zgrabnie napisana biografia Alberta Einsteina i opis jego odkryć na polu fizyki. Odkrycia Einsteina zostały opisane przystępnym językiem, na tyle, by osoby niezwiązane z fizyką (np. ja) wiedziały, o co w tym wszystkim chodzi. Choć autor jest zafascynowany Einsteinem, jest na tyle uczciwy, by wskazywać gdzie konieczne, gdzie ów geniusz popełniał błędy zarówno w świecie naukowym jak i prywatnym. Książka składa się z kilku rozdziałów, każdy z nich jest poświęcony innemu zagadnieniu z życia Einsteina. Ostatni rozdział opisuje rolę odkryć Einsteina w badaniach prowadzonych po jego śmierci przez kolejne pokolenia fizyków.

Muszę docenić, że pisząc książkę Kaku przeprowadził głęboką kwerendę i korzystał z licznych materiałów archiwalnych, tu głównie kopii dokumentów o Einsteinie zgromadzonych w Uniwersytecie Princeton i Uniwersytecie Bostońskim. Możecie być pewni, że nie przeczytacie bredni o słabo uczącym się Einsteinie czy też wyssanych z palca późniejszych anegdot.

Książka jest stosunkowo krótka i stanowi wprawkę do kolejnych lektur o Einsteinie. Fizycy na pewno dostrzegą, że książka w zbyt małym stopniu stanowi analizę Einsteinowskich teorii. Jest tak, ale książka jest adresowana do szerokiego grona odbiorców, chcących po prostu przeczytać zwięzłą biografię i książkę popularnonaukową w jednym.

Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #fizyka #einstein #ksiazki #bapitankombaczyta
17bdadb8-ca66-448a-8f62-d4e9e6fb4db6
0

Zaloguj się aby komentować

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@BapitanKomba grafik to wyszedł i nie wrócił jak zobaczył co mu kazali upitolić

Gustawff

@NiebieskiSzpadelNihilizmu tu raczej w ogóle poskąpiono na grafika

Zaloguj się aby komentować

pokojowonastawionaowca

@BapitanKomba się wydarzyły? Ja nie wiem, bo mi nie powiedzieli...

Farmer111

@BapitanKomba

Chiński czat gpt potwierdza, że nic. Dzięki przewodniej sile partii kraj się rozwija wzorowo, a ludziom żyje się dostatnio.

cb71cb99-1843-4907-96ff-6149ef7e0b9d
RDwojak

@Farmer111 O Boże, jaki to bełkot jest okropny.

Zaloguj się aby komentować

Wiem, że zaczynacie mieć temat #wybory i #polityka głęboko w nosie, ale jednak pozwolę sobie napisać parę słów. Pomimo bardzo złej kampanii nadal jestem rozczarowany i zrezygnowany, że ktoś taki jak Nawrocki został prezydentem. Cieszę się, że pracowałem w komisji i po szybkim zliczeniu głosów nie oglądałem serwisów informacyjnych tylko skoczyłem na piwo. Oczywiście wtedy ze znajomymi też komentowaliśmy wybory, ale jakoś odkąd dołączyłem do zabawy to nikt nie wspomniał o jednym fakcie, o którym dowiedziałem się następnego dnia. Rano obudziłem się z przepotężnym plaskaczem, jaki mi zapewnili Trzaskowski i Tusk. Pierwszy ogłaszając się zwycięzcą zanim zostały podane wyniki, drugi wiadomością, że bierze się do roboty. Jeszcze Hołownia dowalił, że koalicja zaraz ustali swoje priorytety. Mieli na to dwa lata.

Jak mam się angażować w życie społeczne w tym kraju? Nie chcę być biernym Polakiem, też chcę mieć coś do powiedzenia i mieć wpływ na to, co budujemy. Szczyt PiS nadal obraża takich jak ja, ciesząc się, że wygrała "Polska normalna". Nie ma czegoś takiego jak "Polska normalna", jest po prostu Polska, dzieląca się na ludzi dobrych i złych. Tych pierwszych jest o wiele więcej i ci pierwsi mają zróżnicowane poglądy. Zaznaczę, szczyt PiS, bo choć jestem zdecydowanie KO to dwa lata temu świetnie się bawiłem na urodzinach przyjaciela, który jest jednym z radnych z PiS, a do zabawy zaprosił głównie swoich przyjaciół z partii. I wszyscy byli w porządku. Tylko o ile potrafiłem zrozumieć wiele w ich poglądach, tak teraz dostałem zawieszenia przy Nawrockim i jego życiorysie. Tu przydałby się ktoś obeznany w psychologii, na której nigdy się nie znałem.

No ale przejdźmy do drugiej strony. KO i jej partnerzy z koalicji traktują wyborców PiS, Konfederacji i jej podobnych jakby nie istniała. Byłem parę razy na wsi u dziadka, gdzie z nim i paroma jego sąsiadami rozmawialiśmy o polityce. Uchodziłem za ciekawostkę, bo niby bardzo blisko z PO, a jednak zainteresował się nimi i szanował ich pogląd na świat, choć zostając przy swoim zdaniu. Cała moja robota, by przekonać dziadka do rezygnacji z popierania Nawrockiego poszła na marne. Republice się udało umocnić to zdanie, cierpliwie tłumacząc dziadkowi, że Nawrocki może i ma coś na sumieniu, ale takie same lub gorsze rzeczy robi Tusk. Zadziałało. Jeszcze nie pytałem o kropkę na końcu zdania, ale pewnie ta kropka ma kształt ziemniaka od Gajewskiej. Niby tylko jedno zdjęcie, ale wyraża więcej niż tysiąc słów. O ile są zdjęcia Nawrockiego ze snusen, to jednak w oczach większości jest to wyłącznie zdjęcie wpadka, ot chłop dał się przyłapać. A Gajewska i jej znajomi odpowiedzi za social media przecież byli świadomi publikowania zdjęcia. Wyszło niezręcznie, bardzo niezręcznie. Jak prowincja (zaznaczę, że chodzi mi o termin geograficzny, a nie łatkę wobec jej mieszkańców!) nadal będzie ignorowana to życzę wszystkim powodzenia.

Piwo piłem z osobami, które głosowały na Trzaskowskiego. Mają swoje firmy, domy, wakacje po Europie, myślą o karierach politycznych. Choć podzielałem ich poglądy to jednak tego wieczoru czułem dystans, bo zamiast firmy mam etat za niewiele ponad minimalną, nadal jestem zmuszony mieszkać z rodzicami, na wakacje po Europie mogę pozwolić sobie tylko raz w roku i na tydzień, żyjąc na diecie czokoszokowej, a w polityce sukcesu nie odniosę, bo jestem wycofany i nie znoszę social media. Cóż, lepiej mi wychodzi pójście na piwo i dyskusja o polityce z kimś, kto ma inne poglądy, ale to jest passe, bo polityka opiera się na głupich memach i tiktokach od wszystkich stron. Jeśli ja czuję dystans, żyjąc względnie całkiem dobrze (inna sprawa, że z racji dokładania się do rachunków rodzicom a nie z życia od dziesiątego do dziesiątego w mikrokawalerce), to co ma powiedzieć kilku milionów Polaków żyjących naprawdę źle? Ci konserwatywni widząc Nawrockiego, który ludzi pokibicować i prz⁎⁎⁎⁎⁎⁎olić jest po prostu wiarygodniejszy. Bardzo mnie boli takie postrzegane, ale poza rozmową nic więcej nie zrobię, dopóki nie obmyślę nowego sposobu na przekonanie do własnego zdania. Nie, tym sposobem nie będzie zakodowanie dekodera, by nie odbierał Republiki. Skuteczne to jak wylanie wódki u alkoholika, który ma pieniądze i monopolowy pod nosem i który za chwilę kupi sobie nową flaszkę i jeszcze wystawi mi rachunek za tamtą wylaną. Rząd miał dwa lata na spróbowanie zrobienia porządku z Republiką. Nawet nie podjęli próby, bo Prezydent i KRRiT zablokują. No nawet jeśli to doceniłbym chociaż gest.

PiS pluje na mnie, pokazuje, że mogę sobie w d⁎⁎ę wsadzić swoją uczciwość, skoro byle kryminalista dostaje azyl w Pałacu Prezydenckim, a inny niebawem obejmie urząd w tymże. Boli mnie, że ich nienawiść wylewa się na wielu ludzi, którzy będą gotowi podnieść rękę na innych, którzy mają inne poglądy. No ale k⁎⁎wa również dostrzegam, że PiS jako jedyny "dowoził ustawy". Może i poszli na łatwiznę dając 500+ do ręki, ale k⁎⁎wa w jakiś sposób pomogli najuboższym. Te tysiące, co tak poparło Nawrockiego, jest karmione papką z Republiki i tym podobnych, wiązane z zasiłkami przyznanymi przez PiS. Drugie tysiące patrzy na tych pierwszych z pogardą, widząc w nich "wsiowych głupków, którzy dali się przekupić". Wszystko poszło za daleko. Jedni zagryzą jak wymusisz detoks od Sakiewicza, drudzy czytając nagłówki Newsweeka i Politykę będą ignorować resztę kraju i uważać się za oświeconych.

Czuję się głęboko zrezygnowany, bo PiS za chwilę wróci do władzy. Przyspieszone wybory są faktem, to przewidziałby nawet Jackowski. A po plaskaczach od Trzaskowskiego i Tuska dodatkowo chodzę wkurwiony przez ich pychę i lenistwo. Mam k⁎⁎wa za swoje. 13 kandydatów, co inny to lepszy. Jestem zaskoczony, że ta skundlona polityka jeszcze się trzyma. Jestem zaskoczony, że w tym kraju jakiś wariat lub człowiek wyjątkowo zły nie zapragnął dokończyć tego, co planował Brunon K. I wreszcie jestem zaskoczony, że jeszcze nie staliśmy się Rwandą.

Najwyższa pora wydorośleć i przestać udzielać się pod #polityka W tym kraju po prostu się nie da. Już czuję dystans i dostrzegam, że lada moment każda wierchuszka z chęcią skundli mnie na amen. Mam jedno życie i widząc, że każdy u góry ma mnie w piździe wolę spędzić kolejne lata przy innych zajęciach. Wolę resztę życia spędzić obserwując jeże w ogródki i jaszczurki na kamieniach niż z jakąkolwiek gazetą lub telefonem, gdzie na pierwszej stronie jest polityka.
9
maximilianan

@JapyczStasiek Paulina daj spokój ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

BapitanKomba

@JapyczStasiek Samoobrona i LPR, Palikot, Nowoczesna, Kukiz, Polska 2025... Dziękuję, już mam kurwa tych trzecich z koncesją na bycie sezonową alternatywą głęboko w dupie.

onpanopticon

@BapitanKomba Ja uważam, że jest wręcz odwrotnie i udzielać się należy, ale inaczej niż do tej pory.


Przekonywanie ludzi żeby głosowali na którąś z obecnych na scenie politycznej opcji - jest obecnie z gruntu skazane na porażkę. Nawet wśród ludzi o zbliżonych poglądach jest mnóstwo takich, którzy po prostu nie oddadzą głosu na PO, czy Tuska, bo ta partia wiele razy zawiodła ich zaufanie. Wszelkie przybudówki natomiast szybko wchodzą w koalicję.


Sądzę, że zamiast ciągłych miałkich dyskusji należałoby, aby nasze pokolenie w końcu wzięło sprawy w swoje ręce. Tak po prostu coś organizować, przestać obrzydzać się polityką i zauważyć, że to nasz interes. Ale nie angażować się dla Tusków i innych starych wygów. Tylko zacząć wspierać tworzące się ruchy, by nie umierały tak szybko, bo ludziom się nie chce. Ile to już lat Bo potem cokolwiek potrafi podskoczyć tylko z dużym finansowaniem niewiadomego pochodzenia i stąd szybkie wchłonięcia. A takich niewielkich było sporo, ale ginęły z kompletnego braku zainteresowania. Zaczynały przyciągać tylko wszelkich trolli i wariatów, którzy jedynie dyskredytowali i niszczyli wysiłek. A nasze pokolenie olewało temat, bo przecież "nie mów mi o polityce, nie chce mi się". I nagle zdziwienie co robi pis.


Tak skłócony kraj może zjednać partia centrowa, może lekko centro liberalna, ale jak to centrum - może mieć wypustki, może więc zostawić sporo miejsca na chrześcijańską kulturowość i fragment jej konserwatywnej tożsamości. Ruch, któremu rzeczywiście zależy na Polsce. Zostawia wolność, zostawia demokrację, ale odbiera z rąk argumenty Mentzenom, bo nie musi być proimigrancka, czy popierać poszerzanie kompetencji unijnych. A skrajnie lewicowe głosy i tak odpadają, bo ten rodzaj wrażliwości i tak jest w Polsce marginalny, a w wersji skrajnej wręcz nieakceptowany.

BapitanKomba

@onpanopticon Napisałbym, że masz rację, ale mam przed oczami młode wilki pokroju Berkowicza, Jakiego czy też nawet Myrchy i Gajewskiej. Wymieniłbym kogoś z Lewicy (czy tej w koalicji czy z Razem), ale oni są tak leniwi i tak się nie angażują, że ich nie znam. Hołownia ze swoim ruchem miała przynieść nową jakość i co? I gówno, weszli w koalicję z PSL, a dziś mówią o tym, że trzeba ustalić konkrety. I co, kolejny oddolny ruch, tym razem młodych, cokolwiek zmieni? Też będzie przybudówką.

onpanopticon

@BapitanKomba warcholstwo wygrywa tam, gdzie przyzwoici ludzie odpuścili.


Co do Hołowni, to cóż. To trochę naiwny człowiek. Dobry, ale nie do stania na czele, bo politykiem jest słabym i nie wyczuwa wiatrów społeczeństwa.

fisti

Uważam, że bardzo się mylisz w sprawie wcześniejszych wyborów, które nazywasz faktem. No, ale skoro powołujesz się a jasnowidza Jackowskiego, to nic dziwnego.

BapitanKomba

@fisti Jackowski to żart...

Zaloguj się aby komentować

15:30, głos oddany. Niestety nie pomyślałem, by zrobić zdjęcie karty Ale zawsze będę mógł wrzucić zdjęcie identyfikatora członka komisji wyborczej. Kilka godzin przerwy i o 21 rozpoczynamy liczenie głosów. #wybory #polityka
1
bojowonastawionaowca

@BapitanKomba powodzenia i oby bez problemów

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

909 + 1 = 910

Tytuł: Portret Izaaka Newtona
Autor: Frank E. Manuel
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Format: książka papierowa
ISBN: 83-7180-045-2
Liczba stron: 489
Ocena: 3/10

Prywatny licznik 5/50

Nie potrafię znaleźć porównania, ale jeśli ktoś gustuje w złych filmach i miał okazję obejrzeć klasyczny polski paździerz, jakim były "Kobiety bez wstydu" to będzie czuć tę samą "przyjemność" czytając tę książkę. Niby Newton, a jednak Freud.

Książka stanowi tłumaczenie książki Franka E. Manuela wydanej w 1968 roku. Polskie wydanie ukazało się 30 lat później, w ramach serii "Na ścieżkach nauki". Nie mogę za bardzo narzekać, bo na okładce znalazła się informacja, że książka odbiega od typowej biografii stanowiącej hołd lub analizę badań naukowych danego uczonego. Zgodnie z ostrzeżeniem na okładce dostałem psychoanalizę, tylko napisaną wyjątkowo topornie. Nie czytałem oryginału, więc nie ocenię, czy wina leży po stronie autora czy tłumacza (Stefana Amsterdamskiego). Jak już przy tłumaczu jesteśmy to niestety, ale ani on, a ni redakcja nie popisały się, co kilka stron pojawia się natrętnie "a mianowicie", raz też przeczytałem "przekonywująco" (sic!). Ostatnie 90 stron książki to przypisy. Pewnie wywalono je na koniec, by nie zniechęcały czytelnika...

Zakładając jednak, że psychoanaliza jest jednak nauką, ciężko mi powiedzieć, czy to jest książka naukowa czy popularnonaukowa. Pisana z aparatem naukowym, własnymi badaniami, więc niby naukowa. Ale sprzedawana jako popularnonaukowa.

Mając na uwadze datę wydania oryginalnej wersji książki, nie polecę jej osobom interesującym się historią nauki, którzy chcą poczytać cokolwiek o Newtonie. No książka jest przestarzała. Mogę ją polecić tylko tym, którzy już znają Newtona i orientują się z grubsza nad obecnym stanem wiedzy. Kto interesuje się fizyką bardzo się rozczaruje, bo tej prawie nie ma... Chciałem rzucić tę książkę po kilkudziesięciu stronach, ale przecierpiałem, byście wy nie musieli.

Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #historia #fizyka #bapitankombaczyta
149e1542-13cf-4bea-8685-4dc6855ad927
3
izopropanol

Ciekawe, czy to E. między imieniem a nazwiskiem autora to Emanuel.

izopropanol

@BapitanKomba zmarnować taką szansę, echh...

Zaloguj się aby komentować

Iknifeburncat

@BapitanKomba piękna fotografia Imperatorki. Widziałeś może uroczyste przekazanie korali?

BapitanKomba

@Iknifeburncat Tak ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

819 + 1 = 820

Tytuł: Dystopia
Autor: Vincent V. Severski
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Czarna Owca
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-8252-637-0
Liczba stron: 535
Ocena: 6/10

Prywatny licznik 4/50

Polska współczesna. Wicepremierem jest agent GRU Jerzy Kaziura, który doprowadza do chaosu na najwyższych szczeblach władzy. Agencja Wywiadu została rozwiązana, ważniejsi agenci trafiają do aresztu. W ich obronie stają trzy kobiety, które prowadzą misję uwolnienia aresztowanych przyjaciół. Mają wsparcie ze strony MI6, asystenta Sekretarza Generalnego NATO i byłego oficera rosyjskiego wywiadu.

Książka ta wchodzi w składy cyklu "Sekcja", o czym dowiedziałem się kilkanaście minut po zakończeniu lektury. Oderwany, nie wiedząc, w jakim stopniu czytana książka odwołuje się do poprzednich, jakoś wgryzłem się w tę historię.

Na lubimyczytac dominują bardzo wysokie oceny. Nie powiem, nie czytało mi się źle tej książki, ale jakoś nie czuję potrzeby, by w przyszłości wracać do tego tytułu. Do lektury w pociągu, jak najbardziej, polecam. Ale żeby specjalnie brać dzień wolny na lekturę - niekoniecznie.

Budowa fabuły i akcji trwa jakieś 2/3 książki. Finał jest szybki, wręcz po łebkach. Postacie wydają mi się dość papierowe, ale a) w powieści szpiegowskiej szukam polityki, zabawek technicznych, relacji historia-teraźniejszość, geografii, a postacie ludzkie najmniej mi obchodzą b) jak napisałem wcześniej, jest to książka z cyklu. Zapewne autor nie chciał się powtarzać, co jest w pełni zrozumiałe. Zwracam uwagę na ten szczegół wyłącznie dla tych, którzy chcieliby przeczytać tę książkę.

Największa wada książki? Pierwsza lepsza gazeta relacjonująca naszą nieszczęsną politykę i mieszanie się Rosjan w sprawy polskie jest ciekawsza od powieści, opowiadającej fikcyjną historię.

#bookmeter #ksiazki
3bc3dfd2-acc7-45a5-9bc8-82b9746f2bba
1
pacjent44

@BapitanKomba rozbawiła mnie obsada.

Zaloguj się aby komentować

Nie wiem kto wykazał się większą bezmyślnością - mój ojciec czy kurier. Ojciec zamówił coś z Allegro. Poprosił kuriera, by zostawił paczkę rzuconą pod drzwi. Czyli: kurier miał tylko otworzyć sobie furtkę, zostawić rzecz i pójść sobie. Kurierowi w to graj, bo po prostu rzuci paczkę i będzie miał spokój. Cóż, paczka przepadła. Ojciec jest wściekły i obwinia całą rodzinę, że ukrywa przed nim jego przesyłkę. On i kurier oczywiście niewinny.

Nie wiem co się stało z paczką, ale szczerze mówiąc mam to w nosie, czy ktoś ją ukradł czy wiatr przewrócił i gdzieś leży lub czy w ogóle została dostarczona. Wytłumaczcie mi, jak k⁎⁎wa można być tak bezmyślnym i tak załatwiać rzeczy, nie rozumiem tego. Nie możesz odebrać osobiście od kuriera to wybierz np. InPost. Rodzina ma odebrać? Dobrze, odbierze, ale niech zostanie poinformowana, że będzie kurier. A kurier niech okaże szacunek i zadzwoni dzwonkiem, a nie j⁎⁎⁎ie paczkę gdzieś pod drzwi. Ale nie, ojciec jest ultra leniwy i nie pójdzie do Paczkomatu, bo mu za daleko, a domowników nie uprzedzi *bo przecież i tak zobaczycie paczkę*. A tu zaskoczenie, bo wszyscy domownicy w pracy. Kurier oczywiście okazał się równie leniwy co i bezmyślny. Do łba mu nie przyszło, że jakby paczka przepadła to na 99% on miałby z tego powodu nieprzyjemności. Zamiast opierdolić ojca za ten pomysł i zaznaczyć, że da paczkę do ręki jemu lub komuś z domowników to wolał j⁎⁎⁎ąć rzecz i mieć wywalone. Zero rozumu i odpowiedzialności.

#gownowpis
12
Zielczan

@BapitanKomba mi kurier zostawił kiedyś Steam Decka pod drzwiami xD (z własnej inicjatywy)

Enzo

@BapitanKomba U mnie w firmie ostatnio wysłali kurierem sprzęt wielkości stacjonarnego pc warty 100 k zł.

Gustawff

Jak powiedział kurierowi żeby zostawił to zostawił. Nie ma tu co winić kuriera.

Zaloguj się aby komentować

719 + 1 = 720

Tytuł: Polak w kosmosie
Autor: Andrzej Marks
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Format: książka papierowa
Liczba stron: 287
Ocena: 5/10

Prywatny licznik 3/50

Kilka tygodni temu kupiłem na kiermaszu taniej książki tytuł pt. "Polak w kosmosie" z 1978 roku zakładając, że książka w całości jest poświęcona misji Mirosława Hermaszewskiego. Ot interesuję się astronomią, a że teraz w komos leci Sławosz Uznański to uznałem, że warto poczytać o tym pierwszym, który poleci. Mając jednocześnie świadomość, że książka powstała prawie 50 lat temu, przez co będzie w pewnej mierze zdezaktualizowana.

Wbrew pozorom nie jest to książka wyłącznie o misji Hermaszewskiego, a o misjach kosmicznych od Sputnika po misje w ramach programu Interkosmos. Jest to całkiem dobry leksykon poświęcony historii astronautyki, chociaż książka w niektórych miejscach jest już przestarzała. Oczywiście książka przedstawia stan techniki na koniec lat 70. XX wieku, przez te prawie 50 lat ludzkość doszła do wielu nowych rozwiązań. No i kolejny mankament to oczywiście okoliczności, w jakich powstała ta książka. Trochę tej propagandy ku chwalę ZSRR i Polski Ludowej jednak jest. Jak przy Amerykanach wspomina się, że przed wysłaniem ludzi w kosmos wysłali statki ze zwierzętami, podczas których padły muszki i jeden z pająków, tak przy Łajce nie ma ani słowa o jej śmierci podczas lotu. Jak dumnie pokazano radzieckiego Sputnika, tak misja Amerykanów na Księżycu została opisana bardzo sucho. Faktograficznie wszystko się zgadza, ale autor nie podzielił się swoją ekscytacją. Ale później już pochwalił Amerykanów, którzy z Sowietami zrealizowali program Apollo-Sojuz. Wreszcie na samym początku są sylwetki biograficzne Hermaszewskiego i Jankowskiego. Przy Hermaszewskim wspomniano, że jego ojciec został zamordowany przez "hitlerowców" . Cudzysłów, bo w książce są "hitlerowcy", ale k⁎⁎wa Polaków mordowali Niemcy. I Rosjanie. I Ukraińcy. I tu zaskoczenie, bo Wikipedia podaje, że ojciec Hermaszewskiego (i inni krewni przyszłego kosmonauty) zostali zamordowani przez UPA. Podejrzewam, że to było jawne łgarstwo ze strony autora, który na wszelki wypadek nie chciał pisać o obywatelach, bądź co bądź, bratniego narodu. Urocze jest również pisanie, że cała Polska żyła lotem Hermaszewskiego. No, żyła raczej brakami w sklepie i długami, w jakie wpakował nam Gierek. A w październiku show skradł Wojtyła. O, znowu nawiązanie do 2025 roku, tym razem do konklawe.

O wielkim przegranym Zenonie Jankowskim ciężko mi coś napisać. Niedoszłego kosmonautę kojarzę wyłącznie z serialu komediowego "Bulionerzy", gdzie scenarzyści uznali, że teściem głównego bohatera musi być właśnie kosmonauta Zenek Jankowski. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł, ale nieprzyznanie tej osobie Złotej Kamery za najbardziej popierzony pozytywnie pomysł uważam za jeden z większych skandali polskiej telewizji.

Wróćmy do książki. Można ją poczytać wyłącznie jako ciekawostkę. Polecam, ale raczej tym, którzy mają jakieś pojęcie o lotach w kosmos i będą w stanie odsiać ziarno od plew. Ja aż takiej dużej wiedzy nie mam, więc tę książkę odłożę na bok i długo do niej nie będę wracać. Pozostałych zachęcam do poszukania nowszych tytułów.

Aby jednak coś pozytywnego wynieść z tej książki zostawiam. Kosmoplan - tak miały nazywać się wahadłowce. Na stronie 93. wspomniano jako ciekawostkę koncept statku kosmicznego wielokrotnego użytku.

Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytanie #ksiazki #astronomia #historia #bapitankombaczyta
ddebd2ca-777d-4e42-85c3-c491348d8c3b
1
AndrzejZupa

Dobra recka. Dziękuję. Kosmonautyki nie astronautyki. ¯\_(ツ)_/¯

Zaloguj się aby komentować

711 + 1 = 712

Tytuł: Koncern autokracja
Autor: Anne Applebaum
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Agora
Format: książka papierowa
ISBN: 978-83-8380-083-7
Liczba stron: 226
Ocena: 8/10

Prywatny licznik 2/50

Esej poświęcony państwom autokratycznym, które pomimo różnic ideologicznych i narzędzi do sprawowania kontroli nad obywateli zawiązują sojusze, które mają umocnić ich władze.

Książka ta to XXI-wieczny odpowiednik "Księgi" Goldsteina - jest to synteza najważniejszych informacji poświęconych współczesnym dyktaturom, powstałym w ciągu ostatnich dwudziestu bądź trzydziestu lat. O ile w XX wieku stawiono na propagandę, która miała pokazać idealny obraz dyktatury, tak dzisiaj dyktatura nie ukrywa, że żyje się źle, ale i tak jest dobrze, bo u innych jest gorzej. Dyktatury mają się dobrze, bo wszystkim ważnym graczom pasują istniejące układy. Ruchy prodemokratyczne upadają, bo dyktatorzy uczą się na błędach. Jako punkt odniesienia Applebaum podaje ruchy demokratyczne w Hongkongu, które uczyły się walczyć z książeczką "Od dyktatury do demokracji" Gene'a Sharpa, ale zwraca również uwagę, że chińscy komuniści również czytali ten tytuł, co pozwoliło stłumić bunt w tej dawnej kolonii brytyjskiej.

Perspektywy są dalekie od optymizmu, odkąd w Białym Domu przebywa rednecki głupek i jego klakierzy, którym odpowiadają takie mendy jak Putin. Nie mniej zachęcam do zapoznania się z tą książką, jeśli ktoś chce mieć lepszy obraz polityki międzynarodowej.

#bookmeter #czytanie #ksiazki #polityka #bapitankombaczyta
4cd6f39a-bbac-45ba-9100-e2def872e298
1
moderacja_sie_nie_myje3

@BapitanKomba Szkoda, że o Izraelu nie napisała. Oh wait...

Zaloguj się aby komentować

Następna