Czuję... niesmak czy coś xD
Mam siostrę, żadnych konfliktów, siostra całkiem spoko (choć męża ma dość tępego). Ogólnie oni to typowa polska rodzina z podkarpacia, czyli nie głodują, ale szału też nie ma. Mieszkają z teściami. Za wiele kontaktu nie mamy, ale wydaje mi się, że się lubimy.
Ja z kolei w IT robię z niebieskim to sobie radzimy. Mój tato sprzedał dom po dziadkach i stwierdził, że hajsy podzieli, zostawi sobie 1/3, i dwóm córkom da też po 1/3.
Ja mówię od razu - "tata, ja sobie radzę, daj to mojej siostrze". Trochę oponował, dwa razy potem pytał czy na pewno - na pewno. Nie myślałam co siostra zrobi z kasą, ale spodziewałam się jakichś inwestycji w dom (bo coś tam robią remonty itd), może jakaś wycieczka, żeby wiecznie nie dziadować na wakacjach.
No a siostra... wpłaciła na jakieś tam magiczne konto, które założyła na swojego syna... Którego osobiście nie znoszę (zresztą czasem mam wrażenie, że ona też). Co ciekawe - nie usłyszałam nawet "dziękuję", o tym, że tata tę kasę już sprezentował i że ona została wydana dowiedziałam się z pół roku po sprawie.
No kurde, niby nie mogę mieć żalu do niej (choć jednak podziękowanie byłoby miłe), bo nie rezygnowałam ze swojej części na żadnych warunkach, ale jednak lubię moją siostrę, a nie jej dziecko i nie chciałam mu sponsorować 100+ ekstra kafli na osiemnastkę.
Nie mogę pozbyć się żalu zwanego "trzeba było brać i przepieprzyć na głupoty".
#pieniadze #rodzina