
To nie przypadek, że w Boże Narodzenie ubieramy jodełkę - drzewo światła. Jodła symbolizuje wzniosłość, dumę, pychę, królewską urodę, potęgę, długowieczność, stałość, śmiałość, trwałość, cierpliwość, wyrocznię, pobożność, odrodzenie, cnotę, czystość, młodość, w seksie obojnactwo, trwałe uczucie, wierność, życie i jego powagę ale też żal, smutek i ofiarę oraz nadzieję, dobrobyt i nieśmiertelność. Z racji takiego jej odbierania, jodła kumulowała przez tysiąclecia wokół siebie uwagę ludzi, stając się symbolem. Pomagała radzić sobie z emocjami, wyciszała i łagodziła stres. Robione z niej miotły miały chronić domowników przed zmęczeniem i uporać się z nieśmiałością oraz wskazywać drogę do prawdziwej miłości. Używana była w obrzędach religijnych i podaniach związanych z zabiegami magicznymi, ponieważ od starożytności rośliny zimozielone były nieodłączną częścią obrządku środka zimy.
W Grecji była świętym drzewem poświęconym Artemidzie - bogini księżyca, lasów i gór, płodności, patronce narodzin oraz Dionizosowi - bogu płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina. Uczestnicy procesji ku czci Dionizosa wymachiwali gałęziami jodłowymi oddając w ten sposób drzewu szacunek, natomiast Adonisowi – patronowi fenickiego miasta Byblos - przypisano jodłę jako drzewo jego narodzin. Mając mezopotamskie korzenie stał się on poprzednikiem Ozyrysa w Egipcie.
Coroczna śmierć ducha roślin (jesień) i zmartwychwstanie (wiosna) zostały przeniesione przez ludy Bliskiego Wschodu na bogów płodności, dlatego rośliny zielone przez cały rok symbolizowały ciągłość życia.
Rzymianie wróżyli z poszumu gałęzi jodłowych oraz z zachowania ptaków latających w pobliżu jodły, a wierząc w jej uzdrawiającą moc zalecali chorym opieranie się o jej pień.
Wyjątkową czcią otaczali jodłę Żydzi wykorzystując drewno do budownictwa sakralnego. W źródłach historycznych odnajdujemy zapis, że w świątyni jerozolimskiej Król Salamon rozkazał wyłożyć podłogę tarcicami jodłowymi.
Żyjący w VIII wieku św. Bonifacy z Devonu wyruszył do Europy, by szerzyć chrześcijaństwo plemionom germańskim, które czciły dąb bogato go dekorując w czasie święta Zimowego Przełomu. Według legendy Bonifacy przeciwstawiając się pogańskiemu świętu ściął dąb stanowiący centrum obchodów. Ku zdziwieniu wszystkich ze ściętego pnia nocą wyrosła jodełka. Tak narodził się w Niemczech zwyczaj dekorowania jodły świeczkami, by św. Bonifacy mógł głosić wiarę wśród pogan także nocą. Tradycja ta zanikła na wiele wieków, aż w połowie XVIII wieku odżyła szerząc się w całym chrześcijańskim świecie.
W niemieckiej kulturze ludowej jodła jest symbolem wierności, czego potwierdzenie znajdujemy w ludowej pieśni śpiewanej często w okresie świąt Bożego Narodzenia "[…] O jodło, o jodło jak wierne są twe liście […]". Do wnętrza domu pierwsze drzewko przybrane błyszczącymi gwiazdkami przyniósł podobno Marcin Luter.
Pierwszą choinkę jodłową do Anglii przywiózł książę Albert, mąż królowej Wiktorii. Przystrojone bogato drzewko zjawiło się na zamku w Windsorze w 1841 roku. Bardzo spodobało się królowej. I szybko znalazło się w innych, zwłaszcza bogatych domach arystokratów i zamożnych przedstawicieli klas średnich. W czasach wiktoriańskich na choince pojawiły się zapalone świece, a pierwsze lampki elektryczne pojawiły się w 1895 roku.
Jednak ze wszystkich krajów europejskich największym pietyzmem była otaczana w Rumunii, gdzie w wywarze z igieł jodłowych dodawanych do wody kąpano niemowlę, by je wzmocnić i unieszkodliwić złe moce. Taka unifikacja rozciągała się na całe życie, albowiem istniało przekonanie jakoby los człowieka miał swój rejestr na szczycie drzewa. Rytuał oddania dziecka drzewu był prosty: układano noworodka pod jodłą, modlono się na klęczkach i ryto w korze znak noworodka. W miarę dorastania do jego obowiązku należała opieka nad przeznaczoną mu jodłą, a w okresie narzeczeństwa składano sobie pod drzewem przyrzeczenie miłości i wierności. Jeśli umarł młody człowiek, na jego grobie sadzono jodłę, a w razie śmierci podczas wojny i braku możliwości sprowadzenia zwłok w przeznaczonej dla niego trumnie zamiast ciała chowano drzewo jodłowe.
Pierwsze ubierane jodełki-choinki pojawiły się w Polsce w XIX wieku i to głównie w miastach w domach Niemców i ewangelików pochodzenia niemieckiego. "Obyczajem Prusaków jest zwyczaj w Warszawie - napisał o choince w 1830 roku Łukasz Gołębiowski - upominkiem dla dzieci w wilię: sosienka z orzechami włoskimi, złocistymi jabłuszkami i mnóstwem stoczków.". Nieco później, ale także pod wpływem niemieckim, pojawiły się choinki na Pomorzu, na Warmii i Mazurach oraz na Śląsku. Z czasem zwyczaj ustawiania w domu świątecznego drzewka rozszerzył się na całą Polskę. Aż trudno uwierzyć, że jest to jedna z młodszych tradycji świątecznych. Polska jodełka jest specjalnym drzewem. Przed wykorzystaniem jej jako ustrojonej choinki na Podhalu służyła do wyrobu trumien, gdyż wierzono, że zapewni zmarłemu wieczny spokój i głęboki sen. Starte na proszek i wsypane do wódki wióry pozostałe z kołków wbijanych do trumny miały wywoływać miłosne zauroczenie. Jodła uosabiała również żal i smutek - tak jak w popularnej arii Jontka z "Halki" Stanisława Moniuszki:
"Szumią jodły na gór szczycie, patrzą sobie w dal,
a młodemu smutne życie, gdy ma w sercu żal."
Dzisiaj nie wyobrażamy sobie świąt Bożego Narodzenia bez choinki. Jednakże w okresie międzywojennym na wsi, a zwłaszcza we wsiach Polski południowej i centralnej, choinka należała do rzadkości, przy czym w okresie Bożego Narodzenia królowały inne zielone dekoracje. Były to gałązki zimozielone: świerku, jodły lub sosny, którymi strojono ramy świętych obrazów, ściany, drzwi wejściowe i furtki, przybijano je do wrót stodół i obór - miały chronić ludzi i zwierzęta przed złem, zmorami oraz zapewnić dobrobyt i szczęście.
Na Ziemi Sądeckiej i na Podgórzu Rzeszowskim przed domem ustawiano ścięte w lesie małe świerczki - symbol szczęścia i urodzaju. Owe dekoracje świąteczne różniły się miedzy sobą.
W Polsce południowej i południowo-zachodniej: na Podhalu, Pogórzu, Śląsku Cieszyńskim, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej, w okolicach Jarosławia, Rzeszowa, Lublina i Sandomierza nad stołem wigilijnym u powały zawieszano czubek świerku lub sosny, obręcze starych sit owinięte sosnowymi gałązkami czy ozdoby uplecione z ostatniej garstki słomy ze żniw, także przybrane zielenią. Wieszano na nich ciastka domowej roboty, wydmuszki jaj, piórka, jabłka, orzechy, łańcuchy oraz inne wykonane w domu papierowe ozdoby i koniecznie wycinanki z opłatka oraz duży, barwny, sklejony z opłatków świat. Taki przystrój nazywano podłaźnikiem, połaźnikiem, jutką, wiechą, sadem, rajskim lub bożym drzewkiem. Wierzono, że wisząca pod sufitem podłaźniczka nie tylko pięknie przystraja dom, ale dysponuje właściwościami dobroczynnymi: chroni od nieszczęść i chorób, przynosi dobrobyt, zapewnia zgodę i miłość w rodzinie. Wierzono, iż pannom na wydaniu umożliwia szybkie i udane małżeństwo, tym bardziej że wizyta kawalera w okresie świątecznym traktowana była jako przyjście w konkury, szczególnie jeśli usiadł pod podłaźniczką i zerwał z niej jabłko lub orzech. Wyschniętego podłaźnika nigdy nie wyrzucano. Jego pokruszone, drobne cząstki dodawano do karmy zwierzętom albo zakopywano w bruzdach zagonów - na urodzaj.
#necrobook #drzewa #jodla #wierzeniaizwyczaje