#wierzeniaizwyczaje

1
70

Dokończenie wczorajszego wpisu o wierzeniach ludu z Beskidu Śląskiego.


Jaroszek to demoniczna istota, która chowa się w lesie, gdzie strzeże łupów, które miał w nieznanym miejscu ukryć legendarny śląski zbójnik, Ondraszek. Stworek zwykle siedzi i wielką chochlą miesza bogactwa albo też przesypuje je z miejsca na miejsce. Człowiek, który przypadkowo natknie się na miejsce ukrycia skarbu, może przepędzić małego diablika przy pomocy święconej wody. Kosztowności, które weźmie ze sobą do domu, nie uczynią go jednak bogatym, ponieważ zaraz po przestąpieniu progu chaty całe bogactwo zamieni się w garść suchych liści. Jaroszek przestaje chronić wszystkie fanty tylko w jeden dzień w roku, niedzielę palmową. Wtedy to wyrusza do kościoła, gdzie usadawia się na jednym z okien, by wysłuchać ewangelii. Jest to jedyna okazja, by móc podebrać skarb i zostać niewyobrażalnie bogatym, jednak przezorny jaroszek ukrywa całość tak dobrze, że nie ma szans na to, by miejsce ukrycia owego skarbu odnaleźć.


Nieochrzczone dziecię, które beztroski rodzic choćby na chwilę spuści z oka, może zostać porwane przez demona. W jego miejsce zostaje podłożony podciep, diabelski bękart, z którym od tej pory będzie wielkie utrapienie. Mówi się, że takie diabelskie dzieci są niesamowicie brzydkie, bez przerwy wrzeszczą, wciąż robią pod siebie, a na dokładkę nie potrafią nauczyć się ludzkiej mowy.


Gdzieś we wnętrzu jednego ze wzgórz przebywa śpiące wojsko, podobno szwedzkie, które zapuściło się na Śląsk i tutaj pomarło z powodu cholery. W innym miejscu odpoczywają wojska króla Sobieskiego, które przez Śląsk maszerowały, a zginęły podczas bitwy pod Wiedniem. Głównym miejscem ich spoczynku ma być Czantoria w pobliżu Ustronia.


Są takie lipy, które to po uderzeniu siekierą zaczynają krwawić i trwa to aż do zachodu słońca.


W pobliżu Cieszyna miała podobno rosnąć grusza korzeniami do góry. Według proroctwa miała ona rosnąć do czasu, aż zejdą się pod nią trzej monarchowie. Wtedy to grusza miała uschnąć, a ojczyzna narodzić się na nowo. W czasie I wojny światowej zebrali się przy niej monarchowie Austrii i Niemiec oraz władca bułgarski. Grusza padła, a Polska ponownie wróciła na mapy świata.


PS. Na zdjęciu widać środek drzewa z gatunku Dracaena Cinnabari oraz jego "krwawe" soczki.


#necrobook #wierzeniaizwyczaje #mitologiaslowianska #beskidslaski

b92ea776-0046-41a1-91f5-647f64c2faa4

Zaloguj się aby komentować

Mała porcja mitologii słowiańskiej z terenów Beskidu Śląskiego.


"Chłopy ogniste to pokutujące dusze panów, którzy za życia krzywdzili biednych chłopów. Obecnie włóczą się po polach, zamiast głowy z ich szyi wydobywają się płomienie, a w rękach trzymają oni ogniste łańcuchy. Krążą tak do czasu, aż zadana im kara zostanie odpracowana."


"Klękanice wałęsają się nad rzekami i stawami. Ukazują się wieczorami i pod postacią małych płomyków zwodzą pijaków i podróżnych na bezdroża. Prowadzą ich i wabią: "Pójdź, pójdź". Człowiek zapomina wtedy zupełnie o wszystkim i podąża za nimi. Najskuteczniejszym środkiem jest znak krzyża, jeżeli tego się nie uczyni, człowiek pozostanie w mocy klękanicy przez całą noc."


"Duszyczki pojawiają się w domach nocą, kiedy wszyscy już dawno ułożyli się do snu. Krążą po izbie, zaglądają do garnków, a kiedy człowiek się zbudzi, chowają się pod ławą i czekają, aż ten znowu uśnie. Krzywdy żadnej nie czynią i są uznawane za godne pożałowania istoty."


"Straszydła zwykle czynią duży hałas na strychach, szczególnie w ciemne i wietrzne noce. Kryją się też pod mostami i na cmentarzach. Lękać się ich nie trzeba. Domowych straszydeł najłatwiej pozbyć się przy pomocy wody święconej. Te na cmentarzach i pod mostami należy trzykrotnie zapytać: "Czego chcesz, duszo nieszczęśliwa?". Wtedy też człowiek może dowiedzieć się, co im dolega i jak można im pomóc."


"Śmierć od czasu do czasu przychodzi, by zapukać trzy razy w okno, zatrzymać zegar lub też rozbić lustro. To znak dla mieszkańców domu, że na któregoś już pora."


"Bieda najczęściej siedzi w polanie lub w garnku. Kiedy takie polano pali się w piecu, bieda piszczy przeraźliwie. Kiedy do garnka nalać wody i postawić na ogień, bieda piszczy na dnie garnka, a do tego skwierczy."


"Meluzyna to w połowie panna, a w połowie ryba, taka mieszanka to efekt jej dawnych przewin. Pojawia się na świecie, kiedy nadchodzą jesienne deszcze i wichry. Wtedy to błąka się, płacze i narzeka szukając swoich dzieci, które gdzieś zagubiła. Czasami odwiedza ludzkie siedziby, gdzie ukrywa się w piecu i płacze tak, że aż serce się kraje."


#necrobook #mitologiaslowianska #wierzeniaizwyczaje #nocnestwory

42047396-b601-47d7-9081-90ec0059fc2c
Taxidriver

– Mówi Święta Księga – rozwrzeszczał się na dobre Eyck – że wynijdzie z otchłani wąż, smok obrzydły, siedem głów i dziesięć rogów mający! A na jego grzbiecie zasiądzie niewiasta w purpurach i szkarłatach, a puchar złoty będzie w jej dłoni, a na czole jej wypisany będzie znak wszelkiego i ostatecznego kurewstwa! – Znam ją! – ucieszył się Jaskier. – To Cilia, żona wójta Sommerhaldera!

Heheszki

Jakąś ocenzurowaną wersję masz tych mitów -skoro piszą tam o ucisku proletariatu przez burżuazje

fa2f2735-f37f-4b95-960b-420e09b12865
AbenoKyerto

@Heheszki Tekst jest ze starego artykułu Pana Gustawa Morcinka napisanego w 1930 roku. Gość urodził się w tamtych stronach i być może w takiej wersji mu tą historię opowiadano.

Gustawff

Ta meluzyna to w sumie taki dziwny ślimak. Też bym płakał i narzekał jakbym ciągle jajami tarł o ziemię.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

W poprzednich wpisach zamieściłem parę dawnych przesądów na temat ciąży oraz okresu tuż po porodzie(są gdzieś pod tagiem #wierzeniaizwyczaje ), a teraz mogę zrobić bonusowy wpis z kilkoma dodatkowymi, ponieważ znalazłem fajny artykulik na ten temat w starym czasopismie wydawanym na terenie Muszyny.


- Ciężarnym kobietom zabraniano przechodzenia nad powrozami czy też łańcuchami, mogło to bowiem przynieść dziecku śmierć przez uduszenie.


-Wierzono, że jeśli kobieta, nawet przypadkiem, nadepnie na biedną żabę, dziecko urodzi się z wyłupiastymi oczętami.


- W okolicach Muszyny opowiadano dawniej o pewnej ciężarnej niewiaście, która regularnie zachodziła do miejscowego kościoła. Podczas mszy szczególnie często wzrok kobiety kierował się w stronę figurki aniołka, któremu brakowało ręki. Kobieta urodziła później chłopca bez prawej dłoni. Oczywiście uznano, że winne jest tutaj "zapatrzenie się".


- Kolejny przesąd dotyczy boginek, które to przez pierwsze trzy dni czają się w pobliżu domu, w którym znajduje się nowo narodzone dziecię. By chronić przed nimi matkę i malucha, w pobliżu łóżka rozsypywano mak, dodatkowo pod łóżkiem umieszczano siekierę, miotłę, sierp oraz igłę. To wszystko miało odstraszać złe moce oraz niwelować moc złych uroków rzuconych przez boginki na kobietę lub jej dziecko.


- Przy pierwszej kąpieli dziecka do wody wkładano monetę i surowe jajo. Wierzono, że pierwsze zagwarantuje dużo pieniążków, drugie zaś sprawi, że życie dziecka będzie toczyć się bez większych problemów. Często wrzucano też szczyptę soli, by dziecko było ważnym trybikiem w społeczności. Nie zaszkodziła też odrobina miodu, co miało sprawić, że dziecko będzie w przyszłości lubiane. Woda z pierwszej kąpieli musiała zostać wylana na rosnące w ogrodzie drzewko, by dziecko mogło wyrosnąć na tak samo silne jak właśnie owe drzewo.


-W Muszynie(i być może w innych miejscach też) uważano, że siódmy syn w rodzinie będzie dzieckiem wyjątkowym. Wierzono, że bardzo ważny jest również dzień tygodnia, w którym dziecko przychodziło na świat. Urodzeni np. w środę mieli być urodziwi, a w sobotę bogaci. Najgorszym dniem miał być Wielki Czwartek, a najlepszym Wigilia. Dziecko narodzone w okresie, kiedy księżyc był w fazie "wzrostu", miało mieć wyjątkowo długie życie.


#necrobook #przesady

a1dd4f37-8081-43c7-9418-be37cdba3610

Zaloguj się aby komentować

Krótki pościk poświęcony ludowym tradycjom i bajaniom.


1. Fragment tekstu Eleonory Dobrzyckiej z roku 1905 mówiący o zwyczaju stawiania tzw. majów


"Jadąc w maju z Oświęcimia do Kęt spotykać można wszędzie wysokie barwne "maje"(...) W nocy z ostatniego kwietnia po północy, gdy cisza nastanie, zabierają się parobcy do stawiania "majów". Stawiają je przy tych domach, gdzie mieszkają ładne dziewczęta. Najwięcej 3 lub 4 dostąpią tego zaszczytu, muszą to być najładniejsze i najporządniejsze dziewuchy. "Maj" jest to wysoka żerdź, gładko ostrugana, u dołu grubsza, u góry cieńsza. Na wierzchu przywiązany jest krzak jałowca lub wierzchołek świerka. Gałęzie tego krzaka ustrojone są długimi, różnokolorowymi wstążeczkami z bibułki lub papieru, a na szczycie przywiązana jest chorągiewka.


Tak przybrany i gotowy już "maj" przynoszą po cichu pod umówiony dom i stawiają go obok niego, a dla zabezpieczenia przed psotnikami przywiązują do drzewa łańcuchem i na kłódkę zamykają. W pierwszą niedzielę po ósmym(także w nocy) przystrajają go ci sami parobcy w ten sposób, że całą żerdź okręcają różnokolorowymi papierkami, zdejmują uszkodzone wstążeczki z wierzchu i wiążą nowe, a zamiast chorągiewki wkładają szklaną, zieloną lub czerwoną bańkę. Odświeżony "maj" stoi do Zielonych Świątek. W tym dniu pod wieczór następuje rozbieranie "maja", po której to uroczystości rodzice dziewczyny, która miała "maja", zapraszają chłopaków do siebie i częstują obficie dziękując im tym sposobem za "uszanowanie" ich córki. Patrzy im się wtedy wiadro piwa postawić".


2. Fragmencik o strachach i dziwach


"Zwykle w długich zimowych wieczorach dziewki(czyli służące) rodziców moich, obsiadłszy wkoło małą świeczkę lub kaganek, przy kądzieli lub darciu pierza nudotę czasu takiemi sobie gadkami skracały. Były to wielkie opowieści o strachach, upiorach, strzygoniach, strygach, którzy śpiących ludzi dręczą i do północy uwijają się, a po północy o pierwszem zapianiu kura każdy na swe miejsce do grobu wraca; o zmorach, które ludzi śpiących przylegają; czego nasłuchawszy się baliśmy się potem wyjść po ciemku do sieni, aby się z strachem nie spotkać. Także opowiadano o czarownicach(...)


Tu zanotuję też, że za moich dziecinnych lat często słyszałem, iż gdyby kto przygotował sobie deskę ze starej trumny, jakie zwykle na przepełnionych cmentarzach z grobów wyrzucają, i wybił z niej sęk lub wywiercił dziurę i poszedł z nią do karczmy gdzie w zapustny wtorek tańczą tłumy pijanej hołoty, i gdyby przez tę dziurę patrzał na tańczących, tedy dostrzeże, że za każdą parą taneczników tańczy para mieszkańców piekła, t.j. diabeł z diablicą w najrozmaitszych przyborach; która to para za uderzeniem godziny dwunastej roztapia się w smołę, której niczym doczyścić nie można."


#necrobook #wierzeniaizwyczaje #mitologiapolska

4b365237-d9b8-4bb0-8752-ec18e7db7f1c

Zaloguj się aby komentować

Domowik to rodzaj ducha opiekuńczego, w którego istnienie wierzyli dawniej mieszkańcy Rusi. Ten strażnik domowego ogniska był przedstawiany jako mały humanoidalny stworek o owłosionym ciele i długiej brodzie, która nadawała mu wygląd przypominający "dziada" nie z tego świata. Potrafił także przybrać formę ludzką często podszywając się pod zmarłych już przodków rodziny, w której domostwie pomieszkiwał. Niekiedy transformował się w obecnego gospodarza domu lub w domowego zwierzaka. Domowiki przedstawiano też z ogonem, małymi różkami czy też końskimi uszami.


Domowik z reguły ukrywał się przed ludzkim spojrzeniem czając się gdzieś w zakamarkach domostwa, najczęściej w pobliżu pieca. Z rzadka mógł się ukazać komuś w swojej prawdziwej formie, co uznawano za złą wróżbę, wierzono bowiem, że oznacza to nadchodzącą śmierć jednego z członków rodziny.


Nie wzrok, ale słuch był głównym zmysłem, za pomocą którego można było przekonać się o obecności stwora w danym domostwie. Dawał on o sobie znać poprzez dźwięk kroków oraz przesuwanie przedmiotów. Hałasujące nocą zwierzaki domowe często były posądzane o zabawę z domowikiem. Mieszkańcy domu mogli także poczuć dotyk nieznanej istoty, a mężczyźni mogli niekiedy odkryć, że ich własna broda została zapleciona w warkocz. Wierzono, że jest to oznaka miłości domowika, który dawał znać, że kocha daną rodzinę i jest absolutnie szczęśliwy.


Domowik potrafił być niezwykle opiekuńczy, szczególnie względem dzieci i zwierząt żyjących w obrębie domostwa. Samo domostwo podobno mógł ochronić przed tak tragicznymi kataklizmami jak powodzie, pożary czy też pioruny.


Z pewnością złym pomysłem była próba wkurzenia owego ducha opiekuńczego. Leniwi i nie okazujący szacunku mieszkańcy mogli dość szybko zaznać gniewu stworka, który objawiał swoje niezadowolenie poprzez niszczenie przedmiotów czy też psucie mleka. Mógł się posunąć nawet do próby uduszenia osoby, gdy ta znajdowała się w swoim łóżku. Znudzony domowik także był sporym utrapieniem, w takich sytuacjach mógł on m.in. ukrywać przedmioty przed ludzkim wzrokiem.


Tak więc utrzymywanie domowika w wiecznym zadowoleniu było niezwykle ważne. Można było tego dokonać zostawiając trochę mleka i pieczywa w pobliżu pieca. Stworek był także fanem tytoniu. Oprócz tego szczęście odczuwane przez stworka rosło w sytuacji, gdy dom był dobrze utrzymany, a domownicy kulturalni i stroniący od brzydkiego języka, szczególnie przy posiłkach.


Przed wyjściem z domu w dobrym guście było przysiąść na krótki czas i pomilczeć, co było pewnego rodzaju pożegnaniem z domowikiem. Podczas przeprowadzki rodzina mogła zaprosić do nowego domu także swojego strażnika, dla którego przygotowywano mały transporterek w postaci obuwia.


#necrobook #mitologia #wierzeniaizwyczaje

d2232a2c-481e-4b2e-8313-cabb832e9d88
cebfa3af-c495-4003-9e82-d090c8bcdc3c
0ac2ec73-7a2a-41b6-a7c3-e735a81438e8
Vampiress

@AbenoKyerto w PL też był kiedyś zwyczaj siadania na chwilę w ciszy przed wyjściem z domu, ciekawe, czy to jakaś reminescencja rytuałów związanych z domownikami

SpokoZiomek

@Vampiress U mnie w rodzinie, i ogólnie w okolicach, jest zwyczaj że jak się wyszło z domu i za chwilę wróciło, bo np. zapomniało się telefonu czy coś, to trzeba na chwilę usiąść i posiedzieć bo można Licho rozdrażnić. A najlepiej to w ogóle nie wchodzić tylko żeby ktoś z domowników podał czego się zapomniało.

AbenoKyerto

@Vampiress u nas odpowiednikiem domowika było uboże, stworek różniący się praktycznie tylko nazwą. Tak więc bardzo możliwe, że praktykowano ten zwyczaj też i na naszych ziemiach.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!


Wydawnictwo Replika ujawnia dwa następne tomy z serii Wierzenia i zwyczaje. "Weles. Słowiański bóg zaświatów" Michaeli Gajdošíkovej-Šebetovskiej i "Wierzenia dawnych Słowian. Od mitu do obrzędu" Kamila Kajkowskiego mają zaplanowaną premierę na 7 października 2025 roku. Wydania w twardych oprawach obejmują 240 i 416 stron, w cenach detalicznych 59,90 i 69,90 zł. Poniżej okładki i krótko o treści.


"Weles. Słowiański bóg zaświatów"


Wyjątkowa pozycja poświęcona jednemu z najważniejszych bogów słowiańskich


Weles – tajemniczy i nieuchwytny – to jedna z najbardziej zagadkowych postaci słowiańskiego panteonu. Czy był bogiem bogactwa i płodności, czy raczej strażnikiem zaświatów i opiekunem magii? Autorka niniejszej pracy podejmuje ambitną próbę rozwikłania tej zagadki, wychodząc poza uproszczone schematy i obiegowe mity. Zamiast powielać romantyczne wizje i niezweryfikowane przekazy, książka stawia na chłodną analizę, wnikliwą krytykę źródeł oraz konsekwentne odrzucanie falsyfikatów – takich jak słynna, lecz zdyskredytowana Księga Welesa.


Książka stanowi cenne źródło wiedzy nie tylko dla badaczy religii i mitologii, lecz także dla wszystkich zainteresowanych duchowym dziedzictwem Słowian. To oparta na rzetelnych podstawach próba rekonstrukcji pełniejszego obrazu Welesa – bez mitów, bez uproszczeń, z szacunkiem dla złożoności i niepewności źródeł, które po wiekach milczenia wciąż próbują przemówić do współczesnego odbiorcy.


"Wierzenia dawnych Słowian. Od mitu do obrzędu"


Niezwykła książka na temat wierzeń, obrzędów i rytuałów Słowian


W co tak naprawdę wierzyli Słowianie nadbałtyccy? Czy pogańskie posągi niszczono rzeczywiście z powodu przekonań religijnych, czy raczej za sprawą politycznej koniunktury? Czym były i jakie znaczenie miały depozyty zakładzinowe i łodzie-groby? Jaką rolę odgrywały ofiary – te składane bogom z pokarmów, jak też umieszczane w fundamentach domostw? Jak obyczaje pogrzebowe łączyły echa obcych wpływów z lokalną tradycją?


Niniejsza książka porywa w fascynującą podróż przez duchowy świat ludów zamieszkujących ziemie polskie we wczesnym średniowieczu. Łączy wyniki badań archeologicznych z analizą źródeł pisanych.


Autor rekonstruuje świat, w którym sacrum i profanum przenikały się na co dzień. Monety i uzbrojenie były nie tylko narzędziem handlu czy wojen, ale nośnikami szerszego przesłania religijnego i społecznego. Wierzenia dawnych Słowian to także refleksja nad tym, jak pamięć o pogańskim dziedzictwie była reinterpretowana i przekazywana przez chrześcijańskich już kronikarzy.


#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach

Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane

#ksiazki #czytajzhejto #replika #wierzeniaizwyczaje #michaelagajdosikovasebetovska #kamilkajkowski #slowianie

4a7ec598-9262-4435-8940-7b581908ea3f

Zaloguj się aby komentować

Dzisiejszej nocki wpada kilka ciekawostek dotyczących tematu śmierci i tego, jak widziano ją dawniej:


- Według jednego z popularniejszych wierzeń w ostatniej godzinie życia człowieka pojawia się przy nim złowieszcza istota(przedstawiana zwykle jako kościotrup z kosą, rzadziej jako kobieta). Gdy już stanie przy jego łóżku, wpatruje się w niego do chwili, gdy ten wyzionie ducha. Co ciekawe, nie zawsze jednak pojawienie się kosiarza musiało oznaczać śmierć danej osoby. Jeśli istota stanęła u wezgłowia łóżka, chory miał jeszcze cień szansy na przedłużenie żywota. Jeśli jednak kosiarz wybrał sobie miejsce przy nogach, śmierć była pewnikiem.


- Zwiastunów nadchodzącej śmierci dopatrywano się w wyciu psów, niespokojnym zachowaniu koni, a także nawoływaniach sów i puszczyków. Złym omenem było również nagłe więdnięcie kwiatów oraz usychanie drzew. Spadająca gwiazda była bardzo niedobrym znakiem dla osoby, której została przypisana. Podczas odbywającego się sakramentu chorych starano się odczytać przyszłość cierpiącej osoby z dymu gasnącej gromnicy. Jeśli unosił się w górę, był to dobry znak, jeśli w dół, wróżono rychły zgon chorego. Zgaśnięcie świecy podczas mszy żałobnej miało oznaczać, że śmierć dosięgnie już niedługo kolejnego członka rodziny.


-Paskudna i długa agonia, jak wierzono, dotykała tylko osoby z długą listą grzechów, mające wciąż na pieńku z Bogiem i innymi ludźmi, a także tych, którzy padli ofiarą czarów, uroków i innych diabelskich mocy.


- Do rąk umierającej osoby wkładano zapaloną gromnicę, symbol pojednania z Bogiem. Usuwano też wszelkie wygody takie jak poduszki i pierzyna. Wierzono bowiem, że człowiek, któremu podczas umierania jest zbyt milutko, nie może umrzeć, blokuje go bowiem przywiązanie do ziemskich wygód. W izbie otwierano także okna, aby dusza bez problemów mogła ulecieć w zaświaty.


-Jeśli śmierć nastąpiła w nocy, należało zbudzić wszystkich domowników, a także wszystkie zwierzęta, obawiano się bowiem, że krążące sobie dusze śpiących mogą podążyć za zmarłym.


-Ciała zmarłego nie mogła dotykać bliższa jak i ta dalsza rodzina. Gdyby ktoś złamał ów zakaz, zmarły mógłby pociągnąć tego kogoś za sobą. Panował także wyjątkowo silny strach przed otwartymi oczami nieboszczyka, który to mógł wypatrzeć sobie kolejną ofiarę, dlatego ważnym było zamknięcie oczu trupa.


-Kolejnym przesądem związanym ze śmiercią było zasłanianie luster, czyniono to, aby nie utrwalił się w nich wizerunek zmarłego. Aby nie zakłócać jego spokoju, zatrzymywano wszystkie zegary. Zasłaniano okna, by przypadkiem nikt nie zajrzał do środka i nie ujrzał nieboszczyka, mogło to bowiem sprowadzić na owego gapia szybką śmierć.


-Interesującym zwyczajem w pewnych regionach Polski było wsypywanie ziarenek maku do trumny. Miało to zapobiec powrotowi zmarłego na ziemię, ten bowiem w tej sytuacji wolał liczyć ziarenka.


-Puste noce, tutaj pozwolę sobie zacytować artykuł polskiego radia(plus link dla zainteresowanych).

https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/2838112,Puste-noce---noce-pe%C5%82ne-pie%C5%9Bni


"Na wsi, w dniu, gdy ktoś zmarł, wiedziano, że trzeba odwiedzić jego rodzinę, by wraz z bliskimi czuwać i śpiewać. Ciasną izbę wypełniał tłum ludzi, a pieśni, donośne i bardzo osobiste przenikały ciała zebranych. Czas czuwania trwał zazwyczaj 3 dni, to tzw. puste noce. Nie trzeba było prosić o przybycie. Wiejska społeczność dążyła do tego, by puste noce spędzać gromadnie. A i sam moment śmierci był momentem publicznym. Mijając dom konającego można było wejść do środka jego chaty i przyjrzeć się ostatnim chwilom życia ludzkiego.


Pieśni śpiewane przy zmarłym były zarówno dla niego jak i dla żywych. Towarzyszyły żałobie, ale i oczyszczały z roztrzęsienia, napięcia.


W tradycji ludowej istniała wiara, że tuż po śmierci, gdy dusza człowieka przebywa jeszcze wśród żywych, należy modlić się i śpiewać, by ułatwić jej przejście w zaświaty. Pieśni towarzyszył płacz, lament i… krzyk. Niejednokrotnie po śmierci bliskiego kobieta wybiegała z domu krzycząc - obwieszczając sąsiadom, co się wydarzyło. Na pogrzebach zaś pojawiały się płaczki, lamentujące, rwące włosy z głowy. Niejako przejmując część emocji bliskich zmarłego i dając im upust.


Współcześnie obrzęd czuwania wciąż praktykuje się np. na Podlasiu, często jest on już jednak skrócony do 1, góra 2 nocy. W większości regionów Polski zwyczaj ten zaniknął jednak całkowicie lub przeobraził się w inną formę. W Sadłowie k. Rypina tradycja czuwania przy zmarłym przeniosła się do domów pogrzebowych. Niestety, brakuje już śpiewu. Jak zauważa teolog Witold Wubult, spotkania te są też coraz mniej gromadne. Puste noce były zwyczajem niezwykle inkluzywnym – gromadziły mieszkańców ze wsi zmarłego, ale nie wykluczały sąsiadów z wioski obok. Każdy mógł przyjechać, by wesprzeć rodzinę zmarłego.


Te puste noce nigdy nie były puste. One były pełne, wypełnione ludźmi w domu. Pełne ludzi, śpiewu i modlitwy. Tej pełni dziś brakuje. Był to też czas wsparcia duszy zmarłego. Wierzono, że zmarły przestał już „zarabiać” swoim życiem na zbawienie, teraz może dostać wsparcie tylko od żyjących. To wsparcie wydarzało się właśnie podczas pustych nocy, gdy śpiewano pieśni, a około północy odmawiano różaniec.


-Podczas czuwania przy zwłokach pilnowano, aby nikt nie zasnął. Podczas snu dusza miała podobno możliwość krótkiego opuszczenia cielesnej powłoki, a gdyby w tym czasie spotkała ducha zmarłego, niechybnie opuściłaby świat żywych. 


#necrobook #smierc #wierzeniaizwyczaje #kosiarz

86174f45-6f69-47b9-b716-2b03dba4e68a
JF_Sebastian

Świetne to jest znowu. Dzięki.

Atexor

@AbenoKyerto o, ciekawe rzeczy i niezłe niektóre "przesady". Sprytnie wymyślone-wietrzone. W ogóle myślałem, że zasłanianie luster po śmierci to obrządek tylko w judaizmie, a i u nas był obecny. Ale się mieszały te kultury.

ErwinoRommelo

ehhh no i byl chuop i niema chuopa ehh

Zaloguj się aby komentować

Następna