#wierzeniaizwyczaje

1
70

Pościk numer 1000, a w nim o tym jak kiedyś wyglądał chrzest(i troszkę o wywodzie) 


Kiedy w końcu nowe życie zostało wypchnięte z wnętrza ciała, dla matki rozpoczynał się okres zwany połogiem. W owym czasie kobietę uznawano za nieczystą i w związku z tym poddawano ją izolacji trwającej przez kolejne mniej więcej sześć tygodni. Przez ten okres nie mogła ona brać udziału w życiu religijnym ani też podejmować kontaktów towarzyskich. Uważano bowiem, że świeżo upieczona matka jest łatwym celem dla samego lucifero, dlatego należy ją chronić wszelkimi możliwymi sposobami. Robiono to m.in. poprzez trzymanie jej z daleka od ciemności, które ułatwiały dostęp mrocznym siłom nie z tego świata.


Po sześciu tygodniach odosobnienia kobieta ruszała do kościoła na tzw. wywód. Podczas mszy wszystkie nieczyste kobietki klęczały na schodach do kościoła trzymając w rękach świecę i różaniec. Po tej oczyszczającej uroczystości następował powrót do normalnego życia w społeczności.


Co do dziecka, dla niego najważniejszym momentem w początkowym etapie życia był oczywiście chrzest. Starano się, by odbył się on jak najwcześniej ze względu na wysoki odsetek zgonów wśród maluchów. W szybkim chrzcie widziano ratunek dla małych duszyczek, które bez owego sakramentu, jak ówcześnie wierzono, były skazane na wieczną tułaczkę po tym łez padole.


Matka, która zwykle była nadal w swoim domowym areszcie, nie mogła w tej sytuacji brać udziału w części kościelnej. Za to bardzo ważną rolę podczas uroczystości pełnili rodzice chrzestni zwani wtedy kumami, kumotrami lub też trzymaczami. Zaproszenia w kumy absolutnie nie można było odmówić, mogło to bowiem ściągnąć na dziecko chorobę, a nawet śmierć.


Zachowanie dziecka podczas chrztu w kościele miało być małą wskazówką co do jego dalszych losów. Ruchliwy i głośny bobas miał przed sobą świetlaną przyszłość, tymczasem cichutkim maluchom wieszczono mniej radosny żywot. Najgorszą rzeczą, która mogła wydarzyć się podczas ceremonii, było zgaśnięcie świecy trzymanej przez matkę chrzestną. Pokutowała bowiem wiara, że oznacza to rychły zgon małego.


Także po powrocie z kościoła czyniono pewne rytuały mające przynieść pomyślność dziecku. Zwykle najpierw kładziono dziecko np. pod stołem(na którym umieszczano chleb, aby dziecko w przyszłości zawsze mogło znaleźć na nim pokarm i najeść się do syta), by następnie mogło ono zostać podniesione przez ojca. Wedle zwyczaju, który był powszechny m.in. na Kaszubach, rodzic trzykrotnie unosił malucha do góry, całował, tulił i kołysał w ramionach. Tak czyniąc wyrażał on miłość do dziecka oraz zobowiązywał się do jego wychowania.


Następnie matka chrzestna przenosiła dziecko na matczyną pościel, by dobrze się rozwijało i szybko zaczęło korzystać ze swoich nóżek. Kolejnym ważnym rytuałem było pokazywanie dziecka wszystkim obecnym w izbie, gdzie chrzestna podchodząc do każdej osoby podawała dziecko do ucałowania. W ten sposób maluch w przyszłości miał być bardziej towarzyski i miły względem innych.


Kolejna część zależała od płci dziecka. Jeśli była to dziewczynka, matka chrzestna niosła ją do płyty kuchennej, komory i skrzyni z odzieżą; tam dotykała rączką małej misek, garnków, maszyny do szycia, wszystko to po to, by wyrosła ona na dobrą gospodynię. Podobnie wyglądało to w przypadku chłopca, którego oprowadzał ojciec chrzestny. Celem były w tym przypadku narzędzia i sprzęty gospodarskie.


Prezentami, które zwyczajowo przekazywali chrzestni, były m.in. sztuki materiału, srebrne monety, woreczki z pieniędzmi czy też symbole religijne. W przypadku bogaczy często przekazywano srebrne sztućce(imienne), biżuterię, spore sumki, nieruchomości, a niekiedy nawet i całą wioskę. Wszystkie dary miały dopomóć dziecku w dobrym życiowym starcie. Za dary nie dziękowano, unikano tego ze względu na wierzenia, że może to sprowadzić na chrześniaka choroby i pecha.


Część domowa nie trwała długo, z reguły szybko opijano zdrowie dziecka, na stole gościły więc tylko trunek i mała przekąska taka jak placek, kołacz, chleb lub kiełbasa. Czyniono to ze względu na matkę, która zwykle nadal nie wykurowała się w stu procentach po trudach porodu, byłoby więc nietaktem nadużywać gościnności gospodarzy. 


Jeszcze jednym interesującym zwyczajem było pieczenie drożdżowej kukiełki, który to obowiązek spadał na matkę chrzestną(która mogła też zamówić ją od osoby specjalizującej się w takich wypiekach, tzw. specjalistki). Taki podarunek trafiał do chrześniaka na wiązowiny(jak nazywano mały poczęstunek podczas chrztu) i z okazji pierwszych urodzin.


Dziecko kładziono obok kukiełki, co miało na celu sprawdzenie czy rośnie ono jak należy. Następnie rodzice oraz chrzestni dzielili kukiełkę pomiędzy siebie i zjadali co do okrucha za zdrowie dziecka. 


#necrobook #wierzeniaizwyczaje #chrzest #wywod #bylominelo

Umypaszka

@AbenoKyerto tylko jakiego okresu dotyczy wpis? Bo daty brak i nie wiadomo czy to z 200AD, 1200 czy 1700. brak mi też źródła


a poza tym to gratki z okazji 1000 wpisu!

AbenoKyerto

@Umypaszka Jeśli chodzi o źródełka, informacje pochodzą z książek:

- Agnieszka Nowak, Folklor i zwyczaje w Polsce

-Teresa Kokocińska, Polski rok: tradycje i obyczaje

- Barbara Ogrodowska, Święta polskie oraz polskie tradycje i obyczaje


Czas to okres ostatnich paru stuleci, na przykład wywód był podobno praktykowany jeszcze w zeszłym wieku.

Zaloguj się aby komentować

Parę wiejskich przesądów związanych z ciążą:


- Na dawnej wsi wierzono, że kobietom w ciąży absolutnie nie należy odmawiać i należy dawać im wszystko, czego tylko sobie zażyczą. Osoba odmawiająca ciężarnej czegokolwiek mogła się spodziewać, że spotka ją za to nieszczęście, np. utrata zbiorów.


- Absolutnie odradzano kobietom jakiekolwiek brzydkie zachowania w stosunku do innych takie jak wyśmiewanie czy też przedrzeźnianie. Uważano, że dziecko takiej osoby może się przez to urodzić "głupkowate". 


- Zabraniano spoglądania na osoby brzydkie i kalekie, mogłoby to bowiem zwiększyć szanse na narodziny dziecka szpetnego i ułomnego. 


- Niezbyt dobrym pomysłem było też długie spoglądanie na zwierzęta, ciężarna mogła bowiem urodzić przez to bardzo owłosionego potworka.


-Jeśli podczas spoglądania na ogień kobieta dotknęła ręką miejsca na twarzy lub szyi, mogła się spodziewać, że dziecko w tym właśnie miejscu będzie mieć czerwone znamię. Nie polecano także spoglądać przez szczeliny, groziło to bowiem narodzinami dziecka z zezem lub inną wadą wzroku.


-Absolutnie zakazane było przebywanie ciężarnej w pobliżu zwłok, jakikolwiek kontakt z nieboszczykiem mógł bowiem przynieść jej chorobę prowadzącą do zgonu.


-Przędzenie podczas ciąży było wiązane z bardzo długim porodem, zalecano więc trzymanie się od takiej pracy jak najdalej. Przechodzenie przez próg, na którym rąbano drwa, groziło urodzeniem dziecięcia z zajęczą wargą.


Pokutowało również wiele przesądów, które samą ciężarną uznawały za źródło wszelakich nieszczęść:


- Kobieta wchodząca na już zasiane pole mogła spowodować nieurodzaj. Kiedy furmanka ze zbożem mijała ciężarną, mówiono, że całe zboże zjedzą myszy. Starano się trzymać kobiety w ciąży z daleka od kurcząt, prosiąt, zbierania jaj czy kartofli, ponieważ także i tutaj mogły przywołać zły los.

Minięcie ciężarnej na drodze, moście lub kładce nad rzeką uznawano za zły omen.


W teorii miały być również dobre strony, jeśli chodzi o interakcje z "brzuchatkami", były one bowiem doskonałym remedium na różne dolegliwości zdrowotne. Dotknięcie przez "brzuchatkę" miało łagodzić bóle towarzyszące złamaniom, a także bóle w kościach i bóle krzyża. 


#necrobook #przesady #wierzeniaizwyczaje #wiejskieglupotki

eb095444-df71-4daa-8a09-0bf136103fc0
GazelkaFarelka

Większość tego powodowała, że ciężarna nie mogła brać się do jakiejkolwiek roboty.


@mordaJakZiemniaczek

mordaJakZiemniaczek

@GazelkaFarelka To ciekawe, bo każda para rąk do pracy w tych czasach była bardzo cenna, no ale z drugiej strony urodzenie żywego dziecka i dochowanie go do dorosłości to był niemal rzut monetą. A to w końcu miały być kolejne ręce do pracy

GazelkaFarelka

@mordaJakZiemniaczek pokusa była, stąd zamiast prostego zalecenia "unikania męczącej pracy" które można byłoby zbyć, była garść srogich gróźb. Poza tym przy poronieniu mogła umrzeć także matka.

cebulaZrosolu

Absolutnie zakazane było przebywanie ciężarnej w pobliżu zwłok, jakikolwiek kontakt z nieboszczykiem mógł bowiem przynieść jej chorobę prowadzącą do zgonu.



To chyba akurat dosyć normalne xD

AndzelaBomba

Punkt pierwszy: to już wiemy, skąd w naszym społeczeństwie roszczeniowość madek 😏

Zaloguj się aby komentować

Trochę głupotek o wierzeniach dotyczących zmarłych i ich święta.


-Tradycja zapalania zniczy na grobach ma swoje źródło w pogańskim zwyczaju palenia ognisk na grobach. W owym czasie pokutowała wiara, że ów ogień ogrzeje wciąż pozostające na ziemi dusze. Ogniska rozpalano także na rozstajach dróg, miało to pomóc zmarłym w odnalezieniu drogi do domu. Oprócz tego ogień miał mieć moc ochrony przed złymi siłami.


- Noc z 1 na 2 listopada miała być podobno szczególnym czasem, podczas którego zalecano pozostanie w domu. Tej nocy podobno odbywały się specjalne msze prowadzone przez zmarłych duchownych dla równie nieżywych wiernych. Spotkanie z umarłymi, a także przybycie do kościelnego przybytku podczas takiej "trupiej mszy" mogło podobno skończyć się bardzo nieciekawie.


-W dniu poprzedzającym Dzień Wszystkich Świętych dawniej przygotowywano specjalny stół, na którym pozostawiano chleby, kaszę, bób i wódkę. Wszystko to dla dusz zmarłych, które mogły odwiedzić swój dawny dom nadchodzącej nocy. Mieszkańcy domu byli na tyle uprzejmi, by pozostawić uchylone drzwi, aby dusza mogła bez problemu dostać się do środka.


- Dawniej typową wiejską tradycją było opowiadanie różnych dziwnych opowiastek o duchach mniej więcej w okresie święta zmarłych. Moja babka miała w zwyczaju karmić mnie i resztę rodzeństwa takimi opowiastkami w czasach, kiedy jeszcze byłem dość młodym szczylem. Fajnie było słuchać takich opowieści, wtedy jeszcze człowiek był naiwny i czuł dreszczyk strachu, jak się nasłuchał o duchach. Pamiętam m.in. historię, w której to w skrócie dwóch moich wujów wracało nocą do domu przez las. W pewnym momencie mieli usłyszeć płacz małego dziecka dochodzący od strony małej rzeki. Postanowili to sprawdzić, ale nie potrafili znaleźć źródła płaczu. A podobno ileś lat wcześniej w tym miejscu miało się utopić niemowlę. Wiele historii niestety już mi wyparowało z pamięci, a szkoda, mogłem je sobie gdzieś spisać i miałbym na pamiątkę. 


#necrobook #swietozmarlych #wierzeniaizwyczaje #duchy

Opornik

@AbenoKyerto czemu głupotki, ciekawe

Zaloguj się aby komentować

Fragment książki Ferdynanda Kurasia, "Przez ciernie żywota", część opisująca klasyczne lanie wodą w poniedziałek wielkanocny. Czas to druga połowa wieku XIX. 


Szczególnie oryginalną była ongiś na wsi zabawa, w poniedziałek wielkanocny, tak zwany „lejek” albo „święty lejek”, polegająca na wzajemnym oblewaniu się wodą między parobczakami a dziewuchami. Po powrocie z kościoła dnia tego zbierali się parobczaki przed domem, gdzie znajdowała się jedna lub więcej dziewuch. Do izby rzadko kiedy udało się im pierwszym dostać, bowiem dziewuchy na czas przed nimi się zabezpieczały, przymykając drzwi chałupy drewnianą zasuwą, co jednakże nie uchroniło ich od natrętów, którzy zawsze znaleźli jakiś fortel na wywabienie dziewki z ukrycia. Skoro tylko dziewucha wychyliła się poza drzwi, wyskakiwał jeden z parobczaków z zasadzki i przytrzymywał ją. Inni przybiegali mu zaraz z pomocą, ujmowali dziewuchę pod ramiona i wlekli przemocą ku studni, gdzie jeden z nich, zapuściwszy żuraw, wyciągał konew i metodą księdza Kneippa lał z góry na głowę trzymanej, daremnie szamoczącej się dziewki strumienie zimnej jak lód wody. Co gdy zobaczyły inne dziewczęta, pośpieszały w sukurs rówieśniczce, w skopce i garnki z wodą uzbrojone, pragnąc się za koleżankę odwzajemnić; atoli gdy się już zbytnio przybliżyły, puszczali chłopaki przemoczoną do ostatniej nitki dziewkę, a przybyłe chwytali — i oblewali, ile wlazło. Ma się rozumieć, że tak spłukane, niemające nic do stracenia dziewczęta przechodziły teraz do roli zaczepnej — i rozpoczynała się ogólna gonitwa i wzajemne chlustanie.


Starsi zaś, nie tylko że pustoty tej nie ganili, mówiąc: „Niech się tam dzieci rozerwią”, ale sami wychodzili na ulicę gwoli przypatrzenia się igraszce młodzieży. Niejeden z ojców, patrząc na te swawole, odezwał się do matki: „Kaśka, a może byśwa se tak spomnieli młode lata, co?” i przy tych słowach — chlust! w kobietę trzymaną dyskretnie za plecyma kwartą wody. „A ty zbereźniku!… — krzyknęła zaczepiona, pochylając się i potrząsając głową, z której obficie ściekały krople wody. — A ty stary zbereźniku, dam ja ci!” Ale gospodarz,nie czekając, aż mu się żona odwzajemni, czym prędzej drapał z placu. Kobieta zaś, nie mogąc mężowi się zrewanżować, oblewała pierwszego przechodzącego mimo sąsiada.


Oj, byłoż to, było napatrzeć się czemu a uśmiać się, a duszę rozweselić! A choć po takiej swawoli rzadko kto z biorących w niej udział suchą nitkę miał na sobie, szkody przecież żadnej nikt nie poniósł, ubierano się bowiem wówczas nie w lichą obcą tandetę, jak to niestety dzisiaj się dzieje, lecz w prosty z domowego płótna strój, który wystarczyło powiesić i wysuszyć, by ślad przemoczenia zniknął.


#necrobook #wierzeniaizwyczaje #fragmentyzksiazek

Newsy książkowe od Whoresbane'a!


Wydawnictwo Replika obwieszcza podwójną premierę z serii Wierzenia i zwyczaje. "Baśnie starosłowiańskie" Iwony Czapli i "Polowanie na czarownice w Polsce w XVI–XVIII wieku" Jacka Wijaczki ukażą się 12 sierpnia 2025 roku. Wydania w twardych oprawach obejmują 368 i 288 stron, w cenach detalicznych po 59,90 zł za sztukę. Poniżej okładki i krótko o treści.


"Baśnie starosłowiańskie"


Żywa skarbnica baśni zaczerpniętych z grona najstarszych znanych opowieści słowiańskich!


Napotkane tu postaci zachwycają, przerażają i zdumiewają. Baba Jaga i Kościej Nieśmiertelny, Wasylisa Pięknolica i carówna zaklęta w żabę. Polewki, rusałka, kikimora. Leśna żmija czy dziki kur, potrafiący namącić napotkanemu człowiekowi w głowie. To tylko niektóre ze stworów zamieszkujących prasłowiańskie ziemie wespół z naszymi przodkami.


Wybierając się do chatki Baby Jagi, warto wspomnieć, że do wejścia potrzeba specjalnego zaklęcia, obecnego na kartach tej książki. Dalsza wędrówka zawiedzie nad zaklętą rzekę Danę. To nad jej brzegami szumi zaczarowana trzcina, a w falach błyska szczupak spełniający życzenia. A jeśli się poszczęści można będzie spotkać również niezwykłego pielgrzyma, władającego magią i opowiadającego niesamowite historie.


Baśnie starosłowiańskie zdobią piękne ilustracje autorstwa Haliny Constantine.


"Polowanie na czarownice w Polsce w XVI–XVIII wieku"


Prawda i mity dotyczące polowania na czarownice i procesów o czary w czasach I Rzeczpospolitej.


Społeczeństwo w czasach wczesno-nowożytnych, bardzo religijne, było przekonane, że diabeł wraz z czarownicami czyni wszystko, „coby świat zniszczał“. Druga połowa XVII i pierwsza XVIII w. to apogeum polowań i procesów o czary w Polsce. Wydobywane torturami zeznania potwierdzały to, co sędziowie i oskarżyciele chcieli usłyszeć.


W tym kontekście rodzi się wiele istotnych pytań. Jak zamiany klimatyczne wpływały na zaostrzenie polowań na czarownice. Dlaczego sądzono przede wszystkim kobiety? Dlaczego procesy toczyły się głównie we wsiach? Jaką rolę odgrywały w nich dzieci? Kim byli kaci – „niegodni“ członkowie społeczności? Czy „ostatni proces o czary w Polsce“ jest prawdą, czy mitem? Czy dochodziło do samosądów nad czarownicami?


Te, często niedoceniane aspekty zgłębia osiem artykułów opartych na materiałach źródłowych do tej pory nie wykorzystywanych w badaniach. Pięć z tych tekstów publikowanych jest po raz pierwszy. Pozostałe trzy ukazały się dotąd jedynie w wersji angielskojęzycznej.


#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach

Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane

#ksiazki #czytajzhejto #replika #wierzeniaizwyczaje #iwonaczapla #jacekwijaczka #historia #basnie #czarownice

2675d92d-eaac-418b-9a1f-4458b21a9eeb

Zaloguj się aby komentować

cebulaZrosolu

@razALgul widać zabory. Nas na wschodzie nie stać na takie marnotrawstwo

moll

@cebulaZrosolu maśków też nie macie, więc dupa cicho xD

AdelbertVonBimberstein

@cebulaZrosolu ha, to nawet nie bije się szkła tylko powinno porcelanę!

eloyard

Wam tam w zaborze pruskim Niemcy ołowiu, czy rtęci do zupy dolewali?


Chorzy ludzie, normalnie.

moll

@eloyard normalni, czepiasz się, bo zazdrościsz!

eloyard

@moll przecież to jakieś zwyczaje rodem z meliny 🤔

fsd

Te mapki są w cholerę dokładne. Mieszkam na samej krawędzi i nawet nie wiedziałem, że tam dalej na zachód nie ma tego zwyczaju.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!


Wydawnictwo Replika zapowiada podwójną premierę z serii Wierzenia i zwyczaje. "Smoki w wierzeniach i kulturze" Sarah-Beth Watkins i "Mitologia hawajska. Legendy o duchach i bogach" Williama Drake'a Westervelta w sprzedaży od 3 czerwca 2025 roku. Wydania w twardych oprawach obejmują 312 i 320 strony, w cenach detalicznych po 59,90 zł. Poniżej okładki i krótko o treści.


"Smoki w wierzeniach i kulturze"


Smoki kroczą wraz z ludzkością od zarania dziejów. Raz straszliwe i przerażające, sieją spustoszenie, ziejąc ogniem i siarką. Gdzie indziej służą pomocą, symbolizując szczęście i dobrobyt. Zawsze potężne, budzące lęk, podziw i szacunek.


Stanowią nieodłączną część mitologii i legend w niemal każdej kulturze, jednakowoż potrafią znacząco różnić się wyglądem, historią i znaczeniem. Ich obrazy, zrodzone i osadzone w folklorze, mitach i legendach, wpływały na religię, sztukę i obyczaje, bez względu na to, czy uznawano je za stworzenia pełne uroku czy niosące grozę.


Niniejsza bogato ilustrowana podróż w czasie i przestrzeni przybliża opowieści o smokach z różnych stron świata. Ukazuje przypisywane im odmienne role – stwórców i sprzymierzeńców, zbieraczy skarbów i zaciekłych wrogów.


Oto jak przez wieki widzieli je nasi przodkowie od Chin po kraje Zachodu. I jak widzimy je my, bowiem zakorzeniły się w kulturze tak głęboko, że nadal zamieszkują naszą wyobraźnię i nasze psyche. Nieustannie żywimy nadzieję, że jest gdzieś taka kraina, gdzie żyją smoki…


"Mitologia hawajska. Legendy o duchach i bogach"


Mitologia Hawajów to piękne opowieści inspirowane naturą. Niemal każda z dolin na wyspach ma własną, fascynującą opowieść. Pozwalają one zrozumieć, jak ich dawni mieszkańcy postrzegali przyrodę, a zarazem opisują wczesną historię w legendarnej oprawie.


Niezwykłe tęcze na zboczach gór symbolizują śmierć i odradzanie Kahali, Tęczowej Pani z doliny Manoa. Za niezwykłymi kolorami hawajskich ryb, dorównującymi motylom, stoi walka dwóch wodzów. Maui, półbóg cudotwórca, słysząc śpiew ptaków, sprawia, że również ich piękne kształty stają się widzialne dla wszystkich.


Lasy zamieszkują wróżki oraz skrzaty, wychodzące nocą, by budować świątynie, masywne mury, tworzyć kanu lub ostrzegać szeptem przed niebezpieczeństwem. Ptaki i ryby są mądrymi i oddanymi opiekunami domostw. Te o jaskrawym upierzeniu, obdarzone pięknym głosem wiernie towarzyszą wodzom. Rekiny i inne wielkie morskie stworzenia są niezawodnymi posłańcami tych, którzy składają im ofiary. Często przenoszą swoich wyznawców z wyspy na wyspę i chronią przed niebezpieczeństwami. Ale nie brakuje w hawajskim folklorze także tego, co mroczne i przerażające…


Czystość myśli, bogactwo wyobraźni oraz subtelność barw sprawiają, że mity hawajskie, w których przyroda ożywa za sprawą ludzkiej fantazji, zasługują na wysokie miejsce w literaturze, na równi z baśniami europejskimi.


#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach

Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane

#ksiazki #czytajzhejto #replika #wierzeniaizwyczaje #sarahbethwatkins #williamdrakewestervelt #historia #legendy #smoki

8d33e628-59da-456e-ad6f-d771c542bdff

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!


Wydawnictwo Replika ogłasza kolejne dwa tomy serii Wierzenia i zwyczaje. "W krainie bogów i syren. Legendy Łęgów Odrzańskich" Konrada Hamkało i "Słowianie i Skandynawowie w epoce wikingów" Leszka P. Słupeckiego wylądują w księgarniach 22 kwietnia 2025 roku. Wydania w twardych oprawach obejmują 320 i 224 strony, w cenach detalicznych po 54,90 zł. Poniżej okładki i krótko o treści.


"W krainie bogów i syren. Legendy Łęgów Odrzańskich"


Łęgi odrzańskie – piękne tereny pełne naturalnych krajobrazów i ptasich siedlisk w dolinie drugiej najdłuższej rzeki Polski. To zarazem kraina niezwykłych legend i zdumiewających opowieści o bogach i najrozmaitszych stworzeniach zamieszkujących rzeczny nurt i jego okolice.


Pośród bogactwa przyrody Łęgów Odrzańskich żyją wyjątkowe stworzenia. Nad całym regionem czuwa bóg Viadrus wspomagany przez rzeczne syreny. Wody i lasy zamieszkują przewrotne rusałki. W głębinach czają się wodniki i topielce. W lasach i miastach osiadły czarownice i wiedźmy, a na drogach można spotkać samego diabła. Historie tu zgromadzone tyczą nie tylko rzeki i jej mieszkańców, ale również ludów żyjących nad brzegami oraz dawnych wielkich rodów, niekiedy całkowicie zaginionych, choćby za sprawą klątwy.


Legendy te odsłaniają inne oblicze świata, który, choć geograficznie bliski, pozostaje omalże nieznany. Odra tętni bowiem życiem, a jej Łęgi wciąż skrywają liczne tajemnice.


"Słowianie i Skandynawowie w epoce wikingów"


Najnowsze badania w temacie przenikania się świata Słowian i Skandynawów


Zdaniem badaczy, ludy słowiańskie i skandynawskie wchodziły w interakcję od niepamiętnych czasów. Pomimo różnic – choćby w sferze duchowości – wzajemne kontakty obejmowały wiele sfer życia.


W najnowszej książce prof. Leszek Słupecki rozróżnia trzy terytoria kulturowego przenikania się i wzajemnych wpływów Słowian i Skandynawów – strefę okołobałtycką, Ruś oraz Słowiańszczyznę Zachodnią. Stawia istotne pytanie: Co Słowianie mogli dać Skandynawom, a co Skandynawowie Słowianom?


Niniejsza pozycja w sposób fascynujący podkreśla odrębne cechy obu tych ludów. Porównanie kultury, wierzeń i zwyczajów ukazuje ich słabe i mocne strony. Pomimo intensywnych studiów Słowianie nieustannie pozostają fascynującą zagadką dla badaczy!


#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach

Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane

#ksiazki #czytajzhejto #replika #wierzeniaizwyczaje #konradhamkalo #leszekpslupecki #historia #legendy #odra

f3af14eb-34d6-4cfb-95f8-ab902b3503c3

Zaloguj się aby komentować

Dziwen

@Whoresbane trochę jak z #czerstwyhumor . Jak zakładasz tag z bardzo ogólną nazwą, to trudno oczekiwać, by każdy wiedział, że jest autorski, a nawet jeżeli jest, to może warto się zastanowić nad zmianą. W przeciwnym wypadku po prostu musisz monitorować i zaznaczać, że jest twój, bo w przypadku #wierzeniaizwyczaje tam od początku postowali też inni. Wrzucenie wszystkiego w #seriawierzeniaizwyczaje rozwiązałoby problem. Jak poprosisz, to pewnie owca też ci doda ten tag do wcześniejszych wpisów. Ja zamiast się wkurzać po prostu stworzyłem społeczność Redakcji Czerstwego, a tagu od jakiegoś czasu może używać każdy.

Whoresbane

w przypadku #wierzeniaizwyczaje tam od początku postowali też inni


@Dziwen Nie prawda. Od samego początku tylko ja. Mars się podłączył w ciągu ostatniego roku

Zaloguj się aby komentować

TYBET

POCHÓWEK NIEBIAŃSKI

To, co niżej przeczytacie jest opowieścią ze zmyślonymi postaciami, która pokazuje jak w niektórych, choć nie wszystkich regionach Himalajów wygląda niebiański pochówek. Jest to jak najbardziej prawdziwy obraz tego obrzędu. Uznałem, że tego typu narracja sprawia, że będzie bardziej zrozumiały nawet dla nas, czyli osób, które mogłyby to uważać za jakiś rodzaj barbarzyństwa lub słowa jemu pokrewne. Starałem się wpleść wierzenia i fakty tak, by dać mu możliwie najpełniejszy obraz.


Ostrzegam, że nawet google wyświetli wam bardzo brutalne zdjęcia po wpisaniu Sky Burial lub Pochówek Niebiański, więc wchodzicie tam na własną odpowiedzialność. Ja nie będę tego tu wrzucał, bo nie chcę ukrywać tekstu za blurką NSFW i tagami typu gore.


--------------------------


RODZINA

Gęsty i duszący zapach palonego jałowca wypełnia izbę, snując się między drewnianymi belkami jak niewidzialna obecność. Tenpa siedzi w milczeniu, wsłuchując się w rytmiczne intonacje lamy, który od kilku dni przychodzi odprawiać modły. Głębokie, powtarzalne tony Bardo Thodol - Tybetańskiej Księgi Umarłych - mają poprowadzić duszę jego matki przez przestrzeń między tym życiem, a następnym. Dla Tenpy są czymś więcej. Są przypomnieniem, że dziś jej ciało zostanie zabrane, oddane niebu, i że nigdy więcej już jej nie zobaczy.


Śmierć nie jest końcem. Nie w sposób, w jaki wyobrażają to sobie ludzie z zewnątrz. Tutaj, na wyżynach, gdzie ziemia jest zbyt twarda, by kopać groby, a drewno zbyt cenne, by je marnować na stosy pogrzebowe, ciało jest tylko naczyniem. Dusza już odeszła, a to, co pozostało, jest pustą skorupą, przeznaczoną do ostatniej ofiary, tak jak robili to przodkowie od pokoleń.


Tenpa wie o tym od dziecka. Pamięta, jak jako chłopiec stał na uboczu podczas jhator - pochówku niebiańskiego, zaglądając zza kamieni, podczas gdy ojciec szeptem tłumaczył mu, co się dzieje. Patrzył z szeroko otwartymi oczami, gdy wielkie himalajskie sępy krążyły nad nimi, czekając na rozpoczęcie rytuału. Wtedy go to przerażało - ta nieodwracalność, brutalna ostateczność. Ojciec położył mu dłoń na ramieniu i powiedział: "To dar, ostatni, jaki możemy dać."


Minęły lata i Tenpa wreszcie zrozumiał te słowa. Choć pochówek niebiański jest honorowy, nie zawsze jest dostępny dla każdego. Rodziny muszą mieć środki, by opłacić ceremonię, co sprawia, że czasem wybiera się inne formy pochówku, jak kremacja lub mniej honorowy pochówek wodny. Jednak dziś jego matka dostąpi tego zaszczytu - jej ciało nie zostanie pochowane w ziemi, nie zamkną jej na wieczność w ciemności, nie spalą, rozsypując powstałe tak prochy. Jej ciało wzniesie się na skrzydłach stworzeń, które nie znają granic. Jej mięso wróci do ziemi, a kości zostaną zabrane, by nie pozostało po nich nic. To nie jest tylko tybetańska tradycja. Rozciąga się na cały płaskowyż Himalajów, sięga Bhutanu, Mongolii i wysoko położonych regionów Indii. Zwyczaj ten jest tak stary, jak same góry - święty cykl nietrwałości.


Nadszedł ten dzień. Siedząc w półmroku kamiennego domu, Tenpa wziął głęboki oddech. Ostry zapach jałowca piecze go w nozdrza, utrzymując go w tej chwili. Ciało matki, które zaraz po śmierci zostało obmyte i owinięte w białe płótno leży na środku izby. Wkrótce nadejdzie tragarz, a Tenpa będzie patrzył, jak zostaje zabrane. Nie pójdzie za nim. To nie jego rola. Rodzina nie zawsze uczestniczy w samej ceremonii, bo w niektórych tradycjach uważa się, że ich obecność mogłaby zakłócić przejście duszy, przywiązując ją do świata żywych. W innych przypadkach mogą obserwować rytuał z oddali, w ciszy i modlitwie. Teraz to zadanie powierzono innym, tym, którzy znają rytuał i wiedzą, jak zapewnić zmarłemu spokojne odejście. Tenpa przez kolejne tygodnie wraz z rodziną będzie odmawiał modlitwy i recytował fragmenty Bardo Thodol. Na tym, po 49 dniach od śmierci matki, jego rola się zakończy.


TRAGARZ

Jigme poprawia pas na ramieniu, czując znajome napięcie w mięśniach, gdy podnosi nosze. Ciało waży mniej, niż się spodziewał - śmierć odbiera człowiekowi ciężar w sposób, którego nie da się wytłumaczyć. Rusza powoli, czując na sobie spojrzenia rodziny. Zawsze tak było. Milcząca obecność, dłonie złożone w modlitwie, oczy wypełnione smutkiem, ale bez rozpaczy. To nie jest moment na płacz.


Droga przed nim jest dobrze znana, choć za każdym razem inna. W niektórych przypadkach tragarze używają motocykli, by przyspieszyć transport ciała na dalsze platformy, jednak dzisiejszy szlak jest zbyt stromy i skalisty - jedyną możliwością jest niesienie ciała na własnych barkach. Nie każda platforma znajduje się wysoko w górach. Niektóre są bliżej, w pobliżu świątyń i klasztorów, gdzie mnisi sprawują pieczę nad ceremonią. Dziś Jigme musi iść daleko. Szlak prowadzi go stromo pod górę, w stronę odosobnionej kamiennej półki, gdzie czeka rogyapa. Każdy krok jest wyważony nie tylko z powodu ciężaru, ale też ze świadomości, że ciało nie może upaść, nie może zostać zbezczeszczone przez przypadek. To jest jego obowiązek, powierzone mu zaufanie.


Wiatr smaga jego twarz, gdy zbliża się do przełęczy. Wysokość daje się we znaki, powietrze jest rzadsze, a każdy oddech płytszy. Nie może się zatrzymać, choć plecy pulsują bólem. Jego ojciec robił to samo przed nim. Jego dziadek również. Niesie w sobie ich siłę, ich obowiązek wobec doliny, wobec tych, którzy powierzyli mu swoich zmarłych. Ludzie wiedzą, że Jigme dostarczy ciało tam, gdzie powinno trafić.


Gdy w końcu dociera na miejsce, rogyapa już czeka. Człowiek ten jest odpowiedzialny za przeprowadzenie właściwej części rytuału - przygotowanie ciała do ostatniej ofiary. Jego praca jest brutalna, ale konieczna. To on dokonuje transformacji, pozwalając zmarłemu przejść do nowego etapu istnienia. Jigme zna go z imienia, ale ich role nigdy się nie przecinają - ich obowiązki zaczynają się i kończą w różnych miejscach. Sępy krążą w oddali, jakby czuły, że ich czas jest bliski. Jigme ostrożnie kładzie nosze na kamiennej platformie i prostuje się, wciągając powietrze do płuc. To jest granica jego obowiązku. Odtąd zmarły należy do nieba, a on może wrócić do doliny.


ROGYAPA

Norbu przyklęka obok ciała, przeciągając palcami po wytartym ostrzu noża. Jest ubrany w prosty, zielony kombinezon ochronny, jak wielu przed nim. Na fartuchu widnieją ślady starych cięć, świadectwa jego rzemiosła. W dłoni trzyma rytualny nóż, a tuż obok leży również młot. Metal jest zimny, niezawodny, a jego krawędź lśni w porannym świetle. Wiele ciał przeszło przez jego dłonie - niby każde inne, ale dla niego wszystkie takie same. Nie myśli o nich jak o ludziach. Nie w tej chwili. To teraz jest tylko mięso, które należy przygotować.


Mnisi siedzą w kręgu, a ich mantry płyną przez zimne powietrze. Nie patrzą na jego dłonie, ale czują każdy jego ruch. On także czuje ich obecność. To nie jest rytuał, który mógłby wykonać bez nich. Wszystko musi zostać zrobione we właściwy sposób, we właściwym czasie. Choć w innych regionach czasem pozwala się na obecność turystów i obserwatorów, tutaj nie ma na to miejsca. To nie jest spektakl ani atrakcja dla ciekawskich. Każdy, kto tu jest, ma swoją rolę. Cisza ma swoje znaczenie. Każdy szmer, każde słowo ma wagę. Norbu nie musi oglądać się za siebie, by wiedzieć, że poza nim i mnichami nie ma nikogo, kto nie powinien tu być.


Sępy już czekają. Nie hodowane, nie tresowane - nauczyły się same. Każdy zapach śmierci jest dla nich sygnałem, instynktownie rozumieją, kiedy zbliża się ich pora. Na razie jeszcze nie schodzą, ale Norbu widzi, jak rozpościerają skrzydła na pobliskich skałach, gotowe w każdej chwili.


Rogyapa przecina pierwszą warstwę skóry. Ciało ustępuje bez oporu, jakby przyjmowało z pokorą swój los. Krew nie płynie - śmierć wysusza człowieka szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Nożem oddziela mięśnie od kości, ruchami wprawnymi i mechanicznymi. Potem roztrzaskuje piszczele, miażdżąc je na drobne kawałki. Wszystko musi zniknąć. To, czego nie porwą sępy, zostanie zmieszane z mąką jęczmienną, by inne ptaki mogły dokończyć rytuał.


Sępy nie czekają na znak lamy - zaczęły zbliżać się wcześniej, podniecone zapachem krwi. Norbu odruchowo unosi rękę, odpędzając najśmielsze osobniki. Wie, że nie mogą zacząć za wcześnie. Ich ostre dzioby są niecierpliwe, skrzydła trzepocą w napięciu, ale muszą czekać. Dopiero kiedy ostatnie uderzenie młota roztrzaskuje kości na drobne kawałki, Norbu cofa się o krok. Wtedy ruszają. Sępy go rozumieją. W jednym momencie kilkadziesiąt osobników rozpościera skrzydła i w ciszy spada na ciało. Nie ma wrzasków, nie ma chaosu. Tylko czysta, naturalna kolej rzeczy. W kilka minut zmarły znika.


Norbu wyprostował się i otarł czoło. To było wszystko. Mnisi dokończą modlitwy. On oczyści kamienie, przygotuje miejsce na kolejne ciało. Tak wygląda życie rogyapy. Tak wygląda dla niego śmierć.


MNICH

Lama Tenzin siedzi w pozycji lotosu, czując pod sobą zimny kamień. Jest nie tylko mnichem, ale także nauczycielem - lamą, przewodnikiem duchowym, który ma poprowadzić duszę zmarłego przez stan bardo. Wie, że nie jest to chwila końca, lecz moment przejścia, czas, w którym świadomość zmarłego unosi się między światami, szukając drogi do kolejnego wcielenia. Jego myśli nie ma w cielesnym świecie, nie w tym, co jeszcze przed chwilą działo się na platformie. Oczy ma przymknięte, a usta poruszają się delikatnie, kontynuując recytację mantr. Wokół niego inni mnisi robią to samo, a ich głosy splatają się w jeden dźwięk, wibrację, która unosi się nad miejscem pochówku.


Ciało już nie istnieje, ale ono nigdy nie miało znaczenia. To duchowa esencja człowieka podąża ścieżką, którą wyznaczały jego czyny, a mnisi swoją recytacją pomagają mu odnaleźć właściwy kierunek. W tych chwilach ich głosy są przewodnikami, latarniami w ciemności bardo, wskazującymi duszy, by nie zbłądziła, nie utkwiła między światami. To było jedynie tymczasowym naczyniem, chwilowym schronieniem dla duszy, która musi teraz odnaleźć drogę do następnego życia. Niektórzy widzą w tym brutalność, nie dostrzegają współczucia, które tkwi w tym darze. Najgorszym losem byłoby zamknięcie w ziemi, gnicie w ciemności, wypuszczenie w objęcia rzeki, czy pozostawienie ciała, by gniło gdzieś na wyżynie, odrywając je od cyklu życia. Tu, na tej skale, wśród świętych ptaków, dusza może odejść lekka, nieobciążona materią.


Lama Tenzin wziął spokojny oddech. Wszystko jest zgodne z naukami. Życie jest złudzeniem, formą nietrwałą, która nie może być zatrzymana. Śmierć nie jest końcem, a jedynie przejściem. Człowiek nie umiera, tylko zmienia formę. Nie ma powodu do smutku. Dlatego tu, na tym płaskowyżu, nie ma łez, nie ma zawodzenia. Jest tylko spokojne przyjęcie tego, co nieuniknione.


Kiedy sępy odlatują, nie patrzy w ich stronę. Nie musi. Wie, że zrobiły to, co było ich rolą w tym świecie. Wkrótce z platformy zostaną usunięte ostatnie ślady, a kamienie przygotowane na następnego zmarłego. Koło życia i śmierci nie zatrzymuje się nigdy. Tenzin pochyla głowę w ostatniej modlitwie, potem wstaje i odwraca się od miejsca pochówku. Za sobą zostawia tylko ciszę.


--------------------------

Bardzo dziękuję niezastąpionej @Wrzoo za przejrzenie tego tekstu i sugestie co do pewnych jego aspektów, jak i rzeczy, o których mógłbym wspomnieć. W sumie siedziałem nad tym jakieś 6h, nie wliczając w to wcześniejszego czytania o tym zwyczaju. Pozdrawiam wszystkie 3osoby, którym taka nietypowa forma się spodoba.


Siłą rzeczy musiałem na czymś przyciąć, bo tekst by był 2x dłuższy. Nie bijcie, jak nie wspomniałem o waszej ulubionej ciekawostce związanej z rozdziobywaniem lub wrzucaniem ciała do rzeki. xd

Niektóre źródła miały skonfliktowane informacje, dlatego po prostu ich nie brałem pod uwagę. Przykładem wzmianka o tym, że tylko osoby zmarłe z przyczyn naturalnych mogą dostąpić tego zaszczytu, która raz się pojawia, a raz nie.

--------------------------

Różne, bardziej ciekawostkowe teksty wrzucam w społeczność APWDN Extra , a suma obu społeczności związanych z WDN jest pod tagiem #apwdndziwen .

Teksty pisane przeze mnie, a nie tylko kopiowane dodatkowo mają własny tag #apwdnfeature .

--------------------------

#ciekawostki #opowiesc #tybet #azja #himalaje #wierzeniaizwyczaje

--------------------------

Niektóre Źródełka:

https://www.tibettravel.org/tibetan-local-customs/tibetan-funeral.html

https://en.wikipedia.org/wiki/Sky_burial

https://www.wondersoftibet.com/about-tibet/tibetan-sky-burial/

https://nawlasneoczy.wordpress.com/2011/10/23/z-wizyta-w-larung-czyli-miasto-mnichow-blogoslawiensto-lamy-i-niebianski-pochowek/

00c4df0c-c780-46ee-a84c-b009596c894f
b2d4ad25-c4b3-4085-9ff4-dc9d7d228cf0
938b2140-a37d-4e07-9941-db4f40b2d0c2
d2454457-0b05-40f1-a4b2-fdfc2c3928bd
5e559cdb-fd3b-44e4-858e-7c1e8cbc0789
Wrzoo

@Dziwen A bardzo proszę

Heheszki

tldr: zostawiają ponacinane ciała aż zeżrą je sępy bo nie ma gdzie kopać. Jest na yt drastyczny film z pracy ich grabarzy: bbCtfHQYwuY

sireplama

@UmytaPacha sęposowa @Dziwen !!!

Zaloguj się aby komentować