Demonologia - Górale Orawscy

Na Orawie, podobnie jak w innych karpackich regionach, funkcjonowała w przeszłości wiara w nadprzyrodzone istoty: demony, duchy i złe moce. Wierzono, że ich zgubna dla człowieka działalność wiąże się z konkretnymi miejscami, które po zmroku lepiej omijać z daleka. Należały do nich rozstajne drogi, brody, kładki i rzeczne głębiny, torfowiska i miejsca podmokłe, a także samotne mogiły i okolice cmentarzy.


Szczególnie niebezpiecznym miejscem na Orawie, gdzie często dochodziło do nietypowych zjawisk, spotkań i zdarzeń, były torfowiska (określane przez górali borami lub puściznami). Choć wiele z tych zdarzeń próbowano tłumaczyć racjonalnie wskazując m.in. na wydobywające się z bagien trujące gazy, które mogły powodować zwidy oraz na obecność borówki pijanicy (Borówka bagienna, Vaccinium uliginosum), której spożycie wywołuje halucynogenne reakcje, to nadal wiele pozostało bez wyjaśnienia. Według dawnych wierzeń na torfowiskach spotkać można było błędne ogniki (światełka), które zwodziły ludzi na manowce. Potrafiły zmylić kierunek marszu, wywieść w nieznaną okolicę i napędzić nieszczęśnikowi strachu. Wierzono, że są to dusze nieochrzczonych dzieci. By się przed nimi bronić, należało wykonać ręką znak krzyża i wymówić zaklęcie: „Jakes dziewce, to cie krzce Ewa, jakes chlopiec, to cie krzcze Adam”. Błędne ogniki szczególnie niebezpieczne były dla ludzi nie bierzmowanych.


Oprócz nich na bagnach pojawiał się również borowy duch – demon widziany pod postacią mglistego cienia o nienaturalnie dużych rozmiarach. Był bardzo niebezpieczny, gdyż zwodził swoją ofiarę po to, by następnie utopić ją w bagnie.


Do miejsc tajemnych, w których straszyło i gdzie słychać było głosy dzwonów, należała Baligówka niedaleko Czarnego Dunajca. W latach 60. XX wieku chętnie powtarzano historię o kościele, który stał w tym miejscu, ale z czasem zapadł się pod ziemię. „Las jest, tak zwany Baligówka. Za tym lasem jest polana takie wielgo, Kacmorka sie nazywo. Na tej kacmorce, tam mioł być kościół i ten się zapod. Jesce sto lat może temu krzyz wyzieroł. Sła jakaś baba, zahyciła spódnicom ło niego. Psiakrew, powiada, i ten krzyz wloz dalej w ziemi”. Innym tajemniczym obiektem na torfowiskach miała być ocembrowana drewnem, znikająca studnia. Podobno można ją było odnaleźć tylko raz w życiu. Jeżeli po napiciu się wody człowiek oddalił się od studni na kilka kroków, to nie mógł już do niej trafić.


W pamięci mieszkańców Orawy nadal obecne są opowieści o duchach samobójców, których ciała (jako osób niegodnych kościelnego pogrzebu), grzebano właśnie na puściznach. Jednym z nich miał być tzw. Corny Ujek, duch wisielca, którego ciało odnaleziono tuż przed II wojną światową. „W 1938 roku przyjechał pancerny pociąg na ćwiczenia. Stanął na Podczerwonem i strzelał w bory. Przez przypadek pocisk uderzył w to miejsce [gdzie pochowany był Corny Ujek] i trumnę z ziemi wyrwało. Ludzie tam chodzili patrzeć, ponoć jeszcze kawałek góralskiej cuchy widać było na nim”. Mówiło się także o młodej kobiecie, Cygance, która zaszła w ciążę i z tego powodu popełniła samobójstwo. Jej ciało odnaleziono przez przypadek podczas kopania torfu. Ze względu na konserwujące właściwości borowiny było bardzo dobrze zachowane, ale niemal przezroczyste. 


Duch kobiety straszył także w Orawce na roli Świnkowej (według innej wersji na roli Pagacowej). W miejscu tym miało dojść do tragedii – morderstwa niewinnej kobiety-żebraczki, którą złożono w ofierze, by przebłagać złe siły zsyłające na ludzi śmiertelną chorobę. W połowie XVIII wieku na terenie Górnej Orawy szalała epidemia dżumy. Mieszkańcy Orawy, bezradni wobec zarazy, udali się po pomoc do miejscowej czarownicy. Od niej dowiedzieli się, co dalej czynić. Aby wstrzymać epidemię i ocalić pozostałych ludzi przy życiu, należało żywcem zakopać człowieka. Słysząc to górale przypomnieli sobie o starej żebraczce. Odszukali ją i na kilka dni uwięzili nie podając pożywienia. W tym czasie wykopano głęboki dół, na dno którego wrzucono kilka bochenków chleba. Gdy wypuszczono wygłodniałą kobietę, wskazano jej chleb na dnie dołu. Żebraczka weszła do środka by się posilić i wówczas zasypano dół ziemią grzebiąc ją żywcem. Wkrótce po tym wydarzeniu zaraza ustała, ale w miejscu, w którym dokonano morderstwa, zaczęło straszyć. Chcąc odpokutować winę mieszkańcy Orawy  postawili tam kapliczkę zwieńczoną mosiężnym krzyżem. Można ją oglądać do dnia dzisiejszego.


Orawa jest regionem bogatym w zabytki tradycyjnego budownictwa drewnianego. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują dzwonnice loretańskie – strzeliste, wysokie, zbudowane z drewna konstrukcje, kryjące w swym wnętrzu dzwonek loretański. Dzwonek ten był jedynym i najskuteczniejszym przedmiotem w walce z demonem powietrznym zwanym płanetnikiem. Aby dzwon był skuteczny, musiał spełnić jeden warunek – milczeć podczas pogrzebów. Jeżeliby choć raz zadzwoniono nim obwieszczając czyjąś śmierć, natychmiast tracił magiczne właściwości. Płanetnik dysponował ogromną siłą kierowania chmurami, deszczem i gradem, był panem burz i wichrów. Mógł w trakcie jednej burzy zniszczyć plony, nad którymi człowiek pracował cały rok. Mógł też za pomocą błyskawicy spalić konkretną zagrodę, a nawet całą wieś. W związku z tak poważnym niebezpieczeństwem dzwonnice budowano w wielu miejscowościach na Orawie, m.in. w Chyżnem, Harkabuzie, Jabłonce, Lipnicy Małej i Lipnicy Wielkiej, Orawce-Danielkach, Podsarniu Podwilku, oraz Zubrzycy Dolnej i Górnej. W wielu z nich obiekty te nadal stoją stanowiąc urokliwy element kulturowego krajobrazu wsi.


Strzec należało się także przed zmorą zwaną na Orawie kłogą lub siodełkiem. Wierzono, że zjawa ta może przybrać najróżniejszy wygląd, wcielić się w postać zwierzęca lub przedmiot codziennego użytku. Bywało, że dostawała się w obręb gospodarstwa pod postacią kawałka słomy lub niewielkiego patyka. Gdy jej się to udało, przysiadała na klatce piersiowej (najczęściej podczas snu) wywołując duszności, kaszel, ból oraz koszmarne sny, z których ciężko się było wybudzić. Jedyną obronę przed zmorą stanowiły dewocjonalia. Wierzono, że najskuteczniejszy jest różaniec, obrazek, lub zioła poświęcone przez księdza. Należało je schować pod poduszkę lub mieć przy sobie podczas drzemki.


Utrapieniem dla ludzi był także topielec (utopiec, topiec) czyli demon powstający w wyniku czyjejś nienaturalnej śmierci przez utopienie. Wierzono, że topielec tak długo będzie pokutował za grzechy, dopóki nie znajdzie zastępcy – ofiary, którą zwabi nad wodę i podstępnie utopi. By to zrobić, przybierał różne postaci: kota, psa, zająca, a nawet barana. Ukazywał się również jako małe, budzące litość dziecko, które hipnotyzowało spojrzeniem i budziło współczucie nakłaniając upatrzoną osobę do podejścia nad wodę. 


Warto również wspomnieć o wyobrażeniach związanych z diabłem, których na Orawie nie brakowała i które znalazły odzwierciedlenie w topografii. Diabła wyobrażano sobie jako elegancko ubranego, młodego mężczyznę, powożącego wozem zaprzężonym w dwa konie. Rozpoznać można go było po niewielkich rogach ukrytych pod czapką i końskich kopytach w miejscu stóp. Pojawiał się tam, gdzie dochodziło do kłótni lub bójki, bywał w karczmach oraz wyrastał niczym z podziemi, gdy człowiek popełniał jakiś grzech. Nakłaniał do złych uczynków obiecując w zamian wszystko, co tylko dusza zapragnie. Podlegały mu, jak wierzono, wszystkie wiejskie czarownice, które raz w roku, w wigilie św. Łucji (12 grudnia), spotykały się ze swym pryncypałem pod szczytem Babiej Góry (Diablakiem), na tzw. Hałeczkowej polanie. Podczas sabatu relacjonowały dotychczasowe dokonania, oczekiwały na pochwałę i nowe polecenia. Wiara w odbywający się corocznie sabat czarownic znalazła odzwierciedlenie w przyśpiewce:


Na tej Hałeczkowej zielone ulice,

Wiliją świętej Łucji jadą czarownice:

Hojna, ino hojna, w Hałeczkowej wojna,

Czarownica dobra, każda krowa dojna.


Hałeczkowej polany nie da się współcześnie zlokalizować w terenie – zarosła kosodrzewiną. Można za to wskazać inne miejsca, których nazwa związana jest z postacią diabła. Oprócz  wspomnianego szczytu Babiej Góry czyli Diablaka jest to Diabla Kuchnia nad Lipnicą Wielką oraz Diabli Stół nad wsią Półgórą po słowackiej stronie granicy. 


#necrobook #mitologiaslowianska #diabel #wierzeniaizwyczaje

Etnozagroda

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować