85 + 1 = 86
Tytuł: Bogowie Pegāny i inne opowieści fantastyczne
Autor: Lord Dunsany
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Vesper
Format: książka papierowa
ISBN: 9788377314692
Liczba stron: 472
Ocena: 6/10
Dosyć ciekawy zbiór oferujący wgląd w twórczość autora na przestrzeni kilkunastu lat, gdzie tematyka i styl zdecydowanie nie stały w miejscu.
Na sam początek tytułowi "Bogowie Pegāny", czyli elementarna wręcz mitologia, zakrawająca swoją strukturą i patosem o biblijne klimaty oraz "Czas i Bogowie", zestawienie różniące się od poprzedniego pod tym względem, że ludzie grają tam większą rolę.
Niżej krótko o kilku tekstach, których pomysł wydał mi się ciekawy (no chyba że ktoś nie chce zapoznawać się ze szczątkami fabuły, to wtedy niech przewinie do "SPOILER SPOILER SPOILER");
"O dopuście, który spadł na Yun-Ilarę" - facet przeklął Munga (awatara śmierci), bo nie mógł zdzierżyć faktu, że bezwzględnie każdy prędzej czy później umiera, ale gdy na niego samego spadło brzemię czasu, zaczął go błagać o zakończenie marnego żywota. Mung stwierdził, że właściwie nie zamierza tego robic i tym samym do dziś Yun jest ledwie kupką kości, od której niekiedy słychać wątłe szepty.
"Jak Imbaun spotkał Zodraka" - ten drugi był zwyczajnym pastuchem, który ze względu na pewne okoliczności otrzymał możliwość poproszenia bogów o przysługę. Zażyczył zatem, by zesłali oni ludziom bogactwa, miłośc i mądrość, ale prócz nich pojawiły się i te rzeczy, gdy ww. brak, czyli bieda, zgryzota i niewiedza. Stąd też wziął się smutek na świecie.
"Król, którego nie było" - Król Althazar zlecił wyrzeźbienie posągów przedstawiających bogów. Artyści zupełnym przypadkiem wszystkim figurom wykuli twarz miłościwie im panującego. Wściekli bogowie nie pozwolili jednakże gwałtownemu Mungowi zwyczajnie go zabić; zamiast tego postanowili po prostu o nim zapomnieć. I tym sposobem królestwo Runazaru nigdy nie miało króla.
A tutaj utwór, który chyba najbardziej mnie irytował (już bez tytułu): Inzana była rozwydrzonym bóstwem. Posiadała złotą piłkę, którą rzucała gdzie popadnie, a gdy ktoś ją zabierał, to ta w ryk. Za każdym razem w znalezieniu zguby pomagał jej inny bóg, ale i tak mieli iście anielską cierpliwość do tego bachora, bo sprawa powtórzyła się w sumie 7 razy. I to tyle.
Kolejnym podzbiorem był "Miecz Wellerana i inne opowiadania", gdzie pewną odmianę stanowiło niekiedy zahaczanie - w bądź co bądź baśniowych opowiastkach - o nasz świat; wspomniane są m.in. Arabia, Bałtyk, a raz odwiedzamy nawet Londyn.
Później nie zwracałem już uwagi na nazwy "zeszytów", bo zawarte w nich teksty były bardzo różne, 3 jednak zapadły mi w pamięć, więc - ponownie - krótko:
"Forteca nie do zdobycia inaczej niż Sacnothem" - protoplastyczna opowiastka o pokonaniu niezwyciężonego zła jednym jedynym orężem zdolnym do jej zadraśnięcia, który to swoją drogą trzeba było wpierw zdobyć od innej zajadłej maszkary, również posiadającej pewne wyjątkowe umiejętności.
"Biedny stary Bill" - o załodze, której kapitan nauczył się rzucać klątwy i umiejętności owej nadużywał, aż cierpliwość podwładnych się wyczerpała i zostawili go z pokaźną ilością zapasów na bezludnej wysepce. Kapitan jednak pociągnął dłużej niż się spodziewali, a sami - z pomocą klątw dawnego dowódcy - nie mogli przybić do żadnego portu. W ten sposób skończyły im się zapasy i musieli uciec się do kanibalizmu, aż został jeden zaledwie członek załogi; w tym samym momencie padł też kapitan. Mścił się jednak zza grobu, gdyż ocaleniec wcale się nie starzał.
"Klub wygnańców" - wszystko w tej krótkiej historyjce wskazuje na to, że mowa o obecnych zresztą na spotkaniu królach i władcach, a jednak w kulminacyjnym momencie zdajemy sobie sprawę, że faktycznymi członkami stowarzyszenia są porzuceni bogowie.
SPOILER SPOILER SPOILER
Muszę przyznać, że biblijny charakter dwóch pierwszych podzbiorów szybko stawał się męczący z tymi swoimi mnogimi powtórzeniami rzeczowników albo akcjami w stylu "Lahai poprosił biedaka o zrobienie (opis na pół strony)", a biedak odpowiada "dobrze, zrobię (opis na pół strony), Lahaiu". No ale taka forma, cóż można poradzić. We wszystkich kolejnych tekstach autor na szczęście zarzucił ten typ kreacji i przerzucił się na bardziej standardową narrację, pasującą oczywiście do konkretnych wydarzeń. Używał przy tym całkiem bogatego języka oraz zdań wielokrotnie złożonych, gdzie zwłasza to drugie osobiście bardzo lubię. Sama warstwa fabularna zbytnio nie zapada w pamięć, może poza tymi przypadkami, które wymieniłem wcześniej, ale trzeba jednak mieć z tyłu głowy, że to teksty sprzed ponad wieku, jedne z pierwszych w gatunku fantastycznym. Koniec końców nie od razu Rzym zbudowano.
Podsumowując, mogę to polecić w głównej mierze jako ciekawostkę, pozwalającą docenić większej rangi dzieła, które otrzymaliśmy później. Podobnież choćby Tolkien inspirował się Dunsanym, a Lovecraft nawet tego nie ukrywał. Ewentualnie można potraktować ten bogaty zbiór jako swoisty zawór bezpieczeństwa, oferujący lekturę bez żadnych dzisiejszych udziwnień; innymi słowy pierwotną - w tym sensie, że nieskażoną.
Wygenerowano za pomocą
https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #lorddunsany #vesper #fantasy #ksiazkicerbera