Zdjęcie w tle
Historia

Społeczność

Historia

683

Czym było "wielkie rozczarowanie" po upadku PRL i jakie były jego przyczyny


___


Solidarność rywalizowała z PZPR i jej satelitami o zaledwie 161 mandatów w 460-osobowym, ale w pierwszej turze zdobyła je wszystkie, prócz jednego. Ze 100 miejsc w Senacie (którego obsada pochodzić miała w całości z wolnych wyborów), kandydaci „S” zdobyli 92.


Słabość systemu komunistycznego, do tej pory ukrywana tak skrzętnie, że nie zdawali sobie z niej sprawy sami komuniści, objawiła się w sposób, którego nie dało się już zignorować: komunistyczny władca był nagi. Moment rewolucyjny, nieobecny w polityce od sierpnia 1980 r., pojawił się w niej ponownie. Ale nie został wykorzystany.


I to właśnie reakcja elit solidarnościowych na ten moment stała się ważnym elementem łańcucha wydarzeń, z których zrodziła się emocja „wielkiego rozczarowania” – doświadczenia społecznego, znacząco oddziałującego na politykę w III RP.


Ani Wałęsa, ani jego doradcy nie byli przygotowani na wzięcie władzy. Nie odważyli się nawet wymusić na komunistach rezygnacji z listy krajowej, lecz przeprowadzili wspólnie z nimi nowelizację ordynacji wyborczej, umożliwiającą wybór skompromitowanych upadkiem listy działaczy obozu rządzącego w II turze. Wyłoniony w ten sposób parlament wybrał – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – generała Jaruzelskiego na prezydenta.


Dopiero w lipcu Adam Michnik, pod naciskiem części Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego dokonał wypowiedzenia umowy Okrągłego Stołu, postulując w artykule "Wasz prezydent, nasz premier" powołanie rządu zdominowanego przez „Solidarność” (ale pozostawiającego dla PZPR resorty obrony i spraw wewnętrznych, czyli kontrolę aparatu przemocy).


Polską transformację zdeterminował paradoks: ponieważ opozycja była (relatywnie) silna, była w stanie przystąpić do negocjacji z partią komunistyczną wcześniej, niż miało to miejsce w jakimkolwiek kraju bloku wschodniego. Ponieważ jednak przystąpiła do nich wcześnie, negocjowała z pozycji partnera słabszego, a nie silniejszego. Gdy zaś system zaczął ujawniać rzeczywistą skalę swojej dezintegracji, „Solidarność” podtrzymała go, bojąc się chaosu i – być może naprawdę – wierząc, że jest silniejszy, niż się wydaje.


Jednak prawdziwą przyczyną takiego a nie innego przebiegu wydarzeń był, jak sądzę, przede wszystkim silnie utrwalony wzorzec społecznego funkcjonowania polskiej inteligencji, której przedstawiciele zdominowali ośrodki decyzyjne „Solidarności” (jak również utworzony przez nią w końcu rząd) w kluczowych momentach przełomu, jaki dokonał się pomiędzy wiosną 1988 a jesienią 1989 r. Wzorzec ten wykluczał co do zasady rewolucyjne przejęcie władzy. Cała kultura inteligencka, oparta na krytycznej symbiozie z PRL-em, dopuszczała tylko różne formy poprawiania go, poszerzania sfery względnej wolności w obrębie jego struktur. Nikt jednak nie wierzył, że PRL może ot tak, z dnia na dzień, po prostu zniknąć. Dlatego też negocjowana transformacja nie brała scenariusza jego szybkiego zniknięcia czy całkowitego upadku systemu w ogóle pod uwagę. I dlatego tak chętnie przedstawiciele opozycji wierzyli w rzekomy „beton partyjny” i rzekomych krwiożerczych pułkowników, którymi straszył swoich rozmówców generał Czesław Kiszczak.


Cała formacja kulturowa inteligencji oparta była na założeniu bezalternatywności PRL-u. Dlatego też wywodzący się z niej solidarnościowi liderzy nie potrafili odnaleźć się z dnia na dzień jako elita władzy i nie potrafili sformułować programu innego niż tylko „poprawianie PRL-u”. Na tym bowiem polegała w istocie działalność rządu Mazowieckiego w wymiarze pozaekonomicznym (wymiar ekonomiczny zdominowany został przez plan Balcerowicza): na stopniowych, niesłychanie ostrożnych zmianach, które rozmyły doniosłość przełomu do tego stopnia, że do dziś Polacy nie są w stanie wskazać konkretnej daty, od której PRL stał się w końcu przeszłością.


Powołanie rządu Mazowieckiego i sposób jego funkcjonowania zlały się w zbiorowej pamięci w jeden łańcuch wydarzeń, u źródeł których znajdował się Okrągły Stół. A całość tego procesu część Polaków odebrała jako złamanie niepisanej umowy społecznej: mandat, jaki otrzymała inteligencja od „ludu” w okresie karnawału „Solidarności”, został w odczuciu pewnej części społeczeństwa nadużyty do „dogadania się” z komunistami. W połączeniu z wysokim kosztem społecznym reform Balcerowicza stworzyło to podłoże społeczne zjawiska „wielkiego rozczarowania”, szczególnie mocno odczuwanego przez robotników, których położenie ekonomiczne ulegało w tym okresie gwałtownej degradacji, zwłaszcza na prowincji.


W początkach III RP ta negatywna emocja społeczna przybrała postać resentymentu wobec przedstawicieli nowych, solidarnościowych elit oraz szerzej – wobec inteligencji, z której przedstawicieli się ona składała.


I ci, którzy to rozczarowanie odczuwali, jak i ci, którzy zagospodarowali je politycznie, przyjęli Okrągły Stół za jego symbol, pomimo że w istocie realne „negocjacje” pomiędzy dawną nomenklaturą a rodzącą się nową elitą polityczną trwały przez okres lipiec 1989 – październik 1991. To w tym okresie przesądzone zostało uznanie partii postkomunistycznej, w jaką przekształciła się PZPR, za legitymizowanego uczestnika nowej, politycznej gry. I w tym też okresie powstały dwa nurty postsolidarnościowych formacji politycznych: te, które orientowały się na partię postkomunistyczną jako na użyteczny element nowego systemu i te, które jej obecność w tym systemie deklaratywnie odrzucały.


Równie ważne jednak okazało się to, że „wielkie rozczarowanie” – z czego długo nie chcieli zdać sobie sprawy członkowie solidarnościowej elity – znalazło swój wyraz przede wszystkim w bierności politycznej obywateli nowego państwa. Ta bierność ogromnej części społeczeństwa, dystansującej się od polityki i przerzucającej swoją aktywność na inne obszary, stała się jedną z charakterystycznych cech polskiego systemu politycznego i ułatwiła powstanie zjawiska, określanego jako postkomunizm.


(Fragmenty książki Transnaród. Polacy w poszukiwaniu politycznej formy)


#historia #ciekawostki #czytajzhejto

d7bad7ab-553a-4926-b449-92bf1bbebdbb
c9fd1536-6bcd-45b5-aa1a-5fa2f41c8cd8
3b6bdb08-2784-40d1-a8eb-0ac660787211
ed8308a6-e881-4b41-a52b-abbe7d2bbb17
f6508ccc-83f7-4b37-9d5c-23108f9f3bee
kitty95

Solidarność


Inteligencja


Wybierz jedno.


A największym rozczarowaniem było nierozliczenie komuchów i uwłaszczenie się sbków na państwowym. Praktycznie wszyscy liczący się działacze dostali miękkie lądowanie, kościółek gratisy, a zwykły obywatel zapierdol w nowej wspaniałej rzeczywistości.

Zaloguj się aby komentować

Jak brak licznej, miejskiej klasy robotniczej i wiejskie przywiązanie do wiary katolickiej pomogły obalić w Polsce komunizm.


___

Polski model komunizmu oprócz uniwersalnych cech wykazywał też pewne, dość niezwykłe, odrębności: Polska jako jedyny kraj bloku sowieckiego posiadała w większości prywatne, nieskolektywizowane rolnictwo; tylko tu Kościół katolicki zachował niezależność organizacyjną i swobodę sprawowania kultu.


Mieliśmy przed wojną rozwinięty przemysł, proletariat, a także mieszczaństwo. W miastach. Ale połowę ludności stanowili żyjący na wsi chłopi, zaś ponad połowę z nich (9 milionów!) – chłopi bezrolni i małorolni. Jednocześnie praktycznie nie występowało w Polsce (nawet w rejonach wysoko uprzemysłowionych) poparcie dla ideologii komunistycznej. Wynikało to ze specyfiki historycznej: Piłsudski połączył socjalizm z ideą niepodległościową, która wykluczała komunizm jako rozwiązanie problemów społecznych, zaś doświadczenie wojny polsko-bolszewickiej jako mitu założycielskiego II Rzeczypospolitej ugruntowało tę postawę w społeczeństwie. Na wsi zaś rząd dusz sprawował jednoznacznie antykomunistyczny Kościół.


Forsowna industrializacja uruchomiła falę migracji ze wsi do miast, ale konsekwencje tego zjawiska okazały się dla partii komunistycznej nieco zaskakujące. Istotnie, udało jej się bardzo szybko – wręcz błyskawicznie – wykreować klasę robotniczą, która, zgodnie z doktryną, powinna stać się podporą jej władzy.


Klasa ta składała się jednak w przytłaczającej większości z chłopów, „rzuconych” gwałtownie w przemysłowy świat, niekiedy wielkich, ale często też stosunkowo niedużych, miast. Wnosili oni w ten świat swoją tradycyjną kulturę, przesiąkniętą religijnością, szacunkiem dla Kościoła oraz sporym konserwatyzmem obyczajowym – i z jakichś powodów zachowywali ją, pomimo zakorzenienia w mieście. Przywiązanie do tych wzorców przekładało się na działania, które w komunizmie miały wymiar jednoznacznie polityczny: w 1960 r. w Nowej Hucie wybuchły zamieszki w obronie krzyża na osiedlu Teatralnym. Pięć lat później władze ugięły się ostatecznie, zezwalając na to, by we wzorcowym mieście socjalistycznym powstał pierwszy kościół, słynna Arka Pana. Polscy robotnicy okazali się nie podlegać procesom sekularyzacji.


Szybkie tempo industrializacji oraz – być może – siła wzorców wiejskiego życia, przeniesionych na miejski grunt, doprowadziły do ukształtowania się zjawiska, które odegrało ogromną rolę zarówno w rewolcie „Solidarności”, jak i w formowaniu się polskiej sceny politycznej po 1989 r.: polskiego „prawicowego” robotnika. „Prawicowego” oczywiście wyłącznie w wymiarze światopoglądowym: religijnego i konserwatywnego obyczajowo.


Dlatego właśnie rewolucja „Solidarności” szokowała zachodnich reporterów, a zwłaszcza przedstawicieli zachodnich central związkowych: oglądali rewoltę robotniczą (co, w ich rozumieniu świata, niejako automatycznie oznaczało „lewicową”), ale przyodzianą w „reakcyjne” atrybuty (jak choćby słynna Matka Boska w klapie marynarki Wałęsy); rewoltę, której stałym elementem były karne kolejki do spowiedzi, w jakich ustawiali się robotnicy podczas strajków.


Robotnicy okazali się nie tylko zachowywać tradycyjną religijność. W przeciwieństwie do swoich pozostałych na wsi ojców i braci, stosunkowo często zajmowali postawę krytyczną wobec komunistycznej rzeczywistości i nie wahali się przeciw niej buntować. Kolejne kryzysy, najczęściej o charakterze lokalnym, katalizowały stopniowo coraz silniejsze postawy nieufności, a nawet wrogości wobec władzy, a także przekonanie o własnej sprawczości wobec niej.


(Fragmenty książki Transnaród. Polacy w poszukiwaniu politycznej formy)


#historia #ciekawostki #czytajzhejto

9246143e-d253-4724-98ae-888336c951a8
kitty95

Naciągane nieco, gdyż KK był pierwszy do kolaboracji z komunistami i głównie dzięki temu utrzymał się na powierzchni. Motorem wszelkich buntów była micha, a to że Wałęsa paradował z bozią w klapie, to tylko o nim świadczy. Kk doskonale wiedział jak dużo może wygrać na "zmianach", więc aktywnie je wspierał, bynajmniej nie z altruizmu. I wygrał, świadczy o tym chociażby komisja majątkowa.


W dużych miastach nie było jakiejś wyjątkowej religijności, np. w podstawówce koło połowy klasy miało w duepach chodzenie na religię do kościółka.


A wiocha była religijna, bo była ciemna jak najczarniejsza noc. Edukacja w okresie międzywojennym tam praktycznie nie istniała. 4 klasy to był sukces, a i po wojnie dopiero gdzieś od lat 60-tych powstała na tyle gęsta sieć szkół, żeby miało to jakieś znaczenie.


Takie trochę przykłady wyrwane z kontekstu, mające potwierdzać tezę.

LovelyPL

I do dzisiaj przez to cierpimy (nie przez obalenie komuny, ale przez chłopstwo).

Jako naród wywodzący się obecnie głównie z chłopstwa, nadal wierzymy bezmyślnie w to, co nam powiedzą, jak te tępe chłopy przedwojenne.

Zaloguj się aby komentować

Fort Tolukko to niewielka fortyfikacja położona na wschodnim wybrzeżu wyspy Ternate w Indonezji, która była kolejno zajmowana przez Portugalczyków, rodzime Sułtanat Ternate, Holendrów, Brytyjczyków i Hiszpanów. Zbudowany w 1522 roku, jego falliczny kształt wynika najprawdopodobniej z ukształtowania okolicznego terenu.


Za: https://www.facebook.com/100064566046481/posts/1117609507067907


https://en.wikipedia.org/wiki/Fort_Tolukko


#indonezja #fortyfikacje

2e2e08f3-1665-42f6-a180-edccb82cb85f
c172b336-c964-4b2f-a5bc-7b200fc617ec
b32538b1-3012-494f-808e-9df66d309bdf
libertarianin

Oczywiście, z ukształtowania terenu wynika 😉😉😉

Zaloguj się aby komentować