#bookmeter

120
1194
374 + 1 = 375

Tytuł: Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość
Autor: Dominik Héjj
Kategoria: reportaż
Ocena: 8/10

Kompendium wiedzy o współczesnej polityce na Węgrzech. Trochę mi szkoda tych Węgrów jednak, samych złych wyborów dokonują. Władza im sprzedaje sny o potędze na otarcie łez, podczas gdy typowy Istvan składa Suzuki i BMW w montowni.

I tak sobie pomyślałem, że może i głosowanie na Koalicję Deweloperską w październiku 2023 to był kiepski pomysł, bo ruchają mnie bez litości (target BK 0% here), ale przynajmniej skończyło się pierdolenie o wychodzeniu z Unii i wrzucanie do skrzynek ulotek o zaletach Polskiego Wału i ulotek referendalnych z murzynami na pontonach. Oba świstki zostawiłem sobie w barku i będę je trzymać do końca życia, na przestrogę, gdyby mi się kiedyś zachciało głosować na pisowskich popierdoleńców. Bo blisko było już zostania drugimi Węgrami.

Którzy są w totalnej dupie, bo przy konstytucji pomajstrowano dość gruntownie i odsunięcie Fideszu od koryta jest praktycznie niemożliwe. It's over dla nich.

#bookmeter #ksiazki
c0701213-ba83-4c12-b897-c2729c7b6e78
nobodys

@DerMirker 


ale przynajmniej skończyło się pierdolenie o wychodzeniu z Unii i wrzucanie do skrzynek ulotek o zaletach Polskiego Wału i ulotek referendalnych z murzynami na pontonach

Tylko ludzie niestety bardzo szybko przyzwyczajają się do nowych zmian i mogą się przyzwyczaić do "europejskiej normalności" tak jak się przyzwyczaili do demokracji, a której los w Polsce wcale nie był taki oczywisty.


Żadna partia nie będzie idealna, ale sami możemy ocenić która/które są najgorsze.


Swoją drogą warto dodać, że wydawnictwo w tym przypadku to Szczeliny (sam akurat czytam od nich jedną książkę)

DerMirker

@nobodys to prawda, UE to polska racja stanu i nieironiczne gadanie o wychodzeniu z niej to zdrada interesu narodowego.

DiscoKhan

@nobodys właśnie kurna nie ma umiarkowanych głosów, albo robienie dobrze UE bez połyku albo na odwrót... Podcss gdy spokojnie z 80% społeczeństwa ma umiarkowane poglądy na temat członkostwa w UE - czyli popieramy bycie w UE ale kierunek w którym UE idzie niekoniecznie się podoba i fajnie jakby to lekko przekierować.


Gdzie tak swoją drogą jak patrzę po działaniach KO obecnie to mam wrażenie, że oni wręcz chca żeby kolejne wybory wygrał PIS, i tak mieli slaby wynik a patrząc po tym co robią to oni sobie wiekswgo poparcia nie zapewnią. Biorąc pod uwagę klimat polityczny u nas to się spodziewlem właśnie umiarkowanych rządów żeby sobie poparcie podbić do kolejnych wyborów w zamiast tego bombardowanie "ministrą" itp.


Ale generalnie stan sceny poltiycznej w Stanach i Europie jest po prostu zły. Wywoływuje się więcej problemów niż się rozwiązuje.

bojowonastawionaowca

@DerMirker a sam Orban w imię niezależności od nikogo w lutym podpisał umowę z Chinami pozwalającą na obecność chińskich policjantów na terytorium swojego państwa Tak się kończy gadanie o suwerenności, że się ją sprzedaje temu, kto więcej zapłaci

DerMirker

@bojowonastawionaowca tak, chyba w Raporcie o Stanie Świata mówili o tym nawet

jomazafaka

Fajne jest ta seria, ciekawe rzeczy tam wydaja.

Zaloguj się aby komentować

373 + 1 = 374

Tytuł: Niespełnienia
Autor: Piotr Strzeżysz
Kategoria: reportaż
Ocena: 7/10

Literackie pożegnanie autora z mamą, która zmarła na kowid. Być może niektórzy z was znają Strzeżysza, to podróżnik, który zwiedził kawał świata jeżdżąc na rowerze i dostał nawet nagrodę o nazwie "Kolos" za wybitne podróżnicze przedsięwzięcia. To podróżnik starszego typu, czyli jeszcze sprzed epoki tanich lotów i instagrama, gdzie każda Julka może zostać podróżniczką.

Zawsze mając w rękach takiej książki zastanawiam się, ile tego wyszło i się sprzedało, IMO nie za dużo. A książka niezła, acz smutna.

#bookmeter #ksiazki
697888e1-02ce-45d2-8044-e737e7d4de88

Zaloguj się aby komentować

372 + 1 = 373

Tytuł: Złodzieje żarówek
Autor: Tomasz Różycki
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 6/10

Książkę oceniłem po okładce, bo podoba się dla mnie, stylizowana na PRLowski atlas ziół, ciepłe barwy, szczegółowe ręczne rysunki, a w tle wielka płyta. Ha, to może być dobre, biorę - pomyślałem w bibliotece osiedlowej.

Później jednak lekkie rozczarowanie, bo myślałem, że otrzymam bardziej zwartą akcyjnie i uniwersalną książkę, jednakże autor przedstawił bardzo osobistą prozę bazującą na wspomnieniach własnego dorastania w bloku w Prudniku. Zniechęcił mnie też nadawaniem nazwisk rosyjskich kompozytorów swoim bohaterom, bo trochę to przeintelektualizowanie wyszło - które dziecko mówi na sąsiadkę per Czajkowska.

Także podróż sentymentalna niezbyt udana, ale książka nie jest zła.

#bookmeter #ksiazki
34bd577b-8bba-4080-af82-3703ec7a729c
cebulaZrosolu

@DerMirker ja jak byłem mały to na sąsiadkę mówiłem Ziółkowa ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯


Wszyscy tak ja nią mówili

DerMirker

@cebulaZrosolu ale widzisz, nie przyszło ci na myśl mówić na nią Musierowiczowa albo Rowlingowa

Zaloguj się aby komentować

371 + 1 = 372

Tytuł: Szkice piórkiem
Autor: Andrzej Bobkowski
Kategoria: reportaż, pamiętnik
Ocena: 9/10

Najpierw zastanawiałem się, czy to najlepsza książka, jaką czytałem w życiu, później umieściłem ją w TOP 3, ale na koniec jednak została w TOP 10, czyli rewelacyjnie. To perełka polskiego reportażu, polskiego pamiętnikarstwa, jednak bardzo zakurzona i zapomniana, niesłusznie.

Człowiek spędził 2WŚ we Francji i opisywał swoje życie dzień po dniu, począwszy od ataku Trzeciej Rzeszy na Francję, aż do wyzwolenia Paryża przez Amerykanów. Dużo genialnych wręcz przemyśleń, niesamowicie trafnych i błyskotliwych. Mamy tu wszystko - od podróży rowerem na Cote d'Azur i nazad do Paryża, po opis sztuk teatralnych, zakamarków wielkiego miasta i zwyczajnej codzienności pod niemieckim butem (bardzo lekkim), tak innej od życia pod okupacją w Polsce.

A czemu książka się osunęła w mojej osobistej hierarchii? Będąc pod gigantycznym wrażeniem lektury zacząłem poszukiwać więcej informacji o Bobkowskim i jego twórczości dowiedziałem się, że pamiętniki były antydatowane, tzn. opublikował je sporo po wojnie i po drodze edytował, czyli wiele z profetycznych rozkmin takimi nie było. Ale i tak jest to fantastyczna lektura i rozrywka najwyższej jakości.

#bookmeter #ksiazki
89e034d8-9420-4ed5-8ced-066c04e663c1
AndrzejZupa

Też się dobrze bawiłem. Polecam fanom reportażu.

Basement-Chad

Na okładce jest Butt-head? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

DerMirker

@Basement-Chad tak xd

Gamtaro2

@DerMirker fajnie, że czasem trafiają się na tagu jakieś perełki. Muszę to zamówić

Zaloguj się aby komentować

370 + 1 = 371

Tytuł: Orzeszkowo 14. Historie z Podlasia
Autor: Anna Romaniuk
Kategoria: reportaż
Ocena: 2/10

Aż chciałoby się przytoczyć mema z Tomem "Co do kurw$". Krótkie formy z 2016 pospawane w wątłą książeczkę i wydane do druku w 2023. Coś tam niby o tym Podlasiu jest, ale bez ładu i składu. Mierność warsztatowa, ogólny brak pomysłu, dziwne, że Czarne to wydało. Myślę, że 90% bywalców tagu #bookmeter mogłoby napisać coś podobnego o swoim ulubionym miejscu podróży, nwm. Nadpiliczu, Jurze Krakowsko-Częstochowskiej albo Beskidzie Niskim.

#bookmeter#ksiazki
0ee59321-5ac6-442c-b6df-fa3ce877da57

Zaloguj się aby komentować

369 + 1 = 370

Tytuł: Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Kategoria: reportaż
Ocena: 8/10

Reportaż współczesny, wpisujący się w polski swoisty woke trzeciej dekady XXI wieku. Po fascynacji szlachtą kilkanaście lat temu, millenialsi zabierają się na poszukiwanie własnych chłopskich korzeni, bo przecież wszyscy jesteśmy z chłopów. Czyli dobrze, trend jest dobry i podoba mi się, że przestajemy się wstydzić wyjścia z biedy.

Tematyka dla mnie bardzo ciekawa, bowiem wcześniej zupełnie nie interesowałem się owym zagadnieniem chłopskim, a życiem kobiet na wsi zupełnie. Jednak książka troszkię zbyt chaotyczna i jednowymiarowa, troszkię pod tezę napisana, no i fragmenty, gdzie autorka uczepiła się jakiegoś wspomnienia jako głównego źródła dla rozdziału, nie podobały się dla mnie. Plusik też za dużo fotografii należy się. Lektura wartościowa i polecam, na Goodreads dałem 5 gwiazdek.

#bookmeter #ksiazki
0c011301-eeaf-4006-b909-2a72241b2555
Tawantinsuyu

@DerMirker pomimo tego że podchodzimy z chłopstwa, mamy trochę lat ma karku i wiedzieliśmy że było przejebane i jeszcze jest czasami-miejscami przejebane ma wsiach to moja koleżanka się podłamała w czasie lektury i nie dokończyła książki.

Dzban3Waza

Przesluchalem większość, dobre jest

l__p

@DerMirker przeczytałem z 3 rozdziały i tak odrzuciła mnie ta pozycja, że jej nie dokończyłem. Dlatego zawsze dziwią mnie super oceny tej książki 🙄

Zaloguj się aby komentować

368 + 1 = 369

Tytuł: Trucizna
Autor: Andrzej Pilipiuk
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN: 9788375747072
Liczba stron: 360
Ocena: 5/10

Prywatny licznik: 15/24 (nie będę pajacować z tym 12 - nie czarujmy się, 24 zdaje się być w zasięgu!)

Opowiadaniowa równia pochyła, pogłębiona kryzysem egzystencjalno-czytelniczym. Po Futu.re proza Pilipiuka jeszcze bardziej wyblakła, mimo że nawet wcześniej ten tom nie świecił szczególnym blaskiem...
Jeśli pominąć dalsze nieścisłości co do wieku bohaterów głównych i uczynienia z Semena już kontraktowego współpracownika, a nie jak to było u zarania serii, pomagiera od przypadku, da się czytać. Gęsto od nawiązań do innych dzieł kultury, jednal legenda napisana na nowo, tylko w tym wszystkim czuć już takie konkretne zużycie, całość to już nie palec subtelnie prześwitujący przez przecierającą się skarpetkę, tylko brudne paluchy wyzierające przez coś, co w tym miejscu nie powinno posiadać otworu, szczególnie tak dużego.

Jest w tym jakiś rodzaj perwersyjnej przyjemności, mimo wszystko zamierzam doczytać serię do końca.

-----
Kończę z publikacją pełnej listy przeczytanych do tej pory - zaczyna być dłuższa od zasadniczej części wpisów xD

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #dwanascieksiazek #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki
splash545

całość to już nie palec subtelnie prześwitujący przez przecierającą się skarpetkę, tylko brudne paluchy wyzierające przez coś, co w tym miejscu nie powinno posiadać otworu, szczególnie tak dużego.

xd

A ile jeszcze zostało książek w tej serii?

moll

@splash545 4 (łącznie z tym, który teraz czytam)

splash545

@moll to może jeszcze się jakiś lepszy trafi ale chyba nie będę na to liczyć

ErwinoRommelo

Ja to mecze, o nawiedzonej ksiegarni Xd fajne ale tak jak opowiadania o jakubie, jakos bardziej bawili jak czlowiek byl mlodszy.

b4396788-1f76-4219-880a-9b502ddfb54a
moll

@ErwinoRommelo na legimi jest sporo jego twórczości, po Jakubie spróbuję coś innego

splash545

@ErwinoRommelo ja nie tak dawno czytałem zbiory opowiadań Pilipiuka i mi teraz najbardziej siadają opowiadania o doktorze Skórzewskim

AndzelaBomba

@moll czy to jest ten tom, gdzie jest bardzo długie opowiadanie, w którym pojawiają się Lenin i Dzierżyński? Bo na tomie z tym opowiadaniem skończyłam przygodę z Wędrowyczem i cały czas mi się myli czy to była Trucizna czy Karpe bijem

moll

@AndzelaBomba to było wcześniej. Tutaj właśnie nie było żadnego takiego długaśnego

AndzelaBomba

@moll czyli musiałam skończyć na późniejszym, gwoli ścisłości, nie chodzi mi o opowiadanie z zombie Leninem (te i kontynuacja Coś przetrwało było w Zagadce Kuby Rozpruwacza albo Weźmisz czarno kurę)

Zaloguj się aby komentować

367 + 1 = 368

Tytuł: Władca Pierścieni. Powrót Króla
Autor: J.R.R. Tolkien
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788382024906
Liczba stron: 564
Ocena: 9/10

Koniec wojny wydał mi się zbyt szybko urwany. Myślałem, że po zniszczeniu pierścienia Saurona trzeba będzie jeszcze dojechać, a tutaj wszystko samoistnie się rozpadło i już. Rozumiem tułaczkę Froda i Sama do Orodruiny oraz ciągłe manewry i bitwy wojsk reszty drużyny będące same w sobie dokonaniami ogromnymi, ale zabrakło mi stosownego zakończenia tego - co by nie patrzeć - przewodniego wątku.
Powrót do Shire z kolei charakteryzuje się pewną zmianą tonu na te kilkadziesiąt stron. W tym wypadku triumf dobra nad złem jest w sumie bardziej satysfakcjonujący niż w odniesieniu do głównej osi fabuły, zapewne ze względu na bardziej dynamiczne przedstawienie tego fragmentu. Również kilka postaci wreszcie spotkało swój jak najbardziej zasłużony koniec.
Jeszcze bardziej niż w "części drugiej" zabrakło piosenek i pieśni; nie mówię oczywiście o czasie wojny, ale nawet po zwycięstwie nie doczekałem się choćby jednego zgrabnego, rymującego się utworu.
Muszę przyznać, że styl tłumaczenia mnie zmęczył; nie mówię nawet o inwencji twórczej przy nazwach własnych, ale o archaiczności języka. Nie wiem jak to wygląda u Skibniewskiej, ale Hobbit był pod tym względem niepomiernie bardziej przystępny, a wcale nie zabrakło tam odpowiednio nacechowanej maniery i uprzejmości. Muszę przyznać, że podobał mi się humor: bardzo sporadyczny, ale cięty, objawiający się przeważnie w dosadnym, acz spokojnym ubliżaniu komuś, z idealnym doborem słów.
Zaskoczyła mnie obecność dodatków. Coś mi właśnie nie pasowało w "Drużynie" z adnotacjami do nich; na końcu książki ich nie było i nie pomyślałem, że wszystko znajdzie się w trzeciej części z tyłu. Tak jak pierwszy dodatek był porywający niczym grzybobranie, tak te traktujące o pradawnych czasach zapewniły już ciekawsze doznania, jednakże to dzieje krasnoludów wydały mi się chyba najbardziej interesujące. U Hobbitów każdy jest spokrewniony z każdym, ale najbardziej rozbawiło mnie zawarcie w chronologii świata daty pierwszego zasadzenia ziela fajkowego.
W pierwotnym zamiarze miałem przeczytać Hobbita, Władcę i Silmarilion, zdecydowałem się jednak zrezygnować z tego ostatniego z dwóch powodów: 1. Hobbit i Władca tworzą zamkniętą całość, 2. Silmarilion traktuje o zamierzchłych czasach; obudziłoby to we mnie apetyt na więcej, czyli musiałbym przeczytać NOŚiN, OzNK, BiL, UG, DH, a to zaowocowałoby już przeciążeniem. Tak więc ten pakiecik "czasów dawnych" zostawiam sobie na kiedy indziej.
W ogólnym rozrachunku książki ustawiłbym tak: 2, 1 i 3. W trójce zabrakło różnorodności i satysfakcjonującego zakończenia wojny, natomiast w jedynce nie było widać jeszcze tej skali, dwójka miała za to enty. 
Najlepsza scena w tej książce? Sytuacja jest beznadziejna, oblężenie trwa w najlepsze, posiłki wroga wciąż nadciągają. Kogut pieje. Słychać dźwięk rogu. Przybywa jazda Rohanu. Koniec rozdziału. Ależ to było dobre.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #tolkien #wladcapierscieni #zyskiska #ksiazkicerbera
a3b5999a-6777-43e5-bba6-0d3f9a2eb7b2
sawa12721

@Cerber108 Najlepsza z części, imo chociaż uwielbiam ekranizacje Jacksona (szarża na Polach Pellenoru!) to jednak stosunku do książki wyszła mu najsłabiej.

Zaloguj się aby komentować

366 + 1 = 367

Tytuł: nanoFantazje
Autor: wielu autorów
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fantazmaty
ISBN: 9788366058729
Liczba stron: 161
Ocena: 5/10

Bardzo lubię porównanie zbiorów opowiadań różnych autorów, których łączy jedynie długość tekstów i przynależność do fantastyki, do otrzymanego pudełka czekoladek nieznanej marki. Z grubsza wiemy, czego się spodziewać (czekoladek), jednakże nie mamy pojęcia jak będą smakować. Owszem, na pudełku czasem są opisane, ale to nie samo, co próba empiryczna. :') 

Od tej słodkiej analogii muszę przejść do niestety gorzkiej opinii. 

Jest to antologia, z których żadne opowiadanie nie zapadło mi szczególnie w pamięć. Tak na szybko, bez zaglądania do zbioru, który skończyłem czytać dwa dni temu, przypominam sobie może ze dwa, trzy. Normalnie zrzuciłbym winę na moją kiepską pamięć, jednakże wciąż pamiętam jedno opowiadanie przeczytane kilka lat temu, więc to chyba nie to. :') 

Jak zwykle nie zawiodła Agnieszka Fulińska ze swoim „Skarbem”. Uwielbiam twórczość tej autorki, uderza w czułe struny mojej duszy, pisząc o fantastycznej dziewiętnastowiecznej Francji. Tym razem napisała o smutnym i samotnym człowiekiem, który został sam na tym świecie - też nie do końca, ponieważ odwiedza go Katagorri - wiewiórka.

Ciekawe było też opowiadanie Wiktora Orłowskiego „Śpij, królewno”. Ostrzegam, że SPOILER - lubię tematykę upadłych cywilizacji w postapokaliptycznym świecie, które odkrywają historię sprzed lat.

Pozytywnie zaskoczył mnie Adam Raglan w „Ludzkości historia prawdziwa” - głównie dlatego, że nawiązywał do danikenowskich teorii o tym, że w rozwoju ludzkości palce macali Obcy/kosmici. Obecnie sam pracuję nad opowiadaniem korzystającym z tej teorii, więc miło było przeczytać współczesny tekst w podobnej tematyce. : ) 

Reszta, jak wspomniałem, nie za bardzo zapadła mi w pamięć = niezbyt mi się spodobała. Czy w takim razie odradzam przeczytanie antologii? Wręcz przeciwnie! Tym bardziej zachęcam, ponieważ zbiory opowiadań zbierają wiele różnych tekstów wielu różnych autorów i to, co mi się nie spodobało, może trafić na podatny grunt w przypadku innej osoby. Tylko że też mam problem z oceną antologii, z której naprawdę przypadły mi do gustu zaledwie trzy z szesnastu tekstów. Z drugiej strony żadnego z nich nie mogę określić mianem kiepskiego - stąd 5/10.  

Antologię można za darmo pobrać z strony Fantazmatów: 
https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#nanofantazje-3

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #fantastyka #fantasy
784a75b0-3093-452c-882c-1834838b2dea

Zaloguj się aby komentować

365 + 1 = 366
Prywatny licznik: 3/?

Tytuł: Dziady
Autor: Adam Mickiewicz
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zielona Sowa
ISBN: 83-7389-682-1
Liczba stron: 247
Ocena: 8/10

Utwór podzielony jest na części (II, III, IV), z których każda przedstawia zgoła różne historie, będące jednak powiązane tym samym tematem śmierci, tułaczki, rozpaczy oraz przestrogi.

Głównym motywem części II i IV są obrządki zwane dziadami, które praktykowane były dawniej na wsiach. Miały na celu pomoc duszom błąkającym się wciąż po świecie i w tym celu wywoływano je podczas ceremonii prowadzonej przez guślarza, aby następnie oferować im modlitwy wstawiennicze, a także strawę i napitek. W obydwu częściach mamy więc do czynienia z kawalkadą zmarłych, którzy z różnych względów nie są w stanie dostać się do bram raju i skazani są na tułaczkę po ziemi; mają być dla czytelnika przestrogą, gdyż praktycznie każdy z nich w ten czy inny sposób zhańbił się za życia złym uczynkiem, bądź też popadł w obłęd.

Część III natomiast, napisana przez Mickiewicza 10 lat później, opowiada o prześladowaniach carskich oraz uwięzieniu Filomatów i Filaretów pod zarzutem działalności spiskowej. Pojawia się tu postać Konrada, a także znana wszystkim, tłumaczona w szkołach koncepcja mesjanizmu oraz zmartwychwstania Polski. Poza tym jednak występuje tu szereg innych postaci, poczynając od współwięźniów Konrada, przez osoby żyjące na wolności, podzielone na obozy konspiratorów oraz biernych widzów, po zwierzchników carskiej władzy i ich popleczników.

Książka była lekturą szkolną, jednak w ramach buntu przeciw zmuszaniu do czytania wybranych pozycji z premedytacją ją ominąłem, podobnie jak większość innych dzieł. Egzemplarz, który mam, dostałem chyba w ramach jakiejś nagrody za wyniki i do tej pory kurzył się na półce, przekładany z miejsca na miejsce, ale nigdy nie otwierany. W końcu stwierdziłem, że w sumie z chęcią zobaczę, co w Dziadach piszczy. Byłem zaskoczony, jak szybko przestawiłem się na czytanie wierszem - może to dzięki aktywności kawiarenkowej, kto wie. W każdym razie, książkę czytałem z prawdziwą przyjemnością. Bardzo spodobał mi się pomysł na wykorzystaniu obrządku dziadów do przedstawienia różnych opowieści, które dzięki temu miały atmosferę wręcz magiczną i mistyczną.

Część IV jest zdecydowanie moją ulubioną, zarówno pod względem budowy wierszy, dynamiki, jak i ujętej w niej tragicznej historii, pełnej nieoczekiwanych zwrotów (mam ciarki na samą myśl). Przez początek Części III nieco ciężko było mi się przebić, ale zostałem później wynagrodzony za cierpliwość. Najbardziej podobały mi się sceny z Senatorem, które w sposób niezwykle zręczny pokazywały jego cynizm, obłudę, brak litości, ale też koniec końców spryt polityczny. Sucha nitka nie została pozostawiona również na jego podwładnych, myślących o własnych interesach, walczących ze sobą i szydzących z siebie potajemnie. Świetny był również Ustęp do Części III, opis Petersburga, ludzi żyjących pod batem cara, uczestniczących w niezrozumiałych procesjach, znających tylko smak niewoli, jak i samego imperatora, wiecznie głodnego nowych ziem, ciemiężącego zarówno podbijane narody, jak i własnych poddanych.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą lekturą i śmiało mogę ją polecić. Mam zbyt małą wiedzę, żeby wdawać się w dyskusje o tym, czy Mickiewicz Wielkim Poetą był, czy nie był. Mi osobiście bardzo zaimponował bogactwem słownictwa, zdolnościami poetyckimi (zarówno pod względem metafor i alegorii, jak i techniczną konstrukcją wiersza), a także pomysłowością i pasją, bo utwór jest nią momentami wręcz rozgrzany i można się poparzyć. Nabrałem do niego dużego szacunku i myślę, że teraz jestem gotowy na Pana Tadeusza

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #mickiewicz
01652245-d488-43bc-890e-65a6e354adbc
Wido

Z Adasia polecam Pana Tadeusza, zachwycałam się w gimnazjum, zachwycam się i teraz, tylko trochę innymi rzeczami Coś w tym jest, że mózg się szybko przedstawia na wiersz, po tym proza brzmi topornie. A dla mnie urokiem 'starych' książek jest uniwersalność problemów. Czy to historia Zośki i Tadka z Pana Tadeusza, czy Jagny i Antka z Chłopów, miłości czy pożądania, ostracyzmu czy chłopskiego 'co ludzie powiedzą', reakcja otoczenia i strach przed nią, nieważne czy dzieją się na dworku czy w chacie- są takie same 200 lat temu jak i teraz. Ludzie się jednak niewiele zmieniają i to jest myśl, która mnie zawsze nachodzi po takich lekturach

Airbag

@Cerber108 najlepsza ze wszystkich

UmytaPacha

@Piechur propsy, też lubię

W domu mam wydanie z XIX wieku (ʘ‿ʘ)

Piechur

@UmytaPacha O cholibka, skąd taki skarb? Po dziadkach? Wrzuć zdjęcie okładki

UmytaPacha

@Piechur na allegro kupiłam za kieszonkowe z +10 lat temu ( ͡° ͜ʖ ͡°) najfajniej się kupuje od randomów co chcą się pozbyć i nie znają wartości rynkowej

nie mam ze sobą żeby pokazać, ale okładka zwyczajna typu marmurek, sporo wtedy takich było

30bd0dc2-4214-4a5a-a540-487d3cf6d0ee

Zaloguj się aby komentować

364 + 1 = 365

Tytuł: Lot nad kukułczym gniazdem
Autor: Ken Kesey
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 978-83-8215-420-7
Liczba stron: 366
Ocena: 10/10

Co tu dużo pisać. Film był super a książka jeszcze lepsza.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
bf54a380-9c05-49fb-9610-97b41c801645
splash545

Jedna z lepszych książek jakie czytałem

Okrupnik

@SuperSzturmowiec najlepsza recenzja jaką czytałem

ZygoteNeverborn

@SuperSzturmowiec No, pamiętam. W liceum najlepsza książka, do czasu Paragrafu 22.

Zaloguj się aby komentować

363 + 1 = 364

Tytuł: Na wieki wieków korpo
Autor: Karo M. Nowak
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Spisek Pisarzy
ISBN: 9788396655929
Ocena: 5/10

Pracujący w dziale marketingu w jednej z warszawskich korpo stażysta Mateusz i junior Janek znajdują w składziku na materiały biurowe odcięty ludzki palec. Tym samym wplątują się w trwającą od wieków wojnę pomiędzy Aniołami a dawnymi bóstwami, której sercem, w wyniku splotu różnych dziejowych okoliczności, stał się Mordor.

Moja ocena to 5,5/10, książka oscyluje pomiędzy byciem średnią a niezłą. Pomysły były, choć może nie do końca oryginalne (fani powieści wydawanych przez Fabrykę Słów raczej nie poczują się zaskoczeni wątkami fantastycznymi). Z wykonaniem poszło trochę gorzej. Na początku było trzęsienie ziemi, potem napięcie rosło, ale gdzieś w połowie książki, kiedy nastąpiło wyjaśnienie większości wcześniejszych tajemnic, akcja siadła i fabuła zaczęła rozmieniać się na wątki poboczne. W pewnym momencie autorka zaczęła za bardzo skakać pomiędzy POV kolejnych postaci, co wprowadzało chaos i dość męczyło, zwłaszcza, że wszyscy bohaterowie, bez względu na wiek i pochodzenie, używają tego samego, współczesnego i przesyconego wulgaryzmami idiolektu.

Co do realiów korpo, to ich odwzorowanie też wyszło raczej średnio. Z jednej strony opisy stanowisk i typowej korporoboty sugerują, że autorka ma jakieś doświadczenie zawodowe w tego rodzaju firmach. Z drugiej strony, Na wieki wieków powiela stereotypy o pracy w korpo rodem z TVN-owskich romcomów z lat 2000 tudzież abominacji literackiej znanej jako Pokolenie Ikea – każdy korposczur wygląda jak młody bóg (nie dotyczy nerdów z działu IT), każda korposzczurzyca to kalka Bridget Jones, każdy rodzaj pracy wykonywanej dla korpo wysysa z człowieka duszę.

Na wieki wieków korpo ma zapoczątkować całą serię. Osobiście raczej sobie daruję kontynuacje.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
a5909ed6-395c-45f2-a84a-626f3bbc7ed6
AndzelaBomba

@moll dzięki za polecajkę rozejrzę sie za tą książką, bo opis mocno skojarzył mi się z Życiem biurowym (btw. polecam ten film)

moll

@AndzelaBomba tego znowu ja nie znam, dzięki

Zaloguj się aby komentować

362 + 1 = 363

Tytuł: Szczypta nienawiści
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409354   
Liczba stron: 688
Ocena: 8/10

Szczypta nienawiści dzieje się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach rozegranych w Ostatecznym argumencie i stanowi pierwszy tom nowej trylogii, Epoki obłędu. Tym razem główny prym wiedzie tak zwane „nowe pokolenie” z Savine (córką naszego ulubionego arcylektora Sanda dan Glokty) na czele, choć nie zabraknie również starych bohaterów: czy to jednego z najlepszych szermierzy, Bremera dan Gorsta czy starego kompana Krwawej Dziewiątki, Wilczarza.

Niestety, zrządzeniem losu i przez własne niedopatrzenie za ten tom zabrałem się, po przeczytaniu ostatniej części nowej trylogii, Mądrości tłumów (tak wiem, xD), także mało rzeczy tu było dla mnie niespodzianką. Natomiast, jest mały plus tej sytuacji — ponieważ miałem pewne obawy, że książka mnie nie wciągnie, że takie czytanie od dupy strony się mija z celem, to zastanawiałem się, czy nie dać sobie trochę czasu i podejść od nowa do tego za pewien czas, ale stwierdziłem, że już nie będę kombinować i skończę całe to uniwersum.

Na początku owszem szło to trochę niemrawo, ale czytając to kolejne strony, powoli, powoli zaczynałem być wciągany w świat. Pomimo tego, iż znałem losy bohaterów, to i tak moje zaciekwanie cały czas rosło. W tym momencie tez muszę pochwalić pana Abercrombiego, ponieważ w poprzednich książkach zawsze ten główny filar stanowiły dobrze nakreślone, wyraziste postacie (i dalej tak jest), natomiast cały świat, był dla mnie tylko tłem i raczej niczym więcej. Tutaj trochę się to zmieniło. Mimo że tematyki rewolucji przemysłowej i czasów z nią związanymi nigdy nie darzyłem jakimś specjalnym afektem, tak z dosyć dużym zaciekawieniem śledziłem wydarzenia dziejące się w Kręgu Świata, czy to powstania Destruktorów, bezlitosne działania Podpalaczy czy sam konflikt i problemy warstw społecznych. Nie jestem pewien, czy to moje postrzeganie się zmieniło, ale myślę, że duży wpływ na to też miało mimo wszystko, warsztat oraz język autora, który porównując do poprzednich dzieł, rozwinął się znacznie. Przykładowo, bardzo mi nie podeszła Zemsta najlepiej smakuje na zimno i pomijając nawet to, że nie lubiłem głównej bohaterki, to cała reszta była toporna dla mnie w odbiorze. Jednakże tutaj jest wręcz odwrotnie, nawet jak są opisywane losy postaci, której nie darzę jakąś szczególną sympatią, to dalej (mimo zaspoilerowania sobie większości rzeczy) dobrze się to czyta, po prostu. Zastanawiam się, też jak duży wpływ na to może mieć przekład, bo pierwszą i drugą trylogię tłumaczył Wojciech Szypuła, z kolei standalone’y (które w moim mniemaniu były takie średniawe, wyjąwszy Czerwoną krainę) tłumaczył Robert Waliś.

Kończąc swoje wywody, w wielkim skrócie: Szczypta nienawiści to kolejna, porządna dawka porządnego i smakowitego fantasy (choć w sumie elementów fantastycznych tutaj zatrważająco dużo nie ma), jaką raczy nas pan Abercrombie i na pewno pozycja obowiązkowa dla fanów świata Pierwszego Prawa.

Niektórych rzeczy nie cenisz, dopóki ich nie stracisz.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
93858b45-17ab-4da0-bd27-fff481b575fb
dsol17

@JarlSkyr Spoiler:

Ona NIE JEST córka Glokty.

Zaloguj się aby komentować

361 + 1 = 362

Tytuł: Mińsk 1919
Autor: Lech Wyszczelski
Kategoria: historia
Ocena: 6/10

Tym razem książka, gdzie jest więcej backgroundu niż tego, co jest zawarte w tytule. Ja rozumiem, żeby zbudować całokształt obrazu dla czytelnika, ale to już jest lekka przesada. Zanim "zdobędziemy" Mińsk w ramach "małej wojny" 1919 roku to po drodze musimy zmierzyć się w Kresach Północno-Wschodnich i Wilnie. Pomiędzy tym jest wątek wizji Piłsudskiego na wojnę z Rosją i relacje z krajmy ościennymi do Polski. Także też na wojnę domową, gdzie biali i czerwoni to było dla niego to samo, zagrożenie dla kraju.

Prywatny licznik: 34/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
deb81356-0a48-42d6-b9e5-9bab4a7ea66c
Tawantinsuyu

@konik_polanowy a Gorlice 1915 już omawiałeś może?

konik_polanowy

@Tawantinsuyu jeszcze nie

Zaloguj się aby komentować

360 + 1 = 361

Tytuł: How To Build A Car
Autor: Adrian Newey
Kategoria: biografia
Wydawnictwo: HarperCollins UK
ISBN: 9780008196806
Liczba stron: 400
Ocena: 9/10

Adrian Newey to obecnie najbardziej uznany i szanowany konstruktor samochodów Formuły 1, specjalista od aerodynamiki. Mówi się o nim, że to jedyny człowiek który widzi powietrze.

Krótko mówiąc - świetna (auto)biografia. Książka opisuje czasy od najmłodszych lat gdy Adrian pomagał tacie w garażu, jeździł gokartami i próbował sam je rysować, przez studia i później już pracę zawodową od Fittipaldi Automotive, pracę dla March Engineering nad samochodami Indy Car i F1, przez Leyton House, aż do Williamsa, McLarena i Red Bulla. Historia kończy się na erze samochodów hybrydowych i dominacji Mercedesa - bardzo chętnie przeczytałbym kiedyś ciąg dalszy.

Co bardzo mi odpowiadało to to, że autor głównie skupia się na swojej pracy zawodowej i rzeczach z tym powiązanych, mało wchodząc w wątki życia prywatnego. Oczywiście pojawiają się takie i dowiadujemy się np. o małżeństwach, dzieciach, rozwodach, śmierci rodziców itp. ale jest to pokazane jako "wydarzyły się ważne rzeczy w moim życiu i tak to na mnie wpłynęło", ale nie jest to jakoś bardzo uzewnętrzniane. Książka jest przeplatana także autentycznymi szkicami części samochodów w miejscach gdy autor opisuje szczegóły techniczne. Pojawiają się również anegdotki i historie z padoku Formuły 1.

Książka jest dostępna tylko po angielsku, jest mocno techniczna i miejscami autor lubi używać fancy słówek, ale sporo można domyślić się z kontekstu. Z tego co wiem to wersja polska jest w przygotowaniu.

Zdecydowanie pozycja obowiązkowa dla fanów Formuły 1.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #f1 #formula1
097ec493-9b38-445b-b619-b6fad98c256a
koszotorobur

@Vakarian

miejscami autor lubi używać fancy słówek

Autor tego wpisu na to wygląda też

Vakarian

@koszotorobur zamierzone

FoxtrotLima

@Vakarian książka jest super. Czytało się ją jednym tchem.

A jak się ma ebooka i czytnik to i wyrafinowane słownictwo nie stanowi wyzwania dzięki słownikowi

Książka jest techniczna, z dużym naciskiem na tematykę aerodynamiczną, ale pisana dla laików, więc skomplikowane zagadnienia są prosto wyjaśnione.

Moim zdaniem to najciekawsza pozycja ze świata F1.

Vakarian

@FoxtrotLima tak, ja mam papierowe wydanie, ale w pewnym momencie przerzuciłem się na kindla bo właśnie słownik + wygodniej mi się czyta niż taką cegłę w twardej oprawie

Vakarian

@FoxtrotLima A co do innych tytułów to podobał mi się też "Mechanik" Marca Priestleya, tylko tam jest spory nacisk na imprezowanie, ściganie się wypożyczonymi samochodami itp. ale co nieco o tym co się działo w garażu McLarena też można się dowiedzieć

Zaloguj się aby komentować

359 + 1 = 360

Tytuł: Blask fantastyczny 
Autor: Terry Pratchett 
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Pró­szyń­ski Media Sp. z o.o.
ISBN: 978-​83-8234-589-6
Liczba stron: 258
Ocena: 7/10

Prywatny licznik: 10/24

Bezpośrednia kontynuacja Koloru magii czyli dostajemy w niej dalsze przygody Rincewinda, Dwukwiata i Bagażu oraz ich finał. I do pewnego momentu książka jest równie szalona jak poprzedniczka. Czyli wygląda mniej więcej w ten sposób:

– Bez prze­rwy spo­ty­ka mnie coś ta­kie­go – wy­ja­śnił Rin­ce­wind. – W jed­nej chwi­li spa­dam ze świa­ta, w na­stęp­nej je­stem w książ­ce, a jesz­cze w na­stęp­nej lecę na skale, potem ob­ser­wu­ję, jak Śmierć uczy się grać w gro­blę czy tamę, czy coś tam in­ne­go. Dla­cze­go mam się cze­mu­kol­wiek dzi­wić?

Czy to dobrze? Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo, że nie dobrze.
Chociaż Kolor magii właśnie tym mnie wymęczył. Tutaj fabuła jednak z biegiem akcji się klaruje i tak właściwie to pomimo pozornego szaleństwa, od początku do końca krąży wokół tematu Octavo i intryg magów. W książce znajdziemy, więc dużo papierosowego dymu i błyskotliwego humoru pana P. 
Zakończenie było dosyć satysfakcjonujące, więc dla mnie Blask fantastyczny ma pół punktu więcej niż Kolor magii.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #dwanascieksiazek
796efb6d-26f8-4747-bf30-ae465f845a9d
Basement-Chad

Ale proszę tagować #terrypratchett

splash545

@Basement-Chad przy następnej otaguje, jak nie zapomnę

Zaloguj się aby komentować

358 +1 = 359

Tytuł: Wniebogłos
Autor: Aleksandra Tarnowska
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 4/10

#bookmeter

Żadnego więcej śpiewania. Żadnego chodzenia do babci. O dożynkach w najbliższą niedzielę Rysiek ma zapomnieć. Msza i do obory, gnój wywalać. Święto nie święto, krowy i tak srają.

Ta książka, opowiadająca o latach siedemdziesiątych XX wieku, dla mnie była właśnie taka jak moje wyobrażenie tamtego okresu. Szara, bez polotu i nic w zasadzie się w niej nie działo. Można by to w zasadzie uznać za jej zaletę, bo lektura mocno pozwoliła wczuć się w klimat czasu akcji. I ten klimat w tej książce rzeczywiście został przez autorkę oddany świetnie. Tyle, że sam klimat to dużo za mało.

Pani Tarnowska postawiła przed sobą ogromnie trudne zadanie. Bo uczynić bohaterem książki dwunastolatka, czyli chłopca, który nie za bardzo może o sobie decydować, a jeszcze mniej może w swojej sprawie działać, jeśli już nawet coś zdecyduje, to ogromne wyzwanie. Oczywiście, i z taką trudną postacią da się poprowadzić świetnie fabułę. Wiem o tym, jestem w końcu miłośnikiem „nudnych książek o niczym”. A jednak w Wniebogłosie dla mnie, jako odbiorcy, autorka na tym trudnym zadaniu poległa. Wydaje mi się, że stało się tak dlatego, że nie ma w tej książce ani jednej naprawdę wyraźnej postaci. Nikt tak naprawdę niczego nie chce i do niczego nie dąży. A jeśli nawet dąży, to zupełnie biernie i bez determinacji. Czyli bardziej czegoś by chciał, niż do tego dążył. Nikt też w tej książce nie przechodzi przemiany. A nawet jeśli przechodzi, to jest to przemiana bez wiary w tę przemianę, w zasadzie bez jakiegoś jej umotywowania i bez jej skutków i konsekwencji. Dodatkowo w moim odbiorze książkę pogrąża narracja prowadzona w sposób całkowicie płaski i beznamiętny, zupełnie bez emocji. A przecież to miała być opowieść o pragnieniach, a z pragnieniami wiążą się emocje, nieważne czy te pragnienia na końcu zostają zaspokojone, czy też nie.

Dla mnie Wniebogłos to kawałek spójnej i logicznej historii, ale zupełnie bez polotu. To opowieść o latach siedemdziesiątych na wsi, która sama wygląda jak te lata siedemdziesiąte na wsi. Niby coś się tam działo, ale równie dobrze mogłoby się nie dziać i w sumie niewiele by się zmieniło.
e8844914-4cd0-4b35-8744-1c661e79c24d

Zaloguj się aby komentować

357 +1 = 358

Tytuł: My przeciwko wam
Autor: Fredrik Backman
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 6/10

#bookmeter

Najgorsze w innych ludziach jest to, że jesteśmy od was uzależnieni. Wasze czyny mają wpływ na nasze życie. Nie tylko tych, których wybieramy i lubimy, ale również pozostałych – idiotów. Wy, stojący przed nami w kolejce, wy, którzy nie potraficie porządnie jeździć samochodem, lubicie słabe seriale telewizyjne, za głośno rozmawiacie w restauracji, i wy, których dzieciaki zarażają nasze w przedszkolu. Wy, którzy krzywo parkujecie, podkradacie nasze miejsca pracy i głosujecie na niewłaściwą partię. Wy też macie wpływ na nasze życie, w każdym momencie.
Boże, jak my was za to nienawidzimy.

Miałem taki sprytny sposób, że kiedy nie miałem pomysłu za jaką książkę by się tutaj zabrać, to zabierałem się za coś od pana Backmana. Działało. Ale chyba przedobrzyłem, bo przy My przeciwko wam jakoś przestało. I nie żeby z tą książką było coś nie tak, wręcz przeciwnie. Jestem pod wrażeniem tego, jak pan Backman potrafi trzymać równy, wysoki poziom swoich opowieści. Jak wspaniale potrafi prowadzić narrację, obiecując czytelnikowi coś i dając mu to, co wcześniej obiecał, choć z tej obietnicy wnioskując, czytelnik mógł się spodziewać czegoś zupełnie innego. Jak świetnie potrafi uchwycić rozchwianie i niekonsekwencję w człowieku i jak kapitalnie potrafi je sportretować, w dodatku w sposób absolutnie sympatyczny, zupełnie bez piętnowania czy wykpiwania. Wady i słabości są częścią człowieczeństwa i pan Backman chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę, stąd postaci w jego książkach są tak wiarygodne. Ale nie tylko budowanie postaci wychodzi temu autorowi wyśmienicie. Potrafi on też bowiem, jak – moim zdaniem – mało który ze współczesnych autorów sportretować relacje między postaciami. Te radosne, ale i też te trudne. To jest cecha naprawdę wyjątkowa, bo jedno, że trzeba te wszystkie rzeczy najpierw zauważyć, później zestawić ze sobą w spójną, logiczną fabułę, a na koniec to jeszcze dobrze jest je w jakiś ciekawy, niebanalny sposób opisać. Na przykład takim zdaniem: Delikatnie puka do drzwi pokoju Mai, jakby miała nadzieję, że córka może nie usłyszy.

A jednak tym razem historia nie pochłonęła mnie tak jak dotychczas. Jak wcześniejsze utwory pana Backmana, w tym pierwszy tom tego cyku, Miasto Niedźwiedzia. Dlaczego? Może dlatego, że ten tak bardzo trafnie sportretowany przez pana Backmana człowiek wcale nie jest aż tak skomplikowany, żeby wystarczyło tego na kilka tomów? A może dlatego, że człowiek – w tym przypadku czytelnik, a nawet konkretny czytelnik, bo ja – ma taką wadę, że jednak potrzebuje nowych wrażeń, że nawet najbardziej fantastyczne rzeczy mu się w końcu nudzą? Nie chcę powiedzieć, że My przeciwko wam to książka zła, wręcz przeciwnie. Jest bardzo dobra. Tylko napisana w taki sam sposób, jak inne książki pana Backmana. Co więc z tego, że historia inna, skoro jej schemat w zasadzie ten sam, a i rozwiązania, tak fabularne, jak i narracyjne również podobne? Jeśli ktoś lubi wracać tam gdzie był, to może sprawdzi mu się ten drugi tom cyklu Miasto niedźwiedzia, nawet zaraz po lekturze pierwszego. Ja też lubię. Ale chyba jednak nie za często i nie za szybko. A chyba tak właśnie wracałem do prozy pana Backmana. I może to był mój błąd, a nie autora?
66b60bab-5980-44f2-a93c-09a7d97925b7
GrindFaterAnona

@George_Stark fajna okladka, jest tam cos o hokeju?

George_Stark

@GrindFaterAnona Cała seria ma hokej w tle. To taka opowieść obyczajowa oparta o rywalizację między dwoma klubami hokejowymi.

GrindFaterAnona

@George_Stark o spoko, to może obejrzę

Zaloguj się aby komentować

356 + 1 = 357

Tytuł: Sandman: Uwertura
Autor: Neil Gaiman, Dave Stewart, J. H. Williams III
Tłumaczka: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Egmont Polska
ISBN: 9788328157088
Liczba stron: 240
Ocena: 8/10

Nie mam zbyt dużego doświadczenia z komiksami - wcześniej jakoś ta forma nieszczególnie do mnie przemawiała. Mimo to po wielu latach postanowiłem dać im szansę i powoli nadrabiam zaległości z listy „najbardziej docenionych komiksów”. 

Po latach czytania książek początkowo miałem problemy z komiksami. Przyzwyczajony do tekstu często nie zwracałem uwagi na rysunki, skupiając się na dymkach. „Uwertura” skutecznie mnie z tego wyleczyła - to ŚWIETNIE narysowany komiks. Mam też wrażenie, że jednocześnie bardzo odważny - J. H. Williams III według Gaimana narysował to, co sam Neil uważał za niemożliwe do zilustrowania. Rysownik był bardzo pomysłowy. 

Na przykład Los jest w posiadaniu książki, w której zapisane jest wszystko. I gdy dotarłem do plansz poświęconych Losowi, zostały one przedstawione właśnie na kartach księgi. Albo w innym momencie zostałem zmuszony do powolnego obracania całego komiksu, ponieważ dymki z tekstem także się przekręcały, aż trzymałem album do góry nogami. Nie spotkałem się wcześniej z niczym podobnym, stąd też moje zachwyty. :')

Mniej podobała mi się sama fabuła, jednakże zrzucam winę na to, że pomimo że jest to prequel całej historii, to jednocześnie został napisany ponad dwadzieścia lat po pierwszym komiksie z serii. Wydaje mi się, że jednak lepiej byłoby przeczytać go po zapoznaniu się z resztą, co też może kiedyś zrobię. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #komiksy #fantastyka #sandman #czytajzhejto
e26902a1-f820-40b8-be9e-c7cc50bf0472
bishop

@cyberpunkowy_neuromantyk świetna seria. Ja się zainspirowałem serialem, czekam na drugi sezon.

Zaloguj się aby komentować

355 + 1 = 356

Tytuł: Cunk o wszystkim. Encyklopedia Philomennica
Autor: Philomena Cunk
Kategoria: inne
Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 9788367710800
Liczba stron: 320
Ocena: 5/10

Książka ewidentnie tylko dla fanów serialu "Cunk on Earth" i brytyjskiego humoru.
BTW jak ktoś nie zna serialu to polecam (jest na Netflixie), jest to streszczona historia świata (oczywiście w humorystycznej konwencji) przeplatana wywiadami z ekspertami w swoich dziedzinach tylko, że robionymi dalej w tej konwencji. I to skrępowanie i zażenowanie tych ludzi jest najpiękniejsze xD Wrzucam wycinki https://www.youtube.com/watch?v=JWS-qfR6K3w

A książka jest to "encyklopedia" pisana w żartobliwy, absurdalny sposób na wzór serialu. Serial bardzo mi się podobał i mnie ubawił, w formie pisemnej wypada to sporo słabiej. Z początku śmieszy, ale powtarzalność schematów zaczyna w końcu trochę męczyć i zacząłem sobie dawkować po 2-3 hasła dziennie bo więcej mi już nie sprawiało frajdy.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
cc9b090e-6d6e-4074-920f-1a2fbb51e67d
Gamtaro2

I to skrępowanie i zażenowanie tych ludzi jest najpiękniejsze xD Wrzucam wycinki 

@Vakarian w przeciwieństwie do OPa szczerze odradzam marnować czas na te żenującą twórczość. Żarty typu "Arthur came a lot" zamiast Arthur z Camelotu.


Program kierowany chyba tylko do ludzi, których nadal bawią słowa cipa, dupa, susiak.

Vakarian

@Gamtaro2 i jeszcze cycki

ivanar

Próbowałem straszne gówno nie wiem jak kogoś może to bawić

Cerber108

Nie wiem czemu, ale patrząc na okładkę mam odczucie, że babka jest okropnie pretensjonalna. No kto daje na sam środek swoją facjatę.

Vakarian

@Cerber108 jest, bo to odgrywana postać. Aktorka nazywa się Diane Morgan a "Philomena Cunk" to fikcyjna osoba którą ona gra w tym serialu, więc tak - jest pretensjonalna

Zaloguj się aby komentować

Następna